ďťż
 
[Górny Śląsk] Dzieła sztuki - Detektyw Bruno_Taut na tropie



maciek - Pią Lis 25, 2005 6:25 pm


Gliwicka diecezja odzyskała zabytkową rzeźbę

Przemysław Jedlecki 24-11-2005 , ostatnia aktualizacja 24-11-2005 21:03

Gliwicka kuria odzyskała piękną, barokową rzeźbę Chrystusa Zmartwychwstałego. Wiele lat temu w tajemniczych okolicznościach zabytek zaginął. Kilka tygodni temu oddał go kolekcjoner z Wrocławia

Drewniana rzeźba przez wiele lat znajdowała się w parafii Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Gliwicach Bojkowie. Wierni podczas Wielkanocy nosili ją w procesjach. Nie wiadomo, kiedy dokładnie rzeźba zniknęła z kościoła, ale prawdopodobnie stało się to w latach 70. ub. wieku. Do niedawna nikt nie wiedział, co się z nią dzieje.

Zabytkiem zainteresował się dr Jerzy Gorzelik, historyk sztuki z Uniwersytetu Śląskiego. - Pisałem kiedyś o twórczości Johanna Melchiora Österreicha, który w XVII wieku prowadził swój warsztat w Raciborzu. Chrystus Zmartwychwstały to dobrej klasy rzeźba z warsztatu Österreicha, który był związany z cystersami z Rud - opowiada Gorzelik.

Historyk słyszał, że rzeźba zniknęła. Z katalogu zabytków polskich wiedział, jak wygląda.

Kilka miesięcy temu przypadkowo przeczytał w jednej z gazet regionalnych artykuł o wystawie rzeźb prywatnego kolekcjonera z Wrocławia. W gazecie zobaczył zdjęcie figury Chrystusa z Bojkowa. O swoim odkryciu Gorzelik poinformował kurię w Gliwicach i ta rozpoczęła starania o odzyskania zabytku. Dzięki pomocy prawników dotarła do kolekcjonera i poprosiła go o zwrot zabytku.

- Trochę trwało przekonywanie tego pana, ale w październiku zwrócił nam rzeźbę, i to za darmo. To człowiek, któremu zależy na tym, by dzieła sztuki przetrwały, ale absolutnie nie życzy sobie rozgłosu - mówi Anna Szadkowska, diecezjalny konserwator zabytków.

Właśnie rozpoczyna konserwację rzeźby, która - choć wielokrotnie była przemalowywana - wciąż jest piękna. Przywracanie rzeźbie pierwotnego wyglądu może kosztować nawet 30 tys. zł.

11 grudnia w Centrum Edukacyjnym im. Jana Pawła II odbędzie się aukcja kopii obrazów Jana Vermeera, które namalowała Halina Swoboda. Dochód zostanie przekazany na odnowienie odzyskanego właśnie zabytku. - Potem rzeźba trafi do diecezjalnego muzeum - zapowiada Szadkowska.




Wit - Pią Lis 25, 2005 8:21 pm
I znów Wrocław się pojawia na naszym forum
Brawo Bruno



bobtrebor - Pią Lis 25, 2005 8:35 pm
bo Wrocław to nasz starszy brat



Bruno_Taut - Pią Lis 25, 2005 10:56 pm
Demaskatorzy . Rzeźba faktycznie niezła. Johann Melchior Oesterreich działał w XVIII w., a nie w XVII jak napisano.
Podejrzewam, że jeszcze sporo podobnych obiektów mozna odzyskać zachowując rewolucyjną czujność .




miglanc - Sob Lis 26, 2005 10:30 am
Trzebaby sie kiedys wybrac do Muzeum Narodowego w Warszawie na rekonesans



Bruno_Taut - Sob Lis 26, 2005 10:34 am
W MN w Warszawie mają mnóstwo rzeczy z Dolnego Śląska - praktycznie trzon kolekcji średniowiecznej. Parę lat temu środowiska wroclawskie podniosły kwestię rewindykacji. Niestety, wśród samych wrocławskich muzealników znaleźli się reprezentanci interesów Warszawy. Sprawa jest jednak rozwojowa.
Z Górnego Śląska mają w Warszawie sporo archiwaliów.



miglanc - Sob Lis 26, 2005 10:38 am
Nie liczylbym na zwroty. Muzealnictwo to powiedzmy sobie otwarcie najbardziej zlodziejska instytucja. Warszawskie muzea maja eksponaty zagrabione z Wroclawia, Moskiewskie muzea maja eksponaty zagrabione z Warszawy i Berlina, Londynskie muzea maja eksponaty skradzione z calego swiata. Tak jest od dawien dawna i jest to w zasadzie norma.



Bruno_Taut - Sob Lis 26, 2005 10:40 am
A ja Ci mówię, że Wrocław odzyska swoje eksponaty .



miglanc - Sob Lis 26, 2005 10:43 am
W przypadku Wroclawia to podnoszony jest argument, ze te eksponaty to nie jest dziedzictwo kulturowe wspolczesnych wroclawian, lecz lupy wojenne zagarabione od Niemcow. Zatem odmawia sie wroclawianom prawa do upominania sie o nie swoje dziedzictwo.



Bruno_Taut - Sob Lis 26, 2005 10:53 am
Z tym że to nie jest żaden argument. Włąścicielami obiektów były konkretne instytucje (muzea, prafie), które, mimo zmiany administracji, istnieją po części do dziś. Jeżeli będzie wola ze strony instytucji wojewódzkich i środowiska muzealników Dolnego Śląska, Warszawa z czasem będzie musiała ulec.



PIO - Sob Lis 26, 2005 12:07 pm
Moje gratulacje. Oby więcej było tego rodzaju sukcesów



arnold7 - Sob Lis 26, 2005 4:26 pm
Tak trzymac Bruno:)

-----------
glosujymy



absinth - Wto Mar 07, 2006 8:47 am
tak troche w temacie



Czy lew wróci do Bytomia?

Wtorek, 7 marca 2006r.

Tropił, tropił, aż wytropił. Wygląda na to, że bytomski historyk Przemysław Nadolski odnalazł zaginionego śpiącego lwa z Bytomia. To cenna dziewiętnastowieczna rzeźba, odlana z brązu według projektu Theodora Erdmanna Kalidego, wybitnego śląskiego artysty. Półtorametrowy lew stoi dziś koło bocznego wejścia do warszawskiego ZOO. Kiedyś zdobił pomnik ofiar wojny francusko-pruskiej, który stał na bytomskim Rynku.

Czy śpiący lew wróci do Bytomia? I kiedy? Wczoraj Ruch Autonomii Śląska zwrócił się do Krzysztofa Wójcika, prezydenta Bytomia, o podjęcie starań zmierzających do odzyskania rzeźby dla miasta.

Dla warszawiaków ten lew nie ma żadnego znaczenia. Dla nas to ważny element bytomskiego i śląskiego dziedzictwa - powiedział dz Jerzy Gorzelik, przewodniczący RAŚ, historyk sztuki.

Gorzelik i Nadolski już półtora roku temu widzieli śpiącego lwa na warszawskiej Pradze. - Nie mieliśmy jednak pewności, czy znaleziona figura była lwem bytomskim czy gliwickim. Oba dzieła zaprojektował Kalide, tyle że bytomski lew powstał w 1873 roku, a gliwicki 30, 40 lat wcześniej. Oba lwy zniknęły w tajemniczych okolicznościach - mówi Gorzelik.

Bytomski lew był ozdobą pomnika, który stał na bytomskim Rynku. Pomnik rozebrano w latach trzydziestych XX wieku, bo na Rynku budowano stację benzynową. Lwa przeniesiono na plac Akademicki, skąd zniknął około 1960 roku. - Są ludzie, którzy to pamiętają - mówi Gorzelik.

W sprawie cennej rzeźby obaj panowie jeździli do Warszawy wielokrotnie tonie. - Oglądaliśmy figurę bardzo dokładnie. I wreszcie niedawno udało się znaleźć dwa napisy - datę 1873 i oznaczenie odlewni. To lew bytomski, nie ma co do tego żadnej wątpliwości - podkreśla Gorzelik.

Zdaniem obu historyków przyczyną tak długiego dochodzenia do prawdy były m.in. mylne informacje zawarte w przewodniku po Pradze, gdzie znajduje się warszawskie ZOO. - Jego autor twierdzi, iż rzeźbę znalazła gdzieś Armia Czerwona i podarowała warszawiakom. A my wiedzieliśmy, że lew zniknął z Bytomia grubo po wojnie - mówi Gorzelik.

Prezydent Bytomia o sprawie dowiedział się od DZ. Listu Gorzelika wcześniej nie czytał, ale obiecuje, że chętnie spełni jego prośbę. - Podejmę starania o odzyskanie rzeźby. W tej sprawie musimy się zwrócić do aktualnego właściciela rzeźby. A nie wiemy kto nim jest. Postaramy się jednak, żeby rzeźba wróciła do Bytomia. Warszawa jest tak bogata w zabytki sztuki, że sądzę, iż problemu robić nam z tym nie będzie. Byłyby to piękny gest. Kiedyś wysłaliśmy do stolicy mnóstwo węgla i stali, myślę że teraz jeden dziewiętnastowieczny lew Warszawy nie zuboży - mówi Wójcik. Do sprawy wrócimy jutro. •

Maria Klimczyk - Dziennik Zachodni



jacek_t83 - Wto Mar 07, 2006 8:57 am
No, no, Bruno prawdziwy z ciebie detektyw Gratuluje kolejnego sukcesu. Chyba musze zmenic temat watku na jakis bardziej ogolny
Bruno a moze zalozysz jakas agencje detektywistyczna, ktora bedzie zajmowac sie takimi sprawami. Nawet nazwe Ci wymyslilem: Górnośląska Agencja Detektywistyczna, na wzor Kontynentalnej Agencji Detektywistycznej z kryminalow Dashiela Hammeta (chyba)

BTW: Ci warszawiacy to wszystko sobie przywlaszcza



Bruno_Taut - Wto Mar 07, 2006 1:02 pm
Dzięki za miłe słowa. Największa jednak w tym zasługa Przemka Nadolskiego, który wypatrzył figurę. Ale się nagłowiliśmy nad tym, jak ustalić czy chodzi o lwa gliwickiego czy bytomskiego. W Warszawie nikt nic nie wiedział. A tu się okazało, że na rzeźbie jest data, która wszystko wyjaśnia. Mam nadzieję, że nie będzie problemu z odzyskaniem figury.



jacek_t83 - Wto Mar 07, 2006 2:41 pm

Ale się nagłowiliśmy nad tym, jak ustalić czy chodzi o lwa gliwickiego czy bytomskiego. W Warszawie nikt nic nie wiedział.

czyli rozumiem jeszcze jeden lew sie gdzies zapodzial?? a wyglada podobnie jak ten bytomski, na zdjeciu powyzej?? zaczne sie uwazniej rozgladac wokol siebie i jak zauwaze cos podejrzanego to dam ci znac



maciek - Wto Mar 07, 2006 6:12 pm
Gratulacje dla Bruna i Pana Nadolskiego





absinth - Śro Mar 08, 2006 12:39 pm


Śpiący Lew chce wrócić

Środa, 8 marca 2006r.

Czy Śpiący Lew wróci do Bytomia? Chcą tego bytomskie władze, a i warszawscy urzędnicy nie mówią nie. I Bytom, i Warszawa podkreślają jednak, że najpierw trzeba ustalić kilka faktów. - Musimy mieć pewność, że rzeźba, która stoi pod praskim zoo to lew Kalidego. Trzeba sprawdzić, co działo się z bytomskim pomnikiem, jak i to, dlaczego znalazł się w Warszawie - mówi Jacek Wicherski, rzecznik Urzędu Miejskiego w Bytomiu.

Losy dziewiętnastowiecznej rzeźby prześledzić ma Barbara Klejmon, miejski konserwator zabytków. Zajmie się tym już dzisiaj.

To tu kiedyś można było podziwiać tego lwa – przekonuje Przemysław Nadolski, bytomski historyk.

Sprawa nie jest prosta. Najpierw trzeba ustalić właściciela terenu, na którym stoi dziś bytomski lew. W świetle prawa właśnie on jest właścicielem rzeźby. I do niego władze Bytomia będą musiały się zwrócić o zwrot cennego zabytku.

Artykuł DZ o Śpiącym Lwie dostał już Robert Sosnowski, burmistrz Pragi Północ.

O tej rzeźbie mówiono kiedyś "Śpiący Lew" lub "Umierający Lew". Nieważne, jak się nazywa, ważne by wróciła na swoje miejsce. - Do Bytomia na Rynek, tam gdzie stoi fontanna. Bo ta rzeźba też była częścią fontanny - mówi Przemysław Nadolski, bytomski historyk, który odnalazł brązowe cacko w Warszawie, pod praskim zoo.

O odnalezieniu cennej dla Ślązaków rzeźby pisaliśmy wczoraj. Dziś nowe fakty, które udało nam się ustalić, dzięki Nadolskiemu. Jest historykiem sztuki; inwentaryzuje zabytki, opisuje dzieje miejscowości. O Śpiącym Lwie Nadolski wie wszystko. Twórczością Kalidego interesował się od dawna. Stara się ustalić, co zrobił i kiedy, i co z tymi dziełami sztuki się działo. Ale przyznaje, że to nie on odnalazł Śpiącego Lwa w Warszawie. - Pierwszy zwrócił na niego uwagę doktor Zdzisław Jedynak, były kierownik bytomskiego oddziału Archiwum Państwowego. Zobaczył go kilka lat temu, przypadkowo, na tyłach zoo na Pradze. Był pewny, że to lew z Bytomia - opowiada Nadolski.

Nadolski wiedział, że lew spod zoo, to lew Kalidego. Ale dopiero w zeszłym roku pojechał do Warszawy sprawdzić rzeźbę. - Znalazłem tam sygnaturę. Pisze tam, że rzeźbę odlano w wytwórni Gladnebecka, w roku 1873. Te dane zgadzają się z opisem pomnika, który opublikowałem 10 lat temu. Nie mam żadnych wątpliwości, że to rzeźba z pomnika poległych w wojnie francusko-pruskiej mieszkańców ówczesnego powiatu bytomskiego - podkreśla Nadolski. - To nasz lew, bytomski. Powinien do nas wrócić.

O sprowadzenie lwa do Bytomia Nadolski i Jerzy Gorzelik zwrócili się do prezydenta miasta Krzysztofa Wójcika.

Prezydent Wójcik powiedział nam, że zbada sprawę. Ale wczoraj pojawiły się wątpliwości. - Może to lew Kalidego, a może nie. Przecież tego nie wiemy. Trzeba wszystko dokładnie sprawdzić, żeby się nie zbłaźnić - wyjaśnia Jacek Wicherski, rzecznik Urzędu Miejskiego w Bytomiu. - No, bo w jaki sposób pomnik z Bytomia znalazł się w Warszawie? A jeśli ktoś go oficjalnie podarował stolicy - zastanawia się Wicherski.

Skąd lew Kalidego wziął się w Warszawie? W internecie jest strona poświęcona pomnikom warszawskim. Można tam przeczytać, że lew trafił zapewne przed bramę zoo po wojnie. "Być może jest to trofeum Armii Czerwonej, przekazane wspaniałomyślnie odbudowywanej z ruin stolicy", pisze Paweł Giergoń, autor strony.

Gorzelik, jak i Nadolski podkreślają, że to bzdura. Bytomski lew stanął na Rynku w 1873 r. Właściwie była to fontanna z murowanym basenem, pośrodku której wznosił się kamienny cokół zwieńczony właśnie lwem. Z Rynku przeniesiono lwa na plac Akademicki jeszcze w 1931 r. Bo tam, gdzie była fontanna, wybudowano stację benzynową. Co z dziełem Kalidego działo się dalej? I tu pojawiły się nowe fakty. Okazuje się bowiem, że z placu Akademickiego przeniesiono rzeźbę do Parku Miejskiego, jeszcze w 1945 r. - Stał koło palmiarni, czyli dzisiejszej izby wytrzeźwień. I to stamtąd ktoś go sobie zabrał. Ludzie widzieli go jeszcze w latach 50., w 60. już go nie było - mówi Nadolski.

Kto i po co zabrał lwa? Rzeźba nie jest lekka, waży ponad 500 kilogramów... Nadolski i tu podsuwa wyjaśnienie. - Być może został przekazany w darze odbudowującej się stolicy? W tamtych latach było to bardzo modne. Niewykluczone, że któryś z sekretarzy partii wymyślił sobie, że dzięki takiemu darowi awansuje - śmieje się Nadolski.

Kiedyś lew z Rynku był popularnym elementem bytomskiego krajobrazu. Opowiadano o nim anegdoty. - Podobno mieszkańcy domów we wschodniej pierzei Rynku protestowali w magistracie w sprawie usytuowania rzeźby. Uwłaczało im to, że do ich domów odwrócona jest tylną częścią ciała. Protest został oddalony. Nie było wyjścia. Bo gdyby go uwzględniono, to lew odwróciłby się tyłem do Ratusza, czyli do miejskiej władzy - opowiada Nadolski.

- Jeśli władze problem oleją, to znaczy, że olewają bytomskie dziedzictwo kulturowe - nie ukrywa Nadolski. I dodaje: - W zeszłym roku Szczecin odzyskał rzeźbę kondotiera, stała na dziedzińcu ASP.

(mk) - Dziennik Zachodni



Wit - Śro Mar 08, 2006 10:16 pm
Lew z Bytomia odnaleziony w stolicy

Przemysław Jedlecki 08-03-2006 , ostatnia aktualizacja 08-03-2006 19:24

Śpiący lew, rzeźba Theodora Erdmanna Kalidego - wybitnego śląskiego artysty, przez lata zdobił Bytom. Potem zniknął. Teraz został odnaleziony w Warszawie. - Lew musi do nas wrócić - mówią historycy

Figurę lwa zaprojektował w XIX wieku Theodor Erdmann Kalide, jeden z najwybitniejszych górnośląskich artystów. Odlany z brązu posąg króla zwierząt zdobił pomnik żołnierzy poległych w wojnie francusko-pruskiej, który stał na bytomskim rynku. - W latach 30. minionego stulecia na rynku postawiono stację benzynową i szalet, a lwa przeniesiono na plac Akademicki - mówi Przemysław Nadolski, historyk z Bytomia.

Lew stał tu aż do 1945 roku. Wtedy zniszczono ozdobiony niemieckimi napisami cokół pomnika, a lew pojawił się w parku koło palmiarni. - Zniknął w latach 60. - mówi Nadolski. Nikt nie wiedział, co się z nim stało.

Lwa odnalazł przez przypadek Zdzisław Jedynak, były kierownik bytomskiego oddziału Archiwum Państwowego. Figura stoi sobie przy jednym z wejść do warszawskiego zoo.

Jerzy Gorzelik, historyk sztuki i lider Ruchu Autonomii Śląska: - Pewnie jakiś działacz PZPR-u chciał zrobić stolicy prezent. Mamy pewność, że to dzieło Kalidego. Powinno więc wrócić na Śląsk. Bytom powinien zażądać zwrotu rzeźby.

Jacek Wicherski, rzecznik bytomskiego magistratu, zapewnia, że miasto postara się o powrót lwa. - Musimy się jednak upewnić, że to nasza figura - zastrzega.

Wieści o odkryciu historyków dotarły już do urzędników w stolicy. W Urzędzie Dzielnicy Praga Północ, na terenie której stoi lew, mówią jednak, że nie mają nic do niego. Rzeźba stoi na państwowej ziemi i dba o nią Zarząd Dróg Miejskich. - Nie mamy nic przeciwko oddaniu lwa. I tak nie zajmujemy się pomnikami, które stoją na naszych terenach - mówi Adam Czugajewicz, rzecznik warszawskiego ZDM-u.

W Warszawie nad pomnikami czuwa Przemysław Jenaszek z Biura Naczelnego Architekta Miasta. Gdy opowiedzieliśmy mu o lwie, od razu domyślił się o co chodzi. - Pewnie chcecie go zabrać. Pojadę obejrzeć figurę i poczekamy na pismo z Bytomia - mówi.



Gazeta
.........................................................................................

Heh...Bruno, jakby były jakieś problemy z odzyskaniem rzeźby, to na wsparcie GKW/SMM można liczyć



absinth - Czw Mar 09, 2006 8:17 am


Lwa nie oddamy

Czwartek, 9 marca 2006r.

Sprawa powrotu Śpiącego Lwa do Bytomia komplikuje się. Wszystko dlatego, że trudno jest bezspornie ustalić, kto jest właścicielem dziewiętnastowiecznej rzeźby. Ale także dlatego, że praskie zoo, przed którym spoczywa lew, rzeźby oddać nie zamierza...

Wiadomo, że rzeźba znajduje się na Wybrzeżu Helskim, 18 metrów od drogi, ale w pasie drogowym. Teren należy do Skarbu Państwa, a zarządza nim Miejski Zarząd Dróg. Jednak warszawski MZD do lwa się nie przyznaje. - My zarządzamy drogami, a nie tym, co na nich stoi. Lew nie jest naszą własnością, tylko Skarbu Państwa. Podobnie jest z warszawską Syrenką. Też stoi w obrębie pasa drogowego, ale nasza nie jest - zapewnia Adam Stawicki z Biura Prasowego warszawskiego ZDM.

Do Śpiącego Lwa przyznaje się za to zoo. - Lwa nie oddamy. To nasza rzeźba. Od lat stoi przy naszym ogrodzie zoologicznym, psychicznie i duchowa jest z nim związana. To nasz symbol. Trudno sobie wyobrazić dla niego lepsze miejsce niż to, gdzie jest - mówi Ewa Zbonikowska, szefowa działu dydaktyki warszawskiego zoo. I dodaje: - Faktycznie, nie wiemy skąd rzeźba się tu wzięła, bo w naszym archiwum brak jakichkolwiek dokumentów na ten temat. Jeśli Bytom udowodni, że to ich lew, to nie będziemy się upierać. Ale dowody muszą być mocne - dodaje Zbonikowska.

Właścicielem praskiego zoo jest miasto stołeczne Warszawa. Władze Bytomia, chcąc odzyskać Śpiącego Lwa dla miasta, muszą się o to zwrócić do prezydenta Warszawy. Z Mirosławem Kochalskim, pełniącym obowiązki prezydenta Warszawy, nie udało nam się wczoraj skontaktować.

Tymczasem w Bytomiu już podjęto działania, zmierzające do odzyskania rzeźby Kalidego. - W połowie przyszłego tygodnia gotowa będzie ikonografia Śpiącego Lwa, czyli wizualne dowody na to, że to nasza rzeźba. Nawiązaliśmy też kontakt z niemiecką historyczką sztuki, która pisze doktorat o Kalidem. Liczymy na to, że nam pomoże w udowodnieniu, że lew sprzed warszawskiego zoo jest nasz - mówi Barbara Klajmon, miejski konserwator zabytków w Bytomiu.

Maria Klimczyk - Dziennik Zachodni



solo - Czw Mar 09, 2006 5:10 pm
Sprawa "Bytomskiego Lwa" wywoluje u mnie bardzo mieszane i sprzeczne poglądy. Generalnie jestem za tym by powrócił na swoje miejsce ale... Właśnie to "ale" - nie dziwię się zarówno przedstawicielom warszawskiego zoo jak i warszawiakom przyiązanym do rzeźby. Dlaczego? odpowiem nieco przewrotnie: jak wiemy brama wejściowa do Ogrodu Zoologicznego w Chorzowie również nie znajduje się w miejscu pierwotnej lokalizacji i chciałbym by wróciła na swoje miejsce ale... (znowu to "ale"...) czy naprawdę chciałbym aby powróciła? Dla mnie ta brama zawsze już kojarzyć się będzie z naszym Zoo. I teraz nagle miałaby zniknąć? I jak w takim przypadku zrobić tak by wilk był syty a owca pozostała cała...
Jedynym chyba sensownym rozwiązaniem byłoby zastąpić oryginały kopiami i te pozostawiać w miejscach gdzie(z powodu różnych zawirowań polityczno-historycznych) ustawiano nabyte zabytki.
Ech... znowu marudzę... sorki



Bruno_Taut - Czw Mar 09, 2006 5:47 pm
Bytomski lew stoi w Warszawie przy bocznym wejściu do ZOO, pod przaśnym barem. Nie wygląda na to, by ktoś o niego szczególnie dbał. Ale bądźmy wspaniałomyślni - pozwólmy warszawiakom zrobić sobie kopię. Oczywiście na własny koszt.



jacek_t83 - Czw Mar 09, 2006 6:50 pm

Bytomski lew stoi w Warszawie przy bocznym wejściu do ZOO, pod przaśnym barem. Nie wygląda na to, by ktoś o niego szczególnie dbał. Ale bądźmy wspaniałomyślni - pozwólmy warszawiakom zrobić sobie kopię. Oczywiście na własny koszt.

w sumie to sie zgadzam z Brunem. Jak bardzo chca miec takiego fajnego lwa to niech se zrobia kopie



maciek - Czw Mar 09, 2006 8:21 pm
Solo, Świerklaniec i ZOO w Katowicach to nie to samo co Bytom i Warszawa, która takich "prezentów" ma więcej, a które to "prezenty" powinna jak najszybciej zacząć zwracać.



Oskar - Czw Mar 09, 2006 8:51 pm
Powinni oddać i już. Chcą niech kopiują, ale to trochę jakbyśmy ich syrenkę postawili w zaroślach WPKiW i powiedzieli, że nie oddamy.

Btw. Bruno jesteś jak Indiana Jones. W poszukiwaniu zaginionej... No właśnie, już jestem ciekaw co będzie następne.



SPUTNIK - Czw Mar 09, 2006 9:00 pm
Bursztynowa Komnata ( Albo Radko Mladić )



Bruno_Taut - Pią Mar 10, 2006 7:06 am

Największym hitem byłaby tzw. kustodia raciborska. Wielka monstrancja (ok. 120 cm wysokości) ze złoconego srebra wysadzanego perłami i kamieniami szlachetnymi, wykonana ok. 1495 r. Wieść gminna niesie, że trzymają ja w przepastnych magazynach Ermitażu. Tu faktycznie trzeba by Indiany Jonesa.



Oskar - Pią Mar 10, 2006 11:47 am
Oto co znalazłem na temat kustodii racoborskiej:

Zaginiona kustodia raciborska.

Kustodia jest dosyć rzadkim naczyniem liturgicznym, służącym do przenoszenia i przechowywania konsekrowanej wielkiej hostii. Kustodię z końca XV w. z Raciborza (zaginioną w 1945 roku) wykonano ze złoconego srebra, zdobiono szlachetnymi kamieniami i perłami. Mierzyła 127 cm. Ukończona w 1495 r., powstała na zlecenie miejscowego domu książęcego. Badacze spierają się co do miejsca wykonania tego arcydzieła. Być może wykonano ją w Bazylei lub Krakowie.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35022,1837387.html



Bruno_Taut - Pią Mar 10, 2006 12:19 pm
Jakbym to sam pisał.



Oskar - Pią Mar 10, 2006 12:26 pm

Jakbym to sam pisał.

Faktycznie.



jacek_t83 - Pią Mar 10, 2006 12:29 pm
"Opracował: dr Jerzy Gorzelik z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach"



Oskar - Pią Mar 10, 2006 1:30 pm

"Opracował: dr Jerzy Gorzelik z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach"

ale dałeś ciała Oskar



Bruno_Taut - Pią Mar 10, 2006 1:51 pm
Opracował to nie znaczy napisał, ale ten kawałek był chyba mój. Do paru innych się nie przyznaję, bo jest tam kilka błędów.



jacek_t83 - Pią Mar 10, 2006 2:02 pm
Hehe, a Oskar pewnie juz sprawa kiedy masz zajecia



solo - Pon Mar 13, 2006 4:56 pm

Solo, Świerklaniec i ZOO w Katowicach to nie to samo co Bytom i Warszawa, która takich "prezentów" ma więcej, a które to "prezenty" powinna jak najszybciej zacząć zwracać.Pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą, ponieważ nie ma znaczenia licytowanie się kto czego ma więcej zagrabionego.
I jak Bruno słusznie zauważył - jak chcą kopi to na własny koszt, Warszawka już i tak zbyt wiele kosztowała resztę kraju (zwłaszcza w okresie odbudowy tej naszej "Stolycy") żeby i to jej fundować.



absinth - Śro Mar 15, 2006 9:01 am


Delikatna sprawa z bytomskim lwem

Wtorek, 14 marca 2006r.

Lew śpiący, płaczący i... wędrujący. Chodzi oczywiście o zabytkową rzeźbę Teodora Kalidego, która zniknęła w latach 60. zeszłego stulecia z Bytomia, a odnalazła się dwa tygodnie temu Warszawie. Znalazł ją Przemysław Nadolski, bytomski historyk.

Władze Bytomia już w zeszłym tygodniu zapowiedziały, że postarają się, by lew wrócił do miasta. Władze Warszawy na zajęcie stanowiska w tej sprawie potrzebowały czterech dni. Lew znajduje się przed bramą praskiego zoo, na terenie, którego właścicielem jest miasto stołeczne Warszawa. I to dlatego o ewentualnym oddaniu rzeźby Kalidego zadecyduje Mirosław Kochalski, pełniący obowiązki prezydenta stolicy. - Sprawa jest bardzo delikatna, powody tego zwrotu muszą być uzasadnione - mówi Rafał Pasieka, pełniący obowiązki dyrektora gabinetu prezydenta Warszawy. - Przez kilkadziesiąt lat lew uchodził za nasz pomnik. Jeśli nie jest nasz, to musimy sprawdzić, jak znalazł się w Warszawie, kto i kiedy go ofiarował. Jeśli okaże się, że nie było ofiarodawców, to oddamy go bytomianom. Nie będziemy robić przeszkód - zapewnia Pasieka. - W tym tygodniu w trybie pilnym zajmiemy się tą sprawą.

Tymczasem DZ otrzymał kolejne zdjęcie monumentu. Przysłał je Fryderyk Zgodzaj, historyk amator z Tworoga. - To zdjęcie z jakiejś niemieckiej gazety, z 1932 roku. Z podpisu wynika, że to lew wędrujący, z dzisiejszego Rynku przeniesiony na plac Akademicki - tłumaczy Zgodzaj. Jego zdaniem nie ma wątpliwości, że lew spod praskiego zoo i lew na placu Akademickim, to ta sama rzeźba. - Porównywałem pod lupą oba zdjęcia. Kamienna podstawa, na której leży lew, stanowi całość. Jest identyczna w obu przypadkach. To nie jest zbieg okoliczności - podkreśla pan Fryderyk.

(mk) - Dziennik Zachodni



Wit - Czw Mar 16, 2006 12:53 am
"Zabytkowy lew wróci do Bytomia

Przemysław Jedlecki 15-03-2006 , ostatnia aktualizacja 15-03-2006 23:27

Krzysztof Wójcik, prezydent Bytomia, poprosił władze Warszawy, by oddały rzeźbę lwa, która przed laty zniknęła z miasta. Stolica odda zabytek, ale w zamian chce kopię

Śpiący lew - rzeźba, którą zaprojektował wybitny górnośląski artysta Theodor Erdmann Kalide - zdobi plac przy jednym z wejść do warszawskiego zoo. Niedawno historycy z Bytomia odkryli, że to ta sama figura, która stała kiedyś na bytomskim rynku. Lew zdobił najpierw pomnik ofiar wojny prusko-francuskiej, a potem został przeniesiony do miejskiego parku. Stał tu sobie spokojnie aż do lat 60. zeszłego stulecia. Wtedy rzeźba zniknęła. Długo nikt nie miał pojęcia, gdzie się znajduje. Jej odnalezienie w stolicy okazało się więc sporą sensacją.

Jerzy Gorzelik, historyk sztuki z Uniwersytetu Śląskiego i jednocześnie lider Ruchu Autonomii Śląska, zaapelował do władz Bytomia, by postarały się o odzyskanie zabytku. - Mamy pewność, że to dzieło Kalidego. Powinno więc wrócić na Śląsk - argumentował.

Okazuje się, że warszawscy urzędnicy bez żalu oddadzą posąg. - Poprosimy jednak wojewódzkiego konserwatora zabytków, by potwierdził informację o pochodzeniu lwa. Jeżeli wszystko okaże się prawdą, to nie widzę problemu, by go oddać - mówi Rafał Pasieka, p.o. dyrektora gabinetu prezydenta Warszawy.

Zastrzegł jednak, że być może stolica poprosi Bytom, by w zamian dał jej kopię rzeźby. - Warszawiacy pewnie się do niego przyzwyczaili - tłumaczy Pasieka.

W środę prezydent Wójcik rozmawiał z władzami stolicy. - Poprosił o zwrot zabytku i wszystko jest na dobrej drodze. Wykonamy kopię figury - mówi Jacek Wicherski, rzecznik prasowy bytomskiego magistratu. Na razie nie ustalono, kiedy oryginalny lew wróci na Górny Śląsk."

Gazeta



maciek - Nie Mar 19, 2006 12:31 pm
Patrzcie, co znalazłem. Oto b. podobny lew z Legnicy:



Bruno, czy to możliwe, że to ten sam autor?



Bruno_Taut - Nie Mar 19, 2006 4:15 pm
Tak. To też jeden z lwów Kalidego. W przypadku popularnych dzieł odlewnictwa, wykonywano w XIX w. często wiele egzemplarzy.



Oskar - Czw Mar 30, 2006 3:04 pm
W temacie:

Zabytki w podwójnej podłodze



Jedziemy do Austrii w celach turystycznych - zapewniał zatrzymany do kontroli przez celników z cieszyńskiej Grupy Mobilnej kierowca peugeota. Do zdarzenia doszło w nocy z wtorku na środę na drodze dojazdowej do przejścia granicznego w Cieszynie Boguszowicach.

- W trakcie oględzin celnicy zainteresowali się bagażnikiem samochodu. Po zdemontowaniu tylnego zderzaka okazało się, że podłoga bagażnika posiada podwójne dno, tworząc w ten sposób pustą wnękę. Było w niej ukrytych sześć ikon - powiedziała Elżbieta Gowin, rzecznik prasowy Izby Celnej w Katowicach.

Zabytkowe obrazy miały różne wymiary. Celnicy przekazali cenne znalezisko cieszyńskiej policji. Na komendę zostali przewiezieni także rzekomy podróżnik, 38-letni mieszkaniec woj. mazowieckiego oraz jego córka.

Przypomnijmy, że nielegalny wywóz dóbr kultury jest zagrożony karą pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat. - W razie skazania za to przestępstwo sąd orzeka również nawiązkę na wskazany cel społeczny związany z opieką nad zabytkami - dodała Gowin.

(wot) - Dziennik Zachodni

Źródło.



Mies - Czw Maj 11, 2006 8:09 am
Prawdopodobnie nie bedzie problemów ze zwrotem lwa do Bytomia, ponieważ Warszawa zwraca takie obiekty. Oczywiście muszą być rozwiązane problemy prawne, które dla wielu osób są zupełnie niewyobrażalne. Powodem jest bałagan w papierach z czasów PRL, np nikt nie wie kto jest właścicielem pomnika Syreny. Sprawa do tej pory nie jest oczywista. Pisząc o zwracaniu pomnika to Warszawa (a właściwie ASP) już zwróciła Szczecinowi pomnik kondotiera Baltoromeo Colleoniego. Szczecin zrobił sobie kiedyś kopię tego pomnika, który stoi na Campo Santi Giovanni e Paolo w Wenecji (autorstwa Adrei del Verrocchia). Po wojnie ze Szczecina trafił do Warszawy i stał przed przed Pałcem Czapskich (ASP) ale w dość nędznym miejscu bo nie na osi ale z boku. Szczecin domagał się zwrotu i rzeźbę od Warszawy dostał i teraz przed ASP stoi kopia, kopii a w Szczecinie "pierwotna" kopia



absinth - Czw Maj 11, 2006 8:44 am
hehe no ciekawa sprawa z tym pomnikiem
w sumie jak zaklasyfikowac pomnik jako ruchmomosc czy nieruchomosc?
jesli nieruhomosc to po 30 latach mozna sobie taki pomnik zasiedziec
podobnie by bylo chyba zgodnie z zasada superficies solo cedit gdyby uznac go za ta superficies
ale gdyby pomnik uznac za ruchomosc to zasiedziec by sie go w zlej wierze nie dalo...
ciekawe



Mies - Czw Maj 11, 2006 8:58 am
To zależy od pomnika. Podział jest dychotomiczny. Wszystko co nie ma cech nieruchomości jest ruchomością. Jeżeli pomnik nie jest trwale związany z gruntem jest ruchomością (chyba że w orzecznictwie ktoś twierdzi inaczej )

Pisząc o Warszawie i zwrocie różnych przedmiotów, zwróćcie uwagę, że to nie to oskarżane o wszystko miasto Warszawa jest zazwyczaj ich właścicielem. Colleoniego miała ASP, lwa ma Zoo, rzeźby ma Muzeum Narodowe...



Kris - Wto Maj 23, 2006 7:21 pm
Niewiem czy na forum była mowa o akcji ze sprowadzeniem z Warszawy rzeźby śpiącego Lwa do Bytomia. Wydaje mi się, że warto wkleić kilka art. z DZ dotyczących przebiegu tej sprawy.

*******************************************************


Czy lew wróci do Bytomia?
07.03.2006

Tropił, tropił, aż wytropił. Wygląda na to, że bytomski historyk Przemysław Nadolski odnalazł zaginionego Śpiącego lwa z Bytomia. To cenna dziewiętnastowieczna rzeźba, odlana z brązu według projektu Theodora Erdmanna Kalidego, wybitnego śląskiego artysty. Półtorametrowy lew stoi dziś koło bocznego wejścia do warszawskiego ZOO. Kiedyś zdobił pomnik ofiar wojny francusko-pruskiej, który stał na bytomskim Rynku.

Czy śpiący lew wróci do Bytomia? I kiedy? Wczoraj Ruch Autonomii Śląska zwrócił się do Krzysztofa Wójcika, prezydenta Bytomia, o podjęcie starań zmierzających do odzyskania rzeźby dla miasta.



Dla warszawiaków ten lew nie ma żadnego znaczenia. Dla nas to ważny element bytomskiego i śląskiego dziedzictwa - powiedział dz Jerzy Gorzelik, przewodniczący RAŚ, historyk sztuki.

Gorzelik i Nadolski już półtora roku temu widzieli śpiącego lwa na warszawskiej Pradze. - Nie mieliśmy jednak pewności, czy znaleziona figura była lwem bytomskim czy gliwickim. Oba dzieła zaprojektował Kalide, tyle że bytomski lew powstał w 1873 roku, a gliwicki 30, 40 lat wcześniej. Oba lwy zniknęły w tajemniczych okolicznościach - mówi Gorzelik.

Bytomski lew był ozdobą pomnika, który stał na bytomskim Rynku. Pomnik rozebrano w latach trzydziestych XX wieku, bo na Rynku budowano stację benzynową. Lwa przeniesiono na plac Akademicki, skąd zniknął około 1960 roku. - Są ludzie, którzy to pamiętają - mówi Gorzelik.

W sprawie cennej rzeźby obaj panowie jeździli do Warszawy wielokrotnie tonie. - Oglądaliśmy figurę bardzo dokładnie. I wreszcie niedawno udało się znaleźć dwa napisy - datę 1873 i oznaczenie odlewni. To lew bytomski, nie ma co do tego żadnej wątpliwości - podkreśla Gorzelik.

Zdaniem obu historyków przyczyną tak długiego dochodzenia do prawdy były m.in. mylne informacje zawarte w przewodniku po Pradze, gdzie znajduje się warszawskie ZOO. - Jego autor twierdzi, iż rzeźbę znalazła gdzieś Armia Czerwona i podarowała warszawiakom. A my wiedzieliśmy, że lew zniknął z Bytomia grubo po wojnie - mówi Gorzelik.

Delikatna sprawa z bytomskim lwem Prezydent Bytomia o sprawie dowiedział się od DZ. Listu Gorzelika wcześniej nie czytał, ale obiecuje, że chętnie spełni jego prośbę. - Podejmę starania o odzyskanie rzeźby. W tej sprawie musimy się zwrócić do aktualnego właściciela rzeźby. A nie wiemy kto nim jest. Postaramy się jednak, żeby rzeźba wróciła do Bytomia. Warszawa jest tak bogata w zabytki sztuki, że sźdzę, iż problemu robić nam z tym nie będzie. Byłyby to piękny gest. Kiedyś wysłaliśmy do stolicy mnóstwo węgla i stali, myślę że teraz jeden dziewiętnastowieczny lew Warszawy nie zuboży - mówi Wójcik. Do sprawy wrócimy jutro.

Maria Klimczyk - Dziennik Zachodni

********************************


Śpiący Lew chce wrócić
08.03.2006

Czy Śpiący Lew wróci do Bytomia? Chcą tego bytomskie władze, a i warszawscy urzędnicy nie mówią nie. I Bytom, i Warszawa podkreślają jednak, że najpierw trzeba ustalić kilka faktów. - Musimy mieć pewność, że rzeźba, która stoi pod praskim zoo to lew Kalidego. Trzeba sprawdzić, co działo się z bytomskim pomnikiem, jak i to, dlaczego znalazł się w Warszawie - mówi Jacek Wicherski, rzecznik Urzędu Miejskiego w Bytomiu.

Losy dziewiętnastowiecznej rzeźby prześledzić ma Barbara Klejmon, miejski konserwator zabytków. Zajmie się tym już dzisiaj.

Sprawa nie jest prosta. Najpierw trzeba ustalić właściciela terenu, na którym stoi dziś bytomski lew. W świetle prawa właśnie on jest właścicielem rzeźby. I do niego władze Bytomia będą musiały się zwrócić o zwrot cennego zabytku.

Artykuł DZ o Śpiącym Lwie dostał już Robert Sosnowski, burmistrz Pragi Północ.

O tej rzeźbie mówiono kiedyś "Śpiący Lew" lub "Umierający Lew". Nieważne, jak się nazywa, ważne by wróciła na swoje miejsce. - Do Bytomia na Rynek, tam gdzie stoi fontanna. Bo ta rzeźba też była częścią fontanny - mówi Przemysław Nadolski, bytomski historyk, który odnalazł brązowe cacko w Warszawie, pod praskim zoo.

O odnalezieniu cennej dla Ślązaków rzeźby pisaliśmy wczoraj. Dziś nowe fakty, które udało nam się ustalić, dzięki Nadolskiemu. Jest historykiem sztuki; inwentaryzuje zabytki, opisuje dzieje miejscowości. O Śpiącym Lwie Nadolski wie wszystko. Twórczością Kalidego interesował się od dawna. Stara się ustalić, co zrobił i kiedy, i co z tymi dziełami sztuki się działo. Ale przyznaje, że to nie on odnalazł Śpiącego Lwa w Warszawie. - Pierwszy zwrócił na niego uwagę doktor Zdzisław Jedynak, były kierownik bytomskiego oddziału Archiwum Państwowego. Zobaczył go kilka lat temu, przypadkowo, na tyłach zoo na Pradze. Był pewny, że to lew z Bytomia - opowiada Nadolski.

Nadolski wiedział, że lew spod zoo, to lew Kalidego. Ale dopiero w zeszłym roku pojechał do Warszawy sprawdzić rzeźbę. - Znalazłem tam sygnaturę. Pisze tam, że rzeźbę odlano w wytwórni Gladnebecka, w roku 1873. Te dane zgadzają się z opisem pomnika, który opublikowałem 10 lat temu. Nie mam żadnych wątpliwości, że to rzeźba z pomnika poległych w wojnie francusko-pruskiej mieszkańców ówczesnego powiatu bytomskiego - podkreśla Nadolski. - To nasz lew, bytomski. Powinien do nas wrócić.

O sprowadzenie lwa do Bytomia Nadolski i Jerzy Gorzelik zwrócili się do prezydenta miasta Krzysztofa Wójcika.

Prezydent Wójcik powiedział nam, że zbada sprawę. Ale wczoraj pojawiły się wątpliwości. - Może to lew Kalidego, a może nie. Przecież tego nie wiemy. Trzeba wszystko dokładnie sprawdzić, żeby się nie zbłaźnić - wyjaśnia Jacek Wicherski, rzecznik Urzędu Miejskiego w Bytomiu. - No, bo w jaki sposób pomnik z Bytomia znalazł się w Warszawie? A jeśli ktoś go oficjalnie podarował stolicy - zastanawia się Wicherski.

Skąd lew Kalidego wziął się w Warszawie? W internecie jest strona poświęcona pomnikom warszawskim. Można tam przeczytać, że lew trafił zapewne przed bramę zoo po wojnie. "Być może jest to trofeum Armii Czerwonej, przekazane wspaniałomyślnie odbudowywanej z ruin stolicy", pisze Paweł Giergoń, autor strony.



Gorzelik, jak i Nadolski podkreślają, że to bzdura. Bytomski lew stanął na Rynku w 1873 r. Właściwie była to fontanna z murowanym basenem, pośrodku której wznosił się kamienny cokół zwieńczony właśnie lwem. Z Rynku przeniesiono lwa na plac Akademicki jeszcze w 1931 r. Bo tam, gdzie była fontanna, wybudowano stację benzynową. Co z dziełem Kalidego działo się dalej? I tu pojawiły się nowe fakty. Okazuje się bowiem, że z placu Akademickiego przeniesiono rzeźbę do Parku Miejskiego, jeszcze w 1945 r. - Stał koło palmiarni, czyli dzisiejszej izby wytrzeźwień. I to stamtąd ktoś go sobie zabrał. Ludzie widzieli go jeszcze w latach 50., w 60. już go nie było - mówi Nadolski.

Kto i po co zabrał lwa? Rzeźba nie jest lekka, waży ponad 500 kilogramów... Nadolski i tu podsuwa wyjaśnienie. - Być może został przekazany w darze odbudowującej się stolicy? W tamtych latach było to bardzo modne. Niewykluczone, że któryś z sekretarzy partii wymyślił sobie, że dzięki takiemu darowi awansuje - śmieje się Nadolski.

Kiedyś lew z Rynku był popularnym elementem bytomskiego krajobrazu. Opowiadano o nim anegdoty. - Podobno mieszkańcy domów we wschodniej pierzei Rynku protestowali w magistracie w sprawie usytuowania rzeźby. Uwłaczało im to, że do ich domów odwrócona jest tylną częścią ciała. Protest został oddalony. Nie było wyjścia. Bo gdyby go uwzględniono, to lew odwróciłby się tyłem do Ratusza, czyli do miejskiej władzy - opowiada Nadolski.



Śpiący Lew wyczekuje... - Jeśli władze problem oleją, to znaczy, że olewają bytomskie dziedzictwo kulturowe - nie ukrywa Nadolski. I dodaje: - W zeszłym roku Szczecin odzyskał rzeźbę kondotiera, stała na dziedzińcu ASP.

******************************************



Lwa nie oddamy
09.03.2006

Sprawa powrotu Śpiącego Lwa do Bytomia komplikuje się. Wszystko dlatego, że trudno jest bezspornie ustalić, kto jest właścicielem dziewiętnastowiecznej rzeźby. Ale także dlatego, że praskie zoo, przed którym spoczywa lew, rzeźby oddać nie zamierza...



Wiadomo, że rzeźba znajduje się na Wybrzeżu Helskim, 18 metrów od drogi, ale w pasie drogowym. Teren należy do Skarbu Państwa, a zarządza nim Miejski Zarząd Dróg. Jednak warszawski MZD do lwa się nie przyznaje. - My zarządzamy drogami, a nie tym, co na nich stoi. Lew nie jest naszą własnością, tylko Skarbu Państwa. Podobnie jest z warszawską Syrenką. Też stoi w obrębie pasa drogowego, ale nasza nie jest - zapewnia Adam Stawicki z Biura Prasowego warszawskiego ZDM.

Do Śpiącego Lwa przyznaje się za to zoo. - Lwa nie oddamy. To nasza rzeźba. Od lat stoi przy naszym ogrodzie zoologicznym, psychicznie i duchowa jest z nim związana. To nasz symbol. Trudno sobie wyobrazić dla niego lepsze miejsce niż to, gdzie jest - mówi Ewa Zbonikowska, szefowa działu dydaktyki warszawskiego zoo. I dodaje: - Faktycznie, nie wiemy skąd rzeźba się tu wzięła, bo w naszym archiwum brak jakichkolwiek dokumentów na ten temat. Jeśli Bytom udowodni, że to ich lew, to nie będziemy się upierać. Ale dowody muszą być mocne - dodaje Zbonikowska.

Właścicielem praskiego zoo jest miasto stołeczne Warszawa. Władze Bytomia, chcąc odzyskać Śpiącego Lwa dla miasta, muszą się o to zwrócić do prezydenta Warszawy. Z Mirosławem Kochalskim, pełniącym obowiązki prezydenta Warszawy, nie udało nam się wczoraj skontaktować.

Delikatna sprawa z bytomskim lwem Tymczasem w Bytomiu już podjęto działania, zmierzające do odzyskania rzeźby Kalidego. - W połowie przyszłego tygodnia gotowa będzie ikonografia Śpiącego Lwa, czyli wizualne dowody na to, że to nasza rzeźba. Nawiązaliśmy też kontakt z niemiecką historyczką sztuki, która pisze doktorat o Kalidem. Liczymy na to, że nam pomoże w udowodnieniu, że lew sprzed warszawskiego zoo jest nasz - mówi Barbara Klajmon, miejski konserwator zabytków w Bytomiu.

Maria Klimczyk - Dziennik Zachodni

********************************************



Śpiący Lew wyczekuje...
10.03.2006

Śpiący Lew czeka na powrót do Bytomia. Ważący kilkaset kilogramów i wykonany z brązu odlew dzieła Teodora Kalidego, górnośląskiego XIX wiecznego rzeźbiarza, staje się bodaj najpopularniejszym lwem w Polsce. Trzeba jednak wiedzieć, że półtorametrowa rzeźba, to tylko fragment monumentu, który do 1932 roku stał na bytomskim Rynku. Jak potężne było to dzieło, widać na starej widokówce.

Ta, którą publikujemy, pochodzi ze zbiorów Przemysława Nadolskiego, bytomskiego historyka, który odnalazł bytomskiego lwa w Warszawie, pod praskim zoo. DZ pisał o tym jako pierwszy już we wtorek. To jedyne zachowane zdjęcie, na którym pomnik widać z tak bliskiej odległości. Kamienny cokół wraz z wieńczącym go lewem miał około 4,5 metra wysokości. I co ciekawe, takie pomniki ku czci poległych w wojnie francusko-pruskiej budowano w XIX wieku w całej Europie. Wszystkie jednak zwieńczone były alegoryczną postacią Germanii. Bytomianie jednak Germanii nie chcieli, woleli lwa.



Delikatna sprawa z bytomskim lwem Po wojnie, prawdopodobnie w latach 60. ubiegłego stulecia Śpiący Lew w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach zniknął z Bytomia. Teraz, gdy wiadomo, że się odnalazł, władze miasta zamierzają wystąpić do władz Warszawy o zwrot rzeźby.

(mk) - Dziennik Zachodni

********************************************



Delikatna sprawa z bytomskim lwem
14.03.2006

Lew śpiący, płaczący i... wędrujący. Chodzi oczywiście o zabytkową rzeźbę Teodora Kalidego, która zniknęła w latach 60. zeszłego stulecia z Bytomia, a odnalazła się dwa tygodnie temu Warszawie. Znalazł ją Przemysław Nadolski, bytomski historyk.

Władze Bytomia już w zeszłym tygodniu zapowiedziały, że postarają się, by lew wrócił do miasta. Władze Warszawy na zajęcie stanowiska w tej sprawie potrzebowały czterech dni. Lew znajduje się przed bramą praskiego zoo, na terenie, którego właścicielem jest miasto stołeczne Warszawa. I to dlatego o ewentualnym oddaniu rzeźby Kalidego zadecyduje Mirosław Kochalski, pełniący obowiązki prezydenta stolicy. - Sprawa jest bardzo delikatna, powody tego zwrotu muszą być uzasadnione - mówi Rafał Pasieka, pełniący obowiązki dyrektora gabinetu prezydenta Warszawy. - Przez kilkadziesiąt lat lew uchodził za nasz pomnik. Jeśli nie jest nasz, to musimy sprawdzić, jak znalazł się w Warszawie, kto i kiedy go ofiarował. Jeśli okaże się, że nie było ofiarodawców, to oddamy go bytomianom. Nie będziemy robić przeszkód - zapewnia Pasieka. - W tym tygodniu w trybie pilnym zajmiemy się tą sprawą.



Śpiący Lew wyczekuje... Tymczasem DZ otrzymał kolejne zdjęcie monumentu. Przysłał je Fryderyk Zgodzaj, historyk amator z Tworoga. - To zdjęcie z jakiejś niemieckiej gazety, z 1932 roku. Z podpisu wynika, że to lew wędrujący, z dzisiejszego Rynku przeniesiony na plac Akademicki - tłumaczy Zgodzaj. Jego zdaniem nie ma wątpliwości, że lew spod praskiego zoo i lew na placu Akademickim, to ta sama rzeźba. - Porównywałem pod lupą oba zdjęcia. Kamienna podstawa, na której leży lew, stanowi całość. Jest identyczna w obu przypadkach. To nie jest zbieg okoliczności - podkreśla pan Fryderyk.

(mk) - Dziennik Zachodni

*************************************



Czekamy na lwa
18.05.2006

Śpiący Lew, dzieło wybitnego śląskiego rzeźbiarza Teodora Kalidego, powróci do Bytomia. - Mamy stuprocentową pewność, że to nasza rzeźba. Przez kilka miesięcy gromadziliśmy dokumenty, które potwierdzają nasze racje. Jest wśród nich rachunek, jaki berlińska Odlewnia Gladenbecka wystawiła miastu Bytom w 1873 roku za wykonanie rzeźby - powiedział wczoraj DZ Jacek Wicherski, rzecznik Urzędu Miejskiego w Bytomiu.

Przedwczoraj prezydent Bytomia Krzysztof Wójcik przesłał do Mirosława Kochalskiego, pełniącego funkcję prezydenta Warszawy, całą dokumentację w tej sprawie. Kopię dokumentów otrzyma też stołeczny konserwator zabytków. - Prezydent prosi o wyznaczenie osób do kontaktów z Bytomiem, by rzecz jak najszybciej sfinalizować - dodaje Wicherski



Sprawa Śpiącego Lwa stała się głośna w marcu po tym, jak bytomski historyk Przemysław Nadolski ujawnił, że półtorametrowy lew, który stoi koło bocznego wejścia do warszawskiego zoo, jest częścią ważnego dla bytomian pomnika. Wykonana z brązu rzeźba zwieńczała pomnik poległych w wojnie francusko-pruskiej bytomian. Rzeźbę zamówili mieszkańcy Bytomia. Po wojnie pomnik rozebrano, lwa przeniesiono go do Parku Miejskiego, skąd zniknął w latach 60. ubiegłego wieku. Na początku marca Nadolski znalazł rzeźbę w Warszawie. DZ pisał o tym jako pierwszy.

Negocjacje w sprawie powrotu rzeźby Kalidego do Bytomia prezydenci Bytomia i Warszawy podjęli w połowie marca. Władze Warszawy przed oddaniem lwa się nie wzbraniały, ale żądały niezbitych dowodów, że to lew bytomski. - Całą dokumentację zebrał i opracował pan Nadolski - wyjaśnia Barbara Klajmon, miejski konserwator zabytków w Bytomiu. - Nadolski udowodnił, że bytomski lew pochodzi z Odlewni Gladenbecka. Był tylko jeden, ten zamówiony przez bytomian - mówi Klajmon.

Wczoraj w Warszawie o przesyłce nikt jeszcze nie słyszał. - Taka korespondencja jeszcze nie doszła. jeśli dojdzie, to prezydent Kochalski będzie się kontaktował z prezydentem Bytomia - powiedział nam Bartosz Grodecki z Biura Prasowego Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.

Maria Klimczyk - Dziennik Zachodni



SPUTNIK - Wto Maj 23, 2006 7:23 pm
heh. było w wątku detektyw bruno taut na tropie



Kris - Wto Maj 23, 2006 8:13 pm
Faktycznie, zgadza się. Temat już jest i jeśli się dubluje to proszę go usunąć.
Niemniej wierzę w sukces i pozytywne załatwienie tej sprawy.
Można ten temat jeszcze potem rozpisywać w związku z samym powrotem lwa do Bytomia... itd



Kris - Pon Cze 19, 2006 8:42 pm


Chłopiec na razie nie powróci

Jacek Madeja 19-06-2006 , ostatnia aktualizacja 19-06-2006 21:28

Nadal nie ma zgody między magistratem a Gliwickimi Zakładami Urządzeń Technicznych co do ceny pomnika "Chłopca z łabędziem" Theodora Kalidego. - Zakłady żądają za dużo pieniędzy - tłumaczą w gliwickim urzędzie.

Odlana w 1834 r. rzeźba Kalidego wzbudzała powszechny zachwyt. Jedną z kopii do swoich ogrodów w Poczdamie sprowadził nawet król pruski Fryderyk Wilhelm II.

Przez lata jeden z "Chłopców z łabędziem" spoczywał zapomniany w magazynach gliwickiej odlewni. W połowie lat 90. GZUT zgodził się na wyeksponowanie rzeźby. Stała się ona ozdobą fontanny na skwerze Dessau. Miasto płaciło jedynie za jej ubezpieczenie. Pod koniec zeszłego roku, kiedy wygasła umowa wypożyczenia, gliwicka odlewnia zaproponowała miastu wykupienie rzeźby. GZUT zażądał 39 tys., a magistrat był skłonny zapłacić 24 tys. zł. - Rzeźba była ubezpieczona na 19 tys. zł. Biorąc pod uwagę tę kwotę, nie mogliśmy się zgodzić na wyższą cenę. Poza tym bez przetargu nie możemy wydać więcej niż 24 tys. zł - tłumaczył wtedy Marek Jarzębowski, rzecznik Urzędu Miejskiego w Gliwicach. Rozmowy przerwano, a Gliwice ubiegł Chorzów, który kupił, płacąc żądaną przez GZUT kwotę.

Na wieść o zniknięciu rzeźby gliwiczanie coraz głośniej zaczęli domagać się powrotu "Chłopca...". - To rzeźba, obok której nie da się przejść obojętnie. Jej kopie są w Niemczech i Anglii. Szkoda by było, gdyby zabrakło jej w Gliwicach - mówi Marek Klimurczyk z Gliwic, pasjonat twórczości Kalidego.

Magistrat zamówił więc w odlewni kopię. Strony uzgodniły też cenę - 24 tys. zł. Rzeźba miała pojawić się na skwerze do końca maja. Okazuje się jednak, że radość była przedwczesna.

- Na początku maja dostaliśmy potwierdzenie przyjęcia zlecenia przez GZUT, ale okazało się, że wbrew wcześniejszym porozumieniom cena znowu wynosi 39 tys. zł. Wystąpiliśmy o uzasadnienie tej decyzji i wciąż czekamy na odpowiedź - mówi Barbara Grabowska z gliwickiego magistratu. Pojawił się też nowy termin wykonania odlewu - koniec września.

Czesław Loranty, kierownik odlewni w GZUT: - Taka jest po prostu rynkowa cena odlewu, biorąc pod uwagę ceny miedzi. Na pytanie, dlaczego odlewnia zmieniła ustaloną cenę, Loranty nie daje jednoznacznej odpowiedzi. - Oprócz rosnących cen surowca są także inne przyczyny. Rozmowy z magistratem po prostu nie układają się. Ale nie będę tłumaczył, z jakich powodów - mówi tajemniczo kierownik odlewni.

O to, czy miasto zgodzi się zapłacić żądaną kwotę, zapytaliśmy rzecznika Jarzębowskiego: - Cena jest zbyt wysoka, a GZUT zachowuje się niepoważnie, zmieniając wcześniejsze ustalenia. Jedno jest pewne: rzeźba musi stanąć, ale kiedy i za jaką kwotę, na to pytanie dziś trudno mi odpowiedzieć.



Mies - Śro Sie 30, 2006 8:17 pm
No dobra, nadszedł czas na nastepną zagadkę detektywistyczną. Węsząc po strychach i piwnicach naszej stolicy w poszukiwaniu "naszych niecnie zagrabionych" śląskich dobr, natknąłem się kiedyś na rzeźbę jelenia, który stoi na dziedzińcu Polskiego Związku Łowieckiego na Nowym Świecie. Trochę zapomniałem o tym odkryciu ale przypomniał mi o tym kolega, więc korzystając z okazji postanowiłem o tym napisać bo może to Was zaciekawi.

Zdjęcia są tutaj:
http://www.sztuka.net.pl/palio/html.run ... -132717182

Jeleń podobno pochodzi z któregoś ze śląskich pałaców. Ktoś może wie z jakiego? Na rzeźbie jest fragment sygnatury J.R.Kor(...).



Bruno_Taut - Śro Sie 30, 2006 9:14 pm
Nooo, sprawa rozwojowa. A ten jeleń to z Dolnego czy z Górnego Śląska?



salutuj - Śro Sie 30, 2006 9:16 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Bruno_Taut - Śro Sie 30, 2006 9:18 pm

a co dla Dolnego już nie pracujesz?

Dolny ma swoją ekipę od takich rzeczy.



Mies - Czw Sie 31, 2006 8:32 am

Nooo, sprawa rozwojowa. A ten jeleń to z Dolnego czy z Górnego Śląska?

Wydawało mi się, że jeleń pochodzi z pałacu w Kopicach, ale tamtejszy jeleń był jednak trochę inny.



Wit - Pon Lis 20, 2006 11:14 pm
Za strony RAŚ:

" Warszawa odmawia zwrotu bytomskiego lwa - wyślij protest!
20.11.2006.

WARSZAWO, ODDAJ NASZEGO LWA!

Wybrany obrazW marcu 2006 władze Bytomia zwróciły się na wniosek Ruchu Autonomii Śląska do warszawskiego magistratu o zwrot figury śpiącego lwa, odlanej według projektu pochodzącego z Królewskiej Huty Theodora Erdmanna Kalidego."

Czytaj więcej:
http://www.raslaska.aremedia.net/index.php?option=com_content&task=view&id=101&Itemid=3

Wyślij protest:
http://www.gornoslaskie-dziedzictwo.com/lew/sendmail.php



salutuj - Pon Lis 20, 2006 11:37 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



maciek - Wto Lis 21, 2006 6:00 am

może na główną to dać?

Dać. Ja dziś jadę do warszawy to im powiem co o nich wszystkich myślę



Mies - Wto Lis 21, 2006 7:32 am

Za strony RAŚ:

" Warszawa odmawia zwrotu bytomskiego lwa - wyślij protest!
20.11.2006.

WARSZAWO, ODDAJ NASZEGO LWA!

Wybrany obrazW marcu 2006 władze Bytomia zwróciły się na wniosek Ruchu Autonomii Śląska do warszawskiego magistratu o zwrot figury śpiącego lwa, odlanej według projektu pochodzącego z Królewskiej Huty Theodora Erdmanna Kalidego."

Czytaj więcej:
http://www.raslaska.aremedia.net/index.php?option=com_content&task=view&id=101&Itemid=3

Wyślij protest:
http://www.gornoslaskie-dziedzictwo.com/lew/sendmail.php


Tylko że ten lew musiałby najpierw należeć do magistratu żeby go magistrat mógł oddać.
Teren należy do Skarbu Państwa, a zarządza nim Miejski Zarząd Dróg. Jednak warszawski MZD do lwa się nie przyznaje. - My zarządzamy drogami, a nie tym, co na nich stoi. Lew nie jest naszą własnością, tylko Skarbu Państwa. Podobnie jest z warszawską Syrenką. Też stoi w obrębie pasa drogowego, ale nasza nie jest - zapewnia Adam Stawicki z Biura Prasowego warszawskiego ZDM.



Bruno_Taut - Wto Lis 21, 2006 8:16 am
Magistrat wypowiedział się w kwestii zwrotu, więc chyba ma stosowne uprawnienia. Pismo do Bytomia przesłał dyrektor gabinetu prezydenta Warszawy.



jacek_t83 - Wto Lis 21, 2006 8:25 am
podpisalem sie pod mejlem



Mies - Wto Lis 21, 2006 11:07 am

Magistrat wypowiedział się w kwestii zwrotu, więc chyba ma stosowne uprawnienia. Pismo do Bytomia przesłał dyrektor gabinetu prezydenta Warszawy.

Nie wiem czy obgadywałem to na tym czy innym forum ale podczas dyskusji wyszło na to, że nie ma tu możliwosci zastosowania zasady superficies solo cedit. Oglądałem ten pomniczek i faktycznie ciężko powiedzieć by był związany z gruntem. To że miasto się wypowiada to bardzo dobrze ale żeby sie potem nie okazało, że nie mają podstawy do rozporządzania tym obiektem. Wystarczy zeby wtedy pojawił sie jakiś oszołom i mógłby przyblokować sprawę.

Czy lew ma być sprowadzony w celu upamiętnienia lwowiaków bytomskich?

---
A co z "moim" jeleniem? Ktoś coś wie?



salutuj - Wto Lis 21, 2006 11:30 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Mies - Wto Lis 21, 2006 12:06 pm
Niezły pomysł bo w sumie ciezko będzie stwierdzić na czyją szkodę nastąpiła szkoda
A jeśli nagle się ktoś przyzna że jest właścicielem to też będzie dobrze bo będzie mu można to wyszarpać w sądzie

Jest tylko pewien niuans - czy Bytom ma akt własności tego lwa?



Bruno_Taut - Wto Lis 21, 2006 12:53 pm
Udokumentowana jest historia powstania pomnika. Wzniesiono go z datków prywatnych oraz środków czterech powiatów powstałych w wyniku podziału powiatu bytomskiego.



Mies - Czw Lis 23, 2006 2:00 pm
Niemożliwe żeby z transportu takiej ciężkiej rzeźby nie sporządzono jakiegoś protokołu (transport, jakiś projekt umieszczenia go w tym miejscu itd). Warto zainteresować się jak dokładnie do Warszawy trafił np. Colleoni, bo sytuacja z lwem mogła byc identyczna.



martin13 - Śro Lis 29, 2006 8:57 pm


Warszawa nie chce oddać lwa

Tomasz Malkowski
2006-11-29, ostatnia aktualizacja 2006-11-29 21:33

Władze stolicy nie zamierzają zwrócić rzeźby lwa, która przed laty zniknęła z Bytomia.

O śpiącym lwie - rzeźbie, którą zaprojektował wybitny górnośląski artysta Theodor Erdmann Kalide - pisaliśmy wiele razy. W 1873 roku postument pojawił się na bytomskim rynku. Najpierw zdobił pomnik ofiar wojny prusko-francuskiej, potem został przeniesiony do parku miejskiego, w okolice palmiarni. Na przełomie lat 50. i 60 dzieło zniknęło. Rok temu bytomscy historycy Zdzisław Jedynak i Przemysław Nadolski odnaleźli dzieło Kalidego przy bocznym wejściu do warszawskiego zoo. Od tego czasu miasto stara się o odzyskanie lwa.

Wiosną tego roku władze stolicy zgodziły się oddanie rzeźby, pod warunkiem że potwierdzą się informacje o jej pochodzeniu. Nadolski przygotował szczegółową ekspertyzę dotyczącą lwa. W archiwach znalazł m.in. koszty budowy, listy darczyńców, którzy ofiarowali w sumie 1799 talarów na stworzenie monumentu (6786 talarów pochodziło z budżetu powiatu).

- Bezsprzecznymi dowodami pochodzenia rzeźby jest umieszczona na niej data i miejsce jej odlania: 1873 rok, Gladenbeck w Berlinie. Obie te informacje przemawiają na korzyść Bytomia. Co więcej, w tamtej odlewni tylko raz wykonano dzieło Kalidego - argumentuje Nadolski.

Dokumentację wysłano do Warszawy, ale nie przekonała ona tamtejszych urzędników, którzy domagają się bardziej jednoznacznych dowodów.

- Rzeźba jest u nas od 1956 roku. Gdyby pojawiła się w latach 40., można by podejrzewać szabrownictwo, ale później musiała trafić tu legalnie. Podobno w latach 60. lew stał jeszcze w Bytomiu, więc nie ma pewności, że to ta sama figura - mówi Włodzimierz Konrad, zastępca dyrektora warszawskiego zoo.

Barbara Klajmon, bytomski miejski konserwator zabytków: - Nie wiemy, kiedy lew zniknął, dlatego apelujemy do mieszkańców - jeśli mają jakieś zdjęcia albo pamiętają ostatnie lata rzeźby, prosimy, by się z nami skontaktowali. Warszawa jest ostrożna, bo oddanie rzeźby byłoby precedensem. W stolicy jest wiele zabytków pochodzących z innych miast, może urzędnicy boją się fali żądań dotyczących ich zwrotu.

Do akcji odzyskania lwa od początku włączył się Ruch Autonomii Śląska. - W odzyskanie zagrabionej figury powinni zaangażować się ludzie, którym leży na sercu sprawa dziedzictwa kulturowego naszego regionu. Dlatego apelujemy o wysyłanie do władz Warszawy protestów - mówi Jerzy Gorzelik, historyk sztuki i przewodniczący RAŚ.

Formularz z treścią protestu można znaleźć na www.raslaska.org.



salutuj - Czw Lis 30, 2006 12:09 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



jacek_t83 - Czw Lis 30, 2006 8:10 am
a moze po prostu napiszemy do Hanki: Hanka oddaj nam naszego lwa



Wit - Czw Lis 30, 2006 8:13 am
temat trafił na główną stronę portalu gazeta.pl...nieźle



maciek - Czw Lis 30, 2006 10:26 am
Zgadza się. Piszą do mnie znajomi z warśiawy i wszyscy twierdzą, że LWA warśiawka powinna zwrócić Dodam jednak, że to ludzie inteligentni, otwarci, podchodzący z dużym dystansem do życia i swojego miasta.



absinth - Wto Gru 05, 2006 5:09 pm
wkleje post jacekq z ssc

"Hmmm...

Warszawa:



Pokój koło Namysłowa:



Legnica:


Berlin:





jacek_t83 - Wto Gru 05, 2006 10:11 pm
dyskusja na ssc na temat odzyskania lwa z wawy z tamtymi ludzmi jest zakrecona jak sloik na zime!
mam nadzieje, ze Sputnik juz im wszystko wyjasnil



Mies - Wto Gru 05, 2006 10:26 pm
Tego lwa trzaskano seryjnie czy jak? Jeśli było ich więcej to nie wiem czy nie będą podnosić, że ten lew z zoo może być z jakiejś pipidówki a nie z Bytomia



absinth - Wto Gru 05, 2006 10:30 pm
moze ten lew to byl taki XIX wieczny odpowiednik krasnala ogrodowego?



Mies - Wto Gru 05, 2006 10:39 pm
No i może dlatego go wywalono z rynku jeszcze przed wojną.



Bruno_Taut - Śro Gru 06, 2006 1:05 pm
Na rynku przed wojną stawiano tanksztelę o dlatego pomnik został przeniesiony. Na lwie z Bytomia jest data i nazwa odlewni, które nie pozostwiają wątpliwości, co do jego pochodzenia.



Mies - Śro Gru 06, 2006 1:35 pm
Te lwy robiły różne odlewnie?



Bruno_Taut - Śro Gru 06, 2006 1:42 pm
Różne. Niektóre mniej, inne więcej. Ta Gladenbecka tylko jednego.



Mies - Śro Gru 06, 2006 1:53 pm
Interesujące jest to przeniesienie lwa z rynku w Bytomiu i zrobienie tam stacji. Przecież wojna dla współczesnych nie skończyła się zbyt dawno.



martin13 - Pon Gru 18, 2006 8:35 pm

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3801688.html

O bytomskiego lwa upominają się kolejne miasta

Tomasz Malkowski 2006-12-18, ostatnia aktualizacja 2006-12-18 21:05

Zabrze, Katowice i Gliwice wspomagają Bytom w staraniach o odzyskanie wywiezionej do Warszawy w czasach PRL-u bezcennej rzeźby. - To sprawa o charakterze regionalnym, a nie tylko lokalnym, bo budowę pomnika finansowało wiele miast - mówi Jerzy Gorzelik, autor inicjatywy odzyskania lwa.

O przepięknej rzeźbie, autorstwa słynnego górnośląskiego artysty Theodora Erdmanna Kalidego, pisaliśmy wielokrotnie. Odlew "Śpiącego lwa" wieńczył pomnik zbudowany w 1873 roku, który upamiętniał mieszkańców powiatu bytomskiego poległych w wojnie francusko-pruskiej. Pierwotnie był ozdobą rynku, po wojnie z rozebranego pomnika ostała się tylko figura lwa, która przez kilka lat umilała spacery po parku miejskim. Następnie w tajemniczych okolicznościach zaginęła. W marcu pisaliśmy o dwójce historyków, który odkryli rzeźbę przy wejściu do warszawskiego zoo. Od tego czasu miasto stara się o odzyskanie lwa.

- To nie jest zwykła rzeźba parkowa, ale element historii Bytomia i symbol pamięci o poległych mieszkańcach - mówi Barbara Klajmon, miejska konserwatorka zabytków w Bytomiu.

Od początku w odzyskaniu lwa wspiera miasto Ruch Autonomii Śląska. Wspólnie od pół roku zasypują władze stolicy listami, w których proszą o zwrócenie rzeźby. Przygotowano nawet specjalny apel na stronie internetowej Ruchu (www.raslaska.org), który od kilku tygodni można przesłać prosto do władz Warszawy. - W pierwszych dniach myśleliśmy, że nas serwer nie wytrzyma, aż tyle osób poparło nasze działania. Przesłano do stolicy ponad tysiąc maili, w tym od wielu osób spoza Śląska. Nawet warszawiacy apelują o powrót lwa do Bytomia - dodaje Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska.

Jednak warszawscy urzędnicy odmawiają, argumentując brakiem dowodów na pochodzenie lwa. Przemysław Nadolski, historyk, przygotował więc specjalną ekspertyzę niezbicie dowodzącą, że lew powstał w odlewni Gladenbeck w Berlinie w 1873 roku, specjalnie na zamówienie Bytomia.

W zeszłym tygodniu Gorzelik zwrócił się do prezydentów: Chorzowa, Katowic, Mysłowic, Piekar Śląskich, Świętochłowic, Siemianowic Śląskich, Rudy Śląskiej, Zabrza oraz starostów tarnogórskiego i gliwickiego o poparcie Bytomia w celu odzyskania figury.

Bytomski monument wzniesiony został staraniem władz powiatowych oraz mieszkańców miejscowości dawnego powiatu bytomskiego, które obecnie stanowią wiele miast aglomeracji górnośląskiej. - Dlatego odzyskanie figury lwa, symbolizującej żołnierską śmierć, jest kwestią o regionalnym, a nie tylko lokalnym wymiarze - mówi Gorzelik.

Kilka miast już odpowiedziało na apel. - Oczywiście, że poprzemy władze Bytomia. To przykład kradzieży. Sprawcy nigdy nie odnajdziemy, ale możemy naprawić czyjąś błędną decyzję - mówi Marek Jarzębowski, rzecznik gliwickiego magistratu.

Podobnie uważają władze Zabrza i Katowic. - Lew powinien wrócić na Śląsk. Miasto Katowice poprze apel o odzyskanie lwa. Jeśli warszawiacy nie będą mogli żyć bez tej rzeźby, to niech poproszą swoje władze o zamówienie kopii pomnika - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik Urzędu Miasta w Katowicach.

Warszawa na razie nie odpowiada na apele przesyłane ze Śląska. - To dla nas zupełnie nowa sprawa. Pani prezydent piastuje swoje stanowisko od niedawna i wpierw musiała zapoznać się z najważniejszymi dla stolicy kwestiami. Obiecuję, że sprawą lwa zajmie się już wkrótce - mówi Tomasz Andryszczyk, rzecznik prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz.



absinth - Wto Gru 19, 2006 7:14 pm
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... 01688.html

panowie glosowac w ankiecie, choc wynik jest dosc jednoznaczny



Kris - Wto Gru 26, 2006 10:50 pm
Lew w Gliwicach





salutuj - Wto Gru 26, 2006 11:37 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Kris - Śro Gru 27, 2006 10:20 am

wkleje post jacekq z ssc

"Hmmm...

Warszawa:



Pokój koło Namysłowa:



Legnica:


Berlin:



Gliwice



Bytomski nie wrócił jeszcze.

Swoją drogą to oprócz gliwickiego i berlinskiego pomnika to wszystkie są tak zaniedbane że aż wstyd!!!

Dziwne też że te wszystkie pomniki-lwy są na terenach zachodnich, a tu jeden (niespodzianka) stoi w Warszawie



jacek_t83 - Śro Gru 27, 2006 10:22 am

tzn już wrócił czy co?
taa i od razu sie obudzil i usmiechnal



zasnuty - Śro Gru 27, 2006 11:46 am

TESTQUOTE

Bytomski nie wrócił jeszcze.

Swoją drogą to oprócz gliwickiego i berlinskiego pomnika to wszystkie są tak zaniedbane że aż wstyd!!!

Dziwne też że te wszystkie pomniki-lwy są na terenach zachodnich, a tu jeden (niespodzianka) stoi w Warszawie
nie ma co się dziwić. tak to już jest jak mają coś nasi rodacy. nie zadbają, nie zaopiekuja się tym, bo i po co? co ich to obchodzi?
://
strasznie mnie wkurza takie typowo polskie podejscie do otaczającego ich otoczenia.



Oskar - Pią Gru 29, 2006 7:25 pm
W Pszczynie też są lwy, ale nie śpiące.





martin13 - Wto Sty 09, 2007 3:06 pm

http://bytom.naszemiasto.wp.pl/wydarzenia/686116.html

Lew chce do Bytomia
dziś

Czy warszawiacy oddadzą bytomianom rzeźbę Śpiącego Lwa i kiedy? - Tę sprawę pani prezydent zleciła wiceprezydentowi Jackowi Wojciechowiczowi. Zajmuje się on najtrudniejszymi problemami i działa jak błyskawica. Trudno powiedzieć, kiedy zapadnie decyzja, ale obiecuję rzecz popchnąć - powiedział wczoraj DZ Tomasz Andryszczyk, rzecznik Urzędu Miasta w Warszawie.



Na razie wiadomo tyle, że do Hanny Gronkiewicz-Waltz, dotarł list prezydenta Bytomia Piotra Koja, wysłany 29 grudnia. To odpowiedź na inny list, napisany 14 listopada przez Kazimierza Marcinkiewicza do Krzysztofa Wójcika. To byli prezydenci obu miast. Marcinkiewicz twierdził, że dowodów na to, iż Śpiący Lew sprzed warszawskiego zoo i zaginiony lew bytomski to ta sama rzeźba - nie ma. Pomimo to stwierdził, że sprawa jest otwarta.

Po wyborach sprawa wróciła do punktu wyjścia.

Sprawa stała się głośna w marcu zeszłego roku. Bytomski historyk Przemysław Nadolski ujawnił, że półtorametrowy lew, który stoi przy wejściu do warszawskiego ZOO, to lew z ważnego dla bytomian pomnika, wykonany wg projektu Teodora Kalidego, wybitnego śląskiego rzeźbiarza. Zamówili go mieszkańcy miasta, ku czci poległych w wojnie francusko-pruskiej bytomian. Po wojnie pomnik rozebrano, a lew ozdabiał Park Miejski. Zniknął w latach 60. XX wieku. Czy wreszcie wróci?
(mk) - Dziennik Zachodni



Kris - Czw Mar 15, 2007 6:35 pm
DZ 15.03





jacek_t83 - Pią Mar 16, 2007 7:04 am
ale czad musze wyslac kolezanke z Gliwic zeby mi wziela takie cos



MephiR - Pią Mar 16, 2007 9:43 am

Cytat nie istnieje
Będziesz musiał zaopatrzyć ją w 350zł, bo tyle kosztuje miniaturka =P.



jacek_t83 - Pią Mar 16, 2007 9:57 am
to juz nie chce
z czego one sa ze złota?? :|



MephiR - Pią Mar 16, 2007 11:47 am
Lew wykonany jest z brązu, a podstawa z marmuru. Jego rozmiary to 12,5 x 6,5 cm wys. 7,5 cm. Więcej informacji o wystawie znajdziecie tu - CLICK!



jacek_t83 - Pią Mar 16, 2007 12:23 pm
czyżby brąz był tak bardzo w cenie?? coś mi się wydaje, że grubo zawyżyli te ceny. no ale nie znam sie na antykach



Kris - Pią Kwi 13, 2007 6:49 pm


Warszawa nie chce oddać bytomskiego lwa
Przemysław Jedlecki

2007-04-13, ostatnia aktualizacja 2007-04-13 20:17

Władze Bytomia walczą o zwrot rzeźby lwa, która przez lata była ozdobą rynku. W czasach PRL-u lew w tajemniczych okolicznościach trafił do Warszawy. Stolica lwa oddać nie chce, proponując w zamian kopię.

O staraniach śląskich historyków i urzędników z Bytomia o powrót do miasta rzeźby piszemy od wielu miesięcy. Lew pierwotnie stał na bytomskim rynku i wieńczył pomnik zbudowany w 1873 roku. Upamiętniał mieszkańców powiatu bytomskiego, którzy zginęli w wojnie francusko-pruskiej. Potem lwa przeniesiono do parku miejskiego, ale po II wojnie światowej w tajemniczych okolicznościach zniknął z miasta.

Przemysław Nadolski, historyk, odnalazł rzeźbę w Warszawie, tuż przy wejściu do zoo. Od tego czasu władze Bytomia, wspierane m.in. przez Ruch Autonomii Śląska i samorządowców z innych miast, starają się odzyskać zabytek.

- To nie jest zwykła rzeźba parkowa, ale element historii Bytomia i symbol pamięci o poległych mieszkańcach - tłumaczyła Barbara Klajmon, miejska konserwatorka zabytków w Bytomiu. Do tej pory warszawscy urzędnicy odmawiali zwrotu lwa.

Teraz jednak okazało się, że są gotowi pójść na ustępstwa i chcą przysłać na Górny Śląsk jego kopię.

- To nie do przyjęcia, nie zgodzimy się. To nasz lew. Wszystkie dowody w tej sprawie wysłaliśmy do Warszawy. Prezydent Piotr Koj pojedzie wkrótce do stolicy. Będzie przekonywał prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz, żeby oddano nam oryginał - mówi Katarzyna Krzemińska-Kruczek, rzeczniczka Urzędu Miejskiego w Bytomiu.

Tomasz Andryszczyk, rzecznik warszawskiego magistratu, liczy na to, że urzędnicy z Bytomia zmienią zdanie. - Wiemy, że lew ma dużą wartość dla Bytomia, ale dla warszawiaków też. Mieszkańcy sprzeciwiają się jego oddaniu, a w dodatku nie ma 100 proc. pewności, że to lew bytomski. Stąd propozycja wykonania kopii - mówi.

Nieoficjalnie, od osoby z otoczenia prezydent Warszawy, dowiedzieliśmy się, że najpewniej kopię dla miasta wykona bezpłatnie ING Bank Śląski. Piotr Utrata, rzecznik banku, powiedział nam jednak, że nic o tym nie wie.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,4058759.html



salutuj - Pią Kwi 13, 2007 7:02 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Bruno_Taut - Pią Kwi 13, 2007 8:39 pm
Żadnych ustępstw.



Kris - Pią Kwi 13, 2007 10:03 pm
Tomasz Andryszczyk, rzecznik warszawskiego magistratu, liczy na to, że urzędnicy z Bytomia zmienią zdanie. - Wiemy, że lew ma dużą wartość dla Bytomia, ale dla warszawiaków też. Mieszkańcy sprzeciwiają się jego oddaniu, a w dodatku nie ma 100 proc. pewności, że to lew bytomski. Stąd propozycja wykonania kopii - mówi.



MephiR - Sob Kwi 14, 2007 9:08 am

Chcą nam wcisnąć kopię
Dowody ich nie przekonały. Bardzo dziwnie zachowują się władze Warszawy toczące z naszym miastem spór z naszym miastem o rzeźbę śpiącego lwa. Stolica nie chce oddać nam oryginału, proponując w zamian kopię.

Piękny posąg stworzony przez Theodora Kaldiego jeszcze w połowie lat pięćdziesiątych minionego stulecia był ozdobą bytomskiego parku miejskiego. Potem nagle i w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął. Przed rokiem historyk Przemysław Nadolski odnalazł go na warszawskiej Pradze, tuż przy bramie wejściowej do tamtejszego zoo. Władze Bytomia od razu rozpoczęły starania o odzyskanie rzeźby.

Ostatnio na żądanie kwestionującej nasze prawa do lwa Warszawy dostarczyliśmy jej szereg dokumentów zebranych między innymi dzięki ofiarności bytomian. Były to stare zdjęcia, wspomnienia i oświadczenia osób pamiętających posąg z czasów, gdy stał on w parku. List z prośbą o jego zwrócenie do prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz skierował też prezydent naszego miasta Piotr Koj.

Gronkiewicz-Waltz zajęta walką o obronę swego mandatu długo nie odpowiadała. Ostatnio jednak jej przedstawiciele telefonicznie skontaktowali się z bytomskim Urzędem Miejskim. Nie mieli jednak dla nas dobrych wiadomości. Oto bowiem stolica nie bacząc na dokumenty i zdjęcia stwierdziła, że nie mamy stuprocentowych dowodów, które potwierdzałyby, iż lew jest nasz. Dlatego też zaproponowano nam pójście na dziwaczny układ: Warszawa przekaże Bytomiowi kopię. Podobno znalazł się już prywatny sponsor, który zapłaci za odlew. Władze naszego miasta nie godzą się jednak na takie rozwiązanie, wciąż domagając się zwrotu oryginału. Na ostateczne uregulowanie tej sprawy zapewne przyjdzie nam jeszcze długo poczekać. Pierwsze spotkanie stron już wkrótce.

* * *

Trudno oprzeć się wrażeniu, że postawa Warszawy w sporze o lwa jest schizofreniczna. Z jednej strony jej władze uznały, że nie dowiedliśmy, iż posąg jest nasz, a z drugiej chcą nam wcisnąć kopię. Skoro lew nie jest bytomski, to po co propozycja? Czy każde miasto chcące czegoś od Warszawy dostaje jakiś prezent, niezależnie od tego, czy jego żądania są słuszne? A może kopia lwa ma być pierwszomajowym darem ludu stolicy dla pracujących mas Górnego Śląska? Dzięki, ale kopię naszej rzeźby Warszawa może sobie... postawić koło kolumny Zygmunta III Wazy. Oryginał niech odda prawowitym właścicielom.

______________________________________________________________

Ja nie wiem jakich dowodów Warszawa jeszcze chce. Mamy zrobić lwu badanie DNA? Wiem, że w stolicy ten zabieg jest ostatnio bardzo popularny, ale w przypadku posągu raczej się nie sprawdzi... A może to przypadek, że na zdjęciach z XIX na Rynku jest IDENTYCZNY lew, a później na prywatnych fotografiach z parku też jest? W tamtym czasie nie robiło się ozdób ogrodowych hurtowo i nie sprzedawało się w Praktikerach...

Śmieszy mnie zdanie, że lew jest ważny dla bytomian, ale dla warszawiaków też... Gdybyśmy zaczęli się licytować w ten sposób, to od razu byśmy wygrali. Lew ozdabiał nasze miasto ponad sto lat i został stworzony by upamiętnić poległych bytomian na wojnie. Później bawiły się przy nim dzieci w parku, a młodzi przychodzili koło niego na randki. Warszawa natomiast dostała go nielegalnie, nikt się nim nie opiekuje (co przyznają sami warszawiacy) i do momentu, kiedy zaczęliśmy się o niego upominać, pewnie o nim nie pamiętali. Warszawa MUSI oddać tego lwa.



salutuj - Sob Kwi 14, 2007 9:35 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



absinth - Sob Kwi 14, 2007 9:56 am
Ja nie wiem jakich dowodów Warszawa jeszcze chce. Mamy zrobić lwu badanie DNA? Wiem, że w stolicy ten zabieg jest ostatnio bardzo popularny, ale w przypadku posągu raczej się nie sprawdzi... A może to przypadek, że na zdjęciach z XIX na Rynku jest IDENTYCZNY lew, a później na prywatnych fotografiach z parku też jest? W tamtym czasie nie robiło się ozdób ogrodowych hurtowo i nie sprzedawało się w Praktikerach...


choc zasadniczo sie zgadzam z Toba to jednak pozwole sobie na krotki komentarz odnosnie pogrubionego fragmentu

Pokój koło Namysłowa:



Legnica:


Berlin:





Kris - Sob Kwi 14, 2007 9:58 am
zebrać całe dobro kulturowe z całej Polski, zgromadzić w jednym miejscu (warsiawa) a potem chwalić się na świecie ile to pomników, muzeów posiada nasza stolyca.



MephiR - Sob Kwi 14, 2007 12:18 pm
absinth - Wow :O Nie sądziłem że Kaldie tyle tego narobił... Słyszałem tylko, że w Gliwicach był czy jest taki sam. No ale wracając do tematu - data odlewu wybita na cokole zbiega się z datą ustawienia pomnika z posągiem lwa na bytomskim Rynku. Podobno inne lwy w ogóle nie miały wybijanego roku, co też wskazuje na to, że lew jest nasz. Poza tym chyba w żadnym innym mieście nie zniknął lew (niemiecki) i nie znalazł się w polskiej części Polski... Chociaż oczywiście mogę się mylić



Bruno_Taut - Sob Kwi 14, 2007 1:57 pm
Nie, nie mylisz się. Dodam, że bytomski lew był jedynym odlanym u Gladenbecka, a na figurze zrabowanej przez Warszawę znajduje się nazwa tej odlewni.



Jastrząb - Nie Kwi 15, 2007 7:44 am
Typowe podejście Warszawskie (zarówno na szczeblu rządowym jak i samorządowym) Wziąć co cudze i oddać dopiero jak się rozsypie (patrz tramwaje śląskie). Nie ważne, że nie ma racji, nie ważne, że nie ma żadnych logicznych argumentów.

A skoro można zrobić kopię to czemu ta kopia nie miała by zostać w Warszawie, w końcu z oryginałem związani są mieszkańcy Bytomia. Warszawka dalej by miała lwa tak jak teraz a my (Ślązacy, bo nie jestem Bytomianinem) odzyskamy naszą rzeźbę.



absinth - Wto Kwi 24, 2007 7:45 am


Przegrana bitwa o lwa

Wszystko wskazuje na to, że Śpiący Lew , najważniejsza dla bytomian rzeźba, do miasta nie wróci. Prezydent Bytomia Piotr Koj przyznał, że jego rozmowy z prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz-Waltz, zakończyły się fiaskiem. Z Gronkiewicz-Waltz Koj spotkał się w tej sprawie w minioną środę, w Warszawie. - Przyznaję że nie udało mi się nakłonić pani prezydent do zwrotu rzeźby, głównie dlatego, iż negatywnie do sprawy nastawiony jest warszawski konserwator zabytków. Twierdzi, że nie ma stuprocentowej pewności, że lew spod praskiego zoo jest lwem bytomskim. Na pewno powstanie kopia Śpiącego Lwa, wykonają ją warszawiacy. Kto będzie miał oryginał, a kto kopię? Zobaczymy, w tej sprawie będę rozmawiać z wiceprezydentem Paszyńskim, z którym znamy się od wielu lat - mówi prezydent Koj.

W marcu zeszłego roku bytomski historyk Przemysław Nadolski odkrył, że półtorametrowy lew, przy wejściu do warszawskiego zoo, to lew z pomnika Teodora Kalidego, wybitnego śląskiego rzeźbiarza. Zamówili go mieszkańcy miasta, ku czci poległych w wojnie francusko-pruskiej bytomian. Po wojnie pomnik rozebrano, a lew ozdabiał Park Miejski. Zniknął w latach 60. XX wieku. W tym właśnie czasie przed praskim zoo pojawił się lew. Skąd? Tego warszawiacy nie potrafią powiedzieć, jednak lwa bytomianom oddać nie chcą.
(mk) - Dziennik Zachodni



Mies - Wto Kwi 24, 2007 7:56 am
Na pewno powstanie kopia Śpiącego Lwa, wykonają ją warszawiacy. Kto będzie miał oryginał, a kto kopię?



Marshall7 - Wto Kwi 24, 2007 8:43 am
Jako Bytomianin - sam lwa przywiozę:)



Bruno_Taut - Wto Kwi 24, 2007 1:17 pm
No to trzeba sięgnąć po inne środki, skoro łagodna perswazja zawiodła.



kaspric - Wto Kwi 24, 2007 1:31 pm
^^ masz na myśli zamachy?:P



Bruno_Taut - Wto Kwi 24, 2007 1:35 pm
Heheh - skąd Ci to przyszło do głowy?
Na razie nie wiem co dalej, ale mogę zagwarantować, że RAŚ tego tak nie zostawi.



MarcoPolo - Wto Kwi 24, 2007 1:59 pm
Dobre haslo:"bedziemy walczyc jak lwy!".



kaspric - Wto Kwi 24, 2007 2:11 pm
hehehe tak po prostu jakoś mi się skojarzyły głupio "inne środki"



salutuj - Wto Kwi 24, 2007 2:22 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



MephiR - Wto Kwi 24, 2007 3:41 pm
Podobno w Warszawie są jeszcze inne rzeczy z innych miast. Podobno poza bytomskim lwem jest np. fontanna z Legnicy, o którą też się upominano, ale niestety nic nie wskórano... Może najlepszym rozwiązaniem byłoby wspólnie z innymi miastami zacząć upominać się o swoje dzieła sztuki? W grupie można więcej, a przy tym pokaże się, że Bytom nie jest miastem krzykaczy i nie tylko my chcemy czegoś od Warszawy...



Jastrząb - Wto Kwi 24, 2007 6:52 pm

^^ masz na myśli zamachy?:P

Od zamachów to zdaje się jest Salutuj i Jego kumple Pakistańczycy

Może faktycznie trzeba go (lwa lub ewentualnie prezydent Warszawy) po tajniacku wywieźć i będzie po kłopocie. Ile coś takiego może ważyć? Może bez dźwigu dało by się załadować na jakiegoś Lublina czy cuś. To by były takie troche warszawskie metody, ale co tam, kto powiedział, że złodzieja nie można okraść, ba a co dopiero odebrać mu swoją właśność.



Kris - Wto Kwi 24, 2007 7:08 pm
Na żadną kopię Lwa nie ma zgody!

Tak się zastanawiam, przecież w odzyskanie Lwa miał być wspólny front-poparcie kilku prezydentów miast śląskich. Już czas, aby w pewnych kwestiach odzywać się jednym, wspólnym głosem. Nie możemy znowu odpuścić tej sprawy - Lew jest z Bytomia



d-8 - Wto Kwi 24, 2007 9:39 pm


(...) Zamówili go mieszkańcy miasta, ku czci poległych w wojnie francusko-pruskiej bytomian. Po wojnie pomnik rozebrano, a lew ozdabiał Park Miejski. Zniknął w latach 60. XX wieku. W tym właśnie czasie przed praskim zoo pojawił się lew. Skąd? Tego warszawiacy nie potrafią powiedzieć, jednak lwa bytomianom oddać nie chcą.
(mk) - Dziennik Zachodni


rasowa wiocha.
niech sobie zrobia ta kopie a oryginal pocztexem na Slask ! i to pieronem !



Jastrząb - Śro Kwi 25, 2007 5:28 am


Przyznaję że nie udało mi się nakłonić pani prezydent do zwrotu rzeźby, głównie dlatego, iż negatywnie do sprawy nastawiony jest warszawski konserwator zabytków. Twierdzi, że nie ma stuprocentowej pewności, że lew spod praskiego zoo jest lwem bytomskim.
(mk) - Dziennik Zachodni


Proszę mi jeszcze wytłumaczyć, kiedy taka pewność będzie stuprocentowa, chyba tylko wtedy, jeśli ten lew wstanie i osobiście ugryzie w tyłek Panią Prezydent Warszawy, bo widzę, że racjonalne argumenty posłuchu nie mają. Jak na razie nie ma stuprocentowej pewności, że jest warszawski a jednak w Warszawie stoi. Ba, na to że jest warszawski nie ma żadnych dowodów a pewność tego jest w granicach 3% (czyli błędu statystycznego). Na to, że jest Bytomski są dowody i pewność jest powyżej 90%, więc co to za logika zostawiać go w Warszawie



Bruno_Taut - Śro Kwi 25, 2007 5:51 am
Warto przypomnieć na czym opiera się przekonanie o bytomskim pochodzeniu lwa.

Lew z Bytomia został odlany w roku 1873 w odlewni Gladenbeck w Berlinie.
Na lwie w Warszawie jest data 1873 i nazwa odlewni Gladenbeck.
Lew z Bytomia jest jedynym znanym lwem odlanym według projektu Kalidego w 1873 roku i wg naszej wiedzy jedynym odlanym w odlewni Gladenbeck.



Mies - Śro Kwi 25, 2007 7:17 am
Szczecin przedstawił dokumenty z transportu kondotiera ze Szczecina do Warszawy i to było podstawą roszczeń o zwrot, które zakończyły się sukcesem. Przypuszczam że gdyby poszukać w archiwach czegoś na temat lwa to pewnie by coś znaleziono, bo takich rzeźb nie wożono raczej na słowne polecenie. Do tego potrzebni byli ludzie, transport, może jakiś dźwig. Przykład Szczecina pokazuje, że jeśli się przedstawi dowód, to nie będzie problemu. Trzeba popatrzeć na to z drugiej strony. Jeżeli doszłoby do pomyłki to konserwator lub inna osoba decydująca w tej sprawie mogłaby zostać pociągnięty do odpowiedzialności za przekazanie zabytku bez odpowiedniej podstawy. Prawie wszyscy zakładają tu z góry złą wolę osób które mogą podjąć decyzję w tej sprawie. Przykład Szczecina pokazuje, że sprawę można załatwić, trzeba tylko przedstawić przekonywującą argumentację. Oczywiście zamiast posiedzieć w archiwach lepiej jednak bić pianę jaka to Warszawa jest złodziejska.



Bruno_Taut - Śro Kwi 25, 2007 7:32 am
A czy Szczecin nie musiał sfinansować kopii dla Warszawy?

Proponuję poczytać ekspertyzę Przemysława Nadolskiego w sprawie bytomskiego lwa. Ten bytomski historyk zadał sobie trud, by przekonująco wykazać pochodzenie figury. No ale oczywiście najłatwiej z perspektywy stolycy dyskredytowac tych, którzy coś robią dla regionu.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 1 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 365 wypowiedzi • 1, 2, 3
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •