ďťż
 
[GOP] Ujemny bilans demograficzny



Wit - Nie Lip 31, 2005 8:33 pm
"Prawie 100 tysięcy mieszkańców opuści Katowice

Józef Krzyk 31-07-2005

Za 25 lat ludność Katowic zmniejszy się niemal o 100 tys., a cała aglomeracja, nawet gdyby ją połączyć w jedno miasto, będzie mniejsza od Warszawy - wynika z prognoz Głównego Urzędu Statystycznego

Eksperci GUS, Rządowej Rady Ludnościowej i Komitetu Nauk Demograficznych Polskiej Akademii Nauk są zgodni: w ciągu najbliższych 25 lat liczba mieszkańców Polski zmniejszy się o ok. 3 mln. Największy ubytek nastąpi na Śląsku - o prawie 800 tys. (do 3,9 mln). Foldery, zachwalające nasz region jako największy w Polsce, przestaną być aktualne.

Eksperci przeanalizowali też sytuację miast, w których mieszka ponad 50 tys. osób. Okazało się, że na Śląsku wszystkie miasta bez wyjątku się skurczą. Najbardziej ucierpią Katowice, które dzisiaj mają 325 tys. mieszkańców. Za 25 lat mają ich mieć 229,3 tys., czyli prawie o 30 proc. mniej. Proporcjonalnie jeszcze bardziej wyludnią się: Bytom - do 126 tys., czyli o 34,5 proc, Chorzów - do 79 tys., czyli o 32 proc., Racibórz - do 41 tys., czyli o 30,6 proc, oraz Zabrze - do 134 tys., czyli o 30 proc. Rekordowy ma być odpływ mieszkańców z Rudy Śląskiej. Z obecnych 150 tys. pozostać ma 90,7 tys., czyli o prawie 40 proc. mniej!

Za 25 lat status miast ponadstutysięcznych utrzymają tylko: Katowice, Sosnowiec, Gliwice (149,6 tys.), Bielsko-Biała (145,2 tys.), Bytom, Dąbrowa Górnicza (106,9 tys.), Rybnik (115 tys.), Zabrze i Tychy (103 tys.).

Z badań GUS wynika, że wpływ na taki spadek będzie miała nie tylko coraz mniejsza liczba rodzących się na Śląsku dzieci, ale także wyjazdy dorosłych mieszkańców do innych regionów. Co ciekawe, większość "emigrantów" kierować się będzie nie do innych miast, ale na wieś.

Władze Katowic znają te prognozy, ale nie załamują rąk. - Prognozy GUS-u są zdecydowanie przesadzone. Nie biorą pod uwagę tego, co już robimy, żeby życie w naszym mieście było coraz bardziej atrakcyjne. Nie udajemy, że nie ma problemu, ale w odróżnieniu od innych miast, ludzie młodzi tak często stąd nie wyjeżdżają - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik prasowy katowickiego magistratu. Żeby zatrzymać mieszkańców, miasto zamierza rozwijać budownictwo mieszkaniowe i inwestować w infrastrukturę.

Władze województwa śląskiego o problemie wyludnienia mają dyskutować jeszcze pod koniec sierpnia.

Jedna informacja w raporcie GUS-u jest pocieszająca - będziemy dłużej żyli: mężczyźni średnio 74 lata (czyli o 4 dłużej niż obecnie), a kobiety 83 lata (o 5 dłużej). "
Gazeta wyborcza





Wit - Nie Lip 31, 2005 8:54 pm
Jeden ze sposobów na poprawę niekorzystnego bilansu demograficznego, czyli napływ ludzi z zagranicy....:

"Uczelnie walczą o zagranicznych studentów

Katarzyna Piotrowiak 31-07-2005 21:21

Być może już niebawem w katowickiej Akademii Ekonomicznej pojawią się studenci z Chin, Indii, Kolumbii, Brazylii i innych krajów. Nadchodzący niż demograficzny zmusza uczelnie do starania się o studentów zagranicznych.

Najbardziej zaawansowane są rozmowy AE z Kolumbią oraz Indiami. - Gościliśmy już delegację z kolumbijskich uczelni i sądzę, że wkrótce zobaczymy u nas pierwszych studentów z tego kraju - mówi Barbara Centkowska z Biura Programów i Współpracy Międzynarodowej "Interrel" w AE. - Mamy także bardzo dobre kontakty z indyjskim uniwersytetem w Pune koło Bombaju.

Władze Akademii zaczęły się nawet zastanawiać nad zatrudnieniem pośrednika do rozmów z uczelniami na całym świecie, tak jak się to robi np. w Stanach Zjednoczonych, ale pomysł upadł. - W Polsce nie ma doświadczonych negocjatorów w tej branży, specjalistów, którzy wiedzieliby, jak należy to robić - wyjaśnia Centkowska.

Dlatego w nadchodzącym roku akademickim przedstawiciele AE sami polecą do Indii i Kolumbii, a także do Chile, Meksyku oraz Brazylii, bo są to kolejne kraje, które zgłosiły chęć współpracy oraz podpisania umów dwustronnych.

Już od tego roku akademickiego AE zaproponuje obcokrajowcom z licencjatem anglojęzyczne dwuletnie studia magisterskie na Wydziale Finansów i Ubezpieczeń oraz trzyletnie na Wydziale Zarządzania. AE wysłała e-maile z tą informacją do 147 uczelni na świecie!

Jeżeli student przyjedzie w ramach umowy dwustronnej, nic nie zapłaci za naukę, tylko za sam pobyt. W innych przypadkach będzie go to kosztowało od 3 do 3,5 tys. euro za rok. W Wielkiej Brytanii zapłaciłby ok. 7-12 tys. funtów.

Uczelnia nie opracowała jeszcze pełnej, pięcioletniej oferty programowej, ale nastąpi to niebawem. - Niż demograficzny jest poważnym zagrożeniem dla przyszłości każdej uczelni w Polsce. Musimy już o tym myśleć - dodają w AE." GW



darius - Nie Lip 31, 2005 10:32 pm
Z całym szacunkiem dla GUS,ale wygląda mi na to,że te badania opierały się tylko na ekstrapolacji danych z lat 90-tych. Wg mnie demografowie nie powinni nas aż tak straszyć. Weźmy np. Hiszpanie, jeszcze do niedawna mówiło się,że mamy sznasę ją przegonić...Ujemny przyrost naturalny,ujemne saldo migracji...a co się dzieje obecnie? co roku w Hiszpanii przybywa 300-400tys. mieszk. z czego 90% to emigracja i reemigracja. W Polsce wkrótce trend też się odmieni,o ile bedziemy się rozwijać. Teraz jesteśmy jedynym,obok chyba Litwy, państwem UE,które ma ujemne saldo migracji...
A co do mojego miasta...miasto istnych paradoksów. Jedno z nielicznych na Śląsku, które nadal ma dodatni przyrost naturalny. Co prawda z każdym rokiem jest on coraz mniejszy,ale jeszcze +. Po drugie jedno z największych sald migracji zagranicznych w Polsce i jednocześnie...ciągły brak mieszkań,mimo iz w ostatnich 10 latach wyjechało 10% ludności, to nadal prawie 700 osób czeka na mieszkania.Wg mnie oznacza to jedno.Osoby,które wyjechały mają zamiar tu wrócić...prawdopodobnie większość dopiero po osiągnięciu wieku emerytalnego,ale zawsze coś:)...A chyba rekord krajowy jeśli chodzi o wyjazdy to należy do dzielnicy w której mieszkam..w ciągu 15 lat skurczyła się o 40%...



salutuj - Pon Sie 01, 2005 6:49 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko




absinth - Nie Sie 07, 2005 12:35 pm
wlasnie czytam o kryzysie Nowego Jorku w latach 70 ze szczegolnym uwzglednieniem South Bronx pozwole sobie wkleic:

The 1970s were a disastrous time for the city of New York. The city experienced its greatest loss of population, from its 1970 peak of 7,896,000 to 7,092,000, a loss equal to the population of San Francisco

South Bronx had fallen 57 percent in population from 383,000 in 1970 to 166,000 in 1980



darius - Nie Sie 07, 2005 12:50 pm
Własnie znalazłem najnowsze dane dotyczące ludnosci poszczególnych miast woj.śląskiego. No coż w żadnym mieście powyżej 50 tys. nie nastapił wzrost w porównaniu do roku poprzedniego.
Stan na 31.XII



Źródło GUS



tremolo - Nie Sie 07, 2005 1:37 pm
Patrzę na dane na dane i co widzę. No w sumie nic niespójnego. Ludzie po prostu się coraz chętniej wyprowadzają na zewnątrz aglomeracji. Patrząc chocby na Mysłowice, w których mieszkam. Jako jedne z nielicznych straciło najmniej (30 osób) w 1992 w mapie Mysłwoic znalazłem zdanie mówiące o tym ze w M-cach żyje dużo osób młodych. Miasto obecnie postrzegane jest na zewnątrz jako źle zarządzane, pełne korupcji, z przesadzoną ilością supermarketów. Kiedyś się bałem że wróce z wakacji i zamiast mojej dzielnicy bedzie jeden market - duzo się nei pomyliłem o 300 metrów.
Mysłowice maja dość dużo terenów rekreacyjnych w których dominuje zabudowa jednorodzinna. MI się wydaje że ludzie uciekają z centrów miast na obrzeża,a Mysłowice maja dużo takich półwiejskich obszarów. Nie straszne im teraz dalekie odległości do pracy bo teraz samochód łatwiej załatwic niż kiedyś.
Poczekajmy tylko na następny wyż demograficzny. U mnei juz koledzy się starają na dzielnicy. Mają nawet po dwoje dzieci.



absinth - Nie Sie 07, 2005 1:41 pm
z tym ze 2 dzieci to jest to minimum zeby utrzymac obecny stan populacji a nie zeby zwiekszyc



absinth - Czw Lut 15, 2007 10:20 pm


Urodzinowy rekord

W Katowicach rodzi się coraz więcej dzieci. – To jeszcze nie rewelacja,
ale idziemy do góry. W ubiegłym roku liczba urodzeń była wyższa niż liczba zgonów.
To cieszy– mówi Wojciech Gosiewski, szef USC Agnieszka Greń z Katowic w ostatnią sobotę urodziła córeczkę. – Zdecydowaliśmy się z mężem parę miesięcy po ślubie – mówi. Ma 28 lat. Wcześniej były studia, praca. – Nie myślałam wtedy o dzieciach – przyznaje.
Teraz kariera się nie liczy. Jeśli trzeba będzie, zmieni firmę, żeby pracować bliżej domu.

Powoli do góry
Wojciech Gosiewski z katowickiego Urzędu Stanu Cywilnego: – To jeszcze nie jest rewelacja, ale pomału idziemy do góry.
I choć akty urodzeń dotyczą również dzieci urodzonych za granicą, liczby wyglądają optymistycznie. W 2005 roku: 3 tys. 966 dzieci, czyli o ponad sto więcej niż w 2005 roku
(3 tys. 843) i o ponad dwieście więcej niż w 2004 roku (3 tys. 722).
– W okres prokreacyjny wchodzą roczniki wyżowe, co na pewno znajduje odzwierciedlenie w tych danych – mówi Gosiewski.
Od rekordowych lat 80., gdy w Katowicach rodziło się 6,5 tys. dzieci w roku (lata 1984 – 1985), utrzymywał się spadek liczby urodzeń. Najgorzej było w 1999 r., wtedy na świat przyszło ledwo ponad 3 tys. maluchów. Od trzech lat sytuacja się poprawia, ale dopiero w 2006 roku liczba urodzeń była wyższa niż liczba zgonów. Wzrasta też liczba zawieranych małżeństw (z 1627 w roku 2004 do 1850 w 2006).

Katowice jak Warszawa
Podobne tendencje utrzymują się w całej Polsce. Wciąż jednak na 100 kobiet przypada statystycznie 126 dzieci, podczas gdy idealne proporcje do odtworzenia populacji to 100 do 213.
– Nasza szansa jest w tym, że Polacy wciąż przywiązują dużą wagę do rodziny, to najwyżej ceniona wartość, zwłaszcza na Śląsku – mówi Wiesław Łagodziński, rzecznik prasowy prezesa GUS. Jednocześnie co 5 dziecko rodzi się poza związkiem małżeńskim, a na stu mężczyzn statystycznie przypada 107 kobiet.
Żeby tak jak Szwecja zbliżyć się do ideału, potrzeba kilkunastu lat działań. O przyszłości demograficznej Polski i Śląska przesądzi to, co zrobimy na poziomie lokalnym, żeby ułatwić życie młodym matkom. Katowice mają szanse, których wiele innych miast nie ma: mogą stać się atrakcyjnym miejscem migracji młodych małżeństw, jak województwo mazowieckie, o ile stworzy im się dobre warunki i opanuje ekologię – uważa Łagodziński.

Wioleta Niziołek



SPUTNIK - Czw Lut 15, 2007 10:32 pm
Forumowicze ! Forumowiczki !

Dla dobra Naszego Miasta...




martin13 - Czw Lut 15, 2007 10:42 pm
^^ Tylko tych forumowiczek jest niestety mało



Mies - Pią Lut 16, 2007 11:38 am
Chciałbym zwrócić uwagę, że te dane nie obejmują takich osób jak ja. Chcę odprowadzać podatki na Śląsku (oprócz Vat), więc jestem tu zameldowany, mimo, że mam mieszkanie gdzie indziej. Takich osób ze Śląska w Wawie znam więcej. Zresztą ludzie którzy wyjechali do UK też zazwyczaj sie nie wymeldowywali.



absinth - Pią Lut 16, 2007 11:45 am
z tym, że studenci ktorzy studiuja w Kato ktorzy w sporej czesci jednak sa spoza regionu tez raczej sie nie melduja ta tu faktycznie mieszkaja



MarcoPolo - Pią Lut 16, 2007 11:48 am
Podbilbym te wskazniki jakas skromna "chinska" (dalekowschodnia) dzielnica i delikatna mieszanka miedzynarodowa tez.



jacek_t83 - Pią Lut 16, 2007 12:15 pm

Podbilbym te wskazniki jakas skromna "chinska" (dalekowschodnia) dzielnica i delikatna mieszanka miedzynarodowa tez.
to sie przejedz na szaberplatz



Bruno_Taut - Pią Lut 16, 2007 1:34 pm
Brac sie lenie do roboty, bo na razie to ja tyram na Wasze emerytury.



Tequila - Pią Lut 16, 2007 7:16 pm

Brac sie lenie do roboty, bo na razie to ja tyram na Wasze emerytury.

Hehehehe - ja mam na razie skromny jednoosobowy babski oddział - wprowadzic podatek od kawalerstwa / panienstwa



Wit - Pią Lut 01, 2008 9:02 am


Zagłębie się wyludnia
02.02.2008
W porównaniu z miastami śląskimi w Zagłębiu rodzi się coraz mniej niemowląt. Według prognoz za 15-20 lat Sosnowiec, Będzin, Dąbrowa Górnicza, czy Jaworzno będą miały co najmniej o kilkanaście tysięcy mieszkańców mniej.

Według badań Śląskiego Centrum Zdrowia Publicznego w Katowicach w Dąbrowie Górniczej ujemny przyrost naturalny wynosi -2.0. Jeśli ta tendencja się nie zmieni, liczba mieszkańców z obecnych 131 tys. spadnie do około 106 tys. w 2030 r. W Jaworznie statystyki wskazują -1,7, w Sosnowcu -3.4, a najgorzej wypadają powiaty będziński (-4.2) oraz ostatni w rankingu 36 miast i powiatów województwa śląskiego powiat zawierciański: -4.7. Największy przyrost notuje się w Żorach: + 5.7, powiecie pszczyńskim: +3.5 oraz Jastrzębiu: + 2.9.

Kazimiera Wódz, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego, uważa że takie zjawisko nie powinno być zaskoczeniem. To właśnie Zagłębie jako pierwsze odczuło w bolesny sposób skutki restrukturyzacji gospodarki. Młodzi ludzie, którzy dziś są rodzicami lub planują powiększenie rodziny, wyemigrowali w inne rejony kraju, gdzie łatwiej można było znaleźć zatrudnienie.

- Na ten problem trzeba spojrzeć z dłuższej perspektywy. W latach 90. minionego wieku systematycznie rosło bezrobocie w gminach Zagłębia, co spowodowane było likwidacją kopalń i innych dużych pracodawców. To spowodowało, że spora część młodych osób nie widziała tu perspektyw. Dlatego zaczęły się migracje tam, gdzie można było liczyć na stałą pracę - podkreśla Kazimiera Wódz.

Poza tym spore znaczenie ma tradycja. Na Śląsku zakorzenienie w miejscu urodzenia jest znacznie trwalsze niż w Zagłębiu.

- Społeczności są tam bardziej hermetyczne, a jednocześnie rodziny, często wielopokoleniowe, pomagają sobie w wychowaniu potomstwa i nie wyobrażając sobie, że wnuczki będą mieszkać gdzieś daleko - dodaje socjolog.

Widzą to także sami Zagłębiacy.

- Dla młodych ludzi teraz na pierwszym miejscu są przede wszystkim kariera i praca. Dzieci schodzą na plan dalszy, jeśli w ogóle są w planach. Tradycyjny model rodziny choćby z dwójką dzieci to już przeszłość - podkreśla Barbara Iwanowska z Jaworzna.

- Wszystko zależy od tradycji rodzinnych. Od tego, czy młode małżeństwa mogą liczyć na pomoc rodziny w wychowaniu potomstwa. Jeśli są zdani sami na siebie, to najwyżej decydują się na jedno dziecko, bo na zapewnienie przyszłości większej gromadce nie mają po prostu funduszy - uważa z kolei Leszek Górny, mieszkaniec Sosnowca.

Recepty na wzrost populacji w zagłębiowskich gminach nie ma. A jak udaje się to w prowadzących w rankingu 63-tysięcznych Żorach?

- Jesteśmy miastem specyficznym, bo w latach 70-ych cała populacja wynosiła u nas ok. 7 tysięcy mieszkańców. Wtedy zaczęły powstawać wielkie osiedla mieszkaniowe, przyjeżdżali tu ludzie z całego kraju, przede wszystkim poszukując pracy w przemyśle węglowym. Teraz są tego pozytywne efekty. Ogromna liczba młodych ludzi tu zawierała potem związki małżeńskie i tu rodziły się ich dzieci, które teraz są już następnym pokoleniem. Dlatego we wszystkich grupach społecznych mamy przewagę młodszej populacji - wyjaśnia Tomasz Górecki, rzecznik prasowy magistratu w Żorach.

Na dodatek stan zdrowia mieszkańców pozostawia wciąż wiele do życzenia. Starzejemy się.

Zmorą lecznictwa jest zbyt późne reagowanie pacjentów na niepokojące sygnały organizmu oraz brak zainteresowania badaniami profilaktycznymi.

- Miasta dbają o profilaktykę, ale nie każdy chce z tego skorzystać. U nas z takich badań korzysta tylko około 30 procent tych, którzy mogliby poznać dokładnie, czy coś im dolega. Reagujemy na zmieniającą się strukturę zachorowań, stąd powstały kardiologia inwazyjna oraz oddział onkologiczny - mówi Zbigniew Grzywnowicz, dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Dąbrowie Górniczej.

Na szczęście w Jaworznie jest dużo lepiej. Miasto na programy profilaktyczne w ubiegłym roku wydało ponad 1,3 mln zł i wszystkie pieniądze zostały wykorzystane. W tym roku miasto wyda ok. 200 tys. zł więcej.

- Ważne są dla nas programy zapobiegające otyłości dzieci i młodzieży oraz pilotażowy program promocji zdrowia w miejscu pracy - mówi Gabriela Guzgan z jaworznickiego magistratu.

Piotr Sobierajski - POLSKA Dziennik Zachodni



Wit - Pią Cze 13, 2008 3:34 pm


6 tys. uczniów z regionu nie chodzi na lekcje
dziś
Sześć tysięcy uczniów w wieku od 7 do 16 lat przestało chodzić w tym roku do szkół województwa śląskiego. Tylu zapełniłoby sześć szkół-molochów lub ponad dwieście klas.

Gdzie się podziali uczniowie? Wyjechali z rodzicami na saksy do Wielkiej Brytanii, Niemiec, Holandii, Irlandii, Włoch. - Los pięciu i pół tysiąca jest nam znany. Wiemy, że się uczą w szkołach na terenie całej Europy. Ale co się dzieje z pozostałymi - nie wiemy. Istnieje nawet możliwość, że nie spełniają obowiązku szkolnego - przyznaje Piotr Zaczkowski, rzecznik kuratorium oświaty.

Zjawisko dotyczy niemal każdej szkoły w naszym regionie. - Dwóch chłopaków wyjechało z rodzicami do Wielkiej Brytanii. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy tam chodzą do szkoły - mówi Krystyna Wajdzik, dyrektorka Gimnazjum nr 5 w Katowicach.

- Z sześciu tysięcy uczniów z woj. śląskiego, którzy w ostatnim czasie zamieszkali poza krajem, ponad cztery tysiące chodziło do szkół podstawowych - mówi Zaczkowski. Dla porównania w województwie małopolskim ubyło 820 uczniów, a w dolnośląskim 2900.

Jedni wracają po kilku miesiącach, większość jednak zostaje na Zachodzie dłużej. Dla niektórych szkół nawet strata jednego ucznia może być problemem. - Chłopiec wyjechał z rodzicami do Niemiec. Dla naszej maleńkiej szkoły, każdy wyjazd to poważna sprawa, bo w klasie było zaledwie czterech uczniów. I pomyśleć, że dawniej szkoły pękały w szwach %07- mówi Katarzyna Fojcik, dyrektorka Szkoły Podstawowej w Szonowicach, która kształci dzieci z trzech wiosek i jednego przysiółka.

W Katowicach wyliczyli, że na 445 tys. uczniów szkół podstawowych i gimnazjalnych, brakuje 15 proc. zameldowanych gimnazjalistów we wszystkich obwodach. Z danych zebranych przez urzędników wynika, że 7 proc. wybrało szkoły niepubliczne, a 4 proc. to dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych, które uczą się lub przebywają w placówkach specjalnych. - Pozostali, to prawdopodobnie grupa, która wyjechała za granicę - mówi Mieczysław Żyrek, naczelnik wydziału edukacji w Katowicach.

W ministerstwie edukacji twierdzą, że przygotowywana od miesięcy nowelizacja ustawy o systemie oświaty jest prawie gotowa. - Do tej pory rodzice nie musieli nikomu zgłaszać, że zabierają dziecko za granicę. Od nowego roku szkolnego zostaną do tego zobowiązani - mówi wiceminister edukacji, Krystyna Szumilas.

Projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty narzuca na rodziców i opiekunów obowiązek informowania szkoły o wyjazdach w nieprzekraczalnym terminie do końca września w każdym nowym roku szkolnym. Zezwala również na realizację obowiązku szkolnego poza granicami kraju, bo do tej pory takiego zapisu w ustawie nie było.

Opolskie eurosieroty

Na Opolszczyźnie masowa emigracja zdezorganizowała oświatę pod koniec lat 90., gdy posiadacze niemieckiego obywatelstwa zaczęli wyjeżdżać na stałe do Niemiec.

Według danych wyjechało około 100 tys. mieszkańców regionu. Teraz gminy nie zamykają już szkół i przedszkoli, co więcej Opolszczyzna jest jedynym regionem w kraju, gdzie każda gmina prowadzi jakieś przedszkole. A są w kraju takie województwa, w których 80 procent gmin wiejskich przedszkoli już nie ma.

Ale na Opolszczyźnie pojawił się nowy problem - eurosierot, czyli dzieci wychowujących się bez rodziców, pod opieką starszego rodzeństwa czy dalszych krewnych.

Sprawa jest na tyle poważna, że Elżbieta Kurek, wojewódzka radna Platformy Obywatelskiej, złożyła ostatnio interpelację w sprawie eurosierot. Chce, by samorząd województwa zbadał skalę problemu i podjął jakieś środki zaradcze.

Katarzyna Piotrowiak - POLSKA Dziennik Zachodni



Wit - Czw Lip 03, 2008 8:51 am


Śląskie potrzebuje młodych i zdolnych
dziś
Jest nas coraz mniej, jesteśmy coraz starsi i stanowimy największą grupę wśród wyjeżdżających za pracą na Zachód - taki obraz mieszkańców województwa śląskiego wyłania się z raportu, który przygotował Główny Urząd Statystyczny.

Opublikowane dane posłużyły do opracowania prognozy na najbliższe 27 lat. Przewidywania są dla naszego województwa bardzo niepokojące. Liczba mieszkańców regionu z obecnych ponad 4,6 miliona zmniejszyć się ma aż o 600 tysięcy!

Dlaczego tak się dzieje? Naukowcy nie mają wątpliwości, że rodzi się mniej dzieci. Ale systematyczny spadek liczby mieszkańców to przede wszystkim skutek emigracji. Przez najbliższe pięć lat liczba wyjeżdżających z naszego regionu ma stale rosnąć. W kolejnych latach tendencja ta powinna się na szczęście zatrzymywać, ale i tak wyjeżdżających będzie w ciągu roku o kilka tysięcy więcej aniżeli przyjeżdżających.

Właśnie mieszkańcy województwa śląskiego w ciągu najbliższych dwunastu lat stanowić będą największy odsetek (około 20 procent) wszystkich wyjeżdżających na stałe za granicę Polaków. I co najbardziej niepokoi - będą to głównie ludzie młodzi i wykształceni.

Na szczęście to tylko prognozy. Czy w ogóle można ten trend odwrócić? Oczywiście tak, ale wymaga to wspólnych działań społecznych na szczeblu gmin, naszego województwa i rządu. W skrócie chodzi o to, aby młodym ludziom stwarzać tak dobre warunki, aby nie mieli potrzeby stąd wyjeżdżać.

- Chuchać i dmuchać na ludzi urodzonych w latach 80. i później. To w nich leży przyszłość. Oni powinni mieć jak najlepsze warunki do życia i zarabiania pieniędzy - radzi Władysław Łagodziński z Głównego Urzędu Statystycznego.

Polak przyszłości będzie starszy, zdrowy i kolorowy

W 2035 roku Polaków będzie o ponad 2 mln mniej. Tak wynika z przewidywań Głównego Urzędu Statystycznego. Liczba mieszkańców naszego regionu zmniejszy się aż o 600 tysięcy.

W najbliższych latach roczny "deficyt" w województwie śląskim wynosić ma około kilkanaście tysięcy osób, po roku 2017 ubytki przekroczyć mają nawet 140 tysięcy w ciągu pięciu lat. Straty będą równo podzielone między kobiety i mężczyzn - ubędzie ich po około 300 tysięcy.

Systematyczny spadek liczby mieszkańców to przede wszystkim skutek emigracji. Przez najbliższych pięć lat liczba wyjeżdżających z naszego regionu ma stale rosnąć, osiągając w roku 2012 pułap prawie 59 tysięcy. W kolejnych latach tendencja ta powinna się zatrzymać, ale i tak wyjeżdżających będzie w roku o kilka tysięcy więcej aniżeli przyjeżdżających.

Ci, którzy pozostaną w dotychczasowym miejscu zamieszkania będą natomiast żyli dłużej - tak przynajmniej prognozują eksperci GUS-u. Do roku 2035 średni wiek kobiet w naszym regionie wydłuży się o trzy i pół roku (sięgając 82,2 lat), natomiast mężczyzn o prawie sześć lat (sięgając 76,9 lat). Będą to wskaźniki nieznacznie niższe od średniej krajowej.

- Z indywidualnego punktu widzenia to świetna wiadomość. Jednak dla społeczeństwa może się okazać groźna - przestrzega Irena Kotowska, demograf. Z drugiej strony bowiem Polki w 2020 roku będą rodzić dopiero po trzydziestce. Jeśli w ogóle będą się na to decydowały, bo już teraz coraz mniej kobiet wybiera macierzyństwo.

A mniejsza liczba narodzin przy coraz większej liczbie zgonów powoduje, że społeczeństwo jest coraz starsze. W 2035 roku według GUS 272 tys. dzieci przyjdzie na świat, a aż 450 tys. osób umrze.

Polacy wymierają, choć według założeń GUS śmiertelność noworodków spadnie do 2035 roku do poziomu 3,2-3,5 proc. oraz zmniejszy się liczba zawałów. Coraz większym problemem ma być za to wirus HIV oraz choroby nowotworowe.

- Niestety, widać, że nie udało się nam zahamować tej tendencji, choć w ostatnich latach tak się wydawało - komentuje Władysław Łagodziński z GUS. - Postarzanie się społeczeństwa niesie ze sobą zagrożenie konfliktu między starszymi Polakami a młodzieżą. Skostniałe podziały społeczne, załamany system emerytalny i brak sił witalnych w społeczeństwie to powody, dla których ludzie mogą masowo wychodzić na ulice - przewiduje Mirosław Pęczak, socjolog.

Otworzyłoby to partiom radykalnym drogę do wygrania wyborów. Podobne problemy miały ostatnio Niemcy oraz Francja. W naszym kraju szykują się także ogromne zmiany kulturowe. Coraz częściej popkultura zwracać się będzie w stronę ludzi po sześćdziesiątce.

- Już teraz wystarczy spojrzeć na podstarzałe gwiazdy rocka, które na liście "Forbesa" zajmują czołowe miejsca - mówi Pęczak.

Socjolog przewiduje także, że niepewna jest przyszłość Kościoła przy zwiększającej się laicyzacji społeczeństwa. Nie zmieni tego nawet spodziewana przewaga w społeczeństwie starszych osób.

Ciekawie prezentują się także dane dotyczące migracji ludności. W latach 20. wiele osób wyjedzie z miasta na wieś. Liczba emigrantów z naszego kraju będzie rosła do 2012 roku. Potem coraz mniej Polaków ma uciekać na Zachód. Stopniowo będzie się zwiększać liczba imigrantów, którzy na stałe zaczną sprowadzać się do Polski. W 2020 roku ma osiągnąć 30 tys. osób rocznie i o jedną trzecią przekroczyć liczbę osób wyjeżdżających z kraju.

- Ta liczba jest prawdopodobna, ale zależy od polityki imigracyjnej naszego państwa. Wielokulturowość niesie ze sobą sympatyczne skutki, ale i kłopoty - opowiada Pęczak.

Plusy to według socjologa zwiększenie tolerancji i kolorytu społeczeństwa. Minusy to bariery kulturowe, których czasem nie da się przeskoczyć oraz poczucie zagrożenia ze strony rdzennych mieszkańców.

- Będziemy musieli się otworzyć - mówi Irena Kotowska.

- Możemy stanąć naprzeciw podobnych problemów, jakie ma teraz Francja - ostrzega jednak Pęczak.

Pracownicy GUS uwzględnili w swoich badaniach różne tendencje - liczbę rozwodów, małżeństw, migracji ludności wewnątrz kraju, dobrobyt społeczeństwa. Założyli także, że za kilkanaście lat ma powstać wielka aglomeracja warszawsko-łódzka. Inną specyfikę przyjęli dla różnych województw. Różnice są tu na tyle duże, że np. w woj. warmińsko-mazurskim średnia życia mężczyzny jest o 1,5 roku mniejsza niż warszawiaka.

- Nie wolno zapomnieć, że to tylko prognoza - pociesza Łagodziński. - Przewidywaną przyszłość da się zmienić - mówi. Po pierwsze trzeba lepiej wykorzystać ludzi aktywnych zawodowo, a więc zmniejszyć bezrobocie. Do pracy należałoby również namówić ludzi w wieku emerytalnym. Jednocześnie trzeba zachęcać młodych Polaków do rodzenia dzieci, na przykład przez elastyczne formy zatrudnienia.

Ł. Krajewski, M. Wroński - POLSKA Dziennik Zachodni



absinth - Czw Lip 03, 2008 8:57 am
niech będzie po co tu przyjezdzac i zostawac to ludzie nie bede emigrowac.
Tylko gdzie spora czesc absolwentow slaskich uczelni ma znalezc ambitniejsza prace?
To wyglada tak, ze powyzej pewnego pulapu kariery zawodowej bardzo ciezko jest znalezc w Katowicach, nie mowiac juz o innych miastach, ambitna i dobrze platna prace.
Brak tu central firm z branzy szeroko rozumianych uslug.
Fajnie, ze w Kato bezrobocie jest niskie, ale jeszcze jest pytanie o jakosc tych miejsc pracy

inna rzecz, ze ludzie, którzy będa kiedys stanowic klae srednia i klae srednia wyzsza musza miec gdzie spedzac czas po pracy. Miasta powinny przedstawiac ciekawa i nowoczesna oferte kulturalno-rekreacyjno-sportowa.

To wszystko sie wiaze, t jest caly system i tak trzeba o tym myslec bo na jakosc zycia (zyli to co przyciaga do danego miejsca) nie skladaja sie wylacznie zarobki (statystycznie najwieksze w kraju)



mark40 - Czw Wrz 25, 2008 10:13 am


Miasta się wyludnią, wsie urosną w siłę

Całe dzielnice miast zamienione w pustkowia, opuszczone osiedla z wielkiej płyty, ulice, przy których nie mieszka ani jeden człowiek. Scenariusz jak z filmu katastroficznego już za niecałe 30 lat może się ziścić w wielu polskich miastach. To właśnie one odczują najbardziej skutki prognozowanego przez Główny Urząd Statystyczny wyludnienia naszego kraju.

Z raportu GUS wynika, że w 2035 roku Polaków będzie mniej o ponad dwa miliony. Jednak mają to być głównie mieszkańcy miast. Dziś w miastach żyje 23,2 miliona Polaków, a w roku 2035 mieszczuchów będzie 21,2 miliona, co oznacza, że polskie miasta przez najbliższe 27 lat stracą prawie 10 proc. mieszkańców.

Z kolei na wsiach wyludnienie będzie niemal niezauważalne, bo wyniesie zaledwie 0,5 proc. Co ciekawe, w aż sześciu województwach za 27 lat będzie mieszkać na wsi więcej ludzi niż dziś. Taka sytuacja będzie miała miejsce w dolnośląskim, kujawsko-pomorskim, lubuskim, wielkopolskim, pomorskim i małopolskim.
::: Reklama :::

Trzynaście województw straci mieszkańców. Rekordowe wyludnienie dotknie województwo śląskie. Stąd w ciągu najbliższych 27 lat zniknie prawie 590 tysięcy mieszkańców (czyli prawie dwa razy tyle, ile dzisiaj liczą Katowice).

Systematyczny spadek liczby mieszkańców to przede wszystkim skutek emigracji. Przez najbliższe pięć lat liczba wyjeżdżających z naszego regionu ma stale rosnąć, osiągając w roku 2012 pułap prawie 59 tysięcy. W kolejnych latach tendencja ta powinna się zatrzymać, ale i tak wyjeżdżających będzie w skali roku o kilka tysięcy więcej aniżeli przyjeżdżających.

Znacznie opustoszeje też województwo łódzkie, które do 2035 roku straci prawie 358 tysięcy mieszkańców (czyli połowę dzisiejszej liczby ludzi żyjących w Łodzi). Prawie 300 tysięcy ludzi zniknie na Lubelszczyźnie, około 260 tysięcy na Dolnym Śląsku i niemal 200 tysięcy w województwie świętokrzyskim. Pozostałe województwa stracą po około 100 tysięcy mieszkańców.

- Te prognozy oznaczają, że miasta takie jak Katowice czy Łódź za te 30 lat będą wyglądały tak, jak dziś wyglądają miasta we wschodnich landach Niemiec - mówi demograf, prof. Krystyna Iglicka. - Byłam niedawno w Lipsku i to jest przerażający widok, całe rejony miasta bez żywego ducha, mnóstwo pustostanów, a nawet całe osiedla, na których od dawna nikt nie mieszka.

Prognozą nie jest wcale zaskoczona socjolog wsi dr Barbara Fedyszak-Radziejowska. - Trwająca wiele lat systematyczna ucieczka ludzi ze wsi do miast zatrzymała się w latach 80., a od roku 2000 powoli zaczęło być dostrzegalne zjawisko odwrotne, czyli wyprowadzka mieszczuchów na wieś - mówi. I dodaje, że już teraz widać, iż przenosiny na wieś to jeden z przejawów bogacenia się Polaków. - Na wieś wyprowadzają się i będą się nadal wyprowadzać ludzie najbogatsi, najlepiej wykształceni, niezależni zawodowo, bo wieś jest wygodniejszym miejscem do życia - tłumaczy.

Nowych mieszkańców przyciąga na wieś także postęp, jaki się tu dokonuje dzięki pieniądzom unijnym. M.in. ludzie, którzy mogą sobie pozwolić na pracę w domu przez internet, bez żalu pozostawiają miasta.



Współpraca: M. Wroński
Artur Grabarczyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/901910.html

Prognoza dla nas jest po prostu straszna



Wit - Czw Wrz 25, 2008 10:32 am
Trzeba w końcu otworzyć się na emigrantów z Azji czy Afryki, a nie biadolić nad ujemnymi prognozami



oio154 - Czw Wrz 25, 2008 12:24 pm
Jeszcze trochę i sam pojadę do Afryki. W Azji, już żyje się lepiej niż w Katowicach, ale poczekam jeszcze te kilka lat. Do Aryki jest bliżej.



Wit - Pią Sty 16, 2009 2:39 pm


Jakubów i Julii jest najwięcej
dziś
Od dwóch lat w Katowicach rodzi się więcej ludzi niż umiera. Tak wynika z danych Urzędu Stanu Cywilnego. Dodatni przyrost naturalny spowodowane jest tym, że rodziny zakładają dziś osoby urodzone w latach 80. XX wieku, kiedy mieliśmy do czynienia z wyżem demograficznym. Mimo to katowiczan jest... coraz mniej.

W zeszłym roku w Katowicach urodziło się 5616 dzieci. To o tysiąc więcej niż w 2007 roku. Oznacza to, że każdego dnia w naszym mieście rodzi się piętnaścioro dzieci! Ale trzeba zaznaczyć, że w stolicy województwa nie rodzą tylko katowiczanki. Przyjeżdżają tu też mieszkanki sąsiednich miast,

- Pamiętajmy, że urzędy stanu cywilnego jedynie rejestrują zdarzenia. Naszych informacji nie można więc traktować jako odzwierciedlenia danych demograficznych, ale obrazują one z pewnością pewne tendencje - mówi Wojciech Gosiewski, kierownik USC w Katowicach.

Ciekawostką jest, że od trzech lat najpopularniejsze w Katowicach imiona, które rodzice wybierają dla swoich dzieci, to Julia i Jakub. W zeszłym roku w USC zarejestrowano aż 181 Jakubów i 150 Julii. Popularne są też Zuzanny, Maje, Oliwie, Hanny, Natalie, czy takie imiona męskie, jak Szymon i Kacper. Zdarzają się też imiona nietypowe - Alyssa, Chiara, Emad, Ashley, Antonio, ale zwykle nadawane są one dzieciom urodzonym w małżeństwach mieszanych, w których jedno z rodziców nie pochodzi z Polski.

W zeszłym roku w naszym mieście zmarło 4347 osób, o sto więcej niż w roku poprzednim. Drugi rok z rzędu utrzymuje się podobna liczba zawieranych ślubów. W 2008 roku w katowickim USC zawarto 1923 śluby, w tym konkordatowe.

Na podobnym poziomie od dwóch lat utrzymuje się też liczba obchodzonych jubileuszy małżeńskich. W zeszłym roku medale za długoletnie pożycie małżeńskie otrzymało 505 par z Katowic. Najstarsi jubilaci przeżyli ze sobą 65 lat.

Do katowickiego USC w zeszłym roku zgłoszono 20 stulatków. Najstarszy mieszkaniec miasta ma dziś 102 lata i mieszka w Ligocie. Urodziny świętował 3 stycznia.

Obecnie w Katowicach mieszka 310 tys. 670 osób. Od kilku lat liczba mieszkańców miasta spada.

Katarzyna Wolnik - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/947902.html



kiwele - Pią Sty 16, 2009 3:40 pm
Jestesmy na Titanicu! Orkiestra wprawdzie jeszcze ciagle gra...
W ciagu niewielu lat spadac systematycznie z 360 do obecnych 310 tysiecy!
A pograzanie trwa. Wkrotce moze pasc psychologiczna bariera 300 tysiecy. Podobnie jest w otaczajacym nas sasiedztwie innych miast.
Jako prostacka ilustracja: niedawno, w przychodni na PCK, bylem mimowolnym swiadkiem klotni, ktora z gabinetu przeniosla sie na korytarz, miedzy matka, pielegniarka, a jej zamezna corka. Ta uswiadamiala matke, ze w dzisiejszych czasach ani sie jej sni, by uczynic matke babcia.
Miasto musi prowadzic agresywna polityke mieszkaniowa i zatrudnieniowa, by moc bez zenady podbierac ludzi z blizsza i dalsza (akcja Londyn!), nie walczyc np. z Czeczenami. W miescie musi sie cos dziac, nie moze trwale panowac stan obecnego marazmu w przedziwnej symbiozie z narastajacymi frustracjami.
Depopulacja miasta, jako trwala tendencja, wydluzajacej sie ciagle liscie nierealizowanych nigdy wiezowcow, wspolczesnych symbolow dobrej kondycji miasta oraz ciagle obiecywanym wielkim gmachom kultury (Muzeum, Opera, Centrum Kongresowe, NOSPR) bedzie stawiac coraz wiekszy znak zapytania.
Jesli w takiej sytuacji mieszkancy jeszcze chca przeniesc swoje zainteresowania na faraoniczne zakopywanie torow...



salutuj - Pią Sty 16, 2009 5:01 pm
Kiwele, bez paniki.
75% z migrantów pozostaje w województwie. Oczywiście mogłoby być lepiej jak np w Pomorskim (81%) ale jest średnio - w podlaskim jest to bodajże 68%

A różnica między narodzinami i umierającymi w Katowicach była dodatnia (no ale wyż)

Trzeba się otworzyć na imigrację i to takaą aktywniejszą jak np arabowie, którzy są zarówno płodni jak i robotni.



SPUTNIK - Pią Sty 16, 2009 5:37 pm

Trzeba się otworzyć na imigrację i to takaą aktywniejszą jak np arabowie, którzy są zarówno płodni jak i robotni.

czy Ty czasem czytasz to co piszesz ?

pokaż mi tych "robotnych" arabów ? ( że są płodni to wiemy )



salutuj - Pią Sty 16, 2009 6:47 pm
W mojej ocenie są bardziej robotni niż czarni, którzy są jedynie płodni.



kiwele - Pią Sty 16, 2009 7:39 pm

W mojej ocenie są bardziej robotni niż czarni, którzy są jedynie płodni.
Czy musicie obydwaj w tak prymitywny sposob poprawiac sobie swoje samopoczucie? Istnienie polish jokes niczego Was nie nauczylo?
Sprawy etniczne, gdy sa traktowane w kontekscie spoleczno-kulturowym, ogolnocywilizacyjnym z zasady traca na swojej pozornej wyrazistosci.
Swiat cywilizowany, zwlaszcza w drugiej polowie XX wieku przekonywal sie o tym coraz bolesniej. Akurat nieprzypadkowo wypada nam przerabiac teraz lekcje Obamy.
Mlodszy syn, obok najnowszej pozycji Krugmana, przywiozl mi tez na gwiazdke nowe wydanie znanej juz ksiazki Obamy "Dreams from My Father - A Story of Race and Inheritance". Czytam ja z rosnacym zaklopotaniem, a mam przeciez za soba kilkadziesiat lat i Zachodu i Afryki.



salutuj - Pią Sty 16, 2009 8:33 pm

Czy musicie obydwaj w tak prymitywny sposob poprawiac sobie swoje samopoczucie? Istnienie polish jokes niczego Was nie nauczylo?
Sprawy etniczne, gdy sa traktowane w kontekscie spoleczno-kulturowym, ogolnocywilizacyjnym z zasady traca na swojej pozornej wyrazistosci.
Swiat cywilizowany, zwlaszcza w drugiej polowie XX wieku przekonywal sie o tym coraz bolesniej. Akurat nieprzypadkowo wypada nam przerabiac teraz lekcje Obamy.
Mlodszy syn, obok najnowszej pozycji Krugmana, przywiozl mi tez na gwiazdke nowe wydanie znanej juz ksiazki Obamy "Dreams from My Father - A Story of Race and Inheritance". Czytam ja z rosnacym zaklopotaniem, a mam przeciez za soba kilkadziesiat lat i Zachodu i Afryki.


Ja piszę to jako osoba, która ma kilku dobrych znajomych wśród czarnych i arabów.



salutuj - Pią Sty 16, 2009 8:40 pm
Dwa, to uważam właśnie, że te sprawy są wyrazistsze w społeczeństwie wielokulturowym.
W kraju, który dotyka głód, nikt nie myśli o życiu z jakiegoś zasiłku. Rzadziej tez uzyskujac wykształcenie o wysokiej jakości (relatywnie) zajmuje się pracami nie wymagającymi kwalifikacji.



Prince - Sob Sty 17, 2009 8:04 am
Moim zdaniem główną przyczyną tego faktu jest stereotypowy wizerunek śląskich miast jako brudne, nudne, ciemne.

Już kilkakrotnie pisałem, że władze powinny zająć się akcją promowania aglomeracji, pokazywania jej pięknego oblicza, bo bez takiej akcji sytuacja znacząco się nie zmieni.

Niestety jest jeszcze sporo miejsc gdzie ten stereotyp nie różni się wiele od prawdy. Mimo tego aglomeracja śląska uległa ostatnio dosyć poważnym zmianom i wciąż się zmienia na lepsze. Właśnie te zmiany trzeba ukazywać.

Oczywiście w parze za tym potrzebny jest wzrost w dziedzinie wydarzeń kulturalnych (których uważam, że teraz jest bardzo mało) oraz rzecz jasna atrakcyjnych miejsc pracy.

Nie mniej najważniejszym powinno być obalenie stereotypu. Tak by ludzie z innych regionów Polski poważnie pomyśleli nad przyjazdem tutaj. Sprawa nie jest łatwa ale właściwie dzisiaj nie robi się nic w tym kierunku i to jest przerażające....



kiwele - Sob Sty 17, 2009 2:00 pm
Zebysmy przypadkiem nie odwrocili kota ogonem. Ujemny bilans demograficzny to... ujemny bilans demograficzny.
Nie jest pociecha, ze taka sytuacja dotyczy prawie calej Europy, nie zapominajmy, ze Slask nawet w skali Kraju prezentuje sie nieszczegolnie.
Wspominalem o dzialaniach zastepczych, mizernie kompensacyjnych: agresywnej polityce mieszkaniowej i zatrudnieniowej.
Dzialania promocyjne na rzecz miasta i regionu, ogolnie cenne i sluszne, w przypadku spraw demograficznych sa jak umarlemu kadzidlo.
Co do spraw imigracyjnych to tak naprawde sa one puszka Pandory. Nikt tego nie lubi, ani wladze, ani my (stosowna ilustracja kilka postow wyzej) ani sami zainteresowani, ktorzy najczesciej kochaja nasz Kraj jako dosc znosny tranzyt.
Najlepiej byloby, gdyby szczytem dumy dla Pan bylo pchanie jedna reka wozka z blizniakami z pomoca innych starszych pociech i z druga reka pieszczaca zaokraglajacy sie znowu brzuch w drodze na skwer, by spotkac inne podobne sobie.
O Panach nic nie powiem, bo oni w razie czego swoje zrobia, jeszcze ich na to stac, chocby w XIX-wiecznym stylu.



salutuj - Sob Sty 17, 2009 2:31 pm
Kiwele nie wiem o co Ci chodzi.

Ja z sympatią witam różnych cudzoziemców i nie mam z nimi problemów. Jeden Turek, po tym jak go oprowadziłem i naopowiadałem, zamieszkał w Kato na stałe.



absinth - Sob Sty 17, 2009 2:37 pm
nie ma zaskoczenia, niestety

patrzac np na dawne przemyslowe miasta USA to nie jest u nas zle, pytanie jednak, w ktorej fazie postepjacej depopulacji jestsmy:

Detroit
1900 285,704
1910 465,766
1920 993,678
1930 1,568,662
1940 1,623,452
1950 1,849,568
1960 1,670,144
1970 1,514,063
1980 1,203,368
1990 1,027,974
2000 951,270
2007* 916,952

Cleveland
1900 381,768 46.1%
1910 560,663 46.9%
1920 796,841 42.1%
1930 900,429 13%
1940 878,336 −2.5%
1950 914,808 4.2%
1960 876,050 −4.2%
1970 750,903 −14.3%
1980 573,822 −23.6%
1990 505,616 −11.9%
2000 478,403 −5.4%

Pittsburgh
1900 321,616 34.8%
1910 533,905 66%
1920 588,343 10.2%
1930 669,817 13.8%
1940 671,659 0.3%
1950 676,806 0.8%
1960 604,332 −10.7%
1970 520,117 −13.9%
1980 423,938 −18.5%
1990 369,879 −12.8%
2000 334,563 −9.5%

St. Louis
1950 856,796 5%
1960 750,026 −12.5%
1970 622,236 −17%
1980 452,801 −27.2%
1990 396,685 −12.4%
2000 348,189 −12.2%

Tego oczywiscie bezposrednio sie na nasze warunki przelozyc nie da, gdyz pewne czynniki wysteujace w stanach badz u nas nie wysteouja badz wysteouja w innej mniejszej skali.
W stanach jednym z wazniejszych czynnikow byla realizacja marzenia o wlasnnym domku z ogrodkiem oraz budowa wielopasmowych drog szybkiego ruchu laczacych suburbia z centrami miast. Wraz z bogaceniem sie spoleczenstw bogatsza klasa srednia wyprowadzala sie poza miasta bo chcieli miec ten domek z ogrodkiem a do centrum w razie potrzeby mogli dojechac swietnymi drogami, nie muszac w nim mieszkac. Dodatkowo, wraz z upadkiem tradycyjnych galezi przemyslu roslo bezrobocie, a ze Amerykanie sa mobilni.... U nas z tej perspektywy, na szczescie takiej mobilnosci nie ma. Dodatkowo kwestie rasowe, ktore u nas nie wystepuja.
Jednak dalszy spadek jak sadze bedzie i u nas mial miejsce. pojawia sie problem wplywow podatkowych... beda po prostu mniejsze, jesli "za miasto" wyprowadza sie zwlaszcza bogatsi mieszkancy



kiwele - Sob Sty 17, 2009 3:36 pm
Pamietajmy, ze dzieki naszemu systemowi podzialu administracyjnego mamy rownoczesnie "w miescie" i "za miastem". W Zarzeczu, Zaopuscie, Kostuchnej, Murckach mieszka sie na rownych prawach z tymi na 3 Maja i na Korfantego.
Katowice maja 0,310 mln i 165 km2, wszystkie tereny wokol traca mieszkancow. Paryz ma 2,150 mln (a mial ponad 3 mln) i 100 km2, ale region paryski jako calosc dynamicznie rosnie.
U nas wyprowadzajac sie do domku z ogrodkiem pod lasem pozostajemy ciagle w tym samym miescie. W Ameryce najwyrazniej przechodzimy do suburbia, innej jednostki administracyjnej.
Tak wiec depopulacja miejska jest u nas bardziej zblizona do depopulacji ogolnej.



absinth - Sob Sty 17, 2009 3:55 pm
Los Angeles np ma 3,849,378 mieszkancow, ale za to przy powierzchni 1,290.6 km2

tam problem "rozwiazano" w ten sposob, ze wlaczano do miasta suburbia z czasem naprawde odlegle

W Detroit np tego nie robiono i miasto straciło połowe mieszkancow i miasto zdechlo. Tam nasapil pratycznie kolaps miasta. kiedys bylo 4 najwiekszym w stanach, teraz jest 11
ale np strefa dalekich suburbi si rozrasta, tam wyprowadzaja sie najbogatsi, ale miasto nie moze czerpac wplywow podatkowych, a w miescie zostala najbiedniejsza ludnosc, a wiec przy zniejsznych wplywach miasto ma zwiekszone wydatki na szeroko pojete swiadczenia dla biedniejszej ludnosci

mozna sobie zobaczyc:



granice miasta to taka kropkowana linia w samym centrum najmniejszego okregu, a liczby przy okregach to mile od centrum Detroit

a tu juz detroit 9tak to jest downtwon...) dla majacych gorszy wzrok, te budynki sa opuszczone...
[youtube]0JbGxIR8JTk[/youtube]

a to obszar Inner City czyli czegos co kiedys bylo dzielnica mieszkalna sasiadujaca z downtown
[youtube]T6WKMNmFsxM[/youtube]

polecam to zobaczyc, bo roi wrazenie a potem porownac z tym jak wygladalo miasto na poczatku lat 60
[youtube]vUbsw28PCpA[/youtube]



SPUTNIK - Sob Sty 17, 2009 9:29 pm

Czy musicie obydwaj w tak prymitywny sposob poprawiac sobie swoje samopoczucie? Istnienie polish jokes niczego Was nie nauczylo?
Sprawy etniczne, gdy sa traktowane w kontekscie spoleczno-kulturowym, ogolnocywilizacyjnym z zasady traca na swojej pozornej wyrazistosci.
Swiat cywilizowany, zwlaszcza w drugiej polowie XX wieku przekonywal sie o tym coraz bolesniej. Akurat nieprzypadkowo wypada nam przerabiac teraz lekcje Obamy.
Mlodszy syn, obok najnowszej pozycji Krugmana, przywiozl mi tez na gwiazdke nowe wydanie znanej juz ksiazki Obamy "Dreams from My Father - A Story of Race and Inheritance". Czytam ja z rosnacym zaklopotaniem, a mam przeciez za soba kilkadziesiat lat i Zachodu i Afryki.


Moje samopoczucie ( dziękuję serdecznie za troskę ) pozostaje niezmiennie dobre od miesięcy , nie wymagając wirtualnych polepszeń w postaci prymitywnych komentarzy, czy też wysublimowanych mentorskich moralitetów.

Istnienie polish jokes nauczyło Nas ( Nas ? ) wiele. Między innymi pokazało jak wielkie były różnice kulturowe i cywilizacyjne pomiędzy emigrantami z podhalańskich wsi a przeciętnym amerykaninem oraz jak szerokie zastosowanie ma parafraza Arthura Schopenhauera "You Never Get A Second Chance To Make A First Impression"

Sprawy etniczne, pomijane i traktowane po macoszemu przez z reguły lewicowe rządy zachodniej europy leczące postkolonialnego kaca rozdawnictwem paszportów, odbijają się teraz czkawką , szczególnie podparyskim właścicielom samochodów.

Dlatego też czytając posty Pawła ,z pogranicza political fiction i absurdu w których postuluje otwarcie się na emigrantów z krajów arabskich ( uważanych skądninąd przez pracodawców za jedną z najmniej efektywnych grup etnicznych, roszczeniową i trudno się asymilującą ) można jedynie uśmiechnąć się wrócić do swoich zajęć.



salutuj - Sob Sty 17, 2009 10:48 pm

Dlatego też czytając posty Pawła ,z pogranicza political fiction i absurdu w których postuluje otwarcie się na emigrantów z krajów arabskich ( uważanych skądninąd przez pracodawców za jedną z najmniej efektywnych grup etnicznych, roszczeniową i trudno się asymilującą ) można jedynie uśmiechnąć się wrócić do swoich zajęć.

Nie postuluję rozdawania zapomóg za samo przyjechanie, ale sensowne przyjmowanie. Trzeba jednak zwrócić uwage na średnią dzietność.



Prince - Sob Sty 17, 2009 10:52 pm

Zebysmy przypadkiem nie odwrocili kota ogonem. Ujemny bilans demograficzny to... ujemny bilans demograficzny.
Nie jest pociecha, ze taka sytuacja dotyczy prawie calej Europy, nie zapominajmy, ze Slask nawet w skali Kraju prezentuje sie nieszczegolnie.
Wspominalem o dzialaniach zastepczych, mizernie kompensacyjnych: agresywnej polityce mieszkaniowej i zatrudnieniowej.
Dzialania promocyjne na rzecz miasta i regionu, ogolnie cenne i sluszne, w przypadku spraw demograficznych sa jak umarlemu kadzidlo.
Co do spraw imigracyjnych to tak naprawde sa one puszka Pandory. Nikt tego nie lubi, ani wladze, ani my (stosowna ilustracja kilka postow wyzej) ani sami zainteresowani, ktorzy najczesciej kochaja nasz Kraj jako dosc znosny tranzyt.
Najlepiej byloby, gdyby szczytem dumy dla Pan bylo pchanie jedna reka wozka z blizniakami z pomoca innych starszych pociech i z druga reka pieszczaca zaokraglajacy sie znowu brzuch w drodze na skwer, by spotkac inne podobne sobie.
O Panach nic nie powiem, bo oni w razie czego swoje zrobia, jeszcze ich na to stac, chocby w XIX-wiecznym stylu.


Już wyjaśniam co autor miał na myśli i powiem, że nie do końca są jak umarłemu kadzidło. Bo widzisz tego, że społeczeństwo wymiera nie zmienimy. Taką mamy kulturę, że nie planuje się u nas dużo dzieci.

Sam jako osoba młoda nie planuje więcej niż jedno no góra dwoje dzieci. Taka sytuacja wynika stąd, że dziś dziecku można zapewnić naprawdę wiele. Korepetycje jazdę konną, basen, lekcje tańca muzyki, czy sztuk walki itp. Z tym że to wszystko słono kosztuje. Dodając do tego komputer, telefon, mp3 mamy naprawdę spore koszta. Więc jak widzisz na więcej zwyczajnie nas nie stać. Z drugiej strony każde chciałbym swojemu potomstwu zapewnić wszystko co tylko ono zapragnie i stąd właśnie ta sytuacja się nie zmieni.

Nie mniej mamy niż demograficzny, ilość ludzi maleje co z czasem będzie groziło pewnymi konsekwencjami. Do tego dochodzi fakt, że niż demograficzny jest tylko w Europie w USA i kilku państwach wysoko rozwiniętych, reszta świata jest co najmniej przeludniona, mimo iż podobno ziemia wyżywi 2 razy tyle ludzi co jest dzisiaj.

Co więc powinniśmy zrobić by zapobiec wymieraniu??

Rozsądnie byłoby sprowadzić ludzi z krajów przeludnionych i ku temu potrzebna jest promocja oraz inne rzeczy o których pisałem. Oczywiście kluczową rolę ma tutaj jakość życia. Zarobki itp. Nie mniej na dzień dzisiejszy aglomeracja nie ma zbyt wiele do zaoferowania na zewnątrz więc wymiera. Może gdyby ta sytuacja się zmieniła, to mogłoby być inaczej, może gdyby pokazać się na zewnątrz z innej strony też coś by się zmieniło.

Dodatkowo powinniśmy przyciągać więcej ludzi z wnętrza kraju. Niestety za słabo mamy rozwinięty campus akademicki i zbyt mało dobrych miejsc pracy. Do tego stereotypy o regionie.

Dlatego trzeba się za to wziąć, wszystkiego nie da się zmienić i nie od razu, ale narazie nie robić się nic, lub bardzo niewiele.

Chciałbym jeszcze dodać, że dobrze byłoby sprowadzać tu ludzi wykształconych, inteligentnych. Chodzi też o to by właśnie nie popełnić błędu jaki zrobiła Francja. Do tego, nie powinno być to zjawisko masowe i gwałtowne, a raczej przemyślane i stałe.



salutuj - Sob Sty 17, 2009 11:23 pm
Pytanie czy wszystko jest potrzebne jak np regularna jazda konna :-)



Prince - Sob Sty 17, 2009 11:41 pm
to tylko przykład, miał pokazać, że dziś każdy chce swojemu dziecku zapewnić maksimum rozwoju, a środków do tego jest całe multum i wszystkie są ogólnodostępne, niemal na wyciągnięcie reki jedyny problem to koszta, które prowadzą właśnie do niżu.

To nie jedyna jego przyczyna. Jest jeszcze przedkładanie kariery zawodowej nad dzieci i promowanie życia jako singiel, czy zwyczajne wygodnictwo. Z tym że ten pierwszy powód zdaje mi się być tym najważniejszym.



Michał Gomoła - Nie Sty 18, 2009 10:32 am
Masz bardzo wysokie wymagania dla swojego dziecka.

korepetycje, jazde konną, basen, lekcje tańca muzyki, czy sztuk walki itp.



Prince - Nie Sty 18, 2009 11:14 am

Masz bardzo wysokie wymagania dla swojego dziecka.

Osobiście miałem jedynie indywidualne lekcje z angielskiego i sztuki walki, oczywiście basen od czasu do czasu, różnorakie sks-y, granie w kopaną w klubie, na podwórzu itd. jednak te ostatnie to już darmowe ( nie licząc sprzętu ). Na gitarze się sam nauczyłem grać. Nie mogę powiedzieć żebym miał zmarnowane dzieciństwo czy też jakieś braki w edukacji ( wręcz przeciwnie ). Pochodzę z 5 osobowej rodziny (troje dzieci) i jakoś da się powiązać koniec z końcem. Zapewniam Cię też, że moi rodzice astronomicznych czy nawet dużych kwot nie zarabiają, dokładnie pisać nie będę, bo to nie miejsce na to

Tak więc: dla chcącego nic trudnego


yyy to nie tak! To wszystko o czym pisałem to tylko możliwe drogi. Dziecko samo wybiera którą podąży wg własnych preferencji, my tylko możemy pokazać możliwości. Gdyby dziecku zaaplikować to wszystko naraz rezultatem byłoby tylko pełnie zniechęcenie. Nie można pozbawiać go dzieciństwa. Nie mniej część z tych rzeczy a może i również inne, nas nie miną. To wszystko kosztuje i to czasami słono.

Poza tym dziś dostęp do pewnych rzeczy jest o wiele większy niż nawet w czasach kiedy my byliśmy mali ( a to było przecież całkiem niedawno) dlatego sytuacja tak bardzo się zmienia. Do tego trzeba dodać fakt, że dziś bez bardzo dobrego wykształcenia młodemu człowiekowi nie będzie dobrze w życiu i dlatego ciąży na nas obowiązek zapewnienia wszystkiego co będzie mu potrzebne. To zaś niesie za sobą pewne dosyć spore koszta, które prowadzą do tego, że nie jesteśmy wstanie zapewnić tego wszystkiego większej ilości dzieci.



absinth - Nie Sty 18, 2009 11:40 am

Dodatkowo powinniśmy przyciągać więcej ludzi z wnętrza kraju. Niestety za słabo mamy rozwinięty campus akademicki i zbyt mało dobrych miejsc pracy.

No właśnie!

Bez tego nie ma co liczyć na zahamowanie trendu spadkowego, a jak jest w tych 2 kwestiach każdy widzi. pod tym względem jesteśmy prowincja palna gębą.



salutuj - Nie Sty 18, 2009 11:59 am

to tylko przykład, miał pokazać, że dziś każdy chce swojemu dziecku zapewnić maksimum rozwoju, a środków do tego jest całe multum i wszystkie są ogólnodostępne, niemal na wyciągnięcie reki jedyny problem to koszta, które prowadzą właśnie do niżu.

To nie jedyna jego przyczyna. Jest jeszcze przedkładanie kariery zawodowej nad dzieci i promowanie życia jako singiel, czy zwyczajne wygodnictwo. Z tym że ten pierwszy powód zdaje mi się być tym najważniejszym.


Ja uważam, że dziecko potrzebuje optimum rozwoju, a nie maksimum.
W szczególności zbyt olbrzymi nadmiar zajęć może prowadzić do słabych relacji z rodzicami, a skutki tego są widoczne dopiero 2-3 pokolenia później.

No ale rolą selekcji naturalnej jest wypieranie jednych przez innych.



Kris - Pon Sty 19, 2009 3:00 pm


Miasto wdów

Łodzianie i łodzianki żyją najkrócej w Polsce / fot. C. Pecold /Agencja SE/East News

Poniedziałek, 19 stycznia (10:42)

Łodzianie i łodzianki żyją najkrócej w Polsce. Mamy mały przyrost naturalny, a w 2030 r., według prognoz, będzie nas ok. 600 tys. Jest się czym martwić?

Ostatnio troje łodzian przekroczyło magiczny wiek stu lat. W mieście jest coraz więcej ludzi starych, w tzw. wieku poprodukcyjnym. Ich odsetek (20 proc. populacji) jest najwyższy wśród wielkich polskich miast.

Korekta na plus

- Dane statystyczne są potwierdzeniem ogólnej tendencji, obserwowanej od wielu lat - mówi Anna Jaeschke, kierownik działu analiz łódzkiego oddziału Głównego Urzędu Statystycznego. - Wszystko inne, choćby liczba zgonów i ujemny przyrost naturalny, to naturalna konsekwencja.

Niemniej coś drgnęło, bo kobiety rodzą więcej dzieci. W porównaniu z poprzednimi pokoleniami przesunął się moment decyzji o pierwszym dziecku, dziś oscylujący wokół 30 roku życia.

Ale to i tak nie zmienia faktu, że każdego roku w Łodzi ubywa 5-7 tys. mieszkańców. Liczby są nieubłagane: najnowsze dane GUS mówią, że w połowie 2007 r. w mieście żyło 756 tys. mieszkańców, a na koniec - 753 tys... Jeszcze bardziej pesymistycznie brzmią projekcje, które mówią, że w 2030 r. łodzian będzie ok. 600 tys. - Te prognozy trzeba będzie skorygować "na plus", bo nie przewidywały ostatniego przyrostu urodzeń - komentuje Anna Jaeschke.

Krótkie życie


Złe tendencje demograficzne mogłaby odwrócić imigracja,ale Łódź nie jest atrakcyjna dla przyjezdnych /EchoMiasta_Łódź

Jednak najgorsze dane dotyczą długości życia łodzian. A alarm powinien pojawić się przy informacjach o długości życia panów. Bo łódzcy mężczyźni żyją najkrócej w Polsce. Według najnowszych informacji GUS z wielkich miast, ale też mniejszych ośrodków, noworodek płci męskiej ma przed sobą statystycznie 68 lat. Dla porównania - w Warszawie 74, Krakowie 73,5, Poznaniu 73,3 i 69,1 w Katowicach.

Nieco lepiej jest wśród kobiet, które w Łodzi żyją przeciętnie 77,9 roku. Dla porównania warszawianki mają przed sobą 81,1 lat życia, krakowianki - 80,6, a wrocławianki - 79,9. Krótszy pobyt na ziemskim łez padole czeka katowiczanki (77,2).

- Można pokusić się o stwierdzenie, że Łódź to miasto starych kobiet, miasto wdów - mówi prof. Jerzy Kowaleski z Zakładu Demografii i Gerontologii Społecznej Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego.

Naukowiec ma na poparcie swoich słów statystyki. O ile krajowa średnia mówi o 9 proc. wdów i wdowców w populacji powyżej 15 roku życia, o tyle w Łodzi jest 12 proc. osób, które pochowały małżonka. A na stu panów w mieście przypada 120 kobiet. To najwyższy wynik w Polsce.

Dlaczego łodzianie żyją tak krótko? Podstawowa przyczyna to fatalne nawyki i bardzo niezdrowy styl życia. - Dużo piją, dużo palą, źle się odżywiają i nie umieją żyć zdrowo - analizuje Maciej Prochowski, lekarz miasta.

Nie bez znaczenia są także informacje o relatywnie niskim poziomie wykształcenia i dochodów. To powoduje np. mniejszą chęć do uprawiania sportów, odpowiedniej diety czy rezygnacji ze złych nawyków. Łodzianie w wielkiej liczbie pracowali w przemyśle lekkim. Lekkim jedynie z nazwy, bo praca była bardzo ciężka: w hałasie, przy wibracjach i zapyleniu.

Ale do tego dochodzą także inne przyczyny, przede wszystkim historyczne. Łódź w czasie II wojny światowej praktycznie nie ucierpiała, więc wciąż stoją stare kamienice. Nie tylko tak piękne, jak na al. Kościuszki czy ul. Narutowicza... Stąd grzyb i wilgoć w łódzkich mieszkaniach. Dodatkowo GUS podaje, że w Łodzi jest najwięcej w Polsce mieszkań jednoizbowych.

Najprostszym sposobem, żeby Łódź nie wymarła, jak miasteczka na Dzikim Zachodzie, mogłaby być imigracja. - Potencjalni imigranci powinni mieć czynniki przyciągające - przyznaje prof. Kowaleski. - Niestety, Łódź nie jest atrakcyjna.

Zmiana nie najlepszego oblicza miasta to jednak nie problem demografów i statystyków. Rządzący muszą się mocno nagłowić, bo w kolejce do prześcignięcia Łodzi (zrobił to już Kraków) pod względem liczby mieszkańców czeka Wrocław...

Michał Bogusiak

http://polskalokalna.pl/wiadomosci/lodz ... 45360,3322



Groni - Wto Lut 17, 2009 9:26 pm
a może tak częściej wyłączać prąd w jesienne i zimowe wieczory i wszystko samo wróci do normy
naturalne metody sa najlepsze
nie potrafimy stworzyć warunków do życia na sensownym poziomie swoim rodakom
nie potrafimy zapewnic godziwej starości emerytom
a juz się bierzemy za sprowadzanie obcokrajowców
ktorzy będą dążyli do wyzsania z nas co najlepsze i wyjechania do siebie .. do domu



absinth - Śro Lut 18, 2009 12:25 am

a może tak częściej wyłączać prąd w jesienne i zimowe wieczory i wszystko samo wróci do normy
naturalne metody sa najlepsze


i jednoczesnie zakazac antykoncepcji?



Groni - Czw Lut 19, 2009 10:26 am
rzeczywiście można pójść za ciosem -
antykoncepcja to jeden z dobrych pomysłów
jest jeszcze kilka
dziurawe prezerwatywy
zamiast środkow dla pań - witaminy
do żywności można dodawać śrdki chemiczne - pobudzające



Wit - Wto Sie 11, 2009 11:13 am
Pływanie za pół ceny, angielski gratis
Małgorzata Goślińska 2009-08-10, ostatnia aktualizacja 2009-08-11 09:46:37.0



Kupisz taniej tornister i zeszyt, bukiet kwiatów i leki, taniej zjesz pizzę i nauczysz się języka. Wystarczy, że masz liczną rodzinę (albo zastępczą) i mieszkasz w Tychach.

Tyski projekt 3 plus liczna rodzina ruszył pięć miesięcy temu, a już przystąpiło do niego 15 instytucji. Miejskie jako pierwsze. Rodziny, które miały co najmniej trójkę dzieci (swoich albo w opiece zastępczej), mogły za połowę ceny korzystać z pływalni, lodowiska i teatru, a z muzeum za darmo. Wystarczy, że okazały specjalną kartę, przypominającą tą do bankomatu i wydawaną w magistracie. Za przykładem miasta poszły najpierw kluby sportowe, wpuszczając dużo taniej na mecze piłkarskie i hokejowe oraz NoveKino, odejmując 5 zł od każdego biletu.

Te rabaty wciąż obowiązują i pojawiają się kolejne. Restauracja Pizzeria Dalton zawsze stawiała na rodzinny klimat, mieści się w domku jednorodzinnym, klienci siedzą przy kominku albo w ogrodzie. Od maja rodziny wielodzietne i zastępcze zapłacą tu 20 proc. mniej. Dużą pizzę zjedzą już za ok. 10 zł. Zniżka działa od poniedziałku do czwartku, nie obejmuje alkoholu i skorzystało z niej już 10 gości. - Zawsze chciałam być społecznikiem i podoba mi się, że z tego programu rodziny mogą korzystać bez względu na status majątkowy - mówi Justyna Czejdis, właścicielka Daltona.

- Znam rodziny, które przyjęły osierocone dzieci. A swojej kwiaciarni nie traktuję jak maszynki do robienia pieniędzy, ale miejsce do spotykania ludzi - mówi Agnieszka Rzepińska, która w ramach projektu sprzedała już cztery bukiety ze specjalnym 20-proc. rabatem. Jej Kwiaciarnia Francuska jest najmniejsza w mieście, ma tylko róże, gerbery, astromerie i mieczyki, za to ciekawie ułożone, np. w główkę kapusty czy w wiadrze cynkowym. Bardziej przypomina galerię z ręcznie robioną biżuterią, naturalnymi mydłami, aniołami z ciasta cynamonowego.

Wielodzietne rodziny chyba najbardziej ucieszy, że do projektu przystąpił sklep z artykułami szkolnymi. - Urzędniczka mnie przekonała. W Tychach jest tyle biednych dzieci, a ja do grobu pieniędzy nie zabiorę. Wychowałem jednego syna i wiem, ile kosztuje szkoła - mówi Karol Pawłowski, właściciel sklepu Porto. Klientów, którzy zgłoszą się do niego po tornistry, piórniki, zeszyty, ołówki w cenie niższej o 20 proc., spodziewa się na początku września. - Dopiero wtedy zaczyna się sezon szkolny. Już od pięciu lat nie kupuje się artykułów szkolnych w wakacje - mówi Pawłowski.

Edukacyjną ofertę dla rodzin wielodzietnych i zastępczych mają również dwie firmy sprzedające usługi internetowe i dwie szkoły języków obcych. Upusty są duże, centrum językowe Best bierze 200 zł mniej od każdej osoby z rodziny, jeśli na całoroczny kurs zapiszą się trzy, a centrum Lander's trzecią osobę uczy za darmo.

Apteka Avicenna sprzedaje leki z 10-proc. upustem, Fotograf Studio Plus robi zdjęcia do dowodu i legitymacji o 25 proc. taniej i do każdego kompletu zdjęć dorzuca duży portret gratis. W projekcie bierze udział prawie 3 tys. osób. Niebawem miasto podpisze umowy z kolejnymi firmami, które w zamian promowane są na specjalnym portalu www.licznarodzina.pl



mark40 - Nie Lis 29, 2009 12:36 pm
Ogólnie o wyburzaniu bloków, w wyniku malaejącej liczby mieszkańców



W Niemczech z mapy znikają całe blokowiska. Powstaną... jeziora

Gdy w Hoyerswerdzie słychać huk i łomot, wszyscy wiedzą, że wali się kolejny blok z wielkiej płyty. Miasto było kiedyś perłą na mapie NRD, dziś enerdowską przeszłość się wyburza



Jeden blok wymaga kilkunastu dni pracy. Najpierw patroszy się jego wnętrza - usuwa drzwi i okna, wyrywa futryny, zrywa podłogi. Potem do akcji wchodzi koparka z wielkimi stalowymi nożycami na kilkunastometrowym wysięgniku. Nożyce dosłownie obcinają betonową płytę, blok znika kawałek po kawałku. W ciągu kilku dni zostaje po nim kupa gruzu, który potem trafia na przemiał.

Stoimy pod takim rumowiskiem w przy StraĂźe der Frieden w tzw. nowym mieście. Koparka z nożycami zmaga się właśnie z drutem zbrojeniowym na ósmym piętrze dwunastopiętrowca. Na ziemię co chwila spadają betonowe płyty. - Jeszcze 20 lat temu ludzie zabijali się o takie mieszkania. Zresztą wtedy doskonale się tu żyło. Bloki były porządne i zadbane. Dziś stoją puste - opowiada architekt Thomas GrĂśbe. Niegdyś sam dorastał w hoyerswerdzkiej wielkiej płycie, dziś nadzoruje jej wyburzanie.

- Od tego nie ma u nas odwrotu. Po zjednoczeniu Niemiec straciliśmy prawie połowę mieszkańców. Wyburzamy bloki, by zebrać Hoyerswerdę z powrotem do kupy. Inaczej zamieni się w miasto duchów - dodaje burmistrz Stefan Skora.

Położona na Łużycach Górnych Hoyerswerda pod wieloma względami przypomina polskie Tychy. Jeszcze ćwierć wieku temu, gdy NRD mocno trzymało się w posadach, była dumą wschodnioniemieckich urbanistów. Udało im się bowiem przemienić prowincjonalne miasteczko w tętniące życiem nowoczesne robotnicze miasto. W latach 50. na Łużycach zaczęto na masową skalę wydobywać węgiel brunatny - jedyny surowiec energetyczny ówczesnej NRD. W okolicach Hoyerswerdy powstawały kolejne odkrywki, a kilkanaście kilometrów od miasta wyrosła zasilana węglem brunatnym elektrownia Schwarze Pumpe. Miasto tak jak Tychy stało się sypialnią dla pracowników kopalni i elektrowni. - Pierwsze osiedla wznoszono jeszcze z głową. To były niskie luźno rozstawione budynki otoczone zielenią. Potem nasi urbaniści poszli na ilość. Budynki rosły w górę, stawiano je coraz gęściej. Wokół starej Hoyerswerdy powstała nowa zbudowana z betonu - mówi Manfred Schmidt, prawie 70-letni mieszkaniec miasta i szef jednego ze stowarzyszeń kulturalnych. W połowie lat 80., gdy Schwarze Pumpe produkowała z węgla brunatnego setki megawatów prądu, w Hoyerswerdzie mieszkało 70 tys. ludzi. Prasa w NRD pisała, że nigdzie w kraju nie rodzi się tyle dzieci, ile w tym łużyckim mieście. - Życie koncentrowało się wokół odjazdów autobusów, które wiozły do elektrowni kolejną zmianę. Niczego nie brakowało, były sklepy, kina, kluby. Patrzyliśmy na starą Hoyerswerdę i okoliczne łużyckie wioski z pogardą. Bo myśmy mieszkali w nowoczesnym mieście - wylicza Schmidt.

Sen o potędze skończył się wraz ze zjednoczeniem Niemiec. Przemysł oparty na węglu brunatnym od razu zaczął się sypać. Wydobycie przestało być opłacalne. Kolejne odkrywki zalewano i w ich miejscu robiono sztuczne jeziora. Stare bloki w Schwarze Pumpe wyburzono, a na ich miejscu Vatenfall zbudował nowoczesną i ekologiczną elektrownię. Tyle że zatrudnienie z tysięcy pracowników zmalało do kilkuset. Upadek miasta przyspieszyła też emigracja. Młodzi ludzie postanowili szukać lepszego życia w zachodnich Niemczech. - Pierwsze odeszły przedszkolanki, młode świetnie wykształcone dziewczyny. Potem inni wykształceni młodzi ludzie - wspomina Schmidt. - Ale czego oni mieli tu szukać. W mieście posypało się wszystko, bo wszystko, nawet handel i rozrywka, było państwowe - wylicza.

Na początku lat 90. wyludnienie i upadek przemysłu niespodziewanie dotknęły całe NRD. Ale w Hoyerswerdzie przybrały katastrofalne rozmiary. W ciągu 20 lat 70-tys. miasto skurczyło się do niespełna 40-tys. Według prognoz w przeciągu najbliższych 20 lat miasto straci kolejne 12 tys. mieszkańców. - Odczuliśmy to podwójnie boleśnie. Po pierwsze, do kasy wpływało mniej podatków, po drugie, w mieście zaczęło przybywać pustostanów, naliczyliśmy ich aż 6 tys. Niektóre dzielnice na obrzeżach powoli zaczęły zamieniać się w czarne dziury - opisuje architekt GrĂśbe. Wzrosła też przestępczość, a w mieście pojawili się neonaziści.

Burmistrz Skora wspomina, że gdy pod koniec lat 90. jego poprzednicy rzucili hasło wyburzania bloków, burmistrzowie z innych wschodnioniemieckich miast pukali się w czoło. - Wówczas bloki odnawiano. Miasta liczyły, że jeśli podniosą standard, ocieplą mieszkania, pomalują elewacje, to ludzie przestaną się wyprowadzać albo przynajmniej do bloków wprowadzą się nowi mieszkańcy. Jeśli nie Niemcy, to gastarbeiterzy ze Wschodu. Wydali miliony, a ich bloki dziś niszczeją - mówi. Z krajobrazu Hoyerswerdy pierwsze bloki zniknęły już w 1997 r. Kolejne zostaną wyburzone w ciągu najbliższych lat. To w sumie kilkaset bloków z kilkunastoma tysiącami mieszkań. W ślady łużyckiego miasta idą teraz inne z byłego NRD. Za wyburzenia płacą rząd RFN i władze landu. - Zrozumieli, że by przetrwać, czasem trzeba się skurczyć. My w Hoyerswerdzie uczyniliśmy z tego nasze motto - mówi GrĂśbe.

GrĂśbe twierdzi, że pracuje trochę jak ogrodnik. Hoyerswerda jest jak zaniedbany krzew, który teraz trzeba mocno poprzycinać, by znowu zaczął kwitnąć. Architekt pokazuje plan miasta - na czarno zaznaczono kwartały bloków, które już rozebrano albo wkrótce je to czeka. - Plan jest taki, by miasto znowu skonsolidować, by wyznaczyć mu nowy punkt ciężkości. Bo ludzie na poszczególnych osiedlach zaczęli żyć jak w gettach - opisuje architekt. Obrzeża, gdzie niegdyś, by budować bloki, wycinano lasy, GrĂśbe postanowił oddać naturze. Łąka czy las z samosiejek jest tańszy niż zakładanie parków, a też można w nim spędzać wolny czas.

W centrum nowej Hoyerswerdy na miejscu wyburzonych bloków powstało wielkie centrum handlowe, w ten sposób miasto ściąga klientów z całej okolicy. Młodych ludzi przyciągają też dobre szkoły - oczywiście również wybudowane w miejscu, gdzie niegdyś stała wielka płyta. Obok powstają też kilkupiętrowe kameralne kamienice.

Część bloków zmniejszono o kilka pięter - z sześciopiętrowców zrobiono trzypiętrowce. Do innych dorobiono spadziste dachy. - W ten sposób urozmaicamy architekturę. Hoyerswerda nie może kojarzyć się wyłącznie z prostopadłościanami - wyjaśnia architekt. Ocalone bloki zmodernizowano. Nie ma już obskurnych klatek, na parterze budynków są za to recepcje. Na dachach najwyższych bloków założono ogrody.

Odnowionymi blokami administrują spółdzielnie mieszkaniowe. W Hoyerswerdzie specjalnie podzielono socjalistyczną spółdzielnię na części, by wytworzyć na rynku nieruchomości konkurencję. Ocalono też najbardziej charakterystyczne bloki. Władze Hoyerswerdy wpisały je na listę zabytków. Odnowiono też kamieniczki w starej części miasta. - Chcemy, by granica między nowym i starym w Hoyerswerdzie nie była taka rażąca - mówi architekt.

Miejska administracja wzbrania się przed używaniem słowa "wyburzenia", pisze za to o rozbiórce. Urzędnicy chcą starym mieszkańcom miasta oszczędzić bólu. Gdy dziesięć lat temu ciężki sprzęt wjeżdżał na pierwsze osiedle, oburzenie ludzi nie miało granic. - Jeździłem po ludziach i tłumaczyłem, że inaczej się nie da. Oferowaliśmy pomoc w przeprowadzce, niski czynsz, obiecywaliśmy większe i lepsze mieszkania. Myślę, że większość udało się przekonać - mówi burmistrz Skora.

Ale samo wyburzanie blokowisk nie pomoże postawić Hoyerswerdy na nogi. W mieście bez pracy jest co czwarty mieszkaniec. To bardzo dużo, nawet jak na byłe NRD. - Chcemy rozruszać tu przemysł związany z energią ekologiczną - mówi burmistrz. Miasto już otaczają elektrownie wiatrowe, a w Schwarze Pumpe Vattenfal za unijne pieniądze zbudował testową instalację do ekologicznej produkcji energii z węgla. Władze liczą też, że firmy z branży medycznej przyciągnie miejska klinika. Inną szansą dla miasta jest turystyka. Gdy odkrywki zamieniono w jeziora, Łużyce Górne stały się pojezierzem. - Miasto będzie mniejsze, ale bardziej prężne. Inwestorzy to docenią - mówi burmistrz Skora.

Źródło: Gazeta Wyborcza
http://wyborcza.biz/biznes/1,101716,728 ... na___.html

Hmm, jak sądzicie czy nasze miasta czeka podobny scenariusz? Wydaje mi się, ze koniecznością bedzie wyburzenie niektórych dzielnic-gett, przy czym to nie bedą chyba bloki ale starsze dzielnice typu Lipiny, Chorzów II, Łagiewniki itp. gdzie pustostanów jest już dosyć sporo a podniesienie standaru poprzez remonty ponad 100ltenich budynków są nieopłacalne.



mark40 - Nie Lis 29, 2009 8:47 pm
Liczba ludności miast na prawach powiatu woj. śląskiego oraz dodatkowo innych miast naszego regionu:
Miasto - stan na 31.12.2008 – stan na 30.06.2009 - zmiana ilościowa

Bielsko-Biała 175677 - 175513 = -164
Bytom 183829 - 183251 = -578
Chorzów 113314 - 113162 = -152
Częstochowa 240612 - 240027 = -585
Dąbrowa Górnicza 128315 - 128040 = -275
Gliwice 196669 - 196361 = -308
Jastrzębie Zdrój 93554 - 93455 = -99
Jaworzno 95228 - 95124 = -104
Katowice 309621 - 308724 = -897
Mysłowice 74998 - 74988 = -10
Piekary Śląskie 58832 - 58675 = -157
Ruda Śląska 143930 - 143583 = -347
Rybnik 141177 - 141387 = +210
Siemianowice Śląskie 71118 - 70941 = -177
Sosnowiec 221259 - 220450 = -809
Świętochłowice 54360 - 54182 = -178
Tychy 129475 - 129527 = +52
Zabrze 188401 - 188122 = -279
Żory 62044 - 61982 = -62

Źródła: http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_L_ludnosc_stan_struktura_31_12_2008.pdf oraz http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_L_ludnosc_stan_struktura_30_06_2009.pdf



absinth - Nie Lis 29, 2009 9:17 pm

Liczba ludności miast na prawach powiatu woj. śląskiego oraz dodatkowo innych miast naszego regionu:
Miasto - stan na 31.12.2008 – stan na 30.06.2009 - zmiana ilościowa

Bielsko-Biała 175677 - 175513 = -164
Bytom 183829 - 183251 = -578
Chorzów 113314 - 113162 = -152
Częstochowa 240612 - 240027 = -585
Dąbrowa Górnicza 128315 - 128040 = -275
Gliwice 196669 - 196361 = -308
Jastrzębie Zdrój 93554 - 93455 = -99
Jaworzno 95228 - 95124 = -104
Katowice 309621 - 308724 = -897
Mysłowice 74998 - 74988 = -10
Piekary Śląskie 58832 - 58675 = -157
Ruda Śląska 143930 - 143583 = -347
Rybnik 141177 - 141387 = +210
Siemianowice Śląskie 71118 - 70941 = -177
Sosnowiec 221259 - 220450 = -809
Świętochłowice 54360 - 54182 = -178
Tychy 129475 - 129527 = +52
Zabrze 188401 - 188122 = -279
Żory 62044 - 61982 = -62

Źródła: http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_L_ludnosc_stan_struktura_31_12_2008.pdf oraz http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_L_ludnosc_stan_struktura_30_06_2009.pdf


dodatkowo Chorzów i Katowice maja najbardziej niekorzystna strukture wiekowa mieszkancow...



salutuj - Pon Lis 30, 2009 8:15 am
Myśle że potrzeba ułatwień w budowie osiedli o bardziej ludzkich rozmiarach i domków jednorodzinnych. sprawienia, by ludzie mieli tu swoje domy z ogrodami - Większość osób to motywuje do pozostania, a kiszenie się w bloku do wyprowadzki.



Maciek B - Pon Lis 30, 2009 9:23 am

Myśle że potrzeba ułatwień w budowie osiedli o bardziej ludzkich rozmiarach i domków jednorodzinnych. sprawienia, by ludzie mieli tu swoje domy z ogrodami - Większość osób to motywuje do pozostania, a kiszenie się w bloku do wyprowadzki.

O ile dom rzeczywiście motywuje do pozostania w danym miejscu, to nie zgodzę się, że "kiszenie się w bloku" do wyprowadzki. Setki tysięcy ludzi nawet nie ma co marzyć o czymś więcej niż mieszkanie plus wielu nie ma ochoty na dom. W tych ułatwieniach remedium bym nie upatrywał.



salutuj - Pon Lis 30, 2009 11:07 am


O ile dom rzeczywiście motywuje do pozostania w danym miejscu, to nie zgodzę się, że "kiszenie się w bloku" do wyprowadzki. Setki tysięcy ludzi nawet nie ma co marzyć o czymś więcej niż mieszkanie plus wielu nie ma ochoty na dom. W tych ułatwieniach remedium bym nie upatrywał.


Nie twierdze, że wszyscy ale wielu, sam znam conajmniej 20 przykładów osób/rodzin które się wyprowadziły z bloków do domów ze względów o których mówię. Wystarczająco dużo dla mnie by twierdzić co twierdze.



kiwele - Pon Lis 30, 2009 1:00 pm

Liczba ludności miast na prawach powiatu woj. śląskiego oraz dodatkowo innych miast naszego regionu:
Miasto - stan na 31.12.2008 – stan na 30.06.2009 - zmiana ilościowa

Bielsko-Biała 175677 - 175513 = -164
Bytom 183829 - 183251 = -578
Chorzów 113314 - 113162 = -152
Częstochowa 240612 - 240027 = -585
Dąbrowa Górnicza 128315 - 128040 = -275
Gliwice 196669 - 196361 = -308
Jastrzębie Zdrój 93554 - 93455 = -99
Jaworzno 95228 - 95124 = -104
Katowice 309621 - 308724 = -897
Mysłowice 74998 - 74988 = -10
Piekary Śląskie 58832 - 58675 = -157
Ruda Śląska 143930 - 143583 = -347
Rybnik 141177 - 141387 = +210
Siemianowice Śląskie 71118 - 70941 = -177
Sosnowiec 221259 - 220450 = -809
Świętochłowice 54360 - 54182 = -178
Tychy 129475 - 129527 = +52
Zabrze 188401 - 188122 = -279
Żory 62044 - 61982 = -62

Źródła: http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_L_ludnosc_stan_struktura_31_12_2008.pdf oraz http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_L_ludnosc_stan_struktura_30_06_2009.pdf


To zestawienie z ewolucja liczby mieszkancow miast woj. slaskiego jest tragiczne.
Mowiac obrazowo: jak Katowice moglyby sie bronic przed postepujaca powodzia, jesli ona otacza je dookola?
Katowice stracily juz jedna szosta mieszkancow: z 368 tysiecy spadly na 308 tysiecy, a proces ciagle trwa i nie widac nadziei az po horyzont.

To nie tylko Katowice, ale co najmniej wspolnie caly GOP musialby sie wykazac nieprawdopodobna dynamika, by odwrocic tendencje, przypominajace rzeczywiscie postepujaca powodz, ba, potop.
Juz tylko aspekt demograficzny stawia pod znakiem zapytania rozwoj Katowic jako osrodka wielkomiejskiego i to bez dodatku przymiotnika: preznego.
W domu katastrofa, powodz czy pozar, a mieszkancy zajmuja sie w najlepsze tylko swoimi codziennymi sprawami i nieadekwatnymi marzeniami jak chowanie torow pod ziemie.
Katowice nagromadzily juz niemala ilosc wszelkiego rodzaju projektow i zamierzen z pieknymi wizualkami z ktorych prawie wszystkie, jakos tak, czekaja ciagle na swoja realizacje. Niby z mglistych i odleglych powodow.

Zeby jakos konsekwentnie postepowac z ich realizacja, najwyrazniej potrzebny jest program demograficzny, ktorego jasnym celem byloby zmierzanie Katowic w kierunku co najmniej 400 tysiecy mieszkancow.



angerfist - Śro Gru 02, 2009 5:40 pm
Sorki za mało delikatny post, ale nastolatki są teraz tak głupie, nieodpowiedzialne i tak lubią się chędożyć, że o przyrost akurat bym się nie martwił. Szkoda tylko, że takie dzieci będą kumulacją dwóch skrajnie niskich IQ...



salutuj - Czw Gru 03, 2009 8:08 am
konsumenci też muszą być :-)

poza tym to akurat dobrze, że kobiety lubią seks, choć odpowiedzialność jest oczywiście wskazana, ale wszędzie się jej nie da zapewnić



Wit - Sob Sty 09, 2010 6:18 pm
można porównać sobie statystyki na 30 VI 2009 wg największych miast

Ludność



Ruch naturalny



Migracje





kiwele - Sob Sty 09, 2010 8:14 pm
1. Katowice maja najwyzszy wskaznik zawierania malzenstw i najnizszy wskaznik urodzin.
Logicznie wiec Katowice musza byc liderem krajowym fatalnego spisywania sie mlodych malzenstw.

2. Katowice musza skorygowac swoja megalomanie. Nie tylko Wroclaw nie akceptuje byc ich rywalem, ale i takie Bydgoszcz i Lublin patrza na Katowice coraz bardziej z gory, a jak na razie to na jedynego rywala urosl nam Bialystok.
Bez zludzen, za niewiele lat zostawi nas z obojetnoscia w tyle, tylko spojrzec na tablice.
Taki Bialystok! Wierzyc sie nie chce!

3. W moim pojeciu wskaznik smiertelnosci niemowlat w Polsce jest imponujacy.
Takich liczb nie mialy nawet kraje skandynawskie gdy blizej interesowalem sie kiedys sprawami demograficznymi.
Pamietam zdania medyczne, ze ten wskaznik nie moze spasc zbyt nisko, bo to bedzie znaczyc, ze bedzie co prawda zycie, ale jakosc noworodkow bedzie przez to gorsza, z ulomnosciami obciazajacymi i tak kruche zycie.
Obecnie Katowice maja wskaznik 8,93.
W latach miedzywojennych ten wskaznik spadal od 177 do 122.
W czasie wojny ten wskaznik rosl 161-152-181-190-237.
Po wojnie ten wskaznik spadal prawie systematycznie az do obecnego poziomu.
Troche wyobrazni, by dostrzec jak te liczby przekladaly sie na obraz zycia mlodych rodzin w roznych okresach.

4. Wskaznik zgonow niewiele sie zmienia przez liczne dziesieciolecia, ale tak niski wskaznik urodzen jak w ostatnich latach nigdy nie byl znany w przeszlosci. Wiedniemy!



salutuj - Nie Sty 10, 2010 10:05 pm
wg mnie po tak intensywnym wzroście jaki odniosły nasze miasta w przeciągu 100-150 lat musi nastąpić pewna korekta. Krzoki w pnioki, a ptoki furt;)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 1 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 319 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •