Off Festival i wydarzenia towarzyszące
Wit - Czw Sie 05, 2010 7:28 am
Mysłowice wspominają z rozrzewnieniem Off Festival
Grzegorz Tomczewski2010-08-04, ostatnia aktualizacja 2010-08-04 16:50
Kiedy Katowice szykują się do najazdu tysięcy fanów muzyki alternatywnej a w Mysłowicach pustki. - Kiedy był Off Festival, w mieście było tłoczno, a teraz jest cicho - żalą się mieszkańcy
Na festiwal przyjeżdżało średnio 10 tys. ludzi (w Mysłowicach mieszka ok. 70 tys. osób). Na przyjezdnych zarabiali niemal wszyscy. W tym roku zostają wspomnienia. - W tamtych dniach mieliśmy pracę, dziś stoimy na postoju. Jeździliśmy non stop po mieście, a nawet do Katowic, Sosnowca czy innych miast - wspomina dobre czasy, gdy w Mysłowicach był Off Festival, taksówkarz Ryszard Sachowski. Straty liczą restauracje i kawiarnie. - Podczas festiwalu ludzie nie mieli gdzie siedzieć. W czasie imprezy sprzedawaliśmy pięć razy więcej pizzy niż w ciągu weekendu. Cały czas dowoziliśmy ją na Słupną i na pole namiotowe - mówi Piotr Owczarek, zastępca kierownika pizzerii. Dziś rynek jest opustoszały, a w kawiarnianych ogródkach siedzi niewielu klientów.
Nawet zwykłe sklepy spożywcze odczuwają stratę: - Wtedy każdy coś kupował, a teraz nikt nie przychodzi. Mysłowice stały się miastem umarłym - żali się Krystyna Tutaj, sprzedawczyni w sklepie spożywczym. Obumarł też park Słupna, który jeszcze rok temu rozbrzmiewał koncertami i gwarem tysięcy gości. Nikt też w okolicy nie rozbija dziś namiotu.
- Polityka wmieszała się w kulturę. Off Festival wyróżniał Mysłowice, które stały się stolicą alternatywnej muzyki w Polsce. To była wielka szansa na długotrwałą przemianę - wzdycha Michał Woźniczko, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Mysłowicach. Na finansowanie festiwalu nie zgodzili się miejscy radni. W lutym Artur Rojek zdecydował, że przenosi swoją imprezę do Katowic. - Polityczne ambicje, kłótnie i brak wyobraźni były jednak silniejsze niż dbałość o społeczny wymiar organizowanej w Mysłowicach imprezy - wyjaśniał wtedy powody swojej decyzji w oficjalnym komunikacie.
Teraz też tylko Artur Rojek - jak przyznają mieszkańcy miasta - może spowodować, że Off wróci do Mysłowic. Na razie nie ma o czym marzyć, a przynajmniej do 2016 roku, bo na tak długo impreza ma zostać w Katowicach. Przykłady innych takich przenosin nie są jednak zachęcające. Festiwal im. Ryśka Riedla, przez lata organizowany na tyskich Paprocanach, na dobre rozgościł się od 2009 roku w Chorzowie.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... tival.html
Rusza Off Festival
Ola Szatan
Dzisiaj 03:01:03
Dzisiaj wieczorem rozpocznie się piąta, jubileuszowa edycja Off Festivalu. Święto fanów muzyki alternatywnej po raz pierwszy organizowane jest w Katowicach. Do najbliższej niedzieli na festiwalowych scenach zaprezentuje się blisko 90 artystów, także tych z najwyższej półki.
Choć występy na terenie Doliny Trzech Stawów rozpoczną się dopiero w piątek, 6 sierpnia (i potrwają do niedzieli, 8 sierpnia), to emocje wzbudza już pierwsze wydarzenie w ramach tegorocznego Off Festivalu, czyli koncert w Górnośląskim Centrum Kultury (pl. Sejmu Śląskiego 2). Dziś wieczorem na scenie wystąpią eksperymentalno-popowy projekt Ecstatic Sunshine oraz amerykański duet Matmos. Formacje zamierzają pokłonić się Fryderykowi Chopinowi. Ich koncert jest elementem "Inspired By Chopin" - specjalnego cyklu dla uczczenia 200. rocznicy urodzin wielkiego twórcy.
- Chciałem, by Chopin wpłynął na moje kompozycje w sposób niebezpośredni. Wprowadziłem więc jego muzykę do swojej codziennej playlisty, jako dźwięki tła tak, bym mógł przesiąkać nią powoli i organicznie - mówi Matthew Papich, lider Ecstatic Sunshine.
W ramach "Chopinowskiego" cyklu na Off Festivalu zaprezentują się jeszcze: Fennesz, Zu, William Basinski, Philip Jeck, Tune-Yards i ZS.
Bilety na dzisiejszy koncert w GCK zostały już wyprzedane (początek o godz. 21.30). W sprzedaży są jeszcze bilety jednodniowe na koncerty w Dolinie Trzech Stawów. Kosztują po 69 zł.
http://katowice.naszemiasto.pl/artykul/ ... egoria=859
Kris - Czw Sie 05, 2010 7:35 am
Rozmowa z Arturem Rojkiem, szefem Off Festivalu
Rojków dwóch
O zmieniającym się rynku letnich festiwali i swojej podwójnej roli jako organizatora takiej imprezy mówi dyrektor artystyczny startującego 5 sierpnia Off Festivalu.
Masz płyty, piosenki, zespół Myslovitz. Po co ci jeszcze festiwal?
Artur Rojek: - Jestem trochę niespokojny, ciągle szukam czegoś nowego – czasem dorzucam sobie sam coś, co potem muszę dźwigać. Tak było również z tym festiwalem. Wydawało mi się pobudzające to, że będę mógł przełożyć przyjemność, którą miałem z zarażania kogoś moją ulubioną muzyką gdzieś w samochodzie w drodze z jednego koncertu na drugi, na coś większego, czym jest festiwal muzyczny.
Budowanie własnego festiwalu to ogromna satysfakcja, ale też konfrontacja z rzeczywistością, bo to wcale nie takie proste.
Co masz na myśli?
- To zarażenie muzyką wiąże się z innymi, bardziej przyziemnymi rzeczami, takimi jak załatwianie pieniędzy, sponsorów, uzyskanie odpowiednich pozwoleń i tak dalej. Kiedy występujesz na scenie z zespołem, bierzesz na siebie tylko część odpowiedzialności za to, co się dzieje danego wieczoru. Dopiero gdy stanąłem po drugiej stronie i zorganizowałem cztery lata temu pierwszą edycję festiwalu, poczułem ten cały, wielki ciężar odpowiedzialności.
Co było dla ciebie inspiracją do organizacji festiwalu z muzyką alternatywną? Podróże koncertowe z Myslovitz po Europie, na inne festiwale?
- W zasadzie jeszcze zanim zacząłem jeździć z Myslovitz, widziałem, jak słabo w tej dziedzinie wygląda nasz rynek koncertowy i miałem pomysł, by organizować pojedyncze występy. Wtedy była luka na tym rynku. Ważniejsze było jednak przeświadczenie, że nie będę artystą do końca życia. Pamiętam taką sytuację, gdy byliśmy z Myslovitz w Irlandii i oglądaliśmy koncert Echo and the Bunnymen. Stałem z Przemkiem Myszorem [z grupy Myslovitz – przyp. red.] pod sceną i zadałem mu pytanie: „Chciałbyś w tym wieku dalej grać? Bo ja bym nie chciał”. Chociaż mówiąc te słowa miałem ledwie 30 lat. Czas mija, zbliżam się teraz do czterdziestki i okazuje się, że wcale nie jestem tym tak zmęczony. Upływ czasu weryfikuje moje stanowisko.
Ta granica przesuwa się w całej kulturze – tak samo jak granica wiekowa ludzi, którzy przyjeżdżają na letnie festiwale.
- Gdyby się przyjrzeć tym wszystkim zespołom, które stanowią kultową, napędową siłę muzyki alternatywnej, to się okazuje, że mało jest wśród nich ludzi, którzy mają poniżej czterdziestu lat. Trzy główne gwiazdy tegorocznego Off Festivalu – Tindersticks, Dinosaur Jr. i The Flaming Lips – to zespoły, które są wiekowo w tym momencie, o którym ja kiedyś myślałem, że nie chciałbym się w nim znaleźć.
Festiwale się zmieniają. Nowe alternatywne imprezy w rodzaju barcelońskiej Primavery czy brytyjskiego All Tomorrow's Parties nie mają pola namiotowego, czasem też żadnych wielkich gwiazd. Inspiruje cię ta tendencja?
- Jak zakładałem Offa, to przykładem imprezy z alternatywną muzyką był dla mnie Dour Festival. Trzy lata temu byłem po raz pierwszy na Primaverze, dowiedziałem się o istnieniu ATP i podziałało to na mnie inspirująco. Tego typu przedsięwzięcia podobają mi się bardziej niż typowe festiwalowe supermarkety, które są stworzone na zasadzie „dla każdego coś miłego”. Realizacja tego pomysłu jest jednak trudna, bo jesteśmy na zupełnie innym etapie rozwoju rynku muzycznego niż Niemcy, Wielka Brytania czy Hiszpania, Może dlatego mnie, jako osobie stosunkowo znanej było łatwiej zrealizować pomysł na alternatywny festiwal muzyczny, ściągnąć sponsorów, uwagę mediów. Wiem, że te czynniki jednak nie będą działały wiecznie i dopiero zaczynam sobie zdawać sprawę, ilu jest realnie odbiorców muzyki alternatywnej w Polsce i jak wiele pracy mnie czeka, żeby na mapie kulturalnej Polski festiwal jeszcze urósł.
Co to za grupa odbiorców, o której mówisz?
- Weźmy za przykład festiwale, które przyciągają naprawdę dużo ludzi, jak Open'er – jedna szósta z nich, może nawet mniej, to są właśnie ci świadomi odbiorcy tego, co tam się muzycznie dzieje. Reszta jedzie na wydarzenie, a nie na konkretnych artystów, jadą trochę jak do parku, w którym miło się spędza czas. Ja mówię o tych świadomych odbiorcach, których nie ma w Polsce nawet 10-15 tysięcy. Ludziach, którzy się buntują wobec rzeczywistości, starają się być inni. Myślę o tym, czym sam się kierowałem, deklarując w pewnym momencie światu, że jestem odbiorcą muzyki alternatywnej. Odróżnianie się od tego, co cię otacza w tych najprostszych kanałach, które docierają do nas. Czy to przez radio, czy przez telewizję.
Dotrzeć do nich to trudna sztuka. Tacy odbiorcy są dziś o wiele bardziej osłuchani niż kiedyś.
- Mają o wiele więcej możliwości. Ja, pewnie tak samo jak ty, pamiętam jeszcze okres heroicznego zdobywania muzyki, wysyłania cioć do Niemiec po płyty, albo pisania do wujków, żeby przysłali mi płytę, albo wyczekiwania w radiu, żeby przegrać coś na kasetę. Dzisiaj ten dostęp jest bardzo swobodny, uwolniony. Ta młodzież jest dzięki temu lepiej wykształcona i bardziej wybredna. Nie ma tylu rzeczy, przeciwko którym może się buntować, więc ważniejsza dla nich staje się ta potrzeba inności, już nie sam bunt.
Jak wygląda praca nad festiwalem w ciągu roku?
- Ten festiwal to jest przede wszystkim wynik wielu lat słuchania muzyki. To doprowadza cię do takiego momentu, że masz wyrobiony jakiś gust i smak. Ale musisz się z tym odnaleźć w przemyśle festiwalowym, wiedzieć, co się dzieje wokół ciebie. Ja się cały czas uczę biznesowej strony robienia festiwalu – tego, że jeśli chcę kogoś poruszyć, wprawić w konsternację, to nie zawsze przełoży się to na frekwencję. Uczę się też tego, że nie tylko zestaw artystów jest powodem, dla którego ludzie przyjeżdżają na festiwal, ale wszystko to, co się wokół niego dzieje, jak jest przedstawiany.
Zespoły alternatywne pokazywane przez nas na Offie nie grywały dotąd regularnych tras koncertowych po Polsce. Dopiero teraz zaczynają się pojawiać. Myślę, że dzięki tego typu imprezom nasz rynek może się rozwijać. Na przykład w ubiegłym roku na Offie pokazaliśmy całe grono młodych „pitchforkowych” artystów na festiwalu – oni przyjechali do nas po raz pierwszy, chociaż w Hiszpanii, gdzie jest Primavera, w Niemczech, gdzie jest Melt, czy we Francji, gdzie jest La Route du Rock, zdążyli już zagrać trasy.
Zaraz, zaraz. Użyłeś terminu, który nie każdy zna. „Pitchforkowe”, czyli promowane przez serwis muzyczny Pitchfork, prawda?
- Tak, z reguły te, które mają w danym momencie świetną recenzję w Pitchforku, amerykańskim serwisie internetowym, który jest w tej chwili najsilniejszym medium promującym muzykę alternatywną, bo trafia do ogromnej ilości ludzi na całym świecie. Można się z nimi zgadzać lub nie ale że siła ich działania i zasięgu jest ogromna, trudno pominąć zespoły, które oni oceniają jako wybitne. Przynajmniej się o nich dyskutuje, coś się dzieje. Niektóre przetrwają, ale większość po pierwszej, drugiej płycie przepada. Ja się od tego nie odwracam – staram się nie być obojętny wobec tych debiutantów.
Jak udaje ci się te nowe amerykańskie zespoły przekonywać do występu w Polsce? Tu słucha ich 50 osób, ich płyty się nie sprzedają.
- To fakt, kiedyś wykonawca przed przyjazdem do Polski patrzył na słupki sprzedaży, ale teraz rynek płytowy jest dziurawy, muzyka przenika bez żadnej kontroli. Tak naprawdę nikt nie jest w stanie sprawdzić, ile osób nielegalnie ściągnęło z internetu jego płytę. Te młode zespoły to wiedzą, zdają sobie sprawę, że nie można sprawdzić, ile osób w Polsce ich zna i słucha. Dla nich wyjazd poza Stany, przyjazd do Polski, jest przede wszystkim wspaniałą przygodą. Nagle okazuje się, że w Europie Środkowo-Wschodniej jest jeden alternatywny festiwal, który artystycznie nie odbiega od najbardziej znanych w świecie i zgadzają się tu grać.
Co na to publiczność?
- Dla większości z tych zespołów występy w Polsce okazują się ich najlepszymi koncertami. Nie przesadzam. Grupa Caribou zagrała u nas koncert wyjątkowy, nawet na tle ich innych występów, które z reguły są świetne. Max Tundra w wywiadzie dla Pitchforka uznał, że to w Polsce najlepiej się gra. Podobnie było z British Sea Power czy Mogwai.
W ubiegłym roku fenomenami Off Festivalu stały się grupy stosunkowo mało znane, takie jak kanadyjscy Fucked Up czy izraelski Monotonix, który wrócił na trasę koncertową. Na kogo chciałbyś zwrócić uwagę przed nową edycją festiwalu?
- Skoro mówimy o ubiegłorocznym festiwalu, to wraca na trasę koncertową także grupa Health. Jeśli chodzi o tegoroczny Off, to grupą, która nie jest bardzo szeroko znana, a wzbudzi na pewno pozytywne reakcje, jest Art Brut. Efektowne, melodyjne, gitarowe, bardzo brytyjskie, chuligańskie granie. Także The Horrors, Casiokids, Radio Dept., Dum Dum Girls czy Toro Y Moi mają świetną opinię koncertową – to też może być duże zaskoczenie. Nie radziłbym też ominąć koncertów włoskiego Zu i norweskich metalowców z Shining.
Przez cały rok mamy tyle Chopina, że aż się boję okolicznościowego Chopina na tegorocznym Off Festivalu...
- Miałem pewne obiekcje, czy projekt chopinowski, na który dostajemy dotacje publiczne, nie będzie czasem sztuczny. Natomiast artyści, jak się okazało, takich problemów nie mają – byli tym projektem zwyczajnie zainteresowani. Nie było problemów, żeby Matmos zagrał w części poświęconej Chopinowi, żeby Fennesz wziął na warsztat Chopina, czy żeby William Basinski to zrobił. Oni to uznali za ciekawy eksperyment. Ba, okazało się, że po zaproszeniu przez nas tych czterech artystów, zgłaszali się kolejni, którzy chcieliby w nim wziąć udział. Pisali sami z siebie. Między innymi Tune Yards, duet Ecstatic Sunshine czy właśnie grupa Zu, której muzycy to wykształceni absolwenci konserwatorium.
Problemy mogą się zacząć, gdy będziesz musiał odmawiać występu polskim artystom. W końcu sam też jesteś jednym z nich...
- Miałem już takie sytuacje. Odmówiłem na przykład Comie i Janowi Benedkowi, bo, choć mam szacunek dla tego, co robią, uważam, że to nie pasuje do festiwalu. Wydawało mi się, że formuła tego festiwalu jest już na tyle łatwa do odczytania, że nie będzie takich sytuacji. Ale tak nie jest. Wiem, że niektórym trudno to zrozumieć, ale Rojek artysta i Rojek dyrektor artystyczny festiwalu to dwie różne funkcje.
Rozmawiamy w czasie Open'era, który urósł do wielkości, którą jego twórcy sobie założyli na początku. Patrzysz na nich z zazdrością?
- Ten rynek jest mały, więc siłą rzeczy obserwuję to, co robią. Teoretycznie Open'er i Off nie powinny być dla siebie konkurencją, ale jest grupa ludzi, którzy tam przyjeżdżają dla grup takich jak Pavement, dla muzyki alternatywnej. Poza tym śledzę z ciekawością ich poczynania, bo to jest dobrze działający biznes, firma, która może zatrudniać pracowników na cały okrągły rok, a oprócz festiwali organizuje jeszcze mnóstwo innych imprez, od koncertów po rewie na lodzie.
Jaka jest docelowa wielkość Off Festivalu?
- Nasza przeprowadzka z Mysłowic do Katowic skutkuje tym, że zwiększają się nasze możliwości, co na pewno przełoży się na program artystyczny. Frekwencja naszego festiwalu na pewno się zmieniała wraz z rozwojem polskiego rynku. Na dziś nasz pułap to 10-15 tysięcy widzów. Docelowo to 20-25 tysięcy.
Każdego roku notuję wzrost popularności festiwalu wśród ludzi z zagranicy: Czech, Węgier, Austrii. Z rejonów, gdzie podobnych festiwali nie ma, ale też z rejonów gdzie są, tyle że znacznie droższe. Nasz festiwal kosztuje niecałe 40 euro za cztery dni. Za 85 zespołów. W porównaniu z cenami na Zachodzie to jest 2-3 razy mniej. W tym roku zacząłem sprzedawać bilety w Wielkiej Brytanii i – co dla mnie zaskakujące – to już kilkaset biletów.
A jakie są reakcje ludzi z Zachodu na to, że mogą pić piwo tylko w zamkniętych przestrzeniach? Obowiązuje u nas prawo, które zmusza do tworzenia tzw. stref piwnych na imprezach masowych.
- Zauważają to i kiedy piszą o festiwalu, to także o tym, że wśród wielu wrażeń zaliczyli jeszcze picie piwa w zamkniętym ogródku. Ale nie jest to dla nich jakiś straszny problem, tym bardziej, że – akurat w wypadku naszego festiwalu, który nie jest bardzo wielki – ten ogródek znajduje się pomiędzy scenami. Fakt, że od zachodnich zwyczajów na koncertach ten nasz przepis mocno się różni. Dotyczy to nie tylko spożywania piwa, ale przede wszystkim mocnych alkoholi. W Hiszpanii nie ma problemu z zakupem na przykład whisky i piciem jej gdziekolwiek chcesz. U nas jeszcze panuje takie przeświadczenie, że otwierając ogródek doprowadzisz do tego, że cały festiwal się upije do nieprzytomności.
Organizatorzy letnich imprez nie mogą w tej sprawie przemówić wspólnym głosem?
- Może nie dla wszystkich jest to tak duży problem? Przede wszystkim okazuje się, że całe te przepisy nie mają szczególnego wpływu na sprzedaż. Bo gdyby miały, pewnie sponsorzy piwni też zabiegaliby o zmianę przepisu. Poza tym ludzie trochę się już przyzwyczaili do tych przepisów.
W tym roku borykałem się z decyzją, czy zezwolić na sprzedawanie mocnych alkoholi w strefie gastronomicznej. Zdecydowałem, że będę sprzedawał tylko piwo, ale może podjąłem tę decyzję także dlatego, że mam małe dziecko. Wyobrażam sobie, że kiedyś zacznie jeździć na takie imprezy i myślę również pod tym kątem.
Przy okazji – niektóre festiwale na Zachodzie wychodzą naprzeciw starzejącej się publiczności i zachęcają do przyjeżdżania z dziećmi.
- Na początku byłem pod wrażeniem, kiedy przyjechałem na jakiś festiwal i zobaczyłem specjalny namiot dla dzieci, plac zabaw, animatorów, którzy organizowali tym dzieciom czas. Ale z czasem zaczynam się trochę dystansować do takich pomysłów. Ani dziecko, ani rodzic nie są w stanie w takiej sytuacji w pełni oddać się temu, co się dzieje na festiwalu. Dziecko jest atakowane przez milion różnych bodźców, przede wszystkim przez hałas – nawet jeśli strefa dla dzieci jest oddzielona. Rodzic też nie może się skoncentrować na koncertach – w końcu nie po to przychodzi na festiwal, by się znaleźć na placu zabaw.
W tym roku twój festiwal przenosi się z Mysłowic do Katowic, na teren Doliny Trzech Stawów. Mógłbyś wyjaśnić, skąd te przenosiny?
- W Mysłowicach od lat trwa konflikt między prezydentem i radą miasta. Konflikt nasilił się przed planowanymi wyborami samorządowymi. Prezydent był identyfikowany z Off Festivalem, udzielał nam poparcia, impreza stała się elementem przetargu politycznego, grupa radnych zaczęła sobie używać na festiwalu. Każdego roku miałem problem z dostaniem dotacji, chociaż kilkanaście tysięcy ludzi zostawiało w mieście swoje pieniądze, a artyści tacy jak Sasnal, Dwurnik czy Bogacka malowali przy okazji festiwalu swoje obrazy na niszczejących kamienicach. Festiwal wyniósł się na życzenie miejskich polityków.
Plotka głosi, że natychmiast dostałeś oferty nie z jednego, ale z kilku miast.
- Myślę, że powody były dwa. Po pierwsze, kilka miast stanęło w szranki do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury i odczuwają pewną presję z tego powodu. Po drugie, w niektórych dużych miastach za zarządzenie kulturą wzięli się ludzie bardzo ambitni, którzy chcą mieć na miejscu znaczące artystycznie wydarzenia. Kilka miast rzeczywiście wyraziło zainteresowanie, ale nie było licytacji. Z praktycznego punktu widzenia nie chciałem się wyprowadzać daleko poza region, bo oprócz tego, że robię festiwal, mam rodzinę, zespół. Oczywiście, byłem przygotowany na to, że mogę się wyprowadzić gdzieś dalej – i już tam nawet byłem. Ale w ostatniej chwili Katowice przeprowadziły ze mną bardzo krótką i rzeczową rozmowę. Dzięki zaangażowaniu paru osób, między innymi Marka Zielińskiego z Ars Cameralis i prezydenta Piotra Uszoka, zostałem w Katowicach.
W ubiegłym roku mówiło się, że jest za dużo letnich imprez, że będą plajtować. W tym roku ciągle mamy podobny, bardzo obfity zestaw festiwali.
- Ta liczba festiwali, jaką mamy w tym roku, jest konsekwencją boomu z lat poprzednich. Myślę, że za rok albo dwa dojdzie do weryfikacji – zostaną tylko najsilniejsi. Nasz rynek nie jest jeszcze tak ukształtowany, by ludzie byli w stanie wydać pieniądze na tyle festiwali na raz.
***
GWIAZDY OFF FESTIVALU
Katowicka impreza rozpocznie się już 5 sierpnia. Spośród jej kilkudziesięciu bohaterów wybraliśmy trzy grupy, których wstyd nie zobaczyć.
The Flaming Lips
Rockowa grupa z Oklahomy, kierowana od lat przez charyzmatycznego wokalistę Wayne’a Coyne’a. Na ostatniej płycie zapędzili się na terytorium Pink Floyd i innych grup z lat 70., ale to bardzo autorskie, oryginalne spojrzenie na tamtą epokę. Ich koncert – stroje, światła, wizualizacje i tony wyrzucanego w powietrze konfetti – to przeżycie jedyne w swoim rodzaju.
Dinosaur Jr.
Grupa z tej samej generacji co R.E.M. czy Sonic Youth, uważana za równie ważną dla amerykańskiej sceny alternatywnej, dość długo jednak niedoceniana przez polskie media. Są klasycznym rockowym triem (gitara, bas, perkusja), grającym wciąż swobodną, dynamiczną i garażową muzykę, idealnie sprawdzającą się na koncertach.
The Fall
Brytyjski zespół kierowany przez Marka E. Smitha – proletariackiego poetę i wielbiciela napojów wyskokowych. Jeśli spojrzeć na ich tryb życia, wydaje się niewiarygodne, że przetrwali czasy punka, clubbingu i hip-hopu. Jeśli spojrzeć na twórczość – to idealny materiał na ponadczasową, kultową grupę rockową.
Więcej informacji: 2010.off-festival.pl
http://www.polityka.pl/kultura/rozmowy/ ... ivalu.read
maciek - Czw Sie 05, 2010 10:43 am
Wybieram się z uwagi na dziewczynę w sobotę. Jakiś taki dziwny zespół tam gra, którym jest zainteresowana - Pink Fraud Przyznam czuję się lekko zagubiony bo nigdy nie byłem na takim lekkim festiwalu. Nie wiem, czy będzie tam młyn, stage diveing i czy piwo leją z plastików ...Żartuję.
A teraz poważne pytanie: Ile będzie bram wjazdowych i dokładnie w którym miejscu?
Wit - Czw Sie 05, 2010 3:11 pm
ano właśnie nawet na stronie OFFa nie ma mapki terenu festiwalu z rostawieniem scen, wejść, punktów gastro itp
pozostaje mi chyba po piątku napisać co i jak
Wit - Pią Sie 06, 2010 9:56 am
Co wyróżnia Off Festival? Tu nie ma komercji i lansu
Jacek Madeja 2010-08-05, ostatnia aktualizacja 2010-08-05 22:34:26.0
Opozycja do tzw. głównego nurtu, bunt wobec mody, alternatywa - tyle jeśli chodzi o muzykę. Nawet bywalcy przyznają, że zwykle znają tylko kilka zespołów zaproszonych na festiwal. Kim więc jest i czego szuka "offowy" słuchacz?
Zadanie niby proste: sprawdzić, kto przyjechał na katowicki Off Festival. Dowiedzieć się, czy widzowie na Off-ie są tacy jak muzyka, której słuchają, czyli spoza głównego nurtu. I czy opłaca się wśród nich promować miasto. A może to jacyś życiowi rozbitkowie?
Najłatwiej sprawdzić na miejscu. Namioty w miasteczku festiwalowym wyrastają już od czwartkowego popołudnia. Robota idzie sprawnie wśród narzekań na zakaz wnoszenia alkoholu i oczekiwanie na odkręcenie kurków z wodą. - Fajni artyści, dobra cena i klimat. Tu się przyjeżdża, żeby posłuchać ciekawej muzyki. Nie dla lansu jak na Open'erze - przekonuje Michał Ociepa, student informatyki z Łodzi. Do Katowic przyjechał razem z dziewczyną Asią Krajewską, też przyszłą informatyczką. - W Gdyni grupki trzymają się razem, wszyscy są hermetyczni i nie można ot tak z kimś zagadać. Tu to co innego - przekonuje Asia zza dużych słonecznych okularów.
Na polu zadomowił się już Dariusz Radtko, 31-latek z Warszawy. Usiadł przed namiotem na reżyserskim krzesełku i obserwuje, jak urządzają się inni. Na różnych festiwalach zęby zjadł. W tym roku zaliczył już m.in. Open'er i niemiecki Rock am Ring. Na Off-ie był rok temu. I znów nie udaje się uniknąć porównań z Open'erem. Nasz festiwal górą! - Tu jest dobra muzyka i atmosfera. Tam ludzie jeżdżą, żeby się pokazać, a nowe ciuchy kompletują już pół roku wcześniej - wydyma z dezaprobatą wargi. - Na Off przyjeżdżają ludzie, którzy są otwarci na nowe doświadczenia, muzykę. I to widać na każdym kroku. Muzycznie odnajdzie się tu nastolatek i 40-latek. A taki Open'er za kilka lat zniknie, bo zniszczy go komercja.
Lucyna Galik i Krzysztof Jankowski rozglądają się i mówią o sobie krótko: "Emeryci". Są z Warszawy, mają ponad 30 lat. Ona uczy fotografii, on studiuje socjologię. Poznali się na Roskilde, jednym z największych rockowych festiwali w Europie. - Off jest kameralny i w tym jego siła. Nie ma tu komercji i lansu - oceniają.
Wystarczy jednak przyjrzeć się ludziom na polu namiotowym, by zauważyć sporo młodych w starannie wystylizowanych strojach. Liczą się dodatki, apaszki, kapelusze oraz obowiązkowo różnokolorowe, czasem już przybrudzone opaski. To wejściówki z innych festiwali. - Off stał się wielką wakacyjną imprezą, jedną z kilku w Polsce, na którą w dobrym tonie jest przyjechać - zdradza Kasia, studentka z Warszawy, której tegoroczny staż koncertowy zdradza bogato ozdobiony przegub ręki.
Socjolog dr Krzysztof Łęcki przekonuje, że debiutujący w Katowicach festiwal, mimo że jest wydarzeniem spoza głównego nurtu, to jednak podobny do innych. - Muzyka jest dzisiaj dokładnie obliczonym biznesem. Na Off przyjeżdża publiczność, która stawia na odkrywanie. Oni szczycą się tym, że słuchają muzyki spoza głównego nurtu. To często spotykana postawa wśród części młodzieży. Jeśli jakiś zespół zyska sławę, będą mogli powiedzieć jak pierwsi fani Beatlesów: "Znałem ich już, jak grali w Hamburgu" - mówi Łęcki.
Czy miasto może zyskać na obecności takiej publiczności? - Jest szansa, że Katowice będą kojarzone z alternatywną muzyką, ale to długi proces. Trzeba poczekać choćby do zakończenia festiwalu, który choć zyskał renomę, to w Katowicach odbywa się przecież po raz pierwszy - mówi Łęcki.
Dr Tomasz Nawrocki podkreśla, że tak wielkie wydarzenia są tylko szansą. - Klimat miasta tworzą tak naprawdę mniejsze wydarzenia, które dzieją się na bieżąco, dlatego np. wiele osób jeździ na imprezy do Wrocławia. To, że w Katowicach mamy Off Festival, to wspaniała sprawa, ale żeby na tym wygrać, trzeba przyciągnąć młodych ludzi do centrum, choćby na Mariacką, którą próbujemy ożywić. Inaczej ta publiczność będzie zamknięta tylko w miasteczku festiwalowym, a potem nie będzie już miała powodów, żeby do Katowic wrócić - mówi.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... lansu.html
Off Festival: Tych zespołów musisz koniecznie posłuchać
poleca Marcin Babko 2010-08-05, ostatnia aktualizacja 2010-08-05 18:49:49.0
Piątek
The Fall (Scena Leśna, godz. 22.50)
Do inspiracji ich muzyką przyznawały się tak ważne zespoły, jak Nirvana, Sonic Youth czy Franz Ferdinand. Zespół gra od 1976 roku i przez ten czas nagrał 27 płyt studyjnych i jeszcze więcej koncertowych. Dziś The Fall to legenda muzyki postpunkowej. To będzie ich pierwszy koncert w Polsce.
Tindersticks (Scena mBank, północ)
Muzykę Tindersticks można porównać m.in. z tym, co grają Nick Cave czy Leonard Cohen. Cechy rozpoznawcze: niemal orkiestrowe aranżacje, nuta melancholii i charakterystyczny głos wokalisty.
Something Like Elvis (Scena Leśna, godz. 18.50)
Na przełomie wieków zespół był jednym z najważniejszych przedstawicieli krajowej alternatywy muzycznej. Jego płyty są dziś kamieniami milowymi polskiego rocka niezależnego. Grupa specjalnie reaktywowała się na tegoroczny Off.
Sobota
Dinosaur Jr. (Scena mBank, północ)
Symbol muzyki grunge. Amerykańska formacja nigdy nie była gwiazdą, jak Nirvana, ale jej zasługi dla sceny Seattle są wielkie. Już w latach 80. zespół wyróżniał się spośród innych przedstawicieli rockowego podziemia własnym muzycznym stylem, w którym pobrzmiewały m.in. hard core, noise rock i heavy metal.
Niedziela
The Flaming Lips (Scena mBank, północ)
W Stanach Zjednoczonych cieszą się prawdziwym kultem. Nazywani "Pink Floyd XXI wieku". Nie ma dla nich świętości - grają covery Queen i Nirvany. Ale fani kochają ich przede wszystkim za płyty autorskie. Rodzinna Oklahoma City nazwała ich imieniem jedną z ulic, a piosenkę "Do You Realize?" oficjalnie ogłosiła hymnem rockowym całego stanu.
Anti-Pop Consortium (Scena Leśna, godz. 1.20)
Jedna z najważniejszych grup alternatywnego hip-hopu. Na tyle alternatywnego, że w 2001 roku zespół supportował Radiohead podczas europejskiej części trasy "Amnesiac".
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... uchac.html
..............
i offowe rekomendacje by Interia:
http://muzyka.interia.pl/raport/muzyczn ... al,1514771
Wit - Pią Sie 06, 2010 10:00 am
Off Festival pierwszy raz w Dolinie Trzech Stawów
Ola Szatan, współpraca Agata Kasprzak
Dzisiaj 03:01:04
Dziś o godz. 14 w Dolinie Trzech Stawów startuje Off Festival, jedna z najważniejszych imprez muzycznych w Polsce, pierwszy raz w Katowicach, po przeprowadzce z Mysłowic.
To wydarzenie już nie tylko dla fanów rzadkich gatunków muzyki rockowej, ale także dla całych rodzin z dziećmi, dla których festiwal staje się świetną okazją do spędzenia wspólnego weekendu.
Chociaż nie ma specjalnej strefy dla dzieci, to najmłodsi będą mogli wejść na festiwal za darmo, oczywiście pod opieką dorosłych.
Poza muzyką , w ramach imprezy festiwalowicze będą mogli zajrzeć na warsztaty producenckie, albo do... kina, gdzie prezentowane będą filmy, oczywiście muzyczne.
Atrakcyjnie zapowiada się "offowa scena", gdzie odbędą się dwa cykle spotkać z literaturą, które na prośbę twórcy festiwalu, Artura Rojka, zorganizował śląski pisarz Wojciech Kuczok. Jego gośćmi będą m.in.: Dorota Masłowska, Grzegorz Olszański i Jacek Podsiadło.
- Tu nie tylko warto, ale trzeba być - powiedział Jerzy Buzek, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, potwierdzając swą wizytę na tegorocznej edycji Off Festivalu.
Na terenie miasteczka festiwalowego na Muchowcu wczoraj zameldowali się pierwsi uczestnicy. Już dwie godziny po otwarciu (o godz. 14) było w nim około 100 osób.
- Przyjechałam ze znajomymi wcześniej, bo jesteśmy z Trójmiasta i chcieliśmy wypocząć przed koncertami. Ważne też było zajęcie dobrego miejsca na rozbicie namiotu - stwierdziła Natasza Libich, jedna z pierwszych festiwalowiczek.
Miejsce dla siebie i swoich przyjaciół znalazła także Dorota Żebrowska z okolic Torunia.
- Na tej imprezie ważna jest przecież nie tylko muzyka, ale także otaczający ludzie i miłe spędzenie czasu - podkreśliła dziewczyna.
Dzisiaj liczba mieszkańców miasteczka zdecydowanie się zwiększy. Będą je zajmować kilka dni, ponieważ, ostatnie koncerty zaplanowano późno w nocy z niedzieli na poniedziałek.
- Przygotowaliśmy pole biwakowe, składające się z 13 sektorów, mieszczących 1500 namiotów. Jeśli zaś chodzi o punkty sanitarne, to jest około 50 kabin Toi Toi oraz 42 prysznice - mówi Barbara Gawron, koordynatorka miasteczka.
Nocleg w miasteczku festiwalowym kosztuje 16 zł od osoby.
Na Off Festivalu bawić się będzie kilkanaście tysięcy ludzi z całej Polski. Bilety na specjalne koncerty (m.in. na wczorajszy występ eksperymentatorów: Ecstatic Sunshine i Matmos w Górnośląskim Centrum Kultury przy placu Sejmu Śl.) rozeszły się błyskawiczne. Również karnety na całą imprezę w Dolinie Trzech Stawów sprzedały się w całości. Można jednak kupić bilety jednodniowe, które kosztują 69 zł.
- Zainteresowanie jest spore, więc kto chce mieć gwarancję, że wejdzie na festiwal, powinien jak najszybciej zaopatrzyć się w wejściówkę - podkreśla Jarosław Szubrycht, rzecznik "Off-ki".
W związku z Off Festivalem, KZK GOP uruchomił dodatkowe kursy autobusowe, zwłaszcza w godzinach nocnych (szczegóły na stronie: www.kzkgop.pl).
http://katowice.naszemiasto.pl/artykul/ ... ,id,t.html
Wit - Pią Sie 06, 2010 10:47 am
Artur Rojek: Off Festival nie tylko na cztery dni
Rozmawiał Marcin Babko 2010-08-06, ostatnia aktualizacja 2010-08-06 12:20:50.0
Każda inwestycja przeprowadzana w związku z Off Festivalem będzie też służyć innym imprezom. Zawsze chciałem, żeby to, co robię, zostawało dla ludzi - mówi Artur Rojek, dyrektor artystyczny Off Festivalu
Marcin Babko: Wszystko już gotowe?
Artur Rojek: Festiwal organizowany w otwartej przestrzeni, czyli w Dolinie Trzech Stawów, zacznie się w piątek, więc jeszcze nie wszystko może być gotowe. Ale prace przebiegają zgodnie z planem, nie ma żadnych opóźnień czy problemów. Pogoda też nie komplikuje produkcji. Otworzymy bramy o godz. 13, a o 14 zaczną się pierwsze koncerty.
Przez cztery lata Off Festival odbywał się w Mysłowicach. Czy po przenosinach do Katowic pojawiły się problemy, których wcześniej nie było?
- Miejsca nie da się rozgryźć od razu, za pierwszym razem. Wiele rzeczy wychodzi w trakcie. Gdy przez cztery lata robiłem festiwal na Słupnej, cały czas uczyłem się tamtego terenu. Nowe miejsce jest wbrew pozorom znacznie prostsze logistycznie. Ale prawdziwy test nastąpi między piątkiem a poniedziałkiem, bo niedzielne koncerty potrwają do godzin porannych. Teraz co jakiś czas pojawiają się elementy, które wywołują w nas zaskoczenie, ale rozwiązujemy je na bieżąco.
Samo miejsce jest dla mnie interesujące, bo nigdy w życiu żadnych imprez tam nie robiłem. Wystąpiłem kiedyś z Myslovitz, ale nie wiem, jak zachowa się tam 10 czy 12 tysięcy ludzi. Dopiero po wszystkim będę wiedział, czy ten teren jest odpowiedni, czy na przyszły rok trzeba będzie pomyśleć o jego rozszerzeniu czy zwężeniu.
Jak się układa współpraca z władzami miasta?
- Jestem bardzo zadowolony z tego, że znalazłem się w Katowicach i że nie musiałem się wynosić poza region. Jestem pełen optymizmu i nadziei na współpracę w przyszłości. Nie mogę mówić o Katowicach inaczej niż w samych superlatywach, bo bardzo mocno zaangażowały się w ten projekt. Jednocześnie cieszę się z tego, że każda inwestycja przeprowadzana w związku z Off Festivalem będzie też służyć nie tylko tej imprezie, ale też innym. Zawsze chciałem robić rzeczy, które będą miały pozytywne działanie, na rzecz społeczeństwa. Żeby z tego, co robię, coś pozostawało dla ludzi nie tylko przez cztery dni festiwalu. Dolina Trzech Stawów już teraz ma o wiele lepszą infrastrukturę niż rok temu. Mam nadzieję, że będzie to fundament, dzięki któremu będzie można tworzyć w regionie rzeczy o bardzo wysokiej wartości kulturalnej i artystycznej.
Zaprosiłeś na Off Festival ponad 90 zespołów. Które sam chciałbyś usłyszeć i zobaczyć?
- Przede wszystkim te, których jestem wielkim fanem. Nie można przegapić koncertu The Flaming Lips, ale także Tindersticks, Dinosaur Jr, The Fall, The Raveonettes czy Mew. To zespoły, których bardzo chciałbym posłuchać i mam nadzieję, że się uda. Jeśli chodzi o zespoły mniej znane, a takie, które mogą wprawić w osłupienie, to na pewno Zu, Shining, Bear In Heaven czy tacy dubstepowcy jak Digital Mystikz, Joker czy Darkstar.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... y_dni.html
katowiceR - Pią Sie 06, 2010 11:40 am
Mimo iż nie jestem zwolennikiem UM to brawa za te wszystkie dzialania, o których mówi Rojek.
EDIT
Jestem całkowicie dumny z tego, że OFF jest w Katowicach. Widząc te nieprzebrane tłumy podążające na ów festiwal poczułem się znakomicie. Między czasie ludzie wpadali na Nikisz pozwiedzać, pofocić i następnie na płaski na 674 i dalej w zabawę.
Piękna rzecz.
Szkoda, że jutro mam dyżur bo bym chętnie piwko wypił za Nasze Katowice !
Wit - Sob Sie 07, 2010 10:01 am
ano właśnie nawet na stronie OFFa nie ma mapki terenu festiwalu z rostawieniem scen, wejść, punktów gastro itp
pozostaje mi chyba po piątku napisać co i jak
tu jest mapka
http://mapserver.um.katowice.pl/kjarc/open.jsf?view=151
wejście tylko jedno od Francuskiej (dojazd tylko do ul.Lotnisko)
trzeba przyznać że miejsce festiwalu bardzo fajne, układ scen, gastro wokół stawu, wszędzie pełno zieleni
muzycznie wczoraj...pełno fajnego gitarowego grania, The Horrors, Art Brut idą do ulubionych, totalny power A Place To Bury Strangers i moja gwiazda wieczoru Raekwon..."oh shit!"
Wit - Sob Sie 07, 2010 10:33 am
Ponad 10 tysięcy ludzi na Off Festivalu
Marcin Babko 2010-08-06, ostatnia aktualizacja 2010-08-07 05:24:33.0
Już w piątek w Dolinie Trzech Stawów w Katowicach bawiło się prawie 11 tysięcy osób, a przez cały weekend ma przewinąć się 15 tysięcy. - Sprzedały się wszystkie karnety, zostało tylko kilkaset biletów jednodniowych. Będzie full - cieszy się Artur Rojek, dyrektor artystyczny Off Festiwalu.
Po raz pierwszy w pięcioletniej historii imprezy przyjechało wiele osób zza granicy. W samej Wielkiej Brytanii kupiono kilkaset biletów i, jak podkreślają organizatorzy, nie są to mieszkający tam Polacy. Powód coraz większej liczby fanów muzyki zza granicy jest prosty: artystycznie Off Festival nie odstaje od tego typu imprez w Europie Zachodniej, a ceny biletów są u nas kilka razy mniejsze.
Poprzednie cztery edycje imprezy odbywały się w Mysłowicach, w tym roku Off Festival po raz pierwszy przeniósł się do Katowic. - Na organizację festiwalu wydaliśmy ponad 4 miliony zł, ale warto było - twierdzi prezydent Katowic Piotr Uszok.
Zgadzają się z nim uczestnicy imprezy: tegoroczny Off Festival to mnóstwo pozamuzycznych atrakcji (m.in. pokazy filmowe, warsztaty producenckie i cykle spotkań z literaturą wcieloną, które zorganizował Wojciech Kuczok - pojawią się m.in. Janusz Rudnicki i Dorota Masłowska) i ponad 90 znakomitych zespołów z całego świata.
W sobotę i niedzielę zagrają m.in.: Dinosaur Jr., Lali Puna, Anti-Pop Consortium, The Very Best, Mew, The Tallest Man on Earth, A Hawk and a Hacksaw i inni. Nie zabraknie też polskich artystów, m.in.: Hey, O.S.T.R., Lao Che, Lachowicz, Pablopavo i Ludziki, Apteka i St. James Hotel.
Imprezę zamknie amerykańska grupa The Flaming Lips, największa gwiazda tegorocznego Off Festivalu.
- Zespoły grają niemal przez całą dobę, z kilkoma godzinami przerwy nad ranem. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy słuchają muzyki tak jak ja, czyli cały czas. Ale wiem, że takich ludzi trochę jest. I wiem, że są tutaj - mówi Rojek.
VIPy przyszły
Pan Przewodniczący tylko po festiwalach się buja...tydzien temu Woodstock, wczoraj OFF
The Horrors
Art Brut
Lenny Valentino
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... IDEO_.html
Wit - Sob Sie 07, 2010 10:53 am
Artur Rojek znów na czele "alternatywnej drużyny marzeń"
Jedna z najciekawszych grup w historii polskiej muzyki rockowej - Lenny Valentino - znów wystąpiła na żywo. Kapela złożona z muzyków cenionych zespołów: Myslovitz, Negatyw i Ścianka wróciła tylko na jeden koncert w ramach jubileuszowej, piątej edycji OFF Festivalu. Przewodził jej na scenie oczywiście Artur Rojek.
Lenny Valentino ma na swoim koncie tylko jedną płytę (wydany w 2001 roku krążek "Uwaga! Jedzie tramwaj"), ale to i tak wystarczyło, by o zespole mówić, jako o jednej z najciekawszych kapel w historii muzyki rockowej.
Dziennikarz muzyczny Grzegorz Brzozowicz recenzując album "Uwaga! Jedzie tramwaj" pisał dziewięć lat temu w "Machinie", że ten album bije na głowę dokonania Radiohead z takich krążków, jak "Kid A" czy "Amnesiac". Nie udało się to przez przypadek - za kapelą Lenny Valentino stoi prawdziwy "alternatywny dream team" - muzycy cenionych polskich zespołów, takich jak Myslovitz, Ścianka oraz Negatyw. Wokalistą grupy jest od początku Artur Rojek.
Ten sam skład wrócił po latach przerwy specjalnie na tegoroczny OFF Festival. To jeden z najważniejszych, i jak na razie również najbardziej udanych, koncertów jubileuszowej, piątej edycji tej imprezy. To także występ historyczny - muzycy Lenny Valentino wrócili na scenę cztery lata po ostatnim koncercie, który miał miejsce również na OFF-ie - dokładnie podczas pierwszej edycji festiwalu, w 2006 roku.
Czy kiedyś jeszcze dojdzie do koncertu tej znakomitej polskiej formacji? Rojek schodząc z kolegami ze sceny rzucił do nagradzającej jego zespół brawami publiczności: "Do zobaczenia być może kiedyś". Tysiące ludzi bawiących się na OFF-ie z wielką chęcią przyjęłoby te słowa za wiążącą obietnicę.
Koncert Lenny Valentino nie był jednak jednym "powrotnym" występem w piątek na OFF Festivalu. Niewiele wcześniej przed festiwalowiczami zagrała wysoko oceniana przez słuchaczy i krytyków formacja Something Like Elvis, która zawiesiła działalność w 2003 roku. Do swojej przeszłości sięgneli również muzycy Voo Voo, odgrywając na OFF-ie płytę "Snopowiązałka" z 1987 roku.
Bardzo dobre koncerty zagrali goście z zagranicy: zapowiadany jako jedna z największych niespodzianek tegorocznego festiwalu Art Brut, legendy gitarowego grania The Fall i Tindersticks, a także "świeży pazur" na muzycznej scenie - The Horrors. Festiwalowy piątek zakończyły koncerty członka Wu-Tang Clan - Reakwona oraz przedstawiciela sceny klubowej - Jokera.
W sobotę publiczność na OFF-ie czekają niemniejsze atrakcje: na pierwszym koncercie w Polsce wystąpi legenda amerykańskiej alternatywy, Dinosaur Jr., do Katowic przyjadą Hey, Muchy i Apteka, a występ inspirowany twórczością Chopina da William Basinski.
OFF Festival odbywa się w tym roku w Katowicach, na terenie Doliny Trzech Stawów. Koncerty odbywają się na czterech scenach, usytuowanych pośród malowniczego parku na styku dzielnic Osiedle Paderewskiego i Muchowiec.
galeria
http://muzyka.onet.pl/festiwal/10248,69669,galeria.html
http://muzyka.onet.pl/0,2207430,newsy.html
OFF Festival: Dla każdego coś...
Sobota, 7 sierpnia (03:29)
- Na OFF Festival w zasadzie jest reprezentowany każdy nurt w muzyce alternatywnej - deklarował podczas konferencji inaugurującej imprezę Artur Rojek, dyrektor artystyczny festiwalu. Pierwszy dzień OFF Festival Katowice 2010 udowodnił, że nie były to słowa rzucone na wiatr.
Przypomnijmy, że w tym roku OFF Festival po raz pierwszy odbył się w Katowicach i w tym mieście będzie gościł do 2016 roku. Zmiana lokalizacji imprezy spowodowana była - jak to ujął Rojek - "kłótnią na linii radni - prezydent Mysłowic, która uniemożliwiała rozwój festiwalu".
Dyrektor artystyczny OFF Festival podkreślał gatunkową różnorodność wykonawców, którzy wystąpili i wystąpią na imprezie. Piątek (6 sierpnia) był doskonałym tego przykładem, bo na OFF Festival otrzymaliśmy pełne spektrum stylów muzycznych. I choć dominowały gitarowe brzmienia, to koncerty np.: ambientowego Fennesza czy hiphopowego Reakwona znakomicie wpasowały się w klimat festiwalu.
Pierwszy dzień obfitował w liczne wydarzenia. Najbardziej oczekiwanym z nich był chyba powrót supergrupy Lenny Valentino oryginalnym składzie. Nie mniejszy ciężar gatunkowy miał pierwszy koncert słynna, nowofalowej formacji The Fall w Polsce. Lider grupy, Mark E Smith, zgodził się nawet na wywiady z dziennikarzami, choć niechęć wokalisty do mediów jest wręcz legendarna.
Wydarzeniem był również koncert debiutującej grupy Toro Y Moi, która szczelnie wypełniła namiot publicznością, choć w tym samym czasie na głównej scenie Voo Voo prezentował album "Sno-Powiązałka".
Na głównej scenie wystąpili m.in. neogotyccy The Horrors z hipnotyzującym wokalistą Farisem Badwanem oraz urzekający elegancją i wytwornością Tindersticks. Natomiast mocniejsze gitarowe brzmienia dominowały na Scenie Leśnej (np.: Art Brut), choć właśnie tam znakomicie przyjęty występ dał raper Reakwon, który nie ukrywał, że zasmakował w polskim alkoholu.
W sobotę (7 sierpnia) na OFF Festival wystąpią m.in. Apteka, Hey, Lali Puna, Dygital Mystikz czy Dinosaur Jr. Znów szykuje się spora dawka różnorodnych brzmień i stylów.
http://muzyka.interia.pl/alternatywa/ne ... go,1515936
Wit - Nie Sie 08, 2010 1:24 pm
Sobota na Off Festivalu. Zobacz zdjęcia
ot 2010-08-08, ostatnia aktualizacja 2010-08-08 08:20:56.0
Kilkanaście tysięcy ludzi bawiło się w sobotę na Off Festivalu
Grupa Dinosaur Jr., symbol muzyki grunge, była jedną z największych gwiazd Off Festivalu. Jednak swojego sobotniego, pierwszego w Polsce, koncertu pewnie nie zaliczy do udanych. Wszystko przez... linie lotnicze. Zespół był zmuszony zagrać na pożyczonym sprzęcie.
W sobotę zagrali także m.in. Mitch & Mitch, Apteka, Lali Puna, Lachowicz, Pustki, Muchy i Hey.
W niedzielę gwiazd znów będzie mnóstwo. Polskę reprezentować będą m.in. Pablopavo i Ludziki, Kryzys, Kucz/Kulka, O.S.T.R i Lao Che. Duński duer The Raveonettes porwie to tańca, a Anti-Pop Consortium ze Stanów Zjednoczonych zaprezentuje bezkompromisowy alternatywny hip-hop.
O północy zagra największa gwiazda tegorocznego Off Festivalu - The Flaming Lips. Czego można się po nich spodziewać?
Dinosaur Jr
Mew
Hey
Apteka
Mouse On Mars
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... jecia.html
...............................
Dinozaury super...solidna amerykańska muza końca lat 80-tych, coś miedzy GunsNRoses a Nirvaną . Bardzo fajnie też Mew i Lali Puna
Czas powoli na trzeci dzień
Wit - Nie Sie 08, 2010 1:42 pm
OFF Festival: Zagrali wbrew przeciwnościom
Niedziela, 8 sierpnia (02:24)
Niewiele brakowało, by koncert największej gwiazdy drugiego dnia OFF Festival 2010 został storpedowany przez trudności logistyczne. Jak się okazało, sprzęt gitarzysty pionierskiej dla muzyki grunge formacji Dinosaur Jr. nie doleciał na czas do Katowic.
J Mascis z Dinosaur Jr. zagrał w Katowicach m.in. dzięki pomocy muzyków zespołu No Age, którzy użyczyli artyście sprzętu. Jednak te przeciwności nie wpłynęły znacząco na poziom koncertu Dinosaur Jr., którzy udowodnili, że nie bez powodu nazywani są ojcami chrzestnymi muzyki grunge. Muzycy przy okazji "pozdrowili" ze sceny linie lotnicze odpowiedzialne za kłopoty logistyczne gromkim okrzykiem "F**k You".
Dodajmy, że w rozmowie z portalem INTERIA.PL amerykańskie trio komplementowało OFF Festival, nie kryjąc uznania dla - jak to się wyraził basista Lou Barlow - "odważnego, progresywnego i naprawdę offowego" line up'u imprezy.
Kłopoty natury logistycznej dotknęły również zespół Muchy, inną gwiazdę występującą na głównej scenie imprezy. Samochód wiozący muzyków uległ awarii, a zespół w ostatniej chwili wynajętym autem dotarł do Katowic.
Udanie wypadły inne koncerty na głównej scenie. Występ Hey należało z góry traktować jako offowego pewniaka. Rzeczywiście Kasia Nosowska i koledzy mieli więcej, niż znakomite przyjęcie. Nawet jeśli wokalistka - jak przyznała żartobliwie - "wciąż nie nauczyła się konferansjerki".
Brytyjczycy z Archie Bronson Outfit postawili na psychodeliczne, afrykańskie stroje, które jak dowiedział się portal INTERIA.PL kupili... w Amsterdamie i bliską space rockowi estetykę. To był już trzeci występ grupy w Polsce, a nasz kraj tak przypadł muzykom do gustu, że odwiedzili go także prywatnie, zwiedzając Kraków i Zakopane.
Wydarzeniem był na pewno występ Apteki, która na OFF zaprezentowała w całości genialny album "Menda". Z Apteką jest tak, że jeżeli lider grupy Jędrzej 'Kodym' Kodymowski jest w formie, to niewielu wykonawców może równać się poziomem z koncertową Apteką. W Katowicach artysta był w świetnej kondycji, a do tego Kodyma wspomagała liczna grupa fanów znająca teksty z "Mendy" na pamięć.
Poza tym w sobotę koncerty dali m.in. folkowy Tunng, elektroniczny Mouse On Mars, dreampopowe The Radio Dept. czy zahaczający nawet o prog-rockowe klimaty Mew.
W niedzielę (8 sierpnia) podczas ostatniego dnia OFF Festival 2010 wystąpią m.in. Shearwater, The Raveonettes, Kryzys i największa gwiazda imprezy - zespół The Flaming Lips.
Artur Wróblewski, Katowice
http://muzyka.interia.pl/alternatywa/ne ... om,1516081
Kultowa "Menda" przypomniana na OFF Festivalu
"Poloneza caro kupi, ten co jest naprawdę głupi" - ten i inne kultowe teksty z płyty "Menda" przypominali w sobotę na OFF Festivalu muzycy zespołu Apteka. Poza nimi, trzeciego dnia imprezy zagrali jeszcze m.in. Dinosaur Jr., Hey oraz Archie Bronson Outfit.
"Menda" to kultowa płyta w dyskografii polskiej legendy gitarowego grania - formacji Apteka. Utwory z albumu, który ukazał się w 1995 roku, w sobotę zabrzmiału na żywo na OFF Festivalu. Kapela, choć ograniczyła kontakt z publicznością do minimum, żegnana była ze sceny gorącymi brawami. Starsi słuchacze przypominali sobie czasy sprzed piętnastu lat, kiedy ukazał się ten kultowy krążek, młodsi - poznawali i wsłuchiwali się w teksty, które wcale się nie zestarzały.
Różne pokolenia widzów pogodziła też Kasia Nosowska ze swoją grupą Hey. "Artur Rojek zaprosił nas tutaj, żebyśmy zagrali naszą nową płytę, ale mamy dla was też starsze kawałki" - mówiła do festiwalowiczów. Wokalistka była bardzo zadowolona z przyjęcia jej zespołu przez publiczność w Katowicach. "Dziękujemy wam bardzo. Bawcie się dobrze do końca festiwalu, my też zostajemy tutaj do jutra" - mówiła.
Poza znakomicie wykonanymi kompozycjami z ostatniego albumu "Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!", jej formacja zagrała również piosenki z wcześniejszych krążków, a koncert zakończyła dobrze znanym coverem utworu "Angelene" PJ Harvey. Nosowska rzuciła jeszcze ze sceny, że chciałaby, by ta jej ulubiona artystka wystąpiła kiedyś na OFF-ie.
Póki co, w sobotę spełniły się marzenia fanów legendy amerykańskiej alternatywy - Dinosaur Jr., która po raz pierwszy w swojej długiej karierze zawitała do Polski. Nasz kraj, specjalnie na OFF Festival, odwiedzili też Duńczycy z grupy Mew, a także przedstawiciele sceny elektronicznej: Lali Puna oraz Mouse On Mars. Bardzo dobry koncert dała w śobotę również brytyjska formacja rockowa Archie Bronson Outfit.
http://muzyka.onet.pl/0,2207560,newsy.html
maciek - Nie Sie 08, 2010 3:12 pm
Byłem wczoraj i muszę powiedzieć, że jestem zachwycony. Muzycznie to nie moje klimaty, ale wrażenie ogólne "jest pięknie". Organizacyjnie i w ogóle naprawdę klasa. Napisałem, na FB, że chciałbym taki sam festiwal tylko z muzą ostrzejszą znacznie na co mój kuzyn (stary metal) odpisał, że się wybiera bo dziś zagra:
[youtube]Qslyq8CcXu0[/youtube]
Shinning to faktycznie off w metalu. I tym oto sposobem ten festwial jest naprawdę offowy. Za co należą się brawa.
d-8 - Nie Sie 08, 2010 4:06 pm
ze wszystkich stron w prywatnych rozmowach ocena festiwalu jest wrecz 'nienormalna' :-) tzn zachwyt osob jest tak duzy, ze zaczynam sie zastanawiac czy tam cos do piwa nie dolewali ?
ale na powaznie - to organizacyjnie, 'estetycznie', muzycznie ( wiadomo ) bylo to wydarzenie pierwszego sortu i dla wymagajacych.
nie trzeba chyba wspominac, jakie to ma BEZPOSREDNIE przelozenie na promocje miasta Katowice
maciek - Nie Sie 08, 2010 4:14 pm
Szkoda też, że promuje się na tym i sam Uszok. W książeczce festiwalowej Rojek na samym początku daje do zrozumienia, że mało brakowało a OFF Festival opuściłby region. Pisał o tym Kutz co za buce i debile pracują w UM Katowice. A ten desperacki krok Uszoka, który pewnie długo kazał się namawiać przez Zielińskiego, na mnie nie robi żadnego wrażenia.
Co do festiwalu. No, powiem szczerze pełen szacun. A dziś ten Shining to nie mogę znieść, że nie będzie mi dane wysłuchać.
P.S. Nie piłem bo jechałem autem Zresztą tym, którzy mają problem ze znalezieniem miejsca polecam parking przy TP - za stacją na rogu Francuskiej i Ceglanej. W zasadzie bliżej niż do centrum handlowego, gdzie też wielu próbuje a pod TP miejsc dużo.
Sabino Arana - Nie Sie 08, 2010 5:57 pm
organizacyjnie i estetycznie rzeczywiście celująco. Muzycznie, dla mnie, na 5 z minusem ale byłem tylko w sobote,wiec trudno byc obiektywnym. Wkurzała mnie tylko jedna rzecz, na scenach zamknietych, a zwłaszcza w namiocie trójki, muzyka była za głośno. Np. na Radio Dept ciezko było wytrzymac bo momentami to była jedna sciana dzwieku.
Wg mnie pod wzgledem muzycznym sobota wygladala tak; bardzo fajnie zagrały Pustki, rewelacyjny był Mitch@Mitch(tylko za dużo żartów), fenomenalny Pink Freud, najwieksza zabawa była na Mouse on Mars,jak za dawnych dobrych lat, nawet sie tego nie spodziewalem, zaś na Lali Punie było wszystko do przewidzenia ale i tak rewelacja, wielu ma do nich sentyment i słusznie. Dinosaur JR. zagrali tak jak wk***wiony zespół hc/punk któremu na lotnisku zgineły bagaże Minusy to Hey-zagrali poprawnie ale po co?, i Muchy-lanserzy dla fajnej młodzierzy. Ale ogólnie super;)
koniaq - Nie Sie 08, 2010 6:15 pm
mnie zszokował na plus porządek, niesamowity pozytywny klimat, strasznie interesujacy ludzie i wszechobecna reklama ESK Katowice 2016 . Akcja z rowerami i pocztowkami to byl strzał w dyche !
nrm3 - Pon Sie 09, 2010 7:56 am
Dla równowagi zupełnie odmienne opinie:
"Byłem w jakieś 15'nasto osobowej grupie, tylko parę osób było stąd.
1/ na miasteczko namiotowe nie można było nic wnieść
2/ było jedno wejście, mimo że mam 15 minut to musiałbym zapylać na około(godzina drogi, lub komunikacja miejska jakieś 4...0 minut) - chwała że dało się przekonać ochroniarzy by wejść i wyjść przez wejście dla obsługi
3/ ochroniarze tak przeszukiwali ludzi że tworzyły się kolejki, mimo że i tak wszystko można było wnieść(jednej osobie nawet portfel przeszukiwali.., a narkotyki i tak były dostępne)
4/ punkt info nie wiedział jak się można stąd wydostać, ani gdzie jest przystanek
5/ za kłótnie z ochroniarzami zrywali opaski bez dyskusji
6/ mała część gastro, a kolejki na 50 osób
7/ wieczorem kończyło się żarcie
8/ gifty były praktycznie dostępne przez godzinę pierwszego dnia(praktycznie wszyscy chodzili i pytali o ogoń albo ponczo)
9/ ścieżki pomiędzy scenami zrobili tam gdzie było wiadomo że będzie bagno(bo zawsze w tych miejscach jest)
10/ nikt z obsługi nie mówił po angielsku, ani nawet nie starał się nic zrozumieć
11/ punkt ESK nic nie potrafił powiedzieć o Katowicach
12/ główne sceny zbyt blisko siebie - zagłuszały się
13/ nie wolno było wnosić wody(ani wynosić z działu gastro) - na zadaszonych scenach było cholernie gorąco.
14/ brak gastro wege - dziewczynom cholernie to przeszkadzało
No sorry, ale jak na festiwal za 120 zł, gdzie 2x tyle zostawiłem jeszcze w dziale gastro to spodziewałem się czegoś więcej."
http://www.dziennikzachodni.pl/blogi/of ... ,id,t.html
nrm3 - Pon Sie 09, 2010 8:26 am
I jeszcze trochę fotek:
http://zicherka.pl/event/off-festival-2 ... ery/photos
maciek - Pon Sie 09, 2010 10:15 am
Dla równowagi zupełnie odmienne opinie:
"Byłem w jakieś 15'nasto osobowej grupie, tylko parę osób było stąd.
1/ na miasteczko namiotowe nie można było nic wnieść
2/ było jedno wejście, mimo że mam 15 minut to musiałbym zapylać na około(godzina drogi, lub komunikacja miejska jakieś 4...0 minut) - chwała że dało się przekonać ochroniarzy by wejść i wyjść przez wejście dla obsługi
3/ ochroniarze tak przeszukiwali ludzi że tworzyły się kolejki, mimo że i tak wszystko można było wnieść(jednej osobie nawet portfel przeszukiwali.., a narkotyki i tak były dostępne)
4/ punkt info nie wiedział jak się można stąd wydostać, ani gdzie jest przystanek
5/ za kłótnie z ochroniarzami zrywali opaski bez dyskusji
6/ mała część gastro, a kolejki na 50 osób
7/ wieczorem kończyło się żarcie
8/ gifty były praktycznie dostępne przez godzinę pierwszego dnia(praktycznie wszyscy chodzili i pytali o ogoń albo ponczo)
9/ ścieżki pomiędzy scenami zrobili tam gdzie było wiadomo że będzie bagno(bo zawsze w tych miejscach jest)
10/ nikt z obsługi nie mówił po angielsku, ani nawet nie starał się nic zrozumieć
11/ punkt ESK nic nie potrafił powiedzieć o Katowicach
12/ główne sceny zbyt blisko siebie - zagłuszały się
13/ nie wolno było wnosić wody(ani wynosić z działu gastro) - na zadaszonych scenach było cholernie gorąco.
14/ brak gastro wege - dziewczynom cholernie to przeszkadzało
No sorry, ale jak na festiwal za 120 zł, gdzie 2x tyle zostawiłem jeszcze w dziale gastro to spodziewałem się czegoś więcej."
http://www.dziennikzachodni.pl/blogi/of ... ,id,t.html
Hmm, po prostu był porządek. Z drugiej strony chyba nawet organizatorzy nie spodziewali się takiej publiki. Przecież to pierwszy raz w tym miejscu. Za rok będzie pewnie perfekcyjnie.
120zł za 3. dniowy karnet na taką masę imprez to naprawdę psie pieniądze. Pana, który marudzi zachęcam do zapoznania się z cenami biletów imprez jednodniowych to się może puknie w główkę.
Wit - Pon Sie 09, 2010 11:20 am
The Flaming Lips na OFF-ie: to był koncert, jakiego Polska nie widziała
W niezwykle spektakularny sposób zakończył się w niedzielną noc tegoroczny, piąty już OFF Festival. Główna gwiazda imprezy - amerykański zespół The Flaming Lips dał koncert, którego polska widownia długo nie zapomni. Bogate w sceniczne aranżacje show, tysiące wystrzelonych w powietrze konfetti i wielkie kolorowe piłki nad głowami publiczności - tak kończył się najważniejszy polski festiwal z muzyką alternatywną.
Widowisko przygotowane w niedzielę przez The Flaming Lips przeszło najśmielsze oczekiwania polskiej publiczności. Ci, którzy widzieli koncerty tego zespołu wcześniej na Zachodzie, na pewno spodziewali się spektakularnego show, jednak dla większości festiwalowej widowni występ Amerykanów okazał się wielkim zaskoczeniem i niebywale miłą niespodzianką.
Tysiące ludzi oklaskiwało bogatą oprawę koncertu: zespołowi na scenie towarzyszyło kilkudziesięciu tancerzy, oryginalne wizualizacje oraz dmuchane kolorowe piłki i stwory. Już pierwsze minuty występu robiły wielkie wrażenie - wokalista grupy, Wayne Coyne wszedł do wielkiej kuli, którą następnie zepchnięto ze sceny na ręce widowni. Z nieba zaś leciały niezliczone ilości wystrzeliwanych przez muzyków i specjalne armatki konfetti.
"To wielka przyjemność grać przed wami w Polsce" - mówił Coyne ze sceny. "Macie tutaj świetny festiwal, oby się rozwijał przez sto kolejnych lat" - życzył jak najlepiej imprezie, której pomysłodawcą i dyrektorem jest Artur Rojek.
Jak zwykle, OFF Festival pozwolił Polakom odkryć muzykę i wykonawców, których próżno szukać w popularnych mediach. Tylko w niedzielę bardzo ciekawe koncerty dali zarówno przedstawiciele niezależnego rocka (The Raveonettes i Shearwater), ambitnego popu (Casiokids i No Age), alternatywnego hip-hopu (Anti-pop Consortium), jak i eksperymentalnego metalu (Shining).
W sumie, w ciągu czterech festiwalowych dni na OFF-ie zagrało blisko 100 wykonawców z Polski i zagranicy. Wielu z nich przyjechało do Polski po raz pierwszy, w tym właśnie The Flaming Lips i The Raveonettes, a także The Horrors oraz Dinosaur Jr.
Przenosiny do Katowic dały OFF Festivalowi nowe i większe możliwości - w tym roku impreza odbywała się na rozległym terenie Doliny Trzech Stawów i codziennie gościła ponad 10 tysięcy ludzi. Atrakcji dla festiwalowiczów nie brakowało: obok koncertów gwiazd i najciekawszych artystów z szeroko pojętej sceny alternatywnej, na imprezie odbywały się również pokazy filmów, warsztaty inżynierii dźwiękowej, artystyczne instalacje oraz spotkania m.in. z Dorotą Masłowską i Wojciechem Kuczokiem.
"To najlepszy festiwal, jaki się odbywa w Polsce" - mówił nam Radek Łukasiewicz, gitarzysta zespołu Pustki. "Normalnie to nie najlepiej się czujemy na takich dużych scenach i w takich plenerach, ale tutaj jest tak fajny klimat i tak fajna publiczność! OFF to bardzo budujące wydarzenie, które nas później nakręca na dalszą pracę" - dodawała wokalistka Basia Wrońska. To najlepsze podsumowanie dla tej jakże udanej, jubileuszowej (bo piątej) edycji najważniejszego festiwalu z muzyką alternatywną w Polsce.
Więcej (imponująca liczba wykonawców), szerzej (nowe, rozległe tereny katowickiej Doliny Trzech Stawów) i gęściej (wyprzedane karnety, ponad 10 tysięcy ludzi każdego dnia) - OFF się rozrasta, coraz bardziej przypomina duże zachodnie festiwale, konkurując z nimi cenami i bogactwem programu. Kolejna pięciolatka zapowiada się dla imprezy Artura Rojka naprawdę interesująco.
Flaming Lips
Raveonettes
Kryzys
No Age
Casiokids
http://muzyka.onet.pl/0,2207662,newsy.html
OFF Festival: Na granicy snu
Poniedziałek, 9 sierpnia (05:06)
- To będzie najlepsze zakończenie festiwalu w waszym życiu - zapowiedział przed koncertem The Flaming Lips na OFF Festival wokalista grupy Wayne Coyne. Czy najlepsze? Być może. Na pewno takie, o którym szybko się nie zapomina.
Zanim The Flaming Lips oczarowali widownię występem o którym poniżej, ostatni dzień (niedziela, 8 sierpnia) mocnym uderzeniem otwarła formacja Ed Wood, w której gościnnie na basie zaprezentował się Macio Moretti. Artysta na OFF Festival pojawił się w kolejnej już konfiguracji i najwyraźniej zamierza wyśrubować rekord występów na tej imprezie.
Więcej niż mocnym wykopem pierwszą wizytę w Polsce zaakcentowali Brytyjczycy z Pulled Apart By Horses. To cud, że podczas koncertu żaden z muzyków nie odniósł poważniejszych obrażeń, bo na scenie rozgrywały się dantejskie sceny, m.in. skoki z dwumetrowych głośników, tarzanie się na estradzie czy wyskoki z upadkiem na kolana. Pod sceną nie było bynajmniej spokojniej - pogo wyglądało imponująco.
Muzycy Pulled Apart by Horses byli pozytywnie zdumieni przyjęciem w Polsce. - Nawet ja nie znam tekstów moich piosenek, a oni je śpiewali - w ten sposób w rozmowie z INTERIA.PL wokalista ze śmiechem komplementował fanów.
Jedyny w swoim rodzaju spektakl dał Patyczak, czyli członek jednoosobowego, punkowo-akustycznego projektu Brudne Dzieci Sida. "Profesjonalny i komercyjny artysta" - jak siebie określa Patyczak, zgromadził sporą publiczność, choć równolegle znakomity koncert dali Bear In Heaven i najpopularniejszy polski raper O.S.T.R. Jednak takie klasyki, jak "Lubię laski z małymi cyckami", "Landryn" czy "No Future", stanowiły mocną konkurencję dla utworów wyżej wymienionych gwiazd.
Zupełnie inną estetykę zaprezentował kameralny na płytach Shearwater. Grupa na koncercie w Katowicach zabrzmiała potężniej, niż na płytach, ale i tak udało im się wytworzyć intymną i podniosłą atmosferę. - Cieszę się, że wreszcie tu dotarliśmy. Przepraszamy, że tak późno - mówił ze sceny lider formacji Jonathan Mellburg, który z wykształcenia jest ornitologiem.
Na koncercie hałaśliwych i równocześnie cukierkowych The Raveonettes po raz pierwszy na tegorocznym OFF Festival doszło do tak ekspresyjnego i niepohamowanego zachowania fanów. Tak zwane surfowanie po publiczności momentami nabierało takiej intensywności, że kłopoty z wyłapywanie niesionych na rękach osób mieli ochroniarze stojący pod sceną.
Koncerty na głównej scenie w wyjątkowym stylu zakończyli The Flaming Lips. Zespół zaprezentował wszystko to, co fanom jest znane z własnych doświadczeń, relacji koncertowych w mediach czy po prostu You Tube'a. Jednak show grupy Wayne'a Coyne'a chyba na każdym wywarł ogromne wrażeni: rozmachem, wielobarwnością i fantazją. Zapowiadając jeden z utworów wokalista wspominał o sytuacjach, gdy nie możemy odróżnić jawy od snu. Taki był właśnie koncert The Flaming Lips - balansujący na granicy rzeczywistości i fantazji. Ale przy tych wszystkich niesamowitych efektach specjalnych (balony, konfetti, serpentyny) pewnie nie jeden z fanów zastanawiał się, czy nie ma złudzeń optycznych.
I choć po zakończeniu występu The Flaming Lips na innych scenach trwały jeszcze koncerty takich znakomitości, jak Shining, Ant-Pop Consortium czy Darkstar, to jednak psychodeliczne show Wayne'a Coyne'a i kolegów przyćmiło wszystkie dotychczasowe koncerty na OFF Festival 2010. A przecież konkurencję miało poważną.
Na koniec dodajmy, że niewiele brakowało, by w sobotę (7 sierpnia) festiwal został odwołany! Jak dowiedział się portal INTERIA.PL, meteorolodzy obawiali się, że przez teren festiwalu przejdzie tornado. Na szczęście, burza ominęła katowickie Trzy Stawy, a ewakuacja festiwalowiczów nie była konieczna. Tym samym OFF Festival 2010 przeszedł do historii bez pogodowych ekscesów, za to jako święto muzyki alternatywnej.
Artur Wróblewski, Katowice
http://muzyka.interia.pl/wiadomosci/alt ... 16203,7042
Flaming Lips to w sumie było przedstawienie nie koncert
Podobały mi się jeszcze Raveonettes, No Age i Kryzys.
Ciekawe co Artur powymyśla za rok
cola - Pon Sie 09, 2010 12:45 pm
Wydaje się, że pomimo wymienionych tutaj mankamentów i tak wypadł dobrze na tle średniej innych festiwali różnego rodzaju
Wit - Wto Sie 10, 2010 9:53 am
Jak przez kilka dni Katowice żyły Off Festivalem
Jacek Madeja 2010-08-08, ostatnia aktualizacja 2010-08-09 23:25:05.0
Na debiutujący w Katowicach Off Festival przyjechało kilkanaście tysięcy gości. Co zobaczyli ci, którzy zdecydowali się zaglądnąć do centrum miasta?
Wydarzenie, na które przyjeżdża taki tłum widzów, to gratka dla każdego miasta. Okazja do pokazania się od jak najlepszej strony. Można przystroić się w ładne piórka i przekonać przyjezdnych, że warto do nas wrócić.
W sobotnie przedpołudnie pełni obaw wyruszyliśmy na ulice Katowic. Bo z widownią Offu sprawa tym bardziej nie była łatwa. Atrakcje festiwalowe na tyle szczelnie wypełniły trzy dni, że może nikomu nie będzie chciało ruszyć się z Muchowca i zajrzeć do centrum? A nawet jeśli, to co tu znajdzie?
Obawy okazały się chybione. Od wczesnego przedpołudnia młodzi ludzie ciągną do śródmieścia. Skąd wiadomo, że to offowicze? Sprawa prosta: zdradzają ich opaski na przegubie ręki (zastępowały bilet). Wyruszają na śniadanie, a przy okazji wiedzie ich ciekawość i chęć zobaczenia miasta. Część z nich jest tu już od rana. Zamiast na polu namiotowym mieszkają u znajomych katowiczan. Tak jak Szymon z Krakowa, na co dzień dziennikarz TVN. - Z otwartymi buziami oglądaliśmy modernistyczne budynki sprzed wojny - mówi lejąc miód na śląskie serca, żeby po chwili dosypać łyżkę dziegciu: - Ale kiedy potem wracaliśmy w nocy z koncertów, w centrum była totalna pustka. Nic - ani otwartego sklepu, ani lokalu. Dostaliśmy masę ulotek i długopisy, że Katowice starają się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Do programu był też dołączony plan z atrakcjami architektonicznymi, ale głupiej mapki z centrum Katowic i zaznaczonymi otwartymi lokalami zabrakło - dodaje.
Dziesiątki młodych ludzi okupuje knajpki na Stawowej i Wawelskiej. Na Mariacką dociera już niewielu. - Fajne koncerty zaczynają się dopiero o 16, dlatego zajrzeliśmy do centrum z ciekawości. Katowice są może i ładne, ale nic się tu specjalnego nie dzieje. Chyba, że remont na rynku, którego - jak słyszeliśmy - nie macie - żartuje Tomasz Kotowicz, student informatyki z Poznania. - Szkoda, że nie ma żadnych imprez w centrum. Ktoś mógł pomyśleć, żeby przy okazji coś zorganizować - dodaje Anna Sienkiewicz, która w jednej z knajpek na Wawelskiej je późne śniadanie.
W biurze informacji turystycznej przy rynku jeden z pracowników przyznaje, że drzwi od rana się nie zamykają. Szczęście mają ci, którzy zaglądają tu w sobotę, bo w niedzielę już pocałują klamkę. Festiwalowicze dostają mapki i informatory, również te z zaznaczonymi lokalami w mieście. Kiedy pytamy, co dzieje się w weekend w mieście, jedyna odpowiedź to ta, którą znamy: Off Festival. Adam Staszczyk do biura zagląda razem z Angelem Lopez Castillo, znajomym z Hiszpanii. - Chcieliśmy zapytać o jakieś kilkugodzinne wycieczki do kopalni Guido albo sztolni Czarnego Pstrąga. Do popołudnia mamy czas, a bez samochodu tam nie dojedziemy. Szkoda, że nic takiego nie ma - mówi Staszczyk.
Dopiero po 13 na ulice Katowic wyrusza grupa około 30 wolontariuszy w niebieskich koszulkach. Wokół dworca i na głównych ulicach rozdają mapki i informatory. W tym czasie część offowiczów rusza już z powrotem na Muchowiec.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... FOTO_.html
Na Offie muzykę uzupełniały inne dziedziny sztuki
Adrian Chorębała 2010-08-08, ostatnia aktualizacja 2010-08-08 22:55:09.0
Off Festival ma też ambicje byciem imprezą, gdzie muzykę uzupełniają inne dziedziny sztuki.
W tym roku tradycyjnie pojawiła się prezentacja sztuki współczesnej. "Place where we could go" to kolejna ucieczka od koncepcji wystawy, która byłaby ryzykowna w kontekście festiwalowego żywiołu. Małgorzata Mleczkom i Małgorzata Musiał z Fundacji No Local oraz Stanisław Ruksza z CSW Kronika postawili na swoiście pojmowaną interaktywność. Dziwaczne koncerty muzyki elektronicznej (prawdziwy off Offu), strzelanie kapiszonami czy wieczorne seansy video-artów stanowiły wartość dodaną festiwalu. Oswajały zorientowaną na muzykę publiczność z nieoczywistością sztuki współczesnej.
Nowością tegorocznej edycji Offu były natomiast spotkanie z poezją i prozą, które promowały wyraziste postawy artystyczne młodej i ambitnej polskiej literatury. Okazało się, że Offowa publiczność z chęcią przysłuchuje się zmaganiom ze słowem i że stanowi to dobre uzupełnienie dźwięków.
Off wszedł w obszar dizajnu. Przygotowany przez śląską grupę Wzorro mobilny ogród biura Europejskiej Stolicy Kultury Katowice 2016 cieszył się ogromną popularnością i wraz z instalacją Cazdor Del Sol stanowił barwny punkt wypoczynkowy na mapie festiwalu.
Niestety, rozczarowała trochę oferta kulinarna i zamiast obiecywanych innowacji w ofercie goście festiwalu skazani byli na plenerowy standard: grillowanie kiełbaski, hamburgery czy hot dogi, w opozycji do których naleśniki (zawsze najdłuższa kolejka w strefie gastronomii), gofry i pierogi stanowiły mało pocieszającą alternatywę.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... ztuki.html
Magiczne zakończenie Off Festival
W deszczu konfetti, ogromnych balonów i serpentyn oraz pod przywództwem charyzmatycznego Wayne'a Coyne'a wczoraj zakończył się Off Festival w Katowicach.
Lider The Flaming Lips nie przesadził, mówiąc na początku koncertu, że zgotują nam naprawdę niezwykłe zakończenie festiwalu. Zaczęło się od prawdziwie mocnego akcentu - muzycy wychodzili na scenę spomiędzy ud kobiety widocznej na telebimie z tyłu sceny. Chwilę później Wayne Coyne szybował w wielkiej dmuchanej kuli unoszony na rękach fanów pod sceną. W tłum poleciały wielkie kolorowe balony i deszcz konfetti. Wszystko to przy dźwiękach "The Fear". W secie nie zabrakło większości ważnych utworów The Flaming Lips. Było więc "She Don't Use Jelly", "Do You Realize" i "Yoshimi Battles The Pink Robots" oraz stosunkowo niewiele kawałków z "Embryonic" (m.in. "The Sparrow Looks Up at the Machine" i "I Can Be a Frog"). Przez cały koncert Wayne zachęcał publikę do jeszcze bardziej żywiołowych reakcji, a na koniec życzył Off Festivalowi kolejnych stu lat działalności.
Nie był to jednak jedyny wyjątkowy koncert ostatniego dnia imprezy. Jeszcze w promieniach słońca zagrali Norwedzy z Casiokids. Ich występ należał do najbardziej pozytywnych na tegorocznym Offie, co można było zaobserwować po uśmiechach na twarzach zgromadzonej publiczności i radosnym tańcu. Podobna atmosfera panowała również na Scenie Eksperymentalnej w trakcie setu Tune-Yards. Merrill Garbus prowadziła dialog z ludźmi zgromadzonymi pod sceną i była wyraźnie poruszona ciepłym przyjęciem, które jej zgotowali. Występy na Scenie Leśnej zamykało Anti-Pop Consortium. Choć większość festiwalowiczów udała się już wtedy do domów, panowie dali z siebie 100%. Ich futurystyczne i bezkompromisowe podkłady doskonale uzupełniały się z tekstami, które serwowali w naprawdę imponującym tempie. Gdy dodać do tego wcześniejszy koncert The Flaming Lips, można powiedzieć, że tegoroczny Off zakończył się naprawdę mocnymi akcentami.
Co jeszcze zapamiętamy z tegorocznego festiwalu? Kilka mniej lub bardziej nietypowych faktów:
- uśmiechniętego Wayne'a Coyne'a przechadzającego się z żoną po Katowicach oraz to, że przed koncertem, gdy publiczność już czekała na koncert The Flaming Lips, wyszedł na scenę, żeby zrobić im zdjęcia (możecie je zobaczyć na Twitterze Wayne'a)
- zaskoczenie na twarzach wielu wykonawców, które zdaje się mówić: "jak to się dzieje, że w Polsce nas tak dobrze przyjmują, nie spodziewaliśmy się tego w ogóle" - było tak choćby w przypadku Tune-Yards, Casiokids, Shearwater, a nawet Tindersticks
- skok Olivera Ackermanna z A Place To Bury Strangers w publiczność na zakończenie koncertu. Dla większego efektu trzymał w dłoniach gitarę i światło stroboskopowe
- tancerz na scenie z ekipy Mew - takich układów dawno nie widzieliśmy! ;-)
- spora część publiczności na scenie w trakcie koncertu The Very Best, bawiąca się doskonale przy dźwiękach kawałków m.in. M.I.A. i Michaela Jacksona
- Reakwon i jego konferansjerka, składająca się głównie z kilku słów - "fuck", "shit", "beautiful country" i "hip hop"
O.S.T.R
Dum Dum Girls
http://tuba.pl/tubapl/1,103887,8230503, ... tival.html
Strona 6 z 7 • Wyszukiwarka znalazła 485 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7