ďťż
 
[Sztuka] Muzea, galerie - wystawy



jacek_t83 - Sob Wrz 16, 2006 9:39 am


Wystawa "Architektura intymna/architektura porzucona" w bytomskiej Kronice

Łukasz Kałębasiak
2006-09-12, ostatnia aktualizacja 2006-09-12 16:57

Młodzi kuratorzy z Warszawy próbują odtworzyć okruch śląskiej historii. Z przeszłością przegrywają, ale wygrywają przyszłość


Fot. Przemek Jendroska / AG
Chwilami trudno się zorientować, że Mieszkanie jest tylko wystawą

Kamienica pod numerem 26 przy bytomskim rynku, teraz siedziba Kroniki, przed II wojną światową należała do bogatej, żydowskiej rodziny Cohnów. Na dole przez lata działała cukiernia, która jako jedyna na Śląsku produkowała słodycze dla cukrzyków. Tego wszystkiego dowiaduję się od Katarzyny Burzy, jednej z trójki kuratorów wystawy "Architektura intymna/architektura porzucona". Pozostali to Małgorzata Kozioł i Sarmen Beglarian. Wszyscy z Warszawy, wszyscy po podyplomowych studiach kuratorskich. Burza pochodzi z Oświęcimia, Kozioł z Sosnowca, Beglarian jest Ormianinem. Przez kilka miesięcy zajmowali się jednak tylko historią jednej kamienicy przy bytomskim rynku i jej nieobecnych mieszkańców - Żydów. Wystawa, którą stworzyli z prac aż 42 artystów, to heroiczna próba wydobycia z zapomnienia fragmentu żydowskiej historii Śląska. Z góry skazana na przegraną, ale jaka to interesująca porażka!

Udowadnia nam to niemal każda praca, którą mijamy na piętrze Kroniki, nazwanym teraz "Mieszkaniem". Bo właśnie żydowskie mieszkanie jest sercem tej wystawy. To niezwykła rekonstrukcja, do której wchodzi się nietypowo, od głównej klatki schodowej w kamienicy. Łączy stare, historyczne meble z prawie niezauważalnymi obiektami artystów. Ze stuletniego patefonu płynie żydowska muzyka, w oszklonej gablocie stoją rzędem księgi, na ścianach wiszą rodzinne fotografie. Ale cały ten świat to mistyfikacja. Muzyka zacina się, bo to praca "Adon" Natalii Romik. Książki są pustymi makietami z kartonu, bo wyszły spod ręki Michała Budnego. Nawet zdjęcia nie są prawdziwe - powstały podczas sesji Katarzyny Górnej kilka dni przed wernisażem. Historia rozsypuje się, jak spróchniała szafka, którą w kącie postawił Roman Stańczyk.

Nie mogło być inaczej, skoro wszędzie są widoczne symbole zagłady tej historii. Już na drzwiach wejściowych do mieszkania Tomasz Bierkowski namalował wielką gwiazdę Dawida - memento roku 1938. Jednak to obiekt Ani Orlikowskiej najdobitniej mówi o tym dramacie. Zamknięta w szklanej szafce, potłuczona porcelana, porozbijane kryształy i powyginane sztućce są jakby łagodniejszą wersją butów i walizek z Auschwitz. Nie da się przywrócić historii, bo nie ma już ludzi, którzy ją tworzyli. Kuratorom "Architektury " nie udało się niczego dowiedzieć o dalszych losach mieszkańców kamienicy Rynek 26, choć szperali nawet w archiwach w Berlinie. Kuratorzy ponieśli w pojedynku z historią taką samą klęskę, jak Maja Gordon, bohaterka pokazywanego także w Kronice filmu Joanny Rajkowskiej. Gordon jest polską Żydówką, która w 1957 roku wyemigrowała z rodziną do Izraela. Wróciła, żeby w Chorzowie i Warszawie odnaleźć rodzinne domy. Bez powodzenia. Niewiele pamięta, zostało mało śladów i nie może liczyć na pamięć mieszkających tam dzisiaj ludzi.

Kuratorski tercet Burza - Kozioł - Beglarian wygrywają za to przyszłość. Wymyślili projekt "Niedzielny obiad", licząc na zaproszenie mieszkańców miasta. Aż sześć bytomskich rodzin zaprosiło ich do siebie do domu. Zupełnie obcy ludzie spotkali się przy stole, żeby się poznać. W ten sposób zbudowali nową, pozytywną historię. "Architekturę intymną", która ma szansę przetrwać dłużej.

Wystawa potrwa do 30 września. Wstęp jest wolny.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35018,3613485.html
[hr]
bardzo sie ciesze, ze cos takiego dzieje sie wlasnie w Bytomiu!
mamy juz plan z Absinthem zeby sie wybrac tam w przyszlym tygodniu.




jacek_t83 - Sob Wrz 23, 2006 12:17 pm


Wystawa w Bytomiu "Architektura intymna / architektura porzucona"

Artyści: Sara Aaron, Sławek Belina, Tomasz Bierkowski, Rahim Blak, Anna Maria Bojarowicz, Michał Budny, Michał Cala, Maciej Czarnecki, Hubert Czerepok, Oskar Dawicki, Marcin Doś, Grzegorz Drozd, Marek Glinkowski, Maja Gordon, Katarzyna Górna, Izabela LS, Anna Maria Karczmarska, Wojciech Kucharczyk, Anna Krenz, Maciej Kurak, Robert Kuśmirowski, Doron Lackman, Antje Majewski, Tomasz Malec, Jan Mioduszewski, Agata Mocarska, Ania Orlikowska, Piotr Parda, Konrad Pustoła, Joanna Rajkowska, Michał Reszko, Natalia Romik, Alex Sommer, Roman Stańczak, Grzegorz Sztwiertnia, Twożywo, Franciska Wicke, Olga Wolniak, Zorka Wollny

kuratorzy: Sarmen Belgarian, Katarzyna Burza, Małgorzata Kozioł

Wystawa "Architektura intymna / architektura porzucona" składa się z dwóch części:
"Pustka" i "Mieszkanie", których przewodnim motywem jest architektura na Śląsku.
Architektura najtrwalej akumuluje pamięć czasów minionych, dając namacalne świadectwo historycznych traum, politycznych zawirowań, czy kolejnych systemowych transformacji. Wystawa stawia pytania o dzisiejszą tożsamość Śląska. W jakim stopniu kształtuje ją doświadczenie historyczne? W jakim architektura i jej mieszkańcy?

Wystawa "Pustka" odnosi się do pejzażu Śląska, w którym dominują ruiny przemysłowych budowli i pustostany, w bolesny sposób przypominające o czasach minionej świetności. Porzucone i zdegradowane budynki stanowią wyrazistą ilustrację upadku utopijnych idei poprzednich epok. Wrażenie opuszczenia, jakie dziś wywołują płynie nie tylko z faktu, że są one porzucone, lecz również z radykalnej utraty sensu jaki towarzyszył ich powstaniu.

Na wystawie "Mieszkanie" podjęty zostaje również motyw nieobecności i straty, odczuwalnej w murach dawnego żydowskiego mieszkania, dziś siedzibie Kroniki. Losy kamienicy odzwierciedlają skomplikowaną historię Śląska, w której przenikają się niemieckie, żydowskie i polskie konteksty. Tymczasowe przywrócenie przestrzeni galeryjnej jej pierwotnej mieszkalnej funkcji ma na celu przybliżenie dawnej scenerii codzienności, której mieszkańcy są już nieobecni. Pamięć o nich przechowują jedynie mury kamienicy, wszelkie namacalne ślady ich obecności uległy zatarciu na skutek historycznych dramatów.

Wystawę można zobaczyć w dniach 10-30.IX.2006 r.
Kronika
Rynek 26
Bytom

Patroni medialni:
Obieg, Gazeta Wyborcza, Midrasz, Tygodnik Powszechny, TVP 3 Katowice, Radio 88 fm

www.kronika.org.pl

źródło



jacek_t83 - Czw Paź 05, 2006 6:33 am
Fundacja dla Śląska zaprasza do Katowic na Festiwal Młodej Sztuki ARTERIE 2006. W programie:

16.10.2006
godz. 18.00, Galeria Szyb Wilson w Katowicach

Otwarcie wystawy Inaugurującej Festiwal Młodej Sztuki
(wystawa prac studentów i wykładowców ASP,
Akademii im. Jana Długosza, Wydziału Architektury
Politechniki w Gliwicach oraz Staatliche Hochschule
fßr Bildende Kßnste - Städelschule z Frankfurtu nad Menem
- wystawa potrwa do 30.10.2006.

Prezentacje Wydziału Nowe Media
Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach

Prezentacje studentów Akademii Muzycznej w Katowicach
i Akademii im. Jana Długosza (Instytut Muzyki).

17.10.2006
godz. 18.00, Galeria Szyb Wilson w Katowicach

Prezentacje studenckich etiud filmowych
z ilustracją muzyczną na żywo
(ASI MINA & the mik.girls+mik.boys.!. 8rolek,
The Complainer,live video/thesigns.!. - marcin zarzeka).

18.10.2006
godz. 19.00, Cogitatur

Koncert wybitnych studentów koncert wybitnych studentów
Wydziału Kompozycji, Interpretacji, Edukacji i Jazzu
Akademii Muzycznej w Katowicach.

Koncert gwiazd: Antoni Graalak, Mateusz Pospieszalski,
Bronisław Duży, Aleksander Korecki, Włodzimierz Kiniorski
oraz trio 100-nka.

19.10.2006
godz. 17.00, Galeria Polonia Art. w Katowicach

Debata z udziałem studentów, młodych przedsiębiorców
oraz przedstawicieli biznesu i animacji kultury
(dyskusja na temat możliwości i wsparcia biznesu
dla młodych artystów).

21.10.2006
godz. 18.00, Górnośląskie Centrum Kultury

Wernisaż wystawy 'Wakacje z duchami. Bilboard"
Magdalena Kuwak, Wojciech Skrzypiec, Szymon Kobylarz.

http://www.arterie.slask.pl/



Mies - Pią Lis 03, 2006 10:38 pm
Sztygarka wznowiła działalność wystawienniczą |
27.10.2006
W odnowionych pomieszczeniach, po ponad rocznym remoncie, Muzeum Miejskie Sztygarka wznowiło działalność wystawienniczą. (...)

Prezentacji wyników badań archeologicznych ze stanowisk w Dąbrowie Górniczej – Łośniu służyć ma ekspozycja, która pokazuje ślady działalności przemysłowej naszych przodków. Na wystawie zaprezentowana jest średniowieczna płuczka rud i ołowiu odkryta na stanowisku archeologicznym w Hutkach oraz współczesna rekonstrukcja pieca hutniczego, obrazującego szesnastowieczny stan zaawansowania technicznego w procesach metalurgicznych. Eksponatom archeologicznym (w tym zabytkom z metalu i ceramicznym) towarzyszą rysunki, szkice oraz zdjęcia, ukazujące proces eksploracji płuczki w Hutkach oraz stanowisk piecowych w Łośniu. Ciekawostką z najnowszego sezonu archeologicznego, wsławionego odkryciem ponad tysiąca srebrnych monet z XII w. jest fotoreportaż z odkrycia tzw. skarbu hutnika oraz rekonstrukcja ceramicznego naczynia, w którym znajdował się skarb.

Kontynuacją muzealnej prezentacji rozwoju przemysłu na terenie Dąbrowy Górniczej są eksponaty związane z działającymi tu kopalniami i hutami w XIX i XX wieku. Na uwagę zasługują: popiersie Feliksa VerdiĂŠ z 1897 r., dłuta francuskiego rzeźbiarza Augusta Bartholdiego, aparatura pochodząca z laboratorium metalograficznego Huty Bankowej oraz uwiecznione na fotografiach archiwalne widoki zakładów przemysłowych.

Początki powstania miasta Dąbrowy Górniczej obrazuje historyczna ekspozycja, na której prześledzić można dzieje miasta o przemysłowym rodowodzie. Zaprezentowane na wystawie obiekty obejmują zabytki archiwalne i historyczne związane z historią samorządu miejskiego (ordynacja miejska, insygnia miejskie, fotografie pierwszych prezydentów). Znaczący fragment muzealnej ekspozycji stanowi prywatny gabinet pierwszego prezydenta Dąbrowy Górniczej - dr Adama Piwowara, działacza niepodległościowego i długoletniego profesora Szkoły Górniczej. Obok zaprezentowano widoki miasta i życie codzienne mieszkańców Dąbrowy na starych fotografiach z początku XX wieku oraz okresu międzywojennego. Dawne fotografie w przeważającej mierze stanowią dary dla Muzeum od osób prywatnych, których rodziny od pokoleń związane były z miastem. Muzeum w dalszym ciągu ma nadzieję na współpracę z mieszkańcami, którzy mogliby wzbogacać naszą wiedzę o regionie poprzez przekazane zbiory i pamiątki rodzinne.

Istotnym elementem historycznej ścieżki edukacyjnej jest Galeria, którą stworzą olejne portrety zasłużonych Dąbrowian, malowane przez współczesnych malarzy.

Na ekspozycji poświęconej kulturze materialnej Zagłębia Dąbrowskiego zostały zaprezentowane: izba kuchenna (piec chlebowy, węglarka, kredens, wodniarka, stół z krzesłami) oraz luźne eksponaty związane z pracą w kuchni z przełomu XIX i XX wieku, izba sypialna (łóżko, stół z krzesłami, szafa, kwietnik, święty obraz) pochodzące z początku XX wieku, wybór narzędzi rolniczych oraz sprzętów używanych w gospodarstwie domowym (żarna, pługi, radła, brony, cepy ) z przełomu XIX/XX wieku oraz wiele innych eksponatów związanych z kulturą materialną naszego regionu, które również pozyskano drogą darowizn dla działu etnograficznego Muzeum.

źródło: www.dabrowa-gornicza.pl




babaloo - Sob Mar 17, 2007 4:32 pm
Z portalu gazeta.pl

Czy wywiad z homoseksualistą to sztuka?

Łukasz Kałębasiak

Bytomskim radnym nie podoba się program Kroniki - jednej z najlepszych galerii sztuki współczesnej w Polsce

Bytomscy radni wolą, by w galerii Kronika wystawiali swoje obrazy lokalni twórcy, niż uznani artyści

Już drugi raz w ciągu ostatnich 12 miesięcy komisja kultury, edukacji, sportu i rekreacji rady miejskiej przeniosła się na parę godzin do Kroniki. Najpierw w czerwcu 2006 r. galerią zainteresowali się radni poprzedniej kadencji. Powodem był pokazany przez parę godzin na wernisażu wystawy "Bad News" kontrowersyjny plakat z papieżem Benedyktem XVI autorstwa czeskiej grupy Guma Guar. Radni uznali wtedy Kronikę za miejsce ważne dla Bytomia, ale zasugerowali, żeby galeria nie była "jednokierunkowa w prezentowaniu sztuki współczesnej".

Tym razem wizytę poprzedził wywiad, jaki nowa przewodnicząca komisji Danuta Skalska udzieliła "Życiu Bytomskiemu". Zarzuciła w nim Kronice, że jest to "instytucja bardzo nieruchawa", w której "odbywają się 2-3 imprezy w miesiącu". W trosce o finanse publiczne zakwestionowała celowość wydania 29 tys. zł na "projekt realizowany w Skopje". Oceniła też, że to, co się w niej dzieje, nie jest "sztuką z górnej półki".

Problem w tym, że co miesiąc w Kronice ma miejsce kilkanaście warsztatów, koncertów, spotkań i wykładów. "Projekt w Skopje" to planowana na kwiecień wystawa macedońskich artystów w Bytomiu, a Kronika to jedno z najwyżej ocenianych centrów sztuki współczesnej w Polsce. Od lat promuje najnowsze zjawiska w kulturze, prezentowała sztukę czołówki polskich artystów współczesnych i współpracuje z wieloma instytucjami i fundacjami w całej Europie. W wydanym właśnie prestiżowym "Słowniku młodej polskiej kultury. Textylia bis" Bytom jest wymieniany 42. raz, w tym 41 razy w kontekście Kroniki.

W czwartkowy wieczór radni byli jednak umiarkowanie zainteresowani osiągnięciami galerii - Skalska próbowała skrócić krótką prezentację dyrektora programowego Kroniki Sebastiana Cichockiego. Po dokładnym zapoznaniu się z wydatkami Bytomskiego Centrum Kultury na Kronikę zaczęli oceniać jej aktualną działalność.

- Byłem tu cztery lata temu i na ścianach było wtedy pełno obrazów. Teraz jest tu pusto. Czy nie lepiej spróbować iść w innym kierunku? Stworzyć stałą ekspozycję, powiesić na ścianach prace naszych artystów, coś się będzie działo - mówił radny Mieczysław Kucharski, stojąc w środku wystawy "Dom i praca" krakowskiego artysty Piotra Jarosa.

- Nasza galeria jest instytucją służącą przede wszystkim publiczności, a nie małej grupie lokalnych twórców. Przepustką do Kroniki nie jest miejsce urodzenia, lecz kreatywność i chęć dialogu - broni programu galerii Cichocki.

Jeszcze więcej emocji wywołała dyskusja nad wydaną niedawno przez Kronikę i Korporację Ha!art. książką Artura Żmijewskiego "Drżące ciała". To seria wywiadów Żmijewskiego z najważniejszymi polskimi artystami nurtu krytycznego: Katarzyną Kozyrą, Pawłem Althamerem czy Zbigniewem Liberą. Książka wyraźnie nie spodobała się radnemu Piotrowi Patoniowi. - Wywiad z homoseksualistą nazywacie sztuką? Podręcznik dla gejów wydajcie! - rzucił w ferworze dyskusji, nawiązując do zamieszczonej tam rozmowy z Andrzejem Karasiem, zdeklarowanym homoseksualistą. Zainteresowani tym rodzajem sztuki zagłosowali już jednak portfelami - nakład "Drżących ciał" wyczerpał się. Problem mogą z tym mieć studenci historii sztuki Uniwersytetu Warszawskiego, który wpisał książkę na listę lektur.

Władze Bytomia uważają, że konflikt może pomóc zakończyć powołanie przy Bytomskim Centrum Kultury rady programowej. - Skoro większość instytucji zajmujących się kulturą takie rady ma, widocznie jest to potrzebne - powiedziała wiceprezydent Bytomia Halina Bieda, która ogłosiła w czwartek ten pomysł. Rada miałaby się składać z autorytetów w dziedzinie kultury z całego regionu i mogłaby doradzać w sprawie programu BCK, w tym Kroniki.

- Jej powołanie uważam za dość rozsądne rozwiązanie, oczywiście jeśli znajdą się tam osoby bezstronne, z autorytetem, jak np. rektor ASP Marian Oslislo. Ogłoszenie tego pomysłu bez konsultacji z naszą instytucją to jednak kolejny dowód, że nie traktuje się nas jak równorzędnych partnerów - żali się Cichocki. Podkreśla, że działalność Kroniki jest już weryfikowana choćby przez Ministerstwo Kultury, które niemal regularnie przyznaje galerii granty. - Po spotkaniu komisji kultury w Kronice zostało we mnie poczucie rozczarowania. Nie usłyszałem żadnego pozytywnego słowa o naszej działalności, mimo całego naszego wkładu w kreowanie wizerunku Bytomia w Polsce i za granicą - mówi jej dyrektor programowy.



[/img]



absinth - Sob Mar 17, 2007 4:58 pm
heh wypowiedzi tych radnych traca prowincja...

Kronika to jest jedno z ciekawszych miejsc w GOPie jesli idzie o kulture



d-8 - Sob Mar 17, 2007 5:50 pm
az sie wierzyc nie chce ze to sa wypowiedzi radnych - czyli ludzi, ktorzy wbrew pozorom powinni czesto korzystac ze swoich mozgow. widac ciezko im to przychodzi stad taki efekt ich wypowiedzi.
no coz - Bytom ma chyba pecha. jak nie 'prezydent-gwiazdor' tak teraz radni 'intelektualni inaczej'



miglanc - Sob Mar 17, 2007 8:13 pm
W Polsce bardzo latwo jest zrobic "skandal" a wladza badzo lubi cenzure.



absinth - Wto Mar 20, 2007 5:26 pm
ten Slaski Zamek Sztuki i Przedsiebiorczosci to jedna z lepszych placowek w kraju!!
zwlaszcza jesli ktos sie jara designem tak jak ja



Typografia Wolfganga Weingarta

Wystawa międzynarodowej sławy twórcy i nauczyciela współczesnego designu

W Śląskim Zamku Sztuki i Przedsiębiorczości w Cieszynie rozpoczęły się I Ogólnopolskie Warsztaty Typograficzne z Wolfgangiem Weingartem. Jest on jednym z najwybitniejszych współczesnych twórców i nauczycieli designu, autorem „My way to Typography” (Lars MĂźller Publishers, 1998), klasycznego już podręcznika z tej dziedziny. Impreza potrwa do 24 marca. Projekt jest skierowany do projektantów i studentów i ma na celu podniesienie poziomu edukacji w Polsce w zakresie typografii oraz międzynarodową wymianę doświadczeń w tej dziedzinie. Otrzymał on dofinansowanie Szwajcarskiej Fundacji dla Kultury Pro Helvetia

Warsztatom towarzyszy wystawa "Typografia. Wolfgang Weingart", którą dzisiaj o godz. 17.00 otworzy autor prezentowanych prac. O godz. 15.00 wygłosi on inauguracyjny wykład. Wystawę będzie można zwiedzić do 15 marca. Prace Wolfganga Weingarta będą prezentowane również od 17 kwietnia do 7 maja w Bibliotece Śląskiej w Katowicach. Katowicką wystawę zakończy kolejny wykład Wolfganga Weingarta, który odbędzie się 7 maja 2007 o godz. 17.00 w Bibliotece Śląskiej.

Wykłady Wolfganga Weingarta, wykładowcy Basel School of Design, przeznaczone są dla osób zainteresowanych typografią, posiadających wiedzę zawodową umożliwiającą komunikację w zakresie podstawowych pojęć typograficznych, zecerskich i poligaficznych. Warsztaty wprowadzają w zagadnienia podstawowej wiedzy o budowie struktury typograficznej i pracy z tekstem, jako tworzywem kształtującym formę plastyczną. Nie zajmują się projektowaniem litery i kroju pisma, a odnoszą do już istniejących zasobów pism. Zajęcia prowadzi osobiście Wolfgang Weingart.


Wolfgang Weingart, Proces Typograficzny Nr 4.
©



Kris - Pią Kwi 06, 2007 8:59 am


Czy w Gliwicach powstanie muzeum motoryzacji?
dziś


Bronisław Keller zorganizował w Gliwicach zlot miłośników skuterów marki Lambretta.

Gliwiczanin Bronisław Keller zaproponował władzom miasta, by wspomogły go w uruchomieniu Muzeum Motoryzacji. Jako ekspozycję zaproponował własne, imponujące zbiory zabytkowych jednośladów. Liczy, że magistrat znajdzie budynek na to ciekawe przedsięwzięcie.

Na razie pieczołowicie odrestaurowywana kolekcja Bronisława Kellera zajmuje garaż na jego podwórku. Właściciel mówi, że szkoda byłoby, gdyby motoryzacyjne cacka oglądał tylko on sam i jego rodzina.

- Mam niemałą kolekcję skuterów, głównie lambretty, vespy, osę, peugeoty, motocykle MZ, jawa, WFM, simson, komar i inne z lat 50. i 60. ubiegłego stulecia, jak również renault dauphine z 1958 roku i volkswagena garbusa. Na ekspozycję mógłbym przeznaczyć około 25 pojazdów, przy czym około 80 proc. z nich jest odnowionych dzięki oryginalnym częściom zamiennym, pozyskanym z innych modeli z tych lat - mówi Bronisław Keller dodając, że ocalenie zabytków techniki to nie tylko chwilowa moda, ale konieczność, gdyż jednoślady takie jak te z jego kolekcji od lat nie są produkowane.

Jak powiedział nam Marek Jarzębowski, rzecznik prasowy gliwickiego Urzędu Miasta, propozycja Bronisława Kellera bardzo się spodobała. Pismo zostało odesłane do odpowiednich wydziałów z prośbą o opinie.

(jh) - Dziennik Zachodni

http://gliwice.naszemiasto.pl/wydarzenia/717821.html



MarcoPolo - Sob Kwi 07, 2007 7:39 pm


Kolekcja dzieł sztuki leży w magazynie
Anna Malinowska
2007-04-06, ostatnia aktualizacja 2007-04-06 17:45
W Katowicach nie ma miejsca na Śląską Kolekcję Sztuki Współczesnej. Ponad dwieście dzieł zamiast na wystawie znajduje się w magazynie bytomskiego Muzeum Górnośląskiego


Fot. Dawid Chalimoniuk / AG
Jedna z prac kupionych przez fundację - instalacja poznańskiego artysty Marcina Berdyszaka
Urzędnicy Ministerstwa Kultury dwa lata temu wymyślili, by w ramach programu "Znaki Czasu" w 16 miejscach w kraju powstały regionalne kolekcje sztuki współczesnej, tworzone przez stowarzyszenia lub fundacje. Inicjatywa dotarła też do Katowic, gdzie przygotowaniem kolekcji zajęła się Fundacja dla Śląska. Waldemar Dąbrowski, ówczesny minister kultury, wręczył Henryce Żabickiej, prezes fundacji, czek na 400 tys. zł, połowę sumy na zdobywanie dzieł sztuki. Resztę dołożyli sponsorzy i lokalny samorząd.

- Kupiliśmy ponad 200 dzieł. Zeszły rok był uboższy w środki, ale i tak możemy pochwalić się 250 pracami - mówi Żabicka.

Zgodnie z założeniami "Znaków Czasu" kolekcja ma nie tylko pobudzić rynek artystyczny w regionie, ale też edukować jego mieszkańców. - Władze w innych miastach zrozumiały, że w takim wypadku zebrane dzieła muszą mieć stałą ekspozycję. Do tego konieczny jest budynek. W Częstochowie na potrzeby kolekcji oddano konduktorownię, w Szczecinie - budynki po koszarach, a w Toruniu specjalnie wybudowano nowy budynek. W Katowicach na kolekcję nie ma miejsca - żali się Żabicka.

Fundacja chwali się m.in. obrazami Urszuli Broll czy Andrzeja Urbanowicza, fotografiami Zofii Rydet. Mieszkańcy Śląska nie mogą jednak podziwiać dzieł. Żabicka: - Od czasu do czasu wypożyczamy eksponaty na wystawy. Teraz część z nich jest prezentowana w Pradze, ale większość leży w magazynach Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. Prosiliśmy władze Katowic o udostępnienie jakiegoś pomieszczenia. Poprosiliśmy nawet o konkretny budynek, starą, pustą willę na placu Andrzeja, która doskonale nadaje się na potrzeby ekspozycji.

- Do willi przeniesiemy Pałac Ślubów, bo budynek, w którym się teraz znajduje, zostanie wyburzony. Fundacji dla Śląska zaproponowaliśmy, by we współpracy z Akademią Sztuk Pięknych zaprezentowała swoje prace w kopule na rondzie. Skoro tam są galerie, to trudno, by miasto szukało kolejnego budynku na takie same potrzeby - tłumaczy Waldemar Bojarun, rzecznik katowickiego Urzędu Miejskiego.

Jakub Łukasiewicz, radny i przewodniczący komisji kultury, rekreacji i sportu, od nas dowiedział się o problemie. - Nie wiedziałem, że jest kolekcja takich dzieł, ale uważam, że galerii w mieście nigdy dość. Dziwię się, że fundacja nie próbuje nagłośnić swoich problemów. Do komisji, w której pracuję, nie wpłynęło żadne pismo w tej sprawie. Szkoda, bo uważam, że problem można rozwiązać. Jeśli fundacja zgłosi się do nas, chętnie podejmę się pomocy - obiecuje Łukasiewicz.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,4044506.html



absinth - Sob Kwi 07, 2007 9:15 pm
a tak nawiazujac do artykulu to sie zastanawiam czy urzednicy katowickiego UM odczuwaja w ogole taka osobista potrzebe zeby pojsc na jakas wystawe malarstwa, grafiki etc
nie mowie tu o takich oficjalnych uroczystosciach gdzie bywa sie oficjalnie bo nie wypada nie isc tylko o naturalnej osobistej potrzebie obcowania ze sztuka...

byc moze wlasnie stad wynikaja takie problemy jesli idzie o instytucje kultury w Katowicach...
zeby przypomniec chocby postawe miasta w sprawie utworzenia galerii Dudy Gracza czy tej opisanej wyzej kolekcji sztuki wspolczesnej...



salutuj - Sob Kwi 07, 2007 9:51 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



MarcoPolo - Sob Kwi 07, 2007 9:53 pm
Sa mocno zamysleni.... nad kawa....



Kris - Wto Maj 01, 2007 8:39 pm
Muzeum Starych Samochodów
w Katowicach-Piotrowicach
[url=http://www.gornyslask.za.pl/muzeum_samochodow.html]Automania w wydaniu "old"
Rozmowa z Adamem Grządzielem, kolekcjonerem starych samochodów.[/url]

Kontakt:

Muzeum czynne w tygodniu od 10 -18, a w soboty od 9 -13 po wcześniejszych uzgodnieniach.

# Katowice-Piotrowice, ul. Jankego 132
tel. tel 0 605 418 406
www.oldtimers.witaj.pl
raziel@demo.pl



Safin - Wto Maj 01, 2007 9:54 pm
Przypominam artykuł z 2006-08 roku. ciekawe czy cokolwiek zrobiono by uratowac te obrazy? Czy nie możnaby choć części z nich wystawic w Kasztance?

================================



Niechciane skarby
dzi�



Gerard Trefoń wśród swoich zbiorów. Z tyłu po lewej "Święta Barbara" Erwina Sówki.

Największa i najcenniejsza w Polsce kolekcja śląskiej sztuki nieprofesjonalnej, składająca się z ponad 2 tysięcy obrazów - w tym dzieł Teofila Ociepki, Erwina Sówki, braci Wróblów, Jerzego Dudy-Gracza - zalega w pokojach, łazience i kuchni Gerarda Trefonia z Rudy Śląskiej. Kolekcjoner szuka dla tych skarbów jakichś pomieszczeń, ale od lat tylko całuje klamki w śląskich urzędach.


Gerard Trefoń i jego bezcenne zbiory.

Trefoń kupuje obrazy śląskich mistrzów od pół wieku. Gdy dobiegał siedemdziesiątki, pomyślał o przekazaniu komuś tej niezwykle cennej kolekcji. To skarby śląskiej sztuki - skarby, co istotne, ostatnio bardzo modne. Na handlu nimi czy ich pokazywaniu można by zarobić nie tylko w naszym kraju.

Kolekcjoner próbował zainteresować sprawą m.in. prezydentów Rudy Śląskiej, Zabrza, Bytomia, a także burmistrza Knurowa. Od sześciu lat słyszy jednak, że ma zadzwonić "za kilka dni". Prezydenci i burmistrzowie mówią, że nie mają na taką galerię pieniędzy. Nie mają też chyba pojęcia o tym, że Ociepka to międzywojenny twórca jednego z najciekawszych nurtów w śląskiej sztuce, a jego dzieła osiągają coraz wyższe ceny na aukcjach. Nie wiedzą też zapewne, że obrazy Sówki wciąż są poszukiwane, nie tylko w Polsce.

Marek Balcer, burmistrz Mikołowa, niby zainteresował się kolekcją, ale poważniejszych efektów tego zainteresowania nie widać. Próbował też pomóc Jerzy Markowski, znany śląski senator, ale zanim cokolwiek zrobił, przestał być senatorem. Natomiast Jerzy Buzek nie dojechał swego czasu na spotkanie, na którym miano dyskutować m.in. o obrazach należących do Gerarda Trefonia.

Od pewnego czasu ze śląskim kolekcjonerem próbuje nawiązać bliższy kontakt miłośnik sztuki z kanadyjskiego Toronto. Chciałby u siebie stworzyć galerię śląskich obrazów. Gerard Trefoń jeszcze nie zdecydował, czy odpowie na jego ofertę.

Gerard Trefoń od sześciu lat chodzi od urzędnika do urzędnika i próbuje znaleźć pomieszczenie dla swej niezwykłej kolekcji. I od sześciu lat przekonuje się, że urzędnicy w Rudzie Śląskiej, Zabrzu, Knurowie, Bytomiu są mecenasami kultury głównie wtedy, gdy trzeba przeciąć jakąś wstęgę. Ale żeby coś naprawdę załatwić? - Może za jakiś czas - słyszy z ust prezydentów.

Słynne i cenne nie tylko dla Śląska dzieła wielkich nazwisk grupy janowskiej - Ociepki, Sówki, Wróbla, Gawlika - kolejny rok spoczywają w jego domu. Obrazy tych największych (także Dudy-Gracza czy Stellera) wiszą, a reszta stoi na półkach, jak książki.

Jakiś czas temu rozpoczął wędrówki po magistratach i wydzwanianie do gabinetów prezydentów, by zainteresować swoją kolekcją jakichś urzędników. Pierwsza, druga, trzecia wizyta i szok. Nikt obrazów nie chce. - W Rudzie Śląskiej nie ma szans - usłyszałem - mówi Trefoń - Kolejne miasta i też nic. Ostatnio prowadziłem rozmowy z Mikołowem. Też niczego specjalnego nie udaje się załatwić. Jerzy Markowski, kiedyś prężny śląski senator (przez jakiś czas wiceminister), teraz zastępca dyrektora w kopalni "Budryk" próbował pomóc: - To są niesamowite zbiory, perełki. Sam Trefoń też jest niezwykły. Trzeba mieszkać na Śląsku i kochać tę ziemię, by to zrozumieć - mówi dziś Markowski.

Załatwił dwie lokalizacje galerii: w cechowni kopalni Rozbark, albo w "Jadwidze". Ale cóż... sprawa umarła, Markowski przestał być senatorem. Miał pomóc Jerzy Buzek, ale coś mu wypadło i nie mógł przyjechać na spotkanie m.in. w tej sprawie.

Marek Balcer, burmistrz Mikołowa wydaje się, że zainteresował się zbiorami najpoważniej. Ale kolejne koncepcje upadają. Może za parę lat w ośrodku na Sośniej Górze .Balcer jest teraz na urlopie, w jego imieniu uspokaja Michał Pienta z mikołowskiego UM: - W ciągu kilku miesięcy otworzymy Mikołowską Izbę Muzealną. Tam mogłaby trafić część kolekcji. Ale to też nie rozwiązanie. Bo co zrobić z resztą?

Wszyscy mówią o trosce o małe Ojczyzny, ale nikt nie chce naprawdę tej troski okazać. To około 2 tysięcy dzieł, które są całą historią śląskiej sztuki nieprofesjonalnej - mówi Trefoń.

Jerzy Markowski dziwi się, że żadne miasto nie chce skorzystać z tak ewidentnej okazji - szansy stworzenia u siebie wielkiej atrakcji turystycznej.

- Samorządowcy boją się dwóch rzeczy - tłumaczy sobie Markowski. - Przekazania własności jakichś pomieszczeń panu Trefoniowi oraz zaangażowania finansowego w to nowatorskie przedsięwzięcie.

Jego zdaniem jest wiele budynków poprzemysłowych, które można by przystosować na potrzeby galerii. - Sam znalazłbym na to jakieś pieniądze, gdybym miasto dało jakieś budynki - dodaje.

Trefoń marzy: - Mogłyby istnieć dwie wystawy stałe: malarstwa nieprofesjonalnego oraz rzeźby w węglu. Poirytowany nieruchawością samorządów, próbuje sam coś stworzyć. Ale ma 73 lata i trudno mu zdobywać pieniadze. Podjął nawet rozpaczliwą próbę i wybrał się do banku. Jest pan za stary, kredytu nie będzie - usłyszał od bankowca, który nawet nie wiedział, kto to Ociepka.

Od kilku miesięcy ze śląskim kolekcjonerem próbuje nawiązać bliższy kontakt ktoś z kanadyjskiego Toronto. Chciałby u siebie stworzyć galerię. To polskiego pochodzenia działacz kultury, który doskonale zdaje sobie sprawę, jak cenne to zbiory. - Ale jestem rozdarty - gdzie ja to przekażę? Za ocean? Dlaczego to nie może zostać na Śląsku? Nasze dzieci, młodzież - kto to zobaczy? - nie kryje rozżalenia Trefoń.
Marek Twaróg - Dziennik Zachodni



d-8 - Wto Maj 01, 2007 10:04 pm

Kolekcjoner próbował zainteresować sprawą m.in. prezydentów Rudy Śląskiej, Zabrza, Bytomia, a także burmistrza Knurowa. Od sześciu lat słyszy jednak, że ma zadzwonić "za kilka dni". Prezydenci i burmistrzowie mówią, że nie mają na taką galerię pieniędzy. Nie mają też chyba pojęcia o tym, że Ociepka to międzywojenny twórca jednego z najciekawszych nurtów w śląskiej sztuce, a jego dzieła osiągają coraz wyższe ceny na aukcjach. Nie wiedzą też zapewne, że obrazy Sówki wciąż są poszukiwane, nie tylko w Polsce.

Jakiś czas temu rozpoczął wędrówki po magistratach i wydzwanianie do gabinetów prezydentów, by zainteresować swoją kolekcją jakichś urzędników. Pierwsza, druga, trzecia wizyta i szok. Nikt obrazów nie chce.


ktos mi powie, ze nie jestesmy dupowaci tu na Slasku to wysmieje



salutuj - Wto Maj 01, 2007 10:41 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Kris - Wto Maj 01, 2007 10:54 pm
Wyglada na to, że kolekcją p. Trefonia zainteresowało się Nakło Śląskie. I bardzo dobrze!
Nie chciała Ruda, Zabrze, Mikołów. Cóż albo tak trudno znaleźć pomieszczenia na muzeum ale te miasta mają już wiele takich atrakcji, że im wystarczy. Wstyd!:oops:



Galeria znów czynna
2007-04-16
Kultura

Po kilkutygodniowej przerwie znów można zwiedzać wystawę “Barwy Śląska” w zamku w Nakle Śląskim. Galerię zamknięto ze względu na zły stan techniczny obiektu.
Starostwo tarnogórskie zdecydowało się otworzyć wystawę po otrzymaniu w kwietniu ekspertyzy budowlanej. Zgodnie z tą opinią parter budynku, gdzie prezentowana jest kolekcja, można udostępnić zwiedzającym. Na pierwsze i drugie piętro obowiązuje zakaz wstępu.

Kolekcja sztuki intuicyjnej powstała dzięki 55-letniej pasji Stanisława Gerarda Trefonia, mieszkańca Rudy Śląskiej. W jego prywatnych zbiorach znalazło się dwa tysiące obrazów i grafik, i około 100 rzeźb. W Nakle udostępniono zaledwie fragment tej kolekcji: ponad 70 rzeźb w węglu i blisko 200 obrazów, grafik, drzeworytów, miedziorytów i malarstwo na szkle.
Więcej w "Gwarku" z 17 kwietnia.

http://www.gwarek.com.pl/artykul.php?a=738

_____________

i jeszcze starszy art.



Piątek, 1 grudnia 2006

Nie oddaliśmy skarbu
PAP 04:25

Kolekcja z pracami twórców ze słynnej grupy janowskiej - Teofila Ociepki, Erwina Sówki czy Pawła Wróbla - zostaną umieszczone w specjalnej galerii w Nakle Śląskim, zapowiada "Dziennik Zachodni".

Dzięki Gerardowi Trefoniowi, który od lat zbierał obrazy - dzieła śląskiej sztuki nieprofesjonalnej, starostwu tarnogórskiemu, które zainteresowało się kolekcją i "Dziennikowi Zachodniemu", który od roku walczył o godne miejsce dla zbiorów, region zyskuje atrakcję turystyczną o wielkiej wartości artystycznej i historycznej.

Gerard Trefoń z Rudy Śląskiej zebrał dzieła ponad 250 autorów nieprofesjonalnych. Perełkami w kolekcji są śląscy naiwiści, doceniani na świecie, kupowani za spore pieniądze. Po 50 latach zbierania dzieł i upychania ich w coraz ciaśniejszym domu, Trefoń postanowił przekazać zbory tam, gdzie zostaną godnie zaprezentowane.

Nie chcę, by to wszystko poszło na marne - mówił gazecie w marcu. Podczas następnej wizyty zdradził, że zbiorami interesuje się kolekcjoner z Kanady. Jestem rozdarty - zwierzał się "DZ". - Gdzie ja to przekażę? Za ocean? Dlaczego to nie może zostać na Śląsku? Nasze dzieci, młodzież - kto to zobaczy? Niewielu chciało mu pomóc. Prezydenci czy burmistrzowie kolejnych miast, które odwiedzał, kończyli rozmowę "oddzwonimy jutro".

Józef Korpak, starosta tarnogórski, pomógł. Po tekstach "DZ" ściągnął Trefonia i jego kolekcję do zamku w Nakle Śląskim. W Barbórkę o godz. 15. w zamku w Nakle Śląskim otwarcie galerii, a do tego promocja książki Grażyny Herich i Mariana Grzegorza Gerlicha: "Stanisław Gerard Trefoń - przyjaciel malarzy gołębiego serca". (PAP)

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1345,wid,8626040,wiadomosc.html?POLL%5Brid%5D=8637638&ticaid=13ab0



Safin - Wto Maj 01, 2007 11:56 pm
Tam mus po porstu pracowac ktoś kompetentny. Tak to u nas jest z tymi talentami. Czasem się trafi jakiś Małysz w Wisle, czasem jakiś kompetentny urzednik w Nakle Śląskim. Nic tylko pozazdrościć. Telentów...

PS: DZ w sumie uratowal te zabytki...jakies konstruktywne zadanie odwalili. Prosiłbym teraz o rozliczanie polityków i rzadzacych z nieudaczności i tumiwisizmou.



Kris - Śro Maj 02, 2007 9:50 am
Nie ma się co dziwić później opinii, jaka w Polsce krąży o nas - Pustynia Kulturalna.

Mamy skarby, perełki, cudeńka na miarę światową, a nasi włodarze oddają je.
A później - pociskają głupoty typu: " Cóż Katowice (lub jakieś inne miasto na Śląsku) to nie Kraków czy Wrocław "
Potem sami ( choćby w czasie takiego długiego weekendu) jadą do tych miast wielce się "odchamić"
Niech wreszcie zrozumieją, że bez kultury (przez duże "K") nie przyciągnie się ani wielkiego biznesu ani nie zmieni się wizerunku na świecie a co dopiero w Polsce.



d-8 - Śro Maj 02, 2007 11:10 am
^^^ bo w wiekszosci zdecydowanej nasi wlodarze to dupowaci cieniarze ( cieniasy? ) jakkolwiek. mierni są po prostu.
zreszta gdybys ich spytal o tych artystow to i tak by nie mieli bladego pojecia o kogo idzie... nie oczekujmy od nich zbyt wiele.



caterina - Czw Maj 17, 2007 5:29 pm
"Na rok prze smiercia Andrzej Szewczyk myslał o wystawie w "siedmiu pokojach"Muzeum Gornoslaskiego w Bytomiu.Udało sie to dopiero teraz.To pierwsza od 20 lat retrospektywa najlepszego slaskiego artysty i jedno z najwiekszych muzealnych wydarzen roku"-podaje Gazeta Wyborcza.
Wystawa "Malowidła z Chłopów" potrwa do 30 wrzesnia,"Prace z kolekcji Muzeum Gornoslaskiego w Bytomiu" do 18 listopada.



caterina - Pią Maj 18, 2007 11:43 am
Jutro w Muzeum Slaskim "Noc w Muzeum" od 19.30 do 01.00



Tomek - Nie Maj 20, 2007 12:36 pm
Górny Śląska w starej fotografii. Fotografie ze zbiorów muzeum w Gliwicach oraz muzeum śląskiego w Gortlitz

Na ekspozycję składają się reprodukcje archiwalnych fotografii wykonanych na Górnym Śląsku w czasie od połowy XIX stulecia do końca lat 30-tych XX wieku. Utrwalone na nich obrazy z zycia mieszkańców regionu, scenki rodzajowe, portrety ludzi, obrazy miejskiej i wiejskiej architektury znalazły się obok zapisów ważnych wydarzeń historycznych.Interesujący wątek stanowi bogaty zbiór fotografii dokumentujących górnośląski przemysł....

Wystawa znajduję się w gliwickiej "Willa Caro" na ulicy Dolnych Wałów 8a, wystawa jest czynna od 19.05 do 16.07



Tomek - Pon Maj 21, 2007 6:19 am
Tak wyglądał Śląsk przed laty

O tym, jak wyglądało życie mieszkańców Górnego Śląska przed ponad stu laty, opowiadają zabytkowe fotografie na gliwickiej wystawie. Dodatkową atrakcją podczas sobotniej Nocy Muzeów będzie unikatowy album Wilhelma von Blandowskiego, pioniera śląskiej fotografii.

Wystawa w gliwickiej Willi Caro jest nie tylko dobrą lekcją dziejów Górnego Śląska, ale i historii fotografii. Najstarsze zdjęcia mają prawie 150 lat, kiedy fotografia była absolutną nowością. Z tego okresu pochodzą starannie upozowane podobizny śląskich mieszczan wykonane w zaciszach atelier. Dopiero później fotografowie opuszczają swoje studia i wychodzą z aparatem w plener. - To są właśnie najchętniej oglądane przez widzów zdjęcia. Nie te pozowane, tylko reporterskie, ukazujące życie codzienne - mówi Damian Recław, kurator wystawy.

Takich na wystawie nie brakuje. Na ponad stu zdjęciach pochodzących ze zbiorów Muzeum w Gliwicach i Muzeum Śląskiego w Goerlitz można zobaczyć sceny z życia zwykłych mieszkańców Górnego Śląska. Są dzieci kręcące zabawkowego bąka na ulicy, przekupki sprzedające kury na targu czy spalona stodoła w Pietrowicach Wielkich. Oprócz obrazów wiejskich nie brakuje krajobrazów zdominowanych przez przemysł. Najstarsze fotografie pochodzą z lat 60. XIX wieku, najmłodsze mają 70 lat. Autorami niektórych z nich są takie sławy śląskiej fotografii, jak Wilhelm von Blandowski, Max Steckel czy Karl Franz Klose. Zdjęcia są prezentowane w postaci slajdów umieszczonych w podświetlonych gablotach.

Szczególną gratką dla miłośników starej fotografii będzie możliwość obejrzenia oryginalnego albumu Wilhelma von Blandowskiego z lat 1867-1868. To jeden z pionierów śląskiej fotografii, który miał swoje atelier przy ul. Bankowej 7 w Gliwicach. Jego fotograficzna sława wykraczała jednak daleko poza Górny Śląsk. Jednym z odczynników, które wykorzystywał do uzyskania pozytywów, było kurze białko. - To powoduje, że zdjęcia nie mogą być wystawiane na działanie światła słonecznego. Dlatego album będzie można zobaczyć tylko podczas Nocy Muzeów - wyjaśnia Recław.


Fotografia Królewskiej Huty w 1904 roku to jeden z eksponatów wystawy

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,4144170.html



absinth - Pon Maj 21, 2007 7:26 am
fantastyczne zdjecie!

szkoda ze Willa Caro ma godziny przyjec tylko do 15 w soboty bo tak moznaby to ze zlotem polaczyc...



kaspric - Śro Maj 23, 2007 3:02 pm
^^ może sie jeszcze uda?;)

PS strona Halo!gen:

http://www.halogen.zsme.gliwice.pl/



Kris - Czw Maj 24, 2007 5:37 pm
Śląscy artyści na Biennale Sztuki w Wenecji

Cykl wideoartów "KrewPoety" oraz jego wersja filmowa "Szklane Usta", autorstwa cenionego reżysera Lecha Majewskiego oraz projekt Moniki Sosnowskiej, przygotowany przez dyrektora programowego bytomskiej Galerii Kronika, Sebastiana Cichockiego będą reprezentować Śląsk podczas rozpoczynającego się wkrótce Biennale Sztuki w Wenecji.


Lech Majewski (fot. arch.)

Weneckie Biennale Sztuki to najstarsza i najbardziej prestiżowa wystawa sztuki aktualnej o ponad stuletniej tradycji i ogromnym znaczeniu promocyjnym. Uczestniczy w niej podczas każdej edycji kilkaset tysięcy turystów, krytyków sztuki i dziennikarzy z całego świata. Do udziału w biennale wybierani są najbardziej znani artyści współcześni, z reguły na drodze konkursów organizowanych w poszczególnych krajach.

Oprócz pawilonów narodowych prezentowane są wystawy towarzyszące, rozrzucone na terenie całej Wenecji m.in. na terenie historycznego Arsenału. W 2006 r. w konkursie organizowanym przez Ministerstwo Kultury i Galerię Narodową Zachęta do polskiego pawilonu narodowego wybrano projekt zatytułowany "1:1" cenionej artystki Moniki Sosnowskiej, przygotowany przez dyrektora programowego bytomskiej Kroniki, Sebastiana Cichockiego.

Instalacja Sosnowskiej to szkielet modernistycznego budynku wbudowany we wnętrze gmachu wystawienniczego Polonia z lat 30. XX wieku. Realizacja Sosnowskiej jest pomyślana jako część szerszej debaty na temat dziedzictwa ruchu nowoczesnego w architekturze oraz społecznych funkcji sztuki.

W Wenecji zaprezentowany zostanie również cykl wideoartów "KrewPoety" oraz jego wersja filmowa "Szklane Usta", autorstwa reżysera Lecha Majewskiego. "Szklane Usta" prezentowane będą w Teatro Junghans, zaś cykl "KrewPoety" zainstalowany będzie w dwóch miejscach: na Campo San Pantalon oraz Giudecca.

Osobny projekt związany z biennale realizuje tego lata śląski artysta Sławomir Rumiak. Sprowadza się on do realizacji marzenia każdego artysty - udziału w Biennale Sztuki w Wenecji. Rumiak tworzy kopię Pawilonu Polskiego, przypina ją do roweru i wybiera się na artystyczną pielgrzymkę do Wenecji. Dokumentuje podróż oraz spontaniczne reakcje napotkanych ludzi i rozmowy z nimi.

(PAP)

http://ww6.tvp.pl/2859,20070524502675.strona



MedicoFantastico - Czw Maj 24, 2007 6:25 pm
eeehhh:))) marudzicie-czas wyrwac sie z tego waszego katowickiego zadupia ;P i wpasc do MIASTA :> na cos ciekawego-->
to juz od jutra:

http://www.ultramaryna.pl/wydarzenie.php?id=9519



SPUTNIK - Czw Maj 24, 2007 6:56 pm

eeehhh:))) marudzicie-czas wyrwac sie z tego waszego katowickiego zadupia ;P i wpasc do MIASTA :> na cos ciekawego-->
to juz od jutra:

http://www.ultramaryna.pl/wydarzenie.php?id=9519


o takich rzeczach to wiemy i planujemy z conajmniej dwumiesięcznym wyprzedzeniem

http://forum.gkw.katowice.pl/viewtopic. ... &start=380



Safin - Czw Maj 24, 2007 7:50 pm
Medico, mamay nadzieje ze sie spotkamy



MedicoFantastico - Pią Maj 25, 2007 5:50 am
^^w ptk to ja rady nie dam ale w sobote bede na 99,99%!wiec czemunie prosze tylko o jakies znaki rozpoznawcze?bo po zdj z ostatniego zjazdu to was raczej nie rozpoznam ciekaw jestem waszej opinii o miejscu,a sam jestem MEGAciekawy jak to wypadnie, narazie wygląda miodnie!



kattowitz1900 - Nie Maj 27, 2007 8:14 pm
Jesli kogos interesuje górnictwo to w Miejski Dom Kultury Południe - filia Murcki, Katowice jest wystawa ,,350 lat Kopalni Murcki'' od dzis do 20 lipca



kaspric - Czw Cze 07, 2007 5:32 pm
Nowa gliwicka galeria

http://www.na2p.com/



MedicoFantastico - Czw Cze 07, 2007 6:58 pm
^^wlasnie takie posty są miernikiem tego które miasto Aglomeracji się rozwija a które stoi w miejscu,i które w stosunku do którego moze ewentualne kompleksy odczuwac touche wszyscy Katowiccy Szowinisci ! co u was otwierają?wystawe o Kopalni Murcki w domu kultury? :>

EDIT:ha!tak patrzac wyzej na posta ktorego jakis czas temu napisalem to ja tu wychodze na glownego szowiniste:) mam nadzieje ze kazdy potraktuje to co pisze tak jak nalezy-czyli z oka mocnym przymruzeniem;) coz moge poradzic ze sie tu czuje dobrze i lepiej z kazdym dniem??;>



SPUTNIK - Czw Cze 07, 2007 7:18 pm

^^wlasnie takie posty są miernikiem tego które miasto Aglomeracji się rozwija a które stoi w miejscu,i które w stosunku do którego moze ewentualne kompleksy odczuwac touche wszyscy Katowiccy Szowinisci ! co u was otwierają?wystawe o Kopalni Murcki w domu kultury? :>

EDIT:ha!tak patrzac wyzej na posta ktorego jakis czas temu napisalem to ja tu wychodze na glownego szowiniste:) mam nadzieje ze kazdy potraktuje to co pisze tak jak nalezy-czyli z oka mocnym przymruzeniem;) coz moge poradzic ze sie tu czuje dobrze i lepiej z kazdym dniem??;>


niech otwierają

będzie gdzie jeździć . Potem i tak wygląda to tak jak w Fabryce Drutu, czyli wiekszoś blach przed klubem jest SK



kaspric - Czw Cze 07, 2007 7:43 pm
o Boże :|



SPUTNIK - Czw Cze 07, 2007 8:00 pm

o Boże :|

? ?



kaspric - Czw Cze 07, 2007 8:01 pm
^^ to był komentarz do postu nad Twoim



kaspric - Śro Cze 13, 2007 1:26 pm
Jeszcze słowo o Halo!genie z UM Gliwice :




dudu21 - Czw Cze 14, 2007 8:46 am
Bruno Taut - "Mistrz kolorowego budownictwa w Berlinie"

Wystawa
13.06. - 06.07.2007, wernisaż: 12.06.2007, godz. 18:00
Galeria Architektury SARP, Katowice, ul. Dyrekcyjna 9

http://warszawa.sarp.org.pl/pokaz.php?id=2588
http://miejsca.org/2007/brunon-taut-katowice/



caterina - Czw Cze 21, 2007 7:46 pm
hmmm...moze teraz z innej beczki...

Pałac Mlodziezy

12.06-25.06.07 Kalendarz Pirelli

Wystawy czynne w godzinach 12.00 -16.00

zostało mało czasu!



MephiR - Pią Cze 29, 2007 12:03 pm
Ze strony Bytomskich Organizacji Pozarządowych:

Stowarzyszenie Rewolucja.Art.Pl zaprasza
Stowarzyszenie Rewolucja.Art.Pl zaprasza na wystawę fotografii Marka Stańczyka pt. "OBIEKTY POPRZEMYSŁOWE" w piątek 29 czerwca 2007 roku o godzinie 18.30 przy ulicy Katowickiej 23-25 w Bytomiu. Serdecznie zapraszamy!!!



MephiR - Pią Cze 29, 2007 1:45 pm
"Ziemia Śląska", fotografia, Jan Bułhak - Filia Muzeum Górnośląskiego, do 18 listopada (soboty free)



MephiR - Czw Lip 05, 2007 11:13 am
Nowoczesność w architekturze
W Biurze Promocji Miasta od wczoraj można oglądać wystawę "Nowoczesność w architekturze" autorstwa studentów i doktorantów Politechniki Śląskiej. Wystawa jest zakończeniem przeprowadzonych warsztatów projektowych, które towarzyszyły międzynarodowej konferencji naukowej, na której dyskutowano o problematyce nowoczesności w architekturze. Tematyką warsztatów projektowych była: Architektura Pustych Miejsc na Przykładzie Miasta Bytom.

Międzynarodowa Konferencja Naukowa "Nowoczesność w Architekturze" odbyła się w dniach: 27-29 czerwca przy Politechnice Śląskiej w Gliwicach. Zorganizowana została przez Katedrę Projektowania Architektonicznego i Sztuk Pięknych Wydziału Architektury Politechniki Śląskiej w Gliwicach
przy współpracy Urzędu Miejskiego w Bytomiu.



MephiR - Czw Lip 12, 2007 6:51 pm
Śląsk na odkrytych zdjęciac
Do niedawna sądziło się, że większość przedwojennych klisz największego fotografa II RP Jana Bułhaka spłonęło w 1944 roku w Wilnie. Jednak prawie 100 jego bezcennych zdjęć ze Śląska przetrwało w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu, gdzie można je teraz oglądać

Polska fotografia zawdzięcza Janowi Bułhakowi niemal wszystko. Urodzony w 1876 roku pod Nowogródkiem, fotografią zainteresował się gdy aparat dostała w prezencie jego żona. Potem znów była potrzebna ingerencja drugiej osoby - przyjaciela Ferdynanda Ruszczyca, który zachęcił Bułhaka do założenia w Wilnie atelier fotograficznego. Techniki nauczył się jeszcze przed I wojną światową w Dreźnie, ale za swoich mistrzów obrał fotografików francuskich.

Od samego początku Bułhaka interesowało jedno: polski krajobraz. Zaczął od fotografowania rodzinnego Wilna. Kiedy Polska się odrodziła, poświęcił się całkowicie wychwalaniu jej piękna. "Czułem, że trzeba by opisywać nasze strony, nasz kraj, żeby uświadamiać sobie i przypominać innym te jakieś nienazwane, nie dające się bliżej określić skarby, jakie się w nim kryją" pisał pod koniec życia. Już w latach 20. był najbardziej znanym polskim fotografikiem.

Jako pierwszy Polak publikował swoje zdjęcia w magazynie "National Geographic". Wystawiał na wystawach światowych w Paryżu i Nowym Jorku. Równocześnie cały czas zachęcał Polaków do utrwalania na kliszach uroku ich kraju. Na jego zdjęciach wychowały się pokolenia fotografików. Nic dziwnego, że jeszcze po 1945 roku bułhakowski piktoralizm był najsilniejszym nurtem polskiej fotografii.

Na Śląsk Bułhak przyjechał w 1936 roku na zaproszenie Oddziału Sztuki przy Śląskim Urzędzie Wojewódzkim. Jego zadanie było z pogranicza sztuki i propagandy - stworzenie serii zdjęć wychwalających piękno i nowoczesność modernizującego się wtedy w zawrotnym tempie regionu. Efektem tej podróży było sto fotografii, które artysta podzielił na "Śląsk Czarny" (przemysł), "Biały" (zabytki i miasta) oraz "Zielony" (beskidzkie kurorty).

Niestety, w 1944 roku, gdy do Wilna wkraczała po raz drugi Armia Czerwona, w pracowni Bułhaka spłonęło 10 tys. negatywów i klisz. Niemal cały jego dorobek. Na liście strat, którą artysta sporządził później, znalazły się też zdjęcia ze Śląska.

Setka klisz przetrwała jednak wojnę i najpewniej w latach 50. XX wieku trafiły do zbiorów Muzeum Górnośląskiego. - Wiedzieliśmy, że mamy zdjęcia, o których przypuszczaliśmy, że są autorstwa Bułhaka. Niestety, były rozproszone między działami i do teraz nikt nie podjął się ustalenia ich autorstwa i zinwentaryzowania - mówi Mieczysław Dobkowski, dyrektor MG.

W zeszłym roku zabrał się za to Marek Meschnik, szef działu sztuki. Potwierdził autorstwo zdjęć i odtworzył ich historię.

Teraz w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu oglądamy 96 nieretuszowanych odbitek z oryginalnych szklanych klisz. To dzieła artysty w szczytowej formie. Mając do stworzenia dokument o rozwijającym się regionie, skupił się niemal wyłącznie na nowych gmachach, drogach czy maszynach. Dziś ze zdumieniem ogląda się fotografię dokumentalną , na której w zasadzie nie ma ani jednego człowieka. Bułhak potrafił jednak opowiedzieć o miejscu wyłącznie przez pryzmat ludzkich osiągnięć. Z każdego zdjęcia bije duma - z nowej szosy z Wisły na Kubalonkę, świeżo wybudowanego sanatorium dla dzieci zagrożonych gruźlicą czy Huty Piłsudski w Chorzowie (czyli Królewskiej), która była największym zakładem II Rzeczpospolitej. I choć czuje się propagandowy podtekst całej serii, nie można mieć wątpliwości co do szczerości intencji Bułhaka. Szczególnie, gdy ogląda się całą serię przedstawiającą modernistyczną architekturę. Gmachy szkół, urzędów czy bibliotek do dziś wzbudzają zachwyt szlachetną prostotą. Wtedy były prawdziwymi "szklanymi domami" Stefana Żeromskiego. Już trzy lata później wiele z nich zostało zniszczonych. Kilkadziesiąt lat później skończyła się era hut i kopalń. I to wszystko także ciąży nad tymi fotografiami, które są dokumentem zupełnie innego, nieodwracalnie zamkniętego świata.

Muzeum Górnośląskie zaprasza do 6 października.


Chorzów - Królewska Huta


Rynek w Cieszynie



SPUTNIK - Czw Lip 12, 2007 8:08 pm

Mając do stworzenia dokument o rozwijającym się regionie, skupił się niemal wyłącznie na nowych gmachach, drogach czy maszynach.


heh

taki prekursor GKW jednym słowem



absinth - Czw Lip 12, 2007 8:21 pm
hmm a moze by tak "zrobic" ta wystawe podczas jutrzejszego Tour de Silesia?



MephiR - Czw Lip 12, 2007 8:35 pm

hmm a moze by tak "zrobic" ta wystawe podczas jutrzejszego Tour de Silesia?
W soboty wjazd do muzeum jest za darmo i można zwiedzić wszystkie wystawy w głównym gmachu i filii... . Można sobie zaoszczędzić na kawkę lub piwko... To taka informacja "studencka" .

Przy okazji polecam (szczególnie!) wystawę w Biurze Promocji Bytomia, o której pisałem powyżej!



caterina - Czw Lip 12, 2007 8:36 pm
Ja jestem ZA zrobieniem tyle ile sie da w czasie wyznaczonym!



SPUTNIK - Śro Lip 18, 2007 8:18 am


ROZMOWA Z Marcinem Sienką, fotografem i łowcą zaćmień Słońca, o
nieprzewidywalności natury

Szukanie dziury w chmurze

W katowickiej Galerii przy Schodach właśnie otwarto, czynną do końca wakacji, wystawę jego fotografii "Tam, gdzie znika słońce"


Zdjęcia Marcina Sienki. Całkowite zaćmienie Słońca, Madagaskar 2001 r. (faza częściowa na kilka minut przed zachodem Słońca)


Całkowite zaćmienie Słońca - korona, Turcja, 2001 r.


Zachód Słońca na dzień przed zaćmieniem, Madagaskar 2001 r.


Obrączkowe zaćmienie Słońca, Islandia 2003 r.


Marcin Sienko podczas fotografowania zaćmienia Słońca w Hiszpanii, 2005 r.
ARCHIWUM PRYWATNE

Rz: To prawda, że ostatnie zaćmienie Słońca gonił pan koleją transsyberyjską?

Marcin Sienko: Takie były plany. Dotarliśmy do Rosji w marcu tego roku pociągiem Warszawa - Moskwa. Dalej podróż miała się odbyć koleją w kierunku Nowosybirska. W ostatniej chwili dostaliśmy jednak informacje z Polski, że dobra dla widoczności pogoda będzie tylko w Irkucku. Szybko złapaliśmy więc samolot w tamtą stronę. I udało się.

Co się udało?

Złowić zaćmienie.

Rozumiem, że nie jest to łatwe.

Do każdej wyprawy przygotowujemy się kilka miesięcy: poszukujemy sponsorów, gromadzimy sprzęt przystosowany do różnych warunków atmosferycznych i szybkiego fotografowania, opracowujemy wyprawę logistycznie. Ostatnie trzy -cztery tygodnie przed wyjazdem obserwujemy i analizujemy niebo pod kątem meteorologicznym. Mimo takich wysiłków np. wyjazd na Madagaskar w 2001 r. przez większość uczestników ekspedycji oceniony został jako nieudany. Chmury całkowicie przesłoniły niebo i kosmiczny spektakl rozegrał się poza zasięgiem naszych lunet, obiektywów i teleskopów.

Co pan wtedy czuł? Żałował, że wyruszył i wydał mnóstwo pieniędzy?

Absolutnie nie. Łowienie zaćmień to nie tylko obserwacja Słońca. To cała masa wrażeń towarzyszących każdej ekstremalnej podróży. Do końca życia będę pamiętać, że w moim namiocie na Madagaskarze był skorpion. Pojawienie się chmur wywołuje we mnie ducha walki. W Islandii w 2003 r., by złapać zaćmienie, musieliśmy jeździć po pustkowiu na północy tego kraju i szukać prześwitów, czyli dziury w chmurze -aby choć na moment zobaczyć piękne obrączkowe zaćmienie Słońca, jakie wtedy nastąpiło. Gdy zaś zachmurzenie jest tak gęste i mocne, że nie udaje się nic zobaczyć, czuję pokorę. Wobec natury i jej nieprzewidywalności. No i smak porażki, który nie jest słodki, ale który też trzeba znać, by tym bardziej docenić udane wyprawy.

A które udały się najbardziej?

Świetna była ostatnia, na Syberię. Spacer po skutym lodem jeziorze Bajkał, znakomita widoczność. Mamy stamtąd piękne zdjęcia. Nie oddają one co prawda zimna, jakie nam towarzyszyło -odczuwalna temperatura wynosiła dwadzieścia kilka stopni poniżej zera - ale są naprawdę dobre. Atmosferę ocieplała gościnność mieszkańców Irkucka. Spodziewano się nas i specjalnie na nasz przyjazd otwarto tamtejsze obserwatorium astronomiczne, zwykle nieczynne zimą.

A jakie zaćmienia wspomina pan jako najpiękniejsze?

Takie miały miejsce w 1999 r. na Węgrzech i w ubiegłym roku w Turcji. Były to bardzo rzadkie zaćmienia całkowite. Przy pięknej pogodzie. Każdy powinien coś takiego przynajmniej raz wżyciu zobaczyć.

Dlaczego?

Ze względu na emocje, jakie temu towarzyszą. Zjawisko to ma pewną dramaturgię. Najpierw robi się chłodno, z chwili na chwilę. Zimą nie odczuwa się dużej różnicy temperatury, ale latem sięga ona kilkunastu stopni. Później milkną ptaki. Dosłownie zamierają. Jeśli w pobliżu są inne zwierzęta, łatwo zauważyć, że stają się bardzo niespokojne. W końcu nastaje ciemność. Jest w tym coś niemal apokaliptycznego. Badam to zjawisko również pod kątem historycznym. Buduję tzw. oś czasu, na której zaznaczam daty zaćmień. Później szukam towarzyszących im wydarzeń. Niektóre odkrycia są niezwykłe. Karol Wojtyła urodził się i został pochowany w dniu zaćmienia! Zaćmienie to również specyficzny układ ciał niebieskich, podczas którego pływy oceaniczne są dużo większe. Mogą wówczas występować różnego rodzaju kataklizmy, np. trzęsienia ziemi. O tym jednak więcej w moim artykule -zapraszam na moją stronę internetową (www. marcinsienko. republika. pl).

Pamięta pan, kiedy pierwszy raz obserwował niebo przez obiektyw?

Nie mógłbym zapomnieć, bo pierwszą lunetę skonstruowałem sam. Miałem wtedy 12 lat i patrzyłem na Księżyc przez rurę od odkurzacza. To był bardzo dobry miniteleskop, naprawdę. Umieściłem w nim prawdziwe soczewki, a niebo oglądałem przez lufcik. Później zapisałem się do Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii. Zdjęcia pierwszego oglądanego przeze mnie zaćmienia, pod Krakowem w 1996 r., robiłem starym zenitem. Miałem dobry obiektyw -10cm średnicy, ale bez filtra. Przysłoniłem go więc wieczkiem od margaryny, w którym wyciąłem kółko. Innym jednak taki sposób obserwacji odradzam. Kilka sekund nieuwagi i można wypalić sobie oko. Na szczęście dziś dysponuję już profesjonalnym sprzętem.

Kiedy kolejna wyprawa?

To trudne pytanie. Następne częściowe zaćmienie będzie już 11 września w Chile i na Falklandach. Potem, w lutym, obrączkowe na Antarktydzie. Ito by była wyprawa moich marzeń. By złapać tam zaćmienie, należałoby się przedtem wspiąć na czterotysięcznik -górę Vinson. Nie sądzę jednak, bym znalazł środki (koszt ekspedycji dla jednej osoby wyniósłby od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy dolarów). Najbardziej realnie zapowiada się więc podróż na całkowite zaćmienie, które nastąpi 1 sierpnia 2008 r. i będzie widoczne na Syberii, w Chinach i Mongolii. Chciałbym je złapać w Mongolii.
rozmawiała Monika Janusz-Lorkowska

http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/st ... a_a_1.html



caterina - Pią Lip 20, 2007 9:06 am
Nie wiedziałam gdzie to podpiac bo nie jest to stricte wystawa.Podworze łaczace ul.3 Maja i ul.Mickiewicza ,w bramie od strony tej drugiej umieszczono pare obrazow przedstawiajacych stare Katowice.Wartosc artystyczna obrazow nie jest moze powalajaca ale sam pomysł jest super.Nie spotkałam jeszcze takiej ekspozycji w kato.Ktos zna moze szczegoły i jej geneze ?



Kris - Sob Sie 04, 2007 9:36 am



Niechciane skarby
dziś



Gerard Trefoń wśród swoich zbiorów. Z tyłu po lewej "Święta Barbara" Erwina Sówki.

Największa i najcenniejsza w Polsce kolekcja śląskiej sztuki nieprofesjonalnej, składająca się z ponad 2 tysięcy obrazów - w tym dzieł Teofila Ociepki, Erwina Sówki, braci Wróblów, Jerzego Dudy-Gracza - zalega w pokojach, łazience i kuchni Gerarda Trefonia z Rudy Śląskiej. Kolekcjoner szuka dla tych skarbów jakichś pomieszczeń, ale od lat tylko całuje klamki w śląskich urzędach.


Gerard Trefoń i jego bezcenne zbiory.

Trefoń kupuje obrazy śląskich mistrzów od pół wieku. Gdy dobiegał siedemdziesiątki, pomyślał o przekazaniu komuś tej niezwykle cennej kolekcji. To skarby śląskiej sztuki - skarby, co istotne, ostatnio bardzo modne. Na handlu nimi czy ich pokazywaniu można by zarobić nie tylko w naszym kraju.

Kolekcjoner próbował zainteresować sprawą m.in. prezydentów Rudy Śląskiej, Zabrza, Bytomia, a także burmistrza Knurowa. Od sześciu lat słyszy jednak, że ma zadzwonić "za kilka dni". Prezydenci i burmistrzowie mówią, że nie mają na taką galerię pieniędzy. Nie mają też chyba pojęcia o tym, że Ociepka to międzywojenny twórca jednego z najciekawszych nurtów w śląskiej sztuce, a jego dzieła osiągają coraz wyższe ceny na aukcjach. Nie wiedzą też zapewne, że obrazy Sówki wciąż są poszukiwane, nie tylko w Polsce.

Marek Balcer, burmistrz Mikołowa, niby zainteresował się kolekcją, ale poważniejszych efektów tego zainteresowania nie widać. Próbował też pomóc Jerzy Markowski, znany śląski senator, ale zanim cokolwiek zrobił, przestał być senatorem. Natomiast Jerzy Buzek nie dojechał swego czasu na spotkanie, na którym miano dyskutować m.in. o obrazach należących do Gerarda Trefonia.

Od pewnego czasu ze śląskim kolekcjonerem próbuje nawiązać bliższy kontakt miłośnik sztuki z kanadyjskiego Toronto. Chciałby u siebie stworzyć galerię śląskich obrazów. Gerard Trefoń jeszcze nie zdecydował, czy odpowie na jego ofertę.

Gerard Trefoń od sześciu lat chodzi od urzędnika do urzędnika i próbuje znaleźć pomieszczenie dla swej niezwykłej kolekcji. I od sześciu lat przekonuje się, że urzędnicy w Rudzie Śląskiej, Zabrzu, Knurowie, Bytomiu są mecenasami kultury głównie wtedy, gdy trzeba przeciąć jakąś wstęgę. Ale żeby coś naprawdę załatwić? - Może za jakiś czas - słyszy z ust prezydentów.

Słynne i cenne nie tylko dla Śląska dzieła wielkich nazwisk grupy janowskiej - Ociepki, Sówki, Wróbla, Gawlika - kolejny rok spoczywają w jego domu. Obrazy tych największych (także Dudy-Gracza czy Stellera) wiszą, a reszta stoi na półkach, jak książki.

Jakiś czas temu rozpoczął wędrówki po magistratach i wydzwanianie do gabinetów prezydentów, by zainteresować swoją kolekcją jakichś urzędników. Pierwsza, druga, trzecia wizyta i szok. Nikt obrazów nie chce. - W Rudzie Śląskiej nie ma szans - usłyszałem - mówi Trefoń - Kolejne miasta i też nic. Ostatnio prowadziłem rozmowy z Mikołowem. Też niczego specjalnego nie udaje się załatwić. Jerzy Markowski, kiedyś prężny śląski senator (przez jakiś czas wiceminister), teraz zastępca dyrektora w kopalni "Budryk" próbował pomóc: - To są niesamowite zbiory, perełki. Sam Trefoń też jest niezwykły. Trzeba mieszkać na Śląsku i kochać tę ziemię, by to zrozumieć - mówi dziś Markowski.

Załatwił dwie lokalizacje galerii: w cechowni kopalni Rozbark, albo w "Jadwidze". Ale cóż... sprawa umarła, Markowski przestał być senatorem. Miał pomóc Jerzy Buzek, ale coś mu wypadło i nie mógł przyjechać na spotkanie m.in. w tej sprawie.

Marek Balcer, burmistrz Mikołowa wydaje się, że zainteresował się zbiorami najpoważniej. Ale kolejne koncepcje upadają. Może za parę lat w ośrodku na Sośniej Górze .Balcer jest teraz na urlopie, w jego imieniu uspokaja Michał Pienta z mikołowskiego UM: - W ciągu kilku miesięcy otworzymy Mikołowską Izbę Muzealną. Tam mogłaby trafić część kolekcji. Ale to też nie rozwiązanie. Bo co zrobić z resztą?

Wszyscy mówią o trosce o małe Ojczyzny, ale nikt nie chce naprawdę tej troski okazać. To około 2 tysięcy dzieł, które są całą historią śląskiej sztuki nieprofesjonalnej - mówi Trefoń.

Jerzy Markowski dziwi się, że żadne miasto nie chce skorzystać z tak ewidentnej okazji - szansy stworzenia u siebie wielkiej atrakcji turystycznej.

- Samorządowcy boją się dwóch rzeczy - tłumaczy sobie Markowski. - Przekazania własności jakichś pomieszczeń panu Trefoniowi oraz zaangażowania finansowego w to nowatorskie przedsięwzięcie.

Jego zdaniem jest wiele budynków poprzemysłowych, które można by przystosować na potrzeby galerii. - Sam znalazłbym na to jakieś pieniądze, gdybym miasto dało jakieś budynki - dodaje.

Trefoń marzy: - Mogłyby istnieć dwie wystawy stałe: malarstwa nieprofesjonalnego oraz rzeźby w węglu. Poirytowany nieruchawością samorządów, próbuje sam coś stworzyć. Ale ma 73 lata i trudno mu zdobywać pieniadze. Podjął nawet rozpaczliwą próbę i wybrał się do banku. Jest pan za stary, kredytu nie będzie - usłyszał od bankowca, który nawet nie wiedział, kto to Ociepka.

Od kilku miesięcy ze śląskim kolekcjonerem próbuje nawiązać bliższy kontakt ktoś z kanadyjskiego Toronto. Chciałby u siebie stworzyć galerię. To polskiego pochodzenia działacz kultury, który doskonale zdaje sobie sprawę, jak cenne to zbiory. - Ale jestem rozdarty - gdzie ja to przekażę? Za ocean? Dlaczego to nie może zostać na Śląsku? Nasze dzieci, młodzież - kto to zobaczy? - nie kryje rozżalenia Trefoń.
Marek Twaróg - Dziennik Zachodni


__________________________________________

Nowe dzieła Ociepki i Sówki uratowane dla Śląska
dziś


Najnowszy nabytek w kolekcji Gerarda Trefonia – „Mistrz i uczeń”, obraz Erwina Sówki.

Miały gnić upchane pod ścianami i na półkach w ciasnych pokojach. Teraz pięknie prezentują się w eleganckiej galerii. Największy w Polsce zbiór śląskiej sztuki nieprofesjonalnej na czele z poszukiwanymi na całym świecie pracami twórców grupy janowskiej czuje się świetnie w pałacu w Nakle Śląskim. A teraz wzbogaci się o późne dzieło słynnego przewodnika janowskich prymitywistów Teofila Ociepki i najnowszy obraz jego najlepszego ucznia Erwina Sówki.

Gdy ponad rok temu Gerard Trefoń, największy w Polsce kolekcjoner dzieł twórców słynnej grupy janowskiej - Teofila Ociepki, Erwina Sówki, braci Wróblów czy Ewalda Gawlika - opowiadał o swoim zbiorze, ukradkiem ocierał łzy. Bo te wybitne dzieła plus kilkaset obrazów słynnych profesjonalistów (Jerzego Dudy-Gracza czy Pawła Stellera), a także ponad tysiąc prac mniej znanych autorów śląskich nie mieściło się w już w domu kolekcjonera w Rudzie Śląskiej.

- Dlaczego nikt mi nie pomoże, by te wyjątkowe obrazy mogła oglądać młodzież, miłośnicy sztuki, miłośnicy Śląska? - pytał Trefoń, który 50 lat swego życia poświęcił na wyszukiwanie najlepszych prac naiwistów.

Po burzy, jaką wywołały teksty w DZ, kilka samorządów zapragnęło mieć u siebie kolekcję. Jednak tylko w Starostwie Powiatowym w Tarnowskich Górach doceniono szansę, jaką daje stworzenie galerii ze śląską sztuką nieprofesjonalną. I tylko tam zapał nie uleciał po kilku dniach. W pałacu w Nakle Śląskim umożliwiono Trefoniowi wystawianie zbioru. - Dzięki wystawom Nakło odżyło - mówi Józef Korpak, starosta tarnogórski. - W wyjątkowy sposób galeria ta ubogaca nasz region. Zbiór jest tak ogromny, że każdego miesiąca można prezentować coś innego. Mamy satysfakcję z tego, że ta kolekcja znalazła się u nas.

Dziś - po pół roku od otwarcia jest jasne, że był to strzał w dziesiątkę. - Każdego miesiąca odwiedza nas pół tysiąca gości, także z Krakowa, Warszawy, Pomorza - cieszy się Gerard Trefoń.

Wkrótce do najcenniejszych dzieł - o które bije się wiele światowych galerii, gdyż moda na prace grupy janowskiej nie przemija - dołączy obraz Teofila Ociepki z 1976 roku "Puszcza i smok" oraz najnowsza praca "Mistrz i uczeń" najwybitniejszego ucznia Ociepki - wciąż (choć rzadko) tworzącego Erwina Sówki.

- Wraz z otwarciem galerii pasja zbieractwa wcale we mnie nie wygasła. To gorzej niż choroba - uśmiecha się Trefoń, gdy tłumaczy, że mimo wieku i chorej nogi wciąż jeździ po galeriach i wyszukuje śląskie obrazy.

Pałacyk w Nakle Śląskim, po którym przez trzy lata przewijały się głównie ekipy remontowe dziś - dzięki galerii - tętni życiem. Właśnie teraz można tam oglądać wystawę związaną z głośną acz kontrowersyjną dla niektórych konferencją dotyczącą chrystianizacji Śląska (na której dowodzono, że można mówić o chrzcie Śląska znaczenie wcześniejszym niż chrzest Polski z 966 roku). Organizowane są też w Nakle plenery malarskie. - Śląsk musi pokazać swoją wartość. Cieszę się, że wreszcie ktoś ogląda dzieła, które już dawno docenił świat, a którym ja poświęciłem całe życie - mówi Trefoń.

Grupa janowska

Grupa artystów-amatorów związanych z kołem malarzy nieprofesjonalnych przy KWK Wieczorek w Janowie. Początki grupy sięgają lat 30. XX wieku, kiedy Teofil Ociepka założył gminę okultystyczną. Ociepka uważał, że malarstwo jest bożym posłannictwem, dlatego w obrazach twórców pojawiają się, obok motywów śląskich, także zasadnicze tematy walki dobra ze złem, śmierci, religii. Początkowo krytykowani przez środowisko artystyczne, z czasem zyskali powszechne uznanie. I to nie tylko w kraju. Dziś obrazy Ociepki, braci Wróblów, Ewalda Gawlika, czy Erwina Sówki są rozchwytywane w galeriach na całym świecie.
Marek Twaróg - Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/756278.html



caterina - Sob Sie 04, 2007 10:34 am
Paweł Althamer szykuje akcję w Katowicach
Łukasz Kałębasiak

Niepokorne dziecko polskiej sztuki - Paweł Althamer - przyjeżdża w ostatni piątek sierpnia do Katowic z nową akcją. A to tylko jedna z atrakcji projektu "Mechaniczna pomarańcza", która przekształci galerię Sektor I GCK-u w artystyczny pub. Otwarcie 6 lipca.
Wakacje w śląskich galeriach wyglądają zwykle tak: ostatnie wernisaże odbywają się pod koniec czerwca, a potem te same wystawy wiszą i kurzą się aż do września. Życie kulturalne odżywa w październiku, gdy wracają studenci. Na szczęście nie wszystkim się to podoba. - Katowice mają niewiele do zaoferowania, a w czasie wakacji nawet to znika. Wydaje nam się, że sezon ogórkowy to przeżytek - mówią Monika i Leszek Lewandowscy z nowej Fundacji Sektor, którą powołali przy galerii Sektor I Górnośląskiego Centrum Kultury. Dlatego od 6 lipca galeria Sektor I zamienia się w artystyczny pub. W każdy piątek - performance, akcja albo pokaz sztuki wideo najlepszych polskich i czeskich artystów. Co miesiąc wernisaż nowej wystawy, która będzie aranżacją dla knajpy. - Chcemy w ten sposób ściągnąć z galerii patos i wprowadzić luźną atmosferę - mówią pomysłodawcy projektu "Mechaniczna pomarańcza". W Sektorze I rządzić będą artyści akcji. Niekoronowanym królem będzie wśród nich Paweł Althamer. Mistrz przewrotnych wydarzeń z warszawskiego Bródna zapowiedział w Katowicach nową akcję. Szczegółów nie zdradzę, ale rzecz będzie się działa poza galerią i będzie miała związek z dokarmianiem

Althamer przyjedzie na Śląsk dopiero pod koniec sierpnia. Wcześniej w Sektorze spotkamy grupę Sędzia Główny - zdobywającą coraz większy rozgłos parę artystek wypowiadających się najczęściej na tematy społeczne, i Arti Grabowskiego, jednego z najlepszych polskich performerów. Absolutnie koniecznie trzeba być w GCK-u 14 września na spotkaniu z Cezarym Bodzianowskim. Mistrz absurdu pokaże filmy ze swoich najnowszych akcji. Na podobne spotkanie ma się też wybrać we wrześniu Katarzyna Kozyra, ale jej przyjazd nie jest jeszcze pewny.

- Większość zaproszonych artystów odnosi się do problemu agresji i manipulacji. Także agresji wobec nich samych - mówi Lewandowska. "Mechaniczna pomarańcza" to przecież tytuł głośnego filmu Stanleya Kubricka. Jego upajający się przemocą bohater zostaje poddany eksperymentowi, który zmienia jego zachowanie, ale z niego samego robi też ofiarę agresji. Z filmu wziął się też pomysł na artystyczny bar. U Kubricka był kultowy w wielu kręgach Korova Milky Bar, w którym serwowano napoje mleczne doprawione narkotykami

Wakacyjną akcję w Sektorze I rozpocznie Rahim Blak - tworzący w Krakowie młody artysta, pochodzący z Kosowa. 6 lipca zobaczymy też pierwszą z trzech odsłon aranżacji Sektora I, którego autorami są Piotr Kurka, Leszek Lewandowski i Marcin Berdyszak. W sierpniu swoją wystawę-wystrój otworzy Elżbieta Jabłońska a we wrześniu do pracy wezmą się Czesi - prześmiewca z Ostrawy Jiri Suruvka i grupa Kamera Skura.

Trzeba mieć tylko nadzieję, że w wakacje nie zabraknie publiczności. - Jeżeli ludzie jeżdżą po całym kraju na różne festiwale, dlaczego nie mieliby zahaczyć o Katowice - liczą Lewandowscy.

GW,Katowice
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35018,4282434.html

ps.czy moze był ktos zobaczyc jak to wyglada na zywo?mi niestety do tej pory sie nie udało.Moze chociaz na Althamera sie zmobilizuje.



Kris - Nie Sie 05, 2007 6:27 pm
Flicowe kapcie do muzeum
Józef Krzyk2007-08-05, ostatnia aktualizacja 2007-08-05 19:22

Najwyższy czas skończyć ze straszeniem, że jak coś się zestarzeje i wyjdzie z mody, to trafi do muzeum. Osoby, które to przez lata powtarzały, najwyraźniej pomyliły muzeum z graciarnią. Całe szczęście, że takie myślenie chyba ostatecznie odchodzi do... muzeum


Fot. GRZEGORZ CELEJEWSKI / AG
Józef Krzyk, autor tekstu, w swoim ulubionym Muzeum Śląskim

Gdy dorastałem, wizyta w muzeum była czymś bardzo nieprzyjemnym. Już przy wejściu trzeba było włożyć na nogi koszmarnie duże papcie. Od biedy mogła z tym być nawet fajna zabawa, bo ślizgały się one po drewnianej podłodze jak po lodzie, ale jakoś tak się składało, że papcie rzadko bywały do pary, a w każdym muzeum co krok stały na straży jakieś straszne panie w przepoconych fartuchach. Patrzyły spode łba i robiły wszystko, żeby mnie i moich kolegów pozbawić zabawy. Te same panie pilnowały, żebyśmy niczego nie dotykali i co chwilę przypominały, że mamy być grzeczni i odzywać się jedynie szeptem. Przypominały mi pewną paskudną ciotkę, ale ta przynajmniej częstowała słodyczami, a na pożegnanie pytała, kiedy znowu wpadnę. Tymczasem panie z muzeum interesowały się tylko tym, żebym przy wyjściu oddał filcowe papcie, i zatrzaskiwały drzwi.

Po tej stronie drzwi słowo muzeum słyszałem czasami, gdy mowa była o polskich autach albo o innych wyrobach techniki. Nieliczni posiadacze wyrobów zagranicznych spoglądali z wyższością na właścicieli małych i dużych fiatów i cedzili przez zęby coś o blaszanych pudełkach, które się tylko do muzeum nadają.

Chyba już nie muszę dłużej tłumaczyć, dlaczego muzeum bardzo długo źle mi się kojarzyło. Na szczęście w większości muzeów co nieco się pozmieniało. Gdy odwiedza mnie jakiś przemądrzalec, który twierdzi, że my tu na Śląsku nic godnego zobaczenia nie mamy, zawożę go do Muzeum Zamkowego w Pszczynie i z satysfakcją obserwuję, jak mu - obojętnie czy to krakus, czy warszawiak - szczęka opada. Wieczorem w Gliwicach pokazuję mu cudnie oświetloną radiostację, a nazajutrz w Katowicach - namalowane przez Witkacego portrety "asymetrycznej damy" i współczesne plakaty polskie. Mój gość jest już w tej chwili tak oszołomiony, że gdy mu jakby od niechcenia wspominam, iż w Muzeum Archidiecezjalnym znajduje się jedyny polski "Rafael", nawet nie dopytuje, dlaczego tam go nie zabieram. I dobrze, że nie nalega, bo to jeden z tych muzealnych skarbów, które nie doczekały się jeszcze należnej ekspozycji. Z ostrożności, z obawy przed zniszczeniem, z braku pieniędzy na zorganizowanie wystawy, ale też z braku pomysłu wiele muzealnych pereł nie lśni pełnym blaskiem. Zmiany już jednak widać i takich miejsc, jak zabytkowa kopalnia Guido w Zabrzu, Muzeum Chleba w Radzionkowie, Muzeum Produkcji Zapałek w Częstochowie czy prywatne muzeum ręcznie przepisywanej książki w Bielsku-Białej coraz więcej osób nam zazdrości. Jest mi przyjemnie, gdy słyszę wzdychania: "a czemuż to czegoś takiego u nas nikt nie zrobi?". Niegdyś sam takie pytania sobie zadawałem, gdy na Zachodzie pokazywano mi muzea młynków do kawy albo zbiór starych kufli. Wreszcie i u nas muzea przestały być składzikami przedmiotów, które wyszły z użycia. Nieważne po co i jak, trzymano te przedmioty na kupie i nazywano tę graciarnię muzeum. Teraz wreszcie liczy się pomysłowość gospodarzy. Patrząc na ich energię, jestem jakoś dziwnie spokojny, że w końcu doczekam się muzeum blaszanych pudełek na kółkach, a może nawet ekspozycji filcowych papci. Już to widzę, jak młodzi i starzy ślizgają się po muzealnym parkiecie, a "straszne panie" częstują ich słodyczami.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,4366391.html



Kris - Nie Sie 05, 2007 6:37 pm
Zapomniany pomnik pamięci

Jest już tablica, jest też cokół, ale pomnika nie ma. W Bytomiu od dziesięciu lat trwa batalia Towarzystwa Miłośników Bytomia, o godne miejsce dla pomnika "ofiar terroru komunistycznego". Na razie batalia przegrana. Monument miałby przenieść się z Muzeum Górnośląskiego na trawnik przed sądem rejonowym. W latach dziewięćdziesiątych było pozwolenie sądu, nie było zgody magistratu. Po zmianie władzy, urząd miejski jest za, sąd rejonowy przeciw. Jak długo potrwa walka o godne miejsce dla pomnika?


... ma upamiętniać śmierć około dwudziestu tysięcy Bytomian - ofiar terroru komunistów

Dziś obejrzeć można ją tylko w muzeum Górnośląskim. A nie takie było założenie pomysłodawcy.
Upamiętniałaby pamięć około dwudziestu tysięcy Bytomian. Na cokole miała stanąć już w 1999 roku. miała Sąd Rejonowy, do którego należy ten teren wyraził wówczas na to zgodę.
Nie wyraziły jej ówczesne władze miasta. Pomysł ponownie został pogrzebany, bo obydwie strony zmieniły zdanie. Magistrat jest "za", sąd "przeciw". bo jak głosi oficjalne pismo "lokalizacja pomnika stwarza realne zagrożenie bezpieczeństwa osób uczestniczących w rozprawach i pracowników Sądu, może też zakłócać pracę sądu".
Dlaczego nowo zasadzone drzewko już zagrożenia nie stwarza, ani to duże obok, nikt z sądu odpowiedzieć nie chciał.

Jakby zapomniano, że nie o metalową płytę tu chodzi, ale o pamięć... Pamięć dwudziestu tysięcy osób.

Paweł Gregorczyk
http://ww6.tvp.pl/2858,20070804535570.strona



caterina - Wto Sie 07, 2007 8:11 pm
na pl.Obroncow Katowic powstaje rzezba zwiastujaca nowa wystawe w BWA finskich artystow.Nosi tytuł "prawie zareczeni" i jest z wierzbowego drewna.Na dzien dzisiejszy na razie trudno powiedziec co autor miał na mysli bo ma byc ukonczona do 18.08.Potem ma stac w Parku Chorzowskim.Wystawa w BWA zacznie sie 24.08.

------------
Pierwsza w Polsce wystawa sztuki fińskiej w Katowicach
Łukasz Kałębasiak

Nie wymówicie poprawnie ich nazwisk, ale na pewno zrozumiecie ich sztukę. Dwunastu artystów z Finlandii pokaże za miesiąc swoje rzeźby, obiekty i instalacje w katowickiej galerii BWA. To pierwsza taka wystawa w Polsce
Wystawa "Pewna Finlandia" rozpocznie od Katowic podróż po całym kraju. Ze Śląska pojedzie do Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku oraz Galerii BWA we Wrocławiu i Galerii Arsenał w Białymstoku.

Do tej pory sztuka naszych sąsiadów zza Bałtyku trafiała co najwyżej na wystawy zbiorowe i to w pojedynczych egzemplarzach. Nic więc dziwnego, że ich kultura jest tak mało popularna, jak letnie wakacje w okolicach Oulu. Nie tylko zresztą w Polsce, ale i w całej Europie. Dlatego też belgijskie Muzeum Atelier 304 przygotowało dwa lata temu przegląd twórczości kilkunastu fińskich artystów kilku pokoleń i wielu zainteresowań. Wystawa "Pewna Finlandia" będzie miała swoją polską premierę 24 sierpnia w Biurze Wystaw Artystycznych w Katowicach.

Atelier 304 jest niezależnym centrum sztuki założonym w Brukseli w 1979 roku. Od lat promuje artystów z krajów na peryferiach Unii Europejskiej, choćby Portugalii, Cypru czy właśnie Finlandii. - Nie jest trudno pokazać Niemców czy Francuzów. Natomiast mamy tu bardzo dobrych, fińskich artystów, których w Europie się nie dostrzega - mówi polski szef Atelier 304 posługujący się pseudonimem Wodek. W nieco ponad pięciomilionowej, zamożnej Finlandii nie brakuje artystów, dlatego wystawa fińskiej sztuki prezentuje, siłą rzeczy, pewien wybór. Stąd też jej tytuł: "Pewna Finlandia".

Wybór był o tyle prosty, że sztuka wielu Finów orbituje wokół podobnych problemów: natury, jej ochrony czy galopującej globalizacji. Posługują się symbolami łatwymi do odczytania dla większości Europejczyków (koronki jako atrybut kobiecości, garnki jako symbol domu), ale i poszerzają je o elementy charakterystyczne tylko dla siebie. Jacy inni artyści używają w swoich instalacjach rogów renifera czy wręcz sięgają po wizerunek tego zwierzęcia? Mało jest też takich, którzy poświęcaliby swoją sztukę problemowi rabunkowych połowów ryb. Finów wyróżnia też rzadka u innych artystów subtelność. Nawet jeśli uprawiają sztukę krytyczną, robią to delikatnie.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35018,4334482.html
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 2 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 363 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •