[Sztuka] Muzea, galerie - wystawy
SPUTNIK - Wto Sie 14, 2007 6:20 pm
chyba nie było wcześniej o tym na forum. Ciekaw jestem tego muzeum a w zasadzie faktu na ile potrafią się Niemcy odniesc z z dystansem do historii tych ziem .
Niemieckie Muzeum Śląskie chce być pomostem do Polski
PAP 18:55
Nowe niemieckie Muzeum Śląskie w Goerlitz przy granicy z Polską chce prezentować historię i kulturę Śląska w europejskim kontekście i spełniać rolę pomostu między Niemcami a Polakami.
Traktujemy nasze muzeum jako posłanie skierowane przez Nysę do naszych wschodnich sąsiadów - powiedział dyrektor placówki Markus Bauer, przedstawiając dziennikarzom program stałej ekspozycji, która otwarta zostanie 13 maja. Centralnym tematem ekspozycji jest rola Śląska jako obszaru spełniającego rolę pośrednika między Wschodem a Zachodem, między Niemcami a Polską - podkreślił dyrektor.
Bauer wyjaśnił, że wystawa uwzględnia wiele polskich wątków śląskich dziejów. Polska historia Śląska nie rozpoczęła się w 1945 roku - zauważył dyrektor, wskazując m.in. na piastowskie tradycje. Dodał, że organizatorzy wykonali wszystkie napisy w językach zarówno niemieckim jak i polskim.
Stała ekspozycja jest przeglądem dziejów Śląska w jego historycznych granicach od średniowiecza do współczesności. Autorzy uwzględnili cały Śląsk, a więc także ziemie Górnego Śląska i tereny należące kiedyś do Austrii. Pokazano dziewięć stuleci historii, "podczas których ten kraj nad Odrą był częścią Polski Piastów, następnie ziemią korony czeskiej pod panowaniem Habsburgów, potem wchodził w skład Prus Hohenzollernów i wreszcie Rzeszy Niemieckiej" - czytamy w informacji prasowej muzeum. Wystawa ukazuje także okres Republiki Weimarskiej, dyktaturę nazistowską, drugą wojnę światową oraz wypędzenie ludności niemieckiej.
W tej ostatniej części sporo miejsca zajmują pamiątki wysiedleńców, w tym klucze od domów, zamki i kłódki, zabierane w nadziei na powrót. Autorzy wystawy nie ograniczyli się do pokazania niemieckich ofiar wypędzeń. Wśród eksponatów znajdują się dokumenty i przedmioty Polaków wysiedlonych z Kresów Wschodnich. Pokazano także przykłady przyjaźni między byłymi niemieckimi mieszkańcami Śląska, a Polakami, którzy po 1945 r. objęli w posiadanie ich domy. Jedna z takich osób, Stanisława Kwas z Kotliska pod Zgorzelcem, ma wziąć udział w otwarciu muzeum.
Bauer podkreślił, że Muzeum Śląskie w Goerlitz nie jest placówką utworzoną z myślą o Niemcach, których po 1945 r. przymusowo wysiedlono ze Śląska. Muzeum nie jest 'Izbą Pamięci Stron Ojczystych' ani miejscem pamięci i sentymentalnych wspomnień, lecz opartą o fakty dokumentacją - wyjaśnił dyrektor.
Bauer oraz burmistrz ds. kultury miasta Goerlitz Ulf Grossmann zapewniali dziennikarzy, że muzeum posiada pełną niezależność, a Ziomkostwo Ślązaków i jej przewodniczący Rudi Pawelka nie mają żadnego wpływu na program placówki. Pawelka, inicjator powstania "Powiernictwa Pruskiego", które domaga się od Polski i Czech odszkodowań za utracone przez Niemców po wojnie mienie, należy do Rady Fundacji Muzeum w Goerlitz. Nie można dopuścić do napiętnowania muzeum z powodu jednej osoby. Poglądy Pawelki nie mają z Muzeum nic wspólnego - dodał Bauer.
Dyrektor powiedział, że statut Rady Fundacji umożliwia wejście w jej skład cudzoziemców i że chciałby, aby znaleźli się w niej przedstawiciele Polski. Za "obecnie nierealistyczne" uznał powstanie wspólnego polsko-niemieckiego muzeum Śląska. Takie rozwiązanie sugerowała pełnomocniczka polskiego MSZ ds. współpracy polsko-niemieckiej Irena Lipowicz. W Katowicach trwają prace nad powstaniem polskiego muzeum śląskiego, istniejącego przed II wojną światową i zniszczonego przez hitlerowców w 1939 r.
Muzeum Śląskie w Goerlitz będzie dysponowało budżetem w wysokości 900 tys. euro rocznie. Finansowane jest po połowie z budżetu centralnego oraz budżetu landu Saksonia. Placówka uzupełni sieć muzeów poświęconych kulturze i historii terenów należących w przeszłości do Niemiec lub silnie związanych z niemiecką kulturą. Od lat 80. istnieją podobne placówki poświęcone historii Prus Wschodnich (w Lueneburgu), Prus Zachodnich (w Muensterze) czy Siedmiogrodu (w Gundelsheim). W ubiegłym roku powstało Muzeum Pomorskie w Greifswaldzie. Poprzedni rząd Niemiec, kierowany przez Gerharda Schroedera, doprowadził do zmiany profilu tych muzeów, które z placówek zdominowanych przez ziomkostwa przekształciły się w placówki naukowo-historyczne utrzymujące kontakty z Polską i innymi krajami sąsiednimi.
Jacek Lepiarz
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,wid,82 ... caid=14484
SPUTNIK - Wto Sie 14, 2007 6:25 pm
i dla porównania strona :
http://www.schlesisches-museum.de/
oraz:
http://www.muzeumslaskie.pl/
caterina - Wto Sie 14, 2007 8:31 pm
zapowiada sie ciekawie i na maksa optymistycznie ze str niemieckiej....
osobiscie jestem juz zmeczona wzajemnymi negatywnymi stereotypami w obu panstwach...
absinth - Śro Sie 15, 2007 7:00 am
osobiscie jestem juz zmeczona wzajemnymi negatywnymi stereotypami w obu panstwach...
[youtube]ugWkSjbQMFM[/youtube]
zwlaszcza 1:28, 1:52, 2:30, 2:50
DivinaCommedia - Śro Sie 15, 2007 10:00 am
http://pl.youtube.com/watch?v=g_QNmV_N8RE
Ja znalazłam jeszcze coś takiego...a propos głupoty...
caterina - Wto Sie 28, 2007 8:47 pm
Śląska artysta nie odczaruje
Z czym w Polsce kojarzy się Śląsk? Okazuje się, że cokolwiek byśmy robili, zawsze to będzie to samo: węgiel, górnicy, architektura rodem z lat 70. Nawet gdy chodzi o skojarzenia tak doskonałych artystów jak ci zaproszeni na wystawę "Polska część Śląska" w Mysłowicach.
To miała być wystawa, która odczaruje śląski mit i obali stereotypy. Zderzy nasze wyobrażenie o miejscu, w którym żyjemy, ze świeżym spojrzeniem artystów z zewnątrz: z Warszawy, Krakowa czy Gdańska. Pokaże, jak bardzo nieprawdziwy jest już obraz "czarnego Śląska". Komu jak komu, ale Marcinowi Szczelinie - kuratorowi z Mysłowic, który od dawna pracuje jednak poza ich granicami - taka sztuka powinna się udać. Tym bardziej że na wystawę towarzyszącą Off Festivalowi ściągnął wyjątkowe nazwiska. Mury Mysłowickiego Centrum Kultury nie widziały jeszcze obrazów Edwarda Dwurnika czy filmów Wilhelma Sasnala (luźno jednak związanych z tematem). Do tego dochodzą ciekawe prace pokolenia 30-latków: związanej z Fundacją Galerii Foksal Anny Niesterowicz, Joanny Rajkowskiej (autorki palmy na rondzie de Gaulle'a) czy Agaty Nowickiej. Powinno było się udać.
Cóż, kiedy sztuka jest tylko odbiciem rzeczywistości, a ta nas nie rozpieszcza. "Polska część Śląska" to jedna sala przeznaczona dla artystów "z zewnątrz" i druga galeria z pracami młodych Ślązaków. Zawiedli, niestety, wszyscy. Nie w sensie artystycznym - to bez dwóch zdań doskonała wystawa. Ale nie-Ślązacy na każdym kroku potwierdzają tylko, że jesteśmy dla nich górniczym skansenem. Śląskie obrazy Dwurnika to słynna już seria portretów dziewięciu górników zabitych w 1981 roku w kopalni Wujek. Agata Nowicka swoim charakterystycznym stylem, przypominającym rozpikselowany rysunek komputerowy, pozwoliła sobie na żart i w jakimś biedaszybie umieściła japońskich inżynierów. Do tego dokłada się jeszcze Mikołaj Długosz. Ten wykształcony w Łodzi artysta zabłysnął niedawno projektem "Pogoda ładna, aż żal wyjeżdżać", którym odkrył przed nami urok PRL-owskich pocztówek. Te zebrane w Mysłowicach i dotyczące Śląska pokazują smutny fakt, że przez 30 lat w wielu miejscach zmieniło się niewiele. Gorzej - niektóre z miast wyglądały wtedy lepiej niż dziś.
- Większość z tych artystów odbiera Śląsk przez pryzmat kopalń, rozegranych tam tragedii i architektury, która zatrzymała się gdzieś w latach 70. - przyznaje Szczelina. Niestety, to samo przekleństwo ciąży na artystach, którzy na Śląsku tworzą albo się tu wychowali. Wschodząca gwiazda śląskiej sztuki Szymon Kobylarz pokazał charakterystyczną dla siebie makietę tajemniczego budynku, do której można zajrzeć małym wizjerem. W środku widzimy tylko opuszczoną, poprzemysłową ruinę, których pełno w pejzażu Bytomia czy Chorzowa. Fotografie Karoliny Kowalskiej - rzędy ciemnych okien, m.in. katowickiego Domu Prasy - pogłębiają tylko ponury obraz Śląska. Żart Janusza Łukowicza, który zamiast nazw klubów wyszył na szalikach nazwiska malarzy, śmieszy mniej, gdy przypomnimy sobie, że w nieodpowiednim miejscu za szalik GKS-u czy Zagłębia można w najlepszym razie dostać po twarzy.
- Chciałem stworzyć wystawę rozrachunkową. Montując ją, pomyślałem, że ma jednak charakter sentymentalny. Część prac kultywuje mit, część wyostrza, żeby pokazać go w innym kontekście - przyznaje Szczelina. Dla owego wyostrzenia wysypał całą podłogę galerii ziemią i bryłami węgla, pieczętując nią śląski stereotyp.
Tylko wielki obraz namalowany przy pomocy asystentów przez Dwurnika - dziesiątki roześmianych twarzy na kamienicy w centrum Mysłowic - mógłby być zapowiedzią nowej (nomen omen) twarzy Śląska. Tyle że powstał na przygnębiającej, ślepej ścianie z widokiem na mysłowickie więzienie. Sztuka jest odbiciem rzeczywistości, a tej tak łatwo zaczarować się nie da.
Wystawa w MCK potrwa do końca września.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35018,4440135.html
==================================
byłam na tej wystawie przy okazji Offu....nie chodzi nawet o poziom i tematyke prac ale ich ilosc...piec minut i do domu...mało mi było.bardzo fajne wrazenie robiła ziemia i wegiel na podłodze( czyli stereotyp)
a jesli Mural miał byc odmiana dla szarosci to ja pasuje,takie kolory sa nie dla mnie,a i usmiech na twarzach namalowanych ludzi wyglada raczej jak grymas.Miejscowka jest ok,widoczna dobrze nawet z samochodu,tylko mogli zamalowac cała sciane...
tu troche widac ow mural...
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35063,4401070.html
Safin - Śro Sie 29, 2007 7:27 pm
Gorąco polecam wszystkim darmową wystawę absolwentów Katowickiej ASP ulokowaną w Szybie Wilson!!!
Serio. Jedźcie
absinth - Śro Sie 29, 2007 9:19 pm
a to nie jest ta sama ktora byla wczesniej w kopule zwanej tez halbdeklem?
caterina - Sob Wrz 08, 2007 10:58 am
wiem,ze ta wystawa nie jest u nas ale dotyczy tez Katowic . jestem pod tak pozytywnym wrazeniem,ze na pewno pojade jeszcze raz.przynajmniej raz.
Disajn w przestrzeni publicznej
wystawa czynna do 4 listopada ,codziennie od 10 do 18,w Oranzerii Zamku Sztuki i Przedsiebiorczosci w Cieszynie.
czescia sali wystawowej jest klubokawiarnia PRESSO.cos jak nasz Archibar ale malutkie.Kazde krzesło,fotel,szafka,regał,lampa,dzbanek na mleko do kawy...sa elementami disajnu.maja metki wiec mozna przeczytac kto zaprojektował,kiedy i gdzie mozna kupic.REWELACJA!!!polecam tez pyszna kawe i mietowa czekolade.i szarlotke,najlepsza na swiecie,serio
caterina - Pią Wrz 14, 2007 2:40 pm
Manual CC. Gry dla początkujących i zaawansowanych
15.09.2007-1.10.2007
Kronika, Bytom
Manual CC narodził się kilka miesięcy temu jako projekt dyplomowy na studiach kuratorskich Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z czasem zaczął się coraz bardziej rozbudowywać i gmatwać, ewoluując w stronę zawiłej rozgrywki dla wszystkich, którzy tęsknie spoglądają na „twardy” konceptualizm w sztuce lat 60. i 70.
Reguły są następujące: artyści z różnych stron świata otrzymali specjalne karty. Na odwrocie rysowali instrukcje wykonania swoich prac i odsyłali je do galerii. Wcześniej zostali poinstruowani, że ich nowe prace powinny mieć charakter gry – przeznaczonej dla indywidualnego odbiorcy lub dla większej grupy widzów. Podstawowa zasada projektu jest więc taka, że publiczność wykonuje prace artystów własnoręcznie (co w galerii ułatwić ma stół z niezbędnymi elementami np. pudełkami zapałek lub kośćmi do gry) na podstawie udostępnionej instrukcji. Z reguły wymagają one tanich, powszechnie dostępnych surowców albo jedynie obecności widza. Pierwsza odsłona Manuala CC będzie miała format wystawy w bytomskiej Kronice, opartej na partycypacji i kooperatywnym podejściu. Wyobraźmy sobie taką sytuację: 12 kuratorek, kilkudziesięciu artystów z kilku kontynentów, dizajner opracowujący strategię wystawy (w tej roli Michał Latko), a do tego prace klasycznych twórców „wypożyczone” z niematerialnych archiwów historii sztuki (dzieła Yoko Ono czy Johna Cage’a oparte na instrukcjach). W gronie zaproszonych do projektu twórców znaleźli się zarówno bardzo znani Duńczycy z grupy Superflex, warszawski rysownik Marek Raczkowski, jak i klasyk poezji konkretnej Stanisław Dróżdż. W sumie ponad pięćdziesięciu twórców.
Projekt Manual CC garściami czerpie z szeroko pojętej tradycji konceptualnej w sztuce. Sam sposób komunikacji między i z artystami przy pomocy pocztówek był rozpowszechniony w latach 60., jak i 70. W 1970 roku Pierre Restany zorganizował wystawę „Art Concept from Europe”, która powstała wyłącznie z prac nadesłanych pocztą bądź też zrekonstruowanych według instrukcji. Związków z konceptualizmem jest tu więcej: dematerializacja obiektu artystycznego, rozmyte autorstwo, prymat pomysłu nad wykonaniem, ale i osobliwy humor emanujący z wielu realizacji. Spójrzmy chociażby na zasady „antypirackiej” gry wymyślonej przez Superflex, polegającej na polowaniu na ziemniaka wypadającego z plastikowej rury. Ponadto podczas wernisażu zostaną także zrekonstruowane konceptualne utwory z lat 60.: Cage’a, Knowles, Ono, Wiliamsa czy Younga. Chociażby utwór Alison Knowles z 1962 roku zatytułowany „Proposition”, oparty na następującej instrukcji: „muzycy poproszeni są o zajęcie sceny, przygotowanie sałatki, a następnie opuszczenie sceny”.
Istotną cechą projektu Manual CC jest udostępnienie wszystkich projektów użytkownikom na licencji Creative Commons, tak więc mogą być one reprodukowane, w dowolnej konfiguracji, przez kogokolwiek i gdziekolwiek. Biorąc pod uwagę, że po wystawie zostanie opublikowana książka gromadząca nadesłane instrukcje, dalsze rozprzestrzenianie się tego projektu jest całkowicie nieprzewidywalne. Może np. za 50 lat ktoś znajdzie na strychu zakurzony egzemplarz Manual CC i postanowi odtworzyć wszystkie prace w swoim własnym garażu? Ale to nie koniec. W ramach projektu kuratorki zrealizują także projekt całkowicie niewidzialny – to odtworzenie ćwiczenia zadanego przez klasyka amerykańskiego konceptualizmu Roberta Barry’ego studentom Novia Scotia Collage of Art and Design w 1969 roku. Barry poprosił ich o „stworzenie” pracy, która nigdy nie przybierze materialnej postaci, istniejącej wyłącznie jako sekret, ustna umowa. Jednocześnie wszyscy uczestnicy tego artystycznego paktu są świadomi, że praca przestanie istnieć, jeśli zostanie ujawniona osobom trzecim. Raczej nie dowiemy się więc, jaką tajemnicę skrywa przed publicznością dwanaście kuratorek, śmiało możemy za to ugryźć najbliższą nieznajomą osobę w galerii, do czego zachęca w swojej instrukcji Rudolf Steiner!
tekst: Sebastian Cichocki
„Manual CC. Instrukcje gier dla początkujących i zaawansowanych”. Wernisaż 15.09 (sb), godz. 19.00. Na otwarciu odbędzie się performance dźwiękowy Wojtka Kucharczyka (mik.musik!) oraz utwory: La Monte Younga, Emmetta Williamsa, Yoko Ono, Alison Knowles, Johna Cage’a. Wystawa trwa do 1.10.
20.09 (czw), godz. 18.00: Manual CC Lounge Room – wieczór towarzyszący wystawie Manual CC: wykład, filmy, jeszcze więcej gier... Prowadzenie: Joanna Warsza (Fundacja Laury Palmer). Po wykładzie autorka przeprowadzi akcję z wykorzystaniem kart Manuala: Kim była Laura Palmer? Co to znaczy być świadkiem jakiegoś wydarzenia? Wykorzystując techniki „dramowe” i sytuacje „wchodzenia w role” akcja będzie próbą zainscenizowania prostych sytuacji w Kronice i jej okolicach, w której problematyzowana jest rola świadka. Wieczór partycypacyjnych rozrywek i specjalnych zadań.
+ premiera nowej książki wydanej przez Kronikę: „Orphans of Culture, Legends and Heroes” (autorzy: Yane Calovski, Sebastian Cichocki, Elena Filipovic, Oskar Hansen, Hristina Ivanoska, dr Andrzej Szczerski)
http://www.ultramaryna.pl/wydarzenie.php?id=10018
absinth - Pią Wrz 14, 2007 7:16 pm
W śroe miałem przyjemność być na wernisażu wystawy fotografii naszego forumowicza Marka Lochera (MGL)
zachecam wszystkich do zobaczenia naprawde swietnych zdjec
w Atrium Altusa
Marek Locher: pejzażysta utraconego krajobrazu
Upadające w chmurach kurzu kominy i szyby, zapomniane żelbetowe konstrukcje, poskręcane tory, powywracane maszyny. To motywy przewijające się przez czarno-białe cykle zdjęć Marka Lochera. Oczywiste symbole śląskiego krajobrazu pokazane są w niezwykłych momentach - destrukcji i ostatniego tchnienia
Tomasz Malkowski: Układasz zdjęcia w cykle o wielce mówiących tytułach: "Tu zaszła zmiana", "Cisza miejsc przeszłych", "Koniec kopalni". Co się kryje pod ostatnim - "Śląsk, Powroty i pożegnania"?
Marek Locher: Dlatego powroty, bo byłem w tych miejscach przed rokiem, dwa lata wcześniej. Dziś do nich wracam i jeżeli coś jeszcze stoi, to na nowo fotografuję. Mimo że najczęściej mało już z tego zostało. Tego typu fotografia, jak ją nazywam - postindustrialna, wymaga wiedzy. Muszę wiedzieć, gdzie znajduje się jakiś zakład, co tam stoi, jak nazywa się szyb wieży. Analizuję mapy okręgu przemysłowego, wszelkie torowiska, które prowadzą do hut i kopalń. Czasami widzę zarośnięty nasyp i idę jego śladem, by coś niespodziewanie odkryć. Znajomi wiedzą o mojej pasji i buszują po archiwach, wyszukują mi ciekawe konstrukcje.
Na jednym Twoim zdjęciu jest duży mur z cegły, sterczy nad nim samotny komin. Czy Twoja sztuka służy temu, by odkrywać te niedostępne miejsca za zakładowym murem?
- W przypadku tego konkretnego zdjęcia za murem była kopalnia Zabrze, kiedyś najnowocześniejsza na Śląsku. Widziałem jej rozbiórkę, ale jeszcze wtedy nie fotografowałem. Miałem to pod nosem, ale nie wykorzystałem szansy. Musiałem te miejsca za murami dopiero sam dla siebie odkryć.
To się stało w 2002 roku, jak już pracowałem. Postanowiłem wybrać się w okolice szybu Wilson, które pamiętałem z czasów szkolnych. Przyjeżdżam tam i nagle widzę, że nie ma większości szybów kopalnianych. Zlikwidowano most, po którym jeździły węglarki. To we mnie obudziło potrzebę fotografowania. Chwyciłem aparat i poszedłem tam. Nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem. Ten ogrom zmian zaczął do mnie docierać. Ta świadomość w człowieku, że coś było w krajobrazie przez lata, z czym żyliśmy na co dzień, jadąc do pracy, patrząc z okna. I nagle budzimy się pewnego dnia i tego już nie ma.
Podobne odczucia miałem z kopalnią Katowice, która stoi przecież przy głównej drodze. Wydawało się, że istnieje od zawsze i myślałem, że tak już będzie. A tu pewnego razu znika jeden szyb, kolejny budynek. To był taki szok, że nie potrafiłem się przestawić, że to się naprawdę dzieje.
A więc zacząłeś od dokumentacji tych zmian?
- To były na początku zwykłe zdjęcia. Wiele obiektów już, niestety, nie istniało. Potem zacząłem szukać własnego sposobu fotografowania tych miejsc. Głównie są to opuszczone zakłady przemysłowe, czasami przewija się tam ktoś przypadkowo przez kadr. Od początku ważne było zdobycie kontaktów z osobami, które pasjonują się historią przemysłu. To całe środowisko ludzi, mają zdjęcia obiektów, które już nie istnieją, plany archiwalne, wyrzucane na śmietnik w latach 90. przez likwidowane zakłady. Wiele z tych zdjęć jest bezcennych, bo to ostatnie pozostałości po tych przemysłowych obiektach.
Czy udało Ci się uchwycić obiekt, którego nikt nie ma?
- Mam ulubione zdjęcie wagonika na tle żelbetowego zbiornika. Dzięki niemu poznałem fotografa Andrzeja Koniakowskiego, który w tej fotografii dostrzegł, że moja praca jest coś warta. Na tym zdjęciu jest wagonik, jednak bez węgla, tylko ze stertą śmieci. Taki jawny obraz upadku kopalni Rozbark w Bytomiu. Tego obiektu w tle, zbiornika, też już nie ma, skuli go doszczętnie. Ta kopalnia znikała na moich oczach. Miałem pozwolenie, by tam chodzić i rejestrowałem wszystkie zmiany.
Fotografujesz momenty, w których wielkie konstrukcje są wysadzane w powietrze. Skąd się o tym dowiadujesz?
- Jak się o nich wie, to się nie mówi (śmiech). Na Śląsku są dwie firmy, które zajmują się wysadzaniem. Mam namiary do ich szefów. Jak tylko coś się szykuje, to dają mi znać.
Takie momenty zawsze staram się układać w tryptyk. Przed wysadzeniem, sam moment kulminacyjny oraz to, co zostaje po wybuchu. Jednak każde zdjęcie staram się uchwycić z innego miejsca. Ostatnio fotografowałem wysadzanie wysokiego komina przy elektrowni huty Kościuszko.
Nie ma dwóch takich samych wysadzeń. Czasem obiekt poleci nie tak, jak się chce. Czasami jest tak duża chmura pyłu, że nic nie widać. Zdarza się, że wyrzucą cię 400 metrów dalej, na bezpieczną odległość i trzeba wtedy kombinować, jak to sfotografować z takiej odległości. To są całe opowieści. Mam już na koncie około dziesięciu wysadzonych obiektów. Czasami po kilka z tego samego zakładu.
Jednym z bardziej spektakularnych było wysadzenie gigantycznych konstrukcji mostów przeładunkowych w Sławkowie. Były największe w Europie, obsługiwały trzy huty: Częstochowę, Lenina i Katowice. Teraz tam powstał Euroterminal. To pod niego tak drastycznie czyścili teren.
Co Cię interesuje w ruinach?
- To mój protest. Spójrzcie, co narobiliście. Co przez waszą bezmyślność tracimy. Czasami rozumiem, bo są to obiekty nieadaptowalne, zbyt skażone. Ale czy większość z nich trzeba wyburzać?
Twoje zdjęcia mają w sobie coś z fotografii Michała Cały.
- To jest dla mnie mistrz absolutny, najwspanialszy fotograf z lat 70. i 80. Próbuję znaleźć takie motyw, jak on, ale to trudne, bo Śląsk się zmienia. Trudno o nienaruszone familoki, bez reklam, anten, w tle już widać jakieś nowe osiedla. Ta śląskość skażona jest już czymś nowym. Ale lubię pójść i szukać miejsc szczerych.
Skąd u Ciebie, młodego człowieka, tak duża chęć, by zatrzymać w kadrze koniec pewnej architektury?
- Ojciec był kreślarzem, pracował w biurach projektowych. Może stąd moja wrażliwość na materię zbudowaną. Mój dziadek był z Giszowca, kolegował się z członkami Grupy Janowskiej. Jego przyjacielem był Ewald Gawlik. Jak im zaczęli ten Giszowiec wyburzać, to Ewald malował znikające domki robotnicze, a dziadek kupował te wszystkie obrazy. Stworzył z nich całą galerię, właśnie tam na osiedlu, w zakładzie fryzjerskim. Teraz ten interes przejęła moja siostra. To chyba jedyne takie miejsce, gdzie można się ostrzyc i oglądać sobie obrazy nieistniejącego Giszowca. Tak mi to chyba w krew weszło po dziadku, żeby ocalać znikające krajobrazy.
Wystawę fotografii Marka Lochera "Śląsk. Powroty i pożegnania" można oglądać do 12 października w Katowicach w atrium wieżowca Altus przy ul. Uniwersyteckiej 13. Więcej fotografii na stronie autora: www.zapomniane.com
foty Marek Locher:
kropek - Pią Wrz 14, 2007 7:19 pm
Świetne fotografie.
caterina - Sob Wrz 15, 2007 5:20 pm
byłam na wystawie,swietna.ale poniewaz czułam niedosyt weszłam na linka w profilu MGL...to dopiero uczta dla oka,smutna, poruszajaca.I bardzo sie ciesze,ze w koncu znalazłam niesamowite zdj cynkownii na Wełnowcu,o ktore kiedys pyt na forum.Respect!
absinth - Sob Wrz 15, 2007 8:02 pm
byłam na wystawie,swietna.ale poniewaz czułam niedosyt weszłam
myslalem, ze napiszesz, ze pojechalas na industrial na zywo
caterina - Nie Wrz 16, 2007 5:05 pm
pojechałam ale na rowerowe zwiedzanie zielonej czesci Katowic
Ale mam nadzieje,ze planowana wizyta w EC Szombierki to nie melodia przyszłosci...
caterina - Wto Wrz 25, 2007 7:33 pm
Włoska kultura wchodzi do Katowic
Dobre wieści dla miłośników włoskiej kultury. W Katowicach zaczęła działać filia Societa Dante Alighieri. Zapowiadają się wystawy, koncerty i spotkania z kuchnią. Na razie w katowickiej galerii Za Szybą możemy obejrzeć fotografie Antonia Manna.
Societa Dante Alighieri ma długą tradycję - powstała w 1889 roku, by promować kulturę i język włoski. Założyli ją włoscy intelektualiści na czele z poetą i laureatem Nagrody Nobla Giosue Carduccim. W tej chwili na całym świecie jest ponad 400 filii Stowarzyszenia. Katowice są drugim, obok Krakowa, miastem w Polsce, gdzie Societa rozpoczęła swoją działalność.
- Uczę Polaków języka włoskiego, ale pragnę również zainteresować ich włoską kulturą, pomóc zrozumieć jej specyfikę. Wprawdzie wielu odwiedza Włochy, interesuje się moim krajem, jednak często nie potrafi przełamywać stereotypów myślenia o Włochach i o Włoszech - mówi Guido Parisi z Societa Dante Alighieri.
Na początek Stowarzyszenie sprowadziło do Katowic wystawę fotografii Antonia Manna. Na kilkudziesięciu zdjęciach oglądamy różne odcienie jazzu: od muzyków, poprzez instrumenty, aż po koncerty. - O Włochach myśli się, że słuchamy wyłącznie opery, ale to nieprawda - uśmiecha się Parisi.
Manno zakochał się w jazzie kilka lat temu podczas koncertu Billa Frisella. - To była miłość od pierwszego wejrzenia - śmieje się artysta. Ponieważ od dawna pasjonował się również fotografią, postanowił połączyć obie pasje. Został oficjalnym fotografem Teano Jazz Festivalu, odwiedza z aparatem fotograficznym także wiele innych festiwali i koncertów jazzowych. Kilka jego zdjęć ozdobiło okładki płyt. I choć pracuje też w kolorze, w Katowicach prezentuje fotografie czarno-białe. - Czerń to symboliczne odwołanie do korzeni jazzu, zaś biel oddaje ducha zmian, rozwoju tej muzyki - wyjaśnia Manno.
W tegorocznych planach Societa Dante Alighieri jest jeszcze m.in. wystawa młodego włoskiego malarstwa. - Chcielibyśmy także przygotować tydzień kultury włoskiej, ale to dopiero w przyszłym roku - zdradza Parisi. Oczywiście oprócz promocji języka i kultury nie zabraknie też spotkań z włoską kuchnią.
Wystawa fotografii w Art Cafe Za Szybą (ul. Dworcowa 13) potrwa do 30 października.
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35018,4520105.html
absinth - Wto Wrz 25, 2007 7:41 pm
swietnie!
takie rzeczy sa niezbedne zeby czuc ze mieszka sie w miescie!
babaloo - Wto Wrz 25, 2007 8:31 pm
Nie wiem jak inne uczelnie artystyczne radzą sobie w kwestii wzornictwa przemysłowego, ale może dałoby się znaleźć w tym taką niszę dla naszej ASP. Nie zaniedbując pozostałych działek ...
Safin - Wto Wrz 25, 2007 10:03 pm
Tych nisz jest tak dużo, że spokojnie możnaby znaleśc ich kilka Choćby takie Jubilerstwo, Snycertstwo, Metaloplastyka [Kowalstwo artystyczne] czy wiele innych dziedzin których się wogole nie odpala-fajnie by było gdyby można jakoś zakupić warstaty dla takich szkół...choć zaraz wyjdzie problem, że dlaczego jest na bazgroły gdy nie ma na patenty... ;/ No ale gdyby miastu zalezało na prestiżu...
Wzornictwo daje radę też w Łodzi.
caterina - Wto Wrz 25, 2007 10:25 pm
Nasza ASP specjalizuje sie w plakacie ale jak widac wzornictwo zaczyna byc zaraz po.załuje tylko,ze takie konferencje i pokazy disajnu stosowanego w miescie sa skierowane (na razie ?)tylko do specjalistow.wiecej wystaw,wiecej promocji,wiecej zainteresowania= wieksza wrazliwosc na estetyke miasta
ale powoli ,w grudniu ASP bedzie organizaowac miedzynarodowa konferencje disajnu,1 raz w Kato
Kris - Śro Paź 03, 2007 7:40 pm
Osobiste archiwum Hanki Ordonówny znaleziono w Sosnowcu
Środa, 3 października (18:26)
Osobiste archiwum gwiazdy przedwojennej estrady Hanki Ordonówny znaleziono w prywatnym mieszkaniu w Sosnowcu (Śląskie). Liczy ok. 280 elementów - m.in. zdjęcia, rękopisy, maszynopisy, autografy słynnych twórców.
Odkrycia dokonał u swojego znajomego Andrzej Sawicki. - Moim zdaniem zbiór ma ogromną wartość, tym bardziej, że jest w świetnym stanie. Podejrzewam, że zawiera m.in. niepublikowane utwory Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego - powiedział.
Kolekcja zawiera też autografy Juliusza Osterwy i Henryka Warsa, a zdjęcia przedstawiają słynne warszawskie teatry i związanych z nimi artystów. Są też zdjęcia rodzinne i ślubne Ordonki.
Zbiór jest własnością mieszkańca Sosnowca, którego zmarły stryj Władysław Łukaszewicz był znanym aktorem wileńskich scen i znajomym piosenkarki. Prawdopodobnie przekazała mu swoje pamiątki opuszczając Warszawę na początku wojny.
* Właściciel zbioru nawiązał już kontakt z Biblioteką Śląską w Katowicach, Biblioteką Narodową i Muzeum Kinematografii. Być może któraś z instytucji zechce odkupić zbiór.
* ciekawe czy BŚL się zdecyduje ????????????????
Źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
http://fakty.interia.pl/rozrywka/kultur ... wcu,987729
caterina - Wto Paź 09, 2007 9:32 pm
Space As The Place
13.10.2007-17.11.2007
Kronika, Bytom
„Space As The Place” to tytuł wspólnej wystawy artystów, ingerujących w przestrzeń galeryjną: Katarzyny Józefowicz, Danuty Karsten i Dominika Lejmana. Cała trójka zajmuje się iluzyjnymi grami z architekturą galerii. Wykorzystują ściany, podłogi i sufity jako tła i ramy swoich realizacji. Najbardziej charakterystyczne motywy ich twórczości to ornamentyka, przywiązanie do szczegółu, seryjność, a co się z tym wiąże także pewnego rodzaju duchowość oparta na powtarzalnym doświadczeniu codzienności. Istotne jest również ich zamiłowanie do multiplikacji, repetycji, monotonii. To wizualny ekwiwalent muzyki, którą mógłby napisać Steve Reich czy Philip Glass.
Najnowsza realizacja Katarzyny Józefowicz, zatytułowana „Pokój” (2007), powstała ze skrawków gazet pociętych w długie wąskie pasy, tworzących kłęby niby-włóczki, która posłużyła do zrobienia na drutach wielkich pasów dzianiny. Informacje oferowane przez papierowe, pokryte farbą drukarską płachty zostały przemielone, poddane nietypowej utylizacji. Praca nad poszczególnymi projektami Józefowicz jest rozciągnięta w czasie, a jej zakończenie zależy od decyzji artystki, która po kilku latach zarzuca je, uznając, że jest to kres. Teoretycznie prace te mogą rozwijać się w nieskończoność. Opierają się na hipnotycznej powtarzalności, która wbrew pobieżnemu wrażeniu nigdy nie jest mechaniczną replikacją. „Pokój” to pokrowiec dla białych ścian, dekoracyjnie spowijający wnętrze galerii, ale także zakamuflowana gigantyczna niszczarka informacji.
Dwie nowe realizacje Danuty Karsten, jeśli potraktować w oderwaniu od kontekstu miejsca (powstały inspirowane architekturą łaźni na gdańskim Dolnym Mieście), to funkcjonują jako autonomiczne testy tworzywa i powściągliwe, aczkolwiek obnażające działania na zastanej architekturze. „Instalacja I” (2007) to podłoga ułożona z kostek szarego mydła. Praca Karsten wypełnia szczelnie podłogę, tworząc geometryczną siatkę, wydziela ostry antyseptyczny zapach, a pod stopami wyczuwalna jest faktura i twardość materiału. Druga część symbolicznie odtworzonej łaźni – pasy folii spływające z sufitu jak strugi wody („Instalacja II”, 2007). W swych realizacjach Karsten sięga po łatwo dostępne, nieszlachetne materiały (woreczki foliowe, włókna konopi przemysłowej czy tekstylne skrawki), formalnie odwołując się do minimalizmu i arte povera, co ułatwia kreślenie związków między intymnością sfery domowej a dyscypliną publicznej przestrzeni instytucjonalnej, gdzie jakiekolwiek emocjonalne rozproszenie jest redukowane do minimum.
Nowy monumentalny fresk wideo Dominika Lejmana nosi tytuł „Przekażcie sobie znak pokoju”. Cała sekwencja, podczas której obserwujemy odwróconych plecami do widza wiernych przekazujących sobie w kościele znak pokoju, trwa zaledwie półtorej minuty. Zapętlona, staje się rejestracją pozbawionego głębszej refleksji rytuału, przykładem monotonnej abstrakcji religijnej, gdzie ludzkie sylwetki są jedynie modułami barwnego ornamentu. Prawdziwa minimalistyczna symfonia przeciętności, jakiej nie powstydziłby się Steve Reich, kiedy pracował nad swym pierwszym utworem „It’s Gonna Rain” (1963), bazującym na zapętlonym głosie ulicznego kaznodziei, opowiadającego o potopie i groźbie jego ponownego nadejścia.
„Space As The Place” – Katarzyna Józefowicz, Danuta Karsten, Dominik Lejman. Wernisaż 13.10 (sb), godz. 19.00, podczas otwarcia koncert Minimalizm: Steve Reich, Morton Feldman, Paweł Szymański w interpretacji Krzysztofa Lasonia (skrzypce, taśma). Wystawa trwa do 17.11.
http://www.ultramaryna.pl/wydarzenie.php?id=8054
caterina - Śro Paź 10, 2007 9:52 am
^^^
kiedy jedziemy do Kroniki?
nie wiem czy obecna wystawa przebije lustrzany pokoj na Manualu ale moze została jako instalacja na stałe..
warto i tak wywołac ruch na miescie....
absinth - Śro Paź 10, 2007 3:28 pm
przeciez ostatnio bylismy
ale ten "Notes na 6 tygodni" juz przeterminowany jest wiec moze juz maja nowy
inna rzecz ze mowimy "generowac ruch na miescie" nie "wywolywac ruch na miescie"
caterina - Śro Paź 10, 2007 5:34 pm
wystawy- jesli nie ma uwagi,ze ekspozycja stała - maja to do siebie,ze sie zmieniaja od soboty juz bedzie nowa ^^^^
a Notes aktualny masz u mnie w prezencie
mowimy" generowac ruch na miescie "a co robimy?
caterina - Sob Lis 10, 2007 11:32 am
Wystawa dorobku KWK Promes
16 listopada w Śląskim Zamku Sztuki i Przedsiębiorczości zostanie otwarta wystawa prac śląskiego architekta Roberta Koniecznego i jego biura KWK Promes.
Składają się na nią zdjęcia, makiety oraz baner pokazujące zrealizowane już projekty oraz najnowsze koncepcje.
Robert Konieczny znany jest przede wszystkim jako autor domów jednorodzinnych, z których wiele zdobyło nagrody i rozgłos zagranicą.
Informacje: Śląski Zamek Sztuki i Przedsiębiorczości ul. Zamkowa 3a,b,c Cieszyn
Zamknięcie wystawy 16 grudnia 2007 r.
Patronat nad wystawą objeła "Architektura-murator".
http://architektura.muratorplus.pl/aktu ... 4_2807.htm
edit:
Robert Konieczny - „Logika przestrzeni. Od genezy do syntezy"
Wystawa w Śląskim Zamku Sztuki i Przedsiębiorczości w Cieszynie odbędzie się w dniach 21 listopada - 6 grudnia.
W dniu wernisażu zaplanowano wykład Roberta Koniecznego pt. „Logika przestrzeni. Od genezy do syntezy". Początek o godz. 17.00. Otwarcie wystawy nastąpi godzinę później.
http://www.warszawa.sarp.org.pl/pokaz.php?id=3274
=======================
i jeszcze dalej Cieszyn,Śląski Zamek Sztuki i Przedsiębiorczości
Wystawa 9 listopada - 2 grudnia 2007
Śląska Sieć na Rzecz Wzornictwa - inwestycja w dizajn, inwestycja w ludzi
http://www.zamekcieszyn.pl/pl/index.php ... &Itemid=51
absinth - Pon Lis 12, 2007 10:48 am
w sumie nie do konca ten temat ale...
NBP otwiera drzwi
dziś
Od poniedziałku do soboty katowicki oddział Narodowego Banku Polskiego będzie otwarty dla zwiedzających.
Będzie okazja, aby wziąć do ręki ważącą 12 kg sztabę czystego złota, obejrzeć samochód używany przez straż bankową do przewożenia pieniędzy i papierów wartościowych, zobaczyć wystawę monet kolekcjonerskich oraz starych maszyn biurowych, takich jak liczarki do bilonu. Zaplanowano także kurs rozpoznawania autentyczności pieniędzy. Swoje stoisko w NBP będzie miała Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych, która zaprezentuje etapy produkcji banknotów.
Do piątku do budynku przy ul. Bankowej będą mogły wejść tylko zorganizowane grupy szkolne, ale w sobotę 17 listopada bank będzie dostępny dla wszystkich chętnych. Przyjść można od godz. 8 do 18.
GREG - POLSKA Dziennik Zachodni
caterina - Sob Gru 01, 2007 2:07 pm
SILESIA MEGAPOLIS - wernisaż
Ogólnopolskie Stowarzyszenie Studentów Architektury OSSA oraz Galeria Architektury SARP zapraszają na powarsztatową prezentację prac.
1 grudnia, 18.00 - Galeria Architektury SARP - Dyrekcyjna 9, Katowice
SILESIA – MEGAPOLIS ? była tematem XI Ogólnopolskiego Spotkania Studentów Architektury OSSA'07 Gliwice organizowanego przez Ogólnopolskie Stowarzyszenie Studentów Architektury OSSA i AEGEE-Gliwice Europejskie Forum Studentów. Tegoroczne - XI warsztaty odbyły się w Gliwicach w dniach 21 - 28 października. Uczestnikami i odbiorcami przedsięwzięcia była grupa 100 studentów architektury i urbanistyki polskich uczelni architektonicznych, wykładowcy i moderatorzy 10 grup warsztatowych – architekci i urbaniści, a także słuchacze otwartych wykładów i dyskusji.
http://architektura.muratorplus.pl/stud ... 0_3196.htm
=======================
5 grudnia, 18.00
Wykład z cyklu Mistrzowie Architektury: Stefan Behnisch
Sala Audytoryjna ING Bank Śląski, Katowice, ul. Sokolska 34
W 1989 roku założył biuro Behnisch & Partner BĂźro Innenstadt.
Stefan Behnisch projektuje dynamiczne, zdobywające liczne nagrody budynki, uwzględniające zrównoważony rozwój w ramach istniejącego środowiska. W dorobku Behnischa znajdują się budynki użyteczności publicznej, obiekty sportowe, biura, szkoły i muzea.
Jest profesorem gościnnym Eero Saarinen w Yale School of Architecture, gdzie wykłada wspólnie z urbanistą Geraldem D. Hinesem. Wcześniej wykładał również na Uniwersytecie w Stuttgarcie, Uniwersytecie Texas w Austin, pełnił funkcję zewnętrznego egzaminatora na Uniwersytecie w Portsmouth w Anglii oraz Bergen Architecture School w Norwegii. Stefan Behnisch został uhonorowany licznymi odznaczeniami z dziedziny designu."Environ Design Journal" i "Interiors & Sources" nadało mu niedawno tytuł Environmental Champions
http://architektura.muratorplus.pl/aktu ... 4_3292.htm
MephiR - Pon Sty 21, 2008 10:45 am
Oświadczenie Sebastiana Cichockiego - dyrektora Kroniki:
Oświadczenie, czyli dlaczego niebawem opuszczam Kronikę
Po prawie pięciu latach pracy w bytomskiej Kronice podjąłem decyzję o jej opuszczeniu. Przyczyną tej trudnej dla mnie decyzji jest protest wobec radykalnych zmian w sposobie zarządzania instytucją oraz znaczące (nie konsultowane ze mną) uszczuplenie kadry, zmiany, które nie pozwalają na jej dalszą działalność w satysfakcjonującym mnie kształcie. Bez osób kluczowych dla funkcjonowania Kroniki nie można zagwarantować utrzymania merytorycznej jakości i ciągłości programowej.
Kronika traktowana była w Bytomiu w ostatnich latach niejednokrotnie jako zło konieczne, lub też – co odczułem w ostatnich miesiącach – „kula u nogi” Bytomskiego Centrum Kultury, w którego strukturze organizacyjnej działa. Nie do końca rozumiana i akceptowana w mieście, Kronika od lat mogła liczyć jednak na współpracę i pomoc innych instytucji, osób i fundacji z zewnątrz. Wymienić tu należy przede wszystkim Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Urząd Marszałkowski w Katowicach oraz polskie i zagraniczne instytucje kultury jak szwajcarską Pro Helvetię, warszawską Fundację Galerii Foksal, niemieckie Kulturstiftung des Bundes, śląskie Ars Cameralis. Po serii kilku decyzji nowego dyrektora BCK, Mariusza Wróbla, nieopartych na właściwym rozpoznaniu metod działania Kroniki, doszło do niemal całkowitego jej rozpadu i paraliżu. Dziwi to tym bardziej, że obecny dyrektor BCK niemalże na każdym kroku podkreślał istotną rolę, jaką Kronika spełnia w modelowaniu strategii promocyjnych i wizerunkowych Bytomia, podkreślając, że jest to jedna z najbardziej rozpoznawalnych „marek” miasta i regionu. Paradoksalnie, pierwszą ofiarą błędów w instytucjonalnym “rozpoznaniu terenu” padła właśnie nasza instytucja i to w kluczowym momencie swojej działalności (warto prześledzić wszelkie rankingi w mediach dotyczące polskiej sceny artystycznej w 2007 roku, w których Kronika, bądź jej projekty są klasyfikowane są na bardzo wysokich pozycjach). Zawsze uważałem, że o sukcesie i sile Kroniki stanowi w pierwszym rzędzie zgrany, sprawnie współpracujący zespół kompetentnych ludzi. Wszystko inne (atrakcyjna przestrzeń, ulokowanie, wyposażenie techniczne, spójna identyfikacja wizualna) było uzupełnieniem wartości najważniejszych, czyli entuzjazmu, pasji i wzajemnego zaufania dobrze dobranej grupy osób, które były w stanie kreować i realizować swoje pomysły. Ten potencjał został zaprzepaszczony urzędniczymi decyzjami, podjętymi, co gorsza, prawdopodobnie w „dobrej woli” (czy pamiętamy, gdzie prowadzi droga wybrukowana dobrymi chęciami?).
Po tym, jak odrzucony został przedstawiony przeze mnie scenariusz ocalenia instytucji w dotychczasowym kształcie, podjąłem nieodwracalną decyzję o rychłym odejściu z Kroniki. Dalsza praca w instytucji bez współpracowników merytorycznych, środków na prowadzenie działalności bieżącej, jakiejkolwiek informacji o kształcie budżetu, a także (co wydaje się tu kluczowe) braku zrozumienia dla naszych strategii, modeli i rozwiązań, wydaje się kompletnie pozbawiona celu. Mimo to, liczę na to, że Kronika będzie wciąż sprawnie funkcjonować i nie straci swojej istotnej pozycji na mapie polskich instytucji sztuki. Pewien rozdział w jej działalności jest już jednak definitywnie zamknięty.
Sebastian Cichocki, 18.01.2008
ps. Ostatnim projektem realizowanym przez obecny zespół Kroniki będzie złożony z 24 zdarzeń program “a l f a b e t” towarzyszący 5. Berlin Biennale - swego rodzaju słownik pojedynczej instytucji, podsumowujący ostatnie dwa lata pracy w nowej formule, istotnych dla nas miejsc, nazwisk, inspiracji. Projekt ten rozpocznie się 3 kwietnia 2008 roku.
http://www.ultramaryna.pl/sztucznainteligencja/?p=549
absinth - Pon Sty 21, 2008 11:07 am
Kronika jest jedna z najlepszych rzeczy jaka przydazyla sie Bytomiowi w ostatnich latach. Instyutucja ktora bardzo mozno ciagnela promocje miasta wsrod ludzi mlodych i promowala naprawde ciekawe zjawiska
dla mnie to miejsce bylo i mam nadzieje ze bedzie dalej w pierwszej 5 najciekawszych miejsc zwiazanych z kultura w GOP
caterina - Pon Sty 21, 2008 12:08 pm
bardzo przykro czytac takie rzeczy....Irytujaco nawet bardziej!
mam tylko nadzieje,ze nastepca bedzie miał rownie wyrazna wizje rozwoju Kroniki i nie straci ona swojej pozycji.
Jezeli juz jakies wystawy z naszego regionu były w polecane w prasie ogolnopolskiej to było to albo bielskie BWA albo własnie Kronika.
miglanc - Pon Sty 21, 2008 12:31 pm
Watpie w to by Kronika utrzymala poziom. Bez kadr tego sie nie da zrobic. Tak upadla kolejna swietna placowka z regionu. Niestety prowincjonalnosc naszych samorzadowcow widoczna jest w kazdej dziedzinie. Znajac zycie pan Cichocki bedzie mogl realizowac swoje pomysly w innym miescie poza Gornym Slaskiem - nie chce nawet zgadywac gdzie.
d-8 - Pon Sty 21, 2008 12:55 pm
a nasz UM z jajami powinien sie ktos zainteresowac tą kadrą i moze udało by się taką instytucję w kato stworzyc ?
( to takie marzenia tylko, wiadomo ze to nierealne, zeby w um ktokolwiek sie czymkolwiek interesowal w tych kwestiach... )
MephiR - Pon Sty 21, 2008 1:57 pm
Watpie w to by Kronika utrzymala poziom. Bez kadr tego sie nie da zrobic. Tak upadla kolejna swietna placowka z regionu. Niestety prowincjonalnosc naszych samorzadowcow widoczna jest w kazdej dziedzinie. Znajac zycie pan Cichocki bedzie mogl realizowac swoje pomysly w innym miescie poza Gornym Slaskiem - nie chce nawet zgadywac gdzie.
Nasi samorządowcy są za miętcy (to specjalnie) do utrzymywania takich instytucji. Od roku Życie Bytomskie - ostatnia gazeta miejska w moim mieście - prowadzi batalię przeciwko Cichockiemu. Pół roku temu zdawało się, że ŻB przegrało, bo Koj zapewnił, że nie będzie ingerować w autonomię tej instytucji. Niestety jak widać, ktoś w końcu się ugiął. Jak się dowiem kto, to postaram się nacisnąć mu na odcisk :/.
Jak pisze największy wróg Cichockiego w dzisiejszym ŻB - Marcin Hałaś - dyrektor Kroniki miałby otrzymać jakąś propozycję pracy w Warszawie. Jeżeli to okaże się prawdą, to Śląsk kolejny raz straci na rzecz Warszawki.
A dla osób nie znających Marcina Hałasia - to kulturoznawca, dla którego szczytem sztuki są wystawy malarstwa w Muzeum Górnośląskim i kiczowate prace w Od Nowie 2 (taka żulernia przy Dworcowej). Ogólnie od pewnego czasu zauważam, że ŻB prowadzi politykę przeciwko Bytomiowi. W dzisiejszym wydaniu redaktor naczelny - Tomasz Nowak - nawołuje radzionkowian do oderwania dwóch dzielnic od Bytomia. To totalny bezsens! Mam nadzieję, że szybko pojawi się MMSilesia w wydaniu papierowym, żeby ten monopol wreszcie został przerwany.
caterina - Pią Lut 01, 2008 5:30 pm
z dodatku katowickiego GW:
Bielska galeria BWA i CSW Kronika w Bytomiu to najlepsze galerie publiczne ubiegłego roku na Slasku-wynika z rankingu "Polityki".
Bielska BWA była na 3 miejscu ,za Zacheta i CSW w Warszawie .Kronika znalazła sie na 8 miejscu.Natomiast wydane przez nia "Drzace ciała", zbior wywiadow Artura Zmijewskiego z artystami(Althamer czy Kozyra) , znalazły sie na 5 miejscu z 10 najciekawszych wydarzen w galeriach w 2007 r.
Safin - Nie Lut 03, 2008 3:25 pm
Beznadzieja. Mephir, wymyśl jakieś działanie, które mogłoby GKW wesprzeć! Systematycznie dołujemy.
MephiR - Wto Lut 05, 2008 8:02 pm
Z Bytomski.pl m.in. na temat Cichockiego i jego największego wroga - Marcina Hałasia z ŻB:
Cena spoKOJu
Sebastian Cichocki odchodzi z Kroniki. Jego największy wróg zaciera ręce. Swoją działalność rozpoczyna Rada Programowa Bytomskiego Centrum Kultury. Czy to nie czas by bytomianie powinni zacząć się martwić, o to co dzieje się w ich mieście?
Rada Programowa powstająca przy BCKu nie jest niczym niezwykłym. Podobne organy istnieją przy wszystkich większych ośrodkach kulturalnych. Są powoływane przez założycieli instytucji, bądź przez tych, którzy w jakiś sposób je przejęli w okresie ich działalności. W skład Rad Programowych mają wchodzić największe autorytety z różnych dziedzin sztuki, kultury oraz radni miejscy. Zadaniem Rad Programowych jest wspieranie placówki, pomoc, współdziałanie oraz decydowanie w ważnych decyzjach. W rzeczywistości, Rady Programowe zbierają się raz w roku, bądź rzadziej jedynie w najistotniejszych dla instytucji projektach, jak na przykład budowa nowej siedziby.
W skład naszej rady programowej wchodzić będą: Krzysztof Batog (muzyk, menedżer zespołu Akademos), Halina Bieda (wiceprezydent Bytomia), Marcin Hałaś (dziennikarz Życia Bytomskiego), Piotr Obrączka (polonista, profesor Uniwersytetu Opolskiego), Marian Oslislo (rektor Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach), Dorota Pomykała (aktorka) i Marek Szczepański (socjolog z Uniwersytetu Śląskiego). Skład Rady Programowej został powołany przez Prezydenta Piotra Koja.
Powołanie Rady wydaje się zwykłym uzupełnieniem luki, jaka istniała w naszym mieście. Jednakże, Rada Programowa ma służyć również dialogowi pomiędzy mieszkańcami, a instytucją, tymczasem w jej składzie nie odnajdujemy młodych ludzi. „Świeżej krwi”, która to często ma niezwykłe i spektakularne pomysły, nie od dziś wiadomo, że do młodych ludzi świat należy. Nie umniejszając jednocześnie wiedzy, doświadczenia osób starszych, można rzec, iż nasza władza serwuje nam „radę starców”. Nie mniej składających w większości z wybitnych i ciekawych osobowości...
Jedna z tych postaci jest znana i szczególnie „bliska” ludziom w naszym mieście. Oczywiście chodzi o Marcina Hałasia, który przez ostatni rok uczynił z Kroniki chłopca do bicia, powołując się nieustannie na jedną i tę samą wystawę spośród bogatego wachlarza imprez. Musiał być bardzo niemile zaskoczony, gdy Polityka nagrodziła naszą galerię ósmym miejscem w rankingu najlepszych galerii publicznych. Warto dodać, iż w plebiscycie znalazła się jeszcze tylko jedna galeria ze śląska - bielska Galeria BWA. Sam Sebastian Cichocki przez portal Obieg.pl został zaliczony do stu najbardziej wpływowych osób świata sztuki, czego dowodem jest zmiana miejsca pracy na prestiżowe Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
Jeszcze niedawno Prezydent Piotr Koj deklarował na swoim blogu:
„Kronika jest, tętni życiem, nie zawsze jej propozycje programowe mnie zadowalają, a zdarzyło się, że mnie zniesmaczyły, ale tak jest ze sztuką. Zgadzam się, że ważne jest nie tyle miejsce, co ludzie, którzy je tworzą, a jej szef Sebastian Cichocki nadał temu miejscu kształt wyraźny, ciekawy i jak się okazuje inspirujący innych. Będę więc życzliwie, aczkolwiek uważnie, przyglądał się kolejnym działaniom, kibicując, dbając o zachowanie jej autonomii na zasadach wspólnie ustalonych. Dziękuję wszystkim tym, którzy przysłali e-maile "w obronie" Kroniki, nawet tym, którzy uczynili to jakże niekonwencjonalnie i tutaj cytat (ten najmniej obraźliwy): "WON OD KULTURY WYSOKIEJ!!!!!".
Ta notatka dziś staje się powoli mrzonką, a Rada Programowa kartą przetargową. Ponieważ, to ona w rzeczywistości może stworzyć program dla BCKu, w której strukturach istnieje Kronika. Członkowie Rady mają obowiązek spotkać się przynajmniej dwa razy w roku. Mogą przedkładać propozycje jej rozwoju, inicjować działania czy też opiniować plany, projekty BCKu a nawet zmiany statutowe. Czy taka jest cena by uciszyć dziennikarza z lokalnej prasy?
babaloo - Wto Lut 05, 2008 8:32 pm
Trochę wydaje mi się to zaskakujące, że taki wszechwładny w mieście jest dziennikarz "Życia Bytomskiego", które służy pewnie przede wszystkim do zamieszczania ogłoszeń. Co to jest za człowiek i dlaczego prezydent Bytomia miałby się go obawiać? No i dlaczego fo powołał do tej rady programowej?
Poza tą dziwną sytuacją, to wydaje mi się, że Sebastian Cichocki odszedł z Kroniki do Muzeum Sztuki Nowoczesnej, bo tam są zupełnie inne możliwości. Po prostu awansował. A u nas podejście władz do sztuki jest takie jskie jest.
Emenefix - Śro Lut 06, 2008 8:17 am
Prosta sprawa... Odszedł na lepsze...
Pewnie by został gdyby nie wieszano psów na nim. Logiczna kolej rzeczy. Człowiek idzie tam, gdzie go chcą a nie tam gdzie jest na siłę...
Fatalna sprawa z tą Kroniką
d-8 - Śro Lut 06, 2008 9:05 am
Fatalna sprawa z tą Kroniką
porażka miesiąca
MephiR - Śro Lut 06, 2008 12:03 pm
Trochę wydaje mi się to zaskakujące, że taki wszechwładny w mieście jest dziennikarz "Życia Bytomskiego", które służy pewnie przede wszystkim do zamieszczania ogłoszeń. Co to jest za człowiek i dlaczego prezydent Bytomia miałby się go obawiać? No i dlaczego fo powołał do tej rady programowej?
Życie Bytomskie to jedyna gazeta miejska zajmująca się głównie tematyką Bytomia (odrobinę Radzionkowa tam też jest). Gdy nie było Bytomski.pl, a aktualizacje na stronie UM były rzadkie, to ŻB było jedynym źródłem informacji dla mieszkańców. Obecnie niby jest ta konkurencja ze strony internetu, ale starsi ludzie i tak dalej czytają ŻB, bo nie potrafią obsługiwać komputerów. Redakcja tego tygodnika korzysta ze swojej pozycji i gdy tylko pojawi się jakieś zagrożenie, to od razu stara się je niszczyć. Zagrożeniem dla Hałasia był Cichocki, dlatego wzięto go na celownik. Jako że mamy bojaźliwego prezydenta, to wymyślono Radę Programową, za pomocą której można by uciszyć krzykacza.
miglanc - Śro Lut 06, 2008 12:15 pm
Bojazliwi prezydenci to juz nasza lokalna specjalnosc.
Emenefix - Śro Lut 06, 2008 12:32 pm
Może będe brutalny ale mam nadzieję, że te wszystkie lokalne pseudotygodniki znikną z rynku. Zwłaszcza te co mają układy z lokalnymi UM i archaiczną formę. To hermetyczne środowiska kolesiowskie i na dodatek często robią ludziom wodę z mózgu. Poza tym może się ktoś ze mną nie zgodzi ale uważam, że np GW jest aż chamsko układna wobec katowickiego środowiska PO a Dziennika Zachodni znów kręci z Uszoklandią...
Przyszłością prasy lokalnej jest internet. No a ogólnie przyszłością jest młodzież. Dobrm dowodem był artykuł Jacka o Mariackiej, gdzie po raz pierwszy mogliśmy puścić prawdziwą opinię UM na ten problem...
Przykro mi ale uważam, ze oddanie mediów mieszkańcom to jedyne dobre wyjście z sytuacji. I nie chodzi mi tu tylko o mmsilesia, nie chodzi o casus Życia Bytomskiego, ale mówię bardzo ogólnie.
Dobrze mówię?
d-8 - Śro Lut 06, 2008 12:52 pm
hmmm chyba mozna nieco popolemizowac
poza polemiką pozostaje uskrzydlające wręcz stwierdzenie, ze młodzież jest przyszłoscią. pełna zgoda.
a co do reszty :
- nie wydaje mi się, że przyszłością lokalnej prasy jest inernet. nie przyjęło się czytac wszystkiego w sieci, tak jak nie przyjęło się czytanie książek w innej niż papierowej formie - tak i nadal niezmienne pozostaje ( i wg mnie pozostanie ) czytanie prasy papierowej
- "oddanie mediów mieszkańcom" - to sie tak troche z Leninem kojarzy. w ogole oddawanie 'wszystkim' juz przez pół wieku przerabialismy wystarczająco długo i dobrze, z wiadomym skutkiem - powrotów nie będzie ( mam nadzieję )
- "układnosc" mediów jest stara jak świat - i nagroda dla tego, kto wskaże "media obiektywne" - bo ja nie znam. łącznie z FAZ czy NYC - zawsze od jakiegos miejsca zaczyna sie pewien przechył i wsparcie jakiejś opcji. było, jest i będzie. jak świat światem. jest to tylko kwestia wyczucia smaku w pisaniu ( bądź poziomu odbiorcy i dostosowania poziomu sugestii do poziomu odbiorcy )
dobrze mówię ?
MephiR - Śro Lut 06, 2008 12:53 pm
Gwoli wyjaśnienia, ŻB nie ma układów z UM. W pewnymi urzędnikami tak (nie będę wymieniać nazwisk), ale najbliższe otoczenia prezydenta raczej się nie lubi z redakcją tego tygodnika.
Emenefix, mówisz dobrze, chociaż całkowite uwalnianie mediów też nie jest zbyt dobre. Ogół nie zawsze ma rację, dlatego w projektach Web 2.0 powinien być ktoś w rodzaju wielkiego naczelnego, który będzie wszystko przesiewał.
Życie Bytomskie ma przestarzałą formułę i na dłuższą metę nie wytrzyma na rynku. Tylko że teraz jeszcze się trzyma i bruździ...
Ps. ktoś mi dzisiaj wysłał na maila takiego linka - http://nieczytajzb.webpark.pl - widać nie tylko ja w Bytomiu nie lubię tej gazety...
Emenefix - Śro Lut 06, 2008 1:19 pm
- nie wydaje mi się, że przyszłością lokalnej prasy jest inernet. nie przyjęło się czytac wszystkiego w sieci, tak jak nie przyjęło się czytanie książek w innej niż papierowej formie - tak i nadal niezmienne pozostaje ( i wg mnie pozostanie ) czytanie prasy papierowej
No cóż. Wszystkie badania pokazują, że czytelnictwo prasy papierowej maleje a czytelnictwo artykułów online (często tych samych co na papierze) gwałtownie rośnie. Tutaj kłania się następstwo pokoleń. Gdy my będziemy pokoleniem rodziców a już na pewno dziadków, przewaga e-prasy nad printem bedzie znaczna.
- "oddanie mediów mieszkańcom" - to sie tak troche z Leninem kojarzy. w ogole oddawanie 'wszystkim' juz przez pół wieku przerabialismy wystarczająco długo i dobrze, z wiadomym skutkiem - powrotów nie będzie ( mam nadzieję )
Czemu tak ogólnikowo. Nie wycieraj sobie Leninem gęby
Ludzie chcą czytać to co chcą czytać a nie to czego czytać nei chcą. Proste jasne i klarowne. 70% ankietowanych powiedziało, że chce nowego medium lokalnego, które rzeczywiscie bedzie zajmowało się ich problemami i dotykało tych spraw, które ich dotykają... To nie żaden komunizm To wzrost rangi społeczeństwa obywatelskiego.
- "układnosc" mediów jest stara jak świat - i nagroda dla tego, kto wskaże "media obiektywne" - bo ja nie znam. łącznie z FAZ czy NYC - zawsze od jakiegos miejsca zaczyna sie pewien przechył i wsparcie jakiejś opcji. było, jest i będzie. jak świat światem. jest to tylko kwestia wyczucia smaku w pisaniu ( bądź poziomu odbiorcy i dostosowania poziomu sugestii do poziomu odbiorcy )
dobrze mówię ?
No tutaj mniej więcej mówisz "dobrze"
Emenefix - Śro Lut 06, 2008 1:22 pm
Ps. ktoś mi dzisiaj wysłał na maila takiego linka - http://nieczytajzb.webpark.pl - widać nie tylko ja w Bytomiu nie lubię tej gazety...
"Życie Bytomskie jest co prawda monopolistą na lokalnym rynku prasowym, ale to nie oznacza, że nie ma innego źródła informacji w tym mieście. Poniżej znajduje się lista mediów, gdzie znaleźć można wiadomości z Bytomia:
- www.mmsilesia.pl - niezależny serwis metropolitarny
Mając dostęp do Internetu nie trzeba nawet kupować żadnej gazety, aby dowiedzieć się co dzieje się w mieście. Wystarczy regularnie przeglądać powyższe serwisy internetowe, a będziemy dużo lepiej zorientowani."
dokladnie
d-8 - Śro Lut 06, 2008 2:20 pm
Tutaj kłania się następstwo pokoleń. Gdy my będziemy pokoleniem rodziców a już na pewno dziadków, przewaga e-prasy nad printem bedzie znaczna.
nic sie nie kłania. to tylko Twoje życzenia/wizje. nic pewnego
Ludzie chcą czytać to co chcą czytać a nie to czego czytać nei chcą. Proste jasne i klarowne. 70% ankietowanych powiedziało, że chce nowego medium lokalnego, które rzeczywiscie bedzie zajmowało się ich problemami i dotykało tych spraw, które ich dotykają... To nie żaden komunizm To wzrost rangi społeczeństwa obywatelskiego.
ten tekst kojarzy mi sie troche z reklamami proszków do prania. taki poziom... nie jestem jednak chyba targetem odpowiednim dla tych reklam jak i dla takich tekstow. thnx
ale brawa dla tego który nieco przeprał Ci mózg. musial byc dobry ten proszek. ( to tak pół żartem pół serio i bez obrazy )
No tutaj mniej więcej mówisz "dobrze"
d-8 - Śro Lut 06, 2008 2:28 pm
Ludzie chcą czytać to co chcą czytać a nie to czego czytać nei chcą. Proste jasne i klarowne. 70% ankietowanych powiedziało, że chce nowego medium lokalnego, które rzeczywiscie bedzie zajmowało się ich problemami i dotykało tych spraw, które ich dotykają...
tego to by nawet Lenin tak dobrze nie wymyslil haha
dobre!
lubie takie teksty bo 'trybuny robotniczej' juz nie ma i nie ma gdzie takich kwiatkow poczytac
a tak tu na fajnym forum gkw mozna
jeszcze co do "oddania wszystkim" - to tez chyba musisz zejsc z funkcji pismaka jakiegos wydawnictwa i "oddac" - nie wiem komu - pani kioskarce od kogos z osiedla albo kumplom z trzepaka ewentualnie swietnym sprzedwacom z media markt. jak powiedziales - oddac wszystkim. po równo
żadnych dziennikarzy !
salutuj - Śro Lut 06, 2008 2:32 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
d-8 - Śro Lut 06, 2008 2:36 pm
czytanie ksiazek elektronicznych sie przyjmie gdy upowszechni sie elektroniczny papier. czytanie z laptopa w lozku jest strasznie niewygodne (o czytaniu z monitora przed biurkiem nie mowiac).
pełna zgoda !
Ja tam nie wierze w "zapach tuszu i szelest papieru"
ja tez zupelnie nie
gdy pojawi sie elastyczna kartka ktora na dotyk przerzuca strone to wyprze ksiazki, gazety a nawet pisma pornograficzne.
nie moge sie doczekac
absinth - Śro Lut 06, 2008 4:06 pm
Może będe brutalny ale mam nadzieję, że te wszystkie lokalne pseudotygodniki znikną z rynku. Zwłaszcza te co mają układy z lokalnymi UM i archaiczną formę. To hermetyczne środowiska kolesiowskie i na dodatek często robią ludziom wodę z mózgu. Poza tym może się ktoś ze mną nie zgodzi ale uważam, że np GW jest aż chamsko układna wobec katowickiego środowiska PO a Dziennika Zachodni znów kręci z Uszoklandią...
imo kazdy robi innym wode z mozgu a przynajmniej stara sie, i nic w tym dziwnego, problem zaczyna sie kiedy ktos ma monopol niewazne czy popiera PO czy Uszoka czy popiera Rydzyka czy Dalajlame...
tak wiec niech kazdy dalej stara sie robic ta wode, wazne zeby byl wybor i zebym mogl (nie musial, ale mogl) zapoznac sie z tym co pisza jedni i drudzy i wybral to co mi najbardziej odpowiada.
Przyszłością prasy lokalnej jest internet. No a ogólnie przyszłością jest młodzież. Dobrm dowodem był artykuł Jacka o Mariackiej, gdzie po raz pierwszy mogliśmy puścić prawdziwą opinię UM na ten problem...
i tak i nie, tzn to medium ma ten plus, ze jest w zdecydowanej wiekszosci darmowe wiec to jest ta ogromna zaleta, ktora sie przeklada na mozliwosc rozpowszechniania i ksztaltowania tym samym opini, natomiast co do krytycznosci tekstow pamietam, ze za czasow red. Gibasa w Echu Miasta mozna bylo przeczytac bardzo krytyczne teksty o UM. W kontekscie tego mozna stwierdzic, ze samo medium to jedno, ale zeby posluzyc sie tak tu przytaczanym klasykiem napisze ze "najwazniejsze sa kadry"
Przykro mi ale uważam, ze oddanie mediów mieszkańcom to jedyne dobre wyjście z sytuacji. I nie chodzi mi tu tylko o mmsilesia, nie chodzi o casus Życia Bytomskiego, ale mówię bardzo ogólnie.
Dobrze mówię?
hmm.. pachnie ladnie, ale jak smakuje?
mysle, ze w dluzszej perspektywie mowienie o oddaniu mediow mieszkancom jest mrzonka, z czasem i tak wyksztalci sie pewna grupa osob, ktora zajme sie tym na powazniej bedzie pisac wiecej, bardziej sie angazowac i nastapi de facto pewna profesjonalizacja, przy artykulach pojawia sie reklamy, ktos bedzie za to bral pieniadze. I w zadnym wypadku nie nie oceniam tego zle, uwazam, ze to jest naturalne po prostu. Roznica bedzie polegala na tym, ze piszacy wzieli sie "z mieszkancow", ale przeciez ci inni dziennikarze z powiedzmy Wyborczej tez nie wzieli sie z ksiezyca, tez sa mieszkancami. Owszem taka prasa internetowa jest bardziejdostepna takze od strony tworzenia, dla potencjalnych chetnych. Z tym, ze z czasem tak jak pisalem zaangazuja sie bardziej poszczegolne osoby i"linia" bedzie wyznaczana glownie przez nie, a czasem pojawia sie tez glosy mieszkancow.
Wit - Śro Lut 06, 2008 6:03 pm
Dyrektor Kroniki zmęczony walką w Bytomiu
Łukasz Kałębasiak 2008-02-04, ostatnia aktualizacja 2008-02-04 11:23
Sebastian Cichocki, twórca sukcesu bytomskiej galerii Kronika, rezygnuje ze stanowiska dyrektora artystycznego. - Nie widzę możliwości dalszej pracy w uszczuplonym zespole - mówi
O zmianach kadrowych w galerii zadecydował Mariusz Wróbel, nowy dyrektor Bytomskiego Centrum Kultury, którego Kronika jest częścią. Obejmując tę funkcję w połowie października, musiał się zmierzyć z długiem BCK, który urósł do 270 tys. zł. Dwie osoby przeniesione z Kroniki do BCK, które zajmowały się m.in. pozyskiwaniem funduszy na działalność galerii, mają teraz pracować na rzecz całej instytucji. - Także dla dobra Kroniki - zapewnia Wróbel.
- Nie dziwię się nowemu dyrektorowi. Nadrzędnym celem musi być dla niego utrzymanie BCK. Ale nie mogę zaakceptować niekorzystnych dla Kroniki decyzji, które są podejmowane za moimi plecami - argumentuje Cichocki.
Przez pięć lat w Kronice powstał zgrany zespół ludzi, dzięki którym galeria osiągnęła swoją obecną pozycję. Od początku swoje pomysły finansowała w dużej mierze z funduszy zewnętrznych. Wystawy, książki, programy edukacyjne czy szalone projekty artystyczne wspomagało Ministerstwo Kultury, urząd marszałkowski, ale również fundacje z Niemiec czy Szwajcarii. - Potrafiliśmy sobie radzić tylko dlatego, że po latach starań udało się stworzyć świetny uzupełniający się team. Zmiany personalne w Kronice porównałbym do operacji na kluczu, którego kawałek się odłamuje. Takim kluczem nie da się już otworzyć interesującego nas zamka - mówi Cichocki.
Nie ma jednak wątpliwości, że zmiany kadrowe były tylko jednym z powodów, przez które Cichocki postanowił odejść z Kroniki. Od początku musiał zmagać się w Bytomiu z niechęcią, a w najlepszym razie z niezrozumieniem. Lokalna prasa każde kontrowersyjne wydarzenie w Kronice rozdmuchiwała do rozmiarów skandalu. Dwa razy - w 2006 i 2007 roku - w galerii odbyło się wyjazdowe posiedzenie komisji kultury rady miejskiej, na którym radni gromili program Kroniki.
- Jestem już dość zmęczony walką na ugorze, brakiem konkretnej pomocy czy nawet zainteresowania ze strony miasta. Chciałbym, aby rzeczy były nazywane po imieniu. Rozumiem, że nie wszystkie projekty musiały przypaść do gustu decydentom, ale trudno zaprzeczyć, że jest to instytucja, która ma ogromny wkład w promocję Bytomia i fakt ten nigdy nie został właściwie, w profesjonalny sposób wykorzystany - przyznaje były dyrektor artystyczny.
Jego odejście to wielka strata dla Bytomia i Śląska. W ciągu pięciu lat Cichocki i jego zespół uczynili z Kroniki jedno z najważniejszych centrów sztuki współczesnej Polsce. W ostatnim rankingu "Polityki" najlepszych galerii publicznych w kraju bytomska galeria znalazła się na ósmym miejscu, konkurując z warszawską Zachętą czy z Zamkiem Ujazdowskim. Wizja Cichockiego zawsze była o krok przed innymi. Gdy wszyscy urządzali tylko wystawy, Kronika stworzyła w centrum miasta klub, w którym artyści mieli równe prawa z DJ-ami. Kiedy wszyscy mówili o renesansie malarstwa, w Bytomiu rządziły projekty konceptualne. Stworzony przez Cichockiego program rezydencji artystycznych przyciągnął do Kroniki artystów z całego kraju, także kuratorów ze Szwajcarii czy... Indii. Dzięki Kronice o Bytomiu zaczęło być głośno w Polsce, ale też i na świecie. W zeszłym roku Cichocki był kuratorem polskiego pawilonu na Biennale Sztuki w Wenecji, teraz Kronika jako jedyna została zaproszona do zaprezentowania swojego programu w kwietniu na Biennale Sztuki w Berlinie. To będzie ostatnie zadanie Cichockiego jako dyrektora artystycznego galerii.
Co dalej z Kroniką? Cichocki zarekomendował na swoje stanowisko dyrektorowi BCK Stanisława Rukszę, obecnie kuratora w katowickiej galerii BWA. Dyrektor Wróbel przystał na tę propozycję i obiecuje teraz, że nowy dyrektor będzie dysponował odpowiednim budżetem na działalność Kroniki . - Chciałbym zapewnić komfort działania nowemu dyrektorowi, aby ten mógł zajmować się wyłącznie sprawami merytorycznymi - mówi. Wróbel i Ruksza mają się spotkać i porozmawiać o ewentualnej współpracy w połowie lutego.
- Przed Kroniką stoi ogromne wyzwanie - szansa, ale i ryzyko - mówi Cichocki i obiecuje, że będzie nadal wspierał Kronikę. Od 1 czerwca rozpoczyna pracę w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, które ma powstać przed Pałacem Kultury i Nauki. - Nie zrywam jednak kontaktów ze Śląskiem. Przygotowuję m.in. wystawę w Mysłowicach, która będzie towarzyszyła tegorocznemu Off Festivalowi. Razem ze oryginalnym zespołem Kroniki pracujemy też nad dużym projektem na terenie Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku.
Emenefix - Śro Lut 06, 2008 6:35 pm
@D-8 generalnie to kim jesteś o czym ty do mnie rozmawiasz. No i kilka zdań na poparcie tego, że oprócz praw działania proszków do prania masz jakiekolwiek pojęcie o prawach jakie kierują rynkiem
Być może jesteś Dominikiem Kaznowskim z Agory. A to przepraszam
Zapraszam na wykład na WNS albo do LO Mickiewicza niebawem n/t "Nowych Mediów"
Polecam książkę Jeffa Mignona albo "We, Media" Dana Gillmoura. A jeśli brak czasu to przynajmniej blog Krzysztofa Urbanowicza www.mediacafepl.blogspot.com
No i polecam obserwowanie rynku mediów na zachodzie. No i w Polsce. Chociażby Agory, ktora bryluje, i dobrzy są w te klocki.
Zawsze mnie najbardziej śmieszy jak ktoś neguje albo kręci nosem przy czymś co de facto gdzieś już miało miejsce i dobrze się ma. Albo się jest na czele peletonu albo się zapieprza za nim
To coś w stylu "eeee tam ja i tak wiem, że Ziemia jest płaska". No, szanujmy się!
Albo należy zatoczyć koło i zapytać czy w ogóle rozumiesz stwierdzenie "oddać media ludziom"? Dobrym przykładem są też same stowarzyszenia obywatelskie, jak choćby Koszutkowskie, Gliwiczanie czy SMM. Ważne by działać i kreować rzeczywistość, gromadzić, aktywizować a nie tylko komentować, rozmyślać i analizować. Od analizy są filozofowie, którzy tak czy siak rzadko posiadają prawo jazdy np
Dlatego tak bardzo podoba mi się akcja "Gazety" doskonale wpisująca się w trend, który specjaliści od mediów już wyraźnie sygnalizują. Malinowska nie bzdurzy juz tylko o Nikiszowcu z perspektywy bocznej ale oddaje problem mieszkańcom, tym o których pisze. Niech się wypowiedzą, niech napiszą co i jak...
Na koniec by nie było niedomówień. Owszem czytelnicwo printu spada, czytelnictwo online rośnie. Ani to mrzonki ani to pobożne życzenia. Wystarczy popatrzeć na prasę amerykańską:
Z okazji swoich szóstych urodzin, Wall Street Journal Online zapytał swoich czytelników jak wyobrażają sobie idealny internetowy portal newsowy w 2016 r.
Oto ich odpowiedzi:
„We media" :
Koniec z redaktorami. Dla czytelników WSJ Online „redaktorzy staną się przeżytkiem". Bo to nie redaktorzy będą decydować o tym co najważniejsze, ale sami czytelnicy, np. przez system głosowania na informacje (jak na digg.com czy jego polskie klony: wykop.pl czy gwar.pl).
Wg czytelników, rolą redaktorów będzie głównie weryfikacja informacji i analiza faktów na podstawie informacji własnych i dostarczonych przez samych cztelników. Tu również widać silny pęd - wszechobecny w internecie - do współtworzenia informacji.
Intarnauci chcą informacji wysokiej jakości, przefiltrowanej tzn. wyselekcjonowanej i opracowanej przez redakcję. Uważają, że to pozwala im zaoszczędzić czas. Chcą „prawdziwych newsów", których nie znajdą gdzie indziej. Oznacza to, że hierarchizacja informacji i jej wolumen powinny być dostosowane przez redaktorów do potrzeb czytelników i do ich kręgów zainteresowania.
Tego typu serwisy pojawiają się już dziś, „ale to dopiero początek" - przewidują czytelnicy Wall Street Journal Online. „Jutro przenośny sprzęt elektroniczny będzie wyposażony w twarde dyski i większe monitory".
Czytelnicy chcą swobody w korzystaniu z newsów i zamierzają je czytać kiedy chcą i gdzie chcą (oczywiście dzięki RSS). Chcą również móc stworzyć sobie własny „portal" dzialający na zasadzie agregatora pobierającego przez RSS informacje z różnorodnych źródeł (jak np. znakomity Netvibes.com czy polski Startowy.pl).
Wolny wybór :
Użytkownicy WSJ Online chcą mieć wybór i są gotowi płacić więcej za wersję bez reklamy.
Naprawdę polecam blog Urbanowicza na początek. Otworzy ci oczy Dominiku. Boś młody chłop ale myślisz jakoś archaicznie... (Bez urazy )
absinth - Śro Lut 06, 2008 10:26 pm
"Rozumiem, że nie wszystkie projekty musiały przypaść do gustu decydentom, ale trudno zaprzeczyć, że jest to instytucja, która ma ogromny wkład w promocję Bytomia"
otoz to! i chocby z tego powodu nie warto ogladac sie na wielkoswiatowcow z lokalnej bytomskiej prasy - za waskie horyzonty
miglanc - Czw Lut 07, 2008 12:05 pm
Eh standard. Mlody zdolny i ambitny czlowiek sie wybija w jakims prowincjonalnym zadupie, ale mu lokalna sitwa rzuca klody pod nogi - jednak dostaje mozliwosc realizacji swych pomyslow w wielkim miescie. Tym wlasnie sie rozni metropolia od prowincji
Smieszy mnie cala ta dyskusja o "Metropolii GOP" ktora ma nasz parlament uchwalic i ktora ma rozwiazac wszystkie nasze lolane problemy. Zlepek kilkunastu wioch zawsze bedzie zlepkiem kilkunastu wioch, nawet jelsi bedzie miec swojego Uberburgermeistra.
GOP jest zadupiem - bo takie mamy elity i takich mamy obywateli, ktorzy na nie glosuja i sa zadowoleni.
Michał Gomoła - Pią Lut 08, 2008 12:29 am
Miałem nie "rzekać" w tym temacie, ale nie mogę się powstrzymać
Może będe brutalny ale mam nadzieję, że te wszystkie lokalne pseudotygodniki znikną z rynku. Zwłaszcza te co mają układy z lokalnymi UM i archaiczną formę. To hermetyczne środowiska kolesiowskie i na dodatek często robią ludziom wodę z mózgu. Poza tym może się ktoś ze mną nie zgodzi ale uważam, że np GW jest aż chamsko układna wobec katowickiego środowiska PO a Dziennika Zachodni znów kręci z Uszoklandią...
Gazeta Wyborcza jest siewcą demagogii PO, wydaje mi się, że nikt tutaj nie będzie się o to spierał. Również demagogią jest jednak głoszenie iż jakiekolwiek medium jest w stanie być w stu procentach obiektywne. Każdy dziennikarz na tę samą sprawę patrzy inaczej, ma inne przekonania i poglądy, chociażby z tego powodu nigdy nie będzie w stanie być w pełni obiektywnym. To czy tekst pojawi się na blogu, portalu czy w gazecie nie ma tutaj najmniejszego znaczenia.
Na marginesie: archaiczna forma znaczy zupełnie co innego. Przykładem archaicznej formy jest "z łaski Bożej prezydent Katowic".
Przyszłością prasy lokalnej jest internet. No a ogólnie przyszłością jest młodzież. Dobrm dowodem był artykuł Jacka o Mariackiej, gdzie po raz pierwszy mogliśmy puścić prawdziwą opinię UM na ten problem...
Nie wiem co miałeś na myśli pisząc "po raz pierwszy mogliśmy puścić prawdziwą opinię UM na ten problem..." więc pominę to Młodzież jest przyszłością, musi jednak mieć się od kogo uczyć. Dlatego wg mnie idealne rozwiązanie to połączenie doświadczenia ze świeżą krwią. Zbyt wielu starych wyjadaczy w redakcji grozi rutyną, brak takich osób z kolei owocuje brakiem profesjonalizmu. Niestety tych drugich w MMSilesia brakuje.
Przykro mi ale uważam, ze oddanie mediów mieszkańcom to jedyne dobre wyjście z sytuacji. I nie chodzi mi tu tylko o mmsilesia, nie chodzi o casus Życia Bytomskiego, ale mówię bardzo ogólnie.
Dobrze mówię?
Nie do końca rozumiem co masz na myśli pisząc, że "oddanie mediów mieszkańcom to jedyne dobre wyjście z sytuacji". Jakie oddanie, skoro korzyści finansowe pobierać będzie tylko i wyłącznie organizacja założycielska? Zakładanie, że dziennikarze-mieszkańcy będą stale pracować pro publico bono jest chyba nieco naiwne. Jeżeli zaś najlepsi będą pobierać uposażenie to stworzy się na powrót zespół "dziennikarzy z zawodu" i taki portal de facto niewiele różnić się będzie od komercyjnego pisma. Przytaczasz przykład The Times, gdzie czytelnicy sami będą głosować na dziennikarzy, którzy im odpowiadają. Owszem, jest to w jakimś stopniu większa ingerencja w to co czytelnik będzie dostawał, ale i teraz mógł przecież zamiast "The Times" wybrać darmowy "The London Lite", różnica jest taka, że dziennikarzy wybierał hurtowo. Dążę do tego, że ciężko tutaj mówić o oddaniu mediów mieszkańcom, raczej o przenosinach ich do internetu, który to przy okazji stwarza nowe możliwości.
Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że nie lubię kiedy komuś wydaje się, że opcja do której jest przekonany to jedyna możliwa opcja. To czy media internetowe wyprą media papierowe pokaże czas, póki co na rynku jest miejsce na jedna i drugie, a blog pana Urbanowicza nie sprawi, że papierkowe gazety znikną z powierzchni ziemii ( prawdopodobnie jest dobrym specjalistą, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości... nawet "Donald, który cieszy się w Polsce 50% poparciem" przepowiadał nam dwa lata temu dolara po 6zł, czas pokazał jak bardzo się mylił ).
Może ten post na to nie wskazuje, ale naprawdę bardzo dobrze życzę MMSilesia, bo jest jakąś alternatywą dla portalu GW do której nie pałam sympatią. Niestety póki co sporo więcej informacji dostarcza mi forum GKW, WPK czy nieszczęsna GW. Nie obraźcie się, ale na MM rzadko można znaleźć coś ciekawego ( zdaję sobie jednak sprawę, że to dopiero początki i oby z każdym dniem było lepiej! ). No offence.
-----------------------------
Eh standard. Mlody zdolny i ambitny czlowiek sie wybija w jakims prowincjonalnym zadupie, ale mu lokalna sitwa rzuca klody pod nogi - jednak dostaje mozliwosc realizacji swych pomyslow w wielkim miescie. Tym wlasnie sie rozni metropolia od prowincji
Smieszy mnie cala ta dyskusja o "Metropolii GOP" ktora ma nasz parlament uchwalic i ktora ma rozwiazac wszystkie nasze lolane problemy. Zlepek kilkunastu wioch zawsze bedzie zlepkiem kilkunastu wioch, nawet jelsi bedzie miec swojego Uberburgermeistra.
GOP jest zadupiem - bo takie mamy elity i takich mamy obywateli, ktorzy na nie glosuja i sa zadowoleni.
Niestety masz rację. Co prawda "Metropolia GOP" to potężne narzędzie, ale nawet najlepsza wiertarka sama dziury nie wywierci. U nas wśród elit GOPu nie widzę póki co osoby, która potrafi dobrze wiercić dziury
Emenefix - Pią Lut 08, 2008 10:07 am
No Michale. Widzę więc, że mamy przynajmniej o czym porozmawiać...
Dzięki za konstruktywne opinie. Bardzo nam pomogą zapewne.
Cityzen Journalism myślę ma przyszłość. I może istnieć bez tworzenia się grup "wyjadaczy". Chodzi o świadomość...
3 dni temu dostałem maila, żebyśmy przyjechali zrobić materiał o zniszczonym podwórku, bo mieszkańcy nie mogą się doprosić pomocy od "tradycyjnych mediów". I tak będzie co raz częściej. Bo dziennikarz myśli sobie "kurde, co za buraki, ja jestem wielkim dziennikarzem mam zaraz wywiad z marszałkiem, potem wizytę u dyrektora muzeum" - Tak myśli niestety 50% moich znajomych po piórze. To oczywiście "równia pochyła". Potem mamy takich jakich mamy niby profesjonalistów wyjadaczy ale przemielonych i mdłych że głowa boli.
Ale masz rację. To co teraz robimy w MM to około 2-5% możliwości. Ziarnko do ziarnka rejestrować się będą Ci, którym naprawdę najbardziej zależy na regionie. Niebawem rozpoczniemy dwie wielkie akcje, by zaktywizować ludzi do działania. Bo z czałym szacunkiem fora są potrzebne i to bardzo, ale samo rozmawianie nic nie zmieni. Chociaż forum GKW uwielbiam, jest tu prawie wszystko i warto tą bazę wiedzy potraktować jako wzór i poprzeczkę
Myślę, że akcja w obronie Kroniki to też jest jakiś pomysł.
Patrzę i obserwuję i myślę, że za jakieś 3 miesiące będziemy portalem nr 2 w regionie a za około 6 portalem nr. 1
Na temat gazety na razie się nie wypowiem
I masz rację - trzeba dobrze kombinować by nie zmarnować tego potencjału. Czyli słuchać ludzi. Po prostu słuchać. Wbrew pozorom lubię słuchać, uczyć się i obserwować bo dzięki temu potem jakoś dziwnie wszystko mi wychodzi I być może dlatego jest mi dane tworzyć coś, co w końcu ruszy wszystkich
Tak na marginesie to byś się zarejestrował. Myślałem, ze będziesz pierwszy
miglanc - Pią Lut 08, 2008 2:38 pm
"List otwarty do Pana Marcina Hałasia
redaktora gazety Życie Bytomskie
„Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych”
Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Art.30
Pan Marcin Hałaś
Redaktor „Życia Bytomskiego”
Cotygodniowa lektura Życia Bytomskiego może dostarczyć wielu wrażeń i pozytywnych emocji, a szczególnie temu, kto potrafi trafnie odczytać intencje autora artykułów. I jest to jak mawiał klasyk „bardzo słuszna koncepcja”, pod jednym wszakże warunkiem; jeśli to, co autor napisze jest prawdą opartą na sprawdzonych faktach lub rzetelnie zdobytych informacjach. No chyba, że zastosowano metodę wielokrotnie wypróbowaną w czasach stalinowskich, kiedy delikatna sugestia wystarczała, aby czytelnik mógł wyrobić sobie jedynie słuszną opinię, a inna interpretacja była niemożliwa do pomyślenia.
Jestem właśnie po wnikliwej lekturze artykułu z ubiegłego tygodnia („ZB” nr 3/2641 z dnia 21.01.2008) Pańskiego autorstwa „Cichocki odchodzi” i przyznaję, iż nie zdziwiło mnie przywoływanie po raz kolejny niefortunnego przypadku z wystawy Bad News, jako że motyw kolażu z fotografią papieża Benedykta XVI był tyle razy cytowany przez Pana w kolejnych materiałach dotyczących „KRONIKI”, iż zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Zdążyłem się również przyzwyczaić do tego, że bytomska galeria stała się dyżurnym chłopcem do bicia - tak, tak, „chłopcy z Kroniki”, im trzeba było dołożyć, choć jak Pan sam zauważył, jeśli „nie było tam żadnych ekscesów więc nie mamy o czym pisać”. Jednakże takiego nagromadzenia fałszu, zakłamania i nieukrywanej niechęci do opisywanej osoby jak w tym artykule dawno już nie doświadczyłem.
W latach 2001 –2007 byłem dyrektorem Bytomskiego Centrum Kultury, w strukturze którego działała również Galeria Kronika i ośmielę się twierdzić, iż moja wiedza na temat działalności tej instytucji i osób w niej zatrudnionych jest pełniejsza niż może to sobie Pan Redaktor wyobrazić. Dlatego też nie mogę pozostać obojętny na kłamstwa i nieścisłości, jakie zawarte zostały we wspomnianym już wcześniej artykule, a dotyczą one pana Sebastiana Cichockiego, człowieka którego bardzo cenię i poważam.
Nie wiem na czym polega „kontrowersyjność” Pana Cichockiego, jako że jest to człowiek gruntownie wykształcony, elokwentny i nawet rzekłbym przesadnie ułożony, a jako pracownik, rzetelny i sumienny oraz niezwykle zaangażowany w sprawy instytucji, w której pracuje. Początkowo zatrudniony był na części etatu jako kurator, dopiero później jako współautorowi całościowej koncepcji funkcjonowania Centrum Sztuki Współczesnej KRONIKA powierzyłem obowiązki dyrektora artystycznego. Miało mu to również ułatwić kontakty z krajowymi i zagranicznymi partnerami i instytucjami, a co za tym idzie umożliwić budowanie spójnego i bogatego programu działania Kroniki z silnym naciskiem na pozyskiwanie środków zewnętrznych. W takiej sytuacji rozpisywanie konkursu byłoby nielogiczne i niecelowe, a nawet szkodliwe dla instytucji. Pragnę w tym miejscu jednak dobitnie podkreślić, że był to bardzo dobry wybór, jednak to ja, jako dyrektor Bytomskiego Centrum Kultury ostatecznie akceptowałem wszystko to co działo się w Galerii, a poprzedzone było to rzetelnie przygotowanym planem oraz merytoryczną dyskusją z całym zespołem. Tak więc nie może być mowy o realizowaniu „zachcianek” i trwonieniu pieniędzy na wystawy, na które zapraszano artystów określonych „środowisk” jak Pan to kłamliwie insynuuje. A wystarczyłoby przecież sprawdzić jakich artystów gościła Kronika w ostatnich latach i ilu widzów brało udział w realizowanych tam przedsięwzięciach (a zapewniam, że było ich tysiące), aby obraźliwe stwierdzenia autora artykułu nigdy nie mogły zaistnieć. Najbardziej obrzydliwą insynuacją do jakiej może się posunąć dziennikarz, jest chyba jednak wkładanie w czyjeś usta słów które obrażają innych (chyba, że sam tak myśli).Jak mniemam, nigdy i w żadnych okolicznościach nie pojawiło się stwierdzenie Sebastiana Cichockiego, jakoby środowisko artystyczne Bytomia to „kilku smutnych malarzy z miasta” tym bardziej, iż z wieloma z nich spotykaliśmy się wielokrotnie, współpracując przy różnych projektach, z szacunkiem podchodząc do tego co sobą reprezentują. Nigdy też nie terroryzował nikogo, a tym bardziej pracodawcy, którym byłem ja - dyrektor Bytomskiego Centrum Kultury. To już raczej Pan stosował swoisty terror, atakując wielokrotnie Galerię i jej Dyrektora. Jeśli jednak już ktoś stawał w jego obronie, a może raczej w obronie pracowników i artystów skupionych wokół Kroniki , to omawiany przeze mnie Pański artykuł jest dowodem na to, iż było to jak najbardziej uzasadnione.
I ja, pisząc te słowa, bronię nie tylko dobrego imienia człowieka, z którym dobrze mi się współpracowało i który kilka lat swojego życia poświęcił memu miastu. Bronię wszystkich tych, których Pan w ciągu kilku ostatnich lat szkalował i obrażał, posuwając się do kłamstw i wstrętnych insynuacji, podważając ich kompetencje i autorytet oraz z premedytacją pomijając prawdziwe zasługi. I zastanawiam się głęboko nad tym, jak to jest możliwe, że tak bardzo jeden fotomontaż obraża uczucia religijne człowieka takiego jak Pan, pełnego nienawiści i chęci szkodzenia bliźniemu. Zastanawiam się jaka to religia, i jak nazwać jej wyznawcę.
Galeria Kronika odniosła sukces , stała się dzięki intensywnej pracy wielu ludzi miejscem żywym, gdzie można wymieniać poglądy i spierać się, poznawać to co nie zawsze jest łatwe do odczytania, wreszcie dokonywać próby odnalezienia siebie w otaczającym świecie. Zostało to wielokrotnie pozytywnie ocenione przez artystów, gości galerii i wielu dziennikarzy oraz dostrzeżone przez donatorów, którzy chętnie wspomagali jej działania. W najnowszym rankingu galerii opublikowanym przez tygodnik „Polityka”, Kronika znalazła się w gronie najlepszych w Polsce, zyskując bardzo pochlebne recenzje. Jestem z tego bardzo dumny, ale najbardziej cieszy mnie fakt, że obok nazwy galerii wydrukowano jeszcze jedno słowo: Bytom.
Paweł Koj
Naczelnik Wydziału kultury 1996-2001
Dyrektor Bytomskiego Centrum Kultury 2001-2007"
Emenefix - Pią Lut 08, 2008 4:47 pm
[press=mms]623[/press]
Safin - Pią Lut 08, 2008 8:41 pm
w odpowiedzi na mojego maila:
witam i bardzo dziekuje za zainteresowanie tematem,
tutaj na moim blogu znajduje sie tresc oswiadczenia w tej sprawie http://www.ultramaryna.pl/sztucznainteligencja/?p=549. nie zalezy mi na generowaniu jakichkolwiek konfliktow, ale raczej na nazwaniu pewnych spraw - braku zainteresowania ze strony miasta (do dzisiaj nikt z Urzedu Miejskiego nawet sie nie zainteresowal czy cos dzieje sie z Kronika) oraz swiadomosci, jak wiele dla wizerunku miasta znacza progresywne instytucje kultury. Jedyne na co moge w tej sytuacji liczyc to nowa osoba, dyrektor, ktory przejmie instytucje i nie pozwoli jej stac sie na nowo jedna z wielu "domow kultury", bez wyraznej linii programowej.
Mysle ze glowny problem kultura na Gornym Slasku polega raczej na niewiedzy niz na zlej woli. Nie interesowac sie, nie podejmowac ryzyka, nie dotykac niebezpiecznych tematow - to jest po krotce cala filozofia naszych wladz.
pozdrowienia serdeczne. Sebastian
...
caterina - Czw Lut 14, 2008 9:01 pm
Radosny ciag dalszy podrozy Rozowych Jelonkow
===============================
W Bytomiu jelenie świecą na różowo
W galerii Kronika w Bytomiu pojawiły się w środę różowe świecące jelenie - dzieło Hanny Kokczyńskiej i Luizy Marklowskiej.
Kiedyś stały na warszawskim Powiślu i ponoć podbiły serca mieszkańców stolicy. Teraz są jedną z głównych atrakcji wystawy w Kronice zatytułowanej "Noc polarna". Wystawę przygotowano przede wszystkim z myślą o dzieciach - ma kształtować ich wyobraźnię i zachęcać do twórczego działania. Dlatego nikt nie przeszkadza im, kiedy przesadzają kwiatki na "zimowej łące" czy dosiadają świecącego jelenia. Ekspozycja potrwa do 1 marca, wstęp wolny.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... 2-14-03-06
============================
i mam cicha nadzieje,ze juz u nas zostana i beda tak pozytywnym punktem przestrzenii jak w Wawie.No i jak zwykle brawa dla Kroniki i znowu Kroniki własnie.
Strona 3 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 425 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4