ďťż
 
[Katowice] Architektura modernistyczna i postmodernistyczna



absinth - Pią Mar 07, 2008 10:26 am
tu jest ten art z pazdziernika:


Trzeba ocalić katowickie gmachy
Tomasz Malkowski2007-10-25, ostatnia aktualizacja 2007-10-25 22:14



W Katowicach, wzorem Warszawy, powstanie lista obiektów architektury współczesnej, które wymagają szczególnej ochrony. Pierwszy krok zrobiła konserwatorka wojewódzka, która zaproponowała, by na listę wpisać Spodek, katowicki dworzec kolejowy oraz pomnik Powstańców Śląskich.
Obiekty powojenne najczęściej padają ofiarą wyburzeń i drastycznych przebudów, bo w odróżnieniu od zabytków nie są uważane za cenne. W Katowicach zniszczono już modernistyczne kino Kosmos, gdy adaptowano je na Centrum Sztuki Filmowej. Kilka lat wcześniej wyburzono halę sportową huty Baildon z cenną konstrukcją dachu wiszącego na stalowych linach. Teraz w obliczu przebudowy staje główny dworzec kolejowy i może zniknąć jego unikalna struktura z surowego betonu.

Czy budynki, które nie mają nawet pół wieku, można ochronić? W Warszawie po skandalicznym wyburzeniu Supersamu, uważanego przez specjalistów za arcydzieło modernizmu, rozgorzała dyskusja o ochronie współczesnego dziedzictwa architektonicznego. Zakończyła się ona stworzeniem listy Dóbr Kultury Współczesnej, które mają być chronione w planie miejscowym. - To lepsze niż wpisywanie tych obiektów do rejestru zabytku - przekonuje Grzegorz Buczek, urbanista i architekt, który uczestniczył w przygotowaniach listy warszawskiej. - Gdy obiekt jest uznany za zabytek, wtedy trudno przeprowadzić jakikolwiek remont, co odstrasza inwestorów, a obiekty z okresu PRL-u wymagają często poważnej modernizacji. W planie można szczegółowo zapisać, co jest bezcenne, czego nie można ruszyć, a co można zmienić - mówi Buczek.

Katowice mają szansę na podobną listę. Właśnie zmieniane jest studium uwarunkowań miasta - dokumentu określającego na wiele lat kierunki jego rozwoju przestrzennego. Barbara Klajmon, śląska wojewódzka konserwatorka zabytków, wraz z komisją konserwatorską złożyła wnioski, by wpisać do studium ochronę obiektów wybudowanych po 1945 roku. - Wybraliśmy tylko trzy, ale to są najwybitniejsze przykłady, co do których wartości nie ma żadnych wątpliwości - uważa Klajmon. Lista jest otwarta, swoje obiekty chce też zgłosić katowicki oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich.

Propozycje wojewódzkiej konserwatorki

Spodek - symbol Katowic. Prawie 40-letnia hala widowisko-sportowa nie zestarzała się. Do dziś jej futurystyczny kształt i kopuła o rozpiętości 126 metrów robią wrażenie.

Katowicki dworzec kolejowy otwarty w 1972 roku. To jedno z nielicznych w Polsce i Europie dzieł brutalizmu, czyli architektury, w której eksponuje się materiały w stanie surowym. Halę dworcową tworzy 16 żelbetowych kielichów. Wyglądają jak olbrzymi, skamieniały las.

Pomnik Powstańców Śląskich - z jednej strony to arcydzieło rzeźbiarskie Gustawa Zemły, gdzie trzy dynamiczne skrzydła symbolizują kolejne zrywy powstańcze. Z drugiej to założenie architektoniczno-krajobrazowe Wojciecha Zabłockiego, który zamiast zwykłego postumentu stworzył rodzaj sztucznego wzniesienia.

Gazeta proponuje, by na listę wpisać

Zenit - dom handlowy z 1962 roku. Zwykły prostopadłościan wzbogacają niepowtarzalne detale. Okna części biurowej są na każdej kondygnacji poprzesuwane między sobą, co daje abstrakcyjny wzór. Elewację wzbogaca szklana bryła, przebijająca się w narożniku od ulicy Warszawskiej.

Dom Prasy - pierwszy na Śląsku budynek ze ścianą kurtynową, czyli całkowicie szklaną, niepełniącą żadnej konstrukcyjnej funkcji.

Skarbek - dom handlowy, który... patrzy. Jego elewacje pokrywają panele aluminiowe z wytłoczonymi otworami w kształcie oczu. To dzieło Juranda Jareckiego z 1975 roku stało się symbolem katowickiego dizajnu.

Pałac Młodzieży - Zygmunta Majerskiego i Juliana Duchowicza z 1951 roku to przykład szlachetnego potraktowania elewacji, którą pokrywają płyty z piaskowca, a zarazem nowoczesnego kształtowania bryły i funkcji.

Gmach Związków Zawodowych - projektu Henryka Buszki i Aleksandra Franty. Monumentalny budynek ma równocześnie układ okien przypominający bardziej modernistyczne biurowce niż pałac władzy.

Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego, który ukończono w 1993 roku. Świątynia wyróżnia się na tle bloków osiedla Tysiąclecia. Ma ściany z cegły, ale są one pozwijane w rulony niczym kartki papieru. Kulminacją jest wysoka, spiralna wieża. Dziś takiego cuda nie powstydziłby się nawet najsłynniejszy dekonstruktywista Frank Gehry.





Wit - Pią Mar 06, 2009 9:36 pm


Pożegnanie z Domem Prasy
27.02.2009
Katowice, Młyńska 1. Pod tym adresem od 46 lat można było spotkać śląskich dziennikarzy. Tu także od 1963 roku mieściła się nasza redakcja. To już jednak historia. "Polska Dziennik Zachodni" za kilka dni wyprowadza się do nowej siedziby na pograniczu Katowic i Sosnowca, a pamiętający czasy głębokiego komunizmu budynek czeka gruntowny remont, choć jego właściciel , Urząd Miasta w Katowicach, nadal nie ma pomysłu, jak będzie wyglądał. Rozważa się nawet wyburzenie jednego lub kilku pięter.

Dom Prasy. Najbardziej kultowa siedziba śląskich redakcji. Świadek koncertów Maryli Rodowicz, odwiedzin miejskich sekretarzy i stawiających pierwsze kroki w zawodzie znanych później dziennikarzy. W położonym w ścisłym centrum Katowic budynku dziennikarzy zastąpią urzędnicy. W zapomnienie odchodzą fusiasta kawa z Cafe Sport, noce spędzane nad maszyną do pisania i znany adres - Młyńska 1, od ponad 40 lat kojarzony ze śląskimi dziennikarzami.

Od sportu do gazet

Dom Prasy, o czym rzadko pamięta najmłodsze dziennikarskie pokolenie, miał być... Domem Sportowca. Pod taką nazwą figuruje w najstarszych dokumentach z 1959 roku, które zachowały się w archiwum Urzędu Miejskiego. Projektant Domu Sportowca, inż. Marian Śramkiewicz, był wtedy pracownikiem firmy Miastoprojekt Katowice - Przedsiębiorstwo Projektowania Budownictwa Miejskiego. Marian Śramkiewicz zmarł w 1993 roku.

- Pracowaliśmy obaj w Miasto-projekcie - wspomina architekt Jurand Jarecki, którego dziełem jest m.in. katowicki Skarbek. - Nie pamiętam jednak oficjalnego otwarcia Domu Prasy, chyba nie było wtedy takich uroczystości. Ale jak to się stało, że budynek przeszedł w ręce prasy, nie wiem... - rozkłada ręce.

- Trudno dociec, dlaczego wprowadziły się tam redakcje - dodaje Czesław Ludwiczek, emerytowany dziennikarz, który w Domu Prasy pracował od momentu oddania go do użytku. - Może uznano, że rozproszone tytuły powinny mieścić się w jednym budynku? - zastanawia się Urszula Kowaczek, maszynistka "Dziennika Zachodniego". - Przecież wszystkie były własnością jednego wydawnictwa, RSW Prasa-Książka-Ruch, potentata na krajowym rynku.

Dokumentacja obiektu była gotowa w październiku 1959 r. W papierach jako inwestor figuruje Wojewódzki Komitet Kultury Fizycznej w Katowicach. Jego przewodniczący, Roman Stachoń, został później przewodniczącym Wojewódzkiej Rady Związków Zawodowych. W maju 1960 roku powołano Komitet Budowy Domu Sportowca, a w styczniu 1961 roku komitet wystąpił do prezydium Rady Narodowej o wydanie pozwolenia na budowę. 1 lutego 1961 roku wykonawca przejął plan inwestycji.

Budowa za 8 milionów

Teren, na którym zaprojektowano Dom Sportowca, wyrósł na miejscu czterech pięknych przedwojennych kamienic, które nosiły adresy: Młyńska 1, Pocztowa 1, Pocztowa 3 oraz 3 Maja 2. Wiadomo, że kamienica przy Pocztowej 1 u schyłku lat 30. XX wieku była własnością miasta Katowice. Wcześniej należała do rodziny Glodny i do Banku Kwilecki z Poznania.

Cztery kamienice zostały zniszczone pod koniec II wojny światowej. Prawdopodobnie, tak jak ratusz, zostały podpalone przez czerwonoarmistów.

- Gruz wywieziono po wojnie, miejsce uporządkowano, powstały mury oporowe od sąsiednich kamienic i przypory - wspomina Jurand Jarecki. - Na miejscu przyszłego Domu Sportowca był spory plac, gdzie stały budki i sprzedawano pieczywo, nabiał, owoce. Prywatny handel kwitł tam do 1948 roku - dodaje.

Gdy na plac budowy wjechał ciężki sprzęt, budowlańcom ukazały się piwnice i pomieszczenia bankowe, tzw. safesy. Z dokumentów zachowanych w Archiwum Państwowym w Katowicach wynika, że obiekt kosztował 8 mln 700 tys. ówczesnych zł. Dom Sportowca finansowały różne instytucje, m.in. Wojewódzka Rada Narodowa, Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, Totalizator Sportowy, organizacje sportowe.

Budowę Domu Sportowca zakończono w 1963 r., ale nie zachowały się dokumenty o oddaniu go do użytku.

Dziennikarze pamiętają, że wprowadzili się do nowoczesnego budynku w październiku 1963 roku. - "Dziennik Zachodni" razem z "Wieczorem" mieścił się wcześniej tuż obok, w kamienicy przy ulicy Młyńskiej, tam gdzie dzisiaj jest siedziba Straży Miejskiej. Nie ma co ukrywać, cztery piętra, było ciasno. Przeprowadzaliśmy się do wyśmienitych warunków - podkreśla red. Czesław Ludwiczek.

"Trybuna Robotnicza" wraz ze Śląskim Wydawnictwem Prasowym RSW Prasa-Książka-Ruch mieściła się z kolei w budynku obecnej przychodni przy ul. Mickiewicza. "Sport" w prywatnej kamienicy przy ul. 3 Maja. Zaraz po przeprowadzce na pierwszym piętrze uruchomiono Cafe Sport, kawiarnię cieszącą się ogromną popularnością w mieście. Drugie piętro zajęło wydawnictwo, które w tych czasach było jednym z najsilniejszych na krajowym rynku, wydając wszystkie śląskie gazety (ich łączny nakład wyniósł w latach 70. aż 2 mln 900 tys. egzemplarzy). Na trzecie i czwarte piętro wprowadzili się dziennikarze "Trybuny Robotniczej", a na piąte "Dziennika Zachodniego". Szóste piętro zajęły redakcje "Sportu" i "Wieczoru". - Siódme piętro było wspólne, tam była taka rezerwa dla wszystkich redakcji, dopóki Sokołowski nie założył "Panoramy". Tam mieściły się też "Poglądy" Wilhelma Szewczyka - wyliczają dziennikarze. - Na ósmym piętrze była stołówka. Każdego dnia o 10.00 czy 11.00 nie można tam było szpilki wetknąć, bo dziennikarze przychodzili na kawę.

- Ileż to razy red. Bronisław Schmidt-Kowalski, naczelny "Dziennika Zachodniego", szukał dziennikarzy w Cafe Sport... - wspominają byli pracownicy. - Imprez było wtedy mnóstwo, zawsze hucznie obchodziliśmy Dzień Kobiet - mówi dziennikarka Jolanta Ilewicz.

O krok od tragedii

Nie da się ukryć, że budynek wyróżniał się w centrum miasta. Projektant zastosował ścianę kurtynową, jedną z pierwszych w kraju, całkowicie szklaną, która nie pełniła żadnych funkcji konstrukcyjnych. Na parterze były czytelnia Klubu Międzynarodowej Prasy i Książki, biura Orbisu, kasy biletowe, kasy wymiany walut i informacja turystyczna.

W 1965 roku w budynku zauważono zagrzybione ściany. Okazało się, że niedrożne były kanały spalinowe. Jeden zasypany był piaskiem i gruzem, w drugim znajdował się przewód... centralnego ogrzewania.

Zakłady Gazownictwa Okręgu Zabrzańskiego wystosowały więc pisma, m.in. do straży pożarnej, MZBM-u, prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Zawiadamiano w nich, że "instalacja wywiewna dla spalin gazowych(...) nie działa prawidłowo (...), wskutek czego ściana jest zawilgocona, tynki zniszczone i pokryte grzybem i pleśnią (...), a utrzymująca się wilgoć zagraża życiu zatrudnionym tam pracownikom i grozi pożarem".

W budynku przeprowadzono wizję lokalną. Inżynier wydający orzeczenie napisał: "Musiał nastąpić jakiś szczęśliwy zbieg okoliczności, że powyższe zagruzowanie przewodów nie było przyczyną zatrucia ludzi pracujących w najbliższym sąsiedztwie lub wybuchu, gdyż spaliny te w tych warunkach nie mogły swobodnie wydobywać się ponad dach".

Komitet i cenzura

W latach 60. i 70., pomimo kłopotów z grzybem, Domu Prasy nie omijał partyjny wystrój. 22 lipca cały był przepasany biało-czerwonym wizerunkiem Lenina.

- Także 1 Maja nasz budynek był mocno udekorowany, podobnie jak inne budynki w centrum Katowic - mówi Urszula Kowaczek. - Jego położenie sprzyjało dziennikarzom, bo wiele imprez odbywało się na Rynku i wystarczyło, że wychylili głowy przez okna. Ale pamiętam też dramatyczne chwile, jak w 1968 r. podczas wydarzeń marcowych czołgi oblewały ludzi wodą, a milicjanci wyłapywali studentów i pakowali do suk. To było straszne przeżycie, a nie można było o tym napisać - mówi. Urszula Kowaczek była jedną z trzech maszynistek w redakcji "Dziennika Zachodniego". Zaczynała na maszynach mechanicznych, potem były elektryczne i wreszcie komputery. Do dzisiaj pamięta, jak wściekli dziennikarze rzucali maszynami o podłogę.

W 1966 roku do budynku wprowadził się "Krwawy Maciek", czyli Maciej Szczepański, który do 1972 roku szefował "Trybunie Robotniczej". Potem został przewodniczącym Komitetu ds. Radia i Telewizji oraz posłem PRL-owskim .

Wszyscy kandydatury na stanowiska redakcyjne w śląskich gazetach musiały być zaakceptowane przez Komitet Wojewódzki PZPR. - Komitet decydował o wszystkim, o przenosinach dziennikarza z jednej redakcji do drugiej, o tym, kogo trzeba zwolnić, bo ukazał się jakiś niepochlebny tekst, a cenzura tego nie wyłowiła - wspomina dziennikarka Bogumiła Hrapkowicz. - Naczelny Schmidt-Kowalski nie chciał zwalniać dobrych dziennikarzy, więc kazał im pisać pod obcymi nazwiskami - opowiada.

Dziennikarze w tych czasach pisali też jednak za darmo... przemówienia dla sekretarzy partyjnych. Za organ partyjny KW PZPR uważana była "Trybuna Robotnicza", redaktor naczelny był członkiem egzekutywy.

Fotoreporterzy w tych czasach też nie mieli łatwego zadania. Powszechnie znana nienawiść towarzysza Grudnia do generała Ziętka skutkowała tym, że jeżeli obaj pokazywali się na jakichś uroczystościach, fotoreporterzy mieli obowiązek wyciąć postać Ziętka i tak zaaranżować zdjęcie, jakby go tam nie było. - Do kopalni doświadczalnej Jan w Katowicach przyjechała delegacja radziecka, a wraz z nią Ziętek i Grudzień. Robiłem im zdjęcia. Na drugi dzień patrzę, a w gazecie Jorga nie ma. Myślę sobie, że zaraz zadzwoni jego sekretarka. I zadzwoniła, bo generał mnie wzywał - opowiada Zygmunt Wieczorek, fotoreporter. - Poszedłem do niego, a on pyta: Wieczorek, to mnie tam nie było?! Ponoć zadzwonił do Gierka i trzy dni później na innej oficjalnej imprezie wystąpił sam na zdjęciu.

Największą imprezę przeżył Dom Prasy na początku 1970 roku, gdy "Dziennik Zachodni" obchodził 25-lecie powstania. Przyjechali wtedy Maryla Rodowicz, zespół Trubadurzy, był I sekretarz KW PZPR w Katowicach Edward Gierek.

- Maryla Rodowicz z zespołem denerwowała się, że musi występować w stołówce - śmieje się Czesław Ludwiczek.

Niepokorni - na bruk

Dom Prasy nie przechodził większych remontów ani modernizacji. W 1985 roku Śląskie Wydawnictwo Prasowe RSW Prasa-Książka-Ruch wystąpiło do Urzędu Miejskiego o wydanie pozwolenia na obłożenie elewacji okładziną blaszaną.

Na początku 1982 roku, tuż po ogłoszeniu stanu wojennego, dziennikarze pracujący w gazetach mieszczących się w Domu Prasy przechodzili za to weryfikację.

- Ci, których uznano za nieprawomyślnych, stracili pracę - wspomina Hanka Jarosz-Jałowiecka, dziennikarka. - Dostaliśmy zakaz pracy w prasie centralnej i wielkonakładowej, przygarnęły nas za to gazety lokalne - dodaje.

Przeprowadzka

Po 1989 roku budynek przy Młyńskiej 1 powoli pustoszał. Jedne redakcje wyprowadzały się, inne... zamykano. W latach 90. nie było już "Wieczoru" i "Panoramy", "Sport" się wyprowadził, a "Trybuna Robotnicza" zmienia nazwę na "Trybuna Śląska". W 2004 roku "Dziennik Zachodni" , który od lat jest jedną z najbardziej prestiżowych i opiniotwórczych gazet w kraju, połączył się z "Trybuną Śląską".

Za kilka dni dziennikarze "Polski Dziennika Zachodniego" opuszczą budynek przy Młyńskiej 1 i przeprowadzą się do Milowic na pograniczu Sosnowca i Katowic. Trochę żal, ale czas najwyższy, by największa gazeta regionalna w kraju miała supernowoczesną siedzibę.

- Przy ul. Młyńskiej 3 w Katowicach zostaną naturalnie nasze Biuro Ogłoszeń i stanowiska dziennikarskie - wyjaśnia prezes "PDZ", Zenon Nowak.

Dom Prasy jest własnością miasta. Właśnie zlecono opracowanie ekspertyzy jego stanu technicznego. - Konstrukcja jest w dobrym stanie, elewacja w złym, budynek wymaga gruntownej modernizacji - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik UM w Katowicach. - Zostanie prawdopodobnie obniżony o jedno piętro, gdyż chodzi o dostosowanie jego wysokości do innych, zgodnie z przyjętą koncepcją przebudowy centrum. Na dole chcielibyśmy utworzyć biuro obsługi mieszkańców, na piętrach znajdowałyby się biura urzędu - zapowiada rzecznik.

Monika Krężel - POLSKA Dziennik Zachodni

przedwojenna Pocztowa i kamienice w stojące w miejscu Domu Prasy


pusty plac po zniszczonych kamienicach


budowa - rok 1962


w latach świetności


Dom Prasy obecnie


http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/966842.html



SPUTNIK - Pią Mar 06, 2009 9:47 pm
szczerze powiedziawszy to chętnie "obniżyłbym o jedno piętro" urzędnika który wpadł na ten pomysł



kiwele - Pią Mar 06, 2009 9:54 pm



Pożegnanie z Domem Prasy
27.02.2009
Katowice, Młyńska 1. Pod tym adresem od 46 lat można było spotkać śląskich dziennikarzy. Tu także od 1963 roku mieściła się nasza redakcja. To już jednak historia. "Polska Dziennik Zachodni" za kilka dni wyprowadza się do nowej siedziby na pograniczu Katowic i Sosnowca, a pamiętający czasy głębokiego komunizmu budynek czeka gruntowny remont, choć jego właściciel , Urząd Miasta w Katowicach, nadal nie ma pomysłu, jak będzie wyglądał. Rozważa się nawet wyburzenie jednego lub kilku pięter.

Dom Prasy. Najbardziej kultowa siedziba śląskich redakcji. Świadek koncertów Maryli Rodowicz, odwiedzin miejskich sekretarzy i stawiających pierwsze kroki w zawodzie znanych później dziennikarzy. W położonym w ścisłym centrum Katowic budynku dziennikarzy zastąpią urzędnicy. W zapomnienie odchodzą fusiasta kawa z Cafe Sport, noce spędzane nad maszyną do pisania i znany adres - Młyńska 1, od ponad 40 lat kojarzony ze śląskimi dziennikarzami.

Od sportu do gazet

Dom Prasy, o czym rzadko pamięta najmłodsze dziennikarskie pokolenie, miał być... Domem Sportowca. Pod taką nazwą figuruje w najstarszych dokumentach z 1959 roku, które zachowały się w archiwum Urzędu Miejskiego. Projektant Domu Sportowca, inż. Marian Śramkiewicz, był wtedy pracownikiem firmy Miastoprojekt Katowice - Przedsiębiorstwo Projektowania Budownictwa Miejskiego. Marian Śramkiewicz zmarł w 1993 roku.

- Pracowaliśmy obaj w Miasto-projekcie - wspomina architekt Jurand Jarecki, którego dziełem jest m.in. katowicki Skarbek. - Nie pamiętam jednak oficjalnego otwarcia Domu Prasy, chyba nie było wtedy takich uroczystości. Ale jak to się stało, że budynek przeszedł w ręce prasy, nie wiem... - rozkłada ręce.

- Trudno dociec, dlaczego wprowadziły się tam redakcje - dodaje Czesław Ludwiczek, emerytowany dziennikarz, który w Domu Prasy pracował od momentu oddania go do użytku. - Może uznano, że rozproszone tytuły powinny mieścić się w jednym budynku? - zastanawia się Urszula Kowaczek, maszynistka "Dziennika Zachodniego". - Przecież wszystkie były własnością jednego wydawnictwa, RSW Prasa-Książka-Ruch, potentata na krajowym rynku.

Dokumentacja obiektu była gotowa w październiku 1959 r. W papierach jako inwestor figuruje Wojewódzki Komitet Kultury Fizycznej w Katowicach. Jego przewodniczący, Roman Stachoń, został później przewodniczącym Wojewódzkiej Rady Związków Zawodowych. W maju 1960 roku powołano Komitet Budowy Domu Sportowca, a w styczniu 1961 roku komitet wystąpił do prezydium Rady Narodowej o wydanie pozwolenia na budowę. 1 lutego 1961 roku wykonawca przejął plan inwestycji.

Budowa za 8 milionów

Teren, na którym zaprojektowano Dom Sportowca, wyrósł na miejscu czterech pięknych przedwojennych kamienic, które nosiły adresy: Młyńska 1, Pocztowa 1, Pocztowa 3 oraz 3 Maja 2. Wiadomo, że kamienica przy Pocztowej 1 u schyłku lat 30. XX wieku była własnością miasta Katowice. Wcześniej należała do rodziny Glodny i do Banku Kwilecki z Poznania.

Cztery kamienice zostały zniszczone pod koniec II wojny światowej. Prawdopodobnie, tak jak ratusz, zostały podpalone przez czerwonoarmistów.

- Gruz wywieziono po wojnie, miejsce uporządkowano, powstały mury oporowe od sąsiednich kamienic i przypory - wspomina Jurand Jarecki. - Na miejscu przyszłego Domu Sportowca był spory plac, gdzie stały budki i sprzedawano pieczywo, nabiał, owoce. Prywatny handel kwitł tam do 1948 roku - dodaje.

Gdy na plac budowy wjechał ciężki sprzęt, budowlańcom ukazały się piwnice i pomieszczenia bankowe, tzw. safesy. Z dokumentów zachowanych w Archiwum Państwowym w Katowicach wynika, że obiekt kosztował 8 mln 700 tys. ówczesnych zł. Dom Sportowca finansowały różne instytucje, m.in. Wojewódzka Rada Narodowa, Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, Totalizator Sportowy, organizacje sportowe.

Budowę Domu Sportowca zakończono w 1963 r., ale nie zachowały się dokumenty o oddaniu go do użytku.

Dziennikarze pamiętają, że wprowadzili się do nowoczesnego budynku w październiku 1963 roku. - "Dziennik Zachodni" razem z "Wieczorem" mieścił się wcześniej tuż obok, w kamienicy przy ulicy Młyńskiej, tam gdzie dzisiaj jest siedziba Straży Miejskiej. Nie ma co ukrywać, cztery piętra, było ciasno. Przeprowadzaliśmy się do wyśmienitych warunków - podkreśla red. Czesław Ludwiczek.

"Trybuna Robotnicza" wraz ze Śląskim Wydawnictwem Prasowym RSW Prasa-Książka-Ruch mieściła się z kolei w budynku obecnej przychodni przy ul. Mickiewicza. "Sport" w prywatnej kamienicy przy ul. 3 Maja. Zaraz po przeprowadzce na pierwszym piętrze uruchomiono Cafe Sport, kawiarnię cieszącą się ogromną popularnością w mieście. Drugie piętro zajęło wydawnictwo, które w tych czasach było jednym z najsilniejszych na krajowym rynku, wydając wszystkie śląskie gazety (ich łączny nakład wyniósł w latach 70. aż 2 mln 900 tys. egzemplarzy). Na trzecie i czwarte piętro wprowadzili się dziennikarze "Trybuny Robotniczej", a na piąte "Dziennika Zachodniego". Szóste piętro zajęły redakcje "Sportu" i "Wieczoru". - Siódme piętro było wspólne, tam była taka rezerwa dla wszystkich redakcji, dopóki Sokołowski nie założył "Panoramy". Tam mieściły się też "Poglądy" Wilhelma Szewczyka - wyliczają dziennikarze. - Na ósmym piętrze była stołówka. Każdego dnia o 10.00 czy 11.00 nie można tam było szpilki wetknąć, bo dziennikarze przychodzili na kawę.

- Ileż to razy red. Bronisław Schmidt-Kowalski, naczelny "Dziennika Zachodniego", szukał dziennikarzy w Cafe Sport... - wspominają byli pracownicy. - Imprez było wtedy mnóstwo, zawsze hucznie obchodziliśmy Dzień Kobiet - mówi dziennikarka Jolanta Ilewicz.

O krok od tragedii

Nie da się ukryć, że budynek wyróżniał się w centrum miasta. Projektant zastosował ścianę kurtynową, jedną z pierwszych w kraju, całkowicie szklaną, która nie pełniła żadnych funkcji konstrukcyjnych. Na parterze były czytelnia Klubu Międzynarodowej Prasy i Książki, biura Orbisu, kasy biletowe, kasy wymiany walut i informacja turystyczna.

W 1965 roku w budynku zauważono zagrzybione ściany. Okazało się, że niedrożne były kanały spalinowe. Jeden zasypany był piaskiem i gruzem, w drugim znajdował się przewód... centralnego ogrzewania.

Zakłady Gazownictwa Okręgu Zabrzańskiego wystosowały więc pisma, m.in. do straży pożarnej, MZBM-u, prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Zawiadamiano w nich, że "instalacja wywiewna dla spalin gazowych(...) nie działa prawidłowo (...), wskutek czego ściana jest zawilgocona, tynki zniszczone i pokryte grzybem i pleśnią (...), a utrzymująca się wilgoć zagraża życiu zatrudnionym tam pracownikom i grozi pożarem".

W budynku przeprowadzono wizję lokalną. Inżynier wydający orzeczenie napisał: "Musiał nastąpić jakiś szczęśliwy zbieg okoliczności, że powyższe zagruzowanie przewodów nie było przyczyną zatrucia ludzi pracujących w najbliższym sąsiedztwie lub wybuchu, gdyż spaliny te w tych warunkach nie mogły swobodnie wydobywać się ponad dach".

Komitet i cenzura

W latach 60. i 70., pomimo kłopotów z grzybem, Domu Prasy nie omijał partyjny wystrój. 22 lipca cały był przepasany biało-czerwonym wizerunkiem Lenina.

- Także 1 Maja nasz budynek był mocno udekorowany, podobnie jak inne budynki w centrum Katowic - mówi Urszula Kowaczek. - Jego położenie sprzyjało dziennikarzom, bo wiele imprez odbywało się na Rynku i wystarczyło, że wychylili głowy przez okna. Ale pamiętam też dramatyczne chwile, jak w 1968 r. podczas wydarzeń marcowych czołgi oblewały ludzi wodą, a milicjanci wyłapywali studentów i pakowali do suk. To było straszne przeżycie, a nie można było o tym napisać - mówi. Urszula Kowaczek była jedną z trzech maszynistek w redakcji "Dziennika Zachodniego". Zaczynała na maszynach mechanicznych, potem były elektryczne i wreszcie komputery. Do dzisiaj pamięta, jak wściekli dziennikarze rzucali maszynami o podłogę.

W 1966 roku do budynku wprowadził się "Krwawy Maciek", czyli Maciej Szczepański, który do 1972 roku szefował "Trybunie Robotniczej". Potem został przewodniczącym Komitetu ds. Radia i Telewizji oraz posłem PRL-owskim .

Wszyscy kandydatury na stanowiska redakcyjne w śląskich gazetach musiały być zaakceptowane przez Komitet Wojewódzki PZPR. - Komitet decydował o wszystkim, o przenosinach dziennikarza z jednej redakcji do drugiej, o tym, kogo trzeba zwolnić, bo ukazał się jakiś niepochlebny tekst, a cenzura tego nie wyłowiła - wspomina dziennikarka Bogumiła Hrapkowicz. - Naczelny Schmidt-Kowalski nie chciał zwalniać dobrych dziennikarzy, więc kazał im pisać pod obcymi nazwiskami - opowiada.

Dziennikarze w tych czasach pisali też jednak za darmo... przemówienia dla sekretarzy partyjnych. Za organ partyjny KW PZPR uważana była "Trybuna Robotnicza", redaktor naczelny był członkiem egzekutywy.

Fotoreporterzy w tych czasach też nie mieli łatwego zadania. Powszechnie znana nienawiść towarzysza Grudnia do generała Ziętka skutkowała tym, że jeżeli obaj pokazywali się na jakichś uroczystościach, fotoreporterzy mieli obowiązek wyciąć postać Ziętka i tak zaaranżować zdjęcie, jakby go tam nie było. - Do kopalni doświadczalnej Jan w Katowicach przyjechała delegacja radziecka, a wraz z nią Ziętek i Grudzień. Robiłem im zdjęcia. Na drugi dzień patrzę, a w gazecie Jorga nie ma. Myślę sobie, że zaraz zadzwoni jego sekretarka. I zadzwoniła, bo generał mnie wzywał - opowiada Zygmunt Wieczorek, fotoreporter. - Poszedłem do niego, a on pyta: Wieczorek, to mnie tam nie było?! Ponoć zadzwonił do Gierka i trzy dni później na innej oficjalnej imprezie wystąpił sam na zdjęciu.

Największą imprezę przeżył Dom Prasy na początku 1970 roku, gdy "Dziennik Zachodni" obchodził 25-lecie powstania. Przyjechali wtedy Maryla Rodowicz, zespół Trubadurzy, był I sekretarz KW PZPR w Katowicach Edward Gierek.

- Maryla Rodowicz z zespołem denerwowała się, że musi występować w stołówce - śmieje się Czesław Ludwiczek.

Niepokorni - na bruk

Dom Prasy nie przechodził większych remontów ani modernizacji. W 1985 roku Śląskie Wydawnictwo Prasowe RSW Prasa-Książka-Ruch wystąpiło do Urzędu Miejskiego o wydanie pozwolenia na obłożenie elewacji okładziną blaszaną.

Na początku 1982 roku, tuż po ogłoszeniu stanu wojennego, dziennikarze pracujący w gazetach mieszczących się w Domu Prasy przechodzili za to weryfikację.

- Ci, których uznano za nieprawomyślnych, stracili pracę - wspomina Hanka Jarosz-Jałowiecka, dziennikarka. - Dostaliśmy zakaz pracy w prasie centralnej i wielkonakładowej, przygarnęły nas za to gazety lokalne - dodaje.

Przeprowadzka

Po 1989 roku budynek przy Młyńskiej 1 powoli pustoszał. Jedne redakcje wyprowadzały się, inne... zamykano. W latach 90. nie było już "Wieczoru" i "Panoramy", "Sport" się wyprowadził, a "Trybuna Robotnicza" zmienia nazwę na "Trybuna Śląska". W 2004 roku "Dziennik Zachodni" , który od lat jest jedną z najbardziej prestiżowych i opiniotwórczych gazet w kraju, połączył się z "Trybuną Śląską".

Za kilka dni dziennikarze "Polski Dziennika Zachodniego" opuszczą budynek przy Młyńskiej 1 i przeprowadzą się do Milowic na pograniczu Sosnowca i Katowic. Trochę żal, ale czas najwyższy, by największa gazeta regionalna w kraju miała supernowoczesną siedzibę.

- Przy ul. Młyńskiej 3 w Katowicach zostaną naturalnie nasze Biuro Ogłoszeń i stanowiska dziennikarskie - wyjaśnia prezes "PDZ", Zenon Nowak.

Dom Prasy jest własnością miasta. Właśnie zlecono opracowanie ekspertyzy jego stanu technicznego. - Konstrukcja jest w dobrym stanie, elewacja w złym, budynek wymaga gruntownej modernizacji - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik UM w Katowicach. - Zostanie prawdopodobnie obniżony o jedno piętro, gdyż chodzi o dostosowanie jego wysokości do innych, zgodnie z przyjętą koncepcją przebudowy centrum. Na dole chcielibyśmy utworzyć biuro obsługi mieszkańców, na piętrach znajdowałyby się biura urzędu - zapowiada rzecznik.

Monika Krężel - POLSKA Dziennik Zachodni

przedwojenna Pocztowa i kamienice w stojące w miejscu Domu Prasy


pusty plac po zniszczonych kamienicach


budowa - rok 1962


w latach świetności

Dom Prasy obecnie


http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/966842.html


Gnebi mnie, czy to nie ja jestem, à l'origine, na poczatku idei obnizenia Domu Prasy, wlasnie o jedno-dwa pietra. W jakims wystapieniu zaproponowalem to chyba w 2003 roku. Pamietam, ze przeszlo to bez echa poza tym, ze dosc na to obruszyl sie senior Franta.




Michał Gomoła - Pią Mar 06, 2009 10:04 pm
czyli rozumiem, że koncepcja zabudowy rynku wg Koniora ( czyli gmach w jego pd. części ) również upadła.. ciekawi mnie więc co z jego koncepcji w ogóle zostało

Rozumiem - oszczędności, ale czy warto oszczędzać na jednym z najbardziej wyeksponowanych budynków w mieście? Przecież zasłonięcie pd. strony rynku mogłoby go całkowicie odmienić ( oczywiście zakładając ciekawą architekturę nowego budynku ), a tak zostanie nam - nie ma się co oszukiwać - co najwyżej średni rynek, którego dalej będziemy się wstydzić..



Tequila - Sob Mar 07, 2009 9:39 am


Dom Prasy opustoszał. Co będzie z nim dalej?

Anna Malinowska2009-03-06, ostatnia aktualizacja 2009-03-07 10:12


W piątek budynek Domu Prasy opuścili ostatni dziennikarze
Fot. Dawid Chalimoniuk / AG

Z katowickiego Domu Prasy wyprowadzają się ostatni lokatorzy. Do budynku, który przez wiele lat był siedzibą śląskich dziennikarzy wprowadzą się najprawdopodobniej miejscy urzędnicy

Wzniesiony w 1963 roku budynek od początku był siedzibą wszystkich redakcji gazet wydawanych w Katowicach. W latach 90. na parterze powstała także klubokawiarnia, gdzie można było poczytać gazetę, wypić kawę a wieczorami organizowano wystawy lub recitale. Z biegiem lat budynek jednak coraz bardziej pustoszał. Znikały tytuły prasowe, klubokawiarnię zmieniono na lokal z dansingami, a ten też w końcu przestał istnieć. Nikt nigdy nie miał głowy do modernizacji.

Właścicielem budynku jest miasto. Kiedy tylko zaczęto mówić o przebudowie centrum i wyprowadzce ostatnich lokatorów, urzędnicy zlecili przeprowadzenie ekspertyzy stanu technicznego budynku. - Zastanawialiśmy się czy go nie wyburzyć. Pojawiały się głosy, że to socrealistyczny klocek, że szpeci centrum. Okazało się jednak, że jego stan techniczny jest bardzo dobry. Wystarczy tylko zmienić elewację, by ładnie się wkomponował w nowe centrum. Najprawdopodobniej będzie też ścięty o kondygnację lub nawet dwie, ale to jeszcze nic pewnego - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik katowickiego magistratu.
Zgodnie z pomysłem urzędników w zmodernizowanym biurowcu zagoszczą wszystkie rozproszone po mieście wydziały magistratu. Mówi się m.in. o przeniesienie do niego biura prawa jazdy i rejestracji pojazdów z ul. Francuskiej.

Na parterze budynku mają powstać biura obsługi interesantów.

Nieznany jest jednak termin rozpoczęcia remontu. - Podoba mi się pomysł umieszczenia wszystkich wydziałów w jednym miejscu. To ułatwi życie petentom, bo z własnego doświadczenia wiem, że załatwienie zwykłej karty parkingowej wymaga jazdy w dwa różne miejsca Katowic. Być może będzie to też jakaś namiastka ożywienia centrum. Petenci będą przyjeżdżać, przy okazji może wejdą gdzieś na herbatę albo zrobią drobne zakupy w okolicznych sklepach, a nie w supermarketach - uważa Robert Konieczny, katowicki architekt.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... alej_.html



Jastrząb - Śro Mar 11, 2009 9:47 am
Szkoda, że media opuszczają centrum miasta. Czyżby ich lokalizacji dotyczyły te same prawa które dotyczą fabryk? Jeśli dalej wszystkie usługi i firmy będą wysysane na przedmieścia, to za kilkanaście lat centrum będzie można zamknąć na kłódkę.



SPUTNIK - Śro Mar 11, 2009 12:11 pm
cóż , dziennik od pewnego czasu robił się coraz bardziej wschodni a przenosiny to już w zasadzie wisienka na torcie



kiwele - Śro Mar 11, 2009 12:24 pm

cóż , dziennik od pewnego czasu robił się coraz bardziej wschodni a przenosiny to już w zasadzie wisienka na torcie

Za PRL-u (ladnie to brzmi?) Katowice mogly pretendowac do drugiego po Warszawie osrodka prasowego.
Trybuna Robotnicza, Dziennik Zachodni, Wieczor, Panorama, Poglady, Sport i nie tylko, to byly wydawnictwa katowickie o zasiegu ponad regionalnym.

Co z tego zostalo dzisiaj? NIC*).
Calosc lokali zostanie zajeta przez urzedy miejskie, przez zwykla administracje.

*)Przepraszam, pozostaly widokowki z Domem Prasy i neonem na jego dachu.



SPUTNIK - Śro Mar 11, 2009 1:14 pm




absinth - Śro Mar 11, 2009 3:53 pm


Za PRL-u (ladnie to brzmi?) Katowice mogly pretendowac do drugiego po Warszawie osrodka prasowego.
Trybuna Robotnicza, Dziennik Zachodni, Wieczor, Panorama, Poglady, Sport i nie tylko, to byly wydawnictwa katowickie o zasiegu ponad regionalnym.

Co z tego zostalo dzisiaj? NIC*).
Calosc lokali zostanie zajeta przez urzedy miejskie, przez zwykla administracje.

*)Przepraszam, pozostaly widokowki z Domem Prasy i neonem na jego dachu.


centrala Getin Banku tez sie wyprowadza z Katowic wkrotce.

Prowincja...

Moze samemu czas o tym pomyslec, zeby nie byc tym ostatnim, ktory gasi swiatlo w grajdolku...?



absinth - Śro Mar 11, 2009 6:30 pm
a propos architektury poznego modernizmu, oatatnio przegladajac strony internetowe poswiecone architekturze najnowszej odnioslem wrazenie, ze ta inia jest znowu in

np taki wlasnie budowany Standard Hotel w NYC







przelamanie, okna, filary, wolny parter...



Darkat - Sob Mar 14, 2009 7:54 am
moim zdaniem dom prasy jest do wyburzenia. A to że chcą tam się wprowadzic urzędnicy to podobnie jak wymysł u Koniora żeby na środku postawic ratusz to jest po prostu zabijanie rynku. W weekend to miejsce będzie martwe.
Jestem już też przekonany że Zenit też by trzeba było wyburzyc. I bardziej budowac wszerz niż wzdłuż. Wzdłuż by się tam zmieściły co najmniej 3 budynki zarówno dla Zenitu jak i domu prasy.



absinth - Sob Mar 14, 2009 11:55 am

moim zdaniem dom prasy jest do wyburzenia. A to że chcą tam się wprowadzic urzędnicy to podobnie jak wymysł u Koniora żeby na środku postawic ratusz to jest po prostu zabijanie rynku. W weekend to miejsce będzie martwe.

Powiem taj, imo to, ze na rynku bedzie UM nie przesadza o tym, ze miejsce bedzie martwe, tzn wazne zeby nie byl tylko UM. Przeciez tradycyjny ratusz to nic innego jak UM.
A na koniec moj ulubiony przyklad z Murcii

nowy ratusz:








qlomyoth - Sob Mar 14, 2009 12:16 pm
Żeby ożywić trochę to miejsce, miasto mogłoby jedną kondygnację Domu Prasy przeznaczyć pod klub/bar. I nie mówię tu o parterze tylko o ostatniej kondykgnacji + adaptacja dachu na taras czynny w sezonie letnim .
Coś na kształt poznańskiego Post Dali.
Inną kwestią jest to, czy znalazłby się na to chętny i czy nie zrobiłby sie z tego cyrk jak z kopułą na rondzie.



Kris - Śro Lis 04, 2009 10:29 am
Artykuł " Dobre bo ligockie " - o modernie w Ligocie.



Kris - Wto Lis 17, 2009 10:21 pm
[url=http://www.mdkligota.dt.pl/?s=1&id=269]23 listopada 2009 godz.18.00 Galeria pod Łukami
„Założenie kolonii urzędniczej w Ligocie”. - Spotkanie z panią dr Anetą Borowik. Spotkanie zorganizowane w ramach koła dziennikarsko – literackiego.[/url]

MDK "Ligota"
ul. Franciszkańska 33
40-708 Katowice





Kris - Nie Gru 13, 2009 11:22 am
art. z Wyborczej

Modernizm - burzyć czy chronić?
Anna Cymer
2009-12-10, ostatnia aktualizacja 2009-12-09 19:00


''Architektura modernistyczna umarła w St. Louis w stanie Missouri 15 lipca 1972 roku o godzinie 15.32, kiedy to niesławne osiedle Pruitt-Igoe, a raczej kilka z jego wielkopłytowych bloków, otrzymało coup de grâce za pomocą dynamitu'' - pisał w połowie lat 70. amerykański krytyk architektury Charles Jencks. Wysadzenie w powietrze ogromnych mrówkowców, które przez lata przemieniły się w slumsy, było dla Jencksa ''porażką urbanistyki i architektury''.
Fot. Fred Waters ASSOCIATED PRESS

Bloki, biurowce, centra handlowe - czy 30-letni budynek może zostać chronionym prawem zabytkiem?


Legendarne lotnisko Tempelhof (zbudowany w 1936 r. terminal Norman Foster nazwał matką nowoczesnych lotnisk) zlikwidowano przed rokiem, choć w jego obronie przeprowadzono nawet referendum wśród berlińczyków. W jego miejsce ma stanąć centrum rozrywkowe

"Architektura modernistyczna umarła w St. Louis w stanie Missouri 15 lipca 1972 roku o godzinie 15.32, kiedy to niesławne osiedle Pruitt-Igoe, a raczej kilka z jego wielkopłytowych bloków, otrzymało coup de grâce za pomocą dynamitu" - pisał w połowie lat 70. słynny amerykański teoretyk i krytyk architektury Charles Jencks. Wysadzenie w powietrze ogromnych mrówkowców, które przez lata przemieniły się w slumsy, było dla Jencksa "porażką urbanistyki i architektury".

Jednak wielkopłytowe blokowiska to niejedyne dziedzictwo architektoniczne, jakie zostało z drugiej połowy XX w. I nie tylko w Polsce trwa dyskusja, jak i czy w ogóle powinno się je chronić.

Wpisanie w listopadzie na listę zabytków warszawskiego Domu Partii oburzyło tych, którym ten budynek - doskonały przykład powojennego modernizmu - nadal kojarzy się tylko z KC PZPR. Obrońcom unikalnej na skalę światową konstrukcji Supersamu nie udało się przekonać wojewódzkiego konserwatora zabytków, że Supersam to coś więcej niż tylko zrujnowana hala sklepowa, i w 2006 r. gmach zburzono. Niemal jednocześnie jego konstruktor prof. Wacław Zalewski, wykładowca Massachusetts Institute of Technology, został na tej uczelni uhonorowany dużą wystawą, na której Supersam pokazano jako wybitne dzieło.

Skojarzeniami z kryzysem gospodarczym i społecznym przełomu lat 60. i 70. tłumaczy się z kolei niechęć Brytyjczyków do brutalizmu - nurtu, który wtedy właśnie triumfował na Wyspach. Kilka tygodni temu - ku satysfakcji lokalnej społeczności, a rozpaczy obrońców architektury - władze odmówiły objęcia ochroną Robin Hood Gardens, londyńskiego miniosiedla projektu Alison i Peter Smithsonów, co jest dla takich obiektów wyrokiem śmierci. Po odmowie wpisania na listę zabytków w 2006 r. błyskawicznie zburzono kompleks Tricorn w Portsmouth. Powstałe 40 lat temu centrum handlowo-rozrywkowe było cenione za udaną formę betonowej bryły z kilkupoziomową, ułożoną w spiralę częścią garażową.

W latach 2000-01 całą Finlandię rozgrzewała debata nad pomysłem wpisania na listę zabytków potężnego centrum handlowego przy głównym placu Helsinek. City-Center, nazywane "Kiełbasą" (ze względu na kamienny gzyms w kształcie wałka, który obiega budynek na wysokości trzeciego piętra), zbudowano w 1964 r. według projektu Viljo Revella i Heikki CastrĂŠna. To jedyna zrealizowana część dużego projektu radykalnej przebudowy centrum fińskiej stolicy. By zbudować "Kiełbasę", zburzono cały kwartał starej zabudowy; inne zabytkowe kamienice stanowią do dziś sąsiedztwo stalowo-szklanego budynku. Mimo protestów City-Center będzie podlegał ochronie jako symbol ważnego etapu w rozwoju miasta i charakterystyczny przykład architektury tamtego czasu.

Chicagowskie Hilliard Towers, osiedle złożone z czterech 16- i 22-piętrowych bloków, zbudowane w 1966 r. według projektu Bertranda Goldberga, kilka lat temu miało zostać zburzone - obawiano się, że wieżowce zamienią się w slumsy. W 2006 r. Chicago Housing Authority (tamtejszy urząd do spraw mieszkalnictwa) odważył się na inny krok - bloki wyremontowano i dwa niższe zamieniono na domy starców, w dwóch wyższych powstały mieszkania komunalne dla samotnych matek z dziećmi. Mimo kontrowersji, że w ten sposób tworzy się getta, nowa funkcja na razie sprawdza się dobrze, a dzięki niej udało się też zachować oryginalny kształt budynków i układ osiedla.

Niedaleko Chicago, w miejscowości Urbana, w 1964 r. powstało ogromne centrum handlowe. Był to nie tylko pierwszy mall w Illinois, centrum miało też unikalną formę, bo wchłonęło okoliczną zabudowę, m.in. hotel zbudowany w 1923 r. Po 40 latach Lincoln Square Mall znalazł się w podobnej sytuacji jak kilka lat temu warszawski Supersam - część lokalnej społeczności żądała zburzenia podupadającego centrum, inni walczyli o jego wpisanie na listę zabytków jako przykładu architektury typowej dla amerykańskich przedmieść połowy lat 60. i jako miejsca istotnego dla rozwoju miasta. Powstał projekt przebudowy budynku - część postanowiono przerobić na mieszkania, inną - na biura, sklepy zlokalizowano wokół dziedzińca z zielenią. Kształt budynku zostanie zachowany, bo w 2006 r. trafił on do National Register of Historic Places, amerykańskiego odpowiednika naszej listy zabytków.

English Heritage, rządowa komisja zajmująca się ochroną zabytków w Wielkiej Brytanii, kieruje się prostą zasadą: na listę chronionych obiektów może trafić budynek starszy niż 30-letni. To z tego powodu urzędową ochroną nie objęto najlepszego chyba przykładu nurtu high-tech w architekturze, czyli londyńskiej siedziby banku Lloyd's (ukończony w 1986 r. gmach projektu Richarda Rogersa). Ale i od tej reguły zdarzają się wyjątki. Już w 1991 r. na listę wpisano Willis Corroon Building, siedzibę firmy ubezpieczeniowej zbudowaną w latach 1972-75 w Ipswich przez Normana Fostera - lekka konstrukcja nośna jest tak ukryta, że budynek ten wygląda jak zbudowany wyłącznie ze szkła.

W 2009 r. na liście brytyjskich zabytków były 424 obiekty powstałe po wojnie, co stanowi jedną dziesiątą wszystkich chronionych. Choć nie jest to liczba imponująca, w brytyjskim urzędzie jako jednym z niewielu na świecie jest wydzielony dział zajmujący się wyłącznie powojennym dziedzictwem.

Niepokój o to, czy uda się na czas obronić zbyt młode zabytki, powoduje, że coraz liczniej powstają organizacje tworzące listy takich obiektów. Warszawski oddział SARP, a w ślad za nim także te z innych polskich miast tworzą listy obiektów współczesnych uznanych przez znawców za warte ochrony. The World Monuments Fund (WMF), prywatna fundacja non profit specjalizująca się w ochronie dziedzictwa na całym świecie, kilka lat temu stworzyła międzynarodowy program "Modernizm zagrożony", w którym eksperci opisują najlepsze realizacje XX-wiecznej architektury z całego świata. Międzynarodowa Rada Ochrony Zabytków ICOMOS co roku wydaje raport "Heritage at Risk" ("Zagrożone dziedzictwo"), w którym opisuje kolejne zagrożone obiekty.

W 2006 r. ukazał się numer specjalny tego raportu w całości poświęcony wschodnioeuropejskiemu modernizmowi, który niedoceniany po prostu znika. Szczególnie dużo uwagi poświęcono tam Rosji, w której burzone są bezcenne obiekty z lat 20. i 30. Dwa lata temu w ostatniej chwili udało się ochronić dom, który w 1927 roku zaprojektował dla siebie wybitny architekt Konstanty Mielnikow. Moskiewska willa złożona z dwóch przenikających się walców była przez lata wzorem awangardowej formy dla architektów w całej Europie.

W Niemczech błyskawicznie wzrasta liczba powojennych budynków burzonych pod nową zabudowę - wciąż nie powstał tam żaden program ochrony XX-wiecznej architektury. Jednocześnie od kilku lat kontrowersje budzą coraz liczniejsze rekonstrukcje. W Dreźnie olbrzymim kosztem odbudowano XVIII-wieczny całkowicie zburzony podczas nalotu dywanowego kościół Frauenkirche; w Berlinie władze chcą wznieść stary nowy Królewski Pałac Miejski zbudowany w XIX wieku, a rozebrany w 1950 r. We Frankfurcie nad Menem właśnie zakończyła się rozbudowa RĂśmerbergu, jednego z głównych placów tamtejszej starówki - zabudowę wokół przekształcono tak, by nabrała zabytkowego charakteru. Prawdziwym kuriozum jest Pałac Królewski w Brunszwiku. Zbudowany w XVIII wieku, zniszczony w wyniku bombardowań, został ostatecznie rozebrany w 1960 r. W 2008 roku zakończyła się jego odbudowa, a w środku umieszczono... centrum handlowe.

W Niemczech rekonstrukcje są popularne, bo powszechna jest opinia o brzydocie wszystkiego, co zbudowano po wojnie. Pod prąd tej opinii idą niektóre organizacje pozarządowe. W pierwszych latach naszego stulecia grupa studentów założyła stowarzyszenie, by ochronić przed rozbiórką wioskę studencką nad jeziorem Schlachtensee ufundowaną w 1957 r. przez Willy'ego Brandta. Kolonia tarasowo położonych domków i niewielkich bloków przez lata stała pusta, aż dzięki zebranym przez studentów pieniądzom można było stworzyć tam na nowo tętniące życiem osiedle, które dziś jest już zresztą wpisane na listę zabytków.

Kilka lat temu grupa pracowników i studentów Politechniki Berlińskiej założyła stowarzyszenie Post-War Modern Style at Risk, a Oliver Elser, kurator z Muzeum Architektury w Berlinie, i fotograf Andreas Muhs założyli stronę www.restmodern.de, na której sumiennie zbierają zdjęcia znikających z berlińskiego pejzażu obiektów.

Głosy protestu wywołała decyzja władz Berlina o zamknięciu legendarnego lotniska Tempelhof. Zbudowany w 1936 r. ogromny terminal sam Norman Foster nazwał matką nowoczesnych lotnisk - przez długie lata było najnowocześniejsze w Europie. Inni ponad doskonałą modernistyczną formę przedkładali historię tego miejsca, legendę narosłą wokół lotniska, na którym najpierw lądowały samoloty alianckie, dostarczając pomoc dla oblężonego Berlina, a później każdy, kto zza żelaznej kurtyny chciał się wyrwać w świat. Zwyciężył jednak rachunek ekonomiczny i lotnisko zlikwidowano (w sprawie jego obrony przeprowadzono nawet referendum wśród berlińczyków, nie było ważne przez małą frekwencję).

W Polsce według ustawy z 2003 r. zabytek to "świadectwo minionej epoki bądź zdarzenia, którego zachowanie leży w interesie społecznym ze względu na posiadaną wartość historyczną, artystyczną lub naukową". Problem w tym, że zasady oceniania wartości zabytków opisano jeszcze w XIX w. i od tamtej pory niewiele się zmieniły. Pasują one do oceny dzieł sprzed setek lat, jednak nowszą architekturę trzeba też oceniać pod kątem oryginalności, kontekstu, nowatorstwa w zastosowaniu materiałów czy konstrukcji. Ze względu na niejasne kryteria oceny dziś ochrona powojennych obiektów zależy głównie od dobrej woli urzędników. A ci często reprezentują takie poglądy jak radny z Warszawy, którego oburzyło wpisanie na listę zabytków Domu Partii: "Prawdziwa Warszawa to ta przedwojenna, a wiele budynków z tamtego czasu nie jest w rejestrze. Za to trafiają do niego obiekty, które nie są symbolami miasta, ale poprzedniego systemu".

Jednak, chociaż świeże są wspomnienia związane z powojennymi budynkami, nadszedł czas, by zacząć je oceniać w oderwaniu od polityki. A mają one jeszcze jedną zaletę: łatwo nadać im nowe funkcje i przedłużyć życie.

Źródło: Gazeta Wyborcza
http://wyborcza.pl/1,75475,7348727,Mode ... onic_.html



Kris - Sob Kwi 03, 2010 3:53 pm
Zobacz co Akademia Sztuk Pięknych wyprawia z kasynem
Iwona Sobczyk
2010-04-01, ostatnia aktualizacja 2010-04-01 21:31

Jeden z najpiękniejszych katowickich zabytków modernizmu za chwilę odzyska swój blask. Właśnie dobiega końca remont auli w siedzibie katowickiej ASP przy ul. Raciborskiej.

Aula ASP została podzielona na trzy pracownie. Teraz odzyskała swój dawny blask. Na zdjęciu prof. Marian Oslislo, rektor uczelni
Fot. Marta Błażejowska / Agencja


Aula ASP została podzielona na trzy pracownie. Teraz odzyskała swój dawny blask
Fot. Marta Błażejowska / Agencja

Aula ASP została podzielona na trzy pracownie. Teraz odzyskała swój dawny blask
Fot. Marta Błażejowska / Agencja

Fot. Marta Błażejowska / Agencja
Dawniej kasyno wojskowe, dzisiaj siedziba Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach

Budynek dawnego kasyna oficerskiego wzniesiono w 1930 roku. - Jest bardzo ciekawy, bo łączy elementy art deco z funkcjonalizmem - mówi prof. Irma Kozina, historyczka sztuki, która niedawno dokonała zaskakującego odkrycia. Przeglądając materiały archiwalne natknęła się na informację, że autorem projektu kasyna oficerskiego nie był, jak dotąd sądzono, znany katowicki architekt Lucjan Sikorski, ale Leon Dietz d'Arma. - Z dokumentacji jasno to wynika. Być może Dietz d'Arma był jakoś związany z wojskiem? Oprócz kasyna w Katowicach zaprojektował jeszcze Kościół Garnizonowy. Sikorski jest autorem osiedla znajdującego się obok kasyna, może dlatego przypisano mu również ten budynek - mówi prof. Kozina.

Zmiana autorstwa nie zmienia faktu, że dawne kasyno, dzisiaj zajmowane przez katowicką ASP, jest jednym z najpiękniejszych katowickich zabytków modernizmu i że za chwilę odzyska pełnię dawnego blasku. Jego remont trwa od 2006 roku. Budynek ma już nowe, drewniane okna i odnowioną elewację. Teraz zmienia się aula, czyli dawna sala balowa. To ostatni etap renowacji wnętrza budynku. - Bardzo się cieszymy, bo remont był uciążliwy dla profesorów i studentów, a aula jest nam potrzebna. Odbywa się u nas coraz więcej wykładów i spotkań. Przychodzi na nie mnóstwo ludzi, których nie mamy gdzie pomieścić. W auli będzie około 300 miejsc - mówi prof. Marian Oslislo, rektor katowickiej ASP.

Prac nie dało się przyspieszyć. Budynek jest wpisany do rejestru zabytków, więc wszystkie przeprowadzane tu remonty wymagają pieczołowitości i dużych pieniędzy. Remont samej auli kosztował około miliona złotych. Część pieniędzy uczelnia dostała od Ministerstwa Kultury, część musiała pożyczyć. Za to, po raz pierwszy w swojej historii może się cieszyć własną aulą.

- W socjalizmie aula została podzielona na trzy pomieszczenia dydaktyczne, zbudowano w niej dwie antresole na ohydnych stalowych podporach. Nie pełniła swojej funkcji - mówi rektor. W zeszłym roku antresole rozebrano.

Ekipa konserwatorska przez kilka miesięcy pracowała nad dekoracyjnym sufitem, przepięknymi stalowymi kratkami, zasłaniającymi otwory wentylacyjne, oryginalną stolarką drzwiową i stiukowymi, przypominającymi marmur sztukateriami pokrywającymi ściany, do niedawna częściowo zamalowanymi. - Taki materiał zastosowano nie z oszczędności. Kosztowało to mniej więcej tyle samo, co prawdziwy marmur, za to można było osiągnąć piękne efekty kolorystyczne - mówi prof. Kozina. Dekoracje w auli ASP są zielone i beżowo-różowe.

Nie udało się niestety uratować oryginalnego parkietu. Na nowym staną wkrótce specjalnie zaprojektowane do tego wnętrza meble, krzesła i stół prezydialny. - Projektują je młodzi dizajnerzy ze Śląska, także z naszej uczelni. Będą nowoczesne, trochę inspirowane stylem Bauhausu. Współpracujemy przy tym z doświadczonym producentem mebli, firmą Iker z Nowego Sącza - mówi rektor. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, krzesła zaprojektowane dla katowickiej uczelni trafią do normalnej sprzedaży. To byłaby pierwsza taka akcja w kraju. Ostateczny projekt mebli (których nazwa ma nawiązywać do nazwy "Katowice") ma być gotowy za kilka tygodni.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,7727890.html



Emenefix - Pią Kwi 09, 2010 8:46 am


Moderna w Katowicach w końcu będzie miała swój szlak?

Od lat mówi się o lepszym wykorzystaniu potencjału katowickiej architektury modernistycznej. Zanosi się na to, iż w końcu powstanie szlak z prawdziwego zdarzenia, dzięki któremu "Drapacz chmur", kościół garnizonowy czy eleganckie wille zostaną lepiej wypromowane.



Katowice już wkrótce zamierzają przystąpić do realizacji projektu stworzenia i oznakowania szlaku Moderny w Katowicach. Finansowanie ma odbyć się ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego na lata 2007-2013, do "interesu" dołoży także miasto. - Wniosek został złożony, do Urzedu Marszałkowskiego, jest na etapie oceny formalnej. Jeśli zostanie zatwierdzony z pozytywnym wynikiem będzie musiał jeszcze przejść ocenę merytoryczną - informuje MM Jolanta Gąsiorczyk z katowickiego Biura Funduszy Europejskich.

- Przygotowywaliśmy dokumentację w zakresie obiektów, ogólnie znajdzie się ich na szlaku 16. Wytypowaliśmy je tak, aby reprezentowały całą grupę. Znajdzie się wśród nich m.in. "Drapacz chmur", kościół garnizonowy, gmach Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego i Sejmu Śląskiego czy też willa przy ul. Bratków oraz willa własna Michejdy - tłumaczy MM Bolesław Błachuta, Miejski Konserwator Zabytków w Katowicach.

- Przy wytypowanych obiektach znajdą się infokioski, które będą informować o samych budynkach, ale także szlaku. Powstanie również specjalna strona internetowa, którą uzupełnią wydawnictwa - dodaje Błachuta.

O potrzebie stworzenia takiego szlaku, a co za tym idzie - lepszej promocji perełek architektonicznych Katowic okresu międzywojnia mówi się od lat. Jej piękno, pomimo swej często surowej formy znajduje coraz więcej entuzjastów, począwszy od historyków sztuki, przez fotografów, aż po mieszkańców, którym najzwyczajniej w świecie leży na sercu wygląd miasta. A materia to nie zawsze łatwa.

- Katowicki modernizm nie do końca istnieje w świadomości mieszkańców Katowic i Śląska. Wiele osób myli go z budownictwem czasów PRL i nie ukrywam, że wtedy dostaję drgawek - podkreśla Tomasz Kiełkowski, fotograf mający na koncie wystawy dotyczące właśnie moderny.

Dodatkowo, to co z pozoru wygląda na proste, w tym wypadku w pewnym sensie zrekompensowane zostało na etapie tworzenia przez np. użyte materiały (dawniej używano m.in. tynków szlachetnych). O tym też często się zapomina, dochodzi do nieudanych renowacji, jak np. w wypadku kamienicy na rogu ulic św. Jana i Dworcowej czy też Reymonta (oba przypadki dewastacji zaistniały w mediach dzięki antykonkursowi Betonowa Kostka). Część najważniejszych obiektów w mieście jeszcze czeka na lepsze czasy, nie wszystkie modernistyczne elewacje (w tym m.in. słynnego "Drapacza chmur") wyglądają dziś zachęcająco, wciąż wiele z nich pokrywa brud. Być może impulsem do zmian będzie tu właśnie stworzenie owego szlaku.

Na łamach MM moderna zajęła miejsce szczególne, była wielokrotnie opisywana. Zresztą nie tylko opisywana, wzięliśmy m.in. udział w zwiedzaniu i grze miejskiej, których rdzeniem była. Przyglądaliśmy się również obronom dyplomów studentów katowickiej ASP. Jedna z absolwentek tej uczelni - Zofia Oslislo w ramach swego dyplomu stworzyła "Szlak architektury modernistycznej w Katowicach", a na pracę składał się nie tylko projekt samego szlaku, ale i jego oprawę graficzną. Rzec można, niemalże gotowy podkład pod wcielenie idei w życie.

Szlak architektury modernistycznej Zofii Oslislo. Kilknij w obrazek, aby powiększyć

- Katowicki modernizm w architekturze stanowi swoisty fenomen na skalę kraju i jest szczególnie istotnym elementem tkanki miejskiej i niedocenianą atrakcją turystyczną - mówiła podczas obrony Zofia Oslislo.

Kolejnym ciekawym pomysłem związanym z katowicką moderną jest zamysł utworzenia na szczycie wspomnianego "Drapacza chmur" ogólnodostępnego tarasu widokowego. Póki co, jego realizacja wydaje się nieprędka, ale może i to się zmieni, tak jak zmienia się samo postrzeganie katowickich klejnotów lat 20. i 30. XX wieku.

---

http://www.mmsilesia.pl/9966/2010/4/9/m ... swoj-szlak



Kris - Pon Cze 21, 2010 9:42 am

Fot. Przemysław Jendroska/Agencja Gazeta

Leszek Piechota, kandydat Platformy Obywatelskiej w wyborach uzupełniających do Senatu

- Kto mnie zna, wie, że zawsze dotrzymuję słowa - zastrzega. Nowy senator zamierza pilnować kształtu ustawy metropolitalnej i doprowadzić do wpisania katowickiej architektury modernistycznej na listę światowego dziedzictwa UNESCO.



Nanan - Pon Cze 21, 2010 7:07 pm
he, he. Ten pan chyba nie wie co mówi.



kickut - Pon Cze 21, 2010 10:33 pm
z pewnością...



koniaq - Wto Cze 22, 2010 7:31 am
jakis problem ?



Bruno_Taut - Wto Cze 22, 2010 7:47 am
Chyba taki, że mówi to wiceprezydent miasta, które szczególnego zainteresowania moderną dotąd nie wykazywało.



Nanan - Wto Cze 22, 2010 8:21 am
Miałam na myśli procedurę i politykę UNESCO w kwestii powiększania i tak już długiej listy obiektów. A procedura to najpierw wpis do rejestru zabytków, potem uznanie za pomnik historii. To już będzie kilka lat (patrz: Nikiszowiec). A to jest dopiero początek.



Kris - Pon Lip 26, 2010 6:44 pm
W KATOWICACH POWSTANIE SZLAK MODERNY
IAR, 2010-07-26 16:36

W Katowicach powstanie Szlak Moderny. Miasto otrzymało dofinansowanie na realizację tego projektu. 5,5 kilometrowa trasa to 16 budynków w ścisłym centrum - najcenniejsze przykłady katowickiej moderny. Wśród nich m.in.: gmach Ślaskiego Urzędu Wojewódzkiego, czy tzw. Drapacz Chmur przy ul. Żwirki i Wigury.

Oprócz oznakowania obiektów, w pobliżu budynków staną infokioski z prezentacja multimedialną. Poza tym powstaną audioprzewodniki, folder tematyczny oraz gra miejska.

Koszt projektu to blisko milion złotych, Katowice otrzymają ponad 600 tysięcy dofinansowania.
http://www.tvs.pl/informacje/27188/



Void - Pon Lip 26, 2010 8:09 pm
fajna sprawa musze przyznać



pepe - Wto Lip 27, 2010 6:09 am
Tak, ale szkoda że tylko 16



Kris - Wto Lip 27, 2010 6:40 am
Wkrótce będziemy się chwalić katowicką moderną [MAPA]
Przemysław Jedlecki
2010-07-26, ostatnia aktualizacja 2010-07-26 22:29

Dom mieszkalny, ul. PCK 10
Fot. Marta B=arejowska / AG
Katowice zdobyły unijną dotację na budowę szlaku architektury modernistycznej. - To element naszego dziedzictwa, z którego możemy być dumni i warto się tym chwalić - mówi Arkadiusz Godlewski, wiceprezydent Katowic

Fot.Bartosz Wrze-niowski / AG
Willa, ul. Bratków 4

Fot. Dawid Chalimoniuk / AG
Gmach Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego i Sejmu Śląskiego, ul. Jagiellońska 25

Fot. Przemek Jendroska / AG
Willa własna architekta Tadeusza Michejdy,

Gmach Urzędu Skarbowego, ul. Żwirki i Wigury 15/17

Wydział Filologii Uniwersytetu Śląskiego, pl. Sejmu Śląskiego 1

Dom mieszkalny, ul. Podchorążych 3

Willa, ul Kilińskiego 46

Kosciol Garnizonowy ul. Sklodowskiej-Curie 20

Dom oświatowy, ul. Francuska 12

Dom usługowo-mieszkalny, ul. Dworcowa 13

Dom mieszkalny, ul. Dąbrowskiego 24

Dom mieszkalny, ul. Wojewódzka 23

http://bi.gazeta.pl/im/8/8181/m8181028.jpg -Budynki na szlaku katowickiej moderny

Pomysł na stworzenie szlaku architektury modernistycznej zrodził się ponad rok temu. Anna Syska ze Śląskiego Centrum Dziedzictwa Kulturowego przygotowała listę pięćdziesięciu wyjątkowych budynków. Urząd marszałkowski nie był jednak zainteresowany stworzeniem szlaku, choć katowicka moderna to wyjątkowy skarb, porównywalny w Polsce tylko z Gdynią. W latach międzywojennych na południe od torów kolejowych powstała nowa dzielnica z drapaczem chmur, eleganckimi willami i imponującymi urzędami. Ich architektura niczym nie odbiegała od światowych trendów. Katowice zyskały nawet miano polskiego Chicago. Do dziś zachwyt wzbudzają willa Tadeusza Michejdy na Poniatowskiego, domy mieszkalne na PCK czy drapacz chmur przy Żwirki i Wigury. Jednym z ciekawszych budynków jest też kościół garnizonowy na rogu Curie-Skłodowskiej i Kopernika.

Anna Syska oprowadza wycieczki po dzielnicy. Przychodzi na nie coraz więcej osób. - Ostatnio była ponad setka chętnych. Kolejne wycieczki zorganizujemy już po wakacjach, na przełomie września i października - zapowiada. Cieszy się z coraz większego zainteresowania tym miejscem, ponieważ katowicka moderna to najlepszy przykład międzywojennej architektury w całym regionie. Po rezygnacji z pomysłu tworzenia szlaku przez urząd marszałkowski kibicowała staraniom Katowic w tej sprawie.

- Właśnie się nam udało zdobyć potrzebne pieniądze - cieszy się Arkadiusz Godlewski, wiceprezydent Katowic, który pilotował projekt. Wyjaśnia, że moderna to część dziedzictwa miasta i warto się nią chwalić. Na szlaku znajdzie się szesnaście obiektów, m.in. kamienica przy ul. Dworcowej 13, gmach Banku Gospodarstwa Krajowego przy Mickiewicza 3 (dziś siedziba ING Banku Śląskiego) i siedziba wojewody. Do tego dochodzi jeszcze drapacz chmur, kilka mniejszych budynków mieszkalnych i willi (na czele z domem Michejdy).

- Skracanie naszej listy było trudne, towarzyszyły temu burzliwe dyskusje. Zostały wybrane najcenniejsze obiekty, charakterystyczne dla międzywojennej architektury w całym regionie - mówi Syska.

Przed każdym budynkiem stanie elektroniczna tablica informacyjna z opisem obiektu. - Oprócz tego kupimy przenośne zestawy z słuchawkami, by spacerując po dzielnicy można było wysłuchać przewodnika. Przygotujemy kilka wersji językowych - zapewnia Godlewski. Całość zaś ma dopełnić serwis internetowy poświęcony szlakowi moderny w Katowicach. Wartość projektu to około milion złotych. Unijna dotacja to aż 750 tys. zł. - W ciągu roku szlak powinien być gotowy - dodaje wiceprezydent.

Ryszard Nakonieczny, architekt i redaktor naczelny pisma "Archivolta" kibicuje urzędnikom. - Mogę tylko pogratulować pomysłu. Taki szlak to ważna rzecz dla promocji i ochrony naszego dziedzictwa - mówi.

Ma nadzieję, że teraz władze Katowic pomyślą jak bardziej zadbać o to miejsce. - Część budynków jest już ocieplona, zmieniły się przez to ich proporcje. Duch i historia tego miejsca jednak pozostaje, dlatego warto pomyśleć o stworzeniu specjalnego funduszu, który pomoże zadbać o te wyjątkowe budynki - dodaje.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... MAPA_.html



ellilamas - Wto Lip 27, 2010 6:48 am


To jest moderna? Czy wyznacznikiem moderny jest tylko data budowy (po II wś)?



masaccio - Śro Lip 28, 2010 7:12 pm
Kilinskiego 46 obecnie siedziba Konior-studio

reszta prywatnej opinii w http://forum.gkw.katowice.pl/viewtopic. ... 814#171814



Nanan - Czw Lip 29, 2010 6:03 am
To jest moderna? Czy wyznacznikiem moderny jest tylko data budowy (po II wś)?

Pytanie to jest retoryczne. No chyba, że tylko dla mnie. Projekt z 1923 roku jest dowodem na próby szukania stylu narodowego.
Może wypadałoby trochu poczytać?



ellilamas - Czw Lip 29, 2010 11:37 am
Wybacz kolego, że pokazuję swoją ignorancję w tym temacie, ale to nie było pytanie retoryczne. I uwierz, że studiując/pracując/działając społecznie jednocześnie, mam co czytać. Więc nie obrażę się, jeśli temat rozwiniesz i zaoszczędzisz mi czasu, którym straciłbym na googlowaniu i zagłębianiu się w tajniki historii architektury. Dziękuję za wyrozumiałość.



Nanan - Czw Lip 29, 2010 12:34 pm
Obiekt ten jest bardzo dobrym reprezentantem nurtu rodzimego w historii architektury I połowy XX wieku.
Amen
PS. Jednak upieram się przy odesłaniu do lektury: Waldemar Odorowski, Architektura Katowic w latach międzywojennych 1922-1939, Katowice 1994
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 316 wypowiedzi • 1, 2
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •