ďťż
 
[Beskidy] Ustroń, Wisła, Szczyrk i okolice



Wit - Pon Gru 15, 2008 7:10 pm
Nie ma śniegu, więc nie ma też i turystów
Ewa Furtak2008-12-14, ostatnia aktualizacja 2008-12-15 11:20



W Beskidach już nie modlą się o śnieg - ludzie powoli tracą nadzieję, że w górach będą takie zimy jak przed latyA turyści zaczynają odwoływać rezerwacje na święta Bożego Narodzenia i sylwestra

Sobotnie przedpołudnie, szczyrkowski ośrodek narciarski Czyrna-Solisko. Największy w Polsce. I co z tego? Nie ma śniegu, temperatury są zbyt wysokie, by dało się śnieżyć i choć jest już połowa grudnia, na nartach nie da się jeździć. Podobnie jest na Skrzycznem.

Czynne są wyciągi na Salmopolu, ale to łagodne trasy, odpowiednie dla dzieci, ale rozczarowujące bardziej wprawnych narciarzy. Szaro i smutno jest także w Wiśle. A na stronach tutejszych ośrodków narciarskich wiszą komunikaty: "Trasy nieczynne, czekamy na prawdziwą zimę". Pojeździć można w Korbielowie, ale tam także czynne są tylko niektóre trasy ośrodka narciarskiego Pilsko.

Choć spędzanie świąt Bożego Narodzenia i sylwestra w Beskidach stało się już tradycją, można znaleźć wolne miejsca w hotelach, pensjonatach i prywatnych kwaterach. Bo turyści zaczynają odwoływać rezerwacje. Tak jest np. w Brennej. - Mieliśmy z przyjaciółmi spędzić sylwestra w Wiśle. Zrezygnowaliśmy, bo nie ma śniegu. A siedzenie w pokoju na prywatnej kwaterze to przecież żadna przyjemność - mówi Tomasz Skornicki z Katowic.

Jolanta Lechowicz ze szczyrkowskiego Biura Kwater Prywatnych mówi, że to już trzecia kiepska zima pod rząd. - Codziennie rano sprawdzam prognozę pogody. Ruch turystyczny w Szczyrku jest uzależniony od pogody. Zimą czekamy na mróz i śnieg, latem martwimy się, czy nie będzie upałów, bo wtedy ludzie wyjeżdżają nad morze, a nie w góry - mówi Lechowicz.

Niedawno w świat poszła wieść, że właściciele prywatnych gruntów w ośrodku Czyrna-Solisko w Szczyrku dogadali się z GAT i wszystkie wyciągi będą w tym sezonie czynne. Co z tego: jeździć na nartach można było tylko kilka dni. Potem śnieg stopniał. Stanisław Richter, prezes Szczyrkowskiego Ośrodka Narciarskiego - spółki założonej przez właścicieli: - Bez względu na to, czy będzie zima, musimy zapłacić dzierżawę GAT.

Martwią się także właściciele wypożyczalni sprzętu narciarskiego, pensjonatów, restauracji. Jak nie ma śniegu, nie zarabiają. W Beskidach z narciarzy żyją całe rodziny.

Jacek Bożek, prezes Stowarzyszenia Ekologiczno-Kulturalnego "Klub Gaja" przez ostatnie dwa tygodnie był w Poznaniu na konferencji klimatycznej. - Ludzie muszą w końcu zrozumieć, że ocieplenie klimatu to fakt, że to nie jest wymysł jakiegoś nawiedzonego ekologa. Pora uwierzyć, że nie opłaca się inwestować w narciarstwo w Beskidach. W Szwajcarii i Francji banki nie dają już kredytów na takie inwestycje w górach poniżej 1,5 tys. m n.p.m. Rozmawiam z właścicielami ośrodków, oni zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, co się dzieje. Nie modlą się już nawet o śnieg, ale o to, żeby był mróz i dało się śnieżyć - mówi Bożek. Jego zdaniem czas znaleźć jakieś inne pomysły na życie w Beskidach.

Takie głosy pojawiają się coraz częściej. Ale górale są przekonani, że to tylko chwilowe kłopoty. Richter opowiada, że w Szczyrku mieszka od blisko 20 lat. - I najlepsza zima, jaką pamiętam, była zaledwie trzy lata temu. Wiem, że we Francji i Szwajcarii kredytów nie udzielają, ale to mimo wszystko kraje cieplejsze, niż Polska - mówi.

Także Lechowicz nie wyobraża sobie Szczyrku bez narciarstwa. - To byłaby katastrofa. Koniec tej miejscowości - uważa.




Wit - Sob Gru 20, 2008 1:39 am


Wojewoda śląski zapoznał się z planami budowy ośrodka narciarskiego w Ujsołach
12.12.2008
O powstanie kompleksu trzech działających przez cały rok wyciągów narciarskich już od kilku lat zabiegają mieszkańcy oraz władze gminy Ujsoły.

Zimą z ośrodka mogliby korzystać narciarze, a w pozostałych porach roku turyści indywidualni i zorganizowane grupy.

We wtorek w Ujsołach zjawił się wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk, który wspólnie z innymi ekspertami w tej dziedzinie, zapoznał się z planami realizacji inwestycji bardzo ważnej dla rozwoju tej niewielkiej gminy.

- Cieszy nas fakt, że wojewoda zainteresował się tematem, który sygnalizowaliśmy mu już od kilku miesięcy - podkreśla Tadeusz Piętka, wójt gminy.

Gdy latem na łamach "Polski Dziennika Zachodniego" pisaliśmy o problemach, jakie w ciągu ostatnich lat na swojej drodze napotyka inwestycja, wśród ludzi słychać było same narzekania.

- Od lat dużo się o tym mówi, ale niewiele robi - narzekała w sierpniu Maria Gowin, szefowa schroniska na Hali Lipowskiej, gdzie miałby wyjeżdżać krzesełka lub gondole.

Teraz opinie są już jednak znacznie bardziej optymistyczne.

- Mamy nadzieję, że w końcu wszystko to ruszy z kopyta, ponieważ budowa takiego kompleksu jest dla nas ogromną szansą na postęp w dziedzinie turystyki - uważa Antoni Kręcichwost, sołtys wsi.

Opracowywanym planom powstania wyciągów od samego początku sprzeciwiają się jednak środowiska ekologiczne. Twierdzą, że muszą chronić cenne gatunki przyrodnicze znajdujące się w regionie.

- Inwestycja od początku wzbudza sporo kontrowersji - mówi Radosław Ślusarczyk, szef Pracowni na rzecz Wszystkich Istot w Bystrej. Uważa, że pozostałe lokalizacje też są złe, gdyż trzeba wycinać zbyt wiele lasu, aby wybudować wyciągi.

Samorząd twierdzi jednak, że większość terenu jest już prawie łysa ze względu na kornika, który niszczy świerki. Dlatego nadleśnictwo pozytywnie zaopiniowało inwestycję. Gmina nie zgadza się z opinią, że kompleks naruszy walory przyrodnicze i turystyczno -krajobrazowe.

|- Mamy już gotowe studium uwarunkowań i zagospodarowania przestrzennego gminy Ujsoły. Jolanta Prażuch, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, która także gościła na wtorkowym spotkaniu, poprosiła nas jeszcze o przygotowanie raportu oddziaływania inwestycji na środowisko - dodaje wójt Piętka.

Po opracowaniu dodatkowego dokumentu zostanie on przedstawiony również wojewodzie i na jego bazie będzie można rozpocząć jeszcze bardziej merytoryczną rozmowę na temat kompleksu wyciągów.

Już na tym etapie wydaje się jednak, że wojewoda Zygmunt Łukaszczyk - po wstępnym zapoznaniu się z ambitnymi planami inwestycyjnymi górskiej gminy - będzie starał się wspomóc samorząd w dążeniach do realizacji tego śmiałego przedsięwzięcia. Łukaszczyk podkreślał podczas wizyty, że nie można blokować rozwoju nawet na terenach, które z jednej strony objęte są ochroną ze strony Żywieckiego Parku Krajobrazowego, a dodatkowo włączone zostały w program Natura 2000. Jego zdaniem, inwestowanie na takich obszarach jest co prawda trudniejsze, ale możliwe. Niedawno zakończył się etap uzgadniania planów inwestycyjnych z mieszkańcami, który wypadł bardzo pomyślnie.

- Ludzie nie sprzeciwiają się wyciągom, a wręcz wymuszają na nas przyspieszenie działań - podsumowuje Piętka.

Wyciągi miałyby docierać na trzy szczyty górskie - Lipowską i Okrągłe w Złatnej, a także na Szczytkówkę w Ujsołach. Turyści liczą, że tym razem plany zakończą się powodzeniem.

- Tutaj musi powstać jakaś infrastruktura narciarska, bo innej alternatywy dla tej miejscowości nie ma - stwierdzają Marcelina i Rafał Wisińscy, turyści z Dąbrowy Górniczej. Wyciągi miłośników gór wywoziłyby też od wiosny do jesieni.

- To doskonały pomysł, oby tylko udało się go zrealizować, bo tereny są urokliwe i warto wykorzystać ich potencjał - uważa Tomasz Robenda.

Łukasz Gardas - POLSKA Dziennik Zachodni

http://zywiec.naszemiasto.pl/wydarzenia/934362.html



Wit - Pią Gru 26, 2008 8:14 pm
Nowe kanapy wożą ludzie na beskidzkie stoki
Marcin Czyżewski2008-12-26, ostatnia aktualizacja 2008-12-26 19:26



Dobra wiadomość dla narciarzy: w Beskidach przybyły dwie nowe koleje linowe! Unowocześniono popularną stację narciarską Soszów w Wiśle, a w Istebnej w rekordowym tempie powstał ośrodek narciarski Zagroń.

Jeżdżący w Beskidach narciarze doskonale wiedzą, że ciągle więcej tu przestarzałych ośrodków z wysłużonymi orczykami niż nowoczesnych stacji narciarskich, gdzie można skorzystać z wygodnych kolejek. Na szczęście powoli zaczyna się to zmieniać. Przed dwoma laty nowoczesne kanapy zamontowano na ustrońskiej Czantorii. Tuż przed świętami zakończyły się prace nad unowocześnieniem kolejnych dwóch ośrodków.

Pierwszy z nich to bardzo popularna stacja narciarska Soszów w Wiśle. Jeszcze w zeszłym sezonie do głównego wyciągu orczykowego ustawiały się gigantyczne kolejki. - Narciarze musieli stać nawet ponad godzinę, bo chętnych było wielu, a przepustowość wyciągu niewystarczająca - mówi Andrzej Huczek, dyrektor ośrodka na Soszowie.

Teraz w miejscu dolnego odcinka orczyka stanęła nowoczesna kolej z czteroosobowymi kanapami. Ma prawie 800 m długości, a podróż nią potrwa około 4 minut. Górna stacja kolejki znajduje się obok schroniska. Dopiero stamtąd wjedziemy na górę orczykiem. Kolejka w ciągu godziny wywiezie 2,4 tys. osób. Przy dolnej stacji zamontowano specjalną taśmę rozbiegową, dzięki której wszyscy łatwo wsiądą na kanapy.

Oprócz nowej kolejki zmieniono także oświetlenie. Nowe lampy zamontowano na trasie nr 1, a te, które stały tu do tej pory, przeniesiono na trasę nr 3. Dzięki temu w dolnej części ośrodka będzie można jeździć do godz. 21. Zmodernizowano również system naśnieżania - pojawiła się nowa instalacja i 38 lanc, które będą wytwarzały sztuczny śnieg. Z myślą o gościach rozbudowano hotel o kolejnych 11 pokoi. Kolejka przyjęła pierwszych gości już w czasie świąt.

Kolejna inwestycja przyciągnie narciarzy w rejon Trójwsi Beskidzkiej (czyli Istebnej, Jaworzynki i Koniakowa), gdzie do tej pory zaglądali raczej rzadko. W miejscu starego wyciągu Marek na zboczu Złotego Gronia w Istebnej w rekordowym tempie powstał ośrodek narciarski Zagroń. W trzy miesiące zbudowano tutaj 800-metrową kolej linową, która będzie wywozić narciarzy czteroosobowymi kanapami. W ciągu godziny skorzysta z niej 2,4 tys. osób. Czeka na nich ładnie położona, ponad

800-metrowa trasa narciarska. To szeroki stok, zarówno dla dorosłych i dzieci. Obok jest wyciąg talerzykowy dla najmłodszych narciarzy. Trasa ma nowe oświetlenie i sztuczne naśnieżanie. Ośrodek liczy jednak na naturalny śnieg, bo trasa leży na północnym stoku, a pokrywa utrzymuje się tu dłużej niż w innych częściach Beskidu Śląskiego. U podnóża stoku powstał też pensjonat z restauracją. - Czekamy tylko na śnieg lub mróz i zaczynamy jazdę - mówi Józef Waszut, współwłaściciel ośrodka.



Wit - Wto Gru 30, 2008 7:52 pm


W środku ferii w Beskidy przyjadą młodzi z Europy
dziś
Rekordowa liczba prawie 1700 sportowców z 47 krajów przyjedzie w Beskidy na Zimowy Olimpijski Festiwal Młodzieży Europy. Impreza rozpoczyna się w czasie ferii zimowych, a sportowcy zostaną zakwaterowani w Szczyrku i Wiśle. Całkowicie zajęte będą m.in. hotele Orle Gniazdo i Klimczok.

- Miejsc noclegowych dla turystów na pewno nie zabraknie. Paraliż nam nie grozi - zapewniają jednak w Beskidach. Zachęcają, by przyjechać i zobaczyć z bliska zawody zgodne z ceremoniałem Igrzysk Olimpijskich. Festiwal potrwa od 14 do 21 lutego.

Sabina Bugaj, szefowa Miejskiego Ośrodka Kultury Promocji i Informacji w Szczyrku, podkreśla, że miasto ma siedem tysięcy miejsc noclegowych.

- W Szczyrku zostanie zakwaterowanych około 1100 sportowców. Miejsc nie na pewno wystarczy. Tym bardziej, że ferie w tym roku są rozłożone w czasie. A laba warszawska i śląska, które powodują największe "oblężenie", są przed festiwalem - tłumaczy.

Aleksandra Fijas z Orlego Gniazda przyznaje, że w terminie festiwalu hotel nie dysponuje już wolnymi miejscami.

- Cały obiekt jest zarezerwowany dla sportowców i organizatorów - wyjaśnia. Podobnie jest w hotelu Klimczok, w którym zamieszkają przedstawiciele m.in. federacji sportowych uczestniczących krajów oraz komitetów olimpijskich, które w przyszłości będą organizowały zimowy festiwal. Katarzyna Przybyła z hotelu Klimczok mówi, że w obiekcie zamieszka około 150 VIP-ów.

Z noclegiem nie będzie kłopotu miała Wisła, w której ma być zakwaterowanych około 600 uczestników festiwalu.

- To nie jest wcale dużo, biorąc pod uwagę, że miasto ma około dziesięciu tysięcy miejsc noclegowych - uważa Ewa Zarychta z Wydziału Promocji, Turystyki i Sportu Urzędu Miasta w Wiśle.

Turyści, wybierający się w terminie festiwalu na narty do Szczyrku, muszą pamiętać, że niektóre trasy zostaną wyłączone. Jedną z nich będzie trasa FIS na Skrzycznem.

- Tę trasę zamkniemy na dzień, może dwa dni przed festiwalem. Reszta tras będzie dostępna dla turystów - mówi Zbigniew Łagosz, dyrektor Centralnego Ośrodka Sportu w Szczyrku. Zwraca też uwagę, że podczas zawodów kolejką linową na Skrzyczne w pierwszej kolejności będą wywożeni zawodnicy. Turyści muszą więc uzbroić się w cierpliwość.

Zamknięta dla turystów będzie też Golgota i część tras na Julianach, gdzie odbędą się konkurencje snowboardowe. Marcin Kędracki, prezes Gliwickiej Agencji Turystycznej, chce jednak umożliwić turystom jazdę na nartach równolegle z rozgrywaniem zawodów.

- Turyści są przecież tak samo ważni jak sportowcy. Chcielibyśmy, by mogli i pojeździć na nartach, i kibicować na festiwalu - wyjaśnia.

Już są rekordy

Zimowy Olimpijski Festiwal Młodzieży Europy Śląsk-Beskidy 2009 jest wyjątkowy pod każdym względem.

Po raz pierwszy w historii festiwalu weźmie w nim udział tak wielu sportowców (1700) z 47 państw (ostatnia dołączyła do ekipy Portugalia).

Rekordowa będzie też liczba konkurencji, w jakich zawodnicy będą rywalizować (jest nawet curling). Dlatego delegaci z innych krajów z uwagą będą przyglądać się organizatorom tegorocznych zawodów.

Miastami-gospodarzami festiwalu są Szczyrk, Wisła, Bielsko-Biała oraz Cieszyn i Tychy.

Łukasz Klimaniec - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/941235.html
...............

by tylko zima dopisała!




Wit - Pon Sty 05, 2009 9:00 pm
Szczyrk już się nie kłóci i zaprasza na stoki
Ewa Furtak2009-01-05, ostatnia aktualizacja 2009-01-05 20:11



To pierwsza zima od lat, kiedy pracują wszystkie wyciągi ośrodka narciarskiego Czyrna-Solisko. - Udowodnimy, że jesteśmy w stanie poprowadzić ten ośrodek - mówią właściciele prywatnych gruntów na trasach, którzy dzierżawią go początku grudnia 2008 roku.

Czyrna-Solisko jest największym ośrodkiem w Polsce (13 wyciągów i 22 km tras), jednak przez ostatnie zimy większość orczyków nie pracowała. Głośno było za to o konflikcie pomiędzy Gliwicką Agencją Turystyczną, do której należy ośrodek, a właścicielami gruntów żądającymi prywatyzacji ośrodka i jego unowocześnienia. Dopiero w ubiegłym roku Ministerstwo Skarbu zgodziło się na wydzierżawienie ośrodka przez właścicieli gruntów. Na początku grudnia GAT podpisała umowę z właścicielami gruntów i przekazała wyciągi założonej przez nich spółce Szczyrkowski Ośrodek Narciarski. Spółka ta wygrała przetarg na dzierżawę.

Zaraz po podpisaniu umowy właściciele ostro zabrali się do pracy. W ciągu kilku tygodni udało im się unowocześnić pracę systemu do sztucznego naśnieżania, dzięki czemu armatki pracują przy wyższych temperaturach niż dotąd. Zamontowali także sztuczne oświetlenie na trasie z Suchego do Soliska. - Dzięki temu popołudniami nie ma już godzinnej przerwy w pracy ośrodka potrzebnej wcześniej na przygotowanie ratrakami sztucznie oświetlonej Golgoty. Teraz, gdy ratraki pracują na Golgocie, narciarze korzystają z drugiej oświetlonej trasy i odwrotnie - mówi Stanisław Richter, prezes SzON-u.

Spółka zatrudnia 70 osób, w tym kilkunastu byłych bezrobotnych. Jak trzeba, pracują przy przygotowaniu tras także nocami, i to bez względu na panujące mrozy. Nawet w Wigilię ratraki jeździły przez całą dobę, dzięki czemu Czyrna-Solisko - obok wyciągów na Białym Krzyżu - była jedyną czynną w Boże Narodzenie stacją narciarską w Szczyrku.

SzON płaci GAT-owi milion złotych czynszu za dzierżawę ośrodka. 2,7 mln zł spółka wydała na zwrot kosztów przygotowania ośrodka do sezonu oraz częściowe pokrycie wypłat dla innych prywatnych właścicieli gruntów w ośrodku. Teraz trzeba te wydatki odrobić. Jednak właściciele mówią, że zależy im przede wszystkim na przekonaniu narciarzy, że potrafią tak prowadzić ośrodek, by przyjeżdżający do niego ludzie byli zadowoleni. - Chcemy także udowodnić tym, co w nas nie wierzyli, że ten ośrodek naprawdę można zmienić na lepsze - tłumaczy Richter. - W ciągu najbliższych kilku miesięcy ma się rozstrzygnąć, czy na bazie ośrodka powstanie spółka, czy też zostanie sprzedany, więc tym bardziej jest to dla nas ważne - dodaje.

Na razie narciarze przyglądają się zmianom. - Jeździłem tam w sobotę i trasy są rzeczywiście dobrze przygotowane - mówi Janusz Wandzel z Bielska-Białej, ale zaraz dodaje, że Szczyrkowi nie będzie łatwo odbudować dobrego wizerunku wśród narciarzy. - Konflikt ciągnął się latami, więc jeden sezon spokoju nie wystarczy - uważa.
..........................

Rząd sprywatyzuje ustrońskie uzdrowisko
Krzysztof Kaczorowski gazetacodzienna.pl2009-01-05, ostatnia aktualizacja 2009-01-05 13:00

Ministerstwo Skarbu Państwa chce sprywatyzować Przedsiębiorstwo Uzdrowiskowe "Ustroń" S.A. Kuracjusze, pracownicy sanatoriów i burmistrz Ustronia są pełni obaw. Tymczasem prezes uzdrowiska Grzegorz Dziewior unika rozmów o prywatyzacji.

Resort skarbu planuje prywatyzację 12 z 25 polskich uzdrowisk. Proces komercjalizacji ma potrwać do 2011 roku (w pięciu zakładach już trwa). Jak informuje Joanna Szmid, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia, w planach jest też prywatyzacja m.in. Przedsiębiorstwa Uzdrowiskowego "Ustroń" S.A. - Prywatyzacja polskich uzdrowisk jest konieczna ze względu na podniesienie ich konkurencyjności na rynku - tłumaczy Szmid.

W skład Przedsiębiorstwa Uzdrowiskowego "Ustroń" S.A. wchodzą cztery sanatoria: Równica, Kos, Narcyz oraz Rosomak, posiadające łącznie 1325 miejsc. Leczy się w nich głównie choroby reumatyczne i narządu ruchu, choroby serca i naczyń krwionośnych, choroby neurologiczne i układu oddechowego, cukrzycę oraz otyłość. Przedsiębiorstwo posiada własne laboratorium, gabinety diagnostyczne, rehabilitacyjne oraz baseny. Centralnym obiektem dzielnicy sanatoryjnej Ustronia - Zawodzia, jest Uzdrowiskowy Zakład Przyrodoleczniczy. Oferuje on zabiegi z zakresu kinezyterapii i fizjoterapii oraz hydroterapii, na którą składają się kąpiele w basenach solankowych i borowinie. Każdego dnia zakład wykonuje około 5600 zabiegów.

Prywatyzacja, a co za tym idzie dokapitalizowanie, ma na celu rozwój przedsiębiorstwa. Rząd odpowiada za konstrukcję dobrej umowy prywatyzacyjnej i trudno tu z góry zakładać złą wolę, ale zawsze przy tego typu działaniach jest pewna obawa - tłumaczy w rozmowie z Gazetącodzienną.pl Ireneusz Szarzec, burmistrz Ustronia. - Ze strony miasta wszystko jest zabezpieczone m.in. operat uzdrowiskowy czy statut. Przymierzamy się również do otwarcia pijalni wód mineralnych, co ma zwiększyć zakres usług wykonywanych w uzdrowisku.

Pełni obaw są też kuracjusze. - Z samej obsługi, która była bardzo miła i profesjonalna oraz zabiegów jestem bardzo zadowolona, cena też nie jest wygórowana. Ale po prywatyzacji to chyba tylko Niemców będzie stać, żeby przyjechać do sanatorium w Ustroniu - wzdycha Halina Grankiewicz, kuracjuszka z województwa wielkopolskiego.

O swój los obawiają się pracownicy sanatoriów. Ich zdaniem, w wyniku prywatyzacji może dojść do szukania oszczędności i redukcji zatrudniania. - Kierownictwo miało już pomysł na oszczędności, ogłosiło przetarg na sprzątanie obiektów, bo praca personelu sprzątającego wydawała im się za droga. Najtańsza oferta zgłoszona do przetargu była o kilkaset tysięcy większa niż koszt pracy dotychczasowego personelu. Cały czas żyjemy w obawie, co dalej będzie z naszym zakładem, tym bardziej, że kierownictwo nie informuje nas o tych sprawach - mówi jedna z pracownic uzdrowiska.

Prezes Przedsiębiorstwa Uzdrowiskowego "Ustroń", Grzegorz Dziewior, mimo wielu prób umówienia się na rozmowę, nie znalazł dla nas czasu. Tymczasem w wyniku prywatyzacji może dojść do zlikwidowania świadczonych w przedsiębiorstwie usług, co z kolei uderzy w pacjentów, którzy w razie nie zawarcia przez inwestora strategicznego kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, zostaną pozbawieni bezpłatnego dostępu do świadczeń medycznych. - Gdyby tak się stało, byłaby to katastrofa na skalę krajową - uważa burmistrz Ustronia.



Wit - Śro Sty 07, 2009 8:41 am
Szczyrk staje się rosyjskim kurortem
Ewa Furtak2009-01-06, ostatnia aktualizacja 2009-01-06 23:06



W wielu zakopiańskich hotelach obleganych dotąd o tej porze roku przez turystów ze Wschodu są wolne miejsca. Inaczej niż w Beskidach, gdzie kuszą ich spokój i mniejsze kolejki do wyciągów

Białorusini, Rosjanie i Ukraińcy przyjeżdżają od kilku lat w polskie góry na prawosławne i greckokatolickie święta Bożego Narodzenia, które zaczynają się w środę. To bardzo pożądani turyści - przyjeżdżają, gdy Polacy wracają do domów po świąteczno-noworocznych urlopach, a ruchu związanego z feriami zimowymi jeszcze nie ma.

Jednak od chwili, gdy Polska weszła do strefy Schengen i wprowadzono wizy, ich liczba spadła. Najbardziej odczuwa to oblegane wcześniej o tej porze roku przez turystów ze Wschodu Zakopane. Tam górale szacują, że turystów jest mniej o ponad 20 proc.

Jednak beskidzcy górale na brak turystów z Białorusi, Rosji i Ukrainy nie narzekają. Wiślański hotel Gołębiewski jest teraz pełen narciarzy ze Wschodu. Odpoczywają na krytym basenie, spacerują po mieście, robią zakupy, jeżdżą na nartach. I zostawiają w Wiśle sporo pieniędzy. - Teraz na stoku słychać różne wschodnie języki. Hotel Gołębiewski dowozi np. do nas swoich gości pod sam stok busami - opowiada Witold Pruski, gospodarz wiślańskiego ośrodka narciarskiego Stożek.

Na parkingach pod szczyrkowskimi ośrodkami narciarskimi także widać sporo samochodów z rejestracjami ze wschodniej Europy. Bardziej wytrawni narciarze wybierają trasy na Skrzycznem bądź stoki ośrodka Czyrna-Solisko. - Przygotowaliśmy dla nich nawet specjalne ulotki z mapką wyciągów, bo zaczynali się gubić - mówi Stanisław Richter, prezes spółki SzON, która dzierżawi Czyrną-Solisko.

Początkujący narciarze wybierają łagodniejsze trasy, np. na szczyrkowskim Białym Krzyżu. Tam spotkaliśmy wczoraj m.in. Katerinę i Jewgienija Ruziczów z Kaliningradu. Przyjechali z przyjaciółmi, w trzy samochody. Zatrzymali się w hotelu. - Spotkaliśmy tutaj na stoku wielu Rosjan. O, tam stoi samochód na moskiewskich numerach - pokazuje Jewgienij. - Słyszeliśmy od znajomych, że Szczyrk to taki rosyjski kurort w Polsce, i faktycznie tak jest - mówi.

Turyści ze Wschodu, których spotkaliśmy na beskidzkich stokach, tłumaczą, że do Zakopanego już nie jeżdżą z powodu tłoku. To żadna przyjemność czekać w kolejce do wyciągu i przepychać się przez Krupówki w poszukiwaniu wolnego miejsca w restauracji. - Tutaj, w Beskidach, jest dużo spokojniej - chwali Katerina.

Paweł Brągiel z zarządu cieszyńskiego starostwa, który wcześniej zajmował się promocją Wisły, mówi, że turyści ze Wschodu to efekt kilkuletniej pracy, m.in. promowania się na turystycznych targach za granicą. Zabiegać o nich pomaga także Śląski Urząd Marszałkowski - co roku organizuje objazd po regionie dla tamtejszych dziennikarzy i przedstawicieli biur podróży. - Rywalizujemy z Zakopanem nie tylko dzięki temu, że nie ma tłoku. Coraz więcej turystów narzeka na fatalny dojazd do Zakopanego i mówią, że o wiele łatwiej dojechać im w Beskidy - tłumaczy Brągiel.
................
Najfajniej się czyta nienajlepsze opinie o Zakopcu



Wit - Nie Sty 11, 2009 8:23 pm
I kolejna zablokowana miejscowość:



Koszarawa: Ekolodzy zablokowali budowę wyciągu
07.01.2009
Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot z Bystrej zablokowała budowę nowoczesnego wyciągu narciarskiego w Koszarawie.

Ekolodzy otrzymali odpis wyroku warszawskiego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w tej sprawie. Wójt Koszarawy, Władysław Puda, mówi, że orzeczenie sądu zniweczyło wszystkie ambitne plany samorządu.

- Prawa w Polsce trzeba przestrzegać, a przy planowaniu tej inwestycji popełniono wiele błędów - komentuje Radosław Ślusarczyk z Pracowni.

O budowie w Koszarawie ośrodka narciarskiego konkurującego z Korbielowem czy Wisłą mówi się od dawna. Władze twierdzą, że jedyną szansą na rozwój gminy jest właśnie powstanie kompleksu, z którego mogliby korzystać miłośnicy białego szaleństwa.

Najpierw planowano wybudowanie kilku lub kilkunastu wyciągów. Zgłosili się nawet inwestorzy. Udziałowcami spółki mieli zostać właściciele gruntów i samorząd, który miał partycypować w kosztach, a później czerpać część zysków. W 2002 roku powstała spółka mająca wybudować kompleks. Jednak grupie mieszkańców udało się zablokować inwestycję. Ostatecznie spółka zaprzestała działalności.

Radni postanowili więc zmieniać plan zagospodarowania przestrzennego gminy. Włączyli wyciągi do strategicznych inwestycji samorządu. Tym razem plany pokrzyżowali im ekolodzy.

- Uzgodniliśmy już wszystko z mieszkańcami oraz różnymi instytucjami, ale ekolodzy odwołali się - tłumaczy Roman Zoń, przewodniczący Rady Gminy w Koszarawie.

Sprawą zajął się Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Przychylił się do stanowiska ekologów. Uznał, że nie została m.in. przygotowana ocena oddziaływania inwestycji na środowisko. - Mimo że tereny przeznaczone na wyciąg narciarski nie są włączone ani do programu Natura 2000, ani Żywieckiego czy Babiogórskiego Parku Krajobrazowego, to są cenne przyrodniczo i ocena jest konieczna - argumentuje Ślusarczyk. Dodaje, że to, iż wójt czy rada nie godzili się na objęcie tych terenów żadnym programem, nie oznacza, że nie należy ich chronić.

Wójt Puda uważa, że wyrok sądu zniweczył ambitne plany gminy.

- W tej sprawie przegraliśmy z zielonymi. Dziwi mnie to, że sąd podzielił stanowisko ekologów. Ten teren jest poza obszarem parków krajobrazowych. Co w tej sytuacji mają myśleć gminy włączone do parków? - pyta Puda.

Roman Zoń nie uważa, żeby temat był zupełnie przegrany. - Nie będzie mógł powstać jeden z najważniejszych wyciągów, jaki miał łączyć cały kompleks narciarski. Jednak w uchwalonym planie zagospodarowania przestrzennego wciąż pozostało nam jeszcze sześć innych wyciągów. Teraz musimy skupić się na szukaniu inwestora - podsumowuje Roman Zoń.

Duża strata

Gmina Koszarawa jest jedną z mniejszych w regionie.

Składa się z jednej wsi - Koszarawy i dwóch przysiółków - Cicha i Bystra. Mieszka w niej nieco ponad 2,5 tysiąca osób.

Nie ma żadnego przemysłu. Mieszkańcy żyją głównie z rolnictwa, hodowli zwierząt, chałupnictwa.

Istnieje trochę niewielkich firm prowadzących działalność w zakresie przede wszystkim przerobu drewna, usług leśnych, transportowych oraz remontowo-budowlanych. Mieszkańcy uważają, że na rozwoju turystyki gmina mogłaby zyskać.

Łukasz Gardas - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/943852.html

Zameczek Myśliwski Habsburgów w opałach
08.01.2009
Wilgoć i pożar zagrażają Zameczkowi Myśliwskiemu Habsburgów, jednemu z najcenniejszych zabytków Wisły.

Zbudowany 112 lat temu drewniany budynek, który gościł m.in. króla pruskiego Wilhelma II i feldmarszałka Paula von Hindenburga, nie ma nawet systemu sygnalizacji ognia i dymu. Oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego w Wiśle, do którego należy pałacyk, na to nie stać.

- Budynek musi być ogrzewany, by drewna nie zniszczyła wilgoć. Ale mamy tylko stare piece akumulacyjne, których dziś się już nie produkuje. Nie dość, że mamy niewystarczające ogrzewanie, to jeszcze niebezpieczne - mówi Helena Skorupa, szefowa wiślańskiego PTTK.

Dotacja uzyskana od Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków (280 tysięcy złotych) i kredyt zaciągnięty przez PTTK pozwoliły wyremontować przeciekający dach. Prace pochłonęły 750 tys. złotych. Zamontowanie ogrzewania to koszt prawie 100 tys. złotych.

O pieniądze potrzebne na remonty wiślański oddział PTTK starał się w wielu instytucjach, m.in. ministerstwie kultury, departamencie zabytków. Odpowiedzi były odmowne.

- Może ktoś doszedł do wniosku, że zameczek Habsburgów to nie nasza kultura i nie trzeba jej pielęgnować? - zastanawia się Skorupa.

Według burmistrza Wisły, Andrzeja Molina, gmina nie może finansować remontów w budynku, który nie jest jej własnością.

- PTTK co roku występuje w konkursach, które finansujemy. Na ile możemy, pomagamy, bo PTTK wykonuje dobrą pracę. Znakuje szlaki turystyczne, organizuje różne akcje. Ale nie możemy płacić za remont budynku, który nie należy do gminy - przekonuje.

Szefowa wiślańskiego PTTK zwraca uwagę, że ustawa o ochronie zabytków dopuszcza możliwość udzielenia dotacji z budżetu gminy, niezależnie od dotacji z budżetu państwa. Tyle, że wówczas rada musiałaby podjąć odpowiednią uchwałę w tej sprawie. W podobny sposób z dotacji skorzystała przed rokiem parafia w Ustroniu Nierodzimiu, która dzięki uchwale radnych Ustronia otrzymała 10 tys. złotych.

Tomasz Bujok, przewodniczący Rady Miejskiej Wiśły, podkreśla, że za kadencji obecnej rady nie wpłynął żaden wniosek od PTTK w sprawie dotacji. - Nikt ze mną w tej sprawie nie rozmawiał, a z obecnymi radnymi pewnie też nie - mówi. Potwierdza, że ustawa o ochronie zabytków daje możliwość przyznania dotacji z budżetu gminy, ale wówczas podjęcie takiej uchwały mogłoby być brzemienne w skutkach.

- Każdy, kto posiada zabytek, starałby się o dotację. A w mieście mamy kilka budynków, które są zabytkami, a często brakuje na nie pieniędzy - wyjaśnia szef rady.

- Pieniądze nigdy nas nie kochały - kwituje Helena Skorupa. - Jesteśmy małym oddziałem. Cały dochód z działalności gospodarczej trafia na prowadzenie działalności statutowej.

Łukasz Klimaniec - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/944435.html



Wit - Wto Sty 13, 2009 6:13 pm
Piękna jodła w końcu wraca w Beskidy
mac2009-01-11, ostatnia aktualizacja 2009-01-12 11:05



Leśnicy chcą, by - tak jak kilkaset lat temu - dużą część beskidzkich lasów porastała jodła. Aby wyhodować miliony potrzebnych sadzonek tych pięknych drzew, zbudowali w Istebnej prototypowy obiekt ułatwiający zdobycie nasion.

Puszcza, która przez setki lat porastała Beskidy, składała się głównie z jodeł, buków i o wiele mniejszej niż dzisiaj liczby świerków. Jednak gdy w XIX wieku zwiększyło się zapotrzebowanie na drewno, lasy zaczęto wycinać i masowo sadzić świerki sprowadzane z rożnych regionów Europy. Powód był jeden: szybko rosnący świerk pozwala szybciej uzyskać potrzebne drewno.

Ta metoda okazała się jednak zgubna. Świerki, pochodzące często z innego klimatu i wysokości nie potrafiły sobie poradzić w czasie suszy, zaatakowała je opieńka (pasożytniczy grzyb), a przede wszystkim kornik. Efektem jest masowa wycinka beskidzkich lasów, która trwa w ostatnich latach.

- Dlatego chcemy doprowadzić do tego, aby nasze lasy ponownie składały się po równo ze świerka, buka i przede wszystkim jodły. Jest ona bardziej odporna i rzadziej choruje - tłumaczy Zenon Rzońca, zastępca nadleśniczego z Wisły.

Leśnicy chcą sadzić rocznie około tysiąca hektarów jodły. Aby to zrobić, muszą najpierw wyhodować miliony sadzonek. Dlatego w Istebnej zbudowali specjalny obiekt, który ułatwi im pozyskiwanie nasion tego pięknego drzewa. Znajdują się w nim 64 wielkie szuflady o wymiarach 1 na 2 m. Każda jest podłączona do rurek, którymi tłoczone jest suche powietrze o temperaturze 25 stopni. Budowla jest hermetyczna, a aparatura sterowana elektronicznie. To prototypowy, pierwszy taki obiekt w Polsce. Kosztował 460 tys. zł.

Do szuflad wsypuje się zebrane jesienią szyszki. Tutaj pod wpływem tłoczonego powietrza szybko schną i otwierają się, uwalniając łuski z nasionami. Wyschnięte szyszki trafiają potem do bębnów, które oddzielają nasiona od łusek i je oczyszczają. W strumieniu powietrza dobre nasiona są oddzielane od zepsutych. Na końcu nasiona trafiają do chłodni. Wiosną leśnicy część z nich posieją w szkółkach, gdzie wyrosną małe drzewka. Inne mogą czekać na swoją kolej nawet pięć lat. Oprócz jodły można też suszyć tu szyszki świerkowe.



Wit - Czw Sty 29, 2009 8:48 pm
Czy te wyciągi stoją w Szczyrku legalnie?
Ewa Furtak2009-01-27, ostatnia aktualizacja 2009-01-27 11:58



Sąd rozstrzygnie, czy wyciągi w narciarskim ośrodku Czyrna-Solisko w Szczyrku wybudowano zgodnie z prawem. Wyrok w tej sprawie już niebawem.

Krótką historię ośrodka Czyrna-Solisko, dawniej Górniczego Ośrodka Narciarskiego, spisał dla dwumiesięcznika "Sportplus" Mirosław Bator, prezes Szczyrkowskiej Izby Gospodarczej. Ośrodek powstał na przełomie lat 60. i 70. Wybudowały go Zabrzańskie Zjednoczenie Przemysłu Węglowego i KWK "Julian", a budową kierował sam ówczesny wiceminister Górnictwa i Energetyki Eryk Porąbka, który zaprojektował także trasy zjazdowe. - Niestety, jak to w tamtych czasach było, właściciele gruntów byli z nich wywłaszczani, a wyciągi budowano, nie pytając się ich o zgodę - opisuje Bator.

9 lutego w bielskim sądzie rejonowym zapadnie wyrok w sprawie wytoczonej Gliwickiej Agencji Turystycznej przez Stanisława Richtera, prezesa spółki Szczyrkowski Ośrodek Narciarski, która po wielu latach ciągnącego się konfliktu i blokowania tras wydzierżawiła tej zimy ośrodek Czyrna-Solisko.. Richter jest właścicielem działek na terenie ośrodka. A na tych działkach są m.in. peron górnej stacji wyciągu i podpora wraz z betonowymi fundamentami. Przebiegają po nich także trasy wyjazdu wyciągów. Richter domaga się w sądzie usunięcia wyciągów bądź uznania ich za współwłasność. Wczoraj odbyła się kolejna rozprawa w tej sprawie.

Jesienią całą Polskę obiegła wieść, że właściciele prywatnych gruntów na trasach i pod wyciągami dogadali się z GAT i wreszcie wszystkie wyciągi są czynne. Po co w takim razie ten proces? - Wynik tej rozprawy będzie rzutował na wycenę wartości ośrodka. To dla nas bardzo ważne. Od wyceny zależy, kiedy ten ośrodek będziemy mogli kupić i na jakie inwestycje będzie nas stać. A że są potrzebne, chyba nikt nie ma wątpliwości. W pierwszej kolejności trzeba zmodernizować i rozbudować system sztucznego naśnieżania - mówi Richter.

Zdaniem Richtera, który przez jakiś czas był dyrektorem GON-u, wyciągi powstały bez pozwolenia na budowę. Wczoraj w sądzie zeznawał Marek Kotula, który przez ostatnich dziesięć lat, aż do zeszłego roku, kiedy to zmieniły się władze GAT-u, był dyrektorem ośrodka Czyrna-Solisko. Mówił, że nie przypomina sobie, by widział dokumentację budowlaną z czasów odbiorów wyciągów. - Być może źródłowe dokumenty są w archiwach kopalń, które budowały wyciągi - mówił Kotula.

Richter jest jednak pewien, że takich dokumentów nie ma. - Kopalnie pomagały ludziom zdobyć węgiel, byleby tylko nie robili problemów. Jak ktoś protestował, przyjeżdżało ORMO - mówi Richter.

Przypomina też, że wyciągi wybudowane na prywatnych gruntach nie zostały uznane za własność GAT-u przez wojewodę śląskiego. Wojewoda uznał, że przy powstawaniu GAT-u Gliwicka Spółka Węglowa przekazała aportem nie swoją własność.

Trochę podobna sytuacja była w innym ośrodku GAT-u, na Pilsku. Te wyciągi powstały w latach 80. i wybudowała je kopalnia Gliwice. Tam z GAT-em walczyli nie właściciele gruntów, lecz ekolodzy z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot. Przekonywali, że część wyciągów została wybudowana metodą faktów dokonanych, bez pozwoleń na budowę, z lekceważeniem zapisów w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Naczelny Sąd Administracyjny przyznał ekologom rację. Sąd nakazał rozebranie dwóch wyciągów: "ósemki" oraz "dziewiątki", darmowych talerzyków, które pomagały narciarzom dostać się z Buczynki w kierunku Hali Szczawiny. Wyciąg nr IX został już legalnie odbudowany.

Kubalonka pełna nowoczesnych tras
mac2009-01-24, ostatnia aktualizacja 2009-01-24 14:26

Kosztem 5 mln zł na Kubalonce powstał jeden z najnowocześniejszych w Europie ośrodków biegowo-biatlonowych. Poza zawodami i treningami wyczynowców mogą z niego korzystać wszyscy amatorzy nart biegowych

Praktycznie w każdym ośrodku narciarskim w Alpach oraz w wielu na Słowacji oprócz stoków zjazdowych istnieją trasy do biegania na nartach. Korzystają z nich nie tylko sportowcy, ale zwykli ludzie, chcący spróbować tego rodzaju aktywności. W Polsce takich tras jest jeszcze niewiele. Ale przed kilkoma dniami Beskidy wzbogaciły się o ośrodek, jakiego mogą nam pozazdrościć w wielu krajach.

Na przełęczy Kubalonka, między Wisłą i Istebną, zakończyła się budowa nowoczesnego centrum biegowo-biatlonowego. Wcześniej istniały tu trasy do narciarstwa biegowego, ale nie przystawały już do nowoczesnych wymogów. Impulsem do ich przebudowy jest IX Zimowy Olimpijski Festiwal Młodzieży Europy "Śląsk-Beskidy 2009", który w lutym odbędzie się w całym regionie.

Latem zeszłego roku na przełęczy pojawiły się potężne spychacze, koparki i walce, które zaczęły przerzucać i ubijać tysiące ton ziemi. Wyprofilowały teren pod poszczególne części ośrodka i odpowiednio ukształtowały nowe trasy. Mierzą one w sumie 12,5 km i mają formę czterech pętli, z których najkrótsza ma 1,25 a najdłuższa 3,7 km.

Oprócz tras powstał stadion zimowy, czyli duża platforma, na której będą zlokalizowane starty i mety biegów oraz nowoczesna, naszpikowana elektroniką strzelnica biatlonowa z 30 stanowiskami. Przywieźli ją Finowie z jednej z dwóch firm na świecie, które produkują tego typu urządzenia. Zbudowano również budynek techniczno-socjalny z szatniami, salą konferencyjną i pomieszczeniami do kontroli antydopingowych. Wszystko pochłonęło ok. 5 mln zł.

- To teraz jeden z najnowocześniejszych tego typu ośrodków w Europie. Poza zawodami i treningami z tras mogą korzystać wszyscy chętni biegacze - mówi Witold Cisowski, wicedyrektor Centralnego Ośrodka Sportu w Szczyrku, który prowadził inwestycje.
........................



Górale płacą funtami... szczyreckimi
22.01.2009
Niebawem pod Skrzycznem pojawi się nowa waluta... funt szczyrecki. To nie żart. Skoro funty mają Brytyjczycy, to dlaczego nie mogą ich posiadać górale!

Około 7,5 tysiąca monet wyemituje Mennica Łebska, specjalizująca się w biciu lokalnej waluty. Moneta, a raczej żeton, będzie miała 27 mm średnicy, środek i zostanie wykonany z mosiądzu i alpaki.

Na awersie i rewersie zobaczymy to, z czego mieszkańcy Szczyrku są dumni: Skrzyczne i narciarzy, Olimpijski Festiwal Młodzieży Europy oraz sanktuarium na Górce wraz z obrazem Matki Bożej ozdobionym niedawno koronami papieskim.

Funtów szczyreckich będzie można używać w Szczyrku od 30 stycznia przez trzy tygodnie.

Na pomysł ich wybicia wpadł Marcin Żyła z firmy Merkury, która przygotowuje całe przedsięwzięcie.

- Pierwsze takie monety pojawiły się w Łebie. Nie mieli tam żadnych pamiątek dla turystów, więc pojawił się pomysł bicia funtów łebskich. Bardzo się spodobał miejscowym i przyjezdnym. Każdy chciał mieć taki żeton. To przecież świetny sposób na promocję miejscowości - mówi Żyła.

Funty szczyreckie trafią do sklepów i punktów usługowych w Szczyrku. Będzie mógł je otrzymać ten, kto zrobi zakupy i zażyczy sobie, by reszta była wydana w funtach. Jeden funt będzie miał wartość 10 zł.

Jacek Drost - POLSKA Dziennik Zachodni



http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/950578.html



Wit - Nie Lut 01, 2009 9:25 pm


Prywatyzacja COS położy zimowy sport wyczynowy?
26.01.2009
Centralny Ośrodek Sportu ma zostać sprywatyzowany. - To zamach na sport wyczynowy- alarmuje bielski poseł, Jacek Falfus. - Prywatyzacja przyczyni się do dalszej degradacji zimowych sportów wyczynowych w Polsce - wtórują mu Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego i Andrzej Wąsowicz, dyrektor skoczni w Wiśle, wiceprezes PZN.

Bielskiego posła do działania w tej sprawie sprowokował projekt planu pracy na pierwsze półrocze Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki, w której działa. Jest tam "informacja ministra sportu i turystyki na temat stanu prac nad nową formułą prawną funkcjonowania Centralnego Ośrodka Sportu".

- Już wiceminister podczas wizyty w COS w Szczyrku wspominał o utworzeniu z ośrodka jednoosobowej spółki Skarbu Państwa. Stąd prosta droga do prywatyzacji. To na razie zamiar utajniony, nieoficjalny, ale już wyraźnie widoczny - mówi Falfus.

Jego zdaniem COS nie może być tak traktowany ze względu na swoją funkcję usługową, przede wszystkim wobec PZN.

- Wydzielenie czegoś, co można sprzedać zaburzy cały program związany ze szkoleniem. W Szczyrku planowane jest sprzedanie wyciągu krzesełkowego i hotelu, jedynych dochodowych obiektów. Kto utrzyma resztę? To się zmarnuje - alarmuje Falfus.

W podobnym duchu wypowiadają się Apoloniusz Tajner i Andrzej Wąsowicz, którzy w imieniu PZN wystosowali pismo do ministra sportu i turystyki. "Sprywatyzowanie wyciągów narciarskich COS na Skrzycznem uniemożliwiłoby korzystanie przez kluby sportowe z tras narciarskich, głównie z jedynej w Polsce trasy FIS " - czytamy w piśmie.

Zarówno Falfus, jak i szefowie PZN uważają, że prywatyzacja oznaczałaby koniec zniżek za korzystanie z wyciągów dla zawodników i zamykania dla narciarzy amatorów trasy FIS na czas zawodów czy treningów..

- Prywatni właściciele, dla których głównym celem jest osiąganie zysków, nie wyrażą na to zgody. Przykładem są wyciąg i stok slalomowy na Nosalu w Zakopanem. Z obiektów tych, stanowiących wcześniej własność COS, po sprywatyzowaniu nie mogą korzystać ani kluby zakopiańskie, ani Szkoła Mistrzostwa Sportowego - argumentuje Tajner.

Zwolennikiem prywatyzacji jest prezes Gliwickiej Agencji Turystycznej, Marcin Kędracki.

- Połączenie tego, czym dysponują w chwili obecnej na Skrzycznem COS i GAT, to jedyne sensowne rozwiązanie. Na razie na funkcjonowanie COS idą ogromne pieniądze z naszych podatków i to dopiero jest absurd. Nie zapominajmy też, że obiekty COS nie należą do nowoczesnych i wymagają dużych nakładów. Zanim ktoś zacznie robić tu kokosowe interesy, musi dużo zainwestować - mówi Kędracki, którego agencja dysponuje siecią wyciągów.

Zadania COS

Centralny Ośrodek Sportu dotowany jest z budżetu państwa.

Ma zapewnić pełne, profesjonalne zaplecze treningowe w przygotowaniach zawodników polskiego sportu kwalifikowanego i młodzieżowego.

Wanda Then - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/951947.html
........................

Nie ma pieniędzy na zameczek PTTK w Wiśle
Marcin Hetnał2009-01-27, ostatnia aktualizacja 2009-01-27 12:22



Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze w Wiśle ma problem: należący do niego drewniany Zameczek Myśliwski pilnie potrzebuje pieniędzy na remont. Kłopotów przysparza też zima, bo w fatalnym stanie jest ogrzewanie.

Stan techniczny schroniska jest kiepski, potrzebny jest pilny remont. Jego właściciel - PTTK - od lat stara się o pomoc. - Wysyłaliśmy petycje do śląskiego konserwatora zabytków, Ministerstwa Kultury i wielu innych instytucji. Dzięki konserwatorowi dostaliśmy dotację na naprawę dachu, odgromniki oraz balkony - mówi Helena Skorupa - szefowa oddziału PTTK w Wiśle.

Konieczne jest jednak jeszcze m.in. zamontowanie alarmów: przeciwpożarowego i antywłamaniowego oraz ocieplenie ścian i montaż nowego ogrzewania. 22-letnie piece akumulacyjne są mało efektywne. - Budynek jest drewniany, więc w razie ich awarii pójdzie z dymem - mówi Skorupa. - Prosiliśmy o pomoc miasto, ale odpowiedź była odmowna - dodaje.

- Przepisy nie pozwalają nam finansować remontu budynku, który nie należy do gminy. Gdyby był nasz, to co innego. Kilka lat temu wyszliśmy z propozycją bezpłatnego przejęcia zameczku, ale Zarząd Główny PTTK kategorycznie odmówił. Nie zgodził się też na dzierżawę - wyjaśnia Andrzej Molin, burmistrz Wisły.

PTTK broni się, że to wyjątkowy budynek, o szczególnej historii i wyjątkowym znaczeniu dla towarzystwa. - Członkowie są zbyt z nim związani, by go oddać. Musi pozostać w naszych rękach, by mógł nadal służyć PTTK - tłumaczy Skorupa. Jej zdaniem wystarczyłoby, żeby rada miasta przegłosowała uchwałę o pomocy w ratowaniu zabytku.

- To prawda, ale taka decyzja nie może dotyczyć jednego budynku. Po takiej uchwale mógłby się do nas zwrócić o pomoc każdy właściciel zabytkowego budynku, a miasto nie ma na to pieniędzy - mówi Tomasz Bujok, przewodniczący rady. Jego zdaniem miasto mogłoby pomyśleć o jakiejś innej formie pomocy. - Ale żeby w ogóle cokolwiek rozważyć, najpierw musimy mieć wniosek. Ani w tej kadencji rady, ani w poprzedniej nie wpłynęła od PTTK żadna prośba o pomoc - dodaje Bujok.



Kris - Pią Lut 06, 2009 10:27 pm
W parlamencie powstał zespół ds. Jury i Beskidów

Posłowie i senatorowie, głównie z woj. śląskiego, powołali w Sejmie Parlamentarny Zespół ds. Bezpieczeństwa, Promocji i Rozwoju Turystycznego Jury Krakowsko- Częstochowskiej i Podbeskidzia.
Inicjatorzy powołania zespołu chcą przygotować i doprowadzić do uchwalenia najważniejszych dla turystyki i rekreacji aktów prawnych.

Jak mówią, w wielu przypadkach chodzi o regulacje leżące w gestii różnych resortów, m.in. dlatego od lat nie udaje się ich skutecznie przeprowadzić. Wskazują, że niektóre problemy można rozwiązać tylko w Sejmie lub urzędach centralnych.

"Na pilne uregulowania ustawowe od lat czekają np. tzw. prawo szlaków, prawo śniegu, ustawa o ratownictwie górskim, problem quadów na szlakach turystycznych, bezpieczeństwa na stokach narciarskich, zagadnienie wykorzystania wód geotermalnych do celów rekreacyjnych w Jurze i Beskidach i wiele innych" - ocenia szef zespołu, poseł PO Piotr van der Coghen.

W swoich pracach zespół chce korzystać z pomocy ekspertów oraz opinii środowisk i instytucji zajmujących się sportem, rekreacją i turystyką na tych obszarach, a także bezpieczeństwem i promocją.

Pomysłodawcy inicjatywy są przekonani, że prawo, nad którym chce pracować zespół, będzie służyć wszystkim turystycznym regionom w Polsce.

Szef zespołu, pos. Piotr van der Coghen to m.in. przewodnik beskidzki i wieloletni ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR, a następnie twórca i pierwszy naczelnik (dziś prezes) Grupy Jurajskiej GOPR. Jako przedsiębiorca prowadzi rodzinną Szkołę Survivalu Narciarstwa i Alpinizmu. Działał też w samorządzie. (PAP)
http://ww6.tvp.pl/6605,20090205875567.strona



Wit - Nie Lut 08, 2009 6:58 pm
Szczyrk obniży ceny, by przyciągnąć turystów
Ewa Furtak2009-02-06, ostatnia aktualizacja 2009-02-07 01:15



Jesienna posezonowa obniżka cen w Wiśle okazała się strzałem w dziesiątkę. Do miasta przyjechały tysiące turystów. Teraz podobną promocję przygotowuje Szczyrk.

Na początku października, kiedy w Beskidach zaczął się martwy sezon, do Wisły ściągnęły tysiące turystów. Kilkadziesiąt obiektów noclegowych, gastronomicznych, punktów usługowych i organizatorów rozrywek dla turystów w myśl hasła "Wisła za półdarmo" obniżyło wtedy ceny aż o połowę. Jesiennej promocji towarzyszyły koncerty i ciekawe imprezy. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. W żadnym z obiektów, które obniżyły ceny, nie było wolnych miejsc.

Promocyjnego sukcesu Wiśle pozazdrościł Szczyrk. Kurort, dla którego w tym roku ferie warszawskie i śląskie były wyjątkowo kiepskie, też postanowił powalczyć o turystów i obniżyć ceny. Wielka promocja rozpocznie się już 23 lutego, zaraz po zakończeniu największej imprezy zimowej w historii Beskidów - IX Zimowego Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy Śląsk-Beskidy 2009. - Ceny będą niższe aż do chwili, gdy w Szczyrku stopnieje ostatnia bryłka śniegu - zaprasza turystów Mirosław Bator, prezes Szczyrkowskiej Izby Gospodarczej. - Przyjazd do Szczyrku w tym czasie to szansa na skorzystanie z bazy sportowej i turystycznej przygotowanej na festiwal - dodaje.

Z obniżki cen będą mogli skorzystać turyści, którzy przyjadą do Szczyrku na minimum trzy dni. Największy upust, bo 30 proc., proponuje Szczyrkowski Ośrodek Narciarski, dzierżawiący wyciągi GAT-u. - Druga połowa lutego to już okres po szczycie sezonu, wtedy narciarzy w Szczyrku jest zwykle mniej. Chcemy zachęcić ludzi, żeby jednak do nas przyjechali. Podobne promocje pod koniec zimy organizowane są w wielu alpejskich kurortach - tłumaczy Stanisław Richter, prezes SzON-u.

Warunkiem skorzystania z tańszych karnetów będzie zanocowanie w którymś z obiektów biorących udział w akcji. To m.in. hotele: Klimczok, hotel Elbrus, hotel Orzeł Biały, apartamenty Gronik, DW "Zacisze", OW "Panorama", OS-W "Rancho", pensjonaty i kwatery prywatne. Codziennie dołączają nowe obiekty. Ich właściciele oferują 20-proc. zniżki od 23 lutego aż do końca sezonu.

W Wiśle kolejny weekend niskich cen zaplanowano od 22 do 24 maja.

Turyści już zaczęli planować wyjazd w tym terminie. Andrzej Czerski z Katowic, który w październiku przyjechał do Wisły z dwójką nastoletnich synów i żoną Joanną, w maju wybiera się w Beskidy ponownie. - Normalnie nie stać nas na weekendowe wypady - tłumaczy.

Czy warto robić takie promocje? Paweł Brągiel z zarządu cieszyńskiego powiatu, doradca z zakresu promocji i turystyki i przewodniczący Stowarzyszenia Przyjaciół Miasta Wisły "Imko Wisełka", mówi, że jak najbardziej. - Na Zachodzie turyści czekają na takie okazje jak na legendarne poświąteczne wyprzedaże w londyńskim sklepie Harrods - mówi. - Są ludzie, którzy korzystają z wypoczynku tylko poza szczytem sezonu - dodaje.
................
W Wiśle kelnerzy pobiegną, jak przed wojną
Marcin Czyżewski2009-02-04, ostatnia aktualizacja 2009-02-05 18:35

Eleganckie wdzianko, muszka pod szyją, na tacy butelka, pełne szklanki... i tak pędem przez całą Wisłę. Bieg kelnerów, który przed wojną wywołał wielkie zainteresowanie, w tym roku zostanie reaktywowany.

Bieg kelnerów odbył się w Wiśle 31 lipca 1938 roku. Był najważniejszą konkurencją I Ogólnopolskich Zawodów Zręczności Pracowników Gastronomicznych. Choć nazwa imprezy brzmi dzisiaj komicznie, było to wydarzenie dużej rangi. - Do Wisły przyjechało prawie stu kelnerów z całej ówczesnej Polski. Każdy chciał wygrać, bo oznaczało to splendor - mówi Małgorzata Kiereś, szefowa Muzeum Beskidzkiego.

W zbiorach muzeum zachował się nawet specjalny album poświęcony temu wydarzeniu. Trasa biegu prowadziła przez całą miejscowość. Zaczynała się pod restauracją Oaza, a metę wytyczono w centrum, obok kościoła ewangelickiego. Na ustawionych tam trybunach zasiedli mieszkańcy i kuracjusze.

Startujący kelnerzy zachowali prawdziwą, przedwojenną elegancję. Biegli z nienagannymi fryzurami, w czarnych spodniach, białych uniformach, z muszkami pod szyjami. Na metalowej tacy nieśli butelkę oraz napełnione szklanki i kieliszki. Komu się wylało - dostawał punkty karne.

Na trasie zgromadziły się prawdziwe tłumy. Na zdjęciach można nawet zauważyć, że ktoś filmował wyścig kamerą. Niestety, następne edycje uniemożliwił wybuch wojny.

Kiereś podkreśla, że taka impreza nieprzypadkowo odbyła się wtedy w Wiśle. - To był złoty okres. Powstał zameczek prezydencki, centrum urządzono w stylu nowoczesnego uzdrowiska. Miejscowość walczyła o to, żeby być prestiżowym kurortem. Nieco wcześniej odbyło się tutaj Święto Gór, śpiewał Jan Kiepura. Trzeba było zadbać, aby kuracjusze przyjeżdżali i dobrze się bawili - wyjaśnia Kiereś.

Podobny cel przyświeca teraz Stowarzyszeniu Przyjaciół Miasta Wisły "Imko Wisełka", które postanowiło reaktywować przedwojenną imprezę. - Aby zachęcić ludzi do przyjazdu, trzeba zaproponować im coś oryginalnego. Każda miejscowość turystyczna organizuje dzisiaj ogniska, występy kabaretów albo wybory miss mokrego podkoszulka. My chcemy się wyróżnić, dlatego nawiążemy do własnej tradycji i zorganizujemy bieg kelnerów - mówi Paweł Brągiel, szef stowarzyszenia.

Pomysł podoba się władzom Wisły i Urzędowi Marszałkowskiemu. Niecodzienne zawody mają się odbyć wczesną jesienią, ale przygotowania już się rozpoczynają. - Szukamy sponsorów, będziemy informować o imprezie i wysyłać zaproszenia do wszystkich szkół gastronomicznych w kraju, aby przysłali swoich reprezentantów. Chcemy, aby przerodziło się to w cykliczne wydarzenie, które będzie naszym promocyjnym hitem - zapowiada Brągiel.



Wit - Wto Lut 10, 2009 10:28 am
Sąd: Wyciągi w Szczyrku trzeba usunąć
Ewa Furtak2009-02-09, ostatnia aktualizacja 2009-02-09 23:27



Taki wyrok zapadł w poniedziałek w Sądzie Rejonowym w Bielsku-Białej, który rozstrzygał, czy wyciągi wybudowano zgodnie z prawem. - To prawda, że wyciągi postawiono w czasach PRL-u, gdy wielu ludziom wydawało się, że nie trzeba przestrzegać prawa. Jednak ich usunięcie oznaczałoby koniec tego ośrodka - mówi Marcin Kędracki, prezes Gliwickiej Agencji Turystycznej.

Sprawę skierował do sądu Stanisław Richter, właściciel działek na terenie ośrodka, na których stoi m.in. peron górnej stacji wyciągu i przez które przebiegają trasy wyjazdu wyciągów. Richter, dowodząc, że wyciągi powstały bez zgody właścicieli ziemi, żądał ich usunięcia lub uznania za współwłasność.

Dodajmy, że do sądu Richter zwrócił się, zanim został prezesem spółki Szczyrkowski Ośrodek Narciarski, która w zeszłym roku, po wielu latach sporu, wydzierżawiła od GAT ośrodek Czyrna-Solisko.

Poniedziałkowy wyrok oznacza, że wyciągi nr I, II, VIII, X, XI, XII mają zostać usunięte. - Wywłaszczenia zaczęły się dopiero sześć lat po tym, jak postawiono wyciągi. Nie ma więc wątpliwości, że ich budowa nie odbyła się zgodnie z prawem - mówi Richter. Jego zdaniem wyrok będzie rzutował na wycenę ośrodka. A od niej zależy, kiedy właściciele gruntów będą mogli kupić ośrodek i na jakie inwestycje będzie ich stać. - Tu chodzi o to, żeby przejąć ten ośrodek za przysłowiową złotówkę, a do tego nie można dopuścić - uważa prezes Kędracki. I zapowiada odwołanie od wyroku.

Richter ma w Szczyrku przeciwników, którzy wypominają mu, że skupował atrakcyjnie położone grunty w ośrodku w czasach, gdy był jego dyrektorem [wtedy był to Górniczy Ośrodek Narciarski - przyp. red.]. Ma też wielu zwolenników, którzy wytykają GAT, że ośrodek Czyrna-Soliska został doprowadzony do ruiny i bez przejęcia go przez prywatnych inwestorów wszystko, łącznie z infrastrukturą, pozostanie tu po staremu.

Narciarze, którzy powoli znów przekonują się do Szczyrku, mówią, że nie obchodzi ich, czyją własnością będzie ośrodek. - Najważniejsze, żeby wszystkie trasy były czynne i żeby ośrodek przestał przypominać skansen i został zmodernizowany - mówi Artur Wróbel, narciarz z Bielska-Białej.

Kędracki uważa, że jeśli GAT przegra odwołanie, może dojść do sytuacji, w której Szczyrkowski Ośrodek Narciarski będzie dzierżawił ośrodek bez wyciągów, bo te zostaną rozebrane. - Wyroki sądu trzeba szanować, a ten odbiłby się wtedy na osobie, która wywołała zamieszanie - wskazuje na Richtera Kędracki. I dodaje, że podobne sprawy mogą teraz zacząć wytaczać właściciele prywatnych gruntów w innych ośrodkach.

Brenna: Ekolodzy walczą z wójtem o Kotarz
mac2009-02-04, ostatnia aktualizacja 2009-02-05 11:42

Trzy znane organizacje ekologiczne zaprotestowały przeciwko budowie dużego ośrodka narciarskiego w Brennej. Ich zdaniem szkody przyrodnicze będą nieodwracalne, a ucierpią przede wszystkim wilki i puszczyki. Samorządowcy liczą, że uda się znaleźć kompromis.

Samorządowcy liczą na kompromis, bo o nowoczesnym ośrodku narciarskim na Kotarzu marzą w Brennej od kilku lat. W tej popularnej miejscowości działają co prawda mniejsze wyciągi, ale brakuje infrastruktury spotykanej w innych kurortach. Powstały więc plany budowy m.in. kolejki krzesełkowej, trasy narciarskiej i dużego schroniska. - To szansa rozwoju dla naszej gminy i dochodów dla mieszkańców - argumentuje Iwona Szarek, wójt Brennej.

Inwestycję chcą zrealizować prywatni przedsiębiorcy. Aby jednak ośrodek mógł powstać, gmina musi doprowadzić do zmiany planu zagospodarowania przestrzennego. Budowa wiąże się z wycinką drzew. Trzeba wyciąć około 20 ha prywatnych lasów i 7 ha należących do Lasów Państwowych. Urzędnicy przygotowują właśnie odpowiedni wniosek o zgodę na wycinkę.

Plany ośrodka przeraziły jednak ekologów. Trzy organizacje - Klub Gaja, Stowarzyszenie dla Natury "Wilk" oraz Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot - przygotowały właśnie wspólne negatywne stanowisko dotyczące planowanej inwestycji i przed kilkoma dniami przekazały je władzom Brennej. - Ta inwestycja będzie miała fatalne i nieodwracalne skutki przyrodnicze, dlatego jesteśmy jej zdecydowanie przeciwni - mówi Jacek Bożek, szef Klubu Gaja.

Ekolodzy napisali, że na terenie przewidzianym pod kolejkę i trasę występują cenne gatunki roślin i zwierząt, m.in. bardzo rzadki puszczyk uralski, dla którego inwestycja będzie miała zgubne skutki. Przebiega tędy również korytarz migracyjny wilków, który zostanie całkowicie przecięty. Uważają też, że w kontekście aktualnych zmian klimatycznych budowa ośrodka na tak niskiej wysokości nie ma uzasadnienia ekonomicznego. - Po prostu nie ma już tak śnieżnych zim. Sztuczne naśnieżanie będzie niezwykle kosztowne i wymagające zużycia ogromnej ilości wody. Taki ośrodek będzie działał najwyżej przez półtora miesiąca w roku - mówi Bożek, dodając, że ekolodzy cały czas będą monitorować tę sprawę.

Wójt Brennej zapowiada, że gmina będzie chciała poznać opinie specjalistów i naukowców. - Stanowisko organizacji ekologicznych na pewno nam nie pomaga. Ale liczę, że uda się wypracować jakiś kompromis - mówi Szarek.



Wit - Śro Lut 11, 2009 6:07 pm


Wystawy z Polski, Czech i Słowacji w budynku po pogranicznikach
30.01.2009
Już wkrótce byłe przejście graniczne ożyje - mówi Elżbieta Legierska-Niewiadomska

Dom Trzech Narodów powstaje w obiektach byłego przejścia granicznego Jasnowice - Bukowiec. Władzom gminy Istebna budynek przekazał bezpłatnie wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk.

- Gdy zaczęliśmy administrować obiektem uznaliśmy, że warto w jednym miejscu zgromadzić kulturę trzech państw, czyli Czech, Słowacji i Polski - wyjaśnia Teresa Łaszewska, sekretarz Urzędu Gminy w Istebnej. W siedzibie byłych pograniczników znajduje się 40 pomieszczeń użytkowych o łącznej powierzchni ponad 750 metrów kw.

- Budynek nie jest bardzo zaniedbany. Wystarczy niewielki remont i można zacząć go już użytkować - przekonuje Joanna Kohut, kierowniczka Domu Trzech Narodów.

Plany zagospodarowania byłego przejścia polsko-czeskiego są ambitne. W holu przybywających gości miałyby witać czasowe wystawy z obrazami. W dalszej części mieściłaby z kolei się m.in. restauracja, gdzie serwowane byłyby regionalne dania trzech krajów.

- Marzy nam się również utworzenie żywej galerii sztuki ludowej Słowacji, Czech i Polski, w której można byłoby nawet kupować lokalne eksponaty - dodaje Kohut. W obiekcie utworzona mogłyby zostać również galeria obrazów znanych artystów połączona z kawiarnią. Chęć współpracy wyraził już Jan Kukuczka, organizator Beskidzkich Integracji Sztuki.

- Przez swoją działalność pan Kukuczka ściąga do nas znanych artystów i promuje naszą gminę - mówi Elżbieta Legierska-Niewiadomska, dyrektorka Gminnego Ośrodka Kultury w Istebnej.

W Jasnowicach swoją siedzibę znaleźliby ponadto działacze klubu sportowego "Trójwieś", członkowie zespołu regionalnego "Istebna" oraz Stowarzyszenia na Rzecz Osób Niepełnosprawnych. Byłaby też możliwość wynajmowania pokoi, a większe pomieszczenia zostałyby zmodernizowane i przystosowane pod sale widowiskowe.

Prace adaptacyjne w budynku ruszą wiosną. Rada Gminy przyznała w tym roku ponad 100 tys. zł na funkcjonowanie Domu Trzech Narodów.

Na wiosnę zaplanowano także spotkanie z zainteresowaną tematem stroną czeską i słowacką, na którym omawiane mają być zasady współpracy.

Łukasz Gardas - POLSKA Dziennik Zachodni

http://wisla.naszemiasto.pl/wydarzenia/953955.html

Amfiteatry pod dach
30.01.2009
Amfiteatr w Istebnej nie prezentuje się zbyt okazale. - Dlatego zostanie zupełnie przebudowany - mówi Bogusław Juroszek

Gminy Śląska Cieszyńskiego zmodernizują obiekty, które powinny być ich turystyczną wizytówką podczas imprez kulturalnych i sportowych

Chodzi o amfiteatry, których stan w wielu przypadkach pozostawia wiele do życzenia. Tak jest m.in. w przypadku obiektu "Pod Skocznią" w Istebnej, w którym kompleksowego remontu nie przeprowadzano od lat.

- Postanowiliśmy to zmienić - mówi Danuta Rabin, wójt gminy. Samorząd w ramach dotacji pozakonkursowych wystąpił do Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego o wsparcie w wysokości 4,8 mln złotych. W ramach tej kwoty oraz dodatkowo 25-procentowego udziału gminy (niecałe 2 mln złotych), mają być zrealizowane także inne inwestycje wpływające na rozwój turystyczny Trójwsi Beskidzkiej.

- Przebudowa amfiteatru to jedno z zadań projektu kluczowego złożonego do Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego - wyjaśnia Wiesław Legierski, zajmujący się pozyskiwaniem funduszy europejskich w Urzędzie Gminy w Istebnej.

- Ponieważ jest to działanie w dziedzinie turystyki, dlatego składanie projektu odbywa się poza ścieżką konkursową %07- dodaje. Prace modernizacyjne amfiteatru w Istebnej ruszą wiosną i potrwają rok.

- Planujemy nie tylko całkowicie przebudować istniejący budynek i stworzyć w nim odpowiednie zaplecze, ale również wykonać zadaszenie obiektu - tłumaczy Bogusław Juroszek, kierownik referatu Gospodarczego i Rolnictwa oraz Zamówień Publicznych istebniańskiego UG. Oprócz tego przy przebiegającej nieopodal drodze wojewódzkiej, ma powstać duży parking dla samochodów. Ze względu na prowadzone prace, w tym sezonie turystycznym imprezy organizowane będą we wszystkich trzech miejscowościach Trójwsi.

- Dysponujemy boiskami szkolnymi i mamy też na naszym terenie inne atrakcyjne miejsca, które można wykorzystać pod zorganizowanie Dni Istebnej, Dożynek Gminnych, czy innych festynów - przekonuje wójt Rabin. W ostateczności imprezy odbywać mogą się też w szkolnych halach sportowych.

Do remontu swojego amfiteatru przymierzają się również władze Wisły.

- To miejsce największych imprez odbywających się u nas w sezonie. Stąd konieczność modernizacji obiektu, którą od dawna planowali już przeprowadzić moi poprzednicy- tłumaczy Andrzej Molin, burmistrz Wisły. Inwestycja pochłonie prawie 9 mln złotych, z czego 75 procent stanowią środki unijne. Reszta pochodzi z budżetu miasta.

W ramach modernizacji wybudowane zostanie zadaszenie sceny i widowni o łącznej powierzchni 1800 metrów kw. Zostanie wybudowane też funkcjonalne zaplecze z garderobami dla artystów oraz sanitariatami. Wykonawca robót, który został już wyłoniony w przetargu ma także wyłożyć kostką brukową 700 metrów przebiegającej obok ścieżki spacerowej. Prace przy obiekcie ruszą w ciągu najbliższych tygodni i mają być realizowane do końca października tego roku.

- W okresie lipca i sierpnia amfiteatr będzie już na takim etapie, aby można było zorganizować w nim główne imprezy kulturalne, m.in. koncerty w ramach Tygodnia Kultury Beskidzkiej - zapewnia Damian Cieślar, kierownik referatu Rozwoju Gospodarczego i Środowiska wiślańskiego magistratu. - Teraz nie będziemy już uzależnieni od warunków pogodowych - cieszy się burmistrz Molin.

O odnowieniu amfiteatru marzą też w Brennej. Przy opadach deszczu, na terenie obok muszli koncertowej ludzie topią się w błocie. Brakuje też niezbędnego zaplecza.

- Nasz wniosek na to zadanie "nie załapał" się do projektu kluczowego, więc musimy szukać innych źródeł finansowania - wyjaśnia Krzysztof Majeran, wicewójt Brennej. Gmina chciałaby zdobyć na to zadanie ok. 2 mln złotych i dopłacić do inwestycji tylko 15 procent kosztów. Przebudowa na pewno nie ruszy jednak w tym sezonie wakacyjnym. Prace przy amfiteatrze najwcześniej ruszą w połowie przyszłego roku.

- Czekamy, aż ogłoszony zostanie konkurs w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego - podsumowuje Majeran.

Łukasz Gardas - POLSKA Dziennik Zachodni

http://wisla.naszemiasto.pl/wydarzenia/953950.html

Raj dla biathlonu i biegów
30.01.2009

Obiekt sportowy na Kubalonce jest już gotowe. Nowoczesna strzelnica, dwie pętle tras biegowych, stadion i nowy budynek administracyjno-socjalny - to wszystko sprawia, że na granicy Wisły i Istebnej powstał biathlonowy raj!

- Zgodnie z harmonogramem przekazaliśmy obiekt inwestorowi, czyli Centralnemu Ośrodkowi Sportu w Szczyrku - informuje Mirosław Gazurek, szef firmy Mirotrans Sp. z o.o., główny wykonawca robót.

Na obiekcie odbyły się już pierwsze zawody, na których obecny był delegat FIS i bardzo pozytywnie wypowiadał się o efektach pracy na Kubalonce.

- Trasy biegowe i strzelnica biathlonowa są jednymi z najnowocześniejszych obiektów sportowych tego typu w Europie - mówi Witold Cisowski, wicedyrektor COS w Szczyrku.

Fińska strzelnica firmy Kurvinen, stadion oraz dwie trasy biegowe (najdłuższa o długości 3750 metrów) czekają już na uczestników IX Zimowego Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy "Śląsk-Beskidy 2009".

Dziś w Wiśle i na Kubalonce rozpoczynają się mistrzostwa Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego w skokach i kombinacji norweskiej.

KLM - POLSKA Dziennik Zachodni

http://wisla.naszemiasto.pl/sport/953541.html



Wit - Nie Lut 22, 2009 11:54 pm
Amfiteatr w Wiśle wreszcie otrzyma dach
mac2009-02-16, ostatnia aktualizacja 2009-02-16 19:53



Turyści bawiący się w wiślańskim amfiteatrze nie będą już musieli przynosić ze sobą parasoli i peleryn na wypadek deszczu. Jeszcze w tym roku obiekt otrzyma nowoczesne zadaszenie

Amfiteatr w wiślańskim parku to jedna z najbardziej popularnych estrad w Beskidach. Od wiosny do jesieni odbywa się w nim wiele imprez i występów. Najpopularniejszy jest oczywiście Tydzień Kultury Beskidzkiej, który przyciąga tysiące widzów. Niestety, do tej pory powodzenie imprezy często było uzależnione od pogody, a goście musieli przynosić ze sobą parasole i peleryny. W lepszej sytuacji byli występujący, bo nad sceną w sezonie letnim rozkładano tymczasowe zadaszenie.

Teraz wreszcie to się zmieni. - Przed kilkoma dniami podpisaliśmy umowę na budowę zadaszenia amfiteatru, modernizację jego zaplecza oraz zagospodarowanie otoczenia. Wszystko pochłonie około 10 mln zł - mówi Łukasz Bielski z Urzędu Miasta w Wiśle.

Stałe zadaszenie otrzyma zarówno scena, jak i widownia. Urzędnicy zapowiadają, że będzie miało bardzo nowoczesny wygląd. Będą to dwie membrany wykonane ze specjalnego włókna rozpięte na łukowatej konstrukcji. Materiał nie tylko ochroni widzów i artystów przed warunkami atmosferycznymi, ale jest również bardzo wytrzymały. - Dzięki temu imprezy będą się odbywać w komfortowych warunkach - zapewnia Bielski.

Zaplecze amfiteatru zostanie rozbudowane. Pojawią się w nim nowe szatnie i garderoby na miarę XXI wieku. Wypięknieje także jego otoczenie, m.in. bulwar w parku, którym przechadzają się turyści. Dzisiaj jego nawierzchnia pozostawia wiele do życzenia.

Prace rozpoczną się wczesną wiosną i mają potrwać do końca października. Wisła stara się o dotację na ten cel z Unii Europejskiej.
.....................


W Szczyrku niższe ceny za wyciągi i noclegi
dziś
Szczyrk chce przyciągnąć turystów również po feriach, które w kilku województwach trwały do minionej soboty, i zakończonym w piątek Zimowym Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy.

Od dziś do "ostatniej bryłki śniegu" miejscowi przedsiębiorcy znacznie obniżą ceny.

- Wciąż zgłaszają się kolejne obiekty, które chcą się włączyć w tę promocyjną ofertę - mówi Mirosław Bator, prezes Szczyrkowskiej Izby Gospodarczej. - Nie tylko kwatery noclegowe, hotele lub ośrodki narciarskie, ale również wypożyczalnie sprzętu sportowego, czy restauracje.

Listę szczyrkowskich obiektów i nie tylko, które przystąpiły już do promocyjnej akcji, znaleźć można na internetowej stronie www.izba.szczyrk.pl. Jest ich obecnie 29. Obniżki w ośrodkach wyniosą 20 proc., a na wyciągach orczykowych Szczyrkowskiego Ośrodka Narciarskiego nawet 30 proc.

Po ostatnich obfitych opadach śniegu, zapowiada się, że niższe ceny obowiązywały będą w beskidzkim kurorcie długo.

- Zima jest u nas wspaniała. W ostatnim tygodniu nasypało półtora metra śniegu i wygląda na to, że to jeszcze nie koniec - mówi Mirosław Bator.

Na liście promocyjnej znaleźć można pensjonaty, hotele, wille, ośrodki w Szczyrku i pobliskiej Bystrej. Mają różny standard i ceny. Po odliczeniu rabatów jeszcze łatwiej niż w sezonie znaleźć będzie można coś odpowiedniego również dla mniej zasobnych miłośników białego szaleństwa.

- Mogę tylko żałować, że podobnych obniżek nie było również w sezonie. Jak wyliczyłem, zaoszczędziłbym wtedy kilkaset złotych - mówił wczoraj Jacek Kliś z Kęt, który wraz z rodziną wyjeżdżał ze Szczyrku po spędzonych tam feriach zimowych.

Wanda Then - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/turystyka/a ... 64640.html



Wit - Czw Lut 26, 2009 8:35 pm
Szczyrk obniżył ceny. I efekt jest porażający
fe2009-02-25, ostatnia aktualizacja 2009-02-25 23:19



2,5 tysiąca narciarzy skorzystało w środę z tras szczyrkowskiego ośrodka "Czyrna-Solisko". To o pół tysiąca więcej, niż w środy w czasie ferii zimowych

W piątek zakończyła się największa zimowa impreza w historii regionu - Zimowy Olimpijski Festiwal Młodzieży Europy "Śląsk - Beskidy 2009". Przez cały tydzień właściciele hoteli i pensjonatów nie musieli martwić się o gości. Ale w weekend uczestnicy imprezy rozjechali się do domów. I o ile w Wiśle jest teraz pustawo, to Szczyrk od poniedziałku znowu jest pełen gości.

Powód? Zaczął się tam "zjazd cen", który ma potrwać aż do chwili, gdy na stokach stopnieje śnieg. Ceny o 20-30 proc. obniżyły hotele, wypożyczalnie sprzętu, restauracje, ośrodek narciarski "Czyrna-Solisko", w sumie ponad 30 obiektów. - W środę z wyciągów skorzystało aż 2,5 tysiąca narciarzy. To jak na tę porę roku i środek tygodnia bardzo dużo - mówi Stanisław Richter, prezes spółki Szczyrkowski Ośrodek Narciarski, która w tym sezonie dzierżawi "Czyrną-Solisko".

Turyści, którzy spędzą przynajmniej trzy doby w którymś z hoteli biorących udział w akcji, dostają aż 30 proc. zniżki na karty terminowe w ośrodku. Codziennie zgłasza się ponad setka takich narciarzy. - Jeżdżę tutaj co roku, zawsze po szczycie sezonu. Przyznam, że tylu ludzi jeszcze tutaj nie widziałem - mówi Adrian Olma z Warszawy, który spędzi tu tydzień.
................


Lokalne pieniądze pojawiły się w Wiśle i Ustroniu
20.02.2009
Funty wiślańskie można nabyć w wielu punktach Wisły. Niektórych nie sposób przeoczyć

Od soboty w Wiśle można płacić funtami wiślańskimi. To pierwsza moneta w ramach serii "Wisła", w której znajdą się 24 monety zastępcze z miast leżących nad rzeką Wisłą.

Funt wiślański to bon towarowy w formie żetonu. Choć używamy go jako środka płatniczego, nie można go nabyć, gdyż trafia do klientów tylko jako reszta wydawana za zakupy. Można nim normalnie płacić w sklepie, ale zwykle jest zabierany jako pamiątka z Wisły. Bardzo chętnie korzystają z tego turyści.

Żetony nie zastępują obowiązujących środków płatniczych, a ich przyjmowanie jest dobrowolne. Żeton o nominale 1 funt wiślański ma wartość 10 złotych. Można go dostać i płacić nim w ok. 20 punktach handlowo-usługowych na terenie Wisły.

- To świetna promocja dla naszego miasta, a jednocześnie wyjątkowa, bo limitowana pamiątka z Wisła. W związku z wprowadzeniem tego programu liczę, że wzrosną w naszym biurze obroty. U nas za Funty Wiślańskie można będzie kupić m. in. noclegi, mapy, czy przewodniki, wydawać będziemy je również w formie reszty - mówi Wojciech Rozkoszny z Centrum Rezerwacji Noclegów w Wiśle, współwłaściciel jednego z punktów honorujących Funty Wiślańskie.

Na awersie żetonu, jaki można spotkać w Wiśle, jest postać skoczka i skocznia narciarska im. Adama Małysza w Wiśle Malince. Na rewersie z kolei umieszczona została mapa Polski z zaznaczonym położeniem Wisły.

Razem z funtem wiślańskim w minionym tygodniu pojawił się funt ustroński, na awersie którego widnieje sanatorium w Ustroniu. Funt z Ustronia, podobnie jak wiślański, został wydany w ilości 5000 sztuk, a na terenie miasta honoruje go ok. 20 punktów.

Po złożeniu monet do siebie pojawia się zarys biegu Wisły. Promocja w obu miastach trwa do 28.02.2009.

Warto dodać, że tego typu akcje promocyjne cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem, czego przykładami mogą być funty zakopiańskie i funty szczyreckie, których wartość kolekcjonerska znacznie przewyższa ich wartość nominalną.

Łukasz Klimaniec - POLSKA Dziennik Zachodni

http://wisla.naszemiasto.pl/wydarzenia/963379.html



Wit - Sob Mar 07, 2009 12:35 pm


Jasnowice, Istebna: Na granicy powstanie Dom Trzech Narodów
26.02.2009
Joanna Kohut jest przekonana, że byłe przejście graniczne przyciągnie wielu gości

Międzynarodowa galeria sztuki regionalnej, kawiarnia, miejsce służące spotkaniom integracyjnym i nauce języków obcych dla młodzieży z trzech sąsiadujących ze sobą państw, piękna sala koncertowa, studio nagrań i siłownia sportowa. To tylko niektóre z pomysłów na zagospodarowanie byłego przejścia granicznego między Jasnowicami i Bukowcem w gminie Istebna.

Choć plany są bardzo rozbudowane i kosztowne, pomysłodawcy wierzą, że wspólnymi siłami wielu partnerów uda się je zrealizować.

- Tworzymy w Jasnowicach Dom Trzech Narodów, którego głównym celem będzie zjednoczenie kultury i tradycji trzech krajów, sąsiadujących ze sobą w Trójwsi Beskidzkiej - tłumaczy Joanna Kohut, kierowniczka obiektu na byłym przejściu granicznym.

Przypomnijmy, że pod koniec ubiegłego roku wojewoda śląski przekazał nieodpłatnie najpierw starostom, a ci następnie samorządom lokalnym, wybrane obiekty w naszym regionie, które służyły do tej pory pogranicznikom. Po wprowadzeniu układu z Schengen budynki opustoszały. Gminy, chcąc otrzymać majątek Skarbu Państwa, musiały jednak najpierw zagwarantować, że w miejscach tych prowadzona będzie działalność komunalna, służąca między innymi miejscowej społeczności. Istebna przejęła budynek w Jasnowicach i pojawił się pomysł, aby stworzyć tam Dom Trzech Narodów.

Kilka dni temu przedstawiciele przygranicznych gmin z Czech spotkali się z władzami Istebnej, aby przedstawić swoje koncepcje współpracy.

- Najbardziej nam zależy, aby powstała ciekawa galeria prezentująca nie tylko okoliczną sztukę, ale też czasy, gdy dzielił nas jeszcze graniczny szlaban - podkreślał Peter Jalowiczor, starosta Bukowca. - Nie oznacza to, że nie interesują nas inne propozycje i pomysły. Najpierw musimy poszukać jednak wspólnych programów, z jakich mogłaby być finansowana ta inwestycja.

Pozostali partnerzy przedstawiali podobnie koncepcje. - Marzy nam się uruchomienie izby pamięci lub muzeum dokumentującego trudne czasy przemian, jakie dotknęły przygraniczne gminy - mówił Peter Sagitarius, starosta Jabłonkowa.

Oprócz Bukowca i Jabłonkowa, do współpracy zaproszono również trzy inne czeskie samorządy wchodzące skład regionu jabłonkowskiego i dwie gminy ze Słowacji.

- Rozmawiamy już z dyrektorami muzeów w Cieszynie i Jabłonkowie czy udostępnią nam część swoich eksponatów - wyjaśnia Danuta Rabin, wójt Istebnej. - Chcielibyśmy też, aby to miejsce skupiało młodych ludzi z trzech państw. Podczas zajęć mogliby się bardziej ze sobą zintegrować i na przykład uczyć się razem swoich języków.

Budynek w Jasnowicach jest spory, więc można zagospodarować go pod różne cele. Jest tam aż 40 pomieszczeń użytkowych o łącznej powierzchni ponad 750 m kw. Obiekt nie jest bardzo zaniedbany. Wystarczy niewielki remont i można go zacząć użytkować.

Na razie są pomysły, by już w holu przybywających gości witały efektowne wystawy obrazów, a obok mogłaby się znajdować stylowa kawiarenka. - Myślimy o stworzeniu żywej galerii sztuki ludowej, w której można by również kupować dzieła wykonane przez twórców ze Słowacji, Czech i Polski - mówiła szefowa obiektu.

Chęć współpracy zadeklarował już Jan Kukuczka, organizator Beskidzkich Integracji Sztuki. - Ma około 500 obrazów znanych i cenionych artystów. Często nas wspiera, robiąc wystawy - mówi Elżbieta Legierska-Niewiadomska, dyrektorka Gminnego Ośrodka Kultury w Istebnej.

Prace adaptacyjne w budynku mają ruszyć już wiosną. Rada gminy przeznaczyła w tym roku ponad 100 tys. zł na funkcjonowanie Domu Trzech Narodów. Na zrealizowanie wszystkich planów potrzebne są znacznie większe nakłady. Dlatego samorząd będzie się starał o zdobycie dodatkowych środków z programów transgranicznych.

Żywe muzeum granicy nad Olzą

Budynki po pogranicznikach przy moście Przyjaźni w Cieszynie zamienią się w sale konferencyjne i muzeum.
Ich zarządcą jest od listopada ubiegłego roku Śląski Zamek Sztuki i Przedsiębiorczości. Wspólnie z gminą Zamek zamierza wystąpić o dofinansowanie z Unii Europejskiej na rewitalizację tych budynków, które posiadają około 800 metrów kw. powierzchni użytkowej. Po zagospodarowaniu obiektów znalazłyby się w nich sale konferencyjne, gdzie mogliby się spotykać biznesmeni z Polski i Czech. Byłoby także muzeum przypominające o granicznej kontroli.

Łukasz Gardas - POLSKA Dziennik Zachodni



http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/966123.html
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 6 z 8 • Wyszukiwarka znalazła 432 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •