[Katowice]Ład estetyczny przestrzeni publicznej
kropek - Wto Sie 07, 2007 7:53 pm
Katowice zasłonięte olbrzymimi reklamami
Kamienica przykryta potężną płachtą z reklamą to już norma w centrum miasta. Ich właściciele najczęściej robią to dla zysku, a nie, żeby ukryć remontowaną fasadę.
Idąc od dworca kolejowego do ulicy Mickiewicza, zamiast elewacji kamieniczek widzi się głównie olbrzymie płachty z reklamami znanych firm. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda na remont. Kiedy się jednak podejdzie bliżej, widać, że rusztowania przymocowano do elewacji budynków tylko na potrzeby wiszącej reklamy. W jednej z kamienic przy ul. Stawowej rusztowania stoją wprawdzie na chodniku, ale od dawna nikt nie widział na nich robotników. - Reklama zasłania nam okna, po rusztowaniach w nocy chodzą jacyś ludzie, pukają do okien. To nie tylko nieprzyjemne, ale niebezpiecznie - denerwuje się jedna z lokatorek.
Właścicielka kamienicy jest nieuchwytna. Lokatorzy nie mają z nią kontaktu, bo nie ma telefonu stacjonarnego, a numeru komórki nikomu nie podała. W domu też trudno ją zastać.
W kamienicy przy pl. Szewczyka są głównie biura. - Nam reklama nie przeszkadza. Obraz przez okno jest tylko troszkę przyciemniony - mówią pracownicy biura nieruchomości.
Remigiusz Biela, zarządca sądowy kamienicy, tłumaczy, że reklamą na elewacji chce zarobić na remont. - Chcę przywrócić elewację do dawnej świetności. Ładna i odremontowana na pewno nie będzie zasłonięta reklamą. Tak zresztą powinien zrobić każdy właściciel, jeśli nie stać go na renowację - mówi Biela.
Okazuje się jednak, że nie ma żadnych przepisów, które zabraniałyby kamienicznikom zasłaniać domy reklamami dla zysku. Przed zawieszeniem reklamy wystarczy zgłosić to w magistracie, przedstawić szkic reklamy, sposób jej zamocowania i oświadczenie potwierdzające, że się jest właścicielem budynku. Urzędnicy nie muszą wydawać na to pozwolenia i sprawdzać treści reklamy. Mogą odrzucić wniosek tylko wtedy, gdy dokumentacja jest niekompletna. Tylko w przypadku kamienic wciągniętych do rejestru zabytków trzeba mieć zgodę miejskiego konserwatora.
- Możemy tylko rozmawiać z właścicielem i perswadować. Boimy się zalewu takich reklam w centrum miasta - mówi Bożena Górka z katowickiego magistratu. Urzędnicy podkreślają jednak, że sytuacja nie jest patowa. Ma ją zmienić przygotowywany planu zagospodarowania przestrzennego śródmieścia. Wtedy w centrum zostaną wyznaczone miejsca na reklamy.
Kamienice otulone reklamami to wyłącznie problem Katowic. - W centrum Bielska-Białej nie ma reklam na elewacjach. Chyba że trwa remont i na siatce zabezpieczającej wisi wizytówka firmy, która go wykonuje - mówi Józef Paluch, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. Podobnie jest w Sosnowcu i Gliwicach.
- Trzeba pamiętać, że reklamodawca wybiera najkorzystniejsze miejsce. Katowice to stolica regionu i firmom zależy na tym mieście - uważa Biela.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
www.gazeta.pl
absinth - Wto Sie 07, 2007 10:10 pm
oastatnio taka reklama pojawiła sie na Slowackiego...
mam nadziej, ze w MPZP jak go juz kiedys uychwala i zrobia to dobrze zabronia takiego "upiekszania" miasta
tylko zxastanawiam sie jak to zrobic... w mpzp mozna okresluic np jakiich materialow nie moze byc na elewacji (np sidingu) i moze daloby sie tez cos z tymi wielkopowierzchniowymi plachtami zrobic...
marianus - Śro Sie 08, 2007 7:37 pm
oastatnio taka reklama pojawiła sie na Slowackiego...
mam nadziej, ze w MPZP jak go juz kiedys uychwala i zrobia to dobrze zabronia takiego "upiekszania" miasta
tylko zxastanawiam sie jak to zrobic... w mpzp mozna okresluic np jakiich materialow nie moze byc na elewacji (np sidingu) i moze daloby sie tez cos z tymi wielkopowierzchniowymi plachtami zrobic... Ta kwestia moim zdaniem nie jest aż taka jednoznaczna we wszystkich przypadkach, gdyż trudno winić właściciela danej kamienicy, że poszukuje dodatkowych źródeł dochodu że swej własności, zwłaszcza, że reklamy takie są eksponowane, z reguły na budynkach, które są ruderami i nie przynoszą dużych dochodów. Bez takiej reklamy niektóre budynki nie mają szans na remont, ale to że niektórzy właściciele przeznaczają pieniądze z takiej reklamy na inne cele to już jest inna kwestia.....
drzewko - Śro Sie 08, 2007 8:29 pm
Widziałem projekty zakrycia reklamami wież stalexportu :/
absinth - Sob Sie 18, 2007 11:24 am
smietniki w Gdansku plus bruk wokół (do rozwazenie dla naszego UM )
salutuj - Sob Sie 18, 2007 11:32 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
jacek_t83 - Sob Sie 18, 2007 11:56 am
patrząc na całokształt zdjęcia to - przerost formy nad treścią
również odnoszę takie wrażenie
babaloo - Sob Sie 18, 2007 12:17 pm
Może i przerost formy ale różne kosze na różne śmieci. To objaw cywilizacji
Jaimar - Sob Sie 18, 2007 8:35 pm
W tym przypadku wolę przerost od niedorostu
salutuj - Sob Sie 18, 2007 8:46 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
Wit - Czw Wrz 13, 2007 4:29 pm
Bez widoku na świat
13września2007
Powoli znikamy pod agresywnymi reklamami, a budynki i ulice przypominają słupy ogłoszeniowe.
Pracownice biura obrotu nieruchomościami Profesja Plus przy placu Szewczyka w Katowicach mają za oknami ogromną reklamę. - Musiałyśmy się do niej przyzwyczaić. Nie ma innego wyjścia - tłumaczą. - Nie jest najgorzej. Gdy świeci słońce, w pokoju jest widno. Ale przy pochmurnej pogodzie, trzeba włączać światło.
Wszystko na sprzedaż
Na ulicach miast coraz trudniej znaleźć miejsca bez szyldów, billboardów i potężnych płacht reklamowych. To już nie jest dyskretna sugestia, na co mamy wydać pieniądze, lecz nachalna reklama w najruchliwszych miejscach. W centrum Katowic, na przykład obok estakady dworca PKP, u zbiegu ulic Stawowej i Chopina, na fasadzie sklepu Zenit i na Skarbku w Rynku od pewnego czasu są instalowane megaformaty, od których nie da się uciec wzrokiem. Magdalena Młudzik-Kędzia z firmy StrĂśer działającej w branży reklamowej, przekonuje, że stały się one istotnym elementem miejskiego krajobrazu.
Poirytowani mieszkańcy, którzy spoza ogromnych płacht nie widzą już swojego miasta, są innego zdania; czekają, kiedy te płachty wreszcie znikną. Ale gdy w grę wchodzą duże pieniądze, stanowiska są podzielone.
Jerzy Seifert jest właścicielem kilku katowickich kamienic. Mówi, że nie miałby nic przeciwko powieszeniu wielkoformatowej reklamy na swoich budynkach. - Pieniądze z czynszów są zbyt małe, by robić remonty, dlatego właściciele ratują swoje budżety, jak się tylko da. Niektórym nawet bardziej się opłaca mieć pustą kamienicę, bez lokatorów, za to założoną reklamą. Bo wpływy z reklam są nieporównywalne z wpływami z czynszów.
Co wolno zasłonić
Seifert daje przykład zysków, jakie z reklamy zamontowanej przy alei Korfantego 8 w Katowicach czerpała wspólnota mieszkaniowa. - Jestem członkiem tej wspólnoty. Miesięczny dochód wynosił 25 tysięcy złotych. Taką kwotę wynegocjowała wspólnota. Dla porównania, gdy wcześniej miasto administrowało obiektem, za podświetlaną reklamę o powierzchni 64 m kw. umieszczoną na dachu, żądało 800 zł miesięcznie - mówi kamienicznik.
Ale ci, którzy nie zarabiają na szyldach, pytają: czy to, co widzimy przed sobą, to tylko kwestia kasy, czy może też swobód obywatelskich? Czy są jakieś przepisy, które to normują?
Ogólne zasady dotyczące rozmieszczania reklam znajdują się w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego poszczególnych miast. Krzysztof Kaczorowski z katowickiego magistratu wyjaśnia, że w Katowicach były podejmowane próby ograniczenia liczby reklam, ale zakończyły się niepowodzeniem. - Nie ma w tym zakresie regulacji prawnych - tłumaczy. W praktyce oznacza to, że reklamy wielkoformatowe mogą pojawić się niemal wszędzie, jeśli tylko wyrazi na to zgodę właściciel lub zarządca nieruchomości. Swoją decyzję tłumaczą tym, że uzyskane pieniądze przeznaczają na kosztowne remonty kamienic.
Reprezentacyjne ściany
Czy w takim razie lokator może się nie zgodzić na montaż reklamy za oknem? Jerzy Seifert odpowiada: - Właściciel ma prawo decydować o swojej nieruchomości. Lokator niewiele ma tu do powiedzenia, a prawo nic na ten temat nie mówi. Lokator może jednak zwrócić się do właściciela o obniżenie czynszu. O ewentualnej zgodzie na bonifikatę i o jej wysokości decyduje właściciel. Prawdopodobnie dlatego pytani o zdanie lokatorzy katowickiego budynku przy pl. Szewczyka 1, nie chcieli w ogóle rozmawiać. "Nie, nie, dziękuję" - to było jedyne stwierdzenie.
Montaż reklamy nie wymaga pozwolenia na budowę, trzeba ją tylko zgłosić do wydziału architektury w urzędzie miasta. - Urzędnicy mają wtedy 30 dni, aby wnieść sprzeciw - tłumaczy Witold Sas-Nowosielski, zastępca śląskiego wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego. Inaczej jest w przypadku obiektów zabytkowych. Tu potrzebne jest pozwolenie wojewódzkiego konserwatora zabytków. - Decyzję wydaje się po analizie wniosku - mówi Barbara Klajmon, śląski wojewódzki konserwator zabytków. - Może być czasowa, na przykład na okres remontu. Bywa, że w obiektach zabytkowych odbywają się równego rodzaju imprezy cykliczne, które wymagają oznaczenia. Zawsze staramy się, by na zabytkach było jak najmniej reklam. Dodaje, że z reguły nie wydaje się pozwolenia na montaż reklam na obiektach reprezentacyjnych.
Czy to znaczy, że wkrótce zginiemy przykryci reklamami? Magdalena Młudzik-Kędzia z firmy StrĂśer uważa, że przyszłość reklamy wcale nie wiąże się z coraz większymi formatami. One nie są najważniejsze. - Efektywnym rozwiązaniem, które porządkuje przestrzeń miejską, jest umieszczanie w centrach metropolii bardziej estetycznych nośników treści, które zajmują mniej miejsca i podkreślają estetykę miasta, a przejście z większymi do dzielnic odległych od śródmieścia. Jesteśmy zwolennikami reklam na miarę XXI wieku - dodaje.
Za umieszczenie reklamy na kamienicy właściciel może miesięczne dostać od firmy reklamowej od 10 tysięcy złotych wzwyż. Kwota oraz czas, na jaki zostanie zawieszona reklama, zależą od umowy.
--------------------------------------------------------------------------------
Co o potężnych reklamach sądzą mieszkańcy naszego regionu?
Ilona Burduń z Katowic
Uważam, że niektóre reklamy są dobre i podobają mi się. Osobiście wolę patrzeć na kolorową reklamę niż na brudny budynek. Natomiast nie powinno się umieszczać reklam na zabytkowych kamienicach w centrum miasta - nawet jeśli są brzydkie i niewyremontowane to mają swój urok. Są prawdziwe i pokazują miasto takie, jakie jest naprawdę.
Mariusz Wesołowski z Bytomia
Duże reklamy na budynkach mają swoje zalety. Czasem budynek jest tak brzydki, że należałoby go zburzyć. W takiej sytuacji umieszczenie na nim reklamy jest jak najbardziej na miejscu. Jeśli natomiast mówimy o budynkach mieszkalnych czy kamienicach, to moim zdaniem nie powinno się umieszczać na nich reklam. Te budynki mają swoją duszę. Poza tym na pewno źle się mieszka, gdy prawie nic nie widać przez okno.
Sandra Kwoka z Bytomia
Takie reklamy nie pasują do Katowic. Odpowiednie są dla amerykańskich miast, albo dla japońskich. U nas tylko psują prawdziwe oblicze miasta. Zabytkowe budynki, nawet jeśli są w złym stanie, są na swój sposób piękne i nadają miastu niepowtarzalny klimat. Te ogromne reklamy sprawiają, że Katowice jeszcze bardziej są nijakie, a momentami nawet irytujące.
Władysław Żebrowski z Tychów
Nie powinno być reklam na budynkach. Wystarczająco dużo jest ich w telewizji, gazetach i na billboardach. Te piękne, zabytkowe kamienice nie powinny być zasłaniane! Miasto powinno się nimi zainteresować i odrestaurować je, bo prawie wszystkie mają swój klimat, ale są zaniedbane. Mogą zaakceptować tylko to, że budynek można zasłonić taką reklamą wyłącznie na czas remontu.
Agnieszka Nowak - Dziennik Zachodni
absinth - Czw Wrz 13, 2007 5:05 pm
Ogólne zasady dotyczące rozmieszczania reklam znajdują się w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego poszczególnych miast. Krzysztof Kaczorowski z katowickiego magistratu wyjaśnia, że w Katowicach były podejmowane próby ograniczenia liczby reklam, ale zakończyły się niepowodzeniem. - Nie ma w tym zakresie regulacji prawnych - tłumaczy. W praktyce oznacza to, że reklamy wielkoformatowe mogą pojawić się niemal wszędzie, jeśli tylko wyrazi na to zgodę właściciel lub zarządca nieruchomości.
bla bla bla
jestem ciekaw jakie to dzialania byly podjete i dlaczego zakonczyly sie niepowodzeniem
caterina - Pią Wrz 14, 2007 1:40 pm
ciekawe jest pytanie pana Seiferta o zdanie...serio ,DZ nie ma juz z kim rozmawiac? choc w sumie jego zdanie jest do bolu szczere i przedstawia prawidziwa postawe włascicieli kamienic.
"Może być czasowa, na przykład na okres remontu."
czy sa jakies ograniczenia czasu remontu?haha...na pewno nie ma,i reklamy wisza latami ,jak na kamienicy z Douglasem.itd.
absinth - Pią Wrz 28, 2007 12:30 pm
fragment z DZ:
"Prezydent miasta zapowiada bezwzględną walkę z wandalami
Zamalowywanie graffiti na wiaduktach kolejowych i drogowych, oczyszczanie ekranów akustycznych z wulgarnych napisów oraz walka z nielegalnym umieszczaniem ogłoszeń reklamowych na budynkach, barierkach czy latarniach. Takie mają być sposoby władz Katowic na zmianę opinii o mieście, które uważane jest za szare i brudne. "
d-8 - Sob Wrz 29, 2007 7:44 am
co by nie powiedziec, wiadukty na mikolowskiej i kosciuszki zostaly wymalowane i nowego graffitti nie widac. a kazdy nawet maly bazgrolek jest szybko i konsekwentnie zamalowywany.
rasgar - Sob Wrz 29, 2007 7:51 am
wyżej wymienione wiadukty lepiej wyglądały zamalowane graffiti. ta jasna farba ze zdezelowaną resztą wygląda troche jak makijaż na nieboszczyku
walka z ulotkami - jak najbardziej. zresztą zbliżają sie koleje wybory - znowu pełno tego śmiecia będzie na mieście.
d-8 - Sob Wrz 29, 2007 8:04 am
no ja na poczatku tez jakos sceptycznie do tego zamalowania graffiti podchodzilem. ale z perspektywy czasu... wydaje mi sie ze wtedy wrazenie dla odbiorcy musialo byc dosc negatywne - pomalowane sciany ( jakkolwiek dobre by to graffiti nie bylo ) + na maxa pozalepiane ulotkami slupy - szpetnie bylo.
teraz rewelki nie ma, za to odbior jest taki ze jest 'czysciej'.
salutuj - Sob Wrz 29, 2007 8:33 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
Kamyk85 - Sob Wrz 29, 2007 8:35 am
A dla mnie tamto graffiti było w porządku. Spokojnie można to było nazwać sztuką, i prezentowało się nieźle, było na wysokim poziomie. Teraz wygląda tam pstrokato - jasna farba na ścianach, a obok zdezelowane i pozaklejane słupy, no i sam kolor jakoś mi tam nie pasuje
Popieram usuwanie graffiti z kamienic etc. ale w takich miejscach jak te wiadukty to może to być naprawdę wielkomiejskie, jeśli się o to zadba
absinth - Sob Wrz 29, 2007 8:44 am
w mojej opini najlepiej gdyby tam zaprosic jakis artystow i zrobic mural z prawdziwego zdarzenia, bo obecnie to jest polsrodek. Pytanie jak tylko potem upilnowac, zeby nie powstawalo na tym muralu nowe tagi etc?
salutuj - Sob Wrz 29, 2007 9:03 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
d-8 - Sob Wrz 29, 2007 9:05 am
kiedys po jednej stronie pod mostem na mikolowskiej jakas studentka ASP miala prace dyplomową wlasnie jako taki duzy mural. bardzo fajne to bylo. ale szybko sie zmylo. wlasnie dzieki graficiarzom.
piotrekb - Sob Wrz 29, 2007 9:34 am
Zamalowywanie graffiti przez następne to "grafficiarska" norma i tak sie dzieje wszędzie. Szczególnie jeśli w mieście nie ma tzw legalnych ścian do malowania.
Zresztą pomysł Uszoka na ratowanie wizerunku SZAREGO miasta przez zamalowywanie SZARĄ farbą jedynych porządnych graffiti w mieście (i to w tak reprezentacyjnym miejscu jak wiadukt kolejowy) to pomysł z gatunku "tylko-prezydent-miasta-Katowic-mógł-na-to-wpaść".
koniaq - Sob Wrz 29, 2007 9:53 am
idiotyzm, to bylo swietne miejsce na grafiti, te dwa wiadukty! Dzieki temu mysle, ze mielismy mniej bazgrolow na ulicach. Powinni wyreomontowac oba wiadukty i stworzyc pod nimi cos na ksztalt Galerii Grafiti. Zamontowac jakies podswietlenie w posadzkach i ucywilizowac to miejsce.
caterina - Sob Wrz 29, 2007 10:05 am
pamietam,ze pierwsze duze grafiti(ekologiczne,chyba malowane przez Szwedow) pod wiaduktem przy Rialcie było bardzo długo niezamalowywane.Niestety potem kazdy cos tam sobie domalowywał i niestety czesto mało ciekawe zamalowywało rewelacje.Powinien byc projekt na całosc sciany,mural to swietny pomysł,byle nie taki jak w Mysłowicach,obejmujacy tylko czesc muru.Asp w Kto zaczyna byc bardziej aktywne,mozna im podrzucic ten pomysł,ze poza Rondem tez mozna cos działac.Jak widac po wystawie prac dyplomowych talentu im nie brakuje.
macu - Sob Wrz 29, 2007 10:10 am
Pomysł z podświtleniem jest bardzo dobry. Do tego monitoring (działający), żeby ostudzić zapał pseudograficiarzy i będzie ok.
absinth - Sob Wrz 29, 2007 10:22 am
szkoda, ze Rot Lichtenstein juz nie zyje
wtedy moglby zrobic mural pod tymi mostami w stylu tego ktory zrobil w NY hehe
koniaq - Nie Wrz 30, 2007 9:10 am
Jezeli juz nie mozna wyburzyc tych szczpecacych wiaduktow, to niech przynajmniej je przebudują a pod nimi zrobic cos by wyszlo miastu in plus.
maciek - Nie Wrz 30, 2007 9:13 am
^ To dobre miejsce na reklamy świetlne - oczywiście z informacjami o wydarzeniach kulturalnych w mieście, regionie.
absinth - Nie Wrz 30, 2007 9:20 am
w sumie to dosc szalony pomysl, ale jak najbardziej realny ( na swiecie, niestety nie wiem czy u nas) zeby tam zrobic jakies uslugi/handel etc... w scianach tych wiaduktow, zrobic tam jakies pomieszczenia od strony ulicy przeszklic..
macu - Nie Wrz 30, 2007 9:25 am
Obawiam się, że koszty wzmocnienia stropów takiego pomieszczenia byłyby jednak za wysokie jak na niewielkie usługi.
salutuj - Nie Wrz 30, 2007 9:32 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
maciek - Nie Wrz 30, 2007 9:33 am
@Absinth też o tym myślałem wiele razy, ale jak słusznie zauważył Macu to drogie przedsięwzięcie a efekt może być mizerny.
absinth - Nie Wrz 30, 2007 10:00 am
@ macy dlatego tez napisalem, ze w Kato pewnie malo realne...
myslalem o czyms takim:
gdzie
kolor zolty to istniejace przejscia podziemne, korytarze etc
kolor niebieski (jasny) to nowe powierzchnie użytkowe pod nasypem kolejowym - usługi/handel i pasaz podziemny, trochę takie cos jak jest w Sosnowcu miedzy patelnia a dworcem
kolor czerwony to linia tramwajowa z przystankiem podziemnym tam gdzie czerwona kropka ułatwiająca podróżnym z dworca PKP przesiadki a jednocześnie pozwalająca zagospodarować obszar pod nasypem + kolor jasnoniebieski
kolor fioletowy czyli nowe budynki bez kantów stojące w zasadzie w miejscu przedwojennych
salutuj - Nie Wrz 30, 2007 11:16 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
koniaq - Nie Wrz 30, 2007 11:48 am
swietny pomysl lukasz!
rasgar - Nie Wrz 30, 2007 8:16 pm
@absinth - ten pomysł z puszczeniem tramwaju pod torami przewijał się już od dłuższego czasu ale dopiero kiedy to narysowałeś uderzyło mnie jak idealne byłoby to rozwiązanie! takich rozwiązań potrzebujemy (oczywiście w ramach kompleksowego planu przebudowy/organizacji ruchu w centrum), a nie tych wiecznych półśrodków!
rasgar - Nie Wrz 30, 2007 8:21 pm
PS - dodatkowo ten przystanek przesiadkowy na wysokości 2 (lub 3) peronu możnaby połączyć z pomysłem przerobienia tej wieży na 2 peronie centrum informacji o mieście (a propos - PKP chciało ją chyba sprzedać/wydzierżawić - wiemy jakie są jej dalsze losy?)
caterina - Śro Paź 03, 2007 6:42 pm
na Placu Szewczyka wczoraj i dzis wygładzali wreszcie zagłebienia w chodniku.moze wreszcie doły w ktorych zbierała sie woda,reklamowki i wszelki syf zaczna znikac.w ogole ostatnio wiecej widze panow z szufelka i zmiotka w czasie dnia.bardzo sie o chwali
Bruno_Taut - Śro Paź 03, 2007 6:45 pm
Jako szowinistyczna męska świnia zdecydowanie wolę w tej roli panie.
caterina - Śro Paź 03, 2007 6:59 pm
jak uwazasz, dla mnie liczy sie efekt
Bruno_Taut - Śro Paź 03, 2007 7:37 pm
A dla mnie efektowność.
absinth - Śro Lis 28, 2007 10:07 am
W miastach zapanował reklamowy chaos
Ireneusz Walencik 28-11-2007, ostatnia aktualizacja 28-11-2007 09:47
Samorządy zabierają się do porządkowania bałaganu reklamowego, który opanował miasta. To trudne, ponieważ ich władza sięga tylko gruntów i budynków miejskich
Reklamy dewastują przestrzeń polskich miast. Stojące i wiszące tablice, ogromne płachty na budynkach atakują nas z każdej strony. Tak jest na pewno w Warszawie, ale nie tylko.
– Każdy robi, co mu się podoba. Dotyczy to zarówno reklamy małej, jak i wielkoformatowej, zajmującej całe elewacje – potwierdza Tadeusz Jurga z Wydziału Architektury i Urbanistyki poznańskiego magistratu.
– Reklamy dają duży dochód zarządcom nieruchomości, więc trudno im z niego rezygnować – zwraca uwagę na ekonomiczny aspekt zjawiska Jerzy Zbiegień, miejski konserwator zabytków w Krakowie.
Bezsiła miast
Władze miejskie nie zawsze mogą się przeciwstawić tej ekspansji. Nie tylko z powodu zarobków. Także dlatego, że nie mają wystarczających środków do walki. Prawo sprzyja biznesowi reklamowemu. Przepisy są rozrzucone po różnych ustawach, a prawo budowlane pozwala stawiać urządzenia reklamowe po samym zgłoszeniu. Potwierdza to jednoznacznie orzecznictwo sądów administracyjnych. Uchylają sprzeciwy władz samorządowych wobec zgłoszonych zamiarów budowy tablic reklamowych.
– Odwołujemy się do pojęcia ładu przestrzennego, ale to do sądów nie przemawia – przyznaje Tadeusz Jurga.
Ściślejszą ochroną objęte są obiekty zabytkowe. Do umieszczenia tablic, reklam oraz napisów na zabytku wpisanym do rejestru potrzebne jest pozwolenie konserwatora zabytków.
Włodarze miast próbują ratować sytuację własnymi regulacjami.
– Najodpowiedniejsze wydają się miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. W nowych planach zapisujemy ograniczenia dotyczące reklam, ale trudniej zrobić coś z tymi, które już są – mówi Jurga.
Skuteczność zarządzeń prezydenta czy uchwał rady miejskiej jest ograniczona, bo mogą dotyczyć tylko gruntów i budynków miejskich.
W Krakowie i Warszawie
Zarządzenie prezydenta obowiązuje od 2004 r. w Krakowie. Jest zbiorem zasad wiążących urzędników przy wydzierżawianiu miejsca pod reklamę czy jej instalowaniu na nieruchomościach gminy lub przez nią zarządzanych. Dotyczy m.in. Starego Miasta, Wawelu, Kazimierza. Zgodnie z zarządzeniem znaki, tablice, szyldy oraz reklamy umieszczane na elewacji budynku muszą być dostosowane do jego architektury i charakteru. Można je umieszczać na parterze, płasko na ścianie, tak by nie ingerowały w przestrzeń powietrzną. Nie mogą być jaskrawo kolorowe. Na ogrodzeniach i rusztowaniach reklamy mogą być umieszczane wyłącznie podczas remontu i nie mogą być większe niż połowa powierzchni rusztowania; reszta ma zawierać wizerunek elewacji, na której jest zawieszona.
Od dwóch tygodni również w Warszawie zasady umieszczania reklam na nieruchomościach miejskich reguluje szczegółowo zarządzenie prezydenta miasta. Spod jego działania wyłączone są pasy drogowe oraz tereny prywatne. W stołecznym ratuszu przyznają, że to rozwiązanie tymczasowe, bo problem wszechobecnej w mieście reklamy będzie można rozwiązać dopiero w powszechnie obowiązujących planach miejscowych. Zarządzenie przewiduje, że 31 października 2008 r. to ostateczny termin dostosowania lub usunięcia reklam niezgodnych z jego postanowieniami.
Obrońcy krajobrazu miejskiego mówią, że potrzebna jest odrębna ustawa, która kompleksowo uregulowałaby wszystkie zagadnienia związane z reklamą zewnętrzną. – Zebranie rozproszonych przepisów w jednym akcie prawnym to dobry pomysł – uważa Jerzy Zbiegień.
Reklama zewnętrzna w Warszawie
- w centrum – tylko mała, do 3 mkw., w Śródmieściu – do 9 mkw., w strefie miejskiej – do 18 mkw., na przedmieściach – dozwolona większa
- na obszarach zabytkowych – na budynkach tylko do 3 mkw., reklama budowlano-remontowa – do 30 proc. powierzchni siatki osłaniającej, a na Starówce – do 20 proc., na budynkach wpisanych do rejestru zabytków – w polu wolnym od reklamy ma być odwzorowana zakryta fasada
- reklama nie może być umieszczana m.in. w pasie dzielącym jezdnie, w szpalerach drzew
- minimalne odległości: między tablicami reklamowymi o powierzchni większej niż 9 mkw. – 75 m, od skrzyżowań – 20 – 50 m
- zabronione są reklamy na dachach wiat przystankowych
- reklamy na elewacjach budynków (z wyjątkiem remontowanych) nie mogą przesłaniać okien.
Źródło : Rzeczpospolita
miglanc - Śro Lis 28, 2007 6:17 pm
Wymieniaja barierki przy ul Sienkiewicza. Daja takie czarne w tradycyjnym stylu, pasujace do okolicznych kamienic. Wreszcie zaczyna docierac cos do naszych urzedow.
Bruno_Taut - Śro Lis 28, 2007 7:09 pm
Proponuję przyjrzeć się jeszcze kostce i zderzeniu dwóch wzorów latarni na skrzyżowaniu z Dąbrowskiego.
miglanc - Śro Gru 12, 2007 4:59 pm
Znowu zawiesili te same dziadowskie ozdoby swiateczne jak co roku. Znowu Katowice beda wygladac najgorzej sposrod wszystkich wiekszych miast Polski.
jacek_t83 - Śro Gru 12, 2007 5:01 pm
heh oni ich nie wieszają one tam wiszą przez cały rok
salutuj - Śro Gru 12, 2007 6:15 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
Bartek - Śro Gru 12, 2007 6:28 pm
Prawie wszystkie na ul. Korfantego od ronda do Rynku wiszą cały rok, tak samo na Mickiewicza :/ Ogólnie rzecz biorąc to Uszok nie ma wizji i jaj żeby np. poprosić Vattenfall o za sponsorowanie oświetlenia.
caterina - Śro Gru 12, 2007 6:49 pm
najbardziej dziadowsko wygladaja dziesiatki donic,doniczek,donicuniek z roznymi iglakami na zakrytej fontannie na Rondzie.jeszcze mi tam brakuje skalniaka i krasnala.
chyba prosciej i estetyczniej postawic jedna wieksza choinke?
jacek_t83 - Wto Gru 25, 2007 2:11 pm
absinth mam pytanie, gdzies kiedys o tym pisales ale ja mam skleroze i ne wiem gdzie tego szukac
chodzi mi o to ile czasu maja partie i komitety wyborcze na usuniecie plakatow wyborvczych po zakonczeniu wyborow
macu - Wto Gru 25, 2007 2:21 pm
Mają miesiąc, czyli 21 listopada termin upłynął.
jacek_t83 - Wto Gru 25, 2007 2:37 pm
oo dzieki wielkie
d-8 - Pią Gru 28, 2007 9:47 am
najbardziej dziadowsko wygladaja dziesiatki donic,doniczek,donicuniek z roznymi iglakami na zakrytej fontannie na Rondzie.jeszcze mi tam brakuje skalniaka i krasnala.
chyba prosciej i estetyczniej postawic jedna wieksza choinke?
te iglaki to kiedys tak poukladane byly na fontannie na pl andrzeja. a teraz nie przypominam sobie zeby tam jakies byly... moze to tak dyzurnie ? w jednym roku tu a w drugim tam ? hmmm ? nowa strategia ?
caterina - Sob Gru 29, 2007 1:40 pm
w zeszłym roku tez stały na Rondzie iglaki a potem jak odsłonli ponownie fontanne to postawili je miedzy kamieniami wokol Kopuły ....stały tak beznadzienie az uschły po paru miesiacach i juz mogli je juz bez skrepowania wyrzucic
bez komentarza
absinth - Nie Sty 13, 2008 11:23 pm
jakies to wymowne
Ogłoszenie z dnia 2008-01-11
Katowice: Sukcesywna dostawa wraz z rozładunkiem brukowych kostek, krawężników i obrzeży betonowych.
Numer ogłoszenia: 7973 - 2008
NAZWA I ADRES: Miejski Zarząd Ulic i Mostów w Katowicach, ul. Józefy Kantorówny 2a, 40-381 Katowice, woj. śląskie, tel. (032) 256 99 01, fax (032) 256 98 47.
Określenie przedmiotu oraz wielkości lub zakresu zamówienia: Sukcesywna dostawa wraz z rozładunkiem brukowych kostek, krawężników i obrzeży betonowych w zakresie:
1. Kostka brukowa betonowa kolorowa gr. 8cm - 2000 m2
2. Kostka brukowa betonowa szara gr. 8cm - 2000 m2
3. Krawężnik betonowy szary 30x15x100, 30x15x50 - 2000 mb
4. Krawężnik betonowy szary skos 15x30/22x100 - 100 sztuk
5. Krawężnik betonowy szary najazdowy 22x15x100 - 600 sztuk
6. Krawężnik betonowy łukowy - 100 sztuk
7. Obrzeże trawnikowe betonowe 6x20x100 - 1000 sztuk
d-8 - Pon Sty 14, 2008 7:49 am
na 'zawsze swiezo' pomalowane sciany pod wiaduktami na kosciuszki i mikolowskiej wrocil kolektyw graficiarski :-)
ogolnie sluzby prezydenckie chyba nie nadążają z zamalowywaniem a to co udaje im sie zapaćkać ( wyglada to jak takie chlapniecie ) przebija i wyglada raczej źle...
wynik meczu poki co 1:1 ( bo na jesieni zamalowywanie bylo skuteczniejsze i trybem ekspresowym )
Wit - Pią Sty 18, 2008 8:53 pm
Pobożne życzenia miejskiego estetyka
dziś
Wpis do rejestru zabytków i urząd pełnomocnika prezydenta d. s. estetyki miasta nie chroni częstochowskiej Alei Najświętszej Maryi Panny (jednej z najbardziej znanych polskich ulic) przed oszpecaniem planszami reklamowymi. Sprawująca funkcję miejskiego estetyka Elżbieta Idczak - Łydżba otwarcie przyznaje, że realne możliwości działania ma mniej niż skromne.
Tak naprawdę to nasze zdanie ma swoją wagę tylko w przypadku reklam umieszczanych na budynkach, które są własnością gminy. Co do wszystkich plansz powinien w przypadku akurat Alei NMP wypowiadać się konserwator zabytków, bo ta niepowtarzalna ulica znajduje się w jego rejestrze. Gdy reklama planowana jest do ustawienia w pasie drogowym, zaopiniować to musi Miejski Zarząd Dróg. Jeśli mamy wątpliwości co do reklamy na prywatnej kamienicy, zwracamy się o sprawdzenie jej zgodności do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego - mówi Idczak-Łyżba.
Istotnie, najważniejszą ustawą regulującą kwestie umieszczania reklam na budynkach jest... prawo budowlane. Inspektor nadzoru nakaże jednak zdjęcie planszy tylko wtedy kiedy może ona spaść przechodniom na głowy. Jeżeli będzie to prawdziwy bohomaz, lecz solidnie zawieszony, pozostanie na swoim miejscu i "estetyk miejski" co najwyżej bezsilnie rozłoży ręce.
- Musimy coś wymyślić, żeby plastykowi, czy estetykowi miejskiemu, obojętnie jak to stanowisko by się nie nazywało, dać do ręki większe uprawnienia. W przeciwnym wypadku taka funkcja nie ma sensu. Na razie z alei zniknęły tylko dwie reklamy, które nie miały ani opinii konserwatora zabytków ani uzgodnień z zarządem dróg. Nie wierzę w to, że wszystkie pozostałe są w porządku! Aleje strasznie tracą na wizerunku estetycznym z powodu panującego tam reklamowego chaosu - mówi Marcin Maranda, radny miejski.
Tymczasem są już gotowe wzorce postępowania. Urząd Miasta Krakowa zaproponował wszystkim przedsiębiorcom, którzy zdecydowaliby się na dostosowanie istniejącej bądź planowanej reklamy na zabytkowym budynku do estetyki zabytkowego centrum, bezpłatną reklamę na stronach internetowych magistratu. Liczba odwiedzin tych stron przekracza 900 tysięcy miesięcznie, oferta jest więc nader atrakcyjna.
Udział w akcji nazwanej "Reklama za reklamę" zgłosiło już ponad 50 właścicieli posesji. W krakowskim magistracie nie ukrywają, że brakuje odpowiednich przepisów prawnych, które pozwoliłyby egzekwować od przedsiębiorców większą staranność przy doborze reklam oraz ich konsultowanie z miastem. Wymyślono więc sprytną zachętę - niestety w częstochowskim Urzędzie Miasta nikt o tym nie wie.
Nie wiedzą też radni. A mogą na przykład ograniczyć uchwałą powierzchnię reklam, tak jak to niedawno zrobiono w Londynie i w Paryżu. Wtedy nie będą przynajmniej w dużej części zasłaniały odnowionych elewacji budynków.
A w Warszawie są reklamy ponad 40 metrów kwadratowych. Równie dobrze można owinąć budynki w folię. Ale za to trzeba akurat słono płacić. Takie pomysły ma artysta Christo i robi na tym duże interesy. Bo jak on to robi to jest sztuka. Częstochowy na na niego nie stać. Niech więc miasto chociaż zrobi porządek z reklamami. Na początek ustalając ich maksymalną wielkość i korzystając z krakowskich pomysłów.
Tylko u nas
Z większych aglomeracji naszego regionu tylko Częstochowa zdecydowała się na utworzenie stanowiska pełnomocnika prezydenta do spraw estetyki miasta. Zazwyczaj poprzestaje się na funkcji plastyka miejskiego. W Bielsku działa on w ramach Wydziału Urbanistyki i Architektury, w Sosnowcu w Wydziale Administracji Architektoniczno - Budowlanej.
Najmniej wyróżniony plastyk miejski jest w Katowicach, gdzie zakres takich obowiązków ma jeden z pracowników Wydziału Budownictwa. Wszyscy zajmują się w pierwszej kolejności opiniowaniem projektów reklam i plansz. I już na tym etapie można wywierać wpływ na wygląd reklam. To one często szpecą elewacje budynków. Także tych odnowionych bardzo dużym kosztem.
Pełnomocnik prezydenta miasta do spraw estetyki niewiele może. Ładnie brzmi i praktycznie tyle. A to za mało, aby mieć wpływ na wygląd miasta.
Piotr Piesik - POLSKA Dziennik Zachodni
..........................................................................
Interesujące.....w Kato przynajmniej nie zrobili zbędnego etatu w gąszczu obecnych regulacji
Emenefix - Sob Sty 19, 2008 3:19 pm
Wywiad: Ocena katowickiego systemu informacji miejskiej
W labiryncie: Katowice na EURO 2012
Adam Gawron 18-01-08
Jest rok 2012. Szczęśliwie dla nas, Stadion Śląski został wytypowany do zorganizowania kilku spotkań piłkarskich podczas EURO 2012 - spełniły się nasze marzenia i już tylko czekamy na napływ turystów i ich pieniędzy. Co ich spotka, gdy wysiądą z pociągu na katowickim dworcu głównym? Jak dowiedzą się, gdzie spać, co jeść i gdzie się bawić po obejrzeniu meczu? Co o sobie "powie" im miasto? MM Silesia sprawdza stan katowickich tablic informacyjnych.
Wcielamy się w nieznającego Katowic turystę. Wysiedliśmy na dworcu, nie posiadamy mapy. Szukamy miejsca, gdzie moglibyśmy się czegoś dowiedzieć, tonąc przy okazji w powodzi wielobarwnych banerów, witryn sklepowych i wręczanych nam ulotek. Kierując się intuicją, a także pytając o drogę przechodniów, docieramy główną ulicą (3 Maja) do Rynku (dla osoby przyjezdnej pojęcie to zapewne jest dość dyskusyjne w tym przypadku) i tam znajdujemy to, o co nam chodzi – Centrum Informacji Turystycznej. Co ważne - szczególnie dla obcokrajowca - jego nazwa jest podana także w języku angielskim. W Centrum informują nas o bazie hotelowo-turystycznej miasta.
W porządku. Dowiedzieliśmy się już, gdzie będziemy spać, gdzie wyskoczymy na piwo ze znajomymi po meczu i kupiliśmy przy okazji książkę o regionie, która nas zaciekawiła. Mamy trochę wolnego czasu, więc postanawiamy zwiedzić miasto, w którym się znajdujemy. Bierzemy w rękę mapę otrzymaną w Centrum Informacji Turystycznej i ruszamy przed siebie. Uderza nas, tak jak po wyjściu z dworca, wszędobylski chaos: budynki, co prawda w dużej mierze ciekawe, obwieszone są mnóstwem reklam, a znaki drogowe oblepiają różnego rodzaju naklejki. Poza tym, brakuje nam czytelnego oznakowania zabytków. Mówiąc ogólnie, błądzimy. Całokształtu dopełnia zaniedbana przestrzeń publiczna: krzywe chodniki, dziurawe jezdnie i nadwątlona, a czasem wręcz zdewastowana mała architektura (patrz zdjęcia pod artykułem).
To tyle z punktu widzenia turysty spędzającego w mieście najwyżej kilka dni, teraz spójrzmy na problem oczami człowieka zajmującego się zawodowo zagadnieniem informacji miejskiej. Poprosiliśmy Annę Kmitę, wykładowcę katowickiej Akademii Sztuk Pięknych o opinię w tej sprawie:
MM Silesia: -Co sądzi Pani o funkcjonującym obecnie w Katowicach i okolicznych miastach systemie informacji miejskiej?
Anna Kmita: -Aby mówić o systemie informacji, musimy mieć do czynienia z projektowaniem według określonych zasad. Trudno nazwać systemem dowolny zbiór, który nie ma żadnych cech wspólnych. Informacje na ulicach Katowic, takie jak tablice ulicowe, numeracja, informacja o zabytkach nie są ze sobą w żaden sposób związane. System informacji miejskiej powinna cechować ta sama forma, kompozycja, kod kolorystyczny, sposób wykonania i umieszczania w przestrzeni ulicy. Tymczasem każdy z elementów wygląda inaczej. Osoba, która porusza się w takiej przestrzeni za każdym razem musi na nowo wyszukiwać konkretną informację, ponieważ ona za każdym razem inaczej wygląda. Proszę sobie wyobrazić sytuację, że każdy drogowy znak stop ma inny kształt i kolor… jak trudno byłoby zauważyć i zareagować na taką informację? Dodatkowo odczytywanie naprawdę ważnych komunikatów informacyjnych jest bardzo trudne, z powodu niekontrolowanego nagromadzenia reklam, również w miejscach, które powinny być zarezerwowane dla informacji miejskiej. Są już miasta, chociażby Warszawa czy Gdańsk, które wprowadziły jednorodne systemy informacji. Największa aglomeracja w Polsce powinna być następna…
- Kto jest odpowiedzialny za obecny stan „systemu” i kto się nim zajmuje?
-Problem polega na tym, że zbyt wiele osób Wprowadzenie takiego nowego systemu nie jest rzeczą łatwą. Nie chodzi tu o pieniądze – te są do pozyskania ze środków unijnych. Chodzi o organizację i koordynację pracy prawie wszystkich wydziałów urzędu miasta, lub nawet województwa oraz Dyrekcji Dróg. Potrzebne są dokumentacje wszystkich komunikatów, określenie podziału dzielnic, zgromadzenie informacji o mieście, które powinny stanowić wytyczne do projektu. Warto zrobić analizę tego, jak postrzegane jest miasto, co chcemy o sobie powiedzieć? Następnie powstaje projekt, o którego poprawności orzeka zespół ekspertów: designerów, architektów, prawników, straż miejska itd. To duże przedsięwzięcie i trzeba je dobrze zaplanować, zorganizować, wziąć za nie odpowiedzialność. Trzeba również przekonać wystarczającą liczbę „decyzyjnych osób”, aby chciały podjąć się tego zadania. Musi być wola ku temu.
-Czy według Pani wiedzy władze podejmują, bądź zamierzają podjąć działania zmierzające do jego usprawnienia, uczynienia bardziej atrakcyjnym dla ludzi?
-Trudno mi to oceniać. Ze strony projektantów jest duża chęć uczynienia naszego miasta czytelniejszym, piękniejszym, bardziej przyjaznym. Coraz częściej władze wysyłają w naszą stronę sygnały, że są świadome potrzeby zmian stanu istniejącego. Na razie jednak nie przełożyło się to na konkretne realizacje. Być może „skowronkiem” będzie projekt - praca magisterska Pani Agnieszki Stawarczyk, naszej absolwentki, która opracowała całościową informację dla KZK GOP, wiem, że rozmowy w tej sprawie są prowadzone. Bardzo przysłużył się promocji tego pomysłu młody i energiczny radny Katowic – Michał Jędrzejek.
Obecnie jest w przygotowaniu Projekt Miejskiego Systemu Informacji dla Katowic, który powstaje jako wynik mojej pracy doktorskiej. Całe opracowanie zawiera analizę wszystkich komunikatów wizualnych występujących w przestrzeni miasta, część badawczą (testy wizualne czytelności wybranych barw, kroju pisma, wielkości tablic itd.,) oraz sam projekt.
Nowy System Informacji Miejskiej zmienia sposób odczytywania, użytkowania informacji przestrzeni publicznej Katowic, poszerza ich zakres. Jego wygląd formalny będzie dla użytkowników również zdecydowanie nową jakością, widocznym przełomem, nową wizytówką miasta. Moją ambicją, i - mam nadzieję – ambicją władz, jest to, aby mieszkańcy mieli szansę korzystać z tego, przyjaznego dla nich rozwiązania projektowego, żeby zauważyli zmianę w swoim najbliższym otoczeniu i w ten sposób docenili inwestycję miasta Katowice w MSI. Zobaczymy, czy uda się wprowadzić plany w czyn.
O zdanie na temat obecnego systemu informacji miejskiej zapytaliśmy także mieszkańca Katowic, prezesa stowarzyszenia Moje Miasto, Łukasza Brzenczka: – W Katowicach są tylko pewne elementy systemu informacji miejskiej – mówi - Jak sama nazwa wskazuje, system to zespół wzajemnie skorelowanych i współgrających ze sobą elementów, a w Katowicach tego nie ma...
Jakie jest Wasze zdanie na temat oznakowania Katowic? Czy zgadzacie się z naszymi rozmówcami? Każda opinia mile widziana. Zapraszamy do dyskusji.
Fotogaleria do artykułu:
http://www.mmsilesia.pl/news/420/W+labiryncie++Katowice+na+EURO+2012.html
rasgar - Nie Sty 20, 2008 7:42 am
[offtop]
Wprowadzenie takiego nowego systemu nie jest rzeczą łatwą. Nie chodzi tu o pieniądze – te są do pozyskania ze środków unijnych. Chodzi o organizację i koordynację pracy prawie wszystkich wydziałów urzędu miasta, lub nawet województwa oraz Dyrekcji Dróg. Potrzebne są dokumentacje wszystkich komunikatów, określenie podziału dzielnic, zgromadzenie informacji o mieście, które powinny stanowić wytyczne do projektu.
w samo sedno, jeśli chodzi o nasze największe bolączki - kolejny przykład tego, jak wieloletnio prowadzona organizacja (tu chociażby UM) wyewoluowuje (często dzięki politycznym decyzjom lub czyimś osobistym ambicjom) w monstrualny twór, który zamiast w najjaśniejszy sposób rozwiązywać problemy klientów (tu: mieszkańców), większość energii zużywa na przepotwarzanie się i procesy wewnętrzne.
Już kilkukrotnie w ostatnim okresie, posiłkowano się pomocą firm doradczych (z tego co pamiętam to E&Y kilkukrotnie), dlaczego więc nie rozpoczęto od przemapowania procesów wewnątrz UM? Wszystkie informacje/obowiązki/uprawnienia , cała struktura - powinny być rozdzielone pod rzeczywiste potrzeby, nie na odwrót
[koniec offtopu]
Emenefix - Nie Sty 20, 2008 9:25 am
CZemu offtop?
Ja bym dodał jeszcze, co zawsze powtarzam, że miasto tworzą ludzie. A jego "opakowanie" tym bardziej. To ludzie tworzą jednolity informacyjny system graficzny. Ludzie dla ludzi. Dlatego powinni zająć się tym ludzie, którzy myślą tak samo i... nowocześnie. Jest tyle doskonałyhc przykładów do powielenia. Miasta Belgijskie, Holenderskie czy choćby... czeskie. Ale czasem mam wrażenie, że włodarze nasi nie czują Katowic, nie czują tego miejsca. Jego genius loci, nie czują potrzeb pierwszego rzędu. Nie owijając w bawełnę, można stwierdzić, że nasi urzędnicy sprawiają czasem wrażenie jakby nie byli "stąd" lecz z jakiegoś... Pcimia Dolnego... :/
Tequila - Nie Sty 20, 2008 9:56 am
Nie z Pcimia lecz z Kostuchny i Podlesia
Wit - Pią Lut 01, 2008 12:01 am
Konserwator śle list gończy za grafficiarzami
Tomasz Malkowski2008-02-01, ostatnia aktualizacja 2008-02-01 00:07
Ściany dopiero co odnowionych kamienic w Rudzie Śląskiej pokryły się emblematami Ruchu Chorzów i Górnika Zabrze. Henryk Mercik, konserwator zabytków, uważa, że to wandalizm. Policja i straż miejska mówią, że niewiele mogą z tym zrobić.
Mercik, za sprawą którego wiele budynków w mieście zostało odrestaurowanych, z niepokojem patrzy, jak prawie każdego dnia czyste mury pokrywają się napisami ze spreju. Większość z nich to dzieło zagorzałych kibiców. Np. w Rudzie, gdzie w zeszłym roku odnowiono przepiękną kamienicę z narożną kaplicą, niedawno wymalowali napis "Ruch Hooligans", a w środku Nowego Bytomia fasadę dopiero co odnowionego domu robotniczego z międzywojnia pokryli wyzwiskami pod adresem drużyny rywala.
- Ostatnie dni to jakaś plaga, najwidoczniej przed wielkimi śląskimi derbami zwiększyła się aktywność chuliganów. Nikt mi nie wmówi, że obraźliwe napisy na murach to dzieło sztuki - mówi zdenerwowany Mercik. Na swojej stronie internetowej zapowiedział walkę z grafficiarzami - zamieścił "list gończy" za wandalami, którzy zniszczyli ściany familoków na Kaufhausie i budynków przy ulicy Niedurnego, podał swój numer telefonu i obiecał, że informator pozostanie anonimowy. - Chcę przede wszystkim zwrócić uwagę na problem, ale liczę też, że w ten sposób uda się kogoś złapać. Każdy akt wandalizmu zgłaszamy policji, ale ta nie radzi sobie zbytnio z wykrywaniem sprawców - mówi konserwator.
Rzecznik rudzkiej policji oponuje. - Udało nam się schwytać wandali, którzy zniszczyli zegar na zabytkowym dworcu w Chebziu. A co do graffiti, to owocnie współpracujemy ze strażą miejską - tłumaczy komisarz Krzysztof Piechaczek.
Z kolei strażnicy miejscy zapewniają, że od dłuższego czasu sprawdzają środowisko grafficiarzy. - Mamy kartotekę ze zdjęciami graffiti, każdy grafficiarz zostawia swój charakterystyczny podpis pod rysunkiem - tag. Dzięki temu gdy jakieś nowe graffiti pojawia się na mieście, możemy szybko dojść do sprawcy. Jednak ta ostatnia plaga napisów to nie jest graffiti i tutaj musimy stosować inne metody wykrycia sprawców - wyjaśnia Henryk Szydłowski, kierownik referatu dzielnicowych w rudzkiej straży miejskiej.
Strażnicy głównie monitorują środowiska pseudokibiców, przeprowadzają czynności wyjaśniające w okolicy napisów. - Ruda Śląska jest podzielona na zwolenników Ruchu i Górnika, trwa tutaj wojna na napisy, kto zrobi większy i bardziej widoczny - dodaje Szydłowski. Jego zdaniem dużo zależy od samych mieszkańców - dzięki ich informacjom w ostatnim czasie złapano na gorącym uczynku ponad 10 chuliganów, wszyscy malowali hasła przed piłkarskimi derbami.
Koszt usunięcia graffiti na odnowionych budynkach konserwator szacuje na 40 tys. zł. Za oczyszczenie jednego metra kwadratowego specjalistyczne firmy pobierają około 200 zł. - Gdybyśmy znali sprawców, to musieliby pokryć koszty. Pewnie dobrze by się namyślili, zanim zniszczyliby kolejny budynek - mówi Mercik.
absinth - Pią Lut 01, 2008 12:23 am
dzis wracajac z cinema city zauwazylem na tej oderemontowanej kamienicy z czerwonego piaskowca na Gliwickiej ze jakis debil (!!!) nabazgral "ekipa centrum" czy cos w ten desen...
Mies - Sob Lut 02, 2008 1:25 pm
Na Kościuszki zauważyłem, że jacyś "specjaliści" postanowili poustawiać tablice informacyjne, np. jak dojechać do katedry, na wydział teologiczny i inne tego typu niezwykle "niezbędne" informacje. Nie dość, że te tablice się powtarzają, to są gigantyczne i przypominają te, które można znaleźć przy autostradach gdzie rozmiar tablic informacyjnych jest podyktowany zupełnie innymi okolicznościami. Zero wyczucia i jakiegokolwiek zmysłu estetytycznego. Kolejny element zaśmiecający przestrzeń na tej pięknej ulicy. Czy to element jakiegoś skoordynowanego systemu informacji miejskiej? Masakra
Emenefix - Sob Lut 02, 2008 1:36 pm
Cofamy się o kilkanaście lat :|
No i barwy jakby to był drogowskaz do szpitala
No kurde. Przecież jeszcze kilka lat temu takie barwy tablic były przeznaczone dla informacji o dojeździe do dzielnic czy jednostek policji/szpitali. A teraz wszystko
O ile brązowo - białe o zabytkach są ok. Małe, solidne, subtelne
To to jest masakra. Chętnie dojdę do tego, kto to wymyślił
Pozdro
absinth - Sob Lut 02, 2008 5:06 pm
to jest radosna tworczosc katowickiego MZUiM
d-8 - Pon Lut 04, 2008 11:18 am
Na Kościuszki zauważyłem, że jacyś "specjaliści" postanowili poustawiać tablice informacyjne, np. jak dojechać do katedry, na wydział teologiczny i inne tego typu niezwykle "niezbędne" informacje.
dokładnie !
codziennie tłumy ludzi walą na wydział teologiczny
o katedrze ( schowanej i niewidocznej ) nie wspomne.
najlepiej jest jednak na skrzyzowaniu poniatowskiego /kosciuszki / szeligiewicza - tam jest chyba 7 pozycji ! nagroda dla kazdego kierowcy, ktory podczas jazdy przeczyta chocby polowe znich - a nadmienie ze oprocz tych super waznych koscielnych instytucji są tez pełne nazwy szpitali i klinik mswia...
powodzenia i viel spass!
Mies - Pon Lut 04, 2008 11:27 am
Przy Rialcie widziałem dzisiaj coś podobnego. A w Ligocie zamiast dawnego "szpital" napisali Okręgowy Szpital Kolejowy i Okręgowy Szpital jakiś tam.
Ale to jest jeszcze nic. Po bandzie polecieli w Rudzie.
Wielka tablica na małym skrzyżowaniu w Kochłowicach:
Ruda Śląska Bielszowice
Ruda Śląska Nowy Bytom
Ruda Ślaska Urząd Miejski
Ruda Śląska Bykowina
Ruda Śląska Halemba
Ruda Śląska Chebzie
i ileś tam jeszcze pozycji (jakoś nie zapamiętałem).
salutuj - Pon Lut 04, 2008 11:43 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
skimaniac - Pon Lut 04, 2008 11:43 am
A w Ligocie zamiast dawnego "szpital" napisali Okręgowy Szpital Kolejowy i Okręgowy Szpital jakiś tam.
ten Okręgowy Szpital jakiś tam nie istnieje...
chodziło im o Centralny Szpital Kliniczny
nie dość, że stawiają znaki wszędzie i bez sensu, to jeszcze zawierają one błędy.
absinth - Pon Lut 04, 2008 12:15 pm
i ileś tam jeszcze pozycji (jakoś nie zapamiętałem).
a bo to nie jest bys zapamietal, tylko znalazl to, czego szukasz
that makes a diff
salutuj - Pon Lut 04, 2008 12:19 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
Mies - Pon Lut 04, 2008 1:20 pm
i ileś tam jeszcze pozycji (jakoś nie zapamiętałem).
a bo to nie jest bys zapamietal, tylko znalazl to, czego szukasz
that makes a diff
d-8 - Pią Lut 08, 2008 9:20 am
dzis juz piątek więc pora najwyższa na jutrzejszą zapowiedź
mianowicie wczesnym popołudniem zamyka swe podwoje bazarek przy mickiewicza... wszystkim, którzy mają sentymentalny stosunek do ujęcia z filmu 'american beauty' z latającym woreczkiem-reklamóweczką zapraszam serdecznie na pokaz.
jest to pokaz ze znacznie zwiększoną siłą pokazu.
woreczek nie jest jeden lecz są ich dziesiątki a nawet setki - w zależnosci od tego jakimi ilościami pozostawionymi bądźkolwiek gdzie uraczą nas profesjonalni handlarze bazarku owego
polecam jako zjawisko spotykane tylko u nas.
odradzam ten kawałek miasta w tym czasie jeśli oprowadzacie po miescie kogos z poza...
pozdrowienia wielkie dla służb porządkowych z UM !!!!!
SPUTNIK - Śro Lut 27, 2008 5:10 pm
kwiatek z ulicy teatralnej
absinth - Śro Lut 27, 2008 5:22 pm
to tam od paru lat jest
miglanc - Śro Lut 27, 2008 5:41 pm
Jest nawet zabawne.
d-8 - Śro Lut 27, 2008 7:22 pm
i mają dobre jaja
SPUTNIK - Śro Lut 27, 2008 8:07 pm
no bez jaj :|
Mies - Śro Lut 27, 2008 9:08 pm
dzis juz piątek więc pora najwyższa na jutrzejszą zapowiedź
mianowicie wczesnym popołudniem zamyka swe podwoje bazarek przy mickiewicza... wszystkim, którzy mają sentymentalny stosunek do ujęcia z filmu 'american beauty' z latającym woreczkiem-reklamóweczką zapraszam serdecznie na pokaz.
jest to pokaz ze znacznie zwiększoną siłą pokazu.
woreczek nie jest jeden lecz są ich dziesiątki a nawet setki - w zależnosci od tego jakimi ilościami pozostawionymi bądźkolwiek gdzie uraczą nas profesjonalni handlarze bazarku owego
polecam jako zjawisko spotykane tylko u nas.
odradzam ten kawałek miasta w tym czasie jeśli oprowadzacie po miescie kogos z poza...
pozdrowienia wielkie dla służb porządkowych z UM !!!!!
I co z bazarkiem? Bitwa trwa czy poległ marnie?
d-8 - Czw Lut 28, 2008 7:26 am
I co z bazarkiem? Bitwa trwa czy poległ marnie?
no bazarek trzyma sie mocno ! i nie zanosi sie na jakies predkie zmiany
panowie składują swoje graty na terenie SP 10 na stawowej, na pozdworku szkoly - wiec wnioskowac mozna ze jest takie ciche przyzwolenie z UM na ten cały bajzel... to mnie tez jakos szczegolnie nie dziwi...
absinth - Pon Mar 10, 2008 4:21 pm
tak jakby duzo tych szyldow, tablic i innych... :-/
d-8 - Wto Mar 11, 2008 7:56 am
jeszcze troche czasu musi minąc zanim nasi handlowcy zrozumieją pewne proste reguły ze im mniej tym wiecej.
to samo ulotkarze na stawowej - kto czyta to co oni tam wciskają ? w lecie jest ich czasem kilkunastu! czy ci, którzy im to zlecają zdają sobie sprawę z tego, ze to wszystko z automatu do kosza trafia?
heniek - Wto Mar 11, 2008 9:10 am
ulotkę na ulicy to może czasem jeszcze przejrzę, ale to co codziennie znajduję się w mojej skrzynce... tego już nawet nie przeglądam. Zwłaszcza gazetek z lidla itp...
artursiwy91 - Nie Mar 23, 2008 4:50 pm
Okazuje sie że jak sie chce to sie da. Pozytywny przykład szyldu z ul.Zabrskiej
Wit - Pon Mar 31, 2008 8:16 pm
Katowice kryją się za reklamami
Tomasz Malkowski2008-03-31, ostatnia aktualizacja 2008-03-31 21:27
Coraz więcej budynków w Katowicach kryje się za olbrzymimi reklamami. Gospodarze zarabiają w ten sposób więcej niż na czynszu od lokatorów.
Z początku wyglądało na to, że przymocowane do rusztowań banery reklamowe służyć mają tylko do schowania uwijających się przy remoncie elewacji robotników. Wiele osób, widząc coś takiego, gratulowało w duchu kamienicznikowi pomysłowości i... z niecierpliwością czekało na zdjęcie reklamy, żeby podziwiać efekt prac. Tak było np. z neobarokową kamienicą w narożu ul. 3 Maja i pl. Szewczyka. Właśnie została wyremontowana od jednej strony, ale na próżno tego wyglądać, bo ścianę na powrót przykryła płachta z reklamą.
Olbrzymia reklama przysłoniła też pobliską secesyjną kamienicę z 1904 roku stojącą na rogu ul. 3 Maja i Słowackiego. Miłośnicy architektury załamują ręce, bo rzeźbiarskie wykusze i fantazyjne dekoracje sztukatorskie tej kamienicy to prawdziwe dzieło sztuki.
Zakrywanie ścian reklamami nie podoba się też niektórym radnym. W zeszłym roku przegłosowali uchwałę, dzięki której podniesiono opłaty za ustawienie reklam w pasie drogowym. Mieli nadzieję, że w ten sposób zniechęcą niektórych do reklam. Szybko okazało się, że to walka z wiatrakami.
- Kamienicznicy tłumaczą się, że reklama jest tylko w czasie remontu. Jednak rusztowania stoją całymi miesiącami i nic się nie dzieje - mówi radny Adam Warzecha.
Czasami właściciele budynków nie kryją prawdziwych powodów montowania reklam. - To wielki biznes, kamienicznicy z reklam mają co miesiąc 20 tys. zł dochodu, a z czynszów nierzadko zaledwie kilka tysięcy. Niestety, cierpi na tym estetyka miasta - mówi Roman Olszewski, naczelnik wydziału budownictwa w katowickim magistracie. Jego zdaniem przepisy regulujące ustawianie reklam nadają się do zmiany. - Żeby zamontować reklamę, która czasami ma wymiary 20 na 15 m, nie trzeba mieć zgody urzędu. Wystarczy tylko zgłosić do nas, że reklama będzie zakładana i przedstawić nam szkic. Niepotrzebny jest nawet projekt. Boję się o bezpieczeństwo tych konstrukcji, bo nie mamy nad nimi kontroli - tłumaczy naczelnik. Zdarzył się już przypadek, że stelaż spadł na przechodnia.
Olszewski kilka razy próbował zablokować zamontowanie reklam w centrum miasta. - To były duże reklamy, uważałem, że trzeba na nie pozwolenia na budowę. Jednak firmy reklamowe odwołały się do wojewody, który przyznał im rację - mówi Olszewski. Wszystko przez prawo budowlane, które mówi, że nośniki reklam powstają wyłącznie w wyniku montażu, więc nie potrzeba na nie pozwolenia na budowę. Firmy reklamowe patrzą na to zupełnie inaczej. Narzekają, że z powodu wysokich opłat większość poważnych firm wycofuje się z Katowic, a wzdłuż dróg pojawiają się reklamy ustawiane bez zezwolenia. - To one są prawdziwą zmorą, bo to tandetne nośniki ustawione byle jak i byle gdzie - uważa Marta Bryła, pełnomocniczka zarządu Cityboard Media.
Lech Kaczoń, prezes Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej, uważa, że trzeba przepisy upodobnić do zagranicznych. - Wzorem dla nas powinny być kraje starej Europy, gdzie już w ustawach o samorządach terytorialnych są zapisy dające miastom szeroką autonomię w sprawie reklam. Takie metropolie jak Paryż czy Berlin ustanawiają własne zasady rozmieszczania reklam oraz sposoby ich egzekwowania - mówi prezes.
Tymczasem w najbliższych dniach do montażu gigantycznej reklamy szykuje się dom handlowy Skarbek. Przesłoni go w całości. Właściciel obiektu, PSS Społem w Katowicach, tłumaczy, że zysk ze sprzedaży powierzchni reklamowej porównywalny jest do dochodu ze stoisk handlowych. Naczelnik Olszewski, gdy trafi do niego wniosek o montaż reklamy, nie będzie miał innego wyjścia, jak się zgodzić.
absinth - Pon Mar 31, 2008 8:42 pm
a Tu jeszcze takie cudo:
salutuj - Pon Mar 31, 2008 8:54 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
miglanc - Czw Kwi 03, 2008 6:45 pm
Nowość: biodegradowalne woreczki na psie kupy
Iwona Sobczyk
2008-04-03, ostatnia aktualizacja 2008-04-03 17:19
Psie odchody w Tychach mają lądować w torebkach z masy kukurydzianej. Za zignorowanie nakazu grozi nawet 500-złotowy mandat.
Zobacz powiekszenie
Fot. Przemek Jendroska / AG
Tychy. Prezentacja nowych pojemników na psie odchody
Instrukcja obsługi stacji psich nieczystości jest prosta: "Weź pusty woreczek, zbierz sam-wiesz-co, wrzuć pełny woreczek". Czy mieszkańcy Tychów będą chcieli zastosować się do tych wskazówek? Urzędnicy mają nadzieję, że tak. - W Tychach od 2006 roku obowiązuje uchwała nakazująca właścicielom sprzątanie po swoich psach. Do tej pory tłumaczyli, że nie mają jak sprzątać, teraz już ta wymówka straciła rację bytu - cieszy się radna Urszula Paździorek-Pawlik. Miasto kupiło 20 stacji wyposażonych w dystrybutory woreczków i pojemniki na nieczystości. Woreczki są zrobione z masy kukurydzianej, w stu procentach biodegradowalne, wysuszają zawartość i tłumią jej brzydki zapach. Jeśli się sprawdzą, w mieście stanie wiecej pojemników.
Mieszkańców do korzystania ze stacji będą zachęcać strażnicy miejscy. - Właściciela, który pozostawiał pamiątkę po swoim psie na trawniku, tylko upominaliśmy. Teraz będziemy też karać mandatami od 50 do 500 zł - mówił Ryszard Polcyn, komendant tyskiej straży miejskiej.
Magistrat chce promować pojemniki na psie kupy podczas festynów i pikników. Strażnicy miejscy, policjanci i inne osoby zaangażowane w akcję już w przyszłym tygodniu zaczną odwiedzać szkoły i zachęcać młodych tyszan, by sprzątali po swoich psach.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
--------
Fajny pomysl, szkoda ze wladze Katowic nie skopiują go
salutuj - Czw Kwi 03, 2008 8:18 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
Wit - Wto Kwi 15, 2008 9:13 pm
Bicz na wandali
wczoraj
Henryk Baron, wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej Górnik w Katowicach, postanowił wydać wojnę wandalom niszczącym świeżo odnowione bloki. - W zeszłym roku przeprowadziliśmy termomoder-nizację ośmiu budynków. Ociepliliśmy ściany i pomalowaliśmy tynki. Bloki wyglądały jak nowe. Ale szybko pojawiły się na nich szpecące bazgroły - mówi Henryk Baron.
W tym roku spółdzielnia chce odnowić kolejnych 15 budynków. - Jaki sens ma jednak nasza praca, skoro ktoś zaraz ją zniszczy?! - pyta wiceprezes i wskazuje na oszpecone elewacje świeżo odnowionych bloków. Na budynku przy ul. Armii Krajowej 21 widnieje czarny napis: "A my dalej swoje, GKS Katowice Ligota" i obok wulgaryzm. Podobne napisy znajdują się na ścianach większości budynków, którymi w Ligocie administruje SM Górnik.
- Domyślamy się, że sprawcami są te same osoby - mówi Henryk Baron. Sąsiedni blok na razie jest estetyczny i nieoszpecony. -Wandale działają w nocy. Boją się, bo tutaj mieszkają starsi ludzie, którzy w nocnej porze nasłuchują, pilnują i mogliby usłyszeć hałas - twierdzi Jan Romanowski, kierownik administracji Zadole.
W opłakanym stanie są budynki przy ul. Gdańskiej. - Popisane szyby, zabazgrane tablice, oszpecone windy, elewacje. Ja to wszystko szorowa-%07łam, ale udało się zmyć tylko napisy na lamperii - opowiada Mirosława Wilicka, dozorczyni klatki numer 16.
Napisów pozostawionych przez wandali nie usunie zwykłe malowanie. Trzeba zneutralizować je specjalnymi płynami, położyć warstwę kleju i ponownie pomalować cały fragment ściany. Jak wyliczono w spółdzielni, usunięcie napisów z parteru kosztuje spółdzielnię 150-180 zł. Czyszczenie ściany na wysokości pierwszego piętra i wyżej wymaga postawienia rusztowania, więc to kosztuje od 200 złotych wzwyż. - To są pieniądze spółdzielców, które można by wykorzystać na inne potrzeby - zaznacza Henryk Baron.
Nic dziwnego, że sami mieszkańcy chcą, by położyć kres dewastacjom i ująć sprawców. W lutym lokatorzy jednego z budynków przy ul. Brynowskiej powiadomili administrację o dewastacji windy i klatki schodowej od parteru do VIII piętra. Na ścianach, a nawet drzwiach mieszkańców pojawiły się wulgarne i obraźliwe rysunki oraz napisy. Spółdzielnia oszacowała straty na około 35 tys. zł.
Bazgroły osiedlowych chuliganów są zmorą wszystkich administratorów budynków. Jak z nimi skutecznie walczyć? - Dobrym rozwiązaniem byłby monitoring. Lecz jego zainstalowanie oznacza spore koszty - przyznaje wiceprezes Górnika. Z inicjatywą musieliby wystąpić sami spółdzielcy. O wstępny kosztorys już poprosili zdesperowani mieszkańcy zniszczonego bloku przy ul. Gdańskiej 16. Henryk Baron przyznaje, że na mo-nitoring decydują się na razie zamożniejsi spółdzielcy. Ale czy wszyscy zgodzą się na nieustanną obserwację domów? To niewątpliwie ingerencja w%07prywatność, która dla wielu osób jest bardzo ważna.
W walce z blokowymi wandalami policja liczy na współpracę z mieszkańcami i szyb-kie przekazywanie informacji o sprawcach. - Ważną rolę spełniają tu gospodarze domów - mówi asp. Jacek Pytel, rzecznik katowickiej policji. I przypomina, że za dewastację mienia grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności. Sprawca musi też pokryć koszty naprawienia szkody.
Znamy sposób
HENRYK BARON,
wiceprezes SM Górnik w Katowicach
Dobrym sposobem uchronienia bloków przed wandalami byłby monitoring. Ale jego wprowadzenie oznacza spory wydatek. Sami spółdzielcy musieliby wystąpić z inicjatywą. Już o to proszą zamożniejsi mieszkańcy.
Ile to kosztuje
Według wyliczeń Spółdzielni Mieszkaniowej Gó-rnik w Katowicach, usunięcie napisów z poziomu zerowego bloku (parter) kosztuje spółdzielnię oko-ło 150-180 złotych. Czyszczenie ściany na
wysokości pierwszego piętra i wyżej wymaga postawienia rusztowania, więc koszty rosną - od 200 złotych wzwyż.
Na likwidację napisów i zniszczeń, które poczynili wandale w windzie i klatce schodowej - od parteru do ósmego piętra - spółdzielnia musiała wydać około 35 tysięcy złotych.
Wina kibiców
JOANNA CHMIELOWSKA,
kierowniczka administracji Żołnierzy Września Chorzowskiej SM
Zjawisko niszczenia ścian występuje u nas z różnym nasileniem w różnych okresach. Napisy pojawiają się na blokach w okolicach Stadionu Śląskiego, gdy odbywa się tam jakaś impreza sportowa lub muzyczna. Większe zniszczenia notujemy na blokach starszych, nieodnowionych. O budynki świeżo malowane mieszka-ńcy dbają i pilnują je, żeby nie zostały zniszczone. Ale pamiętam, że kilka lat temu pojawiły się napisy na ścianie domu w dniu jego oddania do użytku.
To już plaga
Mieszkańcy, administratorzy i samorządy różnie radzą sobie z wandalami:
- prezydenci miast wyz-naczają nagrody dla mie-szkańców, którzy pomogą złapać winnych
- administratorzy budynków mogą zastosować nowoczesną technologię, czyli pokryć obiekt warstwą mikrowosku, która pozwala potem łatwo i szybko zmyć graffiti gorącą wodą pod ciśnieniem. Na ścianie z woskiem trudniej też wandalom malować. System ten jest jednak drogi, bo pokrycie woskiem metra kw. ściany kosztuje około 60 zł.
Katarzyna Wolnik - POLSKA Dziennik Zachodni
Jaimar - Nie Kwi 27, 2008 7:24 pm
W zasadzie to okolice "międzynarodowego dworca autobusowego" wszyscy znają, ale jest tam jedna chyba mniej znana "perełka" :
http://i114.photobucket.com/albums/n265 ... 020860.jpg
Ten śmietnik jest dobrze ogrodzony i ma jakiegoś właściciela / użytkownika. Po placu lata pies, zadbany zresztą tak jak sam plac, i pilnuje.
Wit - Pon Kwi 28, 2008 9:52 pm
ECHO MIASTA
Polowanie na grafficiarzy 2008.04.28
Spółdzielnia Paderewskiego wypowiedziała wojnę wandalom, którzy malują elewacje bloków. Za wskazanie sprawcy i udowodnienie winy wyznaczyła nagrodę: 3 tys. złotych.
Na stronie internetowej spółdzielni mieszkaniowej Paderewskiego od miesiąca "wisi" komunikat: "W związku z narastającą w ostatnim czasie liczbą graffiti na terenie osiedla, Zarząd Spółdzielni postanowił ufundować nagrodę w wysokości 3000 zł dla osoby, która wskaże sprawców (sprawcę) dewastacji elewacji naszych budynków. Wypłata nagrody nastąpi po udowodnieniu winy sprawcy".
Najpierw było półtora tysiąca, ale nikt się nie zgłosił, więc spółdzielnia podniosła nagrodę za wskazanie wandala.
15 tysięcy strat
Osiedle Paderewskiego, drugie co do wielkości w Katowicach. Bloki dopiero co wyremontowane. Dół elewacji zdobią płytki imitujące cegłę, tzw. izoflex, ładne, elastyczne. - Nie niszczą się, jak dziecko uderzy piłką - chwali Piotr Fityka, kierownik działu konserwatorskiego i remontowego.
Na nich wandale malują najchętniej. Napisy można umyć, ale woda pod ciśnieniem uszkadza płytki. Wszystko się sypie i niszczeje. A farby olejnej w ogóle nie da się usunąć.
Wandale nie oszczędzili też nowego osiedla Przystań przy stawie. Tu w czasie zmywania napisów niszczy się kolor elewacji, trzeba ją później w całości odnawiać. Koszt odnowienia metra kw. to 120 zł, do tego trzeba doliczyć koszt pokrycia jej specjalnym środkiem zabezpieczającym - 30 zł/mkw. Tylko w ubiegłym roku na usuwanie graffiti na "Paderewie" poszło 15 tysięcy.
Syn sąsiada
Dewastacje pojawiły się znowu przed świętami wielkanocnymi, zbiegły się z rozpoczęciem ligi piłkarskiej. Nie jest tajemnicą, że to dzieło "kibiców" miejscowego GKS-u. Spółdzielnia jest bezradna. Monitoring, cztery kamery zainstalowane na osiedlu, zdaniem policji nic nie zarejestrowały. Podobno to sami mieszkańcy zaproponowali, żeby ufundować jakąś nagrodę za wskazanie sprawców.
- Nikt nie wymaga, żeby ludzie stali i pilnowali, ale żeby zgłosili i świadczyli przeciwko. Można też zrobić zdjęcie - mówi Elżbieta Zabróż, prezes Spółdzielni.
Piotr Fityka nie wierzy jednak w powodzenie akcji: - Ludzie się boją. Kto wskaże na syna sąsiada? - mówi. - Przecież to robi młodzież z osiedla. A tu każdy każdego zna. Od razu będzie wiadomo, kto doniósł, a jak się inni kibice dowiedzą, to będzie miał "pozamiatane" - uważa Fityka.
Na osiedlu wszyscy wiedzą o nagrodzie. Pan Zbigniew, mieszkaniec Paderewskiego od 30 lat, zarzeka się, że gdyby wiedział, kto maluje, chętnie by doniósł. Nazwiska jednak nie chce podać...
Znaczą teren
O nagrodzie wiedzą też kibice. - Wszyscy się z tego śmieją, bo to jak polowanie na złoczyńcę - mówi Junior, kibic GKS-u. I przekonuje, że graffiti, to taki sam "środek kibicowski" jak szalik. - Każdy chce zaznaczyć swój teren. Wiadomo, kto panuje na osiedlu - dodaje.
Na "Paderewie" panuje Gieksa, na Tysiącleciu Gieksa i Ruch Chorzów. Ale Stowarzyszenie Kibiców GKS odcina się od tych, co malują elewacje. - To wandale, którzy mienią się kibicami - uważa Piotr Koszecki, szef Stowarzyszenia.
Stowarzyszenie prowadzi nawet akcję "legalne graffiti", wspólnie z miastem.
- Na Bogucicach powstały dwie legalne ściany i już jest mniej napisów na elewacjach - zapewnia Koszecki. - Na pojedynczych kibiców nie mamy wpływu, ale chętnie porozmawiamy ze spółdzielnią. Może uda się wypracować jakiś kompromis - dodaje.
Będziemy śledzić tę sprawę.
Wioleta Niziołek
Wit - Czw Cze 19, 2008 5:08 pm
Reklamy przysłaniają historię miasta
Anna Malinowska2008-06-19, ostatnia aktualizacja 2008-06-19 18:14
Telefony czy kosmetyki przysłoniły w centrum Katowic stare kamienice. Nie widać elewacji, nie widać też robotników, którzy wchodziliby na rusztowania, na których reklamy umieszczono.
Kamienica przy zbiegu ul. 3 Maja i pl. Szewczyka
Neobarokowa, wybudowana w 1900 roku w miejscu innej, wyburzonej kamienicy. Jej właścicielem był Georg Breslauer, którego inicjały oraz data powstania budynku widnieją na elewacji na wysokości drugiego piętra. Przed I wojną światową na parterze mieściła się restauracja Metropol Automat. Tuż obok znajdował się m.in. skład fabryczny szczotek "Miotła śląska", na piętrach były mieszkania. Dziś jest ich w budynku tylko kilka. Resztę pomieszczeń zajmują głównie biura, na dole jest bar szybkiej obsługi.
Kamienica na rogu ulic Stawowej i Chopina
Powstała w 1897 roku na terenach po byłej Hucie Jakuba. Zaprojektował ją słynny wówczas architekt Ludwik Goldstein. W 1907 roku budynek kupił Paul Lippmann, kupiec konfekcji męskiej. Nie mieszkał w niej, jednak od początku w kamienicy znajdowały się tylko mieszkania. Tak jest do dziś. Tylko na parterze mieści się zakład fryzjerski. - Dobrze, że przez te reklamy coś widać. Wiszą tak długo, że już się do nich przyzwyczailiśmy - wzdychają mieszkańcy.
Kamienica przy ul. Mariackiej 1
Wybudowano ją w 1895 roku. Właścicielem był znany katowicki kamienicznik, mistrz budowlany Paul Frantzioch. Na parterze była cukiernia prowadzona przez Johanna Kiewitza. W międzywojniu kamienicę kupił Jakub Gałązka, a Walenty Rybka przekształcił cukiernię w kawiarnię z prawdziwego zdarzenia. Pod nazwą Astoria przetrwała do lat 70. minionego stulecia. Potem przekształcono ją w Karczmę Słupską. Dziś po karczmie nie ma już śladu. Zamiast niej jest biuro turystyczne i sklep z kosmetykami. Na piętrach wciąż są mieszkania. Kiedyś otynkowano przedwojenną elewację z czerwonej cegły. Dziś tynk odpada całymi płatami.
Kamienica przy ul. Młyńskiej 21, na rogu pl. Szewczyka
Dziś kompletnie pusta. Na elewacji wisi tablica: „120 lat od pierwszego zebrania »Chowewej Syjon « w Katowicach. Pamiętamy. Delegacja Młodzieży z Izraela”. Ma ona wymiar symboliczny. Chodzi o upamiętnienie spotkania syjonistów z krajów Europy, którzy w XIX wieku przyjechali na spotkanie do Katowic. Omawiano wówczas możliwości powstania żydowskiego państwa. Ponieważ obradowano w budynku, który dziś już nie istnieje, tablicę powieszono na najbliżej położonym. Kamienica została wybudowana w latach 60. XIX wieku. Od 1912 roku Anton Klemens prowadził w niej restaurację. Rok później budynek przebudowano na hotel Klemens. W międzywojniu na piętrze swoją siedzibę miała organizacja nazistowska.
Stary dworzec przy ul. Dworcowej
Budynek składa się z dwóch części. Starsza została wybudowana w 1859 roku. Pod koniec XIX wieku dworzec rozbudowano, w latach 1905-1907 dobudowano secesyjne skrzydła. Dookoła były przepiękne ogrody, w środku luksusowa restauracja. Dziś dworzec podzielony jest na dwie części należące do dwóch różnych właścicieli. Póki co świeci pustkami. Jeden z właścicieli zapowiada przebudowę i modernizację. Nie wiadomo jednak, kiedy rozpocznie inwestycję.
Apel "Gazety" do internautów
Nasze miasta zasłaniają ogromne reklamy. Codziennie mijacie na ulicach miejsca zakryte przez wielkie plansze. Napiszcie nam o nich i przyślijcie zdjęcia na listy@katowice.agora.pl
salutuj - Pią Cze 20, 2008 2:54 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
Wit - Czw Cze 26, 2008 10:12 pm
ECHO MIASTA
Porozumienia nie będzie 2008.06.26
Spółdzielnia Paderewskiego zrezygnowała z negocjacji z kibicami. Nie będzie legalnych ścian przeznaczonych na graffiti
To finał sprawy, o której pisaliśmy kilkakrotnie. Przypomnijmy: spółdzielnia wyznaczyła 3 tys. zł nagrody za wskazanie sprawców dewastacji na osiedlu Paderewskiego, kibiców GKS-u. Kibice skontaktowali się z naszą redakcją. - Chcemy dojść do porozumienia ze spółdzielnią - powiedzieli. Ponieważ obawiali się spotkania w cztery oczy, wybrali nas na mediatora. Prezes Lidia Grodowska zgodziła się, żeby zaproponowali tzw. legalne ściany, czyli miejsca, gdzie mogliby malować. Oni z kolei obiecali, że ograniczą graffiti do wyznaczonych ścian. Ktoś wpisał na naszym forum: - Świetny pomysł! Więcej kolorów niech nabierze to miasto, a nie tylko chamskich odwróconych erek.
Głupota i tyle
Propozycji było kilkanaście. - Nie możemy się na nie zgodzić - mówi Lidia Grodowska. - Większość wskazanych budynków nie należy do naszych zasobów, a zamalowanie bloku 16 do drugiego piętra albo nowej elewacji na bloku 49 jest nie do przyjęcia - dodaje.
Kibicom nie pomogła też sprawa dziennikarza "Gazety Wyborczej". Niezadowoleni z treści jego artykułów wypisali obraźliwe hasła na ścianach bloku, w którym mieszka. Do naszej redakcji zadzwonił mieszkaniec osiedla Paderewskiego. - Z terrorystami się nie negocjuje! - krzyczał.
Prezes Lidia Grodowska skomentowała: - Kibice już na etapie negocjacji nie dotrzymują słowa. Zniszczyli budynek 22, pokazali, że nie są partnerami do rozmów i nie wiem, czy ich słowo cokolwiek gwarantuje.
W środę rada nadzorcza spółdzielni zadecydowała, że nie akceptuje malowania czegokolwiek na elewacjach.
- Jesteśmy osiedlem prestiżowym i taki status byśmy chcieli zachować - komentuje Grodowska.
Nie jesteśmy terrorystami
Kibice, z którymi rozmawialiśmy, odcinają się od sprawy dziennikarza. - To nie my. Te napisy to głupota i tyle. Tak się tego nie załatwia - komentują.
Są zawiedzeni finałem negocjacji. - Chcieliśmy za własne pieniądze odnowić i przemalować stare i zniszczone ściany na osiedlu. Niestety spółdzielnia zgodziła się tylko na jedną, w miejscu niewidocznym dla ludzi. Do tego zostaliśmy nazwani terrorystami. Nie pierwszy raz wrzuca się wszystkich kibiców do jednego worka - komentują.
Wioleta Niziołek
absinth - Śro Lip 02, 2008 9:08 am
Japońscy turyści pokutują za graffiti
Piotr Kowalczuk 02-07-2008, ostatnia aktualizacja 02-07-2008 03:03
Japońskie tygodniki i stacje telewizyjne wykryły autorów japońskich graffiti na kopule słynnej florenckiej katedry. Zostali surowo ukarani, a Włosi wzdychają: „Szkoda, że tak nie dzieje się u nas”
Włochy odwiedza rocznie blisko 5 milionów turystów z Japonii i należą oni do ulubionych gości. Są bogaci, spokojni, uprzedzająco grzeczni i zgodni. W grupie poruszają się karnie jak dobrze wyszkolone wojsko, a w japońskiej kolejce do włoskich muzeów i galerii panuje wzorowy porządek. Jeśli Włoch chce powiedzieć, że ktoś szasta pieniędzmi, kupując wszystko, co mu się nawinie pod rękę, w tym tandetę, powiada: „Kupuje jak Japończyk w sklepie z pamiątkami”. Są ukochanymi klientami włoskich taksówkarzy i właścicieli restauracji, bo płacą bez szemrania każdy podsunięty rachunek.
Wczoraj Włosi pokochali ich jeszcze bardziej. Włoskie gazety na pierwszych stronach doniosły o zorganizowanym w Japonii polowaniu na wandali, którzy zostawiali po sobie ślady na kopule Brunelleschiego katedry Santa Maria del Fiore we Florencji. Jeden z japońskich turystów zobaczył tam japońskie graffiti, oburzył się, sfotografował i po powrocie do kraju zainteresował sprawą japońskie media. Te uznały, że graffiti przynoszą wstyd Japonii, i postanowiły napiętnować sprawców. Fotografie pokazano w niezwykle popularnym w Japonii programie telewizyjnym „Kto widział”, a także opublikowano w dwóch najpopularniejszych japońskich dziennikach „Yomiuri Shimbun” i „Asahi Shimbun” (łączny nakład 22 miliony). Japońska telewizja publiczna poświęciła wandalom specjalny program, tytułując go „Hańba!”. W dodatku japońskie media poczuły się tak zawstydzone kompromitacją swoich rodaków, że w imieniu narodu japońskiego przeprosiły Włochy i prosiły o wybaczenie.
W kilku przypadkach identyfikacja sprawców była prosta. Na przykład uczennica żeńskiej szkoły w Gifu wypisała na marmurze pisakiem swoje imię i nazwisko. Podobnie zrobiło trzech studentów uniwersytetu w Kioto. Co więcej, ślad po sobie zostawił również nauczyciel i trener drużyny baseballowej szkoły w Mito. Nie podpisał się, ale w identyfikacji pomogli widzowie i czytelnicy. Do kamery tłumaczył: „Słyszałem, że napis na kopule przynosi autorowi szczęście”. Trenerowi przyniósł jednak pecha, bo został natychmiast zwolniony. Studentom grozi wyrzucenie z uczelni, a uczennice zostały zawieszone na dwa tygodnie, podobnie jak towarzysząca im w wycieczce do Włoch nauczycielka. W dodatku władze szkolne nakazały całej grupie powrócić na własny koszt do Florencji i zmyć napisy. Natomiast uniwersytet w Kioto i szkoła w Mito wysłały pod adresem władz Florencji oficjalne przeprosiny, zobowiązując się do pokrycia wszelkich kosztów usunięcia szkód.
Paolo Bianchi, szef usług technicznych przedsiębiorstwa Ope- ra del Duomo opiekującego się florencką katedrą, nie przyjął pieniędzy ani propozycji zmycia napisów, wyjaśniając, że to właśnie należy do jego obowiązków. Żałował jedynie, że podobnej postawy nie można oczekiwać od innych turystów, szczególnie włoskich, bo japońskie graffiti tonie w morzu włoskich napisów na kopule i fasadzie katedry. Najczęściej to serduszka z wyznaniem uczucia.
Źródło : Rzeczpospolita
Strona 2 z 5 • Wyszukiwarka znalazła 599 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5