ďťż
 
[Beskidy] Ustroń, Wisła, Szczyrk i okolice



Wit - Pią Lut 15, 2008 10:38 pm


Jazda na jeden karnet
16.02.2008
W Zwardoniu i słowackim Serafinowie narciarze mogą szusować mając tylko jeden karnet! To pierwsza tego typu inicjatywa w Polsce. Jej wprowadzenie w życie w dużym stopniu umożliwiło wejście Polski i Słowacji do układu z Schengen.

- Od dawna myśleliśmy o współpracy ze Słowakami, ale dzieliła nas granica. Teraz można już poruszać się swobodnie, więc postanowiliśmy działać razem - tłumaczy Mieczysław Śliwa, właściciel wyciągów Skalanka w Zwardoniu.

Na jednym karnecie można pojeździć na trzech wyciągach w Polsce - dwóch talerzykowych (jeden o długości 300, a drugi 350 metrów) i orczykowym o długości 700 m, a także trzech wyciągach talerzykowych na Słowacji o różnych skalach trudności i długościach - 600, 900 i 1000 metrów.

Zdaniem Alojza Petraka, szefa ośrodka w Serafinowie, porozumienie to trafiony pomysł. - Współpraca międzynarodowa ma przyszłość. Klienci szukają urozmaicenia, a połączenie sił na pewno im to daje. Gdy komuś znudzi się jeżdżenie na jednym stoku, może przejść na inne o różnej długości i stopniu trudności - mówi Słowak.

Narciarze uważają, że inicjatywa jest przyszłościowa i Zwardoń, jako wciąż jeszcze mało znany ośrodek zimowy, będzie mógł się przez to rozwinąć. - Jeżeli ceny wspólnych karnetów będą przystępne, to w przyszłości połączenie wyciągów jest dobrym posunięciem - uważa Tadeusz Leszczyński z Żor.

Słowacy też chwalą pomył. - Dzięki temu, że można szusować na różnych stokach, oferta staje się atrakcyjniejsza, a na tym to przecież polega, by odciągnąć od konkurencji jak najwięcej ludzi - twierdzi Petra Chaviloćkova ze Skalitego.

O pozyskanie jak największej ilości narciarzy warto powalczyć, bo konkurencja w okolicy jest faktycznie bardzo duża.

- Kilkanaście kilometrów stąd, w Oszczadnicy, jest wielki kompleks narciarski Wielka Raca, który ciągle się rozrasta. Powstają tam nowe wyciągi, ale też ceny wzrastają - mówi Alicja Hajzik z Warszawy.

Obecnie cena karnetu w tym ogromnym ośrodku wynosi ponad 90 zł na cały dzień. Tymczasem za karnet całodzienny na Skalance lub wyciągach w Serafinowie zapłacimy tylko 35 zł. To właśnie powoduje, że ludzie zaczynają chętnie korzystać z mniejszych, ale tańszych stoków.

- Może w Oszczadnicy warunki są lepsze, ale względy finansowe też odgrywają dużą rolę - mówi Małgorzata Wilczyńska z Katowic. Ważne jest też to, iż na zwardońskich wyciągach nie ma kolejek jak w Oszczadnicy. - Na dodatek, chcąc jeździć na kilku wyciągach, nie trzeba stać w oddzielnych kolejkach, bo karnet kupiony w jednym okienku, obowiązuje na kilku stokach %07- podkreśla katowiczanin Leszek Dobosz.

Do tej pory Słowacy nie mieli na swoich stokach ratownika GOPR. To się zmieniło. - Gdy zachodzi potrzeba udzielenia komuś pomocy, to my to robimy. Słowaków zwozimy po ich stronie, a Polaków po naszej - tłumaczy Antoni Hula, ratownik Beskidzkiej Grupy GOPR.

Można szusować do woli

Karnet kupiony na Skalance w Zwardoniu kosztuje 35 złotych. Uprawnia do nieograniczonej ilości przejazdów na trzech wyciągach po polskiej stronie oraz trzech stokach w słowackim Serafinowie. Podobnie jest za miedzą, gdzie zakupując całodzienny karnet za 350 koron, czyli około 36 zł można jeździć do woli, a na polskiej stronie skorzystać da się z niego również trzy razy. W przyszłości właściciele obydwu ośrodków chcą poszerzyć ofertę, wprowadzając karnety umożliwiające całodzienne szusowanie po obu stronach granicy. Sprawę trzeba jednak dograć w odpowiednich urzędach zarówno w Polsce, jak i na Słowacji. Na sześciu współpracujących ze sobą wyciągach można jeździć od godz. 9.00 do 16.00.

Łukasz Gardas - POLSKA Dziennik Zachodni






Wit - Nie Lut 17, 2008 5:24 pm
Duńczycy wybudują apartamenty w Wiśle
Ewa Furtak2008-02-16, ostatnia aktualizacja 2008-02-16 21:51



Budowa pierwszych apartamentowców na Bukowej Górze ma się rozpocząć w marcu. Zainteresowanie jest ogromne. Kilkadziesiąt apartamentów deweloper sprzedał w dwa dni!

Luksusowe apartamenty buduje duński deweloper Kristensen Group. Powstaną na zboczu Bukowej Góry niedaleko Hotelu Gołębiewski, skąd jest zaledwie kilka minut na piechotę do centrum Wisły, a kilkanaście do ośrodka narciarskiego Soszów. Miejsce idealne dla kogoś, kto szuka luksusowego miejsca do spędzenia zimowego urlopu. Apartamentowce będą nawiązywały stylistyką do wiślańskiego modernizmu okresu dwudziestolecia międzywojennego. Wykorzystane zostaną głównie naturalne materiały, takie jak drewno czy kamień. Nowoczesnego wyglądu nadadzą im duże przeszklone powierzchnie.

Budowa pierwszego budynku rozpocznie się w marcu, do użytku zostanie oddany w przyszłym roku. Apartamenty będą miały od 29 do 132 m kw. powierzchni, zostaną wykończone pod klucz. Cena największych lokali to 1,2 mln zł. Okazała się i tak bardzo atrakcyjna - wszystkie apartamenty w tym budynku zostały już sprzedane, rozeszły się w ciągu zaledwie dwóch dni.

- Wisła przyciąga jak magnes - mówi Jacek Twardowski, dyrektor handlowy Kristensen Group.

Alicja Michalska, kierowniczka biura sprzedaży Kristensen Group w Wiśle, tłumaczy, że mieszkania zostały kupione przez ludzi z całej Polski. - Przyciąga ich tutaj przede wszystkim naprawdę piękna, starannie wybrana lokalizacja - mówi Michalska.

Podobnie jak w przypadku wiślańskiego osiedla Belweder część nabywców traktuje ten zakup jak dobrą lokatę kapitału - apartamenty w Wiśle są nadal tańsze niż w Warszawie czy w Krakowie. Niektórzy mają zamiar przyjeżdżać do Wisły tylko od czasu do czasu, a przez pozostałą część roku wynajmować apartamenty turystom. Oferty już pojawiły się w internecie.

Duński deweloper rozpocznie w drugiej połowie roku budowę kolejnego apartamentowca na Bukowej Górze.




Wit - Nie Lut 17, 2008 9:31 pm
Na Skalitem nareszcie można skakać
Piotr Płatek2008-02-17, ostatnia aktualizacja 2008-02-17 22:02



W Szczyrku mają nadzieję, że limit pecha wyczerpali na wiele lat. Nowa skocznia Skalite zainaugurowała działalność dopiero za czwartą próbą!

Na wzgórzu w centralnym miejscu Szczyrku wznosi się drewniany kościółek św. Jakuba, który zbudowano ponad dwa wieki temu. To najcenniejszy tutejszy zabytek. To właśnie stąd jest najlepszy widok na górę Skalite (864 m), na zboczu której w 1937 roku zbudowano skocznię narciarską. Tej zimy skocznia miała przeżywać swoją drugą młodość, ale najwyraźniej nie było jej to dane...

Po starej skoczni nie ma już właściwie śladu. Postawiono nową - K 95, obok niej maja wyrosnąć dwie mniejsze (K 70 i K 40). Wszystkie skocznie będą miały wspólny zeskok. Ma być również widownia, wieża sędziowska, platforma dla trenerów i wyciąg dla zawodników. Całość będzie kosztować około 38 mln zł. - Do końca roku chcemy zakończyć wszystkie prace - zapowiada Witold Cisowski, zastępca dyrektora Centralnego Ośrodka Sportu w Szczyrku.

W weekend na skoczni zaplanowano zawody Pucharu Śląska z cyklu FIS Cup. W sobotę w biurze zawodów wyczuwalne było przygnębienie. Wszyscy wciąż bowiem myślą o prestiżowych mistrzostwach świata juniorów, które miały być rozgrywane właśnie na Skalitem. Z powodu braku śniegu 8 lutego delegat FIS przeniósł jednak skoki do Zakopanego. Tymczasem od weekendu w Beskidach znowu sypie śnieg, wrócił mróz. - Szkoda, że nie poczekali z tą decyzją. Wiedzieliśmy, że będzie zima, znaliśmy prognozy pogody. Byliśmy gotowi, trzysta samochodów zwoziło śnieg - mówi Cisowski. Wcześniej z powodu fatalnej pogody trzeba też było odwołać zawody Pucharu Świata B w kombinacji norweskiej.

Nową skocznię zbudowano w rekordowym czasie trzech miesięcy i 10 dni. - To rekord świata w szybkości budowy tak precyzyjnej konstrukcji - podkreśla Andrzej Wąsowicz, wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego. - Będę namawiał trenera kadry, porozmawiam też z Adamem Małyszem, by w marcu zrobić tu uroczyste otwarcie obiektu ze skokami naszych najlepszych zawodników - zapewnia Wąsowicz.

Sobotnie zawody trzeba było odwołać z powodu zbyt silnego wiatru. - Jakiś pech się za nami ciągnie - wiceprezes Wąsowicz był niepocieszony. Wczoraj udało się wreszcie przeprowadzić dwa konkursy. Dominowali w nich młodzi Polacy. Przed południem triumfował 20-letni Łukasz Rutkowski, a po południu - rok starszy Piotr Żyła. Obaj prześcigali się w nowych rekordach skoczni. Najpierw Rutkowski skoczył 104 metry, ale po kilku godzinach Żyła pobił go skokiem o pół metra dłuższym! Zawody obserwował Stefan Hula, brązowy medalista w kombinacji norweskiej z mistrzostw świata w 1974 roku. - Skakałem na tej skoczni w latach 60. i 70. Chyba najwięcej to zaliczyłem 79 lub 80 metrów! Teraz ta nowa skocznia jest naprawdę znakomita, nic tylko skakać i bić kolejne rekordy - zachwycał się Hula.

W Szczyrku myślą o przyszłym roku. Wtedy ma się tu odbyć IX Zimowy Olimpijski Festiwal Młodzieży Europy. Na starcie mają się pojawić sportowcy z około 40 krajów Starego Kontynentu.

Konkurs I: 1. Łukasz Rutkowski (Polska), 2. Tim Babnik (Słowenia), 3. Piotr Żyła (Polska).

Konkurs II: 1. Piotr Żyła 2. Łukasz Rutkowski, 3. Grzegorz Miętus (Polska).

Skocznia w Malince gotowa na wrzesień?
pp2008-02-17, ostatnia aktualizacja 2008-02-17 22:03

W weekend obiekt wizytował przedstawiciel Ministerstwa Sportu
Na Skalitem można wreszcie organizować zawody, a co z budowaną od kilku lat skocznią w Wiśle Malince? W sobotę obiekt wizytował Zbigniew Pacelt, sekretarz stanu w Ministerstwie Sportu. - Są środki na dokończenie budowy tej skoczni, to 9 mln zł. 21 lutego ma zostać podpisane porozumienie w sprawie skończenia tej inwestycji. Ustanowiono kolejny, chyba czternasty już, termin zakończenia inwestycji - 31 sierpnia. We wrześniu zamierzamy zorganizować na tej skoczni mistrzostwa Polski na igelicie. Jestem optymistą i liczę, że tego terminu dotrzymamy - zapowiada Andrzej Wąsowicz, wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego.



Wit - Czw Lut 21, 2008 5:37 pm


Jaworze: Jest szansa że gmina zasłynie z wód termalnych
dziś
Jaworze dostanie od Zarządu Województwa Śląskiego prawo użytkowania odwiertów, istniejących w gminie od lat - poinformował Jerzy Ziora z wydziału gospodarki Urzędu Marszałkowskiego. Oznacza to, że po latach planów, starań i nerwów, samorząd może przystąpić do robienia projektu nazywanego przez mieszkańców "zielonymi dachami". To myląca nazwa, bo w rzeczywistości oznacza wykorzystanie lokalnych gorących źródeł. Ośrodek, który ma powstać na 10 hektarach będzie wzorowany na istniejącym w Austrii. Wkomponowany pomysłowo w zielone wzgórze Goruszki, część dachów rzeczywiście będzie miał zielonych, bo porośniętych trawą.

- Chcemy, żeby powstał zespół hotelowo-rekreacyjno-sanatoryjny dla około 250 osób - mówi wójt Jaworza Zdzisław Bylok.

Składałby się z basenów krytych i odkrytych. Mają też powstać kompleks sportowy i sala konferencyjna. Obiekt ma być wielofunkcyjny. Pracę znajdzie w nim ponad 200 osób. Powinien ruszyć za dwa lub trzy lata, w zależności od wyboru koncepcji finansowania inwestycji.

O szansie, jaką dla gminy stanowią źródła geotermalne, mówi się od dawna. Odwierty są tu już od początku lat 80. minionego wieku. Problemy formalne przeszkadzały, by je skutecznie wykorzystać. Najpierw trzeba było przekształcić teren z rolniczego na inwestycyjny. Potem odkupić go od Zootechnicznego Zakładu Doświadczalnego.

Gdy kilka lat temu wydawało się, że już będzie można zacząć budowę, pojawiła się inna przeszkoda. Poprzedni dyrektor Beskidzkiego Zakładu Leczniczo-Rehabilitacyjnego, na którego działce są odwierty, odmówił ich udostępnienia. Dopiero po zmianie dyrekcji odwierty przekazano zarządowi województwa, który teraz odda je gminie. Na razie tylko jeden, bo okazało się, że w latach 80. nie dokończono spraw wywłaszczeniowych i część ziemi przy jednym z odwiertów jest własnością prywatną. Sprawa ma jednak zostać załatwiona pomyślnie dla gminy.

- Gdy sejmik wojewódzki przekaże nam odwiert, radni podejmą decyzję w sprawie wyboru inwestora. Mamy trzy oferty, proponujące różnego rodzaju formy inwestowania. Albo budowa na podstawie ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym, albo dzierżawa co najmniej 30-letnia dla inwestora prywatnego, co byłoby dla nas najbardziej bezpieczne. Ustawa o partnerstwie ma bowiem sporo luk, wciąż budzi wątpliwości i kryje wiele pułapek. Trzecia forma to finansowanie poprzez wyemitowanie obligacji przychodowych, polecanych ostatnio samorządom. Spłacane są i zabezpieczane przez wiele lat zyskami z eksploatacji wybudowanego obiektu - wyjaśnia wójt Bylok.

Jeden odwiert nie uniemożliwia korzystania ze źródeł. Solanka będzie do niego zasysana. Ważniejszy jest ten, który wkrótce zostanie przekazany gminie, bo to odwiert wydobywczy. Jak wynika z ekspertyzy specjalistów, temperatura jaworzańskich źródeł na poziomie, gdzie mogłyby być wydobywane wynosi 40-42 stopnie Celsjusza. Nie można będzie ich więc wykorzystać do ogrzewania obiektów. Rekompensuje to jednak fakt, że wody są nie tylko ciepłe, ale i lecznicze.

Potwierdza to decyzja ministra zdrowia. Stwierdził mianowicie, że jaworzańskie solanki mają duże włściwości zdrowotne. Wydajność źródła wynosi 12 m sześc. na godzinę, ale przy obecnych metodach wydobywczych wzrośnie pięciokrotnie, czyli do 60 m sześc. na godz. Na Słowacji baseny termalne tworzy się przy wydajności źródła od 20 m sześc. na godzinę.

Wanda Then - POLSKA Dziennik Zachodni




Wit - Pią Lut 29, 2008 11:27 pm
Będą ratować nadwątlony wizerunek Szczyrku
mac2008-02-29, ostatnia aktualizacja 2008-02-29 23:21



Szczyrk to wymarzone miejsce na ślub, konferencję, urlop zdrowotny lub aktywny wypoczynek. Tylko jak do tego przekonać turystów z całej Polski? Spróbują miejskie władze wspólnie z lokalnymi przedsiębiorcami

Konflikt między właścicielami gruntów a Gliwicką Agencją Turystyczną spowodował, że w tym roku nie ruszyło 9 z 13 wyciągów największego ośrodka narciarskiego w Szczyrku. Narciarzy nie interesuje jednak, kto z kim i dlaczego się tu kłóci. Są po prostu wściekli, że nie mogli pojeździć na atrakcyjnych trasach. Z tego powodu nie zostawiają na kurorcie suchej nitki.

- W ostatnim czasie w Polskę płynęło mnóstwo negatywnych informacji o Szczyrku, które psuły wizerunek miasta. Chcemy z tym walczyć. Dlatego przygotowujemy ofertę gotowych produktów turystycznych - wyjaśnia Sabina Bugaj, szefowa Miejskiego Ośrodka Kultury, Promocji i Informacji.

Samorząd wraz z lokalnymi przedsiębiorcami przygotowuje katalogi, które kompleksowo zaprezentują gotowe oferty. Pierwszy będzie nosił tytuł "Najpiękniejszy ślub tylko w Szczyrku". - Coraz więcej par z całego kraju przyjeżdża do nas wziąć ślub. Chcemy do tego zachęcić kolejnych narzeczonych. W naszej ofercie będzie wszystko: restauracje, noclegi, kwiaty, torty, wystrój sali. Oraz szalone atrakcje, z których może skorzystać młoda para: paralotnie, narty czy skutery śnieżne. Do tego dochodzą wspaniałe plenery na sesje zdjęciową i malownicze, góralskie kościółki - tłumaczy Bugaj.

W atrakcyjnie wydanych katalogach znajdą się profesjonalne zdjęcia z modelkami i modelami. Gotowe wydawnictwa znajdą się na najważniejszych targach w Polsce, biurach podróży i punktach informacji turystycznej w całym regionie. W następnej kolejności powstaną katalogi prezentujące ofertę turystyki biznesowej, czyli organizowania konferencji z atrakcjami, wypoczynkiem zdrowotnym, zabiegami dla ciała i duszy oraz pokazujące Szczyrk jako miejsce aktywnego wypoczynku na siedem dni.

Wszystko będzie współfinansowane przez miasto i lokalnych przedsiębiorców. - Nie możemy czekać z założonymi rękami aż klienci spadną nam z nieba. Chcemy wziąć sprawy w swoje ręce. Ludzie, którzy przyjadą na wesele i spodoba im się u nas, na pewno będą wracać w przyszłości - mówi Joanna Dankow, szefowa kwiaciarni Stokrotka, która zaangażowała się w katalog o ślubach.



heniek - Sob Mar 01, 2008 10:48 am
Szczyrk bez gat-u nie ma szans na jakikolwiek rozwój... dziwne że gat nie został skomunalizowany. To chyba byłoby najlepsze rozwiązanie tej sytuacji.



Wit - Nie Mar 09, 2008 10:15 pm


Koniec blokad ?
niedziela, 09 marca 2008 godz. 19:10

Beskidzcy górale zakasali rękawy i...wzięli się do roboty. Zamiast się kłócić wpadli na pomysł jak zarobić i to szybko pieniądze na nieczynnych dziś trasach narciarskich.
W Szczyrku i Brennej ma powstać Krajowe Centrum Narciarstwa - jednym słowem raj dla narciarzy.
Raj, którego nie ma bo właściciele gruntów pod wyciągami narciarskimi od lat blokują najlepsze stoki w Szczyrku.

Góry...pieniędzy. Na beskidzkich górach można zarobić. Wystarczy tylko w nie zainwestować.
Wcześniej jednak musi dojść do prywatyzacji Gliwickiej Agencji Turystycznej, która zarządza najlepszymi wyciągami w Szczyrku. Górale chcą, by z agencji wydzielić ośrodek Czyrna - Solisko.
Właściciele gruntów pod wyciągami od lat starają się je odkupić. Bezskutecznie. Blokują więc trasy. Przestaną jak tylko powstanie nowa spółka.
W ciągu ostatnich dwóch lat GAT na nieczynnych wyciągach w Czyrnej straciła około 10 mln złotych.

70 kilometrów tras narciarskich, kilkanaście nowych wyciągów krzesełkowych m.in. ze Skrzycznego na małe Skrzyczne, nowoczesne kolejki w Brennej i Szczyrku - wszystko z pieniędzy, którzy już dziś zostawiają w Beskidach narciarze, a które nie zostaną wywiezione do Gliwic - mówią górale.

Krajowe Centrum Narciarstwa to ostatnia szansa na rozwój Szczyrku i Brennej. Teraz liczy się już każdy sezon, bo zmęczeni kłótniami turyści coraz częściej wybierają Słowację, gdzie nikt się nie kłóci i nikt tras narciarzom nie blokuje.

Anna Szafrańska
tvp3katowice



Wit - Pon Mar 10, 2008 9:56 pm
Ekolodzy przeciwni inwestycjom na Szyndzielni
Marcin Czyżewski2008-03-10, ostatnia aktualizacja 2008-03-10 22:27



Ekolodzy twierdzą, że władze Bielska-Białej nie powinny przygotowywać inwestycji narciarskich na stokach Szyndzielni, bo są one objęte siecią Natura 2000. Urzędnicy przekonują, że teren dawno został z listy wykreślony.

Władze Bielska-Białej od kilku lat planują inwestycje narciarskie na stokach Szyndzielni i Dębowca. Chcą wykorzystać fakt, że miasto ma w swoich granicach administracyjnych atrakcyjne górskie zbocza. Jeszcze w latach 80. trasa Sahara na Szyndzielni była bardzo popularna wśród narciarzy. Potem, ze względów bezpieczeństwa, została zamknięta. Dzisiaj niezbyt długie wyciągi zostały tylko na Dębowcu i Klimczoku, a kolejka gondolowa nie jest połączona z żadną trasą.

Plan kompleksowego zagospodarowania stoków przewiduje m.in. reaktywację wyciągu na Saharze, wytyczenie nowych tras przez Kołowrót oraz budowę nowego wyciągu na Dębowcu i przedłużenie istniejącej trasy aż do ul. Karbowej. Nowe trasy mają być sztucznie naśnieżane. Miasto wraz z ościennymi powiatami złożyło wniosek do Unii Europejskiej o 41 mln euro na modernizację i rozbudowę zaplecza turystycznego w Beskidach. Część pieniędzy miałaby zostać przeznaczona właśnie na rejon Szyndzielni i Dębowca.

Tymczasem ekolodzy z działającego w Wilkowicach Klubu Gaja twierdzą, że miasto w ogóle nie powinno przygotowywać tych inwestycji. - To rejon cenny przyrodniczo i może zostać w ten sposób zdegradowany. Z pisma, które otrzymaliśmy w styczniu z Komisji Europejskiej wynika, że trasy wchodzą w tereny chronione programem Natura 2000, na których nie można budować infrastruktury turystycznej - mówi Paweł Grzybowski ze Stowarzyszenia Ekologiczno-Kulturalnego "Klub Gaja".

Urzędnicy magistratu wyjaśniają, że ekolodzy nie mają racji, a całe zamieszanie sięga korzeniami do 2005 roku. Ministerstwo Środowiska zaproponowało wtedy, by do sieci Natura 2000 wpisać cały Beskid Śląski. - Nie zauważono jednak, że Szyndzielnia jest już od dawna intensywnie zagospodarowana turystycznie. Dlatego na nasz wniosek minister skorygował decyzję o fragment Szyndzielni i Dębowca. Potwierdzenie tej korekty dostaliśmy 10 sierpnia 2006 roku - wyjaśnia Tomasz Ficoń, rzecznik urzędu miejskiego.

W ratuszu dodają, że organizacje pozarządowe mogły zgłaszać bezpośrednio do Komisji Europejskiej swoje propozycje terenów chronionych. Ich ocena oraz konsultacje z gminami mają być przeprowadzane w ciągu najbliższych tygodni.

Ekolodzy obstają przy swoim i zapowiadają, że będą starali się wyjaśnić całą sprawę. - To ważne dla interesu miasta. Poza tym nawet jeśli Szyndzielnia znalazłaby się poza siecią, to i tak znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie z Naturą 2000. A inwestycje na takim obszarze są oceniane równie surowo i Unia może ich zabronić - dodaje Grzybowski.
...............................................
Przecież szlak z Szyndzielni na Klimczok przez kolejkę gondolową to w sezonie przypomina deptak
Narciarze w zimę to będzie tylko dodatek



heniek - Wto Mar 11, 2008 6:56 am
eko-terroryści żądają tylko łapówki...



Wit - Śro Mar 12, 2008 8:46 pm
Beskidzkie kurorty reklamują się w czeskiej TV
Ewa Furtak2008-03-12, ostatnia aktualizacja 2008-03-12 21:19



Reklama w TV Ostrawa okazała się tańsza niż w Telewizji Polskiej. Dlatego beskidzkie kurorty postanowiły zareklamować się za naszą południową granicą. Czy będą tego jakieś efekty?

Brenna, Szczyrk, Ustroń, Wisła i Istebna już piąty rok z rzędu wspólnie zabiegają o turystów. Powołały w tym celu Beskidzką Piątkę, wydają razem foldery i wspólnie promują się na targach. Ostatnio postanowiły, że wspólnie zareklamują się także w telewizji. Marzeniem górali było zamówienie sponsorowanego materiału i pokazanie uroków Beskidów w którymś z programów TVP typu "Pytanie na śniadanie".

- Otrzymaliśmy ofertę i okazało się, że koszt wyprodukowania takiego materiału to ok. 30-40 tys. zł. Nie stać nas na taki wydatek - mówi Jan Greń, dyrektor Ośrodka Promocji, Kultury i Sportu w Brennej.

Władze kurortów zapytały więc o ceny Telewizję Ostrawa. Okazało się, że reklama w podobnym, przedpołudniowym programie u Czechów jest dużo tańsza. W efekcie ekipa czeskiej telewizji odwiedziła z kamerą najpierw Brenną. Nakręcili piękne górskie pejzaże, stylową willę Konczakówkę, w której zobaczyć można wiele pamiątek związanych z miejscową tradycją łowiecką, stadninę koni huculskich. Potem filmowcy pojechali do pozostałych miejscowości.

Kilkunastominutowy program parę dni temu został wyemitowany po raz pierwszy, będzie jeszcze powtarzany .Jednorazowo mogli go także zobaczyć widzowie pierwszego programu czeskiej telewizji. Mało kto go w Polsce oglądał, bo niewiele osób, nawet w nadgranicznych miejscowościach, ogląda czeską telewizję. Czy będą tego jakieś efekty?

W zeszłym roku pisaliśmy w "Gazecie" o tym, że Cieszyńskie Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Gospodarczych "Delta Partner" za pieniądze Unii Europejskiej przeprowadziło badania ruchu turystycznego na terenie Beskidzkiej Piątki. Okazało się wtedy, że choć region odwiedza rocznie ponad 2,5 miliona turystów, to są to głównie mieszkańcy Górnego Śląska (ponad 70 proc.). Jak to się ma do reklamy w Czechach?

- Ta promocja kosztowała nas zaledwie 6 tys. zł, jednak to wcale nie był zły pomysł. Czesi mieszkający w miejscowościach, gdzie zasięg ma ostrawska telewizja, mają w Beskidy bardzo blisko. To ludzie aktywni, lubią jeździć na nartach, rowerach, więc na terenie Beskidzkiej Piątki znajdą wiele atrakcji dla siebie - mówi Bartosz Tyrna z Delta Partner.

Dodaje, że to nie jedyna forma promocji Beskidzkiej Piątki, kurorty pokażą się np. na targach w Katowicach. Na początku maja Beskidzka Piątka złoży także wniosek o unijne fundusze na promocję.



Wit - Wto Mar 18, 2008 6:28 pm


Spór o Szyndzielnię
dziś
Na stokach Szyndzielni władze Bielska-Białej chcą stworzyć nowoczesny kompleks narciarski. Ekolodzy uważają, że pomysł miasta rozbije się o Brukselę, bo Szyndzielnia objęta jest europejskim programem ochrony przyrody Natura 2000.

Szyndzielnia (1026 m n.p.m.) jest jednym z czterech szczytów w granicach administracyjnych miasta. Jakimś cudem nie wiedzieli o niej przedstawiciele Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska, którzy opracowywali propozycje granic sieci Natura 2000 w Beskidzie Śląskim. Nie wiedzieli również o wytyczonych na Szyndzielni i niższym Dębowcu trasach narciarskich - niektórych już nieczynnych i nie spełniających oczekiwań narciarzy, ale wciąż istniejących. W taki oto sposób, przez przypadek, zdaniem urzędników, Szyndzielnia i Dębowiec znalazły się na liście obszarów chronionych przez europejskie prawo. Reakcja miasta była błyskawiczna. Po wizji w terenie reprezentanci Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska wprowadzili poprawki.

- Korekta granic zasięgu sieci Natura 2000 w rejonie Szyndzielni i Dębowca została dokonana jeszcze w fazie roboczej - mówi Tadeusz Januchta, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska bielskiego Urzędu Miasta.

Minister środowiska zgodził się na wykreślenie Szyndzielni i Dębowca z Natury 2000. Jego decyzję władze miasta otrzymały w 2006 roku. Dla Ratusza była to dobra wiadomość, bo z sąsiednimi gminami chce stworzyć centrum sportów zimowych, konkurujące z tymi na Słowacji.

Ekolodzy z Klubu Gaja w Wilkowicach twierdzą jednak, że miasto niepotrzebnie wydaje pieniądze na plany, które zablokuje Unia Europejska.Według Unii Szyndzielnia należy do Natury 2000. - Trasy narciarskie i wyciągi zniszczą cenny przyrodniczo krajobraz Beskidu Śląskiego. Nie możemy się na to zgodzić - mówi Jacek Bożek, prezes Gai. Według niego obszar Szyndzielni można zagospodarować inaczej, stawiając na rekreacyjną turystykę rodzinną. Czerpiąc chociażby z pomysłu Austriaków, którzy w Alpach zrobili ścieżki spacerowe i tarasy widokowe. - Jeśli Szyndzielnia zostanie wyłączona z Natury, to i tak będzie w bliskim jej sąsiedztwie. A wszystko, co jest wokół, podlega ścisłym obostrzeniom prawnym - dodaje lider Gai.

- Obecność Natury 2000 nie wyklucza inwestycji budowlanych - przekonuje Januchta.

Janusz Szeja, gospodarz schroniska na Szyndzielni pamięta, że w latach 60. ubiegłego wieku Szyndzielnia przyciągała tłumy. - To, co miasto teraz próbuje zrobić, już było. Nie wiem, dlaczego komuś miałoby przeszkadzać, by do tego wrócić - uważa Janusz Szeja.

Ambitne plany na stokach

Bielsko-Biała z sąsiednimi gminami chce zrobić nowe, sztucznie naśnieżne trasy.
Planowana jest budowa kolei gondolowej ze Szczyrku na Klimczok, a także wyciągu krzesełkowego z Dębowca przez Szyndzielnię również na Klimczok. Tym sposobem Bielsko-Biała zostałoby połączone trasami narciarskimi ze Szczyrkiem.

Gabriela Lorek - POLSKA Dziennik Zachodni



Wit - Śro Mar 19, 2008 8:45 pm
Opłata miejscowa tylko dla najładniejszych
Ewa Furtak2008-03-19, ostatnia aktualizacja 2008-03-19 20:06



Wpływy z tzw. opłaty miejscowej to spory zastrzyk finansowy dla beskidzkich kurortów. Tymczasem zmieniły się przepisy, nie każda miejscowość może inkasować takie opłaty.

Czy beskidzkie miejscowości będą mogły nadal pobierać opłatę miejscową nazywaną popularnie taksą klimatyczną? Na razie nie wiadomo. Podjęcie takiej decyzji wcale nie jest takie proste, okazuje się, że np. Kraków nie spełnia wszystkich warunków. Wszystko przez zmianę przepisów. Dotąd to wojewoda na wniosek rady gminy i po uzgodnieniu z ministrem środowiska ustalał listę miejscowości, w których pobierana była opłata miejscowa. Na liście wojewody były m.in. Wisła, Szczyrk, Jeleśnia. Teraz to miejscowości same muszą określić, czy mają prawo do pobierania takiej opłaty.

- By ją pobierać, trzeba spełniać bardzo wiele warunków - mówi Irena Cieślar, skarbnik Urzędu Miejskiego w Wiśle.

Na terenie miejscowości wprowadzającej opłatę miejscową musi być odpowiednia powierzchnia lasów, musi być też choć jeden element krajobrazowy lub przyrodniczy ważny dla wypoczynku - np. jezioro, park narodowy, skansen czy też jakieś ciekawe zabytki. Co do tego, że Wiśle jest ciekawie i ładnie, nikt nie miał wątpliwości. Podobnie jak do kolejnego warunku, jaki trzeba spełnić - odpowiednio rozbudowanej bazy noclegowej.

Kolejny wymóg to czyste powietrze. - W tej sprawie zwróciliśmy się do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Z przekazanych nam informacji wynika, że spełniamy ten warunek - tłumaczy Cieślar.

Jak jednak sprawdzić, czy nie zostały "przekroczone dopuszczalne poziomy pól elektromagnetycznych" w Wiśle? (to kolejny warunek, by móc naliczyć opłatę klimatyczną). Urzędnicy wyszli z założenia, że skoro na terenie miasta nie ma dużej elektrowni ani podobnych obiektów, Wiśle raczej to nie grozi.

Wisła ma już przygotowany projekt uchwały dotyczący pobierania opłaty miejscowej.

- Na razie czekamy, co zrobią inne beskidzkie miejscowości, na razie ani jedna nie wprowadziła opłaty miejscowej. Chcemy się też skonsultować z Regionalną Izbą Obrachunkową, czy zrobiliśmy to wszystko poprawnie - tłumaczy skarbnik.

Bo np. Kraków, który liczył na 2 miliony złotych wpływów z opłaty miejscowej, wycofuje się z niej - ma zbyt brudne powietrze, za mało lasów. Wisła w zeszłym roku zarobiła w ten sposób ok. 700 tys. zł, co dla tak małej miejscowości oznacza ogromne pieniądze.

- I bardzo potrzebne. Wydajemy je na to, żeby turyści mieli po co do nas przyjeżdżać. Organizujemy za to imprezy, utrzymujemy park Kopczyńskiego, naprawiamy chodniki - wylicza Cieślar.

Tymczasem dla turystów wydatek nie jest duży - np. w Wiśle za jeden dzień pobytu dorosłej osoby opłata wynosi 1,6 zł.

- To bardzo ważne wpływy do budżetu turystycznych miejscowości. Przypuszczam jednak, że u nas nikt się z tej opłaty nie będzie się musiał wycofać. Nie sądzę, by któraś z miejscowości nie spełniała tych warunków - mówi Krzysztof Mrowiec, prezes Beskidzkiej Izby Turystyki.



Wit - Czw Kwi 03, 2008 6:41 pm


Z ciupagą do Brukseli
dziś
Wójtowie uważają, że program Natura 2000, który chroni przyrodę, blokuje rozwój ich gmin. Dlatego wybierają się do Brukseli.

- Tu, na dole, możemy się denerwować, psioczyć i walczyć, a decydenci i tak tego nie słyszą. Biorę więc kierpce, ciupagę i lecę - mówi wójt Ujsół Tadeusz Piętka.

Zdaniem samorządowców, program paraliżuje w polskich górach możliwości rozwoju regionów, zwłaszcza turystyki. Na drodze do rozbudowy infrastruktury turystycznej, głównie wyciągów narciarskich, staje Żywiecki Park Krajobrazowy. A program Natura 2000 jeszcze wzmacnia ochronę przyrody. W Ujsołach chcą budować wyciągi narciarskie, na Lipowską i pod Danielkę.

- W dokumentacji Natury 2000 te tereny są proponowane do objęcia szczególną ochroną. Tymczasem jedyną możliwością rozwoju gmin takich jak Ujsoły jest turystyka. Jeśli Unia chce nam zrobić rezerwat, jesteśmy "za". Ubierzemy serdaki, kapelusze i będziemy egzystować, ale pod warunkiem odbioru rekompensaty z Unii - mówi Piętka.

Wójt gminy Rajcza, Adam Iwanek, dodaje, że muszą się znaleźć pieniądze na dodatkowe dokumentacje i oceny oddziaływań inwestycji na środowisko oraz na zachęty dla inwestorów.

- Jeśli nic nie będzie mogło powstać lub utworzenie czegoś będzie skomplikowane i ma odstraszać przedsiębiorców, to domagamy się rekompensat, na przykład rent strukturalnych. Z czegoś musimy żyć - mówi Iwanek.

Wójtowie Milówki, Jeleśni, Rajczy i Ujsół oraz wójt słowackiej Oszczadnicy chcą o problemach z programem Natura 2000 opowiedzieć komisarzom europejskim podczas konferencji, która odbędzie się w połowie kwietnia. Samorządowców mają wysłuchać komisarz zajmujący się ochroną środowiska oraz polska komisarz Danuta HĂźbner, odpowiedzialna za rozwój regionalny.

Wójtów zabierze ze sobą do Brukseli europosłanka Grażyna Staniszewska. - To jest konferencja, nie będzie żadnych decyzji, ale pokażemy, jak decyzje Europy są ważne dla nawet najmniejszych regionów - mówi Staniszewska.

Ekolodzy mówią, że wójtom brak pomysłu na zagospodarowanie gmin

Jacek Bożek, lider bielskiego Klubu Gaja uważa, że wójtowie nie mają pomysłu na rozwój swoich terenów innego niż wyciągi. - Ręce opadają. Beskidy to niskie góry, tutaj narciarstwo to nie jest biznes. Śniegu będzie coraz mniej, a naśnieżanie drożeje, bo wody ubywa. Ktoś kiedyś zrobił negatywną kampanię Naturze 2000, że wszyscy teraz szaleją. W Polsce jest bardzo mało terenów "naturowych" w porównaniu z innymi krajami Unii. Do ich ochrony zobowiązuje nas prawo europejskie. Dlaczego w innych krajach, które są w Naturze od dawna, nikt nie narzeka na brak turystów? Świat się zmienia, zmienia się też sama turystyka, która staje się coraz mniej inwazyjna %07- mówi Bożek.

Marianna Lach - POLSKA Dziennik Zachodni
........................
Potrzebny zdrowy kompromis. Tam gdzie jest już infrastruktura, to warto ją dalej rozwijać (Szyndzielnia). Natomiast ekolodzy mają rację co do inwestycji w nowych i chronionych miejscach



heniek - Pią Kwi 04, 2008 6:40 am
Tja, klub gaja i banda ekooszołomów, w Polsce ekolodzy wpisali 20% naszych terenów do natury, teraz co rusz mamy z tym kłopoty. Szkoda że zapomniał pan Bożek dodać, że zanim pojawiło się greenpace i program natura 2000, państwa zachodnie miały już dawno zbudowaną infrastrukturę, pobudowane drogi, wyciągi, osuszone bagna, Holendrzy nawet zamknęli kawał morza i teraz go rekultywują.

Tak swoją drogą, to ciekawa sprawa, na zachodzie każdy może być ekologiem. założymy klub i już możemy oprotestować jakąś inwestycję, to w sumie dobra wiadomość dla mieszkańców katowickiego Tysiąclecia, jeśli nie chcą żeby im tam bloki budowali to niech kilku z nich zrobi sobie dredy, przyniesie zielone transparenty i zadzwoni po gw.
Efekt gwarantowany.



Wit - Nie Kwi 06, 2008 6:56 pm
Beskidzka Trójwieś daje rabaty rowerzystom
Ewa Furtak2008-04-06, ostatnia aktualizacja 2008-04-06 20:02



Górale z Beskidzkiej Trójwsi zamiast narzekać, że przyjeżdża do nich mało turystów, wzięli się do pracy i przygotowali wiele atrakcji dla rowerzystów.
Trzy lata temu Beskidzką Trójwieś (Istebna, Koniaków, Jaworzynka) odwiedził Gary Fischer, ojciec i legenda światowego kolarstwa górskiego. Wystartował tu w zawodach MTB i zachwycił się beskidzkimi trasami. - Nie dość, że zadowolą nawet najbardziej wybrednych rowerzystów - mówił - to jeszcze są wyjątkowo malownicze.

- Powinniście to wykorzystać - przekonywał górali.

I przekonał. Za unijne pieniądze na terenie polsko-czesko-słowackiego pogranicza wytyczono dziesięć tras dla rowerzystów - od prostych do bardzo trudnych.

Początkującym rowerzystom górale proponują np. trasę „Do źródeł Olzy”. Ma 13 kilometrów długości, można ją w ostateczności pokonać nawet zwykłym rowerem szosowym. Ekstremalnym wyczynem jest natomiast pokonanie 65-kilometrowej trasy „Skrzyczne Trophy”. Kolejne trasy będą sukcesywnie dodawane do bazy, ich opisy można znaleźć na uruchomionym specjalnie dla celów projektu portalu www.mtbbeskidy.pl Są tam mapy i opisy tras, tzw. traki i inne przydatne informacje.

Górale przygotowali też rowerową kartę rabatową, która uprawnia do dziesięcioprocentowych zniżek w kilkunastu obiektach na terenie Beskidzkiej Trójwsi, m.in. gospodarstwach agroturystycznych i knajpach. Rowerzyści startujący w różnych zawodach MTB w Beskidach otrzymują takie karty automatycznie. Koordynatorzy projektu przygotowali także mapy z opisami tras rowerowych w Beskidach.

W Beskidzkiej Trójwsi będzie można umówić się także na górską wyprawę rowerową z przewodnikiem. Rowerzystom pomysł bardzo się podoba.
...............................




Cuma - Nie Kwi 06, 2008 8:43 pm
Fajna inicjatywa oby poskutkowała



Wit - Pon Kwi 07, 2008 8:39 pm
Egzotyczne rośliny zakwitną na Czantorii
Marcin Czyżewski2008-04-07, ostatnia aktualizacja 2008-04-07 21:59



Bambus, palma, drzewko pomarańczowe, egzotyczne kwiaty - to rośliny, które będzie można podziwiać na ustrońskiej Czantorii. Miniogród botaniczny ma ściągnąć na górę turystów, których odstraszał brak śniegu

Od niewiele ponad roku na Czantorię w Ustroniu kursuje nowa kolejka linowa. Wysłużone krzesełka zastąpiły nowoczesne i szybkie kanapy. Wszystko po to, żeby narciarze i turyści jeszcze chętniej wjeżdżali na górę. Inwestycja pochłonęła około 14 mln zł. Ale aura dla szefostwa kolejki nie jest łaskawa. - Ten sezon zimowy był fatalny. Przewieźliśmy zaledwie 20 proc. zakładanej przez nas liczby osób. Przez brak śniegu nie zarobiliśmy planowanego około 1,5 mln zł - martwi się Czesław Matuszyński, prezes Kolei Linowej "Czantoria".

Zaznacza jednak, że nie zamierza czekać, aż turyści spadną mu z nieba. Dlatego postanowił postarać się o atrakcje, które ściągną ludzi bez względu na pogodę i porę roku. Pierwsza powstała kilka miesięcy temu. Obok górnej stacji kolejki stanęło centrum meteorologii i energii odnawialnej, gdzie można dowiedzieć się wszystkiego o zjawiskach pogodowych.

Teraz trwają przygotowania do stworzenia kolejnej ciekawostki. Będzie nią miniogród botaniczny. Dzięki niemu na wysokości 850 m turyści spotkają rośliny, które rosną w egzotycznych krajach. - Jesteśmy w trakcie ustalania konkretnych gatunków. Myślimy o bambusie, palmach, egzotycznych kwiatach, drzewku pomarańczowym i cytrynowym - wymienia Adam Skowroński z firmy Ecoclima, która zajmuje się realizacją projektu.

Egzotyczne gatunki będą rosły w szklanym obiekcie w kształcie piramidy, który stanie obok górnej stacji kolejki. Aby nic nie szkodziło naturalnemu środowisku Beskidów, potrzebne im ciepło zapewnią baterie słoneczne. W ten sposób rośliny z tropików mają rosnąć nawet wtedy, gdy wokół będą śnieg i mróz.

Prace nad ogrodem mają się rozpocząć w maju. Wszystko powinno być gotowe w czasie wakacji. - Czegoś takiego jeszcze nie ma. Dlatego liczę, że ogród będzie dużym magnesem dla turystów - mówi Matuszyński.
......................
Ta szklana piramida powinna być na tyle duża, by można było ją zobaczyć z podnóża gór czy Ustronia nawet. Większa siła przyciągania



Wit - Śro Kwi 09, 2008 4:56 pm


Można sobie kupić przejście graniczne
dziś
Co zrobić ze znacznym majątkiem, który pozostał po bezużytecznych już 55 przejściach granicznych w woj. śląskim, w których zniesiona została kontrola graniczna? W związku z przystąpieniem Polski do układu z Schengen z końcem grudnia ub. roku opustoszały biurowce i budki pograniczników, pawilony odpraw i przeszukań, hangary, parkingi, wiaty itp. W ich sąsiedztwie jest ponad 40 ha atrakcyjnych często gruntów.

- Stan budowli jest na ogół dobry, ale pozostawione bez użytkowników będą niszczały. Czekam na plany ich zagospodarowania - apelował wczoraj wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk do starostów, wójtów i burmistrzów gmin nadgranicznych.

Nie ma ciągle pomysłu, co zrobić z największym przejściem w regionie - Cieszynem Boguszowicami. Na 8,5 ha jest aż 6 różnych biurowców, 13 pawilonów odpraw. Prawdopodobnie wystawione zostaną na sprzedaż pod działalność komercyjną.

Żyłą złota może okazać się drugie co do wielkości w województwie przejście Zwardoń Skalite na Żywiecczyźnie. Położone jest bowiem przy trasie ważnego ciągu komunikacyjnego ze Słowacji do Polski. Zabudowania przejścia granicznego wznoszono tam jeszcze wtedy, kiedy już byliśmy w Unii Europejskiej i wiadomo było, że południowa granica przestanie nas dzielić. Skandaliczna inwestycja kosztowała ponad 70 mln zł i nie jest całkiem zakończona. - Miejsce nadaje się na przemysł lekki, przyjazny środowisku - snuje swoje plany wójt Rajczy Adam Iwanek.

Majątek przejść granicznych należy do Skarbu Państwa, ale - jak zapewnia wojewoda Łukaszczyk - może być przekazywany gminom nieodpłatnie, jednak wyłącznie na cele publiczne. W Istebnej zamarzono, by na terenie dawnego przejścia w Jasnowicach urządzić dom trzech narodów - polskiego, czeskiego i słowackiego. Akurat w tej gminie zbiegają się trzy granice państwowe, a mieszkańcy okolicznych wsi znają się od dawna. - Jesteśmy gotowi przejąć budynek - deklaruje Danuta Rabin, wójt gminy Istebna.

Podobne zamierzenia kulturalne ma gmina Jeleśnia wobec atrakcyjnego przejścia granicznego w Korbielowie. Spory biurowiec pograniczników wpisuje się w górski pejzaż, byłby teraz domem kultury, z którego roztacza się widok na Pilsko.

Zagospodarowanie tych nieruchomości utrudniają plany Straży Granicznej, która swój system ochronny granicy chce oprzeć w województwie śląskim na pięciu jednostkach organizacyjnych. Trzy z nich mają mieć siedzibę właśnie w obiektach po byłych drogowych przejściach granicznych: Cieszynie Boguszowicach, Pietraszynie w gminie Krzanowice oraz Zwardoniu. W tych trzech miejscach mają się także znajdować punkty do przekazywania osób, które nielegalnie przekroczyły granice. Na pewno pogranicznicy dostaną jeden budynek w Cieszynie, ale już nie jest oczywiste, czy w Zwardoniu przejmą całą nieruchomość, która jest dla nich za duża i kosztowna w utrzymaniu, czy też poszukają sobie innej lokalizacji.

Ponadto pogranicznicy pozostaną na lotnisku w Pyrzowicach oraz przy przejeździe kolejowym w Zebrzydowicach.

--------------------------------------------------------------------------------

Do końca kwietnia wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk czeka na plany zagospodarowania nieruchomości po byłych przejściach granicznych zlokalizowanych na terenie naszego województwa. Zobowiązani do przekazania tych projektów są starostowie, ale to w przygranicznych gminach zapadać będą teraz najważniejsze decyzje dotyczące przyszłości tego niebagatelnego majątku. Na razie pomysłów nie ma za wiele. Najczęstsze propozycje to ulokowanie w nich działalności kulturalnej.

- Chcemy, by w zabudowaniach przy Moście Przyjaźni znalazła się filia Śląskiego Zamku Sztuki i Przedsiębiorczości - deklaruje burmistrz Cieszyna, Bogdan Ficek.

Instytucja powstała z inicjatywy miasta i ma promować nowe technologie, ułatwiać dostęp do potencjału naukowo-badawczego, chronić rzemiosło artystycznego i ginące zawody, wpierać turystykę.

Duże przejście w Cieszynie Boguszowicach jest w ogóle poza zainteresowaniem gminy. To łakomy kąsek dla biznesu, który trzeba będzie najpierw wyszacować, bo dziś nikt nie wie, ile jest wart.

Władysław Mizia, wójt Jeleśni na Żywiecczyźnie, już wystąpił do wojewody śląskiego o przekazanie gminie nieruchomości po przejściu w Korbielowie na granicy ze Słowacją. Budynek jest okazały, wzniesiony w 1995 roku, miejsce urokliwe, z pięknym widokiem na góry.

- W sam raz nadaje się na amfiteatr z zapleczem i dom kultury, w którym moglibyśmy prezentować również sztukę ludową. Stąd mogłyby zaczynać się redyki i tu byłby początek biegowych tras narciarskich - rozmarza się wójt Mizia i zapewnia, że gmina poradziłaby sobie z utrzymaniem tego majątku.

Na potrzeby kulturalne wskazuje także Istebna. W Jasnowicach widzi dom trzech narodów. Za partnerów ma miejscowości Bukowiec w Czechach i Czerny na Słowacji. Już planują wspólne wystawy. - Nasz Gminny Ośrodek Kultury jest do tego stanowczo za mały - wyjaśnia Danuta Rabin, wójt Istebnej.

Goleszów w powiecie cieszyńskim też chętnie widziałby na swoim stanie nieruchomości po przejściu w Lesznej Górnej. Znajdują się pośrodku między Trzyńcem w Czechach a Goleszowem. Wójt Zbigniew Wacławik też chciałby tam mieć dom kultury.

Gminy chcą przejąć na cele kulturalne mniejsze obiekty. Ostateczna decyzja, komu i w jakiej formie przekazane zostaną te nieruchomości, należeć będzie do wojewody. Zygmunt Łukaszczyk już deklaruje chęć przekazania ich gminom nieodpłatnie pod warunkiem, że wskażą one konkretny i rozsądny cel publiczny, który w tych budynkach będą realizować. W innym wypadku pójdą na sprzedaż. Decyzje powinny zapaść lada miesiąc, by gminy mogły zaplanować wydatki na 2009 rok uwzględniając przekazane im nieruchomości. Poza tym Zakład Drogowych Przejść Granicznych, który administruje tymi terenami przestanie istnieć na koniec roku.

Nie wiadomo, kto zmierzy się z nowiutkim przejściem drogowym Zwardoń - Skalite na Żywiecczyźnie. Inwestycja dotąd pochłonęła 70 mln zł, zajmuje 5,5 ha. Skarb Państwa pewnie będzie chciał odzyskać choć część pieniędzy.

- Gmina nie ma szans wykupić tych nieruchomości, ani ich potem utrzymać. Nasz budżet to 20 mln zł - mówi wójt Rajczy, Bogdan Ficek.

W woj. śląskim jest 55 przejść granicznych, w tym 4 kolejowe, w których zniesiona została kontrola graniczna w grudniu ubiegłego roku. Na granicy z Republiką Słowacką, długiej na 87 km, znajdowało się 16 drogowych, małego ruchu granicznego i turystycznych przejść granicznych oraz 1 przejście kolejowe.

Na granicy z Republiką Czeską, której odcinek w województwie śląskim wynosi 141 km, tych przejść było 35 oraz 3 kolejowe. Pracy jest dużo, bo trzeba uregulować stany prawne nieruchomości, dokonać podziałów geodezyjnych. Muszą zostać zdemontowane wiaty nad drogami m.in. w Gołkowicach i Cieszynie, bo są zawalidrogami. Najprościej pójdzie porządkowanie tzw. kontenerów, które są na granicy Zwardoń Myto (aż 50 sztuk) i Chałupkach.

Potężna inwestycja to pieniądze wyrzucone w błoto

Przejście graniczne Zwardoń-Skalite otwierano z pompą na początku 2006 r. Teraz zastanawiamy się, jak państwo odzyska zainwestowane tam od 2001 r. ponad 70 mln zł. Już wówczas zmieniała się Europa, ale inwestycji nie wstrzymano. Zwardoń-Skalite ma być częścią Europejskiego Korytarza Transportowego pod warunkiem, że oddane zostaną do użytku: droga ekspresowa S69 po stronie polskiej i autostrada D-18 po słowackiej.

Teresa Semik - POLSKA Dziennik Zachodni


Przejście graniczne Zwardoń-Skalite otwierano z pompą na początku 2006 r



Piotreq - Śro Kwi 09, 2008 6:11 pm
Przejezdzam czesto w przejscie Zwardoń. Wszystkie budowle są odkręcalne od fundamentów. Proponuje to przenieść na jakieś wschodnie przejście.



Jaimar - Czw Kwi 10, 2008 7:58 am
Ostatnio pod tymi wiatami w Zwardoniu garażowały ciężarówki firmy budującej S69



Wit - Czw Kwi 10, 2008 10:16 pm
Sieć kiosków pomoże turystom w Beskidach
Wojciech Trzcionka, gazetacodzienna.pl2008-04-10, ostatnia aktualizacja 2008-04-10 17:11



Turyści przyjeżdżający w Beskidy i mieszkańcy mogą już korzystać z sieci nowych infoboksów, które pojawiły się w m.in. Cieszynie, Skoczowie, Strumieniu, Istebnej, Zebrzydowicach i Ustroniu.

Sieć złożoną z dziesięciu kiosków buduje Stowarzyszenie Rozwoju i Współpracy Regionalnej "Olza" w Cieszynie, które zdobyło na ten cel pieniądze z Unii Europejskiej. - Mają one służyć turystom, którzy do nas przyjeżdżają oraz mieszkańcom, którzy nie mają dostępu do internetu. W ten sposób chcemy promować walory euroregionu Śląsk Cieszyński, a zarazem propagować internet - mówi Bogdan Kasperek, szef "Olzy".

Infoboksy to wolnostojące, żółto-niebieskie stanowiska komputerowe podpięte do internetu. Już stanęły bądź wkrótce się pojawią w Cieszynie, Skoczowie, Strumieniu, Istebnej, Ustroniu, Zebrzydowicach, Godowie, Jastrzębiu-Zdroju, Jasienicy i Czeskim Cieszynie. Na dotykowych ekranach można przeglądać serwisy euroregionu Śląsk Cieszyński, strony gminne, witrynę powiatu. W niektórych kioskach wyświetlać będzie można do 100 różnych stron, a w innych nawet 300.

Baza jest obecnie budowana. Gdyby połączenie z internetem z jakichś przyczyn zostało zerwane, na ekranie infoboksu zawsze będzie się wyświetlał podstawowy serwis turystyczny w pięciu językach: polskim, czeskim, niemieckim, angielskim i rosyjskim.

Jeden kiosk kosztuje 15 tys. zł. Komputery są tak zbudowane, aby wandalom trudno było je uszkodzić. - Muszą być solidne. Pierwszy atak mamy już za sobą. Ktoś próbował dobrać się do infoboksu stojącego przy pływalni w Skoczowie. Całe szczęście uszkodzenia były niegroźne - tłumaczy Bogdan Kasperek.

Również gminy chcą mieć własne infoboksy. Wcześniej swoje kioski zainstalowały Cieszyn i Wisła, a ich śladem chcą iść inne gminy turystyczne regionu, w tym m.in. Brenna.



oio154 - Pią Kwi 11, 2008 10:40 am
W Cieszynie sobie poradzili i otworzyli salon gier i zakładów i czegoś tam jeszcze. Na przejściu nr 2 jest sklep z wózkami dla dzieci





Wit - Śro Kwi 16, 2008 8:32 pm


Wypoczynkowa Wisła

Katowicka firma Stark Dewelopment SA wybuduje w beskidzkim kurorcie kolejne ekskluzywne apartamenty

Umowa przedwstępna w tej sprawie, o wartości 1,2 mln zł, została podpisana 31 marca. Całość ma zostać sfinansowana do 15 lipca. Na jej mocy, deweloper wejdzie w posiadanie działki w beskidzkim kurorcie o powierzchni 7.817 m kw. Powstanie na niej apartamentowiec o powierzchni 4 tys. mkw. Katowicka firma specjalizuje się w budowie ekskluzywnych mieszkań typu second home. Przeznaczone są one przede wszystkim dla tych, którzy mają zasobne portfele i poszukują przyjemnych miejsc do relaksu i odpoczynku. Dlatego w wyposażeniu budynków realizowanych przez Stark Dewelompent, znajdują się np. profesjonalne piwniczki do leżakowania i przechowywania wina.

Jak dotąd, wśród realizowanych przez spółkę projektów są m.in. Wiślany Brzeg w Ustroniu, Błękitna Enklawa w Mikołowie-Kamionce, a także dwa projekty już realizowane w Wiśle: Punkt Jarzębata i Bukowe Atelier. Stark Dewelopment od 2007 roku notowany jest na warszawskiej GPW, na rynku NewConnect. W planach inwestycyjnych firmy znajduje się stworzenie grupy kapitałowej, której celem będzie budowa mieszkań o normalnym standardzie, a także inwestycje w kolejnych wypoczynkowych miejscowościach na Śląsku i południu Polski. Oprócz tego katowicka spółka rozpoczęła sprzedaż apertamentów "Wiślany Brzeg" w Ustroniu. Zakończenie budowy i oddanie ich do użytku zaplanowane jest na koniec 2008 roku. (as)





Wit - Pon Kwi 28, 2008 9:30 pm
Rynek w Ustroniu z estradą i fontanną
mac2008-04-28, ostatnia aktualizacja 2008-04-28 22:58



Na turystów, którzy już na długi weekend przyjadą do Ustronia, czeka niespodzianka. Kurort doczekał się odmienionego rynku z nową nawierzchnią, ławeczkami, oświetleniem, zadaszoną sceną i fontanną.

Ustroń jest jednym z najchętniej odwiedzanych kurortów w Beskidach, ale jego centrum nie było pociągające. Rynek wyglądał jak asfaltowy parking otoczony brzydkimi budkami. Jego przebudowa rozpoczęła się wiosną zeszłego roku i właśnie dobiegła końca.

Z rynku zniknęły auta, a asfalt zastąpiły granitowe płyty i kostki. Żeby mieszkańcy i turyści mogli się bawić na plenerowych imprezach, zbudowano niewielką estradę przykrytą szklanym dachem. Pojawiła się również fontanna.

Zamiast starych budek są niewielkie pawilony nawiązujące architektonicznie do ratusza. Pomieszczą m.in. informację turystyczną i gastronomię. Obok nich powstaną letnie ogródki. Są też ławki, kosze na śmieci, drzewa. Przebudowa kosztowała ok. 6,4 mln zł. Miasto otrzymało 3 mln zł dotacji z funduszy unijnych.





Wit - Wto Kwi 29, 2008 7:36 pm
Laguna Beskidów ożywi Jezioro Żywieckie
mac2008-04-29, ostatnia aktualizacja 2008-04-29 19:39



Apartamentowce, luksusowy hotel, baseny, plaża, ścieżki spacerowe i pomosty - tak będzie wyglądał nowoczesny kompleks rekreacyjny w Zarzeczu.

Fot. Paweł Sowa / AG Centrum Apartamentowo-Rekreacyjne SPA "Laguna Beskidów" w Zarzeczu nad Jeziorem Żywieckim ma być najbardziej luksusowym ośrodkiem wypoczynkowym w polskich górach. Powstanie na terenie byłego ośrodka wypoczynkowego kopalni Budryk. Dzisiaj straszy tu tylko niedokończony budynek, który miał być domem wczasowym, ale jego budowa stanęła przed wielu laty. W ciągu trzech najbliższych lat to miejsce zmieni się nie do poznania. - Zbudujemy cztery apartamentowce i hotel z centrum SPA - mówi Michał Habdas ze spółki Kombi Invest, która ma postawić kompleks.

W nowoczesnych okrągłych apartamentowcach znajdą się luksusowe mieszkania. W hotelu będzie 80 pokoi dla gości, którzy będą tutaj przyjeżdżać okazyjnie. Centrum SPA z saunami, solariami, gabinetami masażu i odnowy biologicznej ma zapewniać wszystkim wymarzony wypoczynek. Obok budynków znajdą się baseny pływackie i rekreacyjne.

Wypięknieć ma także okolica. Projekt przewiduje zagospodarowanie nabrzeża jeziora. Na tzw. wyspie, czyli cyplu wchodzącym w wody jeziora, pojawi się piaszczysta plaża oraz pomosty, przy których będą cumować łódki. Wzdłuż brzegów powstanie promenada do spacerów i tartanowe ścieżki do biegania. Pojawią się estetyczne barierki, ławeczki i oświetlenie.

Z inwestycji cieszą się samorządowcy. - To szansa nie tylko dla naszej gminy, ale i całego jeziora. Dzisiaj jego brzegi są zdewastowane i mało atrakcyjne. Ten kompleks będzie dla wszystkich impulsem do zmian. Gdy okolice zaczną pięknieć, przyjedzie tutaj więcej turystów - mówi Stanisław Kucharczyk, sekretarz gminy Łodygowice.




Wit - Czw Maj 15, 2008 6:28 pm
Emocjonujące wiraże na Żarze
mac2008-05-15, ostatnia aktualizacja 2008-05-15 20:00

W Beskidach przybywa atrakcji. Na szczycie góry Żar w Międzybrodziu Żywieckim otwarto właśnie alpin coaster
To skrzyżowanie toru saneczkowego z kolejką górską. Specjalne sanki nie jeżdżą w blaszanej rynnie, ale po konstrukcji ze stalowych rur. Zabawa zaczyna się na szczycie, gdzie wsiada się do jednych z 18 dwuosobowych sanek. Zapinamy bezwładnościowe pasy bezpieczeństwa, zwalniamy hamulec i ruszamy w dół.

Saneczki rozpędzają się i wpadamy w 180-stopniowy wiraż. Potem znów w dół, i dwa identyczne jak wcześniej wiraże. Choć poziom adrenaliny rośnie, jest bezpiecznie. Sanki mają hamulec, który nie pozwala im jechać szybciej niż 40 km/h, a na wirażach tor dodatkowo ogradza siatka.

Z nowej atrakcji Żaru mogą korzystać wszyscy. Dzieci do ośmiu lat jeżdżą za darmo, ale tylko pod opieką dorosłych. Pozostali za jeden zjazd zapłacą 5 zł (do trzech zjazdów), 4,5 zł (od czterech do dziewięciu zjazdów) lub 4 zł (od 10 zjazdów wzwyż). Tor jest czynny w tygodniu od 9.30 do 18, a w weekendy od 9.30 do ostatniego klienta.

Źródło: Gazeta Wyborcza Bielsko-Biała



Wit - Czw Maj 22, 2008 8:12 pm
Przez marszałka w Jaworzu nie będzie basenów
Marcin Czyżewski2008-05-22, ostatnia aktualizacja 2008-05-22 18:21



Wizja wymarzonego kompleksu basenów z wodą termalną w Jaworzu oddala się. Władze województwa nie zgodziły się na przekazanie gminie odwiertów z solanką.

O uruchomieniu w gminie wielkiego kompleksu rekreacyjnego z basenami termalnymi władze Jaworza myślą od lat. W ten sposób chciały wrócić do dawnych tradycji uzdrowiskowych, gdy do malowniczej miejscowości przyjeżdżały tłumy turystów. Wśród gości bywali Maria Dąbrowska, Melchior Wańkowicz i Julian Tuwim.

Plany budowy basenów nie wzięły się znikąd. Jeszcze w latach 80. specjaliści wykonali w centrum Jaworza odwierty termalnych wód solankowych. Choć Ministerstwo Zdrowia uznało je za wody lecznicze, odwierty nie są wykorzystywane.

Tymczasem według zamówionej niedawno przez gminę koncepcji mogłyby zasilać cały kompleks geotermalny. W części sportowo-rekreacyjnej przewidziano kryte i odkryte baseny termalne przeznaczone zarówno do pływania, ale i do kąpieli leczniczych. Obok nich zaplanowano salę gimnastyczną, kręgielnię, siłownię, boiska do gry w squasha, salę konferencyjną, boiska wielofunkcyjne i korty. Druga część to hotel na ok. 250 miejsc. - To byłaby ogromna atrakcja dla całego regionu. Teraz ludzie jeżdżą na takie baseny na Słowację - mówi Zdzisław Bylok, wójt Jaworza.

Kompleks miał powstać na pięciohektarowym terenie w centrum miejscowości. Samorząd otrzymał zgodę Ministerstwa Rolnictwa na jego odrolnienie. Do gminy zgłaszali się także inwestorzy chcący uczestniczyć w budowie basenów.

Podstawowym warunkiem jest jednak przejęcie odwiertów od Beskidzkiego Zespołu Leczniczo-Rehabilitacyjnego. Rada społeczna tej placówki już w zeszłym roku podjęła uchwałę o przekazaniu odwiertów gminie. Według zawartego porozumienia w zamian za przejęcie odwiertów gmina zobowiązała się obniżyć zespołowi podatek od nieruchomości, dostarczać do szpitala solankę na cele lecznicze i odbierać zużytą wodę.

Zadowoleni z porozumienia włodarze Jaworza oczekiwali tylko na ostateczną decyzję, którą miał podjąć samorząd województwa, będący organem założycielskim zespołu. - Kilkanaście dni temu zostałem nagle wezwany do marszałka, który poinformował mnie, że nie przekaże nam odwiertów. Byłem totalnie zaskoczony. Marszałek wspomniał coś tylko o stworzeniu spółki z gminą. Ale który inwestor przyjdzie do takiego tworu? - mówi "Gazecie" Bylok.

Aleksandra Marzyńska, rzeczniczka marszałka, krótko potwierdza odmowną decyzję. - W związku z tym, że wójt chciał przeznaczyć odwierty na cele komercyjne, zarząd nie może ich przekazać, ponieważ byłoby to niezgodne z ustawą o samorządzie wojewódzkim - powiedziała rzeczniczka.

Bylok: - Ręce opadają... A co jest tym celem komercyjnym? Przecież urząd gminy nie może prowadzić działalności balneologicznej. Chcieliśmy nawet kupić ten teren. Tu chodzi o rozwój naszej miejscowości, nowe miejsca pracy, pensjonaty, agroturystykę i mnóstwo innych usług towarzyszących. Ale widocznie w Katowicach los Jaworza nikogo nie obchodzi - żali się Bylok.



Wit - Pią Maj 23, 2008 9:22 pm
Wypoczynek z rabatem w sklepie i u fryzjera
Marcin Czyżewski2008-05-23, ostatnia aktualizacja 2008-05-23 22:09



Wystarczy wykupić wolny pokój w Centrum Rezerwacji Noclegów, by dostać Wiślańską Kartę Rabatową. Dzięki niej turyści taniej zjedzą, skorzystają z wielu atrakcji, wypożyczą sprzęt sportowy, a nawet pójdą do fryzjera i umyją samochód.

Wiślańska Karta Rabatowa to pierwsze tego typu przedsięwzięcie w najpopularniejszym beskidzkim kurorcie. Na pomysł uruchomienia programu wpadli właściciele Centrum Rezerwacji Noclegów - Wisła. To punkt, w którym można znaleźć miejsca noclegowe w 80 wiślańskich obiektach - od tanich prywatnych kwater do luksusowych hotelowych apartamentów.

- Zależy nam na podniesieniu atrakcyjności wypoczynku w Wiśle. Musimy promować nasze miasto na wiele sposobów, bo turyści mogą równie dobrze wybrać Karpacz czy Zakopane - mówi Wojciech Rozkoszny, współwłaściciel firmy Wistour, która prowadzi Centrum Rezerwacji Noclegów.

Program "Wiślańska Karta Rabatowa" działa od 22 maja. Każdy turysta, który zarezerwuje miejsca noclegowe przez Centrum Rezerwacji Noclegów, otrzyma na czas pobytu bezpłatną kartę. Uprawnia ona do korzystania ze zniżek w różnych miejscach: karczmach, barach i restauracjach, sklepach, wypożyczalniach sprzętu sportowego. Dzięki karcie taniej zapłacimy za rozmaite atrakcje turystyczne (np. parki linowe czy wycieczki po Wiśle Ciuchcią Beskidzką), taksówki, a nawet fryzjera i ręczną myjnię samochodową. Do programu przystąpiły także firmy spoza Wisły, np. Leśny Park Niespodzianek i Extreme Park Równica (z torem saneczkowym i pontonowym) w Ustroniu.

- Turyści chcą korzystać z atrakcji w całym regionie. Teraz współpracuje z nami około 25 firm, które gwarantują klientom wysoki poziom obsługi. Ich lista będzie się wydłużać, m.in. o wyciągi narciarskie na sezon zimowy - tłumaczy Rozkoszny.

Pełna lista miejsc, łącznie z wysokością oferowanego przez nie rabatu (zazwyczaj od 5 do 10 proc.), znajduje się w specjalnym informatorze, który turyści otrzymają razem z kartą. - Dzisiaj ludzie liczą każdy grosz, dlatego nawet taka zniżka ma duże znaczenie. Poza tym ważny jest element psychologiczny. Mieliśmy już pierwszych gości z kartą i byli bardzo zadowoleni - tłumaczy Janusz Tyszkowski, właściciel Parku Linowego "Przygoda", pizzerii Amadeo i baru Pietrówka w centrum kurortu.

Jan Legierski, wiślański olimpijczyk z Innsbrucku i Lake Placid, właściciel Chaty Olimpijczyka Jasia i Helenki: - Liczę, że dzięki tej karcie trafi do mnie więcej gości. Wiadomo, że najtrudniej jest zachęcić klienta pierwszy raz. Jeżeli mu się spodoba, to następnym razem sam chętnie przyjdzie.



Kris - Pią Maj 30, 2008 10:32 am
Latający dźwig montował kolejkę linową przy skoczni Skalite
dziś


Widowiskowa akcja - helikopter unosi kilkutonowe elementy skoczni. Fot. Łukasz Klimaniec

Potężny śmigłowiec sprowadzony ze słowackiego Popradu montował wczoraj podpory pod kolejkę linową przy skoczni Skalite. Dzięki temu kolejka, którą zawodnicy będą wjeżdżać na szczyt skoczni, będzie gotowa 30 czerwca, a pod Skrzycznem powstanie najnowocześniejszy kompleks narciarski w Polsce.

Widok żółtego latającego dźwigu podnoszącego zamocowane na linie kilkutonowe elementy kolejki, przykuwał uwagę mieszkańców i turystów przejeżdżających przez Szczyrk. Ci ostatni nawet przystawali i robili zdjęcia.

- Tym razem obyło się bez żadnych kłopotów i maszyna doleciała na czas - nie ukrywał Zbigniew Łagosz, dyrektor Centralnego Ośrodka Sportu w Szczyrku, który buduje kompleks narciarski.
::: Reklama :::

W grudniu ubiegłego roku na latający dźwig trzeba było czekać kilkanaście dni, bowiem lot ze Słowacji do Szczyrku uniemożliwiała pogoda. Wczorajszym pracom latającego dźwigu nic nie przeszkadzało. - To inny zakres robót, niż w grudniu. Teraz elementów jest mniej, niż wtedy. Ale są o wiele cięższe - przekonywał dyrektor szczyrkowskiego COS.

Słupy nośne kolejki, które przenosił śmigłowiec, zostaną skręcone i zaspawane przez pracowników Mostostalu Czechowice-Dziedzice na wylanych wcześniej fundamentach. Potem na słupach zostanie zamontowana lina, a w powstającym właśnie budynku znajdą się sterownia i koło przewojowe.

Kompleks narciarski Skalite będzie najnowocześniejszym w Polsce. Wybudowana w styczniu skocznia K-95 zostanie docelowo wyposażona w system mrożenia zeskoku, a obok niej staną także skocznie K-70 i K-40. Wszystkie będą pokryte igelitem i wyposażone w sztuczne oświetlenie.

20 czerwca zostanie rozstrzygnięty przetarg na wybudowanie domku startowego, wspólnej wieży sędziowskiej dla dwóch największych skoczni, pomieszczenia technicznego i pokrycie obiektów igelitem. W ten sposób do 31 października zakończy się pierwszy, kluczowy etap budowy kompleksu narciarskiego. Wybudowanie trzeciej skoczni przewidziane jest w 2009 roku. O ile COS otrzyma pieniądze z Ministerstwa Sportu.
Łukasz Klimaniec - POLSKA Dziennik Zachodni
http://szczyrk.naszemiasto.pl/wydarzenia/858732.html



Wit - Sob Maj 31, 2008 2:22 pm


Miejscowość zmienia się nie do poznania
wczoraj
W ciągu kilku ostatnich lat Szczyrk zmienił się nie do poznania. Zadbane chodniki, coraz więcej zieleni, dopracowana infrastruktura. W dużej mierze to zasługa właścicieli ośrodków wczasowych i pensjonatów oraz lokali gastronomicznych, którzy doskonale wiedzą, że obecnie turystów nie da się przyciągnąć byle jak urządzonym i działającym obiektem. Swoją znaczącą rolę odgrywa również samorząd, który stwarza warunki do inwestowania.

Największą bolączką Szczyrku, a więc i jego samorządu, jest konflikt na stokach narciarskich. Gestorzy bazy wypoczynkowej i gastronomicznej mają za sobą kolejny zimowy sezon, podczas którego nie udało się przyciągnąć rzesz narciarzy, odstraszanych do kurortu informacjami, że znaczna część tras jest zablokowanych. Mimo podjęcia się przez burmistrza Szczyrku Wojciecha Bydlińskiego negocjacji, nie udało się znaleźć skutecznego rozwiązania sporu między prywatnymi właścicielami gruntów i Gliwicką Agencją Turystyczną. Rozmowy i działania wciąż jednak trwają i wszyscy mają nadzieję, że kolejny sezon obędzie się bez problemów.

Na razie nabrały tempa prace przy przebudowie skoczni Skalite. Do końca czerwca ma być gotowy wyciąg kanapowy dla skoczków. Będzie miał ponad sto metrów długości i trzy stacje. Środkowa będzie przeznaczona dla zawodników skaczących z dwóch małych skoczni. Na K-90 dojechać trzeba na stację górną. Wykonawcą prac jest Mostostal. Inwestorem i gospodarzem skoczni jest Centralny Ośrodek Sportu. Przebudowa rozpoczęła się w październiku zeszłego roku. Duża skocznia jest już gotowa. Budowa dwóch mniejszych trwa. Inwestycja ma się zakończyć przed zimą.

Największa inwestycja planowana jest w Szczyrku wspólnie z gminą Brenna. Wyciągi krzesełkowe mają połączyć obie miejscowości. W ten sposób będą one bardziej atrakcyjne dla turystów. Choć leżą po dwóch stronach tego samego wzniesienia, na razie nie ma dobrego połączenia komunikacyjnego pomiędzy miejscowościami. Samochodem z jednej do drugiej trzeba jechać prawie godzinę przez Bielsko, a o połączeniu autobusowym nie ma nawet co wspominać. W efekcie turyści nie trafiają z jednej do drugiej miejscowości, choć zdaniem władz, gminy mogłyby się doskonale uzupełniać. Dlatego doskonałym rozwiązaniem wydaje się połączenie ich za pomocą wyciągu krzesełkowego biegnącego przez górę Kotarz.

Obok wyciągów powstałaby nartostrada o długości 1,5 km. Budowany wyciąg byłby połączony kolejnym krzesełkowym z trasą narciarską w rejonie Soliska w Szczyrku. Projekt przewiduje też budowę na Kotarzu małego schroniska oraz drogi przeznaczonej do niewielkiego ruchu lokalnego. Całość inwestycji ma kosztować, co najmniej 40 mln zł, a do jej finansowania chcą się przyłączyć lokalni przedsiębiorcy.

(net) - POLSKA Dziennik Zachodni
.....................
Dwustronna kolejka na Kotarz?....świetnie, choć do Brennej i tak będzie kawałek



Wit - Śro Cze 11, 2008 8:44 pm
Beskidy: specgrupa negocjuje z ekologami
Dorota Kochman gazetacodzienna.pl2008-06-09, ostatnia aktualizacja 2008-06-09 16:10



Wójt Brennej Iwona Szarek stanęła na czele specjalnej grupy, która ma dogadać się przeciwnikami budowy infrastruktury narciarskiej na Kotarzu.

Na górze Kotarz zaplanowane jest powstanie schroniska i trzech wyciągów. Takie plany wiążą się z wycinką drzew, co nie podoba się ekologom. - Dalszy rozwój infrastruktury narciarstwa zjazdowego nie jest ani niezbędny ani konieczny dla zapewnienia sprawnego funkcjonowania już istniejących na tym terenie ośrodków narciarskich. Z górą Kotarz sąsiadują silnie rozbudowane i sięgające szeroko swym zasięgiem sieci wyciągów i tras narciarskich - protestują członkowie Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot.

Dlatego w Brennej powstała specjalna grupa, która ma prowadzić mediacje z ekologami. Oprócz Szarek należą do niej zastępca wójta, radni oraz inwestorzy, którzy chcą ulokować na Kotarzu swoje pieniądze. - Od tego projektu nie ma odwrotu, ale powstanie w takim kształcie, jaki wynegocjujemy. Największym nieporozumieniem jest droga, która biegnie na Halę Jaworową i sam zakres infrastruktury na tej właśnie hali - mówi Iwona Szarek.

Na razie zmieniono plany przebiegu jednego z wyciągów. Nie będzie on wychodził w górę od strony doliny Hołcyna niedaleko Jaworowego, a od strony Węgierskiego, gdzie są już wyciągi narciarskie. Z 13 hektarów, które miały zostać wylesione, pod topór pójdzie 7.

Iwona Szarek ma nadzieję, że dyskusje wokół Kotarza zakończą się w połowie przyszłego roku. - Im więcej będzie emocji przy tym temacie, tym więcej spodziewam się przeszkód - dodaje Szarek.

Kotarz może trafić do Trybunału Europejskiego

Prezes Stowarzyszenia na Rzecz Wszystkich Istot Radosław Ślusarczyk: - Kotarz to najcenniejsza z gór w gminie Brenna i jedna z najcenniejszych w Beskidach. Ma bardzo duże walory przyrodnicze, które poprzez inwestycje mogą zostać zniszczone. Nie jesteśmy sami przeciwko infrastrukturze narciarskiej. Klub Gaja, Lasy Państwowe czy Stowarzyszenie dla Natury Wilk również popierają nasze postulaty. Tutaj nie chodzi zresztą tylko o przyrodę. Na górze Kotarz występują ruchy osuwiskowe niebezpieczne dla człowieka. Gmina do dziś nie dała nam odpowiedzi co w związku z tym. Kolejna sprawa to sztuczne naśnieżanie i skąd będzie czerpana woda? Sprawa może trafić do Trybunału Europejskiego. Na tym terenie jest jedyny korytarz łączący dwa Beskidy, a infrastruktura narciarska go zniszczy. Musimy się zastanowić czy zyski uzyskane z turystyki powinny brać górę nad przyrodą.



Wit - Pią Cze 13, 2008 8:48 pm
i kolejna zablokowana inwestycja...

Leśnicy nie chcą w górach rowerzystów
Ewa Furtak2008-06-13, ostatnia aktualizacja 2008-06-13 20:53



W planie kompleksowego zagospodarowania stoków Szyndzielni i Dębowca pojawił się projekt wytyczenie trasy dla rowerzystów uprawiających downhill, czyli zjazdy górskie. Leśnicy się nie zgodzili.

Downhill, czyli zjazd z góry na rowerze, to dyscyplina z gatunku sportów ekstremalnych, która staje się w Polsce coraz bardziej popularna. Rowerzyści szukają gór, na które można wjechać kolejką, a potem z dużą prędkością zjeżdżają na dół. Od kilku lat zawody w tej dyscyplinie odbywają się np. na Czantorii w Ustroniu.

Tymczasem władze Bielska-Białej od dawna planują inwestycje narciarskie na stokach Szyndzielni i Dębowca. Plan zagospodarowania stoków przewiduje np. reaktywację wyciągu na Saharze, wytyczenie nowych tras przez Kołowrót, budowę nowego wyciągu na Dębowcu. A downhill miał być pomysłem na przyciągnięcie na Szyndzielnię turystów także w lecie. Miała tam zostać wytyczona trasa dla rowerzystów uprawiających zjazdy.

- Teraz nie za bardzo mamy się gdzie podziać. Turyści denerwują się, jak jeździmy po wytyczonych dla nich szlakach - mówi 18-letni Sebastian Pająk z Bielska-Białej.

Ale trasa nie powstanie, bo nie zgodziło się na nią Nadleśnictwo Bielsko-Biała. - Obecność rowerzystów mogłaby być niebezpieczna dla pieszych turystów - tłumaczy Izabela Pigan, zastępczyni bielskiego nadleśniczego.

Leśnicy tłumaczą: Szyndzielnia to góra, na której w każdy pogodny dzień są tłumy ludzi. Przychodzi tam wiele starszych osób, rodziny z dziećmi. Trasa w kilku miejscach przecinałaby się ze szlakami dla pieszych. To ogromne zagrożenie. Poza tym nikt nie wierzy w to, że wpuszczeni na Szyndzielnię rowerzyści zjazdowcy będą jeździli tylko po wytyczonym szlaku. Wszystko skończy się tym, że rozjeżdżą las na Szyndzielni.

Z taką argumentacją nie zgadzają się rowerzyści. Popiera ich bielski radny Przemysław Drabek, który mówi, że to właśnie teraz jest niebezpiecznie na Szyndzielni, bo rowerzyści jeżdżą na dziko. A ludzie czasami zakładają między drzewami linki, były też potrącenia pieszych.

- Dlatego dobrze zaprojektowana trasa, nawet jeśli gdzieś przetnie szlaki dla pieszych, poprawiłaby znacznie bezpieczeństwo na Szyndzielni. Wystarczy przed takim przecięciem zrobić kilka ostrych zakrętów, a rowerzysta będzie musiał zwolnić - przekonuje Drabek.

Dodaje, że downhill to sport coraz bardziej popularny na świecie, więc nie ma co liczyć, że rowerzyści przestaną jeździć po górach.

- Mało tego, to sport, na którym się zarabia. Taka trasa przyciągnęłaby do nas turystów, powstałaby przy niej infrastruktura - mówi radny.

Jednak leśnicy nie zamierzają zamieniać zdania. Twierdzą, że z tych samych powodów co na Szyndzielni nie wyrazili zgody na powstanie takiej trasy na Skrzycznem w Szczyrku.



Wit - Wto Cze 24, 2008 6:09 pm
Wakacje w Beskidach tańsze niż nad Bałtykiem
Ewa Furtak2008-06-22, ostatnia aktualizacja 2008-06-22 20:30



Noclegi w Beskidach można znaleźć już za 25 złotych od osoby. - Nad morzem to nierealne, dlatego wybraliśmy góry - mówią turyści z Poznania, Łodzi i Warszawy, którzy zaczęli właśnie zjeżdżać w Beskidy na letnie urlopy - Jedzenie też jest u was tańsze niż nad Bałtykiem - dodają.

Szczyrk, słoneczne i ciepłe niedzielne przedpołudnie. W jednej z kawiarń w centrum siedzą Marta i Robert Wróblowie z Warszawy. Z czteroletnimi bliźniaczkami Marysią i Zosią. Zamówili sobie piwo, a dla dzieci coca-colę i lody. - Zapłaciliśmy już rachunek, niecałe 30 zł. Jak na miejscowość turystyczną raczej niedużo - mówią.

Przyjechali na pięć dni, za noclegi w prywatnej kwaterze płacą po 35 złotych od osoby. Chwalą, że pokoje są duże, z łazienkami, ładnie urządzone i czyste. Byli już w Bielsku-Białej, wyjechali kolejką linową na Szyndzielnię. Mówią, że niemile zaskoczyła ich wysoka cena biletów. - Ale jak to wszystko zliczyć, wyjazd i tak wyjdzie nas taniej niż pobyt w Kołobrzegu, gdzie byliśmy rok temu - mówi pani Marta.

Pogoda jest piękna, więc nawet osoby, które miały inne plany, zdecydowały się choć na parę dni przyjechać w Beskidy. Jolanta Lechowicz ze szczyrkowskiego Biura Kwater Prywatnych mówi, że tradycyjnie największy wakacyjny ruch zacznie się w drugiej połowie lipca. - Na razie można przyjechać w ciemno, przyjść do nas i znajdzie się pokój. Jednak jest już znacznie więcej turystów niż w zeszłym tygodniu - mówi. Dodaje, że turystów zwabiła piękna pogoda oraz ceny, które nie zmieniły się od kilku lat.

- Można znaleźć nocleg już za 25 złotych od osoby. To się nie zmienia, choć przecież wszystkie opłaty, jak np. rachunki za prąd, poszły w górę - zachęca Lechowicz do wizyty w Beskidach.

W Wiśle już wczoraj ruch był jak na Marszałkowskiej w Warszawie. O ile pogoda dopisze, tak będzie do końca wakacji. Popularna jest także Beskidzka Trójwieś - Istebna, Koniaków, Jaworzynka. - Postawiliśmy na agroturystykę, odpoczynek blisko natury, spotkanie z tradycją, taką jak wypas owiec, kameralne imprezy. To się sprawdza. Przyjadą do nas goście szukający ciszy i spokoju - mówi Józef Michałek z Cieszyńskiego Stowarzyszenia Agroturystycznego "Natura".

Górale są pełni optymizmu: zima była kiepska, jednak lato zapowiada się nieźle. Noclegi zarezerwowali turyści m.in. z Wielkopolski, Mazowsza i Pomorza. Przyjadą w Beskidy przynajmniej na tydzień, inaczej, niż np. Ślązacy. Największych tłumów w Wiśle, Brennej czy Szczyrku spodziewają się podczas Tygodnia Kultury Beskidzkiej, który rozpocznie się 2 sierpnia. Jeśli ktoś w tym terminie wybiera się w Beskidy, powinien już teraz zarezerwować sobie nocleg. Potem o miejsce do spania będzie bardzo trudno.



Wit - Wto Cze 24, 2008 7:22 pm
Jak jednak wybudować baseny termalne w Jaworzu
mac2008-06-22, ostatnia aktualizacja 2008-06-22 23:35



W Jaworzu wymyślili, jak ratować projekt budowy kompleksu geotermalnego po tym, jak władze województwa nie zgodziły się na przekazanie odwiertów z solanką. Samorząd poszuka inwestora, który sam dotrze do gorących źródeł, a w zamian będzie mógł kupić atrakcyjny teren.

Uruchomienie wielkiego kompleksu rekreacyjnego z basenami termalnymi to marzenie władz Jaworza pod Bielskiem. Chcą w ten sposób wrócić do dawnych tradycji uzdrowiskowych i jak przed laty ściągnąć do tej malowniczej miejscowości tłumy turystów. Widzą w tym jedyną szansę na rozwój gminy. W centrum Jaworza od lat 80. znajdują się wykonane przez specjalistów odwierty termalnych wód solankowych. Mimo że Ministerstwo Zdrowia uznało je za wody lecznicze, nigdy nie zostały wykorzystane.

Gmina postanowiła to zmienić. Zamówiła koncepcję budowy kompleksu geotermalnego, która przewidywała kryte i odkryte baseny przeznaczone zarówno do pływania, jak i do kąpieli leczniczych. Obok nich zaplanowano salę gimnastyczną, kręgielnię, siłownię, boiska do gry w squasha, salę konferencyjną, boiska wielofunkcyjne, korty oraz hotel na ok. 250 miejsc.

Urzędnicy przygotowali już pięciohektarowy teren w centrum miejscowości przygotowany na rozpoczęcie inwestycji. Jej podstawowym warunkiem było jednak przejęcie przez gminę sąsiedniej działki z odwiertami. Władze Jaworza zwróciły się o to do urzędu marszałkowskiego w Katowicach, który jest jej właścicielem. Otrzymały jednak odpowiedź odmowną. Urzędnicy twierdzili, że zarząd województwa nie może przekazać odwiertów, bo wójt chce przeznaczyć je na cele komercyjne. To zaś, zdaniem urzędu marszałkowskiego, ma być niezgodne z ustawą o samorządzie wojewódzkim.

W gminie najpierw załamali ręce. Teraz jednak wymyślili, jak ratować inicjatywę. - Poszukamy inwestora, któremu wydzierżawimy na 30 lat cały teren przygotowany pod budowę kompleksu z prawem jego pierwokupu. W akcie notarialnym zapiszemy, że do sprzedaży dojdzie, gdy baseny powstaną - tłumaczy Zdzisław Bylok, wójt Jaworza.

To ma zachęcić inwestora do wykonania własnych odwiertów. Bylok tłumaczy, że będzie to pewna inwestycja, bo według badań, które Główny Instytut Górnictwa przeprowadził przed rokiem na zlecenie Ministerstwa Nauki, złoża wód termalnych znajdują się pod posiadanym przez gminę terenem.

Stosowną uchwałę w tej sprawie jaworzańscy radni mają podjąć na dniach. Inwestorów gmina będzie szukać nie tylko przez ogłoszenia w największych polskich gazetach. Nawiąże też współpracę z Polską Agencją Inwestycji Zagranicznych oraz przedstawicielstwami handlowymi przy ambasadach. - Liczymy, że wreszcie nam się uda - mówi Bylok.



Wit - Pon Lip 07, 2008 7:06 pm
Mieszczuchy chcą w górach willi a nie chatki
Tomasz Malkowski2008-07-06, ostatnia aktualizacja 2008-07-07 15:21



W Wiśle i Ustroniu boom na luksusowe mieszkania. Zamożnym klientom nie wystarczają już pospolite dacze. Płacą więcej niż za apartament w dużym mieście, choć to tylko dach na weekend.

Deweloperzy, którzy w porę zauważyli nowe zjawisko, mówią, że na rynku nieruchomości dla coraz bogatszych klientów powstała nowa kategoria. To tzw. second home, czyli drugi dom. W zapomnienie idą drewniane chatki, wypierają je eleganckie wille i apartamenty nieustępujące w niczym ich miejskim odpowiednikom.

- W naszym regionie jest deficyt oferty z górnej półki. Brakuje apartamentów o najwyższym standardzie. A popyt na mieszkania luksusowe o dużych metrażach jest zauważalny i to właśnie ten sektor będzie się najsilniej rozwijał w najbliższych latach - przewiduje Marek Wollnik, wiceprezes zarządu Metropolis Nieruchomości Komercyjne.

Jedną z pierwszych dużych inwestycji luksusowych mieszkań w Ustroniu była budowa osiedla Zeta-Park przy ulicy Staffa. Blisko centrum, ale na łagodnym, zielonym stoku, powstało osiem budynków z mieszkaniami od 30 do 200 metrów kw. Wszystkie rozeszły się jak ciepłe bułeczki i od kilku miesięcy osiedle jest już zamieszkałe. Atutem apartamentów były duże tarasy z widokiem na Beskidy oraz prosta i oszczędna architektura. Zachęcona tym powodzeniem firma Zeta-Park jeszcze w tym roku planuje budowę kolejnego budynku.

Jej przedstawiciel zapewnia, że dla wielu klientów mieszkanie w Ustroniu to apartament wakacyjno-weekendowy, a także inwestycja kapitałowa: gdy samemu się tu nie mieszka, można wynajmować i z tego czerpać całkiem spory dochód.

W Katowicach powstała firma deweloperska Stark Development SA, która ma zajmować się wyłącznie budową drugich domów o najwyższym standardzie w atrakcyjnych przyrodniczo miejscach południowej Polski. Jako jedna z pierwszych firm z regionu zadebiutowała na giełdzie NewConnect.

- Chcemy tworzyć miejsca dla osób, które szukają równowagi między karierą, a życiem prywatnym. W naszych apartamentowcach odpoczynek będzie oznaczał delektowanie się każdą wolną chwilą. Dzięki najlepszym projektom architektonicznym, pięknym widokom oraz specjalnym udogodnieniom tworzymy nową jakość w Beskidach - reklamuje tę ideę Piotr Cholewa, prezes Stark Development.

Firma ma w przygotowaniu trzy inwestycje Ustroniu i Wiśle. Wkrótce rozpocznie się sprzedaż apartamentów, które powstaną w budynku na szczycie Góry Jarzębata. Apartamentowiec ma wyróżniać się nowoczesną bryłą i dużymi tarasami. Pomieści 17 apartamentów o łącznej powierzchni 1000 metrów kwadratowych. Oprócz mieszkań w planach są też ogród zimowy, siłownia z sauną, pomieszczenie na sprzęt narciarski oraz pralnia z suszarnią, zaś pod budynkiem garaż. Od zwykłego bloku mieszkalnego ma też wyróżnić się winoteką, czyli piwniczką, w której każdy mieszkaniec będzie miał miejsce na swoje butelki. Koneserzy wina znajdą tam nawet kontuar barowy do degustacji trunków. Za luksusy trzeba jednak słono płacić, cena apartamentów w standardzie pod klucz wynosi około 10 tys. złotych za metr kwadratowy.

Przedstawiciele Stark Development przewidują, że Beskidy czeka boom inwestycyjny. - Zakopane i Sopot już go przeżyły, teraz pora na Beskidy. Ich atutem, oprócz gór i wielu atrakcji jest bliskość aglomeracji katowickiej i dobre połączenie drogowe - tłumaczy prezes Cholewa.


Tarasowy apartamentowiec, który ma powstać na zboczu Góry Bukowej w Wiśle.



Wit - Wto Lip 08, 2008 6:47 pm


Szlakiem wiślańskich perełek
Marcin Czyżewski2008-07-08, ostatnia aktualizacja 2008-07-08 19:05

Na przyjeżdżających w Beskidy turystów od kilku dni czeka nowa atrakcja. To szlak zabytków architektury wiślańskiej.

Do tej pory turyści często nie mieli pojęcia, że podczas spacerów i wycieczek po Wiśle przechodzą obok obiektów, które są prawdziwymi perełkami historycznymi. Teraz to się zmieni dzięki duńskiej firmie Kristensen Group, która na zboczu Bukowej Góry buduje luksusowe apartamenty nawiązujące stylistyką do wiślańskiego modernizmu okresu dwudziestolecia międzywojennego. Zaproponowała ona miastu wytyczenie i ufundowanie szlaku zabytków architektury. W dziewięciu punktach miasta zawisły już duże, zielone tablice z archiwalnym zdjęciem i opisem obiektu.

Na szlaku znalazły się zabytki prezentujące różne style i okresy, m.in. modernistyczny dom zdrojowy, pierwsze polskie schronisko w Beskidach, drewniany pałacyk myśliwski Habsburgów, czy gigantyczny wiadukt kolejowy z okresu międzywojennego. Na szlaku znalazł się także park kąpielowy wraz z basenem i kawiarnią.

- To świetna rzecz. Miejscowi często znają historię tutejszych obiektów, ale przyjezdni już nie. Przyjemniej poczytać o jakiejś lokalnej ciekawostce na miejscu, niż w przewodniku - mówili spotkani na szlaku Hanna i Marcin Piołun-Noyszewscy z Warszawy.


Wiadukt kolejowy w Wiśle Głębcach to duma inżynierów okresu międzywojennego. Wybudowany w latach 1931-33 ma siedem przęseł, 122 m długości i 25 m wysokości
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 3 z 8 • Wyszukiwarka znalazła 364 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •