ďťż
 
[Katowice] Ceny mieszkań



barney - Czw Mar 19, 2009 4:46 pm
gazetadom.pl 19.03.2009.

Ceny mieszkań - Polska może podążyć śladem USA
Sebastian Stanio
2009-03-19, ostatnia aktualizacja 2009-03-19 11:21
Załamaniu sprzedaży nowych mieszkań w Polsce nie towarzyszy równie silny spadek podaży mieszkań ani zmniejszenie zapasów nowych lokali. Oznaczać to może, że rynek nieruchomości w Polsce znajduje się w dużo wcześniejszym punkcie cyklu niż rynek amerykański. Można więc oczekiwać, że także trend cenowy w naszym kraju podąży w kierunku wyznaczonym przez rynek amerykański, tym bardziej, że przy obecnej średniej miesięcznej sprzedaży, zapasów nowych mieszkań starczy na 17 miesięcy.

Najnowsze raporty analityczne wskazują na znaczny, często przekraczający 10 proc., spadek cen mieszkań w największych polskich aglomeracjach w lutym 2009 roku w porównaniu z ubiegłym rokiem. Dwucyfrowe spadki cen mieszkań stały się wystarczającym pretekstem dla polskich mediów do pisania o tym, że "ceny mieszkań spadają na łeb na szyję", "spadają w szalonym tempie", "deweloperzy pękli".

Warto zwrócić uwagę, że w raporty analityczne z 2009 roku informują już o zmianie podejścia deweloperów do nowej sytuacji na rynku i pogodzeniu się firm deweloperskich z niższymi cenami. To spora zmiana. Jeszcze w IV kwartale 2008 obwołujący kolejny dołek na rynku nieruchomości analitycy zakładali, że deweloperzy będą w stanie 'przeczekać' złe czasy i nie będą obniżać cen mieszkań. Co zresztą miało potwierdzać tradycyjną rekomendację analityków, którą prezentowali publiczności: 'kupuj - taniej nie będzie'.

W marcu 2009 roku nie można nie zauważyć, że deweloperzy ceny jednak obniżyli. Sami mówią o obniżkach o 15-20 proc. w porównaniu z cenami na szczycie hossy w połowie 2007 roku. Czy to dużo?

Z badań, które przeprowadzili Carmen Reinhart i Kenneth Rogoff wynika, że w czasie przeciętnego kryzysu finansowego ceny nieruchomości spadają o 36 proc. w cenach realnych, a więc uwzględniających inflację. Naturalnie, obecny kryzys finansowy nie należy do przeciętnych lecz do wyjątkowo destrukcyjnych.

Dlatego należy ze zdrowym sceptycyzmem podchodzić do zapewnień o tym, że ceny mieszkań nie mogą dalej spadać.

Zwłaszcza jeśli zapewnienia te są podpierane tak absurdalnymi argumentami jak ten, iż marże deweloperów spadły już do 10-15 proc. co zamyka drogę do dalszych obniżek. Założenie, że polscy deweloperzy są absolutnie wyjątkowi w świecie biznesu i nie będą sprzedawać swoich produktów z kilkuprocentowymi lub ujemnymi marżami jest ewidentnym przykładem myślenia życzeniowego. Tym bardziej, że sami deweloperzy nie podzielają optymizmu analityków co do cen mieszkań. Proszę zwrócić uwagę na wypowiedź Wojciecha Ciurzyńskiego, prezesa Polnordu: - Mogą oni nawet dojść do marży zerowej, aby tylko sprzedawać. Mali deweloperzy, którzy muszą spłacić kredyty, by nie upaść, będą sprzedawać poniżej kosztów. Nowe inwestycje będą miały niższe koszty materiałów i wykonania, dlatego ceny mogą spadać - mówił Ciurzyński w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej.

To, że deweloperzy zaczęli się godzić z obniżkami cen mieszkań wyda się całkowicie racjonalne, kiedy przeanalizujemy dane o podaży nieruchomości w Polsce. Szczególnie pomocne może być zmierzenie wielkości zapasów (mieszkań i domów, które są gotowe i czekają na nabywców) za pomocą średniej miesięcznej sprzedaży mieszkań. Czyli policzenie przez ile miesięcy deweloperzy musieliby sprzedawać posiadane mieszkania by pozbyć się zapasów. Dokonanie takiej analizy może pokazać faktyczne rozmiary nierównowagi na rynku mieszkaniowym i pomóc oszacować poziom cen, na którym rynek powróci do stanu równowagi. Więc policzmy.

Na warszawskiej giełdzie zakończył się okres publikowania raportów okresowych spółek za IV kwartał 2008 roku. Swoje raporty opublikowały największe firmy deweloperskie w Polsce: Dom Development, Gant, JW Construction oraz Polnord. Dane o sprzedaży nowych mieszkań opublikowane przez tych deweloperów potwierdzają załamanie sprzedaży nowych mieszkań w 2008 roku, a zwłaszcza w ostatnim kwartale tego roku. Z raportów wynika także, że dysponują oni dużymi zapasami niesprzedanych mieszkań. I choć deweloperzy ograniczają nowe inwestycje to spadek liczby oddanych w 2008 roku mieszkań był dużo niższy niż spadek sprzedaży nowych mieszkań. Co więcej, tendencja ta może być kontynuowana w 2009 roku. Oznacza to, że deweloperzy nie tylko nie zmniejszą zapasów w 2009 roku ale jeszcze je powiększą.

Pod koniec 2008 roku "Rzeczpospolita" oszacowała, że przy utrzymaniu średniej sprzedaży mieszkań z 2008 roku deweloperom działającym w sześciu największych polskich aglomeracjach starczyłoby wybudowanych już mieszkań na 17 miesięcy sprzedaży. Na koniec 2008 r. mieli w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Trójmieście i Wrocławiu ok. 37 tysięcy mieszkań w ofercie. Czy zapasy równe 17 miesiącom sprzedaży można określić jako znaczne?

Jak to było w USA

Powyższe dane można porównać z danymi - przeżywającego największą bessę od Wielkiej Depresji - rynku amerykańskiego. Opublikowane przez The Census Bureau dane za styczeń 2009 roku wskazują, że zapasy nowych domów równe są 13,3 średniej sprzedaży miesięcznej, czyli zapasów niesprzedanych mieszkań starczy na ponad 13 miesięcy sprzedaży. To jest najwyższy wskaźnik zapasów w historii!

W latach 1997-2006 zapasy nowych domów utrzymywały się na poziomie 4 do 6 miesięcy średniej sprzedaży. Podobne dane dla amerykańskiego rynku wtórnego wskazują, że zapasy domów wynoszą obecnie 9,6 miesięcy średniej sprzedaży. Graficzne przedstawienie danych o zapasach nowych domów w USA za ostatnie 45 lat znajduje się na wykresie poniżej.

Warto zwrócić uwagę, że zapasy nowych domów w USA (które są miernikiem presji podażowej) są na niższym poziomie niż w Polsce (13,3 w USA wobec 17 miesięcy w Polsce). Spadek cen domów w Ameryce, liczony od szczytu hossy do obecnego poziomu, osiągnął większe rozmiary niż w naszym kraju (gdzie szacuje się go na kilkanaście procentach) i wynosi około 28 proc. Co ciekawe, wielkość zapasów nowych domów w USA cały czas się zmniejsza, z około 540 000 w lipcu 2007 roku do około 340 000 w styczniu 2009. Proces ten jest wynikiem znacznego obniżenia się podaży nowych domów wskutek ograniczenia inwestycji przez firmy deweloperskie.

Mimo drastycznego obniżenie podaży nowych domów przez deweloperów i spadku wielkości zapasów napięcia na rynku nieruchomości w USA nie zmniejszają się. Przyczyną tego jest spadająca z klifu wielkość sprzedaży mierzona ilością sprzedanych domów w jednym miesiącu (około 48 proc. spadku licząc rok do roku). To załamanie sprzedaży sprawia, że obecnie zapasy nowych domów odpowiadają wspomnianym wyżej 13,3 miesiącom sprzedaży choć jeszcze kilkanaście miesięcy temu odpowiadały 9,5 miesiącom.

Wartą odnotowania kwestią jest też, że podaż nowych domów na rynku nieruchomości w USA zmniejszyła się na relatywnie niższym poziome cenowym niż ten, na którym obecnie znajdują się ceny nieruchomości w Polsce (w USA ceny spadły o 28% od szczytów, w Polsce o kilkanaście procent). Zapasy nowych domów w USA zmniejszają się dzięki wyhamowaniu inwestycji przez firmy deweloperskie oraz dzięki popytowi generowanemu przez zachęconych niskimi cenami konsumentów. Naturalnie, do uruchomienia tego typu popytu potrzeba znacznego spadku cen.

Opisane powyżej procesy (wyhamowanie inwestycji deweloperskich, spadek zapasów nowych domów i pojawienie się konsumentów zachęconych niskimi cenami) nie doprowadziły jeszcze do odzyskania równowagi przez rynek nieruchomości w USA. By to się stało, potrzebne jest zahamowanie spadku sprzedaży, które może nastąpić gdy kolejne obniżki cen zachęcą jeszcze większą liczbę kupców do wejścia na rynek.

Polska to nie Ameryka, ale...

Dla postawienia trafnej prognozy zachowania cen nieruchomości w Polsce należy odpowiedzieć na pytanie: w jakim miejscu cyklu znajduje się rynek nieruchomości w naszym kraju?

Chciałbym zwrócić uwagę na dane opublikowane przez JW Construction dewelopera specjalizującego się w budowie mieszkań ze średniego i niższego segmentu, który publikuje szczegółowe dane o sprzedaży i zapasach nowych mieszkań. W 2006 roku deweloper sprzedał mieszkania warte 1058 mln złotych, rok później sprzedał mieszkania warte 1166 mln złotych natomiast w 2008 roku wartość wszystkich sprzedanych mieszkań wyniosła 203 mln złotych. Oznacza to olbrzymi, 82 proc. spadek sprzedaży w porównaniu z 2007 rokiem. To zdecydowanie gorsze dane od informacji o spadku sprzedaży nowych mieszkań w 6 największych aglomeracjach, który wyniósł około 30 proc.

JW Construction posiadał na koniec 2008 roku 1590 mieszkań do sprzedania. W 2008 roku spółka sprzedała 530 mieszkań, w tym w IV kwartale 90 lokali. Oznacza to, że przy założeniu poziomu sprzedaży z 2008 roku spółka ma zapasy mieszkań na 36 miesięcy sprzedaży czyli 3 lata. Sytuacja wygląda dużo bardziej pesymistycznie jeśli weźmie się pod uwagę średnią sprzedaż z IV kwartału. Wtedy zapasy mieszkań czołowego polskiego dewelopera można oszacować na 53 miesiące sprzedaży.

Inny duży deweloper Dom Development poinformował o spadku sprzedaży mieszkań w 2008 roku o 41,5 proc. Spadek sprzedaży w IV kwartale 2008 roku w porównaniu z IV kwartałem 2007 roku wyniósł 73 proc. Interesujące jest zestawienie liczby mieszkań oddanych do użytku w 2008 roku - 1815 z liczbą mieszkań sprzedanych w 2008 roku - 994. Naturalnie, duża część z oddanych do użytku mieszkań została sprzedana wcześniej i nie zwiększyła zapasów mieszkań do sprzedania, porównanie jednak tych danych pozwala wyobrazić sobie stan nierównowagi jaki powstał na rynku. Na koniec 2008 roku, Dom Development posiadał 1360 mieszkań w fazie realizacji oraz 7170 w fazie przygotowania projektów przy średniej miesięcznej sprzedaży na poziomie 83 mieszkań w 2008 roku i 30 w IV kwartale 2008 roku.

Wnioski

Podsumowując. Analiza danych o zmianie sprzedaży nowych mieszkań, zapasach mieszkań oraz zmianie liczby mieszkań oddawanych do użytku wskazuje na duże napięcia na rynku nieruchomości.

Załamaniu sprzedaży nowych mieszkań w Polsce nie towarzyszy równie silny spadek podaży mieszkań ani zmniejszenie zapasów nowych lokali. Oznaczać to może, że rynek nieruchomości w Polsce znajduje się w dużo wcześniejszym punkcie cyklu niż rynek amerykański. Można więc oczekiwać, że także trend cenowy w naszym kraju podąży w kierunku wyznaczonym przez rynek amerykański.

Dane? Oto one. Według raportu GUS liczba oddanych do użytku mieszkań i domów przeznaczonych na sprzedaż i wynajem wzrosła o 49 proc. w 2008 roku i 23 proc. w styczniu 2009 roku w porównaniu z rokiem poprzednim. W tym samym czasie gwałtownie, o kilkadziesiąt procent, spadła liczba sprzedanych mieszkań. W IV kwartale 2008 roku deweloperzy notowali spadki sprzedaży o 70-80 proc., niektórzy z nich odnotowali nawet "negatywną sprzedaż mieszkań" czyli sytuację, w której więcej klientów zrezygnowało z kupna mieszkania niż podpisało nowe umowy.

Jeśli sprzedaż mieszkań w 2009 roku będzie oscylować gdzieś pomiędzy średnią sprzedażą w 2008 roku a średnią sprzedażą w IV kwartale 2008 roku to deweloperzy nie tylko nie będą mieli szans zmniejszyć swoich zapasów nowych mieszkań, ale mogą je jeszcze powiększyć. Scenariusz taki jest bardzo prawdopodobny. Dlaczego? O ile można przyjąć, że IV kwartał 2008 roku był wyjątkowy słaby ze względu na szok związany z wybuchem kryzysu finansowego, to jest raczej mało realne by sprzedaż mieszkań w 2009 roku okazała się lepsza niż w pierwszych trzech kwartałach 2008 roku.

Taki scenariusz stworzy dodatkową presję na deweloperów i skłoni ich do działań zwiększających sprzedaż. Dotyczy to przede wszystkim firm korzystając z dużej dźwigni finansowej i finansujących się krótkoterminowym długiem. Tacy deweloperzy będą musieli sprzedać mieszkania, by wywiązać się ze swoich zobowiązań finansowych. Czy w takiej sytuacji możliwe jest utrzymanie 10-15 proc. marż i cen mieszkań na obecnym poziomie?

gazetadom.pl 19.03.2009.




absinth - Pon Kwi 27, 2009 8:13 pm


Najwięcej metrów kupimy w Katowicach
aig 27-04-2009, ostatnia aktualizacja 27-04-2009 04:21

Gdzie jaka inwestycja za średnią pensję

>> Przeciętny mieszkaniec Katowic za miesięczne wynagrodzenie netto może pozwolić sobie na zakup 0,7 mkw. mieszkania. Dla porównania – warszawiak kupi za średnią pensję 0,34 mkw. – wynika z badania portalu KRN.pl.

W analizie porównano wynagrodzenie netto w sektorze przedsiębiorstw w 2008 r. z cenami, jakie w danych miastach odnotowano w pierwszym kwartale br.

>> Najmniej powierzchni mogą kupić mieszkańcy Krakowa (0,30) i Gdańska (0,29). – Ciekawostką może być fakt, że za przeciętne wynagrodzenie katowiczanina można kupić w Krakowie 0,4 mkw. mieszkania – podaje Filip Jurczak z KRN.pl. – Mieszkając w Katowicach, zyskujemy zarówno ze względu na wysokie płace, jak i atrakcyjne ceny nieruchomości – dodaje.

>> Analizowany wskaźnik stosunku wynagrodzenia netto do cen mieszkań jest najmniej korzystny w największych polskich aglomeracjach, w których w ostatnich latach zwyżki cen mieszkań i domów były ogromne – chodzi o Warszawę i Wrocław.
Rzeczpospolita





bty - Śro Kwi 29, 2009 7:44 am
i dlatego ja się dziwię czemu ludzie nie walą drzwiami i oknami do Katowic.



Iluminator - Śro Kwi 29, 2009 12:03 pm

i dlatego ja się dziwię czemu ludzie nie walą drzwiami i oknami do Katowic.

Gazeta Prawna za to wie :


Za średnią płacę na Śląsku można kupić 1 mkw., a w Warszawie tylko 0,4 mkw.
(Gazeta Prawna/29.04.2009, godz. 06:00)

Na Śląsku za przeciętne miesięczne zarobki można kupić 0,9 mkw. mieszkania. W Warszawie i Wrocławiu przeciętna płaca pozwala na nabycie mniej niż 0,5 mkw. W Krakowie jest najtrudniej: ceny nieruchomości są wysokie, a płace relatywnie niskie.

W ostatnim roku relacje między naszymi zarobkami a cenami nieruchomości nieco się poprawiły. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że średnie płace w ostatnim roku wzrosły o 5,7 proc. Niestety, nie ma jeszcze danych GUS na temat wysokości średnich zarobków w poszczególnych województwach w I kwartale tego roku, ale możemy założyć, że ostatnie miesiące nie przyniosły w tym względzie dużych zmian, a na pewno pracodawcy nie przyznawali znacznych podwyżek.

Ostatnie miesiące z kolei przyniosły spadek cen nieruchomości. Według danych firmy oferty.net największa przecena w ostatnim roku miała miejsce w Krakowie i Gdańsku – o prawie o 10 proc. W Bydgoszczy ceny mieszkań spadły najmniej, bo poniżej 3 proc. Są to jednak ceny wywoławcze. W zdecydowanej większości ceny transakcyjne są niższe. Z danych firmy Metrohouse wynika, że w trakcie negocjacji można obniżyć cenę mieszkania o średnio 4 proc. Często jednak sprzedawca jest gotów znacznie bardziej obniżyć cenę mieszkania.

Najwyższe zarobki i ceny

Te czynniki, czyli wzrost płac oraz spadek cen mieszkań, spowodowały, że w relacji do naszych zarobków średni koszt nabycia mieszkania obniżył się.

Najwyższe zarobki są na Mazowszu, jednak w stolicy są także najwyższe ceny mieszkań. Właśnie dlatego teoretyczna dostępność mieszkań jest tu bardzo niska. Za przeciętną płacę można w stolicy kupić mniej niż pół metra kwadratowego mieszkania.

Jeszcze gorzej te proporcje wyglądają w Krakowie.

– To wynika z tego, że wysokie ceny nieruchomości są utrzymywane przez popyt spoza Krakowa, czyli np. generowany przez turystów – mówi Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy Reas.

– Kraków to miasto, które w różnych badaniach jest najczęściej wymieniane jako miejsce, gdzie Polacy chcieliby mieszkać – mówi Kazimierz Kirejczyk.

W rezultacie ceny mieszkań w Krakowie są tylko niewiele niższe niż w stolicy, jednak płace wyraźnie odbiegają od warszawskiego poziomu. To także powoduje, że krakowianie mogą kupić za swoje miesięczne zarobki mniej niż pół metra mieszkania.

Zupełnie inaczej sytuacja wygląda na Śląsku. Zwykle bowiem tam, gdzie więcej się zarabia, również ceny nieruchomości są wyższe. Wysokie zarobki przyciągają potencjalnych pracowników do danych miejscowości, a to z kolei powoduje duży popyt oraz wzrost cen mieszkań i domów.

Tymczasem na Śląsku, a zwłaszcza w Katowicach, średnie płace są relatywnie wysokie (prawie 3,7 tys. zł), za to ceny nieruchomości należą do najniższych w kraju.

– To jest fenomen, bo przy tak wysokich płacach i tak niskich cenach ten rynek powinien się bardzo szybko rozwijać – uważa Kazimierz Kirejczyk.

Cały Górny Śląsk nie jest jednak postrzegany jako dobre miejsce do zamieszkania. To ośrodek przemysłowy, a na dodatek w wielu miejscach szkody górnicze obniżają ceny nieruchomości. Właśnie dlatego za przeciętną płacę można w Katowicach kupić prawie 1 metr kwadratowy mieszkania.

O takim wyniku w innych dużych miastach można tylko pomarzyć. Stosunkowo korzystne relacje ceny mieszkań do zarobków utrzymują się w nieco mniejszych ośrodkach. Mieszkańcy Kielc, Opola, Łodzi, Bydgoszczy, Białegostoku i Szczecina za przeciętne wynagrodzenie mogą kupić miesięcznie 0,6–07 mkw. mieszkania. Gorzej jest we Wrocławiu. Tam – tak jak w Warszawie i w Krakowie – za średnią płacę też można liczyć na zaledwie 0,5 metra kwadratowego mieszkania. W naszym zestawieniu uwzględnione są średnie ceny mieszkań w danej miejscowości.

Z danych Fundacji na Rzecz Kredytu Hipotecznego wynika, że w relacji do naszych zarobków ceny nieruchomości w Polsce są astronomiczne w porównaniu z innymi krajami.

– W Europie Zachodniej za przeciętną płacę można kupić od 1,5 do 3,5 metra kwadratowego mieszkania – mówi Agnieszka Nierodka z Fundacji.

U nas ten wskaźnik w ubiegłym roku w największych miastach dochodził do 0,3 metra kwadratowego, a teraz tylko nieznacznie wzrósł.

– Mimo poprawy relacji płac do wartości nieruchomości, mieszkania obecnie wcale nie są łatwiej dostępne. Powodem jest zdecydowanie niższa realna dostępność kredytów mieszkaniowych w Polsce – mówi Kazimierz Kirejczyk.

Gdzie po kredyt

Według danych firmy Reas w I kwartale tego roku banki udzieliły o 42 proc. mniej kredytów mieszkaniowych niż przed rokiem. To jasno pokazuje, że popyt na mieszkania musi być zdecydowanie mniejszy mimo poprawy relacji płacy do cen nieruchomości. Banki prowadzą jednak diametralnie różną politykę kredytową. Przeciętna czteroosobowa rodzina mieszkająca np. w Olsztynie, mająca dochody równe średnim w regionie, w której dwie osoby pracują, może liczyć na 120 tys. zł kredytu w mBanku lub na 380 tys. zł w Banku Ochrony Środowiska. Podobne dysproporcje obowiązują też w stolicach innych województw.

– Najbardziej liberalną politykę kredytową na rynku prowadzi teraz Bank Gospodarki Żywnościowej. Niestety, większość banków naśladuje w tej chwili to, co robi mBank – mówi Paweł Majtkowski z Finamo.

W mBanku tylko przeciętna rodzina z Warszawy i Śląska może otrzymać ponad 200 tys. zł kredytu. Dla porównania w PKO BP takie same rodziny o przeciętnych dochodach mogą otrzymać odpowiednio 440 i prawie 400 tysięcy złotych pożyczki, czyli dwa razy więcej. W BGŻ sytuacja jest jeszcze lepsza. W Warszawie czteroosobowa rodzina o przeciętnych dochodach może dostać prawie 650 tys. zł kredytu, a w Katowicach ponad 580 tys. zł.

– Różnice w ocenie zdolności kredytowej w poszczególnych bankach są szokująco wysokie. Te trzy banki dobrze reprezentują cały rynek, bo pokazują odmienne podejście do udzielania kredytów – uważa Paweł Majtkowski.

Biorąc pod uwagę ceny nieruchomości i ocenę zdolności kredytowej, to rodzina z Katowic może kupić w swoim regionie dwa razy większą nieruchomość niż przeciętna rodzina w Warszawie. Tylko w trochę gorszej sytuacji są osoby mieszkające w Kielcach, Opolu, Łodzi i Bydgoszczy, Białymstoku i Szczecinie. Z naszego zestawienia wynika, że zdecydowanie najtrudniej jest kupić mieszkanie w Krakowie, gdzie utrzymują się najmniej korzystne relacje ceny nieruchomości do zarobków.

Szersza perspektywa - świat

Ceny nieruchomości w dużych zachodnioeuropejskich miastach, poza Londynem i Paryżem, są porównywalne lub nawet niższe niż w Warszawie czy Krakowie. W większości dużych miast Europy Zachodniej można kupić mieszkanie za 2 tys. euro za mkw. Poza Niemcami mieszkania tanieją dzisiaj dużo szybciej niż w Polsce. Ceny domów w Wielkiej Brytanii tylko w ubiegłym roku spadły o ponad 16 proc. Porównywalne spadki dotyczą też rynku hiszpańskiego. O ok. 10 proc przeceniono nieruchomości we Francji i Włoszech. W USA domy staniały już o 35 proc., a działki często nawet więcej niż o połowę.

Opinia

Mariusz Kania
prezes zarządu Metrohouse

Fundacja na Rzecz Kredytu Hipotecznego wyliczyła, że średnio zarabiający Polak za swoje wynagrodzenie może nabyć jedynie 0,45 mkw. mieszkania. Nie brzmi to optymistycznie, tym bardziej że jeszcze pięć lat temu za średnią pensję, w zależności od miasta, można było kupić od 0,6 mkw. nawet do 0,8 mkw. Głód mieszkaniowy nie zostanie więc szybko zaspokojony, ponieważ nawet po korekcie cen nadal dużej grupy potencjalnych nabywców nie stać na mieszkanie (brak wkładu własnego, a co za tym idzie, problemy z finansowaniem). W państwach Europy Zachodniej przeciętne miesięczne dochody mieszkańców poszczególnych krajów pozwalają na nabycie nawet ponad 2 mkw. mieszkania. Jest to zaskakujące i ma swoje podłoże w dysproporcji w zarobkach między Polską a mieszkańcami starej UE. W naszym kraju nie zanosi się na szybki wzrost wynagrodzeń, tak samo mało realne jest utrzymanie długoterminowego trendu spadkowego na rynku mieszkań.

Roman Grzyb
http://biznes.onet.pl/5,1554951,prasa.html

-----------------------------------

Haha, w Katowicach ceny mieszkań są niskie przez szkody górnicze !

Szkoda, że nie napisali o zanieczyszczeniu powietrza, wysokiej przestępczości i niedostatecznej ilości parków i skwerów.

Tak nas widzą w warszawce: miasto przemysłowe zmagające się ze szkodami górniczymi.




macu - Śro Kwi 29, 2009 12:09 pm
Szkody górnicze, no tak, całe miasto się wali, co za głupki.
A prawda jest taka, że nie walą, bo widocznie mieszkanie to nie wszystko. Liczy się też coś dookoła. Może lepsze byłyby już te szkody?



kiwele - Śro Kwi 29, 2009 12:31 pm
Pisze zeby dac odpor byle jakim bajkom i bysmy nie byli tak kompleksieni, jesli chodzi o latwosc i taniosc kupna mieszkania za granica.
W Paryzu na rynku wtornym, okazyjnym, cena metra kwadratowego zebrana z setek ogloszen wynosi zwykle 7-8 tysiecy euro, w Wersalu i podobnej bliskiej bardziej eleganckiej okolicy Paryza wynosi 4-6 tysiecy euro. Nie sadze, by mozna bylo znalezc w gorszych imigranckich okolicach podparyskich mieszkania ponizej 2,5 tysiaca euro/m2.
Mieszkania nowe sa drozsze przynajmniej o 20-40%.
Nie wiem jak sa teraz liczone srednie zarobki, ale watpie by przekraczaly wyraznie dwa tysiace euro, raczej ponizej.
Latwo sobie policzyc, ze na jeden m2 mieszkania trzeba pracowac srednio nawet iles miesiecy.
Mysle nawet, ze przecietnemu Francuzowi wcale nie jest latwiej kupic mieszkanie niz przecietnemu Polakowi.

NB. Liczby ktore przytoczylem wyzej oczywiscie nie sa oficjalne, ale na pewno prawdziwe z mojej strony i ponad wszystko sa w tym kontekscie wystarczajaco wymowne.



absinth - Pon Cze 01, 2009 4:58 pm
Mieszkania potaniały najbardziej w Katowicach

>> W maju 2009 r. średnia cena metra kwadratowego nowych mieszkań dla największych aglomeracji w kraju wyniosła niecałe 7,1 tys. zł. Tym samym okazała się niższa od kwietniowych stawek o ok. 100 zł, co oznacza spadek o 1,2 proc.

>> Do największych zmian w ciągu miesiąca doszło w Katowicach, gdzie ofertowe stawki spadły o 8 proc. – z 5,9 tys. zł do 5,4 tys. zł za mkw. Na drugim miejscu uplasowała się Łódź, gdzie w ciągu miesiąca średnia poszła w dół o 4 proc. Najmniejsze natomiast zmiany analitycy z portalu Tabelaofert.pl zanotowali w Poznaniu i Warszawie, gdzie spadki wyniosły 1 proc. Tymczasem we Wrocławiu i Gdańsku średnie stawki poszły w górę o 3 proc.
[...]
http://www.rp.pl/artykul/8,310325_Miesz ... icach.html



maciek - Pon Cze 01, 2009 7:31 pm
^ Coś innego znajdziemy tutaj: http://biznes.onet.pl/0,1981615,wiadomosci.html. W artykule w onet.pl cena za metr w Katowicach jest niższa niż w Rzeszowie. Cóż Katowice to miasto wielkiego rozwoju. Można powiedzieć szaleńczego Jeśli byłoby tak jak podaje onet.pl to naprawdę czas się stąd zwijać.



Wit - Sob Sie 15, 2009 1:19 am


Własne mieszkanie będziesz mógł kupić na aukcji
07.08.2009

Mieszkanie po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci... Sprzedane! Jesienią niektórzy polscy deweloperzy wystawią swoje mieszkania na aukcji. Taki sposób sprzedaży pozwoli potencjalnym klientom nabyć nieruchomość nawet do 20 proc. taniej niż wynosi jej cena rynkowa.

Pierwsze aukcje zorganizuje firma Collers International. Odbędą się one w Warszawie, a potem także w innych dużych polskich miastach. Chce ona %07skorzystać z doświadczeń amerykańskich. Ceny wywoławcze mogą być nawet o 40 proc. niższe niż rynkowe. Jednak oszczędności sięgają zwykle jednej piątej wartości rynkowej mieszkania. Tak jest np. w USA, gdzie takie aukcje są bardzo popularne.

- Będą się odbywać na żywo, w domu aukcyjnym, w obecności notariusza. Potencjalni klienci mogą wcześniej zapoznać się z ofertą: przejrzeć listę oferowanych mieszkań i obejrzeć je podczas dni otwartych %07- mówi Tatiana Kałuźniacka z Collers International.

Aby wziąć udział w aukcji, trzeba będzie wpłacić na konto notariusza opłatę od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Ci, którzy przegrają licytację, będą mogli potem odzyskać pieniądze.

Popularnym za Oceanem sposobem sprzedaży zainteresowali się już pierwsi polscy deweloperzy i chcą przenieść je na nasz grunt. - Analiza przebiegu pierwszych aukcji pozwoli nam ocenić, czy mają szansę przyjąć się w Polsce %07- mówi Ewa Perkowska z firmy Budimex Nieruchomości.

Transakcje za pośrednictwem aukcji są bardzo popularne w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Australii. - Z doświadczeń domu aukcyjnego Rick Levin & Associates wynika, że nieruchomości na aukcjach w USA sprzedają się około 15-20 proc. drożej niż cena wywoławcza. To i tak daje kwotę do 20 proc. niższą niż rynkowa - mówi Paweł Kardej, dyrektor działu aukcyjnego Collers International.

Pod koniec czerwca dom aukcyjny wystawił mieszkania, bliźniaki i domy od czterech chicagowskich deweloperów %07- w sumie 111 nieruchomości. W ciągu zaledwie jednej aukcji trwającej około dwóch godzin zostało sprzedane ponad 80 proc. oferty. Uzyskane ceny były od 10 do 20 proc. niższe od rynkowych.

Na aukcjach mogą być też wystawiane mieszkania zajęte przez banki bądź komorników. W USA, szczególnie podczas kryzysu, ta forma licytacji jest dosyć częsta. U nas jest trochę inaczej. - Nasze banki starają się jak najdłużej negocjować z klientem. Dopiero w ostateczności, najczęściej w przypadku, kiedy kredytobiorca unika rozmów, sprawą zajmuje się komornik - mówi Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. Niemniej nowa forma sprzedaży może być dodatkowym straszakiem dla tych, którzy unikają spłacania rat kredytów.

Niektórzy deweloperzy wprowadzenie aukcji traktują jako ostateczność. - W tej chwili udaje nam się sprzedawać mieszkania tradycyjnymi metodami - mówi Karol Antkowiak, wiceprezes firmy Gant, która w pierwszym półroczu sprzedała 350 lokali.

Na rynku widać już ożywienie deweloperzy sprzedają kilkukrotnie więcej mieszkań niż w pierwszych miesiącach roku.

Antkowiak nie do końca wyklucza jednak sprzedaż mieszkań na aukcji. - Pod młotek można wystawić lokale, jeśli np. pozostało ich kilka procent w jakiejś większej inwestycji. Wtedy lepiej je sprzedać nawet po niższej cenie, niż utrzymywać puste - mówi Antkowiak.

W Polsce jest już 70 tys. nowych mieszkań oczekujących na kupca. Nowa metoda sprzedaży może sprawić, że deweloperzy szybciej się ich pozbędą, a klienci zyskają lokum po okazyjnej cenie.

Henryk Sadowski - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/1033781.html



salutuj - Pon Sie 24, 2009 7:07 am
No i jak mowilem juz dochodzi do 40%

http://www.rp.pl/artykul/2,352987_Masz_ ... ujesz.html

Masz gotówkę, więcej utargujesz
Dorota Kaczyńska 24-08-2009, ostatnia aktualizacja 24-08-2009 06:43

Trudno mówić o średnich obniżkach cen przy kupnie mieszkań używanych w Warszawie. W niektórych przypadkach negocjacje mogą się skończyć zaledwie kilkuprocentowym rabatem, ale zawierane są transakcje nawet z 30 – 40-proc. upustem

Mieszkanie przy ulicy Nowolipki zostało wystawione na sprzedaż za 430 tys. zł, a nowy właściciel kupił je za 365 tys. zł. materiały inwestora
źródło: metrohouse

Najniższe stawki za mkw. mieszkania w Warszawie, jakie można dziś uzyskać, wynoszą 5 tys. zł. Możliwe jest to tylko wtedy, kiedy w grę wchodzi mieszkanie w fatalnym stanie technicznym, w wielkiej płycie, pomijając sytuacje, w których w wyniku zdarzeń losowych właściciel z dnia na dzień potrzebuje gotówki.

– Jedno z najtańszych mieszkań sprzedanych ostatnio za naszym pośrednictwem to 66-metrowy lokal przy ul. Świderskiej na Białołęce. Kosztował 365 tys. zł, czyli za 5,5 tys. zł za 1 mkw. Wpływ na cenę miał zły standard mieszkania – mówi Marcin Jańczuk z agencji nieruchomości Metrohouse.

Obniżają z czasem

Jak twierdzi Jerzy Sobański, szef firmy Akces Nieruchomości, taniej można kupić lokal na rynku pierwotnym, bo nawet za 4,6 tys. zł za 1 mkw., gdy np. deweloper ma od jakiegoś czasu gotowe mieszkania, których nie opłaca mu się dłużej utrzymywać. – Aby więc znaleźć klienta, znacznie schodzi z ceny. Tymczasem rynek wtórny wolniej reaguje na zmiany, więc klienci z reguły po negocjacjach kupują mieszkania za 6 – 6,5 tys. zł za 1 mkw. – twierdzi Sobański.

Do jednej z największych obniżek, z jakimi mieli do czynienia pośrednicy z Metrohouse, doszło podczas sprzedaży dwupokojowego mieszkania o pow. 50 mkw. przy ul. Nowolipki (Śródmieście). Właściciele żądali 430 tys. zł, czyli 8,6 tys. zł za mkw. Lokum zostało jednak sprzedane za 365 tys. zł, czyli 7,3 tys. zł za metr. W tym przypadku cena była od początku specjalnie zawyżona, by zostawić duże pole do negocjacji.

Tymczasem właściciele mieszkania przy ul. Zwycięzców (Saska Kępa, trzy pokoje, 62 mkw.) wyznaczyli wstępnie cenę ok. 547 tys. zł (czyli 8,8 tys. zł za 1 mkw.). Ponieważ jednak pieniędzy potrzebowali jak najszybciej, ostatecznie obniżyli stawkę do 495 tys. zł, czyli do niecałych 8 tys. zł za mkw.

Pośrednicy z agencji nieruchomości Lebiedź & Lebiedź brali ostatnio udział w sprzedaży trzypokojowego mieszkania o pow. 74 mkw. przy ul. Fieldorfa na Pradze -Południe. Właściciele chcieli za lokum 675 tys. zł (9,1 tys. zł za 1 mkw.). Ostatecznie sprzedali je za 440 tys. zł (5,9 tys. zł za 1 mkw.).

— Znaczny rabat dostali też nabywcy dwupokojowego lokum o pow. 56 mkw. na Bemowie przy ul. Kaliskiego. Mieszkanie pierwotnie kosztowało 570 tys. zł (10,2 tys. zł za 1 mkw.), a po negocjacjach — 345 tys. zł (6,2 tys. zł za 1 mkw.). Jak widać w niektórych przypadkach ceny są obniżane nawet o ok. 30 proc. — opowiada Joanna Lebiedź z Lebiedź & Lebiedź.

Pośrednicy biura Akces brali natomiast udział w sprzedaży 34-metrowej kawalerki znajdującej się na obrzeżach Śródmieścia i Woli. Pierwotnie lokum kosztowało 400 tys. zł, czyli ok. 11,7 tys. zł za mkw. Oferta nie wzbudziła jednak zainteresowania. Kupiec znalazł się półtora roku później, zapewniając natychmiastową gotówkę pod warunkiem, że mieszkanie będzie kosztować 270 tys. zł (7,9 tys. zł za mkw.). Sprzedawca się zgodził.

Najem zamiast obniżek

– Są klienci, którzy, jeśli widzą, że dane mieszkanie można z łatwością wynająć lub po remoncie uda się je sprzedać z niezłym zyskiem, proponują właścicielowi bardzo niską stawkę, ale płacą od ręki. W ten sposób w ciągu ostatniego półrocza w moim biurze zostały sprzedane cztery mieszkania, m.in. 30-metrowa kawalerka w Śródmieściu za ok. 210 tys. zł, podczas gdy pierwotnie kosztowała ok. 300 tys. zł – podaje Sobański.

Zdaniem Tatiany Brzozowskiej z biura nieruchomości Citymark trudno dziś znaleźć ciekawe lokum za dobrą cenę. Dzieje się tak, gdyż właściciele atrakcyjnych, będąc świadomi, że muszą się liczyć z obniżkami ofert, wstrzymują się ze sprzedażą. Takie mieszkania trafiają więc na rynek najmu.

– Jeśli nabywca jest zainteresowany nieruchomością pod warunkiem obniżenia ceny z 10 na 7 tys. zł za mkw., właściciel zwykle zrezygnuje z transakcji – mówi Brzozowska.

Zatem dobry standard, atrakcyjna lokalizacja i obniżki są możliwe zwykle w dwóch sytuacjach: albo gdy sprzedawca ma kłopoty finansowe, albo gdy chce kupić inne lokum i nieuchronnie zbliża się termin podpisania aktu notarialnego, a gotówki na finalizację transakcji brak.

– Jednak takie oferty wystawiane są z reguły już po niższej cenie, zatem na dalsze obniżki trudno liczyć. Oczywiście negocjacje można prowadzić, lecz sprzedawca raczej nie zejdzie poniżej 6 tys. zł za mkw. – tłumaczy Brzozowska.

Ponadprzeciętną obniżkę ceny da się natomiast uzyskać, jeśli oferta była od początku źle skalkulowana, a właściciele nie zareagowali na zmiany rynkowe. Jednak takich lokali jest coraz mniej.

– Z naszych obserwacji wynika, że na początku roku częściej zdarzały się negocjacje, które wynosiły kilkanaście procent ceny ofertowej. Dziś takie transakcje spotykamy rzadziej – mówi Marcin Jańczuk.



sergio ramos - Wto Sie 25, 2009 11:54 am
czyli nie ma szans na trozpoczęcie 99 % planowanych inwestycji w regionie (mieszkaniowych), przy takich cenach nie da się budować, a wiarygodność tego tekstu również pozostawia do życzenia. Zresztą to że ktoś przymuszony do sprzedaży schodzi 40 % nie oznacza że taka jest na rynku tendencja.

Katowice były i długo będę najtańszym z największych miast w PL. I do póki tak będzei powstawać będą ze dwa budynki wielorodzinne rocznie



salutuj - Wto Sie 25, 2009 1:05 pm

Zresztą to że ktoś przymuszony do sprzedaży schodzi 40 % nie oznacza że taka jest na rynku tendencja.


Tendencja jest taka ze ceny musza sie skorygowac do cen sprzed szalonych wzrostow. (plus inflacja). Zreszta tylko frajer dalby wiecej za metr mieszkania w miescie X niz srednia zarobkow w tym miescie.



sergio ramos - Wto Sie 25, 2009 1:54 pm
czyli sądzisz że średnia zarobków w wawie to 8000? Z tego co Wiem to w Katowicach są najwyższe zarobki (śfrednie) a najnoższe ceny. Chyab nigdzie na świecie nie ma takich relacji cena/płaca aby współczynnik wynosił 1:1



salutuj - Wto Sie 25, 2009 4:10 pm

czyli sądzisz że średnia zarobków w wawie to 8000? Z tego co Wiem to w Katowicach są najwyższe zarobki (śfrednie) a najnoższe ceny. Chyab nigdzie na świecie nie ma takich relacji cena/płaca aby współczynnik wynosił 1:1
Twierdze ze w Warszawie sa frajerzy, ktorzy kupuja takie mieszkania :-)

Na swiecie w krajach rozumianych przez Zachodnie czesto cena metra jest nizsza od przecietnej placy.



kiwele - Śro Sie 26, 2009 1:15 pm

Twierdze ze w Warszawie sa frajerzy, ktorzy kupuja takie mieszkania :-)

Na swiecie w krajach rozumianych przez Zachodnie czesto cena metra jest nizsza od przecietnej placy.


Dajesz okazje troche mi sie powymadrzac.

Jestes konsekwentny w swoim rozumowaniu, bo wspiera Cie w tym, jak juz pisales kilka razy, chec korzystnego kupna mieszkania. Tworzysz wiec wizje, ktore Ci pasuja. Takie chciejstwo zyczeniowe. Masz prawo. Marzyc mozna nie tylko w sprawach kosztow mieszkan.

Niestety ceny mieszkan nie za bardzo zwiazane sa z poziomem zarobkow i co gorsza nie mozna dekretowac, ze koszt m2 mieszkania winien oscylowac kolo ich sredniej wysokosci miesiecznyej. Tak moze byc, ale akurat niekoniecznie takie mieszkania beda Cie zadowalac.

Ceny mieszkan zmieniaja sie w bardzo szerokich granicach nie tylko, co oczywiste, w zaleznosci od ich wielkosci, ale rowniez ze wzgledu na ich jakosc (gdzie ukryty jest rowniez ich wiek, stan i wyposazenie) a ponad wszystko lokalizacje.

By nie rozwijac nadmiernie sprawy: np. dom na Brynowie Ptasim bedzie zawsze zdecydowanie drozszy niz taki sam polozony w innej mniej renomowanej dzielnicy czy miejscowosci. Decyduje o tym roznica kosztow ziemi na ktorej stoi nieruchomosc.
W agencjach nieruchomosci sie mowi: lokalizacja, lokalizacja i jeszcze raz lokalizacja!

Mieszkania nowe sa zdecydowanie drozsze niz takie same, ale juz uzywane, na rynku wtornym (i to chocby z powodow psychologicznych).
Roznice kosztow mieszkan przekraczaja skale 1:10. Kazdy chcialby miec co najmniej srednie mieszkanie, ale z jaka srednia? Srednia cena w Polsce, regionie czy nawet miescie, niewiele mowi, gdy sie ma do czynienia z konkretna dzielnica, nie mowiac juz o konkretnym zespole mieszkaniowym.

Gdy sie przychodzi do powaznej agencji nieruchomosci, to pierwsze pytanie z jej strony bedzie dotyczyc nie tego co sobie by zyczyl klient, ale czym on dysponuje.

W ostatnich kilku latach ceny mieszkan w Polsce wzrosly spekulacyjnie (UE!)kilkukrotnie, a place tylko odrobine. Relacje miedzy nimi sa wiec slabiutkie.

Za granica, na Zachodzie, w roznym stopniu, wystepuje podobne zjawisko.
Koniunkturalizm najlepiej sie odzwierciedla wlasnie w cenach nieruchomosci.

Dam znany mi ogolny przyklad: ta sama wlasnosc za m2: w 1990 r. 2200 E(14,5 tys. FF), w 1999 r. 1750 E(11,5 tys. FF), w 2007 r. prawie 5500 E, a dzis wyraznie ponizej 5000 E.

We Francji metr kwadratowy mieszkania mozna kupic za srednia pensje, a jakze, ale gdzies na zapadlej prowincji. W regionie paryskim trzeba na to przeznaczyc dwie, trzy,cztery a nawet wiecej srednich miesiecznych pensji.
Z tego co wiem z dawniejszych lat, to ceny porownywalnych mieszkan w Niemczech byly wyzsze, a jeszcze wyzsze w Austrii, nie mowiac juz o drogiej pod tym wzgledem Wielkiej Brytanii. Z drugiej strony prawda jest, ze ceny mieszkan w Belgii byly zdecydowanie nizsze niz we Francji (ta roznica sie obecnie chyba zamazala).



sergio ramos - Śro Sie 26, 2009 1:39 pm
http://pokazywarka.pl/46a643-2/
mówisz i masz, mieszkania w krakowie po 6 - 7 tyś za m2, warte realnie (w mojej oceni) około 3000 PLN (czyli zbliżone do średniej, ale jednak jacyś idioci kupili te mieszkania i będę tam żyli. Niemniej marzenia o tym by cena 1m2 była równa średniej pensji są naprawdę odważne, bo nie słysząłem by cos takiego zdazyło sie w innych rozwiniętych krajach.
Pisałem to oczywiście tylko w kontekście wyboru, ofertyi wstrzymania projektów, bo nie da się budować i sprzedawać po 3000 PLN dobrych, fajnych mieszkań w przyzwoitym standardzie.



Wit - Czw Wrz 03, 2009 7:34 pm
Mieszkania najtańsze na Śląsku
Katarzyna Młynarczyk, Radio TOK FM 2009-09-03, ostatnia aktualizacja 2009-09-03 14:45:19.0

Jak wynika z raportów ogólnopolskiej firmy doradczej Open Finanse - w minionym roku ceny mieszkań spadły nawet o dziesięć, piętnaście procent. Najtaniej można je kupić na Śląsku.

Za metr kwadratowy mieszkania w Katowicach trzeba średnio zapłacić cztery tysiące złotych. Dla porównania w Białymstoku ta kwota wynosi o pół tysiąca złotych więcej, podczas gdy we Wrocławiu metr kwadratowy mieszkania kosztuje średnio siedem tysięcy złotych.

Mimo tak atrakcyjnych cen mieszkań - zainteresowanie nimi jest znacznie mniejsze niż kilka miesięcy temu. Jak mówi Ewa Rogalska - specjalista ds.. Nieruchomości - wszystko to wina kryzysu i trudności z uzyskiwaniem kredytów. Do tego dochodzą jeszcze nastroje społeczne i niestabilna sytuacja na rynku pracy.

Jak podkreślają specjaliści - paradoksalnie - kryzys to dobry czas na kupowanie mieszkań, bo jak wynika z prognoz - ich ceny w najbliższym czasie pójdą w górę, dlatego mogą się okazać dobrą inwestycją.

Katarzyna Młynarczyk, Radio TOK FM

http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/ ... lasku.html



Tomek_UK - Czw Paź 01, 2009 7:32 pm
Kurczę, Katowice są chyba najlepiej rozwijającym się architektonicznie miastem w Polsce - najlepiej, to znaczy powstają u nas najciekawsze inwestycje - poczytajcie na Bryle biznes ma się tu naprawdę nieźle, a wchodzi człowiek na portal z nieruchomościami i porównuje: Katowice wysokiej klasy mieszkanie: http://www.domoklik.pl/oferta/sprzedaz/ ... robli.html 8 tys/m2; a w Krakowie? na tym samym portalu! mieszkanie podobnej klasy, bez mebli, 12tys/m2: http://www.domoklik.pl/oferta/sprzedaz/ ... dluga.html
i żeby nie być posądzony o jakąś kryptoreklamę jednego portalu, na http://www.oferty.net/ jest porównanie cen: Kraków średnio 7345zł/m2; Katowice: 4067zł/m2. Wiadomo, Kraków stolica kultury etc. ale przecież Śląsk jest 10 razy większy od Krakowa, więcej się tu dzieje, więcej zarabia... tylko nie na nieruchomościach :/



maciek - Czw Paź 01, 2009 7:48 pm
Rynek wtórny jest dość silny w konurbacji a poza tym mieszkania które pokazujesz to mieszkania na inną kieszeń. Skoro nie powstają nowe miejsca pracy, a nie powstają to nie ma popytu. Ale to z drugiej strony to dobra informacja - po co kupować drożej, jak można lepiej i taniej. Natomiast niestety z innej perspektywy przekaz, który idzie w świat jest taki, że miasto nie jest atrakcyjne,... i wracamy do początku.



salutuj - Czw Paź 01, 2009 9:26 pm
W latach PRLu nabudowano multum mieszkań w samych Katowicach jak przypuszczam moze ze 150tys.

Nastąpił wtedy ogromny przyrost ludności i teraz następuje pewna korekta o ludzi lub ich potomków, którzy sie tu nie zadomowili, więc i podaż jest wyższa.



SPUTNIK - Czw Paź 08, 2009 5:21 pm


Wysoka sprzedaż Apartamentów Ligota Park

2009-10-08 15:25:02

Wraz z oddaniem do użytku drugiego etapu osiedla Ligota Park, kolejne 84 mieszkania zostały udostępnione mieszkańcom. Z puli oddanych do użytku 232 mieszkań, które wybudowano w ramach pierwszych dwóch etapów, ponad 70% zostało już sprzedane odbiorcom końcowym.

Ligota Park
Ligota Park jest zespołem apartamentów o kubaturze liczącej ponad 120 tysięcy metrów sześciennych i całkowitej powierzchni 36268,12 metrów kwadratowych, z czego 25574,24 stanowi powierzchnia użytkowa. Osiedle Ligota Park zostało zrealizowane wg. projektu uznanego w branży architekta – Wojciecha Wojciechowskiego. Powstała w 2007 roku koncepcja uznawana jest za jedną z najnowocześniejszych na Śląsku.

„Każdy kto chce nabyć mieszkanie w Ligota Park, może skorzystać z jednego z wielu trybów finansowania, w zależności od własnych preferencji i możliwości. Taka dywersyfikacja źródeł dofinansowania została wprowadzona ze względu na szerokie spektrum potencjalnych odbiorców, do których Ligota Park jest skierowana.” – mówi Zbigniew Juroszek, Prezes Zarządu Atal S.A.

Atal S.A. jest deweloperem, który powstał na początku lat 90 dwudziestego wieku. Zrealizował wiele udanych inwestycji na terenie największych miast w Polsce, w tym takie projekty jak: Błękitne Osiedle oraz Osiedle Morelowe we Wrocławiu, czy też osiedle przy ul. Chrzanowskiego we Wrocławiu. Obecnie realizowane inwestycje to: Zielona Etiuda, Osiedle Mieszczańskie, Osiedle na Księżu Małym, Ville Murano we Wrocławiu, Osiedle Bronowice w Krakowie, Ligota Park w Katowicach oraz Nowe Polesie w Łodzi.



absinth - Czw Paź 08, 2009 5:41 pm
piarówka



SPUTNIK - Czw Paź 08, 2009 6:44 pm
jak nie jak tak ale nie było, a jest więc wklejam



Wit - Czw Paź 15, 2009 6:03 pm
Mieszkanie szuka studenta. I jest coraz tańsze
Magdalena Warchala 2009-10-01, ostatnia aktualizacja 2009-10-01 12:49:27.0



Komfortowe mieszkanie dla studenta jeszcze niedawno było trudnym do zrealizowania marzeniem. Rozbestwieni dużym popytem właściciele windowali ceny albo proponowali zakwaterowanie w garażu. Kryzys sprawił, że zaczęli ich cenić

Jeszcze rok temu właściciele przeprowadzali castingi na lokatorów, wypytując, skąd wezmą pieniądze na opłaty czy palą, a nawet czy mają partnerów. Niektórzy żądali obecności rodziców przy podpisywaniu umowy albo w ogóle odmawiali studentom, zastrzegając, że przyjmą tylko małżeństwa, bo te nie będą imprezować. Inni uznawali, że młody człowiek może mieszkać byle gdzie i proponowali wstawienie łóżka do garażu, piwnicy albo szopy.

Kryzys gospodarczy zmienił wszystko radykalnie i to teraz właściciele mieszkań na wynajem robią wszystko, żeby zwabić studentów. Na przykład wysokim standardem.

"Posiadamy do wynajęcia całkowicie nowe, luksusowe dwuosobowe apartamenty w centrum Ligoty, z lodówką, pralką, internetem, telewizją cyfrową, w nowym budynku (termin zakończenia budowy marzec 2009). Obiekt monitorowany całodobowo" - kusi jedno z ogłoszeń, w którym zaznaczono, że najmilej widzianymi lokatorami będą właśnie studenci. Cena: 600 zł od osoby.

"Do wynajęcia dwupokojowe mieszkanie położone przy ul. Powstańców w Katowicach. Po kapitalnym remoncie. W pobliżu Uniwersytet Śląski, Akademia Ekonomiczna i Akademia Muzyczna. Internet, satelita, zmywarka, lodówka, pralka. Cena: 2 tys. zł (może mieszkać 5 osób)" - zachęca inna oferta.

Dzwonię: - Czytałam, że jest internet, telewizja

- 30 kanałów, internet bezprzewodowy, można wziąć laptopa. Założyłam go na prośbę grupy, która tu ostatnio mieszkała. Mówili, że w akademikach to norma - zachęca właścicielka.

To właśnie rosnąca konkurencyjność akademików uświadomiła właścicielom mieszkań, że muszą w nie zainwestować. Janusz Mędrzyk, właściciel kawalerki na sosnowieckiej Pogoni, przyznaje wprost: - Odkąd Uniwersytet Śląski zaczął remontować swoje bursy, wyposażać pokoje w łazienki i aneksy kuchenne, zgłasza się do mnie coraz mniej chętnych. Dlatego w tym roku obniżyłem czynsz z 800 na 700 zł i wstawiłem do mieszkania stary komputer syna, bo nie każdy ma przecież laptopa - mówi Mędrzyk.

Marta Piasecka z jednego z katowickich biur pośrednictwa nieruchomości widzi jeszcze jedną przyczynę zmiany sytuacji studentów na rynku mieszkaniowym: - Ceny mieszkań spadają i właścicielom, którzy kupili je, by sprzedać z zyskiem, teraz się to nie opłaca. Poza tym kryzys spowodował, że banki nie udzielają już tak chętnie kredytów, a co za tym idzie, mniej jest klientów zainteresowanych kupnem mieszkania - mówi Piasecka. Aby lokal nie stał pusty i nie przynosił strat, trzeba go zatem szybko wynająć.

- Gdy w zeszłym roku szukałyśmy z koleżankami mieszkania w Gliwicach, musiałyśmy zapłacić właścicielce 500 zł, żeby zgodziła się wybrać właśnie nas. W tym roku bez trudu znalazłyśmy lepszy lokal: bliżej uczelni, tańszy, nowocześniej umeblowany. A nasza gospodyni prosiła nas, żebyśmy się nie wyprowadzały, to da nam rabat - śmieje się Angelika, studentka Politechniki Śląskiej.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3502 ... ansze.html
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 5 z 5 • Wyszukiwarka znalazła 600 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •