ďťż
 
[Górny Śląsk] - Zamki, pałace i inne



jacek_t83 - Pią Lis 24, 2006 3:26 pm
Dostałem info od Przemka Noparlika z Koła Naukowego Historyków UŚ, że będą organizować wycieczke po Siewierzu z przewodnikiem może się Wito wybierzesz?? dokładną datę ma mi podać w najbliższym czasie




Mies - Pią Lis 24, 2006 3:28 pm
Powinniście skontaktować się z Arturem Rokiem, który robił mgr z historii tego zamku i odkrył kilka ciekawostek na jego temat. Współpracuje chyba z miejscowym MGOK.



Wit - Pią Lis 24, 2006 4:15 pm
W Siewierzu jest trochę zabytków i jest co pooglądać. Czekam na info i mam nadzieję, że ktoś z Was też się by wybrał



Mies - Pon Gru 11, 2006 3:29 pm
A teraz coś o czym mało osób słyszało. Nieistniejący dwór w Kromołowie (dzisiaj to dzielnica Zawiercia):






gilbertus86 - Czw Sty 04, 2007 9:37 pm
Nie wiem czy ktoś wie, ale w Bycinie (powiat gliwicki) stoi pałac z przełomu XVII i XVIII wieku, wybudowany przez hrabiego Alberta Leopolda Paczyńskiego. Mieszkam zaraz po sąsiedzku i widzę jak z roku na rok obiekt popada w ruinę. Już od samego początku istnienia budynek wraz przyległym ogrodem często zmieniał właścicieli, po pożarach w 1784 i 1867 przebudowywany (m. in. rozbiórka wieży znajdującej się nad kaplicą oraz zabudowa kolonad od strony dziedzińca). W narożu pałacu znajduje się kaplica pw. św Trójcy z ok. 1700 roku z okazałą polichromią zniszczoną dzięki przeciekającemu dachu i "czyszczeniu" przez straż pożarną w 1984 roku. W 1860 roku decyzją ówczesnych właścicieli będących ewangelikami zostaje zamknieta dla miejscowych wiernych, dopiero po II wojnie światowej przywrócono jej dawną funkcję i zaczęto odprawiać nabożeństwa. Może architektura odbiegała od ówczesnych standartów tego typu rezydencji wzorowanych na bogatych pałacach austriackich i południowych niemiec, jednak ze swymi budynkami pomocniczymi (młyn, spichlerze, owczarnia, gorzelnia, czworak i duży staw) stanowił doskonały kompleks gospodarczy. W 1932 roku właścicielem kompleksu zostaje gmina, dzieląc na mniejsze gospodarstwa oraz przekształcając wnętrza pałacu na mieszkania. Po 1945 roku przechodzi na własność Skarbu Państwa Polskiego, co zapoczątkowało gwałtowny proces niszczenia obiektu. Pod koniec lat 90 ubiegłego wieku, nabycie pałacu przez prywatną osobę pobudza nadzieję na ratunek zespołu pałacowo-parkowego, jednak problemy stające przed nowym właścicielem skutecznie hamują postęp rozpoczętych prac remontowych, przez co wizja kolejnej perełki architektonicznej naszego regionu niknie we mgle.

kilka fotek i ilustracji obiektu:

Pałac od strony dziedzińca pod koniec XIX w.



fragment głównego portalu



w tym rogu znajduje się kaplica pw. św Trójcy zpoczątku XVIII wieku



polichromia z 1730 roku



ołtarz z obrazem Trójcy św. (fot. 1957 rok)



stan obecny budynku





ściana pałacu wyremontowana "na pokaz" (niestety też się sypie - przeciekajacy dach)





obecny widok od strony dziedzińca





Bruno_Taut - Pią Sty 05, 2007 9:43 am
Część sprzętów z kaplicy została wywieziona jeszcze przed I wojną na Słowację, do Jaworzyny (ambona i chyba ołtarz boczny - informcję tę podaje katalog "Die Bau- und Kunstdenkmaeler des Kreises Tost-Gleiwitz" z 1943 r.).
Dewastcja polichromii to skandal, bo takich dekorcji na Górnym Śląsku zachowało się niewiele.
Da się tam teraz wejść i zrobić zdjęcia? Jakie konkretnie problemy utrudniają renowcję?



gilbertus86 - Pią Sty 05, 2007 2:14 pm
Mój sąsiad jest stróżem na tej "budowie" i to on decyduje czy można wejść albo nie, lecz nie widziałem by zezwalał komukolwiek wchodzić i fotografować, może da się jakoś dogadać, ale ogólnie obiekt jest niedostępny osobom postronnym ze względu na niebezpieczeństwo.
Co do inwentarza pałacu, rzeczywiście nie pozostało wiele, głównie jakieś sprzęty sakralne, które teraz znajdują się na strychu domu parafialnego w Paczynie z ołtarzem włącznie, w nowym kościele używana jest do dziś chyba tylko dosyć okazała monstrancja. Oryginalny obraz z ołtarza w 1874 roku został podarowany parafii Trójcy św. w Wiśniczu gdzie do dziś zdobi ołtarz główny, a ten co widnieje na zdjęciu został namalowany pod koniec 1945 roku przez lokalnego artystę.
A jeśli chodzi o problemy z remontem to sam dokładnie nie wiem, ale tyle co słyszałem, inwestor planował wprowadzać jakieś zmiany w obiekcie - prawdopodobnie miał to być hotel, poddasze miałoby wtedy być zaadaptowane na pokoje gościnne i miały się pojawić okna dachowe. Jednak biura konserwatorskie z Warszawy i Krakowa na przekór sobie negowały kolejne opcje wykończenia, więc inwestor zaniechał ładowania kolejnych pieniędzy w coś, czego nie był pewien czy wogóle się opłaci



Tequila - Sob Sty 06, 2007 1:57 pm
Schloss Nakło:




Mies - Sob Sty 06, 2007 2:18 pm
Makieta pałacu w Bycinie

Czy Paczyńscy byli herbu Topór? Taki herb widzę na tych fotkach powyżej...



gilbertus86 - Sob Sty 06, 2007 5:27 pm
tak, Paczyński był herbu topór, pochodził z Tenczyna niedaleko Krakowa



a poniżej jeszcze fotka pierwotnego obrazu Trójcy św. znajdującego się obecnie w Wiśniczu



ps. skany pochodzą z książki "Kościoły Ziemi Gliwickiej" Georga Cebulla.



Mies - Sob Sty 06, 2007 5:32 pm
Czy wiesz może jak wyglądał obiekt, który znajdował sie w tym miejscu przed wybudowniem pałacu?



gilbertus86 - Sob Sty 06, 2007 8:30 pm
Niestety nie mam żadnych ilustracji tego budynku, jedynie kilka kilka faktów dzięki którym wiadomo, że pod koniec panowania rodziny von Redern (ok 1637r) powstaje w miejscu obecnego pałacu rezydencja prawdopodobnie służąca myśliwstwu, tzw Villa Biczina, kolejny właściciel - Graf Collona, rozbudowując zamek w Toszku nie wykazuje większego zainteresowania obiektem, dopiero po jego śmierci w 1666 roku ziemię nabywa 1670 r hrabia Paczyński o rozpoczyna rozbudowę rezydencji do obecnych kształtów.
Z tego co sam się domyślam, wnioskuję, że prawdopodobnie pierwotny obiekt to było południowe skrzydło obecnego pałacu, które nastepnie powiększono i dobudowano drugie skrzydło, świadczy o tym rysa - pęknięcie na ścianie pomiędzy tym skrzydłem a kaplicą, oraz to, ze główny portal został prawdopodobnie przeniesiony ze względu na symetrię obiektu (obecnie portal zachodzi na okno)
Dodatkowo hrabia Paczyński w 1676 roku wybudował przyległą do palacu drewnianą kaplicę poświęconą św. Józefowi z bogato wyposażonym wnętrzem.



Mies - Pon Sty 15, 2007 7:43 am

Tajemniczy dysk odnaleziono na zamku w Chudowie
Jacek Madeja 2007-01-14

- Być może dysk miał związek z magicznym praktykami, które odprawiali dawni gospodarze zamku - zastanawiają się archeolodzy.



Na zagadkowe znalezisko archeolodzy natrafili pod studnią, którą odnaleźli przed świętami bożonarodzeniowymi. Najpierw musieli przekopać się przez dwa metry gruzu, kafli i fragmentów naczyń. Praca nie była łatwa, szyb studni przez cały czas zalewała woda gruntowa. Po kilku dniach archeolodzy dotarli do wyłożonego drewnianymi deskami dna studni. Kiedy zaczęli je zdejmować, pod jedną z nich natrafili na niecodzienne znalezisko - fragment drewnianego dysku, pokrytego tajemniczymi znakami. Na jego powierzchni oprócz kolejnych liczb 8, 9, 10, 11 (zapisanych za pomocą pojedynczych kresek odpowiadających każdej liczbie), widać także fragmenty innych trudnych do odczytania symboli. Wykonany z bukowego drewna przedmiot to prawdopodobnie połówka 20-centymetrowego dysku. Drugiej części nie udało się jednak odnaleźć.

- Przez cały czas nie wiemy, co właściwie znaleźliśmy? Wszystko wskazuje na to, że przedmiot został tam umieszczony celowo, ale przez kogo i po co, trudno powiedzieć - mówi archeolog Arkadiusz Tarasiński, szef zespołu badawczego, który od 2001 roku prowadzi wykopaliska na chudowskim zamku.

Studnia, którą przekopywali archeolodzy, pochodzi z pierwszej połowy XVI wieku. Wtedy Jan Gierałtowski, ówczesny właściciel wsi, rozpoczął budowę renesansowego zamku. Prawdopodobnie z tego okresu pochodzi również tajemniczy dysk.

- W pierwszej chwili pomyśleliśmy, że to tarcza zegara słonecznego. Później, że to pokrywka średniowiecznego garnka. Jak jednak wytłumaczyć zagadkowe ryty i to, że ktoś celowo umieścił się ją pod dnem studni. Możliwe, że jest to rodzaj ofiary zakładzinowej - mówi Tarasiński.

Ofiara zakładzinowa to zakopywane pod progami domostw przedmioty, które miały odegnać demony domowe i zapewnić pomyślny los w nowym domu. Pod fundamentami budynku pańskiego chudowskiego zamku archeolodzy kilka lat temu znaleźli głowę psa, obok którego umieszczono miskę z pożywieniem. Pod sąsiednim budynkiem rolę strażnika przed złymi duchami odgrywał kot, również hojnie obdarowany jedzeniem.

- W tym czasie zamek był wyspą otoczoną ze wszystkich stron fosą i mokradłami. Na dziedzińcu nie było miejsca na budowę drugiej studni. Być może w ten sposób budowniczy chcieli odegnać złe moce i zabezpieczyć się przed jej wyschnięciem - zastanawia się Tarasiński.

W przyszłym tygodniu chudowski dysk pojedzie do Biskupina. Tam w specjalistycznym laboratorium zostanie poddany pieczołowitej konserwacji.

Jacek Madeja
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3849545.html



martin13 - Nie Lut 18, 2007 9:47 pm


Pałacowi na ratunek

fe 2007-02-18, ostatnia aktualizacja 2007-02-18 20:51

O zaniedbanym, XVIII-wiecznym pałacu Kotulińskich w Czechowicach-Dziedzicach pisaliśmy już w "Gazecie". Przypomnijmy: syndyk upadającej firmy wystawił zabytek na sprzedaż. Mieszkańcy Czechowic-Dziedzic założyli stronę internetową reklamującą zabytek, wysłali tysiące e-mali, szukając kupca. Pałacowi groziło, że nie przetrwa zimy. Zainteresowali się nim właściciele firmy Polplast i w grudniu kupili zabytek. Zabezpieczyli już dziurawy dach, uzupełnili rozkradzione rynny. - Wybraliśmy też firmę, która przygotuje dokumentację projektową i kosztorysową, podpisaliśmy z nią umowę - informuje o postępie prac Wiesław Zych, jeden z właścicieli firmy. Mieszkańcy na bieżącą mogą śledzić, co dzieje się z pałacem na stronie www.palackotulinskich.pl. Zaglądają tam dziesiątki osób - pałac to najcenniejszy zabytek w mieście.



MephiR - Pon Lut 19, 2007 5:50 pm

Miechowice, Świerklaniec, Sławięcice, Wierzbnik, Repty, Szydłowiec, Szombierki - to przykłady całkowitego lub niemal całkowitego zniszczenia. Przykładów częściowej dewastacji jest znacznie więcej (Siemianowice, Dobra, Kopice, Tworków).
O pałacu z Miechowicach wszyscy dobrze wiemy, ale pierwszy raz słyszę o pałacu w Szombierkach. Mógłbyś coś więcej o nim napisać?

A dla ciekawskich - zdjęcie pałacu Tiele-Wincklerów w Miechowicach: CLICK!



Bruno_Taut - Pon Lut 19, 2007 6:26 pm
MephiR, pieronie, tego to Ci niy wybocza. Moja famila przekludzyła sie do Katowic ze Szombierek a kuzyn łod mojego ołpy groł tam we fusbal. Dyć to je cyntrum świata.

A na tej zajcie żeś niy boł?

http://www.gornoslaskie-dziedzictwo.com ... zamki&id=3



MephiR - Pon Lut 19, 2007 9:43 pm
Hmm... Miło dowiedzieć się czegoś nowego o swoim mieście, ale muszę z przykrością przyznać, że pałac Goduli w Szombierkach nie powala urodą. Dużo ciekawsza jest posiadłość Tiele-Wincklerów w Miechowicach. Szkoda że żaden z nich nie zachował się do dziś (ah ta sowiecka armia wyzwoleńcza =/).



Bruno_Taut - Pon Lut 19, 2007 9:52 pm
Zupełnie inna skala. Nottebohm, który projektował pałac w Miechowicach, był bardzo dobrym architektem. Kiedyś pewnie doczeka się monograficznego opracowania. A pałac rozwalili wspólnie krasnoarmiejcy i LWP. Pierwsi spalili, drudzy wysadzili.



Przemek Noparlik - Czw Lut 22, 2007 12:00 pm

Info z lokalnej siewierskiej gazetki:
"Widok na panoramę Siewierza z zamku

W przyszłym roku mieszkańcy Siewierza (i nie tylko moje) będą mogli oglądać teren miasta z platformy widokowej na zamku.
W tym roku został opracowany projekt budowlany platformy widokowej wraz ze schodami w wieży bramnej zamku.
W październiku decyzją Starosty Będzińskiego zostało wydane pozwolenie na budowę.
W budżecie gminy na 2007 rok zostały zapisane środki finansowe na realizację tego zadania"

Nareszcie coś ruszyło....ruiny zamku aż proszą się o udostępnienie dla turystów, a zamek od lat jest niedostępny dla zwykłego człowieka

http://www.zamkipolskie.com/siew/siew03.jpg


W imieniu Sekcji Historii Śląska Studenckiego Koła Naukowego Historyków UŚ mam zaszczyt zaprosić na wykład pt. "Zamek w Siewierzu- początki i rozwój". Wykład wygłosi mgr Artur Rok, pracownik Muzeum w Siewierzu, konserwator zabytków i badacz tego zamku. Uzupełnieniem wykładu będą komputerowe rekonstrukcje zamku.

Termin: 5 marca 2007, tj. poniedziałek, godzina 17:00.
Miejsce: Wydział Nauk Spłecznych UŚ, Katowice ul. Bankowa 11. Sala Sympozjalna nr 1 (I piętro).



Mies - Wto Lut 27, 2007 12:49 pm
Ukazała się nowa książka dotycząca tematyki związanej z tym wątkiem. Wśród autorów jest znany z łamów Gazety Wyborczej Grzegorz Wawoczny.



Zamki i pałace dorzecza górnej Odry

Paweł Newerla, Grzegorz Wawoczny
"Zamki i pałace dorzecza górnej Odry" - opracowanie obejmujące monografie oraz bogaty zbiór ikonografii archiwalnej i współczesnej następujących obiektów w Polsce i Czechach:
Bruntal,
Chałupki,
Fulsztyn,
Grodziec,
Hulczyn,
Klisino,
Krawarz,
Krowiarki,
Krzyżanowice,
Kuchelna,
Kunin,
Łubowice,
Nowy Jiczyn,
Pogrzebień,
Racibórz,
Raduń,
Rudolcice Śląskie,
Rudy,
Sławików,
Stary Jiczyn,
Szylerzowice,
Tworków,
Wigsztyn,
Wojnowice,
suplement - muzyczne koneksje Lichnowskich.

Całość w formacie B 5, stron 176, 100 s. tekstu,
76 s. barwnych/cz-b zdjęć archiwalnych i współczesnych, okładka miękka.

Opracowanie oparte na literaturze polskiej, czeskiej i niemieckiej. Sylwetki zamków i pałaców obejmują: notki nt. właścicieli obiektu, opis architektoniczny, ciekawe wydarzenia.
Cena 30 zł.



Bruno_Taut - Wto Lut 27, 2007 12:53 pm
Nie widzę na liście żadnego obiektu w Czechach.



Mies - Wto Lut 27, 2007 1:21 pm
Może nie chodzi o Czechy ale o "Czechy"
To może chociaż jako tako łapie się Nowy Jicin?

ps. skąd oni wzięli to "Jiczyn"? Czesi wymawiają chyba [Jiczin].



Bruno_Taut - Wto Lut 27, 2007 1:28 pm
Nowy Jicin to Morawy. A Morawy według konstytucji Republiki Czeskiej to nie Czechy.

Swoją drogą szkoda, że u nas nie przyjęło się rozróżnienuie Rzeczpospolita Polska - Polska. Preambuła mogłaby zaczynać sie od słów - "My obywatele RP, mieszkańcy Polski, Pomorza, Prus Wschodnich, Nowej Marchii i Górnych Łużyc ...".



Mies - Wto Lut 27, 2007 2:05 pm
No przecież wiem, że Morawy.

Proponuję dodać jeszcze do konstytucji "... Jaćwieży, Pogezanii, Rusi Czerwonej, Orawy, Spisza i ziemi Bobrzan i Gołęszyczan"



d-8 - Śro Lut 28, 2007 8:17 am

Nazywanie Śląska, Prus Wschodnich czy Pomorza Polską to nadużycie.

no moze np w 1937 roku bylo. ale mamy rok 2007 i to zadnym naduzyciem nie jest.



jacek_t83 - Śro Lut 28, 2007 10:53 am
przeciez na Giszowcu i Nikiszowcu mieszkali pracownicy kopaln. oprocz pracownikow technicznych, ktorzy mieli lepsze domy, wiekszosc pracowala fizycznie na dole. nie robmy z niej jakiejs inteligencji

btw. wy to kazdy watek rozwalicie tymi swoimi sporami
mialo byc o palacach a zeszlo na polityke i osiedla robotnicze



Mies - Śro Lut 28, 2007 2:31 pm
To pytanie to chyba jednak to K.Kutza.



Bruno_Taut - Śro Lut 28, 2007 2:40 pm
A co? Pisze na tym forum?



d-8 - Śro Lut 28, 2007 2:51 pm

A co? Pisze na tym forum?

tu wszyscy piszą. nie wiedziałes ? a jeszcze wiecej niż wszyscy to nas czytają



Kris - Śro Lut 28, 2007 9:49 pm


Naukowcy w pszczyńskiej krypcie
kapi
2007-02-28, ostatnia aktualizacja 2007-02-28 20:54

Szczątki Promniców, spoczywające w podziemiach kościoła Wszystkich Świętych w Pszczynie, mają szansę stać się częścią ekspozycji pszczyńskiego zamku. Udało się już zrobić pierwszy krok: naukowcy wytruli mikroby w krypcie


Szczątki Promniców w kościelnej krypcie
Krypty odkryto kilka lat temu. Ksiądz Krystian Janko, proboszcz parafii, dowiedział się o nich przypadkiem od nieżyjącego już kościelnego. Pierwszą osobą, która weszła pod posadzkę, był Tomasz Trzos z tyskiej pracowni konserwatorskiej. W masce zasłaniającej twarz zobaczył 13 wykonanych z cyny, ołowiu i miedzi sarkofagów, rozrzucone szkielety, fragmenty ubrań.

Pod posadzką pszczyńskiego kościoła spoczywają od kilku wieków Promnicowie, którzy w latach 1548-1765 rządzili Pszczyną. Tak wynika z materiałów archiwalnych zgromadzonych w książęcym archiwum. - Krypta była plądrowana. Wyglądało to jak jedno wielkie gruzowisko. Miesiąc temu znowu tam byliśmy. Zdjęliśmy wieko jednego z sarkofagów, znaleźliśmy na ziemi skórzaną grzechotkę z XVI wieku - opowiada Trzos.

W Pszczynie byli już znany antropolog dr Henryk Głąb z Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz prof. Wiesław Barabasz z krakowskiej Akademii Rolniczej, który przeprowadził dezynfekcję miejsca, pozbywając się zarodników grzybów. - Krypta może się okazać ogromnym źródłem wiedzy na temat rodu Promniców, miasta i jego mieszkańców. Dlatego staramy się o unijne dotacje na ten cel - mówi Trzos. Wczoraj złożył on odpowiedni wniosek w biurze wojewódzkiego konserwatora zabytków.

Pszczyński kościół zwrócił się już także z wnioskiem o wpisanie krypty do rejestru zabytków.

Naukowcy planują przeprowadzenie wszelkich badań, w tym genetycznych. Najpierw jednak należy uporządkować miejsce oraz odczytać napisy. Jedyne, co udało się do tej pory zrobić, to obejrzenie kilku napisów w świetle latarki: na jednym wieku jest data 1593, na innym 1620. - Wraz z antropologiem obejrzeliśmy również wstępnie jeden z cynowych sarkofagów - mówi Trzos.

Czy będzie można je oglądać? - Do pokazania sarkofagów zwiedzającym jest jeszcze daleka droga, ale wszystko jest możliwe. Udało się to przecież zrobić w Tworkowie, a niedługo w Koszęcinie. To bardzo interesujące miejsce, zwłaszcza że w pobliżu tej krypty znajdują się również pochówki mieszkańców Pszczyny. Najpierw jednak musimy je poddać konserwacji: uporządkować, uzupełnić ubytki, technicznie utrwalić, następnie przeprowadzić szczegółowe oględziny - mówi Ewa Caban, p.o. śląski wojewódzki konserwator zabytków.
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3953889.html



dawid_silesia - Pią Mar 02, 2007 4:01 pm
To mój pierwszy wątek, więc witam wszystkich

Jeszcze nie było:



10 mln zł z funduszy unijnych pozwoli uratować niszczejący zespół klasztorno-pałacowy w Rudach. Ekipy remontowe wkroczyły już do wiekowych murów. Renowacja powinna zakończyć się jesienią 2008 roku, w 750 lat po założeniu klasztoru.

Powolne przywracanie blasku rudzkiego opactwa rozpoczęło się w 1998 roku, gdy kompleks stał się własnością diecezji gliwickiej. - Na początku to były tylko same ściany i prowizoryczny dach - wspomina ks. Jan Rosiek, dyrektor odbudowy zespołu klasztorno-pałacowego. Szybko okazało się, że składki wiernych to za mało, żeby przeprowadzić kompleksową renowację obiektu, który wielkością dorównuje Zamkowi Królewskiemu w Warszawie. Pieniądze na tak dużą inwestycję udało się w końcu pozyskać z funduszy unijnych. Dzięki temu już zaczęto kłaść nowe dachy. W dalszej kolejności zostaną zrekonstruowane zniszczone stropy oraz klatki schodowe. Będą wprawione nowe okna i drzwi. Koszt tych prac wyniesie 13 mln zł, z czego 10 mln zł wyłoży Unia Europejska, a resztę dadzą Ministerstwo Kultury i kuria diecezjalna w Gliwicach. - Wśród dotacji unijnych przeznaczonych na rozwój kultury i turystyki to druga najpoważniejsza inwestycja w województwie, zaraz po Stadionie Śląskim - mówi Stanisław Korman z firmy Agrotur, która zajmuje się przygotowaniem dokumentacji i jest inwestorem zastępczym.

Wkrótce rozpoczną się też prace nad budową pompy ciepła - specjalnej instalacji, która ciepło potrzebne do ogrzania ogromnego kompleksu będzie pobierała z ziemi. Będzie to kosztowało kolejnych 6 mln zł. - Na budowę całej instalacji udało nam się już uzyskać dotację z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej i pożyczkę z EkoFunduszu - mówi Korman.

Odnowiony zespół będzie spełniać rolę centrum kulturalno-oświatowego. Dawne klasztorne pomieszczenia zostaną przekształcone w sale wykładowe i konferencyjne. W jednym ze skrzydeł powstanie zaplecze noclegowo-gastronomiczne. Aby zespół klasztorno-pałacowy odzyskał pełny blask, potrzeba jeszcze około 5-7 mln zł. Tyle będą kosztować remont elewacji, prace konserwatorskie przy detalach architektonicznych oraz renowacja parku. - Mamy ambitne plany. Chcielibyśmy, żeby wszystkie prace remontowe zakończyły się jesienią 2008 roku. Wtedy przypada 750. rocznica założenia opactwa. To najlepszy czas, żeby pokazać śląską perłę, którą można porównać z włoskimi Asyżem czy Monte Cassino - mówi ks. Rosiek.


Opactwo po przebudowie na rycinie z połowy XVIII wieku


Kościół w Rudach


Średniowieczny portal kościoła przy klasztorze cysterskim w Rudach. Ta staranna kamieniarska rotowa z ok. 1300 r. ma wyszukane proporcje. Stworzył ją prawdopodobnie artysta rodem z Moraw.


Kaplica mariacka w kościele w Rudach. Ciekawym przykładem barokowego wnętrza jest kaplica mariacka wzniesiona w latach 1723-1725 przy kościele Cystersów w Rudach. Sklepienie ozdobiono freskami przedstawiającymi Madonnę jako Królową Niebios i władczynię imperium habsburskiego, patronującą zbrojnym zmaganiom z Turkami. We freskach zastosowano rzadką na Śląsku technikę trójwymiarowego malarstwa, polegającą na modelowaniu niektórych elementów malowidła w stiuku. Technika ta ma rzymską genezę, wykorzystano ją m.in. w okazałej dekoracji kościoła Il Gesu. Obok fresków wnętrze kaplicy ozdobiły figury Johanna Melchiora Österreicha, w tym przedstawienie Mojżesza, w którym, obok wpływu wielkiej barokowej rzeźby Gianlorenzo Berniniego, czytelne są reminiscencje słynnego dzieła Michała Anioła o tej samej tematyce.

Strona poświęcona projektowi:
http://www.rudy-opactwo.pl/



Wit - Pią Mar 02, 2007 4:14 pm
Cześć Dawid

akurat opactwo w Rudach zdominowało wątek o klasztorach:
http://forum.gkw.katowice.pl/viewtopic.php?t=1433



miglanc - Pią Mar 02, 2007 4:21 pm
czesc postow zostala przeniesiona do watku "Antagonizmy regionalne i kulturowe"



Kris - Pią Kwi 06, 2007 9:19 am
Mam nadzieję, że tutaj będzie ten wątek pasował. Jeśli nie to proszę o przeniesienie.

--------------------------------------------



Brakuje nawet jego zdjęcia
dziś
Sędzia bytomski "zacny i cnotliwy Andrzej ze Świętochłowic" występuje w dokumencie z 1420 roku, gdzie nazwa miasta pojawia się po raz pierwszy w historii. Dokument przytacza Theophil Bronny, pierwszy taki kronikarz w historii Świętochłowic.


„Chronik von Schwientochlowitz” przetłumaczyła Elżbieta Matuszek (z lewej). Na zdjęciu z Iwoną Szopą, dyrektorem Muzeum Miejskiego, podczas spotkania promocyjnego „Rocznika Świętochłowickiego”.


Życiorys Theophila Bronnego skreślony jego pięknym charakterem pisma.

"Chronik von Schwientochlowitz" Theophila Bronnego przybrała ostatnio miano "Kroniki Świętochłowic". I wreszcie 180 stron maszynopisu po ok. 70 latach doczekało się wydania. Po raz pierwszy mają też do niej dostęp osoby, które nie znają języka niemieckiego. Kronika została przetłumaczona przez Elżbietę Matuszek z Archiwum Państwowego w Katowicach i umieszczona w wydanym przez Muzeum Miejskie siódmym "Roczniku Świętochłowickim". - Kronika Bronnego sporządzona jest bardzo rzetelnie. Jeśli chodzi o styl pisania, pojawiały się w niej nawet sformułowania poetyckie - mówi Matuszek.

Kronika opisuje dzieje miasta w wielu aspektach od XIII wieku praktycznie do 1922 roku. - Na pewno niejeden mieszkaniec odnajdzie w niej nazwisko swoich przodków - mówi Barbara Josińska, pełnomocnik prezydenta miasta ds. rewitalizacji i ochrony zabytków. Sama odnalazła w zapiskach Bronnego panieńskie nazwisko babki. Nie kryje zadowolenia z tego, że udało się je wydać w języku polskim. - To podstawowe i bardzo cenne źródło wiedzy o historii Świętochłowic. Pozwala przypomnieć tę postać, człowieka renesansu, o wielu zainteresowaniach - przyznaje.

Theophil Bronny w Świętochłowicach spędził 41 lat swego życia. W katowickim archiwum znajduje się jego teczka osobowa, z racji tego, że był nauczycielem. Te dokumenty to główne, jeśli dziś nie jedyne, źródło informacji o Bronnym. Rektor szkół, ojciec licznej gromadki dzieci, założył jeden z cenniejszych ogrodów botanicznych, gromadził ciekawe przedmioty, mapy, które trafiły do muzeum, z zamiłowania był też malarzem. Przy tym wciąż publikował w licznych czasopismach, spisywał dzieje miasta, w którym żył.

Przetłumaczony maszynopis prawdopodobnie nie jest kompletny. Naukowcy, jak Zbigniew Kapała, już dziś mówią o tym, że kronikę należy uzupełnić, choćby o przypisy. Barbara Josińska wskazuje, że warto wydać ją wraz z ilustracjami, np. w formie starych map. Słychać głosy, że to dopiero początek dyskusji o tej postaci. Jak dotąd nikomu nie udało się trafić nawet na zdjęcie Bronnego.

- Ludzie tak sami od siebie opiekują się tym nagrobkiem. Często przychodzi starsza pani z mężem, może go znali - zastanawia się pracownik Starego Cmentarza, na którym spoczywa Rektor Bronny - jak głosi napis na nagrobku.

Rektor Bronny

Theophil Bronny urodził się 2 lutego 1864 r. w Szerokiej koło Jastrzębia. Ukończył Seminarium Nauczycielskie w Pilchowicach, w Berlinie kurs rysunku i kreślarstwa oraz kurs dający uprawnienia nauczyciela gimnastyki. Gdy uzyskał kwalifikacje na rektora szkoły powszechnej, przeniósł się z rodziną z Imielina do Świętochłowic. Tutaj został rektorem w Szkole Powszechnej nr 2 dla dziewcząt, później też w Szkole Kupieckiej. Był żonaty z Marią Pludrzinską, a po jej śmierci z Marią Gąską. Pięcioro jego potomków zostało nauczycielami. Aktywnie działał w Stowarzyszeniu Geologów Górnego Śląska. Przy szkole założył jeden z najciekawszych na Górnym Śląsku ogrodów botanicznych i muzeum. Jego zbiory (mapy, okazy geologiczne, botaniczne, obrazy, fajki, nawet czaszki) w 1927 r. zakupiły władze Świętochłowic. Z upodobaniem malował akwarelami krajobrazy Jury Krakowskiej. Rektor Bronny zmarł w Świętochłowicach 18 lutego 1940 r. i tu został pochowany.

Marta Żabińska - Dziennik Zachodni

http://swietochlowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/718062.html



Kris - Wto Kwi 10, 2007 10:41 am


Kolejny zamek do wzięcia
07.04.2007

Cieszyńskie starostwo ogłosiło już trzeci przetarg na sprzedaż zamku w Kończycach Wielkich. Nabywcy nie ma nie dlatego, że brakuje chętnych, ale dlatego, że ci, którzy się pojawiają, liczą na niższą cenę niż żądane ponad 2 mln zł lub nie są zadowoleni ze stanu technicznego zabytku. Niektórzy są zdziwieni, że mieszkając za granicą, potrzebują dodatkowej zgody ministerstwa na zakup zabytku. W piątek starosta cieszyński Mirosław Kożdoń był w Kończycach z przedstawicielem biznesmena z Anglii, którego zniechęciła taka dodatkowa komplikacja.

- Nie sztuka sprzedać, ale znaleźć mecenasa, który sprawi, że obiekt rozkwitnie, a nie zmarnuje się. To piękny zabytek z 6-hektarowym wspaniałym parkiem - mówił starosta po powrocie z Kończyc. O konieczności rozważnego dokonywania transakcji przekonuje również Mariusz Makowski z Muzeum Śląska Cieszyńskiego. - Są przykłady, że prywatny właściciel nie gwarantuje odpowiedniej opieki nad obiektem. Nie gwarantuje tego również gmina. Choćby w Strumieniu, gdzie doprowadzono zameczek piastowski do ruiny, wystąpiono z wnioskiem o skreślenie go z rejestru zabytków i wyburzenie. Nie dziwię się powiatowi, że chce się pozbyć zabytku w Kończycach. Utrzymanie takich obiektów nie jest łatwe - uważa Makowski.

Starostwo ma nadzieję, że zamek kupi marszałek województwa śląskiego. Jest pomysł, aby w obiekcie miało siedzibę stowarzyszenie zdobywające fundusze europejskie na ekologię. - Na razie żadna propozycja do nas nie dotarła i trudno określić czy nas na to stać - mówi Witold Trólka z biura prasowego marszałka.
(net) - Dziennik Zachodni

http://cieszyn.naszemiasto.pl/wydarzenia/718429.html



martin13 - Pią Maj 04, 2007 8:22 am

Wyróżnienie dla pławniowickiego zabytku
dziś

Pałac w Pławniowicach to "Zabytek Zadbany". Gospodarze pławniowickiego Zespołu Pałacowo-Parkowego - dawnej siedziby rodu Ballestremów - otrzymali to wyróżnienie za pieczołowitą renowację i adaptację zespołu budynków wraz z otoczeniem. To jedyny zabytek w województwie śląskim, który otrzymał w tym roku takie wyróżnienie.



Ks. dyrektor Krystian Worbs, proboszcz parafii i gospodarz mieszczącego się tu Ośrodka Edukacyjno-Formacyjnego Diecezji Gliwickiej, właściciela pałacu, odebrał ją w Lublinie z rąk Tomasza Merty, generalnego konserwatora zabytków. Nagroda jest przyznawana od połowy lat 90. Dostają ją właściciele zabytków, którzy wzorowo przeprowadzili remonty i prace konserwatorskie.

W Pławniowicach można nie tylko spacerować wokół pałacu, czy też odwiedzać piękną kaplicę znajdującą się w kompleksie. Zabytek jest otwarty dla zwiedzających. Co roku odbywają się tu także słynne już letnie koncerty plenerowe, gromadzące setki słuchaczy.
(maki) - Dziennik Zachodni



martin13 - Nie Maj 06, 2007 6:21 pm

Wielka przeprowadzka na Zamku Piastowskim

Jacek Madeja 2007-05-06, ostatnia aktualizacja 2007-05-06 19:29

Codziennie kilkanaście osób pieczołowicie pakuje zabytkowe eksponaty do drewnianych skrzyń. To pierwszy etap prac remontowych, które przemienią gliwicki Zamek Piastowski w muzeum XXI wieku.



Ze ścian całkowicie zniknęły już obrazy, opustoszały też muzealne gabloty. Teraz na wywiezienie czekają największe eksponaty. Do końca maja wszystkie sale muszą być puste, a muzealia na kilka miesięcy trafią do magazynów lub pracowni konserwatorskiej, gdzie zostaną poddane zabiegom renowacyjnym.

- To ogromna operacja logistyczna. Najważniejsze, żeby podczas transportu nie uszkodzić żadnego z delikatnych eksponatów. Dlatego wszystkie musimy bardzo skrzętnie zabezpieczyć - mówi Damian Recław z Muzeum w Gliwicach.

Obecnie Zamek Piastowski z elegancko wyremontowaną elewacją i dachem to jeden z najładniejszych obiektów starówki. Gorzej jest jednak w środku. Ekspozycje pamiętają jeszcze lata 80. - Po prostu nie są już atrakcyjne, a w dzisiejszych czasach trzeba aktywnie walczyć zwiedzających. Dlatego postawiliśmy na nowoczesność - dodaje Recław.

Wyprowadzka to pierwszy etap rewitalizacji wnętrz. Opróżnione sale przejdą gruntowny remont. Wymienione będą podłogi i wszystkie instalacje. Następnie rozpocznie się montaż nowych ekspozycji stałych. Wystawy podzielone na część archeologiczną, historyczną i etnograficzną zyskają nowoczesne formy prezentacji. W sukurs tradycyjnemu wystawiennictwu przyjdą projektory i rzutniki multimedialne. Na komputerowych infoboksach będzie można nie tylko znaleźć wszystkie informacje o eksponatach, ale także dowiedzieć się o tym, co działo się w Gliwicach i na Śląsku w czasie, w którym powstawały.

Oprócz tego zamek stanie się także siedzibą miejskiego Centrum Informacji Kulturalnej i Edukacji Regionalnej, gdzie turyści będą mogli znaleźć informacje na temat innych gliwickich zabytków i oferty kulturalnej miasta.

Projekt rewitalizacji, która pochłonie 1,3 mln zł, jest w trzech czwartych finansowany z pieniędzy unijnych. Pierwsza sala na odnowionym zamku zostanie udostępniona zwiedzającym we wrześniu, a całość prac remontowych potrwa do końca roku.

Źródło: Gazeta Wyborcza - Katowice



Kris - Śro Maj 09, 2007 6:07 am


Zamek w nowej szacie
wczoraj


Pracownice muzeum Alicja Olszańska i Monika Michnik.

Atrakcyjnie i na miarę XXI wieku - tak mają wyglądać już niebawem ekspozycje w gliwickim muzeum w Zamku Piastowskim. Zanim to jednak nastąpi, gliwicka placówka szykuje się do wielkiego remontu tak, aby całkowicie zmienić oblicze. Będzie tu także Centrum informacji Kulturalnej i Edukacji Regionalnej. A na razie - pustoszeje, a eksponaty są pakowane i wywożone!

W gliwickim muzeum nie mają wątpliwości: nie wystarczy pomysł na ciekawą aranżację, muszą także istnieć techniczne rozwiązania, które pozwolą m.in. na multimedialne prezentacje i całkowite "przemeblowanie" znanych stałych ekspozycji. Zamek Piastowski będzie nieczynny dla zwiedzających do jesieni. Z jednym wyjątkiem - okazja do zajrzenia do jego wnętrza nadarzy się 19 maja, podczas tegorocznej Nocy Muzeów. Całość remontu powinna zakończyć się z końcem roku.

- Teraz eksponaty są pakowane i wywożone do magazynów, ale to także czas, który zostanie wykorzystany na ich konserwację - mówi Magdalena Baraniecka z gliwickiego muzeum.

Prace remontowe są kolejnym etapem realizacji projektu pod nazwą "Rewitalizacja Zamku Piastowskiego - utworzenie Centrum Informacji Kulturalnej i Edukacji Regionalnej". Projekt współfinansowany jest przez Unię Europejską.
(maki) - Dziennik Zachodni

http://gliwice.naszemiasto.pl/wydarzenia/727219.html



martin13 - Pią Maj 11, 2007 5:54 pm

Chudów: Na naszych oczach zamek odkrywa tajemnice przodków
dziś

Okolice chudowskiego zamku są, zdaniem archeologów, najlepiej przebadanym miejscem w Polsce. A jeszcze kilka lat temu zamek był pomazaną sprajem ruiną, którą zarastały chwasty. Dziś jest miejscem, które tętni życiem, za sprawą założonej w 1995 roku Fundacji Zamek Chudów.



Zbudowany w XVI wieku renesansowy zamek należał do Jana Gierałtowskiego, właściciela Chudowa. Fundacja założona przez Andrzeja Sośnierza, wówczas lekarza wojewódzkiego, a później prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, pieczołowicie odtworzyła mury i wieżę, w której znajduje się muzeum gromadzące tutejsze znaleziska. Przywrócono wygląd dawnych zamkowych pomieszczeń. W jednym z nich znajduje się nawet wykusz latryny - jedyny, na jaki udało się natrafić na Śląsku. W ostatnich miesiącach archeolodzy natknęli się na zbiór prawie stu brakteatów, czyli wybitych z cienkiego stopu srebrnych monet. Natomiast odnaleziony na dnie studni dysk znajduje się w rękach specjalistów z Biskupina. Być może uda im się odpowiedzieć na pytanie, jakie było przeznaczenie przedmiotu, z którego pozostała jedynie połowa. Celem Fundacji jest także odtworzenie budynku dawnego spichlerza.

Chudów stał się znany z corocznych Jarmarków Średniowiecznych. Od 2000 roku, kiedy imprezę zorganizowano po raz pierwszy, do Chudowa zajrzało kilka tysięcy osób. W trakcie imprezy odtwarzane są realia późnego średniowiecza.

Na podzamczu stają kramy z wyrobami rzemieślników prezentujących ceramiczne naczynia czy broń, słychać szczęk oręża, a ubrane w stroje z epoki białogłowy przechadzają się po zamkowych włościach. Jarmarkowi towarzyszą występy zespołów muzyki średniowiecznej. Latem co tydzień odbywają się tu tematyczne imprezy. W tym roku zainaugurowało je teatralne widowisko z okazji 3 Maja. Tradycją "Spotkań na zamku w Chudowie" jest też święto ziemniaka i festiwal walk w błocie.

Agnieszka Czapelka, prezeska Koła Gospodyń Wiejskich w Chudowie, nie ukrywa, że puchnie z dumy, gdy ludzie mówią: "Chudów to ta miejscowość, gdzie jest ten świetny zamek". Takie zdanie pani Agnieszka usłyszała w Zakopanem.

- Gdyby nie Fundacja, zamkowe kamienie zdobiłyby wszystkie skalniaki w okolicy! - śmieje się prezeska chudowskich gospodyń. - Dziś, dzięki fundacji, zamek zaczął wokół skupiać ludzi. Niektórzy znaleźli przy nim pracę, inni odkryli swoją fascynację historią. Zamek stał się naszym centrum kultury.

Wiesław Paszek, chudowski radny, wspomina, że już jako nastolatek był zafascynowany zamkiem. Bywało, że razem ze szkolnymi kolegami rozbijali na podzamczu namioty lub zaszywali się w ruinach i snuli mroczne opowieści o jego historii.

- Każdy z nas miał oczywiście plan, by odszukać tajemne lochy. Dziś zamek nic nie stracił ze swej tajemniczości, mimo że dzięki ludziom z Fundacji tak dużo się tu zmieniło. Przy czym to nie jest typowe muzeum. Do zamkowej wieży można wejść bez znienawidzonych przez dzieciaki muzealnych kapci, a historia, dzięki pracy archeologów, na naszych oczach odkrywa swe tajemnice - mówi Wiesław Paszek, który wykorzystał ten fenomen najpierw dzięki unijnym pieniądzom, zachęcając młodzież do projektu "Młodzi archeolodzy", a następnie zakładając stowarzyszenie Centrum Ochrony Zabytków Gminy Gierałtowice.

Zdaniem artystów

Tadeusz Woźniak,
piosenkarz i kompozytor

W Chudowie miałem przyjemność wystąpić trzykrotnie. Jadąc tu za pierwszym razem wiedziałem, że stoi tu zamek. Zobaczyłem ruiny i zafascynowanych nimi ludzi. To byli archeolodzy, mozolnie przeszukujący każdy centymetr ziemi. Podczas kolejnych wizyt w tej miejscowości moim oczom ukazywały się coraz to nowe elementy. Nie ukrywam, dla mnie Chudów stał się miejscem magicznym, czego najlepszym dowodem jest singiel mu poświęcony.

Józef Skrzek,
kompozytor, współtwórca silesian sound

Chudów potrafi uzależnić, stąd moje powroty do tego miejsca. Może też i spowodowane ciekawością, co znowu udało się odkryć, co zrekonstruowano. Dla muzyki elektronicznej to miejsce wydaje się wręcz stworzone, na dodatek można tu osiągnąć doskonałe brzmienie. Jeśli do tego dodamy żywo reagującą publiczność, doceniającą fenomen tego miejsca, to możemy Chudów uznać za miejsce wyjątkowe.
Joanna Heler - Dziennik Zachodni



Kris - Sob Maj 12, 2007 12:10 pm


Przywrócą dawny blask!
wczoraj


Zamek to jedna z rzeczy, którą możemy się chwalić przed innymi, i którą możemy przyciągnąć turystów – mówią Jan i Maria Kucharczykowie.

Jest szansa, że unikatowy, średniowieczny zamek wreszcie będzie uratowany od zapomnienia i w ciągu trzech najbliższych lat zmieni się w centrum turystyczne z prawdziwego zdarzenia. Zamek Piastowski w Raciborzu to prawdziwa duma miasta. - Właściciel, czyli skarb państwa, nigdy nie miał pieniędzy na remonty. Więc zamek rozsypywał się w oczach, dziś też wygląda nie najlepiej, choć cały Śląsk powinien być z niego dumny - uważa Tomasz Michura, mieszkaniec Raciborza.

Jan i Maria Kucharczykowie żałują, że dostęp do zamku jest utrudniony. - Na murze budowli wisi karton z numerem telefonu, pod który trzeba zadzwonić, w razie gdyby chciało się zajrzeć do środka. Trzeba swoje odczekać, ale w końcu starym trabantem podjeżdża pod zamek osoba, która ma klucze. To nawet ma jakiś swój klimat, ale turystów chyba bardziej zniechęca niż zachęca - mówią raciborzanie.

Racibórz to jedno z najstarszych polskich miast i historyczna stolica Śląska. Miasto jest położone pomiędzy Karpatami i Sudetami, czyli w regionie nazwanym Bramą Morawską w dorzeczu Górnej Odry. - Tędy od wieków prowadził Szlak Bursztynowy. Tu także krzyżowały się drogi handlowe ze wschodu na zachód Europy. - Właśnie dlatego taki zabytek powinien przypominać mieszkańcom o dawnej świetności i musi być odrestaurowany - wyjaśnia Gabriela Lenartowicz, sekretarz raciborskiego powiatu.

Zamek Piastowski był siedzibą książąt raciborskich. - Faktycznie do tej pory brakowało pieniędzy na prace budowlane, które pozwoliłyby na jego odnowienie. Po naszym wejściu do UE pojawiła się szansa na sięgnięcie po pieniądze spoza Polski. Obecnie w ramach subregionu zachodniego mamy obiecane 5 milionów euro z puli na lata 2007-2013. Dzięki temu zamek odzyska dawny blask - wyjaśnia Lenartowicz.

Według projektu, na jego terenie zostanie utworzone Centrum Dziedzictwa Kulturowego Bramy Morawskiej. Do 2010 roku to miejsce zmieni się nie do poznania. Wewnątrz będzie można organizować wystawy, natomiast na wyższych piętrach znajdą się hotele i restauracje. Z kolei unikatowa kaplica zamkowa byłaby miejscem koncertów kameralnych i uroczystości religijnych. W zabytkowych obiektach pobrowarnych dawnej słodowni miałoby powstać Międzynarodowe Centrum Wymiany Naukowej i Artystycznej.

Już z ul. Podwale w Raciborzu widać wieżyczki średniowiecznego Zamku Piastowskiego, mieszczącego się przy ul. Zamkowej. To najstarszy zabytek Śląska. Jego zalążkiem był drewniany gród obronny powstały na prawym brzegu Odry, o którym pierwsze wzmianki pojawiły się już w 845 roku. Pierwszym jego budowniczym był Mieszko I Plątonogi, syn Władysława Wygnańca i wnuk króla Władysława Krzywoustego. W 1281 roku - gdy powstało samodzielne Księstwo Raciborskie - Przemysław I, ówczesny włodarz tych terenów, przebudował gród na murowany zamek książęcy. W tym też czasie wybudowany został piętrowy budynek z charakterystycznym przejazdem w kształcie łuku. Zamek był bardzo dobrze ufortyfikowany. Jego głównym członem było skrzydło północno-wschodnie połączone z kaplicą, do której przylegała brama wjazdowa. Obecnie odrestaurowano kaplicę św. Tomasza Kantuaryjskiego, zwaną perłą śląskiego gotyku.
(jack) - Dziennik Zachodni
http://raciborz.naszemiasto.pl/wydarzenia/728472.html



martin13 - Pią Maj 18, 2007 8:40 pm

Najlepiej zadbany śląski zabytek
Tomasz Malkowski 2007-05-18, ostatnia aktualizacja 2007-05-18 21:23

Zespół pałacowo-parkowy w Pławniowicach jako jedyny w województwie otrzymał tegoroczną nagrodę "Zadbany zabytek". Generalny konserwator zabytków docenił upór gospodarza dawnej siedziby rodu Ballestremów



Centrum Pławniowic to zabudowania dawnego kompleksu rodu Ballestremów. To prawdziwe miasteczko. Są tu zachowane stajnie, spichlerze oraz dawny dom ogrodnika. Jednak główną i najważniejszą część zespołu stanowi pałac wraz z wozownią. Stoją w parku pełnym okazałych, starych drzew.

Zespół pałacowy wzniósł w latach 1842-45 hrabia Franciszek II Ballestrem. Wygląda imponująco, wzniesione z klinkierowej cegły ściany budynków kontrastują z kamiennymi detalami okien i gzymsów. Dachy są zwieńczone fantazyjnymi wieżyczkami. To przykład architektury romantycznej, modnej w drugiej połowie XIX wieku wśród bogatej arystokracji.

Jednak pięknem tego miejsca możemy się na nowo napawać dopiero od końca lat 90. ubiegłego wieku. Gdy w 1945 roku hrabia Mikołaj, ostatni właściciel pałacu, opuścił Pławniowice przed nadciągającą Armią Czerwoną, obiekt popadał w coraz większe zaniedbanie. Przed kompletną ruiną ratowało go to, że zawsze żył. W skrzydle zachodnim powstała parafia, kaplicę pałacową zaadaptowano na kościół. Pozostałe pomieszczenia zajmowały przesiedlone z Lwowa siostry benedyktynki. Działała tu też przez jakiś czas spółdzielnia rolnicza. Pod koniec lat 70. w pałacu powstał dom rekolekcyjny - najpierw diecezji opolskiej, obecnie gliwickiej.

Gospodarzem obiektu od 1989 roku jest kierownik Ośrodka Edukacyjno-Formacyjnego ksiądz Krystian Worbs. - W latach 80. sam bywałem tu na rekolekcjach, byłem zachwycony miejscem. Jednak gdy tu zamieszkałem, nie było już tak wesoło. W zimie musiałem się dużo ruszać, by nie zamarznąć - mówi ks. Worbs.

Początki były trudne, jednak ksiądz postawił sobie za cel przywrócenie dawnej świetności pałacowi. Pisał listy, podania do samorządów, chodził z prośbą do instytucji i firm. Pomoc zaofiarowało dopiero ministerstwo spraw wewnętrznych Niemiec. Przyznało pokaźną kwotę na remont pałacu, uznając go za "ważny dla europejskiej kultury". Remont ruszył pełną parą w 1993 roku. - Obiekt nie wyglądał na pierwszy rzut oka tragicznie, ale odkrywki pokazały, że cała konstrukcja dachu jest przegniła, no i był pokryty brzydkim eternitem - opowiada gospodarz pałacu. Odtworzono wszystkie wieżyczki, cały dach pokryto blachą miedzianą, wieża zegarowa odzyskała hełm. Odnowiono elewacje, uzupełniono brakujące elementy. Odrestaurowano całą stolarkę okienną i drzwiową. Od początku starano się wykorzystać istniejące elementy. Zamiast nowych okien ratowano i odnawiano stare. Teraz, gdy do Pławniowic przyjeżdżają konserwatorzy zabytków, z zachwytu cmokają, przystają nad każdą klamką czy zawiasem.

Od końca lat 90. remont odbywa się sposobem gospodarczym, trochę pieniędzy pochodzi z darowizn czy dotacji, trochę z własnej działalności. Ośrodek wynajmuje pomieszczenia reprezentacyjne na szkolenia i konferencje, są tu baza noclegowa oraz zaplecze gastronomiczne.

Ekipa księdza Worbsa potrafi nawet z odpadów wyczarowywać piękne rzeczy. Ławki oraz kosze na śmieci pochodzą z desek z rozebranego ołtarza papieskiego w Gliwicach. Gustowne słupki odgradzające ścieżki od trawników wyglądają na żeliwne, a okazują się podrasowanym rurami centralnego ogrzewania.

Nagroda, którą ks. Worbs odebrał od generalnego konserwatora zabytków, już zawisła przy wejściu do budynku. - Cieszymy się, że doceniono naszą pracę. Ma ona znaczenie dla mieszkańców Pławniowic, którzy od lat pomagają przy remoncie. Bez ich zaangażowania nic by się nie udało zdziałać - mówi ksiądz.

Pałac jest otwarty dla zwiedzających, we wnętrzach można oglądać przepiękne sale z oryginalnymi kominkami, przedmiotami, stropami kasetonowymi. W miesiącach letnich na dziedzińcu odbywają się koncerty plenerowe, w tym operetkowe oraz kameralne.

Źródło: Gazeta Wyborcza - Katowice



Kris - Śro Lip 11, 2007 9:00 pm
Łopatą w zamek

Kiedy dokładnie powstał siewierski zamek - odpowiedzi na to pytanie szukają archeolodzy z Uniwersytetu Łódzkiego. Liczą na odnalezienie drewnianych elementów konstrukcyjnych, które - po specjalistycznych badaniach pozwolą dokładnie określić wiek twierdzy. To prawdopodobnie ostatnia szansa na wykopaliska, bo siewierscy urzędnicy planują przynajmniej częściową rekonstrukcję zamku.


Kiedy dokładnie powstał siewierski zamek - odpowiedzi na to pytanie szukają archeolodzy z Uniwersytetu Łódzkiego

Codziennie osiem godzin pomiarów i kopania. Rezultat - średniowieczne pozostałości. Bruk, ceramika, bełty od strzał - i najważniejsze - średniowieczna wieża ostatecznej obrony - czyli stołb. Archeolodzy szukają jednak przede wszystkim średniowiecznego drewna, które można poddać specjalistycznym badaniom dendrochronologicznym. To właśnie one pozwolą określić, kiedy ścięto drewno użyte do budowy.

Wojewódzki Konserwator Zabytków twierdzi, że wykopaliska potrwają jeszcze kilka tygodni i że jest to ostatnia szansa prowadzenia badań na dziedzińcu, bo władze chcą przeprowadzić prace konserwatorskie. Jeszcze w tym roku w tym miejscu powstanie taras widokowy, zabezpieczone zostaną także mury i dziedziniec. Potem powstanie most - być może zwodzony i niemal 10 kilometrów ścieżek rowerowych nad zalew Pogoria Cztery.

Koszty mogą sięgnąć nawet pięciu milionów złotych. Część tych pieniędzy już udało się uzyskać z funduszy unijnych.

Tomasz Nieć
http://ww6.tvp.pl/2862,20070711523253.strona



Wit - Czw Lip 12, 2007 3:17 pm
nareszcie coś się dzieje na siewierskim zamku
jeszcze knajpa/restauracja w piwnicach by się przydała i byłby ciekawy obiekt turystyczny w postaci trwałej ruiny



DivinaCommedia - Czw Lip 12, 2007 3:52 pm
Czy ktoś był kiedyś w Pławniowicach? Zainteresował mnie opisywany wcześniej zamek i jestem ciekawa czy oprócz niego costam jeszcze jest. Nie jest to daleko i myslę, że to dobre miejsce na weekendowy wypad za miasto. To jedyne 55 km z Katowic



Bruno_Taut - Czw Lip 12, 2007 4:01 pm
Pałac robi wrażenie, choć większość wnętrz została całkowicie zdewastowana po 1945 roku. Warto pojechać, choć w samych Pławniowicach to jedyna większa atrakcja (no, może poza pomnikiem wzniesionym "unseren unvergessenen Helden";)). W okolicy jest sporo interesujących miejscowości, jak Poniszowice, Bojszów, Rudziniec z drewnianymi kościołami.



DivinaCommedia - Czw Lip 12, 2007 4:31 pm
Dziękuję za odpowiedź...na pewno pojadę tam w najbliższym czasie.



Kris - Pią Lip 13, 2007 7:59 am
Krowiarki: Nowi właściciele mają uratować najcenniejszy zabytek w regionie
dziś


Jerzy Steiner od kilkudziesięciu lat opiekuje się zabytkową ruiną. Wierzę, że jeszcze odzyska świetność – mówi.

Zamiast dyliżansem zaprzęgniętym we wspaniałe rumaki, przylecieli do pałacu helikopterem. Mówili niezrozumiałym językiem i po pańsku rozdawali dzieciom słodycze.
– Spadli nam z nieba. Uratują nasz zamek – mówią mieszkańcy Krowiarek o nowych inwestorach, którzy kupili pałac w Krowiarkach.

Podobno są z Ameryki. Obejrzeli zamek i odlecieli. Ponoć kupili go za wielkie pieniądze i będą go odnawiać. Nasza wieś znowu odżyje. Przyjadą tu turyści i ludzie będą mieli pracę – snuje różowe wizje Danuta Ośliźlok, która mieszka w sąsiedztwie XVII-wiecznego pałacu.
– Nic z tego nie będzie. Poprzedni właściciel też wiele naobiecywał i co? Zamek obrócił się w ruinę – macha ręką pan Paweł, inny mieszkaniec Krowiarek.

Większość mieszkańców, a także gminni urzędnicy mają jednak nadzieję, że tym razem będzie inaczej. – Nareszcie pojawiło się zielone światło dla zabytku. Nie mogliśmy patrzeć, jak jeden z najpiękniejszych obiektów w regionie niszczeje. Przez wiele lat próbowaliśmy pomóc dotychczasowemu właścicielowi w znalezieniu nabywcy. Ten w końcu znalazł się sam – mówi Adam Wajda, sekretarz gminy Pietrowice Wielkie. – Obiekt kupiła spółka z siedzibą we Wrocławiu. Większość udziałowców to Polacy – tłumaczy Wajda.

Jednak nie wszyscy. Tajemniczy gość, który zrobił we wsi tyle szumu lądując na boisku szkolnym helikopterem mieszka w Anglii. – Podobno to bardzo zamożny człowiek. Także ma udziały w spółce – mówi sekretarz gminy.

Ile zapłacono za wspaniałą niegdyś posiadłość? – Nie mamy oficjalnych danych, bo to nie my sprzedawaliśmy pałac. Ale mówi się nawet o milionie euro – zdradza Adam Wajda.

To, co nowi właściciele zamierzają zrobić z pałacem, też owiane jest tajemnicą. – Do końca tego nie sprecyzowali. Jednak nie wyobrażam sobie, by po remoncie przynajmniej część pałacu nie była udostępniona turystom. Przecież to prawdziwa perła turystyczna – mówi Wajda.
Sekretarz zaprzecza jednocześnie temu, by w przyszłości miał się tu mieścić dom opieki. O domu starców mówi cała wieś.

– Nieważne czemu to będzie służyć. Dla nas najważniejsze jest to, że ktoś wyremontuje nasz pałac – mówi Wajda. – Zaczną od dachu. Ma być gotowy jeszcze w tym roku – dodaje.
Urzędnicy są pełni optymizmu. Wolą nie myśleć o tym, że sytuacja może się powtórzyć i znów skończy się na obietnicach.

– Jeśli nowi właściciele nie wezmą się za remont, tylko na tym stracą. Obiekt na pewno już nie zdrożeje, bo z każdym rokiem jego stan się pogarsza – mówi Wajda, ucinając wszelkie domysły.

Przez wiele lat mieszkańcy Krowiarek ze smutkiem patrzyli jak ich pałac, duma całej wsi, obraca się w ruinę. I tylko jeden człowiek podjął nierówną walkę z nieubłaganym czasem i żywiołami.
– Jestem tu od 1954 roku. Pilnuję zamku i próbuję naprawiać to, co umiem. Ale to walka z wiatrakami – mówi Jerzy Steiner, stróż z Krowiarek.

Pan Jerzy przegania złomiarzy i łata dziury w dachu. Kosi też trawę, by zamek „jakoś wyglądał”. A jest co kosić...

– Gdy skończę, wracam znów do początku, park ma 18 hektarów – mówi Jerzy Steiner.
Aleksander Król - Dziennik Zachodni
http://raciborz.naszemiasto.pl/wydarzenia/748984.html



Mies - Pią Lip 20, 2007 1:26 pm

19 lipca 2007 - 17:18

Kozielski zamek ma być remontowany
Zabytek, który dziś jest ruderą, ma się zmienić w nowoczesne centrum z hotelem, restauracjami i salami konferencyjnymi.

Mieszkańcy miasta czekają na remont zniszczonego zamku, który szpeci zabytkową część miasta.

Miejscy urzędnicy ustalili właśnie, jak po przebudowie ma wyglądać kozielski zamek. W trzygwiazdkowym hotelu ma być 35 miejsc dla turystów. Wewnątrz ma się też znaleźć restauracja na minimum 100 osób. Tam mieszkańcy będą mogli w przyszłości organizować wesela i inne okolicznościowe spotkania.

Sale konferencyjne mają zachęcić do przyjeżdżania tam biznesmenów i naukowców. Nie zabraknie miejsca na sale wystawowe, stylowo zdobione kominki i inne elementy świadczące o historii tego miejsca.

- Szacujemy, że koszt tej inwestycji może przekroczyć 20 milionów złotych - tłumaczy Beata Pierzchlewicz, kierownik wydziału promocji Urzędu Miasta w Kędzierzynie-Koźlu.

Gmina nie znajdzie tylu pieniędzy w swoim budżecie. Dlatego urzędnicy będą pisać wnioski do tak zwanego Regionalnego Programu Operacyjnego.

Dzięki niemu można zdobyć pieniądze z Unii Europejskiej.

Tak było
Pierwszy zamek w Koźlu wzniesiono blisko tysiąc lat temu na bagnach. Od tego czasu wielokrotnie zmieniał on swój kształt. W XVI wieku obok średniowiecznego grodu powstało okazałe podzamcze. W czasie oblężenia Koźla w 1807 roku przez Napoleona zostało zamienione na szpital garnizonowy. Po drugiej wojnie światowej w podzamczu urządzono magazyny, a także mieszkania komunalne. W latach 90. wyprowadzili się stamtąd ostatni lokatorzy.Na razie gmina przygotowuje dokumentację, która zawierać będzie projekt i kosztorys prac remontowych.
Obecnie zamek jest w fatalnym stanie technicznym. Stare, zabytkowe mury sypią się na głowy przechodzących obok niego mieszkańców.

- Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, już za trzy lata kozielski zamek znów będzie wizytówką naszego miasta - mówią urzędnicy z tutejszego magistratu.
Mieszkańcy zacierają ręce. - Nasze miasto zasługuje na takie centrum kulturalno-biznesowe - przekonuje Ewelina Markowska. - Na pewno Koźle zyskałoby na atrakcyjności.

Tomasz Kapica
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article ... /-1/powiat



Kris - Pią Sie 24, 2007 12:05 pm
XVII-wieczny pałac w Baranowicach i otaczający go park mogą odzyskać dawny blask
dziś


Kiedyś pałac i park tętnił życiem, teraz strach tutaj wchodzić – mówi Inga Nowak.

Władze Żor prowadzą rozmowy z właścicielem XVII wiecznego pałacu i otaczającego go parku w Baranowicach na temat jego przejęcia przez miasto. - Chcemy, aby stał się wizytówką miasta - mówi Waldemar Socha, prezydent Żor.

Jeśli nam się uda przejąć obiekt wraz z zabytkowym parkiem, to podejmiemy wszelkie kroki, aby jak najszybciej uzyskać pieniądze z Unii Europejskiej, za które zrobimy tam porządek - dodaje prezydent.

Urzędnicy już zabrali się za przygotowanie projektu, który miałby startować w konkursie o unijne pieniądze.

Choć negocjacje ciągle trwają, a obie strony zapewniają, że to dopiero początek rozmów, mieszkańcy już się cieszą.

- Wreszcie będzie miał kto o to miejsce zadbać. Kiedyś w pałacu była szkoła, park tętnił życiem. Teraz strach tam wchodzić - mówi Inga Nowak, mieszkanka Baranowic.

Od kilkunastu lat nic tam się działo. Przez park z zabytkowymi dębami i lipami ledwo można przejść.

Pałac jak najszybciej powinien zostać wyremontowany, bo się zawali - dodaje Krzysztof Mentlik.

Szczegóły negocjacji są trzymane w największej tajemnicy.

- To prawda, toczą się rozmowy, ale szczegółów nie mogę zdradzać. Padło kilka propozycji i muszę je przemyśleć - mówi nam Wacław Bajer, właściciel baranowickiego kompleksu. - Na pewno nie podejmę decyzji , która miałaby się negatywnie odbić na pałacu - zapewnia.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że nie tylko miasto stara się o odkupienie zabytku.

Właściciel zapowiedział, że w ciągu kilkunastu dni będzie wiadomo, w czyje ręce trafi pałac z parkiem.

Znawcy biznesowych negocjacji twierdzą, że to może być tylko taktyka przyjęta przez Wacława Bajera na podbicie ceny.

Takie informacje nie niepokoją jednak prezydenta.

- Wiadomo, że tego typu rozmowy odbywają się w specyficzny sposób. Myślę jednak, że dojdziemy do porozumienia - dodaje Socha.

Miasto zaproponowało właścicielowi nieruchomości rozliczenie bezgotówkowe.

- W zamian za pałac z parkiem zaproponowaliśmy mu pięć różnej wielkości działek na terenie Żor. Decyzja należy do niego - wyjaśniają urzędnicy.

Na razie miasto nie ma szczegółowych planów związanych z parkiem i pałacem. Ale wiadomo, że miejsce mogłoby się stać atrakcyjnym punktem turystycznym na mapie południowego Śląska.

- Na razie skupiamy się nad pozyskaniem pieniędzy z Unii na renowację obu zabytkowych obiektów. Później będziemy się zastanawiać nad szczegółami - mówi Krystyna Karnas z wydziału rozwoju i promocji miasta.

Sprzedany za... 45 tysięcy złotych

XVII-wieczny pałacyk wraz z parkiem został sprzedany prywatnemu przedsiębiorcy z Katowic w 1994 roku za ponad 450 milionów złotych. Należy jednak pamiętać, że było to przed denominacją złotówki. Zatem baranowicki kompleks "poszedł" za 45 tysięcy złotych. Po dwóch latach katowicki biznesmen sprzedał pałac wraz z parkiem za 70 tysięcy złotych. Jedyną inwestycją, która tam wykonano, to remont dachu.

Tomasz Siemieniec - Dziennik Zachodni
http://zory.naszemiasto.pl/wydarzenia/761699.html



Mies - Nie Sie 26, 2007 8:03 pm
Film z wykopalisk na zamku w Siewierzu.

http://www.silesiaheritage.tv/index.php ... =zamek_l07



Wit - Pon Paź 01, 2007 11:49 pm


Krowiarki: Pałac będzie jak nowy
28.09.2007
Ruszyły prace przy odbudowie pałacu w Krowiarkach! Niedawno pod nadzorem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków zdemontowano wieżę, która groziła zawaleniem. - Wygląda na to, że nowy właściciel nie obiecywał gruszek na wierzbie. Naprawdę odbuduje naszą dumę! - cieszą się mieszkańcy Krowiarek.

Kilka miesięcy temu pałac kupiła wrocławska spółka z polsko-luksemburskim kapitałem. - Przylecieli helikopterem. Mówili po angielsku i rozdawali dzieciom cukierki - wspomina Danuta Ośliźlok, która mieszka w sąsiedztwie XVII-wiecznego pałacu.

Ponieważ sprawa kupna i tego, co zamierzają zrobić z zabytkiem nowi właściciele owiana była tajemnicą, mieszkańcy obawiali się już, że z remontu będą nici. - Poprzedni właściciel też sporo naobiecywał i nic z tego nie wyszło - wspominają mieszkańcy.

Wygląda na to, że tym razem będzie inaczej. - Nowi właściciele już rozpoczęli prace. Zaczęli od wieży, która była już w bardzo złym stanie - mówi Leszek Chojecki, starszy specjalista w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego w Raciborzu.

Nieco pochylona wieża została już rozebrana. Nowa zostanie odwzorowana w stu procentach. Obecnie trwają również prace przy zabezpieczeniu dachu pałacu. Tworzona jest również dokumentacja na odnowienie elewacji i wspaniałych zabytkowych wnętrz.

Na razie nie wiadomo, w jaki sposób nowi właściciele wykorzystają pałac w Krowiarkach. - Nie wyobrażam sobie, by po remoncie przynajmniej część pałacu nie była udostępniona turystom. Przecież to prawdziwa perła - mówi Adam Wajda, sekretarz gminy Pietrowice Wielkie.

Dla mieszkańców najważniejsze jest to, że zabytek zostanie uratowany. - Nie mogliśmy patrzeć, jak niszczeje w naszych oczach. Teraz wszystko się zmieni. Nasza wieś odżyje. Będą przyjeżdżać do nas turyści - cieszą się mieszkańcy.

(alek) - Dziennik Zachodni




Kris - Pią Paź 26, 2007 8:47 pm
Ruiny Dworu Kossaków ożyją
Marcin Czyżewski
2007-10-26, ostatnia aktualizacja 2007-10-26 20:25

Dzięki dotacji z Ministerstwa Kultury rozpoczęła się renowacja ruin dworu Kossaków w Górkach Wielkich. Będą tu organizowane wystawy, spektakle i festiwale filmowe

Wszyscy turyści zwiedzający Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich na Śląsku Cieszyńskim z ciekawością spoglądają na stojące obok zabytkowe budynki. Wśród nich znajdują się ruiny pięknego, XVIII-wiecznego dworu Kossaków. Wydzierżawiony w 1923 roku przez Tadeusza Kossaka, ojca Zofii Kossak, obiekt robił wrażenie na takich gościach, jak Witkacy, Maria Dąbrowska, Jan Sztaudynger czy Melchior Wańkowicz.

Anna Szatkowska, córka pisarki, wspomina w swojej książce, że był obszerny, bez przesadnych wygód, urządzony z nobliwą prostotą. Dywany, barwne kilimy i cenne obrazy zdobiły jego wnętrze, stwarzając ciepłą, bezpośrednią atmosferę.

To w tym dworze pisarka mieszkała do wybuchu II wojny światowej. Potem zajęli go Niemcy, a w 1945 roku został spalony. Zachowały się tylko mury, które z roku na rok były w coraz gorszym stanie. Na ich renowację nigdy nie było pieniędzy.

Teraz ruiny są jednak obstawione rusztowaniami i krzątają się przy nich robotnicy. To zasługa Fundacji im. Zofii Kossak z Górek Wielkich, której udało się zdobyć prawie 100 tys. zł dotacji od ministra kultury i dziedzictwa narodowego na przeprowadzenie prac remontowo-konserwatorskich w ruinach. - Nie mamy w planach odbudowania dworu. To byłoby zbyt duże i kosztowne przedsięwzięcie. Chcemy zabezpieczyć ruiny przed dalszym niszczeniem, usunąć porastającą je roślinność i uzupełnić ubytki - mówi Izabela Mikoś z Fundacji im. Zofii Kossak.

Prace potrwają do końca listopada. W dalszej kolejności fundacja chce częściowo zadaszyć ruiny, aby zachowując ich klimat, tchnąć w nie nowe życie. - Mamy w planach organizowanie tam wystaw oraz prowadzenie letniej sceny teatralnej lub festiwalu filmowego, może nawet we współpracy z Czechami - zapowiada Mikoś.

Ruiny dworu nie są pierwszą częścią dawnych posiadłości Kossaków w Górkach Wielkich, która zmienia swoje oblicze. Od kilku miesięcy w zmodernizowanych wnętrzach dawnego folwarku (tuż obok ruin) działa atrakcyjny hostel. Pokoje gościnne urządzono w dawnej stajni, a jadalnię i świetlicę w lodowni.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,4617731.html



Kris - Wto Paź 30, 2007 7:06 am
Uratują dumę Raciborza
dziś


Roman i Izabela Mikowie liczą na to, że za kilka lat stary zamek będzie jak nowy. Fot. Aleksander Król

Unia Europejska przeznaczyła pięć milionów euro na wyremontowanie Zamku Piastowskiego w Raciborzu. Trwa kompletowanie niezbędnych dokumentów. Rozstrzygnięto już przetarg na opracowanie dokumentacji projektowej.

- Przez wiele lat nikt nie kiwnął tu nawet palcem, a przecież to prawdziwa perełka. Zamek pozostawiono na pastwę losu. Na Zachodzie to byłoby nie do pomyślenia - mówi Roman Mika z Wojnowic. - Pracuję w Niemczech. Tam zabytki wyglądają tak, jakby w dalszym ciągu miały swoich dawnych lokatorów - dodaje.

Przez wiele lat średniowieczny zamek obracał się w ruinę, bo jego właściciel - Skarb Państwa - nigdy nie miał pieniędzy na niezbędne remonty. W tej sytuacji piastowską budowlę odbuduje Bruksela! - Otrzymaliśmy z Unii 5 milionów euro w ramach środków przeznaczonych dla subregionu zachodniego. Czekamy już tylko na podpis marszałka - mówi Adam Hajduk, starosta raciborski. - Zamek nie jest nasz i jego odbudowa nie należy do naszych zadań. Ale nie mogliśmy już dłużej patrzeć, jak rozpada się zabytek, który powinien być prawdziwą wizytówką Raciborszczyzny i całego Śląska. Poświęciliśmy nawet inne plany, by ratować naszą dumę - twierdzi Hajduk.

Starosta przyznaje, że dziś niechętnie pokazuje się gościom zabytek. - Ostatnio przyjechał do nas Krzysztof Penderecki. Chciał koniecznie zobaczyć zamek. Było nam po prostu wstyd - wspomina.

Rozczarowania nie kryją również turyści, którzy przyjeżdżają do Raciborza, by zobaczyć dawną siedzibę Piastów, o której przeczytali w którymś z przewodników. Bramy zamku są przed nimi zamknięte. Gdy ktoś jest naprawdę uparty, ma jednak szansę zajrzeć do środka, bo na jednej ze ścian budowli wisi tablica z numerem telefonu dozorcy. Tylko, że ten trud nie bardzo się opłaca, za bramą niczego atrakcyjnego nie ma. - Chcemy to zmienić - deklaruje Hajduk.

Urzędnikom marzy się tu prawdziwe centrum kulturalne. W przyszłości, w piastowskich murach ma rządzić młodzież. - Stworzymy tu Ponadgraniczne Centrum Dziedzictwa Kulturowego. Do komnat zamku wprowadzi się też Młodzieżowy Dom Kultury i Instytut Sztuki Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Raciborzu - mówi Hajduk.

W przyszłości zamek ma się stać wielką turystyczną atrakcją. Obiekt ma na siebie zarabiać . Już się planuje, że w jego lochach zostaną otwarte stylowe restauracyjki.

Śląska perełka

Raciborski zamek to jeden z najstarszych zabytków Śląska.

Został wzniesiony przez księcia piastowskiego Przemysława w latach 1281-1287 na miejscu drewnianego grodu Golężyców. Racibórz był wówczas samodzielnym księstwem i zamek pełnił funkcje reprezentacyjne.

W XVI wieku wzniesiono przy zamku browar. W ruinach zamku możemy dzisiaj odnaleźć kaplicę zamkową pod wezwaniem świętego Tomasza Kantuaryjskiego, zwaną perłą śląskiego gotyku.
http://raciborz.naszemiasto.pl/wydarzenia/784216.html



Kris - Pon Lis 05, 2007 6:51 am
Duch w starym pałacu
03.11.2007


Mieszkający nieopodal pałacyku Czesław Kruczek twierdzi, że spór władz z lokatorem opóźnia renowację zabytku. Fot. Barbara Kubica

Wojciech Dulewicz, którego zameldowanie w XIX-wiecznym pałacyku przy Wiejskiej w Palowicach przeoczyli urzędnicy, zapowiada, że nie zrezygnuje z tego lokum, dopóki gmina nie zapewni mu mieszkania komunalnego. Jest tam zameldowany już od 30 lat, a gmina przypomniała sobie o nim, gdy szykowano się do sprzedania malowniczo położonego pałacyku.

- W pałacyku były mieszkania, ale ostatni lokatorzy wyprowadzili się pod koniec lat 80. - mówi Grzegorz Wolnik, wiceburmistrz Czerwionki-Leszczyn. - Nie wiedzieliśmy, że ktoś w pałacu jest nadal zameldowany. Urzędnicy twierdzą, że o całej sprawie dowiedzieli się rok temu, gdy sołtys Palowic poinformował ich o włamaniu do pałacu. - Mieszkańcy zawiadomili mnie, że ktoś przepiłował kłódkę do drzwi - Stara kłódka leżała na ziemi, a w jej miejscu była założona nowa. Poinformowałem o tym władze - wspomina Bernard Strzoda, sołtys Palowic. Urzędnicy przewertowali więc dokumenty i odkryli, że w pałacu jest ktoś zameldowany, mimo że zabytek od lat stoi zamknięty.

Wojciech Dulewicz jest zdziwiony niewiedzą urzędników. - Jak to nie wiedzieli? Siedem lat temu otworzyłem działalność gospodarczą i jako adres firmy podałem pałac. Burmistrz podpisał pozwolenie. Dwa lata temu wymieniałem dowód osobisty i w nowym widnieje ten adres. Wszyscy wiedzieli, że jestem tam zameldowany, ale dotychczas nikomu to nie przeszkadzało. Oczywiście tam nie mieszkam, bo to ruina - tłumaczy.

Dulewicz, którego urzędnicy nazywają "dzikim lokatorem", w zabytkowym obiekcie mieszkał przed laty wraz z rodzicami. Gdy rodzice się wyprowadzili, chciał się wymeldować, ale urzędnicy stawiali trudne do spełnienia wymagania. - Tłumaczyli, że jeśli chcę się zameldować w nowym miejscu, to muszę przyjść z rodzicami do urzędu, a to było niemożliwe, bo mój ojciec pracował poza granicami kraju. I tak zostało - mówi Dulewicz.

Jego zdaniem nikomu nie przeszkadzał ten adres do momentu, gdy chciał w pałacu zameldować syna. - Wtedy chyba się obudzili i dotarło do nich, że tak łatwo się mnie z pałacu nie pozbędą - mówi Dulewicz. Prawdziwe kłopoty pojawiły się, gdy do władz zgłosili się przedsiębiorcy zainteresowani kupnem pałacu . Gmina postanowiła pozbyć się lokatora, który - zdaniem urzędników - chce wyłudzić komunalne mieszkanie.

- Skoro pan Dulewicz mieszkał w pałacu, to powinien płacić czynsz - mówi Wiesław Janiszewski, burmistrz Czerwionki-Leszczyn, ale rachunków nikt lokatorowi nie posyłał. Dopiero trzy miesiące temu urząd naliczył opłaty za trzy lata wstecz - ponad 12 tys. zł i oddał sprawę do sądu. Sąd zdecydował o eksmisji Dulewicza. - Odwołałem się. Gdyby burmistrz mnie wezwał i powiedział, że chce sprzedać pałac, a ja dostanę mieszkanie komunalne z prawem do wykupu, to bym się zgodził. A usłyszałem, że mam się wynosić - mówi Dulewicz.

Wszystko wskazuje na to, że gmina będzie musiała zapewnić Dulewiczowi mieszkanie. - Niestety nie będziemy mieli innego wyjścia - przyznaje burmistrz.

Prawo się zmieniło

Do 2001 r., aby zameldować się w domu bądź mieszkaniu, lokator musiał przedstawić w urzędzie zgodę współwłaścicieli domu.
Zainteresowani musieli się stawić w urzędzie osobiście. Po zmianie prawa wystarczy pokazać dowód osobisty i dokumenty potwierdzające tytuł prawny do lokalu, w którym ma nastąpić zameldowanie. Dokument może wypisać jeden ze współwłaścicieli lokalu, w którym chcemy być zameldowani.

Barbara Kubica, Tomasz Siemieniec - POLSKA Dziennik Zachodni
http://rybnik.naszemiasto.pl/wydarzenia/785541.html



Mies - Pon Lis 05, 2007 8:10 am
Zabytkowa wieża zamkowa w Oświęcimiu będzie wyremontowana
2007-10-29

Przygotowania do remontu konserwatorskiego zabytkowej wieży zamku piastowskiego w Oświęcimiu dobiegają końca. Gotowy jest projekt, który zaakceptował już konserwator zabytków. Wkrótce ogłoszony zostanie przetarg. Prace budowlane rozpoczną się w 2008 roku - poinformowała rzecznik magistratu w Oświęcimiu, Katarzyna Kwiecień.

"Remont wieży to drugi etap restauracji zamku. Modernizacja średniowiecznej wieży jest dużym przedsięwzięciem, bowiem historyczny obiekt oprócz konserwacji i planowanego podwyższenia o 2,5 metra będzie wymagał solidnego wzmocnienia samej konstrukcji. Na szczycie znajdzie się platforma widokowa na panoramę miasta i dolinę Soły. Wieża połączona zostanie także z zamkiem specjalnym przejściem" - powiedziała.
Wiceprezydent Oświęcimia Gerard Madej powiedział, remont będzie kosztował około 2 milionów złotych. W tegorocznym budżecie miasto zabezpieczyło na ten cel 200 tysięcy złotych. Magistrat zamierza też pozyskać pieniądze z funduszy UE z Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego. Dodał, że remont potrwa około roku.

PAP - Nauka w Polsce
---
Wieża, jakby ktoś miał wątpliwości, jest jak najbardziej śląska;)



Wit - Czw Sty 03, 2008 12:24 am
Cieszyńskie starostwo sprzedało zabytkowy pałac
Ewa Furtak2008-01-02, ostatnia aktualizacja 2008-01-02 20:56



Dawną posiadłość Gabrieli von Thun-Hohenstein kupili prywatni inwestorzy. Chcą w niej urządzić hotel.

Piękny pałac w Kończycach Wielkich został wybudowany na przełomie XVII i XVIII wieku. Jego ostatnią właścicielką była uwielbiana na Śląsku Cieszyńskim Gabriela von Thun-Hohenstein. Słynna z działalności dobroczynnej arystokratka urodziła się w 1872 roku w Wiedniu. Wychowana wśród wygód i bogactwa była gwiazdą wiedeńskiej arystokracji.

W 1893 roku wyszła za mąż za hrabiego Feliksa von Thun-Hohensteina, który został potem marszałkiem austriackiej armii. Gdy Gabriela dostała w spadku po rodzicach zamek w Kończycach Wielkich, małżonkowie osiedli tutaj na stałe. Wielu mieszkańców Śląska Cieszyńskiego przetrwało wojnę dlatego, że hrabina zatrudniła ich w swoim majątku.

- Po wojnie, gdy sama była już chora, nadal podnosiła z ulic pijaków pytając, czy im nie pomóc - wspominają mieszkańcy.

Pałac został zniszczony przez żołnierzy radzieckich, potem majątek przejęło państwo. Kilka lat po wojnie zaczął tam działać dom dziecka. Dwa lata temu cieszyńskie starostwo postanowiło sprzedać pałac, na którego utrzymanie rocznie wydawało kilkadziesiąt tys. zł. Bez efektu. - Kolejne przetargi kończyły się niczym, potencjalni chętni rezygnowali - mówi Paweł Brągiel, radny cieszyńskiego powiatu.

Dopiero teraz udało się znaleźć nabywców. To trzej biznesmeni z Mazowsza. Za pałac zapłacili 1,6 mln zł. Chcą w nim urządzić elegancki hotel. Wszystkie prace będą musieli przeprowadzać pod nadzorem konserwatora zabytków.

To już kolejny zabytek w regionie, który ma szansę na remont dzięki przejściu w prywatne ręce. Nabywców znalazły już m.in. XVIII-wieczny pałac Kotulińskich w Czechowicach-Dziedzicach i XVI-wieczny zamek w Grodźcu Śląskim.




Wit - Pią Sty 18, 2008 10:32 pm


Odbudują zamczysko!

Chociaż okres wielkich panów, służby i dworu dawno minął, a ze wspaniałego niegdyś tworkowskiego zamku pozostało tylko kilka nagich ścian, jest szansa, by zabytek znów zaczął tętnić życiem.

Niedawno ruiny przejęła gmina Krzyżanowice, a w kasie znaleziono 12 tysięcy złotych na podstawowe prace zabezpieczające.

Do pomocy przy renowacji palą się sami mieszkańcy małej wsi. Tak jak za dawnych czasów, chcą w czynie społecznym ratować zabytek.

- Czekamy tylko na sygnał. W każdej chwili możemy zakasać rękawy. Zamek to nasza perełka i przywrócimy jej dawny blask - zapowiada Rafał Morawiec, sołtys Tworkowa.

Jeszcze kilka lat temu zamiast "Białej Damy", która zwykle błąka się nocami po tego rodzaju obiektach, mieszkańców i nielicznych przyjezdnych straszyły gołe mury i zaniedbane otoczenie dawnego pałacu.

Od wielkiego pożaru w 1931 roku przy dawnej posiadłości hrabiego Saurma-Jeltscha nikt nie ruszył nawet palcem.

- To był obraz nędzy i rozpaczy. Nie można było nawet podejść bliżej, bo rosły tam metrowe pokrzywy - mówi Gerard Kretek, zastępca wójta Krzyżanowic.

Gmina przejęła ruiny od Agencji Nieruchomości Rolnych w Opolu w 2003 roku. To był ostatni moment...

Według naszych obliczeń, za jakieś pięć, dziesięć lat byłaby to już kupa gruzu. Dlatego teraz trzeba działać szybko - mówi profesor Jerzy Witeczek z Politechniki Śląskiej w Gliwicach, który kierował zespołem architektów opracowujących plany konserwatorskie.

- W tej chwili najważniejsze jest zabezpieczenie ruin. Zdaję sobie sprawę, że niektórym mieszkańcom Tworkowa marzy się raczej odbudowanie fragmentu zamku. Niestety, na to potrzebne byłyby grube miliony - mówi Witeczek.

Tworkowianie są naprawdę zdeterminowani. - Plany są gotowe. Trzeba je tylko przedstawić konserwatorowi i można ruszać do pracy - mówi Rafał Morawiec.

W tym roku urzędnicy z Krzyżanowic zamierzają wydać 12 tysięcy złotych na podstawowe prace zabezpieczające. - Przede wszystkim ruiny nie mogą się sypać. Teren musi być bezpieczny, żeby pałac mogły zwiedzać wycieczki - mówi Witeczek. - Dobrze by było też podświetlić część murów. To byłaby prawdziwa atrakcja - dodaje profesor. Pomysł może być strzałem w dziesiątkę. Już dziś, mimo że w rozsypce, tworkowskie ruiny przyciągają turystów. To między innymi ulubione miejsce... nowożeńców. Odkąd wokół pałacu rośnie zielona, krótko przystrzyżona trawa, co sobotę spacerują tam młode pary. Podobno nigdzie indziej plenerowe zdjęcia ślubne nie wychodzą tak pięknie! - Przyjeżdżają do nas pary z Raciborza, Wodzisławia i Rybnika. Fotografowie z całego regionu mają na witrynach zdjęcia z naszego zamku - mówi z dumą Rafał Morawiec.

Hrabia podpalacz

Kres świetności zamku, którego dzieje sięgają średniowiecza, położył pożar, który wybuchł w nocy z 8 na 9 stycznia 1931 roku. Ogień strawił cały budynek łącznie z wieżą zegarową. Istnieją przypuszczenia o celowym podpaleniu zamku przez hrabiego Saurma-Jeltscha, który chciał uzyskać w ten sposób wysokie odszkodowanie. Suma odszkodowania okazała się jednak mizerna. Za zamek wart wówczas pół miliona marek wysądzono zaledwie 100 tys.

Aleksander Król - POLSKA Dziennik Zachodni



eh...patrząc na takie ruiny pałaców, które mają szansę na odbudowę, to strasznie mi żal barbarzyńskiego zniszczenia ruin Świerklańca



Wit - Sob Lut 02, 2008 12:59 am


Ornontowice: Najpierw remont pałacu, a w przyszłości centrum turystyczno-rekreacyjne?
wczoraj
Holender Jack van Tilburg od 2005 roku jest właścicielem i mieszka w pałacu w Ornontowicach. W tym roku planuje rozpocząć tu pierwsze poważne inwestycje. Chce do celów m.in. turystycznych wykorzystać 12 budynków posiadłości.

Polska Dziennik Zachodni: W jaki sposób stał się pan właścicielem pałacu?

Jack van Tilburg: Prowadzę dwa hotele w Niemczech w sumie z 60 pokojami, w których pracuje wielu Polaków. Gdy odwiedzałem znajomego w Tarnowskich Górach, rozmawialiśmy o możliwościach inwestycji w Polsce. Zacząłem się tutaj rozglądać. Pałac od razu mi się spodobał, ale początkowo był dla mnie zbyt drogi. Obejrzałem wiele innych obiektów, ale wróciłem tutaj i za drugim podejściem udało się go kupić.

PDZ: W tym roku zamierza Pan rozpocząć tu poważne inwestycje.

J. T.: Na kwiecień planuję początek remontu pałacu. Na piętrze ma być m.in. 28 luksusowych pokoi, sauna, restauracja, pokój konferencyjny. Projekt jest gotowy. Nie ma jednak pozwolenia na budowę.

PDZ: Z pozostałych budynków użytkowany jest tylko jeden, w którym prowadzi Pan sklep z holenderskimi meblami i sezonowo bar. Jak chce Pan wykorzystać resztę?

J. T.: W dawnej świniarni planuję drugi hotel, z 41 pokojami i salą konferencyjną. W byłej oborze wielką restaurację na 300 osób, na górze kolejnych 30 pokoi. W spichlerzu winiarnię i np. galerię. Stodołę trzeba odbudować, będzie w niej teatr, zarazem dyskoteka z tarasem wychodzącym na jezioro. Byłby tu też salon piękności. Na sporą część terenu są trzy pomysły. Prowadzę rozmowy z włoskim producentem filmowym Giuseppe Recchia, który tworzy projekt sieci Miasto Kina. W Ornontowicach w ciągu dwóch miesięcy będą kręcone zdjęcia do jego filmu "Hemingway from Cuba". Chciałby tu założyć szkołę aktorską i baletową. Po drugie rozmawiam z gminą o budowie dużego zamkniętego centrum sportowego. Trzecia opcja to hotel na 100 pokoi.

PDZ: Na jakim to wszystko jest etapie?

J. T.: Zawarłem tzw. preumowę z angielskim architektem, który zajmował się dużymi budowami w Anglii, na Cyprze. W kwietniu ma się rozpocząć remont pałacu, po pół roku zajęlibyśmy się kolejnym hotelem i restauracją .

PDZ: Te inwestycje wymagają ogromnych pieniędzy.

J. T.: Szacuję, że rzędu 8, 10 mln euro. Finansowanie planuję z kredytów. Wkrótce podpisuję umowę sprzedaży połowy tej nieruchomości i będę nią zarządzał z drugim właścicielem

PDZ: Czy coś ma się zmienić w otoczeniu pałacu?

J. T.: Jest koncepcja, by do 2010 roku powstały dwa ronda, a droga, która dziś prowadzi do centrum Ornontowic, była tylko drogą pałacową.

PDZ: W planach jest więc gigantyczne wielofunkcyjne centrum turystyczne.

J. T.: Chciałbym, by służyło całemu regionowi. Miejsce jest dobrze skomunikowane, w pobliżu są dwie autostrady.

PDZ: Zna Pan losy tego pałacu?

J. T.: Tak i szanuję jego historię, Nie rozumiem, dlaczego miałbym np. pozbywać się lustra w salonie z napisem Colloseum albo tuszować inne po tej firmie pozostałości.

Niełatwa historia

Neorenesansowy pałac w Ornontowicach wybudowano na początku XX wieku. Do 1945 roku był własnością rodu Hegenscheidt. Przejął go Skarb Państwa, mieściła się tam m.in. szkoła rolnicza. W 1998 roku pałac od gminy kupiło Konsorcjum Finansowo-Inwestycyjne Colloseum z upustem prawie pół mln zł - Colloseum zapewniało, że ma zgodę na utworzenie filii szkoły wyższej. Ta nigdy nie powstała. Prezesem konsorcjum był Józef Jędruch, jeden z najpotężniejszych inwestorów na rynku hutniczym do czasu, gdy został oskarżony m.in. o wyłudzenia i oszustwa finansowe oraz podrabianie dokumentów. W tej sprawie trwa proces, jeden z największych w Polsce. W 2003 roku pieczę nad pałacem przejął syndyk.

Rozmawiała: Marta Żabińska - POLSKA Dziennik Zachodni



Plany holenderskiego właściciela pałacu imponujące. Oby tylko starczyło chęci i kasy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 2 z 5 • Wyszukiwarka znalazła 356 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •