ďťż
 
[Oświata] Szkoły podstawowe i średnie



Oskar - Czw Mar 02, 2006 8:49 pm
Dziury w szkołach

Katarzyna Piotrowiak 02-03-2006

Dyrektorzy szkół liczą cieknące dachy, odpadające gzymsy, zacieki na ścianach i popękane rynny. Wszyscy mają nadzieję, że urzędnicy znajdą w końcu pieniądze na odkładane od lat remonty. Bezpieczeństwu w szkołach przyjrzą się także wizytatorzy Śląskiego Kuratorium Oświaty

Nadzór budowlany w Tychach zamknął salę gimnastyczną w Szkole Podstawowej nr 36 z oddziałami sportowymi. W zdewastowanej sali jest zimno, przecieka dach, a zniszczone luksfery zakryto płytami gipsowymi, tak by po sali nie hulał wiatr. Lekcje wuefu organizowane są na korytarzu.

Wczoraj uczniowie ćwiczyli przewroty na materacach. - Nie jest źle, tylko podłoga trochę śliska - mówili chłopcy z klasy IVb. Bardziej się jednak cieszą, kiedy mogą iść na pobliskie lodowisko i pograć w hokeja.

Danuta Wójcik, dyrektorka szkoły, zdecydowała również o wyłączeniu dwóch sal lekcyjnych, bo pojawiły się zacieki na suficie. - Muszę dbać o warunki nauki - mówi.

Problemy z cieknącymi szkolnymi dachami są w prawie każdym mieście i gminie. - W najbliższym czasie przeprowadzony zostanie monitoring we wszystkich naszych szkołach - tłumaczy Marian Stajno, wiceprezydent Bytomia.

Stajno przeznaczy na naprawy 1 mln 100 tys. zł, ale wie, że to za mało na ponad 100 placówek oświatowych. - Jesteśmy przed dzieleniem nadwyżki budżetowej i wystąpię o dodatkowe pieniądze - obiecuje. Jeśli ich nie dostanie, wyremontują tylko najbardziej zniszczone dachy. Na razie szybką naprawę przeprowadzą w dwóch bytomskich placówkach, gdzie zsunęły się dachówki. - Dziury trzeba naprawić od ręki, żeby nikomu na głowę się nie lało - dodaje wiceprezydent.

Większość szkół musi jednak czekać do wiosny. W tyskiej podstawówce sala może być zamknięta nawet do końca roku szkolnego. Dyrektorka ma nadzieję, że będzie mogła wysyłać dzieci na basen, jeśli dostanie od miasta pieniądze na bilety autobusowe. - Modernizacja ruszy po ekspertyzie, która przeprowadzimy, kiedy z dachu zniknie śnieg - zapewnia Aleksandra Cieślik, rzeczniczka Urzędu Miasta w Tychach.

Za niektóre remonty, ocieplenia dachów i wprawianie okien zapłaci Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska. Poszczęści się Szkole Podstawowej nr 15 w Tarnowskich Górach, która dostanie 200 tys. zł. Rodzice napisali do burmistrza pismo z prośbą o remont dachu sali gimnastycznej. - Nasze dzieci uzyskują bardzo wysokie wyniki na ogólnopolskich olimpiadach sportowych, powinny ćwiczyć w godnych warunkach - uważa Małgorzata Gandecka, przewodnicząca Rady Rodziców.

Źródło.




Oskar - Wto Mar 07, 2006 10:37 pm
Załęska Hałda zostanie bez szkoły



Fot. Dawid Chalimoniuk / AG

Katarzyna Piotrowiak 07-03-2006 , ostatnia aktualizacja 07-03-2006 00:15

Protest na Załęskiej Hałdzie. Mieszkańcy oraz ksiądz proboszcz miejscowej parafii walczą z decyzją urzędników o likwidacji szkoły integracyjnej. - Najpierw zlikwidowali nam kopalnię, potem dom kultury z biblioteką i kinem oraz przedszkole. Teraz chcą nam zabrać szkołę - mieszkańcy Załęskiej Hałdy odebrali to jak wyrok.

Budynek szkoły stoi na rogu ulic Bocheńskiego i Upadowej. Przed drugą wojną światową wybudowali go górnicy z kopalń Kleofas i Wujek. Jeszcze w latach 80. kopalnie pomagały szkole. Płaciły rachunki za wodę, gaz i elektryczność. Teraz budynkiem zarządza miasto, które kilka lat temu utworzyło przy podstawówce gimnazjum. Szkoły połączono w Zespół Szkół Integracyjnych nr 1. Zaczęły się tutaj uczyć dzieci niepełnosprawne z całych Katowic. Na piętrze ulokowały się także niepubliczna podstawówka i gimnazjum Społecznego Towarzystwa Edukacyjnego "Omega". W skrzydle, przy bocznym wejściu mieszkają emerytowani nauczyciele.

Jeszcze kilka tygodni temu nikomu nie przyszło do głowy, że od września umilknie szkolny dzwonek. - W lutym miasto dało pieniądze na nowe posadzki w szatni, latem wyremontowana została sala gimnastyczna - mówią mieszkańcy Załęskiej Hałdy. Anna Brodecka, dyrektorka ZSI nr 1, potwierdza te informacje.

Mieszkańcy nie chcą zgodzić się, żeby szkoła przestała istnieć. Zaprotestowali. Anna Bortlik, 56 lat: - Chodziłam do tej szkoły, chodzili rodzice, teraz chodzą wnuki. My tu na tym osiedlu już nic nie mamy. Zlikwidowali nam kopalnię, potem dom kultury z biblioteką i kinem, przedszkole. Szkoły nie oddamy. Nie mogą nam tego zrobić.

Iwona Koloch z Rady Rodziców: - Jak zlikwidują szkołę, na Załęskiej Hałdzie pozostanie tylko piekarnia i pięć barów piwnych.

Do protestu przyłączył się ksiądz Henryk Białas, proboszcz parafii Cyryla i Metodego. - Widzę, jak mieszkańcy codziennie odprowadzają dzieci do szkoły. Dla niektórych to jedyne zajęcie, bo są bez pracy. Wydając decyzję, nie można się wyłącznie kierować pieniędzmi - uważa.

Pod listem skierowanym do Rady Miasta i Piotra Uszoka, prezydenta miasta, podpisało się 119 mieszkańców Załęskiej Hałdy. - Likwidując szkołę, pozbawia się środowisko górnicze ostatniego ośrodka oświaty i kultury - napisali.

Dzieci Grzegorza Kolocha chodzą do II i IV klasy podstawówki. Słyszał, że uczniów przeniosą do odległej o dwa kilometry placówki na osiedlu Tysiąclecia. - Pojęcia nie mam, jak te dzieci będą tam dojeżdżać. Nie słyszałem, żeby ktoś obiecał gimbusy.

Wspierają ich rodzice dzieci niepełnosprawnych, które codziennie dowożone są na lekcje z okolicznych dzielnic. - Nie jestem związana z Załęską Hałdą, ale szkoły szkoda, bo jest to jedna z lepszych w mieście - mówi Katarzyna Jurewicz, matka niepełnosprawnego Damiana z klasy IV.

W wydziale edukacji katowickiego Urzędu Miasta tłumaczą, że nie mają 2 mln zł na remont szkoły, poza tym jest niż demograficzny. - To nie jest likwidacja tylko przenosiny. Trafią tam wszystkie dzieci, również niepełnosprawne. Nauczyciele i dyrekcja dostaną pracę, a emeryci mogą tam dalej mieszkać, chyba, że nowy najemca zdecyduje inaczej. Wtedy znajdziemy dla nich nowe lokum - mówi Mieczysław Żyrek, naczelnik wydziału edukacji. Jego zdaniem nie ma szans, by szkołę udało się uratować.

Budynek prawdopodobnie opuszczą również uczniowie "Omegi". - Nie wiem czy damy radę utrzymać tak duży budynek. Na razie czekamy na propozycję miasta - mówi Andrzej Łukasiewicz, dyrektor szkoły.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3198421.html



Layla - Pon Mar 13, 2006 1:13 pm
Szczególnie zależy mi na opiniach o I społecznym LO im. St. Konarskiego STO - bowiem tam chcę się udać. Niestety na stronie tego liceum nie ma forum, nijak nie można tam znalezc jakiegos kontaktu z uczniami I spol. LO.
Ba, na tej stronie nawet nie piszą, ile kosztuje czesne i wstępowe (mam się martwić?)
Więc gdyby ktoś miał o tym informacje, to: czarnyhumor@gazeta.pl ... . Lub tutaj...



drzewko - Pon Mar 13, 2006 1:20 pm
A nie mozesz sie tam poprostu wybrac?

Z tego co mi wiadomo, to absolwenci byli z tej szkoly zadowoleni.




salutuj - Pon Mar 13, 2006 7:14 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



jacek_t83 - Pon Mar 13, 2006 9:16 pm
A najlepszy zawsze byl, jest i bedzie Pieck



kickut - Pon Mar 13, 2006 9:23 pm
no ba!



Wit - Pon Mar 13, 2006 9:26 pm
Hehehe...nie od dziś wiadomo, ze najwięcej absolwentów na naszym forum ma ukochany Pieck
Jakaś tam zasługa jest w prof Piterze, który na nudnych plastykach brał nas na miasto, pokazując piękno katowickich kamienic



Oskar - Pon Mar 13, 2006 10:06 pm

Hehehe...nie od dziś wiadomo, ze najwięcej absolwentów na naszym forum ma ukochany Pieck
Jakaś tam zasługa jest w prof Piterze, który na nudnych plastykach brał nas na miasto, pokazując piękno katowickich kamienic


A nam kamienice na Wfie pokazywał prof. Adamek. Chyba wtedy po raz pierwszy poczułem, że to miasto ma również piękne zabytki.

Niech żyje "Pieck"!



Wit - Wto Mar 14, 2006 2:14 am
Hehe...Panie Ronaldo....jak się fusbal wykopywało na Słowackiego czy Plac Wolności to okazja na podziwianie kamieidc była, hehe....szukanie bali w spodenkach na Placu Wolnosci....to był klimat



nielott - Wto Mar 14, 2006 10:02 am
a tam... najlepsze bylo bieganie do Hartwigu i mijanie w drzwiach zdziwionych panow w garniturach... straznicy byli przyzwyczajeni

No i jeszcze wejscie na jedno podworko na Slowackiego (od strony Dworca KZK GOP), ktore zawsze bylo zamkniete krata i trzeba sie bylo przeciskac...

To byly czasy

A swoja droga chodzenie po Katowicach z Pitera tez mialo swoj klimat... teraz by bylo nawet ciekawiej, jak czesc kamienic sie odnawia...



Wit - Wto Mar 14, 2006 10:41 am
o proszę....kolejny z Piecka



jacek_t83 - Wto Mar 14, 2006 10:49 am
Ja jakos chodzenia z Pitera po Katowicach i ogladania kamienic sobie nie przypominam A ty Salutuj??
Natomiast bieganie za bala na Plac Wolnosci albo do Hartwigu pamietam

A jesli chodzi o podziwianie naszej pieknej architektury to pamietam z zajec Bruna Nawet jeszcze mam gdzies notatki bo Bruno straszyl, ze kolosa zrobi :



Oskar - Wto Mar 14, 2006 4:56 pm

a tam... najlepsze bylo bieganie do Hartwigu i mijanie w drzwiach zdziwionych panow w garniturach... straznicy byli przyzwyczajeni

Hahaha... raz mi nawet pilka w Hartwigu wpadła na jakiś tam daszek i musiałem na ostatnim piętrze wychodzić nań przez okno w biurze, gdzie siedziały dwie miłe, choć zszokowane panie. Raz wykopałem na postój taksówek przy dworcu. ...Ale później już było coraz lepiej (czyt. w światło bramki).



salutuj - Wto Mar 14, 2006 9:10 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



jacek_t83 - Wto Mar 14, 2006 9:19 pm

Raz wykopałem na postój taksówek przy dworcu. ...Ale później już było coraz lepiej (czyt. w światło bramki).

ten postój przy Słowackiego czy ten drugi, przed głownym wejsciem??



Oskar - Wto Mar 14, 2006 9:32 pm
Oczywiście przy Słowackiego. Pamiętam, że wówczas nieźle mi piłka "siadła".

A propos piłki nożnej w naszym LO:



Haha... Witek chyba powinien znać całą tą (piłkarską) kadrę osobiście, za moich czasów już nie wszyscy uczyli.



Wit - Wto Mar 14, 2006 10:15 pm
Łosz w mordę większość kojarzę Suprer foto



Oskar - Czw Mar 30, 2006 4:07 pm
Czy śląskim kuratorem oświaty zostanie nauczyciel z Krakowa?

Katarzyna Piotrowiak 29-03-2006 , ostatnia aktualizacja 30-03-2006 09:12

Kandydatem na śląskiego kuratora oświaty jest Artur Dzigański, dyrektor krakowskiego liceum niepublicznego. W środę został wybrany przez komisję konkursową spośród siedmiu kandydatów

Komisja konkursowa, która w środę zebrała się w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim, otworzyła siedem kopert z kandydatami na śląskiego kuratora oświaty. Jedna osoba się wycofała, a z powodu błędów formalnych odpadli: Jerzy Godzik - wizytator Śląskiego Kuratorium Oświaty, Barbara Adamczyk - wizytatorka niepublicznych szkół ponadgimnazjalnych - oraz Weronika Starnes - nauczycielka języka angielskiego z Radlina, która przyznała, że język polski jest dla niej językiem obcym. Starnes 15 lat temu przeniosła się z Australii do Polski i zamierzała wprowadzić więcej luzu w śląskich szkołach, na wzór tego, co zdążyła zapamiętać z pobytu na antypodach. - Do odważnych świat należy - powiedziała.

Ostatecznie w drugim etapie znaleźli się: były wicekurator Marek Zaborowski, sympatyzujący z PiS-em, Ewa Baran, dyrektorka gimnazjum w Wojkowicach, oraz jedyna osoba spoza regionu - Artur Dzigański, polonista, dyrektor IV Prywatnego Liceum Ogólnokształcącego "World Kraków".

Po trwających ponad trzy godziny przesłuchaniach komisja konkursowa pod przewodnictwem wicewojewody Artura Warzochy, złożona z 16 osób (jeden członek komisji wyjechał na narty), wybrała w tajnym głosowaniu 34-letniego Dzigańskiego. Nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, że wygrał stosunkiem głosów 8:7 z Zaborowskim (jedna osoba wstrzymała się od głosu).

Kandydat na kuratora ma sporo planów. - Zamierzam powiększyć liczbę wizytatorów poprzez stopniowe ograniczenie administracji. Wizytator ma być przyjacielem szkoły i odwiedzać ją częściej niż raz na pięć lat - mówi.

Dzigański zapewnia, że zna się na technikach negocjacyjnych i potrafi zażegnać nawet najbardziej zajadłe konflikty. Jest człowiekiem kompromisu i na pewno będzie się wsłuchiwał "w głosy środowiska". Zamierza też rozwijać Śląską Szkołę Jakości. - Moje doświadczenie z Małopolski połączę z tym, co najlepsze na Śląsku - zapewnia. Miejsca zamieszkania nie zamierza zmieniać, bo mieszka przy autostradzie. - Do Katowic dojadę samochodem najwyżej w godzinę - mówi.

Dzigański jest na razie kandydatem na kuratora. Najpierw musi go zaakceptować wojewoda śląski, następnie minister edukacji.

Nie wszyscy są zadowoleni z tego wyboru. - Województwo śląskie jest tak duże, że nie powinno nam brakować kandydatów z naszego regionu. Myślę, że spotkamy się w maju na kolejnym konkursie - zawyrokował Andrzej Kulik ze Związku Zawodowego Federacji Regionów i Komisji Zakładowej Solidarność '80. Przedstawicielki ministra edukacji odparły, że nie będą komentować wyniku głosowania.

Źródło.



jacek_t83 - Pią Kwi 14, 2006 7:41 am


Uczniowie pytają rzecznika, jak się ubrać do szkoły


Uczniowie Gimnazjum nr 5 w Katowicach opowiadają nam o swoich dylematach związanych ze szkolną modą
Fot. Maciej Jarzębiński /AG

Katarzyna Piotrowiak 13-04-2006 , ostatnia aktualizacja 13-04-2006 20:44

Uczniowie coraz częściej pytają społecznego rzecznika praw ucznia, jak się ubrać do szkoły, żeby nie podpaść nauczycielowi. - To jest problem. Dawniej wojna pokoleń toczyła się wokół długich włosów i poszerzanych spodni, potem kurtek nabijanych ćwiekami. Obecnie krytykuje się gołe brzuchy i kolczyki w nosie - mówi Maciej Osuch. "Gazeta" postanowiła zorganizować spotkanie z uczniami, żeby dowiedzieć się, jak to jest naprawdę.

Katowice, Gimnazjum nr 5, godz. 13.25. Rozpoczyna się lekcja wychowania do życia w rodzinie - grupa dla dziewcząt. Na lekcji obecna jest Teresa Wajdzik, dyrektorka szkoły.

- Utożsamiam się z subkulturą punkrockową. Słucham KSU i Farben Lehre - mówi Kasia. Nosi spodnie moro, czarną opaskę na ręce i ciągle się uśmiecha. Kasia chce się wyróżniać. Monika, jej koleżanka, dodaje, że "Kasia ma swój styl", co spotyka się z aprobatą wszystkich uczennic.

Do rozmowy przyłącza się Kornelia. Przyznaje, że zwykle już dzień wcześniej podejmuje decyzję, co rano na siebie włoży. - To wymaga zastanowienia - mówi. Najbardziej lubi eleganckie stroje w kolorach czarnym lub niebieskim.

Monika też lubi dobrze wyglądać. Dużo czasu poświęca swoim niesfornym lokom. - Układam je za pomocą żelu na każdej przerwie w szkolnej łazience - mówi.

Zdaniem Marty dziewczyny powinny o siebie dbać. - Ale bez przesady. Wystarczy kredka do oczu i tusz do rzęs. Błyszczyk też jest dozwolony - uważa. Sama reguluje brwi, żeby ładnie wyglądać. Niektóre uczennice unikają malowania ust na różowo, bo nie podoba się to jednej z nauczycielek.

Dlaczego robią w szkole rewię mody? - Jak cię widzą, tak cię piszą. To, co masz na sobie, może Ci nawet zepsuć opinię wśród koleżanek i kolegów - wyjaśniają. I nie chodzi tu wyłącznie o modę. Już w gimnazjum chłopcy i dziewczyny próbują znaleźć swój styl. Chodzą po sklepach, oglądają witryny, przeglądają kolorowe pisma, oglądają teledyski. Zwracają uwagę na wygląd i komentują każdą wpadkę. Tematem dnia mogą być np. "fatalnie dobrane kolory ubrań" albo niemodne już - jak twierdzą gimnazjalistki - stringi wychodzące z biodrówek oraz farbowanie przez chłopaków włosów "na kurczaka", czyli jasny blond.

- Gołe brzuchy to inna sprawa. Dziewczyny, które tak się noszą, próbują w ten sposób zwrócić na siebie uwagę chłopaków - uważają gimnazjalistki.

Dyrektorka Wajdzik zabroniła uczniom chodzić do szkoły w strojach, które demonstrują przywiązanie do jakiejkolwiek drużyny piłkarskiej, bo podsycało to wrogość wśród uczniów kibicujących innym klubom. - Resztę spraw omawiam w czasie rozmowy z uczniem - mówi.

W Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 1 w Sosnowcu wygląd ucznia ma być uregulowany poprzez zapis w szkolnym statucie, ale to dopiero mgliste plany. - Uczeń musi wyglądać schludnie. Żadnych gołych brzuchów, szkoła to nie dyskoteka. Nie popieram również nonszalanckich fryzur - mówi Zbigniew Cecot, dyrektor szkoły.

Maciej Osuch, społeczny rzecznik praw ucznia, uważa, że uczniowie mają prawo do okazywania swojej osobowości poprzez wygląd i regulowanie tego paragrafami nie ma sensu, chyba że uczeń zdecydował się na szkołę z mundurkiem. - Tak naprawdę nie ma odpowiedzi na to, jak właściwie powinien wyglądać uczeń. Jednego nauczyciela rażą dredy, drugiego co innego. Mnie z kolei nie podoba się plastikowy świat MTV, za to bardzo mi odpowiada styl rockowy MTV2 - mówi.

Uczniowie coraz częściej dzwonią do Osucha i pytają, jak reagować na uwagi nauczycieli. Problemem ubioru w szkołach zajmuje się także Stowarzyszenie Obrony Praw Ucznia "Veto", które powstało kilka miesięcy temu w Pabianicach (woj. łódzkie). Jego członkami są uczniowie klas maturalnych. - Dzwonią do nas uczniowie z całej Polski. Czasami powodem dyskryminacji są długie włosy u chłopaka - mówi Bartłomiej Gryndzia, wiceprezes Veto.



jacek_t83 - Śro Maj 24, 2006 2:41 pm


Uczniowie wciągają tabakę


Uczniowie wciągają tabakę i chętnie dzielą się doświadczeniami z rówieśnikami
Fot. Dawid Chalimoniuk / AG

Katarzyna Piotrowiak 23-05-2006 , ostatnia aktualizacja 24-05-2006 16:08

Chłopcy wciągają nosem tabakę, dziewczyny palą cygara. Nowa moda opanowała szkoły, dyskoteki i blokowiska. Centrum Onkologii im. Skłodowskiej-Curie w Warszawie ostrzega, że coraz więcej dzieci, również na Śląsku, sięga po mniej popularne do tej pory używki.

Tabaczenie, niuchanie, snuffanie staje się coraz popularniejsze wśród gimnazjalistów i uczniów szkół ponadgimnazjalnych, a nawet w podstawówkach. Moda na tytoń bezdymny i cygara przyszła z USA. Tabakę o różnych aromatach, sprzedawaną w pudełkach, można kupić już za kilka złotych w pasażach handlowych prawie każdego hipermarketu, na bazarach, targowiskach albo w internecie. Najpopularniejsze są najmocniejsze gatunki, bo szybciej pobudzają organizm. Uczniowie chwalą się swoimi doświadczeniami: "Przy pierwszym zażyciu popękały mi naczynia w nosie i przyznam, straciłem dużo krwi" - napisał nie bez dumy jeden z internautów.

Centrum Onkologii na zlecenie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) przeprowadziło badania dzieci w wieku od 13 do 15 lat. Wynika z nich, że 10 proc. nastolatków próbowało już innych używek tytoniowych niż papierosy, a tabaka jest najpopularniejsza. Najwięcej dzieci miało kontakt z tabaką na Kaszubach oraz na Śląsku.

Brązowy proszek wciąga się przez nos. - Dzieci często dzielą tabakę na działki, w ten sam sposób jak heroinę i kokainę - mówi Krzysztof Przewoźniak, dyrektor ds. nauki Fundacji Promocja dla Zdrowia przy Centrum Onkologii w Warszawie. Skutki uboczne zażywania to: wymioty, krew z nosa, wysuszenie śluzówki. Najgorsze jest to, że wciąganie tabaki zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwór jamy nosowej oraz silnie uzależnia. - W tabace jest więcej nikotyny niż w papierosach. Jeszcze więcej jest jej w cygarach, które ostatnio są modne wśród dorastających dziewcząt - mówi Przewoźniak.

Młodzi ludzie o tym nie wiedzą. - Tabaka? Przecież nie szkodzi tak jak papierosy. Jeju, ale afera... - wyśmiali mnie uczniowie, którzy siedzieli w pobliżu ulicy Sokolskiej w Katowicach.

W internecie powstaje coraz więcej stron o tabace z instruktażem używania i filmów nakręconych przez nastolatków, np. "Pociąg do tabaki". Używka zdobywa coraz większą popularność, dlatego Jerzy Zawarczyński, pełniący obowiązki śląskiego kuratora oświaty, wraz ze śląskim oddziałem Polskiego Komitetu Zwalczania Raka, pracuje nad specjalnym programem dla szkół, który pomoże uczniom zdobyć wiedzę o zagrożeniach, jakie wiążą się z zażywaniem tabaki. Akcja rozpoczyna się w naszych szkołach we wrześniu. Lekcje poprowadzą przeszkolone nauczycielki biologii. Jeśli pomysł się sprawdzi, prawdopodobnie trafi do szkół w całym kraju.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3365529.html
[hr]




salutuj - Śro Maj 24, 2006 7:28 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



MarcoPolo - Czw Cze 15, 2006 10:07 am
Nietypowa szkoła

Zaledwie w kilka dni po ogłoszeniu naboru na jedno miejsce zgłosiło się czterech kandydatów. Cóż to za nobilitujący kierunek nauczania? Nazywa się Eksploatacja Portów i Terminali i został otwarty jako pierwszy w Polsce w Zespole Szkół w Łazach. Warto dodać, że to nie pierwszy taki niespotykany kierunek w tej szkole.

Nietypowa szkoła


(Chyba lotnisko )

Szkoła opracowała własny autorski program nauczania - zaakceptowany przez Ministerstwo Oświaty. Rekrutacja do 40 osobowej klasy odbywać się będzie wyłącznie w języku angielskim. Nauczać w kierunkach obsługi pasażerów, działu operacyjnego i eksploatacji lotniska - będą m.in. specjaliści z portu lotniczego w Pyrzowicach i Politechniki Śląskiej. Wymagania są duże, ale jak twierdzi Stanisław Brol, z-ca dyrektora lotniska w Pyrzowicach, warto się starać. Klasa o profilu lotniczym nie jest jedyną nietypową w tej szkole. Od roku działa tu także klasa ratownictwa górskiego. Może więc tak nietypowe do tej pory kierunki kształcenia będą dla młodych ludzi sposobem na podjęcie pracy, a tym samym sposobem na życie.
Autor: Artur Koziołek

http://ww6.tvp.pl/2858,20060614356350.strona



MarcoPolo - Czw Cze 15, 2006 10:25 am
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/613644.html

Nieprzemyślane decyzje prezesa katowickiego ZNP, czy sprzeniewierzenie publicznych środków?
wczoraj
Prezes Jerzy Szmajda zakupił dwa lata temu 11 starych komputerów dla Związku Nauczycielstwa Polskiego, którym kieruje w Katowicach. Urządzenia te do dziś stoją bezużyteczne, bo... nie starczyło pieniędzy na kupno programów. Pół roku temu prezes nabył jednak za związkowe pieniądze 300 książek "Polska w Unii Europejskiej" - też starych, gdyż wyprodukowanych w 2003 roku, kiedy czekaliśmy na unijny akces. Książki zalegały w Oficynie Wydawniczej "Szkolna" należącej do kolegi prezesa, więc uwolnił go od kłopotu. Teraz kłopot ma ZNP, bo stosy książek zalegają w biurze.

"Szkolna" jest ulubioną firmą prezesa Szmajdy. Na oficjalnych drukach katowickiego Związku Nauczycielstwa Polskiego, w imieniu całego zarządu, który zdaje się o niczym nie wie, poleca dyrektorom szkół tę właśnie oficynę jako "rzetelnego i uczciwego kolportera podręczników szkolnych i książek". Trudno nazwać to inaczej jak - prywatą.

- Decyzja o zakupie podręczników należy do dyrekcji szkoły, ja tylko pomagam - wyjaśnia prezes Szmajda. - Nie ukrywam, że oficynę prowadzi mój przyjaciel.

Jego były zastępca, Adam Grabarczyk też miał swoją ulubioną firmę - PHU "Bizmir" i u niej związek zamawiał paczki dla nauczycieli, wręczane w Dniu Edukacji Narodowej. Wiceprezes Grabarczyk był w "Bizmirze"... dyrektorem handlowym. Nie trzeba być matematykiem, by stwierdzić, że wartość produktów w paczce była zawyżona.

W zamian za wysokie zamówienie "Bizmir" przekazał ZNP komputer - stary.

- Sprawę paczek i komputera wyjaśnię członkom związku na konferencji sprawozdawczo-wyborczej, a nie prasie - tłumaczy prezes Szmajda.

Jest też niezadowolony z pytania o jego firmę "Jes", która zajmowała się wypoczynkiem dzieci i młodzieży, podpisała m.in. umowę z Międzyszkolnym Ośrodkiem Sportowym w Katowicach przy ul. Paderewskiego. Czy taka działalność prezesa związkowca i biznesmena jest etyczna?

- Zaprzestałem działalności biznesowej - informuje Jerzy Szmajda.

Działalności statutowej i finansowej ZNP przyjrzeli się kontrolerzy Zarządu Głównego i Śląskiego Okręgu. Można odnieść wrażenie, że związkowcy chcą swoje problemy schować pod dywan. Próby rozmowy na tematy kłopotliwe uważają za działanie na szkodę organizacji.

- Zalecono zmianę księgowego - wyjaśnia prezes okręgu Jerzy Surman.

Przewodniczący Komisji Rewizyjnej Sławomir Wiśniewski potwierdza, że "były nieprawidłowości, szczególnie brak opisu rachunków" i później powie o szczegółach. Później już nie odbiera telefonu od DZ. Przewodnicząca Śląskiej Okręgowej Komisji Rewizyjnej, Anna Początek też jest niezadowolona z pytań o wyniki kontroli, bo to sprawa związku a nie prasy. W podpisanym przez nią pokontrolnym protokole czytamy m.in.: "do dnia kontroli brak rozliczeń bonów", "zakupy, wynajmowanie autokarów bez uchwały", "brak potwierdzenia odbioru butów"...

Co w tym czasie robili inni działacze?

- Wiele decyzji podejmowanych było bez naszej wiedzy i zgody. Nie wiemy nawet, jaki jest stan konta - mówi Marta Borewicz, wiceprezes i sekretarz.

- Zgłaszaliśmy organom zwierzchnim problemy z rozliczeniem wielu spraw, ale nie spotkało się to ze zrozumieniem - dodaje Teresa Mozgalik, członek Zarządu.

Zarząd w desperacji zawiesił więc swojego prezesa. Komisyjnie włamał się do kasy pancernej. Brakowało 3,8 tys. zł. Niestety, spotkało się to z dezaprobatą władz wyższych. Zarząd Okręgu prezesa Szmajdę odwiesił, bo to jednak dobry kolega (Zarząd Główny ZNP uznał przywrócenie go na stanowisko za działanie bezprawne).

Prezes Jerzy Szmajda ma na to jedno wytłumaczenie - ktoś czyha na jego stanowisko.

Pod adresem Związku Nauczycielstwa Polskiego - skostniałej organizacji - wypowiedziano ostatnio wiele przykrych słów.

- Kategorycznie protestuję przeciwko takim ocenom - mówi wiceprezes Zarządu Oddziału, Mariusz Herwich. - Chcemy być związkiem nowoczesnym, zreformowanym, chcemy rozliczyć wszelkie nieprawidłowości. Wydatki muszą być przejrzyste.

ZNP gospodaruje publicznymi pieniędzmi, finanse związkowe pochodzą wyłącznie ze składek członkowskich. Marcowa kontrola wykazała, że wszystkie uchwały podejmowane przez ciała statutowe Oddziału ZNP w Katowicach są niezgodne z prawem z powodów błędów proceduralnych - powołano Zarząd niezgodnie ze statutem. Takim nieformalnym, często zaprzyjaźnionym Zarządem łatwiej było rządzić.

- Jestem przekonana, że stuletni ZNP wyjdzie z tego konfliktu zwycięsko, zmieni swój wizerunek w środowisku, bo to nie związek w tej sprawie zawinił, tylko ludzie - mówi nauczycielka Grażyna Damecka- Wieczorek.

We wtorek działacze ZNP powiadomili prokuraturę o podejrzeniach sprzeniewierzenia związkowych pieniędzy.

Teresa Semik - Dziennik Zachodni




Kris - Pią Cze 16, 2006 8:22 pm


Szkoły artystyczne ze Śląska nie mają sobie równych


Agnieszka Wach (z lewej), Kasia Kukuła, Ela Merta (na dole)
Fot. TOMASZ WAJSPRYCH / AG

Magdalena Górna 16-06-2006 , ostatnia aktualizacja 16-06-2006 19:21

Uczniowie z naszego regionu wywalczyli trzy pierwsze miejsca w ogólnopolskim przeglądzie szkół artystycznych

Kasia Kukuła - malarstwo, Ela Merta - rysunek, Agnieszka Wach - rzeźba. Trzy uczennice Zespołu Szkół Plastycznych w Dąbrowie Górniczej zdobyły pierwsze miejsce w Ogólnopolskim Przeglądzie Prac Artystycznych Uczniów Publicznych i Niepublicznych Szkół Plastycznych, zorganizowanym przez Centrum Edukacji Artystycznej. Wzięło w nim udział 37 szkół, a w jury zasiadali profesorowie polskich uczelni artystycznych.

Agnieszka musiała zrobić rzeźbę głowy. - Nie liczyła się tylko technika, ale przede wszystkim oddanie charakteru postaci. Na szczęście w naszej szkole dużą uwagę zwraca się na wrażliwość odbioru i oryginalność - mówi. Kasia namalowała martwą naturę i zdobyła najwięcej punktów w swojej kategorii. Józef Marzec, dyrektor do spraw artystycznych szkoły, jest dumny z uczennic. - To perełki, udowadniają, że nasza szkoła reprezentuje wysoki poziom - mówi.

Na drugim miejscu uplasował się "plastyk" z Bielska-Białej, a na trzecim z Katowic. Bardzo zadowolony z takiego wyniku jest dr Lesław Telta, który prowadzi pracownie rysunku w Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Był jednym z sześciu jurorów konkursu. - To dowód, że nasze szkoły artystyczne mogą konkurować z tymi w Warszawie czy Krakowie. Zwycięskie dzieła zdecydowanie wyróżniały się na tle innych prac ekspresją i świetnym warsztatem. Przegląd odbywał się najpierw w Katowicach, gdzie młodzi ludzie zaskoczyli nas umiejętnościami, a potem w Gdyni, Kielcach i Radomiu. Tam poziom artystyczny prac był dużo niższy - przyznaje dr Tetla.



Safin - Pią Wrz 08, 2006 3:31 pm

2006-09-07, ostatnia aktualizacja 2006-09-08 09:34

Kurator oświaty dla PiS-u, wicekurator dla LPR-u

Po dwóch miesiącach zwłoki Roman Giertych zgodził się w czwartek, by Marian Drosio został śląskim kuratorem oświaty.

Drosio, dyrektor Zespołu Szkół im. 14. Pułku Powstańców Śląskich w Wodzisławiu Śląskim i członek PiS-u, konkurs wygrał 3 lipca, ale stanowiska nie mógł objąć. Czekał na nominację ministra edukacji. Na wiadomość, że Drosio otrzymał aprobatę, Artur Warzocha, wicewojewoda śląski, mówi krótko: - Kamień z serca.

Dzisiaj przed południem wręczy nowemu kuratorowi akt powołania. - Przed nim wiele zadań. Będzie musiał się zapoznać ze strukturą kuratorium, w ciągu dwóch miesięcy przygotować plan reformy tej instytucji - mówi Warzocha.

Stanisław Zadora, poseł i szef LPR-u na Śląsku, poinformował nas, że stanowisko wicekuratora objąć ma przedstawiciel jego partii. Prawdopodobnie będzie to Krzysztof Chodorowski, absolwent KUL-u i nauczyciel historii z Bielska-Białej. Województwo śląskie było bez kuratora od siedmiu miesięcy, odkąd odwołany został Jerzy Grad.
Marian Drosio, nowy śląski kurator oświaty



babaloo - Sob Wrz 09, 2006 1:12 pm


2006-09-07, ostatnia aktualizacja 2006-09-08 09:34

Kurator oświaty dla PiS-u, wicekurator dla LPR-u

Po dwóch miesiącach zwłoki Roman Giertych zgodził się w czwartek, by Marian Drosio został śląskim kuratorem oświaty.

Drosio, dyrektor Zespołu Szkół im. 14. Pułku Powstańców Śląskich w Wodzisławiu Śląskim i członek PiS-u, konkurs wygrał 3 lipca, ale stanowiska nie mógł objąć. Czekał na nominację ministra edukacji. Na wiadomość, że Drosio otrzymał aprobatę, Artur Warzocha, wicewojewoda śląski, mówi krótko: - Kamień z serca.


Po co organizować takie konkursy skoro i tak wiadomo, że teraz musi je wygrać człowiek nominowany przez PiS, zastępcą musi zostać ktoś z LPR, a wcześniej miał to byc ktoś z SLD itd. Po co tracić czas na organizowanie tego typu szopek. Powinny być wewnętrzne partyjne konkursy



jacek_t83 - Wto Wrz 12, 2006 5:50 am
z forum GW:


Właściciel lokalu Stara Księgarnia ma zamiar na boisku najstarszel średniej
szkoły w mieście sprzedawać piwo ( VIII LO przy ul. 3-go Maja). Absolwenci i
wychowankowie gdzie wy jesteście. Czy wśród was nie ma prawników, architektów,
pracowników nauki, którzy mogliby rozpocząc rozmowy z miastem i wstrzymać ten
plan.
W 1871 roku ten plac dla miasta, na budowę szkoły przekazała pułkownikowa
Valeska von Thiele - Winckler.Wiadomo również, że mieszkańcy Katowic zebrali
6800 talarów na cel utworzenia szkoły.Pan Thiele - Winckler podarował 3000 na
materiały budowlane i wyposażenie gabinetu fizycznego.
Jak ten plac znalazł się w rękach nowego prywatnego właściciela?!
Absolwenci VIII LO gdzie jesteście?! Dlaczego nie kontaktujecie się ze szkołą
i Prezes Stowarzyszenia Wychowanków?!

czy ktos wie cos wiecej na ten temat czy moze to jakas wielka sciema??
w koncu wielu z nas tam do tej szkoly chodzilo



salutuj - Wto Wrz 12, 2006 8:00 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Wit - Pon Wrz 25, 2006 10:13 pm


Liceum im. Mickiewicza będzie obchodziło prawdziwe urodziny
Anna Malinowska2006-09-25, ostatnia aktualizacja 2006-09-25 20:57

Katowickie Liceum im. Adama Mickiewicza po raz pierwszy zdecydowało się uczcić prawdziwą datę powstania.
Położone w sercu Katowic LO im. Mickiewicza to jedna z najlepszych szkół w mieście. Powstało w 1871 r. jako niemieckie gimnazjum. Jego pierwszym dyrektorem był Ernst Mueller.

W PRL-u rodowód placówki nie podobał się władzom. Za datę powstania szkoły uznano moment, gdy stała się polska. Każde urodziny obchodzono we wrześniu. Teraz szkole zostanie przywrócona prawdziwa historia.

- Jej dzieje są takie jak dzieje miasta, w którym powstała - mówi Ewa Chorąży, dyrektorka liceum. - Szkoła była niemiecka aż do 1922 roku. W tym roku świętujemy jej 135-lecie.

Uczniowie nie czują się zdezorientowani z powodu zmiany daty powstania placówki. - Katowice były niemieckie, to jaka miała być szkoła? Tylko trochę śmiesznie brzmi, że "Mickiewicza" stworzyli Prusacy - śmieją się.

Dr Piotr Greiner, historyk, badacz Górnego Śląska: - Cieszę się, że wreszcie pokazujemy fakty. Trudno odcinać od siebie kawałki historii, które komuś się nie podobają. Oczywiście łatwo domyślać się, że w czasie kiedy szkoła była niemiecka, polscy uczniowie byli germanizowani. Z marnym jednak skutkiem, jeśli jej wychowankami byli np. Wojciech Korfanty czy Konstanty Wolny, późniejszy marszałek Sejmu Śląskiego. Dla mnie szkoła, mimo swojej prawdziwej genezy i tego, że stworzyli ją Niemcy, pozostanie jednym z symboli polskości.

135. urodziny "Mickiewicz" będzie obchodził 7 października, w sobotę. Uroczysta gala odbędzie się w Filharmonii Śląskiej.
........................................................................................................
Hmm..."Mickiewicz" został wybudowany ok 1900 roku, gimnazjum męskie mieściło się wcześniej w dzisiejszej "Skłodowskiej" (czyli "Piecku") na 3 Maja....to może też moje ex-licemu powinno świętować

Trochę to zakręcone, hehe



nielott - Wto Wrz 26, 2006 6:05 am
Tez jak pamietam, to gimnazjum meskie zostalo przeniesione z Pika do nowego specjalnie powstalego budynku Mickiewicza a u nas powstalo gimnazjum zenskie.
Prawda jest taka, ze i my i oni mozemy swietowac to samo. Jak bede kiedys w Piku to sie zapytam jak to bylo dokladnie. Zreszta na ostatnim leciu Pika mowiono, ze tak naprawde, to to jest wiecej, bo wczesniej szkola pruska itd...



maciek - Pon Paź 30, 2006 6:59 pm
Z Software Developer's, listopad 2006

Szkoła Microsftu

W Filadelfii ruszyła pierwsza szkoła założona przez firmę Microsoft oraz Filadelfijski Okręg Szkolnictwa. Ośrodek ten, nazwany Szkołą Przyszłości jest najbardziej zaawansowaną technologicznie szkołą średnią w USA. Jej uczniowie to w 99% członkowie mniejszości etnicznych, z czego około 15% stanowi młodzież z domów o niskich dochodach. Poza tymi kryteriami nabór był losowy. Podczas zajęć uczniowie będą korzystać z urządzeń typu Smart Cart oraz komputerów Tablet PC, a także otrzymają dostęp do szkolnej sieci bezprzewodowej. Oceny uczniów przechowywane w postaci elektronicznej. Budowa szkoły w Filadelfii rozpoczeła się w 2004 roku i powstała w ramach kosztującego 1,5miliarda dolarów planu reformy szkół miejskich. Microsoft rozpoczął już rozmowy z innymi szkołami szukającymi wsparcia dla wdrożenia nowoczesnych technologii.
http://betanews.com

Co prawda Microsoft, jaki jest każdy widzi i wie, ale tak sobie pomyślałem, że może warto by spróbować i u nas?



salutuj - Czw Sty 18, 2007 4:18 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



SPUTNIK - Czw Sty 18, 2007 7:49 pm
no i na Śląsk wpłynie dodatkowe 1549x1000 zł



Safin - Pią Sty 19, 2007 3:34 am
jakoś omijalem ten wątek, więc podsumuję kilka info:

a) byłem na tych obchodach 135lecia micka. Prezydewnt Uszok też był, wręczał kwiaty, przemawiał coś o potrzebnych nam elitach. Było jak zawsze miło i tłuściutko. Dobra szkoła, bezcenne wspomnienia.
[Tylko czy nie lepiej by było gdyby prezydent był wtedy...gdziendziej?]

b)Szkoły plastyczne. Aż dwie[dobre]. Ale dobre. Szkoda tylko że ci najlepsi z nich lądują na ASP w Krakowie[rzeźba, renowacja, malarstwo] Warszawce[prestiż jednak, żywe środowisko], łodzi[jedyne w polsce jubilerstwo].
Nasza uczelnia, słaba i wewnętrznie skłucona, dobrze stoi w grafice warsztatowej. Wiem też że prezydent tez czesto nagradza jakimistam stypędiami młodych artystów. Zacne to i słuszne. Ale zaś, czy on sam musi potrzasać reke wszytkim nagrodzonym? A moze by tak pogadac z inwestorami?



Pieczar - Nie Sty 21, 2007 7:32 pm
Szkoła dla dzieci biznesmenów

GAZETA WYBORCZA

Wojewoda chce rozmawiać z marszałkiem o utworzeniu w Katowicach międzynarodowej szkoły dla dzieci biznesmenów. O tym samym myślą miejscy urzędnicy. Władze miasta ogłoszą konkurs na prowadzenie szkoły
- W Katowicach powinna jak najszybciej powstać międzynarodowa szkoła dla dzieci obcokrajowców, szczególnie inwestorów, którzy przyjeżdżają na Śląsk - mówi Tomasz Pietrzykowski, wojewoda śląski.

Co prawda jego zdaniem taką szkołę mogłaby utworzyć Aglomeracja Śląska, ale nie można tak długo czekać. Stawka jest bowiem niebagatelna. Jeżeli chcemy, by w regionie przybywało zagranicznych inwestycji, to biznesmeni muszą mieć pewność, że będą tu mogli nie tylko pracować, ale też mieszkać, a ich dzieci będą mogły się uczyć w języku angielskim.

- Językiem wykładowym powinien być język obcy, ale szkoła nie może być też zamknięta dla polskich uczniów. O utworzeniu szkoły będę rozmawiał z marszałkiem województwa i kuratorem oświaty. Wtedy omówimy możliwości jej utworzenia i finansowania - dodaje Pietrzykowski.

Wygląda jednak na to, że trochę się spóźnił. Katowiccy urzędnicy już w zeszłym roku postanowili, że taka szkoła jest potrzebna.

- W ciągu miesiąca ogłosimy konkurs na jej stworzenie. Miasto udzieli zwycięzcy finansowej pomocy, ponieważ samo założyć takiej placówki nie może - mówi Krystyna Siejna, wiceprezydent miasta.

Dodaje, że szkoła dla dzieci inwestorów będzie obejmowała wszystkie etapy nauczania: od podstawówki aż do liceum.



jacek_t83 - Nie Sty 21, 2007 8:00 pm
wojewoda dostal dymisje i dostal kopa co??
moze czesciej trzeba wreczac dymisje



absinth - Nie Sty 21, 2007 9:47 pm

Szkoła dla dzieci biznesmenów

GAZETA WYBORCZA

Wojewoda chce rozmawiać z marszałkiem o utworzeniu w Katowicach międzynarodowej szkoły dla dzieci biznesmenów. O tym samym myślą miejscy urzędnicy. Władze miasta ogłoszą konkurs na prowadzenie szkoły
- W Katowicach powinna jak najszybciej powstać międzynarodowa szkoła dla dzieci obcokrajowców, szczególnie inwestorów, którzy przyjeżdżają na Śląsk - mówi Tomasz Pietrzykowski, wojewoda śląski.

Co prawda jego zdaniem taką szkołę mogłaby utworzyć Aglomeracja Śląska, ale nie można tak długo czekać. Stawka jest bowiem niebagatelna. Jeżeli chcemy, by w regionie przybywało zagranicznych inwestycji, to biznesmeni muszą mieć pewność, że będą tu mogli nie tylko pracować, ale też mieszkać, a ich dzieci będą mogły się uczyć w języku angielskim.

- Językiem wykładowym powinien być język obcy, ale szkoła nie może być też zamknięta dla polskich uczniów. O utworzeniu szkoły będę rozmawiał z marszałkiem województwa i kuratorem oświaty. Wtedy omówimy możliwości jej utworzenia i finansowania - dodaje Pietrzykowski.

Wygląda jednak na to, że trochę się spóźnił. Katowiccy urzędnicy już w zeszłym roku postanowili, że taka szkoła jest potrzebna.

- W ciągu miesiąca ogłosimy konkurs na jej stworzenie. Miasto udzieli zwycięzcy finansowej pomocy, ponieważ samo założyć takiej placówki nie może - mówi Krystyna Siejna, wiceprezydent miasta.

Dodaje, że szkoła dla dzieci inwestorów będzie obejmowała wszystkie etapy nauczania: od podstawówki aż do liceum.


Pamietam ze pytano tez o to w czasie debaty prezydenckiej przed wyborami samorzadowymi i obiecywano ze szkola ma zdaje sie wystartowac od wrzesnia 2007 roku, tak wiec czekam z niecierpliwoscia
i przy okazji mam nadzieje ze katowicki UM nie pogardzi wsparciem wojewody i ewentualnie marszalka bo wspoldzialanie w takich sprawach powinno byc odbierane jak najbardziej pozytywnie



babaloo - Nie Sty 21, 2007 10:33 pm
Prezydent Uszok chyba obiecywał, że szkoła będzie od przyszłego roku szkolnego. Pamiętamy o obietnicy Wojewoda wyrwał się trochę jak Filip z konopii, bo mógł sprawdzić jak się sprawy mają zanim zgłosił własna propozycję. Ale skoro już jest taki chętny to niech działa. Nie wiem tylko co konkretnie chce zrobić poza byciem animatorem tego projektu O tym świadczy to, że chce rozmawiać o projekcie z marszałkiem.



Safin - Pon Sty 22, 2007 10:06 am
Społeczna szkoła na Witosa coraz bardziej aspiruje do roli takiego ośrodka. Ostatnio widziałem jedną panią, która odwoziła swoją pociechę do owej placówki. Nie było by nic w tym niezwykłego jak na nasze polskie warunki, poza tym że oboje byli skośnoocy, a auto którym przyjechali było drogie.



salutuj - Pon Sty 22, 2007 10:10 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



absinth - Pią Lut 16, 2007 8:09 am


Rodzice uczniów ze Szkoły Podstawowej nr 10 w Katowicach nie chcą pogodzić się z pomysłem likwidacji tej szkoły

Uważają, że magistrat chce wykorzystać szkolny budynek, bo jest świetnie położony w samym centrum miasta. Dziś w południe zamierzają zorganizować pikietę w obronie "dziesiątki". - Na spotkaniu z władzami Katowic dowiedzieliśmy się, że szkoła jest nierentowna, że jej utrzymanie jest za drogie. Nie wiem, jaka szkoła przynosi zysk. Rozeszły się pogłoski, że budynek chce przejąć bank - mówi jedna z protestujących kobiet.

W tej podstawówce uczy się 328 dzieci, szkoła ma blisko 100 lat i bogatą tradycję. Jest dobrze wyposażona, klasy są niezbyt liczne, a rodzice podkreślają, że łatwiej tu o bezpieczeństwo i dopilnowanie uczniów. Inne szkoły podstawowe są położono daleko, dzieci musiałby dojeżdżać. - Stwierdziliśmy, że centrum miasta nie rozwija się demograficznie. Budynek nie będzie w pełni wykorzystany, bo brakuje dzieci - tłumaczy Bogdan Szaflarski z wydziału edukacji katowickiego magistratu.

Wkrótce decyzję w tej sprawie podejmie rada miasta. Rodzice liczą na to, że władze wezmą ich opinie pod uwagę.
(GKM) - Dziennik Zachodni

=====================================

chodzi o ta szkołe na Stawowej

w sumie sam nie wiem co myslec, gdyby tam mialo powstac cos co przyciaga ludzi typu jakas galeria handlowa to bylbym zdecydowanie na tak ale bank hmm...
banki niech lepiej buduja/wynajmuja biurowce



MarcoPolo - Sob Lut 17, 2007 1:46 pm

ostatnia aktualizacja: piątek, 16 lutego 2007 godz. 19:32
Rodzice bronią szkoły w centrum miasta przed likwidacją

Rodzice dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 10 w centrum Katowic bronią placówki przed planowaną likwidacją. Władze miasta tłumaczą, że jest w niej za mało uczniów i dalsze utrzymywanie szkoły nie opłaca się.

Władze miasta tłumaczą, że jest w niej za mało uczniów i dalsze utrzymywanie szkoły nie opłaca się

Rodzice argumentują, że "dziesiątka" to jedyna szkoła podstawowa w okolicy centrum i dzieci będą miały problem z dotarciem do innych placówek. Władze miasta podkreślają z kolei niekorzystne położenie szkoły - na trasie łączącej dworzec kolejowy i autobusowy.

„Mimo wielu działań na rzecz poprawy bezpieczeństwa, to wciąż teren penetrowany przez różnych przestępców, m.in. dilerów narkotykowych” - powiedział rzecznik Urzędu Miasta Waldemar Bojarun.

Przygotowywany jest projekt uchwały Rady Miejskiej o stopniowym „wygaszaniu” szkoły. Oznacza to, że od przyszłego roku szkolnego nie będzie naboru do klas pierwszych, natomiast starsi uczniowie będą mogli kontynuować naukę. Zamknięcie placówki przewiduje się za około 4 lata.

W piątek w szkole zebrała się rada rodziców, która ustanowiła swojego pełnomocnika, powołała Społeczny Komitet Obrony SP nr 10, a także przedłożyła pomysł zebrania podpisów mieszkańców Katowic pod petycją z protestem. Rodzice nie wykluczają nawet interwencji w instytucjach Unii Europejskiej.

„Jesteśmy rodzicami, jesteśmy mieszkańcami Katowic, nie chcemy, żeby nam zabrano cząstkę historii, bo szkoła działa w tym miejscu już 70 lat. Nasze dzieci chcą do tej szkoły chodzić, czują się tu bezpiecznie, mają wspaniałą kadrę. Nie wyobrażamy sobie, aby szkołę z taką dobrą opinią zlikwidować. Względy ekonomiczne nie mogą być decydujące, trzeba się kierować przede wszystkim dobrem dzieci” - powiedziała PAP rzeczniczka rodziców Anna Karpeta.

Również Renata Mastalerz, która przyszła na zebranie z 7- miesięcznym synem Wiktorem na ręku, bardzo ceni tę szkołę: „10- letni syn tutaj chodzi, 14-letni już ją skończył. Miałam nadzieję, że Wiktorek też tu będzie się uczył. To dla mnie niepojęte, jak można zamykać jedyną szkołę w centrum?” - powiedziała PAP.

Dyrektor szkoły Magdalena Poloczek również jest zaskoczona planami "wygaszenia" placówki. Według niej, szkoła odczuwa niż demograficzny nie bardziej, niż inne. Obecnie kształci się w niej 328 uczniów, a średnia liczba uczniów w klasie wynosi 22 osoby. Co roku powstają dwie pierwsze klasy.

Miasto proponuje, aby dzieci mieszkające w centrum uczęszczały do nowej szkoły na osiedlu Gwiazdy lub placówki przy ul. Jagiellońskiej. Obie szkoły są znacznie oddalone od centrum miasta. „Kto zapłaci za dojazdy?” - pytają rodzice.

„Myślę, że możliwe będzie wynegocjowanie od miasta transportu dla dzieci. Decyzja o wygaszeniu szkoły w centrum musiała zapaść, bo demografia jest nieubłagana. Już teraz szkoła nie jest w pełni wykorzystywana, za dwa lata będzie jeszcze gorzej. Miasto wykłada rocznie na edukację ponad 100 mln zł, nie może finansować szkoły w połowie pustej” - powiedział Bojarun.

(PAP)

zobacz w "Aktualnościach"...





miglanc - Sob Lut 17, 2007 2:01 pm
Od dawna uwazalem ze ta szkola tam nie pasuje. Sasiedztwo ogrodkow piwnych jest niepedagogiczne.

Swoja droga ten tekst od demografii trzeba interpretowac inaczej niz to robia urzednicy. Centrum miasta jest nieatrakcyjne dla ludzi mlodych, ktorzy wyprowadzaja sie na przedmiescia i stad brak dzieci w tej przeciez sporej dzielnicy.



Tequila - Nie Lut 18, 2007 7:09 pm


Szkoła przegrała z ekonomią

Jacek Madeja
2007-02-18, ostatnia aktualizacja 2007-02-18 19:49

Gliwiccy radni zadecydowali o likwidacji podstawówki nr 15 w Sośnicy. Przeciwni są rodzice uczniów, którzy zapowiadają, że szkoły będą bronić do końca.

Gliwicka "piętnastka" to najmniejsza szkoła w Sośnicy. Obecnie w podstawówce uczy się 244 uczniów. O likwidacji placówki mówiło się już od kilku lat. Wcześniej dwukrotnie gliwiccy samorządowcy rozpatrywali uchwałę w tej sprawie. Główny powód to zmniejszająca się liczba uczniów i niski poziom nauki w szkole. Urzędnicy tłumaczyli również, że nie warto utrzymywać podstawówki, skoro kilometr dalej jest większa szkoła, która z powodzeniem pomieści wszystkich uczniów. Te argumenty nie przekonywały jednak radnych i szkoła wychodziła z opresji obronną ręką. To także zasługa rodziców. Za każdym razem w obronie placówki potrafili zebrać skuteczną koalicję samorządowców, którzy blokowali decyzję o likwidacji "piętnastki".

Na ostatnim posiedzeniu rady znalazła się większość, która zakończyła ponaddwuletnią walkę o szkołę. Podjęta uchwała przewiduje jej stopniowe wygaszenie. Ostatni uczniowie mają opuścić jej mury za trzy lata. - Wreszcie zwyciężył zdrowy rozsądek. Po prostu nie stać nas na jej utrzymywanie, jeżeli tuż obok jest druga. W szkole nr 21 znajdzie się miejsce dla wszystkich dzieci i na pewno nikt na tym nie ucierpi. Poza tym "piętnastka" to nie była dobra szkoła. Biorąc pod uwagę wyniki testów szóstoklasistów, zajmuje ostatnie miejsce w mieście - mówi Marek Jarzębowski, rzecznik gliwickiego magistratu. Oprócz kwestii ekonomicznych los szkoły przypieczętowała także budowa autostrady A1. Droga będzie przebiegała w odległość 400 metrów od "piętnastki", a jej budowa ma się rozpocząć jeszcze w tym roku. - To będzie potężny plac budowy i chyba nikomu nie powinno zależeć, żeby tuż obok uczyły się dzieci - podkreśla Jarzębowski.

Argumenty nie przekonują jednak rodziców, którzy nie zgadzają się na likwidację placówki. - Tyle się teraz mówi o konieczności tworzenia małych, kameralnych szkół, a praktyka pokazuje, że ekonomia i tak zawsze zwycięża - żali się Gabriela Samek, przewodnicząca rady rodziców w SP nr 15. Według obrońców "piętnastka" to modelowy przykład bezpiecznej i rodzinnej szkoły. - Klasy są małe i wszyscy się tutaj doskonale znają. Nie tylko nauczyciele, ale nawet woźna i sprzątaczki znają imiona uczniów. Poza tym mała liczba uczniów prawie całkowicie wyklucza agresję - mówi Monika Skoczylas, mama 11-letniej Pauliny, która chodzi do czwartej klasy.

Rodzice podkreślają, że szkoła pełni także funkcję lokalnego domu kultury. Dzieci mogą tu spędzać czas aż do wieczora podczas zajęć pozalekcyjnych. - Nie wyobrażam sobie, co będą robiły popołudniami, kiedy zabraknie takiego miejsca. Na pewno nie puścimy ich do szkoły nr 21. To niby tylko kilometr, ale droga jest bardzo ruchliwa i niebezpieczna - mówi Samek.

Rodzice zapowiadają, że o szkołę będą walczyć do końca. Przygotowują właśnie list w tej sprawie do kuratorium oświaty. - Jeśli ta droga też zawiedzie, zwrócimy się do ministerstwa - zapowiadaj

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3928420.html



Wit - Wto Maj 08, 2007 10:30 pm


Szkoła na Stawowej na razie zostaje
pj2007-05-06, ostatnia aktualizacja 2007-05-06 19:29

Nie będzie likwidacji Szkoły Podstawowej nr 10 w Katowicach. Urzędnicy pozwolą na nabór do pierwszej klasy, ale wszystko wymyślili tak, by udowodnić, że istnienie szkoły nie ma sensu

O pomyśle likwidacji podstawówki na ulicy Stawowej "Gazeta" pisała w lutym. Przeciwko planowi władz miasta protestowali rodzice i uczniowie. Dzieci zrobiły nawet transparenty z napisami "Zostawcie nam naszą szkołę!", a rodzice oflagowali wejście do budynku. Nie zgadzali się na zamknięcie od września szkoły i odesłanie uczniów do szkół w innych częściach miasta.

Urzędnicy tłumaczyli się niżem demograficznym i powoływali na uciążliwe sąsiedztwo szkoły: wokół jest dużo knajp, łatwo natknąć się na narkomanów.

- Miasto nie zamierza wycofać się z zamknięcia szkoły - mówił w lutym Waldemar Bojarun, rzecznik magistratu, ale rada miejska sprawą się nie zajęła. Urzędnicy zdecydowali jednak, że dyrekcja będzie mogła przyjmować do szkoły dzieci tylko z centrum miasta. Te z innych części Katowic zostaną odesłane z niczym. Z tego powodu we wrześniu powstanie tylko jedna pierwsza klasa.

Zdaniem obrońców "dziesiątki" urzędnicy w ten sposób unikają odpowiedzialności za zamknięcie szkoły, ale przyczyniają się do tego, że taka decyzja będzie konieczna: jeśli uczniów będzie ubywać, utrzymanie placówki będzie zbyt kosztowne.

Tomasz Szpyrka (PO), katowicki radny, jest zaskoczony pomysłem urzędników. - Dzisiaj do tej szkoły na 328 uczniów aż 98 jest spoza rejonu. To często dzieci osób, które pracują w centrum miasta i to jest dla nich dobre rozwiązanie. Wprowadzenie rygorystycznej rejonizacji da prezydentowi argument do zamknięcia placówki - mówi Szpyrka.


O szkołę przy ulicy Stawowej w Katowicach walczyli uczniowie i rodzice
Fot. Dawid Chalimoniuk / AG



Wit - Śro Sty 23, 2008 7:36 pm
Znikną szkoły w Katowicach
Anna Malinowska2008-01-23, ostatnia aktualizacja 2008-01-23 19:36



Zamknięte zostaną głównie szkoły policealne, technika i zawodówki. Powodem jest brak uczniów.

Z mapy miasta zniknie kilkanaście szkół, m.in. zawodówka odzieżowa działająca w Zespole Szkół Odzieżowych i Ogólnokształcących, Zespół Szkół Hutniczo-Mechanicznych w Szopienicach, szkoła z ponad 60-letnią tradycją. - Aż łza się w oku kręci. Kiedyś młodzi ludzie walili do nas drzwiami i oknami. Dziś praktycznie nabór ustał. Próbowaliśmy ratować się otwarciem nowej specjalizacji: technik-mechatronik, ale też nikt się nie zgłosił - mówi Henryk Hornik, dyrektor szkoły. Pracę tylko w tej placówce straci 31 nauczycieli. - Dostaną półroczne odprawy. Spróbujemy też znaleźć im pracę gdzie indziej - zapewnia Bogdan Szaflarski, zastępca naczelnika wydziału edukacji katowickiego magistratu. Nie będzie łatwo, bo w mieście jest już zarejestrowanych 54 bezrobotnych nauczycieli.

Pedagodzy ze szkół, które mają być zamknięte, nie są zadowoleni ze zmian. - Nie wszystkie dzieci są jednakowo zdolne. Potrzebujemy nie tylko absolwentów liceów, ale i wykwalifikowanych fachowców. Miasto jakby o tym zapomniało, a na rynku już brakuje rąk do pracy. Widać to w codziennym życiu, kiedy chcemy naprawić auto czy wymienić kran. Kilka lat temu zamknięto górnicze zawodówki, a teraz otwiera się je na nowo. Gdzie tu sens i logika? - pyta Mariusz Herwich, jeden z nauczycieli Zespołu Szkół Odzieżowych i Ogólnokształcących.

Herwich ma rację. W katowickim urzędzie pracy czekają etaty dla 30 krawcowych i elektryków. - To zawody deficytowe - przyznaje Iwona Gadomska-Dysy z PUP.

Naczelnik Szaflarski rozkłada ręce. - To nie wina miasta, że młodzież nie chce się uczyć w zawodówkach. Dla nas jest ważne, czy szkoła ma wystarczającą liczbę uczniów, czy też funkcjonuje tylko na papierze - mówi.

O losie szkół przeznaczonych do likwidacji zadecydują radni na najbliższej sesji, ale - jak nam powiedzieli - jest to tylko czysta formalność.

Szkoły przeznaczone do likwidacji:

Technikum nr 6 w Zespole Szkół Hutniczo-Mechanicznych im. Walentego Roździeńskiego;
Szkoła Policealna nr 1 w Zespole Szkół Hutniczo-Mechanicznych im. Walentego Roździeńskiego;
Szkoła Policealna nr 4 w Zespole Szkół Handlowych im. Bolesława Prusa;
Technikum Uzupełniające nr 2 w Zespole Szkół nr 7 im. Stanisława Mastalerza; Technikum Uzupełniające nr 3 w Zespole Szkół Przemysłu Spożywczego im. Józefa Rymera I Wojewody Śląskiego;
Technikum Uzupełniające nr 6 w Zespole Szkół Odzieżowych i Ogólnokształcących im. Zofii Kossak w Katowicach;
Technikum Uzupełniające nr 7 w Zespole Szkół Hutniczo -Mechanicznych im. Walentego Roździeńskiego;
Technikum Uzupełniające nr 9 dla Dorosłych w Zespole Szkół Zawodowych nr 3 im. Adama Kocura;
XII Liceum Ogólnokształcące w Zespole Szkół Technicznych i Ogólnokształcących im. gen. prof. Sylwestra Kaliskiego;
VI Liceum Profilowane w Zespole Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących nr 5 im. rtm. Witolda Pileckiego;
Zasadnicza Szkoła Zawodowa nr 6 w Zespole Szkół Odzieżowych i Ogólnokształcących im. Zofii Kossak;
Zasadnicza Szkoła Zawodowa nr 13 w Zespole Szkół nr 2 im. Jarosława Iwaszkiewicza.



salutuj - Śro Sty 23, 2008 7:48 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



miglanc - Śro Sty 23, 2008 9:32 pm
Edukacje mamy postawiona na glowie - dzieci sie zagania do ogolniakow mimo iz rynek pracy potrzebuje glownie ludzi z zawodowym i technicznym wyksztalceniem. Z mojej klasy w podstawowce - do liceum ogolnoksztalcacego poszlo tylko 7 osob. Wtedy uchodzilismy za wyjatkowo zdolna klase - teraz pewnie uznaliby nas za rocznik kretynow.



salutuj - Śro Sty 23, 2008 10:35 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Wit - Pią Lut 01, 2008 8:52 am


Profile wylatują ze szkół
dziś
Czterdzieści szkół w województwie śląskim zostanie zamkniętych. Aż siedemnaście z nich to licea profilowane, reszta to podstawówki i gimnazja. Wciąż ważą się losy kilkudziesięciu innych placówek. Największy problem w tej grupie stanowią jednak właśnie licea profilowane. Uczniowie nie chcą się w nich uczyć, wybierają technika i szkoły zawodowe, które dają im konkretny fach. - To sygnał, że oferta liceów profilowanych nie odpowiada uczniom. Nie dają solidnej wiedzy, nie skracają też drogi do zdobycia zawodu - mówi Piotr Zaczkowski, rzecznik Śląskiego Kuratorium Oświaty, gdzie powstaje program reorganizacji sieci szkół na kolejne lata.

Szkoły profilowane są jednym z wytworów krytykowanej wciąż reformy edukacji. Powstały w 1999 roku. Miały być propozycją dla uczniów, którzy chcą zdobyć maturę i ukierunkowanie zawodowe. Tacy absolwenci mieli być bardziej mobilni na rynku pracy. Wtedy bezrobocie w Polsce sięgało około 18 procent. Teoria to jedno, a praktyka drugie. Efekt jest taki, że spora część uczniów do matury nie przystępuje, a zamiast fachu uzyskują pseudokwalifikacje. Dla pracodawców świadectwo ukończenia na przykład klasy o profilu ekonomicznym jest mało ważne. Wolą dyplom górnika lub mechanika, bo potwierdza kwalifikacje i praktyki zawodowe.

W większości liceach profilowanych już od kilku lat nie ma chętnych do nauki. Uczniowie trzeciej klasy o profilu zarządzanie informacją z bytomskiej szkoły nr 8 też zastanawiają się co będą robić po jej ukończeniu. Tomasz Piątkowski uważa, że po takiej szkole trzeba koniecznie kontynuować naukę. - Studia, albo szkoła policealna, bo sam profil nie daje nam szans na dobrą pracę - mówi Piątkowski. Jego koleżanka Beata Sadowska zanim wybrała liceum profilowane zastanawiała się nad wyborem technikum ekonomicznego. - Teraz trochę żałuję, ale myślę już o studiach - dodaje Beata.

Od dwóch lat kolejni ministrowie edukacji zastanawiali się nad losem uczniów takich szkół jak bytomska ósemka, jednak żaden nie zdecydował się na ich odgórną likwidację. Nowy rząd też jest ostrożny. Wiceminister edukacji Krystyna Szumilas tłumaczy, że w projekcie nowej ustawy o systemie oświaty nie ma słowa o likwidacji tego typu szkół. - Na razie nie będziemy zamykać ich żadnym zarządzeniem. To co możemy zrobić, to reforma programu nauczania - tłumaczy Szumilas.

--------------------------------------------------------------------------------

Siedemnaście śląskich i zagłębiowskich liceów profilowanych będzie zamykanych. Część zniknie w tym roku, reszta przestanie przyjmować nowych uczniów. Młodzieży takie posunięcie nie dziwi.

- Profil nie umożliwia nam podjęcia pracy - mówi Tomasz Piątkowski, uczeń profilowanego liceum w Bytomiu. Jego szkolna koleżanka Beata Sadowska przyznaje, że trochę żałuje wyboru takiej właśnie szkoły.

Marlena z III klasy Gimnazjum nr 5 w Katowicach z pewnością nie będzie chodzić do liceum profilowanego. - Słyszałam, że trzeba się uczyć wielu niepotrzebnych przedmiotów, które nic nikomu nie dają. Dlatego zastanawiam się nad ogólniakiem lub technikum, podobnie jak koleżanki i koledzy z klasy - mówi gimnazjalistka.

- To jest sygnał, że oferta tych szkół nie odpowiada uczniom. Program nauczania jest niedopracowany, nie daje solidnej wiedzy ogólnokształcącej, nie skraca też drogi do zdobycia zawodu - przyznaje rację młodym Piotr Zaczkowski, rzecznik Śląskiego Kuratorium Oświaty. gdzie powstaje projekt reorganizacji sieci szkół na kolejne lata.

Od dwóch lat władze kraju zastanawiają się nad losem uczniów liceów profilowanych, ale niczego nie postanowiono. Nowy rząd też jest ostrożny. - Na razie nie będziemy zamykać ich żadnym odgórnym zarządzeniem - mówi wiceminister edukacji Krystyna Szumilas. Dodaje, że rząd pracuje nad reformą programu nauczania ponadgimnazjalnego.

Sygnały zapowiadające katastrofę w liceach profilowanych pojawiły się w czasie tegorocznych wakacji. Radni uchwalili, a kuratorium zgodziło się na likwidację sześciu szkół w Bytomiu, czterech w Tychach, dwóch w Gliwicach, trzech w Jastrzębiu Zdroju, po jednym w Tarnowskich Górach i Sosnowcu.

Szkoły nie odnotowywały żadnego naboru, albo był on tak minimalny, że nie wystarczyło nawet na jedną klasę.

- Opinie uczniów są podzielone. Jedni są zadowoleni z wyboru, bo kończąc gimnazjum nie mogli się zdecydować co chcą w życiu robić, inni twierdzą, że liceum profilowane słabiej ich przygotowuje do matury niż kolegów z ogólniaka - mówi Jolanta Sadowska, wicedyrektorka Liceum Profilowanego nr 8 z Bytomia, które powstało przy Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 4. Jej szkoła będzie wygaszana.

- Od dwóch lat nie mamy naboru. Likwidacja jest więc koniecznością. Szkołę zamkniemy w tym roku, kiedy ostatnia klasa przystąpi do matury - w podobnym tonie mówi Beata Ochmańczyk, wicedyrektorka Liceum Profilowanego nr 1 w Bytomiu.

Licea profilowane, oprócz gimnazjów, są jednym z wytworów krytykowanej do dzisiaj reformy edukacji. Powstały w 1999 roku. Miały być propozycją typu "dwa w jednym" dla uczniów, którzy chcą mieć maturę i zawód w trzy lata. Dyrektorzy szybko się jednak zorientowali, że plany to jedno, a rzeczywistość, to zupełnie co innego. Program nauczania był skąpy i nie mógł zapewnić wystarczającej liczby godzin z przedmiotów ogólnokształcących. Ukończenie wybranego kierunku nie uprawniało do wykonywania zawodu.

- Żeby zdobyć zawód musielibyśmy kontynuować naukę w szkole policealnej - mówią Beata Kubicka i Tomek Piątkowski z klasy trzeciej LP nr 8 z Bytomia. Bez zaliczenia egzaminu potwierdzającego kwalifikacje zawodowe, jak to się dzieje od lat w zawodówkach i technikach, ich nauka okazała się bezcelowa.

W Radlinie zdecydowali się na ostre cięcia. Dyrektor Jarosław Rudol sam poprosił o likwidację liceum profilowanego i ogólniaka, żeby w ich miejsce zorganizować klasy zawodowe. - Uczniowie wolą mieć konkretny fach w ręku. Dyplom górnika, elektryka, czy mechanika, jest dla wielu ważniejszy od świadectwa szkoły średniej. Dlatego nasza szkoła ograniczy się do szkolnictwa zawodowego - mówi Rudol.

W sumie w naszym województwie będzie zamykanych 40 szkół i trzy małe przedszkola. Ostatnie z nich będą wygaszane do 2010 r. Taki plan mają samorządowcy.

Katarzyna Piotrowiak - POLSKA Dziennik Zachodni



Wit - Sob Lut 02, 2008 11:11 am


W Sztygarce znów zaczną się kształcić górnicy
wczoraj
Od września tego roku w murach Zespołu Szkół Zawodowych Sztygarka przez cztery lata będą zdobywać wiedzę przyszli technicy górnictwa.

To efekt współpracy z Katowickim Holdingiem Węglowym, który po skończeniu edukacji, gwarantuje absolwentom zatrudnienie w jednej ze swoich kopalń, choć nie może natomiast zapewnić emerytury po 25 latach pracy.

Katowicki Holding Węglowy specjalistów w dziedzinie górnictwa kształci już w dwóch szkołach w Katowicach i jednej w Mysłowicach, a zamierza poszerzyć swoją ofertę o tyski Zespół Szkół Zakładu Doskonalenia Zawodowego. Skierował także swoje zainteresowanie w stronę Zagłębia, gdzie tradycje górnicze także są bardzo silne.

- To jest efekt naszej strategii, nastawionej na rozwój spółki. Cały czas zmienia się bowiem struktura zatrudnienia, a do 2015 roku odejdzie z naszych sześciu kopalń ponad 11 tysięcy górników, których trzeba będzie zastąpić wykwalifikowanymi pracownikami - tłumaczy Ryszard Fedorowski, rzecznik prasowy Katowickiego Holdingu Węglowego.

Dąbrowska szkoła przez wiele lat kształciła już młodzież dla potrzeb przemysłu węglowego. Państwowa Agencja Węgla Kamiennego S. A. przekazała jednak w 1993 r. wszystkie szkoły górnicze do kuratorium oświaty, co było początkiem ich likwidacji. Ostatni absolwenci Technikum Górniczego opuścili Sztygarkę w 1996 r. W tym samym czasie placówka przekazana gminie zmieniała całkowicie swoje oblicze. Technikum Górnicze przemianowane zostało na Technikum Elektroniczne, Technikum Górnicze dla Dorosłych na Technikum Zawodowe dla Dorosłych, a w miejsce przyzakładowych szkół zawodowych powołano jedną Zasadniczą Szkołę Zawodową. Teraz kierunek górniczy ma się odrodzić na nowo.

- Będziemy chcieli dotrzeć z jak najszerszą kampanią promocyjną i informacyjną do gimnazjalistów, którzy mogliby z zawodem górnika związać swoją przyszłość. Co prawda w naszym regionie kopalń już prawie nie ma, ale jest zapotrzebowanie na pracowników w tych, które funkcjonują na Śląsku - twierdzi Małgorzata Zakrzewska, dyrektorka ZSZ Sztygarka w Dąbrowie Górniczej.

(PAS) - POLSKA Dziennik Zachodni



Wit - Pią Lut 15, 2008 12:12 am


Przeciwnicy likwidacji szopienickiego „ hutnika” dochodzą do głosu
dziś
Nie byliśmy w sprawie likwidacji jednomyślni. Uważam, że doszło do niej w zbytnim pośpiechu, powinniśmy się jeszcze z tą decyzją wstrzymać - mówi radna Ewa Kołodziej o sytuacji szopienickiego "Hutnika", czyli Zespołu Szkół Hutniczo-Mechanicznych.

W zeszłym tygodniu pisaliśmy o zamiarze likwidacji szkoły. Uchwałę w tej sprawie podjęli radni na ostatniej sesji. - Obecnych było tylko 25 radnych, za likwidacją było tylko dwunastu, trzech było przeciwnych, dziesięciu się wstrzymało - zaznacza Kołodziej. - Szkoła powinna otrzymać jeszcze szansę, tym bardziej, że znajduje się w Szopienicach, gdzie pełniła różne funkcje, nie tylko oświatowe - zauważa radny Adam Warzecha.

Głównym powodem likwidacji był tegoroczny niewielki nabór do placówki, wzmocniony jeszcze niżem demograficznym.

::: Reklama :::

- Szkoła nie miała szans, by wykorzystać wszystkie możliwości ratowania. Starała się o zmianę nazwy, czego jej odmówiono, próbowała otworzyć dodatkowe kierunki, na co też urzędnicy się nie zgodzili. O tym na ostatniej sesji radni nie zostali poinformowani - zauważa Kołodziej.

Rzeczywiście, dyrektor Henryk Hornik zdawał sobie sprawę, że nazwa placówki jest po pierwsze nieadekwatna do oferty edukacyjnej, po drugie anachroniczna i może uczniów raczej odstraszać. Wyszedł więc z propozycją zmiany nazwy na Zespół Szkół Mechatroniczno-Elektronicznych, czego urzędnicy w 2006 roku nie zaakceptowali, tłumacząc, że w szkole nie kształci się techników mechatroników. Dziś już jest tu taka możliwość, co było do przewidzenia z racji tego, że tuż obok działa Wyższa Szkoła Mechatroniki, z którą zespół współpracuje już od czterech lat.

Na korzyść ZSHM przemawiają też inne argumenty: tuż obok wybudowano halę sportową (dyrektor Hornik próbował utworzyć klasy sportowe, ale nie uzyskał na to zgody); pojawiają się kolejne zakłady, które chcą tworzyć klasy patronackie - co oznacza, że młodzież po opuszczeniu szkolnych murów ma zapewnioną pracę. Do tego szkoła ma na koncie nagrody, jak choćby Lidera Innowacji. Radną Kołodziej dziwi fakt, że budynek szkolny był bardzo często remontowany, jeszcze w grudniu za 63 tys. zł odnowiono bibliotekę. - Urzędnicy musieli już wtedy wiedzieć, że chcą szkołę likwidować - zauważa.

Na biurko wiceprezydent Krystyny Siejnej trafiło też w tym tygodniu pismo Komitetu Rodzicielskiego szkoły. "Prosimy o danie szansy spokojnego, bezstresowego zdobywania kwalifikacji zawodowych w szkole, w której są nauczyciele darzeni zaufaniem, którym zawdzięczamy dobre wykształcenie i zdobycie solidnych zawodów, umożliwiających nam godne życie, jakiego pragniemy dla naszych dzieci", piszą rodzice, którzy podkreślają duże przywiązanie lokalnej społeczności do 62-letniej szkoły i fakt, że Szopienice się rozwijają. Szkoła włącza się w życie dzielnicy, organizuje tu np. sesje popularno-naukowe.

Niestety, nie udało nam się uzyskać odpowiedzi na zadane urzędnikom pytania w tej sprawie do czasu zamknięcia tego numeru tygodnika. Wiadomo, że uchwały intencyjne trafiły już do kuratora oświaty. - W przypadku likwidacji szkół zawodowych waga sprawy jest na tyle istotna, że musimy dokonać dogłębnej analizy. Dla kuratorium czynniki ekonomiczne nie są wyłączną przesłanką do podejmowania decyzji - mówi Piotr Zaczkowski, rzecznik Śląskiego Kuratorium Oświaty.

(bib) - POLSKA Dziennik Zachodni



Wit - Czw Mar 06, 2008 9:52 pm
We własnym barze nauczą się handlu
Jacek Madeja2008-03-06, ostatnia aktualizacja 2008-03-06 22:26

Zanim zostaną sprzedawcami i kucharzami, prowadzić będą własny bar w centrum Gliwic. Uczniowie gliwickiego Zespołu Szkół Ekonomiczno-Usługowych mówią, że to lepsza praktyka od przenoszenia skrzynek na zapleczu.

Pomysł podpowiedział im Krystian Szatka, dyrektor szkoły. Kilka lat temu zobaczył, że w ten sposób zawodu handlowca uczą się w Belgii. - Szkoła taka sama jak nasza, ale uczniowie sami prowadzili w mieście trzy restauracje i hotel. Prawdziwa praca i zasady wolnego rynku w jednym - opowiada Szatka o swoich obserwacjach.

W jego placówce uczą się przyszli pracownicy hotelarstwa, gastronomii i handlu. W szkolnej kuchni przygotowują obiady, które potem rozwożą do innych szkół. Prowadzą wirtualną kwiaciarnię i hotel. Oprócz tego mają praktyki w firmach. - Różnie z tym bywa, często kończy się na tym, że ktoś przez cały miesiąc, zamiast uczyć się zawodu, nosi skrzynki na zapleczu. Zdarzały się też próby molestowania naszych uczniów - wzdycha dyrektor ZSE-U.

Rozwiązaniem problemu ma być własny lokal gastronomiczny. Uczniowie dokładnie przyjrzeli się okolicy i uznali, że największe wzięcie będzie miał bar z warzywnymi sałatkami. Znaleźli pusty pawilon przy placu Rzeźniczym, na skraju starówki. Pomysł na ożywienie zaniedbanego miejsca spodobał się gliwickim urzędnikom. Zobowiązali się pawilon wyremontować i udostępnić uczniom.

- Do tej pory pracowaliśmy tylko w kuchni. Teraz będziemy mieli wreszcie okazję spotkać się z prawdziwymi klientami i zobaczyć, jak działa firma. Kto wie, może w przyszłości sam będę prowadził taki biznes? - zastanawia się Damian Widera, uczeń klasy kucharskiej. - Sałatki są coraz popularniejsze. Powinno wypalić - dodaje Wojtek Okoński, jego klasowy kolega.

Uczniowski bar sałatkowy ma być otwarty w drugiej połowie roku. Dyrektor szkoły jest przekonany, że przedsięwzięcie się uda. - To duże wyzwanie. Mamy nadzieję, że lokal zarobi na siebie i będzie przynosił zyski. Jeśli to wypali, pomyślimy o szkolnym hotelu - mówi Szatka.


.............
Fajny pomysł....praktyka to podstawa



Wit - Wto Mar 11, 2008 6:18 pm


Szansa na zawód i przygodę
dziś
Młodzi mieszkańcy Rybnika już za dwa lata będą mogli podjąć pracę na największych platformach wiertniczych rozsianych na całym świecie.

Będzie to możliwe dzięki umowie, jaką władze miasta podpisały z firmą Pol-Tex Methane, która prowadzi na Śląsku odwierty w poszukiwaniu metanu. Na jej podstawie w Zespole Szkół Budowlanych powstanie policealna szkoła kształcąca przyszłych techników-wiertników.

Pol-Tex, oprócz zajęć praktycznych i wykwalifikowanej kadry nauczycielskiej da też gwarancję pracy wszystkim absolwentom szkoły.

- Uczniowie będą mogli wybierać, czy chcą pracować w kraju, czy też na jednej z wielu platform wiertniczych, które amerykański partner rybnickiej firmy ma na całym świecie - podkreśla Grażyna Kohut, dyrektor ZST.

Przedstawiciele firmy chcą wykorzystywać najnowsze technologie i najwyższej klasy sprzęt.

- Dlatego też kupiliśmy w Stanach Zjednoczonych najnowsze typy wiertnic, na których nasza aktualna załoga, jak i młodzi wiertnicy będą się szkolić - zapewnił wiceprezes Pol-Teksu, Jerzy Michalczyk.

Na mocy umowy z władzami miasta, już we wrześniu w Rybniku trudnego, ale pasjonującego fachu wiertnika zacznie się uczyć 30 osób. Po dwóch latach będą miały uprawnienia do wydobywania gazu i innych surowców na całym świecie. Perspektywa ciekawej pracy kusi wielu uczniów ZST.

- Gdy skończę liceum i będzie szansa, to zapiszę się do tej szkoły. Może kiedyś znajdę dobrze płatną pracę na platformie w Kuwejcie - snuje śmiałe plany Marek, licealista z Rybnika.

Nabór do pierwszej na Śląsku szkoły o profilu wiertniczym ruszy w lipcu. Firma zapewni wszystkim uczniom praktyki zawodowe. Będą się one odbywały pod okiem fachowców przedsiębiorstwa i na jego specjalistycznym sprzęcie. Pol-Tex Methane, której głównym udziałowcem jest zarejestrowany w Niemczech koncern Koelner, robiła już odwierty w naszym regionie, między innymi w Jastrzębiu Zdroju i wodzisławskiej dzielnicy Kokoszyce. Teraz przygotowuje się do kolejnych prac w rejonie Gorzyc (powiat wodzisławski).

Co sprawiło, że wydobywczy gigant chce inwestować w rybnicką oświatę?

- Żebyśmy mogli prowadzić prace, potrzebni są nam fachowcy-wiertnicy, których polski rynek pracy nie jest nam w stanie zapewnić - mówi Jerzy Michalczyk.

Pomysł popiera kuratorium oświaty. - To będzie pierwsza klasa o tym profilu w województwie. Cieszy nas, gdy działalność szkół zawodowych oparta jest o patronat jakiejś firmy. Uczniowie mają odpowiednie praktyki, a pracodawcy dobrze wiedzą, czego mogą się po swoich podopiecznych spodziewać - mówi Piotr Zaczkowski, rzecznik prasowy Śląskiego Kuratorium Oświaty w Katowicach.

Taka współpraca sprawdza się już np. Gliwicach, gdzie nad kształceniem mechaników samochodowych czuwa koncern Opel.

Dyrekcja rybnickiej szkoły nie wyklucza, że taki sam kierunek kształcenia zostanie także w kolejnym roku uruchomiony w trybie dziennym dla absolwentów gimnazjum.

Opłaca się inwestować

W Polsce działa zaledwie kilka szkół, które kształcą w zawodzie technik-wiertnik.

Ten fach można zdobyć na przykład w technikach w Krośnie i w Rzeszowie.

- Obydwie szkoły są traktowane jako kuźnia przyszłych studentów krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej.

- Co roku otwieramy jedną klasę o tym profilu. Chętnych nie brakuje - mówi Tadeusz Wiewiórski, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Krośnie.

Z badań przeprowadzanych przez Polską Konfederację Pracodawców Prywatnych Lewiatan wynika, że brak fachowców to duży problem dla ponad 57 procent firm w Polsce.

W obliczu tego kryzysu firmy coraz częściej decydują się na inwestowanie w szkolenie przyszłych kadr na poziomie szkół średnich. Od kilku lat gwarancję zatrudnienia uczniom techników górniczych daje między innymi Kompania Węglowa.

Barbara Kubica - POLSKA Dziennik Zachodni
Zobacz: Wszystkie



Kris - Śro Mar 26, 2008 2:19 pm


Katowiccy uczniowie będą się uczyć w Rzeszowie
26.03.2008, RR

Przyszli mechanicy samolotów będą się szkolić pod okiem wykładowców Politechniki Rzeszowskiej. Od września ruszy pierwszy w Polsce program szkolenia uczniów z katowickiego technikum na wyższej uczelni


autor zdjęcia: krzysztof łokaj
Technicy awionicy ze Śląska będą się uczyć fachu m.in. w Rzeszowie

– To pionierskie przedsięwzięcie w Katowicach. Tego jeszcze nie było, żeby nasi uczniowie wyjeżdżali na miesięczne szkolenia na rzeszowską politechnikę – chwali się kierownik wydziału szkół z Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Katowicach Halina Kasznia.

To właśnie w ramach ZDZ powstanie we wrześniu pierwsza klasa o profilu technik awioniki. – Będą mogli się do niej dostać absolwenci gimnazjum, którzy świetnie znają fizykę i matematykę i interesują się lotnictwem. Będziemy ich wiedzę sprawdzać podczas rozmów wstępnych – dodaje Kasznia.Technicy awionicy zajmują się obsługą naziemną samolotów. Absolwenci szkoły będą naprawiać elektroniczne systemy nawigacyjne i przyrządy pokładowe maszyn latających. Uczniowie tego technikum będą poznawali w trakcie nauki podstawy elektroniki i elektrotechniki, techniki cyfrowej, obsługi urządzeń lotniczych, aerodynamikę i mechanikę lotu, konstrukcję statków powietrznych, budowę i eksploatację urządzeń awioniki.

Po ukończeniu tego czteroletniego technikum absolwenci będą mogli pracować w lotniczych zakładach produkcyjnych, projektowych i naprawczych. Mają m.in. umieć korzystać z oprogramowania komputerowego stosowanego w lotnictwie, czytać i wykonywać szkice instalacji elektronicznych występujących w sprzęcie lotniczym, konstruować układy elektroniczne. Uzyskają licencję obsługi technicznej statków powietrznych, np. śmigłowców i samolotów. Licencja ta będzie uznawana na terenie wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej.

– Stworzyliśmy tę klasę, ponieważ jest bardzo duże zainteresowanie tym zawodem. Zauważyliśmy to podczas Targów Edukacyjnych, które odbyły się w Katowicach. Zainteresowanie akurat tym zawodem bierze się z tego, że powstaje coraz więcej lotnisk w kraju. Sami nawiązaliśmy już współpracę z Aeroklubem Śląskim i Międzynarodowym Portem Lotniczym w Pyrzowicach – mówi Kasznia. Port ten obsługuje 3,6 mln pasażerów rocznie. Z lotniska regularnymi połączeniami można dolecieć do 33 europejskich miast. Urząd Lotnictwa Cywilnego podał, że w ciągu najbliższych pięciu lat nasze lotnictwo będzie potrzebować 23 tys. nowych pracowników. Wiąże się to z rozwojem branży lotniczej, a także ze starzeniem obecnej kadry.

W pierwszej klasie katowickiej awioniki ma się uczyć 25 osób. Czesne będzie kosztować 300 zł. Obejmie miesięczny wyjazd do Rzeszowa.

Przyszli mechanicy zamieszkają w Rzeszowie w akademiku. – Uczniów z Katowic przyjmiemy we wrześniu, kiedy nie ma zajęć na naszej uczelni. Będą mieli zajęcia w naszym laboratorium – zapowiada Edward Rejman, prodziekan ds. nauczania na Wydziale Budowy Maszyn i Lotnictwa Politechniki Rzeszowskiej.

– To najlepsza w kraju kadra, laboratoria i zakłady w samej dolinie lotniczej. Po praktykach w Rzeszowie zajęcia byłyby kontynuowane w Katowicach – przyznaje Kasznia.

Prodziekan ds. nauczania powiedział, że politechnika gwarantuje wysoce specjalistyczne laboratorium z profesjonalnymi urządzeniami pomiarowymi, na które technikum katowickiego nie byłoby stać. – Musieliby je budować od zera. A to są ogromne pieniądze. Do dyspozycji uczniów będzie także np. tunel aerodynamiczny, jeśli zajdzie taka potrzeba. To profesjonalne urządzenia, więc uczniowie będą mieli niepowtarzalną okazję zapoznania się z nimi. Nie będą musieli improwizować – dodał prodziekan PR.

Sam też jest ciekawy współpracy z Katowicami. – Do tej pory nie mieliśmy takiego porozumienia ze szkołą średnią. Ale potencjalnie ci uczniowie to nasi przyszli studenci – dodaje prodziekan.

Halina Kasznia przyznała jednak, że i w Katowicach technicy awioniki będą się mogli dalej kształcić, ponieważ powstało Centrum Kształcenia Kadr Lotnictwa Cywilnego Europy Środkowo-Wschodniej. Te studia także powołano z powodu zapotrzebowania lotnisk na pracowników naziemnych.

Kierownik wydziału szkół z ZDZ zapowiada też, że jeśli wśród dorosłych będzie takie samo zainteresowanie tym fachem co wśród gimnazjalistów, to nie wyklucza powołania takiej klasy dla dorosłych.

Dokumenty do klasy awioniki można już składać w Zakładzie Doskonalenia Zawodowego w Katowicach, ul. Krasińskiego 2. ZDZ to firma z 80-letnią historią oświaty zawodowej, najstarsza na Śląsku. Działa na obszarze województwa śląskiego oraz niektórych powiatów i gmin województw małopolskiego, łódzkiego i opolskiego.
26.03.2008
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 1 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 151 wypowiedzi • 1, 2, 3
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •