ďťż
 
[Chiny, Japonia, Korea...] wątek o Dalekim Wschodzie



aliveinchains - Czw Sty 28, 2010 12:34 pm



Chiny gonią Zachód w nauce. I wkrótce go prześcigną
Wojciech Lorenz 26-01-2010, ostatnia aktualizacja 26-01-2010 20:10

Wydatki Pekinu na badania naukowe i techniczne rosną w rekordowym tempie. Unia i USA dostają zadyszki

Do 2020 roku Chiny staną się największym centrum naukowym świata – wynika z raportu opracowanego przez ośrodek analityczny Thomson Reuters. To tam będzie się dokonywać największej liczby przełomowych odkryć, a kraj stanie się pionierem w dziedzinie nowoczesnych technologii. Raport wskazuje, że Unia Europejska i USA drepczą w miejscu, a Rosja przeżywa technologiczną zapaść.

– Nic nie powstrzyma marszu Chin w dziedzinie nauki. Nakłady na badania w Europie i Stanach Zjednoczonych maleją. Chińczycy to wykorzystają. Jedyna nadzieja to współpraca zachodnich naukowców z Chińczykami – mówi „Rz” Jonathan Adams, dyrektor ds. oceny badań w Thomson Reuters.

Chińskie władze od lat 80. prowadzą konsekwentną politykę wspierania sektora naukowego. Inwestują w uniwersytety i ściągają chińskich naukowców wykształconych za granicą, oferując im konkurencyjne warunki pracy. W ciągu ostatnich 20 lat kraj zdołał osiągnąć najwyższe światowe standardy w technologiach nuklearnych, kosmicznych, biologii i informatyce. W kolejnych latach błyskawiczny rozwój będzie przeżywał sektor naukowy związany z rolnictwem, a także biotechnologia i genetyka.

Środowiska naukowe w USA i Unii Europejskiej biją na alarm. W 2007 roku prestiżowy ośrodek RAND w raporcie ostrzegał, że USA tracą przewagę w dziedzinie nauki i technologii, która była motorem napędowym rozwoju ekonomicznego kraju. W grudniu zeszłego roku grupa europejskich ekspertów zaapelowała do Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego o opracowanie skutecznej strategii rozwoju nauki. Przyjęta w 2000 roku strategia lizbońska, która zakładała, że Europa przegoni technologicznie USA, zakończyła się spektakularną porażką.

– Jeśli nie zwiększymy wydatków na badania, z których rozliczać będziemy rządy, szybko przestaniemy być konkurencją dla Chin – ostrzega „Rz” jeden z autorów grudniowego apelu, prof. Luc Soete z United Nations University Institute for New Technologies.

Naukową zapaść przeżywa w ostatnich latach Rosja. W złej kondycji jest także nauka w Polsce, gdzie na badania i rozwój nowych technologii wydaje się zaledwie 0,6 proc. PKB. Kraje Unii wydają średnio 1,8 – 1,9 proc.

– Zgłaszamy 30 razy mniej patentów niż kraje Europy Zachodniej. To pokazuje, jaka naukowa przepaść dzieli nas od czołówki – mówi prof. Andrzej Wiszniewski, były przewodniczący Komitetu Badań Naukowych. Jego zdaniem sytuacja się nie poprawi, jeśli wydatki nie wzrosną przynajmniej do 1 proc. PKB.
Rzeczpospolita
http://www.rp.pl/artykul/425224.html


USA a zwłaszcza EU przyda się zimny prysznic, tylko artykuł jakos pomija dane...ile % PKB Chiny przeznaczają na R&D? Hmmm, od tego wypadałoby zacząć...




aliveinchains - Czw Sty 28, 2010 12:37 pm

Co do Chinczykow mam kolejna, malo pocieszajaca wiesc i to dotyczaca dziedziny ktorej nikt by sie chyba po nich nie spodziewal.
Otoz przed kilku dniami trabiono w mediach, w telewizji francuskiej, ze we Francji w 2009 roku Chinczycy wysuneli sie na pierwsze miejsce wsrod klientow artykulow luksusowych i zdystansowali zarowno Rosjan jak i Amerykanow.

Jak obiektywna jest ta wiadomosc?
Bardzo prosta i przekonywujaca.
Po prostu podliczono rachunki klientow, ktorzy zwrocili sie o odzyskanie podatku TVA (w Polsce VAT). W tym celu oczywiscie potrzebne jest rownoczesne okazanie paszportu jak rowniez biletu podrozy.

Widzialem wywiady jakie prowadzono z chinskimi turystami, a w wiekszosci raczej turystkami. Jedna sie zarzekala, ze w ciagu dwu dni musi wydac co najmniej 10 tysiecy euro na francuskie kosmetyki i inne przedmioty luksusowe.

Tak w ogole obraz Chinczykow spotykanych przelotnie w ostatnich kilku latach niezmiernie sie zmienil.
To juz nie ci niesmiali, usmiechnieci, przepraszajacy, ze zyja.


znasz powiedzenie - wyżej sra niz ... ma...?
Cóz z tego kiedy 80% narodu nie może sobie pozwolic na chocby markowy dezodorant....z wychwalaniem Chin poczekajmy jakieś 20 lat, a po drodze może się sporo wydazyć...np. chińska bańka spekulacyjna o ktorej tez trabia gazety



kiwele - Czw Sty 28, 2010 1:20 pm

znasz powiedzenie - wyżej sra niz ... ma...?
Cóz z tego kiedy 80% narodu nie może sobie pozwolic na chocby markowy dezodorant....z wychwalaniem Chin poczekajmy jakieś 20 lat, a po drodze może się sporo wydazyć...np. chińska bańka spekulacyjna o ktorej tez trabia gazety


No, dobra.
Ta opinia moglaby byc jeszcze bardziej radykalna i moze nawet zgodzilbym sie z nia.
Tylko co do formy: nie moznaby wyrazic jej troche bardziej elegancko?
Czy oni juz nas denerwuja az tak bardzo?
Po co sie bawic w hunwejbinow na odwrot?
Wyspianski w Weselu probowal, najwyrazniej proroczo, wyrazic im jakies uznanie.

PS. Dam glowe, ze w Europie, nie mowiac juz o Polsce, nawet 1% ludnosci nie uzywa markowych dezodorantow, raczej rzadkich w normalnych marketach, a co tu mowic o 80%.
PSbis. To poprzednie zdanie to tylko taka forma przekomarzania sie, bez zadnego znaczenia.



beschu - Czw Sty 28, 2010 2:41 pm

Czy oni juz nas denerwuja az tak bardzo?


A mnie oni w ogóle nie denerwują, przynajmniej u nas na półkach są tańsze towary, a i oni mają z tego coraz więcej.




absinth - Czw Sty 28, 2010 3:33 pm
powiązany z poprzednim artykuł-wywiad

Mówienie o naukowej zapaści USA jest bardzo przesadzone
Piotr Kościelniak 26-01-2010, ostatnia aktualizacja 27-01-2010 00:00

Z prof. Michałem Kleiberem, prezesem Polskiej Akademii Nauk o poziomie nauki na świecie rozmawia Piotr Kościelniak

Chiny w górę. Gonią naukę amerykańską. Za to Rosja w dół. Wygląda na to, że naukowe bieguny świata zmieniają miejsce.

prof. Michał Kleiber: Diagnoza, że chińska produkcja naukowa rośnie i że za na przykład dekadę kraj ten okaże się światowym liderem pod względem liczby publikacji, wydaje mi się bardzo prawdopodobna. To wynika z dwóch powodów. Po pierwsze, Chińczycy zrozumieli, że jest silna korelacja między potencjałem naukowym a rozwojem kraju. To wydaje się oczywiste – ale tylko przy założeniu istnienia rzeczywistej chęci państwa do skutecznego wspierania i wykorzystywania osiągnięć naukowych. I tu kryje się druga przyczyna prawdopodobnych sukcesów Chin w przyszłości: mogą one – i udowadniają od lat, że tego chcą – w każdej chwili przekazać olbrzymie kwoty na rozwój nauki. To wiąże się oczywiście z systemem politycznym tego kraju, czego nie chciałbym tu komentować. To zupełnie inaczej niż w krajach w pełni demokratycznych, w których poszczególni politycy mogą mówić, że inwestycje w naukę są kluczowo ważne, ale później niewiele z tego wynika. A chińskie władze najwyraźniej postanowiły, że kraj ma być naukową potęgą i działają według przemyślanego planu. Niebawem w Chinach wydatki na naukę sięgną 2 procent PKB, podczas gdy w Unii Europejskiej stanowią one dzisiaj średnio około 1,9 procent i od lat nie rosną, mimo iż strategia lizbońska przewidywała w roku 2010 osiągnięcie poziomu 3 procent PKB. Polska ze swoim finansowaniem badań na poziomie 0,6 procent PKB jest wymownym dowodem, że wypowiedzi polityków na temat znaczenia badań to jedno, a realia polityczne to coś zupełnie innego.

Ale przecież często mówi się, że Azjaci nie chcą prowadzić oryginalnych badań, zajmują się za to modyfikacjami już istniejących technologii.

Rzeczywiście do oceny nauki bardziej liczą się cytowania prac i kupowane na świecie patenty niż liczba publikacji. Raczej wątpię, żeby pod względem cytowań Chiny znalazły się w ścisłej światowej czołówce w ciągu najbliższych lat. W modelu azjatyckim, praktykowanym od lat przez wiele krajów tego regionu, kładzie się większy nacisk na udoskonalanie istniejących osiągnięć niż na oryginalność własnych. Choć trzeba przyznać, że Chiny mądrze rozwijają dzisiaj także badania podstawowe, często prowadzone pod kierunkiem wybitnych uczonych chińskiego pochodzenia sprowadzanych z USA. To niezwykle ciekawe, że niebogaty w końcu kraj potrafi oferować naukowcom atrakcyjne warunki finansowe i możliwości prowadzenia badań na najwyższym światowym poziomie. Niestety, w Polsce trudno to sobie wyobrazić. A Chiny potrafią na to znaleźć środki – uznały po prostu, że szeroko rozumiana nauka jest niezbędna do stabilnego rozwoju.

A co z USA? Już kilka lat temu przy okazji nagród Nobla mówiło się, że Ameryka traci pozycję lidera.

To jest w istocie część większego problemu – czy USA zachowają pozycję jedynego supermocarstwa. Nie przesądzając tej sprawy trzeba przyznać, że tradycja amerykańska sprzyja rozwojowi nauki jak w żadnym innym kraju. Amerykanie są mobilni, skłonni do ryzyka, mają rozwiniętą kulturę szacunku dla ludzkiej kreatywności, niezrównane bogactwo czołowych uniwersytetów, sprawnie funkcjonuje system kredytów na działalność badawczą. I mimo zupełnie średniego poziomu edukacji szkolnej w nauce są dzisiaj najlepsi. Około 150 uniwersytetów badawczych o najwyższym światowym poziomie jest gwarancją utrzymania wiodącej pozycji nauki amerykańskiej w nadchodzących latach. Innymi słowy, mówienie o naukowej zapaści USA jest bardzo przesadzone.

Czy Ameryce nie przeszkadzała konserwatywna polityka poprzedniego prezydenta?

To jest pytanie, na ile tradycja i przekonania religijne wpływają na zdolność społeczeństw do podejmowania wyzwań badawczych – w szczególności w zakresie współczesnej biomedycyny. W USA za czasów prezydenta George'a W. Busha był na przykład problem z zarodkowymi komórkami macierzystymi (istniejący w wielu krajach, także w Polsce). Ale już go tam nie ma. Bush zakazał badań nad takimi komórkami finansowanych z budżetu federalnego. W związku z tym na przykład w Kalifornii na badania nad komórkami macierzystymi poszły ogromne pieniądze prywatne i stanowe – przyznane w referendum przez obywateli stanu. Taki dowód poparcia dla nauki ze strony społeczeństwa jest trudny do wyobrażenia na przykład w naszym kraju. Powtarzam więc, że amerykańska nauka nie jest w tarapatach. Jest raczej tak, że inne kraje gonią USA, co jest naturalnym efektem procesów globalizacyjnych z jednej strony, a uznania dla znaczenia nauki przez wiele krajów z drugiej.

Pod względem cytowalności publikacji Amerykanie są nadal na pierwszym miejscu na świecie i tak zapewne pozostanie jeszcze długo. W większości dyscyplin nadal ponad 50 procent najczęściej cytowanych prac pochodzi od osób, które pracują w USA – to mogą być naukowcy z Europy czy Azji, ale to Stany Zjednoczone stworzyły im najlepsze warunki do pracy. Na razie w nauce to rozgrywka USA kontra reszta świata. I za mojego życia to się z pewnością nie zmieni.

Co się dzieje z Rosją? Największe problemy ma z dziedzinami tradycyjnie tam mocnymi – fizyką i badaniami kosmosu.

Zacznę od małej dygresji. Niedawno byłem w Arabii Saudyjskiej, gdzie otwierano uniwersytecki kampus. Kosztował ponad 20 miliardów dolarów. Król w przemówieniu inauguracyjnym powiedział, że za 20 lat chce mieć przychody z nauki na poziomie przychodów z ropy naftowej. Niezależnie od realności takich ambicji w kraju bez żadnych tradycji naukowych to świadectwo mądrej, dalekosiężnej polityki rozwojowej. W Rosji nie dostrzegam takiego myślenia. Olbrzymie środki pozyskiwane z eksportu ropy i gazu i nie wydają się być inwestowane w przedsięwzięcia służące długoplanowemu rozwojowi państwa. Wiele instytucji naukowych ma bardzo poważne problemy finansowe, wielu najlepszych uczonych wyjeżdża z kraju. To nie wróży dobrze przyszłości kraju – chyba że zmieni swą politykę – możliwości w tym zakresie ma olbrzymie.

—rozmawiał Piotr Kościelniak
Rzeczpospolita



kiwele - Sob Mar 13, 2010 7:54 pm
Chinczycy nie przestaja nas zadziwiac;
http://biznes.onet.pl/kolumbijski-wegie ... news-detal



absinth - Nie Mar 14, 2010 10:56 am
hehe, jak sie czyta zeszloroczny numer First z premierem Wen Jiabao na okładce to mozna odniesc smutne wrazenie, co do roli Europy w obecnym stuleciu. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, ze to niemal oficjalny periodyk brytyjskiej dyplomacji, a ton artykulow jest w stylu delikatnie mowiac lizodupnym

a tu artykul o tytule, którego jeszcze jakis czas temu nikt by sie nie spodziwal

Chiny grożą USA sankcjami
Piotr Gillert , jap 31-01-2010, ostatnia aktualizacja 31-01-2010 22:00

Reakcja Pekinu na amerykańską decyzję o dozbrojeniu Tajwanu jest wyjątkowo ostra. Chiny czują się coraz silniejsze

http://www.rp.pl/artykul/34,427425_Chin ... cjami.html



kiwele - Nie Mar 14, 2010 12:09 pm
Jesienia 1976 roku w GIG Katowice przyjmowalismy duza delegacje naukowa z ChRL.
Jakze my musielismy sie "przybiedniac", by nasza, wedlug naszych wyobrazen, wszelka supremacja nie krepowac skromnych gosci z tak biednego zapoznionego kraju!



miglanc - Nie Mar 14, 2010 12:35 pm
@absinth Nałożenie "sankcji" na USA doprowadziłoby Chiny do bankructwa - te dwa kraje sa wzajemnie uzależnione gospodarczo.



absinth - Sob Mar 20, 2010 1:26 pm
interesujący artykuł:



Nowa rola Chin i Rosji
Krystyna Bobińska 19-03-2010, ostatnia aktualizacja 19-03-2010 03:03

Ze względu na cały historycznie uwarunkowany przebieg włączania się państw autorytarnych w proces globalizacji otrzymały one generalnie takie same uprawnienia funkcjonowania na rynku globalnym jak państwa o gospodarce rynkowej

Coraz częściej gospodarki krajów rynkowych – i to nie tylko Europy – stają w obliczu problemów, które wynikają z dynamicznego włączania się Chin i Rosji w globalną gospodarkę.

Znamiennym przykładem jest niedoszła sprzedaż Opla Rosjanom. Rosja, kraj pogrążony w kryzysie, w sumie biedny w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi, była w stanie poprzez państwowy bank oferować kupno Opla i wynegocjować dostęp do technologii, nad którymi firma ta pracowała latami i które stanowią o jej przewadze konkurencyjnej na rynku globalnym. Jednak ostatecznie amerykański właściciel Opla, koncern General Motors, zdecydował o wycofaniu się z transakcji.

W Polsce opinia publiczna poruszona była przejęciem Huty Częstochowa przez stalowy koncern rosyjski. Ostatnio też niepokojąca jest sprawa RAWARU.

Mniej spektakularna, ale bardzo symptomatyczna jest skarga Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa (OIDG) do Komisji Europejskiej na chińską konkurencję. Konsorcjum chińskie zaproponowało budowę fragmentu autostrady za kwotę o 23 proc. mniejszą niż kolejna najtańsza oferta. Jest to sposób Chińczyków na ekspansję na europejskie rynki i zatrudnienia dla masy bezrobotnych Chińczyków. Podobnie zachowali się podczas starań o kontrakt na budowę obwodnicy Bukaresztu. OIGD proponuje podjęcie działań antydumpingowych wobec firm z krajów spoza Unii działających na terenie Wspólnoty.

Nie ma jednak, moim zdaniem, pewności, czy da się udowodnić dumping, ponieważ Chińczycy mogą wykazać, że ich cena jest taka, jaka byłaby w Chinach dla tego rodzaju przedsięwzięcia.

Głośne są sprawy finansowania przez Rosję budowy gazociągu północnego i podobnych sieci, które nie mają uzasadnienia ekonomicznego, ale które służą długofalowym interesom Rosji. Potencjalnie istnieje też na przykład możliwość wyrugowania z rynku polskich stacji benzynowych przez Łukoil ze względu na nieograniczoną możliwość konkurowania ceną. Proces ten w Polsce się rozpoczął, ma miejsce też w krajach ościennych. Na Litwie to już prawie nastąpiło.

W dyskusji publicznej wyczuwa się z jednej strony konsternację bądź jawny niepokój co do zaistniałej sytuacji, z drugiej – występuje przekonanie o konieczności przestrzegania swobody przepływu kapitału i towarów w ramach zawartych umów i o korzyściach, jakie płyną dla konsumenta z taniego importu.

Zderzenie kultur

Współcześnie w gospodarce globalnej uczestniczą państwa o dwu diametralnie różniących się systemach. Pierwsze z nich to państwa o gospodarce rynkowej, takie jak Stany Zjednoczone, państwa Unii Europejskiej, kraje EFTA, Japonia, Kanada itp. Ustrój polityczny tych krajów to demokracja parlamentarna, a ustrój gospodarczy oparty jest na własności prywatnej, poszanowaniu umów i przestrzeganiu zasady wolnej, równoprawnej konkurencji. Pomoc państwa jest generalnie zakazana. Przedsiębiorstwa mogą więc podejmować decyzje inwestycyjne i cenowe do granic swojej wypłacalności.

Drugą grupą są państwa takie jak Rosja i Chiny, gdzie ustrój polityczny określimy jako autorytarny i gdzie własność prywatna podlega ścisłej kontroli państwa. W tych krajach występują przedsiębiorstwa teoretycznie prywatne, ale działające tylko pod warunkiem akceptacji władzy państwowej, realizujące strategiczne cele tej władzy i w miarę potrzeby otrzymujące na realizację tych celów odpowiednie środki.

Ze względu na cały historycznie uwarunkowany przebieg włączania się państw autorytarnych w proces globalizacji otrzymały one generalnie takie same uprawnienia funkcjonowania na rynku globalnym jak państwa o gospodarce rynkowej. Problem nierównowagi, jaki to kreuje, pojawił się dopiero od początku lat 90., kiedy kraje autorytarne zmieniły doktrynę, zrezygnowały z polityki samowystarczalności gospodarczej i zaczęły się intensywnie włączać w gospodarkę globalną.

Jaka konkurencja

Konkurowanie na rynkach krajów kapitalistycznych przez przedsiębiorstwa z tych państw jest praktycznie zawsze przez te ostatnie do wygrania. Dzieje się tak dlatego, że przedsiębiorstwo takie konkuruje wtedy, kiedy władza uważa to za celowe. A wtedy jest skłonna dać temu przedsiębiorstwu wsparcie finansowe. Mówiąc o konkurowaniu, mam na uwadze sprzedaż produktów, kupno zasobów naturalnych, inwestycje bezpośrednie, jak również zakup technologii.

Na rynkach globalnych kraje o systemie autorytarnym mają specyficzne przewagi komparatywne. Rosja ma surowce naturalne, w szczególności energetyczne, i na eksporcie tych surowców bazuje cała jej gospodarka. Chiny mają ogromne zasoby bardzo taniej siły roboczej, wydajnej i łatwo uczącej się.

W obu tych krajach ceny tych zasobów kontrolowane są przez władzę. W związku z tym swoje zasoby mogą one oferować zawsze po cenach niższych niż ceny rynkowe. Tymczasem przedsiębiorstwa krajów o gospodarce rynkowej mogą splajtować.

Przewagą komparatywną państw o gospodarce rynkowej jest poziom technologiczny, poziom rozwoju gospodarczego i dochodu na głowę, dzięki czemu stanowią one bardzo chłonne rynki zbytu. Kraje autorytarne są zainteresowane jednym i drugim.

Chiny są zainteresowane przede wszystkim amerykańskim rynkiem zbytu na swoją produkcję masową. Rosja jest zainteresowana europejskim rynkiem zbytu na surowce energetyczne. Oba te kraje są jednocześnie zainteresowane pozyskiwaniem nowoczesnych technologii przemysłowych.

Chiny, chcąc być konkurencyjne na rynku amerykańskim, sztucznie utrzymują niski kurs swojej waluty, co pozwala im na utrzymanie wysokiego poziomu zatrudnienia i wysokiego tempa wzrostu gospodarki wewnątrz kraju, gwarantujących stabilność polityczną.

Rosja stwarza zachęty dla wchodzenia koncernów dysponujących nowoczesnymi technologiami, niezbędnymi do pozyskiwania coraz trudniej dostępnych surowców energetycznych w zamian za późniejsze uprawnienia własnościowe. W rzeczywistości jednak są to tylko zachęty deklaratywne, ponieważ – zgodnie z doktryną polityczną – zasoby te mają pozostać pod pełną kontrolą państwa rosyjskiego.

Jednocześnie, poprzez kontrolowane przez siebie sieci transmisyjne gazociągów i ropociągów, Rosja uzależnia Europę od dostaw swoich surowców. Może ona na to przeznaczyć pieniądze, w odróżnieniu od przedsiębiorstw europejskich, z których każde jest samofinansujące się i, przy dużym ryzyku politycznym, nie jest w stanie uzyskać kredytowania w odpowiedniej skali.

Brak równowagi

Zagadnienie nierównowagi (często zwanej asymetryczną) kreowane przez omówioną wyżej sytuację, warte jest wnikliwej analizy przede wszystkim z punktu widzenia interesów gospodarczych Polski, a także całej Unii Europejskiej i innych krajów o rozwiniętej gospodarce rynkowej.

Konfrontacja z taką nierównowagą nie zawsze musi, ale może w niektórych specyficznych sytuacjach stanowić zagrożenie dla stabilności rozwoju gospodarczego kraju. Wejście bowiem na rynek krajowy (Polski lub innych krajów UE) towarów z Chin czy przedsiębiorstwa z Rosji oznacza, że pozostałe przedsiębiorstwa podlegające regułom rynkowym nie mają szans w rynkowej konkurencji.

Nierównowaga ta pojawia się szczególnie w następujących obszarach:

∑ Wykupu firmy lub akcji krajowego przedsiębiorstwa przez „asymetryczne” podmioty zagraniczne w celu przejęcia nowoczesnej technologii (która stanowi o przewadze konkurencyjnej kraju na rynku światowym)

∑ Wyparcia poprzez handel zagraniczny z rynku podmiotów krajowych, gdzie chodzi o sytuację stwarzającą groźbę masowego wyeliminowania miejsc pracy w danych regionach.

∑ Wyparcia przedsiębiorstw z krajów UE z przetargów o zlecenia publiczne.

∑ Kontroli sieciowych monopoli naturalnych.

Działania takie w odczuciu państw będących ich przedmiotem już mają miejsce. I kraje te starają się chronić swoje interesy za pomocą instrumentów obecnie dostępnych. Jednak instrumenty te wydają się bardzo trudne do stosowania i nie zawsze skuteczne.

Działania Polski

W Polsce takim instrumentem było uchwalenie w 2005 r. ustawy o szczególnych uprawnieniach Skarbu Państwa(….) w spółkach o istotnym znaczeniu dla porządku lub bezpieczeństwa publicznego, która pozwala państwu decydować o gospodarowaniu ich majątkiem (w tym o jego sprzedaży), bez względu na wielkość udziałów w tych spółkach.

Wątpliwości budziły nie tyle same uprawnienia Skarbu, ile nieprecyzyjne kryteria zaliczania spółek do jednej z wymienionych w ustawie kategorii. Ostatecznie Sejmowa Komisja Skarbu przyjęła pod koniec 2009 r. projekt nowej ustawy, która ogranicza zasięg „ochronnego” oddziaływania państwa tylko do tzw. infrastruktury krytycznej (energia elektryczna, ropa, gaz).

W tej sytuacji tym bardziej potrzebne jest opracowanie systemu kryteriów, na podstawie których rząd mógłby interweniować w obszarach wymienionych zagrożeń i dopracowanie się skutecznych instrumentów (np. polityka antydumpingowa nie działa, bo państwa autorytarne mają ceny wewnętrzne wymienionych wyżej czynników produkcji zdecydowanie niższe od tych na rynkach, na które wchodzą ich firmy lub do których kierują eksport). To wymaga od krajów o gospodarce rynkowej rewizji zasad prowadzenia polityki gospodarczej, którymi kierują się i przestrzegają we wzajemnych stosunkach, wobec krajów o innych systemach.

Instrumenty regulacyjne w sferze handlu zagranicznego i pomocy państwa, którymi posługują się kraje o gospodarce rynkowej we wzajemnej wymianie, są bowiem nieadekwatne w wymianie z krajami o zasadniczo innej logice rządzenia.

Autorka jest dr hab. INE PAN, ekspertem Instytutu Sobieskiego; opublikowała ostatnio książkę „Od niekontrolowanej globalizacji do zinstytucjonalizowanej gospodarki światowej”, wyd. Key-Text, Warszawa 2009

http://www.rp.pl/artykul/9211,449316_No ... Rosji.html

w zeszłym roku w podobnym tonie pisał w Foreign Affairs Ian Bremmer w artykule "State Capitalism Comes of Age"



salutuj - Sob Mar 20, 2010 4:44 pm
No cóż system "liberalnego kapitalizmu" okazuje sie zły, gdy się na nim traci. Chyba pisałem o tym na GKW ze 3 lata temu:)



absinth - Nie Mar 28, 2010 10:56 am
Polecam przczytac w calosci

http://www.polityka.pl/swiat/analizy/15 ... inach.read

Edwin Bendyk 17 marca 2010
Nowe technologie w Chinach
Skok smoka

Chiny prześcigną USA. Staną się liderem w dziedzinie nowych technologii. Za 30 lat Polska będzie źródłem taniej siły roboczej dla Chin.

Kraj, który ciągle jeszcze kojarzy się z wyzyskiem pracowników i kopiowaniem zagranicznych rozwiązań, od wielu lat systematycznie buduje podstawy nowoczesnej gospodarki. Wystarczy spojrzeć na statystyki zgłoszeń patentowych. Jak odnotował brytyjski „The Economist”, już w zeszłym roku chińscy wynalazcy przegonili firmy zagraniczne pod względem przyznanych w Chinach patentów. Pod względem liczby zgłoszeń dominują już od trzech, czterech lat, a ponieważ przygotowanie aplikacji to wieloletni proces, można spodziewać się, że rzeczywiście w 2012 r. Chiny staną się fabryką innowacji, zalewającą świat nowymi technologiami z podobnym zapałem jak dekadę temu tanimi zabawkami.

Dziś zachodnie koncerny toczą kosztowne procesy z firmami chińskimi o ochronę własności intelektualnej. Tyle tylko, że coraz częściej to Chińczycy są stroną skarżącą. I wygrywającą. Strukturalnie chińska gospodarka ciągle jest zacofana, jeśli patrzeć na ogólne statystyki innowacyjności. Problem w tym, że rozwój w Chinach ma charakter wyspowy.

W wielu dziedzinach (niektórzy analitycy szacują, że w zakresie 60 proc. kluczowych dla współczesnej gospodarki technologii) Chińczycy osiągnęli poziom światowy. Elektronika, sprzęt infrastruktury telekomunikacyjnej i sieciowej, systemy kolejowe, samochody elektryczne, energetyka, przemysł lotniczy – to dziedziny, w których chińskie firmy mają zamiar odgrywać rolę liderów. Pomaga im w tym zarówno wielkość inwestycji, jak i apetyt wewnętrznego rynku.

Potęga naukowa

Tylko w ubiegłym roku Chiny wydały 440 mld dol. na inwestycje w energetykę i rozwój nowych technologii energetycznych. Azjatycki kolos ma problemy z dostępem do kopalnych surowców energetycznych, dysponuje jednak surowcami XXI w.: litem i pierwiastkami ziem rzadkich, potrzebnymi do produkcji akumulatorów elektrycznych i wytwarzania turbin wiatrowych. Gdy Pekin ograniczył eksport tych materiałów, rynek nowych technologii energetycznych zadrżał i zrozumiał, że rozpoczęło się nowe rozdanie.

Z najnowszych badań scjentometrycznych (mierzących i porównujących „produkcję” naukową) wynika jasno, że Chińczycy dobrze przygotowali się do rozgrywki, od wielu lat modernizując system badań naukowych. W dziedzinach takich jak nanotechnologie, inżynieria materiałowa, badania nad komórkami macierzystymi Chiny mogą się już mierzyć ze Stanami Zjednoczonymi. A systematyczny wzrost nakładów na naukę o 20 proc. rocznie, wzmocniony dodatkowo zastrzykiem pieniędzy z pakietu antykryzysowego, powoduje, że Chiny wkrótce staną się, jeśli już się nie stały, drugą potęgą naukową świata. Holender Loet Leydesdorff, wybitny specjalista zajmujący się scjentometrią, zwraca przy tym uwagę, że Chiny są dopiero na początku drogi. Tak jak 20 lat temu źródłem ich przewagi były miliony rąk do pracy w fabrykach, tak w nadchodzących dekadach będą to miliony pracowników naukowych w laboratoriach.

Amerykanin John Naisbitt, autor głośnej w latach 80. XX w. książki „Megatrendy”, opublikował w styczniu opracowanie „China’s Megatrends: The 8 Pillars of a New Society”. Na podstawie wieloletnich analiz doszedł do wniosku, że Chiny realizują bezprecedensowy eksperyment budowy nowego systemu społeczno-ekonomicznego. Naisbitt nazywa go demokracją wertykalną, w której silna (by nie powiedzieć autorytarna) władza centralna służy do tego, by legitymizować proces nieustannych reform i gwarantować jedność państwa i społeczeństwa, co jest odwieczną chińską obsesją. W istocie jednak głównym źródłem energii zasilającej rozwój są struktury zdecentralizowane, działające często w bardzo demokratyczny sposób.

Chińczycy inwestują nie tylko w edukację, rozwój nauki i techniki, lecz także, zgodnie z najnowszymi teoriami ekonomicznymi, w szeroko rozumiane środowisko kreatywności. Na globalnej arenie kulturę wspomaga miękka polityka zagraniczna, czyli aktywność już ponad 200 Instytutów Konfucjusza, rozsianych po całym świecie z zadaniem promocji języka i kultury chińskiej.

Zielony wzrost

Nic nie jest w stanie zatrzymać Chin, twierdzi Robert Fogel, laureat ekonomicznego Nobla. W przededniu Forum Gospodarczego w Davos opublikował na łamach magazynu „Foreign Policy” prognozę, w której przewiduje, że w 2040 r. przeciętny Chińczyk będzie dwukrotnie bogatszy od przeciętnego Europejczyka, jeśli mierzyć dochodem narodowym na głowę. Chiński PKB wzrośnie do tego czasu do astronomicznej wartości 123 bln dol., stanowiąc 40 proc. PKB światowego. Unia Europejska z udziałem 5 proc. stanie się w ciągu 30 lat zapadłą prowincją świata. Prognozy Fogla wywołały gwałtowne reakcje. Część komentatorów przyznaje amerykańskiemu ekonomiście rację, dodając tylko przy tym: trudno było mieć wątpliwości, że Chiny staną się potęgą, nikt się jednak nie spodziewał, że stanie się to tak szybko.

Kluczowym testem okazał się światowy kryzys gospodarczy. Jeszcze rok temu ekonomiści przewidywali, że doprowadzi on do katastrofy w Chinach. Recesja w Stanach Zjednoczonych i Europie spowodowała gwałtowne zmniejszenie popytu na chińską produkcję, nastawioną – jak głosi popularna mądrość – na obsługę eksportu. Wraz ze spadkiem eksportu zmaleć miała dynamika wzrostu dochodu narodowego, który w warunkach chińskich nie może zmniejszyć się do poziomu poniżej 6 proc. w skali roku, bo wówczas gospodarka nie nadąża z kreowaniem nowych miejsc pracy, potrzebnych do zatrudnienia kolejnych milionów uciekinierów ze wsi. W rezultacie autorytet władzy maleje, niezadowolenie społeczne rośnie i tylko patrzeć, jak dojdzie do wybuchu.

Do wybuchu jednak nie doszło, bo chiński PKB wzrósł w 2009 r. o 9 proc., a prognozy na 2010 r. przewidują dalszy skok o 10 proc. Przy okazji Chiny, mimo ogólnej mizerii w handlu międzynarodowym, wysforowały się na pierwsze miejsce w eksporcie, przejmując prowadzenie od Niemiec i wyprzedzając Japonię – drugą potęgę gospodarczą świata. Okazało się, że wbrew obiegowym opiniom, żywionym przez poważnych nawet ekonomistów, realny udział eksportu w chińskim życiu gospodarczymjest znacznie mniejszy niż w Niemczech, które za swoje uzależnienie drogo zapłaciły. Zachodnia prasa przez lata bagatelizowała statystyki chińskiego rozwoju przekonując, że komunistyczne władze w Pekinie manipulują danymi, zawyżając je. Nie chodzi przy tym jedynie o proste fałszerstwa statystyczne, lecz również o zaniedbywanie czynników zmniejszających realny wzrost, jak choćby koszty związane z degradacją środowiska naturalnego. Robert Fogel w swej prognozie twierdzi, że, owszem, chińskie statystyki są niedokładne, lecz dlatego, że nie doszacowują realnej stopy wzrostu.

Słowa amerykańskiego ekonomisty znalazły potwierdzenie w opublikowanym przez OECD (klub zrzeszający 30 najbardziej rozwiniętych państw świata) w lutym raporcie o chińskiej gospodarce. Jeśli zaś chodzi o udział kosztów zewnętrznych, jak degradacja środowiska, pomniejszających realny wzrost zamożności kraju, to – jak wynika z analiz Hu Anganga, jednego z najwybitniejszych chińskich ekonomistów i promotora idei „zielonego wzrostu” – sytuacja rzeczywiście była dramatyczna w latach 80. XX w., w okresie ciężkiej industrializacji. Dziś, choć ciągle zbyt wolno, poprawia się i ekologiczny koszt rozwoju jest w Chinach już „jedynie” około dwukrotnie większy niż w Stanach Zjednoczonych.

Gdy aktualne chińskie statystyki zobaczył Lindsay Graham, amerykański senator z ramienia partii republikańskiej, wyznał w „The New York Timesie”: „Jeszcze pół roku temu moim największym zmartwieniem było to, że cała ta dyskusja o ograniczeniach emisji gazów cieplarnianych zmniejszy konkurencyjność amerykańskich firm wobec chińskich. Dziś widzę, że każdy dzień opóźnienia we wprowadzeniu polityki klimatycznej w USA jest dniem, jaki Chiny wykorzystują, by zdominować zieloną gospodarkę”.

Najważniejszy problem z Chinami polega na tempie zmian i umysłowym lenistwie zachodnich analityków, którzy za tymi zmianami nie nadążają i posługują się dawno nieaktualnymi danymi. Wystarczy wczytać się we wspomniany raport OECD. Od poprzedniej edycji upłynęło zaledwie pięć lat. Tyle w Polsce potrzebujemy, by wyremontować jedną linię kolejową. Chinom wystarcza pięć lat, by niemal podwoić PKB. Kto posługuje się danymi sprzed pięciu lat, powtarza informacje o czekającym Chiny wybuchu społecznym, wynikającym z rosnącego szybko rozwarstwienia. Jak jednak zwraca uwagę brytyjski politolog Mark Leonard w książce „What Does China Think” (wydanej w Polsce w zeszłym roku pt. „Zrozumieć Chiny”), Chińczycy poddają swój rozwój nieustannej refleksji i krytyce.

Obecny prezydent Hu Jintao doskonale zdaje sobie sprawę z zagrożeń, dlatego realizuje politykę „harmonijnego społeczeństwa”, w której większą uwagę zwraca się na społeczne aspekty polityki rozwojowej. W rezultacie – jak dostrzega już raport OECD – od 2008 r. obowiązuje w Chinach prawo pracy chroniące interesy pracowników, rosną nakłady na politykę społeczną i zdrowotną oraz zwiększa się udział nakładów publicznych na system edukacji.

Mark Leonard i Robert Fogel zwracają uwagę na intensywność i różnorodność wewnętrznej chińskiej debaty intelektualnej dotyczącej polityki rozwoju, a toczącej się za przyzwoleniem władz w Pekinie, które nie lubią krytykanctwa, lecz chętnie wsłuchują się w głosy konstruktywnej krytyki, modyfikując do niej swe działania.

Niejasna przyszłość

Czy więc XXI w. będzie należał do Chin? Oczywiście nie brak krytyków – jak Minxin Pei – dowodzących, że Chiny rozpadną się pod ciężarem sprzeczności wyzwalanych przez tempo rozwoju. W istocie jednak nie jest ważne, czy rację ma Minxin Pei czy Robert Fogel. Pozycja Chin urosła do takich rozmiarów, że dziś trzeba stawiać problem inaczej, tak jak chiński ekonomista Wang Yiwei, gdy w 2006 r. pytał: „Jak możemy uchronić Stany Zjednoczone przed zbyt szybkim upadkiem?”. O ile Chińczycy zdają sobie bowiem sprawę, że długo jeszcze nie będą mogli rozwijać się bez ścisłej współpracy ze Stanami, tak reszta świata, bogatsza o doświadczenia kryzysu, powinna zrozumieć, że od wyników chińskiego eksperymentu zależy pomyślność gospodarki światowej. Trudno sobie wyobrazić, zwłaszcza w Europie, przyszłość, o jakiej pisze Robert Fogel (cóż, z prognozy tej wynika, że w perspektywie 30 lat staniemy się w Polsce źródłem taniej siły roboczej dla Chin). Jeszcze trudniej zmierzyć się z potencjalnymi konsekwencjami chińskiej katastrofy.



GoldBoy - Nie Mar 28, 2010 11:23 am
$ + nauka + decyzja polityczna = silna armia (nr 1 albo 2 na świecie).

Już widzę oczyma wyobraźni ludzi dyskutujących o najnowszym chińskim filmie, który stał się przebojem kasowym. Chińskie korporacje otwierające się w Polsce zalewane stertą CV absolwentów najlepszych uczelni oraz kolejki w chińskim konsulacie po chińską wizę

Może zamiast $ na klawiaturze powinien pojawić się znaczek yuan-a. ¥



absinth - Śro Mar 31, 2010 4:01 pm
"W ubiegłym roku inwestycje w energetykę odnawialną na całym świecie wyniosły 162 mld dolarów – podsumował PEW Environment Group[...]
Po raz pierwszy w historii Chiny wyprzedziły w ubiegłym roku pod względem wydatków na odnawialną energię Stany Zjednoczone, przeznaczając na ten cel prawie 35 mld dolarów, podczas gdy amerykańskie wydatki nie przekroczyły 19 mld dolarów..."

http://www.rp.pl/artykul/9211,454764_Az ... wiatr.html



absinth - Wto Kwi 13, 2010 5:08 pm


Chińskie cła na stal z Rosji i USA
i.t. 13-04-2010, ostatnia aktualizacja 13-04-2010 16:57

Państwo Środka wprowadza antydumpingowe cła na stal z Rosji i USA. Stawki wahają się od 6,3 proc. do 64,8 proc.

swiat sie zmienia



absinth - Pią Kwi 16, 2010 4:29 pm


Eksplozja gospodarczego wzrostu
Danuta Walewska 15-04-2010, ostatnia aktualizacja 15-04-2010 09:22

Tak szokujących danych nikt nie oczekiwał. Chiński PKB w I kwartale 2010 zwiększył się aż o 11,9 proc. Najwyższe prognozy nie przekraczały 11,5 proc. i były uważane za oderwane od rzeczywistości

Niespotykanie szybki rozwój chińskiej gospodarki jest porównywalny z wynikami roku 2007 (13 proc. PKB) ,kiedy świat przeraził się rosnącej potęgi gospodarczej tego kraju. Od tego czasu Chiny stały się największym największym rynkiem motoryzacyjnym na świecie i 3. na liście największych gospodarek świata. Teraz są na ostatniej prostej by po Niemcach wyprzedzić również Japonię, a potem zdetronizować Stany Zjednoczone. Ekonomiści wyraźnie wskazują na ogromny potencjał chińskiego rozwoju - przy ludności liczącej 1,3 mld i PKB na głowę ok 3 tys. dol. jest on praktycznie nieograniczony...

http://www.rp.pl/artykul/9211,462043_Ek ... rostu.html



absinth - Sob Kwi 17, 2010 10:58 am


Azja Wschodnia i Południowo—Wschodnia jest najszybciej rozwijającym się regionem świata. Głównym impulsem jest blisko 12 proc. wzrost PKB w Chinach, który ciągnie w górę także sąsiadów

[...]
Chiński rozwój pociąga za sobą resztę kontynentu. Chińczycy stali się najbardziej pożądanymi turystami w regionie. Mają pieniądze i nie obawiają się ich wydawać. Widać ich w najbardziej luksusowych sklepach Singapuru i Hongkongu, a całe rodziny wypoczywają na plażach Tajlandii, Malezji i Indonezji. Chiny importują coraz więcej żywności. Stały się największym klientem tajwańskich producentów kwiatów i owoców z Tajwanu. Kupują krewetki z Tajlandii, luksusowe towary z Włoch, Francji i Szwajcarii, auta z Japonii i Niemiec.

W I kwartale sprzedaż detaliczna strzeliła do góry o 17,9 proc., w tym sprzedaż samochodów osobowych o 72 proc. Jednocześnie władze zajęły się poważnie reformami systemu emerytalnego, aby niemal chorobliwie oszczędni dotychczas Chińczycy nie chowali każdego juana.

Za chińskie pieniądze rozwijają się rynki nieruchomości w Indonezji, Hongkongu i Tajlandii, gdzie sąsiedzi z północy bez targowania się wykupują najcenniejsze posiadłości. To dlatego, mimo że w Tajlandii od ponad miesiąca trwają polityczne zamieszki inwestorzy wcale nie zniechęcili się do lokowania tam kapitału, a indeks giełdy w Malezji, KL Composite wzrósł wczoraj o 22 proc i zamknął się na poziomie 1335,89 pkt.

Takiego przełożenia nie ma jeszcze gospodarka indyjska, która nadal głównie pracuje sama na siebie. Przy tym Chińczycy zadbali już o pokonanie barier wzrostowych, w tym najpoważniejszej — surowcowej. Zabezpieczyli sobie dostawy ropy inwestując w Brazylii, Wenezueli i Rosji, miedzi — podpisując kontrakty, m.in z polskim KGHM i kupując kopalnie w Afryce. Przepłacają zagranicznych finansistów, architektów i innych specjalistów z kluczowych dziedzin gospodarki, a swoich studentów wysyłają zagranicę gdzie tylko się da.
[...]

http://www.rp.pl/artykul/9211,462308_Mo ... iadow.html



Hebel - Nie Kwi 18, 2010 1:20 pm
Faktycznie jeszcze kilka lat temu nikt się nie spodziewał, że pozycja Chin będzie rosnąć w tak niesamowitym tempie. Wydaje mi się, że jest jednak kilka barier, z którymi Chinom za chwile przyjdzie się zmierzyć.

W dalszym ciągu Chiny, budują swoją przewagę konkurencyjną na innych podstawach niż USA . Wiadomo, że sukces ten opiera sie w dużej mierze na finansowaniu nadmiernej konsumpcji w USA dzięki zaniżonemu kursowi walutowemu oraz przewadze po stronie kosztów pracy. Szacuje sie, że dopiero osmioprocentowy, roczny wzrost PKB
zapewnia utrzymanie chińskiej siły nabywczej na stabilnym poziomie. Na niski popyt wewnetrzny oraz wysoką skłonność do oszczedzania istotnie wpływa nadal obecny brak powszechnego systemu ubezpieczen zdrowotnych, niedostrzeganie problemu bezrobocia sezonowego, niedostepność usług finansowych dla społeczenstwa oraz postepujaca pauperyzacja obszarów wiejskich.

Wzrost świadmości oraz, bądż co bądż, zamożności musi wcześniej, czy póżniej dać impluls do powszechnego wzrostu wynagrodzeń. Zresztą już teraz Meksyk wysuwa się na prowadzenie w zakresie czystych kosztów pracy.

Pytanie, czy jednocześnie nie uleci zbyt wiele pary rozowjowej, a społeczeństwo straci część motywacji i zgnuśnieje na wzór europejskiego.

Pozycja lidera na polu innowacji i nauki, oprócz wielkich nakładów wymaga jeszcze pewniej kreatywności, iskry Bożej, czy jak to tam nazwać. Zobaczymy jak na tym polu sprawdzi się konfucjańska mentalność (pewnie tak jak w Japonii, czyli nieżle).

Wątpliwości może i są, ale dla Europy sytuacja i tak pozostaje jasna. Nieuchronnie stajemy się peryferiami peryferiów.
Jedyna nadzieja w płodności muzułmanów oraz przyjęciu do Zjednoczonych Emiratów



absinth - Nie Kwi 18, 2010 2:55 pm
no niestety powoli Europy poza nia sama w perspektywie najblizszych dziesistkow nikt juz powaznie nie traktuje.
Pamieta ktos jeszcze cele Strategii Lizonskiej? Jak to mialo byc z ta europejska gospodarka w 2010? Az wstyd dzis o tym mowic...



absinth - Sob Kwi 24, 2010 9:24 am


Tutaj każdy musi być
p.r. 23-04-2010, ostatnia aktualizacja 23-04-2010 14:34

Włosi chwalą się w Pekinie najszybszym na świecie autem - Ferrari, Chińczycy pierwszym samochodem całkowicie elektrycznym

[...]
Na otwartym dziś międzynarodowym salonie samochodowym w Pekinie przewidziano łącznie 89 światowych premier.

W ogromnej hali wystawowej o powierzchni 200 tys. m2 wystawiono prawie 1000 modeli, w tym 65 pojazdów koncepcyjnych (eksperymentalnych), 95 ekologicznych i całą flotę luksusowych limuzyn dla rosnącej części coraz bogatszych Chińczyków.

Obecni są wszyscy producenci, bo dla każdego z nich Chiny stały się nadzieją na szybki rozwój, jeśli nie kołem ratunkowym. W 2009 r. sprzedano w tym kraju 13,64 mln pojazdów, o 45 proc. więcej niż rok wcześniej, więcej niż w USA. (tam sprzedano 10,5 mln). Ten rok zaczął się "wybuchowo": po trzech miesiącach sprzedaż skoczyła o 76 proc. wraz ze wzrostem gospodarczym o 11,9 proc. PKB - wynika z danych rządowych. W całym roku oczekuje się wzrostu o 20-25 proc., co warunkach chińskich będzie oznaczać 17 mln pojazdów. To ogromny skok, zwłaszcza, że 15 lat temu w Chinach nie było praktycznie prywatnych samochodów.

Analitycy przewidują, że szybki wzrost sprzedaży utrzyma się jeszcze przez kilak lat, głównie dzięki rozrastaniu się klasy średniej w mniejszych miastach. GM szacuje np., że liczba rodzin, które będzie stać na kupno własnego auta wzrośnie z 10 mln w 2005 r. do 75 mln w 2015 r. Przybywa też chińskich milionerów.

Nic więc dziwnego, że salony samochodowe w Pekinie i Szanghaju przyciągają coraz więcej wystawców — podkreśla Ian Fletcher z IHF Global Insight. — Auto China dołączył do Detroit, Tokio i Paryża, stał się jedną z największych i najważniejszych imprez branżowych — dodaje rzecznik Daimlera, Trevor Hale.

[...]
http://www.rp.pl/artykul/9211,465905_Tu ... i_byc.html

Giganci giełdowych parkietów
i.t. 22-04-2010, ostatnia aktualizacja 22-04-2010 13:50

Forbes opublikował ranking 2000 największych publicznych spółek świata 2010. Na pierwszym miejscu jest amerykański JP Morgan. Największy zysk miał rosyjski Gazprom (24,3 mld dol.)

Na tegorocznej liście są firmy z 62 krajów, najwięcej z USA (515) i Japonii (210). Z Polski jest 6 spółek. Łączne przychody wszystkich firm z listy sięgają 30 bln dol., ich zysk netto 1,4 bln dol., aktywa wyniosły 124 bln dol, a wartość rynkowa to 31 bln dol. Najwięcej firm przybyło z Chin (113), Kanady (62) i Indii (56).

[...]
http://www.rp.pl/artykul/9211,465427_Gi ... ietow.html



absinth - Nie Kwi 25, 2010 12:31 pm


Koniec sielanki w krajach rozwiniętych - według MFW

W żargonie Międzynarodowego Funduszu Walutowego przyszłość świata zależy od „odbudowy równowagi i konsolidacji” – antyseptycznych słów, którym raczej ciężko narobić większego zamieszania.

Gdyby słowa te przełożyć na język bardziej potoczny i brutalniejszy, wyszłoby coś w rodzaju „koniec sielanki”.

Aby utrzymać globalną gospodarkę w trendzie wzrostowym, mieszkańcy Stanów Zjednoczonych oraz innych krajów rozwiniętych muszą pracować dłużej przed przejściem na emeryturę, płacić wyższe podatki i mieć mniejsze oczekiwania względem swoich rządów. A co z tanimi towarami zalegającymi na półkach sieci, takich jak Wal-Mart, czy Target? Muszą być droższe.

To praktyczne konsekwencje wynikające z zaleceń całej serii opracowań i oświadczeń wydanych w ostatnich dniach przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i jego przedstawicieli. Instytucja ta ma ogromne doświadczenie w stabilizowaniu gospodarek i rozwiązywaniu globalnych problemów natury finansowej i nie można bagatelizować kierunku, jaki zdaniem MFW należy obrać, aby światowa gospodarka kontynuowała swój rozwój, a ryzyko kolejnej „Wielkiej Depresji” było mniejsze.

Przesłanie to było delikatnie przemycane w treści dokumentów o tytułach w rodzaju „Rozwiązywanie konsekwencji kryzysu i nowe wyzwania w budowaniu stabilności finansowej” oraz uzasadniane koncepcjami, takimi jak „podnoszenie wieku emerytalnego w ślad za rosnącą oczekiwaną długością życia”, jak ujął to w tym tygodniu doradca ekonomiczny MFW Olivier Blanchard.

Jeśli jednak w pełni odszyfrujemy te hasła, okaże się, że chodzi o poważną przebudowę oczekiwań mieszkańców krajów rozwiniętych – zmiany prawa pracy, cen produktów, wartości walut i porozumień socjalnych między rządem a starzejącymi się obywatelami.

- To nie oznacza, że standardy życia się obniżą, ale z pewnością nie będą rosnąć tak szybko, jak dotąd – mówi Domenico Lombardi, były dyrektor wykonawczy MFW. Jego zdaniem koncepcje omawiane przez światowych przywódców to „zakodowane słowa”. – Sformułowania takie jak „podnoszenie podatków”, czy „cięcia wydatków” nie są lubiane.

MFW od dawna cieszy się opinią posłańca złych wieści – wysyła świetnie wykształcone i szkolone w dyplomacji ekipy do komunikowania pogrążonym w kłopotach krajom, ile osób muszą zwolnić i gdzie ciąć wydatki, aby otrzymać pomoc finansową. Teraz jednak MFW znalazło się w nowej sytuacji, w której prowadzi rozmowy nie z pojedynczym podupadłym państwem, ale z całą rzeszą krajów rozwiniętych znajdujących się w centrum światowego systemu finansowego, nie wyłączając Stanów Zjednoczonych.

Recepty MFW koncentrują się dwóch koncepcjach.

„Odbudowa równowagi” to idea, z którą zgadzają się prawie wszyscy – m.in. prezydent Barack Obama oraz przywódcy krajów z grupy G20. W uproszczeniu chodzi o zahamowanie procesu transferu ogromnych kapitałów z krajów, które konsumują więcej, niż produkują (np. Stany Zjednoczone), do krajów, które produkują więcej niż konsumują (głównie Chiny).

Brak równowagi był kluczem do modernizacji Chin: kraj kupował papiery skarbowe o wartości dziesiątków miliardów dolarów emitowane przez Stany Zjednoczone, utrzymując tym samym silniejszego dolara i słabszego juana oraz tani eksport. Można przyjąć, że przepływ amerykańskiego długu do Ludowego Banku Chin to swego rodzaju gigantyczna karta kredytowa na koszt amerykańskich konsumentów, utrzymująca jednocześnie model biznesowy największych detalistów, takich jak Wal-Mart.

Przesłanie MFW w swojej treści sprowadza się do tego, że wydatki na karcie zbliżają się do limitów, a brak równowagi handlowej musi być skorygowany.

Jak to osiągnąć? Jednym z rozwiązań jest, aby Chiny – lub bardziej ogólnie, eksporterzy azjatyccy – pozwoliły na wzrost wartości swojej waluty. Inny, o którym wspomniał w tym tygodniu Blanchard, to dewaluacja dolara, euro i innych walut krajów rozwiniętych.

- Gospodarki rozwinięte jako całość mogą potrzebować dewaluacji swoich walut w celu zwiększenia eksportu – powiedział Blanchard.

Druga, rzadziej poruszana strona tego równania polega na tym, że jeśli dolar jest wart mniej, wtedy import, niezależnie od źródła pochodzenia, będzie droższy. Amerykański eksport byłby proporcjonalnie tańszy, co byłoby zbawieniem dla amerykańskich firm, starających się być bardziej konkurencyjnymi na rynkach zagranicznych. Wszystko jednak, od iPoda przez parę jeansów po lalkę Barbie, nieuchronnie zdrożałoby.

Koncepcje MFW „z pewnością przesunęłyby ciężar równowagi globalnej gospodarki, ale odbyłoby się to kosztem przeciętnego amerykańskiego konsumenta – mówi Craig Schearman, wiceprezes Krajowej Federacji Detalistów (ang. National Retail Federation).

- Jeśli kilka fabryk zwiększy eksport, to bardzo dobrze, ale znakomita większość ludzi będzie musiała więcej płacić za swoje zakupy. Rozmowa o mniejszej konsumpcji i większym oszczędzaniu jest fajna, ale nie ma nic wspólnego z realną ekonomiką. Ludzie muszą ubrać i nakarmić swoje dzieci – mówi.

Kolejna idea promowana przez szefów MFW to „konsolidacja fiskalna”, której cele są jak najbardziej obiektywne: rządy Stanów Zjednoczonych oraz pozostałych krajów rozwiniętych osiągnęły rekordowe poziomy zadłużenia w celu pokrycia kosztów programów stymulacyjnych oraz w obliczu spadku wpływów budżetowych. MFW szacuje, że średnie zadłużenie krajów rozwiniętych w relacji do produktów krajowych brutto wzrośnie z 80 proc. przed kryzysem do 115 proc. w 2014 r.

To bardzo niebezpieczna trajektoria i przedstawiciele MFW uważają, że do końca tego roku, rządy muszą ogłosić „wiarygodne” plany redukcji rocznego deficytu, osiągnięcia nadwyżki i początku spłaty długów.

Skala niezbędnej korekty jest ogromna, sięgająca być może nawet ok. 10 proc. PKB. W samych Stanach Zjednoczonych oznaczałoby 1,4 biliona dolarów rocznie mniej na rządowe programu lub taka samą kwotę więcej z podatków.

Z pewnością pomogłyby w tym lepszy od oczekiwań wzrost gospodarczy, wzrost wydajności, czy niespodzianki w postaci nowych technologii, ale na horyzoncie rysują się raczej same trudności, które świetnie widać na przykładzie Grecji i które są coraz bliżej pozostałych krajach rozwiniętych. To słowa francuskiej minister finansów Christine Lagarde.

- Jedziemy na jednym wózku – powiedziała w czwartek w obliczu trudnej debaty na temat zmian we francuskim systemie emerytalnym, które sprawią, że pracownicy zarówno sektora publicznego, jak i prywatnego, będą musieli na swoją emeryturę pracować dłużej.

MFW zastanawia się, które konkretnie podatki podnosić i jakie programy obejmować cięciami, aby „konsolidacja” była jak najmniej bolesna. Dłuższy okres aktywności zawodowej jest jednak postrzegany jako ważne narzędzie, które pozwoli oszczędzić ogromne kwoty pieniędzy bez obcinania wydatków lub zmniejszania aktywności gospodarczej.

W Stanach Zjednoczonych powstała właśnie nowa komisja fiskalna, która ma opracować sposoby zbilansowania amerykańskiego budżetu.

- Będziemy świadkami narzekań, lamentu i podkręcania atmosfery – mówi Lagarde odnośnie dyskusji o reformie emerytalnej. – Ostatecznie nie ma jednak innej drogi – stwierdza.

Autor: Howard Schneider



absinth - Nie Maj 02, 2010 9:53 am


Chińczycy z LiuGong sięgają po Hutę Stalowa Wola
Zbigniew Lentowicz 30-04-2010, ostatnia aktualizacja 30-04-2010 04:52

Chiński producent koparek LiuGong ma szanse przejąć cywilną część Huty Stalowa Wola, największego polskiego dostawcy sprzętu budowlanego

[...]
Chiński inwestor starannie przygotowuje się do wejścia do Polski. Przejmując hutę, uzyskałby dostęp do technologii budowy ciągników gąsienicowych, których dotąd nie produkuje. A Stalowa Wola to od lat ich markowy producent.

Ryszard Kardasz, przewodniczący rady nadzorczej HSW, a kiedyś szef ośrodka rozwojowego HSW, podkreśla, że technologie budowy maszyn w Stalowej Woli prezentują światowy poziom. Tak bogatą i kompletną ofertę ma na świecie tylko kilku potentatów, w tym Komatsu i Caterpillar. Technologia budowy ciągników rozwijana jest w HSW od połowy zeszłego wieku, wiele rozwiązań ma źródło w USA, bo huta współpracowała m.in. z Harvesterem i Caterpillarem.
[...]
Perspektywa przejścia HSW w chińskie ręce wzbudza w Stalowej Woli emocje. – Biznes nie ma narodowości. Jeśli inwestor zagwarantuje historycznej firmie rozwój, z sukcesu skorzysta cały region – mówi Ryszard Kardasz.
http://www.rp.pl/artykul/9211,469154_Ch ... _Wola.html



absinth - Nie Maj 02, 2010 11:13 am


Chiny chcą przyćmić świat
Maria Kruczkowska
2010-04-30, ostatnia aktualizacja 2010-04-30 15:36

W Szanghaju rozpoczyna się Expo 2010. Chińczycy pod teren wystawy wyburzali całe dzielnice i przenieśli 272 fabryki, w tym stocznię zatrudniającą 10 tys. ludzi!

Dla Chińczyków Expo jest tak ważne jak igrzyska olimpijskie w Pekinie w 2008 r. - Czekaliśmy na to 150 lat - mówi dumny 77-letni emeryt Wang Xinghua, nawiązując do pierwszej wystawy światowej w 1851 r. w Londynie. - Będę jeszcze szczęśliwszy, gdy ludzie z innych krajów przyjadą do nas i poczują, że Chiny powstały z kolan.

Jednak na wystawie prezentującej dorobek kulturalny, naukowy i techniczny poszczególnych krajów pod hasłem "Lepsze miasta, lepsze życie" obcokrajowców pojawi się niewielu. Liczbę zwiedzających szacuje się na 100 mln, z czego Chińczycy będą stanowić aż 95 proc.

Trwające w sumie aż 184 dni Expo ma bowiem dostarczyć rozrywki przede wszystkim 1,3 mld Chińczyków. Przekonać ich, że pod przewodem partii komunistycznej Chiny kroczą w dobrą stronę, modernizując się i zyskując szacunek świata.

Dlatego nikt nie liczył się z kosztami. Oficjalnie Chiny wydały na organizację Expo 4 mld dol., ale jeśli doliczyć przebudowę Szanghaju, koszty rosną do 58 mld. To więcej, niż wydano na pekińskie igrzyska. Światowe media piszą nawet, że Expo to "najdroższe przyjęcie w historii".

Chiński pawilon w kształcie korony starożytnych cesarzy jest trzy razy większy od amerykańskiego. Pokaże 5 tys. lat chińskiej cywilizacji i będzie pełen cudów najnowszej techniki - takich jak animacja jednego z najsłynniejszych dzieł sztuki Chin, zwoju jedwabiu z XII w. Każda z postaci na długim na 128 m i szerokim na 6,5 m obrazie została ożywiona.

A jeśli nawet coś pójdzie nie tak, Chińczycy się o tym nie dowiedzą. Pomoże w tym cenzura, która odcięła kraj od świata, zamykając YouTube, Facebooka i tysiące opiniotwórczych blogów.

Expo ma być też wielkim triumfem samego Szanghaju, który ma stanąć w równym szeregu z Tokio, Nowym Jorkiem i Londynem. Miasto, w którym narodził się na początku XX w. chiński kapitalizm, zamówiło dla swej giełdy u włoskiego rzeźbiarza Arturo Di Modiki kopię byka z brązu - maskotki Wall Street.

Chiński byk ma ciemniejszy kolor i 1 maja stanie na Bundzie - nadrzecznym bulwarze pełnym kolonialnych zabytków. Nazywany Perłą Orientu miasto było w latach 30. zeszłego wieku finansowym centrum Azji Wschodniej. Dla naszpikowanego lasem gigantycznych drapaczy chmur Szanghaju Bund jest tym, czym wieża Eiffla dla Paryża.

- Chiński byk będzie młodszy i bardziej energiczny od amerykańskiego. No i podczas gdy byk z Wall Street patrzy w dół, nasz będzie patrzył w górę - zapewnia szanghajski urzędnik Zhou Wei. "Przynajmniej ten jeden raz Chińczycy płacą za kopiowanie" - skomentował złośliwie "Financial Times".

Świat, który niezbyt poważnie traktował ostatnie wystawy światowe (kto pamięta, gdzie odbyło się pięć ostatnich Expo?*), tłumnie zjawi się w Szanghaju. 192 kraje i globalne koncerny wydały krocie na swoje pawilony. Przyjadą, bo robią z Chinami wielkie interesy. Sam bank Barclays, jeden ze sponsorów brytyjskiej wystawy, liczy na tysiąc ważnych rozmów z chińskimi oficjelami.

Na otwarciu wystawy będą prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew i szef Komisji Europejskiej JosĂŠ Manuel Barroso. Do łask Pekinu chce wrócić m.in. Francja. Już w środę do Chin przyleciał prezydent Nicolas Sarkozy z żoną Carlą Bruni. Paryż, który dwa lata temu zagroził bojkotem ceremonii otwarcia igrzysk po stłumieniu antychińskich protestów w Tybecie, próbuje teraz naprawić stosunki z Pekinem.

- Expo to XXI-wieczny odpowiednik dawnych trybutów składanych chińskim cesarzom - mówi Paul French z firmy doradczej Access Asia z siedzibą w Szanghaju. - Kiedyś przywoziliśmy im zegary mechaniczne, teraz budujemy pawilony, sponsorujemy, co się da, i wypisujemy czeki dla oficjalnych organizacji chińskich.

Źródło: Gazeta Wyborcza



absinth - Sob Maj 15, 2010 1:07 pm
Chiny konsekwentnie zabezpieczaja sobie dostep do surowcow strategicznych

nie dalej jak tydzien emu pojawil sie artykul o tym, ze
moze zabraknac gazu dla rurociagu nubucco, ktory mial uniezaleznic Europe od dostaw z Rosji, z tego powodu, ze Chiny wyprzedza nas w zakontraktowanie niebieskiego paliwa u dostawcow z Azji Srodkowej.



Chiny i Nigeria podpisały transakcję na 23 mld dol.

[b]Nigeryjska państwowa firma naftowa NNPC i największa chińska państwowa firma konstrukcyjna China State Construction Engineering Corporation (CSCEC) podpisały wartą 23 mld dol. transakcję na budowę trzech rafinerii - poinformował w piątek internetowy serwis BBC News.

Wspólny projekt obydwu firm, który przewiduje budowę rafinerii oraz kompleksu petrochemicznego w Nigerii będzie finansowany przez władze Chin i tamtejsze banki.

NNPC liczy na to, że nowe rafinerie powstrzymają napływ importowanych paliw do kraju.

Nigeria jest 12 największym producentem i ósmym największym eksporterem ropy naftowej na świecie, ale kraj ten importuje 85 proc. paliw ze względu na fatalny stan techniczny źle zarządzanych państwowych rafinerii.

Rząd Nigerii ogłosił, że firmy zagraniczne muszą najpierw zainwestować w rozwijającą się infrastrukturę i gospodarkę tego kraju, zanim będą mogły skorzystać z eksportowanej przez Nigerię ropy naftowej i gazu.

"Mamy zamiar pogłębić (...) techniczną i komercyjną współpracę między Chinami a Nigerią" - powiedział szef NNPC, Shehu Ledan.
PAP
Źródło: PAP



absinth - Sob Maj 29, 2010 1:35 pm


Kryzys? Jaki Kryzys?...
gwol , klap 29-05-2010, ostatnia aktualizacja 29-05-2010 11:18

Podczas gdy europejskie gospodarki informują o cięciach wydatków, producenci dóbr luksusowych zacierają ręce w obliczu rosnących zysków

[...]
Jednym z powodów, dla którego kryzys omija branżę dóbr luksusowych, jest rosnące zapotrzebowanie w Chinach na ten typ produktów. Chiny są obecnie najszybciej rosnącym i drugim po Japonii największym rynkiem dóbr luksusowych.

W ubiegłym roku chińscy konsumenci wydali na towary luksusowe 9,4 mld dolarów. Największą popularnością cieszyły się zagraniczne artykuły, głównie samochody, ubrania, kosmetyki i zegarki.



absinth - Pon Maj 31, 2010 7:19 pm
Chiny a sprawa slaska, a przynajmniej sprawa gornictwa weglowego



Węglowi potentaci nie myślą o redukcji emisji
kbac 31-05-2010, ostatnia aktualizacja 31-05-2010 01:38

Światowi liderzy produkcji węgla kamiennego ani myślą zmniejszać wydobycie. A gdy brakuje im złóż – chcą budować kopalnie za granicą, bo i tak im się to opłaci

Podczas gdy Unia Europejska debatuje, czy obniżać emisję CO2 w najbliższych latach o 20 proc. czy o 30 proc., główni emitenci, a jednocześnie najważniejsi gracze na rynku węgla ogłaszają plany zwiększenia produkcji.

Chiny, największy producent węgla na świecie, planują zwiększyć wydobycie do 3 mld ton rocznie (teraz ok. 2,5 mld ton), jednocześnie zwiększając zakupy za granicą. I tak Chińczycy, którzy mają ponad 10 tys. kopalń, od dwóch lat są importerem surowca netto.

– Trzeba patrzeć na import Chin, bo on determinuje rynek. Węgiel z Rosji czy USA idzie właśnie tam, a to może być spora szansa Europy, zwłaszcza dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która produkuje węgiel koksowy, bazę do produkcji stali – mówi dr Urszula Ozga-Blaschke z krakowskiej PAN.

A chiński popyt już się odbija na cenach w portach ARA – jeszcze w marcu tona węgla kosztowała 75 dol., a w maju nawet powyżej 90 dol. Tym bardziej prawdopodobna wydaje się prognoza europejskiej giełdy energii EEX mówiąca, że pod koniec tego roku węgiel energetyczny w ARA może kosztować 100 dol.
[...]
Hindusi natomiast, którzy produkują ponad 0,5 mld ton węgla rocznie, ale brakuje im węgla koksowego, bacznie przyglądają się Polsce. Chcą bowiem podwoić roczną produkcję stali (obecna to ok. 60 mln ton). Rozważają więc budowę w Polsce za ok. 350 mln euro zakładu wydobywającego właśnie węgiel koksowy (takie plany ma w Orzeszu koncern Emami).
[...]
http://www.rp.pl/artykul/9211,487504_We ... misji.html



miglanc - Śro Cze 02, 2010 12:43 am
Prawa ekonomii w końcu zawitały i do Chin:

Załamanie sprzedaży nieruchomości w Chinach

W maju sprzedaż w Szanghaju i Pekinie spadła aż o 70 proc. w porównaniu z kwietniem. Analitycy wciąż obawiają się, że narastająca bańka w końcu pęknie.

- W ubiegłym miesiącu ceny nieruchomości w Chinach rosły w rekordowym tempie 12,8 proc. w skali roku - przypomina Katarzyna Siwek z Home Broker. - Bez wątpienia inwestorzy na świecie mają w pamięci konsekwencje załamania na amerykańskim rynku nieruchomości. Dlatego z wyczuleniem reagują na doniesienia o ochłodzeniu rynku w Chinach. Ceny akcji spółek nieruchomościowych w Państwie Środka obniżyły się w tym roku już o 30 proc. - zaznacza Siwek.

Zdaniem cytowanego przez "Financial Times" Li Daokui z chińskiego banku centralnego problemy rynku nieruchomości są większe niż w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii przed wybuchem ostatniego kryzysu. Tam rynek załamał się, bo banki zbyt łatwo udzielały kredytów hipotecznych, dając je ludziom bez żadnej zdolności kredytowej. Gdy kredytobiorcy masowo przestali spłacać należności, na łeb na szyję spadła wartość nieruchomości, na których oparto wiele papierów inwestycyjnych.

Czy Chinom grozi podobny scenariusz? Analitycy podkreślają, że chińska gospodarka jest za bardzo uzależniona od przegrzanego już rynku nieruchomości. Dlatego wielu z nich przewiduje, że w ciągu 12 miesięcy chińska gospodarka może się załamać.



absinth - Śro Cze 02, 2010 6:24 am
Pytanie brzmi, jaka jest roznica miedzy kryzysem na rynku nieruchomosci w Chinach teraz a takim kryzysem gdyby mial miejsce 10 nie mowiac juz 15 lat temu?




absinth - Pon Cze 07, 2010 7:23 pm


Bałtyk pełen Chińczyków
Adam Woźniak 07-06-2010, ostatnia aktualizacja 07-06-2010 12:44

Nowy masowiec odbierze w końcu czerwca ze stoczni New Times Shipyard w Chinach Polska Żegluga Morska (PŻM). Nazywa się MS Jawor i będzie drugim z czterech największych masowców, jakie kiedykolwiek pływały w PŻM. W poniedziałek w Szanghaju, podczas inauguracji misji gospodarczej polskiego sektora morskiego na Expo zapowiedziano także, że polsko-chińska spółka Chipolbrok złoży chińskiej firmie China Ocean Shipping Company (COSCO) propozycję do stałego zawijania jej statków w Gdańsku. COSCO jest jednym z najważniejszych morskich przewoźników kontenerowych na świecie.

[...]

PŻM liczy także na kolejne statki. - Jesteśmy zadowoleni z dotychczasowej współpracy. Chiny to obecnie drugi po Korei konstruktor statków, a chińskie stocznie zapewniają terminowość dostaw i wysoką jakość - podkreśla dyrektor naczelny PŻM Paweł Szynkaruk.

Prócz czterech masowców z New Times Shipyard (po 80 tys. ton każdy), PŻM zakontraktowała jeszcze czternaście statków w stoczni Xingang oraz osiem 30-tysięcznych masowców w stoczni Natong Mingde Industry.

[...]
http://www.rp.pl/artykul/9211,490647_Ba ... zykow.html



GoldBoy - Wto Cze 08, 2010 6:04 pm


Foxconn zapowiada podwojenie płac w Shenzenie
Poniedziałek, 7 czerwca (14:21)
Tajwańska firma Foxconn w odpowiedzi na falę samobójstw w swych zakładach w Shenzhenie w Chinach zapowiedziała podwojenie pensji dla pracowników - poinformowała agencja Kyodo.

W środę Foxconn ogłosił podniesienie pracownikom w Shenzhenie pensji o 30 proc. Kolejną podwyżkę zapowiedziano w poniedziałek. Sprawi ona, że wynagrodzenia w zakładach wzrosną w ciągu kilku miesięcy dwukrotnie. W Shenzhenie znajdują się zakłady Foxconna zatrudniające 400 tys. osób. (8O)

Jak powiedział przedstawiciel Foxconna, firma ma nadzieję, że dzięki podwyżce "robotnicy nie będą musieli brać tylu nadgodzin i zyskają więcej czasu na odpoczynek i lepsze środowisko pracy", a być może podniesie to także wydajność i jakość pracy w zakładach.

Podstawowa pensja w chińskich zakładach Foxconna wynosi obecnie około 900 juanów (130 dolarów) miesięcznie.

W tym roku w południowych Chinach samobójstwo popełniło 10 pracowników Foxconna. Oprócz tego trzy osoby podjęły nieudane próby samobójcze.

Działacze oskarżają firmę o sztywny styl zarządzania, zbyt szybkie przesuwanie się taśm produkcyjnych, wojskową dyscyplinę i zmuszanie do pracy ponad siły. Jak mówią, osoby mieszkające w hotelu pracowniczym prawie ze sobą nie rozmawiają z powodu wyczerpania.

Foxconn produkuje iPhony, iPady i inne elektroniczne gadżety dla klientów takich jak Apple, Sony, Dell, Nokia i Hewlett-Packard.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

http://biznes.interia.pl/wiadomosci-dnia/news/foxconn-zapowiada-podwojenie-plac-w-shenzenie,1489086,4199



absinth - Czw Cze 10, 2010 8:11 pm


PetroChina może przejąć BP
Danuta Walewska 10-06-2010, ostatnia aktualizacja 10-06-2010 14:16

Gwałtowny spadek cen akcji brytyjskiego giganta wywołał dyskusję o możliwościach przejęcia koncernu. Od wybuchu platformy akcje BP potaniały o ponad 40 proc.

Ekonomiści nie ukrywają, że nie byliby zaskoczeni, gdyby doszło do takiej transakcji.

[...]
Bank inwestycyjny Standard Chartered w opracowaniu dla swoich klientów napisał, że pracuje właśnie nad scenariuszami takiego przejęcia. W opracowaniu Standard Chartered czytamy również, że byłaby to dla Chińczyków najprostsza droga do zmiany wizerunku firmy z wolno rosnącej potęgi światowej w nowoczesny koncern naftowy który ma na wyciągnięcie ręki wszystkie najbardziej nowoczesne technologie dostępne dzisiaj w tej branży. Dodatkowo przy dzisiejszych cenach akcji BP oznaczyłoby to, że PetroChina zapłaci jedynie 7 dolarów za każdą baryłkę z rezerw BP. W efekcie powstałby największy koncern energetyczny na świecie pod względem rezerw ropy i gazu, które byłyby odpowiednio o 73 proc. i 187 proc. większe, niż jest to w przypadku ExxonMobil i Royal Dutch Shell.

[...]
http://www.rp.pl/artykul/492182_PetroCh ... ac_BP.html

Chiński eksport wzrósł najbardziej od ponad sześciu lat
jb 10-06-2010, ostatnia aktualizacja 10-06-2010 10:45

Eksport z Chin był w maju większy aż o 48,5 proc. niż w tym samym miesiącu przed rokiem, kiedy jednak odnotował rekordowy spadek

W maju chiński eksport wzrósł najbardziej od 2003 r. Ceny nieruchomości zwyżkowały w tempie zbliżonym do rekordowego. Obie te dane dowodzą, że chińska gospodarka, przynajmniej na razie, nie odczuwa skutków europejskiego kryzysu zadłużeniowego i wciąż nie można wykluczyć jej przegrzania.

[...]

W maju eksport do Unii Europejskiej wzrósł o 50 proc. w stosunku rocznym, w porównaniu z 29 proc. w kwietniu. Dostawy do USA zwyżkowały o 44 proc. po wzroście o 19 proc. w poprzednim miesiącu. Urząd statystyczny w Pekinie podał, że ceny nieruchomości w 70 miastach Chin wzrosły w maju o 12,4 proc. w stosunku rocznym. Po raz pierwszy od 11 miesięcy wzrost był wolniejszy, ale jego dynamika nadal jest bliska rekordowym 12,8 proc. z kwietnia.

Po tych danych na chińskie giełdy wróciły obawy, że władze energiczniej przystąpią do chłodzenia koniunktury. W Szanghaju indeks spadł o 0,8 proc.
http://www.rp.pl/artykul/492055_Towar_z ... iecie.html

Kapitał szuka miejsca na nowe inwestycje
Adam Woźniak 10-06-2010, ostatnia aktualizacja 10-06-2010 03:26

Kryzys osłabił pozycję Europy Środkowo-Wschodniej jako regionu przyciągającego kapitał. W 2010 roku najbardziej atrakcyjnym regionem dla inwestorów zagranicznych są Chiny.

W najnowszym raporcie firmy Ernst & Young „European attractiveness survey” zyskały 39 proc. wskazań wśród 814 ankietowanych menedżerów odpowiedzialnych za decyzje inwestycyjne w międzynarodowych przedsiębiorstwach i wróciły na pozycję lidera, z której wypadły w roku 2008. Na drugim miejscu znalazła się Europa Zachodnia – 38 proc. wskazań, natomiast na trzecim Europa Środkowo-Wschodnia – 24 proc. Na kolejnych miejscach uplasowały się Indie i Ameryka Północna – po 22 proc. wskazań, a po nich Brazylia – 12 proc.

[...]
Skąd płyną inwestycje? Większość ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii. Jednak coraz mocniej odczuwalna jest aktywność rozkręcających się gospodarek krajów BRIC (Brazylia, Rosja, Indie i Chiny). Łącznie są one trzecim największym inwestorem w Europie, a Chiny zajmują ósme miejsce na liście największych dziesięciu inwestorów. Operatywność krajów BRIC jeszcze bardziej jest widoczna przy tworzeniu nowych miejsc pracy: Chiny zajmują tu trzecią pozycję, natomiast Indie – ósmą.

Raport stwierdza, że w ciągu najbliższych trzech lat najbardziej atrakcyjnym regionem dla inwestorów zagranicznych pozostaną Chiny i Indie. Na trzecie miejsce wysunie się Europa Środkowo-Wschodnia, a Zachodnia spadnie na piąte. Na miejscu czwartym znajdzie się Brazylia.

http://www.rp.pl/artykul/9211,491924_Ka ... tycje.html



absinth - Wto Cze 15, 2010 6:34 pm
Wu Yajun kierująca grupą deweloperską Longfor Properties jest najbogatszą kobietą interesu na świecie. Forbes ocenił jej majątek na 3,9 mld dol.

http://www.rp.pl/artykul/9211,494422_Ch ... woman.html



absinth - Nie Cze 20, 2010 9:46 am
do poczytania / posłuchania 9bo jest tez w mp3)

Wywiad z R. Kaplanem



Senior Fellow at the Center for a New American Security Robert D. Kaplan answers questions about China's expanding naval power.

ROBERT D. KAPLAN is a Senior Fellow at the Center for a New American Security and a correspondent for The Atlantic. His book Monsoon: The Indian Ocean and the Future of American Power will be published in the fall.

http://www.foreignaffairs.com/discussio ... n-on-china



absinth - Pią Cze 25, 2010 10:04 pm


Czy chiński smok pożre świat
Danuta Walewska 24-06-2010, ostatnia aktualizacja 24-06-2010 02:27

Europejczycy nie mają innego wyjścia, niż poszukać sposobu, aby chińska ekspansja nie zepchnęła ich na margines światowej gospodarki – ostrzega Conference Board.

Obecna przewaga Unii Europejskiej, osiągnięta dzięki rozwojowi technologii średniego segmentu rynku, to zbyt mało. Bardziej konkurencyjny musi być także sektor usług, ale przede wszystkim większe nakłady na rozwój najbardziej zaawansowanych technologii, innowacji i edukacji – wynika z opracowania Conference Board przedstawionego podczas debaty w redakcji ”Rzeczpospolitej”.

Niezbędna jest również kontrola kosztów pracy, ale taka, która nie zaszkodzi pozyskiwaniu talentów. Z tym że z inwestycjami w badania i rozwój trzeba się bardzo spieszyć – ostrzega prof. Bernard Arogyaswamy z Uniwersytetu Le Moine w USA. Chiński rząd postanowił, że w tym roku nakłady na badania i rozwój wyniosą 2 proc. PKB, w 2015 r. ma to być już 2,5 proc., czyli tyle, ile jest dzisiaj w krajach rozwiniętych. Zdaniem prof. Arogyaswamy’ego Chińczycy w tej chwili mają jeszcze kłopoty z przeniesieniem efektów badań do gospodarki. – Ale to kwestia czasu. To dlatego tak chętnie widzą u siebie światowych gigantów informatycznych – uważa Arogyaswamy.

– Ale to działa w obydwie strony. Jeśli jakiś koncern informatyczny myśli, że mógłby się rozwijać bez obecności w Chinach, niech od razu zmieni branżę – uważa Orian Eriksson, szef należącego do Ericssona szanghajskiego ośrodka badawczo-rozwojowego. W laboratoriach Ericssona pracownicy przygotowują aplikację, która pozwoli np. oglądać film, przełączając go z telewizora do telefonu komórkowego i jednocześnie uruchamiając nagrywanie programu. W wolnej chwili będzie więc można spokojnie obejrzeć cały film. – To rozwiązanie wyłącznie naszych chińskich pracowników – chwali się Eriksson.

Ekonomiści w Europie mają nadzieję, że w realizacji strategicznych celów Unii Europejskiej może pomóc zmieniający się model chińskiej gospodarki, w której coraz większą rolę zaczyna odgrywać wewnętrzna konsumpcja.

– Chińczycy łatwo się nie poddadzą – ostrzega prof. Krzysztof Obłój, dyrektor Międzynarodowego Centrum Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego, który właśnie wrócił z Chin po kilkumiesięcznym pobycie. – Zachodni menedżerowie powinni zobaczyć, jak pracują Chińczycy. I jak chińskie firmy konkurują ze sobą. W Guangdżu jest 11 tys. fabryk obuwia i stamtąd pochodzi 60 proc. produkcji światowej. Tam każdy z każdym konkuruje na niewielkim terytorium. I jeśli nawet 3 tys. z nich zbankrutuje, i tak zostanie 8 tys.

Chociaż chińscy menedżerowie nie ukrywają, że w ostatnich latach ich pracownicy bardzo się zmienili. Nie chcą pracować na okrągło, domagają się przynajmniej sześciu godzin wolnego w miesiącu. Potem będą chcieli więcej – mówi prof. Obłój.

Świat zaskoczyły informacje z ostatnich kilku tygodni: początkowo o samobójstwach w fabrykach zagranicznych inwestorów, potem o strajkach. – Tajwański Foxconn (z branży telekomunikacyjnej), gdzie doszło do tych incydentów, jest o lata świetlne przed małymi chińskimi firemkami, które zaczynają się dopiero rozwijać. W Foxconnie i płace są wyższe, i warunki pracy, i jej bezpieczeństwo nieporównywalnie większe – uważa prof. Obłój.

Takich strajków jak w Foxconnie, a także w chińskich oddziałach Toyoty i Hondy, są w Państwie Środka setki. Tyle że dotychczas ze strajkującymi nie miała kontaktu międzynarodowa prasa. Teraz płace zaczęły rosnąć, warunki pracy będą się zmieniały. Tym bardziej że zainteresowały się nimi chińskie władze. – Z kolei Europa poszła w rozwoju swojego systemu socjalnego za daleko – powiedział podczas naszej debaty Rafał Antczak, wiceprezydent Deloitte Business Consulting. – A dochody Chińczyków rosną i nadal będą rosły. To między innymi efekt zezwolenia na działanie związków zawodowych w zakładach pracy. Chiński rząd chce, żeby obywatele mieli więcej pieniędzy, bo tylko w ten sposób może wzrosnąć konsumpcja. Za swój niebywały rozwój Chińczycy płacą wielką cenę.

Singapurski ekonomista Charles Moon nie ma wątpliwości: – Zanim Chińczycy staną się normalnym społeczeństwem, takim, jakie jest w innych krajach Azji, musi minąć mnóstwo czasu. Dzisiaj słyszymy o atakach sfrustrowanych Chińczyków na ludzi na ulicach, na uczniów w szkołach czy studentów w akademikach. To efekt zbyt szybko rozwijającej się gospodarki. Chińskie społeczeństwo musi okrzepnąć, żeby kraj mógł się rozwijać dalej.

Wyższe zarobki to wyższe wydatki

Zarobki pracowników fabryk wzrosły w tym roku w 20 prowincjach. Najbardziej we wschodniej, najbogatszej części kraju, zwłaszcza na wybrzeżu. Już teraz coraz więcej Chińczyków migruje z zachodu kraju w poszukiwaniu lepiej opłacanej pracy, bo rosną również koszty życia. W maju inflacja przyspieszyła do 3,1 proc. i był to najwyższy jej poziom od 19 miesięcy. Najszybciej drożeją nieruchomości, a ekonomiści ostrzegają przed bańką spekulacyjną na tym rynku. W Szanghaju, Szenzenie, Pekinie widać coraz więcej pustych apartamentów w luksusowych osiedlach. Jednakże przedsiębiorcy, podwyższając zarobki pracowników, mają świadomość, że działają na swoją korzyść. Zdaniem Andrew Phillipsa, analityka z francuskiego banku BNP Paribas, wyższe zarobki oznaczają wyższe zdolności zakupowe. Producenci dóbr konsumpcyjnych zwiększają podaż nie dlatego, że koszty produkcji są tak niskie, ale aby zaspokoić rosnący popyt.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki d.walewska@rp.pl
http://www.rp.pl/artykul/498466.html



Hebel - Sob Cze 26, 2010 2:04 pm
Obserwując, spotęgowany dodatkowo ostatnim kryzysem, bezkrytyczny pęd wszystkiej maści inwestorów w kierunku Chin, trudno nie odnieść wrażenia, że oparty jest on w dużej mierze na oczekiwanych stopach zwrotu bazujących jedynie na ekstrapolacji terndów z ostatnich lat.

Ten hurraoptymizm nie dotyczy wg mnie jedynie nieruchomości.

Zobaczymy, czy dmuchana bańka pęknie z wielkim hukiem, czy jedynie ujdzie z niej na chwilę trochę powietrza.
Tak, czy inaczej w mojej szklanej kuli widzę już niedługo chińskie tąpnięcie.



absinth - Sob Cze 26, 2010 2:56 pm
jest to realne, niestety to na co juz zwóciłem uwagę wcześniej, otóż chińskie tąpnięcie teraz to zupełnie coś innego niz chińskie tąpniecie jeszze 10 lat temu.



absinth - Czw Lip 01, 2010 4:18 pm


Najlepsze i najgorsze banki świata

Najnowsze zestawienie magazynu The Banker pokazuje, kto w kryzysowym roku 2009 tracił, a kto zyskiwał w światowej bankowości.

Liderem zysków są banki Chin. W sumie wypracowały jedną czwartą zysków wszystkich tysiąca banków świata sklasyfikowanych przez magazyn. Najwięcej zarobił ICBC - 24,5 mld dol. oraz China Construction Bank (20,3 mld dol.). W top dwudziestce piątce jest pięć banków chińskich. Po trzy mają Brytyjczycy, Amerykanie i Brazylia.

Wśród 25 banków najbardziej pod kreską, osiem to banki z USA, pięć z Niemiec

[...]

http://www.rp.pl/artykul/9211,502167_Na ... wiata.html



absinth - Nie Lip 04, 2010 4:08 pm


Tu żyją lwy

W latach 90. szalały Azjatyckie Tygrysy. Od kilku lat coraz więcej do powiedzenia mają kraje grupy BRIC. Tymczasem trzeba przygotować się na Afrykańskie Lwy. Elita krajów Czarnego Lądu coraz szybciej zmniejsza dystans do rozwiniętego świata.

[...]

Afryka podąży za resztą rozwijającego się świata, to dziś właściwie pewne. Pytanie jednak, kto poza samymi zainteresowanymi zarobi na tym wzroście. Wbrew kolonialnej przeszłości Europa, podobnie jak Stany Zjednoczone, przez ostatnie dwie dekady zupełnie straciła zainteresowanie Czarnym Lądem. Udział Starego Kontynentu w obrotach handlowych Afryki spadł z 51 do 28 procent. Ich miejsce zajęli szukający surowców i pól uprawnych Azjaci: Koreańczycy, których Daewoo Logistics przejął połowę gruntów rolnych na Madagaskarze, a przede wszystkim Chińczycy.

Milion hektarów w Kongu, 100 tys. ha w Zimbabwe i ogromne połacie pól uprawnych w Sudanie. To tylko ich inwestycje w produkcję rolną. Już dziś roczne obroty handlowe Chin z Afryką wynoszą około 70 mld dol., co czyni je drugim po USA partnerem biznesowym kontynentu.

Najwięcej mówi się o inwestycjach w roponośne działki w targanym konfliktami wewnętrznymi Sudanie. Paliwowe poszukiwania Chińczycy prowadzą również w Nigerii, Gabonie i Angoli, gdzie kupują już jedną czwartą ropy. Równocześnie w kongijskiej Katandze oraz w położonej w Zambii Chambezi chcą wydobywać miedź i kobalt.

Azjaci nie skupiają się jednak wyłącznie na eksploatacji afrykańskich zasobów. Angoli, której po zakończonej w 2001 roku wojnie domowej nikt nie chce pożyczać pieniędzy, Chińczycy przyznali linię kredytową wartości 10 mld dol. i za 2 mld dolarów w półtora roku odbudowali trzy linie kolejowe. Tonące w długach Kongo nie ma szans na kolejne środki nawet z Banku Światowego, 280 mln dol. kredytu na budowę gigantycznej elektrowni wodnej w Imboulou dostało więc z Chin, które obiecały zainwestować w tutejszą infrastrukturę 6 mld dolarów.

Chińczycy budują rafinerię w algierskim Adrarze, elektrownię węglową w Senegalu, kolej w Gabonie, ale przede wszystkim autostrady, m.in. w Senegalu, Algierii oraz Gabonie. W Dakarze zainwestowali nawet w Teatr Narodowy Senegalu i muzeum sztuki.

Ogromne zaangażowanie Chin nie oznacza jednak, że karty na Czarnym Lądzie zostały całkowicie rozdane. Słabą stroną Chińczyków jest to, że razem z pieniędzmi przywożą własnych pracowników i nie dają zarabiać miejscowym.

– W Angoli np. gwarantują sobie 70-proc. poziom zatrudnienia, a wprowadzając siedmiodniowy tydzień pracy, powodują, że nikt na dłużej nie chce się zatrudniać. Na chińskich budowach pracują więc tylko Chińczycy – w rozmowie z McKinseyem przekonuje Kgalema Motlanthe, wiceprezydent RPA, który nie pozostawia złudzeń, że jest to forma neokolonializmu.

Stwarza to duże pole do popisu dla Europejczyków, którzy już dawno wyzbyli się imperialnych zakusów, mają bardziej socjalne podejście do zatrudnienia i wspierają zasadę fair trade, zakładającą m.in. dbanie o interesy lokalnych producentów. Tania siła robocza w Chinach kiedyś się skończy, a Afryka, gdzie nawet w najbardziej rozwiniętych krajach panuje ogromne bezrobocie (w RPA 30–40 proc.), jest całkiem niedaleko.

Filip Kowalik



Hebel - Pon Lip 05, 2010 6:28 pm
Giełdy w Chinach najniżej od 15 miesięcy
AP, is 2010-07-05, ostatnia aktualizacja 2010-07-05 14:49:09.0



Shanghai Composite Index, który oddaje wartość największych chińskich spółek, zanotował w poniedziałek najniższą wartość od 15 miesięcy. To reakcja na słowa premiera Wen Jiabao, który stwierdził, że chińska gospodarka przeżywa więcej problemów, niż się wcześniej wydawało

- Kiepskie wskaźniki płynące z sektora wytwórczego, a także zmniejszająca się sprzedaż aut sugerują, że wzrost gospodarczy może spowolnić - powiedział w weekend premier Chin.

Po tych słowach w poniedziałek giełda w Szanghaju zanotowała duże spadki. Indeks Shanghai Composite Index, który oddaje wartość największych chińskich spółek, zanotował najniższą wartość od kwietnia 2009 r., czyli 2,363 pkt.

- Inwestorzy są bardzo ostrożni i zachowują się, jakby była bessa. W poniedziałek obawy o gospodarkę przeważyły - powiedział agencji AP Huang Xiangbin z firmy Cinda Securities z Pekinu.

Ten rok może być dla Chin cięższy, niż mogłoby się wydawać. Co prawda 2 lipca Narodowe Biuro Statystyczne poprawiło wskaźnik wzrostu gospodarczego Chin za 2009 r. z 8,7 proc. do 9,1 proc., jednak zdaniem analityków w tym roku tempo wzrostu spadnie m.in. z powodu zakończenia wartego 586 mld dol. programu stymulacji.

Wcześniej chiński rząd informował, że PKB w I kwartale wzrosło o 11,9 proc. w stosunku rocznym. Jednak - jak podały agencje - rynki czekają na możliwe zrewidowanie tych danych.

W tym roku wartość indeksu Shanghai Composite spadła już o 23 proc. To trzeci z największych na świecie spadków po przeżywającej problemy Grecji i Cyprze.

http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,810 ... siecy.html



absinth - Nie Paź 24, 2010 10:29 am
W chińskim uścisku

Gwałtowny rozwój Chin sprawił, że Niemcy przeżywają dziś nowy cud gospodarczy. Są też jednak ryzyka: rośnie zależność od Dalekiego Wschodu, a sterowany z Pekinu przemysł przeobraża się w groźnego rywala. Czy ów boom nie przerodzi się w chińską pułapkę?

http://biznes.onet.pl/w-chinskim-uscisk ... rasa-detal



onto - Pią Lis 05, 2010 11:14 am
Jak zbudować 16 piętrowy budynek w 6 dni

http://www.youtube.com/watch?v=HQggr_e4 ... _embedded#!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 280 wypowiedzi • 1, 2, 3
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •