ďťż
 
[Beskidy] Ustroń, Wisła, Szczyrk i okolice



Wit - Czw Mar 12, 2009 9:34 pm
Szczyrk chce być ślubną stolicą Polski
mac2009-03-02, ostatnia aktualizacja 2009-03-02 12:47



Ślub w malowniczym góralskim kościółku, potem wesele w pięknie przystrojonej sali, wreszcie szalone atrakcje dla pary młodej w górskiej scenerii. Szczyrk stara się, aby na ślubnym kobiercu stawały tutaj pary z całego kraju

Przed kilkoma laty para z Warszawy chciała wziąć ślub na stoku Skrzycznego w Szczyrku. Planowali ceremonię w kombinezonach, z nartami przypiętymi do nóg. Ówczesny burmistrz, sam zapalony narciarz, nie miał nic przeciwko temu. Nie zgodzili się jednak urzędnicy z Urzędu Stanu Cywilnego w Szczyrku, tłumacząc, że to wbrew przepisom. Ustawa mówi bowiem, że ślub powinien mieć szczególnie uroczystą oprawę. Ostatecznie narzeczeni pobrali się w USC, ale przyszli w strojach narciarskich i z oryginalnym bukietem - wśród kwiatów były miniaturowe narty i sztuczny śnieg. Potem, już z prawdziwymi nartami, pojechali na stok wypić lampkę szampana.

Młodzi warszawiacy nie byli jedynymi, którzy postanowili rozpocząć wspólne życie właśnie w tym beskidzkim kurorcie. - W ostatnich latach coraz więcej par z całego kraju przyjeżdża do nas, wziąć ślub. To podsunęło nam pomysł, aby zachęcić do tego kolejnych narzeczonych i stać się taką ślubną stolicą Polski - mówi Sabina Bugaj, szefowa Miejskiego Ośrodka Kultury, Promocji i Informacji.

Inicjatywa szczyrkowskich urzędników jest częścią szerszej strategii promocji tej miejscowości. W ostatnich latach, gdy na skutek konfliktu nie działały wyciągi narciarskie, w Polskę płynęło mnóstwo negatywnych informacji o Szczyrku, które psuły wizerunek miasta. Aby z tym walczyć i przypominać o wielu wspaniałych walorach miasteczka, urzędnicy postanowili przygotować ofertę gotowych produktów turystycznych.

Samorząd wraz z lokalnymi przedsiębiorcami przygotowuje katalogi, które kompleksowo zaprezentują gotowe oferty. Pierwszy będzie właśnie nosił tytuł "Najpiękniejszy ślub tylko w Szczyrku". Prace nad nim są prawie ukończone, a wydawnictwo ukaże się na wiosnę.

- W naszej ofercie znajdzie się wszystko, co potrzebne do zorganizowania niezapomnianej i oryginalnej uroczystości - mówi Bugaj. Będą restauracje dostosowane do różnych rozmiarów przyjęć weselnych i oferujące rozmaite menu - od tradycyjnych góralskich potraw do najbardziej wymyślnych specjałów. Ponieważ oferta jest adresowana do przyjezdnych, znajdą wybór noclegów dla młodej pary i gości weselnych. Niezwykłą ozdobą każdej uroczystości są kwiaty, dlatego przyszli małżonkowie będą mogli zamówić kompleksową florystykę ślubno-weselną - od bukietu dla panny młodej, przez wystrój kościoła i sali weselnej, po kwieciste ozdoby na samochód. Nie będzie także problemów z zamówieniem weselnego tortu i wypieków, także tych regionalnych, które zachwycą podniebienia mieszczuchów.

Aby weselny pobyt w Szczyrku pozostawił niezapomniane przeżycia, para młoda i jej goście będą mogli skorzystać z wielu, także szalonych, atrakcji. Zimą to oczywiście narty i skutery śnieżne. Latem czy wiosną można zdecydować się nawet na paralotnie. Wznoszące się nad Szczyrkiem Skrzyczne jest bardzo lubianą górą przez paralotniarzy i słynie z wyśmienitych warunków do uprawiania tego sportu.

Do tego wszystkiego dochodzą wspaniałe plenery na sesję zdjęciową, niedostępne dla par, które pobierają się w miastach. Sama uroczystość w malowniczych góralskich kościółkach będzie jeszcze bardziej wzruszająca. A do wyboru jest drewniany kościół św. Jakuba w centrum kurortu lub pięknie i wysoko położone Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski na Górce. Spod tego kościółka rozlega się fenomenalny widok na beskidzkie szczyty.

To wszystko zostanie szczegółowo zaprezentowane w atrakcyjnie wydanych katalogach. Znajdą się w nich profesjonalne zdjęcia z modelkami i modelami. Gotowe wydawnictwa będą rozprowadzane na najważniejszych targach w Polsce, w biurach podróży i punktach informacji turystycznej w całym regionie.

Wszystko będzie współfinansowane przez miasto i lokalnych przedsiębiorców. - Nie możemy czekać z założonymi rękami, aż klienci spadną nam z nieba. Chcemy wziąć sprawy w swoje ręce. Ludzie, którzy przyjadą na wesele i spodoba im się u nas, na pewno będą wracać w przyszłości - mówi Joanna Dankow, szefowa kwiaciarni Stokrotka, która zaangażowała się w wydanie katalogu o ślubach.

To samo podkreślają urzędnicy. - Szczyrk będzie się takim osobom pięknie kojarzył. Będą tu wracać na rocznice, wypoczynek, żeby pokazać miejsce swojego ślubu dzieciom. Bardzo na to liczymy - mówi Sabina Bugaj.




Wit - Wto Mar 17, 2009 7:48 pm
Wisła pięknieje za pieniądze z Unii
Marcin Hetnał2009-03-15, ostatnia aktualizacja 2009-03-15 18:09



Wisła dostała z Unii Europejskiej ponad 8 mln zł na inwestycje. Miasto chce za te pieniądze rozbudować bazę turystyczną. Będzie gdzie spacerować i jeździć na rowerze.

Andrzej Molin, burmistrz Wisły, nie kryje radości: - Mamy pieniądze! Przeznaczymy je na poprawę jakości bazy turystycznej, ale i mieszkańcy naszego miasta na tym skorzystają. Do unijnych pieniędzy Wisła dołoży niemal 4 mln zł z własnej kasy. Zamierza zrealizować aż siedem projektów. Dwa z nich - budowa trasy turystycznej w Malince oraz modernizacja pasażu w centrum miasta - już są ukończone. Kolejne ruszą jeszcze w tym roku.

- W pierwszej kolejności zbudujemy zadaszenie nad naszym amfiteatrem. Chcemy zdążyć do wakacji. Powstanie też nowy bulwar nad Wisłą - od amfiteatru do hotelu Gołębiewski. To będzie idealne miejsce na spacery - dodaje burmistrz.

Pieniędzy wystarczy też na remont fragmentu Wiślańskiej Trasy Rowerowej, na poprawki w parku Kopczyńskiego i w kompleksie rekreacyjnym Jonidło oraz na remont trasy turystycznej Czarne -Malinka. - Ten szlak będzie przebiegał nad Skocznią im. Adama Małysza, więc będzie bardzo atrakcyjny widokowo. Wisła nam pięknieje i będzie pięknieć nadal - cieszy się burmistrz.
........................

Jest kasa na amfiteatr
14.03.2009

Zarząd Województwa Śląskiego przyznał właśnie dofinansowanie na rozwój infrastruktury turystycznej w Wiśle. Oznacza to, że gmina otrzyma w tym roku pieniądze na dofinansowanie m.in. zadaszenia amfiteatru i rozbudowę jego zaplecza - poinformował wczoraj Łukasz Bielski, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Wiśle.

W najbliższych miesiącach zostanie podpisana umowa, w wyniku której gminie zostanie przekazane ponad 8 mln zł unijnego dofinansowania projektu, który pochłonie w sumie około 12 mln zł i obejmuje aż siedem zadań. Dwa z nich - budowa trasy turystycznej w Malince oraz modernizacja pasażu w centrum miasta zostały już wykonane za około 800 tys. złotych. Zakontraktowane są inwestycje zadaszenia amfiteatru i rozbudowy jego zaplecza oraz modernizacja Bulwaru Księżycowego, które ruszą w tym roku. W ramach projektu do zrobienia pozostały jeszcze remont trasy turystycznej Czarne - Malinka, remont fragmentu Wiślańskiej Trasy Rowerowej i poprawa zagospodarowania Parku Kopczyńskiego oraz kompleksu rekreacyjnego "Jonidło".

JAK - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/973697.html



Wit - Śro Kwi 15, 2009 12:12 am
Beskidzka Piątka unijnym cudem? Ma szansę
ER gazetacodzienna.pl 2009-03-26, ostatnia aktualizacja 2009-03-26 11:49:40.0



Beskidzka Piątka została nominowana do drugiej edycji ogólnopolskiego konkursu Polska pięknieje - 7 Cudów Unijnych Funduszy w kategorii produkt promocyjny. Przed rokiem w tej kategorii wygrał Cieszyn.

Konkurs organizowany jest od ubiegłego roku na zlecenie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Jego celem jest promocja najciekawszych projektów unijnych w Polsce. Na pierwszą edycję konkursu napłynęło 90 zgłoszeń, obecną - 137. Do nagrody nominowano 20 projektów w siedmiu kategoriach. Wśród nominowanych do nagrody znalazły się tylko dwa projekty z województwa śląskiego.

Jeden z nich to "Program rozwoju i promocji produktów turystycznych i kulturowych Beskidzkiej Piątki", którego efektem było utworzenie mikroregionu turystycznego zrzeszającego Brenną, Istebną, Szczyrk, Ustroń i Wisłę. Piątka została nominowana do nagrody w kategorii "produkt promocyjny". Przed rokiem kategorię wygrał projekt "Design Alive! żywa galeria designu" Z Beskidzką Piątką o nagrodę walczą Ostróda Reggae Festiwal i Wielkopolska Organizacja Turystyczna.

Ogłoszenie zwycięzców "Polska pięknieje - 7 Cudów Unijnych Funduszy" nastąpi 7 maja podczas drugiego Forum Funduszy Europejskich w Warszawie. - Zwycięstwo w konkursie to nie tylko prestiż w postaci pięknej statuetki. To także konkretne działania promujące zwycięzców w kraju i za granicą - mówi Iwona Gach, współorganizatorka konkursu.

W Wiśle wybudują góralską enklawę
TWO gazetacodzienna.pl 2009-04-14, ostatnia aktualizacja 2009-04-14 17:58:04.0

Unia Europejska dofinansuje budowę enklawy budownictwa góralskiego przy Muzeum Beskidzkim w centrum Wisły. Inwestycja pochłonie 1,1 mln zł. Bruksela pokryje 85 proc. wydatków.

- Inwestycja pozwoli znacznie uatrakcyjnić ofertę Muzeum Beskidzkiego w Wiśle, a tym samym uzupełni miejską infrastrukturę turystyczną o charakterze kulturowym - cieszy się Paweł Brągiel, członek Zarządu Powiatu Cieszyńskiego.

W sąsiedztwie Muzeum Beskidzkiego powstaną kolyba wraz z koszorem, chata kumornika, kuźnia, pasieka pszczelarska i zielnik. Prace zaplanowano też w samym muzeum, które zostanie przystosowane do obsługi osób niepełnosprawnych. Ponadto placówka zostanie wyposażona w nowoczesny sprzęt multimedialny.

Inwestycja zostanie sfinansowana w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego na lata 2007-2013. Łącznie do programu złożono 84 wnioski. Przeszły tylko osiem projektów, w tym ten złożony przez powiat cieszyński. - Został on bardzo dobrze oceniony i zajął czwarte miejsce na liście rankingowej - mówi Katarzyna Raszka-Sodzawiczny, rzeczniczka prasowa starostwa.



Wit - Czw Kwi 16, 2009 2:59 pm
Latem w Beskidach będzie tłok jak nad morzem
Ewa Furtak 2009-04-15, ostatnia aktualizacja 2009-04-16 09:56:05.0



W hotelach i pensjonatach nadbałtyckich kurortów: Łeby, Międzyzdrojów czy Kołobrzegu trudno będzie tego lata o wolne miejsce. A w Beskidach? Przygotujcie się na tłok!

Z badania przeprowadzonego na zlecenie Mondial Assistance wynika, że aż 30 proc. Polaków, którzy w zeszłym roku spędzili urlop za granicą, w tym roku będzie odpoczywało w Polsce. Powód: kurs euro i dolara jest ciągle wysoki, więc wyjazdy za granicę są zbyt drogie.

W wielu nadmorskich kurortach na czas wakacji klienci zarezerwowali już ponad połowę miejsc. - Obdzwoniłam kilkanaście pensjonatów w Łebie, nim udało mi się znaleźć wolny pokój w sierpniu - mówi bielszczanka, Małgorzata Hankus. Nadbałtyckie kurorty kuszą m.in. cenami noclegów, które są nawet trochę niższe niż w zeszłym roku. Hotele i pensjonaty przygotowały także wiele wakacyjnych promocji.

Także beskidzkie kurorty postanowiły powalczyć o turystów z Polski i promują się na wszystkich największych targach turystycznych w kraju. Tylko w tym miesiącu Wisła kusiła turystów na targach w Krakowie, a w najbliższy weekend powalczy o Gdańszczan. Pod koniec miesiąca urzędnicy zaplanowali jeszcze udział w dużych targach w stolicy.

Wiele beskidzkich hoteli przygotowało na okres wakacji specjalne oferty. Czterogwiazdkowy "Klimczok" w Szczyrku proponuje tzw. pakiet rodzinny. Osoba dorosła za tygodniowy pobyt zapłaci 1290 złotych, a dziecko do lat 16, które jest z dwójką pełnopłatnych osób - 700 złotych. W cenie jest wyżywienie oraz korzystanie z basenów i zaplecza odnowy biologicznej. Pakiety promocyjne, zachęcające do dłuższego pobytu, przygotowały także inne beskidzkie hotele. - Biorąc pod uwagę, że wyjazdy do Egiptu i Tunezji podrożały nawet o 30 proc., jest teraz o co powalczyć - uważa Zbigniew Śliwiński z Beskidzkiej Izby Turystyki, właściciel hotelu Cis i zajazdu Horolna w Przybędzy. - To powinien być dla nas dobry sezon - dodaje.

Podobnie uważa Jolanta Lechowicz ze Szczyrkowskiego Biura Kwater Prywatnych. Mówi, że zainteresowanie wakacyjnymi pobytami w Szczyrku jest znacznie większe niż w zeszłym roku o tej porze. Ceny są takie same jak rok temu, ale niższe niż nad morzem. W Szczyrku na okres wakacji można znaleźć nocleg już za 30 zł od osoby. - Nic dziwnego, że rezerwują u nas noclegi turyści m.in. z Łodzi i nadmorskich miejscowości. Zaczynają do nas wracać także Ślązacy. Dotąd jeździli za granicę, ale teraz z powodu kryzysu i wysokiego kursu walut, zostaną w Polsce. Jak przed laty, wielu z nich spędzi letnie wakacje w Szczyrku - mówi Lechowicz.






Wit - Czw Maj 21, 2009 8:12 pm
Kolejka linowa na Szyndzielnię przynosi straty
Ewa Furtak 2009-05-21, ostatnia aktualizacja 2009-05-21 20:05:59.0



Tłumy turystów pod dolną stacją kolejki linowej na Szyndzielnię to już, niestety, historia. Od lat kolejka przynosi straty, więc bielscy radni nagle zaczęli się zastanawiać, co zrobić, by znów przyciągnąć ludzi pod i na Szyndzielnię.

Wybudowana w latach 50. kolejka gondolowa, gruntownie zmodernizowana w latach 90., jest jedną z największych atrakcji turystycznych Bielska-Białej. Dawniej trzeba było odstać swoje, żeby kupić bilety. Teraz można dostać je od ręki. Kolejek nie ma. Siłą rzeczy słaba frekwencja przekłada się na finanse.

Dochodowością kolejki, zarządzanej przez miejską spółkę ZIAD, zainteresował się radny Andrzej Listowski. W odpowiedzi na interpelację, urząd miasta poinformował go, że od 2001 do 2008 kolejka przyniosła ponad 1,8 mln zł straty! W tym czasie tylko 2008 rok zamknęła zyskiem nieco ponad 56 tys. zł. - Kolejka mogłaby być zyskowna, ale dziś nie wiadomo nawet, ile osób z niej korzysta, bo nie ma kołowrotków do liczenia pasażerów - mówi Listowski.

- Aż trudno uwierzyć, że taki obiekt nie przynosi zysków. Gdyby kolejki były niedochodowe, prywatni inwestorzy nie stawialiby ich przecież w Beskidach. A przecież co roku powstają nowe - dziwi się też radny Przemysław Drabek.

Zbigniew Śliwiński z Beskidzkiej Izby Turystyki wskazuje kilka niedociągnięć. - Brak parkingu przy dolnej stacji. No i kolejka kursuje w określonych godzinach, a chętnie wyjechałbym nocą na Szyndzielnię z jakąś grupą. Pod tym względem jest chyba gorzej niż w PRL-u, kiedy nie było problemów z ekstrauruchomieniem kolejki - mówi Śliwiński.

Witold Pruski, gospodarz ośrodka narciarskiego Stożek w Wiśle, kilka lat temu zainwestował w wyciąg krzesełkowy. Nie dziwi go, że Szyndzielnia nie przynosi zysków. - Zainwestowałem głównie z myślą o narciarzach i w 90 proc. to oni są moimi klientami. Są jednak kolejki, które mają duży ruch także latem. Tak jest z Czantorią, rewelacyjnie położoną, w dodatku łatwo do niej dojechać. A Szyndzielnia? Dojazd trudny, o narciarzy też nie powalczy. To miejsce faktycznie potrzebuje zmian - radzi Pruski.

Władze miasta uważają, że sytuacja się nie zmieni, jeśli nie dojdzie do planowanych od wielu lat inwestycji narciarskich na Szyndzielni i Dębowcu. Tymczasem, o czym pisaliśmy wielokrotnie, sprawa nie jest prosta, bo teren objęty jest Europejską Siecią Ekologiczną Natura 2000 i będą go bronić ekolodzy. Magistrat wierzy jednak w realizację swych planów. - Nie chcemy budować wyciągów na dziewiczej górze, tylko przywrócić temu miejscu stoki narciarskie, po których można tu było już kiedyś jeździć - mówi Tomasz Ficoń, rzecznik prasowy bielskiego magistratu. - Nie chodzi o robienie z Szyndzielni wielkiego ośrodka narciarskiego. To ma być miejsce wypoczynku głównie dla bielszczan - dodaje Ficoń.


....................
straty?...zlikwidować! natychmiast



Wit - Pią Maj 22, 2009 9:29 pm


Beskidzka Piątka została unijnym cudem
fe 2009-05-07, ostatnia aktualizacja 2009-05-07 22:47:37.0

Billboardy w największych polskich miastach i reklama w telewizji - tak przed sezonem zimowym będzie się promować Beskidzka Piątka. I tym projektem, realizowanym za unijne pieniądze, wygrała jeszcze ogólnopolski konkurs.

"Polska pięknieje. 7 cudów unijnych funduszy" to ogólnopolski konkurs organizowany przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego przy współpracy z Wydawnictwem Pascal oraz firmą Smartlink. Na tegoroczny konkurs napłynęło ponad 130 zgłoszeń. Z nich kapituła wybrała 20 najlepszych, wśród nich projekt Beskidzkiej Piątki, czyli Brennej, Wisły, Szczyrku, Istebnej i Ustronia, miejsowości, które zamiast rywalizować o turystów, od kilku lat wspólnie o nich walczą. Każda innym hasłem. Brenna to siła spokoju, Istebna siła tradycji, Szczyrk siła energii, Ustroń siła zdrowia, a Wisła siła źródeł.

Na Program rozwoju i promocji produktów turystycznych i kulturowych Beskidzkiej Piątki udało się zdobyć unijne pieniądze. Przed zimą kurorty będą się intensywnie promowały w całej Polsce. - Będą to m.in. billboardy w największych polskich miastach - mówi Andrzej Molin, burmistrz Wisły.

Efektem końcowym projektu ma być powstanie mikroregionu turystycznego, takiego, jakie funkcjonują np. w Alpach. Dzięki większemu ruchowi turystycznemu w regionie ma także przybyć miejsc pracy.

I właśnie ten projekt został nagrodzony w tegorocznej edycji konkursu w kategorii "produkt promocyjny". Projekt Beskidzkiej Piątki wygrał z Ostróda Reggae Festiwal i Wielkopolską Organizacją Turystyczną, która zdobyła unijne pieniądze na promocję regionalnych produktów turystyki kulturowej. Wręczenie nagród odbyło się wczoraj podczas drugiego Forum Funduszy Europejskich w Warszawie.

To już kolejny sukces naszego regionu w tym konkursie. W zeszłorocznej edycji w kategorii "produkt promocyjny" wygrała cieszyńska klubokawiarnia Presso.

Beskidzka Piątka chce wprowadzić wspólny karnet
Marcin Czyżewski 2009-05-15, ostatnia aktualizacja 2009-05-18 11:49:57.0

Czy beskidzkie wyciągi narciarskie połączy wreszcie jeden karnet? Właścicieli ośrodków postanowili namówić do tego samorządowcy Beskidzkiej Piątki. Wszyscy czekają teraz na szacunkowe koszty takiego przedsięwzięcia

Obrazek z Austrii: pięć wielkich regionów narciarskich stowarzyszonych pod jedną nazwą Ski amadĂŠ, 270 nowoczesnych wyciągów, 860 km tras i tylko jeden karnet. Narciarz odwiedza kasę raz i może przez kilka dni jeździć, gdzie mu się tylko podoba.

Obrazek z Beskidów: kilka miejscowości, kilkadziesiąt wyciągów (głównie krótszych leciwych orczyków lub talerzyków), nowoczesnych kolejek jak na lekarstwo i w każdym ośrodku inny karnet. Nawet na dwie sąsiadujące ze sobą ośle łączki potrzeba innych biletów.

Głosy, że trzeba coś z tym zrobić, pojawiają się od wielu lat. Za przykład podawana jest nawet Słowacja, która zrozumiała, że narciarze oczekują nowoczesności i wygody, a nie skansenów. Do tej pory kończyło się jednak na narzekaniach. Czy teraz będzie inaczej? Do wspólnego działania gestorów wyciągów postanowili namówić samorządowcy z Beskidzkiej Piątki. To organizacja skupiająca pięć atrakcyjnych górskich gmin: Brenną, Szczyrk, Ustroń, Wisłę i Istebną. - Nasza współpraca bardzo dobrze się układa, robimy wiele na polu promocyjnym. Teraz chcielibyśmy rozszerzyć to na grunt prywatny i zachęcić właścicieli, by wprowadzili system wspólnych kart wstępu na swoje wyciągi. To byłby krok milowy dla naszego regionu - mówi Andrzej Molin, burmistrz Wisły.

Spotkania właścicieli wyciągów z samorządowcami odbyły się najpierw w poszczególnych gminach, a w środę doszło do zebrania całej Beskidzkiej Piątki. Byli na nim również przedstawiciele współpracującej z nią firmy Delta Partner, specjalizującej się w pozyskiwaniu unijnych funduszy oraz firm wdrażających odpowiednie systemy informatyczne dla ośrodków narciarskich.

Właściciele bazy narciarskiej zapoznali się z techniczną stroną wprowadzenia wspólnego skipassu. Choć do pomysłu odnoszą się pozytywnie, to nie zabrakło wątpliwości. Przystosowanie wyciągów do wspólnego karnetu nie jest tanie, gdyż często wiąże się ze zmianą dotychczasowych systemów i zamontowaniem nowych urządzeń, jak bramki, kołowrotki i czytniki kart. - Ci, którzy mają malutkie wyciągi, musieliby chyba zainwestować w to cały zysk. Przecież niektórzy do dzisiaj mają tekturowe bilety, które dziurkują - mówią. Drugi problem to kwestia wzajemnych rozliczeń.

Specjaliści przekonują jednak, że są różne możliwości. - Można się starać o dotacje unijne z programu Innowacyjna Gospodarka. Tu dofinansowanie sięga nawet 85 proc. inwestycji. Ale właściciele musieliby o nie wystąpić wspólnie, czyli np. założyć spółkę - wyjaśnia Bartosz Tyrna z Delta Partner.

Dodaje, że najważniejsze jest przełamanie bariery. Ustalono, że na początek firmy informatyczne przygotują szacunkowe koszty wprowadzenia wspólnego systemu na terenie Beskidzkiej Piątki. Wtedy dojdzie do kolejnych rozmów. - Na razie ciężko mówić o szczegółach, trzeba poczekać na konkrety. Ale sam pomysł jest świetny. To wymarzona sprawa dla narciarzy. Od dawna myślałem, żeby wprowadzić wspólny karnet przynajmniej z tymi wyciągami, które są najbliżej mojego - mówi Józef Waszut, współwłaściciel nowej kolejki Zagroń w Istebnej.



Wit - Wto Maj 26, 2009 10:15 am
Wisła była tania jak nigdy
Ewa Furtak2009-05-24, ostatnia aktualizacja 2009-05-24 22:08



Nie można załamywać rąk i narzekać na kryzys. Trzeba zadbać o to, żeby turyści przyjechali w Beskidy. Wisła stara się przyciągnąć gości, obniżając w weekend ceny aż o połowę

Adrian Miodoński z Katowic przyjechał do Wisły z całą rodziną już w piątkowe popołudnie. Załamał się, bo trafił na potężną nawałnicę. Jednak już w sobotę na niebie pojawiło się słońce. - Jest super! Tak, jak reklamowali, nie tylko noclegi, ale także wiele atrakcji jest o połowę tańsza. Dawno nam już się nie zdarzyło wyjść na obiad całą rodziną do restauracji. Tutaj wreszcie stać nas na to - cieszy się.

W weekend odbyła się już druga edycja akcji "Wisła za pół darmo". Aż kilkadziesiąt obiektów noclegowych o połowę obniżyło ceny. Do promocji przyłączyły się także m.in. restauracje, cukiernie, muzea, sklep ze sztuką ludową, wypożyczalnia quadów, park linowy, sztuczne, całoroczne lodowisko. Do ośrodka narciarskiego Stożek przyjechali rowerzyści górscy. - Obniżyliśmy ceny kolejki linowej o połowę. Teren świetnie nadaje się do uprawiania tego sportu - mówi Witold Pruski, gospodarz ośrodka.

W mieście zorganizowano wiele ciekawych imprez, np. grę terenową "Zdobądź Wisłę", polegającą na docieraniu do punktów w wyznaczonych strefach i wykonywaniu w nich różnych zadań. Odbyły się także m.in. koncerty, występy kabaretów, pokazy psów zaprzęgowych. - Oczywiście, najłatwiej jest ściągnąć turystów wydając publiczne pieniądze na koncert Dody czy Feel. Ale czy nie można wymyślić czegoś bardziej oryginalnego? Wydaje mi się, że w czasach kryzysu obniżka cen jest jednak lepszym pomysłem - uważa Michał Raszka z Grupy PRC, która jest jednym z organizatorów akcji. - To także rozwiązanie dla właścicieli hoteli, pensjonatów, którzy teraz mają mniej pieniędzy na reklamę. Na pewno część turystów, którzy przyjechali teraz do Wisły z powodu akcji, wróci tutaj jeszcze w sezonie - mówi.

Pierwsza edycja "Wisły za pół darmo" odbyła się jesienią. Akcja zakończyła się sukcesem: w ani jednym z obiektów biorących w niej udział nie było wtedy wolnych miejsc. - Wiosenną edycję będziemy dopiero podsumowywać. Wiem już, że nie wszystkie miejsca noclegowe były zajęte, ale to może z tego powodu, że jednak więcej hoteli i pensjonatów obniżyło teraz ceny niż jesienią - mówi Raszka.

Adam Małysz strzelił gola na Orliku
STELA gazetacodzienna.pl 2009-05-15, ostatnia aktualizacja 2009-05-15 13:55:01.0

Pierwsze boiska na Śląsku Cieszyńskim wybudowane w ramach rządowego programu Orlik zostały oddane do użytku przy Zespole Szkół Gastronomiczno-Hotelarskich w Wiśle. Budowa pochłonęła 1,3 mln zł. Na inwestycję złożyły się władze miasta, powiatu oraz województwa. Jako jeden z pierwszych strzał na bramkę oddał Adam Małysz.

To na razie jedyny obiekt na Śląsku Cieszyńskim oddany do użytku w ramach Orlika. Do budowy przymierza się gmina Zebrzydowice. Choć to program rządowy, oprócz 666 tys. zł od marszałka i wojewody, w inwestycję włączyły się powiat cieszyński, który dał 400 tys. zł oraz Wisła (200 tys.).

- Boisko jest położone w Wiśle i będzie służyło całej społeczności. Dlatego Rada Miejska postanowiła przyjąć mój wniosek i udzielić pomocy finansowej powiatowi. Cieszymy się, że wszyscy będziemy mogli korzystać z tak profesjonalnego obiektu - powiedział Andrzej Molin, burmistrz Wisły.

Na kompleks składają się boisko piłkarskie o wymiarach 30 na 62 m oraz boisko wielofunkcyjne przeznaczone do piłki koszykowej i piłki siatkowej o wymiarach 19 na 32 m. Dzięki sztucznej nawierzchni, z obiektu będzie można korzystać praktycznie przez cały rok. Otwierając boiska Czesław Gluza, starosta cieszyński, nawiązał do "kalos kaghatos", greckiego ideału sportowego wychowania młodzieży. - To pojęcie mówiło, że człowiek powinien być skonstruowany harmonijnie, a więc duch powinien iść z ciałem. Myślę, że ten ideał nic nie stracił na aktualności. Sądzę, że to wychowanie, które państwo prowadzicie, też przebiega w tym duchu - mówił starosta.

Uczniowie Zespołu Szkół Gastronomiczno-Hotelarskich cieszą się, że pierwsze boisko w ramach Orlika na Śląsku Cieszyńskim powstało przy ich szkole. - Dziś zagrałyśmy pierwszy raz. Boisko do siatkówki jest miękkie, mamy nadzieję, że obejdzie się bez kontuzji - mówiły Monika Brożek i Paulina Kocemba, uczennice klasy 3TH.

Na uroczystość przybył także Adam Małysz. Żartowano, że jest sąsiadem szkoły, bo po drugiej stronie głównej ulicy skoczek stawia swój nowy dom.

- Super, że coś takiego powstało. Pamiętam czasy, jak to boisko było wyłożone z kostek chodnikowych. Można było się potknąć i rozbić sobie głowę. Przy każdej szkole powinien być Orlik - powiedział dziennikarzom Adam Małysz.

Do końca roku w całym województwie śląskim zostanie otwartych 50 obiektów w ramach Orlika.



Wit - Śro Cze 03, 2009 12:08 am
Ustroń będzie miał swój park zdrojowy
Marcin Czyżewski2009-05-10, ostatnia aktualizacja 2009-05-11 14:06



Przyjeżdżający pod Równicę kuracjusze będą mogli odwiedzić pijalnię wód mineralnych, usiąść przy fontannie do inhalacji i relaksować się na ścieżkach spacerowych. Dzięki 3,7 mln zł z Unii Europejskiej powstanie tu park zdrojowy.
Ustroń to znane beskidzkie uzdrowisko, przyciągające tysiące kuracjuszy z Polski i zagranicy. Nietrudno spotkać tu chociażby Niemców chcących podreperować swoje zdrowie. Kurort posiada wiele atrakcji, ale do tej pory nie powstał tutaj park zdrojowy z prawdziwego zdarzenia. - Mamy oczywiście park z alejkami obok amfiteatru. Ale brakuje takiego miejsca, jak w innych uzdrowiskach, gdzie można np. napić się wód mineralnych czy skorzystać z inhalacji. Wkrótce to się zmieni - mówi Ireneusz Szarzec, burmistrz Ustronia.

Aby zdobyć pieniądze na urządzenie takiego miejsca, Ustroń porozumiał się z samorządem czeskiej Karwiny. Obie miejscowości są największymi uzdrowiskami na terenie Euroregionu Śląsk Cieszyński. Dlatego złożyły wspólny wniosek o unijną dotację do Europejskiego Funduszu Współpracy Transgranicznej. Dzięki niej Karwina chce unowocześnić swój park zdrojowy, a Ustroń zbudować go od podstaw. - W ciągu najbliższych tygodni podpiszemy umowę o przekazaniu pieniędzy. Otrzymamy 3,7 mln zł, a cała inwestycja pochłonie 4,6 mln zł - dodaje Szarzec.

Park powstanie na dużej, trzyhektarowej łące na zboczach Równicy, obok zakładu przyrodoleczniczego. Jego największą atrakcją będzie pijalnia wód mineralnych, której na razie w mieście nie ma. Z przeprowadzonych przez uzdrowisko badań wynika, że są tutaj złoża wód, które można eksploatować na lokalne potrzeby. W parku stanie także fontanna ze zdrowotną solanką. Kuracjusze będą mogli przy niej usiąść i skorzystać z inhalacji. Na całym terenie powstaną również ścieżki spacerowe i dydaktyczne. Nie zapomniano o rozrywce - w niewielkim amfiteatrze będą organizowane m.in. kameralne koncerty i wspólne imprezy z czeską Karwiną. Prace rozpoczną się w drugiej połowie tego roku i potrwają do 2011 roku.

Plany cieszą kuracjuszy wypoczywających w Ustroniu. - To naprawdę piękne i spokojne miejsce, dlatego bardzo lubię tu przyjeżdżać. Cieszę się, że powstanie taki park, bo rzeczywiście go brakuje. Po zabiegach będziemy mogli wyjść i odpocząć, napić się wody leczniczej. Będzie podobnie jak w Krynicy - mówi Wanda Zarychta z Łodzi.

W Wiśle powstanie enklawa z kolybą i zielnikiem
Marcin Czyżewski2009-05-18, ostatnia aktualizacja 2009-05-19 19:07

W chacie kumornika podpatrzymy, jak kiedyś się tkało i przędło. W kuźni swój fach zaprezentują kowale. To wszystko już niebawem ujrzymy w Enklawie Budownictwa Drewnianego w Wiśle.

- To zwieńczenie 25-letnich starań zapoczątkowanych przez Jana Kropa, nieżyjącego już wieloletniego kierownika naszego muzeum - cieszy się Małgorzata Kiereś, szefowa Muzeum Beskidzkiego, w którym powstanie enklawa.

Skansen powstanie dzięki projektowi powiatu cieszyńskiego "Dziedzictwo Śląska Cieszyńskiego - Enklawa Budownictwa Drewnianego przy Muzeum Beskidzkim w Wiśle", który otrzymał 993 tys. zł unijnego dofinansowania. W sumie za 1,2 mln zł obok wiślańskiego muzeum stanie kilka drewnianych obiektów. Będzie to chata kumornika, ubogiego wieśniaka, w której zwiedzający podpatrzą, jak kiedyś tkało się i przędło. Obok stanie kuźnia, gdzie dwóch kowali zaprezentuje tajniki swojego fachu. Pojawi się też kolyba (dawne schronienie dla wypasających owce) wraz z koszorem dla zwierząt, w którym co jakiś czas pojawią się owieczki. - To wszystko będzie zachęcało gości do odwiedzenia naszej enklawy. Znajdujące się w niej obiekty zostaną starannie zbudowane według dawnych wzorów - zapowiada Kiereś.

Oprócz budowli będzie także pasieka pszczelarska i zagroda zielarska, w której będą rosły najbardziej charakterystyczne zioła dla tego terenu. Zmiany czekają również samo muzeum. Do środka będzie się wchodzić od głównej ulicy, a nie od tyłu, jak teraz. Wejście zostanie tak przebudowane, aby mogli z niego korzystać niepełnosprawni. W środku pojawi się sprzęt multimedialny. Dzięki niemu zwiedzającym będą towarzyszyć odgłosy regionalnej muzyki, a na ścianach będą wyświetlane owce maszerujące po beskidzkich halach.

Powiatowi urzędnicy zapowiadają, że będą się starać, by skansen był gotowy już w przyszłym roku. - To będzie bardzo ciekawy projekt turystyczno-kulturowy, który stanie się atrakcją na skalę całego województwa - zapewnia Paweł Brągiel, członek zarządu powiatu cieszyńskiego.



Wit - Wto Cze 09, 2009 1:25 pm
Baseny termalne w Jaworzu utonęły przez kryzys
Marcin Czyżewski 2009-06-08, ostatnia aktualizacja 2009-06-08 15:44:29.0



Mimo dwóch przetargów i obniżki ceny władzom Jaworza nie udało się znaleźć inwestora, który wybudowałby w gminie kompleks basenów termalnych. - Przegraliśmy z kryzysem - mówi wójt Zdzisław Bylok.

Powstanie kompleksu byłoby dla Jaworza nawiązaniem do uzdrowiskowych tradycji, a przede wszystkim szansą rozwoju dla malowniczej miejscowości. Gdy badania Głównego Instytutu Górnictwa potwierdziły, że pod Jaworzem znajdują się złoża wód termalnych, gmina rozpoczęła poszukiwania inwestora. Miałby on w ciągu pięciu lat wybudować centrum balneorekreacyjne, a w zamian dzierżawiłby atrakcyjny pięciohektarowy teren u podnóża wzgórza Goruszka, później zaś otrzymałby prawo do jego pierwokupu.

Według planów centrum miało się składać z basenów krytych i otwartych, częściowo wykorzystujących wodę termalną. Zaplanowano też sauny, gabinety spa&wellness, czterogwiazdkowy hotel, kompleks szkoleniowo-konferencyjny, gastronomię, ścieżki spacerowe, tereny sportowo-rekreacyjne oraz parkingi.

Do pierwszego przetargu, ogłoszonego z końcem zeszłego roku, nikt się nie zgłosił. Także do drugiego nikt nie stanął, mimo że gmina obniżyła cenę rocznej dzierżawy ze 100 tys. do 50 tys. zł. - Mieliśmy firmę, która w zasadzie była zdecydowana na inwestycję. Większość z blisko 200 mln zł miała pochodzić z kredytu. Niestety, dwa banki, które miały kredytować inwestycję, odmówiły z powodu tego, co dzieje się w gospodarce. Przegraliśmy z kryzysem - mówi Zdzisław Bylok, wójt Jaworza.

Wójt dodaje, że gmina szukała inwestora nawet za granicą. Dlatego informowała o swoich planach nie tylko Polską Agencję Inwestycji Zagranicznych, ale też przedstawicielstwa gospodarcze przy ambasadach znajdujących się w Polsce. - Nie rezygnujemy. Zgodnie z prawem nie musimy już organizować przetargu, tylko negocjacje o cenę. Obniżymy też stawki za dzierżawę, bo zależy nam na tej inwestycji. Mamy nadzieję, że jednak się uda - dodaje Bylok.

W Zebrzydowicach basen pływa na stawie
Marcin Czyżewski 2009-06-10, ostatnia aktualizacja 2009-06-10 18:55:06.0

W basenie unoszącym się na tafli stawu będzie można pluskać się za darmo. To jeden ze sposobów gminy na przyciągnięcie turystów.

Zebrzydowice nie są na razie miejscem często odwiedzanym przez turystów. Wielu ludzi nie wie nawet, że ta leżąca przy granicy z Czechami gmina ma odrestaurowane pałace w Zebrzydowicach czy Kończycach Małych. Władze gminy postanowiły jednak to zmienić. - Nie będziemy rywalizować z Wisłą czy Ustroniem, ale chcemy stać się atrakcyjnym miejscem turystyki weekendowej. Liczymy na wizyty mieszkańców Śląska, np. z Katowic lub Jastrzębia-Zdroju - mówi Karol Sitek, zastępca wójta Zebrzydowic.

Aby przyciągnąć gości, gmina postanowiła zadbać o atrakcje. Najważniejszą będzie basen pływający na stawie Młyńszczok. Do tej pory ze starego zbiornika korzystali tylko wędkarze. Teraz bezpiecznie będą mogli z niego korzystać także amatorzy pływania.

Basen jest już praktycznie gotowy i składa się z dwóch części. Niecka dla dzieci ma pół metra głębokości. Są tu także zjeżdżalnie dla maluchów i fontanna. Basen dla dorosłych ma trzy metry głębokości.

Obie niecki zbudowano ze sztucznego tworzywa, które unosi się na wodzie. Z kolei ścianki powstały ze specjalnych siatek, aby nic ze stawu nie przedostawało się do kąpieliska. To wszystko związano z gruntem przy pomocy żerdzi wkręcanych w dno. Dna obu niecek wykonano z kamiennych kostek. - Basen będzie czynny od 1 lipca. Nad bezpieczeństwem będą czuwać ratownicy. Wstęp za darmo - zapowiada Sitek.

Oprócz basenu na stawie Młyńszczok pojawią się też kajaki i rowerki wodne. Powstanie też oświetlony deptak wokół stawu i zaplecze z kawiarenką w przeszklonej kopule. Projekt obejmuje też wyczyszczenie stawu obok pałacu w Kończycach Małych i zbudowanie nad nim mostu. Dzięki niemu od pałacu aż do boiska po drugiej stronie zbiornika przejdziemy nad powierzchnią wody.

Wykonanie nowych atrakcji pochłonie 7 mln zł. Aż 85 proc. tej kwoty pochodzi z Unii Europejskiej.





Wit - Śro Cze 17, 2009 1:16 pm
Na Czantorii powstają kosmiczne atrakcje
Marcin Czyżewski 2009-06-16, ostatnia aktualizacja 2009-06-17 13:14:27.0



Czantorii Napędzany promieniami słonecznymi pojazd kosmiczny, model rakiety Apollo i mini-elektrownia wodna - to atrakcje, które niebawem powitają turystów na ustrońskiej.

- W dzisiejszych czasach trzeba proponować różnego rodzaju atrakcje, aby przyciągnąć ludzi. Bez tego Czantoria będzie martwą górą - przekonuje Czesław Matuszyński, prezes kolejki linowej na Czantorię.

Jedną z atrakcji jest Centrum Meteorologii i Energii Odnawialnej, działające od dwóch lat obok górnej stacji kolejki linowej. Zainstalowano tu m.in. zestawy urządzeń, dzięki którym każdy dowie się, jak działa nowoczesna stacja meteo, skąd biorą się śnieg i deszcz, dlaczego występują burze. Teraz Adam Skowroński z firmy Ecoclima, który uruchomił centrum, szykuje jego rozbudowę.

- Chcemy zbudować model elektrowni wodnej. Dzięki temu każde dziecko zrozumie, jak ona działa - mówi. Powstaną dwa małe zbiorniki. Woda z wyższego będzie spływała na turbinę wytwarzającą energię elektryczną. Obok niej stanie makieta budynku elektrowni wraz z żarówką i woltomierzem, aby zwiedzający widzieli, że w ten sposób naprawdę powstaje prąd. Z turbiny woda spłynie do dolnego zbiornika, skąd zostanie wpompowana do górnego przy pomocy pompy zasilanej bateriami słonecznymi.

To nie wszystko - przybędą tu również atrakcje związane z kosmosem. - Teraz budujemy sześciokołowy pojazd gwiezdny zasilany bateriami słonecznymi. Wyglądem będzie nawiązywał do łazika z sondy Pathfinder, która badała Marsa. Każde dziecko będzie mogło się nim przejechać - dodaje Skowroński. Do tego dojdzie makieta rakiety Apollo, w której chętni będą mogli sobie robić zdjęcia.



Narty? Proszę bardzo. W Brennej po trawie
mac 2009-06-16, ostatnia aktualizacja 2009-06-16 22:20:44.0

Grasski 20 lat temu wymyślili Austriacy, którzy latem nie mogli doczekać się szusowania po śniegu. Teraz ten sport powoli wchodzi do Polski.

Na Starym Groniu uruchomiono wypożyczalnię, gdzie dostaniemy przede wszystkim specjalne krótkie narty z taśmą naciągniętą na rolki. Do tego buty, kije, kask i możemy ruszać na stok, który został starannie wyrównany, oczyszczony z kamieni i wykoszony. Na początek trasy wywiezie nas wyciąg orczykowy.

- Technika jest podobna do carvingowej jazdy po śniegu. Osoby, które jeżdżą na nartach, nie powinny mieć większych problemów z przyzwyczajeniem się do jazdy po trawie - mówi Tomasz Lorek z Beskidzkiej Organizacji Turystycznej w Brennej.

Stok i wypożyczalnia będą czynne w każdy weekend, a w czasie wakacji codziennie. Wypożyczenie sprzętu kosztuje 10 zł za pierwszą godzinę, 7 za każdą następną lub 40 za cały dzień

Turyści przejdą aleją Zbójników
mac 2009-06-16, ostatnia aktualizacja 2009-06-16 10:53:42.0

W Węgierskiej Górce sześciu rzeźbiarzy z całej Polski wydobywa z wielkich pni postacie zbójników. Wkrótce staną w specjalnej alei, która będzie atrakcją dla turystów

Proćpok czy Martyn Portasz zwany Dzigosikiem to zbójnicy, o których wiele opowiadało się w beskidzkich chałupach. Niebawem ich rzeźby będzie można zobaczyć w Węgierskiej Górce. Gmina wpadła na pomysł, aby postaci legendarnych zbójników ustawić przy głównym deptaku. - Choć nie kojarzą się dobrze, są trwałym elementem góralskiej historii Beskidów. Liczymy na to, że rzeźby staną się charakterystyczną atrakcją Węgierskiej Górki, będą uwieczniane na fotografiach i widokówkach. Zbójcy zostaną ustawieni po prawej stronie ul. Zielonej, między Urzędem Gminy a szkołą. Rzeźby będą zabezpieczone, nocą oświetlone i widoczne z dużej odległości - mówi Marian Kurowski, zastępca wójta Węgierskiej Górki.

Na początek powstanie sześć rzeźb, wysokich na ponad 3 m. Do ich wykonania gmina zaprosiła rzeźbiarzy z różnych zakątków Polski. Zbójnicki plener rozpoczął się wczoraj. Artyści zaczęli pracę od zerwania kory z wielkich pni ściętej topoli. - Najpierw wykonam zarys postaci piłą spalinową, potem wszystkie detale zrobię dłutem. Tak powstanie myśliwy-kłusownik z upolowaną zwierzyną. Praca będzie ciężka, nawet po 10 godzin dziennie - mówi Zygmunt Kędzierski z Borów Tucholskich.

Edmund Szpanowski z Sierpca, zanim zabrał się do pracy, naszkicował na kartce przyszłą rzeźbę. Wyjaśniał, że będzie to romantyczna para - zbójnik z ciupagą i dziewczyna, która z miłością się w niego wpatruje.

Prace potrwają około dziesięciu dni. Na stworzenie alei Zbójników gmina zdobyła 35 tys. zł dotacji z Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach.





Wit - Śro Cze 17, 2009 11:02 pm
Istebna ma zielonego węża, a nie logo
TWO gazetacodzienna.pl 2009-05-19, ostatnia aktualizacja 2009-05-19 19:05:28.0



Istebna to kolejna beskidzka gmina, która postanowiła zafundować sobie logo. Niestety, efekt rozstrzygniętego właśnie konkursu zachwycił tylko urzędników. Graficy bezradnie rozkładają ręce. - Profesjonaliści nie startują w takich zabawach i potem mamy zielonego węża, jak ten, na logo Istebnej - przekonują.

Na konkurs ogłoszony przez Urząd Gminy napłynęły 42 prace. "Po burzliwych obradach drogą głosowania jury ogłosiło zwycięzcę" - czytamy w komunikacie. Główną nagrodę w wysokości 1000 zł ufundowaną przez Urząd Gminy przyznano Maciejowi Drelakowi zamieszkałemu w Wylatowie (woj. kujawsko-pomorskie) za: "ciekawe opracowania loga, spójność graficzną oraz nawiązanie do charakteru gminy".

Wśród nadesłanych prac dominował motywy świerka istebniańskiego, koronki i modrzyńca, który jest częścią stroju istebniańskiego. Logo Drelaka też się nie wyróżnia: to zielona wstęga, świerki i motyw koronki. Urzędnicy są zachwyceni znakiem graficznym. Fachowcy nie zostawiają na nim suchej nitki.

- Logo wyróżnia pozytywnie to, że jest... nowe. To wszystko, co można o nim powiedzieć dobrego. Za dużo chciano nam przekazać (las, zielona rzeka?, koronka), więc logo niepokojąco się wydłuża i rozpada na poszczególne moduły. Użyty krój pisma jest mało czytelny. Mówię to z przykrością, bo próbowałam wytłumaczyć organizatorom konkursu, że projektowanie loga jest trudnym procesem, a otwarty konkurs nie przyniesie dobrych efektów - mówi Ewa Gołębiowska, dyrektorka Śląskiego Zamku Sztuki i Przedsiębiorczości w Cieszynie, który promuje m.in. dobre wzornictwo i grafikę.

Paweł Jońca, grafik, autor plakatu 11. Przeglądu Filmowego "Kino na granicy" w Cieszynie (aktualnie ma wystawę na Zamku), żałuje, że ostatnio każda gmina w Polsce, chce mieć własną identyfikację, bo choć cel i chęci są godne pochwały, to wybór projektu bardzo często graniczy z desperacją. Jak ocenia logo Istebnej? - Mamy zielonego węża niosącego zbiór elementów: trzy sosny, dwa słowa i koronkową śnieżynkę z Koniakowa. Ten ostatni element zdaje się być jedynym, który próbuje identyfikować miejsce. Użyty w ten sposób jest kwiatkiem do kożucha. Niemodna typografia ostatecznie dobija węża - ocenia Jońca.

Logo kiepsko ocenia też Wojciech Krawczyk, współwłaściciel agencji promocyjno-reklamowej Spot z Cieszyna. - Logo ma służyć promocji miejscowości, powinno więc przede wszystkim być czytelne, łatwe w aplikacji na rożnych podłożach i w rożnych formatach, a tu znak nie spełnia swojej funkcji. Najsłabszym jego punktem jest typografia, połączenie dwóch krojów pisma, tu obu słabo czytelnych. Logo gminy Istebna nie powinno zawierać aż tylu elementów, zresztą charakterystycznych również dla sąsiednich gmin. Wystarczające byłoby stworzenie znaku w oparciu o jeden unikalny kształt, motyw, uproszczenie, symbol - przekonuje Krawczyk.

Sebastian Woźniak, grafik z Cieszyna, też bardzo źle ocenia znak. - Logo gminy Istebna to tak naprawdę materiał na trzy prace, formą graficzną bardziej przypomina obrazek (zbiór elemencików) niż znak. Płynne formy pod liternictwem mają sugerować chyba łąkę bądź potok, nijak łączą się z ostrą formą trójkątów, które sugerują odbiorcy góry. Do tego wszystkiego dodano koronkę, która wygląda jak płatek śniegu. Zastanawiam się, czy aby odbiorca z Warszawy, Krakowa zauważy w tym płatku śniegu koronkę. Kolejna sprawa to liternictwo - absolutnie błędnie zastosowano dwa zupełnie różne kroje pisma, aż włos się jeży - przekonuje Woźniak.

W skład jury, które wybierało najlepszy projekt, weszli: Ernest Zawada - malarz, adiunkt na Wydziale Inżynierii Włókienniczej i Ochrony Środowiska Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej, wójt Danuta Rabin, Henryk Gazurek - przewodniczący komisji ds. oświaty, kultury, ochrony zdrowia i pomocy społecznej Rady Gminy, grafik Eugeniusz Białas, plastyk Krystyna Kocybik, Katarzyna Rucka-Ryś - pracownik Gminnego Ośrodka Kultury i Aneta Legierska z Urzędu Gminy. Fachowcy dziwią się, że do tego gremium nie zaproszono znanego grafika, marketingowca i specjalisty ds. tworzenia wizerunku.

Istebniańskie logo to już, niestety, kolejny znak źle oceniany przez projektantów. Bardzo niskie noty zbierają też loga Brennej i Wisły, również wyłonione w drodze konkursu.



Zwykli turyści ratują lato w Beskidach
Ewa Furtak 2009-06-26, ostatnia aktualizacja 2009-06-26 13:16:07.0

W Beskidach kryzys najbardziej odczuwają hotele, żyjące głównie ze szkoleń i imprez integracyjnych. Dlatego muszą obniżać ceny dla firm. Sezon ratują indywidualni turyści - jest ich więcej niż w zeszłym roku.

Hotel Cis w Przybędzy na Żywiecczyźnie utrzymywał się przez ostatnie lata głównie z organizacji imprez integracyjnych i szkoleń dla firm z całej Polski. - Indywidualni klienci nigdy nie byli głównym źródłem naszych dochodów, jest ich niewielu. W podobnej sytuacji są zresztą właścicieli innych obiektów w Beskidach - mówi Zbigniew Śliwiński, właściciel hotelu.

Jednak odkąd pojawił się kryzys, firmy tną koszty i rezygnują z takich wyjazdów. - Mieliśmy plany na cały rok. Ale odmawiają nam jedna firma po drugiej - opowiada nam pracownik firmy organizującej imprezy integracyjne w Beskidach.

Śliwiński postanowił nie czekać z założonymi rękami. Na stronie internetowej hotelu zamieścił ogłoszenie: "Walczymy z kryzysem! Tnij koszty w firmie, rezerwuj teraz !". Daje aż 50 proc. zniżki na organizację szkoleń, konferencji czy imprez integracyjnych. Oprócz noclegów, wyżywienia i sali na spotkania proponuje wiele dodatkowych atrakcji: rafting, skoki na bungee, wyprawy do jaskiń, loty na paralotni.

Szczyrkowski hotel Klimczok też przygotował specjalny, promocyjny pakiet dla firm. Z atrakcyjnych cen można skorzystać przy przyjeździe minimum dziesięciu osób. W pakiecie są: noclegi, wyżywienie, korzystanie z siłowni, basenu oraz sauny. A jeśli chodzi o typowo integracyjne imprezy, to hotel jest w stanie zorganizować taką zabawę w każdym stylu. Od pikniku country po wieczór z hazardem.

Promocyjny pakiet dla firm proponuje także ustroński pięciogwiazdkowy Belweder. Zniżki obowiązują aż do końca sierpnia. Nocleg ze śniadaniem, wynajęciem klimatyzowanej sali konferencyjnej wraz ze wszystkimi niezbędnymi urządzeniami, możliwością korzystania ze wszystkich atrakcji hotelowych kosztuje teraz 199 zł od osoby.

Problemów nie mają za to właściciele kwater prywatnych i gospodarstw agroturystycznych. Dlatego nie muszą obniżać cen. Ewa Zarychta, szefowa referatu promocji, turystyki i sportu wiślańskiego magistratu, przyznaje, że grup zorganizowanych przyjeżdża do Wisły mniej niż w zeszłym roku. Jednak to wcale nie oznacza, że w Wiśle turystów jest mniej. - Jest więcej turystów indywidualnych. W efekcie wcale kryzysu nie widać. Na jakieś kategoryczne oceny jeszcze za wcześnie, bo to dopiero początek sezonu, ale nic nie zapowiada, żeby miało być źle - uważa Zarychta.

Także w Szczyrku, choć na razie na ulicach jest pustawo, nikogo to nie martwi. - U nas od lat sezon zaczyna się dopiero około 10 lipca - mówi Jolanta Lechowicz ze szczyrkowskiego Biura Kwater Prywatnych. - I są już rezerwacje na ten termin - cieszy się.

Choć z powodu wysokiego kursu euro wakacje w Polsce stały się w tym roku popularne, w Szczyrku nie zamierzają podnosić cen. - Ceny noclegów zaczynają się już od 20 zł. W dodatku można jeszcze negocjować, np. w przypadku dłuższego pobytu - zaprasza Lechowicz.



Wit - Wto Lip 14, 2009 9:23 am
Tu jest jak po wojnie! Więc się ludzie zjeżdżają
Ewa Furtak 2009-07-13, ostatnia aktualizacja 2009-07-13 23:09:54.0



W czasach PRL-u ośrodek w Kozubniku był symbolem luksusu, wypoczywali tam partyjni dygnitarze. Dzisiaj to ruiny, które - jak się okazuje - mogą być atrakcją turystyczną. To kultowe miejsce grafficiarzy i graczy w paintball. Ale niebawem może w tym miejscu powstać hotel ze spa.

W latach świetności na 7,5 ha było m.in. 11 hoteli, kompleks krytych basenów, bary i restauracje. Ośrodek miał własne ujęcie wody, oczyszczalnie ścieków, awaryjne zasilanie. Przyjeżdżali tutaj wypoczywać partyjni dygnitarze, a także goście z zagranicy, m.in. syn Leonida Breżniewa. Wraz z końcem PRL-u Kozubnik zaczął podupadać. W 1996 roku sąd ogłosił upadek firmy, do której należał ośrodek. Dzisiaj to ruiny.

Kilka tygodni temu strażacy oraz ratownicy z Niemieckiego Czerwonego Krzyża szkolili tutaj swoje psy wykorzystywane m.in. do poszukiwań ludzi pod gruzami. Okazuje się jednak, że ruiny to także wielka atrakcja turystyczna.

W każdy weekend do Kozubnika przyjeżdżają ludzie z całej Polski. To miejsce kultowe dla graczy w paintball. Coraz częściej firmy urządzające w Beskidach imprezy integracyjne proszą o zorganizowanie dla nich wojny na niby właśnie w Kozubniku.

- Tam naprawdę wygląda jak po wojnie, to miejsce idealne dla graczy. Zwłaszcza ruiny hotelu Hutnik - mówi Zbigniew Śliwiński z Beskidzkiej Izby Turystyki, który zajmuje się organizowaniem ekstremalnych rozrywek dla turystów. - Z zaznaczeniem, że nie jest to absolutnie miejsce dla początkujących. Dla nich jest tam po prostu zbyt niebezpiecznie. Ja mam u siebie zwykle początkujących graczy, dlatego ich tam nie zabieram - dodaje.

Pojawiły się już jednak w regionie firmy, które pośredniczą w organizowaniu takiej rozrywki. Wypożyczają sprzęt, załatwiają zezwolenia. Klientów im nie brakuje. "Nie masz pomysłu na weekend? Spróbuj adrenaliny, jaką daje gra w paintball. Ruiny Kozubnika!!!" - zapraszają na Allegro Błażej i Przemek. "Co tu dużo gadać. W opinii wielu to najlepsze miejsce w promieniu kilkudziesięciu kilometrów do gry w paintball. Składają się na niego opuszczony hotel z halą, piwnicami i dwoma piętrami i otaczający go las. Idealne do rozgrywania różnorakich scenariuszy i wyjątkowo klimatyczne. Po prostu trzeba to zobaczyć na żywo" - tak reklamują na swojej stronie ruiny Kozubnika.

Zrujnowany ośrodek to miejsce kultowe także wśród grafficiarzy i artystów ulicy. - Schody, dziury w tapetach, nieczynne krany - to wszystko elementy idealne do wykorzystania, a na to można się natknąć w Kozubniku na każdym kroku - opowiada Fffart z grupy 3 Fala. - Przyjeżdżają tutaj ludzie z całej Polski. Czasem na kilka dni, nocują wtedy w ruinach - dodaje. Powoli w Kozubniku zaczyna brakować przestrzeni wolnych od ściennych malunków.

To już jednak ostatnie chwile atrakcyjnych ruin. W zeszłym roku prywatna firma kupiła 1,5 ha ziemi na terenie ośrodka. Ma zamiar wybudować tam hotel ze spa. Cieszy to władze gminy Porąbka, na których terenie stoi obiekt. Martwi jednak wielbicieli ruin. - Drugiego takiego miejsca nie ma w całej Polsce. Marzyłoby mi się, żeby zamiast hotelu na całym tym terenie powstał poligon paintballowy. Przyjeżdżaliby tutaj grać ludzie z całego świata - mówi 19-letni Dominik z Bielska-Białej, który kilka razy grał w paintball w ruinach Kozubnika.





Wit - Czw Lip 16, 2009 9:15 pm
Węgierska Górka z rynkiem, halą i promenadą
Marcin Czyżewski2009-06-18, ostatnia aktualizacja 2009-06-18 13:29



Brukowana promenada ze ścieżką rowerową i plażą wzdłuż Soły, deptak równoległy do odnowionego kanału Młynówka, amfiteatr, wielka hala sportowa - Węgierska Górka chce być atrakcyjna dla turystów

Władze gminy nie mają wątpliwości: - Na naszym terenie duży przemysł nie rozwinie się nigdy. Szansą dla nas jest turystyka, dlatego musimy zrobić wszystko, aby przyciągać przyjezdnych - mówi Marian Kurowski, zastępca wójta Węgierskiej Górki.

Gmina od dawna planowała uatrakcyjnienie swojego wizerunku, ale zawsze brakowało na to pieniędzy. Teraz prace udało się rozpocząć. Ich celem ma być przemiana centrum miejscowości w atrakcyjny kurort. Teraz życie toczy się tutaj wzdłuż przejazdowej drogi do Zwardonia, ale dzięki koncepcji opracowanej przez architekta Macieja Wiewiórę wszystko przesunie się nad rzekę Sołę. Powstaje tu szeroka brukowana promenada z oświetleniem, klombami i ławeczkami, która będzie zachęcała do spacerów. Wzdłuż niej budowana jest ścieżka rowerowa. Biegnący przy promenadzie mur oporowy na brzegu otrzymuje właśnie ładną kamienną okładzinę. Obok niego będzie trawa, na której będzie można rozłożyć koc i opalać się. Tuż przy rzece władze gminy chciałyby także stworzyć piaszczystą plażę. Z kolei niecka obok jazu na Sole na zostać oczyszczona, aby mogły się tu pojawić kajaki.

Do promenady będzie dochodził deptak spacerowy biegnący wzdłuż historycznego kanału Młynówka, który jest właśnie rewitalizowany. Na kanale ma powstać duże oczko wodne, a obok niego niewielki rynek z zielenią, pomyślany jako miejsce spotkań i wypoczynku. W sąsiedztwie zaplanowano jeszcze amfiteatr i niewielkie błonia.

Nieopodal Młynówki powstaje kolejna atrakcja - pełnowymiarowa hala sportowa z widownią na 300 osób (rozszerzaną do tysiąca), w której można będzie rozgrywać mecze we wszystkich dyscyplinach. Będzie tu również odnowa biologiczna. Z kolei w przyszłym roku gmina chce rozpocząć obok budowę krytej pływalni.

To nie koniec zmian - rozpoczęła się też budowa kładki, którą spacerowicze przejdą nad Sołą do historycznego Traktu Cesarskiego. W przyszłości zostanie on częściowo odnowiony i będzie drogą spacerową.

Zagospodarowanie nadbrzeży Soły i budowa hali pochłoną w sumie ponad 15 mln zł. - Prace zakończymy jeszcze w tym roku. Ponad połowa pieniędzy pochodzi z unijnej dotacji - mówi Kurowski.



Kris - Pią Lip 17, 2009 9:33 am
Potyczka o fort
dziś

W rekonstrukcji historycznej w Węgierskiej Górce wzięło udział 12 grup z różnych regionów Polski. Dla mieszkańców była to niezła lekcja historii

Dwanaście grup rekonstrukcyjnych z różnych regionów Polski wzięło udział w rekonstrukcji historycznej, jaką w sobotę zorganizowano przy schronie bojowym "Wędrowiec" w Węgierskiej Górce.

Pozorację bitwy stanowiącej jeden z epizodów kampanii wrześniowej przyprowadzono w tym miejscu już po raz trzeci. Odtwarzane były wydarzenia związane z obroną fortu "Wędrowiec" przez załogę pod dowództwem kapitana Tadeusza Semika i oddziały batalionu KOP "Berezwecz", kierowane przez majora Kazimierza Czarkowskiego.

Potyczka, którą odtwarzało około 80 osób, a oglądało blisko tysiąc mieszkańców Żywiecczyzny oraz gości z różnych zakątków Polski, była bardzo widowiskowa.

Uczestnicy przyglądali się walkom prowadzonym pomiędzy oddziałami Wojska Polskiego a atakującymi ich żołnierzami niemieckiej 7. Dywizji Piechoty generała Eugena Otta, wspartej artylerią i pojazdem pancernym.

W rekonstrukcji używano broni strzeleckiej i armat. Niemcy atakowali od strony szosy i zmierzali w kierunku fortu. Wybuchy, duże ilości dymu i krzyki wiernie odtwarzały atmosferę towarzyszącą natarciu niemieckiej armii.

Fort obsadzony był polskimi żołnierzami, którzy wymieniali ogień z wrogiem, zaciekle broniąc obiektu.

W końcu doszło do ataku, który doprowadził do kapitulacji załogi fortu. Zastrzelono jednego z polskich obrońców. Oprócz tego sanitariuszki musiały udzielać pomocy wielu poszkodowanym polskim żołnierzom. Tak zakończyła się rekonstrukcja, która przygotowywana była przez kilka ostatnich miesięcy.

- Pokazując to wydarzenie w taki sposób, można trafić do dużej rzeszy ludzi. Każdy coś zapamięta, a część osób sięgnie nawet do innych źródeł, które pomogą im przybliżyć historię tego miejsca - przekonuje Artur Caputa, współorganizator widowiska, kierujący żywiec-kim Klubem Miłośników Oręża Polskiego "Lech", którego 11 członków wzięło udział w sobotniej rekonstrukcji. Organizatorzy nie mają wątpliwości, że warto wracać do historii, która miała wpływ na Żywiec-czyznę.

- Na takich imprezach spotykają się różne pokolenia - mówi Marian Kurowski, wice-wójt Węgierskiej Górki. Dodaje, że od pewnego czasu kładzie się niestety coraz mniejszy nacisk na wychowanie patriotyczne. Dlatego uczestnicy potyczki starają się przekazać widzom ważne wydarzenia w jak najatrakcyjniejszy sposób.

- Pokazujemy z jakim poświęceniem walczyli ludzie podczas wojny. Staramy się przekazywać młodzieży fakty, które pozwolą im lepiej przyswajać historyczną wiedzę w szkołach - podkreśla pan Zbigniew, który brał udział w odtwarzaniu potyczki.

Po zakończonym widowisku władze lokalne i wojewódzkie złożyły kwiaty i znicze pod tablicą pamiątkową. Goście mieli także możliwość zwiedzenia fortu, w którym są eksponaty z bitwy. Dodatkowymi atrakcjami były m.in. stoiska militarne.

W niedzielę na żywieckim rynku przygotowano rekonstrukcję historyczną "Wrzesień 1939 na Żywiecczyźnie".

- Próbujemy, aby prezentowane wydarzenia były jak najbardziej autentyczne. Historia, jakiej uczą się dzieci w szkołach jest za mało szczegółowa, a taka forma na żywo z pewnością przyniesie więcej efektów - tłumaczy Dariusz Piotrowski współpracujący z klubem "Lech", autor scenariusza żywieckiej części rekonstrukcji.
Łukasz Gardas - POLSKA Dziennik Zachodni
http://zywiec.naszemiasto.pl/wydarzenia/1025053.html



Wit - Pon Lip 20, 2009 9:31 pm
Kryzys? Może i jest, ale Wisła rozkwita
Ewa Furtak 2009-07-20, ostatnia aktualizacja 2009-07-20 15:22:30.0



Co roku Czesi wydają gruby katalog zatytułowany "500 nowych atrakcji turystycznych". Wiślańscy przedsiębiorcy nie chcą być gorsi od naszych południowych sąsiadów. Inwestują mimo kryzysu. - Bez inwestycji i coraz to nowych atrakcji trudno jest walczyć o turystów - uważają.

Karina Poloczek prowadzi wraz z mężem wiślański ośrodek Karina. To kompleks dwóch budynków, w którym jest 40 miejsc noclegowych. Do Kariny przyjeżdżają firmy z całej Polski na szkolenia i imprezy integracyjne. Z powodu kryzysu w tym roku liczba takich gości spadła, ale na ich miejsce przyjeżdżają rodziny z dziećmi. Specjalnie z myślą o nich w ośrodku powstała nowa atrakcja: piękny basen kąpielowy. Ma 1,2 metra głębokości, jest oświetlony, ma instalację do podgrzewania wody. - Dzięki temu można się w nim kąpać nawet wtedy, gdy jest brzydka pogoda - zaprasza Poloczek. Goście są zachwyceni. Tym bardziej że sanepid odradza na razie z powodu brudnej wody kąpiele w Wiśle.

Mąż pani Kariny, Paweł, zajmuje się inną atrakcją ośrodka - największym w Beskidach torem do uprawiania off-roadu. Na 15 hektarach wydzielonego terenu można legalnie poszaleć quadami i samochodami terenowymi. Jest tutaj pięć tras o różnym stopniu trudności. - Coraz trudniej o gości, których zadowalają same noclegi. Trzeba inwestować, proponować turystom coraz to nowe atrakcje. To jest ważne zwłaszcza wtedy, gdy chce się powalczyć o grupy biznesowe - uważa pani Karina.

Dlatego inwestują nie tylko Poloczkowie. Od kilku tygodni w Wiśle skorzystać można z innej nowej atrakcji - tzw. kuli wodnej. To duże kule ze sztucznego, przezroczystego tworzywa. Uczestnik zabawy wchodzi do środka, potem do kuli pompuje się powietrze i zrzuca ją na wodę. Kula jest szczelna, unosi się na wodzie. Można w niej próbować chodzić. Zabawa jest przednia. - To świetna rozrywka nie tylko dla dzieci - uważa Joanna Pilch, która zainwestowała w kule wodne w Wiśle. Zdecydowała się także na ustawienie dmuchanego basenu. - Woda jest w nim płytka, więc nawet rodzice małych dzieci nie boją się o swoje pociechy - mówi.

Jeszcze inną atrakcją jest górski tor gokartowy. To pomysł Romana Kędziora. Tor jest przy wyciągu narciarskim Siglany. Ma pół kilometra długości, podczas zjazdu gokarty osiągają prędkość do 50 km/godz. Nad ich szybkością można zapanować za pomocą hamulca, więc jest to zupełnie bezpieczna zabawa. Chętnych do jazdy nie brakuje.

Paweł Brągiel z zarządu cieszyńskiego powiatu, doradca ds. turystyki, mówi: - To świetnie, że wiślańscy przedsiębiorcy nie czekają z założonymi rękami na turystów, tylko inwestują w różne ciekawe pomysły. Turyści wymagają obiektów o coraz wyższym standardzie. Dlatego też hotelarze inwestują np. w pokoje zabaw dla dzieci czy internet bezprzewodowy. Inwestują zarówno duzi, jak choćby hotel Stok, a także mniejsze obiekty, takie jak ośrodek Karina, willa Jana czy pokoje Zuzanna.

Dodaje, że dotąd brakowało w Wiśle atrakcji dla osób przyjeżdżających na jeden dzień, a takich turystów jest bardzo dużo. To np. Ślązacy. - Kule wodne czy tor gokartowy to świetna propozycja dla takich osób. Takich atrakcji powinno przybywać każdego roku. Turysta musi widzieć, że zabiega się o niego - uważa Brągiel.

Na inwestycjach w letnie atrakcje wiślańscy przedsiębiorcy nie poprzestaną. Np. Poloczkowie kupili już wyciąg narciarski. Jesienią zostanie zamontowany. Będzie to wyciąg tylko dla gości ośrodka.

........................


W sobotę rozpoczyna się 46. Tydzień Kultury Beskidzkiej

Na pięć dni przed rozpoczęciem 46. Tygodnia Kultury Beskidzkiej w Szczyrku, Wiśle i Żywcu niewiele zostało wolnych, tanich miejsc noclegowych. Do przyjęcia tysięcy gości przygotowani są organizatorzy koncertów, właściciele hoteli, pensjonatów i lokali gastronomicznych. Zacierają ręce, bo wierzą, że największa impreza folklorystyczna w Europie przyciągnie wielu turystów, dzięki czemu będą mogli odbić sobie nie najlepszy początek sezonu.

- Na dziewięć tysięcy miejsc noclegowych w Wiśle noclegów w tanich kwaterach zostało niewiele - przyznaje Patrycja Barabasz z Centrum Rezerwacji Noclegów w Wiśle.

Kilkanaście wiślańskich obiektów turystycznych na czas TKB zmieniło ofertę. Aby się w nich zatrzymać, trzeba wykupić minimum pięć noclegów. Największe wzięcie miały prywatne kwatery, w których za nocleg trzeba było zapłacić około 35 złotych. Takich praktycznie już nie ma. Za to noclegów, gdzie za dobę od osoby trzeba dać 55 złotych i więcej, nie brakuje.

- Wiele osób dzwoniło już w sprawie noclegów w maju i kwietniu - wyjaśnia Wojciech Hławiczka z Referatu Promocji i Turystyki Urzędu Miasta w Wiśle.

Wolne miejsca znaleźć można w Szczyrku i Żywcu. Pod Skrzycznem są w droższych pensjonatach i w kwaterach prywatnych.

- Goście mają coraz większe wymagania i nie zawsze patrzą tylko na cenę. Chcą mieć pobyt z wyżywieniem, na które w kwaterach nie zawsze mogą liczyć. Dlatego do ostatniej chwili nie brakuje również tańszych noclegów - mówi Sabina Bugaj, szefowa Miejskiego Ośrodka Kultury, Promocji i Informacji.

W Żywcu natomiast nie ma co liczyć na tańsze miejsca noclegowe ani w samym mieście, ani w pobliżu Jeziora Żywieckiego. Są natomiast w pensjonatach i hotelach, gdzie jeden nocleg to wydatek powyżej 120 złotych.

- Noclegu szukać można natomiast w całym powiecie żywieckim, gdzie oferta jest bardzo różnorodna i to na dobrym poziomie, a ceny nieco niższe - zapewnia Lucyna Kucharczyk z żywieckiego Biura Informacji Turystycznej.

Na przykład w Węgierskiej Górce, Jeleśni czy Rajczy nocleg można znaleźć za około 50-70 zł od osoby.

Mimo ogromnego zainteresowania festiwalem, właściciele miejsc noclegowych i jadłodajni nie podnoszą na czas trwania imprezy cen za swoje usługi. Górale mają bowiem nadzieję, że turystów będzie tak wielu, iż nawet bez podnoszenia cen wyjdą na swoje. Martwią się tylko, by pogoda dopisała.

Tydzień ponad 50 koncertów

Tydzień Kultury Beskidzkiej potrwa od 1 do 9 sierpnia.

To najstarsza i największa impreza folklorystyczna w Polsce i jedna z największych w Europie. Na estradach w Wiśle, Szczyrku, Żywcu, Makowie Podhalańskim i Oświęcimiu 4 tysiące wykonawców da ponad 50 koncertów.

W. Then, Ł. Klimaniec - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/1029280.html



Wit - Czw Lip 30, 2009 1:06 pm
Upiory na Równicy. Normalnie strach się bać
mac 2009-07-27, ostatnia aktualizacja 2009-07-27 19:40:25.0



Nad głową nadlatuje rój os, po nogach łaskoczą mysie ogony, ze ścian wypadają upiory, a winda okazuje się pułapką... Jeżeli masz stalowe nerwy, możesz zwiedzić nawiedzony dwór, który stanął na zboczach Równicy w Ustroniu

Nowa atrakcja pojawiła się na terenie Extreme Parku Równica, gdzie do tej pory można było m.in. skorzystać z toru saneczkowego czy ścianek wspinaczkowych. Powyżej nich stanęła teraz stylizowana na starą budowla z ostro sklepionym dachem. To "Horror Show" Nawiedzony Dwór.

- Gwarantuję naprawdę duże emocje, których turyści nie znajdą w żadnym innym miejscu w Beskidach. To wędrówka po pełnych horroru komnatach - mówi Grzegorz Smoleń, właściciel nawiedzonego dworu.

O tym, że w środku dzieje się coś niepokojącego, informują dobiegające z wnętrza potępieńcze dźwięki. Już przy wejściu widać stare ściany i opleciony pajęczyną obraz. W pierwszej komnacie oczy powoli przyzwyczajają się do ciemności. Z mroku wyłania się komoda z trzaskającą szufladą, szafa, w której rozlegają się błyski, i stół z przerażającymi rekwizytami. Ruszamy ceglanym, pełnym pajęczyn korytarzem. Do uszu dobiega narastające brzęczenie - to rój os z wiszącego wyżej gniazda. Kto chce uciec stąd do kolejnej komnaty, natknie się na gigantycznego pająka. Przy suficie wisi już jego ofiara oplątana pajęczą siecią. Elegancko wykończona winda, do której prowadzi droga, wydaje się być schronieniem. Nic z tego - to spadająca pułapka. Zrozumiemy to, gdy zacznie gasnąć światło, a podłoga będzie nam usuwać się spod nóg.

Po wyjściu z windy nie można ochłonąć. Ze ściany gwałtownie wypada na nas mumia, odsłania się mogiła, a po nogach łaskoczą ogony biegających myszy. Po bokach pojawiają się twarze upiorów i części ich ciał. Nagle ze stojącej obok klatki rozlega się ryk. To uwięziony stwór próbuje się wydostać, szarpiąc łańcuchami i tupiąc tak, że drży podłoga. Dalej czeka jeszcze szalone laboratorium z przerażającymi upiorami. Ślady świadczą, że jeden z nich postradał życie przy wielkiej pile.

Po wyjściu na zewnątrz jedni mają strach w oczach, inni śmieją się z reakcji swoich znajomych. - Aby wejść do środka, dzieci powinny mieć co najmniej 10 lat. Młodsze mogą się poważnie przestraszyć - mówi Smoleń.

Nawiedzony Dwór jest czynny codziennie od 10 do 19. Wstęp kosztuje 10 zł od osoby.





Beskidzkie hotele pełne fanów folkloru
Ewa Furtak 2009-07-31, ostatnia aktualizacja 2009-08-03 12:27:20.0

Tydzień Kultury Beskidzkiej to impreza, która corocznie przyciąga w Beskidy tysiące turystów. - Ten festiwal to nasza wizytówka - uważają górale. Jednak w tym roku gości jest mniej niż w zeszłych latach.

W Wiśle da się jeszcze znaleźć wolne miejsca w obiektach noclegowych w centrum miasta. W Szczyrku także nie ma z tym problemu. - Można śmiało do nas przyjeżdżać, miejsc noclegowych jest jeszcze sporo - mówi Jolanta Lechowicz ze szczyrkowskiego Biura Kwater Prywatnych.

Festiwal ma swoich wiernych fanów, którzy nie wyobrażają sobie innego miejsca spędzenia pierwszych dni sierpnia niż Beskidy. - Nie bez powodu: to impreza, która ma certyfikat Polskiej Organizacji Turystycznej. Certyfikat, który wcale nie jest łatwo zdobyć - mówi Paweł Brągiel, ekspert ds. turystyki ze Stowarzyszenia Przyjaciół Miasta Wisły "Imko Wisełka".

Wśród turystów, którzy zjechali już do Wisły, są tacy, którzy na TKB przyjeżdżają od lat. Często całymi rodzinami. Tak jak Marek Wala z Warszawy, który przyjechał do Wisły z żoną i trójką dzieci. Jego pasją jest fotografia. - Trudno o wdzięczniejszy temat do fotografowania niż zespoły folklorystyczne. Jestem tutaj już siódmy raz. Co roku są inne zespoły, nie sposób się nudzić - mówi.

Stali widzowie TKB przyjechali też do Szczyrku. - Bardzo lubię ten festiwal. Jako dziecko tańczyłem w zespole regionalnym, dlatego darzę TKB dużym sentymentem - mówi Bogdan Kownacki z Katowic.

TKB to nie tylko korowody zespołów i koncerty, ale także mnóstwo dodatkowych atrakcji. Choćby kiermasze sztuki ludowej. Jedną z najchętniej kupowanych pamiątek jest klepok, czyli drewniany, ręcznie malowany ptaszek na dwóch kółkach. Gdy koła się kręcą, skrzydła ptaka uderzają o siebie, wydając charakterystyczny dźwięk. Dużym powodzeniem cieszą się także koniakowskie koronki, kwiaty z bibuły i drewniane rzeźby.

TKB to także okazja do spróbowania przysmaków regionalnej kuchni. Rzecz jasna na ulicznych stoiskach i w restauracjach królują oscypki podawane na wiele różnych sposobów. Leje się także wiślańska miodunka - trunek ze spirytusu i naturalnego miodu. - Jak co roku, nie daruję sobie okazji do najedzenia się pysznych pstrągów. Nigdzie ta ryba nie smakuje mi tak jak w Wiśle - dodaje Wala.

Swoich wiernych fanów mają także imprezy towarzyszące festiwalowi, np. bardzo widowiskowe Wawrzyńcowe Hudy w Ujsołach, gdy górale na pamiątkę męczeńskiej śmierci św. Wawrzyńca rozpalają wielkie ogniska.

Festiwal to także ciekawe wystawy. W Muzeum Miejskim w Żywcu otwarta została wystawa "Ubiory naszych przodków". W piątek z okazji jej wernisażu odbył się tam pokaz góralskiej mody. Na wystawie zobaczyć można stroje z początku XX wieku, a także fotografie autorstwa Karola Suchanka.

- Pochodzący z Węgierskiej Górki fotograf dokumentował wydarzenia związane z kulturą i obyczajowością mieszkańców regionu. Zdjęcia pochodzą z lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Są bardzo ciekawe, bo pokazują przemiany związane z ubiorem mieszkańców Żywiecczyzny - zaprasza Tomasz Terteka, rzecznik prasowy żywieckiego magistratu.

Na Trójstyku można pogrillować
mac2009-07-31, ostatnia aktualizacja 2009-07-31 21:31

Połączenie granic trzech państw to duży atut Istebnej. Przybywa tu kolejnych atrakcji, które mają przyciągać turystów
Trójstyk to malowniczy przysiółek Jaworzynki w gminie Istebna, w którym schodzą się granice Polski, Słowacji i Czech. Samorządowcy chcą, aby był magnesem dla turystów. Zagospodarowywanie Trójstyku rozpoczęło się już w 2007 roku. Wtedy nad jarem dzielącym Polskę i Słowację zbudowano ładny drewniany most. Z jego środka można obejrzeć idealnie wymierzone przez geodetów miejsce połączenia trzech granic zaznaczone kamiennym słupem. Przy zejściu z mostu są zadaszone miejsce odpoczynkowe, ławeczki, kosze na śmieci.

Teraz wzdłuż wybudowanych wcześniej schodów powstała asfaltowa ścieżka, która umożliwi wygodny dojazd na Trójstyk rowerzystom, osobom niepełnosprawnym i rodzicom z wózkami dziecięcymi. Z kolei kilka metrów za czeską granicą zbudowano dużą wiatę do grillowania ze stołami i miejscami do siedzenia. - Przy okazji wycieczki na Trójstyk można tu teraz urządzić piknik - mówi Wiesław Legierski z Urzędu Gminy w Istebnej. Inwestycje są efektem współpracy gminy Istebna ze Związkiem Gmin Jabłonkowskich i powstały dzięki unijnej dotacji.

Istebna realizuje już kolejne projekty związane z Trójstykiem. Na przygranicznym terenie wytyczono trzy trasy dla uprawiających nordic walking. Powstaną tu także wypożyczalnie kijów potrzebnych do uprawiania tej dyscypliny. Zostanie też wydana mapa pogranicza Polski, Czech i Słowacji, zawierająca opisy atrakcji, tras i imprez na terenie obejmującym Trójstyk.



Wit - Pią Sie 07, 2009 10:36 am
Ulicą Zieloną w Węgierskiej Górce rządzą zbóje
mac 2009-08-03, ostatnia aktualizacja 2009-08-03 20:26:04.0



Zbójcy, choć nie kojarzą się dobrze, są trwałym elementem góralskiej historii i tradycji Beskidów. Władze Węgierskiej Górki postanowiły to wykorzystać i stworzyć niecodzienną atrakcję turystyczną. W czerwcu zaprosiły do siebie rzeźbiarzy z różnych zakątków Polski. Podczas specjalnego pleneru wydobyli oni z pni postacie sześciu zbójców.

Rzeźby są bardzo duże - mają ponad 3 m wysokości. Gdy były już gotowe, zostały zabezpieczone specjalnymi środkami przed działaniem warunków atmosferycznych. Wreszcie przeniesiono je do centrum Węgierskiej Górki, gdzie stanęły pod lipami na cokołach wzdłuż ul. Zielonej.

Wśród wyrzeźbionych postaci można podziwiać hetmana zbójeckiego z Węgier, Zbójcę Skarbnika, który pilnuje skrzyni z talarami i Zbója Kłusownika dumnie wspierającego się o upolowaną zwierzynę. Jest też Zbój Zdrój, który pilnuje wody w górskich ruczajach, Zbój Drwal z wielkim nosem, toporem i fajką oraz Zbój Opój opierający się o beczkę z okowitą. Pomiędzy rzeźbami stanie też tablica opisująca w skrócie historię zbójowania na Żywiecczyźnie i postacie najważniejszych hetmanów zbójeckich, m.in. Proćpoka i Ondraszka.

- Wyrzeźbieni zbójnicy cieszą się dużą popularnością. Ludzie z zainteresowaniem ich oglądają, robią sobie pod nimi pamiątkowe zdjęcia - mówi Tadeusz Gołuch, który kierował pracą rzeźbiarzy i jest komisarzem Alei Zbójników.

Dodaje, że w planach są kolejne monumentalne rzeźby z drewna, m.in. kapela góralska i historia Polski.



Schronisko na Przegibku najlepsze w Polsce
Ewa Furtak 2009-08-03, ostatnia aktualizacja 2009-08-03 17:55:20.0

Współpracownicy magazynu turystyki górskiej "n.p.m." odwiedzili schroniska w polskich górach i wybrali najlepszy obiekt. Wygrało bardzo lubiane przez turystów schronisko na Przegibku w Beskidzie Żywieckim

Wielki test schronisk rozpoczął się 1 sierpnia zeszłego roku. Współpracownicy magazynu "n.m.p." ruszyli wtedy w góry, by odwiedzić wszystkie polskie bacówki i schroniska. Pojawiali się w nich incognito i przyznawali punkty. Żeby ranking był jak najbardziej rzetelny, każdy obiekt oceniali dwa razy.

Współpracownicy magazynu sprawdzali m.in., czy sanitariaty są czyste, czy w razie potrzeby jest gdzie wysuszyć przemoczone buty, czy schronisko jest czynne przez całą dobę, czy jedzenie jest smaczne, a ceny posiłków nie są zbyt wygórowane. Pod uwagę wzięli także wystrój i atmosferę panującą w schronisku oraz to, czy obsługa jest sympatyczna. Testerzy pracowali w terenie niemal przez rok, bo aż do końca czerwca. Teraz magazyn opublikował wyniki rankingu.

Na podium nie ma ani jednego spośród bardzo popularnych tatrzańskich schronisk. Najlepsze okazało się za to schronisko z naszego regionu - na przełęczy Przegibek w Beskidzkie Żywieckim. To przepięknie położony drewniany budynek. Niewielki obiekt, w którym jest 38 miejsc noclegowych, za to bardzo ważny jako baza wypadowa do wędrówek po okolicznych szczytach Beskidu Żywieckiego. Miejsce to jest bardzo lubiane przez turystów. - To miejsce z niepowtarzalną atmosferą, w którym można nadal spotkać "plecakowców" wędrujących po górach od schroniska do schroniska - mówi Jolanta Mazurkiewicz z Bielska-Białej. - Trochę podobne było stare schronisko na Hali Miziowej, ale niestety zostało zburzone, a na jego miejscu stanął górski hotel.

Gospodarzem schroniska na Przegibku jest Anna Front, a pomagają jej mąż i dzieci. Frontowie prowadzą schronisko już od 22 lat. - Zwycięstwo w rankingu to dla nas ogromny sukces. Dodatkowo cieszy nas bardzo, że drugie miejsce zajęła bacówka na Rycerzowej, a więc także obiekt z Beskidu Żywieckiego. A to przecież góry, którym popularnością daleko do Tatr, Bieszczad czy Karkonoszy - mówi pani Anna.

Testerzy docenili m.in., że na Przegibku starym górskim zwyczajem można zanocować nawet wtedy, gdy nie ma miejsc w pokojach. Wtedy wędrowcom udostępniana jest podłoga. Poza tym to jedno z coraz mniej licznych miejsc w górach, gdzie w jadalni nie wisi zakaz spożywania przyniesionych ze sobą kanapek. - I wcale na tym nie tracimy. Nawet jak ktoś przyjdzie z własnymi kanapkami, to zamawia u nas np. herbatę - mówi pani Anna. - Mnie się zresztą takie zakazy nie podobają i nigdy bym nie wywiesiła takiej kartki - dodaje.

Bardzo wysoko została także oceniona jakość posiłków w schronisku. Ale nic dziwnego, skoro pani Anna ma żelazną zasadę: gotuje dla turystów to samo, co dla własnej rodziny. I nie jest zwolenniczką odgrzewania w mikrofali gotowych mrożonych potraw. Gościom smakują zwłaszcza pieczone przez nią ciasta z jagodami własnoręcznie uzbieranymi w okolicznych lasach.





Wit - Czw Sie 20, 2009 9:15 pm


Trwa wojenka o stoki na Szyndzielni i Dębowcu
dziś
Bielski samorząd ma nóż na gardle. Ponieważ musi się spieszyć, żeby wykorzystać unijne fundusze, ogłosił przetarg na projekt zagospodarowania stoków Szyndzielni i Dębowca. Może się jednak okazać, że projekt trafi do kosza.

Nie ma bowiem ostatecznej decyzji w sprawie włączenia tego terenu do programu Natura 2000. Nie wiadomo więc do końca, jakie urządzenia można tu lokować bez szkody dla środowiska. Miasto wciąż nie podpisało też umowy dzierżawy z prywatnym właścicielem kilku hektarów gruntu na Dębowcu, gdzie chce budować turystyczną infrastrukturę. To kolejny etap trwającego od kilku lat sporu między ekologami i samorządem.

Paradoks polega na tym, że z jednej strony jest za wcześnie, by zlecać projekt, z drugiej miasto ma bardzo mało czasu, więc zaczęło działania wyprzedzające. Do ostatniego lutego 2010 roku musi zakończyć wszystkie procedury, by skorzystać z 41 mln euro, które wraz z ościennymi powiatami chce przeznaczyć na modernizację i rozbudowę zaplecza turystycznego.

- Miasto bardzo się spieszy i dlatego podejmuje nerwowe działania. Gdyby się bowiem okazało, że nie zdążyło, będzie szukać kozła ofiarnego i powie, że to na przykład ekolodzy, którzy piszą pisma i są przeciwni inwestycji. Jako organizacja jesteśmy już stroną w postępowaniu administracyjnym dotyczącym zagospodarowania stoków. Będziemy się odwoływać od zapisów projektu, przede wszystkim od planowanego wyciągu krzesełkowego. Decyzję, czy koncepcję będzie można zrealizować, podejmą inne instytucje - mówi Jacek Bożek, prezes Klubu Gaja.

- Procedurę dotyczącą zagospodarowania Szyndzielni przygotowujemy zakładając, że to obszar Natury 2000. Projekt zagospodarowania jest konieczny. By można było ocenić czy coś zagraża środowisku, trzeba określić dokładnie, co to jest. Znać skalę przedsięwzięcia, wiedzieć jaki ruch turystyczny generuje. Raport o oddziaływaniu na środowisko jest już gotowy - wyjaśnia Tadeusz Januchta, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska UM.

Od kilku dni właśnie w tym wydziale oglądać można wystawioną do konsultacji społecznej koncepcję zagospodarowania stoków Szyndzielni i Dębowca. Wcześniej długo dojrzewała w zaciszu gabinetów. W tym czasie nikt spoza wąskiego grona urzędników nie znał jej szczegółów. Zostały ujawnione dopiero na początku marca na posiedzeniu trzech połączonych komisji Rady Miejskiej.

- Prezydent Krywult ugiął się pod naciskami radnych - mówił wtedy przewodniczący komisji zdrowia, polityki społecznej i sportu Andrzej Poraniewski. - Rada od dawna prosiła o dostęp do planów.

Ekolodzy uważają, że sprawa zawalona została kilka lat temu, gdy samorząd nie zdecydował się siąść z nimi przy stole i dokonać ustaleń, które nie doprowadziłyby do sytuacji, iż pieniądze mogą zostać zmarnowane.

Podobnie uważa była eurodeputowana, obecnie przewodnicząca Towarzystwa Miłośników Bielska-Białej i Podbeskidzia, Grażyna Staniszewska.

- Zamiast wciągnąć do współprojektowania radnych, ekologów i praktyków, którzy wiedzą, jak wykorzystać Szyndzielnię narciarsko, wszystko robiono w zaciszu gabinetów. Teraz do konsultacji koncepcję zagospodarowania stoków wystawia się w czasie wakacji, gdy wielu ludzi jest na urlopach, a przetarg na projekt ogłasza przed zakończeniem tych konsultacji - mówi Staniszewska.

Innym, od dawna budzącym zastrzeżenia, faktem związanym z pomysłem inwestowania na stokach w granicach miasta jest problem własności gruntu. Ponad 3 hektary w rejonie inwestowania na Dębowcu należą do osoby prywatnej. W tym przypadku sprawa nadal trzymana jest w tajemnicy. Nieoficjalnie wiadomo, że miasto prowadzi poufne pertraktacje z właścicielem, dotyczące dzierżawy działki na okres 20-30 lat. Na jakim są etapie, nie wiadomo, bo samorząd zasłania się "tajemnicą handlową".

- Umowa z właścicielem gruntu nie została jeszcze podpisana. Zgodził się on jednak na udostępnienie terenu - poinformowała nas wczoraj Izabela Krzempek z Biura Rzecznika Prasowego UM.

Wanda Then - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/1038243.html



Właściciel mostu pilnie poszukiwany
fe
2009-08-14, ostatnia aktualizacja 2009-08-14 13:46

Przez lata ładny wiszący most łączył Wisłę i Ustroń. Teraz został zamknięty, bo nie można ustalić, kto jest jego właścicielem

Nie wiadomo, kiedy na granicy Wisły i Ustronia nad rzeką Wisłą pojawiła się wisząca kładka, jedyny taki obiekt w regionie. - Od kiedy sięgam pamięcią, ten most był - mówi Andrzej Molin, burmistrz Wisły.

Wisząca przeprawa przez lata łączyła oba uzdrowiska. Korzystali z niego piesi i rowerzyści.

Jednak od kilku tygodni most jest zamknięty. Wejścia bronią solidne kraty. Powód: przeprawa jest w opłakanym stanie, korzystanie z niej stało się po prostu niebezpieczne.

A na razie mostu nie da się wyremontować, bo nie wiadomo, kto jest jego właścicielem. Mieszkańcy podejrzewają, że w czasach PRL-u w czynie społecznym mogła go wybudować jedna z kopalń lub hut, bo miały one w regionie wiele ośrodków. - Na pewno budowali go fachowcy. Jest ładny pod względem architektonicznym, poza tym wytrzymał przecież tyle lat bez remontu - mówi Molin. Jeśli nie uda się trafić na ślad właściciela, most chcą wyremontować oba miasta. Ustroń zaproponował już Wiśle porozumienie w tej sprawie. Urzędników czeka jednak sporo formalności, bo remontować nie swojego mostu bez zgody jego właściciela nie mogą. Najprawdopodobniej sprawa będzie musiała najpierw trafić do sądu, który rozstrzygnie kwestie własnościowe.

http://miasta.gazeta.pl/bielskobiala/1, ... iwany.html
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 7 z 8 • Wyszukiwarka znalazła 450 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •