ďťż
 
[Archeologia] Wykopaliska archeologiczne, skarby.



Mies - Śro Wrz 05, 2007 12:18 pm

Czeladź leżała na tym samym szlaku. Był tu most na Brynicy na którym pobierano myto. W tym okresie Czeladź mogła być na poziomie bogactwa porównywalna. Księstwa nie są żadną wyrocznią wtedy księstwa tworzyli ludzie.



Ja bym tak tą grafiką nie szastał. Najprawdopodobniej jest to o ile Bytom to raczej Odrzański lub jest to właśnie ...Czeladź. Trzeba póki co poczekać na wyniki badań archeologicznych. Możliwe że zamek którego fundamentów nie odnaleziono znalazł się w Czeladzi.


Oczywiście Bruno ma rację. Czeladź jednak była znacznie uboższym ośrodkiem niz Bytom. Zwróć uwagę na kilka czynników, które są pomocne przy porównywaniu potencjału gospodarczego poszczególnych miast w średniowieczu. Te czynniki to obecność murów obronnych (w tym ilości obwodów), obszaru jaki te mury zajmują, ilość bram, obecność zamku/dworu, wielkość kościoła parafialnego, wielkość rynku, obecność klasztorów żebraczych (to szczególnie ciekawe w przypadku naszych miast). Przykładowo Czeladź nie może sie równać pod tym względem z żadnym z okolicznych miast i należałoby je stawiać na równi z takimi ośrodkami jak Mikołów, Siewierz czy Sławięcice.

Bytom, Gliwice, Olkusz, Będzin były bez wątpienia miastami bogatszymi, stąd ten portal z Czeladzi jest taką ciekawostką, ponieważ pokazuje jak te miasta mogły się prezentować. Czeladź nie mogła nabrać wiekszego znaczenia, bo była zbyt blisko miast, które były siedzibami książcymi i mogły pobierać profity ze złóż kruszców. Inna sprawa, że w XVII wieku upadek Bytomia był taki, że pewnie poza murami i kościołem niczym sie od Czeladzi w tym czasie nie różnił.

Co do zamku na wzgórzu na tej weducie, mam jeszcze kilka koncepcji co to może być (oczywiscie jeśli nie jest to Bytom Odrzański i pasujący do niego zamek w Tarnowie lub Siedlisku stojący w pobliżu). Otóż może to być nieznany dwór na wzgórzu Małgorzaty w Bytomiu (istnieją przesłanki by domniemywać, że stał tam jedyny w naszej okolicy romański kościół), dwór na Kozłowej Górze koło Świerklańca, Grodziec, a także ewentualnie Sosnowiec Sielec lub Sosnowiec Zagórze (w tym przypadku jednak optuję za wieżą, którą widać na weducie Będzina http://img376.imageshack.us/img376/8729/bcz4tc8.jpg [całość tu http://img376.imageshack.us/img376/5120/bcz3ug7.jpg ]).




bankier - Śro Wrz 05, 2007 12:50 pm
Zgadza się. Być może po ukończeniu prac archeologicznych w Czeladzi pewne fakty zostaną potwierdzone a inne odrzucone. Póki co jest teoria że odkopane fragmenty należą do murów miejskich co i tak burzy całą historię południowej części Księstwa Siewierskiego bo do tej pory uważało się że w Czeladzi mury były w formie szczątkowej natomiast ich istnienie jest raczej pewne była bowiem ulica Zamurna obecnie Pieńkowskiego. Abstrahując od gór na weducie ciekawe jest że zamek z tego fragmentu znajduje się na wzgórzu a Czeladzkie "zglisko" czyli najwcześniejsza część osady sprzed lokacji w XIII wieku znajdowało się właśnie w okolicy dzisiejszego kościoła a ten znajduje się na czeladzkim wzgórzu. W tym miejscu mogła również znajdować się przedstawiona baszta czy też zamek.



martin13 - Śro Wrz 12, 2007 7:53 pm
Zamek to czy mur obronny?
Jacek Madeja 2007-09-12, ostatnia aktualizacja 2007-09-12 20:45
Archeolodzy zakończyli tegoroczne wykopaliska na skarpie obok kościoła św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Czeladzi. Teraz pod świątynią będą szukać pozostałości po średniowiecznym zamku.
Mimo że pierwsze wzmianki o mieście pochodzą z XIII wieku, aż do ubiegłego roku dla archeologów średniowieczna Czeladź nie istniała. Badacze przez lata na próżno rozkopywali miasto w poszukiwaniu murów miejskich albo zamku. Pod koniec lat 90. na rynku udało się znaleźć jedynie pozostałości po ratuszu. Zmaganiom archeologów sekundował burmistrz Marek Mrozowski, pasjonat historii miasta. - Miasto ma bogatą średniowieczną przeszłość i aż dziwne było, że wcześniej nic nie udało się znaleźć. Widać jednak, że opłacało się szukać - mówi burmistrz.

Pomógł przypadek. W grudniu zeszłego roku operator koparki, który pracował przy wymianie kanalizacji, natknął się na solidny kamienny mur. Tuż obok archeolodzy znaleźli XIII-wieczne gliniane naczynia. Skorupy nie pozostawiały wątpliwości, że budowla to pozostałości średniowiecznych umocnień. Badacze uznali odkrycie za sensację archeologiczną.

Tegoroczne prace wykopaliskowe odsłoniły 45 metrów średniowiecznego muru. Zbudowany z kamienia wapiennego w dolnej warstwie ma ponad 2 metry grubości. - To solidna robota, typowa dla budowli XIII- i XIV-wiecznych. Takie same mury miał średniowieczny Bytom - opowiada dr Jacek Pierzak, archeolog z biura wojewódzkiego konserwatora zabytków.

Zagadką pozostaje, czy odkrycie to fragment murów miejskich, czy fortyfikacji otaczających średniowieczną wieżę mieszkalno-obronną. - Wciąż liczymy, że w pobliżu uda nam się znaleźć pozostałości po zamku. Źródła historyczne mówią, że w Czeladzi podpisywano ważne dokumenty, a to nie mogło się dziać pod murem. Poza tym mur lekko skręca w stronę kościoła. To może sugerować, że jest to część fortyfikacji zamku, który znajdował się na wzgórzu kościelnym - mówi Pierzak.

Mur przebiega kilkanaście metrów od wybudowanego na początku XX wieku kościoła św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Pozostałości czeladzkiego zamku mogą znajdować się właśnie pod świątynią. Archeolodzy jeszcze w tym roku chcą przebadać cały teren przy pomocy radaru podziemnego. - Korzystamy z tej metody, kiedy nie możemy prowadzić wykopalisk. Być może w ten sposób uda nam się rozwikłać tajemnicę czeladzkiego zamku - mówi archeolog Aleksandra Rogaczewska z Muzeum Zagłębia w Będzinie, która nadzoruje prace. Praca wykopaliskowe odsłaniające kolejne fragmenty muru zostaną wznowione wiosną przyszłego roku.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,4483948.html



Kris - Wto Paź 30, 2007 6:57 am
Wykopali XIX-wieczne kości
dziś


Bogusław Chorąży przy znalezionej wczoraj czaszce. Fot. Gabriela Lorek

Szczątki najprawdopodobniej XIX-wiecznych mieszkańców Bielska odnaleziono wczoraj po południu podczas prac ziemnych w części placu Marcina Lutra.

Na terenie w sąsiedztwie ewangelickiego ośrodka wydawniczego Augustana i płotu katolickiej parafii św. Trójcy niebawem powstanie parking. Wczoraj budowlańcy robili wykop pod kanalizację. Gdy łyżka koparki zagarnęła ziemię, zauważyli kości. Robotnicy zawiadomili archeologów z bielskiego muzeum, pod których nadzorem prowadzone są prace na pl. Lutra. Ściągnięto też policjantów i prokuratora.

- Spodziewaliśmy się raczej fundamentów, chociaż XIX-wieczne rysunki katastralne niczego tutaj nie wskazywały - mówi archeolog Bożena Chorąży.

Stare dokumenty też nie mówią, aby w tym miejscu był cmentarz. Stąd wczorajsza niespodzianka. Choć wiadomo, że przed laty nieopodal była stara parafialna nekropolia kościoła św. Trójcy. Kiedy pod koniec XVIII stulecia zaniechano chowania ludzi przy kościele św. Mikołaja (dzisiejszej katedrze), pochówki przeniesiono do św. Trójcy. W 1896 r. stary cmentarz został zamknięty i zmieniony w ogród. Stąd przypuszczenie, że odnalezione szczątki spoczęły w ziemi w XIX w.

Dzisiaj na miejscu dawnego cmentarza stoi m.in. budynek parafii św. Trójcy. Cztery wczoraj odkopane nieopodal parafialnego ogrodzenia groby, można przypuszczać, że były umieszczone już za murami dawnej nekropolii.

- Gdyby w pobliżu nie było niegdyś cmentarza, zaskoczenie byłoby większe - kontynuuje Bożena Chorąży.

Odnalezione groby były od siebie oddalone nawet kilkanaście metrów. Jeden z nich robotnicy odkopali w obrysie budynku, który jeszcze niedawno tutaj stał.

- Szczątki były pod wylewką - opowiada pracownik ekipy. Spod ziemi wydobyto czaszki i kości. Zachowała się jedna trumna z okuciami i ślad drugiej. W jednym grobie odkryto także krzyżyk i medalik. Według archeologów trumny świadczą o tym, że pochówek został zaplanowany i raczej nie dotyczył osób wykluczonych ze społeczności miejskiej, na przykład samobójców. Morderca też nie zajmowałby się starannym pochowaniem swoich ofiar. Póki co, archeolodzy nie potrafią powiedzieć, w jakim wieku byli zmarli oraz jaką klasę społeczną reprezentowali. Może przedmioty po doczyszczeniu coś więcej powiedzą na temat swoich właścicieli.

Szczątki zostaną pochowane na jednym z bielskich cmentarzy. Bogusław Chorąży, kierownik działu archeologii bielskiego Muzeum, nie wyklucza odkrycia kolejnych miejsc pochówku.
Gabriela Lorek - Dziennik Zachodni
http://bielskobiala.naszemiasto.pl/wyda ... 84231.html




Mies - Nie Lis 18, 2007 4:24 pm

Celtowie spod Opola
Izabela Żbikowska, Opole 2007-11-17

Archeolodzy odkryli pod Nową Cerekwią na Opolszczyźnie ślady najdalej wysuniętego na północ celtyckiego ośrodka na Bursztynowym Szlaku

Znalezienie kilkudziesięciu złotych i srebrnych monet celtyckich sprawiło, że Opolszczyzna z dnia na dzień stała się posiadaczką największej w Polsce kolekcji monet celtyckich.



Ślady Celtów odkrywano w Nowej Cerekwi już wcześniej. Pierwsze - na przełomie XIX i XX w., gdy uruchomiono tam kopalnię bazaltu. Potem teren badano jeszcze w latach 60. i 70., gdy kopalnia się rozwijała.

Archeolodzy postanowili tam teraz wrócić, bo w internecie zaczęły się co jakiś czas pojawiać oferty sprzedaży monet celtyckich pochodzących właśnie z tego regionu. Dr Marek Bednarek z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego wraz Marcinem Rudnickim z Uniwersytetu Warszawskiego poprowadzili zatem kilkunastoosobową ekspedycję, która przez kilka miesięcy przeszukała pięć hektarów pola.

Zdążyć przed złodziejami

- Wstawaliśmy o świcie; do pracy gnała nas wiara w odkrycie skarbów i strach przed złodziejami zabytków. Kilkakrotnie widzieliśmy różne auta, które podjeżdżały pod stanowiska - opowiada dr Bednarek, który kierował ekspedycją.

Archeolodzy pracowali, używając najlepszych urządzeń dostępnych w kraju. Detektory wyczuwały metalowe przedmioty o wielkości nawet 2 mm. - Ale też śrubki czy folię aluminiową, więc niejednokrotnie niepotrzebnie się namęczyliśmy - opowiada wrocławski archeolog.

Było warto, bo w miejscu, gdzie wcześniej znaleziono cztery złote celtyckie monety, teraz odkopano ponad 60 srebrnych oraz 18 złotych. - To pieniądze wybijane przez celtyckie plemię Bojów w III i II w. p.n.e. Znaleźliśmy też monety greckie, metalowe końcówki pasów, piękną unikatową klamrę oraz małe brązowe figurki - mówi dr Bednarek.

Jakość i liczba znalezisk świadczy o tym, że osada celtycka w okolicach Nowej Cerekwi była dużym centrum wymiany handlowej, których w Europie Środkowej było bardzo mało. - Prawdopodobnie była najdalej na północ wysuniętym tak ważnym centrum należącym do Celtów na Bursztynowym Szlaku - mówił dr Bednarek. - Najbliższe bliźniacze osady istniały w okolicach dzisiejszych NĂŠmeic na Morawach oraz Roseldorfu w Górnej Austrii.

Ta pod Nową Cerekwią istniała najprawdopodobniej od początku IV do końca II w. p.n.e. Nie wiadomo, dlaczego została przez Celtów opuszczona ani też dlaczego przez kolejnych 150 lat nikt w niej nie zamieszkał. Później zajmowały ją ludy kultury przeworskiej, aż do V w. n.e., gdy opanowali ją Słowianie.

Tereny pod Nową Cerekwią będą dalej przeszukiwane. Latem przyszłego roku archeolodzy chcą zbadać następne 400 m kw. - Do przerzucenia będzie kilkaset ton ziemi, bo poszukiwania będą bardzo szczegółowe. Spodziewamy się wszystkiego - domostw, warsztatów, wszelkich śladów życia Celtów - wylicza dr Bednarek.

Do czasu nowych poszukiwań pola będą strzeżone przez policyjne patrole. To konieczne wobec plagi złodziei zabytków, którzy wietrząc dobry interes, zaopatrzyli się w detektory i jak dotąd bezkarnie grabili pola z cennych zabytków, które później sprzedawali w internecie.

Celtowie na arenie dziejów

Celtowie (zwani też Galami) pojawili się na przełomie VI i V w. p.n.e. na terenie południowych Niemiec, Francji i Szwajcarii. Wtedy to rozwinęła się kultura lateńska nierozerwalnie związana z tym ludem. W bardzo krótkim czasie objęła większą część kontynentu europejskiego, co związane było z ekspansją Celtów nastawioną na zdobycie nowych ziem pod osadnictwo.

Na początek IV w. p.n.e. przypada apogeum ich wypraw.

Ze starożytnych źródeł wiadomo m.in., że król plemienia Biturigów (dzisiejsza Francja) - Ambigat, wysłał dwóch synów by zdobyli nowe tereny z powodu przeludnienie kraju. Jeden z synów - Bellowes skierował się ze swoimi wojownikami na południe w stronę Italii (w 391 r. p.n.e. zdobył i spalił Rzym), a drugi wyruszył na wschód w kierunku Lasu Hercyńskiego (miejsce dotychczas niezidentyfikowane). Przez cały IV wiek p.n.e. Celtowie siali postrach na południu Europy, gdzie wyruszali żądni cennych łupów.

Kontakt Celtów ze światem śródziemnomorskim miał też pozytywne skutki dla terenów, które zajmowali, a także dla ich sąsiadów. Upowszechnili wiele zdobyczy cywilizacyjnych znanych wcześniej jedynie Grekom czy Etruskom. Zaczęli stosować koło garncarskie i piece do wypalania naczyń, żarna rotacyjne do mielenia zboża, wprowadzili do użycia całą gamę narzędzi, m.in. do obróbki drewna, przerobu żelaza, stosowanych w jubilerstwie.

W rolnictwie - według starożytnych - stosowali już rodzaj prymitywnej żniwiarki, a nie tylko sierpów czy kos do zbioru zbóż.

Celtowie jako pierwsi docenili rolę pieniądza w wymianie handlowej. Najpierw używali monet greckich, następnie zaczęli wybijać monety z własnymi motywami.

Ekspansja Celtów na ziemie polskie miała, jak się wydaje, charakter pokojowy. Zajęli w pierwszej kolejności enklawy na Śląsku w rejonie Wrocławia oraz na Wysoczyźnie Głubczyckiej (tam właśnie powstała osada pod dzisiejszą Nową Cerekwią). Miało to miejsce na początku IV w. p.n.e. Wybór miejsca wiązał się z występowaniem tam bardzo urodzajnych gleb. Tereny te zostały wcześniej prawie wyludnione, gdyż zanikło osadnictwo ludności kultury łużyckiej i w zasadzie nie było potrzeby zdobywania ich siłą. Ludność celtycka na tych terenach żyła głównie z rolnictwa, stąd dbałość o jakość gleb, które zasiedlała.

Nieco później Celtowie wkroczyli do Małopolski.

Znaczenie Celtów zaczęło słabnąć w całej Europie ok. połowy I w. p.n.e. Wiąże się to ze wzrostem potęgi Rzymu (wojna galijska Cezara i romanizacja Galii), naporem z północy plemion germańskich czy też Geto-Daków z południowego-wschodu.

Z drugiej jednak strony ta słabość Celtów wynikła z braku państwowości w ścisłym tego słowa znaczeniu. Brak silnej władzy i w konsekwencji liczne wyniszczające walki międzyplemienne powodowały osłabienie Celtów w ich własnej społeczności.

Definitywnie zanik kultury lateńskiej przypada na przełom er, gdy Celtowie zmieszali się z nowymi przybyszami. Ludność pochodzenia celtyckiego utrzymała się do dziś na Wyspach Brytyjskich oraz na Półwyspie Bretońskim.

Izabela Żbikowska, Opole

Źródło: http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=65&w=72023541



Kris - Sob Gru 15, 2007 10:10 am
Archeolodzy chcą wrócić na wiosnę i kopać
wczoraj

Archeolodzy zapowiadają powrót do Kochłowic. Niebawem minie rok od odkrycia tutaj pozostałości średniowiecznej osady z czasów pierwszych Piastów. Przeprowadzone latem przez archeologów z Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków w Kielcach sondażowe wykopaliska pozwoliły odnaleźć resztki chaty z X-XI wieku, datowane na ten sam okres ślady kamiennego paleniska do powtórnego przepalania i oczyszczenia uzyskiwanego z dymarek żelaza oraz dużą ilością zachowanej ceramiki i charakterystycznego, powstającego przy wytopie żelaza żużlu. Pozostałości samych dymarek nie odnaleziono, choć badacze są niemal pewni, iż stały one kiedyś na tutejszym wzgórzu. W kolejnym etapie przeprowadzono badania radarowe.

- Wyniki są obiecujące. Dopóki jednak ich nie zweryfikujemy, to trudno cokolwiek jednoznacznie przesądzać. Na pewno jednak warto kontynuować wykopaliska w tym miejscu - mówi dr Jacek Pierzak, archeolog z biura Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Jak dodaje chciałby, aby kolejne badania w Kochłowicach rozpoczęły się późną wiosną - w kwietniu, maju przyszłego roku. Na ile uda się spełnić te zamiary i jaki będzie zakres tych prac - to zależy od pozyskanych na ten cel funduszy.

Jeśli uda się jednoznacznie potwierdzić tezę o istnieniu w Kochłowicach wczesnośredniowiecznej osady hutniczej Ruda Śląska stanie się ważnym punktem na archeologicznej mapie Polski. Bowiem osady hutnicze z okresu pierwszych Piastów to prawdziwy rarytas.

Na terenie obecnego województwa śląskiego, w rejonie Dąbrowy Górniczej (Łosień, Strzemieszyce) odkryto miejsca, gdzie odbywała się produkcja srebra i ołowiu. Nie znaleziono natomiast w tym regionie pieców do wytopu żelaza w okresie wczesnego średniowiecza (paradoksalnie, znacznie więcej takich śladów zachowało ze "starszego" okresu rzymskiego).

Wyniki badań radarowych są obiecujące, ale trzeba je będzie zweryfikować - tłumaczą
(miw) - POLSKA Dziennik Zachodni
http://rudaslaska.naszemiasto.pl/wydarzenia/798558.html



Kris - Sob Sty 19, 2008 12:18 pm
Windykacja księcia Bolka
2008.01.16
Bytom domaga się już od Warszawy zwrotu rzeźby lwa. Czy teraz będzie chciał Włochom odebrać mumię swojego księcia?


Archeolog Jerzy Pierzak ze swoim ostatnim znaleziskiem - XIV-wieczną makutrą znalezioną w Ćwiklicach k. Pszczyny (fot. Joanna Nowicka)

Venzone, miasteczko w północnych Włoszech, reklamuje się sloganem: "Nie musisz jechać do Egiptu, u nas też zobaczysz mumie". Faktycznie, w kaplicy św. Michała zachowały się mumie jeszcze ze średniowiecza, zakonserwowane dzięki pewnemu rodzajowi grzyba, wśród nich... ostatni piast bytomski Bolko. Zmarł w grudniu 1355 roku. Był właśnie w drodze z Rzymu, gdzie towarzyszył czeskiemu Królowi Karolowi IV podczas koronacji na cesarza, kiedy z niewiadomych przyczyn zmarł. Miał wtedy zaledwie 23 lata. Z racji młodego wieku nie za bardzo się zasłużył, nie zostawił też syna.

Miał wielki hełm
Miał za to "hełm wielki", z wizerunkiem orła, który wykuto na jego nagrobku w Venzone z napisem: "Tu został pochowany Bolesław, książę bytomski i kozielski". Tak zainteresował się nim dr Jerzy Pierzak, archeolog z biura Śląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, badacz tzw. hełmów garnczkowych na ziemiach polskich na tle zachodniopomorskim (zakrywały całą głowę, ważyły od 3 do 5 kg i były na tyle drogie, że nosiły je wyłącznie osoby szlachetnie urodzone).
O Bolku wiedział od 10 lat, ale dopiero teraz postanowił sprowadzić go do Bytomia.
- Od dłuższego czasu prowadzimy badania w kościołach bytomskich, w poszukiwaniu grobów piastów bytomskich. Nie mamy ani pierwszego Piasta, Kazimierza II Bytomskiego, ani jego synów Władysława i Bolesława - mówi Pierzak.
Zmumifikowanego Bolka na własne oczy widziała Małgorzata Kaganiec z Muzeum Śląskiego, m.in. na jej artykuł powołuje się Pierzak. Wspólnie planują wyprawę do Włoch. Na początek rozmowę z proboszczem, zbadanie ksiąg kościelnych (kapitalny temat badawczy: np. jak zginął ostatni książę?).

Na razie nagrobek
- Na razie chcemy zrobić kopię nagrobka i umieścić go w Bytomiu, potem zobaczymy - mówi Pierzak. Ale nie ukrywa, że marzy mu się sprowadzenie samej mumii. - Nie ubyłoby im, mają ich kilka - śmieje się archeolog. W sprawie mumii zadzwonił już do prezydenta Bytomia Piotra Koja, który zainteresował się tematem.
Nie byłby to pierwszy taki przypadek w Bytomiu. Władze miasta walczą już o zwrot rzeźby lwa, która przez lata była ozdobą rynku. W czasach PRL-u lew w tajemniczych okolicznościach trafił do Warszawy. Stolica lwa oddać nie chce, proponując w zamian kopię.
- To mnie zainspirowało, no bo skoro walczymy o lwa, to dlaczego nie powalczyć o Bolka? - pyta archeolog.
http://echomiasta.pl/index.php?option=c ... &Itemid=46



Wit - Czw Lut 14, 2008 9:46 pm


Kości hrabiego Promnitza w komplecie
dziś
Rozpoczęło się badanie szczątków książąt i hrabiów z rodu Promnitzów, którzy dawniej rządzili Pszczyną. 12 cynowych sarkofagów znajduje się w pobliżu zamku, w podziemiach kościoła Wszystkich Świętych w Pszczynie.

Przygotowywania do badań trwały kilka lat. Krypta została odkażona, wstępnie zinwentaryzowana. Za fatalny stan trumien odpowiadają prawdopodobnie łowcy łupów. Sarkofagi były wielokrotnie grabione. Najpierw po pożarze w XVIII wieku, następnie przez żołnierzy Armii Czerwonej. Po ich wizycie z palców książąt zniknęło złoto, wszystko co stanowiło jakąkolwiek wartość. - Kiedy ogień strawił kościół, wielu ludzi mieszkało w kryptach i paliło tu ogniska. Myślę, że już wtedy zaczęło się plądrowanie - mówi Tomasz Trzos, konserwator zabytków z Tychów. Badania prowadzą naukowcy ze Stowarzyszenia Naukowego Archeologów Polskich. Za zgodą śląskiego konserwatora zabytków archeolodzy wydobyli już kompletny szkielet spod wieka z napisem "Graf von Promnitz". Ku zdziwieniu badaczy, przetrwał w niemal nienaruszonym stanie. - Brakuje mu tylko dwóch zębów trzonowych do kompletu - mówi z zadowoleniem dr Henryk Głąb, antropolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Przy szkielecie znaleziono dwa miedziane medaliony, paciorki różańca, oraz resztki z jedwabnych pantalonów i bufiastego rękawa. Ręce miał złożone na piersiach. %07- Na pewno jest to mężczyzna. Miał wydatny nos i łuki brwiowe. Przyrośnięte obojczyki wskazują na zmiany artretyczne, a chrząstka tarczowa na problemy hormonalne. Był schorowany - dodaje Głąb. Naukowcy nie znaleźli jednak precyzyjnych informacji o tym, czyje szczątki skrywał sarkofag. Przypuszczają, że mogą należeć do hrabiego Abrahama, który rządził Pszczyną na przełomie XVI i XVII wieku.

- Kości czaszki wskazują na 40-50 lat, uzębienie na 35-40 lat. Sądzę, że nie dożył czterdziestki - komentował znalezisko Głąb.

- Wiek by się zgadzał. Hrabia nie żył zbyt długo, ale to tylko poszlaki - dodaje Sławomir Kulpa, archeolog z Pszczyny.

Promnicowie, baronowie pszczyńscy rządzili w latach 1548-1765. Przebudowali zamek w renesansową rezydencję, założyli browary w Tychach. Ich nadwornym kapelmistrzem, był jeden z najwybitniejszych kompozytorów Georg Philipp Telemann. Jest szansa, że w trakcie badań zostanie sporządzony wirtualny portret Pana na Pszczynie, a krypta w przyszłości będzie udostępniona zwiedzającym.

Katarzyna Piotrowiak - POLSKA Dziennik Zachodni



Bruno_Taut - Czw Lut 14, 2008 10:18 pm
Abraham von Promnitz był, z tego co pamiętam, luteraninem. Nie mógł być pochowany z różańcem.



Tomekarcheo - Pon Maj 19, 2008 8:05 am
Za Dziennikiem Zachodnim
Dzisiaj, 19 maja 2008

Mamy największą prehistoryczną wieś

© Agencja Fotograficzna DZ
Archeolodzy odkryli na terenie Krzepic osadę sprzed trzech tysięcy lat! Z pierwszych ustaleń naukowców wynika, że to największa prehistoryczna wieś odkryta w województwie śląskim.

- Po analizie pierwszych stanowisk oceniamy, że mogła się ona rozciągać na obszarze kilku hektarów - ocenia kierownik prac, archeolog Iwona Młodkowska-Przepiórowska.- To typowe ślady kultury łużyckiej, szacujemy, te znaleziska na tysiąc lat przed naszą erą. Już teraz jednak wiemy, że ludzie osiedlili się tutaj ponownie w czwartym wieku naszej ery. Przy okazji natrafiliśmy bowiem na fragmenty naczyń i paleniska z czasów rzymskich.

Archeolodzy z Częstochowy, a także Krakowa, Łodzi i Lublina mają do przeszukania obszar około 1,5 hektara. Spieszą się, bowiem na badania mają czas tylko do końca czerwca tego roku. W lipcu na te tereny wkraczają drogowcy, którzy rozpoczną budowę obwodnicy miasta.

- To wielkie odkrycie było możliwe właśnie dzięki budowie drogi - wyjaśnia Iwona Młodkowska-Przepiórowska. - Takie, związane z inwestycją badania są niezwykle cenne. Mamy do dyspozycji spory, przeznaczony pod drogę obszar do przekopania i stąd świetne wyniki badań.

Wśród wielu zabezpieczonych w Krzepicach przez archeologów przedmiotów znajdują się fragmenty ceramiki oraz tajemnicze kamienie z paleniska.

- To bardzo ciekawe znalezisko - opowiada Katarzyna Pisarek, archeolog z lubelskiego KUL-u. - Z pewnością są to pozostałości po jakiejś działalności mieszkańców tej osady. Nie wiemy jeszcze jednak z czym związanej. Na pewno nie chodzi o wytapianie żelaza, bo zachowałyby się jakieś tego ślady. Podejrzewamy, że tutejsza ludność wypalała węgiel drzewny, może chodziło o ceramikę, będziemy to sprawdzać - dodaje.

Jak oceniają archeolodzy na tym terenie mogą się znajdować jeszcze inne, podobne osady. Już pod koniec lat 80. znaleziono w okolicy, w Kuźniczce, ślady po dużym cmentarzysku. Wtedy nie natrafiono na pozostałości osady, której mieszkańcy mogli być grzebani na tej nekropoli. Na poszukiwania osady zabrakło czasu i pieniędzy. Teraz naukowcy podejrzewają, że cmentarz odkryty przed dwudziestu laty mógł należeć do tej właśnie osady. Skonfrontowanie obu stanowisk archeologicznych pozwoli na ustalenie czy oba miejsca łączy wspólnota plemienna.

- Te tereny od dawna były zamieszkane przez ludzi. Panowały tu doskonałe warunku do osiedlenia się - mówi Iwona Młodkowska-Przepiórowska. - Niedaleko jest zbiornik wodny, a teren jest dobrze nasłoneczniony - dodaje.

Tutaj na pewno wielokrotnie powstawały liczne osady. Ponieważ w przeszłości ludzie zajmowali się głównie pasterstwem, wiele razy opuszczali te tereny w poszukiwaniu nowych pastwisk dla swoich zwierząt. Po latach wracali, gdy przyroda się zregenerowała i można było ponownie przez jakiś czas eksploatować okoliczne łąki.

Wykopaliska w Krzepicach są dla naukowców niezwykle cenne, chociaż jak mówią, nie są może tak efektowne jak odkrycie cmentarzysk. Nie dają takiego dreszczyka emocji, jaki towarzyszy odkrywaniu nekropolii. Ale dla naukowców są niezwykle cenne.

- Tutaj badamy jakby śmietniska sprzed tysięcy lat, wszystko, co pozostało po dawnych mieszkańcach tej ziemi, to, co zostawili opuszczając swoje domy - opowiada Iwona Młodkowska-Przepiórowska. - Są to zazwyczaj jedynie fragmenty dawnych naczyń czy przedmiotów, ale ich wartość jest olbrzymia. Na ich podstawie możemy bowiem poznać wszystkie aspekty prehistorycznego życia tutejszej ludności. Dowiedzieć się o nich prawie wszystkiego, jak żyli, pracowali, a także mieszkali.

Iwona Młodkowska-Przepiórowska wraz ze swoją ekipą przeszukuje krzepickie pola na zlecenie Muzeum Śląskiego w Katowicach. To do niego najprawdopodobniej trafią wszystkie wykopane w Krzepicach skarby. Najpierw jednak cały teren zostanie dokładnie zbadany, opisany i obfotografowany. Dokumentowaniem poszczególnych znalezisk archeolodzy zajmą się nieco później. Teraz nie ma na to czasu. Trzeba jak najszybciej zabezpieczyć jak najwięcej znalezisk, zanim na teren z pozostałościami osady sprzed trzech tysięcy lat wejdą robotnicy, wjadą buldożery i koparki, a prehistoryczna wieś zniknie ostatecznie pod obwodnicą Częstochowy.

Naukowcy mają problem

Kulturą łużycką określa się zespół kulturowy rozwijający się od XIV do III w. p.n.e. w dorzeczu Odry i Wisły, wschodnich Niemiec i północnej części Czech i Słowacji.

Odkrycie w Krzepicach można porównać z sensacyjnymi wykopaliskami z początku lat 90. w Mokrej (pow. kłobucki). Odkryto cmentarzysko kultury przeworskiej, które zmieniło opinię naukowców na temat czasu trwania tej epoki. Wcześniej sądzono, że kultura przeworska trwała od ostatniego ćwierćwiecza II w. naszej ery do końca IV w. Niektóre odkryte pochówki pochodzą z V wieku.



Kris - Pią Cze 13, 2008 12:03 pm
skarby znalezione w wieży kościelnej

_____

Historia ukryta w wieży
dziś


Jan Koper chowa w kopule współczesne „skarby”.

Stare zdjęcia zbombardowanego kościoła, zapiski przedwojennych proboszczów, łuski z pocisków karabinowych, fragment spalonego w czasie II wojny światowej XIX-wiecznego dzwonu parafialnego, a nawet niemiecki hełm wypełniony niemieckimi monetami z 1940 roku. Na takie nietypowe znalezisko natknęli się robotnicy wykonujący remont wieży kościoła św. Katarzyny i Opatrzności Bożej.
Wieża ma 42 metry wysokości. Po rozcięciu kopuły znaleziono dawne dokumenty.


Ktoś ukrył wszystkie przedmioty w metalowej kuli, podtrzymującej krzyż na czubku 42 metrowej wieży. Żeby je wydostać, robotnicy musieli rozciąć kopułę.

Wnętrze wypełnione było sianem.

- W głębi znajdowały się dokumenty napisane przez proboszczów, banknoty z markami polskimi, nawet gazeta z 1925. Dla naszych parafian to wielkie odkrycie - mówi ks. Wacław Basiak, proboszcz parafii, który zlecił otwarcie kuli. - Byłem pewien, że coś tam znajdziemy. To świadectwo naszej historii - nie kryje entuzjazmu.

Dla budowlańców było to również duże przeżycie. Każdy przecież marzy o tym, by znaleźć jakiś skarb. Im się udało.

Do końca nie wiedzieliśmy, co się tam kryje. Więc było to dla nas duże zaskoczenie. Cieszyliśmy się też, że to na nas trafiło. Ktoś zadał sobie naprawdę wiele trudu, by to tam schować - mówi Tomasz Biegun, szef budowy.

Odnalezione dokumenty szczegółowo opisują tragedię, jaką jastrzębianie przeżyli pod koniec drugiej wojny światowej. Fotografie z lat 1941 - 1947 ukazują kościół po zbombardowaniu.

W trakcie dalszego remontu, ku zaskoczeniu wszystkich, w kopule pod kulą znaleziono także inne przedmioty. Były to pociski karabinowe, dwie łuski oraz hełm wojskowy z dużą ilością monet.

- To był czysty przypadek. Chcieliśmy sprawdzić jak zamontowany jest krzyż i wtedy natrafiliśmy na resztę eksponatów - mówi Tomasz Biegun.

Jestem pełen podziwu dla ludzi, którzy wyremontowali nasz kościół po wojnie. Na zdjęciach widziałem, że był naprawdę zniszczony. Odnalezione fotografie i dokumenty pokazują nam, ile serca włożyli w swoją pracę ludzie, którzy odbudowywali naszą świątynię - mówi Czesław Jaśkiewicz, kościelny z parafii.

- Tyle razy chodziliśmy do kościoła i nikt z nas nawet nie pomyślał, że kryje w sobie taki skarb - mówi Maria Naróg, mieszkanka Jastrzębia Górnego.

W minioną sobotę eksponaty trafiły z powrotem do kuli na wieży. Na pamiątkę, dla przyszłych pokoleń, dołożono tam kilka współczesnych przedmiotów. Do skrytki trafiły dokumenty i zdjęcia przygotowane przez proboszcza i urząd miasta.

- Włożyliśmy dwie płyty CD z informacjami na temat znaleziska i stroną internetową parafii oraz podpisy wiernych. Dorzuciliśmy też egzemplarz "Gościa Niedzelnego" i naszą parafialną gazetkę, a także współczesne pieniądze o nominale 10, 20, 50 i 100 złotych, monety oraz okolicznościowe dwuzłotówki. Pieniądze schowaliśmy w drewnianej szkatułce, a dokumenty i płyty owinęliśmy płótnem - wyjaśnia proboszcz parafii.

Parafianom pomysł przypadł do gustu. - Kto wie, może za kilkaset lat będzie to niezwykle cenne znalezisko. Poza tym to część naszej historii, która nie pójdzie w zapomnienie - mówi pani Anna.

Zapiski z przeszłości

W dokumentach z 1947 opisane są wydarzenia z czasów drugiej wojny światowej.

W jednym z odręcznych zapisków ksiądz proboszcz Augustyn Machalica pisze:

"Pierwsze oddziały niemieckie wkroczyły do Jastrzębia dnia 1 września 1939 roku o godzinie 11. rano. (...)

Front posuwał się bardzo powoli. Niemcy bronili się zaciekle. Zdarzały się wypadki, iż domy, odległe od siebie o kilkadziesiąt metrów, były obsadzone przez przeciwne armie" - pisze ksiądz.

Opisuje też biedę i tragedię mieszkańców, którzy walczyli z okupantem:

- "Dużo budynków doszczętnie spłonęło. Na polach pozostało mnóstwo trupów żołnierzy niemieckich i rosyjskich, która miejscowa ludność skrzętnie na tych samych miejscach grzebała. Ludzie mieszkali w piwnicach wśród zimna, wilgoci i ciemności. Działania frontowe trwały u nas 6 tygodni. Dach naszego kościoła prawie tydzień płonął, a nikt nie odważył się gasić go, gdyż pociski wciąż spadały - napisał proboszcz".

Katarzyna Kamińska - POLSKA Dziennik Zachodni
http://jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl/w ... 63111.html



Kris - Pon Cze 16, 2008 8:43 pm
Archeolodzy wreszcie pokopią na starówce
Jacek Madeja
2008-06-05, ostatnia aktualizacja 2008-06-06 09:46

Gliwiccy archeolodzy od dawna ostrzyli sobie zęby na możliwość wykopalisk na starówce. I wreszcie nadarzy im się taka okazja i to nie byle gdzie, bo tuż obok najstarszego kościoła w obrębie miejskich murów.

Ostatnia okazja przeszła im koło nosa w zeszłym roku. Wtedy rozpoczął się remont rur kanalizacyjnych na starówce. Okazało się jednak, że prace będą prowadzone metodą bezwykopową i kolejny raz badacze przeszłości musieli obejść się smakiem. - To byłaby świetna okazja, żeby przeprowadzić kompleksowe badania starówki, których nikt do tej pory nie prowadził. Szkoda, bo taka szansa szybko się nie powtórzy - wzdycha Monika Michnik, archeolog z Muzeum w Gliwicach.

W tym roku wreszcie nadarza się okazja, by przeprowadzić badania w najstarszej dzielnicy miasta. Wszystko za sprawą inwestycji TBS-u, który chce budować dom na placu tuż obok kościoła Wszystkich Świętych.

Jak podkreślą historycy to miejsce szczególne nie dlatego, że to najstarszy kościół w obrębie murów miejskich, którego początki sięgają XIII wieku. Tuż obok, na miejscu obecnej plebani, znajdował się najprawdopodobniej pierwszy w Gliwicach zamek. - To hipoteza, ale książę nie mógł mieszkać w namiocie. Miasto miało owalny kształt, który w tym miejscu załamywał się pod kątem prostym. To właśnie jest wskazówką, że w tym miejscu stał zamek. Budowla został najprawdopodobniej zniszczona w 1431 roku, kiedy miasto z rąk husyckich odbili katolicy - mówi Damian Recław, gliwicki historyk.

Archeolodzy ruszą z wykopaliskami na początku wakacji. Co spodziewają się odnaleźć w tym miejscu? - To prawdziwa loteria, nigdy nie wiemy, co się może trafić. Wszystko wskazuje na to, że w tym miejscu powinniśmy natrafić na fragment uliczki, która biegła wzdłuż murów obronnych. Co jeszcze? Wszystko zależy od tego, czy w późniejszych okresach średniowieczne warstwy nie zostały naruszone. Największą przeszkodą mogą być podpiwniczenia zbudowane w kolejnych wiekach. One mogły zaburzyć naturalny układ warstw - mówi Michnik.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3506 ... rowce.html



Kris - Pią Cze 20, 2008 8:24 am
Historia Wieszowy w ziemi ukryta
dziś

Archeolodzy będą badać spory teren Wieszowy, sprawdzą aż 70 arów ziemi - zapowiada Jacek Pierzak z biura Śląskiego Konserwatora Zabytków. Te badania są konieczne. Archeolodzy mają obowiązek sprawdzić trasę planowanej autostrady A1.

Pierzak wyjaśnia, że prace w terenie poprzedziła bardzo dokładna kwerenda archiwów. Oznacza to, że naukowcy, sprawdzili już dostępne materiały z muzeów i innych instytucji badawczych. Dzięki temu wiadomo, czego należy się spodziewać na wieszowskich polach: pamiątek nie tylko ze średniowiecza, ale i z epoki kamiennej, czyli nawet sprzed czterech tysięcy lat przed naszą erą.

- Ponad 20 lat temu były prowadzone badania, m.in. w Wieszowie i Zbrosławicach. Mamy więc tu stanowiska z epoki kamienia (od 4200 do 1800 r. p.n.e.). Znaleziono odłupki krzemienia, a nawet jeden fragment rdzenia krzemiennego, z której robiono odłupki. Ponadto w Wieszowie odkryto toporek kamienny - przypomina Pierzak. Odkryto jeszcze ślady z okresu średniowiecza - skorupy glinianych naczyń (XIII - XIV wiek) oraz trzy skorupki aż z XI wieku.

- One się tam przypadkowo nie znalazły - zaznacza Pierzak, bo i takie "przypadkowe" odkrycia się zdarzają.

Archeolodzy już teraz mieli przekopywać się przez wieszowskie pola. Jednak prace opóźniły się przez kłopoty ze znalezieniem spadkobierców dawnych właścicieli ziemi. W efekcie wykopaliska muszą poczekać jeszcze z półtora miesiąca na zakończenie zbioru rzepaku.

Nie tylko Wieszowa, ale i pobliskie Zbrosławice są dla archeologów ciekawe. Tam znaleziono pamiątki nie tylko z epoki kamienia, ale też i z epoki brązu i żelaza (1000 - 650 lat p.n.e.).

- Są ślady osadnictwa. Znaleziono ceramikę związaną z kulturą łużycką. Na tym terenie zresztą kultura łużycka jest reprezentowana przez kilka stanowisk. Zresztą odkopano tu też toporek i żużel żelazny - wyjaśnia Pierzak.

Wrocławscy archeolodzy swoje prace powinni rozpocząć z początkiem sierpnia. O efektach ich poszukiwań będziemy informować.
Monika Pacukiewicz - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tarnowskiegory.naszemiasto.pl/wy ... 65320.html



Wit - Śro Lip 16, 2008 9:06 pm
W Cieszynie trafili na wał sprzed tysiąca lat
Marcin Czyżewski2008-07-14, ostatnia aktualizacja 2008-07-14 22:30



Na pozostałości wału obronnego z ziemi, drewna i kamieni, wybudowanego w X lub XI w., natrafili archeolodzy na Wzgórzu Zamkowym w Cieszynie. A to tylko jedna z odnalezionych tu ciekawostek

Wzgórze Zamkowe to najbardziej znane miejsce w Cieszynie. To tu stoją najważniejsze zabytki miasta przypominające o jego długiej historii - rotunda romańska z połowy XI w. i XIV-wieczna wieża piastowska oraz zrekonstruowana XIII-wieczna wieża obrony ostatecznej. Teraz pomiędzy poszczególnymi obiektami a przecinającymi wzgórze ścieżkami znajduje się kilkanaście charakterystycznych wykopów. To efekt działań archeologów, którzy od kilku dni pracują na wzgórzu. - To dla nas prawdziwa perełka. Osadnictwo w tym miejscu datuje się przecież od epoki brązu - tłumaczy Zofia Jagosz-Zarzycka, kierowniczka działu archeologii Muzeum Śląska Cieszyńskiego.

Wykopaliska prowadzone są w kilku rejonach wzgórza. Pierwszy znajduje się między wieżą ostatecznej obrony a tarasem widokowym. Trzy sondażowe otwory odsłoniły tam relikty dawnego średniowiecznego muru obronnego, który do XVII w. miał strzec przed intruzami mieszkańców zamku. To solidna, wapienna konstrukcja o szerokości 2 m! Do muru przylegały zabudowania mieszkalne i gospodarcze, na których ściany archeolodzy również trafili.

Prace prowadzone są również obok pozostałości tzw. wieży przybramnej, stojącej niegdyś przy drodze wjazdowej na tzw. górny zamek. Archeolodzy odsłaniają tu wspaniale zachowany średniowieczny bruk wykonany z otoczaków.

Najdłuższy i - jak się okazało - najciekawszy wykop o długości 30 m wykonano poniżej rotundy. Ukazał on relikty grodu wczesnośredniowiecznego z XII w. i największą niespodziankę prac. - Trafiliśmy tu na wał obronny z ziemi, drewna i kamieni pochodzący prawdopodobnie z X lub XI w. Do tej pory tylko domyślano się istnienia tutaj takiego obiektu - tłumaczy Jagosz-Zarzycka. Dokładny wiek budowali zostanie określony na podstawie znalezionych w wale, dobrze zachowanych drewnianych belek. Ich wiek będzie oznaczany metodą dendrochronologiczną. Polega ona na analizie wzoru słojów drzew, dzięki czemu czas pochodzenia drewna można określić z dokładnością co do roku. Aby dokładnie zbadać warstwy wału, trzeba znacznie pogłębić wykop. Archeolodzy mają nadzieję, że miasto pozwoli im na przedłużenie prac w tym miejscu. - To bardzo ważne dla miasta, bo efekty tych badań mogą przynieść nowe fakty dotyczące dziejów Wzgórza Zamkowego - podkreśla Jagosz-Zarzycka.

Archeolodzy znaleźli też w wykopach sporo ciekawostek. To skorupy dawnych naczyń - m.in. XV-wiecznego garnka, duży fragment XVII-wiecznego kafla z wizerunkiem jelenia, kości zwierząt czy kamienną kulkę niewiadomego zastosowania. Z napięciem czekają na dalsze wyniki prac.

Wykopaliska są wstępem do planowanych przez miasto inwestycji na wzgórzu. - W ramach polsko-czeskiego projektu "Ogród Dwóch Brzegów" staramy się o unijną dotację. Chcemy tak zagospodarować to miejsce, aby było bardziej atrakcyjne - mówi Bogdan Ficek, burmistrz Cieszyna. Na wzgórzu wypięknieją alejki, pojawią się nowe ławeczki i oświetlenie, zostanie wypielęgnowana zieleń. Średniowieczny mur obronny ma zostać symbolicznie zrekonstruowany, a dawny bruk wyeksponowany. Z kolei przy wieży piastowskiej, gdzie wykopaliska dopiero się rozpoczną, ma powstać winda dla niepełnosprawnych. Teraz nie mają oni szans na jej zwiedzanie.



maciek - Wto Lip 29, 2008 2:35 pm

Sensacyjne odkrycie - mamy polskiego dinozaura

Nieoczekiwane odkrycie na Śląsku. Naukowcy wykopali duże fragmenty szkieletu pierwszego polskiego dinozaura drapieżnego - czytamy w najnowszym numerze National Geographic.
- Znalezienie pierwszych dużych drapieżnych dinozaurów oraz gada ssakokształtnego na tym terenie jest niezwykłe i całkiem nieoczekiwane - skomentował w NG profesor Michael Benton, paleontolog z Uniwersytetu Bristolskiego.

Zobacz galerię zdjęć z wykopalisk!

Trzej odkrywcy to dr Tomasz Sulej, prof. Jerzy Dzik z Instytutu Paleobiologii PAN oraz doktorant Grzegorz Niedźwiedzki. Znaleziska dokonano w Lisowicach koło Lublińca.

Dinozaura roboczo nazwano smokiem. To pierwszy, choć niepełny, szkielet dinozaura drapieżnego na terenie Polski. Był prekursorem tej samej grupy, z której później wyewoluowały słynne T-Rexy. Żył ok. 200 milionów lat temu, ważył ok. 1 tony i osiągał nawet 5 metrów długości. Najdłuższe zęby miały 7 centymetrów.

Drugi szkielet to dicynodont - gad ssakokształtny - największy ze wszystkich znanych na Ziemi.

Oprócz dwóch szkieletów naukowcy znaleźli na terenie cegielni w Lisowicach szczątki paproci, miłorzębów, skorupiaków, małży, a nawet kolec płetwowy rekina.

National Geographic przyznało naukowcom grant na dalsze poszukiwania w Lisowicach.

Kilkanaście dni temu kości drapieżnego dinozaura odkryto w Sołtykowie w Górach Świętokrzyskich. Od kilkudziesięciu lat znajdowano tam tropy dinozaurów. - Wiadomo, że tam dinozaury żyły, bo zostawiały ślady swoich stóp" - mówił dr Gerard Gierliński z Państwowego Instytutu Geologicznego w Warszawie. - Było kwestią czasu znalezienie kości tych zwierząt - dodał.

Kości w Sołtykowie znalazł ten sam doktorant, co szkielet z Lisowic - Grzegorz Niedźwiedzki. Już cztery lata temu natrafił na pierwszy okruch kości dinozaura, a jesienią ubiegłego roku znalazł fragment kręgu ogonowego i fragment kości długiej, prawdopodobnie ramieniowej. Oba fragmenty są niewielkie, mieszczą się w dłoni. Według Niedźwiedzkiego, morfologia kości, ich wiek i znajdowane w pobliżu ślady wskazują na to, że szczątki najprawdopodobniej należały do drapieżnego dinozaura o długości 2-3 metrów z grupy ceratozaurów, być może do celofyza - formy ceratozaura występującej w osadach późnotriasowych i wczesnojurajskich na świecie.

----------------------------------------------------------------------------------------------
Na forum onet.pl jak to zwykle bywa w przypadku, kiedy w nazwie lub treści artykułu pojawia się odniesienie do Śląska rozgorzala dyskusja, czy dinozaur jest śląski, polski a może niemiecki. Polecam



Wit - Śro Lip 30, 2008 10:27 pm


Sensacyjne odkrycie śląskiego "smoka"
wczoraj
Ogromny światowy sukces polskich paleontologów. W Lisowicach koło Lublińca wykopali fragmenty szkieletu najstarszego na naszych ziemiach drapieżnego dinozaura. Zwierzę było praprzodkiem słynnego krwiożerczego tyranozaura. Naukowcy nazwali go "smokiem", bo poruszał się na dwóch nogach, ważył prawdopodobnie tonę i miał aż 5 metrów długości.

Niespodziewane znalezisko rzuca nowe światło na ewolucję dinozaurów. Z warstw ziemi sprzed 205 mln lat, w których spoczywały kości i kły "smoka", uczeni wykopali szczątki innego, roślinożernego prehistorycznego gada, który wedle obecnych teorii nie powinien dożyć tej epoki.

Władze gminy już zwietrzyły w znalezisku niezły interes. I na 7 sierpnia zapowiadają otwarcie muzeum, w którym zostaną zaprezentowane wszystkie wykopane w Lisowicach geologiczne eksponaty m.in. szczątki dinozaurów.

--------------------------------------------------------------------------------

Kości "smoka", najstarszego na terenie Polski wielkiego dinozaura drapieżnego, odkryli paleontolodzy w cegielni w Lisowicach (a dokładnie w przysiółku Lipie Śląskie) koło Lublińca. Ogłoszone wczoraj odkrycie polskich naukowców potwierdza nasze informacje z 17 maja, kiedy to jako pierwsi napisaliśmy o lisowickim znalezisku.

Prehistoryczny "smok" miał 5 m długości i ważył tonę. Jego ostre jak sztylety kły miały 5-7 cm długości. W uśmiercaniu ofiar pomagał sobie długimi przednimi łapami, wyposażonymi w szpony. Odcisk jego tylnej łapy miał aż 40 cm.

Wykopane w ubiegłym roku szczątki, należą do pierwszego znanego dinozaura, jaki chodził po polskich ziemiach. Znalezisko jest również sensacją na skalę światową.

- To całkiem niespodziewane odkrycie - przyznaje w rozmowie z "National Geographic" prof. Michael Benton z Uniwersytetu w Bristolu. Jego zdaniem nikt nie spodziewał się znaleźć takich szczątków w Polsce, tym bardziej, że z badań geologicznych wynika, iż tereny dzisiejszego Górnego Śląska były wówczas... dnem morza.

Według polskich uczonych, lisowicki "smok" żył jakieś 200 mln lat temu i zaliczał się do tetanurów - grupy dwunożnych drapieżnych dinozaurów, które za sprawą m.in. kina podbiły masową wyobraźnię. Do tej grupy zaliczały się choćby przerażające tyranozaury - największe drapieżniki, jakie chodziły po ziemi, a także inteligentne welociraptory znane z "Parku Jurajskiego" Stevena Spielberga.

- "Smok", którego można uznać za praprzodka tyranozaurów, żył o 30 mln lat wcześniej niż najstarsze znane okazy z tej grupy - podkreślał wczoraj w Warszawie dr Tomasz Sulej z Instytutu Paleobiologii PAN.

Polskie odkrycie przesuwa więc początek życia tetanurów o 30 mln lat.

Ze znaleziska szczególnie cieszy się kierownik badań prof. Jerzy Dzik z PAN, który polowanie na polskiego dinozaura prowadzi od lat. Już w 2003 r. opisał gada nazwanego Silesaurus opolensis, którego kości wykopano w Krasiejowie. Znalezisko okrzyknięto pierwszym polskim dinozaurem, ale część naukowców była sceptyczna. Silesaurus był bowiem zbyt prymitywny, by uznać go za dinozaura. Natomiast "smok" z Lisowic tę poprzeczkę przeskoczył.

W starej cegielni uczeni znaleźli także szczątki innego zwierzęcia - dicynodonta. Był to tzw. gad ssakokształtny, wywodzący się z tego samego pnia co ssaki, a więc i ludzie. Masywny stwór, wysoki w kłębie na dwa metry, przypominał trochę hipopotama, a żywił się roślinami, które miażdżył swym wielkim, rogowym dziobem.

Niezwykłość szczątków dicynodonta z Lisowic polega na tym, że pochodzą one sprzed ok. 205 mln lat, a więc są znacznie późniejsze niż tzw. wymieranie permskie sprzed 245 mln lat.

Do tej pory uważano, że przyczyną zagłady dicynodontów był wówczas wielki meteoryt. Wybuch po jego upadku unicestwił aż 90 proc. gatunków zwierząt, czym stworzył pole dla rozwoju dinozaurów.

Nowe odkrycie dowodzi jednak, że dicynodonty jakimś cudem przeżyły permską zagładę. A zatem przyczyna ich wymierania mogła być inna niż meteoryt.

--------------------------------------------------------------------------------

Powrót na pustynię Gobi

Rozmowa z dr. Tomaszem Sulejem z Instytutu Paleobiologii PAN

Czy z kości z Lisowic można odzyskać DNA dinozaurów? Takich badań nie wykonaliśmy, ale wątpię w to. Kości są wprawdzie świetnie zachowane, bo po oszlifowaniu można pod mikroskopem oglądać nawet pojedyncze komórki. Ale wszystkie one są skamieniałe.

Czy wasz "smok" doczeka się łacińskiej nazwy?

Już ją wymyśliliśmy, ale na razie trzymamy ją w tajemnicy.

Gdzie chciałby Pan teraz wbić łopatę?

W sierpniu będziemy dalej szukać w Lisowicach i Krasiejowie. W przyszłym roku chciałbym wraz z kolegami wyruszyć na wyprawę do Mongolii. Nasz rząd podpisał z tym krajem umowę o budowie stacji terenowej, która mogłaby kontynuować polskie tradycje badawcze na pustyni Gobi. W latach 60. Polacy dokonali tam wielu odkryć, ale ponoć nie spodobało się to w Moskwie i wyjazdy się skończyły. Teraz naszym głównym problemem jest zebranie funduszów na badania. Rozm. KOG

W Pawonkowie marzą o dinoparku z prawdziwego zdarzenia

Potwierdziły się nasze wcześniejsze doniesienia - w Lisowicach znaleziono dinozaura.

Marek Błyszcz, który opiekował się grupą naukowców, wtedy tajemniczo się uśmiechał, teraz przyznaje, że o wadze odkrycia wiedział już dawno.

- Wiedziałem, że znaleziono unikatowe szczątki. Woleliśmy jednak trzymać to w tajemnicy. Tabuny ciekawskich mogłyby zaszkodzić badaniom - tłumaczy Błyszcz.

Prawdę o znalezisku przez długi czas ukrywały też władze gminy Pawonków. Teraz staną przed problemem, w jaki sposób wypromować Lisowice i całą gminę. Jak udało się nam ustalić, już 7 sierpnia w Lisowicach zostanie otwarte muzeum, w którym zostaną zaprezentowane eksponaty związane ze znaleziskiem, m.in. szczątki dinozaurów. To ma być jednak dopiero pierwszy krok do otwarcia dinoparku z prawdziwego zdarzenia, choć wójt Henryk Swoboda podchodzi do tego zagadnienia bardzo ostrożnie.

- Na pewno chcielibyśmy, żeby powstał dinopark, ale jest jeszcze za wcześnie, aby o tym mówić. W pobliskim Krasiejowie miał powstać wielki park jurajski, a skończyło się na wybudowaniu jednego pawilonu.

Gmina nie zamierza inwestować własnych środków w budowę dinoparku. - Liczymy na prywatnego inwestora. - To jedyne możliwe i sensowne rozwiązanie - dodaje Swoboda.

Atutem Lisowic może być to, że znalezisko znajduje się bardzo blisko Lublińca. - Jesteśmy otwarci na każdą pomoc. Dinopark byłby wielką szansą na to, żeby przyciągnąć turystów - dodaje Swoboda.

Bartłomiej Romanek, Konrad Godlewski - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/880938.html



Robert Zach - Śro Sie 06, 2008 8:15 am
Dzisiejszy Polska Dziennik Zachodni:
Czeladź spalona przez Tatarów, czy Piastów?

Studenci z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, pod kierownictwem Aleksandry Rogaczewskiej, archeologa z Muzeum Zagłębia w Będzinie, znów rozpoczęli badania archeologiczne wokół kościoła pod wezwaniem Świętego Stanisława. Choć pierwsze wzmianki o mieście datuje się na 1228 rok, do tej pory sądzono, iż było to miasto otwarte, pozbawione murów. Tymczasem kolejne wykopaliska potwierdzają, że te mury jednak istniały.

- Fragmenty muru odkryliśmy już podczas ubiegłorocznych wykopalisk. Teraz dokopaliśmy się już do korony rozebranego murowanego ogrodzenia. Wszystko wskazuje , że to był jednak średniowieczny miejski mur obwodowy. Mamy na to coraz więcej dowodów - mówi Aleksandra Rogaczewska.

Młodzi archeolodzy chcą jeszcze sprawdzić teren obok, w dole kościoła, w okolicach małego ogródka.

Tymczasem kilka dni temu przyszły już wyniki badań wykopalisk ubiegłorocznych. Próbki spalonego drewna odkryte w ubiegłym roku w rejonie czeladzkiego kościoła pod wezwaniem św. Stanisława poddane zostały badaniu metodą węgla C - 14 w laboratorium w Kijowie. Metoda węgla C-14 Ma szerokie zastosowanie w badaniach archeologicznych, szczególnie w określaniu wieku znaleziska. Pozwala ustalić wiek zabytku pochodzenia organicznego od 200 do 30000 lat z dokładnością do 30 lat.

Wyniki badań czeladzkich próbek są zastanawiające. Otóż najstarsza z zachowanych próbek datowana jest w przybliżeniu na rok 1180. Próbki datowane na późniejsze lata potwierdzają to, iż w Czeladzi miał miejsce wielki pożar.

- Jednocześnie poddane także badaniom w laboratorium wrocławskim fragmenty wykopanej ceramiki wskazują na wiek XIV, czyli dużo późniejszy. Musimy teraz spróbować to jakoś zakwalifikować - mówi Aleksandra Rogaczewska.

Próbki spalonego drewna znów przywołały hipotezy dotyczące przyczyn tak ogromnego pożaru.

Niektórzy sądzą, że Czeladź padła ofiarą najazdu mongolskiego z roku 1241. Inni, że została spalona podczas wojen prowadzonych przez książąt piastowskich w XIII wieku ( najazd Bolesława Wstydliwego.) Do tej pory jednoznacznej odpowiedzi nie ma. Studenci i Aleksandra Rogaczewska liczą, że kolejne badania pozwolą rozwiązać tę zagadkę.

Magdalena Nowacka - POLSKA Dziennik Zachodni



Wit - Sob Sie 30, 2008 10:35 am


Georadar prześwietli miejsce, gdzie stał średniowieczny gród
dziś
Miejski konserwator zabytków w Sosnowcu zamierza przebadać georadarem stanowisko archeologiczne w Zagórzu. W średniowieczu istniał tam niewielki gród. To teren w pobliżu kościoła pod wezwaniem św. Joachima.

Historycy spodziewają się tam odnaleźć więcej śladów po osadzie. Niewykluczone, że w przyszłości mogłaby się ona stać jedną z turystycznych atrakcji miasta. Ostatnie badania archeologiczne prowadzono tam pod koniec lat 90. ubiegłego wieku. Potwierdziły one istnienie grodu. Znalezione przez archeologów ślady dawnych mieszkańców tego miejsca są datowane na XIV wiek.

- Oprócz samego gródka, warto też zbadać teren wokół niego, który jest niesamowicie interesujący. Są tam pozostałości dworskiego browaru, kopce w dolinie potoku zagórskiego, kaplica lapidarium żołnierzy Armii Krajowej, groty w Parku Mieroszewskich. Może się okazać, że szerokie badania przyniosą nam nowe rewelacje na temat Zagórza - mówi Paweł Dusza, miejski konserwator zabytków.

Na razie zapowiada się interesująco, patrząc na to, co do tej pory udało się tam odkryć.

- Kilkanaście metrów od kopca można między dzikimi drzewami owocowymi zobaczyć kamienne ruiny po domach. Najprawdopodobniej powstały one w miejscu, gdzie stał browar Mieroszewskich. Gdy pod jeden z nich kopano fundamenty, to w ziemi znaleziono fragmenty rur wykonanych z drzewa dębowego - dodaje Artur Ptasiński, który opiekuje się terenem i pobliską kapliczką.

Badania georadarem miałaby wykonać specjalistyczna firma. Trwają uzgodnienia odnośnie sposobu i zakresu badań. Przedstawiciel firmy, która prowadzi takie prace uważa, że teren w Zagórzu jest ogromnym wyzwaniem dla badaczy.

- Nie można podejść do sprawy w standardowy sposób. Trzeba będzie skrzyżować ze sobą różne metody. Stanowiska miejskie o takiej charakterystyce jak to w Zagórzu są bardzo trudne do badania, ponieważ współczesne instalacje powodują wiele zakłóceń, które wpływają na bardzo czuły sprzęt - mówi Łukasz Porzuczek z firmy Proton-Archeo. - Chciałbym dać jednoznaczną odpowiedź na pytanie, co tam się znajduje? Dlatego właśnie chcę skrzyżować ze sobą kilka metod, aby się wzajemnie potwierdzały i uzupełniały. Na przykład dzięki kamerze, którą można wpuścić w trudno dostępne miejsca, uzyskujemy natychmiastowe potwierdzenie tego, co wcześniej przy pomocy innego urządzenia znaleźliśmy.

Oprócz georadaru, przy badaniach może być wykorzystana metoda pomiaru pola magnetycznego. Umożliwia ona np. wykrycie obiektów archeologicznych takich jak pozostałości po obiektach drewnianych lub grobach.

- Nasze prace w innych miejscach przyniosły już wiele ciekawych odkryć, od cmentarzysk i pojedynczych grobowców megalitycznych po dworki, krypty i zapomniane mury w użytkowanych do dziś obiektach - podkreśla Łukasz Porzuczek.

Wszystkie prace będą przeprowadzone pod nadzorem konserwatorskim.

Takie badania, choć nie są zbyt często stosowane, w Zagłębiu już przeprowadzano. W ubiegłym roku robili to w Będzinie naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie (Zakład Geofizyki oraz Katedra Geodezji Górniczej i Inżynierii Środowiska). Badali wzgórze zamkowe.

Przyjechali na zaproszenie Stowarzyszenia Na Rzecz Ochrony Dziedzictwa Przyrodniczego i Kulturowego "Moje Miasto". Przez trzy dni przy pomocy super czułych urządzeń elektronicznych sprawdzali teren, gdzie istniało prawdopodobieństwo odkrycia tajemnych korytarzy i przejść podziemnych, łączących te miejsca z odkrytymi już wcześniej lochami. I choć nie dokonano wówczas jakiegoś spektakularnego odkrycia, to miasto i tak zainwestowało w to historyczne miejsce. Właśnie trwa tam rewitalizacja podziemi zamkowych i wzgórza. Ma być jeszcze bardziej interesujące dla turystów. Chętni będą mogli zwiedzać niedostępne wcześniej podziemia.

Dzięki archeologicznym odkryciom wyrosła też inna historyczna atrakcja na Jurze. W lipcu otwarto średniowieczny drewniany gród na Górze Birów w Podzamczu (gmina Ogrodzieniec). Ślady grodziska odkryli tam w latach 90 archeolodzy. Teraz "Biskupin Jury" cieszy się wielką popularnością wśród turystów, który najpierw zwiedzają ogrodzieniecki zamek, a potem wdrapują się na Górę Birów. Niewykluczone, że podobna atrakcja może w przyszłości wyrosnąć w Zagórzu.

Sebastian Reńca - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/891939.html



Wit - Nie Wrz 28, 2008 4:29 pm


Drewno dało świadectwo
wczoraj
To jednak jest XIV-wieczna siedziba pana na Ćwiklicach. Teraz wiadomo to już na pewno. Badania dendrologiczne wykazały, że drewno wyjęte z tej budowli pochodzi z 1354 roku.

Chodzi dwór na kopcu, czyli gródek, odkryty w pszczyńskim sołectwie Ćwiklice.

- To bardzo ciekawy obiekt - podkreśla dr Jacek Pierzak, archeolog z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Katowicach. - Wprawdzie w całym województwie śląskim mamy 25 takich gródków, które od lat 60. były badane, ale nigdy w pełnym kształcie. Tu mamy taką szansę. Na razie znamy połowę tej budowli.

Jest to wprawdzie stosunkowo mały obiekt, ale o dużym znaczeniu dla nauki, przede wszystkim dlatego, że był krótko w użytkowaniu. Wszystko bowiem wskazuje na to, że został zniszczony na przełomie XIV i XV wieku, a zatem nie było w tym miejscu żadnej ingerencji budowlanej. Nikt tego gródka nie przebudowywał, nie przerabiał.

By jednak ćwiklicki gródek odkrył do końca swoje sekrety, potrzebna jest zgoda właścicielki na prowadzenie dalszych wykopalisk.

Wydobyte z dawnej rezydencji ćwiklickiego możnowładcy przedmioty trafiły do Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Są to fragmenty naczyń glinianych, cedzidło żelazne, fragmenty misy brązowej...

Najciekawsze są jednak kafle z pieca z przedstawionymi sylwetkami króla i królowej, których stroje dodatkowo potwierdzają czas użytkowania ćwiklickiej budowli.

JOL - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/902797.html



Wit - Nie Paź 12, 2008 5:45 pm


Uczelnia daje nagrodę za głowę prajaszczura
Iwona Sobczyk2008-10-10, ostatnia aktualizacja 2008-10-11 02:20

W holu Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego pojawiły się nowe prehistoryczne stwory - notozaury. Miliony lat temu mieszkały na terytorium dzisiejszych Niemiec. Wydziałowe muzeum chce mieć potwora rodzimego, więc rozpoczęło kampanię "Kompletujemy szkielet śląskiego notozaura".

200 milionów lat temu, kiedy nie było jeszcze dinozaurów, teren dzisiejszego Śląska i Zagłębia pokrywało morze. Z wody wystawały tylko niewielkie wysepki, na których żyły drapieżne prajaszczury, notozaury.

Od niedawna dwa z nich - wielki, trzymetrowy okaz oraz jego nieco mniejszy kuzyn - odpoczywają w holu Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego. To dokładne rekonstrukcje, opracowane przez naukowców na podstawie skamieniałych szkieletów triasowych drapieżników. - Ich pierwowzory mieszkały na terenie dzisiejszych Niemiec. Są większe niż te, których skamieniałe szczątki znajduje się u nas. Może tu było mniej pożywienia, a może większe okazy odpływały polować gdzie indziej? A może po prostu skamieliny większych okazów zostały zniszczone? - zastanawia się Ewa Budziszewska-Karwowska z wydziałowego muzeum, pomysłodawczyni wystawy. Wyjaśnia, że skamieliny ukryte w wapiennych skałach kamieniołomów w Mikołowie czy Żyglinie pod Tarnowskimi Górami już dawno mogły zostać zużyte jako materiał budowlany.

Teraz naukowcy z UŚ chcą sprawdzić, jak dokładnie wyglądały nasze rodzime notozaury. Rozpoczęli właśnie kampanię, która ma doprowadzić do zebrania kompletnego szkieletu śląskiego prajaszczura. Mają już parę zębów i żeber notozaura, trochę innych kości, ale do kompletu jeszcze daleko. Muzeum liczy na to, że ludzie dla których zbieranie skamielin to hobby, oddadzą im swoje trofea. Tym bardziej, że kolekcjonerzy mają taki obowiązek. Za niewypełnienie go grożą kary.

UŚ postanowił osiągnąć cel po dobroci - za przyniesienie do muzeum unikatowego okazu kości notozaura będzie można dostać nagrodę finansową. Za mniejsze - notkę ze swoim nazwiskiem w muzeum. Naukowcy marzą o czaszce, ci śmielsi o zachowanym w jednym kawałku całym prajaszczurze. - Chcemy chronić w ten sposób dziedzictwo narodowe. Zbieracze często wywożą swoje znaleziska za granicę, albo po prostu sprzedają je w internecie - alarmuje Budziszewska-Karwowska. Ma nadzieje, że kampania się powiedzie.

Podobną metodą próbowano już zachęcić hobbystów do oddawania meteorytów. - Średnio raz w tygodniu ktoś przychodził z czymś, co uznał za meteoryt. Prawdziwy zdarzał się raz do roku, ale nie szkodzi! Chodzi o to, żeby ludzie mieli świadomość, jak cenne dla nas są podobne znaleziska - mówi Budziszewska-Karwowska. Przypomina, że ponad połowa eksponatów muzeum to prezenty od kolekcjonerów.



Wit - Pią Paź 24, 2008 12:41 pm


Mirów: Archeolodzy zakończyli poszukiwania w jaskini Stajnia
17.10.2008
Archeolodzy zakończyli tegoroczne prace poszukiwawcze w jaskini Stajnia na grzędzie mirowsko-bobolickiej. Ten sezon okazał się bardzo udany.

Szczególnie cennym znaleziskiem okazał się magazynek krzemieni, który świadczy o tym, że neandertalczycy potrafili myśleć o swojej przyszłości i planować.

- W zeszłym roku była to prawie wyłącznie archeologia ratownicza, polegająca na płukaniu ziemi.

Dopiero pod sam koniec weszliśmy w warstwy, które są nie naruszone - mówi dr Mikołaj Urbanowski z Uniwersytetu Szczecińskiego. - W tym roku na co najmniej dwóch wykopach mamy warstwy w takim stanie, jak były, gdy mieszkali tam jeszcze neandertalczycy. Dla nas są one najbardziej wartościowe.

Dr Urbanowski określa magazynek surowca krzemiennego jako hit tego sezonu. Mówi, że na jednym metrze kwadratowym znajduje się kilkadziesiąt brył krzemiennych, które zostały przyniesione i zdeponowane w celu wykorzystania w przyszłości.

Zdaniem szczecińskiego naukowca, Stajnia nie jest jaskinią, w której neandertalczycy mieszkali latami.

Oni byli mobilni. W ogóle ludy "prymitywne" żyły w mobilności. Musiały się poruszać za zwierzyną. Tego typu schroniska były tymczasowe. Neandertalczycy, podobnie jak wiele ludów współcześnie, traktowali jako swój dom pewien teren. I mieli na nim pewne ważne punkty. Ta jaskinia to był właśnie taki ważny punkt, do tego stopnia istotny, że zrobili tu właśnie taki składzik brył. Wiedzieli, że jeśli będą skądś wracać, znajdą tu bez szukania krzemienie. To planowanie, to jeszcze jeden argument, że to byli ludzie w całym tego słowa znaczeniu - wyjaśnia Urbanowski. Studenci pod kierunkiem dra Urbanowskiego rozpoczęli tegoroczne prace na początku września. Trwały, podobnie jak ubiegłoroczne, ponad miesiąc. Przyjechali większą ekipą niż rok temu i z większą ilością sprzętu. Swą bazę mieli w Łutowcu, w szkole prowadzonej przez fundację Elementarz. Jaskinia znajduje się na terenie należącym do właścicieli zamków w Mirowie i Bobolicach - Jarosława i Dariusza Laseckich. Ci pomagają w pracach badawczych zapewniając m.in. dostawę wody niezbędnej do płukania wydobytej z jaskini ziemi.

Podczas poszukiwań studenci odkryli w magazynku krzemieni także duży ząb mamuta.

Widać ślady po ucztach. Jest sporo kości innych zwierzaków. Fauna, która żyła na tych terenach była egzotyczna: nosorożce włochate, prażubry, niedźwiedzie jaskiniowe, hieny jaskiniowe - mówi Urbanowski. - Palentoologia i archeologia dostarczają materiału, który świadczy, że mamy bardzo wiele cech neandertalskich. W dużym stopniu możemy mówić o nich jako o naszych przodkach. My nie widzimy takich drastycznych zmian jak widzą genetycy, pomiędzy człowiekiem współczesnym a neandertalczykiem.

Pod koniec prac poszukiwawczych znaleziono jeszcze żuchwę niedźwiedzia jaskiniowego. Dotarli do warstw z okresu 110-115 tys. lat przed naszą erą.

Krzysztof Suliga - POLSKA Dziennik Zachodni

http://myszkow.naszemiasto.pl/wydarzenia/909598.html



Wit - Nie Paź 26, 2008 2:50 pm


Archeolodzy przebadali kolejny fragment stanowiska w Łośniu
24.10.2008
Zakończył się tegoroczny sezon badań archeologicznych, prowadzonych w Łośniu przez Muzeum Miejskie Sztygarka.

Równie sensacyjnego odkrycia, co Skarb Hutnika, tym razem nie udało się znaleźć, co nie oznacza, że przeczesywanie kolejnych zwałów ziemi było bezowocne.

Przez ostatnie miesiące archeolodzy sprawdzali, co kryje teren o powierzchni 1,5 ara, rozciągający się w kierunku północnym od największego dotąd znaleziska. Udało się tam znaleźć kilka zabytków ceramicznych oraz dwa kolejne ciężarki ołowiane. Ale to nie wszystko. Znów pojawiły się srebrne monety, które najprawdopodobniej są częścią Skarbu Hutnika. Tym razem było ich dwanaście.

- Badaliśmy znacznie mniejszy obszar, niż wcześniej, ale okazało się, że wciąż kryje w sobie dalsze tajemnice. Być może w przyszłym roku zdecydujemy się raz jeszcze na eksplorację w tym rejonie - podkreśla dr Dariusz Rozmus, kustosz działu archeologii Muzeum Miejskiego Sztygarka.

Obecnie trwają intensywne prace nad przygotowaniem monografii, która dokładnie zaprezentuje wszystkie szczegóły i historię odkrycia Skarbu Hutnika, a także innych znalezisk na stanowisku w Łośniu. Nie jest to wcale takie łatwe, bo wszystkie monety trzeba dokładnie skatalogować, porównać, a wychodzą przy tym na jaw ciekawe spostrzeżenia.

- Część monet można pogrupować, bo mają takie same rewersy, albo niemal identyczne awersy. Trzeba to wszystko dokładnie sprawdzić, do tego dochodzą jeszcze odsłonięte obiekty, ceramika. Chcielibyśmy, by było to kompletne opracowanie, nawet z załączoną płytą CD. Staramy się obecnie zgromadzić potrzebne fundusze - mówi dr Dariusz Rozmus.

Monografia ma się pojawić w przyszłym roku. Na razie Skarb Hutnika można cały czas podziwiać w Muzeum Miejskim Sztygarka. W specjalnej gablocie zaprezentowana została w pełnej krasie spora część z 1050 monet, pochodzących z XII wieku, bitych przez Władysław Wygnańca i Bolesława Kędzierzawego. Jest także wytopione srebro, makieta pieca hutniczego, specjalna płuczka oraz inne rodzaje płacideł.

Piotr Sobierajski - POLSKA Dziennik Zachodni

http://dabrowagornicza.naszemiasto.pl/w ... 13654.html



Wit - Pią Lis 21, 2008 2:24 pm


Archeolodzy znaleźli w Częstochowie średniowieczne piwnice
14.11.2008
Po zakończonych tegorocznych badaniach na częstochowskim Starym Rynku archeolodzy są bliżej poznania tajemnic tej części miasta, chociaż nie potrafią jeszcze dokładnie powiedzieć, czym były odkryte podziemia.

Chyba nie były to piwnice ratusza, jak wcześniej przypuszczano, ale być może było tu średniowieczne więzienie. Archeolodzy zakończyli prace na Starym Rynku i pokusili się o wstępne wnioski z badań%07podziemi, które niespodziewanie odsłoniła rozpadlina w 2006 roku. Iwona Młod-%07kowska-Napiórkowska, która kierowała pracami podkreśla, że trzeba jeszcze wielu miesięcy, aby ustalić dokładnie, co kryją podziemia.

Po tegorocznych, wrześniowych badaniach archeolodzy wiedzą już, że budynki strawił pożar. W jednym z nich mogło być więzienie. A jeśli tak to prawdopodobnie mieściło się tuż obok ratusza, bo w średniowieczu zwykle te budowle ze sobą sąsiadowały.

Na rynku z całą pewnością kwitł też handel. Archeoelodzy znaleźli przedmiot przypominający odważnik, więc jest ślad potwierdzający kupiecki charakter tego miejsca.

Naukowcom byłoby łatwiej gdyby dysponowali archiwami. Ale takich nie ma, bo dokumenty spłonęły w Warszawie, w czasie powstania. Do stolicy częstochowskie archiwa zostały wywiezione przed drugą wojną światową.

Dotychczasowe badania na Starym Rynku były bardzo skromne. W tym roku prowadzone były we wrześniu. Miasto dało na ten cel tylko 120 tysięcy złotych. Przyszłoroczny budżet ma zapewnić pieniądze na ten cel.

Nie tylko w Częstochowie archeolodzy mieli udany sezon. W podczęstochowskim Wyrazowie odkryli ślady kultury łużyckiej. Dalej na zachód, pod Krzepicami również natrafili na ślady tej kultury. Odkryli osadę sprzed trzech tysięcy lat. Naukowcy musieli się spieszyć, żeby zdążyć przed rozpoczęciem budowy obwodnicy Krzepic. Gdyby jednak nie ta drogowa inwestycja archeolodzy nie pracowaliby w tym terenie. Przepisy nakazują przed rozpoczęciem robót sprawdzenie terenu przez archeologów. Po analizie stanowisk naukowcy oceniają, że osada mogła rozciągać na obszarze kilku hektarów. To typowe ślady kultury łużyckiej sprzed tysiąca lat przed naszą erą. Ponowne osadnictwo w tym miejscu miało miejsce w czwartym wieku naszej ery. Wskazują na to fragmenty naczyń i paleniska z czasów rzymskich, czyli kultury przeworskiej.

A na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, w Mirowie, w jaskini Suchej archeolodzy z Uniwersytetu Szczecińskiego, pod kierunkiem doktora Mikołaja Urbanowskiego natrafili na ślady Neandertalczyka. Znalezione narzędzia wskazują, że był tam Neandertalczyk. Dom pełni archeologicznego szczęścia brakuje kości osobników tego gatunku. Naukowcy wierzą, że w przyszłorocznym sezonie znajdą też kości. Odkrycie w Suchej nie jest (przynajmniej na tym etapie badań) "sensacją stulecia". Nie ma tam rysunków jak w słynnej Lascaux. Bliżej naszej jaskini do Cro-Magnon, gdzie znaleziono w połowie ubiegłego wieku kilka kopalnych szkieletów, nie różniących się od współczesnych. W Suchej też najprawdopodobniej są kości homo sapiens sapiens. Po prostu naszego odległego przodka, od którego nie różnimy się biologicznie.

Dzieli nas czasowa granica 30000 - 35000 lat. Z tego mniej więcej okresu, górnego paleolitu, pochodzi stanowisko w jurajskiej jaskini. Świadczą o tym m.in. znalezione narzędzia. Na przykład odłupek lewaluaski, ostry jak brzytwa kamień, którym jaskiniowcy przecinali skóry. Dokładniejsze datowanie będzie możliwe po przeprowadzeniu badań techniką węgla C14.

Janusz Strzelczyk - POLSKA Dziennik Zachodni

http://czestochowa.naszemiasto.pl/wydar ... 21888.html



Wit - Nie Lis 23, 2008 9:17 pm


Miasteczko Śląskie: Naukowcy tropią morskiego dinozaura
18.11.2008
Naukowcy z Uniwersytetu Śląskiego doszukali się w Miasteczku Śląskim szczątków dinozaura. Po znajdujących się tutaj kamieniołomach pracownicy Wydziału Nauk o Ziemi wiele sobie obiecują. Już znaleźli kilka żeber i ząb natozaura, dinozaura wodnego. Naukowcy chcą skompletować szkielet całego gada.

Upatrzone stanowisko znajduje się dokładnie w Żyglinie, dzielnicy Miasteczka. Są tam kamieniołomy, z których wydobywany jest kamień budowlany. Waldemar Bardziński, pracownik katedry geologii podstawowej twierdzi, że stanowisko w Żyglinie jest pod obserwacją już od około 30 lat.

- Jest dla nas atrakcyjne, bo tam ciągle wydobywane są nowe utwory (fragmenty skał - przyp. red.). Co jakiś czas pojawia się nowa ściana, którą można badać - wyjaśnia. To on razem z Marcinem Lewandowskim i Dawidem Surmikiem opublikowali w tym roku w fachowym "Przeglądzie Geologicznym" artykuł pt. "Stanowisko kręgowców środkowego triasu koło Żyglina na Górnym Śląsku". Część tego, co udało im się znaleźć w Miasteczku, można też zobaczyć na wystawie w holu Wydziału Nauk o Ziemi w Sosnowcu. W gablocie jest na przykład ząb natozaura. Ten drapieżny gad morski, który żył w okresie triasu (od 250 mln lat do 208 mln lat temu), miał charakterystyczną długą, "gęsią" szyję i około trzech metrów długości.

Na stanowisku w Żyglinie udało się naukowcom znaleźć także różnorodne, czasami przekraczające 30 centymetrów, inne elementy szkieletu tego dinozaura, jak chociażby żebra, międzyobojczyki, kości krucze, ramieniowe i udowe oraz kręgi. Jednak prof. Grzegorz Racki z Instytutu Paleobilogii PAN nie wyklucza, że w Żyglinie uda się także odkryć szczątki innego pokrewnego gada. Szczególnie, że tamtejsza odkrywka nie jest eksploatowana w sposób ekspansywny. Można ją zatem pogodzić z prowadzeniem prac naukowych.

Problem polega na tym, że kamieniołom jest w rękach prywatnych. Naukowcy chętnie na stałe pojawiliby się w Żyglinie, ale jak to często bywa w takich wypadkach, są traktowani podejrzliwie. Józef Myśliwczyk, właściciel części kamieniołomu, a także przewodniczący Rady Miejskiej w Miasteczku, nie wiedział o tym, że pod jego ziemią może znajdować się jakiś dinozaur.

- Zdarzało się, że przeganialiśmy tych ludzi, ale oni pojawiali się też w niedzielę, a wtedy przecież nikt nie mógł im zagwarantować bezpieczeństwa - przyznaje. Naukowcy podkreślają, że właściciele nie powinni się ich bać, bo prowadzone wydobycie też jest im na rękę. Eksploatacja powinna odbywać się jednak pod kuratelą wojewódzkiego konserwatora przyrody. - Przecież to, co uda się odkryć, można prezentować chociażby w jakimś muzeum lub nawet w szkole w tej miejscowości - dodaje prof. Racki.

- Jestem skłonny współpracować. Wiem też, że to będzie nam potrzebne przy odnowieniu koncesji na wydobycie. Poza tym, byłaby to świetna promocja dla Żyglina - podkreśla Myśliwczyk.

Czas na duże odkrycie

Z prof. Grzegorzem Rackim rozmawia Michał Wroński

Nasz region stał się ostatnio prawdziwym eldorado dla paleontologów. Z czego to wynika? Na tym terenie szczątki prehistorycznych gadów znajdują się blisko powierzchni ziemi. To efekt ruchów górotwórczych, które wypiętrzyły warstwy z okresu triasu. W innych regionach Polski trzeba ich szukać bardzo głęboko. Nie jest to jednak odkrycie ostatnich lat - pierwsze wzmianki o znajdowaniu na Śląsku kości zwierząt określanych umownie mianem dinozaurów pochodzą jeszcze z XIX wieku. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat nie prowadzono jednak kompleksowych badań, więc nie było dużych znalezisk.

Zatem wszystko przed nami?

Badania będą kontynuowane i spodziewam się wielu ciekawych znalezisk. Sądzę, że uda się nawet trafić na szczątki prawdziwego dinozaura. Ich odkrycie może być jednak kwestią zupełnego przypadku. O ile bowiem na podstawie dotych-czasowych znalezisk możemy przypuszczać, w których okolicach należy szukać, to jednak konkretnych miejsc nie jesteśmy w stanie wskazać. Być może w ich lokalizacji pomoże nam zastosowanie metod geofizycznych takich, jakie od lat z powodzeniem stosują archeolodzy.

Krzysztof Szendzielorz - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/923798.html



Wit - Nie Gru 28, 2008 7:16 pm


Paleobiolodzy z Uniwersytetu Śląskiego interesują się kamieniołomem w Żyglinie
23.12.2008
Miał około trzech metrów długości, opływowe kształty i charakterystyczną długą, "gęsią" szyję. Jego kończyny były zakończone pięcioma palcami, które łączyła błona pławna. Miał długi, cienki i spiczasty ogon z płetwą. Mowa o notozaurze.

Ten morski gad żył w okresie triasu, który trwał od 250 do 208 milionów lat temu. Jaszczur miał długie szczęki pełne spiczastych zębów. Szczątki takiego dinozaura mają nadzieję odnaleźć naukowcy z wydziału nauk o ziemi Uniwersytetu Śląskiego. Ich zdaniem idealnym miejscem na takie poszukiwania jest kamieniołom w... Żyglinie!

Wydobywany jest tam kamień budowlany. Waldemar Bardziński, pracownik katedry geologii podstawowej mówi, że stanowisko w dzielnicy Miasteczka Śląskiego jest pod obserwacją już od około 30 lat.

- Jest dla nas atrakcyjne, bo tam ciągle wydobywane są nowe utwory (fragmenty skał - przyp. red.). Co jakiś czas pojawia się nowa ściana, którą można badać - wyjaśnia. Bardziński razem z Marcinem Lewandowskim i Dawidem Surmikiem opublikowali w tym roku w fachowym "Przeglądzie Geologicznym" artykuł pt. "Stanowisko kręgowców środkowego triasu koło Żyglina na Górnym Śląsku".

Co ciekawe naukowcom udało się już znaleźć kilka kości notozaura w Żyglinie. Można je zobaczyć w holu wydziału w Sosnowcu. Są wśród nich różnorodne, czasami przekraczające 30 centymetrów, inne elementy szkieletu tego dinozaura, jak chociażby żebra, międzyobojczyki, kości krucze, ramieniowe i udowe oraz kręgi i zęby. Prof. Grzegorz Racki z Instytutu Paleobilogii PAN nie wyklucza, że w Żyglinie uda się także odkryć szczątki innego pokrewnego gada. Profesor podkreśla, że na tym terenie, w przeciwieństwie do innych stanowisk w Polsce, szczątki prehistorycznych gadów znajdują się stosunkowo blisko powierzchni. Warstwy z okresu triasu zostały bowiem wypiętrzone przez ruchu górotworcze. Waldemar Bardziński mówi, że kamieniołom w Żyglinie idealnie nadaje się na prace badawcze. - Kamieniołomy w innych miejscowościach zostały na przykład zasypane śmieciami. Tam już nie ma możliwości prowadzenia badań. Kamieniołom w Żyglinie ciągle jest odkryty i jest tam możliwość prowadzenia działalności wydobywczej. Powinna jednak się ona odbywać pod nadzorem - podkreśla Bardziński.

Kamieniołom należy jednak do kilku właścicieli, w tym m.in. do Józefa Myśliwczyka, przewodniczącego Rady Miejskiej w Miasteczku i Andrzeja Musika, sołtysa z Brynicy. Myśliwczyk od nas dowiedział się, że naukowcy znaleźli już w kamieniołomach szczątki notozaura. Wiedział, że naukowcy czasami przyjeżdżają do kamieniołomów, ale o efektach ich prac nie miał pojęcia. - Zdarzało się, że ich przeganialiśmy - przyznaje radny. Podkreśla jednak, że chętnie spotka się z pracownikami Uniwersytetu Śląskiego, aby poznać ich plany. Współpraca mogłaby też pomóc w odnowieniu koncesji na wydobycie.

- Chcemy przyjechać do Miasteczka razem z dziekanem wydziału. Dobrze byłoby spotkać się z właścicielami kamieniołomu, burmistrzem i może starostą - mówi Bardziński, który poprosił naszą redakcję o pomoc w zorganizowaniu takiego spotkania.

Sprawę żyglińskiego notozaura ujawniła Irena Lukosz-Kowalska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Miasteczku. Już podjęła się wypromować tematykę związaną z dinozaurami.

- Zorganizowaliśmy konkurs plastyczny "Śląski dinozaur w oczach młodych artystów". Dostaliśmy wiele prac, które chcemy zaprezentować w drugiej połowie stycznia - mówi dyrektorka. Przy tej okazji ma się odbyć konferencja naukowa na temat poszukiwań szczątków notozaura w Żyglinie. Irena Lukosz-Kowalska obiecała nam, że oprócz naukowców zaprosi także właścicieli kamieniołomu i władze miasta. - Przecież to, co uda się odkryć, można prezentować chociażby w jakimś muzeum lub nawet w szkole w tej miejscowości - dodaje prof. Grzegorz Racki.

Krzysztof Szendzielorz - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/939591.html



Wit - Nie Mar 01, 2009 10:40 am


Odkrycia archeologiczne podczas remontu bazyliki jasnogórskiej
18.02.2009
Klasztor na Jasnej Górze odkrywa kolejne tajemnice - w trakcie remontu prezbiterium bazyliki odkryto pod warstwami usuniętej posadzki fragmenty murów, pochodzące według archeologów z XV wieku.

Mogą to być więc części murów obwodowych gotyckiego kościoła, który został zniszczony przez pożar w roku 1690. Na jego miejscu wzniesiono właśnie bazylikę.

- Odkryliśmy fragmenty murów o szerokości od 90 centymetrów do półtora metra, zbudowanych z kamienia wapiennego na zaprawie wapiennej i częściowo ceglanej. Trudno powiedzieć, jak nam się one ukształtują. Będziemy poszerzać te mury tak, aby uczytelnić ich przebieg - mówi Iwona Młodkowska - Przepiórowska, kierująca pracami archeologicznymi. - Mamy najstarsze ślady architektury murowanej, jeśli się oczywiście potwierdzą nasze przypuszczenia. Nasze prace skoncentrują się teraz na uczytelnieniu wszystkich murów obwodowych, które wchodzą w zasięg murów bazyliki. Będziemy starali się odczytać fazy zabudowy.

Przy odsłoniętych murach odkryto trzy miejsca ziemnych pochówków z fragmentami trumien oraz kryptę grobową. Już zdejmowanie współczesnej posadzki w prezbiterium bazyliki przyniosło archeologom wiele emocji, ponieważ ukazały się dwie warstwy starych posadzek, wykonanych z gliny i noszących ślady ognia. Wskazywałoby to na ich pochodzenie jeszcze sprzed pożaru w 1690 roku.

- To bardzo ważne odkrycia związane z najstarszą historią klasztoru, o której zachowało się mało źródeł - podkreśla I. Młodkowska - Przepiórowska.

- Dla mnie te mury chciałoby się obejmować i całować, bowiem pochodzą one z tej pierwszej gotyckiej świątyni, później poszerzonej i rozbudowanej - oświadczył o. dr Jan Golonka, kustosz zbiorów wotywnych na Jasnej Górze.

Prace w bazylice intrygują przybywających do klasztoru, ponieważ od 7 stycznia tego roku, kiedy ruszył remont, duża część kościoła została odgrodzona i zasłonięta szczelnym przepierzeniem. Decydują o tym z jednej strony względy bezpieczeństwa, z drugiej konieczność zapewnienia archeologom odpowiednich warunków pracy. Tak też będzie do samego końca robót.

Wymiana posadzki w prezbiterium oraz lekkie przedłużenie tej części kościoła to pierwszy etap gruntownego odnowienia bazyliki, pierwszego na tak szeroką skalę w jej dziejach. Całość posadzki będzie wymieniona na jednolitą, oczyszczone sklepienia z nalotu wiekowych osadów, wymienione instalacje grzewcze i elektryczne. Niewykluczone, że rezultaty odkryć archeologicznych zostaną w pewien sposób wyeksponowane.

Bazylika na gruzach kościoła

Najstarszą częścią Bazyliki Krzyża Świętego i Narodzenia Matki Bożej jest prezbiterium zbudowane w miejscu murowanego kościoła gotyckiego z XV wieku.

Po pożarze w 1690 roku została odbudowana jako monumentalna trzynawowa świątynia w stylu barokowym. Środkowa nawa ma wysokość 29 metrów.



Piotr Piesik - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/962381.html
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 215 wypowiedzi • 1, 2, 3
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •