[Pszczyna] Plany, inwestycje, etc...
Wit - Pią Kwi 24, 2009 12:42 am
Pszczyna - miasto za szlabanami
21.04.2009
44,5 miliona złotych netto będzie kosztować budowa nowego węzła komunikacyjnego w Pszczynie. Umożliwi on bezkolizyjny wjazd z Drogi Krajowej nr 1 do miasta i usprawni ruch tranzytowy w kierunku na Żory, Rybnik, Jastrzębie, Strumień. Symbolicznego wbicia łopat w ziemię, rozpoczynającego budowę, dokonali wczoraj senator Sławomir Kowalski, członek zarządu województwa śląskiego Piotr Spyra, dyrektor ZDW w Katowicach Zbigniew Tabor oraz Wojciech Więckowski, dyrektor regionu południowego Budimeks-Dromex, generalnego wykonawcy. Budowę finansuje budżet województwa.
Pszczyna ma jeden z najbardziej niefortunnych układów komunikacyjnych, jaki można sobie wyobrazić. W odległości około 400 metrów od siebie przecina ją linia kolejowa i Droga Krajowa nr 1. Kolej jest tu obecna ponad sto lat. Kiedy ją budowano, miasto kończyło się praktycznie w obrębie starówki. Dworzec stał niemal w polu. Dopiero w miarę upływu czasu Pszczyna zbliżyła się do torów. W okolicy powstały pierwsze zakłady, m.in. mleczarnia i rzeźnia. Bardzo podobnie było z DK-1. Kiedy powstawała w czasach gierkowskich, przebiegała przez peryferia. Dziś kolej i droga dzielą Pszczynę na pół. Po jednej stronie zlokalizowane są wszystkie urzędy i instytucje, zamek, szpital, kilkutysięczne osiedle mieszkaniowe Piastów, po drugiej - trzy osiedla domków jednorodzinnych i cztery sołectwa, firmy i zakłady, które ulokowały się w okolicach "jedynki" oraz - co bardzo ważne - straż pożarna.
Z drogi szybkiego ruchu do centrum Pszczyny prowadzi pięć dróg. Wszystkie przecinają tory. A że w ciągu doby przejeżdża tędy kilkadziesiąt pociągów, tyle samo razy szlabany zatrzymują samochody i tworzą się korki. Dawniej trudno było wjechać do miasta lub z niego wyjechać tylko w godzinach szczytu. Dziś sznury aut bardzo często nie mieszczą się już pomiędzy DK1 i szlabanami. Najgorzej jest na zjeździe w Bieruńską, ponieważ tędy (a dalej Chopina i Szymanowskiego) odbywa się ruch tranzytowy.
Trudną sytuację komunikacyjną Pszczyny miała uzdrowić północna obwodnica miasta. O jej budowie mówi się od kilkunastu lat. Głównym hamulcem - według szefa ZDW Zbigniewa Tabora - okazały się sprawy gruntowe. Trasa przyszłej obwodnicy biegnie przez działki ponad stu właścicieli. Niektóre sprawy oparły się o sąd.
Szybszym i łatwiejszym (przynajmniej na razie) rozwiązaniem zapowiada się budowa tunelu pod torami. Powstanie on w miejscu wojskowego wiaduktu, który był najtrwalszą prowizorką drogową Pszczyny. Zamiast 10 lat, służył 17. Gdy zaczął grozić katastrofą, znalazły się pieniądze na tunel.
Do przebudowy jest 500 m ul. Bielskiej (DW 933). Roboty podzielone zostały na trzy etapy. Całość ma być gotowa do 30 czerwca 2010. Będzie się składać z wiaduktu (dwie niezależnie pracujące konstrukcje nad każdym z torów), 3 zjazdów publicznych, również dla niepełnosprawnych, parkingu, chodników. Jak zapowiada wykonawca, przy budowie zastosowana zostanie bardzo nowoczesna technologia sprężania.
- Polega ona na sprężeniu ustroju nośnego i nasuwaniu na niego głównego obiektu - wyjaśnia Zbigniew Tarach, szef kontraktu.
Sylwia Plucińska - POLSKA Dziennik Zachodni
http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/989235.html
Kris - Sob Kwi 25, 2009 7:53 am
Pod Pszczyną powstaje Dom typOwy. Jak z bajki
Iwona Sobczyk
2009-04-20, ostatnia aktualizacja 2009-04-21 09:44
Dom pod Pszczyną powstaje na przekór obawom Polaków, którzy boją się budować z drewna
fot. materiały KWK Promes
Dom jest okrągły, kryty dwuspadowym dachem, zbudowany głównie z drewna. Wygląda tajemniczo. Nie stoi na kurzej łapce. To powstający pod Pszczyną indywidualny Dom typOwy projektu pracowni KWK Promes.
Przez środek Domu typOwego przebiega trzon konstrukcyjny i komunikacyjny, w którym udało się też pomieścić wszystkie instalacje. Tylko on jest murowany, reszta oparta jest na konstrukcji drewnianej. Od obiegającego go korytarza promieniście odchodzą ściany kolejnych pomieszczeń. Całość przykryta jest dwuspadowym dachem bez okapu. Dom będzie zasilany energią słoneczną, przechwytywaną przez baterie umieszczone na ogrodzeniu. O energooszczędność budynku zadbali naukowcy z Politechniki Śląskiej.
fot. materiały KWK Promoes
Początki Domu typOwego są... filmowe. Ponad dwa lata temu Katarzyna i Tomasz Baronowie, twórcy filmów dokumentalnych o architekturze, zapragnęli wypromować w Polsce nowoczesną architekturę drewnianą, przyjazną, naturalną i energooszczędną. Inspiracją była podróż do Finlandii.
- Kiedy w Polsce zaczęliśmy opowiadać, że w Finlandii buduje się z drewna nawet wysokie biurowce, mało kto chciał nam wierzyć. W naszym kraju, nie wiadomo dlaczego, panuje lęk przed budowaniem z takiego materiału - mówi Tomasz Baron. Z uprzedzeniami chcą się uporać za pomocą filmu. Sami będą jego bohaterami. - To będzie dokument o ludziach, którzy postanowili zbudować dla siebie właśnie dom z drewna - mówi Baron.
Zanim filmowcy zaczęli kręcić, musieli znaleźć architekta, który byłby w stanie zaprojektować odpowiednio interesujący budynek. Współpracę zaproponowali Robertowi Koniecznemu, a współzałożyciel KWK Promes (pracujący przy tym projekcie razem z Katarzyną Furgalińską i Wojtkiem Sikorą) zaproponował im dom okrągły. Nie bez przyczyny. Projekt miał być zrealizowany w dwóch miejscach - pod Pszczyną w Radostowicach i pod Berlinem. Działka w Polsce była kupiona, w Niemczech jeszcze nie. - Nie wiadomo było jaki kształt będzie miała działka i co będzie wokół. To dla architekta ogromny problem. A co idealnie wpisze się w każdy kształt? Koło! - mówi Konieczny.
Przez środek Domu typOwego przebiega trzon konstrukcyjny i komunikacyjny, w którym udało się też pomieścić wszystkie instalacje. Tylko on jest murowany, reszta oparta jest na konstrukcji drewnianej. Od obiegającego go korytarza promieniście odchodzą ściany kolejnych pomieszczeń. Całość przykryta jest dwuspadowym dachem bez okapu. Dom będzie zasilany energią słoneczną, przechwytywaną przez baterie umieszczone na ogrodzeniu. O energooszczędność budynku zadbali naukowcy z Politechniki Śląskiej.
Budowa zajęła zaledwie kilka dni. Najdłużej trwało położenie fundamentów i wymurowanie trzonu. Teraz trzeba tylko wykończyć wnętrza. Drugiego takiego domu jeszcze na świecie nie ma. - Zamierzamy promować ten projekt, najpierw w Polsce, potem w Niemczech. Można go zindywidualizować, zbudować dom o innej wysokości, z innym dachem. Łatwo poddaje się przekształceniom. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ten projekt powtarzać - mówi Konieczny.
Projekt Domu typOwego był niedawno prezentowany w Galerii Architektury katowickiego SARP-u, w ramach wystawy "44 młodych architektów świata", prestiżowego przeglądu najciekawszych pracowni Europy i obu Ameryk, do którego katowicki architekt zakwalifikował się jako jedyny z Europy Środkowowschodniej.
Film o powstawaniu domu ma być gotowy w lipcu. Będzie dołączany do magazynów architektonicznych. Fragmenty materiału filmowego już teraz można oglądać na www.dom-nowywymiar.pl.
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,8831 ... bajki.html
Kris - Pią Lip 03, 2009 9:14 am
Książęcy biurowiec znowu na sprzedaż
dziś
Stąd zarządzano dobrami Jana Henryka XI i decydowano o losach świata podczas I wojny
Budynek dawnej Dyrekcji Dóbr Książęcych, czyli popularna paleja (od franc. palais), znowu jest na sprzedaż. Ogłoszenie pojawiło się dwa dni temu w serwisie internetowym pszczyńskiej firmy sprzedaży nieruchomości Willex. Wzbudziło duże zainteresowanie. W ciągu jednego dnia insert CO5331 przeczytało ponad tysiąc osób.W agencji rozdzwoniły się telefony.
- Myślę, że bardziej z ciekawości niż chęci kupna. To nietypowy obiekt nie tylko ze względu na gabaryty, ale i swoją historię - mówi Agnieszka Kostrzewa, właścicielka biura. O palei może powiedzieć potencjalnym klientom wszystko, oprócz ceny. Właściciel jej nie wystawił. Czeka na oferty.
Właścicielem 107-letniego książęcego biurowca jest Artur Dyna. Budynek kupił od Starostwa Powiatowego w Pszczynie w 2007 roku za 1,5 mln złotych. Obiekt wraz z hektarową działką został wyceniony dwukrotnie wyżej, ale z racji tego, że jest zabytkiem, nabywca miał prawo do 50-procentowego upustu.
Dyna nie był pierwszy. Przed nim doszło do transakcji starostwa z pszczyńską firmą Karol Kania i Synowie. Została jednak anulowana, ponieważ tuż przed podpisaniem umowy przyszła wiadomość od Śląskiego Konserwatora Zabytków o wpisaniu budynku do rejestru obiektów chronionych. - Pochylam się z żałością nad panem Kanią, bo cokolwiek będzie tam robił, musi mieć na to zgodę konserwatora wojewódzkiego - powiedział nam wtedy Franciszek Noszka, szef architektury w Urzędzie Miasta. Niepotrzebnie się "pochylał", ponieważ Kaniowie stwierdzili, że skoro nie będą mogli zmienić układu wnętrz (ogromne sale), nie są paleją zainteresowani.
Dyna, obywatel Polski i Australii, ojciec szóstki dzieci i właściciel firmy eksportowo-importowej sprzętu budowlanego, nie wystraszył się konserwatorskich warunków. Odbierając klucze od wicestarosty Zygmunta Jelenia twierdził, że urządzi tu swoją rezydencję. - Dom jest duży, ale bez przesady. Na moim australijskim podwórku też mogą tiry zawracać - żartował.
Dwa lata od momentu kupna paleja stoi, jak stała. Zrobiono prowizoryczne odwodnienie i zatkano dziury w dachu. Właściciel ma także pozwolenie na kute ogrodzenie od frontu. Dlaczego odwidziało mu się urządzenie rezydencji, nie udało nam się dowiedzieć. Dyna jest w Australii, ma wrócić za 2 tygodnie. Konserwator Anna Fabiańczyk od nas dowiedziała się o wystawieniu palei na sprzedaż. - Może to być in plus, może być in minus. Zależy kto to kupi - skomentowała wiadomość.
Jak się dowiedziałam, Dyna nie będzie musiał zwracać kwoty bonifikaty, jeśli sprzeda dom za wyższą cenę . (Kodeks cywilny nie przewiduje zbywania czegokolwiek "pod warunkiem") Ale na zbycie musi mieć zezwolenie konserwatora. Największa bomba na koniec. Burmistrz Krystian Szostak powiedział nam, że jest zainteresowany powrotem palei do miasta. W tej sprawie ma odbyć naradę ze starostą. Wspólnie może by się udało odkupić budynek i przeznaczyć dla bibliotek oraz organizacji pozarządowych na przykład.
Sylwia Plucińska - POLSKA Dziennik Zachodni
http://pszczyna.naszemiasto.pl/wydarzenia/1019746.html
Kris - Śro Lip 08, 2009 8:00 am
Po ostatniej imprezie parkowe łąki znowu przypominają pobojowisko 10.07.2009
Po każdej większej imprezie odbywającej się w parku pszczyńskim oprócz zadowolonych z tego, że "coś" się w mieście dzieje, odzywają się także głosy przeciwne.
Część mieszkańców ( i zapewne nie tylko) uważa, że to piękne miejsce jest w ten sposób dewastowane. I na domiar złego dzieje się to z błogosławieństwem władz. Które - jak pisze do naszej redakcji Andrzej Warzecha, jeden z obrońców parku - powinny podjąć wysiłek stworzenia miejsca na takie właśnie imprezy "z dala od osiedli ludzkich, z odpowiednią infrastrukturą, a nie po najmniejszej linii oporu pozwalać na dewastację parku".
Pszczynianin zauważa dalej, że po takich zabawach park zostaje w opłakanym stanie, a mieszkańcy i turyści - z których miasto chce żyć chyba nie tylko w czasie festynów - muszą go takim oglądać przez dłuższy czas.
Kreśli jeszcze obraz dymiących grillów ustawionych pod drzewami, wydeptanych ścieżek, połamanych konarów, łąk rozrytych kołami ciężkich samochodów i halogenów, mających służyć jako dodatkowe oświetlenie - przybitych gwoździami do drzew....
Gospodarzem parku jest Zakład Zieleni Kępa. Dyrektor Jacek Lebioda słyszał o liście Warzechy (dostali go też pszczyńscy radni) na ostatniej sesji. Nikt go jednak nie poprosił nawet o zdanie na temat jak imprezy masowe oddziałują na parkową przyrodę. Sam jest jednak optymistą:
- Przyroda ma duże zdolności regeneracji. Cierpi głównie trawa, która i tak jest koszona. Oczywiście, że gdyby było pięć takich imprez w roku, to byłby już problem. A dwie park przeżywa. Cierpią głównie obie łąki przy zamku, ale nie sposób ich niczym wzmocnić. Można zrobić parking trawiasty na siatce, natomiast takich łąk się w ten sposób nie wzmacnia. Nie dość, że byłoby to bardzo drogie, to skutek byłby średni. A dodatkowo widać by było gdzie bądź te wzmocnienia i wyglądałoby gorzej niż teraz - tłumaczy.
W tym roku popiknikowe szkody były większe i bardziej wyraźne, ponieważ padały deszcze.
Pszczyński grunt jest grząski sam z siebie, a tutaj jeszcze niebo dodało swoje. Zniszczony teren można by szybciej przywrócić do normalnego stanu, gdyby zastosować wałowanie.
Ale Kępa nie ma czym tego zrobić i chyba szybko nie będzie miała takiego urządzenia, bo - jak twierdzi dyrektor - zakład ma inne potrzeby. Park to zaledwie czwarta część jego działalności. Ale na pewno bez jego wiedzy nie powinno się w nim dziać nic, co niszczy urodę tego zielonego zabytku Pszczyny. Skąd więc te halogeny na gwoździach?
- Myślę, że był to wypadek przy pracy. Firmę oświetleniową wynajmował PCK. Od dyrektora usłyszałem, to nie był standard. Podobno w dwóch czy trzech miejscach zabrakło im opasek mocujących - tłumaczy Lebioda.
Dyrektor Czernek z PCK ponoć obiecał, że zwróci na to w przyszłości uwagę...
Radna Ludmiła Dolczak nie chciałaby przyszłości imprezowej dla parku.
- Boję się, że imprezy, które nie są odpowiednio nadzorowane i zabezpieczane zamienią nasz park w śmietnik. Ostatnie obserwacje pokazały, że wszystko robione jest bez kontroli, liczy się tylko pieniądz. Park powinien być miejscem odpoczynku i relaksu. Także dla ludzi starszych i schorowanych, którzy nie są w stanie nigdzie wyjechać.
Wiceprzewodniczący RM Mirosław Kobiór uważa, że imprezy w parku to nie jest zły pomysł. - Trawa odrośnie. Taką cenę warto zapłacić za promocję, za te tłumy, które przyjeżdżają do Pszczyny i ożywiają miasto. Zawsze jest coś za coś. Trzeba być trochę elastycznym.
Odnowa łąk, według Lebiody, pochłonie ok. 5 tys. zł. Po imprezie wywieziono z parku ok. 15 ton śmieci, co będzie kosztować 4,5 tys. zł. A koszty społeczne ktoś podliczy?
Sylwia Plucińska - POLSKA Dziennik Zachodni
http://pszczyna.naszemiasto.pl/wydarzenia/1022235.html
Kris - Śro Lip 08, 2009 8:17 am
Przez koncerty sala lustrzana może się rozsypać
Małgorzata Goślińska
2009-07-07, ostatnia aktualizacja 2009-07-08 00:18
Kryształowe lustra i żyrandole przetrwały ponad 130 lat, wojnę, szpital radzieckich żołnierzy i koncerty muzyki barokowej. Zagroził im dopiero głos Justyny Steczkowskiej
Fot. Bartłomiej Barczyk / AG
Sala Lustrzana na zamku w Pszczynie
W przedostatnią niedzielę czerwca zadrżały przeszklone drzwi wiodące z sieni przejazdowej do schodów paradnych. Dyrektor Muzeum Zamkowego Maciej Kluss przeraził się. Tak głośno w sieni mogło być sto lat temu, gdy goście przybywali powozami, chociaż stukot końskich kopyt i żelaznych obręczy kół tłumiła dębowa kostka, którą wybrukowana jest podłoga.
Do zamku w Pszczynie już dawno się nie wjeżdża. Hałas w niedzielę spowodowała Steczkowska i inni muzycy, którzy wystąpili na Wielkim Pikniku Pszczyńskim. Imprezę w parku organizowało miasto z konsulatem Słowenii. Kluss natychmiast pobiegł do konsula z prośbą o ściszenie muzyki. - Od razu na to przystał - mówi dyrektor. - Ale boję się, że w czasie kolejnego koncertu może dojść do tragedii.
Na piętrze zamku znajduje się monumentalna sala lustrzana wysoka na dwie kolejne kondygnacje. Mieszczą się tutaj największe lustra w Europie. Dwie kryształowe tafle mają po 14 m kw. U sufitu wiszą kryształowe żyrandole, ten największy składa się z 1100 elementów.
Sala powstała w latach 70. XIX wieku i służyła jako jadalnia. Przetrwała wojnę, nie zniszczyli jej nawet żołnierze radzieccy, którzy w 1945 roku urządzili w zamku szpital wojskowy. Plądrowali i palili po drodze wszystkie budynki, w pierwszej kolejności pałace, ale na straży pszczyńskiego stanął przywódca lokalnego oddziału Polskiej Partii Robotniczej, dawny lokaj księcia (liczył na to, że jego pan wróci, a on znów będzie lokajem).
Od 1979 roku do dzisiaj nieprzerwanie w sali odbywają się koncerty utworów Georga Philippa Telemanna. Ten wybitny kompozytor barokowy był nadwornym kapelmistrzem i organistą w Pszczynie w latach 1704-1707. Jego muzyka nie wzruszała kryształowego wyposażenia sali, chociaż przeglądała się w lustrach.
- Kilka lat temu gościła u nas delegacja ze Szwecji. Weszliśmy do biblioteki na piętrze. Okna tak zadrżały, jakby miały wypaść z futryn - opowiada Kluss. - To było jeszcze zrozumiałe, bo okna wychodzą na park, gdzie akurat odbywał się koncert. Ale jeśli drżą drzwi wewnątrz zamku, tak jak te w sieni, to jest bardzo niepokojące.
Drżały również gabloty i szafy. Kluss mówi, że tak się dzieje od lat, ale w ostatnim czasie nasiliło się. - Koncerty generują bardzo głośne dźwięki. Nie chodzi mi o ten potworny hałas, ale rezonans, w który może wpaść lustro. Rozsypie się wtedy na drobne kawałki. To samo może stać się z żyrandolami i porcelaną.
Jeszcze żaden eksponat zamku nie uległ uszkodzeniu. Kluss nie przypomina sobie, by kiedykolwiek tak się stało. To dzięki odpowiedniemu przechowywaniu i dbałości pracowników. Największy żyrandol czyścili w trzech przez dwa tygodnie. Każdy kwiatek, listek, winogrono, łzę czy metalową misę szorowali osobno, a przed rozebraniem dokładnie obfotografowali i wyrysowali na papierze, żeby złożyć.
Dariusz Skrobol, wiceburmistrz Pszczyny, nie podziela obaw dyrektora muzeum. - Na każdą imprezę w parku otrzymaliśmy pozytywną opinię konserwatorów przyrody i zabytków. Estrada ustawiona jest przodem do wzgórza. Dźwięki nie płyną więc w kierunku zamku. Poza tym teraz jest inna technika nagłaśniania. Dźwięk jest liniowy, przy lepszej jakości ma mniejszą moc. Park to idealne miejsce na masowe imprezy. Jedyne w Pszczynie, które zmieści kilkanaście tysięcy ludzi - mówi.
Kluss: - Nie mam nic przeciwko koncertom. Ale muszę dbać o dobro zabytku, taka moja rola. Można by chociaż odsunąć estradę od zamku. Teraz dzieli ją mniej więcej 50 m.
Na kolejnej imprezie w parku zmierzy natężenie dźwięku. Gdyby lustro pękło, trudno by mu było nawet je wycenić. Podobnie kryształowe żyrandole, francuski zegar kominkowy, paterę na owoce czy inne porcelanowe i szklane eksponaty, bo nie ma takich na rynku antykwarycznym.
http://miasta.gazeta.pl/katowice/329200 ... sypac.html
Wit - Czw Lip 30, 2009 8:35 am
Pszczyński zabytek znów na sprzedaż
Iwona Sobczyk2009-07-29, ostatnia aktualizacja 2009-07-29 22:41
Dwa lata temu prywatny inwestor odkupił od władz powiatu pszczyńskiego dawną siedzibę Generalnej Dyrekcji Dóbr Książęcych. Zapowiadał remont budynku. Nie zrobił nic. Dziś zabytek znów jest do kupienia
Gdyby książę Jan Henryk XI von Pless nie miał głowy do interesów, Pszczyna prawdopodobnie nie zyskałaby jednego ze swoich najpiękniejszych zabytków. Książę jednak radził sobie świetnie. Uważany na jednego z najbogatszych ludzi w Europie, przyjaźnił się z cesarzem niemieckim, budował kopalnie i fabryki. Rosnącej armii urzędników kazał zbudować w Pszczynie reprezentacyjny biurowiec. Siedziba była gotowa w 1902 roku. Wielki, dwupiętrowy neogotycki budynek już wtedy budził zachwyt. Nazywano go z francuskiego "palais", pałacem. Potem nazwa się spolszczyła i dzisiaj Generalna Dyrekcja Dóbr Książęcych jest po prostu Paleją.
Budynek był świadkiem wydarzeń przełomowych dla całej Europy. - W czasie I wojny światowej książę pszczyński udostępnił go jako kwaterę główną wojsk cesarskich. Przez ponad dwa lata kierowano stąd działaniami wojskowymi, to tu rodziła się historia Europy i świata - mówi dr Jerzy Polak, historyk zainteresowany dziejami Pszczyny. Po cesarzu Paleja miała jeszcze wielu gospodarzy. Ostatnim było starostwo powiatowe, które od 2000 roku, od kiedy wyprowadził się stąd szpital, próbowało budynek sprzedać.
Kupiec znalazł się w końcu w 2007 roku. Pałac kupił australijski biznesmen, z pochodzenia pszczynianin. Zamierzał urządzić tu rodzinną siedzibę i biura. Starostwo ustaliło cenę budynku na 3 miliony złotych, ale przedsiębiorca skorzystał ze specjalnej zniżki dla nabywców obiektów zabytkowych. Wpłacił tylko połowę kwoty, resztę miał przeznaczyć na renowację. - Część prac przeprowadził samowolnie, bez uzgodnienia z nami, część niezgodnie z zasadami sztuki konserwatorskiej. Całość z pewnością nie kosztowała go 1,5 mln złotych - mówi Magdalena Lachowska, zastępczyni śląskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków. Właściciel ograniczył się do wycięcia części krzaków spomiędzy zabytkowych drzew i ogrodzenia części posesji betonowym ogrodzeniem. Niedawno wystawił budynek na sprzedaż. Chce za niego pięć milionów.
Dr Jerzy Polak zaapelował do władz miasta i powiatu o odkupienie zabytku. - To najcenniejszy po zamku zabytek w mieście. Powinien służyć celom publicznym. Oddanie go w inne ręce albo dopuszczenie do dalszej degradacji to doskonały przykład śląskiej dupowatości - mówi.
Urzędnicy o możliwości wykupu wypowiadają się ostrożnie. - Kupić ten obiekt to jedno, remontować go i utrzymywać to drugie. Powiat ma mnóstwo innych finansowych obciążeń - mówi wicestarosta Zygmunt Jeleń. Nie wyklucza jednak, że starostwo mogłoby w wykupie współuczestniczyć. - Gdyby znalazł się partner, możliwości zdobycia jakichś środków zewnętrznych i rozsądny pomysł na zagospodarowanie - dodaje.
Krystian Szostak, burmistrz Pszczyny, jest pewien, że pomysł by się znalazł. - Można by tam umieścić bibliotekę, zorganizować w końcu muzeum ziemi pszczyńskiej - mówi. Nie ukrywa, że tak zagospodarowana Paleja jest jego wielkim marzeniem, ale na razie nie zamierza podejmować żadnych oficjalnych kroków.
Wit - Sob Sie 08, 2009 3:16 pm
Pociągi ustępują budowie tunelu 31.07.2009
Chyba żadna budowa w mieście nie była tak monitorowana przez pszczynian, jak ta.
Najpierw, gdy stary wiadukt już wydawał ostatnie tchnienia, z niecierpliwością czekało się na jego rozbiórkę i wbicie pierwszej łopaty na budowie tunelu. Teraz, gdy miasto zakorkowane (nie tylko zresztą z powodu tej inwestycji), a kierowcy czują się coraz bardziej zmęczeni, chciałoby się, żeby tunel na Bielskiej był jak najprędzej gotowy.
Kierowcom doskwiera to, że by przebić się przez miasto czasami muszą na to poświęcić kilkadziesiąt minut. Większość wyjeżdżających i wjeżdżających do Pszczyny z DK-1 korzysta bowiem z ulicy Męczenników Oświęcimskich i Dworcowej. W godzinach szczytu sznur czekających na możliwość przejazdu samochodów sięga często aż po skrzyżowanie z ul. Kopernika.
Od kilkunastu dni korki robią się także na... torach i powody do utyskiwań mają podróżni. Bo np. podróż z Tychów do Czechowic trwa i po 20 minut dłużej z powodu przymusowego postoju na stacji w Pszczynie.
Pociągi jeżdżą jednym torem i tutaj mają mijankę. A jeżdżą, jak wiemy z autopsji, według hierarchii. Osobowy zawsze musi przepuścić Intercity czy pospieszny, a lokalny ustąpić dalekobieżnemu.
I kierowcom, i pasażerom nie pozostaje jednak nic innego jak ćwiczyć się w cnocie cierpliwości i modlić się, by żadna kurzawka ani inne niespodzianki nie pokrzyżowały planów wykonawcom.
Według zapewnień Wojewódzkiego Zarządu Dróg, roboty biegną zgodnie z harmonogramem. Mają być ukończone w czerwcu 2010 r.
Wykonane zostały już ściany szczelinowe po zachodniej stronie torów. Przełożono także wszystkie instalacje infrastruktury technicznej po tej stronie. Aktualnie trwają prace pod jednym z torów, który jest wyłączony z ruchu - informuje rzecznik WZD Ryszard Pacer.
Wykonywane są w tej chwili ściany przyczółkowe, na których oparty będzie wiadukt dla tego toru. We wtorek betonowano kolejny fragment tych przyczółków.
Pod drugim torem przyczółki już są gotowe i trwają przygotowania do budowy wiaduktu. Przypomnijmy, że wiadukty mają być dwa, po jednym dla każdego toru.
W ostatnich dniach zmieniono także organizację ruchu pieszych i dojazdu do firm Patentus i Elwo. Wiąże się to z przygotowaniami do budowy ścian szczelinowych (w ziemi) po wschodniej stronie linii kolejowej. Wykonawca przekłada też kanalizację (rura o średnicy 1500 mm) oraz kable teletechniczne i energetyczne. Następnie będą wykonywane ściany szczelinowe.
PLUS - POLSKA Dziennik Zachodni
http://pszczyna.naszemiasto.pl/wydarzenia/1030811.html
Wit - Pią Sie 14, 2009 7:57 pm
ŻUBROMANIA W PSZCZYNIE
Przemysław Białkowski, 2009-08-14 20:55
Jak głosi pewna reklama - dobrze koło niego stać, podobno występuje w puszczy, a ostatnio nawet w Pszczynie. Miasteczko niewielkie, żubry tylko cztery, ale furorę jaką robią widać tam na każdym kroku. Na monetach, na statuetkach, na scenie i rzecz jasna w zagrodzie.
Choć żubry swoje wdzięki
pokazują tylko w czasie karmienia, zainteresowanie ich losem... ogromne. A skoro tak... - Mamy zamiar sprowadzić jeszcze z Jankowic jedną sztukę. Natomiast cały czas liczymy, że nasze żubry się postarają o poszerzenie stada, i że będziemy mieć nowy przychówek - mówi Ewelina Skrobol, Pokazowa Zagroda Żubrów w Pszczynie. Najnowszy z obecnej czwórki ma już całe 3 miesiące. Platon, Pluton, Placek, a może Pluto - to propozycje imion dla najmniejszego żubrzyka. Żubr pszczyński i żubr starosty pszczyńskiego - to z kolei zacne statuetki jakie samorząd przewiduje za wybitne osiągnięcia na rzecz powiatu. - Nikt jeszcze nie zaklął jak dostał żubra, każdy jest zadowolony. Myślę że możemy tak trzymać dalej - uważa Józef Tetla, starosta pszczyński.
I w żubrowej symbolice iść dalej. Żubrowisko to pszczyński przegląd amatorskich zespołów. - To będą w większości zdecydowanej, taka już jest tradycja, zespoły grające rocka, rocka przez duże ''R'' - stwierdza Michał Czernek, Pszczyńskie Centrum Kultury. Ale z pewnością nie tak duże jak Żet w Żubrze. Pamiątkowa moneta, nie mniej pamiątkowe maskotki, czy inne żubrogadżety - przekonują jednak nie wszystkich pszczynian. - To jest nowość w Pszczynie, tak wydaję mi się że też jakaś rozrywka, ale wydaję mi się, że pałac jednak najbardziej - uważa Karolina. - Zamek pszczyński i rynek te dwie rzeczy bym zaliczył. A żubry? - Też na pewno, ale dla mnie większa atrakcja to jest zamek i ryneczek - odpowiada Piotr Matloch.
O znajomość tej żywej atrakcji, a dokładniej jej jadłospisu zapytaliśmy burmistrza Pszczyny, Krystiana Szostaka. - Marchewka to na pewno jest często podawana podczas nęcenia. Natomiast ćwikła, taką zieleninę - krótko mówiąc je to wielkie zwierzę, jest przeżuwaczem. Przeżuwaczem - gwiazdorem można by dodać.
http://www.tvs.pl/informacje/14819/
bielsko - Nie Sie 16, 2009 10:07 am
czy ktos posiada plany, jak ma przebiegać Północna Obwodnica Pszczyny?
Danziger - Pon Sty 04, 2010 8:28 pm
Mieszkaniówka na ul. Bolesława Śmiałego:
Strona 3 z 3 • Wyszukiwarka znalazła 172 wypowiedzi • 1, 2, 3