[Katowice] Organizacje pozarządowe
salutuj - Śro Paź 04, 2006 8:13 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
jacek_t83 - Pią Lut 01, 2008 8:44 am
Stowarzyszenie "Koszutka - najlepszy adres!!!"
settembrini 31.01.08
Autor: b999
Logo stowarzyszenia
12 września ub. r. Prezydent Miasta Katowice wydał decyzję o wpisie do ewidencji Stowarzyszenia „Koszutka – najlepszy adres!!!”. Nie był to trudny zabieg i nie wymagał wielkiego nakładu czasu.
Czas rejestracji stanowi jednak dla nas - obecnych członków Stowarzyszenia, pewną istotną cezurę czasową. Od tego dnia stanowimy już nie tylko luźną grupę osób zamieszkujących tę samą dzielnicę, lecz pewien sformalizowany byt, występujący pod jedną "marką".
Nasze cele...
Cele jakie sobie wyznaczyliśmy są znacznie poniżej naszych ambicji, stanowią jednak logiczny kompromis pomiędzy aspiracjami a realnymi możliwościami, zdeterminowanymi przez skromną ilość wolnego czasu i takiż budżet. Na celownik wzięliśmy integrację lokalnej społeczności Koszutki, która wydaje nam się być bardzo zatomizowaną pomimo tego, iż łączy ją wiele wspólnych interesów. Jako stowarzyszenie zwykłe dysponujemy bardzo ograniczonymi narzędziami realizacji celów określonych w regulaminie, wychodząc jednak z założenia, że „chcieć to móc”, postanowiliśmy czynnie zaangażować się również w rozwój infrastruktury na obszarze naszej dzielnicy.
Zaangażowanie to wyraża się m.in. we wsparciu przedsięwzięcia rewitalizacji obszaru Rowu Wełnowieckiego, popularnie zwanego „Aszą”. Obecnie dysponujemy gotowym do realizacji projektem autorstwa arch. Zbigniewa Garusa z katowickiej pracowni architektonicznej „Pryzmat”. W związku z tymże projektem odbyliśmy szereg spotkań, m.in. z radnym miejskim Jakubem Łukasiewiczem oraz z naczelnikiem Wydziału Rozwoju Miasta Marianem Zychem, lecz bynajmniej na tym nie zamierzamy poprzestać.
Przyłączcie się do nas!
Podczas licznych spotkań trafiają pod dyskusję nieraz całkowicie szalone pomysły, takimi w każdym bądź razie wydają się być na samym początku. Jednak już po krótkim zastanowieniu natychmiast zmieniamy swój osąd z „szalonego” na „genialny”. Jednym z nich jest projekt, nad którym obecnie pracujemy wspólnie ze Śląskim Klubem Fantastyki. Z uwagi na to, że do jego realizacji konieczna jest dobra pogoda, ujrzy on światło dzienne dopiero w maju. W tym miejscu muszę podkreślić, iż ów projekt adresowany jest nie tylko do mieszkańców Koszutki, ale do wszystkich czytelników niniejszego portalu.
O szczegółach tej i kolejnych inicjatyw będziemy informowali Was wkrótce na gościnnych łamach „ememki” oraz na stronach Informatora Koszutkowskiego „Koszutka.info”, do odwiedzin których serdecznie zapraszamy. Liczymy na Wasz aktywny udział, pomóżcie nam rozkręcić ten grajdoł! Zainteresowanych współpracą lub przystąpieniem do naszych szeregów zachęcam do kontaktu pod tym adresem stowarzyszenie@nospam.koszutka.info
link
Wit - Śro Lut 06, 2008 5:30 pm
Homoseksualiści wyjdą na katowickie rondo
Małgorzata Goślińska2008-02-05, ostatnia aktualizacja 2008-02-06 08:59
Organizacje walczące z dyskryminacją chcą w połowie maja przemaszerować przez centrum Katowic. I zapraszają również żony górników z Budryka.
Akcja ma się odbyć 17 maja w światowy Dzień Walki z Homofobią. Ma się wzorować na organizowanym od kilku lat przez środowiska LGBT (lesbijek, gejów, biseksualistów i osób transgenderycznych) poznańskim Marszu Równości. Inicjatorzy chcą się upomnieć o równe prawa dla dyskryminowanych ze względu na płeć, narodowość, zdrowie, religię, światopogląd. - Strajkowali górnicy, lekarze, pielęgniarki, to i na nas czas. Chcemy pokazać, że jesteśmy na Śląsku, i powalczyć o swoje prawa - mówi Rafał Janowski, szef śląskiego oddziału Kampanii Przeciw Homofobii.
Zapewnia, że w ciągu tygodnia od rzucenia pomysłu chęć wzięcia udziału w katowickim marszu zgłosiło już 600 osób, czyli dwa razy więcej niż przyszło na ostatni marsz w Poznaniu.
Organizatorzy mają nadzieję, że przyjdą m.in. żony górników z Budryka, które protestowały w Warszawie, gdy ich mężowie strajkowali w kopalni.
Małgorzata Tkacz-Janik, czołowa śląska działaczka feministyczna, jest przekonana, że przedsięwzięcie zakończy się sukcesem, bo społeczeństwo śląskie jest otwarte na inność. Obawia się tylko odmowy władz miasta, które mogą powołać się na utrudnienia komunikacyjne.
Na razie, dopóki nie zostanie oficjalnie poinformowany o marszu, katowicki magistrat nie chce zajmować stanowiska.
Marsze i parady równości w największych miastach Polski wywoływały często wiele emocji. Prezydenci Poznania (Ryszard Grobelny w 2005 roku) i Warszawy (dwukrotnie Lech Kaczyński) zakazywali ich organizowania. Tłumaczyli to względami bezpieczeństwa publicznego. Manifestacje od początku były też zaciekle atakowane przez narodowców, skinheadów, a także pseudokibiców. Demonstrację poznańską w 2005 roku, która odbyła się mimo zakazu, kontrmanifestanci obrzucali jajkami i krowim łajnem. Wołali: "Pedały do gazu!", "Zrobimy z wami, co Hitler zrobił z Żydami!".
Podobne emocje trudno wykluczyć też w Katowicach, bo i tu aktywne są środowiska narodowców i skinheadów. W zeszłym roku pod flagą Obozu Narodowo-Radykalnego pojawili się na manifie organizowanej przez Tkacz-Janik w Dzień Kobiet.
O tę flagę wywiązała się szarpanina pod Teatrem Śląskim, policja spisała obie strony, były przesłuchania. - Oenerowcy poczuli, że nie są bezkarni i ich działalność słabnie - twierdzi Tkacz-Janik.
Wrogich reakcji nie boi się również Janowski. Ze śmiechem wspomina, że dwa lata temu na poznańskim marszu oberwał jajkiem. Nie zniechęcił się zamieszczeniem jego zdjęcia na RedWatch, internetowej liście wrogów białej rasy. A także telefonicznymi pogróżkami. Szef śląskiego oddziału Kampanii Przeciw Homofobii zawiadamia policję i nie boi się mówić o tym w mediach. Czasami nawet wdaje się w pogawędki ze swoimi prześladowcami.
Wit - Pią Mar 14, 2008 8:17 pm
To akurat o Jaworznie...
Coraz lepsza współpraca organizacji pozarządowych w lokalnymi samorządami
dziś
Organizacje pozarządowe skupione w tzw. trzecim sektorze ostatnio coraz częściej korzystają z pomocy gmin. Gminy specjalnie dla nich przygotowują cykle szkoleń, podpowiadają, jak zdobyć pieniądze i jak zacieśnić współpracę z innymi stowarzyszeniami w mieście. Konkursy organizowane z myślą o mieszkańcach, Forum Organizacji Pozarządowych, powołanie pełnomocnika ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi, a przede wszystkim dofinansowanie zadań - to inicjatywy, które wspierają władze Jaworzna. Zgodnie z ustawą z 2003 r. o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie już po raz piąty przyjęty został Program Współpracy Miasta Jaworzna z organizacjami pozarządowymi i innymi podmiotami prowadzącymi działalność pożytku publicznego w 2008 roku.
- Współpraca odbywa się poprzez zlecanie organizacjom pozarządowym zadań publicznych, informowanie się o planowanych działaniach, konsultowanie projektów, tworzenie wspólnych zespołów doradczych. Program daje także możliwość uzgodnienia listy priorytetów na kolejny rok budżetowy, konsultacji przy przygotowywaniu uchwał Rady Miejskiej, pomocy przy organizowaniu spotkań i promowaniu organizacji. Jest to korzystne dla obu stron - mówi Marcin Marzyński z magistratu w Jaworznie.
Na dotacje celowe dla organizacji pozarządowych miasto wydało w 2007 r. ponad 294 tys. zł. Siedem konkursów (m. in. w edukacji, nauce i wychowaniu) dofinansowanych zostało kwotą 700 tys. zł. Równie owocnie przebiega współpraca stowarzyszeń, fundacji i innych podmiotów trzeciego sektora z władzami Dąbrowy Górniczej. Tutaj w ramach projektu Wspólnie dla miasta działa Biuro Organizacji Pozarządowych, specjalny Punkt Doradztwa Merytorycznego oraz Ośrodek Partnerstwa Lokalnego.
(pas) - POLSKA Dziennik Zachodni
Wit - Czw Kwi 10, 2008 9:18 pm
W Katowicach stowarzyszenia pozarządowe podpisały deklarację współpracy
Wspólnie przeciw nieprawidłowościom urzędników
Inicjatywa uchwałodawcza mieszkańców i inkubator stowarzyszeń pozarządowych – to główne cele, którymi chcą się zająć stowarzyszenia, które dziś podpisały deklarację współpracy.
KOSA, czyli Koalicja Organizacji Strażniczych i Antykorupcyjnych, taką nazwę nosi wspólne przedsięwzięcie czterech katowickich stowarzyszeń, które dbają o rozwój i wizerunek Katowic.
- Wspólnie będziemy się starali przeforsować te projekty, w których jesteśmy jednomyślni, czyli na przykład projekt inicjatywy uchwałodawczej mieszkańców – mówi prezes Stowarzyszenia Moje Miasto, Łukasz Brzenczek.
W myśl tej inicjatywy mieszkańcy sami będą mogli zgłosić do Rady Miasta projektu uchwały w sprawach, które ich najbardziej dotyczą i które chcieliby zmienić, poprawić. Taki projekt byłby następnie poddany pod głosowanie w radzie miasta. Radni albo projekt przyjmą albo odrzucą. – Coś takiego funkcjonuje już w Opolu i Gdyni, kolejnym miastem, które wprowadza taką możliwość będzie Łódź – dodaje Brzenczek.
Jak poinformował nas jeden z pomyslodawców koalicji, Grzegorz Wójkowski, taki pomysł został już zgłoszony w urzędzie. Radni ustosunkują się do niego w przeciągu dwóch, trzech miesięcy.
- Celem porozumienia jest wzrost przejrzystości w katowickim magistracie. Chcemy informować mieszkańców o działaniach podejmowanych przez Urząd Miasta – dodaje Grzegorz Wójkowski z Katowickiej Grupy Obywatelskiej, działającej przy Stowarzyszeniu „Bona Fides”.
Organizacje chcą osiągnąć swoje cele poprzez patrzenie na ręce urzędnikom, zachęcanie społeczności lokalnej do aktywnego udziału w życiu publicznym czy tworzenie mechanizmów antykorupcyjnych. Ale nie tylko, planowane są wydawnictwa i ulotki o prawie dostępu do informacji publicznych czy wspólne interwencje w przypadku zauważenia jakichkolwiek nieprawidłowości w działaniach urzędników.
KOSA będzie również monitorować obietnice wyborcze prezydenta i władz samorządowych a następnie z nich rozliczać.
Co na to Urząd Miasta? Rzecznik katowickiego magistratu był dziś niedostępny.
Porozumienie podpisały:
- Stowarzyszenie "Moje Miasto"
- Stowarzyszenie Wzajemnej Pomocy "Bona Fides"
- Stowarzyszenie Wspierania Harmonijnego Rozwoju Miasta Katowice "Zdrowe Osiedla"
- Śląska Społeczna Rada Oświatowa
Jacek Tomaszewski
Wit - Śro Maj 14, 2008 10:00 pm
Homoseksualiści muszą się bać w Katowicach?
Małgorzata Goślińska2008-05-14, ostatnia aktualizacja 2008-05-14 22:46
Na pierwszy śląski Marsz Równych Szans zapowiedzieli się również nacjonaliści. Tyle że pójdą w przeciwną stronę. Żeby spotkać się z homoseksualistami, musieliby złamać prawo.
Aż trzy legalne manifestacje odbędą się w Katowicach w najbliższą sobotę. Pierwszą - Marsz Równych Szans dla Wszystkich - zgłosił do wydziału zarządzania kryzysowego śląski oddział Kampanii Przeciw Homofobii. Drugą - długo po pierwszym zgłoszeniu - nacjonalistyczne ugrupowanie Narodowe Odrodzenie Polski. Trzecią zgłosiła wczoraj prywatna osoba, którą Brunon Kurzeja, zastępca naczelnika wydziału rozszyfrował po nazwisku. - Chodzi o Młodzież Wszechpolską - mówi.
MW podała wprost, co zamierza wyrazić: "sprzeciw wobec nachalnej propagandy homoseksualistów wpisujących się w zjawisko nazwane przez europejskich socjologów taktyką trzech kroków". NOP chce "przypomnieć Polakom, że życie nienarodzone jest największą wartością, a jego obrona obowiązkiem moralnym i etycznym wypływającym z uniwersalnej nauki Kościoła katolickiego". Dlaczego akurat 17 maja i w Katowicach?
KPH zaplanowała przemarsz z pl. Teatralnego na pl. Wolności. NOP - w odwrotną stronę. Kurzeja podejrzewa, że to kontrdemonstracja.
NOP, tak samo jak z aborcją, walczy z homoseksualizmem - zagorzale i jawnie. Gejów i lesbijki nazywa dewiantami. Od kilku lat prowadzi akcję plakatowo-wlepkową "Zakaz pedałowania". Działacze NOP-u pojawiają się wszędzie tam, gdzie publicznie występują homoseksualiści. Ostatnio, 26 kwietnia, byli w Krakowie na Marszu Tolerancji. Obrzucili manifestantów jajkami, petardami i workami z farbą. Chwalili się na swojej stronie internetowej, że obronili Mickiewicza, blokując "dewiantom" dostęp do pomnika wieszcza. Odpowiedzą za to przed sądem, bo zgromadzili się na krakowskim rynku nielegalnie, łamiąc zakaz urzędu miasta.
Kurzeja twierdzi, że nie mógł zabronić nacjonalistom manifestacji. - Każdy ma prawo demonstrować, jeśli nie zagraża życiu lub zdrowiu w znacznych rozmiarach. A co to znaczy "w znacznych rozmiarach"? - pyta naczelnik.
Manifestanci i ich przeciwnicy zgłosili tyle samo uczestników - około 150. Żeby się nie zderzyli, Kurzeja poprosił KPH o przesunięcie godziny wymarszu. - Nie mogę tego zrobić, mam gości z zagranicy - tłumaczy Rafał Janowski, organizator Marszu Równych Szans.
KPH i tak zrobiła już wiele, żeby zmniejszyć zagrożenie. Zrezygnowała z happeningu, zmieniła trasę. Początkowo miała przejść al. Korfantego i przez rondo. - Policja nam doradziła, że na 3 Maja będziemy bezpieczniejsi, bo są tam tylko biura i restauracje. Nie ma obawy, że ktoś rzuci w nas czymś z okna - mówi Janowski.
Manifestacje nie powinny się spotkać na skutek niedopatrzenia nacjonalistów. Planują wyjść z pl. Wolności o 9.45 i dotrzeć do pl. Teatralnego w godzinę, czyli kwadrans przed rozpoczęciem Marszu. Najwidoczniej nie wiedzieli, że KPH przez godzinę będzie się przygotowywać. Wyruszy dopiero w południe.
Jeśli działacze NOP-u zostaną na placu albo na 3 Maja dłużej, wtedy już złamią prawo. Można się spodziewać, że policja nie pozwoli im towarzyszyć Marszowi, tak jak to zrobiła na tegorocznej Manifie. Otoczyła kordonem działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego, którzy nie opuścili pl. Teatralnego w uzgodnionym czasie.
MW zdaje się być zupełnie niegroźna. Zgłosiła tylko zgromadzenie. O 11 działacze zbiorą się na pl. Obrońców Katowic, po drugiej stronie al. Korfantego. Pod teatrem nie powinno być ich słychać. Być może później dołączą do NOP-u (na Manifie stali w jednym szeregu z ONR-em i skandowali te same hasła).
Marsz Janowskiego to jeden z punktów programu I Śląskich Dni Równych Szans dla Wszystkich, które rozpoczynają się już dzisiaj. W Rondzie Sztuki o godz. 13 otwarta zostanie wystawa fotografii ślubnych partnerów tej samej płci, oczywiście nie z Polski. W siedzibie KaFOS-u przy ul. Gliwickiej 1a/5 odbędą się warsztaty antydyskryminacyjne (czwartek, godz. 17), tożsamości gejowskich (piątek, godz. 16.30) i tożsamości lesbijskich (niedziela, godz. 16). W teatrze Korez po sobotnim marszu o godz. 15.30 wyświetlane będą filmy o tematyce homoseksualnej, a w niedzielę o 12.30 rozpocznie się debata polityczna "Po marszu i co dalej", w której udział wezmą m.in. szef Korezu Mirosław Neinert, organizatorka warszawskich Parad Równości i manif Yga Kostrzewa z Lambdy, reżyser Kazimierz Kutz. Wstęp na wszystkie imprezy jest darmowy.
- Chcemy pokazać, że jesteśmy na Śląsku. Znam około stu homoseksualistów, którzy chodzą po ulicy z partnerem za rękę. Ale o wiele więcej ukrywa swoją orientację ze strachu, że rodzina się od nich odwróci, że stracą przyjaciół - mówi Janowski. - Ten marsz ma im pomóc. Jeśli będziemy dobrze przyjęci przez mieszkańców Katowic, pokażemy, że nie ma się czego bać.
Wit - Pią Maj 23, 2008 11:07 am
Szopienice: Miasto chce w nowatorski sposób aktywizować „trudne” dzielnice
dziś
Wyjście z Bagna - taki tytuł nosi kronika, którą piszą mieszkańcy katowickich Szopienic, dokładnie osiedla... Bagno. "Zapomniani przez Boga", jak się nazwali, postanowili o sobie przypomnieć.
W kronice piszą o tym, jak zdobyli 4 tys. zł na huśtawki i karuzele, jak namówili okoliczne firmy, żeby zapłaciły za piasek, farbę, drzewka, kwiaty. Sami też zrobili zrzutkę. - Ludzie dawali, co mieli, jeden 50 gr, inny złotówkę, zebrało się prawie 100 zl - mówi Barbara Wocław, która została liderką tej liczącej 167 osób społeczności. Teraz między ich ponadstuletnimi, zniszczonymi familokami widać duży plac zabaw wyłożony czystym piaskiem, na którym niebawem ustawione zostaną karuzele, huśtawki, zjeżdżalnie. Do tego dojdzie trawa, klomby i grządki pełne kwiatów, wymalowany porządnie grzybek dla dzieci, ławki, a nawet... fontanna.
Bagno wybrała na swoje pole działania Agnieszka Rzepecka, pracownica Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Po raz pierwszy uruchamia w Katowicach tzw. Centrum Aktywności Lokalnej. Oznacza to, że pracownik socjalny wychodzi do całej społeczności, nie tylko do klientów pomocy społecznej. - To bardzo mała społeczność, trzy budynki otoczone zakładami przemysłowymi, z wieloma lokalami socjalnymi, wysokim poziomem bezrobocia, Na początku był bunt: jak to, płacimy czynsz, to od spółdzielni powinniśmy dostać, co nam się należy. W cokolwiek jednak spółdzielnia inwestowała, było niszczone. Teraz mieszkańcy widzą, ile trwa samo załatwienie formalności, ile co kosztuje, bardziej szanują to, co sami zrobili - zauważa Rzepecka. - Jeszcze nic nie zniknęło - przyznaje z zadowoleniem Barbara Wocław.
CAL zakłada, że to sami mieszkańcy działają, MOPS zajmuje się koordynowaniem tych działań. I tak na Papletendorfie (Bagnie) Weronika Kopeć pisze listy do sponsorów, pani Wioletta prowadzi kronikę, pan Mirosław dba o to, żeby mężczyźni wykonywali te cięższe prace, a nad całością czuwa pełna energii dozorczyni Barbara Wocław. W sumie zebrała się grupa ok. 20 najaktywniejszych. Najpierw napisali wniosek w konkursie ogłoszonym przez warszawskie Centrum Wolontariatu. Z pieniędzy kupili elementy placu zabaw. Gdy nie starczyło zakupionego płotku, panowie we własnych piwnicach szukali sztachet, z których dorobili brakującą resztę. Teraz duży plac zabaw oblegany jest przez ok. 20 miejscowych dzieci. Mieszkańcy mają masę nowych pomysłów. Liczą na pomoc Hutniczo-Górniczej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Nie wszystko zrobimy sami, ale czasem potrzebne nam są tylko materiały, bo chęci do pracy nie brakuje - przyznają. Jedną z klatek schodowych już sami pomalowali. Chcą zrobić osiedlowy klub. W czerwcu razem z kilkoma lokalnymi organizacjami zaplanowali rodziny festyn.
Bagno jest prawdopodobnie pierwszym miejscem w regionie, gdzie pracuje się metodą CAL. W katowickim MOPS-ie jest dwóch wyszkolonych w niej pracowników. Katowiccy radni zatwierdzili już uchwałą powołanie takich centrów w całych Szopienicach oraz w Nikiszowcu. MOPS stara się o pieniądze na ten cel z Europejskiego Funduszu Społecznego. Na zapobieganie wykluczeniu społecznemu Katowice powinny w tym roku otrzymać 3,5 mln zł z Urzędu Marszałkowskiego.
(bib) - POLSKA Dziennik Zachodni
Bytom:Jest uchwała, która obniża organizacjom pozarządowym czynsz!
dziś
Już wiadomo, że bytomskie organizacje pozarządowe, stowarzyszenia i fundacje nie będą musiały płacić wysokich czynszów, tak jak przedsiębiorcy. Radni uchwalili dla nich preferencyjne stawki.
Póki co Rada Miejska przyjęła uchwałę, która określiła, że w lokalach używanych przez organizacje pozarządowe stawka czynszu za jeden metr kwadratowy wynosi 20 procent najniższej stawki utrzymania lokalu. Ta najniższa stawka to 2 zł 40 gr za metr kwadratowy. Wysokość czynszu nie może być niższa od faktycznych kosztów utrzymania lokalu.
Sprawa podwyżek czynszów wypłynęła w marcu. Wtedy to bytomskie organizacje pozarządowe dostały pierwsze faktury z wyższymi opłatami. Społecznicy wystraszyli się, że wysokie opłaty za czynsz ich zrujnują. Postanowili działać. Najpierw odbyło się spotkanie w Centrum Kresowym, na którym omówili ten problem. Potem napisali pismo do prezydenta. Wsparła ich Danuta Skalska, szefowa Komisji Edukacji, Kultury, Sportu i Rekreacji Rady Miejskiej. Wreszcie radni Prawa i Sprawiedliwości zgłosili projekt uchwały, która utrzymywała podwyżki w lokalach użytkowych, ale wyłączała z nich te lokale, w których mieszczą się organizacje pozarządowe.
Uchwała, którą przyjęła bytomska Rada Miejska, obniża czynsz organizacjom. Ale nie wszystkim. Dotyczy to tylko tych organizacji, które nie prowadzą działalności gospodarczej. - To są takie organizacje, które wynajmują swoje pomieszczenia, a jest ich kilkanaście - mówi Katarzyna Krzemińska-Kruczek, rzeczniczka bytomskiego UM.
Dlatego Rada Bytomskich Organizacji Pozarządowych skierowała do prezydenta pismo, w którym znalazło się między innymi pytanie właśnie o tę działalność gospodarczą. - Jest coś takiego, jak działalność odpłatna. Ustawa o działalności pożytku publicznego i wolontariacie pozwala organizacjom na taką działalność. To nie jest to samo, co działalność gospodarcza. Pieniądze z działalności odpłatnej trzeba przeznaczyć potem na działalność statutową organizacji. Często przecież podopieczni organizacji wykonują różne przedmioty, a potem się je sprzedaje - mówi Barbara Bryńska, szefowa Rady Bytomskich Organizacji Pozarządowych. - Sprawę trzeba wyjaśnić do końca, żeby w przyszłości nie było żadnych nieporozumień. Nowa wersja uchwały weszła w życie w kwietniu, więc chcemy też dowiedzieć się, co z podwyższonymi opłatami za kwiecień, za marzec? W kwietniu już powinniśmy byli zapłacić obniżony czynsz - dodaje. Bryńska ma nadzieję, że odpowiedź z urzędu przyjdzie do 13 czerwca. Wtedy w Bytomiu zaczynają się dni organizacji pozarządowych.
Agnieszka Klich - POLSKA Dziennik Zachodni
Wit - Sob Maj 31, 2008 9:48 am
Organizacje pozarządowe mogą liczyć na fachową pomoc
wczoraj
Urząd Miejski w Dąbrowie Górniczej realizuje projekt "Wspólnie dla Miasta". Chodzi o dobrą współprace gminy np. ze stowarzyszeniami, czy organizacjami pozarządowymi.
- Do wykorzystania możliwości, jakie w rozwoju lokalnym stwarzają poprzez swą działalność stowarzyszenia, fundacje, spółdzielnie socjalne i inne podmioty ekonomii społecznej przekonuje się w Polsce coraz więcej samorządów. Początki są trudne - mówi Piotr Drygała, kierownik Biura Organizacji Pozarządowych dąbrowskiego magistratu. - My mieliśmy możliwość podjęcia takich kroków, dzięki zdobytej dotacji, w ramach konkursu "Upowszechnianie ekonomii społecznej w Polsce na podstawie doświadczeń PIW EQUAL", który jest finansowany ze środków EFS.
Fundacja Fundusz Współpracy, pełniąca rolę Krajowej Struktury Wsparcia (KSW) Programu Inicjatywy Wspólnotowej EQUAL, przyznała wnioskowi przygotowanemu przez Biuro Organizacji Pozarządowych 110 tys. 330 zł.
Dzięki temu rozpoczął działalność Punkt Doradztwa Merytorycznego dla Organizacji Pozarządowych (PDM) oraz Ośrodek Partnerstwa Lokalnego (OPAL). Organizacje pozarządowe z Dąbrowy, ale i nie tylko, mogą umówić się na konsultacje z doradcą punktu, który po rozmowie i analizie sytuacji danej organizacji skieruje ją na odpowiedni cykl szkoleń od zarządzania organizacją, przez pozyskiwanie środków, prowadzenie księgowości, kontakty z mediami.
- Celem, do którego dążymy jest to, by organizacje pozarządowe przejęły część zadań jednostek samorządu terytorialnego. By było to możliwe muszą zagwarantować rzetelne wydatkowanie środków publicznych i odpowiednie świadczenie usług - mówi Dagmara Kucybała z Biura Organizacji Pozarządowych.
Stworzony Ośrodek Partnerstwa Lokalnego (OPAL) ma z kolei pomóc w efektywnej współpracy między różnymi sektorami, od biznesu, przez organizacje pozarządowe i administrację lokalną.
- Na funkcjonowaniu partnerstw, nam jako samorządowi zależy szczególnie. W 2008 roku uchwaliliśmy strategię rozwoju miasta. Z jej zapisów wynika, że wiele z problemów, które stoją przed miastem i celów do osiągnięcia, przede wszystkim w zakresie szeroko rozumianej pomocy społecznej, będzie można osiągnąć poprzez podmioty ekonomii społecznej. Te, by mogły funkcjonować muszą być oparte na solidnych partnerstwach różnych instytucji, organizacji, przedsiębiorstw - tłumaczy Zbigniew Podraza prezydent Dąbrowy Górniczej.
Biuro Organizacji Pozarządowych mieści się w dąbrowskim magistracie, przy ul. Granicznej 21, tel. (032) 295 68 87; (032) 295 96 38.
(PAS) - POLSKA Dziennik Zachodni
Wit - Sob Cze 14, 2008 8:11 am
Inkubator Organizacji Pozarządowych zakończył działalność
wczoraj
Skończył się unijny projekt Inkubatora Organizacji Pozarządowych. Teraz organizacje muszą sobie radzić same lub szukać pomocy w Centrum Organizacji Pozarządowych. Działacze społeczni uważają, że COP nie realizuje takich zadań jak inkubator. A Czesław Zdechlikiewicz zapewnia: pomożemy wszystkim organizacjom.
Inkubator Organizacji Pozarządowych rozpoczął działanie 1 października 2007 r. po to, aby pomagać zabrzańskim organizacjom pozarządowym. Prowadziło go Stowarzyszenie Muzyczne Jazzowa Asocjacja Zabrze. Przez osiem miesięcy współpracowało z nim 20 największych zabrzańskich stowarzyszeń, fundacji i grup inicjatywnych. W siedzibie IOP-u przy ul. 3-go Maja 91 członkowie organizacji mogli bezpłatnie korzystać z telefonu, faxu, drukarki, ksera i sali spotkań. Największą pomocą dla osób, które pracują w stowarzyszeniach były jednak darmowe szkolenia z zakresu księgowości czy pisania projektów i porady prawne. Inkubator zorganizował ponad 20 szkoleń, w których uczestniczyło ponad 200 osób. IOP przeprowadził też 86 indywidualnych konsultacji dla 59 organizacji. Zakończył się jednak unijny projekt finansowany ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Inicjatywy Wspólnotowej Equal i budżetu państwa, więc IOP przestał istnieć.
- Dawaliśmy organizacjom konkretną pomoc. Wcześniej jednak dokonaliśmy analizy ich potrzeb, aby dostosować szkolenia i całą naszą działalność właśnie do potrzeb organizacji pozarządowych - mówi Danuta Mikusz - Oslislo, która kierowała inkubatorem. - Myślę, że udało nam się stworzyć nową jakość współpracy pomiędzy organizacjami, a także między organizacjami, MOPR-em i urzędem pracy - dodaje Danuta Mikusz - Oslislo.
Podkreśla, że z pomocy inkubatora skorzystały zarówno nowe organizacje, jak i te istniejące w Zabrzu od lat.
- Dla stowarzyszeń czy fundacji, które chcą dopiero zacząć działać często problem stanowią kwestie formalne, jak np. prawidłowe skonstruowanie statutu. Wspólnie udało nam się temu zaradzić - mówi Mikusz - Oslislo.
O tym, że inkubator fantastycznie wypełnił swoje zadania najlepiej wiedzą ludzie, którzy działają w zabrzańskich organizacjach. Daniela Bida, prezes Zabrzańskiego Stowarzyszenia Kobiet i Ich Rodzin podkreśla, że jeszcze nigdy nie spotkała grupy tak bardzo oddanych pracy społecznej i doświadczonych ludzi, jak pracownicy inkubatora.
- Moje stowarzyszenie kilkakrotnie skorzystało ze szkoleń, porad i konsultacji, które organizował inkubator. To było bardzo potrzebne - mówi Daniela Bida. - Wielka szkoda, że inkubator umarł śmiercią naturalną - dodaje Bida.
Jej zdaniem inkubator powinien dalej działać, tyle, że w zmienionej formule i przy Centrum Organizacji Pozarządowych. To tam muszą teraz szukać pomocy pozarządowi.
- Inkubator był dla nas odciążeniem, szczególnie w zakresie szkoleń. Przejmiemy teraz jego zadania, ale na mniejszą skalę, bo nie mamy środków unijnych, którymi inkubator dysponował - mówi Czesław Zdechlikiewicz, koordynator COP-u. - Pomożemy wszystkim organizacjom - zapewnia.
Maria Olecha - POLSKA Dziennik Zachodni
Wit - Wto Gru 16, 2008 11:26 pm
Pozarządowcy zarzucali urzędnikom, że za późno dali znać o spotkaniu
12.12.2008
Ponad setka przedstawicieli trzeciego sektora spotkała się w poniedziałek z prezydentem miasta i pracownikami poszczególnych wydziałów, aby wspólnie rozpatrzyć przyszłoroczny Program Współpracy Miasta Katowice z Organizacjami Pozarządowymi. To pierwsze tego typu spotkanie władz ze stowarzyszeniami i - jak zapowiadają urzędnicy - nie ostatnie.
Jednak, zdaniem wielu pozarządowców, zorganizowane zostało zbyt późno, bo dopiero po uchwaleniu przez radę omawianego dokumentu.
- Trochę szkoda, że miasto daje nam gotowy program współpracy zamiast podać do konsultacji jego projekt. Takie spotkanie powinno odbyć się przed jego uchwaleniem, tak jak to miało miejsce w Chorzowie, a nie po - mówiła Magdalena Lisak ze Śląskiego Towarzystwa Muzycznego.
Projekt był jednak przez ponad miesiąc dostępny na stronie internetowej urzędu miasta.
- O możliwości przesyłania własnych propozycji do projektu informowaliśmy mailowo stowarzyszenia, z którymi wcześniej współpracowaliśmy i do których byliśmy w stanie dotrzeć%07- tłumaczy Agnieszka Lis z referatu ds. organizacji pozarządowych. W efekcie swoje uwagi do projektu programu współpracy zgłosiło zaledwie pięć stowarzyszeń, spośród których, zdaniem urzędników, wnioski natury merytorycznej wniosło tylko jedno %07- Stowarzyszenie Wspierania Działań Twórczych "Unikat". Część z nich została ujęta w programie. Pozostałe były natomiast propozycjami zadań do realizacji na przyszły rok, które zostały przekazane do poszczególnych wydziałów i będą rozpatrzane w ramach katalogu realizowanych przez nie zadań. Jednym z przyjętych wniosków "Unikatu", który również na spotkaniu zyskał aprobatę zarówno miasta, jak i pozostałych organizacji, jest propozycja utworzenia zespołów tematycznych, w obrębie których poszczególne stowarzyszenia mogłyby wymieniać swoje uwagi.
Innym ciekawym pomysłem jest urządzenie pikniku promującego trzeci sektor. - To ważne, ponieważ mieszkańcy Katowic często nie wiedzą czym się zajmujemy i nie mają świadomości z czego mogą skorzystać - argumentuje Patrycja Rojek z "Unikatu".
Podczas poniedziałkowego spotkania padło jeszcze kilka innych wniosków od przedstawicieli pozostałych organizacji. Stowarzyszenia chcą móc na bieżąco składać swoje sugestie do projektów programu współpracy na kolejne lata, czemu m.in. mają służyć następne spotkania z pracownikami urzędu. Zrodził się również pomysł rozbudowania przez wydział polityki społecznej bazy teleadresowej organizacji, aby podczas ustalania terminu kolejnych dyskusji nikt nie czuł się pominięty, tak jak to miało miejsce tym razem.
Niemniej jednak sam pomysł wspólnych spotkań cieszy się powodzeniem u obu stron.
- Spotkanie było ciekawe i jestem zadowolona z tego, że zainteresowanie nim okazało się tak duże. Myślę, że dzięki niemu pokazaliśmy, że zależy nam na dobrych relacjach z organizacjami i wspólnie z nimi chcemy rozwiązywać problemy społeczne - ocenia naczelnik wydziału polityki społecznej, Małgorzata Moryń-Trzęsimiech.
To dzięki staraniom jej wydziału spotkanie z organizacjami doszło do skutku i być może właśnie dzięki jego funkcjonowaniu wcześniejsze, nie zawsze pozytywne, doświadczenia stowarzyszeń w kontaktach z UM pójdą w niepamięć.
- Wydział dopiero co powstał. Jest jeszcze za wcześnie żeby oceniać jego pracę. Trzeba najpierw dać mu czas na wykazanie się - mówi Jan Wiesiołek z Towarzystwa Przyjaciół Dzieci.
Monika Chruścińska - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/934444.html
rasgar - Pon Lis 08, 2010 10:18 am
Radni Katowic nie zawsze grzeszyli pracowitością
Stowarzyszenie Bona Fides sprawdziło, jak w mijającej kadencji pracowali katowiccy radni. Nie wszyscy zasłużyli na pochwały. Okazuje się, że wielu z nich w ogóle nie spotykało się z wyborcami
Przemysław Jedlecki
2010-11-07
W poniedziałek katowiccy radni spotkają się na ostatniej w tej kadencji sesji. To dobry czas do podsumowań, więc stowarzyszenie Bona Fides upubliczni raport na temat wywiązywania się radnych z obowiązków. - Katowiczanie skarżyli się, że niektórych radnych nie mogą zastać na dyżurach. Sprawdziliśmy to - mówi Grzegorz Wójkowski, prezes Bona Fides. Społecznicy przyglądali się pracy radnych od września 2009 roku do czerwca 2010 roku.
Jak się okazało, wielu radnych lekceważyło dyżury, których terminy sami przecież wcześniej wybrali i ogłosili. Na tym tle najlepiej swoje obowiązki wypełniali radni Marcin Krupa (Forum Samorządowe i Piotr Uszok), Marzena Sontag (PO) i Ryszard Willner-Paster (wybrany z list PiS-u, dziś niezależny), którzy byli na 90 proc. dyżurów. Odrobinę gorzej wypadły Izabela Kminikowska (wybrana z listy PiS-u, teraz kandyduje z listy Uszoka) i Bożena Rojewska (PO).
Nie wszyscy byli tak pracowici jak wymienieni powyżej. Przez wiele miesięcy na swoich dyżurach ani razu nie pojawili się m.in. Adam Depta (FSiPU) oraz jego klubowi koledzy: Dariusz Łyczko i Michał Jędrzęjek (był w PiS-ie, ale teraz kandyduje z ugrupowania Uszoka). "Pracownicy domów kultury ostrzegali nas, że nie ma sensu czekać na radnego, bo nigdy nie pojawia się na swoich dyżurach" - czytamy w raporcie.
Równie fatalnie wypadł Tomasz Szpyrka (PO), którego przez dziesięć miesięcy społecznicy ani razu nie zastali na dyżurze. Autorzy raportu zwracają uwagę na to, że terminy dyżurów radnego pokrywały się z posiedzeniami komisji, w których Szpyrka uczestniczył. Pytanie, dlaczego radny nie zmienił dat dyżurów, skoro kolidowały z innymi zajęciami?
Rzadko na dyżurach bywali też Dawid Kostempski (najpierw w FSiPU, dziś radny PO), Piotr Pietrasz (działacz PiS-u), Marek Szczerbowski (SLD, kandydat na prezydenta miasta) oraz Adam Warzecha (PO). Okazało się też, że kilka razy zamiast radnego Józefa Zawadzkiego (FSiPU) dyżurowała jego żona.
- Cała masa radnych lekceważy dyżury. Zauważyliśmy, że ci, którzy przychodzą na nie regularnie, zawsze mieli rozmówców. W innych przypadkach radni na własne życzenie oddalali się od mieszkańców. To bardzo smutne - ocenia Wójkowski.
Znacznie częściej niż na dyżurach radni bywali na posiedzeniach komisji i sesjach. Na komisjach najczęściej można było spotkać Stanisławę Wermińską (FSiPU), Kminikowską i Marka Chmielińskiego (także z Forum). Najgorzej wypadli Piotr Hyla (PO), Barbara Kożusznik (FSiPU) oraz jej klubowy kolega Depta, który przez całą kadencję opuścił większość sesji. Do osób, którym najczęściej zdarzały się nieobecności, należą też: Barbara Kożusznik, Andrzej Zydorowicz (FSiPU, a ostatnio PO), Kostempski, Jędrzejek oraz Sontag.
Społecznicy, gdy już policzyli frekwencję na dyżurach, w komisjach i na sesjach, ułożyli ranking najbardziej pracowitych radnych. Bezapelacyjnie wygrała go Wermińska. Na drugim miejscu uplasował się Willner-Paster (nie kandyduje ponownie) oraz Kminikowska. Tuż za podium są Halina Kańtoch z PO i Jerzy Dolinkiewicz, szef klubu radnych prezydenckiego ugrupowania.
Ranking zamyka Depta. Przedostatnie miejsce zajmuje razem z Barbarą Kożusznik Dawid Kostempski (nie kandyduje ponownie do rady, chce za to zostać prezydentem Świętochłowic). Kolejni od końca są Stanisław Włoch wraz z Jędrzejkiem, Pietrasz i Szczerbowski.
- To przykre, że dwóch radnych, którzy chcą dziś zostać gospodarzami miast, wypadło tak kiepsko. Wygląda bowiem na to, że nie przykładali się do swoich obowiązków - komentuje Wójkowski.
Raport Bona Fides już trafił do radnych. Wielu ucieszył, innych zmartwił. Niektórzy radni dzwonili też do Wójkowskiego z pretensjami. - Usłyszeliśmy, że jesteśmy oszustami i chcemy im zrobić krzywdę przed wyborami. Mamy jednak prawo ocenić to, jak pracowali, i powiedzieć o tym mieszkańcom - dodaje Wójkowski.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
Więcej... http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... z14gWHg6Sk
-----------------------------------------------------------------------------------
W całej historii jest jednak nutka optymizmu - społeczeństwo zaczyna "patrzeć władzy na ręce".
grzegorz - Pon Lis 08, 2010 2:00 pm
Zachęcam do wejścia na naszą stronę www.bonafides.pl i ściągnięcia samego raportu. Nie jest on długi, a poza samymi statystycznymi danymi jest tam wiele ciekawych informacji dotyczących pracy radnych:)