ďťż
 
Spółka Giesche: Katowice są nasze!



Osek - Czw Lut 11, 2010 8:02 am
prawo nigdy nie opisze w sposób ścisły całej rzeczywistości i zawsze będą różne możliwości interpretacji, czy to w Polsce, czy poza nią. Mamy tu kilku obywateli, którzy z premedytacją nabyli kolekcjonerskie papiery wartościowe za przysłowiowe kilka złotych, aby następnie przejąć majątek między innymi samorządów wart setki milionów złotych z którym wcześniej mieli wspólnego tyle co ja. Paragraf, żeby to udowodnić na pewno się znajdzie, mniej lub bardziej umocowany w prawie, ale będzie. Że prokuratura się tym zainteresowała wcale mnie nie dziwi. Myślę, ze w polskim sądzie nie mają panowie szans, a i w europejskim marne szanse.




Bruno_Taut - Czw Lut 11, 2010 8:21 am


Chęć zysku, która jest motorem wielu ludzkich działań i rozwoju. A za reakcjami z reguły stoi zwykła zawiść. Kiedy słyszę, że komuś się nie należy, bo się nie narobił, to od razu mam ochotę zaproponować eksterminację wszystkich, którzy dobrze żyją, a nie mają odcisków na dłoniach.

Panowie wpadli na pomysł szybkiego wzbogacenia się. Sądy mają rozstrzygnąć czy ich roszczenia są uzasadnione czy nie. Uruchamianie prokuratury i ABW świadczy o mafijnym charakterze tego państwa. A histerie różnych Pietrzykowskich i Uszoków.

@Ilu, historia najnowsza uczy, że największym problemem dla obywatela nie są problemy państwa, ale samo państwo. Państwo wypłaciło rekompensaty, powiadasz? A kto Ci takich rzeczy naopowiadał? Mój pradziadek nie przyjął proponowanych mu przy nacjonalizacji drukarni śmiesznych pieniędzy. I podobnie uczyniło wiele innych osób. Nie mówiąc już o tych, których mienie zostało zagrabione jako poniemieckie.

Swoją drogą interesująco poczytać jak zwolennicy polskiej nibyprawicy bronią polityki PRL. A zdarza się to bardzo często.


Czy jest jakas watpliwosc co do natury wlasnosci tych akcji?
Sa one wlasnoscia legalnych spadkobiercow czy rzeczywiscie zostaly kupione jako starocie, papierki kolekcjonerskie?*)
Nie mowmy, ze sa one na okaziciela, to byloby zbyt oczywiste cwaniactwo w tym przypadku.
Sprawy z pradziadkiem nie mozna uogolniac w taki sposob.
Ciekawe jaka orientacje ideowa trzeba wykazywac, by stanac po stronie tych kolekcjonerow w momencie zmiany odslony dla tych papierow?

A tak w ogole to czego rozsadnego mozemy sie spodziewac od osoby, ktora jako przypis do kazdego swojego postu umieszcza takie szczeniacko prowokujace zdanie.

*)Byloby zalosnie zabawne, gdyby porownywac nabywanie tych kolekcjonerskich papierow wartosciowych do przypadkowego nabycia na pchlim targu jakiegos obrazu nieznanego malarza, ktory nastepnie okazuje sie dzielem jakiegos wielkiego mistrza.



kiwele - Czw Lut 11, 2010 12:05 pm

prawo nigdy nie opisze w sposób ścisły całej rzeczywistości i zawsze będą różne możliwości interpretacji, czy to w Polsce, czy poza nią. Mamy tu kilku obywateli, którzy z premedytacją nabyli kolekcjonerskie papiery wartościowe za przysłowiowe kilka złotych, aby następnie przejąć majątek między innymi samorządów wart setki milionów złotych z którym wcześniej mieli wspólnego tyle co ja. Paragraf, żeby to udowodnić na pewno się znajdzie, mniej lub bardziej umocowany w prawie, ale będzie. Że prokuratura się tym zainteresowała wcale mnie nie dziwi. Myślę, ze w polskim sądzie nie mają panowie szans, a i w europejskim marne szanse.

@Osek: Niedawno, zaintrygowany, sprawdzilem jakies kilkadziesiat Twoich postow. Wszystkie byly napisane ladnym jezykiem i w tresci zupelnie rozsadne. Daruje sobie dalsze komplementy.
Byloby milo i pozytecznie dla Forum (to jest moje zdanie), gdybys mogl wygospodarowac wiecej czasu, by czesciej na nim bywac.



Iluminator - Czw Lut 11, 2010 2:22 pm
Właściciele akcji wykonali operację, którą wykonuje czasem niemal każdy z nas - kupili taniej, żeby sprzedać drożej. Rozumiem, że zazdrościcie im pomysłowości i perpsektywy zarobienia milionów. Rozumiem, ale nie pochwalam, bo zawiść to brzydkie uczucie.




Bruno_Taut - Czw Lut 11, 2010 2:36 pm
A Skarb Państwa spłacił wszystkich akcjonariuszy? Skąd akcje wzięły się na rynku antykwarycznym?
Zwykły człowiek z reguły ponosi konsekwencje swojego bałaganiarstwa. Nie widzę powodu, by państwo było traktowane inaczej. No i wciąż nie rozumiem prób usprawiedliwiania wykorzystywania tajnych służb i prokuratury.



miglanc - Czw Lut 11, 2010 2:45 pm

I gdyby udało im się ten majątek odzyskać, to na miejscu skarbu państwa, zacząłbym grę na ich zasadach - podliczył podatek ze ostatnie kilkadziesiąt lat, dodał hiperinflację z początku lat 90tych i podliczył odsetki karne. To dopiero byłaby operacja. Szczególnie, że zarząd i akcjonariusze w takim przypadku mogą odpowiadać całym swoim majątkiem. Przeklinaliby dzień w którym wpadli na ten "genialny" pomysł.Taka operacja byłaby niezgodna z prawem, bo podatek od nieruchomości opłaca posiadacz samoistny, a niekoniecznie właściciel.



Wit - Czw Lut 11, 2010 9:16 pm
Nie oddadzą jednej trzeciej Katowic spółce Giesche?
Anna Malinowska 2010-02-10, ostatnia aktualizacja 2010-02-11 00:09:39.0



Pod zarzutem usiłowania wyłudzenia mienia znacznej wartości katowiccy funkcjonariusze ABW zatrzymali cztery osoby z reaktywowanej spółki Giesche. Na podstawie przedwojennych akcji domagała się zwrotu majątku wartości setek milionów złotych

We wrześniu 2007 roku ujawniliśmy kulisy reaktywowania przedwojennej spółki Giesche. Marek N., przedsiębiorca z Pomorza, który przedstawił się nam jako pasjonat starych dokumentów, opowiedział, że dotarł do akcji, które spółka Giesche SA emitowała przed wojną. Wraz ze znajomymi z Trójmiasta odkupił je od spadkobierców i na tej podstawie w 2005 r. reaktywował spółkę. Jej kapitał założycielski wynosił pół miliona złotych.

Ród Giesche był jednym z największych producentów węgla kamiennego w Europie. Posiadał też kopalnie galmanu, ołowiu, rudy cynku, a także huty srebra i ołowiu. Przed wojną należała do niego jedna trzecia powierzchni Katowic z osiedlami Giszowiec i Nikiszowiec na czele. Do podziału Śląska w 1922 r. spółka rodu nazywała się Die Bergwerks-Gesellschaft Georg von Giesches Erben. Później powołano Giesche SA z siedzibą w Katowicach i Georg von Giesches Erben AG we Wrocławiu. W 1926 r. sprzedali swoje udziały w polskiej spółce Amerykanom. Po wojnie majątek został znacjonalizowany, ale jak wyjaśniał nam Marek N., w przypadku Giesche SA zastosowano ustawę o wywłaszczeniu mienia poniemieckiego, a przecież akcje należały do Amerykanów. - Spółka nigdy też nie została wyrejestrowana - podkreślał.

Przedstawiciele reaktywowanej spółki pozakładali więc sprawy sądowe, domagając się zwrotu przedwojennego majątku. Jeden z pierwszych pozwów otrzymała Hutniczo-Górnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa. Giesche domagała się zwrotu starego domu z ogrodem przy ul. Morawy w Szopienicach. Zarząd spółki wystosował do mieszkańców list otwarty, w którym zapewniał, że lokatorom nie grozi eksmisja, a z Nikiszowca czy Giszowca nie znikną przedszkola i przychodnie. - Przedwojenni właściciele dbali o ludzi. Będziemy postępować podobnie - podkreślał N.

Piotr Uszok, prezydent Katowic, grzmiał wówczas, że po jego trupie majątek zostanie przekazany reaktywowanej spółce . W podobnym tonie wypowiadał się również Tomasz Pietrzykowski, ówczesny wojewoda śląski.

Po naszej publikacji śledztwo wszczęła katowicka delegatura ABW. Najpierw pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Katowicach, później Okręgowej. Rok temu postępowanie zostało przeniesione z Katowic do Tarnobrzegu. - Rozpoczęliśmy jedno z najbardziej żmudnych śledztw. Musieliśmy przeanalizować tony dokumentów sięgających lat 20. minionego wieku. Wiele razy musieliśmy korzystać również ze źródeł znajdujących się w Ministerstwie Finansów i w innych resortach. W końcu ustaliliśmy ponad wszelką wątpliwość, że nie mamy do czynienia z akcjonariuszami tylko z posiadaczami akcji o znaczeniu historyczno-kolekcjonerskim - mówi Jerzy Dybus, rzecznik tarnobrzeskiej Prokuratury Okręgowej.

Kluczem do zakończenia sprawy okazało się ustalenie następujących faktów: akcje Giesche zostały zdeponowane w 1939 r. w koncernie Saco w Stanach Zjednoczonych. Na mocy układu z USA z 1960 r., Polska zdecydowała o wypłaceniu podmiotom amerykańskim 40 mln dolarów odszkodowania. Przez kolejne 20 lat strona polska wypłaciła taką sumę w ratach po 2 mln rocznie. - Wszystko zostało spłacone. Jeśli więc ktoś ma tu jakieś zobowiązania, to rząd amerykański, nie Polska - wyjaśnia prokurator Dybus.

Dwa dni temu późnym wieczorem funkcjonariusze katowickiej ABW zatrzymali w Warszawie i Gdańsku czterech członków zarządu z Markiem N. na czele. Wczoraj przez cały dzień byli przesłuchiwani w Prokuraturze Okręgowej w Tarnobrzegu. - Zarzucamy im usiłowanie wyłudzenia mienia znacznej wartości, na kwotę co najmniej 341 mln zł. Naszym zdaniem spółka działała na szkodę skarbu państwa, który reprezentuje prezydent Katowic, Katowicki Holding Węglowy i Hutniczo-Górnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa. Zatrzymanym grozi od roku do 10 lat więzienia - mówi prokurator Dybus.

Uszok przyznał nam, że kamień spadł mu z serca: - Oczywiście o tym, czy spółka działała legalnie, czy nie, zadecyduje ostatecznie sąd. Niemniej zatrzymanie tych panów jest dla mnie momentem przełomowym i mam nadzieję, że będzie miało wpływ na te kilkanaście spraw, które toczą się w sądach cywilnych.

Leszek Pachulski, pełnomocnik reaktywowanej spółki Giesche, przestrzega jednak przed zbytnią euforią. - Zatrzymanie nie ma wpływu na byt spółki. Sam zarzut jest zresztą absurdalny. Chodzi w nim o odebranie prawa do złożenia pozwu w sądzie. Jestem kompletnie zaskoczony tym, co się stało, ale w niczym nie zatrzyma to dalszych działań Giesche - podkreśla.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... sche_.html

Śledczy zatrzymali pochód spółki Giesche
Aldona Minorczyk-Cichy

Dzisiaj 07:56:41 , Aktualizacja dzisiaj 09:21:08

Czterej właściciele przedwojennych akcji spółki Giesche SA zostali zatrzymani przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Usłyszeli zarzut usiłowania wyłudzenia od Skarbu Państwa majątku wartego co najmniej 341 mln zł. Chcieli odzyskać znacjonalizowane w 1946 roku zakłady, budynki, ziemię. To niemal jedna trzecia powierzchni Katowic! Do tego nieruchomości m.in. w Piekarach Śląskich i Gdyni.

- Markowi N., Pawłowi R., Jackowi S. i Tomaszowi G. grozi do 10 lat więzienia - informuje prok. Jerzy Dybus z Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.

Przed II wojną światową Giesche SA była na Śląsku potęgą przemysłową, własnością firmy amerykańsko-niemieckiej. W roku 1960 Amerykanie otrzymali od Polski odszkodowanie za utracony majątek i akcje przywieziono do kraju. Miały zostać zniszczone, ale trafiły w ręce kolekcjonerów. Od nich odkupił je Marek N.

W 2005 roku reaktywował firmę Giesche, która przez niedbałość PRL-owskich urzędników nigdy nie została formalnie zlikwidowana. W 2009 roku NSA orzekł, że przedwojenna spółka nadal istnieje. Kwestionował to katowicki samorząd. Teraz urzędnicy nie ukrywają satysfakcji. - Cieszy nas, że działania służb przyniosły efekty. To my poinformowaliśmy prokuraturę o możliwości złamania prawa - podkreśla Waldemar Bojarun, rzecznik prezydenta Katowic.

W stałym kontakcie z ABW jest Adam Bomba, prezes Górniczo-Hutniczej Spółdzielni Mieszkaniowej. Giesche mogła odebrać jej majątek wart 176,5 mln zł. - Obecni właściciele akcji wytoczyli nam jeden proces o nieruchomość przy ul. Morawa. Postępowanie jest zawieszone - informuje Bomba.

Jak zapewnia mec. Leszek Pachulski, pełnomocnik zarządu Giesche SA, spółka odzyskała już ponad sto hektarów gruntów w Katowicach. Konsekwentnie działa dalej. - Mamy w ręku osiem wyroków. W toku jest kilkanaście spraw - mówi mec. Pachulski. Zatrzymania swoich klientów przez ABW komentować nie chciał.

--------------------------------------------------------------------------------

Ponad 100 ha gruntów w Katowicach już odzyskali. Teraz zainteresowała się nimi ABW

--------------------------------------------------------------------------------

Zarejestrowana 5 lat temu spółka Giesche SA walczy o miliardy

Właściciele przedwojennych, kolekcjonerskich akcji Giesche SA zostali zatrzymani we wtorek wieczorem w Gdyni i w Warszawie. Katowicka delegatura Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego od trzech lat badała, czy mają oni prawo nazywać się spadkobiercami przedwojennych akcjonariuszy, i czy mogą starać się o zwrot w sumie wartego miliardy złotych majątku.

Oficerowie przedzierali się przez stosy dokumentów w archiwach resortów finansów i gospodarki oraz Narodowego Banku Polskiego. Co znaleźli? Argumenty, które okazały się wystarczające do zatrzymania członków zarządu spółki Giesche oraz postawienia im zarzutów usiłowania wyłudzenia części majątku wartego 341 milionów złotych.

Lokatorzy Górniczo-Hutniczej Spółdzielni Mieszkaniowej nie są nawet świadomi, że o zwrot budynków, w których mieszkają często od pokoleń, upomina się reaktywowana w 2005 roku spółka Giesche SA.

- Na razie nie oddaliśmy Giesche ani jednej nieruchomości. Naszym zdaniem jest ona nielegalna. W sądzie toczy się jedna sprawa o nieruchomość przy ul. Morawa. Stoi na niej niezamieszkały budynek - wyjaśnia Adam Bomba, prezes spółdzielni. Od dłuższego czasu jest w stałym kontakcie z ABW. Udostępnia służbom potrzebne dokumenty i wyceny.

Psy na spółce wieszają lokatorzy domów komunalnych, którzy chcieli wykupić mieszkania, ale Giesche wpisała do ksiąg wieczystych informacje o swoich roszczeniach.

- To uniemożliwiło nam sprzedaż domków na Giszowcu. Spółka oprotestowałaby przetarg. Mogliśmy je tylko wynająć - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik prezydenta Katowic.

Samorząd zdaniem mec. Leszka Pachulskiego, pełnomocnika zarządu Giesche SA, sabotuje działania spółki, nie udostępniając jej potrzebnych dokumentów, m.in. geodezyjnych. Prezydent Katowic Piotr Uszok na spotkaniu z dziennikarzami powiedział, że Giesche SA odzyska majątek po "jego trupie". Dlatego zatrzymanie szefów spółki i właścicieli akcji to dla urzędników spora satysfakcja, ale nie koniec walki. W sądach ciągle toczą się sprawy o uznanie za nieważne decyzji, na podstawie których po II wojnie światowej odebrano Giesche majątek. Dopóki się nie zakończą, nie należy otwierać szampana.

Katowicki Holding Węglowy, który powstał w dużej mierze na majątku należącym do przedwojennej spółki, też z obecnymi właścicielami akcji ma kłopoty. - Spółka wystąpiła do sądu o wykreślenie holdingu z ksiąg wieczystych dwóch działek - wyjaśnia Ryszard Fedorowski, rzecznik KHW.

A wszystko to przez błąd warszawskich urzędników, którzy w 1960 roku nie dopełnili formalności, być może pozwolili na kradzież. Kto konkretnie? Tego nie sposób dziś ustalić. Skarb Państwa, czyli w tym przypadku gmina Katowice, Katowicki Holding Węglowy i Górniczo-Hutnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa mogliby spać spokojnie, gdyby w 1960 roku papiery wartościowe spółki Giesche SA zostały zniszczone. Do Polski trafiły ze Stanów Zjednoczonych, bo PRL-owski rząd wypłacił amerykańskim udziałowcom spółki (Silesian-American Corporation, która od 1926 roku była posiadaczem 100 proc. akcji Giesche SA) odszkodowanie za znacjonalizowany majątek.

Tutaj pojawia się wiele niewiadomych. Papiery miały zostać zniszczone. Zamiast tego zniknęły i prawdopodobnie trafiły do kolekcjonerów. Urzędnicy zaniechali też wyrejestrowania spółki Giesche. Dlatego w 2005 roku można ją było bez problemu reaktywować. Marek N., w którego ręce akcje trafiły, przeniósł siedzibę spółki z Katowic do Gdyni.

Pojawienie się pięć lat temu jego pełnomocnika w Katowicach wywołało popłoch. Już trzy lata temu prezydent Uszok o podejrzeniach popełnienia przestępstwa powiadomił prokuraturę. Śledztwo prowadzono w Katowicach. 2 czerwca 2008 r. przekazano je do Tarnobrzega. Śledczy ustalili, że firmę Giesche reaktywowano w 2005 r. Zarząd zażądał zwrotu majątku znacjonalizowanego w 1946 r. Zaczęło się też sprawdzanie drogi sukcesji prawnej akcji spółki od momentu, gdy w 1960 r. stały się własnością Skarbu Państwa. Do usiłowania wyłudzenia mogło dojść tylko w sytuacji, gdy wolą bezwzględną Skarbu Państwa było zniszczenie papierów wartościowych, a one zamiast tego zostały ukradzione. Ustalono, że obecny właściciel skupił akcje od kolekcjonerów. Jak do zbieraczy trafiły? Tego już ustalić się nie da. Co wchodzi w skład przedwojennego majątku Giesche SA? Oprócz Giszowca i Nikiszowca, tworzyło go niemal całe Załęże (wzdłuż ul. Gliwickiej aż do Średnicówki). Do tego dochodzą działki w Roździeniu, Piekarach Śląskich, kamienice i tereny pod KWK Wieczorek. W 2007 r. spółka wystąpiła do prezydenta Katowic o wydanie wypisów i wyrysów z ewidencji gruntów trzech działek o łącznej powierzchni 140 ha w Katowicach. Spółka chce je wpisać do własnych ksiąg wieczystych. Postępowanie wstrzymano z powodu toczącego się śledztwa. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach uznał to za zasadne do czasu rozstrzygnięcia, czy obecna spółka Giesche SA jest tożsama z koncernem Giesche SA. Niedawno NSA uchylił ten wyrok. Stwierdził, że postępowanie powinno się zakończyć wydaniem żądanych wyrysów i wypisów albo odmową ich wydania. Toczące się śledztwo nie może być przeszkodą. Ta decyzja otworzyła spółce drzwi do kolejnych roszczeń.

Spółka i historia

Giesche SA została założona w 1907 roku przez ceniony ród śląskich przemysłowców.

W okresie międzywojennym spółka stała się jednym z większych przedsiębiorstw w branży wydobywczej i przetwórstwa surowców. Należały do niej kopalnie węgla, rudy ołowiu, cynku, huty, walcownie, zakłady przemysłu chemicznego i fabryka porcelany. Giesche wybudowało też osiedla Giszowiec i Nikiszowiec. W 1922 r. po podziale Górnego Śląska 80 proc. jej majątku znalazło się po stronie polskiej. Siedziba spółki mieściła się w Katowicach. W 1926 r. pakiet większościowy w spółce przejęli Amerykanie (za 4 miliardy dolarów). Po II wojnie majątek znacjonalizowano. W 1960 r. amerykańscy akcjonariusze dostali odszkodowania. W 2005 r. spółkę reaktywowano.



http://katowice.naszemiasto.pl/artykul/ ... egoria=858



mark40 - Nie Mar 07, 2010 7:48 pm


Katowice za flaszkę

Marek N. sprawdził w internecie. Przedwojenny bajeczny majątek firmy Giesche to jedna trzecia dzisiejszych Katowic. I wszystko może być jego



Grudzień 2006. W Katowicach wielka uroczystość. Za chwilę otworzą tunel pod rondem. Nowoczesny, jak na Zachodzie. Przyjechał minister ze świtą. Ludzie spacerują po równych jak stół jezdniach. Zewsząd pochwały.

Piotr Uszok, prezydent Katowic, pęka z dumy. Tunel ma zmniejszyć korki w mieście. Chętnie rozmawia z ludźmi, słucha komplementów.

Młody mężczyzna czeka na okazję. Prezydent przez chwilę jest sam. Podchodzi pewnym krokiem i pyta: - Kiedy dostaniemy te nieruchomości z Giszowca?

O co chodzi? Jakie nieruchomości? Mężczyzna przedstawia się: - Marek N. Prezes odrodzonej przedwojennej spółki Giesche SA.

Prezydent blednie. Giesche SA. Ta nazwa oznacza kłopoty. Przed wojną mieli w swoich rękach połowę Katowic. Jak to możliwe? Po tylu latach? Przecież była nacjonalizacja, muszą być dokumenty... - prezydentowi serce zaczyna bić coraz mocniej.

Wśród fajerwerków dociera do niego sens słów Marka N. Chcą przejąć domy, grunty, fabryki... Pędzi do urzędu. Żąda dokumentów i informacji. Fakty: firma Giesche SA złożyła pozwy w sądach. Domaga się zwrotu kilku nieruchomości w Katowicach, a to dopiero początek. Spółka stara się obalić decyzję, na mocy której majątek rodu został po wojnie znacjonalizowany.

Kim są nowi właściciele? Pochodzą z Wybrzeża. Marek N. pracował kiedyś w gdańskiej firmie Nexus. W 2000 roku firma opracowała program restrukturyzacji śląskich szpitali. Kontrakt był wart około 500 tys. zł. Za tę sumę Nexus opracował listę szpitali do zamknięcia.

- Nie zamierzam im niczego oddawać - zapowiada współpracownikom prezydent Uszok. - Sprawa brzydko pachnie. Szykujemy się na wojnę.

Urząd Miejski w Katowicach zawiadamia prokuraturę i ABW.

Całość tu,
http://wyborcza.pl/1,75480,7619016,Kato ... aszke.html
za duzo do kopiowania



Kris - Pon Mar 08, 2010 7:50 am
Nie oddadzą jednej trzeciej Katowic spółce Giesche?
Anna Malinowska
2010-02-10, ostatnia aktualizacja 2010-02-11 00:09

Pod zarzutem usiłowania wyłudzenia mienia znacznej wartości katowiccy funkcjonariusze ABW zatrzymali cztery osoby z reaktywowanej spółki Giesche. Na podstawie przedwojennych akcji domagała się zwrotu majątku wartości setek milionów złotych

Fot. Przemek Jendroska / AG
Przed wojną Giesche SA miała około 1/3 miasta. W tym zabytkowy Nikiszowiec

Fot. Przemek Jendroska / AG
i Giszowiec

We wrześniu 2007 roku ujawniliśmy kulisy reaktywowania przedwojennej spółki Giesche. Marek N., przedsiębiorca z Pomorza, który przedstawił się nam jako pasjonat starych dokumentów, opowiedział, że dotarł do akcji, które spółka Giesche SA emitowała przed wojną. Wraz ze znajomymi z Trójmiasta odkupił je od spadkobierców i na tej podstawie w 2005 r. reaktywował spółkę. Jej kapitał założycielski wynosił pół miliona złotych.

Ród Giesche był jednym z największych producentów węgla kamiennego w Europie. Posiadał też kopalnie galmanu, ołowiu, rudy cynku, a także huty srebra i ołowiu. Przed wojną należała do niego jedna trzecia powierzchni Katowic z osiedlami Giszowiec i Nikiszowiec na czele. Do podziału Śląska w 1922 r. spółka rodu nazywała się Die Bergwerks-Gesellschaft Georg von Giesches Erben. Później powołano Giesche SA z siedzibą w Katowicach i Georg von Giesches Erben AG we Wrocławiu. W 1926 r. sprzedali swoje udziały w polskiej spółce Amerykanom. Po wojnie majątek został znacjonalizowany, ale jak wyjaśniał nam Marek N., w przypadku Giesche SA zastosowano ustawę o wywłaszczeniu mienia poniemieckiego, a przecież akcje należały do Amerykanów. - Spółka nigdy też nie została wyrejestrowana - podkreślał.

Przedstawiciele reaktywowanej spółki pozakładali więc sprawy sądowe, domagając się zwrotu przedwojennego majątku. Jeden z pierwszych pozwów otrzymała Hutniczo-Górnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa. Giesche domagała się zwrotu starego domu z ogrodem przy ul. Morawy w Szopienicach. Zarząd spółki wystosował do mieszkańców list otwarty, w którym zapewniał, że lokatorom nie grozi eksmisja, a z Nikiszowca czy Giszowca nie znikną przedszkola i przychodnie. - Przedwojenni właściciele dbali o ludzi. Będziemy postępować podobnie - podkreślał N.

Piotr Uszok, prezydent Katowic, grzmiał wówczas, że po jego trupie majątek zostanie przekazany reaktywowanej spółce . W podobnym tonie wypowiadał się również Tomasz Pietrzykowski, ówczesny wojewoda śląski.

Po naszej publikacji śledztwo wszczęła katowicka delegatura ABW. Najpierw pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Katowicach, później Okręgowej. Rok temu postępowanie zostało przeniesione z Katowic do Tarnobrzegu. - Rozpoczęliśmy jedno z najbardziej żmudnych śledztw. Musieliśmy przeanalizować tony dokumentów sięgających lat 20. minionego wieku. Wiele razy musieliśmy korzystać również ze źródeł znajdujących się w Ministerstwie Finansów i w innych resortach. W końcu ustaliliśmy ponad wszelką wątpliwość, że nie mamy do czynienia z akcjonariuszami tylko z posiadaczami akcji o znaczeniu historyczno-kolekcjonerskim - mówi Jerzy Dybus, rzecznik tarnobrzeskiej Prokuratury Okręgowej.

Kluczem do zakończenia sprawy okazało się ustalenie następujących faktów: akcje Giesche zostały zdeponowane w 1939 r. w koncernie Saco w Stanach Zjednoczonych. Na mocy układu z USA z 1960 r., Polska zdecydowała o wypłaceniu podmiotom amerykańskim 40 mln dolarów odszkodowania. Przez kolejne 20 lat strona polska wypłaciła taką sumę w ratach po 2 mln rocznie. - Wszystko zostało spłacone. Jeśli więc ktoś ma tu jakieś zobowiązania, to rząd amerykański, nie Polska - wyjaśnia prokurator Dybus.

Dwa dni temu późnym wieczorem funkcjonariusze katowickiej ABW zatrzymali w Warszawie i Gdańsku czterech członków zarządu z Markiem N. na czele. Wczoraj przez cały dzień byli przesłuchiwani w Prokuraturze Okręgowej w Tarnobrzegu. - Zarzucamy im usiłowanie wyłudzenia mienia znacznej wartości, na kwotę co najmniej 341 mln zł. Naszym zdaniem spółka działała na szkodę skarbu państwa, który reprezentuje prezydent Katowic, Katowicki Holding Węglowy i Hutniczo-Górnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa. Zatrzymanym grozi od roku do 10 lat więzienia - mówi prokurator Dybus.

Uszok przyznał nam, że kamień spadł mu z serca: - Oczywiście o tym, czy spółka działała legalnie, czy nie, zadecyduje ostatecznie sąd. Niemniej zatrzymanie tych panów jest dla mnie momentem przełomowym i mam nadzieję, że będzie miało wpływ na te kilkanaście spraw, które toczą się w sądach cywilnych.

Leszek Pachulski, pełnomocnik reaktywowanej spółki Giesche, przestrzega jednak przed zbytnią euforią. - Zatrzymanie nie ma wpływu na byt spółki. Sam zarzut jest zresztą absurdalny. Chodzi w nim o odebranie prawa do złożenia pozwu w sądzie. Jestem kompletnie zaskoczony tym, co się stało, ale w niczym nie zatrzyma to dalszych działań Giesche - podkreśla.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... sche_.html



Kris - Pon Mar 08, 2010 7:51 am
Kolejny Giesche straszy Katowice. Teraz ze Słowacji
Anna Malinowska
2010-03-07, ostatnia aktualizacja 2010-03-08 02:10

Już następna spółka ustawia się w kolejce po zwrot przedwojennego majątku Giesche. Po reaktywowanej jakiś czas temu spółce Giesche tym razem to WIP z siedzibą w słowackiej Czadcy.

Listy spółki z powiadomieniem, że jest ona właścicielem działek, które przed II wojną światową należały do spółki Giesche, a obecnie do Katowickiego Holdingu Węglowego, nadeszły do katowickiego magistratu.

- To kpiny! Oczywiście nie ma żadnych podstaw prawnych, by w ogóle sprawdzać co ta za spółka. To po prostu irytujące i bezczelne - denerwuje się Józef Kocurek, wiceprezydent Katowic.

Pismo od WIP-a dostał również Katowicki Holding Węglowy. - List został nadany w Pradze. To coś w rodzaju umowy kupna-sprzedaży kopalń. Wszystko napisane po słowacku. Z tekstu wynika, że spółka Curie z Bratysławy sprzedała spółce WIP kopalnie. Wszystkie wymienione są z użyciem starych, niemieckich nazw: Giesche Grube Kattowitz to obecna kopalnia Wieczorek, Heinitz Grube in Beuthen to bytomski Rozbark, a Cleophas Grube to Kleofas w Katowicach - precyzuje Ryszard Fedorowski, rzecznik Holdingu.

Co na to władze KHW? - To kuriozum. Ponieważ jednak w piśmie zawarto dokument przypominający akt notarialny z podpisem jakiegoś notariusza, o sprawie powiadomiliśmy prokuraturę - wyjaśnia rzecznik.

Próbowaliśmy dotrzeć do słowackiej spółki, ale to niełatwe. W rozesłanych do Polski pismach WIP podał tylko adres: Namestie Slobody 43, Czadca. Adresu mailowego i numeru telefonu brak, nie znaleźliśmy też śladu w internecie.

Okazuje się jednak, że o WIP-ie słyszał Leszek Pachulski, pełnomocnik reaktywowanej na Pomorzu spółki Giesche, która sama już od pewnego czasu rości sobie prawo do sporej części Katowic. Posługując się wystawionymi przed II wojną światową akcjami, założyła sprawy w sądzie. Wszystko obróciło się jednak przeciwko spółce: Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała członków zarządu spółki Giesche, a prokuratura zarzuca im próbę wyłudzenia od skarbu państwa kilkusetmilionowego majątku.

Co o nowych pretendentach wie Pachulski?

- Rzeczywiście, kiedy oglądałem dokumenty w wydziale ksiąg wieczystych w katowickim sądzie, natknąłem się na wnioski, które WIP złożył w sprawie przedwojennego majątku Giesche. Tak więc ma on już trzech pretendentów: skarb państwa, nas i spółkę ze Słowacji. Tę ostatnią można jednak potraktować na zasadzie bajki. W końcu sienkiewiczowski Zagłoba też sprzedawał Niderlandy. To my posiadamy akcje - podkreśla Pachulski. Mówi, że w sądzie przypadkowo spotkał pełnomocnika słowackiej spółki - młodego, może 30-letniego człowieka.

Wiceprezydent Kocurek przypuszcza, że nowy pretendent do majątku po rodzinie Giesche pojawił się po tym, jak głośno zrobiło się o próbie podjętej przez spółkę z Pomorza. - Ktoś postanowił pójść podobnym tropem i spróbować szczęścia. Gra idzie o wysoką stawkę, więc czemu tu się dziwić - ironizuje wiceprezydent.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... wacji.html



Kris - Pon Mar 08, 2010 6:51 pm
Zatrzymać żerowanie na przedwojennych spółkach
Tomasz Prusek
2010-03-04, ostatnia aktualizacja 2010-03-04 07:42

Sejm zdecyduje dziś, czy ograniczyć możliwość wskrzeszania przedwojennych spółek i występowania o odszkodowanie od państwa za utracony majątek.
Przedwojenne obligacje
Fot. Paweł Słomczynski / AG

Recepta jest prosta. Kupuje się akcje spółki z czasów II RP, które na pchlim targu kosztują grosze. To, że firma nie działa od lat, nie ma władz, ani majątku, jest bez znaczenia. Prosi się sąd rodzinny o ustanowienie dla niej kuratora. Jeśli spółka widnieje w starym rejestrze handlowym sąd, wyznacza kuratora, a ten zwołuje zgromadzenie akcjonariuszy, które wybiera władze. Te muszą jeszcze zarejestrować spółkę w Krajowym Rejestrze Sądowym. I gotowe. Firma działa i może walczyć o przedwojenny majątek.

Ministerstwo Gospodarki naliczyło ponad sto reaktywowanych spółek, które coraz śmielej występują z roszczeniami. Rząd boi się spraw o gigantyczne odszkodowania. Jego niepokój budzi też to, że wskrzeszane są nawet te firmy, za których majątek rząd PRL już raz wypłacił odszkodowanie. W latach 60. Warszawa podpisała umowę z USA i spłaciła amerykańskich obywateli i firmy mających przedwojenne papiery wartościowe. W zamian w 1968 r. Amerykanie przekazali 44 skrzynie z akcjami przedwojennych polskich spółek. W niejasnych okolicznościach przesyłka zaginęła, a akcje znalazły się w obiegu kolekcjonerskim i dziś służą osobom chcących uzyskać odszkodowania.

W tych skrzyniach były m.in. akcje śląskiego potentata - spółki Giesche. ABW przed miesiącem zatrzymała członków zarządu wskrzeszonej Giesche SA, wśród nich prezesa Marka N. Prokuratora zarzuca im próbę wyłudzenia od skarbu państwa co najmniej 341 mln zł.

Marek N. sprawdził w internecie, co należało do Giesche, i okazało się, że jedna trzecia gruntów dzisiejszych Katowic - pisze w dzisiejszym "Dużym Formacie" Anna Malinowska.

Nowelizacja ustawy o Krajowym Rejestrze Sądowym utrudni opisywany proceder. Przewiduje ona, że o każdej próbie wpisania spółki zawiązanej przed 1 września 1939 r. sąd będzie musiał informować prokuratora, który ją prześwietli.

Źródło: Gazeta Wyborcza
http://wyborcza.pl/1,76842,7624228,Zatr ... lkach.html


Katowice za flaszkę
Anna Malinowska
2010-03-06, ostatnia aktualizacja 2010-03-02 17:48

Marek N. sprawdził w internecie. Przedwojenny bajeczny majątek firmy Giesche to jedna trzecia dzisiejszych Katowic. I wszystko może być jego

Grudzień 2006. W Katowicach wielka uroczystość. Za chwilę otworzą tunel pod rondem. Nowoczesny, jak na Zachodzie. Przyjechał minister ze świtą. Ludzie spacerują po równych jak stół jezdniach. Zewsząd pochwały.

Piotr Uszok, prezydent Katowic, pęka z dumy. Tunel ma zmniejszyć korki w mieście. Chętnie rozmawia z ludźmi, słucha komplementów.

Młody mężczyzna czeka na okazję. Prezydent przez chwilę jest sam. Podchodzi pewnym krokiem i pyta: - Kiedy dostaniemy te nieruchomości z Giszowca?

O co chodzi? Jakie nieruchomości? Mężczyzna przedstawia się: - Marek N. Prezes odrodzonej przedwojennej spółki Giesche SA.

Prezydent blednie. Giesche SA. Ta nazwa oznacza kłopoty. Przed wojną mieli w swoich rękach połowę Katowic. Jak to możliwe? Po tylu latach? Przecież była nacjonalizacja, muszą być dokumenty... - prezydentowi serce zaczyna bić coraz mocniej.

Wśród fajerwerków dociera do niego sens słów Marka N. Chcą przejąć domy, grunty, fabryki... Pędzi do urzędu. Żąda dokumentów i informacji. Fakty: firma Giesche SA złożyła pozwy w sądach. Domaga się zwrotu kilku nieruchomości w Katowicach, a to dopiero początek. Spółka stara się obalić decyzję, na mocy której majątek rodu został po wojnie znacjonalizowany.

Kim są nowi właściciele? Pochodzą z Wybrzeża. Marek N. pracował kiedyś w gdańskiej firmie Nexus. W 2000 roku firma opracowała program restrukturyzacji śląskich szpitali. Kontrakt był wart około 500 tys. zł. Za tę sumę Nexus opracował listę szpitali do zamknięcia.

- Nie zamierzam im niczego oddawać - zapowiada współpracownikom prezydent Uszok. - Sprawa brzydko pachnie. Szykujemy się na wojnę.

Urząd Miejski w Katowicach zawiadamia prokuraturę i ABW.

Bogactwo z galmanu

Ojciec Georga Gieschego był kupcem. Pod koniec XVII wieku osiadł we Wrocławiu i zaczął handlować suknem. Ubierał pruską armię, ale szybko odkrył żyłę złota. Galman. Ruda cynku, prawdziwe bogactwo. Na cynk jest wielki popyt. Można nim pokryć stal, a przestanie rdzewieć. Z cynku są dachy, rynny, wiadra, garnki, maszyny i statki. Świat szaleje. Cynk jest cenny jak złoto.

W 1704 roku cesarz Leopold I w zamian za wspieranie wojska i swoje niespłacone długi daje Gieschemu i jego potomkom monopol na wydobywanie galmanu na Śląsku. Fortuna rodu Giesche rośnie z każdym dniem. Ostatni z rodu, Fryderyk, umiera w 1754 roku, nie zostawiając męskiego potomka, cały majątek przypada siostrze i dwóm siostrzenicom. Spadkobiercy zadbali, by dokonania Georga nie zostały rozdrobnione. Jego nazwisko miało na zawsze pozostać w nazwie firmy zarządzanej przez trzy linie rodu. W 1845 roku przyjęto pierwszy statut firmy i nazwę Die Bergwerks-Gesellschaft Georg von Giesches Erben - mówi Joanna Tofilska z Muzeum Historii Katowic.

Świat potrzebuje coraz więcej cynku. Drewno, które ogrzewa wielkie piece, już nie wystarcza. Potrzebne jest nowe paliwo. Węgiel. Na Śląsku wyrastają szyby kopalń: Brandenburg, KĂśnigin Luise, Prinz Karl von Hessen.

Połowa XIX wieku. Już trzy czwarte światowej produkcji cynku pochodzi ze Śląska. W kopalniach i hutach pracują 23 tysiące ludzi. Górny Śląsk wydobywa 975 tys. ton węgla, 200 tys. ton rudy żelaza, 170 tys. ton galmanu oraz 800 ton rudy ołowiu i srebra. W hutach wytapia 62 tys. ton żelaza, 28 tys. ton cynku, 700 ton ołowiu i 580 kg srebra.

Można wymienić wszystkie inwestycje i własności Die Bergwerks-Gesellschaft Georg von Giesches Erben, ale trzeba by zapisać kilka kartek drobnym drukiem. Wystarczy wspomnieć o najważniejszych: huta w Szopienicach, kopalnie węgla (jak dzisiejszy Wieczorek i nieistniejący już Kleofas w Katowicach, Rozbark w Bytomiu), kopalnia rud cynku i ołowiu w Piekarach Śląskich.

W 1855 roku kanclerz Bismarck wydaje zarządzenie: wszystkie osoby, które nie mają pruskich papierów, muszą się wynosić. 6 tysięcy ludzi ma opuścić Górny Śląsk. Kto chce mieć robotnika, musi mu dać mieszkanie.

Ród Giesche skupuje ziemię w Katowicach i buduje osiedla. Mają być wyjątkowe. Dba o to Anton Uthemann, dyrektor generalny koncernu. Sprowadza na Śląsk Georga i Emila Zillmannów z Charlottenburga. Budują Nikiszowiec, osiedle familoków z czerwonej cegły, i Giszowiec. Osiedle nawiązuje do idei miasta ogrodu. Domki dla robotników są wtopione w zieleń.

Giesche to my!

Marek N. dobrze zna historię rodu Giesche. Patrzy na plan miasta. Spółka posiadała nie tylko całą wschodnią część Katowic, czyli Giszowiec, Nikiszowiec, Szopienice, ale też leżące na zachodzie Załęże oraz tereny na południe od Drogowej Trasy Średnicowej aż do działek na wschód od ul. Bocheńskiego. I dalej na południe, do autostrady.

Majątek tak ogromny, że trudny do oszacowania. Miliony, setki milionów. Zamierza to odzyskać. To on jest teraz właścicielem spółki Giesche. Tej, która powstała 23 września 2005 roku.

Powołało ją walne zgromadzenie w składzie Marek N. i Jacek S., którzy posiadają większość przedwojennych akcji. Kilka miesięcy potem sąd w Katowicach wpisuje do krajowego rejestru sądowego: Giesche Spółka Akcyjna z siedzibą w Gdyni, kapitał założycielski pół miliona złotych.

Marek N. nie chce zdradzić, skąd ma akcje. Ale ma. I ogłasza: moja firma jest sukcesorką przedwojennej Giesche SA. Spółka - jak jej wielka poprzedniczka - zajmuje się m.in. górnictwem rud żelaza, wydobyciem węgla brunatnego i kamiennego, hutnictwem. Działalności jednak nie prowadzi, bo Marek N. musi najpierw odzyskać jej własność - wszystko, co kiedyś należało do rodu Giesche, a teraz jest własnością skarbu państwa, gminy, prywatnych firm i osób oraz spółdzielni mieszkaniowych.

Prezydent Uszok: - Majątek spółki znacjonalizowano i panu Markowi N. nic się nie należy.

Leszek Pachulski, pełnomocnik odrodzonej Giesche SA: - Spółka nigdy nie została wykreś-lona z rejestru, a jej mienie zostało znacjonalizowane bezprawnie. Część nieruchomości została jej odebrana na podstawie dekretu o mieniu poniemieckim. Władze polskie wskazały, że to była spółka niemiecka, a to nieprawda, bo była amerykańska.

Amerykanie grają w golfa

Po plebiscycie w 1922 roku część Śląska wraz z największym majątkiem spółki Giesche przypada Polsce. Trudno zarządzać takim majątkiem zza granicy. Właściciele tworzą nową spółkę. Ma się zająć mieniem, które zostało w Polsce. Powstaje Giesche Spółka Akcyjna z siedzibą w Katowicach. To córka spółki Die Bergwerks-Gesellschaft Georg von Giesches Erben z Wrocławia. Ale Giesche SA ma problemy. Polskie władze nakładają wysokie podatki, nie udzielają koncesji, nasyłają kontrole, mnożą trudności administracyjne. Rody Giesche postanawiają więc spółkę sprzedać. Transakcją zainteresowane są dwie firmy amerykańskie: Anakonda Copper Mining Company oraz W.A. Harriman & Company Inc.

W 1926 roku Czesław Klarnet, minister skarbu, oraz Eugeniusz Kwiatkowski, minister przemysłu i handlu, podpisali umowę z Irvingiem Rossim reprezentującym obie amerykańskie spółki. W imieniu polskiego rządu zgodzili się, by rody Giesche sprzedały swoje udziały. Amerykanie zobowiązali się, że będą inwestować w polskiej części Górnego Śląska, a polski rząd zapewnił ulgi podatkowe i pomoc w uzyskiwaniu koncesji. Jeszcze w tym samym roku powstała amerykańska spółka Silesian-American Corporation (SACO). Przejęła cały kapitał Giesche SA i stała się jej jedynym akcjonariuszem.

Kapitał został podzielony na 172 akcje na okaziciela, każda o wartości ówczesnego miliona złotych (porządna kamienica w Katowicach kosztowała wtedy około 200 tys. zł).

Wszystkie akcje zostały zdeponowane w Guaranty Trust Company w Nowym Jorku, a na Śląsku dla urzędników zza oceanu wybudowano nowe willowe osiedle w Giszowcu. Amerykanie kontynuowali dzieło Giesche SA. W Giszowcu kazali wybudować pole golfowe, a zimą na zamarzniętym Stawie Małgorzaty uprawiali curling.

Tajemnica 44 pojemników

II wojna światowa, Niemcy zajmują Polskę. Kontrolę nad spółką przejmuje zarządca Albrecht Jung ustanowiony przez władze III Rzeszy. Nie jest osobą przypadkową - we wrocławskiej spółce-matce jest szefem departamentu prawnego.

Właściciele SACO składają w Stanach Zjednoczonych wniosek o upadłość spółki i czekają na rozwój wypadków, ale wojna zmienia wszystko. Nie mogą już wrócić na Śląsk. W 1946 roku władze Polski Ludowej przejmują majątek prywatnych firm. Giesche SA jest na liście przedsiębiorstw przewidzianych do nacjonalizacji. Amerykanie nie dają za wygraną, chcą odszkodowania, rozpoczynają rokowania. Rozmowy trwają aż do 1960 roku. 16 lipca rządy polski i amerykański podpisują umowę. Odszkodowania za nacjonalizację majątku mają trafić do osób fizycznych i prawnych, które w Polsce utraciły mienie. Polski rząd ma zapłacić 40 mln dolarów, a rząd amerykański ma oddać przedwojenne papiery wartościowe. Spłata zobowiązań została rozłożona na 20 rat po 2 mln dolarów rocznie. Polska część należności spłaca węglem.

Akcje leżą bezpiecznie w sejfach Guaranty Trust Company. W 1948 roku zostają tylko ostemplowane w prawym górnym rogu pieczęcią z datą oraz nazwiskiem konsula polskiego w Nowym Jorku. Stempel miał potwierdzać ważność akcji i stanowić zabezpieczenie Amerykanów w dochodzeniu swych roszczeń.

Polska spłaca akcje aż do 1981 roku, ale już w 1967 roku SACO przekazuje swoje papiery amerykańskiej Komisji do spraw Rozpatrywania Roszczeń Zagranicznych. Komisja zbiera akcje wszystkich amerykańskich przedsiębiorstw znacjonalizowanych w Polsce. 44 pojemniki z papierami wartościowymi trafiają do Polski, w tym wszystkie 172 akcje spółki Giesche SA.

W Ministerstwie Finansów nikt już nie pamięta ani o szczegółach transakcji, ani o sposobie przekazania akcji. Zostały tylko niekompletne dokumenty, np. list do ambasadora Stanów Zjednoczonych w Warszawie podpisany przez przewodniczącego amerykańskiej komisji ds. roszczeń. Z instrukcji wynika, że pojemniki przypłyną do Polski drogą morską i mają zostać niezwłocznie przekazane polskiemu Ministerstwu Finansów. Zachowała się też lista wysyłkowa - spis papierów wartościowych przekazanych przez Amerykanów. Są na niej 172 akcje Giesche SA.

Polski rząd nigdy ich nikomu nie sprzedał ani nie przekazał.

Giesche kontra ABW

Katowice są pełne plotek. Wszyscy już wiedzą o odrodzeniu spółki Giesche SA. Miasto plotkuje: wyrzucą nas z mieszkań, zamkną szkoły i przedszkola. Wykurzą nas stąd.

Dziennikarze pytają: - Co zrobicie z Nikiszowcem?

Marek N.: - Nie mamy jeszcze kompleksowej wizji. Ale właściciele prywatnych mieszkań nie mają się czego bać. Na osiedlach zostaną nam tylko kawałeczki działek.

- To po co wam one?

Marek N.: - Nawet na tym można zarobić.

Prezydent Uszok: - Stanie się tak, ale po moim trupie.

Giesche SA wykupuje ogłoszenie w "Gazecie Wyborczej" i pisze list otwarty do mieszkańców Katowic. Próbuje uspokoić ludzi. Zapewnia, że nie chce likwidować przedszkoli i szpitali.

Zaniepokojeni radni sejmiku województwa śląskiego domagają się, by Sejm uregulował przepisy związane z reprywatyzacją i zmianami własnościowymi po 1945 roku. Zaznaczają, że to żądanie jest efektem roszczeń spółki Giesche wobec nieruchomości na terenie Katowic.

Giesche SA nie przejmuje się. Walczy w sądach o odzyskanie nieruchomości. Pozew dostaje m.in. Hutniczo-Górnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa. Giesche chce zwrotu starego domu z ogrodem przy ul. Morawy w Szopienicach.

Sprawy w sądach utykają (bo najpierw musi być przeprowadzone postępowanie administracyjne) albo ciągną się.

Na początku lutego 2010 roku prokuratura wydaje suchy komunikat: późnym wieczorem funkcjonariusze katowickiej ABW zatrzymali w Warszawie i Gdańsku czterech członków zarządu spółki Giesche SA. Zarzucamy im usiłowanie wyłudzenia mienia znacznej wartości na kwotę co najmniej 341 mln zł. Naszym zdaniem spółka działała na szkodę skarbu państwa. Zatrzymanym grozi od roku do dziesięciu lat więzienia.

Członkowie zarządu Giesche SA po złożeniu wyjaśnień i wpłaceniu poręczenia majątkowego - 15 tys. zł każdy - odpowiadają z wolnej stopy.

Majątek na Kole

Ryszard Kowalczuk ma 80 lat. Jest pułkownikiem Wojska Polskiego w stanie spoczynku, był wykładowcą Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie i jest właścicielem największego w Polsce zbioru historycznych papierów wartościowych. Opowiada: - W skupie makulatury przy ul. Różanej w Warszawie pracowało trzech braci. Jeden z nich już nie żyje, drugi stoczył się przez wódkę, tylko średni może potwierdzić, jak było.

A było tak: w 1981 roku do skupu makulatury przyjechały trzy ciężarówki z papierem. Wśród sterty dokumentów znaleźli pakiet przedwojennych druków. Piękne, rdzawobrązowe, kunsztownie wykonane. Zaciekawił ich napis: Giesche, 1 mln zł. Bracia byli popularni w środowisku kolekcjonerów. Nie takie cudeńka przynosili ze skupu. Pakiecik z akcjami Giesche też uratowali od przemielenia i zanieśli na targ staroci na Kole. - Mieli tam układ z facetem, od którego ja później akcje kupiłem - wspomina Kowalczuk. - Bracia pewnie sprzedali akcje za przysłowiową flaszkę, a ja kupiłem cały komplet za nieduże pieniądze.

Akcje Giesche to dla kolekcjonera prawdziwa gratka. Raz, że to tylko 172 sztuki, dwa, że przed wojną firma była bajecznie bogata. - Cieszyłem się jak dziecko, że je kupiłem. W tamtym czasie po targowisku kręciło się wielu cwaniaków z Zachodu. Skupowali papiery na potęgę - mówi Kowalczuk.

W połowie lat 80. Kowalczuk wystawił swoją kolekcję na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku. To tam poznał Marka N. Sprzedał mu kilka różnych akcji, kilkoma się wymienili. - Marek N. widział moje akcje Giesche. Kilka z nich wystawiłem nawet na Allegro. To, że je mam, nie było żadną tajemnicą - mówi kolekcjoner. - Marek N. łaził za mną, mędził, namawiał, żebym mu akcje sprzedał. Uległem. Jaki głupek ze mnie! Za jedną akcję wziąłem 2 tys. zł, a powinienem sprzedać po 10 tys. Tyle są warte, ale kolekcjonersko, a nie w kontekście odbioru przedwojennego majątku.

Kowalczuk później o akcjach nie myślał. O tym, co z nimi zrobił Marek N., dowiedział się z gazet.

Dowód w bibliotece

Kilka dni po zatrzymaniu przez ABW rozmawiam z Markiem N. - Nie mogę powiedzieć, za ile, ale sto akcji kupiliśmy od Ryszarda Kowalczuka. Podpisał z nami umowę, oświadczając, że jest ich właścicielem. Poinformował nas, że kupił je wcześniej na targowisku na Kole i nie zna źródła ich pochodzenia. Akcje nie były ani przedziurawione, ani oznaczone w sposób, który wskazywałby, że mają wyłącznie wartość kolekcjonerską.

Marek N. przyznaje, że akcje kupował też od kilku innych osób. Ze 172 zgromadził aż 118.

- Pan wie, że rząd polski spłacił Amerykanów? - pytam prezesa Giesche SA.

- Ta umowa nigdy nie została ratyfikowana przez Sejm ani opublikowana w "Monitorze". Została zatajona przed obywatelami. Nie wiedzieliśmy, że została zawarta. W żadnym z dostępnych dokumentów dotyczących majątku spółki władze polskie nie powołują się na zapisy z tego porozumienia. Zarówno w Archiwum Akt Nowych w Warszawie, jak i Archiwum Państwowym w Katowicach nie można się natknąć na jakąkolwiek wzmiankę w tej sprawie - podkreśla N.

Dzwonię do Biblioteki Śląskiej. Bez trudu odnajduję "Zbiór umów międzynarodowych Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej" wydany w 1960 roku przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych. Na stronach 84-87 jest zapis układu między rządem PRL a rządem Stanów Zjednoczonych Ameryki dotyczący roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych.

Za sto akcji Giesche SA Marek N. ze wspólnikami zapłacili Kowalczukowi 200 tys. zł. Na umowie jest jednak suma 20 tys. zł. Skąd taka rozbieżność?

- Marek N. prosił, żebym wykreślił z umowy słowa "historyczne papiery". Nie zgodziłem się. Zapytałem: pan ma prawnika czy prawiczka? Trzeba być durnym, żeby coś takiego wykreślić, bo to bezprawne. Machnąłem ręką, kiedy poprosili mnie, żebym zgodził się wpisać do umowy niższą kwotę ze względu na podatki - mówi Kowalczuk. - Dziwię się Markowi N. Akcje mają stempel konsula w Nowym Jorku. Można się domyślić, że już dawno zostały spłacone. Nie wierzę w jego zapewnienia. To się nie trzyma kupy. Ja też - stosując logikę Marka N. - mogłem wiele spółek reaktywować. Jakiś kretyn w ministerstwie nie upilnował i przez to te wszystkie problemy! Kto wie, co jeszcze z tego dziurawego ministerstwa wyciekło?

Marek N. wciąż działa

W Ministerstwie Finansów nic nie powiedzą. - Pani pyta o procedury związane z przechowywaniem, zabezpieczaniem przedwojennych akcji, a to informacje tajne - mówi Szymon Milczanowski z biura prasowego. - Mogę tylko powiedzieć, że papiery wartościowe przechowuje się w specjalnie wydzielonym pomieszczeniu, zabezpieczonym zgodnie z obowiązującymi procedurami w ramach planu ochrony obiektu.

Zdaniem rzecznika nie ma dowodów, że akcje Giesche były przechowywane w resorcie. - Z dokumentów wynika tylko, że w 1968 roku przedstawiciel ambasady USA miał się skontaktować z pracownikiem ministerstwa, aby przekazać mu te papiery. W archiwum ministerstwa odnaleziono też list przewozowy, są w nim m.in. akcje Giesche SA. Brak jednak potwierdzenia, że dokumenty objęte tym listem przewozowym rzeczywiście zdeponowano w ministerstwie. Nie odnaleziono ani potwierdzenia odbioru przesyłki, ani śladów w spisach zawartości archiwum czy też w dokumentacji dotyczącej przekazywania materiałów archiwalnych poza Ministerstwo Finansów - mówi Milczanowski, rozkładając ręce. - Nie są również znane okoliczności, w jaki sposób akcje te znalazły się w obrocie.

Ministerstwo Gospodarki umorzyło postępowanie administracyjne w sprawie roszczeń spółki Giesche, powołując się m.in. na umowę polsko-amerykańską. - Sprawa zrobiła się głośna, bo Marek N. połaszczył się na zbyt wiele - uważa jeden z prokuratorów.

Mecenas Pachulski: - Spółka Giesche wciąż działa. Nikt i nic nie zatrzyma naszych dalszych działań.

- Wiedział pan, o jaki majątek walczycie? - pytam Marka N.

- Przecież pani mówiłem, że sprawdziłem w internecie.

Źródło: Duży Format

http://wyborcza.pl/1,75480,7619016,Kato ... aszke.html




Kris - Śro Mar 10, 2010 4:20 pm
Dzisiaj (10/03/2010) o 21:15 w TVP1 w programie "Misja specjalna" o sprawie Giesche



kiwele - Czw Mar 11, 2010 3:10 pm

Dzisiaj (10/03/2010) o 21:15 w TVP1 w programie "Misja specjalna" o sprawie Giesche

Jaka byla ogolna wymowa tej audycji?



Kris - Czw Mar 11, 2010 3:23 pm


Jaka byla ogolna wymowa tej audycji?


wczorajszy odcinek http://www.tvp.pl/publicystyka/magazyny ... o/10032010



miglanc - Pią Mar 12, 2010 2:14 pm


http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/ ... esche.html

MG ostatecznie odrzuciło żądania spółki Giesche

"W ocenie Ministerstwa Gospodarki spółka Giesche S.A. z siedzibą w Gdyni nie ma prawa żądać oceny legalności decyzji nacjonalizacyjnej, gdyż przed jej wydaniem właściciel spółki otrzymał za przejęte mienie odszkodowanie w ramach polsko-amerykańskiego Układu Indemnizacyjnego z 16 lipca 1960 r." - głosi piątkowy komunikat ministerstwa.

Przedstawiciele spółki podnosili, że firma Giesche była firmą z udziałem amerykańskim, nie powinna więc być nacjonalizowana na mocy przepisów dotyczących mienia poniemieckiego.

Resort przypomina jednak w swojej decyzji, że na mocy układu z 1960 r. strona polska przekazała amerykańskiej 40 mln USD "na całkowite uregulowanie i zaspokojenie wszystkich roszczeń obywateli USA", a amerykańskiemu właścicielowi spółki Giesche, Silesian American Corporation, przyznano następnie ponad 16,4 mln USD odszkodowania wraz z ponad 14,1 mln USD odsetek.

W tej sytuacji 4 listopada ubiegłego roku minister gospodarki umorzył postępowanie z wniosku spółki Giesche, dotyczące stwierdzenia nieważności decyzji ministra górnictwa i energetyki z 1966 r., zatwierdzającej protokół zdawczo-odbiorczy kopalni "Wieczorek" w Katowicach, należącej przed wojną do koncernu Giesche. Teraz minister utrzymał umorzenie w mocy, decyzją drugiej instancji, wobec "braku istnienia po stronie wnioskodawcy interesu prawnego do żądania oceny legalności tej decyzji".

W ocenie ministerstwa, roszczenia związane z nacjonalizacją mienia stanowiącego własność spółki zostały w całości zaspokojone, stąd nie ma podstaw do występowania z wnioskiem o weryfikację decyzji nacjonalizacyjnej.

Roszczenia spółki Giesche wobec resortu gospodarki były wysunięte równolegle z innymi, wobec władz Katowic, które od początku kwestionowały legalność roszczeń i samej spółki Giesche; została ona reaktywowana na podstawie kolekcjonerskich, przedwojennych akcji. Jej przedstawiciele twierdzili, że są sukcesorami praw majątkowych tej spółki. Prezydent Katowic skierował sprawę do ABW i prokuratury.

10 lutego tego roku prowadząca śledztwo w tej sprawie Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu (Podkarpackie) poinformowała o zatrzymaniu czterech osób - posiadaczy przedwojennych, historyczno-kolekcjonerskich akcji spółki Giesche S.A., które skupowali od kolekcjonerów. Na podstawie tych akcji chcieli uzyskać nieruchomości w Katowicach lub odszkodowania za utracony majątek. Chodzi o kwotę ponad 341 mln zł. Usłyszeli zarzut usiłowania wyłudzenia na szkodę Skarbu Państwa.

Spółka Giesche występowała o zwrot nieruchomości w Katowicach i Piekarach Śląskich. Zabiegała m.in. o zabytkowe katowickie osiedla Nikiszowiec i Giszowiec, gdzie toczyła się akcja filmów Kazimierza Kutza, oraz niektóre tereny i nieruchomości Huty Szopienice. Kwestionowała też nacjonalizację budowanych przez ród Giesche domów mieszkalnych.

Przedstawiciele firmy przekonywali, że należąca do przedwojennego rodu potentatów przemysłowych i nosząca ich nazwisko spółka Giesche oraz obecna firma to ten sam podmiot. Władze Katowic od początku uważały roszczenia firmy za bezprawne.(PAP)



masaccio - Śro Cze 30, 2010 12:33 pm
kto tutaj jest złodziejem, oszustem, hochsztaplerem to się jeszcze okaże
zatrzymanie i aresztowanie udzialowców może sie skonczyć
jak zwykle w przypadku dużych afer III RP
(bez znaczenia kto był/jest przy władzy)

w międzyczasie emitowany był program w TVN (Superwizjer) (16.06.2010r.)
http://superwizjer.onet.pl/1615541,tegoniebylo.html

co do meritum:
1. akcje były na okaziciela (sformułowanie "biegłych" że kolekcjonerski to jakaś extra odmiana jest stronnicze),
2. odszkodowanie wypłacone rzadowi USA (skupił od posiadaczy "papiery" - ale czy wszystkie i kto udowodni że to akurat te?)- maleńkie 60mln USD,
3. dziura prawna zatkana ostatnio przez sejm (reaktywacje "starych" spółek do końca 2013r) http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/4 ... trowy.html

rozgłos im zaszkodził - ale przejęcia nieruchomości robione na poczatku , "po cichu" kończyły się ich wygraną (jak i wielu innych "feniksów" w calej Polsce)

służby mogą obywatela złamać, ale czy to będzie
świadczyć o wiarygodności państwa:

jako emitenta obligacji (problem obligacji II RP pozostał, ludzie walczą w sądach)
i
gwaranta (Skarb Państwa) wielu innych przedsięwzięć gospodarczych
oraz
co kluczowe czy batalia posiadaczy praw ("akcjonariusze")
kontra MinGospodarki (stanowisko: http://www.mg.gov.pl/node/9733)
/ABW/Prokuratura
może zachwiać podstawami praworządności?:

Urzędnik myśli kategoriami "na co pozwala przepis"
a obywatel ma prawo "robić to co nie jest zakazane"
to
z pewnością nie jest koniec tematu ...



absinth - Śro Cze 30, 2010 2:24 pm

2. odszkodowanie wypłacone rzadowi USA (skupił od posiadaczy "papiery" - ale czy wszystkie i kto udowodni że to akurat te?)- maleńkie 60mln USD,

akcji było 172 (słownie sto siedemdziesiąt dwie) sztuki, kazda po milion zlotych - tyle po wyplaceniu odszkodowania przekazali tez Polsce Amerykanie.




(problem obligacji II RP pozostał, ludzie walczą w sądach)
.


i wygrywaja, tylko, ze to zwyciestwo jest symboliczne:

http://www.rp.pl/artykul/211863,421106_ ... gacje.html



Kris - Sob Sie 28, 2010 8:55 am
Spółka Giesche nie dostanie majątku Katowic

Dziennik Zachodni PS

2010-08-28 10:40:44, aktualizacja: 2010-08-28 10:40:44

Spółka Giesche SA nie ma prawa domagać się zwrotu przedwojennego majątku. To postanowienie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Katowicach.
O zakusach spółki Giesche SA z Gdyni, która dąży do odzyskania przedwojennego majątku, pisaliśmy wielokrotnie.

Przed wojną do Giesche należały kopalnie, osiedla mieszkaniowe i działki. Przedstawiciele spółki podnosili, że ten majątek został znacjonalizowany na podstawie przepisów dotyczących mienia poniemieckiego. Firma tymczasem miała wyłącznie udziały amerykańskie.

Przed wojną, w roku 1926, większościowy pakiet akcji Giesche S.A. nabyły spółki amerykańskie. W roku 1939, wraz z wkroczeniem niemieckich wojsk okupacyjnych do Polski, Spółka Akcyjna Giesche zmuszona została do zaprzestania działalności. Hitlerowcy wydalili
jej amerykański zarząd z Polski. Przedsiębiorstwa Spółki objęto komisarycznym zarządem wojskowym. Jak cały śląski przemysł, pracować musiały na potrzeby militarne III Rzeszy.

Po wojnie nowe polskie władze podzieliły i znacjonalizowały cały majątek Giesche. Niezmiernie istotną okolicznością jest jednak, iż Spółka Akcyjna Giesche nie została zlikwidowana. Nadal figurowała ona w Rejestrze Handlowym B pod numerem 1637 - aż do dnia 22 marca 2006 roku, gdy zgodnie z wymogami prawa została - na wniosek nowych właścicieli - wpisana do Krajowego Rejestru Sądowego pod numerem 253073.

- Oznacza to, że (w sensie prawnym) Spółka Akcyjna Giesche istnieje nieprzerwanie od 1922 r. Byt podmiotu prawnego, takiego jak spółka prawa handlowego, zakończyć się może bowiem jedynie poprzez likwidację albo upadłość i wykreślenie z rejestru spółek - można przeczytać w oficjalnym stanowisku spółki Giesche.

Zarząd spółki wniósł do Ministerstwa Gospodarki o uznanie nieważności decyzji nacjonalizacyjnych. Ministerstwo odmówiło, powołując się na to, że w latach 60. państwo polskie za przejęte mienie wypłaciło Amerykanom 40 mln dol. odszkodowania.

Decyzję resortu Giesche zaskarżyła w sądzie. Sąd podtrzymał decyzję ministerstwa. To, jak dzisiejsi akcjonariusze spółki weszli w posiadanie przedwojennych papierów Giesche, bada Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu. Niezależnie od tego prokuratorzy z Katowic złożyli wniosek do sądu o wykreślenie z rejestru osób, które wpisały się jako zarząd reaktywowanej firmy.
http://www.dziennikzachodni.pl/stronagl ... ,id,t.html



Kris - Śro Wrz 01, 2010 6:33 pm
Giesche SA nadal żąda zwrotu części Katowic

Polska Dziennik Zachodni Aldona Minorczyk-Cichy

Dzisiaj 01:27:08 , Aktualizacja dzisiaj 12:22:48
Chociaż sąd nie uznał roszczeń spółki Giesche SA, która po reaktywacji żąda zwrotu przedwojennego majątku, to mieszkańcy Giszowca, Nikiszowca i Załęża w Katowicach nadal nie mogą spać spokojnie. Wyrok dotyczy tylko części żądań właścicieli akcji i jest nieprawomocny.

Pełnomocnik spółki mec. Leszek Pachulski zapowiada, że go zaskarży. Sprawę może zamknąć dopiero zniknięcie spółki z rejestru sądowego. Taki wniosek złożyła katowicka Prokuratura Okręgowa.

Przed wojną do Giesche - spółki z amerykańsko-niemieckim kapitałem - należała jedna trzecia Katowic: osiedla, kopalnie, działki. Majątek w czasach PRL-u został znacjonalizowany. W roku 1960 Amerykanie otrzymali od Polski odszkodowanie za utracony majątek. Akcje przywieziono do kraju. Miały zostać zniszczone, a trafiły w... ręce warszawskiego kolekcjonera. Ten po 10 latach sprzedał je Markowi N. , który
5 lat temu reaktywował firmę Giesche. Mógł to zrobić, bo w wyniku błędu urzędników, spółka formalnie nadal istniała.

W 2009 roku NSA orzekł, że Giesche SA nadal istnieje. Kwestionował to katowicki samorząd. Po wyroku WSA w Warszawie, który kilka dni temu uznał, iż spółka nie może się domagać zwrotu przedwojennego majątku, urzędnicy nie kryją satysfakcji. - To krok do przodu - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik prezydenta Katowic.

Samorządowi w tej sprawie doradza Tomasz Pietrzykowski, były wojewoda śląski. Ostrzega przez zbytnim optymizmem: - Wyrok nie dosyć, że jest nieprawomocny, to dotyczy tylko spraw prowadzonych w resorcie gospodarki. A przecież Giesche swoje roszczenia wysunęła także pod adresem wojewody śląskiego i MSWiA - podkreśla.
Starania Giesche o zwrot majątku może zablokować katowicka Prokuratura Okręgowa, która już w marcu wystąpiła z wnioskiem o wznowienie postępowania rejestracyjnego spółki.

- Wpis w KRS powinien zostać anulowany, bo obecna spółka nie jest następcą prawnym tej przedwojennej. Reaktywowano ją na podstawie akcji o charakterze kolekcjonerskim - wyjaśnia prok. Marta Zawada-Dybek.

Sąd ten wniosek odrzucił, ale po proteście prokuratury niebawem rozpatrzy go ponownie.

Z kolei śledczy z Tarnobrzegu do 30 listopada chcą zakończyć śledztwo w sprawie próby wyłudzenia przez Giesche majątku wartego co najmniej 341 mln zł. Na tyle bowiem wstępnie wyliczono wartość ziemi i budynków, o których zwrot spółka walczy od 2005 roku na Śląsku.

- Zarzuty usłyszało sześć osób - informuje prok. Zygmunt Ziółkowski.

Pełnomocnik Giesche SA mec. Leszek Pachulski sprawy karnej komentować nie chce. Nie uważa też, by wyrok warszawskiego WSA jakoś znacząco odbił się na interesach spółki: - Mam nadzieję, że zostanie odwołany. Złożymy skargę do NSA.

341 milionów złotych zdaniem śledczych usiłowali wyłudzić obecni posiadacze przedwojennych akcji spółki Giesche

176,5 miliona zł wart jest majątek, który Giesche chce odzyskać od Hutniczo-Górniczej Spółdzielni Mieszkaniowej
http://katowice.naszemiasto.pl/artykul/ ... ,id,t.html
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 2 z 2 • Wyszukiwarka znalazła 168 wypowiedzi • 1, 2
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •