ďťż
 
[Katowice] Ceny mieszkań



absinth - Nie Gru 28, 2008 10:14 pm
a propos cen u nas i gdzie indziej



Dom na Florydzie tanio kupię
Beata Kalinowska 27-12-2008, ostatnia aktualizacja 27-12-2008 04:21

Co można kupić za 500 tys. zł? W Warszawie – nieduże mieszkanie, na Florydzie dom, a w Rio de Janeiro – prestiżowy apartament

Ceny mieszkań w Polsce spadają, ale i tak są wyższe niż w wielu innych krajach. – Dwa, trzy lata temu okazało się, że mieszkania w Warszawie są droższe niż porównywalne lokale w Sztokholmie czy Brukseli, nie mówiąc już o Pradze, Budapeszcie czy Berlinie – mówi mówi Grzegorz Baciński, analityk z redNet Consulting.

Średnia transakcyjna cena nowego mieszkania w Warszawie wynosi 8,5 tys. zł za mkw., co oznacza, że mając do dyspozycji 500 tys. zł, w stolicy można kupić ok. 58 mkw. Ale jeśli pragniemy apartamentu w centrum, to stać nas już tylko na 25 mkw. A za granicą? Za taką kwotę dostaniemy apartament o powierzchni ok. 90 mkw. w bardzo prestiżowym projekcie w Rio de Janeiro w Brazylii albo kilka mkw. w zamożnych dzielnicach centralnego Londynu czy Moskwy.

– Ceny nieruchomości są mocno powiązane z zamożnością społeczeństwa, ale nawet wśród naszych sąsiadów widać odstępstwa – wyjaśnia Paweł Grząbka, prezes zarządu w CEE Property Group.

Za ewenement w skali europejskiej uchodzą Niemcy, gdzie mimo zamożnego społeczeństwa ceny nieruchomości są niskie – za 500 tys. zł kupimy apartament o powierzchni 54 mkw. w bardzo eleganckim projekcie w stolicy kraju. To dlatego, że 85 proc. berlińczyków wynajmuje, a nie kupuje, mieszkania. Z drugiej strony jest Rosja o niskim dochodzie narodowym na mieszkańca, gdzie ceny eleganckich apartamentów sięgają 50 tys. zł za mkw., co oznacza, że pół mln zł pozwoli nam na zakup ok. 10 mkw.

Od kilku lat dużo jest ofert z zagranicznych kurortów wakacyjnych. W Bułgarii dwupokojowy apartament średniej klasy kupimy już za 70 tys. euro (280 tys. zł). Na Słowacji, w Tatrzańskiej Łomnicy, stać nas na 46 mkw. – W Hiszpanii, Francji i we Włoszech też coś znajdziemy, ale nie będzie to superatrakcyjna lokalizacja. Na przykład na Costa Brava pół miliona wystarczy nam na zakup średniej klasy apartamentu, ale w trzecim lub czwartym rzędzie od plaży – mówi Jacek Twardowski, dyrektor handlowy w Kristensen Group.

Takich problemów nie ma w Panamie, gdzie pół miliona złotych pozwala na zakup ładnego, ponad 50-mkw. apartamentu w wieżowcu (50 pięter) położonym nad samym morzem, w Wenezueli (wyspa Margarita) na 71 mkw., a w Malezji – na 83 mkw.

– Miłośnicy bliższej egzotyki mogą zainteresować się Turcją, gdzie za pół miliona złotych kupią mieszkanie wakacyjne o powierzchni 70 mkw., lub Egiptem, gdzie 500 tys. zł wystarczy na 93 mkw. w wypoczynkowej miejscowości – proponuje Grzegorz Baciński, analityk z redNet Consulting.

– Wiele osób rozważa inwestycje w nieruchomości w regionach, gdzie ceny spadają już od dłuższego czasu, czyli np. w USA i Wielkiej Brytanii. I choć ceny w drogich lokalizacjach przekraczają tam nawet 40 tys. zł za mkw., to na przedmieściach jest tanio – mówi Paweł Grząbka. Potwierdzają to pośrednicy z USA. – W południowo-zachodniej Florydzie za 500 tys. zł kupimy dom o powierzchni ok. 250 mkw., wykończony pod klucz, z basenem – mówi Waldemar Wasiluk, prezes zarządu Coldwell Banker Commercial Polska.

Wszyscy podkreślają jednak, że fakt, iż nas na coś stać, nie oznacza, że powinniśmy to kupować, a równie ważne, o ile nie ważniejsze, od ceny nieruchomości są koszty jej utrzymania, podatki itp.

– W Bułgarii ceny są niskie, ale marże firm, które zarządzają nieruchomościami sięgają tam nawet 40 – 45 proc. – przestrzega Jacek Twardowski.
Rzeczpospolita






sergio ramos - Wto Gru 30, 2008 8:05 am
za 500.000 PLN to mozna w kato z 5 mieszkań kupić a nie jedno o powierzchni 25 m2, bzdury ten artykuł, średnia cena w polsce podana to 20.000 PLN/m2, analfabeta to chyba pisał i drugi to tu wkleił



Prince - Wto Gru 30, 2008 8:13 am

za 500.000 PLN to mozna w kato z 5 mieszkań kupić a nie jedno o powierzchni 25 m2, bzdury ten artykuł, średnia cena w polsce podana to 20.000 PLN/m2, analfabeta to chyba pisał i drugi to tu wkleił

W artykule chodzi o apartamenty, a nie zwykłe mieszkania. Z drugiej strony masz racje te ceny naprawdę są z sufitu. W końcu najdroższe mieszkania nowe na Śląsku nawet te o standardzie apartamentu jak w Millenium IQ nie przekraczają 7000.

Może inaczej jest w Wawie, ale jestem ciekawe i ile tam apartamentów przekracza 10000, myślę, że w dobie załamania się rynku nieruchomości, na palcach można policzyć.



Michał Gomoła - Wto Gru 30, 2008 8:41 am
Ale jeśli pragniemy apartamentu w centrum, to stać nas już tylko na 25 mkw.




salutuj - Wto Gru 30, 2008 9:06 am
W Warszawie ceny mieszkań (nie apartamentów) sięgały 10000zł.



absinth - Wto Gru 30, 2008 9:37 am

drugi to tu wkleił

ulzylo Ci juz?

tu np zestawienie cen z poczatku 2006 roku

Osiedle Bażantów (Millenium Inwestycje)
2770 zł za m.kw.

ul. Wilczewskiego/Niska, Katowice Piotrowice (Dombud)
2140 z za m.kw.

Pamietam, ze cena 10 tys za m.kw. w Kato pojawiala sie w kontekscie Rezydencji Parkowej na Jesionowej - tam ceny mialy oscylowac miedzy 6 a 10 tys za m.kw. Czy ceny transakcyjne takie byly? Nie mam pojecia. Podobno sprzedano wszystko, choc budynek nadal sprawia wrazenie nie zanieszkanego.

a co dp tego, ze da sie budowac w rozsadnej cenie to moze posluzyc np inwestycja w Chorzowie - osiedle pod platanami, choc okolica trzeba przyznac jakas super nie jest



sergio ramos - Wto Gru 30, 2008 9:39 am
co nie zmienia faktu że napisanie że mieszkania w Polsce są po 20.000 jest kłamstwem, jeśli mamy w Wawie i Krakowie kilka mieszkań w takich cenach to jeszcze nie oznacza że takie są ceny na tych rynkach. a gdyby podać ceny z katowic (o ile są inne podane rzetelnie) to okazało by się że w katowicach są najtańsze mieszkania na świecie a wy oczekujecie och spadku. do poziomu jeszcze niższego. na dodatek co jest już absurdem gdy deweloperzy budują na granicy opłacalności ale ktoś powiedział że da się taniej, więc klepiemy i powtarzamy że się da. porównując dobre miejsca ze słabymi i twierdząc że się da.



absinth - Wto Gru 30, 2008 9:46 am

a gdtby podać ceny z katowic (o ile są inne podane rzetelnie) to okazało by się że w katowicach są najtańsze mieszkania na świecie a wy oczekujecie och spadku. do poziomu jeszcze niższego.

Ale o jakich cenach mowimy? Tzn chodzi mi o to, zebys podal jakie sa ceny w Kato, jakiego rzedu to sa kwoty. Mysle, ze wtedy bede mogl sie odniesc co do tego czy uwazam, ze da sie jeszcze z nich zejsc czy nie. przynajmniej na podstawie tych informacji, ktore posiadam. Byc moze wcale sie tak nie roznimy w ocenie, ale musze miec jakis punkt odniesienia zeby to stwierdzic badz wykluczyc



sergio ramos - Wto Gru 30, 2008 9:50 am
średnia na wtórnym to około 3.500, na pierwotnym około 4.700 - 5.000 PLN, czyli najtaniej z tu prezentowanych w zestawieniu miast, a kilka osób oczekuje cen na poziomie 2.000 PLN na wtórnym co oczywiście jest teoretycznie możliwe, ale na pierwotnym 3.500 już możliwe do spełnienia niestety nie jest...



salutuj - Wto Gru 30, 2008 9:54 am
da sie taniej - wraz z bankructwem deweloperów i być może niektórych kredytobiorców banki będą sprzedawać za bezcen



absinth - Wto Gru 30, 2008 10:04 am

na pierwotnym 3.500 już możliwe do spełnienia niestety nie jest...

imo to zalezy od tego kiedy developer kupil dzialke i jaki byl system finansowania inwestycji. Sadze ze ceny 3500-4000 sa realne w przypadku konkretnych inwestycji. Na pewno nie beda to mozliwe ceny w sytuacji kiedy np LC Corp kupil za 115 mln sama dzialke tu nie ma sie co czarowac, ale w innych inwestycjach (nie wszystich oczywiscie) takie ceny sa mozliwe, jezeli dzialka byla kupiona wczesniej. Dodatkowo niektore ceny w Kato poszybowaly nawet w sytuacji, gdy dawno (tzn stosunkowo ) kupiono dzialke i jeszcze przy niespecjalnie wysokich enach wybudowano obiekt a pozniej podniesiono ceny bo wszyscy pisali i mowili, ze taniej juz bylo. Tam marza poszybowala do 40%. Osobscie znam pare takich przypadkow z Katowic. To oczywiscie nie oznacza ze to dotyczy wszystkich inwestycji, niemniej jednak ceny powyzej 5000 tys z jakims tam ogonem nie sa i nie powinny byc akceptowalne w Katowicach w kontekscie zwyklej mieszkaniowki (tzn nie apartamentow).



sergio ramos - Wto Gru 30, 2008 10:23 am
czyli nadal (w odniesieniu do zestawienia) katowice mają byc najtańsze na świecie. Taniej niż w III świecie. Nie chce mi się powtarzać, ale przy tym [poziomie cen niestety nie powstanie większość budynków, minimum to średnia na pierwotnym na poziomie 6000 - 7000 PLN, wtedy będzie co komentować na forach. inaczej pozostaną inwestycje za zadupiach, poza katowicacmi itp.



salutuj - Wto Gru 30, 2008 10:30 am
rzecz w tym, że tanie mieszkania mogą spowodować napływ ludzi tutaj.
Trzeba być chorym na umysle, by kupować mieszkanie we Wrocławiu za 6-7k za metr przy średnich zarobkach 2000 netto.
A chorych na umyśle lepiej mieć u konkurencji :-)



salutuj - Wto Gru 30, 2008 10:34 am
Poza tym porównanie z 3 światem nie zależy od ceny mieszkania tylko od siły waluty. Jesli złoty stanie się gównem jak dolar wkrótce, to nic nie da że będziesz miał mieszkanie za 7000 za metr. Prawidłowym bogactwem jest, gdy mieszkanie jest tanie, że Cię na nie stać, a waluta tak silna ze innych nie stać.



absinth - Wto Gru 30, 2008 10:51 am

czyli nadal (w odniesieniu do zestawienia) katowice mają byc najtańsze na świecie. Taniej niż w III świecie. Nie chce mi się powtarzać, ale przy tym [poziomie cen niestety nie powstanie większość budynków, minimum to średnia na pierwotnym na poziomie 6000 - 7000 PLN, wtedy będzie co komentować na forach. inaczej pozostaną inwestycje za zadupiach, poza katowicacmi itp.

jezeli w Chorzowie w lokalizacji oddalonej od centrum katowic o ok 5 km mozna kupic nowy lokal w cenie 3,5/4 tys za m.kw. (rozmawialem z wlascicielem tej firmy developerskiej i mowil mi, ze to sa ceny przy ktorych oni jeszcze sa w stanie dobrze na tym zarobic) czy nawet w Katowicach, zdaje sie ze w Osiedlu Zagajnik, sprzedawai ostatnio po 3,3 za metr. Wiec jesli ktos ma zaplacic 6 tys bo developer stwierdzil ze wtedy mu sie tylko oplaci i zaplacic u innego developera 3,5 to wybor jest jasny i watpie zeby czyjkolwiek lokalny patriotyzm spowodowal, ze bedzie wolal zaplaciv dwa razy wiecej niz musi skoro moze kupic znacznie taniej tylko dlatego, ze miasto nazywa sie juz nie katowice, ale np Myslowice czy Chorzow a dojazd do centrum Kato specjalnie ciezki i czasochlonny nie jest.
Widze po moich znajomych, ze jesli moga kupic o tysiac czy 2 taniej na metrze to wybieraja dalej GOP ale nie Katowice. gdyby Kato byly samotna wyspa slabo skomunikowana drogami z innymi miastami to pewnie ceny 6-7 bylyby u nas mozliwe, ale my zaraz obok mamy inne tamsze miasta i to tez trzeba brac pod uwage. byc moze dlatego sprzedaz u tych developerow, ktorzy wyskoczyli z 8 tysiacami wyglada tak marnie...



salutuj - Wto Gru 30, 2008 11:16 am
oczywiście że 7k za metr to marża 50%

ale naganiacze medialni i różnej maści "specjaliści" mówią że "taniej sie nie da", "ze to na granicy kosztów" etc.



Piotreq - Wto Gru 30, 2008 2:19 pm
Po to powstal powyższy artykuł porównujący ceny z innymi krajami by pokazać ze jest tanio i TRZEBA KUPOWAC. Człowiek musi także myśleć a nie tylko czytać takie dyrdymały. Abstrahując od rzeczywistych cen pamiętajmy że mieszkania w krajach europy zachodniej są tańsze, wykończone i są tam 4 razy wyższe płace.

To mówi nam o abstrakcyjnej marży dewelopera, wykonawcy i abstrakcyjnych cenach działek budowlanych. Przy kredytach złotówkowych na 8% kupno takiego mieszkania to samobójstwo. Kredyt frankowy pokazał nam że ryzykujemy dużo w kursie (nie wiemy po ile złotówka wymieni się na euro).

Czy ktoś ma info ile wynosi w takiej Francji/Włoszech rata 30letniego kredytu na 80m niewykończone mieszkanie i jaka to część średniej płacy?



maciek - Wto Gru 30, 2008 2:27 pm
^ Media wywindowały ceny nieruchomości, te nieustanne "komunikaty" kupować, kupować bo będzie drożej. Kto rozumny da się na to nabrać? To jest jak Fakty w TVN - Palikot, Tusk, Sikorski i potem Palikot, Tusk, Sikorski, Jarosław, i Palikot, Tusk, Sikorski, Jarosław i Lech, i znów od początku. Mierzi, nudzi i dlatego telewizor od dawna włączam rzadko, gazet nie czytam, bo i mądrzejszy z tego nie będę. Trzeba myśleć po swojemu a telewizję zostawić tym z jedną półkulą.... "Jaka to melodia" jest świetnym teleturniejem i wciąż zaskakuje

Teraz na tapetę media wzięły samochody. Kupować, kupować bo w przyszłym roku ceny pójdą w górę, bo złotówka słabnie, bo to bo tamto, bo sramto. Nikt jednak nie podejmuje wątku kryzysu i tego, że za chwilę producenci i dilerzy będą musieli spuszczać z tonu, bo auta im na parkingach zaczną rdzewieć.

A jak już nie mają o czym pisać to piszą i gadają w kółko o awarii wyciągu w Istebnej. Bo to też przecież temat dnia, a nawet tygodnia.



kiwele - Wto Gru 30, 2008 6:28 pm

Po to powstal powyższy artykuł porównujący ceny z innymi krajami by pokazać ze jest tanio i TRZEBA KUPOWAC. Człowiek musi także myśleć a nie tylko czytać takie dyrdymały. Abstrahując od rzeczywistych cen pamiętajmy że mieszkania w krajach europy zachodniej są tańsze, wykończone i są tam 4 razy wyższe płace.

To mówi nam o abstrakcyjnej marży dewelopera, wykonawcy i abstrakcyjnych cenach działek budowlanych. Przy kredytach złotówkowych na 8% kupno takiego mieszkania to samobójstwo. Kredyt frankowy pokazał nam że ryzykujemy dużo w kursie (nie wiemy po ile złotówka wymieni się na euro).

Czy ktoś ma info ile wynosi w takiej Francji/Włoszech rata 30letniego kredytu na 80m niewykończone mieszkanie i jaka to część średniej płacy?

W zasadzie to ja powinienem Ci pomoc, bo te sprawy jeszcze niedawno byly moim czestym zainteresowaniem i jestem na miejscu.
To nie jest takie proste zebrac jednoznaczne dane srednie zarobkow, kosztow mieszkania, warunkow kredytu, by odniesc je do sytuacji w Polsce.
Z pierwszego ogladu moge jednak zapewnic, ze we Francji co do mieszkania ludzie czuja sie obecnie bardzo zle i czuje, ze cyfrowo porownywalnosc jest bardzo bliska, to znaczy, ze i tu i tam jest bardzo zle.
Najbardziej syntetycznie powiem, ze 1 m2 mieszkania to zawsze wiecej, a nawet duzo wiecej niz srednia miesieczna placa i tu juz jestesmy blisko sytuacji polskiej. W regionie paryskim sa to dwa, a nawet trzy srednie zarobki miesieczne w odniesieniu do zwyklego m2 bez szczegolnego luksusu.
Dalej to trzeba juz konstruowac duze tabele ujmujace olbrzymi wachlarz sytuacji, czesto nie do porownania miedzy soba, bo tak roznorodne sa oczekiwania ludzkie.

Jesli chodzi o wynajmowanie mieszkan, to jak slysze jest jeszcze gorzej. Normalnie wymaga sie, by poziom dochodow byl przynajmniej trzy razy wyzszy niz czynsz za postulowane mieszkanie. Tego warunku obecnie nie potrafi spelnic wiekszosc kandydatow i szukane sa sposoby jak to ominac, jak ulzyc, bo zalezy na tym obu stronom. Nigdy w przeszlosci nie bylo tylu bezdomnych - SDF (sans domicile fixe) co obecnie. Ten temat zapelnia duza czesc dziennikow telewizyjnych.



salutuj - Wto Gru 30, 2008 8:50 pm


1. Po to powstal powyższy artykuł porównujący ceny z innymi krajami by pokazać ze jest tanio i TRZEBA KUPOWAC. Człowiek musi także myśleć a nie tylko czytać takie dyrdymały. Abstrahując od rzeczywistych cen pamiętajmy że mieszkania w krajach europy zachodniej są tańsze, wykończone i są tam 4 razy wyższe płace.

2. To mówi nam o abstrakcyjnej marży dewelopera, wykonawcy i abstrakcyjnych cenach działek budowlanych. Przy kredytach złotówkowych na 8% kupno takiego mieszkania to samobójstwo. Kredyt frankowy pokazał nam że ryzykujemy dużo w kursie (nie wiemy po ile złotówka wymieni się na euro).

3. Czy ktoś ma info ile wynosi w takiej Francji/Włoszech rata 30letniego kredytu na 80m niewykończone mieszkanie i jaka to część średniej płacy?


ad 1 tu pełna zgoda płace zachodnie są inne niż polskie - w Polsce deweloperom odbiła szajba ze skoro jestesmy w UE to możemy równać ceny - kto zarobił ten zarobił, kto stracił ten stracił, a reszcie zimny prysznic :-)

ad2. Kredyt frankowy nie pokazał nic, wg mnie :-) jeśli bierze się kredyt na 30 lat, to trzeba mieć na uwadze historię i różne wahania kursów, a nawet ryzyko wojny (wiem brzmi irracjonalnie:) ) najpierw śmieją się ci co wzięli we frankach, teraz ci co w złotówkach, a jak np dojdzie do deflacji (dochodzi) albo wojny to będą się śmiać ci co nie wzięli:)

ad3. w Norwegii mieszkanie 60m w Oslo 2mln w lokolanej walucie, średnia płaca 400k gross - mieszkanie kosztuje 5 lat pracy czyli w polsce przy płacy 3kx12x5 "powinno" kosztować 180tys w lokalnej walucie, w stolicy.



qlomyoth - Wto Gru 30, 2008 9:27 pm

czy Chorzow a dojazd do centrum Kato specjalnie ciezki i czasochlonny nie jest..

Nawet lepszy niż z wielu dzielnic Kato;)

Drożyzna w Katowicach, to szansa dla takich miast jak Bytom, Chorzów.



Prince - Wto Gru 30, 2008 9:43 pm


1. Po to powstal powyższy artykuł porównujący ceny z innymi krajami by pokazać ze jest tanio i TRZEBA KUPOWAC. Człowiek musi także myśleć a nie tylko czytać takie dyrdymały. Abstrahując od rzeczywistych cen pamiętajmy że mieszkania w krajach europy zachodniej są tańsze, wykończone i są tam 4 razy wyższe płace.

2. To mówi nam o abstrakcyjnej marży dewelopera, wykonawcy i abstrakcyjnych cenach działek budowlanych. Przy kredytach złotówkowych na 8% kupno takiego mieszkania to samobójstwo. Kredyt frankowy pokazał nam że ryzykujemy dużo w kursie (nie wiemy po ile złotówka wymieni się na euro).

3. Czy ktoś ma info ile wynosi w takiej Francji/Włoszech rata 30letniego kredytu na 80m niewykończone mieszkanie i jaka to część średniej płacy?


ad 1 tu pełna zgoda płace zachodnie są inne niż polskie - w Polsce deweloperom odbiła szajba ze skoro jestesmy w UE to możemy równać ceny - kto zarobił ten zarobił, kto stracił ten stracił, a reszcie zimny prysznic :-)

ad2. Kredyt frankowy nie pokazał nic, wg mnie :-) jeśli bierze się kredyt na 30 lat, to trzeba mieć na uwadze historię i różne wahania kursów, a nawet ryzyko wojny (wiem brzmi irracjonalnie:) ) najpierw śmieją się ci co wzięli we frankach, teraz ci co w złotówkach, a jak np dojdzie do deflacji (dochodzi) albo wojny to będą się śmiać ci co nie wzięli:)

ad3. w Norwegii mieszkanie 60m w Oslo 2mln w lokolanej walucie, średnia płaca 400k gross - mieszkanie kosztuje 5 lat pracy czyli w polsce przy płacy 3kx12x5 "powinno" kosztować 180tys w lokalnej walucie, w stolicy.



salutuj - Wto Gru 30, 2008 10:50 pm


1. Po to powstal powyższy artykuł porównujący ceny z innymi krajami by pokazać ze jest tanio i TRZEBA KUPOWAC. Człowiek musi także myśleć a nie tylko czytać takie dyrdymały. Abstrahując od rzeczywistych cen pamiętajmy że mieszkania w krajach europy zachodniej są tańsze, wykończone i są tam 4 razy wyższe płace.

2. To mówi nam o abstrakcyjnej marży dewelopera, wykonawcy i abstrakcyjnych cenach działek budowlanych. Przy kredytach złotówkowych na 8% kupno takiego mieszkania to samobójstwo. Kredyt frankowy pokazał nam że ryzykujemy dużo w kursie (nie wiemy po ile złotówka wymieni się na euro).

3. Czy ktoś ma info ile wynosi w takiej Francji/Włoszech rata 30letniego kredytu na 80m niewykończone mieszkanie i jaka to część średniej płacy?


ad 1 tu pełna zgoda płace zachodnie są inne niż polskie - w Polsce deweloperom odbiła szajba ze skoro jestesmy w UE to możemy równać ceny - kto zarobił ten zarobił, kto stracił ten stracił, a reszcie zimny prysznic :-)

ad2. Kredyt frankowy nie pokazał nic, wg mnie :-) jeśli bierze się kredyt na 30 lat, to trzeba mieć na uwadze historię i różne wahania kursów, a nawet ryzyko wojny (wiem brzmi irracjonalnie:) ) najpierw śmieją się ci co wzięli we frankach, teraz ci co w złotówkach, a jak np dojdzie do deflacji (dochodzi) albo wojny to będą się śmiać ci co nie wzięli:)

ad3. w Norwegii mieszkanie 60m w Oslo 2mln w lokolanej walucie, średnia płaca 400k gross - mieszkanie kosztuje 5 lat pracy czyli w polsce przy płacy 3kx12x5 "powinno" kosztować 180tys w lokalnej walucie, w stolicy.



Prince - Wto Gru 30, 2008 11:09 pm
Moim zdaniem myslisz pojęcia. To o czym piszesz nie jest zjawiskiem monetarnym, a tylko rynkowym, przy czym bardzo krótko trwałym.

Inflacja zaś bierze się tylko i wylącznie z dodruku pieniądza i chce powiedziec ze jako taka patrząc na to co ma miejsce w USA jest nieunikniona.

Deflacja zas brała się tylko z tego gdy pieniądz był scisle połączony z jakims dobrem (najczęsciej srebro lub złoto) i gdy tego dobra zaczynało brakować.
Dzis pieniądz nie jest połaczony z dobrem więc deflacja nam nie grozi i raczej obawiał bym sie inflacji, która może wybuchnąc w najblizszych latach...

a co do stanów to wpompuje sie w gospodarke 700mld dolarów pochodzących z dodruku. To akurat musi sie odbic na inflacji. U nas finansowanie wszystkiego na euro jest tym samym. A inflacja to nic innego jak dodatkowy podatek, ale to juz inna historia...



salutuj - Wto Gru 30, 2008 11:57 pm
Pieniądz nadal, o ile nawet nie bardziej, jest powiązany z dobrem ponieważ to nim płacimy własnie za towar.

Inflacja jest zasadniczo funkcją dwóch zmiennych - dodruku pieniądza i tempa produkcji.

W przypadku udzielania kredytów przez banki nie ma faktycznego dodruku, natomiast finansowana jest nadprodukcja nie mająca pokrycia w prawdziwym pieniądzu. Oczywiście nadprodukacja kończy się gdy ludzie przestają zaciągac kredyty. Wtedy maleje zapotrzebowanie na towary, a banki tracą przyszłe pasywa. Ponieważ na rynku istnieje wtedy ogromna ilość wyprodukowanego towaru wyprodukowanego na kredyt (czyli z pewną wartością dodaną) nastapic musi obniżka cen, co powoduje wzrost siły nabywczej pieniadza bez utraty jego wartości.

Owszem, taki charakter jest gwałtowny i krótkotrwały ponieważ rzeczywistą inflację (czy bardziej stagflację) oddala w czasie - w końcu zaciągnięte zobowiązania na produkcję muszą zostac spłacone, podobnie jak wcześniejsze kredyty które napędziły ten popyt.



Gaudi - Wto Gru 30, 2008 11:59 pm

Moim zdaniem myslisz pojęcia. To o czym piszesz nie jest zjawiskiem monetarnym, a tylko rynkowym, przy czym bardzo krótko trwałym.

Inflacja zaś bierze się tylko i wylącznie z dodruku pieniądza i chce powiedziec ze jako taka patrząc na to co ma miejsce w USA jest nieunikniona.

Deflacja zas brała się tylko z tego gdy pieniądz był scisle połączony z jakims dobrem (najczęsciej srebro lub złoto) i gdy tego dobra zaczynało brakować.
Dzis pieniądz nie jest połaczony z dobrem więc deflacja nam nie grozi i raczej obawiał bym sie inflacji, która może wybuchnąc w najblizszych latach...

a co do stanów to wpompuje sie w gospodarke 700mld dolarów pochodzących z dodruku. To akurat musi sie odbic na inflacji. U nas finansowanie wszystkiego na euro jest tym samym. A inflacja to nic innego jak dodatkowy podatek, ale to juz inna historia...


W gwoli ścislości:
Inflacja – zjawisko monetarne wywołane szybszym przyrostem ilości pieniądza niż produkcji (obniżanie się siły nabywczej pieniądza). Konsekwencją tego jest, że na rynku obserwowany jest długotrwały wzrost średniego poziomu cen określonego tak zwanym koszykiem dóbr. W praktyce inflacja na rynku konsumpcyjnym jest inna niż inflacja na rynku zaopatrzeniowym i nieco inaczej wpływa na kondycję gospodarki. Przeciwieństwem inflacji jest deflacja.

Korzystnym efektem niewielkiej inflacji może być ułatwienie renegocjacji realnej wartości niektórych cen oraz płac (zobacz też iluzja pieniądza). Inflacja często stosowana jest przez rządy państw do finansowania budżetu, dzięki wykorzystaniu zjawiska tzw. pułapki inflacyjnej.

a contrari:

Deflacja – wzrost siły nabywczej pieniądza obecnego na rynku. Potoczne określenie spadku cen rynkowych, sytuacji, kiedy za tę samą ilość pieniędzy kupić można coraz więcej dóbr towarów i usług. Przeciwieństwem deflacji jest inflacja.

Przyczyny deflacji [edytuj]

Wśród przyczyn deflacji wymienia się:

* brak proporcjonalnej do wzrostu gospodarczego emisji pieniądza.
* nadmierne oprocentowanie lokat terminowych czyniących opłacalną tezauryzację pieniądza – zjawisko powszechnie wykorzystywane do walki z inflacją, powoduje jednak wzrost ilości pieniądza poza rynkiem tzw. "balon inflacyjny"; nie tyle znosi więc inflację, co oddala jej wystąpienie i może wywołać przejściową deflację.
* spłata zobowiązań kredytowych przy braku emisji pieniądza i wstrzymaniu akcji kredytowej. Deflacja jest wówczas efektem nadmiernego zadłużenia a to wszystko przyczyną krachu gospodarczego zwanego nietrafnie "nadprodukcją".

więcej na wiki.pl

Więc deflacja jest możliwa i bardzo niepożądana, choć patrząc na krótkowzroczność naszego rządu wszystko jest możliwe.

Krótkotrwaly kryzys pozwoli na obniżenie cen mieszkań a w skali dlugookresowej na stworzenie trwalej perspektywy budowania taniej.

Nic w przyrodzie nie ginie i tak samo w gospodarce wiec cala "afera kryzysowa" jest czystym ruchem spekulacyjnym dzięki któremu bogaci staną się jeszcze bogatsi a nieszczęśni biedni i srednio zamożni jeszcze biedniejsi.



salutuj - Śro Gru 31, 2008 12:08 am

a co do stanów to wpompuje sie w gospodarke 700mld dolarów pochodzących z dodruku. To akurat musi sie odbic na inflacji. U nas finansowanie wszystkiego na euro jest tym samym. A inflacja to nic innego jak dodatkowy podatek, ale to juz inna historia...

No właśnie, wpompowanie. To musi doprowadzić do hiperinflacji i zrobienia z dolara gówna.
Ale w chwili obecnej jest widoczna deflacja - spadek cen, zatrzymanie nadprodukcji, niedobór pieniądza. Inflacja będzie konsekwencją dodruku.

W praktyce to już z końcem listopada było 5x więcej bo 3.2 tryliona:

http://money.cnn.com/2008/11/26/news/ec ... /index.htm





Prince - Śro Gru 31, 2008 8:34 am

Pieniądz nadal, o ile nawet nie bardziej, jest powiązany z dobrem ponieważ to nim płacimy własnie za towar.


To nie tak do końca z złotem srebrem itd, pieniądz był powiązany na zasadzie sztywnych kursów ustalanych odgórnie. I właściwie nawet nie powiązanie a sama sztywność tych kursów, doprowadzały do deflacji. Poza tym powiązanie pieniądza np. z kruszcem to co innego niż powiązanie go z dobrem, za które płacimy. Z drugiej strony czasy były zupełnie inne.
Dzisiaj ceną są płynne i zmieniają się niemal z dnia na dzień, dlatego to powiązania z dobrem są luźne i nie mają takiego wpływu.

Co do reszty, nawet jeżeli zaobserwujemy coś na kształt deflacji, będzie to krótko trwałe, po czym nastąpi zwiększona inflacja, ale z tym już się chyba zgadzamy. W końcu dodruk już sie zaczął:/



salutuj - Śro Gru 31, 2008 12:18 pm

To nie tak do końca z złotem srebrem itd, pieniądz był powiązany na zasadzie sztywnych kursów ustalanych odgórnie. I właściwie nawet nie powiązanie a sama sztywność tych kursów, doprowadzały do deflacji. Poza tym powiązanie pieniądza np. z kruszcem to co innego niż powiązanie go z dobrem, za które płacimy. Z drugiej strony czasy były zupełnie inne.
Dzisiaj ceną są płynne i zmieniają się niemal z dnia na dzień, dlatego to powiązania z dobrem są luźne i nie mają takiego wpływu.


wiem o co Ci chodzi :-)
Zauważ, że gdy pieniadz jest oparty na parytecie kruszcu to jest on związany z innymi dobrami poprzez kruszec, a nie bezpośrednio.
Poza tym z zasady pieniądz fiducjarny własnie jak mówisz jest płynny. Oznacza to, że inercja jest dużo mniejsza i szybciej dostosowuje się do popytu/podaży niż kruszec. Częstotliwość zmian jest więc dużo większa, a psychologia dowodzi, że panika jest szybsza niż wzrost zaufania. Gdybyśmy mieli parytet kruszcu, to deflacja trwałaby latami i stopniowo, przy takim a nie innym pieniadzu wspomaganym w dodatku komputerowo, spadek cen następuje gwałtownie na całym świecie.

Jednak oparcie się na kruszcu jest, w moim przekonaniu, nielepszym rozwiązaniem, ponieważ:
- nagły niedobór kruszcu powoduje dużo większą i dłuzszą deflację (choć przewaga jest że nie da sie z nia walczyć poprzez dodruk, jednak w USA postapiono inaczej i swego czasu państwo okradło swoich obywateli nakazując specjalną poprawką sprzedaż państwu złota po 25$ za uncję po czym gdy się nachapało to sprzedawało za 35$ :-) )
- istnieje ryzyko gigantycznej nadpodaży kruszcu (podobnie jak dodruku pieniądza, generującego hiperinflację) tak sie stało niegdyś w Hiszpanii
- złoto jest cennym surowcem wykorzystywanym w elektronice czy aparaturze medycznej (inna kwestia, dlaczego złoto ma być środkiem zapłaty, a nie np węgiel, albo ropa? bo się świeci? :-) )
- są państwa posiadające dany kruszec i nieposiadające - uznanie jednego towaru za srodek płatniczy powoduje, że jedne są bogate, a inne biedne - dlatego pieniadz się odnajduje w roli pośrednika, a zasoby/towary są traktowane jak towary - jakiś pieniądz kiedyś zostanie jedną wspólną walutą światową, pytanie kto bedzie miał monopol na niego :-)
- kruszec jest bardzo słabo podzielny jeśli masz sztabkę złota i gośc ma krowę którą rynek wycenia na pół sztabki to albo kupujesz drugą krowę, niepotrzebną, albo nie kupujesz krowy która potrzebujesz, albo przepłacasz 2x za krowę :-) czyli w każdym wypadku tracisz

Niestety tak to już jest że każdy system który opiera się na pożyczaniu na procent jest zły - fiducjarny pieniadz generuje niekończący się dług, kruszcowy czyści kolejne osoby z majątków :-)
A brak pożyczania na procent też ma wady ponieważ jest problem np z darmową energią słoneczną, która jest teoretycznie nieskończonym zasobem :-)



absinth - Wto Sty 06, 2009 3:13 pm
"Analitycy DM PKO BP zakładają, że w 2009 r. przyrost kredytów hipotecznych wyniesie tylko 18 mld zł. Według prognoz Związku Banków Polskich (nie ma jeszcze oficjalnych danych) w ubiegłym roku banki pożyczyły klientom indywidualnym na zakup nieruchomości 60 mld zł."

z rzepy "koniec bankowego eldorado"

przypomne, ze w Polsce do 90% nieruchomosci mieszkalnych jest finansowane z kredytu



Iluminator - Wto Sty 06, 2009 6:49 pm

"przypomne, ze w Polsce do 90% nieruchomosci mieszkalnych jest finansowane z kredytu

I nie tylko w Polsce. Mamy jeszcze troszeczkę do nadrobienia w porównaniu z zachodem, ale na pewno ten proces mocno wyhamował.



Tequila - Wto Sty 06, 2009 7:11 pm


Ziemia tanieje, mieszkania także idą w dół

Działki budowlane stanieją w tym roku nawet o 20 proc. Warto więc zastanowić się nad budową domu. Eksperci radzą jednak, by z ostateczną decyzją zakupu poczekać. Zwłaszcza jeśli mamy dylemat czy wybrać dom czy mieszkanie.

Działki będą nadal tanieć - w ciągu trzech lat nawet o 50 proc. To zmusi deweloperów do obniżek cen mieszkań. - Deweloperzy już od jesieni redukują ceny. Teraz, kiedy ich potencjalni klienci zaczną zastanawiać się, co wybrać: kupno mieszkania czy budowę domu, będzie to kolejny bodziec do obniżek - mówi Paweł Majtkowski, analityk Expandera. Zwłaszcza, że na rynku jest już ponad 50 tys. niesprzedanych mieszkań, a deweloperzy budują kolejne.

Dziś 50-metrowe mieszkanie w dużym polskim mieście kupimy za około 400 tys. zł. Dzięki obniżkom cen działek, materiałów budowlanych i robocizny za tą samą kwotę wybudujemy 150-metrowy dom na bliskich przedmieściach.

Według szacunków ekonomistów z Banku Gospodarki Żywnościowej jeszcze w tym roku działki budowlane stanieją nawet o 20 proc. Na przykład mkw. działki w najdroższym miejscu Krakowa może wiosną kosztować już nie 750 a 600 zł.

Jeszcze lepiej będzie na obrzeżach wielkich miast. Tam średnio za mkw. trzeba płacić od 3 do 4 tys. zł. Wiosną może być nawet o 500 zł taniej. Sytuacja zmieniła się z dwóch powodów. Po pierwsze od 1 stycznia obowiązuje ustawa, która przewiduje automatyczne odrolnienie działek położonych w granicach miasta. Oznacza to, że na rynku pojawiło się nagle dużo więcej działek budowlanych. A wbrew pozorom w miastach ziemi rolnej było dużo. Na przykład w Krakowie czy Poznaniu stanowiły one około połowy całej powierzchni niezabudowanych gruntów. W Warszawie - 44 proc., a w Szczecinie - 41 proc.

Ale działki tanieją też z powodu spowolnienia gospodarczego. Wielu deweloperów, którzy mają duże banki ziemi, teraz, kiedy trudno o klientów, a kredyty trzeba spłacać, ratują się sprzedażą ziemi. Zwiększona podaż z tej strony to kolejny powód spadku cen działek.

Do połowy minionego roku zarówno ziemia, jak i mieszkania dramatycznie drożały. W ciągu roku (drugi kwartał 2008 r. w porównaniu z tym samym okresem 2007 r.) ceny niektórych gruntów, np. w Poznaniu wzrosły aż o 150 proc., a w Gdańsku - o 133 proc.

Jeśli kryzys będzie się pogłębiał, to będzie podobnie jak w Wielkiej Brytanii, gdzie w 2008 r. średnie ceny domów spadły o 8,7 proc. W tym roku, jak szacuje firma Hometrack, mogą spaść nawet o 12 proc.

Analitycy rekomendują jeszcze chwilowe wstrzymanie się z kupnem ziemi i mieszkań. Warto bowiem poczekać na większe przeceny. Niektórzy właściciele nadal mają wygórowane oczekiwania cenowe, niewspółmierne do wartości nieruchomości.



http://nm.dz.com.pl/pix/grafikiPOLSKA/ceny.jpg

http://www.katowice.naszemiasto.pl/wyda ... 43572.html



salutuj - Wto Sty 06, 2009 11:28 pm
Materiały budowlane są na poziomie z 2006.
i to jest niżej niż w 2008.



sergio ramos - Śro Sty 07, 2009 1:02 pm
dom na 2,5 arowej działce na zadupiu pod miastem z dojazdem godzinę myślę że jest tym o czym marzy większość z nas
aby dom miał "ręce i nogi" działka musi mieć 8 - 12 arów, zwłaszcza ten pod miastem bo nikt nie wyprowadza się pod miasto po do by mieszkać na działce o pow 250 m2 (po zabudowie domem, chodnikami i podjazdami okazać by sie mogło że mamy ze 70 m2 ogródka;) ) czyli przyjmując że minimum działki to 8 arów to nie kosztuje ona już 90.000 Tylko 288.000 PLN i sypie sie cała kalkulacja z wyliczeniami. POmijam że w kato mieszkanie dwupokojowe kosztuje rzadko 400.000 (raczej 170 - 250) czyli można za to ładną działkę kupić a nie wybudować dom i działkę zakupić. kolejne bzdury pisane przez dziannikarzy.



salutuj - Śro Sty 07, 2009 1:12 pm
Ale to jest dla przeciętnego dużego miasta - przeciętnie to liczą pewnie z 6,5k za metr więc wyjdzie 400tys.



absinth - Pią Sty 09, 2009 10:38 am


Mieszkania dla wybranych
Eliza Więcław 09-01-2009, ostatnia aktualizacja 09-01-2009 02:36

- Banki nie będą w stanie pozyskać takiego portfela depozytów, żeby sfinansować z niego akcję kredytową, która by była odpowiedzią na popyt klientów - mówi Leszek Pawłowicz z Gdańskiej Akademii Bankowej

[...]

Rz: Ile kredytów hipotecznych udzielą w tym roku banki?

Leszek Pawłowicz: Jeśli pożyczą, to jedną trzecią albo połowę tego, co w ubiegłym roku. Jeśli będzie to połowa osiągniętej w 2008 roku kwoty, to będzie dobrze.
[...]

Spadające ceny nieruchomości nie są zachętą do kupowania mieszkań?

Niekoniecznie. Ci, co chcą kupić mieszkanie, zwlekają z podjęciem decyzji, bo ceny mogą spaść jeszcze bardziej. Według naszych prognoz z listopada ubiegłego roku ceny nieruchomości zmniejszą się w ciągu 12 miesięcy, czyli do listopada 2009 r. o ok. 25 proc.
Rzeczpospolita



Iluminator - Nie Sty 11, 2009 7:53 am
I bardzo dobrze że będzie taka sytuacja na rynku. Najsłabsi developerzy i naciągacze na kredyty upadną. Zostaną tylko najsilniejsi, jak w darwinowskiej teorii ewolucji



Cuma - Nie Sty 11, 2009 3:08 pm
Albo zostaną właśnie najcwańsi i najlepsi oszuści



salutuj - Nie Sty 11, 2009 5:23 pm
W krajach gdzie średnie ceny wzrosły o 100% spadki były rzędu 40%. I tego się trzymajmy :-)



sergio ramos - Nie Sty 11, 2009 7:43 pm
więc jeśli w kato spadną o 40 to będzie to najtańsze z największych miast w europie, z zatrzymaną produkcją nowych mieszkań, i zerową ilością budownictwa



Cuma - Nie Sty 11, 2009 8:00 pm

W krajach gdzie średnie ceny wzrosły o 100% spadki były rzędu 40%. I tego się trzymajmy :-)Ale te 40% z kwoty podwyższonej wcześniej o 100% nie stanowi wiele mniej od tmtego 100%



salutuj - Nie Sty 11, 2009 8:59 pm

Ale te 40% z kwoty podwyższonej wcześniej o 100% nie stanowi wiele mniej od tmtego 100%

Wiem, nawet stanowi więcej.

10 = 100% -> +100% = 20
20 = 100% -> -40% = 12

Ale to nie szkodzi - uwzględniając inflację czy wyższe zarobki wyjdzie conajmniej tak tanio jak kiedyś o ile nie taniej właśnie.



salutuj - Nie Sty 11, 2009 9:08 pm

więc jeśli w kato spadną o 40 to będzie to najtańsze z największych miast w europie, z zatrzymaną produkcją nowych mieszkań, i zerową ilością budownictwa
Nie wiem, czy w Kato wzrosły o 100%
Ja pisałem o średniej krajowej.

Produkcja nowych mieszkań a także cena jest uzależniona od popytu podaży głównie. Jeśli w Katowicach czy na Śląsku się mało buduje to znaczy że mamy nadpodaż mieszkań i/lub słaby (ujemny) przyrost mieszkańców.
Poza tym istotna także jest siła nabywcza - jeśli mieszkań jest mało, ale ludzi nie stac na nie to cena może być niższa niż gdzies indziej.

Poza tym aż tak bardzo nie odstajemy cenami - w szczycie mieszkanie kosztowało powiedzmy 5tys. A w Warszawie nawet 10tys. była to cena zbliżona do stolic europejskich. 70m2 - 700tys. w koronach norweskich było to 1,5mln, a znajomy w Oslo - chyba najdroższym europejskim mieście, kupił mieszkanie 60m za 1,6mln koron, tyle że na obrzeżu. Więc nie panikowałbym że cenami aż tak odbiegniemy :-)



absinth - Nie Sty 11, 2009 10:04 pm


Deweloperzy sporo nagrzeszyli w czasach hossy

[...]

Rz: Jakie są główne grzechy deweloperów popełnione w ostatnim czasie, które utrudnią im przetrwanie w czasach kryzysu?

Katarzyna Cyprynowska, prezes zarządu firmy Nowy Adres: Przede wszystkim niedostosowanie oferty do realnego popytu na rynku. Na fali ponaddwuletniego wzrostu cen wielu deweloperów postawiło na segment średni, sprzedając mieszkania o podwyższonym standardzie jako „apartamenty”, zbudowane często według nieudanych projektów architektonicznych, nierzadko w kiepskich lokalizacjach, za ceny niewspółmierne do oferowanej jakości. Takie mieszkania nie mają – i nigdy nie miały – szans na rynkowy sukces.

W pogoni za zyskami deweloperzy zlekceważyli segment popularny, który w naszym kraju ze względu na wielkie braki substancji mieszkaniowej cieszy się dużym zainteresowaniem niezależnie od koniunktury. Deweloperzy ponadto sami wyhodowali sobie naturalną konkurencję, sprzedając duże pakiety nowo wybudowanych mieszkań funduszom inwestycyjnym i indywidualnym inwestorom, którzy teraz realizują zyski, wprowadzając te mieszkania do sprzedaży.

Pustki w biurach sprzedaży deweloperów biorą się m.in. z migracji klientów na rynek wtórny, gdzie mogą oni znaleźć produkt o tej samej jakości, niekiedy za niższą cenę, a na pewno już istniejący, na którego ukończenie nie trzeba czekać np. dwa lata.

Do innych grzechów deweloperów zaliczyłabym płacenie bajońskich sum za działki budowlane oraz oczywiście nadmierną pazerność. Ostatnie badania „Polski rynek mieszkaniowy – popyt i preferencje nabywców 2008” firmy Nowy Adres pokazały, że tylko 19 proc. naszych rodaków, którzy zamierzają w tym roku kupić mieszkanie, byłoby w stanie zapłacić więcej niż 6,5 tys. zł za metr kwadratowy.

[...]

Na jakie obniżki będzie można liczyć w tym roku na rynku pierwotnym?

Obniżki już są, czasem sięgające nawet 15 – 20 proc. ceny wyjściowej w przypadku niektórych inwestycji w Trójmieście i Poznaniu, gdzie proces oczyszczania rynku zaczął się wcześniej. W stolicy też jesteśmy już na fali obniżek. Szybko będą taniały zapewne te projekty, gdzie ceny były wyśrubowane do poziomów zupełnie nieuzasadnionych oferowaną jakością. Mniej – jeśli w ogóle – będą tanieć dobrze zaprojektowane i umiejętnie prowadzone inwestycje w najlepszych lokalizacjach. W skrajnych przypadkach obniżki mogą wynieść co najmniej 20 – 25 proc. ceny wyjściowej.

[...]

calosc tu:
http://www.rp.pl/artykul/80531,246756_D ... ossy_.html

edit

i jeszcze takie cos z innego art




absinth - Pią Sty 23, 2009 9:27 am


Rok spadku cen mieszkań
Marcin Zwierzchowski 23-01-2009, ostatnia aktualizacja 23-01-2009 10:20

Koniec 2009 roku i początek 2010 będzie najlepszym czasem na zakup mieszkania – uważają eksperci Narodowego Banku Polskiego.

– Wtedy deweloperzy wyraźnie odczują już presję rynku – tłumaczy Jacek Łaszek, doradca kierujący zespołem ds. rynku nieruchomości w Instytucie Ekonomicznym NBP.

Z prognoz ekspertów banku wynika, że średnie ceny w najbliższych kwartałach nadal będą spadać. Nie wiadomo jednak, jak bardzo. – To zależy od tego, jak wielkie będą ograniczenia kredytowe, jak długo klienci będą wstrzymywać się z kupnem, oczekując dalszych spadków cen, oraz jak dalece deweloperzy będą zmuszeni do szybkiej sprzedaży mieszkań – tłumaczy Łaszek.

Jego zdaniem część deweloperów jest wciąż w niezłej sytuacji finansowej. Zwłaszcza ci, dla których budowa mieszkań jest tylko fragmentem działalności. Firmy, którym udało się już sprzedać ponad połowę tego, co dopiero wybudują, też nie są w złej sytuacji.

Z oceny ekspertów NBP wynika, że jeśli deweloperzy będą w najbliższym czasie zmuszeni do szybkiej sprzedaży 20 – 30 proc. swojej oferty, to zmiany cen będą raczej niewielkie. Jeśli będzie to 40 – 50 proc., ceny mogą spaść mocno. – Ale ja sądzę, że to będzie raczej 20 – 30 proc. – zaznacza Łaszek. – Stąd nasza prognoza, intuicyjna, że 6 tys. zł za mkw dla Warszawy i 4,5 tys. zł dla innych miast to cena równowagi na rynku. Oznaczałoby to, że obniżka sięgałaby 15 – 20 proc. od obecnych poziomów – przewiduje.

W jakim czasie to nastąpi? – To będzie zależało od tego, kiedy deweloperzy odczują, że już naprawdę muszą sprzedać – powtarza Łaszek. – Potencjalna presja spadku cen jest większa niż 15 – 20 proc. Ale raczej aż takich przecen nie będzie – potwierdza Marta Widłak, ekonomista NBP. Zaznacza przy tym, że choć rzadko, to jednak zdarzało się, iż w IV kw. 2008 r. w wybranych inwestycjach na rynku pierwotnym deweloperzy podnosili ceny ofertowe. – Spodziewamy się jednak, że to jedynie zabiegi deweloperów, którzy reagują tak na zwiększającą się w niektórych inwestycjach,różnicę między cenami ofertowymi i transakcyjnymi – dodaje Widłak. A zatem firmy z jednej strony podnoszą ceny, ale z drugiej są bardziej elastyczne przy ich negocjowaniu.
Rzeczpospolita

http://www.rp.pl/artykul/19417,252604_R ... zkan_.html



salutuj - Nie Sty 25, 2009 2:34 pm

Mieszkaniami w Katowicach zaczynają interesować się ludzie z warśiawki. Już 3. osoba pytała mnie co można by kupić i gdzie się planuje jakieś budowy.

To dobra wiadomość dla tych co już coś mają a zła dla tych którzy dopiero planują coś kupić.

Z informacji jakie otrzymałem pewien deweloper ostatni dom na Kostuchnie chciał sprzedać za 900tys. a wcześniej cena wynosiła ponad 600. Ja tą inestycję w zeszłym roku oglądałem i wtedy cena wynosiła około pół miliona.
Sam też dobrze na własnej inwestycji wyszedłem, ale tym się chwalić nie będę



co do cen mieszkan to naturalnym wydaje mi sie, ze za jakies 2-3 lata spora czesc osob ktora ostatnimi czasy wziela kredyt hipoteczny bedzie miala problem z jego splata i co wiecej moze miec problem z refinansowaniem tego kredytu w efekcie troche mieszkan moze trafic na rynek w calkiem atrakcyjnych cenach



Też bym się tak pocieszał na Waszym miejscu



to akurat opieram na szacunkach banków i tym co jest naturalne w gospodarce czyli cyklach koniunktury gospodarczej i podazajacych za nimi problemami ze spłata kredytow hipotecznych (czy ogolnie kredytow) przez tych ktorzy w warunkach nie bedacych akme szalu hipotecznego kredytow by po prostu nie dostali. Cos podobnego przeciez juz teraz dzieje sie w USA na rynku kredytow hipotecznych w tej kategorii kredytobiorcow o ktorej pisze. I nie jest to przeciez zadne odkrycie Ameryki (hehe gra slow ) tylko potwierdzenie czegos co jest naturalne ale jak bedzie to oczywiscie przekonamy sie za jakis czas. Poki co obstawiam, ze za pare lat trafi troche takich mieszkan na rynek...


W aglo raczej ceny nie spadna bo mimo wszystko sa o wiele nizej w porownaniu z innymi miastami tej kategorii w PL. No chyba ze marazm jakosci zycia, w tym wizerunkowo-inwestycjny w aglo bedzie sie powiekszal.
Ta prognoza o ktorej mowil Absynt raczej odnosi sie do mozliwej sytuacji za klika lat w Wawie, moze tez we Wroc gdzie ceny sa dosyc szalone. U nas wysokosc kredytow jest odpowiednio mniejsza a koniunktura slaba w porownaniu z innymi miastami.
Interesująca jest średnia płaca brutto w Kato.... Hm...




To myślenie jest błędne. Z jednego łatwego powodu: u nas jest całkowicie inna sytuacja niż w USA.

W naszym kraju nie ma czegoś takiego jak kredyty hipoteczne wysokiego ryzyka, a tu właśnie o nie chodzi.

Teraz zapanowała panika i dobrze, bo fundusze i inni inwestorzy będą mogli dokupić troszeczkę papiera od leszczy i tyle. Do końca sierpnia a może i września będzie wyczekanie i ci którym się spieszy będą sprzedawać po każdej cenie akcje. W mniejszym stopniu dotyczy to nieruchomości ale też pewnie ktoś spanikuje i się będzie pozbywał mieszkań. Ceny w końcu troszeczkę spadną w większych miastach.




To myślenie jest błędne. Z jednego łatwego powodu: u nas jest całkowicie inna sytuacja niż w USA.

W naszym kraju nie ma czegoś takiego jak kredyty hipoteczne wysokiego ryzyka, a tu właśnie o nie chodzi.


jak mozna bylo wczoraj przeczytac na zielonych stronach Rzepy "Należy zauważyć, że sytuacja kryzysowa - wbrew doniesieniom wielu mediów - nie dotyczy jedynie najbardziej ryzykownego rynku nieruchomości subprime." i tak dalej...

chpc z drugioej strony "Ekonomista ma przewidywać, a później tłumaczyć, dlaczego nie było tak, jak wcześniej mówiono"



absinth - Pon Sty 26, 2009 9:42 am
Nowe mieszkania ciągle tanieją
kad 26-01-2009, ostatnia aktualizacja 26-01-2009 01:38

Styczeń przyniósł kolejne obniżki cen metra kwadratowego, zwłaszcza w nowej ofercie deweloperów.

[...]

- Ogólna średnia cen mieszkań znajdujących się w ofercie spadła jednak nieznacznie – o niecały 1 proc., oscylując na poziomie 7,3 tys. zł za 1 mkw. Najdroższe oferty są w stolicy – 9,1 tys. zł za 1 mkw., najtańsze w Łodzi – 6 tys. zł za 1 mkw., i Katowicach – 6,3 tys. zł za 1 mkw. Widać spory dystans między Warszawą a innymi dużymi aglomeracjami – np. we Wrocławiu ta średnia wynosi 7,8 tys. zł, w Poznaniu – 7,9 tys. zł, a w Krakowie – który w czasach boomu był tuż za Warszawą pod względem wysokości cen – dziś ta średnia wynosi 7,3 tys. zł za metr.

- Średnie stawki sprzedanych mieszkań spadły o niecałe 2 proc. Najtańszych zakupów dokonywano w Łodzi – 5,4 tys. zł za 1 mkw., Gdańsku – 5,6 tys. zł za 1 mkw., i Katowicach – 5,8 tys. zł za każdy metr. Najwyższe transakcje miały miejsce w Warszawie – 8,1 tys. zł za 1 mkw.

http://www.rp.pl/artykul/230922,253715_ ... nieja.html



absinth - Pią Lut 06, 2009 11:06 am
IE NBP: ceny na rynku nieruchomości spadną o około 15-20 proc.
(PAP, tm/06.02.2009, godz. 09:42)
Należy spodziewać się dalszego spadku cen na rynku nieruchomości, który wyniesie około 15-20 proc. - uważa prof. Jacek Łaszek, doradca kierujący Zespołem ds. Rynku Nieruchomości w Instytucie Ekonomicznym NBP.

"Jesteśmy w szczytowym punkcie fazy cyklu (jest to zsynchronizowany cykl na największych rynkach), tj. przed załamaniem. Wygląda to tak, że mamy nadwyżkę niesprzedanych mieszkań, są wysokie ceny, dodatkowo - jako efekt zewnętrzny - pojawiły się problemy z finansowaniem inwestycji oraz konsumentów przez banki. Jeśli chodzi o prognozy to dostępne dane i prowadzone przez nas analizy skłaniają do stwierdzenia, że nastąpi dalszy spadek cen na rynku nieruchomości, który szacujemy na około 15-20 proc." - powiedział w wywiadzie dla serwisu NBPNews Łaszek.

"Teoretycznie jest miejsce na większe spadki cen, ale sądzimy, że deweloperzy będą działać racjonalnie, że większość zdywersyfikowała produkcję i ma środki finansowe, aby przetrwać złamanie. Znaczna część deweloperów to firmy, które przeżyły poprzedni cykl w latach 2001-2002 i mają doświadczenie jak działać. W III kwartale 2008 r. już zmniejszyła się liczba pozwoleń na budowy i liczba budów nowo rozpoczynanych. W ciągu 2009 roku te tendencje nasilą się i będą kontynuowane jeszcze w roku 2010. - dodaje.

Łaszek ocenia, że ceny nieruchomości zaczną znów rosnąć około roku 2012.

"Z naszych analiz wynika, że rozpoczyna się faza spadkowa, która najprawdopodobniej potrwa 3-4 lata. W tym czasie większość wybudowanych nieruchomości znajdzie nabywców. Około roku 2012 podaż może okazać się bardzo mała, a może nawet brak będzie nowych mieszkań, co przy dość stabilnym popycie spowoduje, że ceny zaczną rosnąć, deweloperzy zaczną 'wchodzić na rynek' z nowymi mieszkaniami i zacznie się stopniowy wzrost cen" - powiedział.

"Wejście do strefy euro może być dodatkowym impulsem, ale wtedy trzeba będzie wprowadzać przepisy ostrożnościowe i zaostrzać politykę mieszkaniową, aby nie mieć kolejnych problemów" - dodał.



Prince - Wto Lut 10, 2009 12:14 pm
Dobra wiadomość dla tych, którzy nie mogą kupić własnego mieszkania

Czynsze spadają - to dobra wiadomość dla tych, których nie stać na zakup własnego mieszkania - informuje "Gazeta Wyborcza";.

Ze względu na kryzys finansowy spodziewany był wzrost kosztów wynajmu mieszkania. Okazało się jednak, że ceny najmu mieszkań nieznacznie spadły. A to dlatego, że - jak zauważa "Gazeta Wyborcza" - część właścicieli mieszkań woli je wynajmować niż tanio sprzedać.

W styczniu za wynajem kawalerki w Warszawie trzeba było zapłacić przeciętnie 1,6 tys. zł, czyli tyle samo, co we wrześniu 2008 roku, a za wynajem mieszkania dwupokojowego - 2,2 tys. zł, czyli o 100 zł mniej.

Gazeta powołuje się także na raport, według którego ceny najmu spadły w prawie wszystkich dużych miastach, z wyjątkiem Poznania, gdzie średni czynsz zatrzymała się na poziomie 33 zł za mkw.

Źródło Gazeta Wyborcza

http://www.urbanity.pl/news.php?wsk=4315



Prince - Czw Lut 12, 2009 8:19 am
Państwo pomaga kupić coraz więcej mieszkań

W Katowicach, Poznaniu czy Łodzi większość wystawionych na sprzedaż mieszkań można kupić z budżetową dopłatą - informuje "Gazeta Wyborcza".

Jednak już w Warszawie, Krakowie czy Gdańsku wciąż takich ofert brakuje. Chodzi o program "Rodzina na swoim", z którego można uzyskać dopłaty do zakupu mieszkań. Jak podaje gazeta, coraz więcej mieszkań kwalifikuje się do tego programu ponieważ spadają ich ceny a dodatkowo następuje łagodzenie kryterium kosztowego, od którego zależy uzyskanie dopłaty.

Żeby móc skorzystać z dopłaty, cena mieszkania nie może przekroczyć 40% podawanych przez GUS średnich dla województwa kosztów budowy i osobno dla miasta wojewódzkiego. Rodzina, która kupi mieszkanie z dopłatą budżetową oddaje do banku przez osiem lat o blisko połowę niższe odsetki. Wówczas taki kredyt złotówkowy staje się tańszy od tego we frankach.

Według gazety większość mieszkań kwalifikujących do dopłat jest tylko w trzech miastach - Zielonej Górze, Katowicach i Opolu.

Źródło Gazeta Wyborcza

http://www.urbanity.pl/news.php?wsk=4332



Piotreq - Czw Lut 12, 2009 8:02 pm
No jeszcze trzeba spelnic jeden warunek - miec zone albo dziecko.



salutuj - Czw Lut 12, 2009 8:26 pm
hm. szukam żony



kiwele - Czw Lut 12, 2009 8:37 pm

hm. szukam żony
Hm, szukasz zony? Zgubila sie, poszla z kims?



absinth - Pon Lut 16, 2009 10:23 am


Nadciąga wielka przecena mieszkań
Marcin Zwierzchowski 15-02-2009, ostatnia aktualizacja 16-02-2009 10:53

W drugiej połowie roku czeka nas gwałtowny spadek cen mieszkań. Na rynek powrócili łowcy okazji. Kupując jednocześnie – w pakietach – setki lokali, zbijają ich ceny

– Niektórzy deweloperzy sprzedają jedno lub dwa mieszkania miesięcznie i zaczynają mieć kłopoty z płynnością – mówi Marcin Gołębiowski, wiceprezes redNet Consulting. – Takie spółki już za kilka miesięcy mogą zostać przyparte do muru na tyle mocno, że będą sprzedawały mieszkania w pakietach po bardzo niskich cenach.

Jak niskich? W największych aglomeracjach ceny mogą spaść nawet o 25 – 30 proc. w stosunku do obecnych. Do Polski wrócili bowiem zagraniczni klienci zawierający umowy nawet na kilkaset mieszkań jednocześnie. Ale stawiają warunki – atrakcyjna lokalizacja i niska cena.

[...]
Oprócz Warszawy zagraniczni klienci szukają okazji w Krakowie i Wrocławiu. – Gdyby były ciekawe projekty w Poznaniu, pewnie i tam trwałyby negocjacje – podkreśla Grząbka. A gdy zdesperowani deweloperzy, którzy nie mogą teraz znaleźć klientów, zaczną wyprzedawać mieszkania taniej, będą też obniżać ceny dla indywidualnych odbiorców. – Część małych deweloperów nie ma wyboru. Albo sprzedadzą choćby po kosztach, albo upadną
[...]
Nawet sami deweloperzy zaczynają przyznawać, że ceny mogą dalej spadać. W szczycie hossy Polnord sprzedawał mieszkania w warszawskim Miasteczku Wilanów po 9,5 tys. zł za mkw. Teraz obniżył je do 7,9 tys. zł. – A jak przyjdzie klient z dobrą propozycją, to możemy dodatkowo negocjować – zaznacza Wojciech Ciurzyński. – Bo każde sprzedane mieszkanie to gotówka, tak bardzo potrzebna w tych trudnych czasach – tłumaczy. Z tego, że deweloperzy znaleźli się pod ścianą, doskonale zdają sobie sprawę banki, które pożyczyły im mnóstwo pieniędzy na inwestycje.

– Zdarzyło nam się ostatnio, że bank, który skredytował dewelopera i teraz widzi, jak słabo idzie sprzedaż, sam zaczął szukać chętnego na pakiet mieszkań – mówi Paweł Grząbka. – Banki zaczynają naciskać na swoich kredytobiorców, by odzyskiwali gotówkę, sprzedając lokale niemal po kosztach. To się nasili w najbliższych trzech – dziewięciu miesiącach. Coraz więcej firm deweloperskich będzie rozumiało, że potężne zejście z ceny wywoławczej jest w tej chwili jedyną szansą na sprzedaż mieszkań – przewiduje.
http://www.rp.pl/artykul/5,263863_Nadci ... zkan_.html



salutuj - Pon Lut 16, 2009 1:27 pm
no proszę 5-10-15
jeszcze niedawno się zarzekali że spadki będą 5-10%

potem mówili 15-20%

teraz już mowa o 25-30%

a ja obstawiam że spadną o 40-50% :-)



Cuma - Pon Lut 16, 2009 3:07 pm
A jo że 60-70% nie no żart nie znam sie na tym to nie obstawiam nic
Szkoda że takie spadki nie trafią na za jakieś 5 lat kiedy być może było by mnie już stać na mieszkanko jakieś



Wera - Śro Lut 18, 2009 8:39 am
moim zdaniem ceny spadną ale tylko kiepskich mieszkań
w dobrych lokalizacjach i komfortowych - raczej bardzo nieznacznie
trzeba tez brać pod uwage inflację - skokową ktora ma teraz miejsce
patrz kurs EUR - ZŁ
myślę że jest to dobry moment na zakup mieszkania



sergio ramos - Śro Lut 18, 2009 5:02 pm
czyli zapoomnij o jakiejkolwiek budowie w ciągu najbliższych 3 - 5 lat w Kato. Nie widzę szansy by najtańsze mieszkania w Polsce i jedne z najtańszych na świece spadły o 20 % nie mówiąć o 50 %


no proszę 5-10-15
jeszcze niedawno się zarzekali że spadki będą 5-10%

potem mówili 15-20%

teraz już mowa o 25-30%

a ja obstawiam że spadną o 40-50% :-)




sergio ramos - Czw Lut 19, 2009 1:31 pm
już zaczyna się wyprzedaż działek, Torca, Geo, Wstrzymanie kilku a może kilkunastu inwestycji. Za chwilę będą kolejni bo nie da się budować za pieniądze których oczekują kupujący.



Wera - Czw Lut 19, 2009 3:57 pm
zgadzam się
developerzy nie chcąc spadku cen - będą obniżać ilość rozpoczynanych inwestycji
to jest oczywiste
i dopiero jak zaczną zanikać objawy kryzysu na świecie - interes rozkręci się na nowo
a wtedy ceny znowu poszybują do góry
wraz ze wzrostem naszego wynagrodzenia
ceny nieruchomości będą dorównywały cenom na zachodzie
jeszcze troche czasu mamy



salutuj - Czw Lut 19, 2009 4:14 pm
spokojnie. Deweloperzy moga oglaszac ze sprzedaja dzialki zeby straszyc i nie sprzedac :-)

Uwazam, ze tylko idiota jest w stanie dac za metr wiecej niz srednia miesieczna pensja.



salutuj - Czw Lut 19, 2009 4:18 pm

czyli zapoomnij o jakiejkolwiek budowie w ciągu najbliższych 3 - 5 lat w Kato. Nie widzę szansy by najtańsze mieszkania w Polsce i jedne z najtańszych na świece spadły o 20 % nie mówiąć o 50 %


Ja widze - ciekawe kto kupi mieszkania np na ksiazecej, w klitce gdzie sasiad widzi sasiada. Toz to to samo co w zwyklym prl'owskim bloku.

Mieszkania wcale nie sa najtansze na swiecie. Poza tym cena nie moze byc taka sama jak np w Oslo bo sila nabywcza jest po prostu inna :-)

Pod koniec roku bedzie -40%.



sergio ramos - Pią Lut 20, 2009 1:56 pm
ja nie pytam kto kupi, ja mówię że nie da się wybudować mieszkań z kosztami ziemi, niewielka marzą i sprzedawać ich po 3500 PLN w kato. Za to wiem że ceny zwłaszcza nowych mieszkań nie spadną więcej niż 10 - 15 %, stare może i będą po 2000, ale nie nowe. Co do Siby nabywczej, to nie da sie niestety budować i sprzedawać metra w cenie stanowiącej równowartość średniej pensji. Te bogate kraje o kttórych mówisz mają ten współczynnik na poziomie 0,5 - 0,7, przy czym są miasta gdzie spada on poniżej 0,4 m2/pensję. Mieskzania w odniesieniu do pensji jakie oferuje region są naprawdę najtańsze na świecie uwierz mi. Mniej dające zarobić Wrocław, Poznań i pewnie kraków mają ceny na poziomie 7 - 8 tyś a najbogatsze katowice mają ceny 2 - 5 TYś. Zastanawiające dla mnie.



kiwele - Pią Lut 20, 2009 2:05 pm

ja nie pytam kto kupi, ja mówię że nie da się wybudować mieszkań z kosztami ziemi, niewielka marzą i sprzedawać ich po 3500 PLN w kato. Za to wiem że ceny zwłaszcza nowych mieszkań nie spadną więcej niż 10 - 15 %, stare może i będą po 2000, ale nie nowe. Co do Siby nabywczej, to nie da sie niestety budować i sprzedawać metra w cenie stanowiącej równowartość średniej pensji. Te bogate kraje o kttórych mówisz mają ten współczynnik na poziomie 0,5 - 0,7, przy czym są miasta gdzie spada on poniżej 0,4 m2/pensję. Mieskzania w odniesieniu do pensji jakie oferuje region są naprawdę najtańsze na świecie uwierz mi. Mniej dające zarobić Wrocław, Poznań i pewnie kraków mają ceny na poziomie 7 - 8 tyś a najbogatsze katowice mają ceny 2 - 5 TYś. Zastanawiające dla mnie.

Przykre to, ale wszystko wskazuje, ze tu jest zmaterializowana cala opinia o Katowicach.

Ja pracuje na odwrocenie tej opinii. Co roku przyjezdzam do Katowic na dluzszy czas dla czystej przyjemnosci zamieszkiwania w nich.



salutuj - Pią Lut 20, 2009 5:14 pm

ja nie pytam kto kupi, ja mówię że nie da się wybudować mieszkań z kosztami ziemi, niewielka marzą i sprzedawać ich po 3500 PLN w kato. Za to wiem że ceny zwłaszcza nowych mieszkań nie spadną więcej niż 10 - 15 %, stare może i będą po 2000, ale nie nowe. Co do Siby nabywczej, to nie da sie niestety budować i sprzedawać metra w cenie stanowiącej równowartość średniej pensji. Te bogate kraje o kttórych mówisz mają ten współczynnik na poziomie 0,5 - 0,7, przy czym są miasta gdzie spada on poniżej 0,4 m2/pensję. Mieskzania w odniesieniu do pensji jakie oferuje region są naprawdę najtańsze na świecie uwierz mi. Mniej dające zarobić Wrocław, Poznań i pewnie kraków mają ceny na poziomie 7 - 8 tyś a najbogatsze katowice mają ceny 2 - 5 TYś. Zastanawiające dla mnie.

Zawsze mozna trzymać sobie felernie kupioną ziemię i płacić od niej podatek (i np nie móc nic wybudować jak w przypadku spalonego i zgruzowanego zabytkowego młyna w Zabrzu, który powinien być odbudowany jako zabytek nieupilnowany przez właściciela).

Po prostu to, że "inwestor" sobie kupuje ziemię i materiały na peeku to jego problem/głupota - mieszkań nie sprzeda za więcej, niż ile ludzie będą chcieli dać i kropka.
Bo na całe szczęście nie jakiegoś ma przymusu i ludzie jeszcze długo widząc jak inni się nabrali i przepłacili za mieszkania, dopłacając coraz wyższe marże za kredyt nie będą kupować za dwukrotność swojej pensji :-)

Kredyt w granicach zdrowego rozsądku nie powienien być wyższy niż dwukrotność rocznych zarobków - w przypadku statystycznego katowiczanina to 72tys (144tys na dwoje). Mając na uwadze rózne potrzeby mieszkaniowe daje nam to odpowiednią cenę za metr w zalezności od wymagań powierzchniowych.

Btw na ile pamiętam to średnia pensja w Oslo w 2008 to ok 30tys koron, a mieszkanie ok 70m to 2mln koron.



absinth - Nie Lut 22, 2009 9:41 pm
Ceny mieszkań nadal będą spadać
Marcin Zwierzchowski 21-02-2009, ostatnia aktualizacja 21-02-2009 04:55

W 2009 roku ceny mieszkań w Polsce spadną, w ujęciu średniorocznym, o ok. 18,9 proc. (licząc rok do roku) – podają w swoim raporcie analitycy Banku BGŻ

Spadki mają w większym stopniu dotyczyć rynku pierwotnego niż wtórnego. Jednocześnie ceny gruntów zabudowanych i zurbanizowanych spadną w tym czasie o ok.

13,2 proc., a nieruchomości niemieszkalnych o ok. 15,2 proc. Według analityków z BGŻ okres dekoniunktury na polskim rynku nieruchomości może się wydłużyć do 2010 roku. A wielkość korekty cenowej będzie zależała od głębokości i długości spowolnienia gospodarczego.

[...]
http://www.rp.pl/artykul/80531,266474_C ... adac_.html



sergio ramos - Pon Lut 23, 2009 9:19 am


Zawsze mozna trzymać sobie felernie kupioną ziemię i płacić od niej podatek (i np nie móc nic wybudować jak w przypadku spalonego i zgruzowanego zabytkowego młyna w Zabrzu, który powinien być odbudowany jako zabytek nieupilnowany przez właściciela).

Po prostu to, że "inwestor" sobie kupuje ziemię i materiały na peeku to jego problem/głupota - mieszkań nie sprzeda za więcej, niż ile ludzie będą chcieli dać i kropka.
Bo na całe szczęście nie jakiegoś ma przymusu i ludzie jeszcze długo widząc jak inni się nabrali i przepłacili za mieszkania, dopłacając coraz wyższe marże za kredyt nie będą kupować za dwukrotność swojej pensji :-)

Kredyt w granicach zdrowego rozsądku nie powienien być wyższy niż dwukrotność rocznych zarobków - w przypadku statystycznego katowiczanina to 72tys (144tys na dwoje). Mając na uwadze rózne potrzeby mieszkaniowe daje nam to odpowiednią cenę za metr w zalezności od wymagań powierzchniowych.

Btw na ile pamiętam to średnia pensja w Oslo w 2008 to ok 30tys koron, a mieszkanie ok 70m to 2mln koron.


czyli 30.000 x 12 x 5,5 = 2 mln co daje śrenio 5,5 letnie zarobki na mieszkanie skąd zatem pragnienie by w ktowicach był to odpowiednik 2 letnich? Inna rzecz, (ma to miejsce w Ktakowicach ale nie tylko) że cena nie zalezy tylko od popytu, po prostu jrest granica poniżej któej nie będzie się produkować. Zarówno chleba, masła, auta jak i mieszkania. Nikt nie będzie dla dobra ogółu budował i dopłacał do każdego sprzedawanego meytra. konsekwencją będzie i juz jest wstrzymywanie inwestycji lub ich zamykanie.



absinth - Pon Lut 23, 2009 9:35 am

że cena nie zalezy tylko od popytu, po prostu jrest granica poniżej któej nie będzie się produkować. Zarówno chleba, masła, auta jak i mieszkania. Nikt nie będzie dla dobra ogółu budował i dopłacał do każdego sprzedawanego meytra.

Ja od paru moich znajomych pracujacych w developerce wiem, ze w Katowicach globalne ceny budowy metra nowego mieszkania nie przekaraczaly 2,5 tys. Nie mam pojecia, czy tak bylo na wszystkich budowach, czy tylko na tych o ktorych slyszalem. Reszte stanowila juz marza. Tyle wiem, bo na tyle moglem szczerze porozmawiac. Z tego co juz sam rozmawialem, w przypadku jednej inwestycji w Chorzowie, koszty byly podobne i jak zapewnial mnie wlasciciel tej firmy i tak mu sie to oplaca sprzedawac nowe mieszkania juz przy 3,6 bo na tym juz ma dobry zysk. Jak ti ujal "ja nie mam zagranicznego udzialowca, ktory co roku kaze mi zwiekszac zyski o 20 procent, i jak sie nie pracuje w perspektywie krotkoterminowej to takie ceny jak nasze sa mozliwe. My angazujemy w to sporo srodkow wlasnych, tak, ze nie musze sluchac od banku za ile poinienem sprzedawac metr, zeby oni mi dali kredyt"

ja sie tego trzymam



salutuj - Pon Lut 23, 2009 9:47 am


Zawsze mozna trzymać sobie felernie kupioną ziemię i płacić od niej podatek (i np nie móc nic wybudować jak w przypadku spalonego i zgruzowanego zabytkowego młyna w Zabrzu, który powinien być odbudowany jako zabytek nieupilnowany przez właściciela).

Po prostu to, że "inwestor" sobie kupuje ziemię i materiały na peeku to jego problem/głupota - mieszkań nie sprzeda za więcej, niż ile ludzie będą chcieli dać i kropka.
Bo na całe szczęście nie jakiegoś ma przymusu i ludzie jeszcze długo widząc jak inni się nabrali i przepłacili za mieszkania, dopłacając coraz wyższe marże za kredyt nie będą kupować za dwukrotność swojej pensji :-)

Kredyt w granicach zdrowego rozsądku nie powienien być wyższy niż dwukrotność rocznych zarobków - w przypadku statystycznego katowiczanina to 72tys (144tys na dwoje). Mając na uwadze rózne potrzeby mieszkaniowe daje nam to odpowiednią cenę za metr w zalezności od wymagań powierzchniowych.

Btw na ile pamiętam to średnia pensja w Oslo w 2008 to ok 30tys koron, a mieszkanie ok 70m to 2mln koron.


czyli 30.000 x 12 x 5,5 = 2 mln co daje śrenio 5,5 letnie zarobki na mieszkanie skąd zatem pragnienie by w ktowicach był to odpowiednik 2 letnich? Inna rzecz, (ma to miejsce w Ktakowicach ale nie tylko) że cena nie zalezy tylko od popytu, po prostu jrest granica poniżej któej nie będzie się produkować. Zarówno chleba, masła, auta jak i mieszkania. Nikt nie będzie dla dobra ogółu budował i dopłacał do każdego sprzedawanego meytra. konsekwencją będzie i juz jest wstrzymywanie inwestycji lub ich zamykanie.



Wera - Pon Lut 23, 2009 12:56 pm
zgadzam się że marże firm developerskich są za wysokie
a przynajmniej były rok dwa lata temu
teraz pewnie rynek to troszkę wyreguluje
jedni odpadna inni przeczekają za wcześniej zarobione pieniądze
ale popieram tych którzy utrzymują , ze spadek cen nie przekroczy 10-15 % a w dobrych lokalizacjach ceny nadal bedą pieły sie w górę
kurs lekko się uspokoił - ciekawe czy to cisza przed burzą - bo przecież nie koniec kryzysu



salutuj - Pon Lut 23, 2009 4:46 pm
tzn ja 40-50% opieram na pewnej prasowej statystyce którą kiedyś czytałem jak w ostatnich trzydziestu latach w europejskich krajach gdzie był wzrost o 100% był potem spadek o 40-50%



sergio ramos - Pon Lut 23, 2009 10:11 pm


Ja od paru moich znajomych pracujacych w developerce wiem, ze w Katowicach globalne ceny budowy metra nowego mieszkania nie przekaraczaly 2,5 tys. Nie mam pojecia, czy tak bylo na wszystkich budowach, czy tylko na tych o ktorych slyszalem. Reszte stanowila juz marza. Tyle wiem, bo na tyle moglem szczerze porozmawiac. Z tego co juz sam rozmawialem, w przypadku jednej inwestycji w Chorzowie, koszty byly podobne i jak zapewnial mnie wlasciciel tej firmy i tak mu sie to oplaca sprzedawac nowe mieszkania juz przy 3,6 bo na tym juz ma dobry zysk. Jak ti ujal "ja nie mam zagranicznego udzialowca, ktory co roku kaze mi zwiekszac zyski o 20 procent, i jak sie nie pracuje w perspektywie krotkoterminowej to takie ceny jak nasze sa mozliwe. My angazujemy w to sporo srodkow wlasnych, tak, ze nie musze sluchac od banku za ile poinienem sprzedawac metr, zeby oni mi dali kredyt"

ja sie tego trzymam


nie polemizuje z abstrakcyjnie niska wyceną budowy metra, raczej dodam że budowa to nie tylko cena budowy. dochodzi koszt pieniądza w czasie (6 - 8%), koszt obsługi inwestycji (5%), architektury (2 - 4%), reklamy i marketingu (4 - 6 %), marża dewelopera (10 - 20 %) inne koszty nie uwzględnione w tej szybkiej symulacji szacowane na około 10 %, i najwazniejszy koszt zakupu ziemi sięgający w skrajnych przypadkach cenie budowy wskazanej przez Ciebie. Zatem - jak budować wiesz ale jak sprzedawać w cenie budowy chyba nie wiesz jeszcze. Gdyby Twoi znajomi chcieli się podzielić wiedzą jak budować po 2500 ze wszystkimi kosztami sprzedając po 3000 z kawałkiem zapraszam do spółki bo zarobimy bardzo duzo i bardzo szybko. Niestety z moich doświadczeń wynika że nie da się budować po 2500 i sprzedawać w tej samej cenie. Zachęcam do spotkania bo może to się okazać żyłą złota dla nas.



salutuj - Wto Lut 24, 2009 7:35 am
haha 40-50% jest ale na razie w dolarach ;-)

http://dom.gazeta.pl/nieruchomosci/1,73 ... mosci.html

Cudzoziemcy stracili krocie na inwestycjach w nieruchomości

mapi
2009-02-23, ostatnia aktualizacja 2009-02-23 16:09

Najgorzej na inwestycjach na polskim rynku wyszli inwestorzy zagraniczni. I teraz, choć ceny nieruchomości w największych polskich miastach licząc w dolarach spadły o 40-50 proc., inwestorów chętnych do kupowania na razie nie widać - pisze "Dziennik"

Podczas hossy w latach 2005-2007 zagraniczni inwestorzy kupowali mieszkania w Polsce na potęgę, licząc zyski płynące ze wzrostu ich wartości i umacniania się złotego. Teraz okazuje się, że inwestycje przyniosły straty i trudno się z nich wycofać. Cena metra mieszkania spadła w ciągu ostatnich miesięcy o kilkanaście procent, ale przeliczenie ich na dolary czy franki szwajcarskie pokazuje, że wartość w ciągu pół roku spadła w największych miastach o 40-50 procent.

Jak ostrożnie się oblicza, ok. 10-15 procent ze 150 tys. mieszkań sprzedanych przez deweloperów w latach 2006-2008 mogli kupić właśnie cudzoziemcy.

- Inwestorzy zagraniczni, nie licząc profesjonalnych funduszy inwestycyjnych nie działali długoterminowo. To byli głównie spekulanci liczący, że odbiją sobie straty z właśnie rozpoczynających zjazd cenowy rynków Hiszpanii czy Irlandii. To oni nadmuchali bańkę spekulacyjną w Polsce. Zostali z rosnącymi stratami. Oceniam, że najpóźniej do 2010 roku dojdzie do masowego wycofywania się zagranicznych spekulantów z Polski - mówi Tomasz Błeszyński, analityk rynku nieruchomości. Jego zdaniem, doprowadzi do spadku cen w największych i najdroższych miastach o dalsze kilkanaście procent.

Co ważne, obecna wycena polskich mieszkań w dolarach i euro zaczyna być znów atrakcyjna dla zagranicznych inwestorów. Jednak nie ma na nie specjalnego popytu.



absinth - Wto Lut 24, 2009 10:49 am
a agencje PT obskugujace developerow wysylaja juz takie informacje prasowe

"Szanowni Państwo,
pragnę poinformować o nowej inwestycji, której realizacja właśnie się rozpoczęła w
Warszawie. Projekt to osiedle domów jednorodzinnych o podwyższonym standardzie -
Saskie Zacisze.

Osiedle Saskie Zacisze, to zupełnie nowa, praktycznie nie komunikowana jeszcze w
mediach inwestycja. Co ją wyróżnia:
- bardzo atrakcyjna lokalizacja - jedynie 5,5 km od ścisłego centrum Warszawy.
Jednym słowem zaleta mieszkania w domu połączona z komfortem jaki daje bliskość
centrum miasta
- wysokie na 3 metry partery w domach
- drewniane okna wysokie na 1,8 m, i to praktycznie w całym domu
- szybki odbiór inwestycji - pierwsze domy staną już jesienią tego roku
- niskie ceny - od 5 500 zł brutto za m2"



salutuj - Wto Lut 24, 2009 10:52 am
no proszę a w Warszawie średnio było chyba 8000-8500 (choć gdzieniegdzie w nieapartamentowcach nawet 10tys)



absinth - Wto Lut 24, 2009 11:02 am

Niestety z moich doświadczeń wynika że nie da się budować po 2500 i sprzedawać w tej samej cenie. Zachęcam do spotkania bo może to się okazać żyłą złota dla nas.

do tego trzeba doswiadczenia? wydawaloby sie, ze tylko podstaw matematyki.
Jedyne co mnie zastanawia to skad wziuelo sie zalozenie zeby sprzedawac po cenie budowy? Hmm ja tak nigdzie nie pisalem...



sergio ramos - Wto Lut 24, 2009 11:14 am

a agencje PT obskugujace developerow wysylaja juz takie informacje prasowe

"Szanowni Państwo,
pragnę poinformować o nowej inwestycji, której realizacja właśnie się rozpoczęła w
Warszawie. Projekt to osiedle domów jednorodzinnych o podwyższonym standardzie -
Saskie Zacisze.

Osiedle Saskie Zacisze, to zupełnie nowa, praktycznie nie komunikowana jeszcze w
mediach inwestycja. Co ją wyróżnia:
- bardzo atrakcyjna lokalizacja - jedynie 5,5 km od ścisłego centrum Warszawy.
Jednym słowem zaleta mieszkania w domu połączona z komfortem jaki daje bliskość
centrum miasta
- wysokie na 3 metry partery w domach
- drewniane okna wysokie na 1,8 m, i to praktycznie w całym domu
- szybki odbiór inwestycji - pierwsze domy staną już jesienią tego roku
- niskie ceny - od 5 500 zł brutto za m2"


domy psoadowione sa na działkach 200 m2 (2 ary) mają powierzchnię około 200 m2, chyba od 190 do 230 - co za tym idzie cena jednostkowa wynosić będzie minimum 1.045.000 PLN na wale miedzyszyńskim, przy trasie siekierkowskiej. Z zaznaczeniem że to cena ... za dom a nie za mieszkanie! cymesów to ja tu nie widzę. Okazją tego tez boję się nazwać. Zapraszam zatem do spółki gyby Twoi znajomi, bogaci w doświadczenia wiedzieli jak wielorodzinne rzeczy budować po 2500 z kosztami, zaczniemy sprzedaż po 3600 i rzeczywiście wtedy marża wyniesie 69 %.



absinth - Wto Lut 24, 2009 11:40 am

Zapraszam zatem do spółki gyby Twoi znajomi, bogaci w doświadczenia wiedzieli jak wielorodzinne rzeczy budować po 2500 z kosztami, zaczniemy sprzedaż po 3600 i rzeczywiście wtedy marża wyniesie 69 %.

powstrzymam sie, patrzac na to jakie masz problemy z interpretacja postow, balbym sie gdyby przyszlo do podpisywania umow,
...no chyba, ze z kontrasygnata

btw
pamietasz moze jakie byly pierwotnie ceny w Debowych Tarasach hmm?

hmm a te 3,6 to skad sie wzielo? z tego postu o chorzowskiej inwestycji?

dla przypomnienia co mowilem o cenach za metr:


Sadze ze ceny 3500-4000 sa realne w przypadku konkretnych inwestycji. Na pewno nie beda to mozliwe ceny w sytuacji kiedy np LC Corp kupil za 115 mln sama dzialke
[...]
ceny powyzej 5000 tys z jakims tam ogonem nie sa i nie powinny byc akceptowalne w Katowicach w kontekscie zwyklej mieszkaniowki (tzn nie apartamentow).




sergio ramos - Wto Lut 24, 2009 2:55 pm
nie rozumiesz mnie, nie jestem zwolennikiem cen wysokich, tylko realnych. Pieprzenie że developerzy zarabiają po 100 czy 200 % jest bez sensu, koszty się zmieniły w przeciągu czasu kiiedy DT startowały a teraz. Z tego co wiem musieli sporo wyłozyc z kieszeni bo nie podpisali umowy z generałem przed rozpoczęciem sprzedaży. Teraz natomiast próbują sobie rekompensować poniesioną wtedy stratę. Zresztą juz obnizyli ceny. Ja mówię o realiach a nie o marzeniach. ceny są i jeszcze długo będą w Kato niski lub bardzo niskie, bo każdy prawie kto am wydac na mieszkanie 300 tyś + mysli o domu. A że potem się okazuje że domu się za 300 nie da wybudować to już inna sprawa. Ine sa tendencje niż w pozostałych duzych miastach lub aglomeracjach. Jak napisałem to powtórzę i podtrzymam, jeśli ktoś wie jak budować za 2500 z kosztami to już ma zadatki na milionera.



absinth - Wto Lut 24, 2009 3:30 pm

nie rozumiesz mnie, nie jestem zwolennikiem cen wysokich, tylko realnych. Pieprzenie że developerzy zarabiają po 100 czy 200 % jest bez sensu, koszty się zmieniły w przeciągu czasu kiiedy DT startowały a teraz. Z tego co wiem musieli sporo wyłozyc z kieszeni bo nie podpisali umowy z generałem przed rozpoczęciem sprzedaży. Teraz natomiast próbują sobie rekompensować poniesioną wtedy stratę. Zresztą juz obnizyli ceny. Ja mówię o realiach a nie o marzeniach. ceny są i jeszcze długo będą w Kato niski lub bardzo niskie, bo każdy prawie kto am wydac na mieszkanie 300 tyś + mysli o domu. A że potem się okazuje że domu się za 300 nie da wybudować to już inna sprawa. Ine sa tendencje niż w pozostałych duzych miastach lub aglomeracjach. Jak napisałem to powtórzę i podtrzymam, jeśli ktoś wie jak budować za 2500 z kosztami to już ma zadatki na milionera.

Cieszy mnie to, ze sie zgadzamy. Serio.

cena 2500 to nie jest kwota, o ktorej ja mowie, ze jest maksymalnym pulapem kosztow. Chodzi mi o to, ze wiem, ze takie koszty sa mozliwe w przypadku niektorych inwestycji, i z tego co mi wiadomo takie koszty byly. Nie twierdze, ze tak sie da zawsze i wszedzie budowac, ale ze w ogole, i owszem, da sie.
uwazam tez ze teraz sytuacja bedzie zdrowsza. Ceny dzialek spadna, ceny materialow i robocizny tez. jezeli banki tak latwo kredytowaly kupujacych to czemu developerzy nie mieli podnosic cen? Czemu banki nie mialy dawac kredytow na takie zawyzone cenowio mieszkania. Przeciez im wieksza kwota kredytu tym wiekszy dla nich zysk. Na szczescie sie skonczylo.

Imo cena 5 tys za metr za mieszkanie (nie apatament) jest rozsadna i dla kupujacego i dla sprzedajacego



salutuj - Wto Lut 24, 2009 7:16 pm
Ja uważam że rozsądna cena to 4 tysiące za metr.
(a konkretnie to równowartość średniej płacy w danym miejscu)

Jak sergio wyliczył wychodzi 5 lat zarobków brutto za mieszkanie 60m2, zakładając 1/3 kosztów pracy to jakieś 7,5-8 lat się robi.
Do tego trzeba uwzględnić to że ludzie muszą pić żyć jeść płacić za wodę prąd etc. i wyjdzie przynajmniej 15-20 lat.

A i tak muszą mieć wkład własny jeśli chcą bezpiecnzie uniknąć ryzyka niespłacalności.



salutuj - Pią Lut 27, 2009 9:56 am
i jeszcze wypowiedź tym razem dot cen mieszkań w szwecji:

A'propos wysokich marż. Ja coraz częściej skłaniam się ku stwierdzeniu, że w kraju, w którym wszyscy studiują ekonomię, prawo, zarządzanie i marketing nikt tak naprawdę nie potrafi liczyć. Jak to jest, że w krajach, w których ludzie zarabiają średnio 4x więcej, a robotnik budowlany dostaje 30 Euro/godzinę brutto, opłaca się budować mieszkania i sprzedawać za 1000-1500 euro/m2. Szwed za średnią pensję kupi prawie 1,6 m2/mieszkania z dostępem do metra, zieleni, autostrady, z dostępem do przestrzeni publicznej, z placami zabaw. Polak w tym samym czasie kupi 0,5 m2, a w zasadzie "dziurę w ziemi" z dostępem do infrastruktury przypominającej poligon, a gdy się już wprowadzi to nie ma placów zabaw, miejsca między blokami jest tylko na chodnik, a błoto, dziury w jezdni, szlabany...szkoda gadać.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 4 z 5 • Wyszukiwarka znalazła 577 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •