[Katowice] "Skrawek Nieba" - pomoc dzieciom
Oskar - Wto Mar 07, 2006 10:40 pm
Pikuła posprzątał Skrawek Nieba
Agacie Grzonce Jacek Pikuła pomógł załatwić mieszkanie, dzięki niemu Agata odzyskała najmłodszą Patrycję, która wcześniej trafiła do rodziny zastępczej
Małgorzata Goślińska 07-03-2006 , ostatnia aktualizacja 07-03-2006 10:19
Umiera legenda Katowic. Jacek Pikuła, społecznik, grajek z ulicy Staromiejskiej, postanowił oddać placówkę dla dzieci, którą prowadził od 12 lat
U Pikuły zawsze było kolorowo, ciepło i gwarno. Przez świetlicę i klub przewijała się setka dzieci. Każde miało własne biurko, uczyły się tu, bawiły, jadły. To był ich drugi dom, zaraz po szkole. U wejścia trzeba było ubrać kapcie. Wczoraj pierwszy raz weszłam do placówki w butach. Chłodno, cicho, Pikuła sam. - Przyszedłem posprzątać - mówi.
Zawsze energiczny, uśmiechnięty. Wczoraj wydawał się starszy. - Jestem zmęczony, straciłem przyjaciół, zawiodłem najbliższych. Niektórzy mówią, że stchórzyłem. Nie miałem odwagi wyjść do dzieci i powiedzieć, idźcie do domu, to koniec. Powinienem to zrobić cztery lata temu.
W 2002 roku siedziba placówki przy ul. Granicznej znikła z powierzchni ziemi. Znalazła się na planie Drogowej Trasy Średnicowej.
Pikuła nie zrezygnował. Miasto dało mu budynek naprzeciwko. Kompletną ruinę. Dzisiaj placówka zachwyca jeszcze bardziej niż pierwsza. Nazywa się Skrawek Nieba. Wypożyczalnia książek i kaset wideo, sala komputerowa, boisko do gry w kosza, siatkę, nogę. Prawie wyremontowana. Formalnie nie istnieje. Nieoddana do użytku.
Co to oznacza? Bez siedziby Pikuła nie mógł starać się o żadne dotacje. - Nie mam pretensji, dostałem dużą pomoc.
Pomagali urzędnicy i sponsorzy: pracą, materiałami budowlanymi, pieniędzmi.
Żeby nie stracić dzieci, Pikuła zabierał ich do kina, na basen, na wystawy, koncerty. Organizował zajęcia z karate, teatru, plastyki, ogrodnictwa, kursy językowe, rowerowe, wędkarskie, akcje na rzecz biedniejszych dzieci i bezdomnych zwierząt, kolonie. To wszystko kosztowało. - Popełniłem przestępstwo - przyznaje Pikuła. Wydając na dzieci, nie płacił składek ZUS.
Informował o tym wychowawców, których zatrudniał, godzili się pracować nawet za niższą pensję. Publicznie wyjawił w 2004 roku, że zalega ZUS-owi 150 tys. zł. Znaleźli się ofiarodawcy. Dług udało się spłacić częściowo, od reszty narosły odsetki. Pikuła znowu jest winny ZUS-owi, tym razem 180 tys. zł.
Pod koniec lutego zwolnił pracowników i zawiesił działalność Skrawka Nieba. Żal mu, chciałby go komuś przekazać.
- To nie jest dobry pomysł, żeby Pikuła przestał prowadzić placówkę. Robi to dobrze, bo kocha dzieci - mówi Barbara Kowalczyk, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Katowicach.
- Kto nie ma miłości dla dzieci, nie wyjdzie na ulicę - dodaje Krzysztof Bąk, dyrektor Caritasu w Katowicach. Pikuła dorabiał na Skrawek, grając na gitarze na Staromiejskiej.
- To legenda Katowic - nazywa Pikułę Adrian Kowalski, pierwszy streetworker na Śląsku, twórca Domu Aniołów Stróżów, przedszkola, świetlicy i klubu dla dzieci z najtrudniejszych rodzin. - Ale dziś nie da się pracować jak święty Franciszek. Ta praca wypala, czasem trzeba odpocząć. Niech Jacek do nas przyjdzie, zwołamy organizacje pozarządowe, urządzimy burzę mózgów, coś wymyślimy.
Pikuła wysłał do ZUS-u prośbę o zmniejszenie emerytury. - O te pięć lat, w czasie których nie płaciłem składek. Może dzięki temu zmniejszy się dług?
Po Wielkanocy spróbuje reaktywować Skrawek Nieba przy pomocy wolontariuszy. Jeden z nich Łukasz Jeznak pod koniec kwietnia organizuje aukcję i koncert charytatywny.
- To astronomiczna suma - Kowalska nie wierzy, że uda się spłacić dług. - Ale nie dopuścimy do tego, żeby świetlica przestała działać - zapewnia.
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3198427.html
[hr]
Ratujmy Skrawek Nieba nad Śląskiem
mag 07-03-2006 , ostatnia aktualizacja 07-03-2006 23:05
Nie możemy tego odpuścić - prof. Marian Zembala, kardiochirurg, apeluje o pomoc dla Skrawka Nieba Jacka Pikuły. Świetlicę dla dzieci zamknięto, bo jej założyciel nie miał pieniędzy, by płacić ZUS-owi składki.
Pikuła to legenda Katowic. Mieszkańcy znają tego wysokiego chudzielca z ul. Staromiejskiej. Gra na gitarze i śpiewa. Kiedyś myślano: żebrak. Dziś mało kto nie wie, że Pikuła zarabia na dzieci. Od 12 lat prowadzi dla nich świetlicę środowiskową i klub. Placówka trafnie nazywa się dzisiaj Skrawek Nieba. Dzieci mają tu lepiej niż we własnych domach. Swoje biurka, zawsze ciepło, jest co jeść, ktoś pomoże w lekcjach, są komputery, książki, gry, zabawki.
Pikuła to bohater mediów. "Sprzedaje się", żeby znaleźć sponsorów. Przez pięć ostatnich lat nie dostał żadnych dotacji, bo placówka formalnie nie istnieje. Stara siedziba została wyburzona pod trasę, nowa wciąż jest remontowana.
Pikule się udało. Nie pogubił dzieci, organizując im kino, basen, kursy językowe, wycieczki. Wydawał na to pieniądze, zamiast opłacać sobie i swoim pracownikom składki ZUS-u. Zalega 180 tys. zł. Przyznaje się do przestępstwa. Żeby zmniejszyć dług, poprosił ZUS o obcięcie pięciu lat emerytury. Pod koniec lutego zawiesił działalność placówki. Postanowił ją komuś przekazać.
Gdy o tym napisaliśmy, odezwał się prof. Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. - 180 tys. zł to nie są wielkie pieniądze - powiedział. - Kiedyś Holendrzy zebrali pieniądze na operacje dla 522 polskich dzieci z wrodzonymi wadami serca. Ratujmy Skrawek Nieba nad Śląskiem! Zbierzmy pieniądze dla Pikuły. Wystarczy, że każdy palacz odmówi sobie jednej paczki papierosów.
Kardiochirurg proponuje powołać komitet honorowy, osobiście będzie nim koordynować. Do Zembali przystąpił Kazimierz Kutz, reżyser i senator. - To dzieło Pikuły, jego pasja, trzeba go zatrzymać, bo takich ludzi jest mało.
Chcesz, żeby Jacek Pikuła nadal prowadził placówkę dla dzieci Katowic? Wpłać na konto Fundacji Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu: 08109020370000000103290905 koniecznie z dopiskiem "Skrawek Nieba"
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3200040.html
plotter - Śro Mar 08, 2006 2:16 pm
Chyba nikt nie lubi jak go proszą o pieniądze, ale tu chodzi o bardzo konkretną pracę, którą Jacek wykonuje w Katowicach. Moim zdaniem BAAARDZO WAŻNĄ I DOBRĄ ROBOTĘ. Więc kto może, niech pomoże.
Oskar - Śro Mar 08, 2006 10:29 pm
Ratujmy Skrawek Nieba
mag 08-03-2006 , ostatnia aktualizacja 08-03-2006 20:43
Uwielbiam to co używane i używki. Raz sobie nie użyję i oddam pieniądze najbiedniejszym dzieciom Katowic
Fajne spodnie i bluza w szmateksie, książka w antykwariacie, paczka papierosów, do tego piwo w knajpie. Plus minus sto złotych. Wpłacam tę kwotę na niżej podane konto. Może Twoja przyjemność kosztuje tylko złotówkę? Wystarczy, jeśli takich jak Ty zbierze się 180 tysięcy. Ocalimy Skrawek Nieba, placówkę dla dzieci w Katowicach.
Jacek Pikuła, twórca Skrawka: - Popełniłem przestępstwo. Nie płaciłem składek ZUS za siebie i moich pracowników. Wiedzieli o tym, pracowali za niższe pensje. Przez ostatnich pięć lat remontowałem placówkę i nie dostawałem żadnych dotacji. Pieniądze od miasta i sponsorów wydawałem na kino, basen, kursy językowe, zabawy, wycieczki dla dzieci, żeby ich nie stracić. Zrzekam się pięciu lat emerytury. To jakieś 40 tys. zł. Może ZUS zmniejszy dług Skrawka, który wynosi 180 tys. zł?
Pikuła zamknął placówkę i postanowił ją oddać. Nie chcemy do tego dopuścić. Z prof. Marianem Zembalą, kardiochirurgiem ze Śląskiego Centrum Chorób Serca, powołujemy komitet honorowy. Wczoraj przyłączył się Kazimierz Kutz, dzisiaj kolejni.
Mirosław Neinert, szef teatru Korez: - Odmówię sobie wielkiej przyjemności. Raz w miesiącu przez cały rok nie będę kupować tytoniu do fajki. Będę zdrowszy i może pomogę Pikule.
Grzegorz Pietrzykowski, wojewoda śląski: - Odkąd sprawuję ten urząd, nie mam czasu na chodzenie do kawiarni. Oddam dzieciom Katowic to, co bym w niej wydał.
Jan Rzymełka, poseł: - Wolałbym załatwić to inaczej. ZUS powinien anulować Pikule dług, tak jak odciążał kopalnie. Ale pomysł obywatelskiej pomocy też mi się podoba. Nie kupię najbliższego wydania książki o tematyce ekologicznej, chociaż je uwielbiam. Pieniądze oddam Pikule. Słuchałem go przez naście lat - mam biuro na Staromiejskiej, gdzie Pikuła gra i śpiewa. Zaangażowanie i efekty tego barda są wielkie.
Chcesz, żeby Jacek Pikuła nadal prowadził placówkę dla dzieci Katowic? Wpłać na konto Fundacji Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu: 08109020370000000103210905, koniecznie z dopiskiem "Skrawek Nieba"
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3201569.html
Ijon - Wto Mar 21, 2006 9:57 pm
Ciekawe, że nikt nie zwrócil uwagi na to że podany nr konta jest felerny...
Powinno być:
08 1090 2037 0000 0001 0321 0905
arnold7 - Sob Mar 25, 2006 10:45 am
Wczoraj rano przejezdzalem obok, widzialem, jak Pikula zamiatal chodnik.
maciek - Sob Mar 25, 2006 11:03 am
Ciekawe, że nikt nie zwrócil uwagi na to że podany nr konta jest felerny...
Powinno być:
08 1090 2037 0000 0001 0321 0905
Wpłaciłem, po czym zobaczyłem Twój komentarz. Anulowałem operację nie analizując numerów kont. Po anulowaniu stwierdziłem, że podany numer konta jest taki sam jak ten, który Ty podałeś. O co chodzi?
Zdezorientowany wszedłem na stronę Fundacji Śląskiego Centrum Chorób Serca i wziąłem numer z ich strony. I znów był taki sam.
jacek_t83 - Sob Mar 25, 2006 11:15 am
Roznice sa miedzy numerami kont z pierwszego i z drugiego artykuly ktore wkejal Oskar:
#1: 08 1090 2037 0000 0001 0329 0905
#2: 08 1090 2037 0000 0001 0321 0905
a na jaki ty wpacales??
maciek - Sob Mar 25, 2006 11:18 am
Roznice sa miedzy numerami kont z pierwszego i z drugiego artykuly ktore wkejal Oskar:
#1: 08 1090 2037 0000 0001 0329 0905
#2: 08 1090 2037 0000 0001 0321 0905
a na jaki ty wpacales??
A widzisz, ja nie czytałem tego artykułu, który wkleił Oskar i stąd ta moja konsternacja.
Ostatecznie wpłaciłem na konto z jedynką.
Kris - Śro Kwi 26, 2006 8:19 pm
Ratowanie placówki Skrawek Nieba
Małgorzata Goślińska 25-04-2006 , ostatnia aktualizacja 25-04-2006 22:57
W środę aukcja, w czwartek koncert na rzecz Skrawka Nieba. Na ratowanie placówki dla dzieci są dwa sposoby, ale najpierw trzeba spłacić dług. Szybko!
- Wiele ważnych osób mówi: i co, co pół roku będziemy robić kolejną zbiórkę, żeby spłacić dług Pikuły? - zapytał prof. Marian Zembala, kardiochirurg, na początku drugiego spotkania ludzi, które chcą uratować Skrawek Nieba. Nie było w tym pytaniu pretensji, tylko troska. I od razu pomysł: - Zostawmy Jacka z dziećmi, ale wprowadźmy do placówki drugą osobę.
Po co ta druga osoba? Ma kontrolować finanse placówki. Pikuła od pięciu lat nie płacił ZUS-u za siebie i zatrudnionych wychowawców. Nie dostawał dotacji, bo nie miał siedziby. Po wyburzeniu starej, remontował nową. Wczorajsze spotkanie odbyło się w miejscu, które stworzył przy ul. Granicznej 2 w Katowicach. Na podwórku, bo w budynku wciąż brakuje metalowej klatki schodowej. Bez niej nie można otworzyć Skrawka, takie są wymogi przepisów przeciwpożarowych.
- Poszedłem w ślepą uliczkę, nie patrząc na kasę. Nie czuję, że coś zaniedbałem, bo codziennie spotykałem się z dziećmi - wyznał Pikuła. Był rozgoryczony. Powtarzał, że podjął nieodwołalną decyzję oddania placówki. Ale chyba trudno mu się z nią pożegnać. Ściąga do siebie dzieci z ulicy od 12 lat i razem z nimi ją buduje. Dosłownie, przenosząc cegły. Na wczorajszym spotkaniu był w kapciach.
- Trzeba było ten obiekt zamknąć na czas remontu - stwierdził ks. Tadeusz Szurman, biskup Kościoła ewangelickiego w Katowicach, zwierzchnik Pikuły. - Nie da się wszystkiego ugrać na gitarze - dodał.
Pikuła, żeby organizować zajęcia dla dzieci w kinie, na basenie, stał z gitarą na ulicy Staromiejskiej. Śpiewał i dostawał. Część tych pieniędzy włożył w remont, bo odszkodowanie za wyburzoną siedzibę nie wystarczyło.
Ale Pikuła za bardzo kochał swoich wychowanków, za bardzo się bał, że ich straci. Adrian Kowalski, który prowadzi w Katowicach Dom Aniołów Stróżów, podobny ośrodek do Skrawka Nieba, twierdzi, że jego dzieci by wróciły. Wystarczy dobra praca socjoterapeutyczna.
Pikuła ją prowadził. Ale oprócz tego chciał dzieciom stworzyć dom lepszy niż mają u swoich rodziców. Ze stołem obficie zastawionym.
Ten dom wczoraj wszyscy obejrzeli. Wicewojewoda śląski Artur Warzocha, wiceprezydent Katowic Krystyna Siejna, dyrektor Caritasu Krzysztof Bąk, przedstawiciele śląskich mediów, radia, telewizji, prasy. - To jest wspaniały obraz pracy organicznej - zachwycał się prof. Zembala. - Nie mów, że tu nie będzie Jacka, bo sprawisz nam i dzieciom żałość. Potrzebujesz tylko wzmocnienia.
Jak można tę drugą osobę wprowadzić? Sposoby są dwa.
Pierwszy: Pikuła oddaje klucze do Skrawka Nieba miastu. Wtedy Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej ogłasza konkurs na prowadzenie placówki. Organizacja, która wygra, zatrudnia Pikułę jako szefa wychowawców. Czy zechce? To sprawa MOPS-u, jakie przyjmie kryteria konkursu.
Sposób drugi: Pikuła zostaje szefem placówki, ale bez pieniędzy w ręce. Finanse kontroluje ta druga osoba, na przykład rada społeczna. Ale wtedy najpierw trzeba spłacić dług. Jak najszybciej, bo codziennie rośnie o 160 zł.
Uzgodniliśmy wczoraj, że drugie wyjście jest najpewniejsze. Wszystko w Waszych rękach, Drodzy Czytelnicy. Jest Was tylu, że wystarczy, by każdy odmówił sobie paczki papierosów, co proponuje kardiochirurg, lub jakiejkolwiek drobnej przyjemności. Przy okazji można się przyjemnie bawić. Dzisiaj aukcja, jutro koncert. Zapraszamy! Nad akcją czuwają mądre głowy profesorów, urzędników, radnych, dziennikarzy. Żaden grosz się nie zmarnuje, z każdego się rozliczymy. Trzeba zebrać 183 tys. zł. Do akcji!
Aukcja
Dzisiaj o godz. 18.30 w Bibliotece Śląskiej odbędzie się aukcja na rzecz Skrawka Nieba. Będą płyty, m.in. Reni Jusis. Będą odjechane myszki i klawiatury, które podarowała firma komputerowa. Będzie Encyklopedia Znanych Polek i Polaków, w której jest Pikuła i złoży podpis darczyńcy (kto się będzie mógł czymś takim pochwalić?!). Oto, czym możesz udekorować swoje mieszkanie.
Gitara, na której Jacek Pikuła od 12 lat grał na ul. Staromiejskiej w Katowicach. Dobrze konserwowana, natłuszczana. Przynosiła niezłe dochody. Pikuła z tym instrumentem zarejestrował w urzędzie działalność pod tytułem "śpiewanie pieśni". Dźwięki z tej gitary niosły pomoc bezdomnym i dzieciom ulicy z Katowic. To legenda, kiedyś się sprzeda za więcej.
Zdjęcie podwodne, wykonane przez Piotra Stósia z Katowic. Nigdy nie zanurkujesz? Połóż takie zdjęcie na podłodze. Masz do wyboru dziesięć. Czarno-białe lub kolorowe, ryby lub wraki.
Jacek Rykała z Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Oddał dzieło pędzla warte co najmniej tysiąc złotych. Obrazów będzie więcej. I samego Rykały, i jego kolegi z uczelni Antoniego Kowalskiego, i Agnieszki Opali aż z Poznania, która właśnie wystawia się w Muzeum Śląskim.
To dzieło wycenione jest najdrożej. Dokładnie na 183 tysiące 197 złotych 55 groszy. Tyle w momencie, gdy Tomek Dąbrowski, Jerzy Ziomber i Hanna Żywicka z katowickiego BWA fotografowali Skrawek Nieba, wynosił dług Pikuły. Zdjęcie nakleili na karton i przedzielili linią nieba. Nigdy to miejsce nie będzie wyglądać tak samo.
Koncert
Jutro o godz. 19 w Górnośląskim Centrum Kultury w Katowicach odbędzie się koncert na rzecz Skrawka Nieba. Do kupienia jeszcze sto biletów po 20 zł. Nie chcesz iść? Kup dla wychowanków z domu dziecka. Pierwszy zrobił to Krzysztof Podbioł, sprzedawca lakierów w aerozolu z Katowic Kostuchny przy ul. Stabika. Nikomu chyba nie trzeba przedstawiać Natalii Kukulskiej i Mietka Szcześniaka. Oprócz nich wystąpią Kasia Cerekwicka i zespół Azyl. Muzycy z Wrocławia, a z nimi Nigeryjczyk i Kameruńczyk. Łączą kultury i różne odmiany muzyki: hip-hop, funk i r&b.
Źródło:
Kris - Czw Kwi 27, 2006 9:08 pm
Jacek Pikuła ze sceny pożegnał się z Katowicami
mag 27-04-2006 , ostatnia aktualizacja 27-04-2006 22:56
Jacek Pikuła w czwartek wieczorem kilka razy wychodził na scenę Górnośląskiego Centrum Kultury jako ostatni. I ostatni raz jako bard tego miasta.
Miał przy sobie gitarę pożyczoną od przyjaciela, który kupił ją na środowej aukcji. Ta gitara pod księgarnią na Staromiejskiej brzmiała od 1990 roku. Już jej tam nie usłyszysz. Pikule wstyd wychodzić na ulicę. Od pięciu lat nie płacił ZUS-u za siebie i swoich pracowników.
To się nazywa: przestępstwo, rozrzutność lub najłagodniej nieumiejętność zarządzania. Pikuła prowadził placówkę ds. humanitarno-opiekuńczych. Remontował jedną siedzibę, a po jej wyburzeniu drugą. Zamiast zajmować się dziećmi. Trzymał je przy sobie za to, co wyśpiewał na Staromiejskiej. Pozbawiony dotacji powinien zwolnić wychowawców. Powiedzieć dzieciom: nie przychodźcie. Dałyby sobie radę bez tego kina, basenu, kolacji w restauracji. I wróciły po remoncie. Niech ktoś pierwszy rzuci kamień.
To można nazwać miłością. Pikuła jest wychowankiem domu dziecka. Wie, co to znaczy opuszczenie.
Placówka będzie istnieć bez niego. Będzie się nadal nazywać Skrawek Nieba. Co najwyżej nie będzie skrawkiem nieba. Miasto nie opuści dzieci. Co najwyżej Pikułę.
Ten koncert może być początkiem. Zbierania pieniędzy na spłatę długu. Czytaj: powrotu Pikuły.
Chodzi o 183 tys. zł. Dla Ciebie i Ciebie, dla każdego ze 183 tys. mieszkańców Katowic - o złotówkę. Profesor Marian Zembala, kardiochirurg, utworzył specjalne konto przy swoim Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu: 08109020370000000103210905 z dopiskiem "Skrawek Nieba". Już się tam uzbierało ponad 20 tys. zł, środowa aukcja dorzuciła 3,4 tys., a wczorajszy koncert 10 tys. Odsetki ciągle rosną.
ŻRÓDŁO
Wit - Pią Wrz 29, 2006 7:20 pm
Bez Skrawka Pikuły
Małgorzata Goślińska2006-09-29, ostatnia aktualizacja 2006-09-29 20:11
Po 12 latach służby Jacek Pikuła oddał klucze do swojej placówki miastu. Kiedy skończy się remont, kto ją poprowadzi, co z dziećmi
Placówka Skrawek Nieba w Katowicach przygarniała dzieci z rodzin, które nie radziły sobie z wychowaniem. To był ich drugi dom z obiadem, biurkiem, książką, komputerem, zwierzakiem, zabawkami i wsparciem dorosłych. Był czas, że dla setki. W tym roku z powodu kłopotów finansowych została połowa. - Wykruszyły się, ponieważ placówka ostatnio działała w ograniczonym zakresie. Gdy ją przejmowaliśmy, dzieci było 20. Część jest w świetlicy Caritasu - mówi Małgorzata Trzęsimiech, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Katowicach.
Świetlica św. Brata Alberta mogła przyjąć tylko trójkę dzieci. - Reszta ma dożywianie i zajęcia świetlicowe w szkołach - dodaje Trzęsimiech i uspokaja, że wszystkie będą mogły wrócić do Skrawka. Niestety, zanosi się na to nie wcześniej niż w przyszłym roku. Zanim MOPS znajdzie organizację, która poprowadzi placówkę, trzeba dokończyć remont budynku. Elewacja i sanitariaty wydają się drobiazgiem przy budowie klatki schodowej. To ona pogrążyła Jacka Pikułę, twórcę Skrawka.
Kolorowy domek przy ul. Granicznej 2 z podwórkiem, placem zabaw i boiskiem wyrósł z rudery. Pikuła tworzył go od 2002 roku, kiedy starą placówkę wyburzono mu pod drogę. Wpadł w błędne koło, ponieważ na czas remontu nie pożegnał się z dziećmi. Bał się, że inaczej straci je na zawsze.
Brak budynku uciął dotacje z miasta. Siedzibie do otwarcia brakowało tylko schodów. Stare w środku budynku nadają się tylko do wyburzenia. Nie spełniają warunków bezpieczeństwa przeciwpożarowego, bo są drewniane, a nowa, zewnętrzna klatka schodowa przerosła budżet Pikuły. Mógł się starać o eurokasę, ale zamknął sobie drogę do Unii. Stał się przestępcą gospodarczym. Wkładając pieniądze w remont i zajęcia z dziećmi, przestał płacić ZUS. Próby pomocy - aukcje, koncerty, zbiórki, sygnowane znanymi nazwiskami i nagłaśniane w mediach - spełzły na niczym. Stopniowo zwalniał pracowników, nie zabiegał o wychowanków, zorganizował pożegnalne wakacje. Wreszcie 20 września tego roku oddał klucze do Skrawka miastu.
- Remont będzie kosztować 120 tys. zł. Ruszy w przyszłym tygodniu i jeśli aura pozwoli, powinien się zakończyć w listopadzie - zapewnia Roman Buła, naczelnik wydziału budynków i lokali w katowickim Urzędzie Miasta.
Wtedy puszka Pandory może otworzyć się ponownie.
Graniczna 2 należy do miasta. Pikuła tylko dzierżawił budynek, ale włożył w niego swoje pieniądze: z odszkodowania za wyburzoną placówkę, od sponsorów, wygrane gitarą na ulicy Staromiejskiej. Ba, sam nosił cegły. Po inwentaryzacji majątku w spisie jego własności figurują nie tylko sprzęty. Są też okna, drzwi, brama, kawałek chodnika... - Wszystko jest zabezpieczone. Pikuła nie miał gdzie tego zabrać. Chce przekazać placówce - mówi Krystyna Siejna, wiceprezydent Katowic. Przyznaje jednak, że to ustna deklaracja. - Po remoncie będziemy szukać pana Jacka - zapewnia. Bo tymczasem kontakt z Pikułą się urwał. Nie odbiera telefonu.
Nową organizację, która przejmie Skrawek, MOPS wyłoni w konkursie. Wymaga kwalifikacji do prowadzenia świetlicy opiekuńczo-wychowawczej, która później może przekształcić się w specjalistyczną. Do wyżywienia i odrabiania lekcji dojdzie opieka psychologiczna nad dziećmi i ich rodzicami. - Może pan Jacek znowu tam zafunkcjonuje? - ma nadzieję prezydent Siejna. Dyrektorka Trzęsimiech jest bardziej sceptyczna: - Mówił, że chce odpocząć od pracy z dziećmi. Poza tym nie ma odpowiedniego wykształcenia pedagogicznego.
Twierdzi, że wie wszystko o wychowankach Skrawka. - Ich rodziny to nasi podopieczni, a Pikuła przekazał nam całą dokumentację pracy z nimi.
..........................................................................................................
Z jednej strony dobrze, ze miasto przejeło i remontuje, ale z drugiej Skrawek Nieba bez Jacka Pikuły....
Wit - Wto Paź 03, 2006 7:51 pm
Pikuła: nikt nie zapytał o dzieci
Małgorzata Goślińska2006-10-03, ostatnia aktualizacja 2006-10-03 21:04
Jacek Pikuła odesłał do magistratu Honorową Odznakę Miasta Katowice
- Nie chciałem jej wyrzucać do kosza z szacunku dla ludzi, którzy ją otrzymali - tłumaczy Pikuła. Wśród uhonorowanych są: artysta plastyk, scenograf, pisarz Jerzy Moskal, aktorka i łączniczka w powstaniu warszawskim Zofia Książek-Bregułowa, kompozytor prowadzący Śląską Orkiestrę Kameralną Jan Wincenty Hawel, były szef śląskiej policji Mieczysław Kluk i inni zasłużeni. Pikuła dostał odznakę w 1998 roku za szczególny wkład w rozwój i rozsławienie miasta. Już wtedy był nagrodzony przez ministra pracy za osiągnięcia w niesieniu pomocy i wojewodę śląskiego za działalność społeczną w obszarze kultury. Potem doszedł Order Uśmiechu.
Pikuła to legenda Katowic, choć nie tu są jego korzenie. Mało kto wiedział, że wychował się w domu dziecka, ma syna i jest diakonem Kościoła Wolnych Chrześcijan. Znano go z ulicy Staromiejskiej, gdzie grał na gitarze. Opiekun bezdomnych, w 1994 roku poświęcił się wyłącznie dzieciom. Stworzył dla nich placówkę ds. humanitarno-opiekuńczych. Zrujnowała go przeprowadzka.
Pierwszą siedzibę Skrawka Nieba wyburzono pod drogę, druga nadawała się do kompletnego remontu. Kłopoty finansowe rosły. W maju Pikuła złożył pismo w Urzędzie Miejskim, że przekazuje placówkę z całym wyposażeniem. Miasto nie odpowiedziało. Powołało za to komisję inwentaryzacyjną "z uwagi na nieusunięcie wyposażenia". Wiceprezydent Katowic Krystyna Siejna przyznała "Gazecie", że Pikuła chce wszystko zostawić placówce, ale to tylko ustna deklaracja. - Nie ma gdzie zabrać swoich rzeczy - dodała.
- Jeśli miasto tego nie chce, mogłem oddać innej organizacji - ripostuje Pikuła. Jest rozżalony, że przypisuje mu się złe intencje. - Przecież oni nie są nawet w stanie tego wycenić. Jak mogliby mi zwrócić za pracę, którą włożyłem w Skrawek Nieba?
Boli go, że miasto w dwa miesiące skończy remont, z którym on nie mógł się uporać przez cztery lata. Dług jeszcze będzie się za nim ciągnął, do dziś nie udało mu się spłacić zaległości w ZUS-ie. Ale najbardziej oburza go, jak urzędnicy potraktowali jego wychowanków. Przejęcie placówki trwało trzy dni. - Liczyli szklanki, stoły, ale nikt nie spytał o dzieci - opowiada Pikuła. - Przejęli budynek, nie dzieci.
W komisji inwentaryzacyjnej była przedstawicielka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Jej dyrektorka Małgorzata Trzęsimiech powiedziała "Gazecie", że dzieci było 20 i że wszystko o nich wie, bo Pikuła przekazał jej całą dokumentację o nich.
- Bzdura! - twierdzi Pikuła. - Dzieci było 43, a segregatory z opisami ich historii spaliłem. Nikogo to nie interesowało.
Pedantyczny do bólu, ostatnie sprawozdanie z pracy z dziećmi sporządził 3 września. Przed opuszczeniem placówki zmył podłogę i podlał kwiaty. Wziął ze sobą tylko nazwę Skrawek Nieba i nie zgadza się na jej używanie. Wymeldował się z Katowic, nie chce mieć z tym miastem nic wspólnego (o przyjaciołach i dzieciach nie zapomni).
Miasto odesłało Pikule odznakę, ale ten już jej nie chce. Oddał ją "Gazecie". - Zróbcie coś z nią. Niech już mi dadzą spokój, niech mnie już wykreślą - mówi.
maciek - Śro Paź 04, 2006 6:47 am
Czemu takie małe Wito?
"Przed opuszczeniem placówki zmył podłogę i podlał kwiaty. Wziął ze sobą tylko nazwę Skrawek Nieba i nie zgadza się na jej używanie. Wymeldował się z Katowic, nie chce mieć z tym miastem nic wspólnego(o przyjaciołach i dzieciach nie zapomni) ." J. Pikuła
jacek_t83 - Śro Paź 04, 2006 7:12 am
Tylko w jakim celu pan Pikuła spalił te wszystkie dokumenty? Nie ma teraz zadnego dowodu, a brak dowodu jest juz powaznym zarzutem jak to wczoraj posel Kurskim powiedzial
Kris - Czw Kwi 05, 2007 6:32 pm
Jacek Pikuła przeciw dzieciom?
Małgorzata Goślińska
2007-04-04, ostatnia aktualizacja 2007-04-04 21:18
Skończył się remont katowickiej placówki Skrawek Nieba. Można by już szukać ludzi, którzy ją poprowadzą dla dzieci. Ale jej poprzedni szef Jacek Pikuła chce się upomnieć o Skrawek w sądzie
Fot. Maciej Jarzębiński / AG
Jacek Pikuła czuje się oszukany przez władze Katowic
Skrawek Nieba przy ul. Granicznej zawsze był obecny w mediach jako drugi dom dla setki dzieci z ubogich rodzin. Kolorowy, ciepły, pełen widowiskowych imprez. Nieodłącznie z Pikułą, jego twórcą i liderem, cenionym w Katowicach już wcześniej opiekunem bezdomnych i grajkiem z ul. Staromiejskiej.
Ostatnio o placówce było głośno z przykrych powodów. Minionego lata Pikuła oddał klucze do Skrawka miastu. Nie poradził sobie finansowo.
Placówka nie funkcjonowała jak należy, odkąd pięć lat temu musiała opuścić dom przeznaczony do wyburzenia pod trasę szybkiego ruchu. Pikuła przeniósł się do innego miejskiego budynku, po drugiej stronie ul. Granicznej. Nigdy nie skończył go remontować. Brak siedziby pozbawił go miejskich dotacji. Wciąż jednak spotykał się z dziećmi, organizował im zajęcia w mieście i zatrudniał wychowawców. Przestał za to płacić składki ubezpieczeniowe i wpadł w spiralę długów. Kiedy mógł już otwierać pierwsze pomieszczenia, zobowiązania wobec ZUS-u blokowały mu drzwi do funduszy miejskie czy unijnych.
Miasto właśnie skończyło remont Skrawka. W siedem miesięcy za 150 tys. zł wykonało elewację i klatkę schodową. - Niebawem ogłosimy przetarg na prowadzenie placówki - mówi Małgorzata Trzęsimiech, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Katowicach. Miejsce ma spełniać funkcje opiekuńcze dla dzieci, takie jak dotychczas, czyli dożywianie, pomoc w odrabianiu lekcji, organizowanie wolnego czasu, w przyszłości może socjoterapia.
Czy Pikuła wróci do Skrawka? Było to pragnieniem prof. Mariana Zembali, który w zeszłym roku zainicjował akcję pomocy Pikule. Słynny kardiochirurg i dobroczyńca zwoływał w tym celu przedstawicieli urzędów, organizacji pozarządowych, Kościołów, mediów. Wspólnie wypracowano rozwiązanie dla Pikuły, żeby zatrudnił się w Skrawku jako wychowawca. Pikuła odrzucił propozycję.
- Zaraz po ogłoszeniu przetargu wystąpię do sądu przeciwko miastu - powiedział "Gazecie". Czuje się oszukany przez władze Katowic, że dały mu ruinę, nie pomogły w remoncie, a po przejęciu nie rozliczyły się z nim. Już odchodząc, zabronił placówce używania nazwy Skrawek Nieba. - To moje dzieło, poświęciłem mu swoich najlepszych 15 lat. Należy mi się ten budynek albo zwrot nakładów - mówi. Przyznaje, że dotąd nie spłacił długu w ZUS-ie.
Waldemar Bojarun, rzecznik prezydenta Katowic, jest zaskoczony. - Pan Jacek sam sobie ten budynek wybrał. Nikomu miasto tak nie wychodziło naprzeciw jak jemu. To była jego wola, żeby przekazać placówkę miastu. Uczestniczył w inwentaryzacji. Spisaliśmy wszystko: okna, drzwi, sanitariaty, każdy kafelek, precyzyjnie, żeby potem nie było nieporozumień, co kto komu jest winien.
Bojarun nie wie, czy ewentualny proces zahamuje funkcjonowanie Skrawka. - Najważniejsze, żeby dzieci miały opiekę. Dlatego dziwi mnie postawa pana Jacka. Dla kogo on otrzymywał wsparcie? Dla siebie czy dla dzieci?
Pikuła nie porzucił podopiecznych, ale spotyka się sporadycznie tylko z garstką. Niewielu znalazło miejsce w innych placówkach.
Zasmucony sprawą prof. Zembala nie traci wiary i apeluje do Pikuły: - Panie Jacku, proszę w imieniu dzieci, żeby zachował pan swoje miejsce w historii Katowic. Pana wycofanie się jest dla mnie niezrozumiałym gestem. Zaprzecza pana misji wobec dzieci.
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,4039377.html
Wit - Wto Lis 04, 2008 9:19 am
Skrawek Nieba Pikuły będzie teraz U Siemachy
Małgorzata Goślińska2008-11-03, ostatnia aktualizacja 2008-11-03 22:02
Skrawek Nieba zostanie najprawdopodobniej przejęty przez stowarzyszenie z Krakowa. Podobnie jak poprzedni legendarny gospodarz, będzie opiekować się dziećmi.
Taki był wymóg przetargu ogłoszonego przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Katowicach - w budynku przy ul. Granicznej ma być prowadzona świetlica środowiskowa dla dzieci ze Śródmieścia na 30 miejsc typu opiekuńczego (wyżywienie, pomoc w lekcjach, organizacja czasu wolnego) i 20 specjalistycznego (dodatkowo socjoterapia). Przetarg ma być rozwiązany jeszcze w tym tygodniu. Wpłynęła tylko jedna oferta, stowarzyszenia "U Siemachy" z Krakowa. - Oceniliśmy ją pozytywnie - zdradza Anna Trepka, pełniąca obowiązki dyrektora MOPS-u.
Jeśli w wyszukiwarkę internetową Google wrzuci się słowo "siemacha", pierwszych kilkadziesiąt stron, które się pojawi, będzie dotyczyć krakowskiego stowarzyszenia. Od 15 lat działa na rzecz dzieci i młodzieży ze środowisk zmarginalizowanych, czyli mniej więcej tyle co podobne organizacje katowickie: Skrawek Nieba Jacka Pikuły, Gniazdo czy Dom Aniołów Stróżów. O Pikule, legendarnym społeczniku, w krakowskim stowarzyszeniu "U Siemachy" tylko słyszeli, z Gniazdem i Aniołami współpracują. Zbierają nagrody: Pro Publico Bono, Totus, a szef stowarzyszenia ks. Andrzej Augustyński dostał Optimus Hominium, Nagrodę im. Księdza Tischnera, Polcul Foundation.
Pomagają kompleksowo, prócz sześciu dziennych ośrodków socjoterapii prowadzą trzy rodzinne domy dziecka, mieszkanie chronione oraz ośrodek terapii i poradnictwa dla rodzin. W Tarnowie planują świetlicę przy centrum handlowym.
Pierwsza placówka Siemachy poza Krakowem ma być właśnie w Katowicach. Agata Otrębska, która ma ją rozkręcać, pochodzi z tego miasta (Pikułę pamięta z ul. Staromiejskiej, gdzie śpiewając i grając na gitarze, kwestował dla dzieci) i już od wiosny interesowała się otwarciem tutaj świetlicy. Gdy MOPS ogłosił przetarg, nie wiedziała, kto wcześniej zajmował budynek przy Granicznej. Od znajomych i rodziny usłyszała, że Pikuła prowadził tu placówkę dla dzieci. Nie, że ją stworzył z ruiny, remontując własnymi rękami z pomocą małych podopiecznych, za datki ofiarowane również na Staromiejskiej, że to było dzieło jego życia i że nadał mu nazwę "Skrawek Nieba". Nie zdążył się nim nacieszyć.
Przeliczył się, na czas remontu nie zrezygnował z zajęć z dziećmi, wolał zaniechać płacenia składek ZUS-u za siebie i pracowników, i popadł w długi. W 2006 r., mimo prób pomocy ze strony urzędników i społeczników, wycofał się ze Skrawka, by w końcu przepaść bez wieści.
Budynek należy do miasta i przez kolejne dwa lata stał pusty. Urzędnicy spierali się z Pikułą o sprzęty, które zostały. Ten oświadczał, że przekazuje je organizacji, która po nim zajmie się w Skrawku dziećmi, zaraz potem jednak odgrażał się, że pójdzie do sądu walczyć o pieniądze, które włożył w placówkę. Trzeba było sporządzać protokoły, a potem dokończyć remont, przede wszystkim wybudować klatkę schodową, która ostatecznie dobiła Pikułę.
W ofercie przetargowej stowarzyszenie musiało podać, ile chce od MOPS-u za dzień opieki nad jednym dzieckiem. Podali 25 zł za osobodzień w świetlicy opiekuńczej i 30 zł w specjalistycznej. W cenie są: wyżywienie, pomoce szkolne, pensje dla wychowawców i utrzymanie budynku. - Bardzo mi się podoba. Niektóre lokale, do których wprowadzaliśmy się w Krakowie, wcześniej były barami i wymagały przebudowy - mówi Otrębska o Skrawku Nieba.
Inne sprawy będą trudniejsze. Krakowski ośrodek pomocy nie kieruje dzieci do organizacji, z którymi współpracuje, i nie narzuca sztywnej liczby, tak jak Katowicach. To Siemacha dobiera sobie podopiecznych i w sumie może zajmować się aż tysiącem.
W najbliższych dniach przetarg ma być rozstrzygnięty. Jeśli stowarzyszenie z Krakowa wygra, zatrudni również absolwentów psychologii z Katowic. Świetlicę otworzy najwcześniej w styczniu 2009 r. Chce się do tego dobrze przygotować. Jeszcze nie wiadomo, jak ją nazwie. Może "Na Granicznej", bo krakowskie ośrodki Siemachy biorą nazwy od ulic, przy których się znajdują. A może "U Pikuły", bo nazwa "U Siemachy" wzięła się od nazwiska księdza, który pod koniec XIX w. w siedzibie stowarzyszenia przy ul. Długiej stworzył schronienie dla biednych chłopców. Pikuła czy wymyślona przez niego nazwa "Skrawek Nieba" to hasła, które w Katowicach dobrze się kojarzą dzieciom i darczyńcom.
Wit - Śro Lis 05, 2008 11:09 am
i jak zwykle nic nie wyszło...
30 złotych na dziecko to w Katowicach za dużo
Małgorzata Goślińska2008-11-04, ostatnia aktualizacja 2008-11-05 09:26
Katowice odrzuciły rekomendowaną na świecie ofertę dla ubogich dzieci. Oznacza to, że Skrawek Nieba Jacka Pikuły już trzeci rok będzie stał pusty
Po naszym wtorkowym artykule Adrian Kowalski, twórca Domu Aniołów Stróżów na Załężu, zdążył pogratulować społecznikom Siemachy, że rozpoczynają działalność w Katowicach. Anioły, jedno z najlepszych stowarzyszeń socjoterapeutycznych w Polsce, cieszyły się, że do miasta wchodzi organizacja z Krakowa, od której mogliby się uczyć. Dzisiaj już wiemy, że Katowice nie chcą krakowskiego stowarzyszenia. Oficjalnie poszło o 2,5 zł za dużo za opiekę dzienną nad jednym dzieckiem.
Napisaliśmy, że krakowskie stowarzyszenie U Siemachy chce przejąć placówkę, którą zostawił Katowicom Jacek Pikuła. Dom dla ubogich dzieci przy ul. Granicznej 2, ten legendarny katowicki społecznik stworzył z ruiny za pieniądze głównie od darczyńców: z salą komputerową, z pokojami do nauki, zabawy, terapii, z biblioteką, kuchnią, podwórkiem, boiskiem, a wszystko kolorowe i wyposażone. Nazwał go, trafnie, Skrawek Nieba.
W 2006 roku Pikuła oddał swoje dzieło miastu, bo nie podołał finansowo, remontując budynek i równocześnie organizując zajęcia dla dzieci. Katowiccy urzędnicy długo nie mogli zdecydować, co zrobić ze Skrawkiem Nieba. Tłumaczyli, że Pikuła nie rozliczył się i że trzeba dokończyć remont. I dobudowali klatkę schodową.
Wreszcie tej jesieni, po dwóch latach marnowania wysiłku Pikuły, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej ogłosił przetarg na prowadzenie świetlicy środowiskowej przy Granicznej 2. Nadeszła tylko jedna oferta, złożyło ją stowarzyszenie U Siemachy. Przetarg miał zostać rozstrzygnięty wczoraj. Ale już w poniedziałek Anna Trepka, pełniąca obowiązki dyrektora katowickiego MOPS zdradziła "Gazecie", że program krakowskiego stowarzyszenia jest ciekawy, że został zaopiniowany pozytywnie przez jej konsultanta i że organizacja ma dostarczyć tylko dodatkowe dokumenty.
Trudno przechwalić krakowskie stowarzyszenie, wystarczy poczytać ich stronę www.siemacha.org.pl. 15 lat doświadczenia w pracy z dziećmi i młodzieżą ze środowisk marginalizowanych, ze wsparciem krakowskiego ośrodka pomocy społecznej, z rekomendacją międzynarodową, z tradycją sięgającą do XIX wieku. Wtedy ks. Kazimierz Siemaszko, zwany przez wychowanków Siemachą, założył przy ul. Długiej w Krakowie schronisko dla ubogich chłopców.
Dziś stowarzyszenie prowadzi ks. Andrzej Augustyński, wielokrotnie nagradzany za działalność społeczną, a Siemacha pod jego zarządem zebrała tak prestiżowe w swoim środowisku tytuły, jak Pro Publico Bono czy Totus.
U Siemachy mają sześć dziennych ośrodków socjoterapeutycznych, trzy rodzinne domy dziecka, mieszkanie chronione, ośrodek poradnictwa i terapii dla rodzin. O jakiej bardziej kompleksowej i poświadczonej opiece w opuszczonym Skrawku Nieba mogłyby marzyć Katowice?
We wtorek dyrektor Trepka oświadczyła, że przetarg został unieważniony. Powód? Siemacha chce za dużo pieniędzy. W ofercie podali, że potrzebują 25 zł na każde z 30 dzieci w świetlicy opiekuńczej i 30 zł na 20 w specjalistycznej (podział na dzieci bez i z socjoterapią narzucił MOPS). Tymczasem organizacje pozarządowe w Katowicach, jak wyjaśniła Trepka, biorą najwyżej 27,5 zł. - Nie planowaliśmy budżetu na więcej - mówi. Dopytaliśmy, ile dziennie kosztuje dziecko w pięciu świetlicach specjalistycznych, prowadzonych przez MOPS. Okazuje się, że 33 zł, czyli o trzy zł więcej, niż chciała Siemacha.
Krakowskie stowarzyszenie wyliczyło taką kwotę po obejrzeniu Skrawka Nieba, bo w cenie opieki nad jednym dzieckiem, oprócz: wyżywienia, ubrania, materiałów szkolnych, zabawek, pensji dla wychowawców jest również utrzymanie lokalu. Trepka przyznaje, że nie była w stanie oszacować ostatniego kosztu, bo budynek przy Granicznej 2 nigdy nie był w pełni wykorzystywany. Poinformowała więc tylko stowarzyszenie, że Skrawek jest bezczynszowy, że ma 400 m kw. powierzchni i ogrzewanie elektrycznie.
Ostatecznie mogła zaprosić Siemachę do negocjacji ceny. Woli jednak ogłosić kolejny przetarg. - Damy szansę innym organizacjom. Może zgłosi się taka, która da niższą kwotę? Z Katowic? Mamy takie, które od lat cieszą się dobrą jakością usług, prowadzą je celowo, gospodarczo, ekonomicznie, oszczędnie - mówi Trepka.
Operacja potrwa najkrócej miesiąc. Siemacha, myśląc już o wygranej, zamierzała wprowadzić się na Graniczną 2 w styczniu 2009 roku, żeby się dobrze przygotować. Miała zatrudnić absolwentów psychologii z Katowic.
Kiedy przygotuje się organizacja, na którą czekają Katowice? Czy budynek przy Granicznej 2 będzie nadal gotowy, czy nie będzie wymagał kolejnych remontów, które powiększą koszty? Czy w ogóle się pojawi? Pytania się mnożą: co zaproponuje tańsza organizacja? I co się dzieje z dziećmi, które już dwa lata czekają na Skrawek Nieba?
- Szkoda - żałuje Siemachy Adrian Kowalski od Aniołów. - Katowice mogłyby się szczycić, że goszczą u siebie taką organizację. Tyle dobrego moglibyśmy razem zrobić dla dzieci.
Jak Katowice wypinają się na dzieci
Małgorzata Goślińska2008-11-04, ostatnia aktualizacja 2008-11-04 20:34
Długo nie chciałam wierzyć Jackowi Pikule, gdy mówił, że Katowice się na niego wypięły. Myślałam, nie wyszło mu i szuka winnego. Poniekąd była w tym racja, bo Pikuła porwał się na rzecz, która nie mogła wypalić. Chciał sam z ruiny stworzyć raj dla dzieci.
Po tym, co się stało z Siemachą myślę, że Skrawek Nieba Pikuły nie mógł wypalić w Katowicach. Stowarzyszenie z Krakowa ma doświadczenie, rzeszę kompetentnych ludzi, rekomendacje międzynarodowe. Jest takim Pikułą do entej potęgi, z chęciami pomnożonymi przez możliwości. I zamierzało uratować jego kawałek raju.
Zachodzę w głowę, dlaczego Katowice mogłyby nie chcieć takiej organizacji. Bo przecież nie może chodzić o te parę złotych, miasto nie może być takie chytre, aż tyle skąpić dzieciom, którym pozwoliło zejść na margines społeczny i które obce miasto chce wyprowadzić na prostą za niespełna trzy złote więcej.
Aha, doszło do mnie, Katowice boją się obcego. Pikule można było powiedzieć, że porywa się z motyką na słońce, można było wmówić wszystkim, że to wariat. A przyjdzie taki z Siemachy, mądrala, powie, chcemy to i to i jak to się nie da, przecież w Krakowie się dało.
Przycichło po Pikule. Mam nadzieję, że po Siemasze nasze dobre organizacje zaczną wreszcie krzyczeć głośno, jak Katowice wypinają się na dzieci.
Wit - Pią Sty 23, 2009 8:27 am
Katowiccy urzędnicy marnują dzieło Pikuły
Małgorzata Goślińska2009-01-22, ostatnia aktualizacja 2009-01-23 08:13
Miasto zwołuje organizacje do objęcia Skrawka Nieba, chociaż już ma dobrego partnera. Nie chce krakusów czy działa na gorąco, bez przemyślenia? Uderzy w ubogie dzieci ze śródmieścia, które będą dłużej czekać na pomoc.
Budynek przy ul. Granicznej w Katowicach nigdy w pełni nie służył dzieciom. Wynajął go od miasta Jacek Pikuła, opiekun ubogich, i remontował przez pięć lat, częściowo za pieniądze darczyńców. Zdążył otworzyć bibliotekę, jadalnię, salę komputerową, boisko, sale do terapii oraz zabaw i nazwać swe dzieło Skrawek Nieba. Ale zadłużył się w ZUS-ie i w 2006 roku zrezygnował z prowadzenia placówki.
Minęły kolejne dwa lata, zanim Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej ogłosił przetarg na prowadzenie w Skrawku świetlicy dla 50 dzieci ze śródmieścia Katowic. Dlaczego tak późno? Na przeszkodzie stał nie tylko niedokończony remont, urzędnicy tłumaczyli, że zawinił Pikuła, bo zostawił w placówce wyposażenie i nie było wiadomo, co z nim zrobić. A Pikuła powtarzał, że sprzęt przekazuje organizacji, która będzie kontynuować jego działalność.
Na przetarg wpłynęła tylko jedna oferta, za to bardzo dobra, o czym zapewniali sami urzędnicy. Złożyło ją U Siemachy stowarzyszenie z Krakowa z 15-letnim doświadczenia w pracy z dziećmi i młodzieżą ze środowisk marginalizowanych, ze wsparciem krakowskiego ośrodka pomocy społecznej, z rekomendacją międzynarodową, z tradycją sięgającą XIX wieku. Ma sześć dziennych ośrodków socjoterapeutycznych, trzy rodzinne domy dziecka, ośrodek poradnictwa i terapii dla rodzin.
"Siemacha" planowała rozpocząć działalność w Katowicach z początkiem tego roku. Miała tylko dostarczyć dodatkowe dokumenty. Z dnia na dzień jednak okazało się, że zaproponowała za wysoką cenę, dokładnie o 2,5 zł za dużo. Chciała 30 zł dziennie na dziecko. Wyliczyliśmy, że najwyżej finansowane przez miasto świetlice pozarządowe dostają 27,5 zł. Ale świetlice miejskie nawet 33 zł, chociaż ponoszą identyczne koszty.
MOPS postanowił ogłosić kolejny konkurs. - Może zgłoszą się inne organizacje z Katowic - mówiła Anna Trepka, dyrektorka ośrodka.
Odstąpiła jednak od tego pomysłu po naszym artykule, że dzieci będą dłużej czekać na pomoc, a miasto może stracić świetnego partnera do pracy w środowisku marginalizowanym społecznie. Ostatecznie "Siemacha" została zaproszona do negocjacji ceny. Obawialiśmy się, że zrezygnuje, bo skrupulatnie wyliczyła koszty utrzymania budynku przy Granicznej. - Możemy zejść z ceny, nawet dużo, jeśli będziemy mogli przyjąć więcej dzieci - powiedziała nam Agata Otrębska z "Siemachy", która ma rozkręcić świetlicę w Katowicach.
Odtąd czekała na oficjalne zaproszenie. Nie nadeszło do dzisiaj. W końcu parę dni temu zadzwoniła do MOPS-u. Usłyszała, że jeszcze nie wyznaczono terminu. Ale już następnego dnia odebrała telefon, że negocjacje odbędą się 5 lutego.
To samo "Gazecie" powiedziała Trepka. Dodała jednak, że na negocjacjach obecne będą jeszcze inne organizacje, m.in. Dom Aniołów Stróżów, Gniazdo, Katolicka Fundacja Dzieciom. - Zwycięży najlepsza oferta - mówi dyrektorka.
Otrębska jest zaskoczona: - Nie wiedziałam, że to będzie konkurs, byłam przekonana, że będziemy sami, przygotowywaliśmy się na rozmowę o cenie.
Co ciekawe, nie wiedzą o tym również wymienieni przez Trepkę rywale "Siemachy". - Nigdy nie byliśmy i nie jesteśmy zainteresowani prowadzeniem świetlicy w placówce po Pikule - powtarzają Monika Bajka od Aniołów i Michał Rokosz z Gniazda. Od początku kibicowali "Siemasze". Nawet gdyby zamierzali startować w konkursie, nie starczyłoby im czasu na przygotowanie konkurencyjnej oferty. "Siemacha" pracowała nad swoją kilka miesięcy, a do negocjacji zostały raptem dwa tygodnie.
Konkurs ma zostać szybko rozstrzygnięty. Czy wierzyć urzędnikom? W sprawie wynajęcia Skrawka Nieba słyszeliśmy takie zapewnienia nieraz.
d-8 - Pią Sty 23, 2009 12:06 pm
hmmm zaskakuje troche podejście urzędników z katowic....
Wit - Nie Lut 08, 2009 8:46 pm
Skrawek Nieba tajnie i na siłę
Małgorzata Goślińska2009-02-05, ostatnia aktualizacja 2009-02-05 20:01
O spuściznę po Pikule z krakowskim stowarzyszeniem U Siemachy walczy Katolicka Fundacja Dzieciom z Katowic. Kto zwycięży: nasi, tańsi czy lepsi?
Skrawek Nieba miał być drugim domem dla ubogich dzieci ze śródmieścia Katowic. Z rudery przy ul. Granicznej, wynajętej od miasta stworzył go Jacek Pikuła, legendarny katowicki społecznik. Nie poradził sobie jednak z remontem, popadł w długi, wreszcie w 2006 roku oddał budynek miastu.
Po dwóch latach Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej ogłosił przetarg na prowadzenie świetlicy środowiskowej dla 50 dzieci w Skrawku Nieba. Wpłynęła tylko jedna oferta - od stowarzyszenia U Siemachy z Krakowa. Program Siemachy spodobał się urzędnikom, już miało dojść do podpisania umowy i pojawiła się nadzieja, że Skrawek Nieba od nowego roku wreszcie zapełni się dziećmi.
Tymczasem minął styczeń, a budynek przy Granicznej nadal stoi pusty. Siemacha okazało się za drogie dla MOPS. Chociaż, jak wyliczyliśmy, chce mniej pieniędzy niż dostają świetlice prowadzone przez ośrodek pomocy społecznej. Anna Trepka, dyrektorka MOPS chciała ponownie ogłosić przetarg, ale po naszym artykule zgodziła się negocjować warunki z krakowskim stowarzyszeniem. Agata Otrębska z Siemachy, która miała rozkręcać świetlicę w Katowicach, gotowa była zejść z ceny, jeśli MOPS zwiększy ilość dzieci. Nadzieja na wynajęcie Skrawka wróciła.
Niestety, szybko okazała się złudą. Do negocjacji oprócz Siemachy zostały zaproszone jeszcze inne organizacje pozarządowe z Katowic: Gniazdo, Dom Aniołów Stróżów, Katolicka Fundacja Dzieciom oraz parafia ewangelicko - augsburska, z której wywodził się Pikuła. Otrębska dowiedziała się o tym z Gazety. Tak samo Gniazdo i Dom Aniołów Stróżów. Wszyscy byli zaskoczeni.
Takie negocjacje sprowadzają się do konkursu, tyle że zamkniętego. Zgodnie z prawem zamiast go ogłaszać i czekać na oferentów, zamawiający sam ich zaprasza. Z tym, że musi ich być co najmniej pięciu.
MOPS spełnił ten warunek, ale wydaje się, że na siłę. Przedstawiciele Gniazda i Aniołów przyznali Gazecie, że nigdy nie byli zainteresowani Skrawkiem Nieba, w przeciwnym razie wystąpiliby w przetargu.
Negocjacje odbyły się wczoraj. Gazeta nie mogła ich obserwować, bo były poufne. Oferenci rozmawiali z urzędnikami osobno i nie mogli mówić sobie nawzajem ani dziennikarzom, o czym. Dowiedzieliśmy się tylko, że oprócz Siemachy do walki o Skrawek przystąpiła jedna organizacja - Katolicka Fundacja Dzieciom.
Czy to jej właśnie Trepka chce powierzyć Skrawek Nieba? Przypomnijmy, jak argumentowała zamiar ogłoszenia kolejnego przetargu: - Damy szansę innym organizacjom. Może zgłosi się taka, która da niższą kwotę? Z Katowic? Mamy takie, które od lat cieszą się dobrą jakością usług, prowadzą je celowo, gospodarczo, ekonomicznie, oszczędnie.
Siemacha od 15 lat działa na rzecz dzieci i młodzieży ze środowisk marginalizowanych i zbiera za to nagrody. Jest rekomendowana w branży społecznej na świecie. Kto w Polsce słyszał o Katolickiej Fundacji Dzieciom?
Wczoraj ustalane były nowe warunki prowadzenia świetlicy w Skrawku. Teraz MOPS ogłosi konkurs, w którym będą mogły wystartować tylko te organizacje, które brały udział w negocjacjach. Procedura potrwa co najmniej miesiąc.
Wit - Wto Maj 12, 2009 5:32 pm
Skrawek Nieba unieważniony dla dzieci
Małgorzata Goślińska 2009-05-11, ostatnia aktualizacja 2009-05-12 09:54:13.0
Placówki po Jacku Pikule nie dostanie ani stowarzyszenie U Siemachy z Krakowa, ani Katolicka Fundacja Dzieciom z Katowic. Miasto zaproponowało, by Skrawek Nieba poprowadziła parafia ewangelicko-augsburska. Być może już nigdy nie wejdą tam dzieci
- Dostaliśmy informację o unieważnieniu przetargu - mówi Agata Otrębska z Siemachy. Pismo przyszło z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Powód? Miasto Katowice, jako właściciel budynku, nie zgadza się go przekazać.
Przetarg na prowadzenie w Skrawku Nieba świetlicy dla dzieci katowicki MOPS ogłosił w październiku zeszłego roku. Późno - placówka stworzona przez Jacka Pikułę stała pusta przez dwa lata, bo miasto nie wiedziało, co zrobić z pozostawionym w niej sprzętem, chociaż Pikuła oficjalnie i publicznie deklarował, że wszystko przekazuje organizacji, która przejmie jego rolę. Na przetarg wpłynęła tylko jedna oferta, właśnie od Siemachy. Dyrektorka MOPS-u Anna Trepka była zadowolona. Siemacha jest rekomendowaną na świecie marką w branży społecznej, od 16 lat działa na rzecz dzieci i młodzieży marginalizowanej społecznie, prowadzi dzienne ośrodki socjoterapii, rodzinne domy dziecka, mieszkanie chronione, ośrodek terapii i poradnictwa dla rodzin.
Dlatego nastąpiła konsternacja gdy następnego dnia, zamiast podać wyniki przetargu, Trepka go unieważniła z powodu zbyt dużych oczekiwań finansowych Siemachy - chcieli 30 zł za dziecko dziennie. Dyrektorka argumentowała, że najdroższy osobodzień w świetlicy prowadzonej przez organizację pozarządową w Katowicach kosztuje 2,5 zł mniej. Przy tym nie było istotne, że w świetlicy miejskiej, która ma identyczne koszty, miasto wydaje codziennie na dziecko 33 zł. - Może znajdzie się organizacja z Katowic, która prowadzi usługi oszczędnie - mówiła Trepka. Zamierzała ogłosić kolejny przetarg. Oznaczało to przedłużenie procedury i niebezpieczeństwo utraty świetnej organizacji na rzecz tańszej. "Gazeta" naciskała, żeby MOPS negocjował z Siemachą, bo stowarzyszenie było gotowe zejść z ceny. Dyrektorka przystała na naszą propozycję, ale do negocjacji nieoczekiwanie zaprosiła jeszcze cztery organizacje z Katowic, wśród nich parafię ewangelicko-augsburską. Żadna z nich nie była zainteresowana ofertą, prócz Katolickiej Fundacji Dzieciom.
Indywidualne spotkania z zainteresowanymi odbyły się na początku lutego. Omawiano warunki prowadzenia świetlicy w Skrawku, które po miesiącu miały być ogłoszone w zamkniętym konkursie dla Siemachy i Fundacji.
Minął marzec i procedura znów została wstrzymana. Tym razem przez dach placówki. Po zejściu śniegów okazało się, że jest uszkodzony, przecieka i stanowi zagrożenie dla dzieci, bo może się zawalić. - Uczestnicy konkursu oczekują od nas informacji, w jakim stanie jest budynek i co ewentualnie będą musieli zrobić. Nie możemy ogłosić konkursu bez przedstawienia dokumentacji technicznej - tłumaczyła Małgorzata Trzęsimiech, naczelniczka wydziału polityki społecznej w katowickim magistracie. Zapewniała jednak, że remont potrwa najwyżej miesiąc.
I tak doczekaliśmy maja. Po prawie trzech latach, odkąd Pikuła oddał miastu klucze do Skrawka, usłyszeliśmy od Trzęsimiech, że placówka wróci do macierzy, czyli do parafii ewangelicko-augsburskiej. Legendarny katowicki społecznik wywodził się z tego kościoła i stamtąd dostawał wsparcie dla swoich podopiecznych. - Trwa procedura przekazania placówki w formie darowizny - mówi naczelniczka. W kościele jednak niewiele o tym nie wiedzą. W kancelarii parafii usłyszeliśmy: - Dzieło Pikuły jest nam drogie, ale na razie dostaliśmy tylko ustną propozycję, czy nie bylibyśmy nim zainteresowani.
Otrębska z Siemachy cieszy się, że Skrawek Nieba trafi w dobre ręce. Pyta jednak, dlaczego nie zrobiono tego od razu, zamiast ogłaszać przetarg?
Trzęsimiech tłumaczy, że oferty przetargowe nie spełniały wymogów. Fundacja żądała generalnego remontu placówki. Siemacha z kolei chciała wziąć pod opiekę setkę dzieci, a naczelniczka twierdzi, że w śródmieściu opieki potrzebuje najwyżej 30, bo działają tu już trzy świetlice, w dodatku ulice Pawła, Wodna i Graniczna, skąd najczęściej wywodziły się dzieci, wymagające socjoterapii, zostały wysiedlone. Nie podobała jej się również forma pracy krakusów - przyjmują wszystkie dzieci, a nie tylko skierowane z MOPS-u i nie wymagają od nich codziennego uczestnictwa w zajęciach.
- Przecież tylko rozmawialiśmy o warunkach, jeszcze nic nie zostało ustalone, nie ogłoszono konkursu - nie rozumie Otrębska.
Tak czy inaczej chodzi o pieniądze. Jeśli miasto podaruje budynek, nie będzie musiało za nic płacić. A jak nie płaci, przestaje myśleć o dzieciach. Od parafii ewangelicko-augsburskiej nie wymaga prowadzenia świetlicy w Skrawku. Cel działalności ma być ogólnie społeczny.
Dzieciom pozostanie jedynie boisko do siatki, nogi i kosza z boku placówki. - Będzie dla nich otwarte - zapewnia Trzęsimiech.