[Górny Śląsk] Schrony Izby Muzealne Pro Fortalicium
Kris - Pią Cze 12, 2009 10:31 am
Przypadkowo odkopany schron trafi pod opiekę stowarzyszenia Pro Fortalicium
dziś
Jak mówi Błażej Sroka z Pro Fortalicium, są plany odsłonięcia schronu od strony ul. Sikorskiego, oczyszczenia jego elewacji i odmalowania .
Podczas prac związanych z wymianą kanalizacji przy ul. Sikorskiego, za kapliczką odkopano bunkier. Jednak los zabytku z okresu II wojny światowej jest niepewny, bo teraz zamiast zabrać się za jego renowację, trzeba go… zakopać. Inaczej wymieniona w pobliżu kanalizacja nie będzie formalnie odebrana.
Absurd z ul. Sikorskiego obserwują członkowie koła Pro Fortalicium. Ci sami, którzy wzięli pod opiekę schron w Piaśnikach i z powodzeniem przywracają go do czasów świetności. O tym, że zasypany schron pozorno - bojowy znajduje się w okolicy ulicy Sikorskiego wiedzieli od dawna. Schron odkopała ekipa, która na zlecenie Chorzowsko - Świętochłowickiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji wymieniała tu rury kanalizacyjne.
- W projekcie nie przewidziano, że po zakończeniu prac, obok zasypanych już rur, pozostanie niezasypany bunkier. Próbujemy tę sprawę negocjować z przedsiębiorstwem - wyjaśnia Błażej Sroka z Pro Fortalicium, który prawie codziennie dozorował odkopywanie schronu. Jest czego pilnować. Bunkier, to kolejny polski element umocnień Obszaru Warownego "Śląsk". Tak zwana polska linia Maginota liczy 180 różnych typu fortyfikacji. W Świętochłowicach jest ich kilkanaście. Wiele już spisanych na straty. Dopiero co odsłonięty schron w Centrum, jest niewielki.
- Jednokomorowy, ma jedną strzelnicę. To obiekt, który miał stwarzać wrażenie potężnego schronu - opowiada Błażej Sroka. Członkowie Pro Fortalicium chcą, aby bunkier pozostał już odsłonięty. W planach mają odnowienie elewacji i malowanie. Podobne prace realizowane są w Piaśnikach. Obowiązkowo trzeba będzie zainstalować wokół niego drenaż, odprowadzający wodę z niecki, w której znajduje się schron., inaczej byłby regularnie zalewany.
- Trzeba pokazywać takie obiekty, większość mieszkańców myśli, że bunkry są niemieckie - tłumaczy Błażej Sroka.
O los schronu zapytaliśmy Bartłomieja Jarochę, dyrektora ds. inwestycji w CHŚPWiK.
- Nie planujemy zasypywania. Wykonawca robót chce już opuścić terenu, a nam zależy, aby odpowiedzialność za bunkier przejął ktoś z miasta. Na razie prowadzimy rozmowy. Wykonawca musi dostać pisemne potwierdzenie, że ktoś za teren, w takim właśnie stanie jest odpowiedzialny - mówi Barłomiej Jarocha.
Justyna Przybytek - POLSKA Dziennik Zachodni
http://swietochlowice.naszemiasto.pl/wy ... 10879.html
Kris - Pią Sie 21, 2009 6:56 am
Wojsko wczoraj i dziś
dziś
Na pikniku militarnym zwiedzano schron, robiono sobie zdjęcia w zabytkowych samochodach, degustowano polowe smakołyki i przymierzano hełmy
Zabytkowe samochody i motocykle wojskowe, karabiny i wyrzutnie, mundury z okresu II wojny światowej - to tylko kilka z wielu atrakcji, które czekały na pikniku militarnym zorganizowanym przez Stowarzyszenie Na Rzecz Zabytków Fortyfikacji "Pro Fortalicium" oraz Starostwo Powiatowe w Będzinie. Impreza odbyła się na terenie przy Muzeum Fortyfikacji "Schron Bojowy nr 52" w Dobieszowicach.- Pretekstem do zorganizowania pikniku jest oczywiście święto Wojska Polskiego, rocznica "cudu nad Wisłą". Chcieliśmy przy tej okazji pokazać najmłodszym, jak wyglądało wojsko w okresie II wojny światowej. Przyjechały do nas grupy rekonstrukcji historycznej, można zwiedzić nasz autentyczny schron, przymierzyć hełmy i kamizelki kuloodporne. Cieszymy się, bo przyszły całe rodziny, dziadkowie, rodzice, wnuki. To doskonała okazja do rodzinnej integracji, bo każdy znajdzie tu coś, co go zainteresuje. Jednocześnie, mimo iż skupiamy się na latach 1939 - 1945, to nie brakuje odniesień do współczesnego wojska. Stąd możliwość porównania, jak zmienił się sprzęt czy elementy umundurowania - mówi Michał Sindera, prezes koła terenowego "Dobieszowice", które działa w ramach Stowarzyszenia.Szczególnym zainteresowaniem najmłodszych cieszyły się samochody i motocykle, zwłaszcza, że można było samemu usiąść za kierownicą i zrobić sobie zdjęcie. Jak się okazuje, wielu z młodych mieszkańców powiatu ma całkiem niezłe rozeznanie w temacie militarnym.- Ten samochód mi się podoba. Przypomina trochę amerykańskiego hummera, choć są różnice w obudowie - wyjaśniał z powagą pięcioletni Oskar Grabara, który na piknik przyszedł z rodzicami i bratem. Jak przyznali rodzice, syn od dawna interesuje się militariami. - Tak, to ciekawe. Mógłbym nawet zostać żołnierzem, ale na wojnę nie chciałbym pójść - zastrzegał chłopiec.
Podczas zwiedzania można było także obejrzeć wojskowy okop, w którym "żywy obraz" tworzyli członkowie Grupy Rekonstrukcji Historycznej Karpaty. Poza bronią, przebrani w mundury żołnierskie prezentowali całe wyposażenie wojskowych fortyfikacji. - Mamy oryginalny czajnik z 1942 roku, skrzynki, menażki - pokazywał Robert Garcarzyk, starszy strzelec. Sprzęt demonstrowała także 1 Śląska Brygada Rakietowa z Bytomia. - Dla starszych przygotowaliśmy również wykład na temat walk policji śląskiej i samoobrony powstańczej w 1939 roku. Wygłosił go Grzegorz Grześkowiak. W połączeniu z prezentacjami to po prostu prawdziwy kawałek historii - dodaje Michał Sindera. Jerzy Pierzchała, mieszkaniec Strzyżowic przyjechał na piknik razem z całą rodziną.- Mój syn jest zawodowym wojskowym, więc dla niego to okazja do porównań. Są też z nami moje wnuki. Dzieci szybciej zapamiętują historię, kiedy mogą coś zobaczyć, tak jak właśnie na tego typu imprezie - mówi Jerzy Pierzchała.
Magdalena Nowacka, Wojciech Rogacin - POLSKA Dziennik Zachodni
http://bedzin.naszemiasto.pl/wydarzenia/1037993.html
Wit - Czw Sie 27, 2009 8:17 am
Schron na trasie planowanej drogi ekspresowej
Marcin Czyżewski2009-08-26, ostatnia aktualizacja 2009-08-26 20:26
Drogowcy budujący wschodnią obwodnicę Bielska-Białej natrafili na poniemiecki schron z czasów II wojny światowej. Unikalna budowla zostanie przeniesiona obok powstającej drogi.
Pasjonaci domyślali się, że w peryferyjnym Lipniku, nieopodal ul. Krzyżowej, może znajdować się pozostałość z czasów II wojny światowej. - Otrzymaliśmy informację od jednego z mieszkańców, że coś jest pod ziemią. Ale nie mieliśmy jak tego sprawdzić - mówi Marcin Kasprzak z Grupy Operacyjnej Bielsko-Biała, współautor książki "Fortyfikacje z 1939 roku w Bielsku-Białej".
Okazją stała się budowa wschodniej obwodnicy miasta, która trwa od kilku miesięcy. Niedawno podczas prac ziemnych natrafiono na żelbetową budowlę. Roboty w tym miejscu wstrzymano, a znalezisko zostało odsłonięte. Wieść o tym przyciąga na plac budowy wielu bielszczan, którzy chcą zobaczyć wojenną konstrukcję.
To schron, który wchodził w skład niemieckich fortyfikacji tzw. linii b-2, ciągnącej się od Zwardonia do Bielska. Zbudowano go w 1944 roku. Jak wyjaśnia Kasprzak, obiekt fachowo nazywa się Bauform 251 i składał się z czterech pomieszczeń. Przy wejściu znajdował się magazyn łusek od pocisków, dalej dwa pomieszczenia dla załogi i wreszcie izba bojowa, gdzie montowana była zdobyczna wieża z radzieckiego czołgu ciężkiego typu KW-1. Uzbrojenie schronu stanowiła armata kalibru 76,2 mm oraz dwa karabiny maszynowe gotowe do niszczenia broni pancernej nieprzyjaciela.
- To bardzo cenne znalezisko. Przypuszczalnie jest to jedyny tego typu obiekt zachowany do obecnych czasów - dodaje Kasprzak.
Niestety schron stoi na szlaku przyszłej drogi ekspresowej. - Zostanie przeniesiony kilkanaście metrów dalej. Ostateczna decyzja co do miejsca zapadnie prawdopodobnie we wrześniu, po konsultacjach projektanta z konserwatorem zabytków - mówi Dorota Marzyńska z katowickiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Kris - Pią Sie 28, 2009 9:40 pm
W Chorzowie odkopią schron i pokażą turystom
Jacek Madeja
2009-08-28, ostatnia aktualizacja 2009-08-28 21:56
Wkrótce zapomniany chorzowski bunkier zostanie odkopany, a potem zamieniony w muzeum. Schron jest wyjątkowy, bo w 1939 roku tutaj mieścił się sztab dowodzenia górnośląskich fortyfikacji.
Dariusz Pietrucha był już w schronie: - Nie ma tam żadnych drzwi ani metalowych elelementów, ale ściany są w doskonałym stanie.
Fot. Grzegorz Celejewski / Agenc
O tym, że chorzowskie wzgórze Redena kryje we wnętrzu wyjątkową budowlę, wiedzą tylko nieliczni mieszkańcy miasta. Henryk Mercik, chorzowianin z urodzenia, a od ubiegłego roku miejski konserwator zabytków, o nietypowym obiekcie dowiedział się dopiero od ludzi ze Stowarzyszenia na Rzecz Zabytków Fortyfikacji "Pro Fortalicium". To pasjonaci, którzy od kilkunastu lat opiekują się unikatowym górnośląskim pasem umocnień.
- Obszar Warowny "Śląsk" to największa linia obronna, która powstała w II Rzeczpospolitej. Rozciąga się na długości 60 kilometrów od Przeczyc aż po Tychy, wzdłuż ówczesnej granicy. Jednak sztab dowodzenia ze względów bezpieczeństwa musiał być oddalony o kilka kilometrów. Dlatego wybrano chorzowskie wzgórze Redena - opowiada Dariusz Pietrucha, szef stowarzyszenia.
Jak dodaje Pietrucha, budowa i działanie schronu były otoczone najwyższą tajemnicą. Dziś wiemy, że pod ziemią znajdują się dwie kondygnacje pomieszczeń z oddzielną klatką schodową. Wśród nich była m.in. izba łączności, pokój oficerski, centrala telefoniczna i specjalne pomieszczenie, w którym żołnierze odpoczywali. Schron był gazoszczelny, miał własną maszynownię i agregat prądotwórczy. W czasie okupacji Niemcy przerobili go w schron przeciwlotniczy. Po wojnie stał opuszczony, a w latach 90. wprowadzili się do niego bezdomni. W końcu wejście zostało zamurowane i zasypane. Pasjonaci z Pro Fortalicium odkopali je przed rokiem i spenetrowali wnętrza. - Wszystko jest strasznie zaśmiecone. Nie ma też żadnych drzwi ani metalowych elementów, ale ściany są w doskonałym stanie - podkreśla Pietrucha.
W tym roku na odkopanie schronu chorzowskie biuro miejskiego konserwatora zabytków przeznaczyło 20 tys. zł. Wycięto już drzewa, które wyrosły na przysypanej ziemią betonowej skorupie. Prace ziemne rozpoczną się we wrześniu: robotnicy odsłonią wejście i front budowli. - To dopiero początek prac związanych z rewitalizacją schronu - zapewnia Mercik. - W kolejnym roku zajmiemy się wnętrzami. Pierwsi turyści będą mogli zwiedzać schron za trzy lata. Urządzimy tu muzeum. Porozumieliśmy się już ze stowarzyszeniem Pro Fortalicium, które je poprowadzi - dodaje.
Co będzie można zobaczyć w chorzowskim schronie-muzeum? - Chcemy odtworzyć niektóre pomieszczenia, a reszta będzie doskonałym miejscem na muzeum poświęcone historii całego Obszaru Warownego "Śląsk" i działaniom wojennym w tym rejonie - mówi Pietrucha.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... ystom.html
Kris - Wto Paź 06, 2009 7:32 pm
OTWARCIE MUZEUM FORTYFIKACJI W ŚWIĘTOCHŁOWICACH
Witold Domanik, 2009-10-03 21:42
Świętochłowice gotowe na wojnę. W to na pewno nie wątpi nikt, kto zobaczył dziś otwarte, zrekonstruowane bunkry w samym centrum miasta. Wszystko za sprawą pasjonatów ze stowarzyszenia "Pro Fortalicium", którzy zapewniają, że jest dobrze, ale będzie jeszcze lepiej. My pytamy tylko, czy i kiedy będzie tak dobrze jak w muzeum w Czeskich Darkovicach.
Świętochłowickie muzeum fortyfikacji przyciągnęło prawdziwą armię gości. Jednak to nie wojskowy sprzęt, ale odrestaurowany bunkier jest największą atrakcją
- Dzisiejsza impreza ma na uwadze pokazać, że taki schron bojowy znajduje się w sercu miasta i że warto go odwiedzić - wyjaśnia Wojciech Przetacznik ze stowarzyszenia "Pro Fortalicium".
A odwiedzając świętochłowickie Piaśniki turyści nie powinni być rozczarowani. Dziś witał ich obraz ilustrujący jedno z powstań śląskich odnaleziony dzięki staraniom stowarzyszenia "Pro Fortalicium".
Całe muzeum to również efekt ogromnej pracy garstki pasjonatów - członków stowarzyszenia. - Trzeba przyznać, że kosztuje to wiele pracy , ale wiele rzeczy można zrobić samodzielnie. My, jako koło pracujemy społecznie - mówi Przetacznik.
Mimo tego wysiłku świętochłowicki bunkier - od teraz muzeum - jeszcze długo nie będzie wyglądał tak jak jego czeski odpowiednik w pobliżu Darkovic, gdzie udało się zrekonstruować absolutnie wszystko.
W Świętochłowicach restauracja umocnień z okresu II wojny światowej trwała zaledwie kilka lat. Jednak na to, co już udało się zrobić nikt nie narzeka. Dla dzieci to lekcja historii i dobra zabawa. A dla nieco starszych ważny dowód uznania
ich wysiłku.
http://www.tvs.pl/informacje/16638/
Kris - Pią Sty 29, 2010 10:21 pm
W Chorzowie zadbają o fortyfikacje sprzed II wojny światowej
Schron bojowy na granicy Chorzowa i Bytomia (© Marzena Bugała)
Dziennik Zachodni Michał Wroński
2010-01-29 12:37:19, aktualizacja: 2010-01-29 12:37:19
Chorzów staje się najbardziej ufortyfikowanym miastem regionu. Miłośnicy militariów przejęli już trzy przedwojenne polskie bunkry, a nie kryją apetytu na kolejny. Wśród przekazanych stowarzyszeniu Pro Fortalicium obiektów jest położona na wzgórzu Redena siedziba sztabu grupy fortecznej Śląsk.
- To stąd we wrześniu 1939 roku wychodziły rozkazy dla załóg dwustu schronów bojowych, rozlokowanych wzdłuż polskiej linii obronnej na Śląsku. To jedyna zachowana w Polsce siedziba sztabu z tego okresu - podkreśla Dariusz Pietrucha, prezes Pro Fortalicium. Dwukondygnacyjny schron przez lata był niemal kompletnie zasypany, co uchroniło go przed dewastacją ze strony nieproszonych gości. W ubiegłym roku dzięki finansowej pomocy miasta obiekt został odkopany.
- W tym roku przeznaczyliśmy 35 tysięcy złotych na wykonanie izolacji stropów, nowe drzwi, a także wzmocnienie kryjącego częściowo schron nasypu - wylicza dr Henryk Mercik, miejski konserwator zabytków w Chorzowie.
Docelowo obiekt ma pełnić rolę muzeum Obszaru Warownego Śląsk. Pierwsi goście powinni pojawić się w nim za dwa lata. Natomiast już na wiosnę tego roku ponownie zwiedzać będzie można schron przy ul. Katowickiej. Odrestaurowany kilka lat temu bunkier ostatnimi czasy z powodu braku gospodarza był zamknięty dla gości. Teraz ma się to zmienić.
- Marzy nam się zrobienie w środku ekspozycji, zestawiającej wojnę widzianą oczami dziecka z oryginalnymi fotografiami z lat 1939-45. To mogłoby mieć świetny walor edukacyjny - uważa Dariusz Pietrucha. Jak dodaje, listę użytkowanych przez Pro Fortalicum obiektów uzupełnia ciężki schron bojowy w Chorzowie Maciejkowicach, przejęty niedawno w dzierżawę od Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej.
http://www.dziennikzachodni.pl/slask/21 ... ,id,t.html
Kris - Śro Lut 03, 2010 7:48 am
Z lasów najpierw znikną niewypały
Część bunkrów zostanie zamknięta, inne będą zakratowane (© Fot. 123RF)
Dziennik Zachodni Katarzyna Piotrowiak
2010-02-02 08:30:08, aktualizacja: 2010-02-02 10:42:09
Już za kilka lat powojskowe bunkry będą odwiedzać wyłącznie nietoperze.
Lasy Państwowe oraz Centrum Koordynacji Projektów środowiskowych w ramach programu Rekultywacja na cele przyrodnicze terenów zdegradowanych, popoligonowych i powojskowych zamierzają również rozminował zdewastowane przez wojsko tereny, oraz pozbyć się lejów. Dostaną na ten cel 182 mln zł. Pieniądze pochodzą z projektu operacyjnego Infrastruktura i środowisko. Otrzymaj? je wyłącznie nadleśnictwa, które przejdą weryfikacją.
- Część bunkrów zostanie zamkniętych, inne zakratowane. Zostawimy tylko otwory wlotowe dla nietoperzy - mówi dr Krzysztof Lysik z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach.
Do projektu zgłosiło się aż 60 nadleśnictw w całym kraju, w tym 6 z terenu Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Cztery znajduj? si? w granicach województwa śląskiego. Są to nadleśnictwa Koszęcin, Kłobuck, Siewierz i Rudziniec. Pozostałe to Chrzanów w Małopolsce i Tułowice na Opolszczyźnie. Dokładną listę miejsc, które będą podlega?y rekultywacji, CKPś przedstawi pod koniec lutego.
- Przypuszczamy, że prace rozpoczniemy w nadleśnictwie Koszęcin. Ten teren pokrywa się częściowo z obszarem, nad którym przeszła trąba powietrzna. Następny w kolejności będzie prawdopodobnie Rudziniec. Powierzchnia do rekultywacji na tym terenie jest może niewielka, ale problemem są zbieracze militariów. Niektórzy mają nawet wykrywacze metali i wchodzą do lasu, mimo zakazów wstępu. W kraju jest wiele takich miejsc i bardzo trudno walczyć z brakiem przezorności zbieraczy, którzy najczęściej wyciągają niewypały znajdujące się tuż pod powierzchnią ziemi. Nasi specjaliści zajrzą znacznie głębiej - mówi dr Lysik.
http://www.dziennikzachodni.pl/slask/21 ... ,id,t.html
Kris - Czw Kwi 15, 2010 9:31 am
Stowarzyszenie Pro Fortalicium chce uratować polski bunkier z 1936 roku
Szymon Hrebenda robi wszystko, by ocalić polski schron w Bobrownikach (© fot. marzena Bugała)
Dziennik Zachodni Anna Zielonka
2010-04-14 07:00:08, aktualizacja: 2010-04-14 07:00:08
Schron przeciwbombowy czy budowa drogi do lotniska? Przed trudnym wyborem stanęli budowniczy autostrady A1, której odcinek powstaje w Bobrownikach pomiędzy Pyrzowicami i Piekarami Śląskimi.
Na trasie budowy stoją zabytkowe przedwojenne schrony, które drogowcom z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad krzyżują plany budowlane. Jeden z nich prawdopodobnie zostanie wysadzony, bo akurat w tym miejscu będzie biegła autostrada. Na wyburzenie schronu nie zgadzają się miłośnicy fortyfikacji ze stowarzyszenia Pro Fortalicium. Twierdzą, że wszystko przez pomyłkę projektantów drogi, którzy nie zauważyli kilku polskich zabytków.
GDDKiA zaprzecza jednak informacjom o pomyłce w projektowaniu przebiegu trasy.
- Droga została wytyczona zgodnie ze wskazaniami lokalizacyjnymi i decyzją lokalizacyjną i nie ma mowy o jakiejkolwiek pomyłce. Również zmiana jej przebiegu nie jest możliwa do wykonania. Dla trasy autostrady A-1 zostały wydane prawomocne decyzje - informuje Dorota Marzyńska, rzeczniczka katowickiego oddziału GDDKiA.
Początkowo autostrada miała biec kilkanaście metrów w lewo od aktualnego projektu. Wtedy do rozbiórki został przeznaczony inny mniej ważny, ale również polski bunkier.
- Tamten schron miał zostać przeniesiony w inne miejsce - tłumaczy Dariusz Pietrucha, prezes zagłębiowskiego oddziału stowarzyszenia Pro Fortalicium.
- Później okazało się, że projektanci pomylili miejscowości. Schrony, o które nam chodziło, znajdują się na wzgórzu Namiarki w Bobrownikach. Dwa niemieckie schrony leżą o trzy km dalej w Siemoni - tłumaczy Szymon Hrebenda ze stowarzyszenia Pro Fortalicium.
Gdy w końcu udało się ustalić, które schrony przeszkadzają
w budowie autostrady, okazało się, że do rozbiórki pójdzie jednak inny polski obiekt. Właśnie o ten schron walczą teraz miłośnicy zabytków.
- Obiekt pochodzi z 1936 roku i jest jednym z niewielu polskich schronów, które można znaleźć w Zagłębiu. W przeciwieństwie do bunkrów niemieckich, polskie są unikatowe, bo każdy jest inaczej zbudowany - tłumaczy Szymon Hrebenda.
Żadna ze stron nie chce ustąpić. Drogowcy chcą kontynuować budowę autostrady, a miłośnicy zabytków domagają się ochrony polskich schronów. Propozycje Pro Fortalicium, aby jeden z nich przenieść w inne miejsce, prawdopodobnie jednak nie zostaną zrealizowane. Przeszkodą są pieniądze, bo koszty rozebrania obiektu, przewiezienia go, a następnie jego rekonstrukcji są zbyt wysokie.
- Ministerstwo Obrony Narodowej nie poczuwa się do odpowiedzialności. Państwo nie ma pieniędzy, dlatego MON oddaje rozwiązanie sprawy konserwatorom zabytków - informuje Krzysztof Klebach z Pro Fortalicium. Członkowie stowarzyszenia zaznaczają, że zależy im na wszystkich polskich bunkrach, bo to obiekty jedyne w swoim rodzaju, każdy jest inny, a w samym Zagłębiu jest ich naprawdę niewiele. W sprawie zagrożonego polskiego schronu organizowali już różne spotkania. Zjawiali się na nich przedstawiciele GDDKiA, wojewódzki konserwator zabytków i marszałek województwa śląskiego.
Barbara Klaimon, wojewódzki konserwator ochrony zabytków, potwierdza, że nie ma szans na ocalenie polskiego schronu. Uzgodniła już możliwość rozbiórki obiektu, ponieważ rozebranie i przeniesienie tej dwukondygnacyjnej budowli nie jest możliwe.
- Ale zanim schron zostanie wyburzony, całe jego wyposażenie i inne ważne elementy trafią do śląskich muzeów - zapewnia pani konserwator. Informuje, że schron nie został wpisany do rejestru zabytków. Jest odnotowany tylko w ewidencji obiektów zabytkowych, a to za mało, aby starać się o jego uratowanie.
W województwie śląskim powstaje elektroniczna baza schronów. Sprawą zajmuje się Wojewódzki Ośrodek Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej w Katowicach.
-
Zbieramy materiały dotyczące położenia obiektów, następnie zdobyte informacje weryfikujemy ze Stowarzyszeniem Pro Fortalicium i gromadzimy w bazie, jako część obiektów topograficznych - tłumaczy Aleksandra Marzyńska, rzeczniczka Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach.
Efektem tego ma być wydanie mapy, atlasu lub przewodnika, w zależności od decyzji zarządu, a także potrzeb i możliwości finansowych urzędu.
http://www.dziennikzachodni.pl/zaglebie ... ,id,t.html
Kris - Czw Maj 13, 2010 7:43 pm
a to ciekawostka...
Stacja meteo na środku jeziora. Powstała na... bunkrze
Marcin Czyżewski
2010-05-13, ostatnia aktualizacja 2010-05-13 21:11
Na Jeziorze Goczałkowickim zainstalowano w czwartek stację meteorologiczną. Zamontowano ją na starym bunkrze, którego dach ledwie wystaje ponad taflę wody
Zobacz: Galeria zdjęć z instalowania stacji na jeziorze
Zainstalowanie prawie trzymetrowego słupa z urządzeniami pomiarowymi, bateriami słonecznymi i modemem na wystającym z wody fragmencie betonu było nie lada wyzwaniem. Dlatego ekipa musiała przypłynąć tu łodzią dwa razy z Rybaczówki w Łące - to około trzech kilometrów wodą w jedną stronę. Do drugiego brzegu jest stąd kilkaset metrów, ale nie ma możliwości wypłynięcia stąd łodzią ze względu na porastającą go roślinność.
Najpierw, w pierwszych dniach maja, ekipa zamontowała tu podstawę słupa. Wczoraj, mimo niesprzyjającej pogody, przypłynęła tutaj z pozostałą częścią konstrukcji i specjalistycznymi aparatami.
Adam Skowroński z firmy Ecoclima, zajmującej się stacjami meteorologicznymi, chciał to zrobić za wszelką cenę. - To jedyna co najmniej na południu Polski stacja usytuowana na tafli dużego zbiornika wodnego. Warunki pogodowe są tu diametralnie inne niż na lądzie. Dlatego traktujemy to jako ciekawy eksperyment badawczy - wyjaśnia Skowroński.
Do zamontowania stacji wykorzystano bunkier wzniesiony w 1939 roku w miejscowości Zarzecze. Po wojnie nie zdołano go wysadzić w powietrze, więc po zakończeniu budowy zbiornika po prostu zalano go wodą.
Na stojącym na nim słupie znajdują się czujniki mierzące temperaturę, wilgotność, ciśnienie, prędkość i kierunek wiatru oraz opady. Niebawem pojawią się także czujniki badające promieniowanie UV i temperaturę wody. Dane będą przekazywane do serwera modemem poprzez sieć telefonii komórkowej. Wszystko jest zasilane bateriami słonecznymi.
Budowniczy stacji stanęli też przed innym wyzwaniem: musieli zabezpieczyć ją przed złymi warunkami pogodowymi i... kormoranami. Bunkier jest bowiem ulubionym przez nie miejscem. Dlatego baterie słoneczne zamontowano nie pod kątem, tylko pionowo, żeby nie mogły na nich siadać. Na wszystkich urządzeniach przyklejono też kolce, które uniemożliwiają ptakom siadanie. Stację zabezpieczono także przed wyładowaniami atmosferycznymi, a podstawę słupa przed lodem, który spiętrza się tu zimą. - Mamy nadzieję, że przetrwa te wszystkie niedogodności. Wcześniej montowaliśmy stację na Kasprowym Wierchu, gdzie również panują ekstremalne warunki, i jakoś funkcjonuje - mówi Skowroński.
Niebawem odczyty ze stacji na jeziorze będzie można sprawdzać na stronie: www.stacjameteo.com.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... nkrze.html
Kris - Pon Lip 12, 2010 6:57 pm
Wysadzili schron w Bobrownikach, choć można go było uratować
2010-07-12 17:47:18, aktualizacja: 2010-07-12 17:58:28
Po zabytku pozostały tylko ruiny
Schron bojowy na Wzgórzu 310 w Bobrownikach przestał istnieć. Wysadzili go pracownicy Budimexu, którzy w tym rejonie budują dalszą część autostrady A1. Nie pomogły nawet interwencje stowarzyszenia Pro Fortalicium i Muzeum Śląskiego.
- Kiedy tylko Śląski Wojewódzki Konserwator Zabytków otrzymał od nas informacje, że jednak jest możliwe pocięcie schronu i jego przeniesienie w inne miejsce, przekazał tę wiadomość firmie Budimex. Okazało się jednak, że w międzyczasie wykonawca wysadził obiekt, na co wcześniej niestety uzyskał zgodę konserwatora - mówi Dariusz Pietrucha, prezes stowarzyszenia Pro Fortalicium.
W grudniu ubiegłego roku, podczas wizji lokalnej konserwatorzy i budowniczowie drogi orzekli, że pocięcie i przeniesienie schronu jest technicznie niemożliwe. Przeszkodą była m.in. ponad metrowa grubość ścian i ogromna masa elementów.
Członkowie Pro Fortalicium twierdzą jednak, że schron został wyburzony tylko i wyłącznie przez pomyłkę projektantów drogi, którzy podczas projektowania autostrady nie zauważyli kilku cennych zabytków sprzed II wojny światowej. Okazało się, że znajdują się na trasie budowy i trzeba było coś z nimi zrobić.
GDDKiA zaprzecza jednak informacjom o pomyłce w projektowaniu przebiegu trasy.
- Droga została wytyczona zgodnie ze wskazaniami i decyzją o lokalizacji i nie ma mowy w tym przypadku o jakiejkolwiek pomyłce. Nie ma dziś szans na zmianę jej przebiegu. Dla trasy autostrady A1 zostały wydane prawomocne decyzje - informuje Dorota Marzyńska, rzeczniczka katowickiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Dróg Krajowych i Autostrad.
http://www.dziennikzachodni.pl/zaglebie ... #pzw_52645
Kris - Wto Lip 13, 2010 8:17 pm
Schron na A1 zrównany z ziemią. Brakło dobrej woli?
Jacek Madeja
2010-07-13, ostatnia aktualizacja 2010-07-13 15:36
Firmie, która buduje autostradę A1, nie udało się znaleźć specjalistów, którzy potrafiliby ocalić schron w Bobrownikach. Bez problemu znaleźli ich pasjonaci ze stowarzyszenia Pro Fortalicium, ale na ratunek dla zabytku było już za późno.
Szymonowi Hrebendzie i jego kolegom ze stowarzyszenia Pro Fortalicium nie udało się uratować schronu w Bobrownikach
Fot. Bartłomiej Barczyk/Agencja Gazeta
We wrześniu 1939 roku oblane z trzech stron wodami Brynicy wzgórze 310 w Bobrownikach polscy inżynierowie umocnili dodatkowo 17 budowlami. Dwa największe schrony bojowe miały potężną siłę bojową, w każdym z nich zamontowano po dwa działa 75 mm. - Dla Niemców był to twardy orzech do zgryzienia. 1 września nawet nie próbowali zbliżać się do wzgórza. Wtedy działa ostrzeliwały niemiecki Bytom, co skrzętnie wykorzystywała hitlerowska propaganda - opowiada Dariusz Pietrucha, historyk i szef stowarzyszenia Pro Fortalicium, które opiekuje się schronami.
Bojowa historia wzgórza, na którym w 1945 roku okopali się z kolei Niemcy, kończy się w tym roku, bo będzie tędy przebiegała autostrada A1. Jeden z piętrowych schronów bojowych właśnie kończą rozbierać buldożery. Mimo wcześniejszych planów nie udało się go pociąć i przenieść w inne miejsce. O złą wolę i niedopilnowanie sprawy ludzie z Pro Fortalicium obwiniają Budimex.
- Próbowaliśmy znaleźć firmę, która będzie potrafiła pociąć schron, ale nie udało się - przekonuje Krzysztof Kozioł, rzecznik firmy Budimex. Jak dodaje, pieniądze w tym wypadku nie były problemem. - Kilkadziesiąt tysięcy w skali setek milionów, które kosztuje cała inwestycja, to niewiele - dodaje Kozioł.
Ludzie ze stowarzyszenia otwarcie mówią o nieudolności budowlanego giganta, a nawet o złej woli. Kiedy sami dowiedzieli się o sprawie, bez problemu dotarli bowiem do specjalistycznej firmy, która za 72 tys. zł gotowa była pociąć i przenieść gdzie indziej górne piętro schronu, czyli pomieszczenie bojowe. - To śmieszne, że Budimex nie mógł do nich dotrzeć. Tym bardziej że - jak się okazuje - obydwie firmy współpracują przy pracach na dworcu we Wrocławiu. Zabrakło po prostu dobrej woli - denerwuje się Pietrucha.
Miłośnicy ze stowarzyszenia narzekają też na opieszałość wojewódzkiego konserwatora zabytków. Magdalena Lachowska, zastępczyni śląskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków, odpowiada, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem, a konserwator zezwolił na rozbiórkę bunkra. W tym wypadku wystarczyło wyjaśnienie, że nie da się znaleźć firmy, która potnie beton na kawałki. Ocaleją jedynie metalowe elementy konstrukcji, które zostaną przekazane do Muzeum Śląskiego.
Pietrucha alarmuje, że inwestycje coraz częściej zagrażają Obszarowi Warownemu "Śląsk", największej linii obronnej wybudowanej w II Rzeczypospolitej. - To prawdziwy unikat. Jedyny taki system umocnień w Polsce. Powinniśmy zrobić wszystko, żeby go zachować. I absolutnie nie chodzi nam o blokowanie inwestycji. Taki schron można przecież przenieść w inne miejsce niewielkim kosztem. Wkrótce czeka nas kolejny problem, kiedy w tych rejonach zacznie się wytyczanie kolei do Pyrzowic - zapowiada historyk.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... woli_.html
Kris - Nie Sie 15, 2010 7:20 pm
Biało-czerwona flaga nad bunkrem nr 52 [ZDJĘCIA]
piet
2010-08-15, ostatnia aktualizacja 2010-08-15 19:01
Dobieszowice. Obchody święta Wojska Polskiego przy bunkrach Obszaru Warownego Śląsk
Fot. Grzegorz Celejewski/Agencja Gazeta
Byli uzbrojeni żołnierze z bronią z czasów II wojny światowej, wojskowe pojazdy oraz uroczyste wciągnięcie na maszt biało-czerwonej flagi. W starym bunkrze w Dobieszowicach setki osób bawiły się wczoraj na pikniku zorganizowanym z okazji święta Wojska Polskiego.
WIĘCEJ ZDJĘĆ_______________________________
Wybudowany w 1937 r. bunkier nr 52 był fragmentem tworzonego wzdłuż granicy z Niemcami obszaru warownego "Śląsk". W 1939 r. nie spełnił jednak swojej roli, bo nacierające jednostki Wehrmachtu obeszły go bokiem. Po wojnie wielki bunkier niszczał. Blask przywrócili mu dopiero członkowie stowarzyszenia na rzecz zabytków fortyfikacyjnych Pro Fortalicium. Wczoraj zorganizowali tu obchody święta Wojska Polskiego.
Żelbetowe umocnienia po raz kolejny obsadzili polscy żołnierze z epoki, na placu stanęły stare i współczesne pojazdy wojskowe, a zachwycone dzieciaki mogły przejechać się amfibią. Mimo padającego deszczu impreza ściągnęła setki osób, które obserwowały uroczystość wciągnięcia na maszt biało-czerwonej flagi, a potem zmianę warty na posterunku kontrolnym.
Na imprezie pojawili się też pracownicy komendy uzupełnień, którzy zachęcali do wstępowania do tworzonej armii zawodowej.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... ECIA_.html
Kris - Śro Wrz 01, 2010 6:43 pm
Pod liceum w Będzinie odkryto schron przeciwatomowy
Anna Malinowska
2010-09-01, ostatnia aktualizacja 2010-09-01 13:30
Miłośnicy ze stowarzyszenia Pro Fortalicium przygotowują mapę fortyfikacji i bunkrów z terenu powiatu będzińskiego. Przy okazji zajmą się niedawno odkrytym schronem przeciwatomowym pod liceum im. Norwida w Będzinie.
Fot. Marta Błażejowska/Agencja Gazeta
Będzin. Wejście do schronu przeciwatomowego przy III LO im. Norwida
WIECEJ ZDJĘĆ
III LO im. Norwida świętuje w tym roku 60-lecie. Do niedawna ani uczniowie, ani nauczyciele nie wiedzieli, że pod klasami powstał schron przeciwatomowy. - Miejsce było tajne, choć jako dyrektor szkoły wiedziałem o nim. Osobiście podlegał on miejskiemu komendantowi obrony przeciwlotniczej. Dopiero w latach 80. wojskowi przestali tu przyjeżdżać - wspomina Bolesław Szkuta, emerytowany dyrektor szkoły.
Do schronu prowadzą małe schody. W czasie budowy wyryto na nich datę: 18 czerwca 1958. Najpierw trzeba przejść przez śluzę, zaraz obok są prysznice. - To na wypadek ataku chemicznego, żeby nikt nie wniósł do środka zanieczyszczeń - opowiada Daniel Ciszowski z Pro Fortalicium.
Schron ma wiele pomieszczeń. Na drzwiach do każdego z nich wiszą odpowiednie tabliczki: filtrownia powietrza, pokój odpoczynku, sekcja łączności, powiadamiania, ostrzegania i rozpoznawania, szef sztabu, szef OC Miasta, sekcja operacyjna. W pokojach stoją telefony, na ścianach wiszą termometry, są zbiorniki na pitną wodę. W jednej z szaf zostawiono zwoje kabli, jest też beczka wypełniona płynem do akumulatorów i wyjście awaryjne wprost do przyszkolnego ogrodu. - Gdy zszedłem tu pierwszy raz, poczułem mrowienie na plecach. Całość wygląda jak gotowa scenografia filmu wojennego - mówi Jerzy Pajek, szkolny konserwator.
Kilka miesięcy temu starostwo powiatowe zleciło kompleksowy remont budynku liceum. Gdy okazało się, że w środku jest schron, poprosili o pomoc stowarzyszenie Pro Fortalicium, które opracowuje mapę bunkrów i fortyfikacji. - Obiekt będzie wykorzystany do celów turystycznych i edukacyjnych. Pomieszczenia są świetnie zachowane. Wspólnie ze stowarzyszeniem zagospodarujemy to miejsce - mówi Krzysztof Kozieł, rzecznik starostwa.
Jak podkreśla Ciszowski, nie udało się póki co znaleźć żadnej dokumentacji związanej ze schronem. - Wiele budynków użyteczności publicznej miało takie pomieszczenia, jednak wiele z nich nie przetrwało do dziś. Dla nas schron w Będzinie to prawdziwa perełka. Ekspozycje związane z czasem zimnej wojny będą się tu znakomicie prezentować - uważa Ciszowski.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... omowy.html
Przemek Noparlik - Nie Paź 17, 2010 2:17 pm
Odwiedź schron bojowy w Kochłowicach
Kris - Pon Paź 18, 2010 4:49 pm
Zobacz granicę polsko-niemiecką na Śląsku
Po dawnej granicy został m.in. pas umocnień z bunkrami takimi jak ten w Piekarach Śląskich (Š Władysław Morawski)
Dziennik Zachodni
2010-10-18 17:35:16, aktualizacja: 2010-10-18 17:35:16
Wycieczkami krajoznawczymi szlakami dawnej granicy polsko-niemieckiej na Górnym Śląsku oraz międzywojennej architektury gliwicki Dom Współpracy Polsko Niemieckiej przypomina o wielokulturowej historii tego regionu.
Jak poinformowała w poniedziałek Agnieszka Mucha z Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej, wycieczki są swoistymi terenowymi lekcjami edukacji regionalnej. Biorą w nich udział głównie uczniowie gimnazjów i liceów, do których mogą przyłączać się - w miarę wolnych miejsc - zainteresowani mieszkańcy regionu.
Tego dnia odbyła się pierwsza z rozciągniętego na kilka najbliższych tygodni cyklu autokarowych
wycieczek śladami przedwojennej granicy, która przebiegała między polskimi Piekarami Śląskimi i niemieckim Bytomiem oraz między polską Rudą Śląską, a niemieckim Zabrzem.
Międzywojenny przebieg granicy polsko-niemieckiej na Górnym Śląsku został ustalony - po okresie powstań i plebiscytu - w 1921 r. Jedna z największych ówczesnych aglomeracji Europy musiała wtedy zacząć funkcjonować w ramach dwóch państw, a granica została przeciągnięta dosłownie między domami, podwórkami i zakładami przemysłowymi.
Poniedziałkowa wyprawa odwiedziła zabrzańską dzielnicę Makoszowy, gdzie granicę wyznaczała brama przy obecnej kopalni Makoszowy-Sośnica, a także jedno z rudzkich podwórek, gdzie jeden z kamieni granicznych znajdował się przy domowym ogródku. W Makoszowach autokar powitał aktor odgrywający celnika, który zademonstrował ówczesną procedurę związaną z przekraczaniem granicy.
Przewodnik Dawid Smolorz podczas podróży opowiadał o historii tego regionu oraz okolicznościach i skutkach jego podziału, posiłkując się opowieściami i anegdotami zebranymi wśród dawnych mieszkańców pogranicza, m.in. o rzece Czarniawce w zabrzańskiej dzielnicy Poremba, gdzie znajdowało się jedno z ówczesnych centrów przemytu.
Według organizatorów, scenariusze kolejnych wypraw będą modyfikowane, np. w listopadzie będzie można obejrzeć ślady dawnej granicy między Chorzowem a Bytomiem. Z kolei w połowie listopada trasę wycieczki mają wyznaczyć najciekawsze obiekty architektury Górnego Śląska z dwudziestolecia międzywojennego
Jak przypominają historycy Domu, jako że Katowice czy Chorzów należały w latach międzywojennych do Rzeczypospolitej, a pobliskie Bytom, Zabrze i Gliwice pozostały w granicach Rzeszy Niemieckiej, na stosunkowo niewielkim obszarze powstały dwie różne przestrzenie architektoniczne.
O ile w polskim woj. śląskim realizowano z rozmachem ambitne projekty modernistyczne czerpiące z architektury francuskiej lub akcentujące treści narodowe, nie mniej ambitne budowle - inspirowane Bauhausem lub nawiązujące do gotyku - powstawały w zarządzanej z Opola niemieckiej Provinz Oberschlesien.
Koncepcja wycieczek śladami historii regionu zrodziła się po obchodzonej w 2007 r. 85. rocznicy wytyczenia granicy polsko-niemieckiej na Górnym Śląsku. Z tej okazji w Domu Współpracy Polsko Niemieckiej powstały wystawa "Na granicy. Rzecz o czasach, ludziach i miejscach", przedstawiająca codzienne życie ludzi z polsko-niemieckiego pogranicza oraz publikacja o tym samym tytule.
W tym czasie powstał też film dokumentalny "Górny Śląsk. Podróż granicą" będący zapisem podróży repliką Mercedesa-Benza 540K z 1939 r. po dawnej granicy. Uczestnicy tego przejazdu oglądają dawne domy celne czy zachowane słupki graniczne i spotykają świadków czasu podziału Górnego Śląska.
Organizatorzy z Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej nie wiedzą jeszcze jak długo projekt będzie kontynuowany, wskazują jednak, że już teraz odzew jest bardzo duży. Szczegóły dotyczące konkretnych terminów i planów wycieczek mają być zamieszczane na stronie internetowej haus.pl. PAP
http://www.dziennikzachodni.pl/slask/ry ... ,id,t.html
Kris - Nie Lis 07, 2010 7:44 am
Schron na A1 zrównany z ziemią. Brakło dobrej woli?
Jacek Madeja
2010-07-13, ostatnia aktualizacja 2010-07-13 15:36
Firmie, która buduje autostradę A1, nie udało się znaleźć specjalistów, którzy potrafiliby ocalić schron w Bobrownikach. Bez problemu znaleźli ich pasjonaci ze stowarzyszenia Pro Fortalicium, ale na ratunek dla zabytku było już za późno.
Szymonowi Hrebendzie i jego kolegom ze stowarzyszenia Pro Fortalicium nie udało się uratować schronu w Bobrownikach
Fot. Bartłomiej Barczyk/Agencja Gazeta
We wrześniu 1939 roku oblane z trzech stron wodami Brynicy wzgórze 310 w Bobrownikach polscy inżynierowie umocnili dodatkowo 17 budowlami. Dwa największe schrony bojowe miały potężną siłę bojową, w każdym z nich zamontowano po dwa działa 75 mm. - Dla Niemców był to twardy orzech do zgryzienia. 1 września nawet nie próbowali zbliżać się do wzgórza. Wtedy działa ostrzeliwały niemiecki Bytom, co skrzętnie wykorzystywała hitlerowska propaganda - opowiada Dariusz Pietrucha, historyk i szef stowarzyszenia Pro Fortalicium, które opiekuje się schronami.
Bojowa historia wzgórza, na którym w 1945 roku okopali się z kolei Niemcy, kończy się w tym roku, bo będzie tędy przebiegała autostrada A1. Jeden z piętrowych schronów bojowych właśnie kończą rozbierać buldożery. Mimo wcześniejszych planów nie udało się go pociąć i przenieść w inne miejsce. O złą wolę i niedopilnowanie sprawy ludzie z Pro Fortalicium obwiniają Budimex.
- Próbowaliśmy znaleźć firmę, która będzie potrafiła pociąć schron, ale nie udało się - przekonuje Krzysztof Kozioł, rzecznik firmy Budimex. Jak dodaje, pieniądze w tym wypadku nie były problemem. - Kilkadziesiąt tysięcy w skali setek milionów, które kosztuje cała inwestycja, to niewiele - dodaje Kozioł.
Ludzie ze stowarzyszenia otwarcie mówią o nieudolności budowlanego giganta, a nawet o złej woli. Kiedy sami dowiedzieli się o sprawie, bez problemu dotarli bowiem do specjalistycznej firmy, która za 72 tys. zł gotowa była pociąć i przenieść gdzie indziej górne piętro schronu, czyli pomieszczenie bojowe. - To śmieszne, że Budimex nie mógł do nich dotrzeć. Tym bardziej że - jak się okazuje - obydwie firmy współpracują przy pracach na dworcu we Wrocławiu. Zabrakło po prostu dobrej woli - denerwuje się Pietrucha.
Miłośnicy ze stowarzyszenia narzekają też na opieszałość wojewódzkiego konserwatora zabytków. Magdalena Lachowska, zastępczyni śląskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków, odpowiada, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem, a konserwator zezwolił na rozbiórkę bunkra. W tym wypadku wystarczyło wyjaśnienie, że nie da się znaleźć firmy, która potnie beton na kawałki. Ocaleją jedynie metalowe elementy konstrukcji, które zostaną przekazane do Muzeum Śląskiego.
Pietrucha alarmuje, że inwestycje coraz częściej zagrażają Obszarowi Warownemu "Śląsk", największej linii obronnej wybudowanej w II Rzeczypospolitej. - To prawdziwy unikat. Jedyny taki system umocnień w Polsce. Powinniśmy zrobić wszystko, żeby go zachować. I absolutnie nie chodzi nam o blokowanie inwestycji. Taki schron można przecież przenieść w inne miejsce niewielkim kosztem. Wkrótce czeka nas kolejny problem, kiedy w tych rejonach zacznie się wytyczanie kolei do Pyrzowic - zapowiada historyk.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... woli_.html
^to co się u nas nie dało ('dupowatość'???) gdzie indziej było możliwe
Schron przeniesiony
Bunkier Witramowo 12.JPG Schron bojowy SP-96 znajdujący w pobliżu parkingu w Witramowie kolidował z budową drugiej jezdni drogi ekspresowej S-7. Na jego rozbiórkę nie zezwolił Wojewódzki Konserwator Zabytków. Stanęliśmy więc przed wyborem: zmienić przebieg drogi lub przenieść schron. Dużo tańszym rozwiązaniem okazało się przeniesienie bunkra, ponieważ zmiana przebiegu drogi wiązałby się z wydłużeniem trasy i zbliżeniem jej do zabudowań, co z kolei skutkowałoby koniecznością budowy ekranów akustycznych. To wszystko podniosłoby koszt inwestycji o dziesiątki milionów złotych, natomiast operacja przeniesienia schronu kosztowała ok. 2 mln zł.
Schron SP-96 waży 464 tony. Żeby możliwe było przeniesienie go w całości, został obudowany stalową klatką o wadze 66 ton i wymiarach dł. â 12m, szer. â 11 m, wys. â 6 m. Klatkę z bunkrem podniosły dwa żurawie gąsienicowe, każdy o udźwigu ok. 500 ton i nastepnie przeniosły w miejsce odległe od drogi o ok. 50 m. Klatka z bunkrem przenoszona była na minimalnej możliwej wysokości.
Operacja przeniesienia schronu wykonana została w ramach zadania âźBudowa drogi ekspresowej S-7 na odcinku Olsztynek-Nidzica wraz z budową obwodnicy Olsztynka w ciągu drogi ekspresowej S-51â. Inwestycja polega na budowie ok. 26 km odcinka dwujezdniowej drogi ekspresowej S-7 o przekroju poprzecznym 2x2 z szerokim pasem dzielącym umożliwiającym rozbudowę drogi do przekroju poprzecznego 2x3 oraz ok. 5 km obwodnicy Olsztynka w ciągu drogi ekspresowej S-51 o przekroju poprzecznym jak dla S-7.
http://www.gddkia.gov.pl/article/oddzia ... 508ddd517c
Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 138 wypowiedzi • 1, 2