ďťż
 
[Województwo Śląskie] Prezydenci i burmistrzowie miast



Wit - Pią Lis 14, 2008 10:00 pm
kontynuacja sondażu Wyborczej:

Prezydenci budują i od razu im rośnie
Przemysław Jedlecki2008-11-14, ostatnia aktualizacja 2008-11-14 21:58



Czystsze chodniki, nowe drogi i wyremontowane zabytki - prawie wszystko w naszych największych miastach idzie w dobrym kierunku. Tak przynajmniej wynika z sondażu, który na zlecenie "Gazety" przeprowadzono w Katowicach, Sosnowcu, Gliwicach i Bielsku-Białej

Najbardziej zadowoleni z pracy swoich władz są bielszczanie, nieco mniej katowiczanie i mieszkańcy Sosnowca, ale nawet w Gliwicach, gdzie pod tym względem jest najgorzej, aż dwie trzecie pytanych stwierdziło, że w ciągu ostatnich dwóch lat zmieniło się na lepsze. Co tak bardzo nam się podoba? Bielszczanie zwrócili uwagę na to, że w mieście jest coraz więcej imprez kulturalnych i sportowych, gliwiczanie i katowiczanie chwalą władze za coraz lepszy stan chodników i ulic, a mieszkańcom Sosnowca podoba się najbardziej to, że w ich mieście jest coraz czyściej. O tym, że to i owo można by jednak poprawić, świadczy, że tylko co druga osoba tak uważa.

Zapytaliśmy też o konkretne inwestycje i okazało się, że prezydenci dobrze potrafili wykorzystać dodatkowe pieniądze z Unii Europejskiej czy budżetu państwa na inwestycje w mieście.

W Sosnowcu najwięcej osób jest zadowolonych z zakończenia remontu dworca autobusowego przy ul. Mościckiego. Budynek został odnowiony, a właściwie wybudowany od początku, kosztem ponad miliona złotych. Prawie połowę tej sumy dała Unia Europejska. Na dworcu postawiono wiaty, czyste toalety i punkty handlowe.

Katowiczanom najbardziej do gustu przypadło zakończenie budowy Drogowej Trasy Średnicowej, mimo że udział finansowy miasta w tej inwestycji był niewielki.

- Bez zaangażowania Piotra Uszoka tej drogi by nie było - zapewnia Waldemar Bojarun, rzecznik urzędu miasta.

Uszok jest też ceniony za to, że wreszcie rozpoczął modernizację Spodka. Już dziś wiele osób chwali też budowę deptaka na Mariackiej, mimo że prace jeszcze się nie zakończyły, a nowe płyty granitowe już są brudne.

- Mieszkańcy chcą ożywienia centrum miasta i ten wynik jest dowodem na to, że Mariacka to był dobry pomysł - komentuje Bojarun.

Gliwice są chwalone za remont starej betonowej autostrady, czyli DK 88. Budowa nowej siedmiokilometrowej trasy pochłonęła ok. 70 mln zł. Miejskich urzędników cieszy jednak najbardziej spore poparcie dla ich decyzji o budowie hali Podium. Z sondażu wynika, że wbrew opinii niektórych polityków i samorządowców spoza Gliwic mieszkańcy tego miasta życzą sobie takiej inwestycji.

- Nie przypuszczałem, że tak wielu mieszkańców stanie w tej sprawie za nami murem. W naszym lokalnym piekiełku były wcześniej skrajne głosy na ten temat - przyznaje Marek Jarzębowski, rzecznik gliwickiego magistratu.

Najlepsze recenzje w naszym sondażu zebrały władze Bielska-Białej z powodu remontu zabytkowego gmachu Teatru Polskiego.

- To jedna z naszych najbardziej widocznych inwestycji. Teatr jest w centrum miasta, mija go każdy kto się tu zjawia. Prawda jest jednak taka, że ponad 30 procent budżetu miasta przeznaczamy na inwestycje. Są one jednak rozproszone po dzielnicach i dlatego nie widać ich tak bardzo, jak np. właśnie teatru - komentuje Tomasz Ficoń, rzecznik tutejszego magistratu.

Sondaż MillwardBrown SMG/KRC dla "Gazety", 10.10-5.11.2008 r., badanie telefoniczne, próba reprezentatywna po 350 osób dla każdego z miast (Katowice, Bielsko-Biała, Gliwice, Sosnowiec).




Iluminator - Sob Lis 15, 2008 7:05 am

Dopóki Uszok będzie miał poparcie Kościoła Katolickiego i dopóki Kościół Katolicki będzie się mieszać w sprawy w które mieszać się nie powinien dopóki stare ĹŻmy będą podbijać w rankingach wynik Uszokowi. Może i czas na zmianę samego arcybiskupa, ale tutaj to my raczej wiele nie możemy zrobić

A ma poparcie? Pierwszy raz o tym słyszę.



absinth - Sob Lis 15, 2008 9:19 am
ma

ja slysze o tym od kilku lat



Michał Gomoła - Sob Lis 15, 2008 10:05 am
No dobrze, ale kto inny miałby mieć poparcie KK? Postkomunista czy nikomu nieznany kandydat PO, którego nawet własna partia do końca nie popiera, a jako radny robi dosłownie nic? Po pierwsze Uszok nie ma poważnego kontrkandydata, bez niego raczej trudno mówić jakiejkolwiek zmianie na fotelu prezydenta.




Wit - Pon Lis 17, 2008 9:07 pm
Prezydenci polegli na kanalizacji i tirach
Przemysław Jedlecki2008-11-16, ostatnia aktualizacja 2008-11-16 21:24



Ślimaczące się remonty i zakorkowane ulice to główne powody utyskiwań mieszkańców naszych dużych miast na władze. W sondażu przeprowadzonym na zlecenie "Gazety" w Katowicach, Sosnowcu, Gliwicach i Bielsku-Białej, który omawiamy od kilku dni, dziś pora na porażki i niedotrzymane obietnice.

Na półmetku kadencji zapytaliśmy mieszkańców tych czterech miast, co myślą o swoich prezydentach. Ocena wypadła dobrze, ale jest jeszcze wiele do poprawienia.

Jacek Krywult, prezydent Bielska-Białej, został skrytykowany za sprawę sprzedaży bloków przy ul. Wyzwolenia wraz z lokatorami. Wytknęła mu to aż połowa respondentów. Urzędnicy bronili się, że zawinił likwidator zakładów, do których należały mieszkania. Zobowiązał się do załatwienia formalności, a tego nie dopełnił, Ale dla ludzi takie tłumaczenia nie mają znaczenia.

- Udało nam się pomóc niektórym lokatorom - mówi dziś Tomasz Ficoń, rzecznik bielskiego magistratu.

Niewiele mniej niż połowa ankietowanych bielszczan uważa, że porażką ich prezydenta jest wciąż niezagospodarowana Szyndzielnia i Dębowiec. Inwestycjom w tym miejscu sprzeciwiają się ekolodzy. - Przygotowujemy inwestycje w tym miejscu, mamy dostać na nie unijne dotacje. Rozumiem, że ekolodzy mogą walczyć o dziewicze obszary, ale tak nie jest w tym przypadku - broni miasta Ficoń.

Bogdan Oś z Ośrodka Kreatywności Obywatelskiej w Bielsku-Białej wskazuje jeszcze inne porażki Krywulta. - Dla miasta nie jest najważniejsza kultura i człowiek. Zamiast nich liczy się infrastruktura. Bielsko jest zarządzane jak firma, a to dla ludzi nie zawsze jest korzystne - mówi Oś.

Z kolei Piotrowi Uszokowi, prezydentowi Katowic, dostało się najbardziej za wolne tempo jednej z najważniejszych dla przyszłości miasta inwestycji - budowy kanalizacji na ul. Warszawskiej. Prace w tym miejscu mocno dają się katowiczanom we znaki, a termin wykonania nie został dotrzymany. - Rozumiem, że mieszkańcy są krytyczni, ale to nie nasza wina. Nie my wybieraliśmy wykonawcę, który w pewnym momencie okazał się nierzetelny i wycofał się z prac. Musieliśmy szukać nowej firmy. Dostajemy nie za swoje - broni władz Katowic rzecznik Waldemar Bojarun.

Inną porażką Uszoka zdaniem ankietowanych są korki w centrum miasta. Co na to Bojarun? - Na niektórych skrzyżowaniach pojawią się niedługo zielone strzałki. Będzie lepiej. Z drugiej strony w innych dużych miastach korki są jeszcze gorsze - pociesza.

Gliwiczanie ganią z kolei prezydenta Zygmunta Frankiewicza za tiry, które ciągle jeżdżą przez centrum miasta. Że to porażka prezydenta jest pewnych 55 proc. respondentów.

- Po otwarciu autostrady A4 ruch tirów spadł o ponad połowę. Jest ich nadal sporo, bo miasto się rozwija. Tiry to cena za to. Nie jest tak, że nic z tym nie robimy. Powoli buduje się wewnętrzna obwodnica Gliwic, będzie DTŚ-ka. Proszę jednak nie oczekiwać cudów z dnia na dzień - mówi Marek Jarzębowski, rzecznik miasta.

W Sosnowcu prawie trzy czwarte ankietowanych za największą porażkę prezydenta Kazimierza Górskiego uznało złą sytuację szpitala miejskiego. Grzegorz Dąbrowski, rzecznik prezydenta, zapewnia, że to nie jego wina. - To wizerunek z poprzednich lat. Owszem, szpital wymaga remontu, ma kilka milionów złotych długu, ale właśnie w tej kadencji rozpoczęliśmy jego restrukturyzację. Ze szpitalem gorzej już było - zapewnia Dąbrowski.

Piotr Dudała, redaktor portalu sosnowiecfakty.pl, przyznaje jednak, że podziela zdanie mieszkańców. - Długo nie było dobrych pomysłów na szpital. Czy coś uda się zmienić w tej kadencji, to jeszcze zobaczymy - mówi Dudała.



Wit - Pon Lis 17, 2008 9:56 pm
W Katowicach chcą rynku, a w Bielsku turystów
Przemysław Jedlecki2008-11-17, ostatnia aktualizacja 2008-11-17 22:33



Przebudowa katowickiego rynku to najpoważniejsze zadanie, z którym powinien się zmierzyć prezydent Piotr Uszok. Jacek Krywult, prezydent Bielska-Białej, powinien zadbać o to, by miasto odwiedzało jeszcze więcej turystów. Także sosnowiczanie i gliwiczanie wysoko ustawiają poprzeczkę swoim prezydentom.

Na półmetku kadencji zapytaliśmy mieszkańców Bielska-Białej, Gliwic, Katowic i Sosnowca, co myślą o rządach swoich prezydentów. Oceny wypadły nieźle, choć tylko Jacek Krywult z Bielska-Białej już po pierwszej turze wyborów zachowałby swe stanowisko. Mieszkańcy stwierdzili także, że w miastach żyje im się coraz lepiej, ale przed kolejnymi wyborami mają względem swych władz całkiem konkretne oczekiwania.

I tak ponad połowa katowiczan, pytana o najważniejsze zadanie dla prezydenta Piotra Uszoka na najbliższe dwa lata, chce, by rozpoczął on przebudowę centrum. I o ile ten plan prezydent Uszok obiecuje zacząć spełniać za dwa lata, to raczej nic nie poradzi na korki w mieście. Rozkłada bowiem ręce i przyznaje, że długie sznury aut nie znikną z ulic nawet po wybudowaniu podziemnych parkingów.

Inne zadanie wyznaczyli mieszkańcy Jackowi Krywultowi. Bielszczanie chcą, aby turyści, którzy przejeżdżają przez miasto w drodze w góry, zatrzymali się w Bielsku-Białej i tu spędzili czas, wydając oczywiście przy okazji pieniądze. Mieszkańcy Bielska-Białej chcą także, aby przybyło ścieżek rowerowych i parkingów.

Tych ostatnich najwyraźniej nie brakuje w Sosnowcu, a jeśli dodamy do tego, że za postój w centrum nie trzeba tam płacić, to sosnowiczanie nie powinni narzekać. - Wolimy budować parkingi, zamiast kazać płacić kierowcom za postój - przyznał niedawno Kazimierz Górski , prezydent Sosnowca.

Sosnowiczanie chcą jednak, by Górski wreszcie zadbał o zwiększenie liczby mieszkań komunalnych. Ponad 40 proc. chce także, by do Sosnowca dotarła Drogowa Trasa Średnicowa. To spore wyzwanie i nie zależy tylko od Górskiego. Przypomnijmy, że zarząd województwa zdecydował na razie o przygotowaniu opracowania wstępnego studium wykonalności DTŚ pomiędzy Katowicami a Mysłowicami. O Sosnowcu na razie się nie mówi, więc prezydentowi Górskiemu pozostaje narzekanie, że władze województwa za mało inwestują w Zagłębiu.

DTŚ chce także ponad jedna trzecia gliwiczan. I jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to trasa będzie gotowa w 2013 roku. Ponad 60 proc. gliwiczan chce natomiast, by do końca obecnej kadencji Zygmunt Frankiewicz uporał się z problemem ciężarówek w centrum miasta. Prezydent odpowiada, że miasto buduje drogi, które odciążą centrum, ale prosi, by nie oczekiwano od niego cudów. - Nie postawię zakazu wjazdu do miasta ciężkim samochodom, bo zaraz przyszedłby do mnie prokurator i zarzucił przekroczenie uprawnień - tłumaczy Frankiewicz.

Krywult: Narciarze wrócą na stoki Szyndzielni
Rozmawiała Ewa Furtak2008-11-17, ostatnia aktualizacja 2008-11-17 22:11

Zagospodarowanie Szyndzielni to jeden z niewielu tematów, którego na razie nie udało się sfinalizować. Nie zamierzamy się jednak poddać i nadal będziemy nad tym pracować. Wierzę, że w niedalekiej przyszłości narciarze powrócą na stoki Dębowca i Szyndzielni - mówi Jacek Krywult, prezydent Bielska-Białej.

Ewa Furtak: Dzisiaj zagłosowałoby na Pana aż 57 proc. mieszkańców, a aż 67 proc. uważa, że jest Pan bardzo dobrym lub dobrym prezydentem...

Jacek Krywult, prezydent Bielska-Białej: To bardzo miłe, że bielszczanie tak pozytywnie oceniają zachodzące w mieście zmiany. Mam nadzieję, że tak dobre oceny oznaczają, że mieszkańcy Bielska-Białej są dumni ze swojego miasta, które mimo utraty statusu województwa rozwija się bardzo dynamicznie, czego potwierdzeniem są m.in. liczne ogólnopolskie rankingi. Niemniej mimo satysfakcji, jaką dają sondażowe wyniki, trzeba do nich podchodzić z dystansem, i tak właśnie - z odpowiednim dystansem - je traktuję.

Za największy sukces bielszczanie uznali remont Teatru Polskiego. Dlaczego?

- Bielsko-Biała jest dużym miastem i dysponuje stosunkowo dużym budżetem. O skali inwestycji prowadzonych w mieście świadczy to, że przeznaczamy na nie aż 30 proc. budżetu. Staramy się przy tym, by miasto rozwijało się równomiernie we wszystkich dziedzinach życia - od gospodarki, przez sport, aż do kultury. Inwestycje prowadzimy we wszystkich dzielnicach. Rozłożystość miasta sprawia jednak, że mieszkańcy jednych dzielnic nie wiedzą, co dzieje się w pozostałych. Teatr Polski, który w sondażu zdobył tak wiele głosów, usytuowany jest w samym środku miasta, co sprawia, że jego modernizacji nie sposób nie zauważyć.

A co z Szyndzielnią? Zamieszanie z pomysłem zagospodarowania jej dla narciarzy bielszczanie uznali za jedną z największych porażek.

- Mamy bardzo bogate plany inwestycyjne. Większość naszych zamierzeń udaje się realizować. Zagospodarowanie Szyndzielni to jeden z niewielu tematów, którego na razie nie udało się sfinalizować. To temat wyjątkowo trudny i skomplikowany. Nie zamierzamy się jednak poddać i nadal będziemy nad tym pracować. Wierzę, że w niedalekiej przyszłości narciarze powrócą na stoki Dębowca i Szyndzielni. Na marginesie należy dodać, że skoro w sondażu bielszczanie nie mają zastrzeżeń do stanu dróg, pomocy społecznej i miejskiej infrastruktury, czyli spraw, które są bolączką wielu polskich miast, to oznacza, że rozwój Bielska-Białej podąża we właściwym kierunku.

Przyciągnięcie do miasta turystów, budowę tras rowerowych, wyznaczenie nowych miejsc do parkowania w centrum - te rzeczy bielszczanie uznali za najważniejsze zadania stojące przed Panem.

- Najistotniejsze wydaje się wyznaczenie nowych miejsc parkingowych w śródmieściu. Pracujemy teraz nad budową dwóch wielopoziomowych parkingów w centrum miasta, które powinny rozwiązać problem z parkowaniem. Co do ścieżek rowerowych, to od kilku lat je budujemy. Przy każdej nowej inwestycji drogowej projektowane są też trasy dla rowerzystów. Do ideału nam jeszcze daleko, ale z każdym rokiem sieć ścieżek rowerowych na terenie miasta się powiększa. Na brak turystów natomiast nie możemy narzekać. Gdy jednak zakończymy przebudowę infrastruktury drogowej w mieście i uda się wreszcie zagospodarować leżące w granicach administracyjnych Bielska stoki narciarskie, będzie ich pewnie jeszcze więcej.



Wit - Pon Lis 17, 2008 10:02 pm
Kazimierz Górski: Tylko ja mam kontrkandydatów
Rozmawiał Przemysław Jedlecki2008-11-17, ostatnia aktualizacja 2008-11-17 22:30



W mieście dzieje się wiele dobrych rzeczy: uruchomiliśmy np. nowe tereny inwestycyjne na wschodzie Sosnowca, dokończymy modernizowanie szkół. Nie musimy mieć w mieście wieżowców. Bardziej mi zależy na tym, by Sosnowiec równomiernie się rozwijał i był fajnym miejscem do życia - mówi Kazimierz Górski, prezydent Sosnowca.

Przemysław Jedlecki: Kiepsko z Pańskimi notowaniami w naszym sondażu. Druga tura murowana.

Kazimierz Górski, prezydent Sosnowca: Och, nie. To dobry wynik, przecież poprzedni, ten przed wyborami, był dla mnie jeszcze gorszy, a wygrałem w pierwszej turze.

Mieszkańcy mają jednak do Pana sporo pretensji. Najwięcej osób skarży się na złą sytuację szpitala miejskiego.

- I właśnie nie bardzo rozumiem, o co chodzi. Szpital ma się dobrze, będzie modernizowany. Mamy gotowe projekty w tej sprawie. Coś mi się wydaje, że rozmawia pan tylko z osobami, o których już dziś wiadomo, że będą moimi kontrkandydatami w następnych wyborach prezydenckich. W dodatku spośród prezydentów miast, w których robiliście sondaże, tylko ja mam takich przeciwników. Tymczasem w mieście dzieje się wiele dobrych rzeczy: uruchomiliśmy np. nowe tereny inwestycyjne na wschodzie Sosnowca, dokończymy modernizowanie szkół. Nie musimy mieć w mieście wieżowców. Bardziej mi zależy na tym, by Sosnowiec równomiernie się rozwijał i był fajnym miejscem do życia.

Póki co sosnowiczanie najbardziej docenili Pana za remont dworca autobusowego.

- Ponieważ z niego najczęściej korzystają i widzą, że to miejsce się zmieniło. Ale rozbudowujemy jeszcze tereny rekreacyjne w różnych częściach Sosnowca, zamiast skupiać się tylko na Stadionie Ludowym. Żeby zobaczyć zmiany, trzeba pojeździć po całym mieście. Nie ma u nas ruin pokopalnianych. Poradziliśmy sobie z tym sami.

Przed Panem jeszcze dwa lata obecnej kadencji. W Sosnowcu ludzie chcą więcej mieszkań komunalnych.

- Ależ ja chcę je budować. Tylko mam problem z radnymi PO, którzy mówią, że mamy budować mieszkania socjalne. Budynków, w których mogą powstać, jest w mieście dużo, to np. stare kamienice. Będę zatem przekonywał radę miasta do budowy mieszkań komunalnych. Mamy też wielki projekt budowy kanalizacji w mieście. Dzięki niej pojawią się nowe tereny, na których będzie można stawiać domy.

Tylko 17 proc. respondentów za ważny uznaje inny projekt miasta, czyli zagospodarowanie placu Papieskiego. Jest Pan tym rozczarowany?

- Nie, ponieważ nie jest to ważna sprawa z punktu widzenia życia całego miasta. Chcemy natomiast stworzyć dobre miejsce dla wypoczynku mieszkańców Zagórza. O to chodzi w tym pomyśle.

Frankiewicz: Staramy się, ale mamy słaby PR
Rozmawiał Przemysław Jedlecki2008-11-17, ostatnia aktualizacja 2008-11-17 22:12

Zastanawiam się np., dlaczego nikt nie chce, bym zrobił coś z pociągami, które też tu mamy, a hałasują jeszcze bardziej. Sprawa tirów została rozdmuchana przez garstkę osób i część mediów. Widzę, że bez dobrego PR-u sobie z tym nie poradzę - mówi Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic.

Przemysław Jedlecki: Nie jest już Pan zdecydowanym faworytem mieszkańców. W drugiej turze wyborów spotkałby się Pan z kandydatem PO. Chce na niego głosować 20 proc. wyborców, na Pana zaś 40 proc.

Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic: To efekt problemu, jaki mam z PO. Ostatnio byłem przecież kandydatem tego ugrupowania, mimo iż uważałem, że lepiej nie startować z listy partyjnej. Zdania jednak nie zmieniłem i dziś tym wynikiem nie przejmuję się.

Gliwiczanie są najbardziej zadowoleni z remontu starej autostrady, ale jednocześnie ponad połowa chwali decyzję o budowie budzącej kontrowersje hali Podium. Dziwi Pana poparcie mieszkańców?

- Nie. Dwa razy konsultowaliśmy z mieszkańcami te plany. Zresztą o hali myśleliśmy co najmniej od sześciu lat. Ostatnio zwróciliśmy się do mieszkańców o opinię, gdy było już wiadomo, ile hala będzie kosztować, i też byli za.

Są powody do dumy, ale są też porażki. Za taką gliwiczanie uznają jeżdżące po centrum miasta ciężarówki.

- Z całego tego rankingu wynika dla mnie, że najsłabszy mamy PR. Nie potrafimy dobrze sprzedać swoich sukcesów i nieefektywnie tłumaczymy warunki, w jakich przyszło nam pracować i żyć. Zastanawiam się np., dlaczego nikt nie chce, bym zrobił coś z pociągami, które też tu mamy, a hałasują jeszcze bardziej. Sprawa tirów została rozdmuchana przez garstkę osób i część mediów. Widzę, że bez dobrego PR-u sobie z tym nie poradzę. Skupiamy się na problemie, jakim jest ruch w mieście, ale za mało mówimy, co już zrobiliśmy w tej sprawie.

Będzie Pan miał pole do popisu. Z sondażu wynika, że najważniejszym zadaniem prezydenta na resztę kadencji jest pozbycie się tych ciężarówek.

- Tłumaczę zatem: autostrada A4 wyprowadziła z miasta dużą część ruchu tranzytowego. Do sprawy ruchu w centrum podchodzimy metodycznie i budujemy w mieście nowe drogi. Dzięki nim ciężarówek będzie w centrum mniej, ale proszę pamiętać, że nie mogę dbać tylko o jedną ulicę w centrum i jej mieszkańców. Duży ruch jest też w innych częściach miasta.

Jakie jeszcze cele przed Pańską ekipą w tej kadencji?

- Mamy rozpędzonych wiele różnych spraw, nie mogę powiedzieć że jedna jest najważniejsza. Budujemy halę Podium, ale jednocześnie myślimy o tym, jak ją dobrze wykorzystać. Będą powstawać nowe fabryki, choć w Gliwicach to dla wielu osób normalne i nie trafia na pierwsze strony gazet. Wreszcie planujemy dobre wykorzystanie terenów przy autostradach A4 i A1. To zapewni Gliwicom ogromne przyśpieszenie rozwoju gospodarczego.



Wit - Śro Lis 19, 2008 9:32 pm
I gorzka prawda w podsumowaniu sondażu prezydenckiego GW

Prezydenci miast znani z tego, że są znani
Waldemar Szymczyk2008-11-19, ostatnia aktualizacja 2008-11-19 20:38



Już za dwa lata wybory samorządowe, tymczasem w naszych miastach panuje cisza, spokój i samozadowolenie elit politycznych. Nie ma żadnego fermentu. Prezydenci, jak celebrities, są znani z tego, że są znani. Nikt nie wymusza na nich większej wydajności, nikt nie krytykuje ich pomysłów, nie pokazuje alternatywnych rozwiązań.

Od zeszłego piątku publikowaliśmy w "Gazecie" wyniki sondażu z ocenami prezydentów największych miast naszego regionu w połowie kadencji. Wyniki lekko szokujące. Okazało się, że mimo nieustannych narzekań mieszkańców prezydenci pozostaliby na swoich stanowiskach, gdyby wybory odbyły się już dziś.

Jak to możliwe, skoro Zygmunta Frankiewicza od lat krytykuje się za ciężarówki rozjeżdżające śródmieście Gliwic, Kazimierza Górskiego za brak mieszkań komunalnych w Sosnowcu, Jacka Krywulta za niezagospodarowanie terenów wokół Szyndzielni i Dębowca. A już zarzutów w stosunku do Piotra Uszoka jest cała litania: brak pomysłu na Katowice, odwlekająca się przebudowa centrum, gigantyczne korki w mieście, ślimaczące się roboty przy remoncie kanalizacji, kolejki w wydziale komunikacji i po nowe dowody osobiste.

Czy ocena "dobrze lub bardzo dobrze" dla Krywulta na poziomie 67 proc., 58 proc. dla Uszoka, 47 proc. dla Frankiewicza i 40 proc. dla Górskiego to błąd w badaniach wynikający ze zbyt małej próby?

Nie. Możemy się wkurzać na naszych prezydentów, ale tak naprawdę nie mamy na kogo głosować. Spróbujcie podać choć jedno nazwisko kontrkandydata. W przypadku Bielska, Gliwic czy Sosnowca nie padło jeszcze żadne. Trochę lepiej jest w Katowicach - tutaj mówi się przynajmniej o Tomaszu Pietrzykowskim, byłym wojewodzie, i Adamie Matusiewiczu, obecnym wicewojewodzie. Ale tę wiedzę mają tylko wąskie grupy mieszkańców, którzy na bieżąco czytają gazety i interesują się polityką.

Jeśli ktoś myśli poważnie o objęciu władzy w mieście, powinien zacząć kampanię nazajutrz po wyborach. Trzeba postawić na jednego kandydata, nauczyć go występować w mediach, ubrać, uczesać, popracować nad głosem. I przy pomocy ekspertów zacząć pisać program, który należy przy różnych okazjach prezentować. Prezydent chwali się otwarciem przejścia podziemnego na peryferiach miasta? Kontrkandydat pokazuje sto innych miejsc, gdzie również by się przydały. Trwa debata o przyszłości dworca PKP? Kontrkandydat przedstawia swój pomysł, atakuje prezydenta za brak zdecydowanych działań. Przykładów można by mnożyć setki. Praktycznie nie ma dnia, żeby nie można było się "podłączyć" pod jakąś dyskusję, wypunktować urzędującego prezydenta. Tymczasem robią to tylko lokalne media.

Wszyscy tradycyjnie obudzą się dwa miesiące przed wyborami. Zasypią nasze miasta ogólnikowymi ulotkami, powieszą kilka billboardów, wykupią ogłoszenia w gazetach. Tyle że szkoda pieniędzy na taką działalność, bo efekt będzie żaden. Kampania wyborcza Baracka Obamy pokazała, że to już nie działa, nawet w skali kraju. Teraz trzeba być wśród ludzi, każdemu mieszkańcowi miasta uścisnąć dłoń, mieć tłum wolontariuszy, którzy dotrą do swoich sąsiadów i przekonają ich do głosowania na określoną osobę. A do wyborów samorządowych zostały tylko dwa lata.



rasgar - Czw Lis 20, 2008 3:24 pm
Zgadzam się w całej rozciągłości.
Ze świadomością tego wszystkiego coraz ciężej utrzymywać nadzieję na jakiekolwiek zmiany.

Żyjemy w swoistym, wygodnym status quo:
- władza niezbyt ambitna i mało obrotna, acz zadowolona z siebie
- wyborcy - niezbyt zadowoleni z władzy, ale też najwyraźniej ze skromnymi oczekiwaniami
- kontrkandydaci, może i z ambicjami na objęcie stanowiska, może i nawet czasem nawet z jakimśÂ pomysłem czy przebłyskiem wizji, acz nie na tyle obrotni, żeby strącić "króla" z tronu.
Bo co jak co, ale zdolności do trzymania się stołków to można u nas wielu pozazdrościć.



d-8 - Pią Lis 21, 2008 1:24 pm
smutne ale prawdziwe.

ale wraca jak bumerang temat. niestety takie mamy 'elity' i tak to wszystko miernie w naszym grajdołku wygląda. perspektywy na przyszłość jakie są - każdy może wg siebie ocenić...

pytanie - jak długo jeszcze ? i co dalej ?



Wit - Śro Lis 26, 2008 5:54 pm
Teraz za prezydentów zabrał się DZ, podsumowania niewiele, ale jest plebiscyt i można sobie prezydentów pooglądać



Nasz ranking prezydentów - plebiscyt!
dziś
Dzisiaj mijają dwa lata od drugiej tury wyborów samorządowych. To półmetek kadencji samorządów we wszystkich miastach i gminach, a jednocześnie dobry czas na podsumowania.

Za dwa lata do urn kolejny raz ruszą wyborcy i to oni postawią krzyżyk na swoich kandydatach. My już teraz Czytelnikom "Polski Dziennika Zachodniego" przedstawiamy subiektywny ranking prezydentów największych miast województwa śląskiego. Każdy z nich maksymalnie mógł dostać od nas pięć gwiazdek. Najmniej, bo pół gwiazdki przyznaliśmy prezydentowi Mysłowic Grzegorzowi Osyrze, ale i w naszym rankingu są prymusi, którzy jak prezydent Rybnika Adam Fudali, dostali po cztery i pół gwiazdki.

Ton śląskiemu samorządowi od lat nadają prezydenci, którzy rekordowo długo piastują swe funkcje bez względu na polityczne burze i zawirowania.

Liderami tej grupy trzymającej samorządową władzę są: prezydent Chorzowa - Marek Kopel, prezydent Gliwic - Zygmunt Frankiewicz, prezydent Tychów - Andrzej Dziuba i prezydent Katowic - Piotr Uszok.

Rekordzistą w składaniu niezrealizowanych obietnic, mimo niesłabnącej od trzech kadencji sympatii wyborców, jest prezydent Katowic, Piotr Uszok, który od kilkunastu lat obiecuje, że przebuduje centrum i zrobi w Katowicach rynek z prawdziwego zdarzenia. Na razie śródmieście przypomina plac budowy. Tymczasem od prezydenta stolicy województwa trzeba wymagać najwięcej.

Rekordzistą w wyciąganiu unijnych dotacji na miejskie inwestycje jest natomiast prezydent Rybnika, Adam Fudali. Pod jego rządami Rybnik znalazł się na drugim miejscu w kraju i pierwszym w regionie jeśli chodzi o wykorzystywanie środków pomocowych Unii Europejskiej.

Na miano "Boba Budowniczego" zasłużył niewątpliwie prezydent Żor, Waldemar Socha, który skupił się na budowie dróg, zaś prezydent Sosnowca, Kazimierz Górski, stara się skutecznie udowadniać, że Edward Gierek to niejedyny sosnowiczanin, który przejdzie do historii.

Niestety, i tu nie będziemy oryginalni, rekord w ustanawianiu wszelkich rekordów pobił, na zawsze pozostając "niedoścignionym wzorem", Grzegorz Osyra, prezydent Mysłowic, który, by utorować sobie drogę do prezydentury, zdecydował się nawet na samookaleczenie i teraz sprawa znalazła finał w sądzie.

Za co cenimy samorządowców najbardziej? Czy budowa kanalizacji jest ważniejsza od budowy basenu albo obwodnicy? Czy liczą się tylko czcze obietnice, czy też realizowanie planów? Czy pokazywanie się na rautach i oficjalnych spotkaniach może zastąpić rzetelną pracę?

Mamy nadzieję, że nasza próba oceny prezydentów pomoże Czytelnikom w wyrobieniu sobie własnego zdania. Liczymy też na odzew mieszkańców mniejszych miast i gmin, gdyż już w piątek rozpoczynamy plebiscyt na najlepszego prezydenta, burmistrza i wójta województwa śląskiego.

NaszeMiasto.pl: wybieramy najlepszego prezydenta ...

http://slask.naszemiasto.pl/inne/specjalna_galeria/5520_6431.html

Zachęcamy Czytelników "Polski Dziennika Zachodniego" do udziału w plebiscycie. Także w piątek opublikujemy pierwszy kupon i przedstawimy zasady plebiscytu. Wystarczy wpisać nazwisko cenionego prezydenta, burmistrza czy wójta i uzasadnić swój wybór.

Agata Pustułka, Michał Wroński - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/927502.html



Wit - Nie Lut 22, 2009 1:15 pm
Kryzys, a tu prezydentom radni dają podwyżki
Przemysław Jedlecki2009-02-20, ostatnia aktualizacja 2009-02-20 19:56



Czy kryzys nie dotknął jeszcze samorządoów? Chyba nie, bo prezydenci Zabrza i Wodzisławia Śląskiego, a także starosta cieszyński właśnie od swoich radnych dostali podwyżki.

W administracji rządowej nastal czas cięć. Także posłowie pod presją opinii publicznej zrezygnowali niedawno z 400 zł podwyżki. W urzędzie wojewódzkim nie będzie też premii ani nagród dla pracowników.

Radni w ostatnich tygodniach przyznali ok. 1300 zł podwyżki prezydentowi Wodzisławia Śląskiego I teraz będzie zarabiał prawie 10,5 tys. zł. - To docenienie mojej pracy, uchwałę w tej sprawie przygotował przewodniczący rady - mówi prezydent Mieczysław Kieca.

Przewodniczący Lech Litwora mówi, że Kieca podwyżkę dostał, bo już trzeci rok z rzędu dobrze pracuje. Przekonuje też, że w czasie kryzysu wyższa pensja dla prezydenta wyjdzie miastu na dobre. - Budżet się od tego nie zawali, a prezydent będzie intensywniej myślał, jak Wodzisław ma przeżyć ten kryzys - zapewnia Litwora.

Lepiej będzie zarabiał też Czesław Gluza, starosta cieszyński. Radni przyznali mu 1500 zł podwyżki, w sumie jego wynagrodzenie sięgnie teraz 12 tys. zł.

Mieczysław Szczurek, wicestarosta cieszyński tłumaczy, że podwyżka dla burmistrza była zaplanowana, gdy jeszcze nie było słychać o żadnym kryzysie. Polepszyły się zresztą także zarobki pracowników starostwa. - Nie chcę, żeby uciekali do konkurencji - tłumaczy Szczurek.

Podwyżkę, choć mniejszą, bo 400 zł, radni dali też prezydent Zabrza Małgorzacie Mańce-Szulik. Teraz jej pensja wyniesie prawie 12 tys. zł. - Gdyby zadzwonił pan do mnie o godz. 22.30 i zastał mnie w pracy, to nie pytałby pan, czy zasługuję na podwyżkę, czy nie - mówi Mańka-Szulik.

Podkreśla, że trudno rozmawia się jej o pieniądzach, bo "nie są jedynym celem jej działania". - Chcę, żeby Zabrze dobrze się rozwijało: buduje się DTŚ, zdobyliśmy unijną dotację na Kluczową Sztolnię Dziedziczną, chcemy budować następne boisko Orlik - mówi prezydent i dodaje, że kryzys gospodarczy dotyka ją "w inny sposób niż wysokość zarobków": - Staram się o to, by kryzys w jak najmniejszy sposób dotknął mieszkańców Zabrza.

Podobnych argumentów używa Adam Moś (PO), przewodniczący zabrzańskiej rady miasta. - Przy nawale swoich obowiązków, pani prezydent nie zarabia aż tak dużo. Prezesi podległych miastu spółek mają przecież nawet po kilkanaście tysięcy pensji. Skoro przepisy dają możliwość podwyżek, trudno z tego nie skorzystać. Za tą podwyżką byli wszyscy radni - mówi Moś (PO).

Dr Marek Mazur, politolog z Uniwersytetu Śląskiego nie odmawia samorządowcom prawa do dobrych zarobków, zwłaszcza jeśli mają się czym pochwalić. Jednak ich tłumaczenia uważa za strzał w kolano. - To, że można prezydentom zmienić pensję, nie znaczy że zawsze trzeba to robić - mówi Mazur.



Wit - Sob Mar 07, 2009 2:19 pm


Ogromnie zapracowani prezydenci ze Śląska
28.02.2009
Wzorowy prezydent powinien wydać dyspozycje, rozliczyć ludzi z wykonania zadań i resztę dnia poświęcić na czytanie gazet. Władcy miast są jednak zajęci od świtu do nocy, bo źle organizują swój czas pracy. Pisze o tym Michał Smolorz

Ulubionym składnikiem autopromocji prezydentów śląskich miast jest wyliczanie, ile godzin dziennie pracują: szesnaście, siedemnaście, osiemnaście... Albo jeszcze dłużej, nie wspominając o sobotach i niedzielach, które oczywiście też spędzają w pracy. Prawdziwi męczennicy służby publicznej.

Prezydent Zabrza, Małgorzata Mańka-Szulik, pytana, dlaczego zażądała dla siebie 1500 złotych podwyżki, natychmiast wyliczyła, że pracuje tyle godzin w tygodniu, że w przeliczeniu zarabia mniej niż sprzątaczka.

Nie ma wywiadu dziennikarskiego, w którym prezydent Katowic, Piotr Uszok, nie informowałby, że w swoim biurze jest grubo przed świtem, a wychodzi głęboką nocą. Kiedy o godzinie 19.00 przyszedł na urodzinowy benefis dyrektora teatru Korez, Mirosława Neinerta (z którym jest serdecznie zaprzyjaźniony), wręczył mu kwiaty i też błyskawicznie wyszedł, gdyż, rzecz jasna, "czekają go pilne i ważne obowiązki służbowe".

Nawet prezydent Bielska-Białej, Jacek Krywult, w okolicznościowym interview w "Polsce Dzienniku Zachodnim" z okazji wygrania plebiscytu na najskuteczniejszego samorządowca 2008 roku w województwie śląskim, nie omieszkał poinformować, ile czasu spędza w urzędzie kosztem prywatnego życia.

Paradoks polega na tym, że to, co nasi samorządowcy uznają za swoją wielką zasługę, jest dla nich... kompromitujące. Prezydent miasta, spędzający w swoim biurze większość doby, daje jaskrawy dowód, że nie potrafi dobrze zorganizować pracy swojego urzędu, nie umie zatrudnić fachowych współpracowników, uznaje się za niezastąpionego. Ergo: nie nadaje się na swój urząd. Jest kilka przyczyn takiego stanu rzeczy.

Mit troskliwego gospodarza

Pierwsza przyczyna, to kwestie czysto wizerunkowe. Na Śląsku ciągle żyje kult urzędnika-gospodarza, który (wzorem XIX-wiecznego ekonoma na folwarku) osobiście dopilnowuje wszystkiego, cały poświęca się swojemu posłaniu, haruje od świtu do nocy.

Pierwszy wojewoda śląski, Józef Rymer (1882-1922), przeszedł do miejscowej legendy, gdyż podobno... umarł z przepracowania. Dlatego - choć swój urząd pełnił ledwie kilka miesięcy - do dziś jest podawany za wzór lokalnego polityka. W rzeczywistości umarł na udar mózgu, a diagnozy o śmierci z przepracowania nie potwierdził żaden oficjalny dokument, ale mit żyje własnym życiem.

Podobnie jest z legendą generała-wojewody Jerzego Ziętka: przychodził do urzędu o piątej rano, by o szóstej być już na budowach, gdzie doglądał wykopów, wylewania fundamentów i układania cegieł, grożąc kryką opieszałym majstrom. A nocą, gdy urząd zamierał, w gabinecie wojewody jeszcze długo świeciło się światło. Nie ma biografii Ziętka, w której ta kwestia nie byłaby podniesiona.

Nierzadkie jest autentyczne wewnętrzne przekonanie urzędnika, że sam wszystko wie i potrafi najlepiej, a nikt inny nie umie i nie może mu dorównać. Na to nakłada się nieufność, że współpracownicy tylko czekają, aby szefowi podłożyć świnię, zaś wygłodniali zastępcy szukają okazji, by pryncypała wygryźć i zająć jego miejsce. Trzeba więc osobiście nad wszystkim czuwać i trzymać rękę na pulsie.

Druga strona urzędniczego medalu

Katowicki magistrat jest z pewnością klinicznym przykładem takiej patologii. Do regionalnej anegdoty przeszły opowieści o tym, jak to prezydent Uszok osobiście zatwierdza kształt każdego klosza do ulicznej latarni i listę wykonawców na dzielnicowy festyn. Gdy urlopuje się lub choruje, wówczas urząd zamiera, nikt nie podejmuje żadnych decyzji, a nawet nie wypowiada się publicznie. Nie sposób zaprzeczyć, że urzędy cierpią na brak kwalifikowanych kadr. Wiceprezydentami, wicestarostami i wicemarszałkami zostają desygnowani przez lokalne komórki partyjne "koalicjanci". Rzadko zdarza się kwalifikowany menadżer i wizjoner, przeważają nieudacznicy, dla których urzędowa synekura jest jedyną racją bytu. Na niższe funkcje urzędnicze od lat trwa negatywna selekcja. Niewysoka płaca, ale za to stała i niezagrożona koniunkturą praca, a przy tym poczucie władzy nad tłumem "petentów" - to wymarzona przechowalnia dla małych ludzi o niskich kwalifikacjach, którzy nigdy nie sprawdziliby się na prawdziwym rynku pracy.

Jest wreszcie w tym osobistym kontrolowaniu wszystkiego "drugie dno". Miejskie urzędy są największym dystrybutorem publicznych pieniędzy, a zlecenia na roboty publiczne ciągle uchodzą za najbardziej intratne dla firm oferujących roboty budowlane, instalacyjne czy drogowe. To jest wielki rynek, wart kilkuset milionów złotych rocznie na jedno miasto. Choć obrósł on systemem formalnych zabezpieczeń, to starzy wyjadacze dobrze wiedzą, że nie ma takiego ograniczenia, którego nie można obejść.

Sztuka organizacji pracy

Nie bez powodu w miastach od lat przetargi wygrywają stale ci sami kontrahenci. I nie chodzi o pospolitą korupcję, choć i taka się zdarza, o czym potem czytamy w kronikach kryminalnych. Groźniejsze są legalne z pozoru mechanizmy - najczęściej to właśnie ci "kontrahenci" uczestniczą potem w mniej lub bardziej zawoalowanym finansowaniu kolejnych kampanii wyborczych. Są gwarantami utrzymania władzy, dlatego tych operacji w urzędzie nie można ani na chwilę spuścić z oka.

Obiektywnie nie ma żadnych powodów, aby prezydent miasta pracował od świtu do nocy, zarywając jeszcze weekendy. Wydawanie decyzji administracyjnych można bowiem powierzyć dowolnemu pracownikowi w urzędzie - wystarczy do tego zwykłe upoważnienie. A i tak nasze urzędy mają niezwykle rozbudowaną, iście bizantyjską strukturę pionową: nad referendarzami są kierownicy referatów, nad nimi naczelnicy wydziałów, wyżej są "resortowi" wiceprezydenci, a zdarzają się szczeble pośrednie - przeróżni "główni specjaliści".

Jest mnóstwo ludzi, którzy mogą i powinni profesjonalnie zarządzać wszystkimi dziedzinami życia miasta. Nawet do sytuacji kryzysowych powołane są specjalnie służby z odpowiednimi kompetencjami.

Auf Wiedersehen, panie prezydencie

Nie ma żadnej realnej konieczności (poza czystym PR-em), aby prezydent pojawiał się na przykład w miejscach pożarów czy katastrof budowlanych, zwykle zresztą tam przeszkadza. Oto "troskliwy ojciec miasta" spieszy na miejsce nieszczęścia, wchodzi ze swoją świtą i w świetle lamp pozuje do kamer i aparatów. A strażaków, ratowników i medyków szlag trafia.

Idealny, wzorowy prezydent powinien pojawiać się w biurze w godzinach urzędowania, wydać dyspozycje swoim współpracownikom, rozliczyć ich z wykonania wcześniejszych poleceń i resztę dnia poświęcić na czytanie gazet, przyjmowanie gości i wymyślanie wizji swojego miasta na najbliższe pięćdziesiąt lat. Raz w miesiącu przypada sesja Rady Miasta, która też odbywa się w godzinach urzędowania. Na to spokojnie wystarcza 40 godzin tygodniowo.

Byłem kiedyś dziennikarskim świadkiem ciekawej sceny. Rzecz działa się w eleganckiej restauracji, salka biznesowa, trwa spotkanie przedstawicieli renomowanej austriackiej firmy i prezydenta miasta - w perspektywie jest obustronnie cenna współpraca. Prezydent co kilka minut odbiera telefon komórkowy, za każdym razem przeprasza, bo ma "bardzo ważne i nie cierpiące zwłoki sprawy". W końcu wyłącza telefon, lecz zaraz zaczyna dzwonić komórka jego rzecznika, który też przeprasza, bo znów jest "bardzo pilna sprawa z urzędu" i podaje szefowi aparat. Kiedy prezydent kończy piątą rozmowę, tłuma- czka Austriaków oznajmia: "Pan prezes przeprasza, ale z tego co widzi, urząd miasta bardzo źle funkcjonuje, skoro nie potrafi ani jednej godziny wytrzymać bez swojego szefa. W takiej sytuacji pan prezes nie widzi perspektyw na dobrą współpracę". Goście wstają: "Also, Herr OberbĂźrgermeister, verzeihen Sie bitte und Grßß Gott".

Zatem nie obdarzajmy zbytnim zaufaniem ludzi, którzy koniecznie muszą pracować od świtu do nocy i jeszcze do tego są rozrywani. Cmentarze pełne są ludzi niezastąpionych.

Forum Autorów: Michał Smolorz - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/967327.html



Michał Gomoła - Sob Mar 07, 2009 2:35 pm
Małgorzata Mańka-Szulik (... )natychmiast wyliczyła, że pracuje tyle godzin w tygodniu, że w przeliczeniu zarabia mniej niż sprzątaczka.



Wit - Nie Mar 08, 2009 12:48 pm


Eugeniusz Groźny
Alicja Waliszewska, 2009-03-03 16:08

Miała być współpraca bez granic, mimo politycznych - nazwijmy je - igraszek. Ale samorządowa rzeczywistość Świętochłowic aż puchnie od spiskowych teorii, wzajemnych oskarżeń i atmosfery, której przyjazną nazwać nie sposób. Nie tylko urzędnicy zastanawiają się w jakim celu prezydent miasta Eugeniusz Moś na stronie internetowej urzędu wzywa mieszkańców do składania donosów i dlaczego organizacje pozarządowe nie mogą liczyć na współpracę z podległymi mu instytucjami.

Oficjalna strona, osoba jak najbardziej publiczna i... prośba dość niecodzienna. Prezydent Świętochłowic na stronie interentowej wzywa mieszkańców do składania donosów. - Jeżeli będziecie słyszeć jakieś plotki, oczerniania mojej osoby, to proszę was, zwróćcie się do mnie, poinformujcie mnie o tym, bo ja chcę zastosować kroki prawne - wzywa na materiale filmowym zamieszczonym na stronie urzędu prezydetn Moś. I tym sposobem po pracownikach urzędu przyszła kolej na mieszkańców Świętochłowic.

Jest odprawa naczelników i są wskazane instrukcje, jak należy się zachowywać, a po odprawie... pismo do Rady Miasta, zgodnie, z którym pytać o sprawy miasta radni mogą wyłącznie prezydenta, a urzędnicy na ich udzielenie muszą mieć jego zgodę. I choć radnym może to utrudniać życie, decyzja jest uzasadniona - tłumaczą prawnicy. - Kieruje wszystkim, całym urzędem i dlatego pan prezydent powinien mieć prawo wglądu w to, co się w urzędzie dzieje, co robią urzędnicy, gdzie, komu i jakich informacji udzielają - wyjaśnia Andrzej Skrzypek, radca prawny UM w Świętochłowicach.

Ale dekret, nawet zgodny z prawem, samorządową układankę może zburzyć. - Normą prawną nie ureguluje się czegoś takiego jak takt, jak kultura prawna, czegoś takiego jak kultura osobista. Bo to się przenosi na aspekty rządzenia - uważa prof. Czesław Martysz, prawnik, specjalista z zakresu prawa samorządowego.

Kiedy zmieniło się oblicze rządów - nie ma wątpliwości rzecznik prasowy miasta. - Kiedy nastąpiła zmiana układu sił w radzie miejskiej i większość uzyskała ta część, która nie podziela poglądów pana prezydenta i występuje przeciwko jego planom - stwierdza Roman Penkała, rzecznik prasowy UM w Świętochłowicach.

Ale ograniczenia nie dotyczą wyłącznie rady. Urzędowe korytarze szumią od plotek o zakazie współpracy z organizacjami pozarządowymi innymi niż stowarzyszenie "Wspólne Świętochłowice". Jego szefem jest nie kto inny jak Eugeniusz Moś. Podobno właśnie dlatego na plakacie próżno szukać nazwy stowarzyszenia, które imprezę organizuje. - Nie było to mile widziane ze strony Urzędu Miasta, bo nie jesteśmy odbierani jako organizacja, która sprzyja prezydentowi, aczkolwiek tak nie jest, bo my w żaden sposób nie atakujemy ani pracy prezydenta, ani działań urzędu - tłumaczy Dariusz Jurczyk ze Stowarzyszenia "Wspólne Świętochłowice".

A jak mówią niektórzy, żeby prezydentowi podpaść - wystarczy niewiele. - Ja uważam na słowa, ważę słowa, bo nie chcę jednego słowa za dużo powiedzieć, bo wiem, jakie konsekwencje użycia wyrazu nieodpowiedniego mogą powodować - przyznaje Andrzej Szaton, przewodniczący Rady Miejskiej.

Niestety o żadnym z zarzutów prezydent nie porozmawiał, bo nie znalazł na to czasu.



http://www.tvs.pl/informacje/9131/
.............


Prezydent miasta apeluje, aby ludzie zgłaszali, kto go oczernia
dziś
Jeśli uczyć się nowych trendów kultury politycznej, to tylko w samorządzie, najlepiej świętochłowickim. Tu władze postanowiły ścigać niepokornych, kontestujących sposób zarządzania miastem.

Dokładnie, do mieszkańców miasta zaapelował prezydent miasta Eugeniusz Moś. Prosi ich... o donoszenie na tych, którzy publicznie pozwalają sobie na oczernianie go. Prezydenta interesują komentarze zamieszczane na forach internetowych i pomówienia słowne. Wszystko to, co mogłoby burzyć jego pozycję i autorytet. Zapowiada podjęcie kroków prawnych i prosi mieszkańców o pomoc. Apel zamieścił na stronie internetowej urzędu miasta.

- Zwracam się do wszystkich państwa o pomoc, jeśli będziecie słyszeć jakieś plotki, oczerniania mojej osoby, to proszę, zwróćcie się do mnie, poinformujcie mnie o tym, bo ja chcę zastosować kroki prawne, aby przeciwdziałać temu. Bo sam jak mam tłumaczyć? Mam się z tego tłumaczyć? No chyba nie! - nawołuje Eugeniusz Moś (pisownia oryginalna). Po co taki apel? Chcieliśmy zapytać o to prezydenta, jednak był dla nas nieuchwytny. Jego stanowisko w tej sprawie przedstawił Roman Penkała, rzecznik urzędu miasta.

- Ta wypowiedź jest rozwinięciem odpowiedzi na pytanie zadane prezydentowi (w ramach tzw. pytań do prezydenta - przyp. red.), dotyczące prywatyzacji szpitala. Stwierdzenia, zawarte w pytaniu, przypisujące prezydentowi wolę sprywatyzowania szpitala, to efekt kolejnego pomówienia - tłumaczy tajemniczo. O próbach szargania swojego autorytetu prezydent opowiada w nagraniu filmowym opublikowanym na stronie UM, w ramach cyklu "Pytanie do prezydenta". Pytanie anonimowego mieszkańca miasta, czy to prawda, że prezydent chce sprywatyzować szpital powiatowy, wyraźnie rozsierdziło włodarza Świętochłowic.

- Doskonale wiecie, że ja robię wszystko żeby ten szpital istniał - przekonywał. - Ja byłem ostrzegany, że będzie się prowadziło taką kampanię pomówień i oczerniania, żeby mnie zdyskredytować, żeby mój autorytet podważyć - irytował się. Skąd podejrzenie, że o włodarzu się plotkuje?

- O wielu wypowiedziach informowali już wcześniej mieszkańcy. Nie tylko sprawa szpitala stała się źródłem szeregu zniesławień, rozgłaszanych przez anonimowych autorów, tak w formie wypowiedzi ustnych jak i zapisów na forach internetowych. Ci, którzy to robią, liczą na bezkarność. Tak nie będzie - mówi Penkała. Czy strona urzędowa jest odpowiednim miejscem do umieszczenia tego typu apelu? Rzecznik nie odpowiedział nam na to pytanie.

To anormalna praktyka

Marek Mazur, politolog z Uniwersytetu Śląskiego: To anormalna praktyka, jeśli chodzi o public relations i utrzymywanie kontaktu z mieszkańcami. Tych, którzy chcą krytykować władze, zaprasza się do dyskusji. Żeby tworzyć dobre relacje z mieszkańcami, trzeba dyskutować, a takie działanie rodzi raczej konflikty.

Justyna Przybytek - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/970899.html



Cuma - Nie Mar 08, 2009 5:16 pm
Fajny Łoś...



absinth - Nie Mar 08, 2009 5:31 pm
tak, fajny




Wit - Pon Mar 09, 2009 7:51 pm
PiS: Prezydenci miast tylko na dwie kadencje?
Przemysław Jedlecki2009-03-09, ostatnia aktualizacja 2009-03-09 19:34



Rządzący "od zawsze" Marek Kopel, Zygmunt Frankiewicz czy Piotr Uszok nie mogliby być już prezydentami, gdyby w życie wszedł najnowszy pomysł Prawa i Sprawiedliwości. Partia chce ograniczyć liczbę kadencji tylko do dwóch

Na razie projekt nie trafił jeszcze do marszałka Sejmu, bo klub PiS-u wciąż nad nim pracuje. Poseł PiS-u Mariusz Błaszczak, który zajmuje się nim, przekonuje, że jego ugrupowaniu chodzi o podniesie rangi tych stanowisk. Gdyby jednak pomysł PiS-u wszedł w życie, spośród 14 prezydentów Górnośląskiego Związku Metropolitalnego tylko kilku mogłoby ponownie starać się o fotel: Piotr Koj z Bytomia, Zbigniew Podraza z Dąbrowy Górniczej, Jacek Guzy z Siemianowic Śląskich i Małgorzata Mańka-Szulik z Zabrza. Pozostali musieliby sobie poszukać nowej pracy.

Błaszczak przekonuje, że pomysł PiS-u ma sens. - Jeśli ktoś jest długo na tym samym stanowisku, może się po prostu wypalić. Nowoczesne metody zarządzania mówią o konieczności zmian. Człowiek popada w rutynę, zmiany są korzystne - dodaje Błaszczak.

Sami zainteresowani są zdecydowanie przeciw propozycjom PiS-u. - Po pierwsze, nie można zmieniać reguł w trakcie gry. PiS zgłasza ten pomysł, bo inaczej nie da się zmienić władzy w wielu miastach. Zresztą ten pomysł jest sprzeczny z konstytucją - mówi Frankiewicz. Dziś w żadnym mieście GZM-u PiS nie ma swojego prezydenta.

Andrzej Dziuba, prezydent Tychów, też nie szczędzi PiS-owi krytyki. - Przeszkadza im, że w wielu miastach są niezależni politycznie prezydenci. Takie zmiany dają większe szanse partyjnym kandydatom - mówi Dziuba.

Grzegorz Dolniak, poseł PO z Zagłębia, dziwi się działaczom PiS-u. - Przecież gdyby mieli wszędzie dobrych kandydatów na prezydentów, to i tak wygraliby wybory bez zmiany przepisów. To pomysł z cyklu tych, które mają przyciągnąć uwagę opinii publicznej do PiS-u - mówi Dolniak. Dodaje, że chętnie podyskutuje o propozycji opozycji, jeśli ta zacznie myśleć też o dwukadencyjności dla posłów.

Błaszczak odpowiada jednak, że to dwie różne sprawy i nie chciałby ich łączyć. - Posłowie mają inne obowiązki niż wójtowie czy prezydenci - odpowiada.

Waldy Dzikowski, wiceprzewodniczący klubu PO w parlamencie, przyznaje jednak, że również w PO trwa dyskusja na ten temat. - Po pierwsze jednak, skoro są wybory bezpośrednie prezydentów, to uznajemy, że demokracja jest na tyle dojrzała, że ludzie wybierają osoby godne zaufania. A po drugie, czasem dopiero po dwóch kadencjach samorządowcy wchodzą w naprawdę sprawne i dojrzałe zarządzanie miastem. Nie zgadzam się też z opiniami, że wszędzie tam, gdzie długo ktoś rządzi, wytwarza się jakiś nieformalny układ - mówi Dzikowski.

Również specjaliści mają podzielone zdania. - Czasem samorządowcy zbyt mocno przywiązują się do stanowisk i traktują bycie prezydentem jako sposób na życie. Ograniczenie liczby kadencji byłoby ożywcze dla samorządowców, mobilizowałoby ich do lepszej pracy - mówi dr Tomasz Słupik, politolog.

Z kolei prof. Marek Szczepański, socjolog, podkreśla, że podczas wyborów prezydenckich w miastach ludzie głosują na konkretnego człowieka, którego znają. - Jeżeli uznają, że się wypalił, to wybiorą przecież kogoś innego - mówi prof. Szczepański. Jednocześnie przyznaje, że zwykle urzędującym prezydentom jest łatwiej wygrać wybory, ale to nie powód, by w rewolucyjny sposób zmieniać przepisy. - Możemy wylać dziecko z kąpielą. To wycięłoby grupę naprawdę dobrych samorządowców. Zmiany prawa są niepotrzebne, trzeba zaufać wyborcom. Tymczasem ta propozycja świadczy o bezradności polityków, którzy nie potrafią wykreować własnych, dobrych kandydatów na prezydentów - podkreśla socjolog.



maciek - Pon Mar 09, 2009 8:07 pm
^ Jestem za propozycją PiS. Skoro mają taki problem z tymi przyklejonymi do stołków prezydencików to niech wprowadza przepis o dwóch kadencjach pod rząd. Po 4 latach odklejony od stołka prezydencik z gołą dupą i przeziębieniem wywołanym zmarniętymi pośladkami będzie znów mógł się przykleić na kolejne 8 lat.



absinth - Pon Mar 09, 2009 8:32 pm
z tym, ze prawo nie bedzie tu dzialalo wstecz, a to znaczy...



macu - Pon Mar 09, 2009 10:12 pm
Dziwię się tym artykułom, zapomina się o czymś tak oczywistym jak ta zasada. Byle odtrąbić, zrobić szum, a tak naprawdę nasza beznadziejna sytuacja byłaby tak samo beznadziejna jak bez tego projektu.



maciek - Wto Mar 10, 2009 7:50 am

z tym, ze prawo nie bedzie tu dzialalo wstecz, a to znaczy...

Ok, to wiem nie od dziś i wiem, że wprowadzenie takiego prawa nie może działać w kontekście przyszłych wyborów. Przyznam jednak, że nie rozumiem dlaczego. Mogę się jedynie domyślać. Czy oznacza to, że obejmując urząd muszę wiedzieć od razu, czy ewentualnie w kolejnych wyborach mogę ponownie go obejmować? Dla mnie to jest trochę naciągane, by nie powiedzieć dość mocno naciągane, ale...



macu - Wto Mar 10, 2009 8:47 am
W przypadku gdybyśmy brali pod uwagę poprzednie kadencje możliwa byłaby sytuacja z kimś piastującym swój urząd od trzech kadencji. I wtedy ta trzecia byłaby już bezprawna? Tak by chyba musiało być, a przecież byłby to lekki nonsens.



Piotreq - Wto Mar 10, 2009 5:30 pm
Prawo nie działa wstecz, co oznacza że następna kadencja byłaby pierwszą z dwóch maksymalnych. To znaczy Uszok mógłby rządzić jeszcze przez 2 kadencje.



Michał Gomoła - Wto Mar 17, 2009 4:23 pm
[youtube]TLjTEMvIqPs[/youtube]

Co może prezydent Uszok Miazga

Pisząc poważniej: postawa dyrektorki jest poniżej jakiejkolwiek krytyki, dalszy komentarz jest chyba zbędny.



salutuj - Wto Mar 17, 2009 4:31 pm
Widzę że ubiegłeś mnie



Cuma - Wto Mar 17, 2009 5:59 pm
][_, ([]) ][_,



salutuj - Wto Mar 17, 2009 6:06 pm
ale widać że Uszok jest panem i zbawcą wszelkich osób i że sprzeciw będzie karany urzędkowo.



Wit - Śro Kwi 01, 2009 7:06 pm
Nowy prezydent Tychów zarządził uśmiechy
Iwona Sobczyk 2009-04-01, ostatnia aktualizacja 2009-04-01 19:45:21.0



Kalendarz Antoniego Czarneckiego, nowego prezydenta Tychów, na wczoraj zakładał m.in. gimnastykę z urzędnikami. Choć stanowisko kupił, ale ze szczytnym zamiarem. Pieniądze wspomogą budowę hospicjum

Mieszkańcy Tychów nie mogli się w środę nadziwić zmianom w mieście. - Mamy nowego prezydenta? Szkoda, ten Dziuba zły nie był... - szeroko otwierał oczy pan Władysław, emeryt, który przyszedł spędzić spokojny poranek w parku Niedźwiadków. Właśnie mu ten poranek zepsułam. Jeszcze gorzej została przyjęta informacja, że nowy prezydent stanowisko kupił. - A podobno mamy demokrację? Do licha z taką demokracją, jak każdy robi, co chce! - oburzał się pan Marek, sąsiad pana Władysława na parkowej ławeczce.

Pan Marian, który przyszedł do parku na spacer, zdenerwował się z kolei tym, że nowy prezydent urząd będzie sprawował tylko przez jeden dzień, w prima aprilis. - Mnóstwo rzeczy jest do zrobienia. Porządek z psami trzeba zrobić, żeby kup wszędzie nie robiły. A co on przez jeden dzień zdziała? Kpina - mówił.

Nastroje łagodziła dopiero informacja, że nowy prezydent miejsce w fotelu Andrzeja Dziuby wylicytował w ramach akcji charytatywnej, a pieniądze zostaną przekazane na budowę w Tychach domu hospicyjnego. Społeczne Stowarzyszenie Hospicyjne im. św. Kaliksta zbiera pieniądze na ten cel od ponad trzech lat. Ma już działkę od miasta, projekt architektoniczny od firmy AB-PROJEKT i ponad milion złotych. Budowa zacznie się tej wiosny, ale na jej dokończenie trzeba będzie kilkakrotnie więcej. - Działamy już 15 lat jako hospicjum domowe. Mamy w tej chwili pod opieką około 40 pacjentów. Niestety, nie każdy z nich może zostać u siebie w domu. Czasem nie ma rodziny, innym razem rodzina nie ma czasu albo możliwości, żeby się nim zająć. Wtedy jedynym wyjściem jest dom hospicyjny - mówi Wiesława Sieczka, prezeska hospicjum. Pieniądze zbierają podczas koncertów i wystaw, organizują zbiórki na cmentarzach i w centrach handlowych. Tym razem nakłonili prezydenta do wystawienia na licytację możliwości sprawowania jego funkcji przez jeden dzień.

Jednodniowym prezydentem Tychów został Antoni Czarnecki, 60-letni przedsiębiorca, właściciel budowlanej firmy Czak. Dotychczasowego prezydenta Andrzeja Dziubę poprosił o pełnienie w tym dniu funkcji doradcy. Licytację pan Antoni wygrał kwotą 4,5 tys. zł. - To niewiele, ale o akcji zrobiło się głośno, więc mam nadzieję, że innych też zachęci do wspomożenia budowy hospicjum. Ja również w miarę możliwości mojej firmy chętnie pomogę już na etapie samej budowy - mówił. Sieczka dobrze zna jednodniowego prezydenta. - Już nam pomagał! - podkreśla. Jego firma zajmowała się adaptacją pomieszczeń pod obecną siedzibę hospicjum, kilku małych pokoików przy parafii św. Benedykta.

Jednodniowy prezydent spędził dzień aktywnie. Wydał dwa zarządzenia. Pierwszym zobowiązał pracowników magistratu do rozdawania promiennych uśmiechów. Drugim zarządził wspólną gimnastykę urzędników. - Ja nie mogę takich rzeczy nakazywać, ale mam nadzieję, że te rozporządzenia będą respektowane nie tylko w prima aprilis - uśmiechał się doradca prezydenta Andrzej Dziuba. Przed prezydentem Czarneckim postawiono też zadanie obudzenia, z pomocą grupy przedszkolaków, słynnych tyskich niedźwiadków stojących w parku przy ul. Edukacji. Uwielbiane przez dzieci trzy rzeźby Augustyna Dyrdy ostatnie miesiące spędziły w pracowni autora. Teraz po renowacji wróciły.

Choć urzędnicy stawili się do ćwiczeń, a misie obudziły, nowy prezydent ucieszył się, kiedy w końcu mógł oddać urząd. - Straszny stres! Kiedyś zastanawiałem się, czy nie zostać radnym. Teraz już wiem, że nie chcę - uśmiechał się.



Wit - Pią Kwi 24, 2009 12:19 am


Prezydent miasta kontra wojewoda
22.04.2009
Eugeniusz Moś odwołany przez premiera Donalda Tuska i zastąpiony przez komisarza? W kancelarii premiera przyznają, że to możliwe, jeśli z takim wnioskiem wystąpi wojewoda śląski. Zygmunt Łukaszczyk już wystąpił, tyle że z pismem informującym premiera o naruszeniach, których dopuszcza się prezydent. W kancelarii premiera ostrzegają: kolejny fałszywy krok to wniosek o pozbawienie prezydenta Świętochłowic funkcji! Eugeniusz Moś byłyby pierwszym odwołanym w tej kadencji prezydentem miasta w kraju.

Prawnicy wojewody nie pamiętają, aby w innych samorządach animozji było równie dużo. - Prezydent Moś nie chciał realizować budżetu radnych opozycji i w efekcie potknął się o własne nogi. Wybrał sposób najgorszy z możliwych - mówi Patryk Kuzior z wydziału nadzoru prawnego.

Zdaniem służb prawnych wojewody Eugeniusz Moś naruszał też prawo, bo powoływał na stanowiska kierownicze jednostek samorządu terytorialnego osoby, które nie mogą ich pełnić ze względu miedzy innymi na prowadzenie działalności gospodarczej. Chodzi o dwóch dyrektorów szpitala powiatowego Sławomira Mikę, Piotra Nowaka i byłego sekretarza miasta Jacka Hawranka. Ostatnio do listy pretensji wobec Mosia dopisano jeszcze zwłokę przy drukowaniu budżetu. Prezydent miał wątpliwości, czy rada miasta pod koniec stycznia podjęła uchwałę budżetową, a jeśli tak, to czy zgodnie z prawem, i odmawiał jej wydrukowania. - Zwłoka trwała ponad 70 dni. Prezydent mógł zgłaszać wątpliwości, ale budżet wysłać musiał, a tak naruszył przewidziany ustawą termin przesłania budżetu do RIO - dodaje Kuzior.

Teraz prawnicy wojewody przyglądają się nowej sekretarz miasta. Jolanta Salbert-Kowalczyk jest pełniącą obowiązki na stanowisku, na którym przez dwa lata był wakat. - Nie może być tak, że w gminie nie ma sekretarza przez dłuższy czas. W Polsce na pewno są osoby, które spełniają wcale nie wyśrubowane kryteria naboru - komentuje Kuzior.

Aby odwołać prezydenta, musi on jeszcze raz, w sposób istotny, naruszyć prawo. Jego miejsce zajmuje wskazany przez wojewodę i wyznaczony przez ministra spraw wewnętrznych i administracji kandydat, pełniący tę funkcję do czasu wyboru nowego prezydenta. - W aktualnej kadencji organów samorządowych nie było przypadku zastosowania takiego rozwiązania - mówi Wioletta Paprocka, rzecznik MSWiA.

Opozycyjni wobec prezydenta radni klubów PO, Ruchu Ślązaków i Radni Niezależni mają w miejskich ławach większość i regularnie blokują pomysły prezydenta. Im także wojewoda pogroził palcem. - Pismo jest mniejszej wagi. Dotyczyło pewnych uchybień natury organizacyjnej: za późno dostarczone materiały, próby blokowania przepływu informacji - mówi Kuzior.

Prezydent nie chciał komentować sporu. Na stronie internetowej urzędu jest jednak oświadczenie w formie... filmu. - Jestem zdziwiony formą pisma wojewody do prezydenta miasta - mówi Moś. Szuka winnych opóźnień związanych z dostarczeniem RIO budżetu do RIO. - Komuś widocznie bardzo zależy, żeby paraliżować działalność organów rady miejskiej i miasta.

- Emocje budzą zarzuty, dotyczące badania oświadczeń majątkowych. Trzy z czterech spraw to sprawy sprzed kilku lat. Zostały wyjaśnione. Trudno wzywać prezydenta do zaniechania naruszeń prawa, skoro te naruszenia nie miały już miejsca - mówi z kolei w filmie Marek Stańko, radca prawny UM.

Justyna Przybytek - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/989644.html



mark40 - Nie Maj 10, 2009 9:55 am
Od ponad 60 lat trzymają rękę na pulsie wydarzeń z regionu, a od kilkunastu przyznają nagrody zarówno tym, którzy region rozsławiają jak i tym, którzy chluby mu nie przynoszą. "Dziennik Zachodni" przyznał dziś swoje coroczne nagrody: Miody i Chrzany. Po raz pierwszy w swojej nowej siedzibie w Sosnowcu-Milowicach, którą dziś uroczyście otwarto.

Największe uznanie redakcji "Dziennika Zachodniego" zdobył Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk", laureat Super Miodu. Dziennikarze docenili też reżysera Lecha Majewskiego, współtwórcę robota chirurgicznego dr Zbigniewa Nawrata i prezydent Zabrza Małgorzatę Mańkę-Szulik.

Chrzanami, czyli anty-wyróżnieniami dla tych, którzy chluby regionowi nie przynoszą, uhonorowano włodarzy Katowic i Lysek: Piotra Uszoka i Grzegorza Gryta oraz prezesa zarządu KZK GOP Romana Urbańczyka.

źródło: http://www.tvs.pl/informacje/10946/

Wrecz identyczne oceny DZ jak nasze



Cuma - Nie Maj 10, 2009 1:00 pm
Jeszcze Franka mi tam brakuje



Wit - Śro Maj 27, 2009 8:51 pm
Tramwajarze chcą odwołać prezydenta Będzina
Jacek Madeja2009-05-27, ostatnia aktualizacja 2009-05-27 22:34



Pięć tysięcy mieszkańców Będzina poparło już swoimi podpisami pomysł zorganizowania referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta. - Jest złym gospodarzem, a cięcia tramwajów przelały tylko czarę goryczy - mówią związkowcy, którzy zbierali podpisy.

Wśród inicjatorów akcji są związkowcy z Tramwajów Śląskich, Związku Zawodowego Tramwajarzy i Sierpnia '80. Czy prezydent Radosław Baran powinien się ich obawiać? Związkowcy twierdzą, że tak. Od ponad trzech tygodni zbierają podpisy w sprawie referendum. Przekonują, że nie chodzi im o awanturę, ale rozliczenie nieudolnego, ich zdaniem, prezydenta. Oprócz obcięcia połączeń tramwajowych (od początku marca skrócone zostały trasy linii nr 27 i 28 ) mają całą listę zastrzeżeń. Zarzucają mu, że nie dba o zabytki, opieszale remontuje kanalizację.

- To nasza inicjatywa, ale do akcji tłumnie włączyli się mieszkańcy. Widać, podzielają nasze zdanie. Podpisy zbierają nauczyciele, emeryci i urzędnicy - mówi Andrzej Szimke, szef Sierpnia '80 w Tramwajach Śląskich.

Wymagana liczba podpisów pod wnioskiem o referendum to 10 proc. uprawnionych do głosowania. W przypadku Będzina to 4,9 tys. osób. Tymczasem tramwajarze szacują, że zebrali już ponad 5 tys. podpisów, czyli więcej niż potrzeba, by referendum doszło do skutku.

- Mamy jeszcze ponad miesiąc czasu, spokojnie dobijemy do 6-7 tys. podpisów. Chcemy mieć zapas, żeby nie było żadnych wątpliwości, kiedy będzie je weryfikował komisarz wyborczy - dodaje Szimke.

Podpisy w swoim bloku przy ul. Gawlik zbiera Ilona Bober, która pracuje w jednym z sosnowieckich urzędów. Wcześniej jeździła do pracy tramwajem, teraz musi pociągiem. - Nie mam innego wyjścia. Tak mnie to rozwścieczyło, że przyłączyłam się do akcji. Zresztą to tylko wierzchołek góry lodowej. Wystarczy porównać Będzin z sąsiednim miastami. Od razu widać, że jest nie najlepiej zarządzany - mówi.

- Ludzie chętnie się podpisują, bo mają dość bezczynności prezydenta - dodaje pan Michał, który wśród sąsiadów i znajomych zebrał ponad 100 podpisów. Nazwiska nie chce podać, bo pracuje w magistracie.

Baran uważa, że przygotowania do referendum to polityczna rozgrywka. - Na jednej z manifestacji w obronie tramwajów pod magistratem był pan Bogusław Ziętek, przewodniczący Sierpnia '80, który teraz kandyduje do europarlamentu. Oprócz niego "dyżurni" demonstranci, których później widziałem w telewizji podczas demonstracji w Szczecinie - mówi.

Prezydenta uważa zarzuty związkowców za absurdalne. Nie zraża go też ogromne poparcie mieszkańców dla referendum. - Nie boję się oceny wyborców, nawet jeśli miałoby dojść do referendum. Często trzeba podejmować trudne i niepopularne decyzje. Tak było w przypadku tramwajów - podkreśla Baran.

Zebrane przez mieszkańców podpisy będzie musiał zweryfikować komisarz wyborczy. Jeśli weryfikacja wypadnie pomyślnie dla pomysłodawców referendum, komisarz zarządzi głosowanie, najprawdopodobniej w sierpniu.
................
Oby jednego barana z towarzystwa preziów nieudaczników mniej, powodzenia Będzin



Sabino Arana - Pon Lip 06, 2009 10:55 pm
W TOK FM Piskorski powiedzial ze w wyborach lokalnych SD bedzie popierac Frankiewicza i Dutkiewicza na prezydentow miast . Wyglada na to ze spadochroniarze z PolskiXXI wlasnie tam sie schronia (nie w sensie stricte przynaleznosci do partii). Coś mi sie widzi ze w tym kontekscie o Pietrzykowskim jeszcze uslyszymy . SD sie uwlaszczyl na pokaznym majatku,kasa na kampanie jest .



Bruno_Taut - Wto Lip 07, 2009 12:50 pm
Jeżeli Pietrzykowski wystartuje z SD, zagłosuję na Uszoka. Nie z niechęci do SD, ale dlatego, że robienie ludzi w prawo powinno mieć swoje granice. SD sytuuje się przy liberalnym skrzydle PO, natomiast Polska XXI przy konserwatywnym. W zaistniałej sytuacji logicznym byłoby poszukiwanie przez niewypał Polska XXI swojego miejsca w PO.



nrm3 - Wto Lip 07, 2009 1:47 pm

Jeżeli Pietrzykowski wystartuje z SD, zagłosuję na Uszoka.
Pozostaje tylko pogratulować



Maciek B - Wto Lip 07, 2009 1:55 pm
Myślę, że z powodu większej "konserwatywności" niż "liberalności", o której wspominał Bruno, Pietrzykowski z poparciem SD nie wystartuje. Aczkolwiek polityka już nie takie transfery widziała. Inna sprawa, że w geście protestu nie zdecydowałbym się chyba na głosowanie na Uszoka.
A tak a propos "Polski XXI" - ostatnio polityką się dużo mniej interesuję, więc być może coś przegapiłem. Już odpuścili sobie (nim w sumie na dobre zaczęli)?



Sabino Arana - Wto Lip 07, 2009 3:18 pm
@ Maciek B

PolskaXXI miala byc tworem bardziej opiniotwórczo-dyskusyjnym kształtującym obywatelskie postawy niż politycznym . Problem tych panow był taki ze polska polityka nie dopuszcza nowych graczy , brak dotacji powoduje brak pieniedzy na kampanie i kolo sie zamyka . Dutkiewicz i spolka pomysleli ze sposobem na zaistnienie bedzie dotarcie do tych kilku procent zaangazowanych obywateli dazacych do szybkiej modernizacji kraju na wzor zachodni ,najczesciej mlodych i z duzych miast , pokolenie internetu ktore bardziej ufa wizjom i programom niz etykietkom partyjnym ,czyli nie tym ktorzy slepo oddaja glos na Platforme ale tym ktorzy sa wobec niej bardzo krytyczni mimo ze profil tej partii im odpowiada .Na podobnej zasadzie prze do wladzy SD .
Portal Polska XXI to miala byc taka platforma do dyskusji gdzie ci ludzie bardziej zblizyliby sie do politykow a przez to ci zyskali niewielki ale trwaly elektorat wsparty popularnoscia energicznych lokalnych politykow typu Dutkiewicz. Tylko ,ze ten pomysl nie mogl wypalic bo okazalo sie ze wdajac sie w dyskusje z tym potencjalnym elektoratem sa za slabo merytorycznie przygotowani. Rokita piszac jakies banaly o konserwatyzmie i rzucajac pare cytatow z Platona nikomu juz nie zaimponuje . Internet uruchomil debate publiczna na niespotykana skale i takie medialne pseudoautorytety jak Rokita czy Ujazdowski wsparci konserwatywnym planktonem nie sa w stanie zablyszczec .
Maja tam forum ale poziomu GKW czy dziesiatek innych tego typu for,nie sa w stanie osiagnac. Chcieliby byc think thankiem ale w porownaniu z tym co glosi chocby Metropolia Poznan ich tezy sa anachroniczne i banalne .

@ Bruno

Masz racje ale coz , dziewictwo i szlachetnosc polskiej polityki bylbyby tym skandalicznym manewrem bezpowrotnie zbrukane ale i tak wole Pietrzykowskiego



salutuj - Wto Lip 07, 2009 10:28 pm

Tylko ,ze ten pomysl nie mogl wypalic bo okazalo sie ze wdajac sie w dyskusje z tym potencjalnym elektoratem sa za slabo merytorycznie przygotowani. Rokita piszac jakies banaly o konserwatyzmie i rzucajac pare cytatow z Platona nikomu juz nie zaimponuje . Internet uruchomil debate publiczna na niespotykana skale i takie medialne pseudoautorytety jak Rokita czy Ujazdowski wsparci konserwatywnym planktonem nie sa w stanie zablyszczec .
Maja tam forum ale poziomu GKW czy dziesiatek innych tego typu for,nie sa w stanie osiagnac. Chcieliby byc think thankiem ale w porownaniu z tym co glosi chocby Metropolia Poznan ich tezy sa anachroniczne i banalne .


To dowodzi jeszcze innego - że ci którzy piszą na tych forach tu i podobnych mogą w przyszłości stanowić trzon polityki polskiej.



Kris - Śro Lip 08, 2009 4:44 pm
CORAZ BLIŻEJ REFERENDUM
Tomasz Brzoza, 2009-07-08 17:18

Fot. TVS
Już ponad połowa podpisów do referendum została zebrana. By odwołać prezydenta Gliwic - Zygmunta Frankiewicza pomysłodawcy muszą zebrać ich 16 tysięcy. To co z początku wydawało się mało prawdopodobne przybiera realnych kształtów. Bo pod hasłem "Tak dla tramwajów" i "Nie dla Prezydenta" każdego dnia podpisuje się coraz więcej mieszkańców niezadowolonych z ostatnich decyzji Frankiewicza.

Mieszkańcy Gliwic, którzy nie potrafią pogodzić się z decyzją prezydenta wyrażają swoje niezadowolenie. - Dlaczego? Bo to jest ekologiczne bardziej. Mi się wydaję, że muszą być tramwaje w mieście - dużo osób jest starszych, którzy nie mogą chodzić - mówi Barbara Weniusz, mieszkanka Gliwic. Baner "Tak dla tramwajów" i "Nie dla Prezydenta" przyciąga co raz więcej mieszkańców, którzy liczą na to, że referendum o odwołanie prezydenta dojdzie do skutku. - Nie podoba mi się styl
władzy naszego prezydenta przede wszystkim. Już ten tramwaj bym może jakoś przeżyła, ale arogancja władzy już mnie denerwuję po prostu - dodaje Halina Bawiredzka, mieszkanka Gliwic.

Być może właśnie dlatego podpisów przybywa każdego dnia. A do końca ich składania został jeszcze ponad miesiąc. - Odzew jest bardzo duży, mamy podpisów już bardzo dużo. Liczymy, że uda nam się zakończyć akcję sukcesem i to w liczbie podpisów znacznie więcej niż wymagana - oznajmia Zbigniew Wygoda, grupa organizująca referendum. Ta wymagana do przeprowadzenia referendum to szesnaście tysięcy. - W województwie śląskim nie było jeszcze referendum, które miałby wynik rozstrzygający, w kraju oczywiście tak - informuje Wojciech Litewka, dyrektor Delegatury Biura Wyborczego w Katowicach.

Organizatorzy referendum odwołać chcą nie tylko prezydenta, ale również całą Rade Miasta. - Mogli już od razu to referendum ustalić i zapytać mieszkańców: czy Państwo chcecie wszyscy aby ten tramwaj jeździł czy nie? Nie musielibyśmy my jako obywatele z naszej inicjatywy siedzieć tutaj i zbierać tych wymaganych według nowych procedur szesnastu tysięcy podpisów - uważa Krystyna Hnatków, grupa organizująca referendum. Zdaniem Moniki Pacy z organizacji Zieloni 2004, która popiera akcję to właśnie decyzja o likwidacji linii tramwajowej w Gliwicach bez konsultacji z mieszkańcami może przyczynić się do tego, że referendum się pdbędzie. - Złamał pan prezydent demokrację, złamał zasady współżycia społecznego i nie powinno w żadnym mieście coś takiego się zdarzyć.

W urzędzie dziś nikt nie chciał komentować tej sprawy. Ani prezydent, ani Rada Miejska. Choć jeszcze nie tak dawno o pomyśle na referendum urzędnicy wypowiadali się dość śmiało. - Mogę powiedzieć tyle, że jest to jakieś totalne nieporozumienie, ponieważ to nie jest tak, że wystarczy pstryknąć palcami, coś się komuś w nocy przyśniło i organizuje się referendum i to może byłoby na tyle - powiedział 23 kwietnia 2009 roku Marek Jarzębowski, rzecznik UM w Gliwicach.

Tyle tylko, że niebawem humory mogą być zgoła odmienne. A zlikwidowanie tramwajów - zdaniem prezydenta kosztownej zabawki, okazać może się kosztowne dla niego samego.
http://www.tvs.pl/informacje/12597/

Niektóre komentarze z tej strony też są ciekawe
Viva Sośnica
2009-07-08, 18:02
W Sośnicy likwidują SP nr 15 ponieważ na jej miejscu ma być parking dla klientów hipermarketu, a nasze dzieci będą musiały chodzić do szkoły przez bardzo ruchliwą ulicę. To skandal. Obiecano nam basen i gdzie jest? Jak Sośnica w ogóle wyglada? Łabędy chcą się odłączyć od Gliwic - my też!

marta
2009-07-08, 17:59
Gliwicki samorząd już dość dawno utracił kontakt z rzeczywistością. Otrzeźwi ich dopiero, jak przegrają w referendum.

gliwiczanin
2009-07-08, 17:46
No wkoncu moze wywala tego kretyna Wieczorka z funkcji wiceprezydenta bo sobie juz za duzo pozwala !!

Rafał Sudoł
2009-07-08, 17:23
"Mogę powiedzieć tyle, że jest to jakieś totalne nieporozumienie, ponieważ to nie jest tak, że wystarczy pstryknąć palcami, coś się komuś w nocy przyśniło i organizuje się referendum i to może byłoby na tyle - powiedział 23 kwietnia 2009 roku Marek Jarzębowski, rzecznik UM w Gliwicach." Co za arogancja! Na stanowisku rzecznika powinno się wymagać więcej ogłady i kultury osobistej. Co za tupet w stosunku do mieszkańców.



Wit - Wto Lip 14, 2009 9:31 pm
Nie będzie "tramwajowego" referendum w Będzinie
jm 2009-07-08, ostatnia aktualizacja 2009-07-08 22:50:10.0

Tramwajarzom nie udało się zebrać wymaganej liczby podpisów, ale nie składają broni. Jeszcze w tym tygodniu rozpoczną kolejną procedurę zorganizowania referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta.

Tramwajarze mają za złe prezydentowi Radosławowi Baranowi, że zlikwidował część połączeń. Do listy zarzutów dołączyli też m.in. i to, że zbyt opieszale remontuje kanalizację i nie dba o zabytki. Wśród inicjatorów akcji byli związkowcy z Tramwajów Śląskich, Związku Zawodowego Motorniczych i Sierpnia '80. Żeby referendum doszło do skutku, potrzebowali poparcia 5 tys. mieszkańców. O tym, że mają wymaganą liczbę podpisów, chwalili się już przed miesiącem.

- Zebraliśmy nawet więcej podpisów, ale część mieszkańców, którzy wzięli udział w akcji, zachowała się lekkomyślnie. Przynieśli nam listy z podpisami bez wymaganych numerów PESEL - mówi Andrzej Szimke, szef Sierpnia '80 w Tramwajach Śląskich.

Mimo kompromitacji tramwajarze nie wycofują się z planów zorganizowania referendum. Jak zapowiadają, rozpoczną nową procedurę, zgodnie z którą znów będą mieli jeszcze dwa miesiące na zebranie podpisów.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... zinie.html

Znowu zaczynają zbierać podpisy
10.07.2009

Dziś do komisarza wyborczego ma trafić drugi już wniosek o rozpoczęcie procedury związanej z organizacją referendum w sprawie odwołania Radosława Barana z funkcji prezydenta Będzina.

Odwołania prezydenta chcą pracownicy zajezdni tramwajowej i mieszkańcy, niezadowoleni z drastycznego ograniczenia kursów tramwajów w tym roku. Próba zbierania głosów poparcia dla referendum, rozpoczęta w maju, nie powiodła się.

- Inicjator tego przedsięwzięcia dostarczył mi sto kart z podpisami mieszkańców. Na każdej karcie mieści się 15 podpisów, czyli w sumie mogło ich być najwyżej 1500, a żeby zorganizować referendum, trzeba było zebrać blisko pięć tysięcy. W tej sytuacji całe postępowanie zostało zakończone już na tym etapie - wyjaśnia Wojciech Litewka, dyrektor katowickiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego.

Andrzej Szimke z Sierpnia 80 Tramwajów Śląskich, który zaangażował się w sprawę, przekonuje, że nie było kłopotów z poparciem dla referendum. Zbyt mała liczba podpisów, to wynik niewiedzy osób, które je zbierały.

- Niestety, nie wszyscy wiedzieli, że sam podpis nie wystarczy i potrzebny jest też numer PESEL osoby, która go składa. W sumie mieliśmy ponad 5 tysięcy podpisów, ale ważnych było tylko około 2 tysięcy - przyznaje Szimke.

By doszło do referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta, w ciągu 60 dni od złożenia stosownego wniosku u komisarza wyborczego, trzeba zebrać podpisy 10 proc. mieszkańców uprawnionych do głosowania. W przypadku Będzina to dokładnie 4 903 podpisy. Druga zbiórka podpisów poparcia zacznie się już dziś.

- Zaczynamy zbierać je od nowa, bo w myśl przepisów nawet te ważne, trzeba było zniszczyć. Myślę, że uda nam się zapełnić listy grubo przed upływem terminu - mówi Andrzej Szimke.

Jeśli tym razem uda się zebrać wymaganą liczbę podpisów, referendum mogłoby się odbyć we wrześniu.

- Pewnie, że w jakiejś mierze, jest to moja osobista porażka, ale nie ma tego złego, co na dobre nie wyjdzie. Gdyby się udało za pierwszym razem, to referendum odbyłoby się w sierpniu, gdy wielu mieszkańców będzie na wakacjach. Teraz mamy szansę zorganizować je we wrześniu, a na tym terminie nam zależało - podkreśla Andrzej Szimke.

Radosław Baran przebywa obecnie na urlopie.

Grażyna Dębała - POLSKA Dziennik Zachodni

http://bedzin.naszemiasto.pl/wydarzenia/1022424.html



Wit - Śro Lip 15, 2009 6:46 pm
może kolejna "gwiazda" nie doczeka końca kadencji:

Radni: Niech prezydenta Osyrę zastąpi komisarz
Przemysław Jedlecki 2009-07-15, ostatnia aktualizacja 2009-07-15 00:05:57.0



Radni z Mysłowic chcą poprosić premiera, by wprowadził w mieście zarząd komisaryczny. Wtedy jednak stracą funkcje. - Trudno, ważniejsze, żeby pozbyć się wreszcie prezydenta Grzegorza Osyry - mówią.

Temperatura politycznego sporu w Mysłowicach jest tego lata wyjątkowo gorąca. Radni i prezydent Grzegorz Osyra obrzucają się nawzajem oskarżeniami o szkodzenie miastu, a nawet łamanie prawa. Na przykład Osyra napisał w swoim blogu, że firma przewodniczącego rady miasta "przez lata wykonywała zlecenia z Urzędu Miasta", a inny radny kazał pracownikom miejskiej firmy wywieźć wycięte z pobocza drzewo na prywatną posesję.

Radni nie zasypiają jednak gruszek w popiele. Bernard Pastuszka (PO), przewodniczący rady, razem z kolegami ma zamiar przygotować prośbę do wojewody o wprowadzenie w mieście zarządu komisarycznego. Taką decyzję, na wniosek wojewody, może podjąć premier.

- Jesteśmy zdeterminowani. Prezydent domaga się od nas zgody na ok. 20 mln zł kredytu. Nie chcemy zadłużać miasta, ale prezydent mówi, że potrzebuje pieniędzy na drobne wydatki i że rada nie jest mu do niczego potrzebna. To niepoważne - mówi Pastuszka. Dodaje, że od dawna było wiadomo, że budżet miasta nie domknie się.

Pastuszka: - Świadczy to o prezydencie. Dziurę oceniam na 80 mln zł! Jeśli szybko czegoś z tym nie zrobimy, miasto wpadnie w poważne tarapaty.

Przewodniczący rady miasta we wtorek pojechał do Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, dowiedzieć się, jak przygotować wniosek o wprowadzenie komisarza, który do nowych wyborów miałby rządzić zamiast prezydenta i rady miasta.

Katarzyna Szymańska, rzeczniczka mysłowickiego magistratu, mówi, że na razie władze Mysłowic nie będą komentowały pomysłów radnych. Przypomina, że prezydent wysłał do Regionalnej Izby Obrachunkowej pismo, w którym wymienia głosowania radnych, które jego zdaniem były niekorzystne dla miasta i utrudniły mu wykonywanie obowiązków.

- Możemy wkroczyć tylko w momencie łamania przez prezydenta prawa. RIO sygnalizowała nam pewne problemy, ale trudno w tej chwili mówić o tym, że w Mysłowicach stale i uporczywie jest łamane prawo - mówi Adam Matusiewicz, wicewojewoda śląski.



Wit - Pon Lip 20, 2009 8:09 pm
Życzą prezydentowi śmierci. To przekracza granice
Jacek Madeja 2009-07-20, ostatnia aktualizacja 2009-07-20 21:36:18.0



Kto prezydentowi Gliwic i radnym przyprawia ogon i rogi? Samorządowcy oskarżają o to grupę mieszkańców, którzy chcą w referendum odwołać władze miasta. - To kampania oszczerstw i nienawiści rodem z PRL-u - mówią.

- Metody, które ci ludzie stosują, są rodem z minionej epoki. Jak za komuny robią z nas potwora z rogami i ogonem. To grupa ludzi, którzy po prostu kłamią. Praktycznie we wszystkich zarzutach pod adresem władz zawarta jest nieprawda - denerwował się w poniedziałek radny prof. Tadeusz Grabowiecki na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.

Radnych i władze miasta wyprowadziła z równowagi grupa mieszkańców, którzy od ponad miesiąca zbierają podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydenta i rady. Bezpośrednią przyczyną była zapowiadana likwidacja linii tramwajowej. Do tego zarzutu referendyści dodali jednak całą litanię, tworząc obraz najgorzej zarządzanego miasta w Polsce: ze złą polityką podatkową, źle zreorganizowaną służbą zdrowia, ale za to z tranzytem tirów przez miasto, megalomańskimi projektami (Drogowa Trasa Średnicowa i hala Podium) i aroganckim stylem sprawowania władzy.

Wygląda na to, że miarka się przebrała. Na ostatniej sesji 20 z 24 radnych zagłosowało za przyjęciem bezprecedensowej uchwały. W niej punkt po punkcie, podpierając się liczbami, radni odparli zarzuty referendystów. "Czytając ulotki, można odnieść wrażenie, że ich autorzy żyją w innym mieście niż spora część mieszkańców Gliwic. To, co dla większości jest wielkim osiągnięciem i powodem do zadowolenia (budowa nowych połączeń drogowych odciążających śródmieście, wyprowadzenie uciążliwego przemysłu z centrum miasta, tworzenie nowych miejsc pracy w specjalnej strefie ekonomicznej czy powstanie sklepów wielkopowierzchniowych pozwalających na wygodne i tanie zakupy), dla autorów ulotek jest powodem do odwoływania władz miasta!" - czytamy w podsumowaniu.

Oświadczenie radnych w formie plakatów zawiśnie wkrótce na słupach ogłoszeniowych. W formie reklamy zostanie też opublikowane w gazetach. - To, co można przeczytać na ulotkach referendalnych, to insynuacje i nieprawdziwe informacje. Musieliśmy się do nich ustosunkować - wyjaśnia Marek Pszonak, przewodniczący Rady Miejskiej w Gliwicach.

- Do tego dochodzą oszczerstwa, które pojawiają się na internetowych forach. Bo jak ustosunkować się do ewidentnych kłamstw, że moja żona ma udziały w gliwickim PKM-ie i nasza rodzina zarobiła na zakupie jednego z autobusów? Pojawiają się również życzenia śmierci pod moim adresem, a to już przekracza granice dobrego smaku - mówi prezydent Zygmunt Frankiewicz i dodaje, że grupa mieszkańców może chcieć odwołać władze miasta, bo to zgodne z regułami demokracji. - Jednak ci ludzie posługują się kłamstwem i nieprawdziwymi argumentami - mówi Frankiewicz.

Według Zbigniewa Wygody, pełnomocnika grupy, która zbiera podpisy pod wnioskiem o referendum, trudno obwiniać mieszkańców za anonimowe wpisy na forach internetowych. - Ulotki są napisane prostym i chwytliwym językiem, ale nie zawierają kłamstw - przekonuje Wygoda.

Referendyści przygotowali już własne oświadczenie, w którym odpierają zarzuty władz miasta. Zostanie ono opublikowane w lokalnych "Nowinach Gliwickich".



Cuma - Pon Lip 20, 2009 9:46 pm
A Franek oczywiscie czysta prawdę mówił i przedstawiał tylko prawdziwe argumenty dla likwidacji tramwajów... Oj prawda w oczy kole...
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 2 z 4 • Wyszukiwarka znalazła 274 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •