ďťż
 
[Górny Śląsk] - Zamki, pałace i inne



Wit - Śro Paź 22, 2008 2:04 pm


Warownia bardziej atrakcyjna do zwiedzania
18.10.2008
Średniowieczną warownię w Będzinie będzie można jeszcze pod koniec tego roku zwiedzać tradycyjnie lub na monitorze komputera. Ten drugi sposób, zwłaszcza dla dzieci może być dużo bardziej atrakcyjny od tradycyjnego przemierzania starych komnat. Dlaczego?

Przed komputerem można będzie naprawdę przenieść się w przeszłość i zobaczyć zamek taki, jaki był na przełomie XIV i XV wieku. Możemy wtedy zajrzeć do wszystkich tajemniczych zakamarków a nawet, jeśli chcemy, wystrzelić z zamkowej armaty. Z pomocą komputerowej myszki oczywiście. Zwiedzający poczują się bowiem jak w komputerowej grze.

Prezentację multimedialnego zwiedzania pokazano wczoraj podczas I Forum Rekonstrukcji Obiektów Historycznych. Do tej pory w większości prezentowane były tak tylko obiekty wojskowe, symulacje bitew historycznych itp. Jak mówi Jarosław Krajniewski, historyk z Muzeum Zagłębia, takiej multimedialnej prezentacji nie mają inne polskie warownie.

- Owszem, są zamki, które możemy oglądać za pomocą kamer internetowych Mamy jednak ustaloną trasę, klikamy w dany obraz i kamery nam to pokazują. Natomiast multimedialna prezentacja będzińskiego zamku łączy w sobie elementy wycieczki, informacji edukacyjnej i... gry komputerowej. W takiej technologii nie został jeszcze przedstawiony żaden obiekt historyczny. Jest to taka sama technologia, którą wykorzystuje się na przykłąd przy budowie symulatorów i trenażerów dla wojska - wyjaśnia Krajniewski.

Podczas komputerowego zwiedzania wchodzimy po drabinkach na wieżę, możemy odpalić armatę, obserwować krajobraz, chowamy się w korytarzach, obserwujemy otoczenie nawet z poziomu stołu. Fale na Czarnej Przemszy drżą, nad wieżą krążą i kraczą wrony. Można spacerować wewnątrz oświetlonych pochodniami pomieszczeń. Jest magicznie.

Program jest efektem współpracy z firmą, która zajmuje się opracowywaniem tego typu prezentacji. Miasto nie poniosło żadnych kosztów. Firma wykonała ją w ramach demonstracji swojej technologii.



Magdalena Nowacka - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/911314.html




Wit - Nie Paź 26, 2008 11:19 am


Warownia przyciąga
24.10.2008
Po raz pierwszy na terenie naszego województwa, na taką skalę zorganizowano zjazd miłośników zamków, warowni i podziemi.

Dzielono się doświadczeniami, podglądano bardziej zaawansowanych w rekonstrukcji obiektów i układano plany na przyszłość.

- Zamki, warownie, podziemia to obiekty, które zaczynamy traktować nie tylko jako elementy krajobrazu kulturowego, ale również postrzegać jako potencjalne produkty turystyczne. Ważne jest to zwłaszcza dla niedużych miast Śląska i Zagłębia, które obecnie muszą określić nowe kierunki swojego rozwoju - mówił Janusz Piątek, reprezentujący Stowarzyszenie Moje Miasto, jeden z głównych organizatorów imprezy.

Forum zapoczątkowało współpracę i wymianę doświadczeń pomiędzy naukowcami, biznesmenami, przedstawicielami organizacji samorządowych, bractwami rycerskimi oraz samorządem lokalnym.

Pierwszego dnia rozmawiano na trzy tematy: rekonstrukcjie i zabezpieczanie obiektów podziemnych, rekonstrukcje i restauracja zamków oraz warowni, a także o turystycznych i krajoznawczych możliwościach udostępnianiania obiektów historycznych.

- Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Przyjechali reprezentanci zabytkowych kopalń i sztolni m.in. z Zabrza, Kłodzka i Dąbrowy Górniczej. W drugim dniu, terenowym, mieliśmy okazję zwiedzać zamki, które są już na końcowym etapie rekonstrukcji, jak np. w Bobolicach - mówi Janusz Piątek.

Uczestnicy zapoznali się także z różnymi fazami rekonstrukcji obiektów historycznych na przykładzie zamków w Będzinie, Sławkowie, Siewierzu i Mirowie.

- W przyszłym roku zorganizujemy drugie spotkanie, tym razem międzynarodowe. Chęć udziału zgłosili już reprezentanci Chorwacji i Ukrainy. Forum pokazało, że zainteresowanie rekonstrukcją obiektów historycznych jest obecnie bardzo duże. Takie spotkania mają te rekonstrukcje przyspieszyć, a jednocześnie przez wymianę doświadczeń, zapobiec ewentualnym błędom - wyjaśnił Janusz Piątek. Patronat naukowy nad seminarium objęła Politechnika Krakowska i Akademii Górniczo-Hutnicza.


Zamek w Siewierzu

Magdalena Nowacka - POLSKA Dziennik Zachodni

http://bedzin.naszemiasto.pl/wydarzenia/913679.html



Kris - Nie Lis 09, 2008 5:14 pm


Zamek w Siewierzu zaprasza

Zrekonstruowany siewierski zamek oficjalnie powitał turystów. Na odwiedzających czekają nowe atrakcje. Oprócz platformy widokowej w wieży bramnej, na zamku pojawił się także drugi w Polsce działający most zwodzony.



Prace nad jego budową trwały od czerwca. Jedyny taki w Polsce, poza Siewierzem, można oglądać w Malborku. Przy zamku wybrukowano barbakan i dziedziniec, przygotowano ekspozycję reliktów stołpu, zrobiono podłogi pod wieżą bramną, wybudowano wyjście ewakuacyjne oraz oczyszczono i zabezpieczono części murów. Po tych zmianach, siewierska warownia ma stać się atrakcją dla turystów i pasjonatów zabytków zarówno z kraju, jak i zagranicy.

- Zaplanowaliśmy jeszcze przebudowę płyty nad piwnicą zamku. Roboty powinny się zakończyć do 30 listopada - mówi Grzegorz Podlejski z Urzędu Miasta i Gminy Siewierz.

Rekonstrukcja mostu wraz z kładką kosztowała 600 tysięcy złotych.

Aktualności, TVP Katowice

tvpkatowice
http://ww6.tvp.pl/6605,20081109825024.strona



Wit - Śro Lis 12, 2008 8:30 am
Zamek w Siewierzu nie ma dachu, ale ma most
Iwona Sobczyk 2008-11-11, ostatnia aktualizacja 2008-11-11 19:56



- Raz, dwa, trzy, cztery... Opuszczamy! - krzyknęli rycerze i kilkumetrowa konstrukcja z grubych belek opadała. Most zwodzony przy zamku w Siewierzu, drugi w Polsce po malborskim, już działa.

Rycerze z Chorągwi Księstwa Siewierskiego przed uroczystym uruchomieniem mostu zwodzonego ćwiczyli kilka dni. Obsługiwanie ruchomej pięciometrowej części mającego ponad 30 metrów mostu z sosnowych i dębowych bali to nie zajęcie dla słabeuszy. - Najtrudniejsze jest opuszczanie, trzeba to zrobić płynnie, żeby nie uszkodzić mechanizmu, a to wszystko waży - mówi Bartosz Czerczak z bractwa.

Ciężar konstrukcji odczuł na swoich barkach także Zdzisław Banaś, burmistrz Siewierza. - Poradzi sobie z tym i dwoje ludzi, takich bardziej krępych. Słabsi mogą pofrunąć do góry razem z przeciwwagą - mówi. Do uroczystego pierwszego oficjalnego opuszczania mostu zaangażowano na wszelki wypadek czterech rycerzy. I jedną damę do dodawania otuchy.

Most prowadzący z barbakanu przez fosę to dokładna rekonstrukcja tego, który był tu prawie trzy wieki temu. Wykonany został z pewnymi ustępstwami wobec współczesnych wymogów prawa budowlanego. - Najważniejsze, że mechanizm jest dokładnie taki sam jak wtedy. Wszystko działa na zasadzie przeciwwagi - tłumaczy Artur Rok, historyk z Izby Tradycji i Kultury Dawnej w Siewierzu mianowany burgrabią zamku.

Po jednej stronie bramy jest ruchomy pomost, po drugiej - kamienny walec i konstrukcja z belek z zamocowanymi łańcuchami, którą przy zamykaniu mostu ściąga się w dół. Most, dzięki któremu, żeby dostać się do zamku, nie trzeba się już wspinać po stromym zboczu, kosztował 600 tys. zł. Ma skłonić turystów do odwiedzenia XIV-wiecznej warowni, która popadła w ruinę w XIX wieku i jeszcze kilka lat temu stała zamknięta na głucho.

To dopiero początek prac mających zrobić z zamku atrakcję. Udało się już zbudować platformę widokową na wieży, przeprowadzić renowację części murów i wybrukować dziedziniec. Przez wprawione w bruk szyby można oglądać zachowane fragmenty wieży z XIV wieku. Całość prac kosztowała 2 mln zł. Środki pochodziły z kasy Siewierza, powiatu będzińskiego, wojewódzkiego konserwatora zabytków i dotacji unijnej.

Kolejne prace już w przyszłym roku. Na remont czeka reszta murów. Ich najniższa część zostanie zaadaptowana na niewielką scenę. Zamek będzie oświetlony. Wokół zamku mają powstać: skatepark, boiska, ścieżki rowerowe i kładka dla pieszych. Trzeba będzie na to wydać ponad 3,5 mln zł.

Mieszkańcom most się podoba. - Kiedyś strach było koło tej ruiny chodzić, a teraz proszę - atrakcja! Dobrze, że coś się dzieje - mówi Janina Kocot.

Konserwatorzy nadal pracują przy murach, więc zwiedzający jeszcze przez jakiś czas będą mieli utrudniony dostęp do zamku. Najlepiej przed planowaną wycieczką skontaktować się z Izbą Tradycji pod numerami 032 674 24 61 lub 0782 480 977. Wiosną wszystko ma już działać, jak należy. - Zamierzamy być tutaj w każdy weekend. Będziemy zajmować się mostem i odtwarzać wydarzenia z historii. Planujemy też turniej - zapowiada Marek Kuśnierski, prezes siewierskiego bractwa rycerskiego.






Kris - Pią Lis 21, 2008 10:34 am


Wystawiono na sprzedaż XIX-wieczny pałac w Palowicach
dziś


Zabytkowy pałac w Palowicach wymaga natychmiastowego remontu. Fot. Barbara Kubica

Urzędnicy z Czerwionki - Leszczyn zdecydowali o wystawieniu na sprzedaż zabytkowego pałacu, malowniczo położonego w Palowicach. Przetarg na niszczejący od lat obiekt odbędzie się pod koniec roku.

- Cena wywoławcza wynosi 565 tysięcy złotych. Wiemy, że jest kilku chętnych, zainteresowanych kupnem zabytku, którzy byli już nawet na miejscu i sprawdzali, jak wygląda pałac - mówi Grzegorz Wolnik, zastępca burmistrza Czerwionki-Leszczyn.

Przetarg nieograniczony odbędzie się najprawdopodobniej w połowie grudnia. Aby stanąć do licytacji, osoby zainteresowane kupnem obiektu muszą wpłacić wadium w wysokości 5 procent ceny wywoławczej, czyli niecałe 30 tysięcy. - Liczymy, że znajdzie się kilku chętnych, bo obiekt jest bardzo piękny i dodatkowo położony w cichej, spokojnej i malowniczej okolicy. Jest otoczony urokliwym parkiem, więc to bardzo dobra lokalizacja - mówią urzędnicy.

Palowicki pałacyk przed laty został wpisany na listę zabytków i znajduje się pod ochroną. - Przyszły właściciel wbicie każdego gwoździa będzie musiał konsultować z konserwatorem zabytków - mówi Wolnik. Dlatego też nabywca będzie musiał liczyć z tym, że nie może zmienić kształtu budynku, ani zburzyć jego fragmentu.

Co miałoby powstać w najpiękniejszym obiekcie we wsi? - Mamy już przygotowaną wstępną koncepcję zagospodarowania obiektu. Chcielibyśmy, żeby powstał tam hotel, z restauracją czy kawiarnią, który mógłby pełnić także funkcję konferencyjną, bo takiego miejsca w gminie po prostu nie mamy - mówi wiceburmistrz.

Przed laty pałac tętnił życiem. Najpierw był on siedzibą poczty, klubu rolnika, sklepu, potem była to siedziba Gminnej Rady Narodowej, a w końcu Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej. Na początku lat 90. budynek opustoszał. Zostawiony na pastwę losu zabytek szybko popadł w ruinę. Kilka lat temu władze gminy znalazły pieniądze i przeprowadziły w nim częściowy remont. Wtedy naprawiony został dach i ułożono drenaż wokół pałacyku. Gmina jednak chciała się pozbyć kłopotliwego zabytku. Jednak rok temu, gdy miasto zdecydowało się na sprzedaż zameczku, pojawiły się kolejne problemy. Okazało się, że od 30 lat ma on lokatora, o którym urzędnicy zapomnieli. Po sprawdzeniu dokumentów okazało się, że pod adresem palowickiego pałacu jest ktoś zameldowany, mimo że od lat stoi on zamknięty i nie ma w nim żywego ducha. Mieszkaniec zabytku nie chciał zrezygnować jednak ze swoich praw do pałacu i żądał w zamian zastępczego, mieszkania komunalnego. Spór między nim a urzędnikami trwał blisko rok, ale w końcu władze gminy zdecydowały się przyznać lokatorowi inne mieszkanie. To z kolei pozwoliło dopiero na wystawienie go na sprzedaż.

Mieszkańcy, którzy od lat obserwowali, jak wspaniały budynek popada w ruinę, mają nadzieję, że wraz z nowym właścicielem nabierze dawnego blasku. - Żal było patrzeć, jak największa perełka we wsi się rozsypuje. Już dawno urzędnicy mogli ten pałac wyremontować i albo sprzedać, albo stworzyć tutaj coś dla mieszkańców. To byłoby idealne miejsce na dom kultury, kawiarnię czy świetlicę dla młodzieży - uważa Janusz Kowol. W Palowicach słychać też głosy tych ludzi, którzy uważają, że pałac powinien pozostać w rękach gminy. - Kogo z nas będzie stać, żeby chodzić na obiady do drogiej restauracji? My ze sprzedaży pałacyku nie będziemy nic mieli, a przez całe lata się nim opiekowaliśmy i pilnowaliśmy, żeby go nikt nie rozkradał - uważa pani Joanna.
Barbara Kubica - POLSKA Dziennik Zachodni
http://rybnik.naszemiasto.pl/wydarzenia/924558.html



Wit - Wto Lis 25, 2008 9:06 pm


Kończyce Wielkie: Pałac z muzeum, hotelem i fundacją hrabiny Gabrieli
dziś
Muzeum przypominające o hrabinie Gabrieli von Thun-Hohenstein, ostatniej właścicielce pałacu w Kończycach Wielkich, znajdzie się na parterze tego zabytku.

Nowi właściciele pałacu we współpracy z historykami zaczęli już szukać eksponatów i pamiątek m.in. wśród mieszkańców.

- Mamy ambitne plany - przyznaje Marcin Lipski, jeden z trzech właścicieli pałacu. - Prócz muzeum zamierzamy stworzyć m.in. centrum kulturalne, gdzie można będzie organizować wystawy - dodaje.

Pałac w Kończycach Wielkich został wzniesiony przez barona Jerzego Fryderyka Wilczka, marszałka księstwa cieszyńskiego, na przełomie XVII i XVIII wieku. Jego ostatnią właścicielką była hrabina Gabriela von Thun-Hohenstein (1872-1957). W pamięci mieszkańców zapisała się jako "Dobra Pani" - m.in. ufundowała trzeci pawilon Szpitala Śląskiego w Cieszynie. Po wojnie władze komunistyczne odebrały jej pałac, gdzie w 1952 roku został utworzony Państwowy Dom Dziecka. Hrabina tymczasem żyła skromnie w Cieszynie, gdzie zmarła w 1957 roku.

Dom dziecka istniał w pałacu do 2006 roku. Gdy starostwo dowiedziało się o przenosinach placówki, szukało chętnych na zakup pałacu. Dopiero za siódmym razem udało się sprzedać zabytek. Kupiło go trzech biznesmenów z Warszawy i Mińska Mazowieckiego. Pałac kosztował ich %071,6 mln złotych, choć wcześniej starostwo wyceniało go na 3 mln złotych. Cena malała jednak, bo chętnych nie było.

Według pomysłu nowych właścicieli dwa piętra pałacu będą pełniły funkcję hotelową (30 pokoi), zaś na parterze będzie muzeum oraz siedziba Fundacji Dobrej Pani. Lipski wyjaśnia, że fundacja będzie zajmować się głównie pomocą dzieciom i młodzieży, miejscowym szkołom oraz integracją mieszkańców Kończyc z Polakami na Zaolziu.

Mariusz Makowski z Muzeum Śląska Cieszyńskiego uważa pomysł stworzenia w pałacu muzeum poświęconego hrabinie za trafny.

- Dla mieszkańców Kończyc i cieszyniaków hrabina jest do dziś postacią bardzo ważną - przekonuje. - Na wykłady poświęcone historii jej życia przychodzi po dwieście, trzysta osób - dodaje. Nie wyklucza również możliwości depozytu niektórych eksponatów związanych z hrabiną do pałacowego muzeum, pod warunkiem, że będzie spełniało niezbędne kryteria m.in. posiadało odpowiedni system alarmowy.

Większość pomieszczeń pałacu w Kończycach Wielkich została przebudowana po wojnie pod potrzeby domu dziecka. Swój historyczny charakter zachowały tylko dwie sale. Lipski przyznaje, że udało się w pewien sposób urządzić salę kominkową i trzy pokoje. - To pierwsze prace adaptacyjne - tłumaczy.

Irena Kwaśny z bielskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Katowicach, która sprawuje nadzór nad zamkiem przyznaje, że obiekt jest ogromny i wymaga sensownego zagospodarowania.

- Na razie są to tylko plany projektowe, a nie remont. Żadnych pozwoleń na budowę nikt przecież nie wydał - tłumaczy Kwaśny.

Lipski podkreśla, że pałac z fundacją, hotelem, restauracją i centrum kulturalnym ma ruszyć pełną parą w 2012 roku.



Łukasz Klimaniec - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/926769.html
....................

W zabytkowym pałacu będzie hotel
Wojciech Trzcionka gazetacodzienna.pl2008-11-21, ostatnia aktualizacja 2008-11-21 18:40

Od grudnia ubiegłego roku pałac w Kończycach Wielkich ma nowych właścicieli, którzy właśnie zabrali się za jego renowację. Po jej zakończeniu w starych wnętrzach powstaną hotel i centrum kulturalne, które ruszą w 2012 roku.

Piękny pałac w Kończycach Wielkich został wybudowany na przełomie XVII i XVIII wieku. Jego ostatnią właścicielką była uwielbiana na Śląsku Cieszyńskim Gabriela von Thun-Hohenstein, słynna z działalności dobroczynnej arystokratka. Jeszcze kilka lat temu w budynku pałacowym znajdował się dom dziecka. Po jego likwidacji obiekt nabyli, za 1,6 mln zł, trzej biznesmeni z Mazowsza. Jak wspominaliśmy już na łamach Gazetycodziennej.pl, planują zamienić go w hotel. Ale nie tylko

Mamy nawet śmielsze ambicje. Chcemy zacząć od stworzenia na parterze centrum kulturalnego z pomieszczeniami upamiętniającymi poprzednich właścicieli pałacu oraz z salą przeznaczoną na muzeum ziemi cieszyńskiej. W tym zakresie mocno wspiera nas Mariusz Makowski z Muzeum Śląska Cieszyńskiego. Na dwóch piętrach planujemy zrobić hotel, a w dalszej kolejności, obok budynku, dobudować centrum szkoleń i imprez, w którym można będzie organizować wystawy czasowe i urządzać przyjęcia - mówi Marcin Lipski, jeden z właścicieli obiektu.

Prace renowacyjne rozpoczęły się w październiku. Pałac jest dobrze utrzymany, ale pomieszczenia nie nadają się na pokoje hotelowe, są zbyt małe. Przed właścicielami jeszcze wiele pracy, lecz czas nie nagli, ponieważ projekt dostosowania pałacu do potrzeb ekskluzywnego hotelu rozpisany jest do 2012 roku. W tym też roku można spodziewać się jego otwarcia.

Rok temu ktoś puścił niefortunną plotkę o tym, że już w tym roku w planach jest zorganizowanie zabawy sylwestrowej na terenie pałacu. - Nie jest to prawda - śmieje się Marcin Lipski. - Choć może lepiej nie dementować tej plotki, bo wtedy więcej osób odwiedzi Kończyce...

Źródło: Gazeta Wyborcza Bielsko-Biała



Kris - Pią Lis 28, 2008 9:31 am


Kończyce Wielkie: Pałac pamięci Dobrej Pani
dziś

Muzeum przypominające o hrabinie Gabrieli von Thun-Hohenstein, ostatniej właścicielce pałacu w Kończycach Wielkich, znajdzie się na parterze tego zabytku. Nowi właściciele pałacu we współpracy z historykami zaczęli już szukać eksponatów i pamiątek m.in. wśród mieszkańców.

- Mamy ambitne plany. Prócz muzeum zamierzamy stworzyć m.in. centrum kulturalne, gdzie można będzie organizować wystawy - mówi Marcin Lipski, jeden z trzech właścicieli pałacu.

Dwa piętra pałacu będą pełniły funkcję hotelową (30 pokoi), zaś na parterze będzie muzeum oraz siedziba Fundacji Dobrej Pani. Lipski wyjaśnia, że fundacja będzie zajmować się głównie pomocą dzieciom i młodzieży.

Pałac z fundacją, hotelem, restauracją i centrum kulturalnym ma ruszyć pełną parą w 2012 roku.
KLM - POLSKA Dziennik Zachodni
http://cieszyn.naszemiasto.pl/wydarzenia/928174.html



Kris - Pią Gru 12, 2008 9:56 am


Chudów: Przeszłość zarabia
dziś



Każdy, kto chce poczuć ducha renesansowego dworu, powinien zajrzeć do pierwszej w Polsce oberży historycznej pod św. Jerzym. To nowy pomysł Fundacji Zamek Chudów, by zarabiać na renowację obiektu. Andrzej Sośnierz, jej pomysłodawca podkreśla, że liczy na pozytywną modę na dworskie klimaty.


Przepisy inspirowane dworskim menu mogą przypaść do gustu

Kremowy budynek na podzamczu chudowskiego zamku to oberża pod św. Jerzym. Właścicielem nowo otwartej oberży historycznej, pierwszej w Polsce, jest Fundacja Zamek Chudów.

Jej najnowsze przedsięwzięcie można określić zgodnie z maksymą, że aby wyjąć, trzeba włożyć. Ponieważ na renowację chudowskiego obiektu wciąż potrzeba pieniędzy, mimo że przez lata zrobiono rzeczywiście wiele, fundacja postanowiła zainwestować w działalność, która nie tylko przyniesie stały dochód na cele statutowe, ale także będzie odzwierciedleniem misji.

Oberża jest pieczołowicie odtworzona na podstawie wykopalisk archeologicznych oraz nielicznych zdjęć. Przemysław Nocoń, prezes fundacji i archeolog od lat związany z tym miejscem podkreśla, że oberża cały czas spełnia funkcję muzealną, wystawienniczą.

Ozdobą parteru jest odtworzony z kafli znalezionych na zamku piękny piec kaflowy - ornamentyka kafli nawiązuje do legendy o św. Jerzym skutecznie walczącym ze smokiem. Cały wystrój ma aspekty historyczne. W rogu sali, pod szkłem podłogi, można oglądać fragmenty starego pieca chlebowego, odkrytego właśnie w tym miejscu. Jak zwraca uwagę poseł Andrzej Sośnierz, założyciel fundacji, z ustaleń i poszukiwań fundacji wynika, że okiennice powinny być właśnie takie - zasuwane wewnątrz. Oryginalny jest rownież model rycerskich krzeseł. Warto wiedzieć, że obsługujący gości personel nosi odzież wzorowaną na odzieniu postaci obrazów Breugla. Prawdziwy cud to zastawa stołowa, zarówno to szklana, jak i kamionkowa. Sośnierz ubolewa, że w większości to dzieła południowych i zachodnich sąsiadów. Niestety, polscy rzemieślnicy nie chcą się parać taką specyficzną działalnością, a szkoda.

Iście dworskie jest także wyborne menu historyczne z kaszami, fasolą, mięsiwami. Trzeba posmakować!

Sylwester w tym roku tu będzie organizowany, ale w przyszłym Sośnierz chciałby, by był w pełni dworski, w strojach z epoki. Myśli o cyklu dworskich uczt. Ich uczestnicy dostawaliby certyfikaty, potwierdzające ich udział. Zamek chudowski słynie już ze wspaniałych imprez plenerowych, przyciągających tłumy. - Jestem przekonany, że warto czerpać z tamtej kultury, rycerskich wzorców - podkreśla Sośnierz. - Pozytywna moda, zapoczątkowana na chudowskim zamku już się doskonale przyjęła.
Marlena Polok-Kin - POLSKA Dziennik Zachodni
http://gliwice.naszemiasto.pl/wydarzenia/934411.html



Mies - Nie Gru 21, 2008 7:55 pm
Źródło: http://www.zamekcieszyn.pl/pl/index.php ... &Itemid=52

BADANIA ARCHEOLOGICZNE NA CIESZYŃSKIEJ GORZE ZAMKOWEJ
Od czerwca na terenie Góry Zamkowej w Cieszynie trwały sondażowe badania archeologiczne, finansowane z budżetu miasta Cieszyna (52 000 zł), których głównym celem było określenie możliwości planowanego do realizacji nowego zagospodarowania terenu parku. Zakres badań obejmował kilka miejsc, gdzie jak przypuszczano, ziemia kryje pozostałości dawnej zabudowy średniowiecznego zamku, a gdzie inwestycja przewiduje zabudowę sieci uzbrojenia terenu (kable energetyczne, wodociąg, kanalizację deszczową), oraz budowę elementów małej architektury (mur ogrodzeniowy i niewielki mostek). Ogólnie ujmując, prace archeologiczne miały wskazać jak zrealizować zamierzenia inwestycyjne przy jednoczesnej ochronie wyżej wymienionych cennych reliktów.W toku badań, zgodnie z przypuszczeniami, odsłonięto między innymi dawny XIII-XIV-wieczny mur zamkowy łączący istniejące niegdyś budynki zamkowe, a obecnie zrekonstruowaną tzw. Wieżę Ostatecznej Obrony z tarasem widokowym; fragmenty XIII-XIV-wiecznych murów zamkowych występujących w rejonie dawnego wjazdu na tzw. zamek górny i Rotundy św. Mikołaja wraz z fragmentami murów zabudowy oficynowej (nowożytnej bądź późnośredniowiecznej), a także fragmenty nawierzchni średniowiecznej drogi. Pod asfaltową nawierzchnią alejki parkowej, wiodącej wzdłuż muru oddzielającego park od stromych stoków nad Młynówką, odsłonięto pierwotną nawierzchnię, wykonaną z otoczaków podczas zakładania parku w pierwszej połowie XIX wieku.

Cennym i niespodziewanym odkryciem było odsłonięcie wczesnośredniowiecznego wału ziemnego umocnionego kamieniami, który pojawił się w jednym z wykopów prowadzonych w rejonie Rotundy św. Mikołaja. Ze względu na rangę tego odkrycia prawdopodobnie przeprowadzone zostaną dalsze badania tego obiektu, w tym badania laboratoryjne drewna, pyłków roślinnych, szczątków zwierzęcych, itp. Podczas prowadzonych prac wydobyto z wykopów wiele cennych przedmiotów, w tym między innymi: fragmenty naczyń ceramicznych, kafli piecowych i płytek posadzkowych, muszle, kości, itd., które po oczyszczeniu trafią do Muzeum Śląska Cieszyńskiego. Badania archeologiczne prowadzone są przez uprawnioną pracownię archeologiczną, w oparciu o stosowne pozwolenie Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków i pod jego nadzorem.



kaspric - Nie Gru 21, 2008 8:27 pm
Świetna sprawa z tymi Kończycami . Mam tam rodzinę i kiedyś co roku spędzałem tam wakacje i zawsze marzyłem o tym, by ten pałac pełnił odpowiadającą jego pięknu funkcję (i właśnie myślałem o eksluzywnym hotelu z centurm konferencyjnym, ale dodatkowo małe muzeum to jeszcze lepszy pomysł!). Ach łza się w oku kręci i człowiek cieszy się, że spełniają się niektóre marzenia



Kris - Wto Gru 30, 2008 8:57 pm


Zameczek Habsburgów – kto da pieniądze na remont?

Zameczek myśliwski Habsburgów w Wiśle to najstarsza i najładniejsza budowla w mieście. Ma 110 lat i wymaga solidnego remontu.
Ministerstwo Kultury już kilka razy odmówiło prośbom o sfinansowanie remontu. Ostatni opłacił Śląski Wojewódzki Konserwator Zabytków. Wisła dałaby na ten cel pieniądze, ale nie może, bo budynek nie należy do miasta.
Habsburgowie odpoczywali tu po polowaniach na głuszce. Teraz odpoczywają turyści.

Budynek cudem odratowano w latach 80. ubiegłego wieku. Gdy na Baraniej Górze zaczęto budować nowe schronisko, zameczek miał zostać spalony. Grupa zapaleńców belka po belce przeniosła go do centrum miasta. Teraz niszczeje.
Prawie trzysta tysięcy na remont przeciekającego dachu i rzeźbionych balustrad dał już wojewódzki konserwator zabytków, ale to kropla w morzu potrzeb. Sto lat temu budynek ogrzewany był piecami kaflowymi. Dziś są tu elektryczne piecyki. Wystarczy iskra, by drewno zajął ogień. Na zamontowanie gazowego ogrzewania potrzeba kolejnych 100 tysięcy złotych.

Lokalni działacze PTTK, które działa w zameczku wierzą, że w nowym roku znów pomoże konserwator zabytków. Do Warszawy pism o pomoc już nie piszą. Po kilku odmowach sami uzbierali pieniądze na wykonanie dokumentacji niezbędnej do wykonania remontu. (Anna Szafrańska Aktualności)

tvpkatowice
http://ww6.tvp.pl/6605,20081230854132.strona



Prince - Wto Gru 30, 2008 9:56 pm
Ja chciałbym przedstawić tutaj taką aukcję:
http://www.allegro.pl/item510558427_zes ... elona.html
Był to myśliwski pałacyk Donnersmarcków, wraz z całym prakiem i jeziorkiem. Dziś pałacyk jest w bardzo złym stanie i naprawdę przydałaby mu się renowacja, a z drugiej strony, w połączeniu z całym otoczeniem, a więc jeziorkiem stanowiłby wspaniałą atrakcję.



Wit - Sob Sty 10, 2009 11:05 pm


Hrabia miał dobry gust
03.01.2009
Pałac w Pławniowicach jest jednym z najpiękniejszych zabytków naszego regionu. Gdyby nie pasja kilku osób i chęć uratowania go, dzisiaj pewnie byłby ruiną.

Mała miejscowość położona tuż nad Jeziorem Pławniowickim szczyci się rodem Ballestremów. To do nich należała przepiękna pałacowa budowla, nietypowa, bo z mieszkalnymi pokojami sąsiaduje kaplica. Ballestremowie wybudowali ją pod koniec XIX wieku.

- Ród Ballestremów był jednym z najbogatszych na Śląsku. Ballestremowie byli właścicielami kopalń, hut, tartaków, zatrudniali ponad 50 tys. osób, fundowali kościoły, klasztory, domy dla robotników - opowiada Irena Mazur z Ośrodka Edukacyjno-Formacyjnego Diecezji Gliwickiej, do którego dzisiaj należy pałac.

Pomysłodawcą postawienia pałacu z czerwonej litej cegły był hrabia Franciszek II Ballestrem. Od biskupa dostał zgodę na budowę kaplicy, którą konsekrowano 15 października 1885 r. Budowę pałacu rozpoczęto w 1882 r. według projektu mistrza budowlanego Konstantego Heidenreicha. Pałac, otoczony parkiem o powierzchni 2,4 hektarów, miał być rezydencją rodzinną Ballestremów. Obok pałacu wybudowano także Dom Kawalera, nie zapomniano o mieszkaniach dla służby, powozowni i garażu. - Hrabia Franciszek, oprócz koni, od 1903 roku miał samochody, głównie mercedesy - mówi Irena Mazur. W jednym z pałacowych pomieszczeń można dzisiaj oglądać metalowy kufer, który na początku XX wieku był bagażnikiem samochodowym. W budynku zaprojektowano także także windę osobową i podjazdy, gdy schorowany hrabia Franciszek poruszał się na wózku.

Do 1939 r. rodzina Ballestremów wiodła spokojne życie. Druga wojna światowa zburzyła sielankę. Na początku 1945 r. Ballestremowie opuszczają Pławniowice uciekając przed zbliżającą się Armią Czerwoną. Ostatni właściciel pałacu, hrabia Mikołaj, wyrusza do Drezna i tam ginie podczas bombardowania miasta 13 lutego 1945 r.

Tymczasem w pałacu zatrzymuje się marszałek Iwan Koniew ze swoimi oddziałami. Rosjanie rozgrabili pokoje, ale na szczęście nie spalili obiektu, co było wyjątkiem na tych ziemiach. Większość okolicznych niemieckich pałaców i dworków została podpalona przez Armię Czerwoną. Wioska Pławniowice kilkakrotnie została zbombardowana, ale pałac nie ucierpiał. Co więcej, w parku znaleziono trzy niewypały, które też nie "zaszkodziły" budowli.

Po wojnie mienie Ballestremów podzielono. Kościół z plebanią przekazano do dyspozycji władz kościelnych, zaś dwie trzecie pałacu trafiło w ręce sióstr benedyktynek od Nieustającej Adoracji Najświętszego Sakramentu ze Lwowa, które otrzymały tę część jako mienie repatriacyjne. Siostry przebywały w pałacu aż do 1976 r. W latach 60. XX wieku niektóre sale pełniły funkcję magazynu zbóż. Siostry, by się utrzymać, wydzierżawiły część pomieszczeń miejscowemu PGR-owi.

Parafią zarządzali najpierw ojcowie kapucyni, potem pracowali tu księża diecezjalni. Pod koniec lat 70. ubiegłego wieku stworzono tu dom rekolekcyjny diecezji opolskiej, a od 1992 r. - diecezji gliwickiej. Dla mieszkańców Pławniowic kościół Niepokalanego Poczęcia NMP jest jedynym kościołem w ich wiosce.

Z Pławniowicami od początku lat 80 jest związany ks. dr Krystian Worbs, dyrektor Ośrodka Edukacyjno-Formacyjnego Diecezji Gliwickiej, który przyjeżdżał tu na rekolekcje. Obserwował podupadający obiekt i postawił sobie za cel uratowanie zabytku. Remont pałacu rozpoczęto w 1993 r. Inżynier, który ocenił stan budynku i oszacował środki potrzebne na remont, często łapał się za głowę. - Dach, który miał 3500 metrów kwadratowych nie wiadomo, na czym się trzymał, bo belki były zbutwiałe - opowiada Irena Mazur. Środki na remont przekazał m.in. niemiecki rząd, intensywnie szukano też sponsorów.

Pałac przeszedł kapitalny remont pod okiem konserwatora. Wyjątkowo zadbano o szczegóły, próbując odtworzyć wiernie nie tylko wygląd poszczególnych sal, ale i sprzętów. W gabinecie hrabiego Franciszka II Ballestrema, który przez kilka lat był przewodniczącym Reichstagu Rzeszy Niemieckiej, można podziwiać oryginalne biurko w kształcie litery L. Zarówno w gabinecie, jak i w bibliotece zachował się oryginalny parkiet, co więcej, lustrzane odbicie wzoru parkietowego umieszczono na suficie. Dzisiaj w bibliotece zgromadzono także - podarowane przez jednego z misjonarzy - pamiątki z misji w Afryce i w Ameryce Płd. Przed drugą wojną światową pławniowicki pałac także był pełen podobnych pamiątek, bo hrabia sporo podróżował po całym świecie.

W salonie zielonym, gdzie nie zachowała się oryginalna polichromia zjedzona przez grzyb, do naszych czasów przetrwał ceramiczny, ciemnozielony kominek z 1884 r. W pokoju znajduje się też portret protoplasty śląskiej linii Ballestremów, był nim Giovanni Battista Angelo Ballestrero. Jego pomnik znajduje się także na dziedzińcu pałacu. Ród Ballestremów pochodzi z Włoch, jego historia sięga 1620 r.

Potomkowie rodu mieszkający w Niemczech regularnie odwiedzają pałac w Pławniowicach. Nie mają żadnych roszczeń w stosunku do ziemi i pałacu, nie byłoby ich stać na utrzymanie takiego obiektu. - Podarowali nam obrazy i cieszą się, że pałac znowu jest w tak dobrym stanie - mówi Irena Mazur.

Okalający pałac park też wart jest uwagi, do dzisiaj zachowało się tutaj ponad 20 gatunków krzewów i dwa razy tyle gatunków drzew. Rosną tu m.in. magnolie, cypryśniki błotne, sosna czarna, klon srebrzysty, platany, miłorzęby oraz potężne dęby. Największy dąb szypułkowy ma w obwodzie 470 cm.

Dzisiaj zespół pałacowo-parkowy pełni funkcję Ośrodka Edukacyjno-Formacyjnego Diecezji Gliwickiej. Są tu pokoje gościnne dla 45 osób, odbywają się rekolekcje, przyjęcia, wesela.

Monika Krężel - POLSKA Dziennik Zachodni



http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/942574.html



Wit - Pon Sty 12, 2009 11:31 pm


Zamek jak nowy
09.01.2009
Zabytkowy bielski zamek zmienił się nie do poznania. Już z daleka widać jego pastelową bryłę, odnowione okna i zdobienia.

- Remont elewacji praktycznie się już zakończył. Została jedynie kosmetyka - wyjaśnia Wojciech Glądys, zastępca dyrektora bielskiego Muzeum, które znajduje się w zamku.

Renowacja była możliwa dzięki pieniądzom, które placówka otrzymała z Urzędu Marszałkowskiego województwa śląskiego.

Za ponad 5 mln zł odnowiona została cała elewacja zabytkowej budowli. Przygotowania do remontu zaczęły się jesienią 2006 roku. Prace, prowadzone według programu konserwatorskiego Jana Gałaszka, trwały dwa lata.

- Obawialiśmy się zim, ale wszystkie trzy były stosunkowo ciepłe, więc można było prowadzić prace - wspomina Wojciech Glądys.

Remontowi towarzyszyło sporo niespodzianek. Na przykład podczas zbijania tynków okazało się, że pod 8-centymetrową warstwą cementowo-wapienną znajduje się kolejna, momentami mająca grubość 10 cm. Wszystko się sypało, ozdoby były uszkodzone i odklejały się od ścian, a wschodnia elewacja po zbiciu tynków wyglądała jak po ostrzale artyleryjskim. Specjaliści z toruńskiej firmy Restauro, pracujący pod okiem Piotra Domagały, pieczołowicie wszystko doprowadzali do porządku.

- Podczas remontu rozsypał się także taras pod wieżą zamkową. Nie był to zwykły taras. Pełnił przede wszystkim funkcję podpory fundamentu. Pod ziemią rozszerzał się do grubości prawie czterech metrów. Musieliśmy więc zrobić dodatkowe ekspertyzy, a całość wzmocnić - mówi Glądys.

Jakby tego było mało, z powodu zgniłych elementów zerwał się dach wieży zamkowej. Udało się jednak znaleźć XIX-wieczny rysunek wieży i dach został odnowiony według zachowanego szkicu.

Największy problem był z wyborem koloru elewacji. Wiadomo, że to zawsze budzi emocje, a ludzie kolorystykę traktują dość subiektywnie. Udało się jednak wybrać takie barwy, które sprawiają, że zamek wygląda schludnie i dostojnie.

Bielszczanie nie kryją zadowolenia. Nie muszą się już wstydzić wizytówki miasta. Turystom też się podoba.

Jacek Drost - POLSKA Dziennik Zachodni

http://bielskobiala.naszemiasto.pl/wyda ... 44137.html



Wit - Czw Sty 15, 2009 7:00 pm


Złoty Potok: Nikt nie ma pieniędzy na utrzymanie pałacu
dziś
Starosta częstochowski Andrzej Kwapisz stanął przed bardzo trudnym do rozwiązania problemem, co zrobić z zabytkowym zespołem parkowo - pałacowym Raczyńskich w Złotym Potoku.

Jako przedstawiciel Skarbu Państwa musi sprawować nad nim pieczę, niestety nie ma na to pieniędzy. Tymczasem wojewoda śląski, który przekazał staroście nadzór nad pałacem nie dał w tym roku na ten cel ani grosza.

- W ubiegłym roku powiat otrzymał od wojewody 70 tysięcy złotych, niestety na rok 2009 wojewoda nie przewidział w własnym budżecie takiej dotacji. Starosta podjął już rozmowy z władzami wojewódzkimi, niewykluczone, że pieniądze uda nam się jednak otrzymać - wyjaśnia Grażyna Folaron, rzecznik prasowy powiatu.

Urząd Wojewódzki tłumaczy swą decyzję szczupłością swego budżetu - pewnie sporo w tym racji - za to starosta został, mówiąc kolokwialnie, wystawiony do wiatru. Kiedy przejmował nadzór w imieniu Skarbu Państwa nad Złotym Potokiem, obiecywano mu coroczną pomoc finansową. Teraz nie ma żadnej pewności, czy dostanie z Katowic choćby złotówkę, pozostaje więc tylko zabiegać o pieniądze, gdzie tylko się da. Choćby w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Tam jednak ma silnego rywala z ...Złotego Potoku, wszak miejscowa parafia ubiega się wciąż o fundusze na dalsze prace konserwatorskie w złotopotockim kościele.

Przekazane w ubiegłym roku 70 tysięcy złotych już wydano. Udało się za to naprawić rozpadające się kominy pałacu, zabezpieczyć tarasy przed przenikaniem wilgoci do wnętrza, udrożnić odpływ deszczówki. Oszklono powybijane okna i zabezpieczono piwnice. W wielu miejscach trzeba było podeprzeć dach, grożący zawaleniem. Zatrudniono dozorcę i uruchomiono ogrzewanie, by wewnątrz utrzymać temperaturę 10 stopni Celsjusza i zapobiec dalszej dewastacji pięknego budynku.

Mimo to gołym okiem widać postęp zniszczeń - odpadające tynki, obłażąca farba, zacieki wilgoci. Z okazałym pałacem kontrastuje sąsiedni dworek myśliwski Krasińskich, przejęty przez gminę Janów jako siedziba regionalnego muzeum. Wystarczył niecały rok, by wymieniono pokryty gontem dach i wyremontowano wnętrza. Wójt Janowa Adam Markowski zapowiada w tym roku wybudowanie eleganckiego podjazdu pod wejście do muzeum.

Starosta nie może nawet szukać chętnych do ewentualnego kupna zespołu parkowo - pałacowego. Przed sądem trwa bowiem sprawa wytoczona pod adresem Skarbu Państwa o zwrot majątku w Złotym Potoku, wytoczona przez rodzinę Dembińskich, spadkobierców ostatnich przedwojennych właścicieli tej magnackiej rezydencji.

Piotr Piesik - POLSKA Dziennik Zachodni



http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/947292.html



Wit - Pon Sty 19, 2009 11:04 pm


Tajemnice podziemi
Krzysztof Turzański, 2009-01-19 21:49

Niedostępne, zamknięte na cztery spusty i owiane tajemnicą tunele pod parkiem w Świerklańcu mogą zostać udostępnione zwiedzającym. Już wkrótce specjalistyczna firma zbada ich dokładny przebieg. Jeśli znajdą się na to pieniądze - w całości zostaną odgruzowane i zbadane. Czekają na to historycy, ale także poszukiwacze skarbów, których takie nieznane i niedostępne miejsca przyciągają jak magnes.

Tajemnicze i od lat zamknięte podziemia parku w Świerklańcu. Projekt ich odgruzowania już powstał. Nadszedł czas, żeby udostępniając tunele rozwiać szereg wątpliwości, które narosły wokół tego, przypuszczeń, domniemań i sensacyjnych różnych sytuacji - mówi Andrzej Przybylok - Gminny Ośrodek Rekreacji w Świerklańcu.

Czy w sieci tuneli gospodarczych znajdują się tajne przejścia i skrytki, w których Donesmarckowie - dawni właściciele pałacu - ukryli cenne przedmioty? Raczej nie kosztowności ale po drugiej wojnie światowej mogło tu trafić coś zupełnie innego: Chowano mnóstwo rzeczy, archiwa, dokumentacje, jest mnóstwo relacji o miejscach ukrycia, do dzisiaj niezbadanych, na terenie Górnego Śląska, w przypadku tak rozgałęzionych sieci - nigdy nie wiadomo na co można natrafić - tłumaczy Dariusz Pietrucha, historyk.

Tadeusz Mrozek, mieszkaniec Świerklańca, jako dziecko bawił się w tych tunelach i nie wierzy, żeby było w nich coś cennego: To już byli poszukiwacze na pewno, już dawno, tyle lat, jeszcze zamek stał szabrowali wszystko i nie ma

Z całą pewnością są dowody nowatorskich rozwiązań technicznych: rury, którymi odprowadzano dym z kominów poza obręb pałacu, woda, która wciąż płynie pod posadzką, kanalizacja i centralne ogrzewanie. Są może i tacy, którzy przyjdą zobaczyć, jakie to było wspaniałe rozwiązanie idealne rozwiązanie na ówczesne czasy - mówi Andrzej Przybylok.

W czasach świetności mały wersal podziemia łączyły z Pałacem Kawalera, dominium gospodarczym i muszlą koncertową. Tunele ciągną się pod całym parkiem, a ich otwarcie dla zwiedzających byłoby nie lada atrakcją. Jeżeli się człowiek zaanagażuje, te przysłowiowe zawinie rękawy - to wtedy wszystko się staje bardziej realne - uważa Adam baron, wójt Świerklańca.

W marcu specjalistyczna firma sprawdzi dokładny przebieg zasypanych tuneli. Jeśli uda się pozyskać środki na ich ogruzowanie, już wkrótce każdy będzie mógł się przekonać jakie kryją tajemnice...



http://www.tvs.pl/informacje/7947/
.......................

Prześwietlą podziemia pod Małym Wersalem
Jacek Madeja2009-01-21, ostatnia aktualizacja 2009-01-21 20:46



Korytarze ciągnące się pod świerklanieckim parkiem odsłonią swoje tajemnice. Ich dokładny przebieg zostanie zbadany za pomocą georadaru, a po odgruzowaniu zostaną udostępnione zwiedzającym.

Pałac w Świerklańcu powstał z miłości do kobiety. Wybudował go książę Guido Henckel von Donnersmarck, żeby olśnić swoją małżonkę markizę Blankę de Paiva. Markiza, wcześniej paryska kurtyzana, przyzwyczajona była do luksusowego życia, dlatego książę musiał wydać fortunę, by zrobić na niej wrażenie. Efekt przerósł najśmielsze oczekiwania, a wystawny pałac wzorowany na rezydencji francuskich królów zyskał miano Małego Wersalu.

Do dziś z dawnej świetności Świerklańca zachowało się niewiele. W 1945 roku rezydencję spaliła Armia Czerwona, a kilkanaście lat później dzieła zniszczenia dopełniły peerelowskie władze, które nakazały wysadzić resztki murów. Oprócz rozległego parku i Domu Kawalera (rezydencji przeznaczonej dla gości księcia) przetrwały też ciągnące się pod ziemią korytarze.

- Guido był wtedy właścicielem jednej z największych europejskich fortun. To wszystko sprawia, że świerklanieckie podziemia obrosły prawdziwą legendą. Niektórzy do dziś są przekonani, że Hencklowie von Donnersmarckowie ukryli tutaj swoje skarby, zanim wkroczyła Armia Czerwona. Inna legenda mówi, że jedna z odnóg prowadzi do ruin zamku w pobliskim Orzechu - mówi dr Arkadiusz Kuzio-Podrucki, historyk, który bada dzieje śląskich rodów arystokratycznych.

Podziemia, które powstały wraz z budową Małego Wersalu, miały charakter gospodarczy. W solidnych obudowanych cegłami korytarzach biegły instalacje, które sprawiały, że rezydencja była jedną z najnowocześniejszych w Europie. - Oprócz instalacji kanalizacyjnej i grzewczej są tam rury, którymi odprowadzano dym z kominów, bo książę nie życzył sobie, żeby park był zadymiony. W korytarzach są również pozostałości po rurach z biogazem, który był wytwarzany w nieistniejącej już elektrowni. W ten sposób oświetlano parkowe latarnie - wylicza Andrzej Przybylok, dyrektor Gminnego Ośrodka Rekreacji, który opiekuje się parkiem.

Jedno z wejść do podziemi znajduje się w Domu Kawalera. Korytarze biegną też do dawnych pałacowych piwnic, muszli koncertowej i folwarku. - W większości ich przebieg jest znany, ale w niektórych miejscach są zagruzowane. Dlatego wynajęliśmy specjalistyczną firmę, która przeprowadzi badania za pomocą georadaru. Niewykluczone, że uda się jeszcze odkryć jakieś nowe odgałęzienia, a tam pamiątki po Donnersmarckach - mówi Przybylok, który do tej pory w korytarzach znalazł fragmenty zastawy stołowej i kafle piecowe.

Badania georadarem to pierwszy etap prac, które mają na celu udostępnienie korytarzy zwiedzającym. - Już teraz nasze podziemia wywołują niemałe emocje. Ludzie, jak tylko usłyszą o korytarzach, od razu chcą tam schodzić. Skoro na powierzchni ziemi z rezydencji niewiele się zachowało, to może magnesem będzie to, co zostało pod ziemią - ma nadzieję Przybylok.



Kris - Pią Lut 06, 2009 10:16 pm


Zamek ma nową elewację

Pastelowe mury i odnowione elementy dekoracyjne – w piątek oficjalnie kończy się remont elewacji bielskiego Zamku Książąt Sułkowskich. Przez lata zaniedbany - teraz nareszcie staje się wizytówką Bielska-Białej. To, co prawda, dopiero połowa drogi do świetności, ale już wystarczający powód do świętowania.



Nareszcie bielszczanie mają powód do dumy. Po dwóch latach remontu rozebrano rusztowania i teraz wyraźnie widać, na co wydano 6 milionów i 200 tysięcy złotych. W czasie remontu zużyto 395 ton zaprawy murarskiej, 67 tysięcy cegieł, 89 metrów sześciennych betonu a wywieziono 860 ton gruzu.

Wszystko ułożyło się dobrze, choć były i trudne momenty. Na początku remontu były dyrektor - Jerzy Polak - wywiesił ścianach muzeum baner z napisem: Remont tego zamku zakończy się w 2032 roku. Wizja na szczęście się nie sprawdziła, a być może spowodowała, że przyspieszono prace.

To tak naprawdę połowa remontu. Teraz czas na odnowienie dziedzińca i jego zagospodarowanie.

Taki dzień to okazja, by poznać przeszłość bielskiego zamku. Wyeksponowano fragmenty odsłoniętych podczas prac archeologicznych znalezisk. Archeolodzy nie mogą jeszcze powiedzieć, że o bielskim zamku wiedzą wszystko. Z całą jednak pewnością budowla murowana powstała tu w drugiej połowie XIV wieku. Czekają ich prace w części północnej, które powinny dać odpowiedź na pytanie o datę powstania.
http://ww6.tvp.pl/6605,20090206876274.strona



Zamek już po remoncie

Ponad 390 ton różnego rodzaju zapraw murarskich oraz 67 tysięcy cegieł zużyto podczas remontu elewacji bielskiego Zamku w centrum miasta. Kilka dni temu trwające dwa lata prace zostały oficjalnie zakończone.

Z tej okazji w zabytkowym budynku odbyły się m.in. otwarcie powiększonej galerii zamkowej oraz recital Joanny Trzepiecińskiej.

- Cieszymy się, że ten etap prac już za nami i co najważniejsze, że podoba się mieszkańcom, którzy pytają nas nawet, jaki rodzaj farby został użyty na elewacji - mówi Iwona Purzycka, dyrektorka bielskiego Muzeum, które ma siedzibę w Zamku. Dodaje, że to, iż inwestycja doszła do skutku, to zasługa dr Łucji Ginko, dyrektorki Wydziału Kultury Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach, która pomogła zdobyć pieniądze.

Inwestycję w całości finansował Śląski Urząd Marszałkowski, mimo iż koszty inwestycji były większe niż początkowo zakładano. Cała zamkowa elewacja wraz z przylegającą do murów zabytku kaplicą została odnowiona za ponad 5 milonów złotych.

Przygotowania do remontu zaczęły się już jesienią 2006 roku. Prace prowadzone w oparciu o szczegółowy program konserwatorski, opracowany przez Jana Gałaszka, trwały 2 lata.

- Obawialiśmy się zim, ale tak się dobrze złożyło, że wszystkie trzy były stosunkowo ciepłe - wspomina Wojciech Glądys, zastępca dyrektora bielskiego Muzeum.

Remontowi towarzyszyło jednak sporo niespodzianek. Na przykład podczas zbijania tynków okazało się, że pod 8-centymetrową warstwą cementowo-wapienną znajduje się kolejna, momentami mająca grubość 10 centymetrów . Poza tym wszystko się sypało, ozdoby były uszkodzone i odklejały się od ścian, a wschodnia elewacja po zbiciu tynków wyglądała jak po ostrzale artyleryjskim.

Rozsypał się także taras pod wieżą zamkową, który pełnił funkcję podpory fundamentu. Specjaliści z firmy Restauro, pracujący pod okiem Piotra Domagały, wszystko doprowadzili jednak do porządku.

- Teraz zamierzamy się skupić na remoncie elewacji wewnątrz dziedzińca i zadaszeniu go - dodaje Iwona Purzycka.

Powstanie w ten sposób oryginalna przestrzeń na wystawy i koncerty. Takie miejsca mają między innymi londyńskie British Museum, paryski Luwr, czy Muzeum Żydowskie w Berlinie. JAK



- POLSKA Dziennik Zachodni

http://bielskobiala.naszemiasto.pl/wyda ... 60307.html



Prince - Pią Mar 06, 2009 10:36 am
Kup Pan sobie pałac. I to Donnersmarcka!

Zielona to malownicza dzielnica miasteczka Kalety. W lecie zjeżdżają tam turyści, by korzystać z wypoczynku nad wodą. Ale to nie jedyna atrakcja Zielonej...

W Zielonej znajdują się dwa połączone ze sobą stawy, nad którymi rozlokowane są ośrodki campingowe. W upalne dni zjeżdża się tutaj całe miasteczko, by korzystać z ochłody jaką daje woda. Niestety mało kto z wypoczywających zwraca uwagę na mocno zniszczony, nieco schowany za zabudowaniami gospodarczymi Pałac Myśliwski.

Zbudowany został w 1861 roku przez hrabiego Guido Henckel von Donnersmarck. Tego samego, który był właścicielem fabryki celulozy i papieru w Kaletach. Pałac został otoczony wspaniałym parkiem, na terenie którego znajdował się pobliski staw, istniejący tutaj już od XIV wieku. Hrabia pomyślał także o skomunikowaniu pałacu z swoją posiadłością w Świerklańcu, mianowicie w 1862 roku powstała droga łącząca oba obiekty i zaczynająca się pod jego gankiem.

Tętnił on życiem głównie w okresie zbiorowych polowań, a polować było na co. W Zielonej hrabia posiadał zwierzyniec. Było to zamknięte z wszystkich stron łowisko leśne, gdzie hodowano między innymi jelenie, daniele, czy dziki. Zwierzyniec ten był dosyć pokaźnych rozmiarów i obejmował leśnictwa Dyrdy, Piasek, Strzebiń, Zielona, Kuczów. Jego łączna powierzchnia wynosiła aż 6000 ha lasu, w których w 1914 roku było około 450 jeleni.

Z ciekawostek wynotować trzeba, że najprawdopodobniej w 1900 roku odwiedził to miejsce niemiecki Cesarz Wilhelm II. W dniach 18-20 listopada przebywał w tych rejonach polując na bażanty. Dowodem tego zdarzenia jest wpis w księdze pamiątkowej w ówczesnej, pobliskiej karczmie.

Podczas II wojny światowej pałac zajęli Niemcy. Niestety wywieźli stąd wszystkie cenne meble oraz przedmioty. Po wojnie los pałacu wcale nie zmienił się na lepsze, ponieważ zorganizowano tu bazę ośrodka transportu leśnego. Na parterze zainstalowano pięciotonowe tokarki oraz inne ciężkie maszyny. Część pomieszczeń zaadaptowano na stolarnie i ślusarnie. Owa działalność doprowadziła do dewastacji tak pięknego niegdyś obiektu.

Dziś na całe szczęście zniknął stamtąd ciężki sprzęt. W 1991 roku pałac został wpisany do rejestru zabytków, wtedy też stopień zniszczeń obiektu został oszacowany na 70%. Obiekt jest w opłakanym stanie technicznym i właściwie nadaje się tylko do kapitalnego remontu.

Dwa lata temu kupiła go firma z Bytomia. Za jej sprawą w pałacu miał powstać ośrodek szkoleniowy. Niestety jego stan okazał się gorszy niż zakładano. Dlatego całkiem niedawno pojawiła się oferta sprzedaży. Cena nie jest niska i wynosi 4 300 000 złotych. Mimo tego pałac wydaje się być wymarzonym wręcz miejscem na dobry hotel. Z jednej strony położony blisko aglomeracji śląskiej, głównych tras oraz portu lotniczego w Pyrzowicach, a z drugiej w zaciszu lasów, wśród dzikich zwierząt i przepięknych tutejszych stawów.

Ograbiony przez Niemców, zdewastowany za czasów PRL-u, pałac czeka na lepsze czasy. Czeka na inwestora który odnowi go i przywróci mu pierwotny blask oraz będzie w stanie tchnąć w jego zniszczone czasem i ciężkimi doświadczeniami mury, nowe życie. Dlatego, kup Pan sobie pałac.

http://www.mmsilesia.pl/4533/2009/3/2/k ... gospodarka



kiwele - Pią Mar 06, 2009 12:20 pm

Kup Pan sobie pałac. I to Donnersmarcka!

Zielona to malownicza dzielnica miasteczka Kalety. W lecie zjeżdżają tam turyści, by korzystać z wypoczynku nad wodą. Ale to nie jedyna atrakcja Zielonej...

W Zielonej znajdują się dwa połączone ze sobą stawy, nad którymi rozlokowane są ośrodki campingowe. W upalne dni zjeżdża się tutaj całe miasteczko, by korzystać z ochłody jaką daje woda. Niestety mało kto z wypoczywających zwraca uwagę na mocno zniszczony, nieco schowany za zabudowaniami gospodarczymi Pałac Myśliwski.

Zbudowany został w 1861 roku przez hrabiego Guido Henckel von Donnersmarck. Tego samego, który był właścicielem fabryki celulozy i papieru w Kaletach. Pałac został otoczony wspaniałym parkiem, na terenie którego znajdował się pobliski staw, istniejący tutaj już od XIV wieku. Hrabia pomyślał także o skomunikowaniu pałacu z swoją posiadłością w Świerklańcu, mianowicie w 1862 roku powstała droga łącząca oba obiekty i zaczynająca się pod jego gankiem.

Tętnił on życiem głównie w okresie zbiorowych polowań, a polować było na co. W Zielonej hrabia posiadał zwierzyniec. Było to zamknięte z wszystkich stron łowisko leśne, gdzie hodowano między innymi jelenie, daniele, czy dziki. Zwierzyniec ten był dosyć pokaźnych rozmiarów i obejmował leśnictwa Dyrdy, Piasek, Strzebiń, Zielona, Kuczów. Jego łączna powierzchnia wynosiła aż 6000 ha lasu, w których w 1914 roku było około 450 jeleni.

Z ciekawostek wynotować trzeba, że najprawdopodobniej w 1900 roku odwiedził to miejsce niemiecki Cesarz Wilhelm II. W dniach 18-20 listopada przebywał w tych rejonach polując na bażanty. Dowodem tego zdarzenia jest wpis w księdze pamiątkowej w ówczesnej, pobliskiej karczmie.

Podczas II wojny światowej pałac zajęli Niemcy. Niestety wywieźli stąd wszystkie cenne meble oraz przedmioty. Po wojnie los pałacu wcale nie zmienił się na lepsze, ponieważ zorganizowano tu bazę ośrodka transportu leśnego. Na parterze zainstalowano pięciotonowe tokarki oraz inne ciężkie maszyny. Część pomieszczeń zaadaptowano na stolarnie i ślusarnie. Owa działalność doprowadziła do dewastacji tak pięknego niegdyś obiektu.

Dziś na całe szczęście zniknął stamtąd ciężki sprzęt. W 1991 roku pałac został wpisany do rejestru zabytków, wtedy też stopień zniszczeń obiektu został oszacowany na 70%. Obiekt jest w opłakanym stanie technicznym i właściwie nadaje się tylko do kapitalnego remontu.

Dwa lata temu kupiła go firma z Bytomia. Za jej sprawą w pałacu miał powstać ośrodek szkoleniowy. Niestety jego stan okazał się gorszy niż zakładano. Dlatego całkiem niedawno pojawiła się oferta sprzedaży. Cena nie jest niska i wynosi 4 300 000 złotych. Mimo tego pałac wydaje się być wymarzonym wręcz miejscem na dobry hotel. Z jednej strony położony blisko aglomeracji śląskiej, głównych tras oraz portu lotniczego w Pyrzowicach, a z drugiej w zaciszu lasów, wśród dzikich zwierząt i przepięknych tutejszych stawów.

Ograbiony przez Niemców, zdewastowany za czasów PRL-u, pałac czeka na lepsze czasy. Czeka na inwestora który odnowi go i przywróci mu pierwotny blask oraz będzie w stanie tchnąć w jego zniszczone czasem i ciężkimi doświadczeniami mury, nowe życie. Dlatego, kup Pan sobie pałac.

http://www.mmsilesia.pl/4533/2009/3/2/k ... gospodarka


Gdyby bazowac tylko na powyzszym opisie, to nie sadze, by analogiczny obiekt we Francji mogl kosztowac taka sume. A podobne metry kwadratowe sa we Francji 3-4 razy drozsze.
Przeciez ten palac jest nie tylko mocno zdewastowany, ale na dodatek pozbawiony swojego otoczenia, dla ktorego mial swoj sens istnienia.
Najwyrazniej wyczuwa sie, ze u nas sa ciagle ludzie nie liczacy sie z pieniedzmi albo postepujacy jak p. Kozminski ze Starym Dworcem w Katowicach.



Emenefix - Wto Mar 10, 2009 5:49 pm


Czy mimo kryzysu, znajdzie się nabywca?
Gigantyczny pałac w Bycinie wystawiony na sprzedaż

Ma ponad 300 lat i nie grzeszy dobrym stanem technicznym. Jeszcze kilka lat i może popaść w nieodwracalną ruinę. Niedawno wystawiono go na sprzedaż. Czy znajdą się kupcy?



Zabytek wybudowany został przez hrabiego Alberta Leopolda Paczyńskiego. Niedaleko wsi Bycina leży Paczyna, siedziba rodu.

Pałac widoczny jest z daleka, gdyż zbudowano go na niewielkim wzgórzu. Został zniszczony częściowo w wyniku działań wojennych w 1945 roku, a po wojnie zasiedlony przez lokatorów komunalnych. W latach dziewięćdziesiątych znalazł się prywatny nabywca "Monument Investment Poland", który rozpoczął odbudowę zamku. Wydawało się że najgorsze lata pałac ma za sobą, jednak wstrzymanie prac ostudziło wszelkie optymistyczne wizje. Kilka miesięcy po wstrzymaniu prac remontowych, odrestaurowano jedną ze ścian budynku, by uwidocznić docelowy wygląd pałacu. Jak twierdzą jednak mieszkańcy - niestety na tym się skończyło i pałac zamiast być wizytówką miejscowości i gminy, podobnie jak pałac Ballestrema w niedalekich Pławniowicach, do dnia dzisiejszego popada w coraz większą ruinę.

Niestety prace remontowe od kilku lat nie posuwają się naprzód. Pałac, oraz zabudowania folwarczne zostały wpisane w rejestr zabytków w 1960 i 1997 roku. Jak widać jednak nie było to wystarczającą ochroną przed postępującą dewastacją.

Czytaj również: Kup Pan sobie pałac. I to Donnersmarcka!

- Na początku, gdy pojawił się nowy inwestor rozbudziło to spore nadzieje wśród mieszkańców gminy. Głównie ze względu na szansę rewitalizacji pałacu. Dodatkowo upatrywano w inwestycji szansę na możliwość zatrudnienia. Obiekt miał pełnić funkcje rekreacyjno-wypoczynkowe - mówi z rozmowie z MM Gilbert Imiela, mieszkaniec Byciny, od kilku lat żywo interesujący się losami pałacu. - Prace nad przywróceniem świetności pałacu rozpoczęły się z imponującym rozmachem, ogrodzono teren, postawiono rusztowanie wokół budynku, skuto wszystkie tynki i zdobienia z elewacji.
Wydawało się że najgorsze lata pałac ma za sobą - dodaje Imiela.

Kilka miesięcy po wstrzymaniu prac remontowych, odrestaurowano jedną ze ścian budynku, by uwidocznić docelowy wygląd pałacu. Niestety na tym się skończyło i pałac zamiast być wizytówką miejscowości i gminy, podobnie jak pałac Ballestrema w niedalekich Pławniowicach, do dnia dzisiejszego popada w coraz większą ruinę. Czy to wina kryzysu finansowego? Niestety mimo usilnych prób, nie udało nam się porozmawiać z przedstawicielami inwestora.

Jak zapewniają specjaliści, obiekt kryje w sobie wiele tajemnic i zachwyca monumentalnością. Należy do największych tego typu pałaców w okolicach Aglomeracji Śląskiej.

Czytaj również: Pałac w Rybnej odzyskuje dawny blask

- Absolutnym skarbem jest pałacowa kaplica z 1730 roku, jedyna tego typu zachowana kaplica w naszych okolicach. Ponadto zachowały się tam jeszcze unikatowe polichromie. Część sprzętów z kaplicy została wywieziona jeszcze przed I wojną na Słowację, do Jaworzyny, gdzie włości mieli Paczyńscy - tłumaczy dla MMSilesii Jerzy Gorzelik, hisotryk sztuki. - Jeśli doszło tam do dewastacji polichromii, to uważam to za skandal, bo takich dekoracji na Górnym Śląsku zachowało się naprawdę niewiele - denerwuje się Gorzelik.

Niedawno obiekt trafił na licytację. Właściciel żąda od potencjalnego nabywcy ponad 2 mln zł. Wcześniej, podczas pierwszej licytacji firma życzyła sobie ponad 3 mln zł.

Wójt gminy Rudziniec bezładnie rozkłada ręce, gdyż władze mogą wpływać na właściciela jedynie pod kątem zagrożeń budowlanych. Niestety gmina nie może planować niczego, co jest związane z pałacem, gdyż to prywatna własność. Osobiście mogę sobie tylko życzyć przywrócenie stanu dawnej świetności obiektu, czy też aby realizowano pierwotne plany, czyli powstanie wysokiej klasy hotelu - mówi w rozmowie z MM Krzysztof Obrzut.
- Jeśli tylko mielibyśmy fundusze na przejęcie i remont obiektu - na pewno zrobilibyśmy to. Nie jesteśmy w stanie tego zrobić, więc jedyne co możemy to wspierać potencjalną sprzedaż i pomagać nowemu inwestorowi - dodaje Obrzut.

http://www.mmsilesia.pl/4613/2009/3/9/g ... a-sprzedaz



Wit - Nie Mar 29, 2009 8:50 pm


Toszek: Na spotkanie złotej kaczki
17.03.2009
Wejście do podziemnego korytarza odkryto na zamku w Toszku w trakcie prac nad przygotowaniem projektu przebudowy i konserwacji zamku. Póki co turyści mogą tylko pomarzyć o zwiedzaniu podziemi. Powodem jest brak funduszy na dalsze prace rewitalizacyjne. Czy uda się pozyskać na ten cel unijne środki?

Urokliwy, gotycki zamek co roku odwiedza ponad 20 tysięcy turystów z Polski i zagranicy. Obecnie mogą zwiedzać tylko dwa poziomy wieży zamkowej, której stan również wymaga natychmiastowej konserwacji.

W ostatnim czasie, w trakcie prac projektowych, przeprowadzono badania architektoniczne gotyckiej wieży zamkowej. Zostały wówczas odkryte lochy, a raczej wejście do podziemnego korytarza prowadzącego do lochów wieży z dziedzińca. Na razie nie są one udostępniane zainteresowanym poszukiwaniem legendarnej złotej kaczki turystom.

- Nie możemy chwilowo przygotować lochów dla ruchu turystycznego, ponieważ potrzebne są prace rewitalizacyjne. Korytarz znajduje się około dwóch metrów pod pomieszczeniami piwnicznymi, być może prace w lochach rozpoczną się już w tym roku, czekamy na wyniki konkursu unijnego - wyjaśnia Joanna Karweta, dyrektor Centrum Kultury "Zamek w Toszku".

Centrum złożyło w ubiegłym roku wniosek unijny do regionalnego programu operacyjnego na rewitalizację wieży. W planach jest nie tylko otwarcie wieży dla ekspozycji muzealnych, ale też badania archeologiczne w lochach wieży, których nigdy do tej pory na zamku nie wykonano.

- Takie kompleksowe badania powiedzą nam wiele na temat historii obiektu, być może będą wyjątkową okazją do pozyskania eksponatów muzealnych. Przy tej okazji chcemy przygotować podziemny korytarz przynajmniej w jego części tak aby można go było pokazać turystom i miłośnikom historii - wyjaśnia Karweta.

Marlena Polok-Kin - POLSKA Dziennik Zachodni



http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/974852.html



Kris - Pon Cze 01, 2009 10:36 am
Książęce spojrzenie na zamek
dziś


Peter graf von Hochberg i jego żonę Annę zamek zachwycił

Peter graf von Hochberg, spadkobierca tytułu księcia von Pless, który gościł w Pszczynie z rodziną i przyjaciółmi, był zachwycony. Odwiedził zamek po raz pierwszy od zakończenia jego renowacji.

- Znam ten zamek od blisko 20 lat. Widziałem jak z bezosobowego muzeum wnętrz zabytkowych przekształca się w rezydencję pewnej rodziny. Widziałem, jak pięknieje z roku na rok. To, co zobaczyłem teraz budzi najwyższy podziw. Najbardziej jednak cieszy mnie to, że temu zamkowi został przywrócony charakter domu.

Peter jest prawnukiem Bolka von Hochberg, który wprawdzie wychował się w Pszczynie jako syn pierwszego Hochberga w dobrach pszczyńskich, ale będąc czwartym z kolei, nie mógł pozostać na Pszczynie. Dostał Roztokę na Dolnym Śląsku. W tej chwili księciem von Pless, szóstym z kolei, jest inny 73-letni Bolko von Hochberg z Monachium, wnuk słynnej księżnej Daisy i Jana Henryka XV. Ponieważ jednak nie ma on syna, rada rodziny zdecydowała, że jego następcą będzie właśnie 53-letni Peter, najbardziej zainteresowany historią rodu.
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni

http://pszczyna.naszemiasto.pl/wydarzenia/1006490.html



Wit - Wto Cze 02, 2009 4:53 pm
Wojewoda chce sprzedać zameczek w Promnicach
Przemysław Jedlecki 2009-06-02, ostatnia aktualizacja 2009-06-02 14:06:15.0



Wicewojewoda Adam Matusiewicz (PO) chce sprzedać zabytkowy zameczek myśliwski w Promnicach. - Dóbr narodowych się nie sprzedaje - dziwi się obecny dzierżawca. - To nie Wawel - odpowiada mu wicewojewoda

"Zawsze kochałam Promnice. Jest małe i architektonicznie malownicze, ale nie budzi szczególnego zaciekawienia. Stanowi jakby skrzyżowanie drewnianego domku elżbietańskiego i szwajcarskiego domku wypoczynkowego" - napisała o zameczku myśliwskim pszczyńska księżna Daisy. Wypoczywali w nim m.in. król Prus i cesarz Niemiec Wilhelm II. Zabytkowy budynek jest dziś własnością Skarbu Państwa. Od stycznia 1991 roku firma Noma Residence prowadzi tu luksusowy hotel i restaurację. Umowa dzierżawy została zawarta do 2015 roku. Noma płaci co roku ratę dzierżawną w wysokości 270 tys. zł.

Mimo to wicewojewoda śląski Adam Matusiewicz (PO) uważa, że zabytek należy sprzedać. - Mamy z tym ciągłe problemy. Dzierżawca chce, żeby państwo dokładało się do remontów, a my nie chcemy i nie możemy tego robić - mówi Matusiewicz. Jego zdaniem wszystkie problemy znikną, gdy zameczek będzie prywatny. - To zawsze będzie obiekt komercyjny. Po co państwo ma go trzymać? - mówi wicewojewoda. Nie może jednak zagwarantować, że nowy właściciel nie zamknie obiektu przed turystami.

Tadeusz Cieślik, prezes firmy Noma Residence, przyznaje, że budynek wymaga remontów. Trzeba zadbać m.in. o drewniane wykusze, o piaskowe mury fundamentów. Koszt to około 1,2 mln zł. - Do końca dzierżawy mamy pięć lat. Gdybyśmy zainwestowali te pieniądze, mogą się nam nie zwrócić, stąd nasze pisma do właściciela - mówi Cieślik. Nie wie, czy Noma wystartuje w ewentualnym przetargu na sprzedaż zabytku. - Prywatnie uważam, że nie powinno się wyprzedawać dóbr kultury narodowej - mówi.

Matusiewicz jest jednak zdecydowany doprowadzić sprawy do końca. - Ten zameczek to nie Wawel. Czekamy na opinię wojewódzkiego konserwatora w sprawie sprzedaży. Potem podejmiemy decyzję - mówi wicewojewoda.


...................

eh....perełka



Wit - Wto Cze 09, 2009 8:01 pm
Zameczek w Promnicach nie pójdzie pod młotek
pj 2009-06-07, ostatnia aktualizacja 2009-06-08 10:51:47.0



Wojewoda chciał sprzedać zabytkowy zameczek myśliwski w Promnicach. Zabytek nie pójdzie jednak pod młotek. Uratował go marszałek

O zamieszaniu wokół zameczku "Gazeta" pisała tydzień temu . Zabytek jest własnością skarbu państwa. Od stycznia 1991 roku dzierżawi go prywatna firma Noma Residence. Działa tu luksusowy hotel i restauracja. Firma podpisała umowę na dzierżawę do 2015 roku, rocznie płaci około 270 tys. zł. Dzierżawca liczy na to, że państwo wyłoży część pieniędzy na konieczny remont budynku.

Wicewojewoda śląski Adam Matusiewicz (PO) odpowiadał, że nie może i nie chce tego robić. Uznał, że zabytek lepiej sprzedać. Wyjaśniał, że problemy znikną, gdy zameczek będzie w prywatnych rękach. Do sprzedaży jednak nie dojdzie. Po tekście w "Gazecie" sprawą zainteresował się marszałek województwa Bogusław Śmigielski. Dowiedzieliśmy się, że zamierza poprosić wojewodę, by przekazał mu zameczek jako darowiznę. - Do samorządu województwa należy pałac w Pszczynie, a zameczek jest jego naturalną częścią. Uważamy, że ważne dla regionu zabytki powinny być własnością publiczną - mówi Marcin Michalik, dyrektor gabinetu marszałka.

Matusiewicz zapowiedział, że bardzo chętnie odda zameczek marszałkowi. Po tej deklaracji Tadeusz Cieślik, prezes firmy Noma Residence, któremu pomysł sprzedaży Promnic od początku się nie podobał, odetchnął z ulgą. - To dobre rozwiązanie. Zameczek zostanie własnością samorządu lokalnego. Mam nadzieję, że marszałek będzie dbał o zabytki - mówi.



beschu - Czw Cze 11, 2009 7:51 am

Uratował go marszałek.

Nie wiem, czy uratował. Moim zdaniem powinien to jak najszybciej zlicytować. Jak coś ma konkretnego właściciela to jest porządek. W Tychach akurat widać to na przykładzie zabudowań wokół Starego Browaru i Śląskiej Giełdy Kwiatowej, które popadały w ruinę jak były państwowe, a jak przejęli je prywatni właściciele to je odrestaurowano i świetnie się prezentują.



Kris - Sob Cze 13, 2009 8:12 am
Zamki szczęścia nie dają
dziś


Hochbergowie są arystokratami, ale na co dzień żyją jak normalna niemiecka rodzina.

Peter graf von Hochberg, prawnuk jednego z synów pierwszego Hochberga na Pszczynie odwiedził niedawno z żoną rodowe włości. O jedynym spadkobiercy tytułu księcia von Pless pisze Jolanta Pierończyk

Sobotnie popołudnie w zamku pszczyńskim. Panuje tu ożywienie większe niż zazwyczaj: z wizytą zjechali Hochbergowie, bliscy krewni książąt pszczyńskich. Ten bardzo wysoki (ponad 190 cm jak nic) dystyngowany pan w okularach, z włosami przyprószonymi siwizną to Peter graf von Hochberg. Na wysokości drzwi do Sali Lustrzanej w zamku pszczyńskim stoi wśród gości czekających na koncert. Wita się, uśmiecha, rozmawia. Obok - żona, Anne. Równie wysoka, piękna, uśmiechnięta, zajęta rozmową z jednym z przyjaciół zamku.

Peter graf von Hochberg jest prawnukiem jednego z synów pierwszego Hochberga na Pszczynie.

Jan Henryk X, który w roku 1846 przejął dobra pszczyńskie, miał ich czterech. Najstarszy, jako Jan Henryk XI, stał się jego następcą w Pszczynie. Najmłodszy, Bolko, został Janem Henrykiem XIV w Roztoce, na Dolnym Śląsku. Jan Henryk XI doprowadzł dobra pszczyńskie do prawdziwego rozkwitu. Rozbudował zamek i browar w Tychach, rozwinął górnictwo. Jego brat Bolko zostawił swoim dzieciom i wnukom... muzykę.

Prawnukiem Jana Henryka XI jest 73-letni Bolko graf von Hochberg, mieszkający w Monachium, obecny 6. książę von Pless, jedyny męski potomek panów na Pszczynie. Prawnukiem Jana Henryka XIV z Roztoki, kompozytora, jest właśnie 53-letni Peter graf von Hochberg. Bolko i Peter mieli wspólnego prapradziadka: Jana Henryka X, ich pradziadkowie byli braćmi, ich dziadkowie - rodzonymi kuzynami.

Ponieważ Bolko ma tylko córkę, 44-letnią Felicitas, spadkobiercą jego tytułu księcia von Pless będzie właśnie Peter. Tak zdecydowano kilka lat temu.

Peter, jak na prawdziwego arystokratę przystało, ma nienaganne maniery oraz gruntowne wykształcenie. Swobodnie włada angielskim i francuskim. Urodził się i wychował w Bonn, kształcił na najlepszych uniwersytetach w Stanach Zjednoczonych (w Filadelfii oraz na Harvardzie) i Wielkiej Brytanii (Cambridge). Ma dyplomy z ekonomii oraz administracji publicznej. Jest dyrektorem mieszczącego się w Dusseldorfie oddziału międzynarodowej firmy consultingowej. Jego pasja to historia rodu. Spośród pamiątek rodzinnych jego największą dumą są trzy portrety: dwa duże konterfekty jego pradziadka Bolka oraz jeden przedstawiający jego siostrę - Annę Karolinę księżną von Reuss. Ogromną zasługą Petera jest zgromadzenie rozrzuconych po świecie i zapomnianych nut pradziadka. Skupywał je, wyszukiwał w archiwach i doprowadził do wydania płyty. Prapremiera dzieł tego wybitnego muzyka w rodzinie Hochbergów w Polsce odbyła się w maju 2003 r. w Sali Lustrzanej zamku pszczyńskiego. Był to muzyczny powrót tego człowieka do miejsca, w którym spędził dzieciństwo.

Jak na razie, był to jedyny prawdziwy talent muzyczny w tej rodzinie. W kategoriach anegdoty rodzinnej wspominany jest muzyczny sprawdzian, jakiemu kompozytor Bolko von Hochberg, pan na Roztoce, poddał kiedyś swoje wnuki.

- Wśród tych wnuków był mój ojciec Albrecht. Kiedy przyszła jego kolej na zaśpiewanie czegoś, dziadek się roześmiał i już więcej nie kazał mu śpiewać. Brak muzycznych zdolności los zrekompensował ojcu talentem plastycznym. Naprawdę pięknie rysował - opowiada Peter graf von Hochberg.

Hrabia żartuje, że kiedy pyta nauczyciela o postępy swoich synów w grze na fortepianie, to słyszy, iż do poziomu ich wielkiego przodka trochę im brakuje.Synowie to 16-letni Bolko (imię po założycielu rodu) oraz 14-letni Albrecht (po dziadku; tak miał na imię zmarły w roku 1979 ojciec Petera). Rodzice bardzo chcą, by chłopcy znali swoje korzenie. Stąd te regularne wycieczki do dawnych, rodowych posiadłości. W Niemczech żyje w tej chwili 258 osób o nazwisku Hochberg, po dwie w Austrii i Szwajcarii.

Książęce linia pszczyńska jest w tej chwili reprezentowana przez 73-letniego Bolka von Hochberg, 6. księcia von Pless, mającego tylko jedną córkę. Żyją też jego dwie siostry: 80-letnia Beatrycze i 75-letnia Jadwiga.

Liczniejsza jest hrabiowska linia z Roztoki. Sam Peter ma jeszcze trzech braci, z których najstarszy (55-letni Jan Henryk XIX) ma pięcioro dzieci, najmłodszy (46-letni Philipp) - czworo.

Ich przodek, Bolko graf von Hochberg (1843-1926) kierował w latach 1868-1902 Królewskim Instytutem Teatrów w Berlinie (w Królewskiej Opery zatrudnił m.in. Richarda Straussa). Powołał do życia organizowane do dziś śląskie festiwale muzyczne w GĂśrlitz (Zgorzelec). Swoje pieśni chóralne i solowe, symfonie, tercerty, kwartety i koncerty fortepianowe oraz operę "Die Falkensteiner" napisał pod pseudonimem Johann Heinrich Franz.

Berlin oddał mu honor, czyniąc go w 10. rocznicę śmierci patronem jednego z placów - Hochbergplatz.

Jednak jakkolwiek Peter kocha historię i dumny jest ze swoich korzeni, nie zazdrości swoim przodkom ich zamków i pałaców.

- Choć nie mam zamku, to jednak niczego mi do szczęścia nie brakuje - zapewnia. - Mam willę w Bocholt i apartament w Dusseldorfie. Na co dzień żyjemy jak każda inna niemiecka rodzina. Żona jest laryngologiem, chłopcy chodzą do szkoły. Tydzień wypełniony jest pracą, ale weekendy i wakacje staramy się spędzać wspólnie.

Przyznaje, że w utrzymaniu domu pomaga sprzątaczka, że w kuchni jest pomoc i że park jest w rękach ogrodnika, ale zapewnia, iż wiele prac domowych wykonują sami z żoną.

- Czasu, w którym żyję nie zamieniłbym na żaden inny - podkreśla. - To wspaniały okres. Żadnych wojen na naszym terenie, żadnych konfliktów. Europa jest zjednoczona. Wszyscy żyjemy w pokoju. Możemy spokojnie pracować, kształcić się, podróżować... Czegóż więcej chcieć?
Jolanta Pierończyk - POLSKA Dziennik Zachodni
http://pszczyna.naszemiasto.pl/wydarzenia/1011341.html



Wit - Czw Cze 25, 2009 8:48 pm
Pałac w Baranowicach będzie cieszył oko
Iwona Sobczyk 2009-06-22, ostatnia aktualizacja 2009-06-23 07:57:44.0



Przez ostatnie kilkanaście lat prywatni właściciele XVII-wiecznego pałacu w Baranowicach tylko zapowiadali jego generalny remont. Teraz pałacem zajmie się żorski magistrat

Żorski pałac powstał w XVII wieku, ale ostateczny kształt zyskał dopiero dwa wieki później za sprawą barona Emila von Duranta, starosty powiatu rybnickiego, rycerza zakonu joannitów, pana na Baranowicach i Osinach. Właściciel pałac rozbudował, nadając mu rys klasycystyczny. Odnowioną siedzibę otoczył rozległym pięknym parkiem, który stał się ulubionym miejscem przechadzek jego żony Charlotty.

Po pierwszej wojnie światowej odkupiła go spółka akcyjna Giesche i przekształciła w ośrodek wczasowy dla górników, a w latach 50. budynek zajęła szkoła podstawowa. - Dopóki działała, pałac był utrzymywany w stosunkowo niezłej formie. W latach 90. szkołę przeniesiono do nowej siedziby, a pałac sprzedano prywatnym inwestorom. Wtedy zaczęła się jego degeneracja - mówi Jan Delowicz, historyk z żorskiego muzeum. Pierwszy inwestor zbankrutował, kolejny naciskany przez konserwatora zabytków wyremontował dach budynku i na tym poprzestał. Rok temu Żory odkupiły więc od niego kompleks za 1,3 mln zł.

- Chociaż Żory to średniowieczne miasto, mamy niewiele zabytków. Miasto zostało prawie zrównane z ziemią w czasie II wojny światowej. Bardzo zależy nam na tym, żeby ocalić to, co się zachowało - mówi Dorota Marzęda, rzeczniczka magistratu.

Dzisiaj park pełen pomników przyrody i pałac są w fatalnym stanie. - Remont dachu przeprowadzony przez ostatniego właściciela to była partyzantka. Polegał na położeniu nowej dachówki na starej, zbutwiałej więźbie dachowej. Wszystko trzeba zaczynać od początku - mówi Józef Dziendziel, pełnomocnik prezydenta ds. infrastruktury. Dach to nie jedyny problem. Właściwie nie ma rzeczy w pałacu, której nie trzeba by wyremontować. - Izolacja fundamentów, osuszanie murów, stropy, posadzki, fasada - to wszystko jest do zrobienia. Ze starego pałacu zostaną tylko zewnętrzne mury, resztę trzeba rekonstruować - mówi Dziendziel.

Koszt całej inwestycji magistrat szacuje na 11,6 mln zł. Na razie z miejskiej kasy wyłożono 200 tys. zł na wykonanie inwentaryzacji pałacu i parku. Przygotowywana dokumentacja pozwoli opracować dokładny projekt rekonstrukcji. - Zaapelowaliśmy też do mieszkańców, którzy mają stare zdjęcia pałacu, o ich wypożyczenie. Taki materiał jest nam bardzo potrzebny - mówi Marzęda.

- Ten rok poświęcamy na prace projektowe. We wrześniu zamierzamy złożyć pierwszy wniosek o dofinansowanie renowacji ze środków unijnych. W styczniu wystąpimy o środki do wojewódzkiego konserwatora zabytków - dodaje rzeczniczka. W przyszłości zabytkowy kompleks mógłby pełnić funkcje kulturalno-konferencyjne.





Wit - Śro Lip 08, 2009 10:04 pm
W kilka lat Będzin zbuduje sobie piękny zamek
Iwona Sobczyk 2009-07-05, ostatnia aktualizacja 2009-07-06 02:11:23.0



Za kilka lat zamek dolny w Będzinie ma się stać turystyczną perełką. Zostanie otoczony murem, a do bramy będzie prowadził most zwodzony. Przy odrobinie szczęścia zwiedzający spotkają średniowiecznych wojów

Kamienny zamek na wzgórzu w Będzinie wzniesiono w XIV stuleciu. Potem kilka razy był burzony, palony, odbudowywany i przebudowywany. Obecną formę zyskał pół wieku temu. - Dla uczczenia 600-lecia miasta odbudowano wtedy zamek górny. Teraz Będzin skończył 650 lat, przyszła pora na rekonstrukcję zamku dolnego. Niech po tej rocznicy też pozostanie coś trwałego - mówi Radosław Baran, prezydent Będzina.

Zabudowania dolnego zamku rozciągały się po zachodniej stronie wzgórza, bliżej rzeki. Spełniały funkcje gospodarcze i istniały do XVIII wieku.

Koncepcję ich rekonstrukcji opracował zespół wrocławskich architektów pod przewodnictwem dr. Macieja Małachowicza, specjalisty od rewaloryzacji architektury. - Staraliśmy się przede wszystkim nie zaszkodzić ani zabytkowi, ani krajobrazowi - podkreśla Małachowicz.

Projektanci mieli trudne zadanie, bo nie wiadomo, jak to miejsce niegdyś wyglądało. Pomogły im wnioski z badań archeologicznych prowadzonych na wzgórzu i analogie z innymi zamkami tego typu budowanymi w zbliżonym okresie. - Historia zostawiła nam to co najcenniejsze, czyli pozostałości oryginalnej zabudowy - mówi Rafał Karnicki, jeden z projektantów.

Z zamku dolnego zachował się fragment okalającego go muru i fundamenty przylegających do niego wież. Istniejące resztki murów zostaną podniesione. Po rekonstrukcji główne wejście do zamku zostanie umieszczone na jego tyłach, tam, gdzie było kiedyś i gdzie do dziś istnieją resztki wieży bramnej. - Zamierzamy zrekonstruować samą wieżę, mur kurtynowy z otworami strzelniczymi, który ją osłaniał, i podnoszony most prowadzący do bramy - mówi Karnicki.

Zamek dolny będzie otoczony murem z kilkoma bramami, tak, żeby zwiedzający łatwiej mogli się tu dostać. Projektanci chcą też odtworzyć dwie pozostałe wieże zamku dolnego, a wolną przestrzeń między nimi wypełnić lekką drewnianą zabudową, w której mają się mieścić knajpki i warsztaty dla działającego tu bractwa rycerskiego. Woje mają zadbać o klimat na zamku. - Już teraz to robimy, więc oczywiście będziemy działać dalej. To świetny pomysł - mówi "Monk", czyli Krzysztof Błaszczyk z Bractwa Rycerskiego Zamku Będzin.

Prace mają rozpocząć się w przyszłym, a zakończyć w 2013 roku i będą kosztować około 20 milionów złotych. 85 procent tej kwoty pokryje dofinansowanie unijne dla projektów kluczowych, resztę dołoży miasto. Projekt obejmuje także renowację parku na wzgórzu zamkowym i udostępnienie turystom podziemi pod wzgórzem.





Sabino Arana - Śro Lip 08, 2009 10:46 pm
Ciekawe co na to wojewodzki konserwator zabytkow . Zamek razem ze wzgorzem tworzy spojna , oryginalna calosc . Tworzenie pseudohistorycznej przybudówki jakby nie bylo , ingeruje w cos co jest pod ochrona . Niby ciesze sie ze w Bedzinie powoli cos zaczyna sie dziac ,ale mam mieszane uczucia.

Ps. Pani Sobczyk stworzyla nowy zwrot , ,,turystyczna perełka" .



Mies - Sob Lip 11, 2009 5:08 pm

Ciekawe co na to wojewodzki konserwator zabytkow . Zamek razem ze wzgorzem tworzy spojna , oryginalna calosc . Tworzenie pseudohistorycznej przybudówki jakby nie bylo , ingeruje w cos co jest pod ochrona . Niby ciesze sie ze w Bedzinie powoli cos zaczyna sie dziac ,ale mam mieszane uczucia.

Ps. Pani Sobczyk stworzyla nowy zwrot , ,,turystyczna perełka" .


Sprawa nie jest jednoznaczna. To co teraz widać w Będzinie to tylko połowa zamku, który tam istniał w średniowieczu, a to co ma zostac zbudowane ma powstać w miejscu obiektów obecnie już nie istniejących na terenie Zamku Dolnego, który poprzedzał istniejący obecnie Zamek Górny. Małachowicz, który stoi za tym projektantem, nie jest dyletantem i przypuszczam, że ma uzasadnienie dla takiej, a nie innej formy swojej propozycji. Zapewne oparł się na niedawno odkrytych rycinach powstałych podczas podróży palatyna Ottheinricha. Od osób znających bardziej szczegółowo ten projekt słyszałem, że mury mają być nadbudowane na średniowiecznych fundamentach w formie, która nie będzie budziła kontrowersji, natomiast co do zwieńczeń to to co pokazano powyżej to jak na razie tylko propozycja, wyraźnie moim zdaniem inspirowana niedawnymi rekonstrukcjami na zamkach czeskich.

Mam nadzieję, że nikt mnie nie zastrzeli jeśli umieszczę tu jeszcze jeden niepublikowany zdaje się widok z propozycją (wstępną) rekonstrukcji:

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 4 z 5 • Wyszukiwarka znalazła 412 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •