ďťż
 
[Górny Śląsk] Autonomia



Bruno_Taut - Śro Maj 26, 2010 3:48 pm
Nie jesteś w stanie powiedzieć skąd pochodzi większość pieniędzy, które rząd redystrybuuje, tak więc jesteś manipulowany. Nie wiesz także jak rozkładają się rządowe wydatki województwami.

Co by było, gdyby rządził JKM nie wiadomo i pewnie nigdy nie będzie wiadomo. Wiadomo natomiast co jest, gdy rządzą rozmaici hochsztaplerzy spod znaku PO, PiS, SLD, AWS i innych byłych czy obecnych partii władzy. Dużo gadania o reformach w myśl zasady - kiedy mówię, że coś zrobię, to znaczy, że mówię.




beschu - Śro Maj 26, 2010 3:59 pm

A gdyby Polska była rządzona przez pana JKM czy innego jego typu niezrównoważonego człowieka i gdyby w Polsce wtedy panowała monarchia z władzą w ręku tegoż mościa to najpewniej nie miałbym pojęcia na co ten człowiek wydaje pieniążki, a gdybym spytał skąd ma na nowe diamenty dla swoich pracownic najpewniej zostałbym stracony tak jak każdy kogo ten pan by nie lubił.

No może nie byłoby aż tak źle, jakby tylko pracownice jednego rządzącego dostawały diamenty - obecnie byle wojewoda więcej pieniędzy potrafi zmarnotrawić na sponsoring na koszt podatnika, np. http://www.hotmoney.pl/artykul/prasa-polska-zobacz-jak-urzednicy-szastaja-naszymi-pieniedzmi-13680. Jeśli pomnożymy to przez 16 województw to jednak sporo kasy.



heniek - Śro Maj 26, 2010 4:57 pm
@Bruno_Taut: klikałeś w te linki z mojego postu? Tam czarno na białym jest napisane z jakich podatków pieniążki te pochodzą, a to że nie wiemy na jakiej ulicy dana złotówka została wydana nie uznałbym za manipulację, a jedynie dopuszczalną niedokładnością. Zresztą czy w jakichś krajach niedemokratycznych występują chociaż takie BIP-y jak u nas?

@beschu: jak się ma zamiana demokracji w monarchię do ograniczenia biurokracji?



Bruno_Taut - Śro Maj 26, 2010 5:10 pm
Podałeś argument za autonomią. Czytelnie rozliczone zostały skromne środki pozostające do dyspozycji samorządu województwa. O podobnej przejrzystości w przypadku budżetu centralnego nie może być już mowy.
Dodam, że technika ściągania CIT, w którym samorząd wojwódzki ma swój udział, uniemożliwia ustalenie, gdzie generowane są opodatkowane zyski. Tak więc nawet na tym poziomie nie masz obrazu sytuacji.

I chyba doszło do nieporozumienia. Przyjąłeś, że kontestuję demokrację jako taką. Niczego takiego nie napisałem. Co jednak oczywiste, demokracja sprowadzona do pewnych procedur, jest tylko techniką wyłaniania władzy. Nie wyklucza jednak naruszania praw jednostki czy grup. Może być dyktaturą większości. Należy zabiegać o to, by rząd był nie tylko demokratycznie wyłaniany, alby by był: 1)ograniczony 2) poddany nieustannej społecznej kontroli.




heniek - Śro Maj 26, 2010 5:23 pm

O podobnej przejrzystości w przypadku budżetu centralnego nie może być już mowy.

Chyba jednak nie kliknąłeś w tego linka.


Dodam, że technika ściągania CIT, w którym samorząd wojwódzki ma swój udział, uniemożliwia ustalenie, gdzie generowane są opodatkowane zyski.

Bo to bardzo trudne do ustalenia, jeśli taka firma jak Danone sprzedaje swoje produkty na cały kraj to by mogła powiedzieć gdzie dany jogurt był sprzedany musiałaby powstać gigantyczna biurokracja i to po stronie firm, jak i urzędów. Moim zdaniem byłby to chybiony pomysł.. Sensowne natomiast jest przekazanie większej części podatku dochodowe w ręce samorządowe, ale przy tak duży i niezbędnych inwestycjach centralnych jakie właśnie są czynione w Polsce, jeszcze przez wiele lat będą, i tak województwa musiałyby te pieniążki przelewać do budżetu centralnego co zaowocowałoby chyba jeszcze większą biurokracją.


Należy zabiegać o to, by rząd był nie tylko demokratycznie wyłaniany, alby by był: 1)ograniczony 2) poddany nieustannej społecznej kontroli.

Tak właśnie u nas jest.



Bruno_Taut - Śro Maj 26, 2010 5:58 pm
Skoro uważasz, że wszystko jest tak przejrzyste to powiedz, które województwa są płatnikami netto do budżetu?

Co do techniki ściągania CIT i VAT. Nie, nie jest to trudne. Jeszcze w latach 90. duże firmy rozliczały się z kilkunastoma urzędami skarbowymi - katowicka skarbówka obsługiwała bodajże obszar trzech ówczesnych województw.

Rząd w Polsce jest ograniczony i poddany nieustannej społecznej kontroli?

No to przeanalizujmy sytuację. Rozdział trzech władz jest niedostateczny. Władza wykonawcza i ustawodawcza są silnie powiązane - tu zdecydowanie lepszy byłby system prezydencki na wzór amerykańskiego. Zależność władzy sądowniczej od wykonawczej także odstaje od standardów.
Terytorialny podział władzy jest żaden. Instytucje centralne mają monopol na stanowienie prawa w randze ustawy.
A jak wygląda społeczna kontrola? Czy poza oddaniem głosu w wyborach obywatel ma jakiś wpływ na centralne władze? Na samorządowe ma - może je odwołać w referendum.



beschu - Śro Maj 26, 2010 8:17 pm

@beschu: jak się ma zamiana demokracji w monarchię do ograniczenia biurokracji?

O niczym takim nie pisałem.

Chodziło mi o skalę problemu, a dokładniej o przejmowanie się diamentami zasponsorowanymi swoim pracownicom przez pojedynczego hipotetycznego monarchę gdzieś w przyszłości, podczas gdy obecnie znacznie większe kwoty są marnotrawione przez pojedynczych urzędników niższego szczebla i nie budzi to większych emocji.



Kris - Pią Maj 28, 2010 5:58 pm
Katowice: Decentralizacja kraju konieczna dla rozwoju woj. Śląskiego

2010-05-24 15:57:02, aktualizacja: 2010-05-24 15:57:02

Aby województwo śląskie mogło się lepiej rozwijać, niezbędne są decentralizujące kraj rozwiązania prawne, dające większą samodzielność regionom - ocenili uczestnicy poniedziałkowej konferencji "Śląsk - dynamiczna machina czy kuźnia z wygaszonym piecem" w Katowicach.
Konferencję podsumowującą dwudziestolecie polskiej samorządności z udziałem samorządowców, parlamentarzystów, naukowców i publicystów zorganizował poseł do Parlamentu Europejskiego Marek Migalski (PiS). - Te 20 lat to dla Śląskiego dobre lata, podobnie jak dla całej Polski, ale to nie znaczy, że nie można było zrobić czegoś więcej - powiedział Migalski.

Uczestnicy konferencji zgodzili się, że problemem dla województwa pozostaje jego struktura terytorialna - oprócz Śląska i Zagłębia w jego skład wchodzi również Ziemia Częstochowska i Podbeskidzie. To tereny o różnej historii, a współcześnie - o nieraz odmiennych potrzebach.

- Mamy różnorodność, która jest z jednej strony bogactwem, ale z drugiej strony nie pozwala wypracować jasnej strategii, co dla województwa jest dobre. To, co korzystne dla zindustrializowanych Katowic, może nie być tak dobre dla podczęstochowskich wsi - podkreślił Migalski.

Brak ustawy aglomeracyjnej wskazywał też prezydent Katowic Piotr Uszok. - W obecnej sytuacji na jakieś wspólne rozwiązanie, służące mieszkańcom całej aglomeracji, potrzeba zgody 14 prezydentów. Jeśli nawet to się uda, pozostaje 14 rad miejskich - to kilkuset radnych. Inercja jest więc ogromna - mówił.

Zdaniem socjologa prof. Adama Bartoszka z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, brakuje woli politycznej, by decentralizować Polskę. - To instytucjonalne siły determinują kształt administracyjny kraju, a fundamentem tego jest strach przed nowym, zdecentralizowanym układem zarządzania Polską, ponieważ Górny Śląsk mógłby stanowić główną siłę decentralizacji kraju - ocenił. Jego zdaniem, obecnie w zarządzaniu Polską "dominuje centralizm", a unitarne, centralistyczne państwo nie dba o kulturę regionalną.

To z kolei negatywnie wpływa na przestrzeń społeczno - kulturową, zniechęcając

- Elity zarządzające województwami są ściśle upartyjnione w koteriach politycznych, zależnych od centrów politycznych. A centra zdefiniowane są przez personalne uprawianie polityki, przez obozy okopujące się wokół liderów. Nie ma promowania zachowań oddolnych, obywatelskich. Kapitalizm polityczny kwitnie, a obywatelskość zamiera, bo ona jest przeszkodą dla kapitalizmu politycznego - podsumował prof. Bartoszek.
http://www.dziennikzachodni.pl/aktualno ... pzw_125410



maciek - Pią Maj 28, 2010 7:09 pm
A jaką to inną historię ma to mityczne "podbeskidzie"? Nawet nie napiszę tej nazwy z dużej litery. Co tam napłynęło więcej ludzi ze wschodu czy może to tzw. "podbeskidzie" jest zamieszkałe od stuleci przez Hindusów? Mnie się wydawało, że to Górny Śląsk, bo tak pokazują mapy, historia, tradycja, tylko te ostatnie 60 lat jakieś takie kulawe dla tej ziemi.

BTW, w Polityka 22/2010 (data 29.05.2010) Pan Smolorz pisze o bardzo szybkim spisie ludności po wkroczeniu wojsk III Rzeczy na Górny Śląsk, dzięki maszynom liczącym IBM. IBM ponoć od 1936 roku miał siedzibę w Katowicach. O czym nie wiedziałem. Dziś mamy skromny oddział a Pan Uszok, jak nie potrafił nic z tym zrobić tak nie potrafi nadal. Za to dał się nabrać na przynętę starego wyjadacza IBM i ten cały audyt Oczywiście bezradność i dość duża tępota urzędnicza o której nie omieszkam napisać za chwilę w wątku o prez. Uszoku na przykładzie Maratonu Silesia, nie jest winą braku autonomii a tylko i wyłącznie cech indywidualnych pana Uszoka.



Kris - Pon Maj 31, 2010 7:36 am
tekst z DZ o autonomii
_____________

Minusy autonomii na przykładzie Belgii

2010-05-29 12:00:11, aktualizacja: 2010-05-29 12:00:11

Jest w Europie kraj, który decentralizacja władzy i obdarzanie regionalnych społeczności kolejnymi kompetencjami doprowadziły na skraj administracyjnej zagłady; po prostu likwidacji.
Tym krajem jest Belgia. Państwo to nie powstało, wbrew obiegowej opinii, przed blisko dwoma wiekami sztucznie. Nazywający się zgodnie Belgami - Flamandowie i Walonowie - wzniecili w 1830 roku rewoltę przeciw uciskowi państwa niderlandzkiego i wybili się na niepodległość. Tożsamość i jedność narodowa miała się dobrze jeszcze kilkadziesiąt lat temu.

Dziś niewiele z niej zostało i teraz w Belgii rdzenni mieszkańcy określają się głównie mianem Flamandów, Walonów, Niemców lub Brukselczków. Za to Belgami z dumą nazwą się już tylko asymilowani imigranci i to oni, oprócz króla (czy sporu o to, kto miałby zatrzymać stolicę) stoją jeszcze na drodze do absolutnego rozpadu federacji. Kiedyś jednak, gdy powstawało królestwo, mówiono, że wreszcie dopełnia się sprawiedliwość dziejowa dająca ludowi Belgów własny kraj; że ludzie, którzy przez stulecia żyli pod okupacją sąsiednich potęg, wreszcie odzyskali niepodległość. Czyż nie brzmi to znajomo? Czy wskazując odpowiedni okres w historii, nie doliczylibyśmy się na naszym kontynencie pół, a może nawet całego tuzina, podobnych przykładów powstawania nowej lub odrodzonej państwowości?

Dlaczego więc bogaty, wysoce cywilizowany kraj, którego miasto stołeczne powszechnie uważane jest za stolicę Unii Europejskiej, ma tak podzielone społeczeństwo? Ano dlatego, że przez lata prowadzono w nim politykę pielęgnowania odrębności sub narodów go zamieszkujących. Dotyczy to głównie Walonów i Flamandów, bo Niemcy zajmują tylko jedno miasteczko i kilka wiosek w południowo-wschodniej Belgii. Sankcjonowano istnienie 3 urzędowych języków, ale dzieci w szkole nie miały obowiązku nauki choćby jednego z dwóch pozostałych, który nie były ich ojczystym. W efekcie frankofońscy Walonowie, jako drugi, wybierają zwykle język angielski zamiast flamandzkiego czy niemieckiego.

Po drugie, wszystkie główne siły polityczne: chadecja, socjaliści czy liberałowie występują w osobnych partyjnych odmianach - flamandzkiej i walońskiej. Także w parlamencie federalnym. Po trzecie, zaczęto publiczne debaty o tym, ile poszczególne subnarody płacą, a ile biorą ze wspólnej kasy. Wyszło, że Walonowie to darmozjady utrzymywane przez Flamandów. Ostatnio zgodzono się więc tak zmienić konstytucję, przy okazji przerywając kadencję parlamentu, by jeszcze więcej środków i decyzji o ich wydawaniu pozostało w regionach.

Przypomina to jednak pojenie pijaka wódką, by mu ulżyć, skoro wszystkie poprzednie posunięcia tego typu podmywały, a nie cementowały państwowość Belgii. Na razie wszyscy łudzą się, że zmieniona w kilkudziesięciu miejscach ustawa zasadnicza, powstrzyma rozpad państwa. Moim zdaniem, zupełnie bezpodstawnie.

Upadkowi Belgii kibicują separatyści z Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Włoch. Nawet przywódcy UE przestraszyli się prowadzonej od wielu lat pod hasłem Europy Regionów promocji małych ojczyzn. Bystrzy urzędnicy lobbują więc od niedawna za ideą tzw. obszarów, których wspólnym mianownikiem ma być nie tyle historyczne posadowienie, co raczej wspólne lecz współczesne problemy. Ładne, prawda?

http://www.dziennikzachodni.pl/opinie/2 ... pzw_130198



salutuj - Pon Maj 31, 2010 8:27 am
No i co, to że "subnarody" czują odrębność wzajemną to jest takie złe? Nie ma Belgii bez Walonów i Flamandów, ale jesli oni jej nie chcą to po co w ogóle Belgia?



Piotr - Pon Maj 31, 2010 10:09 am
Moim zdaniem to typowy tekst propagandowy, na dodatek znamionujący albo niezbyt głęboką znajomość tematu, albo umyślną manipulację faktami.
Na przykład Autor pisze.Dziś niewiele z niej zostało i teraz w Belgii rdzenni mieszkańcy określają się głównie mianem Flamandów, Walonów, Niemców lub Brukselczków. Za to Belgami z dumą nazwą się już tylko asymilowani imigranci i to oni, oprócz króla (czy sporu o to, kto miałby zatrzymać stolicę) stoją jeszcze na drodze do absolutnego rozpadu federacji.



Bruno_Taut - Pon Maj 31, 2010 1:35 pm
Piotr, i Ty z takim myśleniem nie jesteś jeszcze aktywistą RAŚ?

Bardzo podobne wnioski zawarte są w tekście, który zostanie opublikowany w sobotnim "Dzienniku Zachodnim".

Dodam, że tekst pana Naturskiego czytałem z zażenowaniem. Felieton jest słabiutki na poziomie znajomości i kojarzenia faktów. Zawsze zastanawia mnie, dlaczego w dobie internetu ludzie wciąż popełniają teksty pisane na kolanie. Wystarczyłoby zajrzeć na aglojęzyczną wiki, żeby nieco uzupełnić wiedzę.

Z racji przynależności RAŚ do Wolnego Sojuszu Europejskiego mam kontakt z Flamandami. Zdaję sobie sprawę, że każda grupa, poddana cudzej dominacji, przejaskrawia obraz represji, jakim była poddana. Dotyczy to tak Górnoślązaków jak i Flamandów. Nie ulega jednak żadnej wątpliwości, że od początku istnienia państwa belgijskiego flamandzka społeczność była dyskryminowana. Niechęć do tworzenia jednego państwa z Walonami w sferze emocjonalnej jest zupełnie zrozumiała i uzasadniona. Pan Naturski wolałby, by w interesie jedności państwowej dalej pozwalać na traktowanie Flamandów jako bełkoczących prymitywów, którzy powinni poddać się dominacji wspaniałej, frankofońskiej kultury.
Nie żywiąc sympatii do radykałów z Vlaams Belange muszę powiedzieć, że podziwiam Flamandów za to, jak dzięki ciężkiej pracy otrząsneli się z walońskiej dominacji. Dziś to oni są bogatsi.



Piotr - Wto Cze 01, 2010 12:31 pm
Piotr, i Ty z takim myśleniem nie jesteś jeszcze aktywistą RAŚ?




Bruno_Taut - Wto Cze 01, 2010 1:34 pm
W Polsce mamy jeszcze dodatkowy aspekt, poruszony w tym wątku. Poza bonusem za stołeczność (ileś tam etatów finansowanych przez podatników z całej RP) Warszawa/mazowieckie wykazują wyższe wpływy z części podatków, które tak naprawdę generowane są poza centrum. Być może pierwszym krokiem ku autonomii regionów powinno być wymuszenie na rządzie analizy i ujawnienia przepływów finansowych.



Piotr - Śro Cze 02, 2010 10:49 pm
Na pewno masz rację. Jednak użyłeś zwrotu "wymuszenie na rządzie", który ja rozumiem jako wywarcie pewnej skutecznej presji. pytanie brzmi kto i jak miałby ją wywrzeć, aby nie była to tylko manifestacja poglądów, ale skuteczne i celowe działanie. Otóż ja osobiście myślę, że będzie to trudne, dopóki duża część polskiego społeczeństwa, a nie tylko odosobnione grupy, nie poczuje rzeczywistej potrzeby bycia gospodarzem w swoim regionie. To zaś nie stanie się dopóki ludzie nie zaczną się ze swoim regionem utożsamiać do tego stopnia, że ich działanie zacznie wynikać z prawdziwego przywiązania do własnych wartości, a nie z kompleksów, albo zazdrości o to co posiadają "inni". Powojenna rzeczywistość, repatriacja, ale także celowe działanie komunistów w kierunku przesiedlania, sprawiły, że wiele osób utraciło swoje naturalne "małe ojczyzny" i dopiero następne pokolenia próbują niejako w sposób wtórny odnaleźć swoją tożsamość. Na dzień dzisiejszy sytuacja wygląda tak, że piosenki o Bieszczadach, albo Łemkowszczyźnie piszą turyści, albo pasjonaci, bo nie ma tam już Łemków, ani Hucułów, Do Mazur "wzdychają" żeglarze, mieszkańcy Opolszczyzny w połowie tęsknią za "wielkością"Wrocławia, a w połowie za np. Munchen, zaś mieszkańcy Wrocławia jeszcze pokolenie wstecz, niemal w całości tęsknili za Lwowem. Cóż, komuniści wiedzieli, że ludźmi oderwanymi od swych korzeni łatwiej manipulować i sterować centralnie. Myślę, że obok innych , także to właśnie jest jednym (może nie najważniejszym) z powodów tego, że dążenia Śląska do autonomii napotykają w polskim społeczeństwie na sprzeciw, a w najlepszym wypadku niezrozumienie. Ludzie mówią o samodzielności regionów,ale często tych swoich regionów nie znają i nie rozumieją, żyją przytłoczeni kompleksem "warszawki", a jednocześnie dążąc do realizacji swych ambicji utożsamiają się raczej z tą wlaśnie "warszawką", a nie z własnym regionem. Dlatego często nie rozumieją także tych, którzy myślą inaczej i chcą być na swojej "ziemi", prawdziwymi gospodarzami. No ale abstrahując od wszystkiego, próbować trzeba



Bruno_Taut - Czw Cze 03, 2010 12:13 pm
Poradzymy, Pyjter.



Kris - Pon Cze 07, 2010 9:18 am
Gorzelik: Kto straszy autonomią, jest szkodnikiem

Dziennik Zachodni Jerzy Gorzelik

2010-06-05 12:00:09, aktualizacja: 2010-06-05 13:52:09

Ekonomiczna eksploatacja i pogarda dla kultury regionalnych społeczności obracają się przeciw państwu, które prowadzi lub toleruje taką politykę. Zwolennicy centralizmu straszący autonomią są w istocie antypaństwowymi szkodnikami - pisze Jerzy Gorzelik.

Siła półprawd i emocji

Są w Europie ludzie, których decentralizacja władzy i obdarzanie regionalnych społeczności kolejnymi kompetencjami, doprowadzają na skraj nerwowego załamania. Ludzie ci bądź ślepo wierzą - co wyklucza racjonalne myślenie - w zbawienną moc centralizmu, bądź też cynicznie manipulują faktami, broniąc ze sobie znanych powodów interesów centralnej biurokracji i partyjnych klik.

Gdy brak rzeczowych argumentów przeciw zmianom, obrona skompromitowanego porządku wymaga posłużenia się innym orężem. Takim, który zamiast przemawiać do zdrowego rozsądku, odwołuje się do emocji i instynktów. Wzbudza irracjonalny strach przed nowym, jako amunicję wykorzystując insynuacje, półprawdy i niedomówienia.

W krótkiej perspektywie bywa skuteczny, jednak z czasem siła jego rażenia słabnie. Istnieje bowiem skuteczny środek, wobec którego okazuje się on całkowicie bezużyteczny - wiedza. Nie jakaś tajemna, ukryta w starych księgach, lecz obiegowa, którą dzięki technicznemu postępowi mamy dziś na wyciągnięcie ręki. Wystarczy tylko sięgnąć, by przekonać się, że opowieści o autonomii jako widmie, zagrażającym jedności państw i społeczeństw, to bajki obrażające inteligencję dojrzałego człowieka. Oparte z reguły na bałamutnym pomieszaniu przyczyn ze skutkami.

Kto sieje wiatr...

Klasycznym przykładem manipulacji jest próba zdyskredytowania autonomicznych dążeń Kraju Basków. Region ten - jak wiadomo - cieszy się szeroką autonomią w ramach Królestwa Hiszpanii. Przy tym powszechnie kojarzony jest z terrorystyczną aktywnością ETA - organizacji zmierzającej do całkowitego zerwania związków z Madrytem. Nasuwa się zatem prosta zależność - autonomia oznacza terroryzm w służbie separatyzmu. Tymczasem wystarczy garść faktów, by zdemaskować fałsz kryjący się za tą tezą.
Autonomia Kraju Basków ustanowiona w roku 1936, zniesiona została po zwycięstwie generała Franco nad siłami Republiki, kiedy Madryt rozpoczął walkę z przejawami baskijskiej odrębności.
Do 1948 r. w regionie utrzymywano stan wojenny. W roku 1959 grupa studentów niezadowolonych z umiarkowanej postawy głównego nurtu baskijskiego ruchu narodowego założyła organizację ETA. Dwa lata później nastąpiła pierwsza, nieudana próba terrorystycznego zamachu. Autonomię Kraj Basków odzyskał w roku 1979. Proste zestawienie dat dowodzi, że terroryzm i separatyzm ETA nie są konsekwencjami autonomii. Wprost przeciwnie - to pokłosie jej zniesienia i brutalnej walki z odrębnością Basków.

Manipulacja może przybrać formy bardziej subtelne. Niedawno na łamach jednego z regionalnych dzienników przeczytałem tekst, w którym ze strzępów faktów stworzono obraz rozsypującej się za sprawą przekleństwa decentralizacji Belgii. Państwo germańskojęzycznych Flamandów i romańskojęzycznych Walonów stanowiło ponoć krainę szczęśliwości, dopóki nie przeobraziło się w federację i nie zezwoliło obu grupom na pielęgnowanie własnych tradycji kulturowych. Na domiar złego zaczęto dociekać - o zgrozo! - kto więcej wnosi do wspólnego budżetu. W efekcie Flamandowie zadzierają nosa, wyrzucając walońskim sąsiadom pasożytniczy tryb życia.

Biali Murzyni

W jednym można się z autorem zgodzić - gdyby nie problem Brukseli, francuskojęzycznej wyspy na flamandzkim morzu, Belgia szybko przeszłaby do historii. Dwóch społeczności nie łączy poczucie wspólnoty. Stan ten nie może wynikać jednak z federalizacji państwa. Z tych samych względów, dla których baskijski terroryzm nie może być konsekwencją autonomii regionów Hiszpanii. Flamandzko-walońska niechęć zaczęła się na długo przed decentralizacją Belgii. Jej korzenie sięgają samych początków belgijskiego państwa.

Przez kilka stuleci różnice językowe nie przeszkadzały w zgodnym współistnieniu mieszkańców południowej części Niderlandów. Spoiwo stanowiło wspólne, katolickie wyznanie, łączące Walonów i Flamandów, a tych ostatnich oddzielające od znacznie bliższych im etnicznie sąsiadów z protestanckiej Północy, zwanej powszechnie Holandią. Więź była wciąż silna w roku 1815, kiedy obszar dzisiejszej Belgii podporządkowano holenderskiej dominacji. Wywołało to sprzeciw - głównie francuskojęzycznej ludności. Po piętnastu latach doszło do powstania i proklamowania niepodległości.

O równości i braterstwie w Belgii nie było jednak mowy. Ustawowo zapewniono dominację języka francuskiego zniesioną formalnie dopiero w roku 1922 - w praktyce trwała jeszcze dłużej. Obrazu stosunków etnicznych dopełniają słowa walońskiego senatora z 1838 roku, który stwierdził, że Flamandowie to jedna z bardziej podrzędnych ras, jak Murzyni. Ekonomiczne upośledzenie Flandrii stanowiło dodatkowy impuls dla rodzącego się flamandzkiego nacjonalizmu.

Wszystko dla Flandrii
Przed kilku laty miałem okazję odwiedzić miejsce dla flamandzkiego ruchu narodowego szczególne. W miasteczku Diksmuide wznosi się monumentalna IJzertoren - wieża w kształcie krzyża, na którego ramionach widnieją litery AVV-VVK. Skrót ten - pochodzący od słów Alles voor Vlaanderen - Vlaanderen voor Kristus (Wszystko dla Flandrii - Flandria dla Chrystusa), zdobił krzyże umieszczane na grobach flamandzkich żołnierzy poległych w szeregach belgijskiej armii w czasie I wojny światowej. Ta manifestacja tożsamości była solą w oku władz.

W okresie międzywojennym nagrobne pomniki demolowano pod
byle pretekstem. Niektóre trafiły do Diksmuide, gdzie staraniem weteranów wzniesiono okazałą wieżę. W roku 1946 nieznani sprawcy wysadzili ją w powietrze, jak podejrzewano z niewielką pomocą belgijskiego wojska. Był to rewanż za proniemiecką postawę części Flamandów podczas hitlerowskiej okupacji. Nie skończyło się jednak na niszczeniu pomników. Flamandzkie losy ilustruje historia dziadka mojego znajomego. W czasie wojny wysłano go na roboty do Niemiec. Po powrocie został oskarżony o kolaborację, wystawiony na widok publiczny w klatce, a następnie uwięziony na pięć lat i pozbawiony praw obywatelskich na ćwierć wieku. Wszystko bez wyroku sądowego. Dla Górnoślązaka opowieści te brzmią dziwnie znajomo.

Głos regionów
Flamandzki ruch nabrał impetu w latach 60. Odbudowana wieża-krzyż w Diksmuide stała się symbolem dążeń do politycznego samostanowienia i poszanowania kulturowej odrębności. Belgia zaczęła trzeszczeć w szwach. Jej federalizacja w roku 1993 była próbą ratowania jedności państwa, zamieszkałego przez dwie duże grupy językowe, których - wobec laicyzacji i marginalizacji Kościoła - od dawna nie łączyło już praktycznie nic.

Trwająca ponad wiek dyskryminacja Flamandów pozostawiła po sobie głęboko zakorzenioną niechęć do walońskich sąsiadów. Odwrócenie ekonomicznych relacji między dwiema częściami państwa na korzyść Flandrii dodatkowo przyczyniło się do postawienia pytania: po co razem?

Morał z historii Hiszpanii i Belgii jest prosty i niektórym znany. Językowe prześladowania, ekonomiczna eksploatacja i pogarda dla kultury regionalnych społeczności obracają się z czasem przeciw państwu, które prowadzi lub toleruje taką politykę. Zwolennicy centralizmu i narodowego ujednolicenia straszący autonomią są więc w istocie antypaństwowymi szkodnikami. Ich zatwardziałość rozpala niszczycielskie namiętności, po przekroczeniu pewnego progu przekreślając możliwość porozumienia.

Odpowiedzialność i europejskie doświadczenia winny skłaniać do uważnego wsłuchiwania się w głos regionów, otwarcia się na ich aspiracje. Zanim, jak w Belgii, dialog stanie się niemożliwy, czy, jak w Hiszpanii, kontestujący wszechwładzę centrali stracą wiarę w skuteczność słów.

http://www.dziennikzachodni.pl/slask/ry ... ,id,t.html



Kris - Sob Cze 12, 2010 3:14 pm
Ja milczę, a ty poprzyj

2010-06-11 12:00:18, aktualizacja: 2010-06-11 13:49:58

Wielkimi krokami zbliżają się wybory prezydenta RP, dumnie zwanego głową państwa. Jak twierdzą niektórzy - nieco na wyrost.
To fakt - lokatorowi Pałacu Namiestnikowskiego daleko do sprawującego realną władzę amerykańskiego odpowiednika. Jego funkcja ma jednak więcej niż ledwie reprezentacyjny wymiar. Choćby z racji przysługującej prezydentowi inicjatywy ustawodawczej, może wywierać on wpływ na ustrojowy kształt państwa. Może także, jeśli tylko starczy mu woli i charyzmy, mobilizować społeczeństwo wokół projektów reform.

Wobec powyższego Ruch Autonomii Śląska postanowił wysondować stosunek kandydatów do regionalizacji i samorządności. Do każdego ze sztabów skierowano ten sam zestaw pytań.

Pierwsze, bodajże najważniejsze, dotyczy poparcia wpisania do konstytucji możliwości uzyskania przez regiony autonomii. W kolejnych poruszono kwestie języka śląskiego, edukacji regionalnej, zapewnienia samorządom udziału w podatku VAT oraz zbadania legalności dekretu z 1945 r. znoszącego autonomię województwa śląskiego. Dla RAŚ odpowiedzi na te pytania mają znaczenie fundamentalne.

Do chwili, w której piszę te słowa, spłynęły odpowiedzi od zaledwie dwóch kandydatów. Kornel Morawiecki zareagował błyskawicznie i sądzę, że nie wynika to wyłącznie z łączącej nas od lat przyjaźni. Do poruszonych kwestii odniósł się z charakterystyczną dla siebie bezpośredniością - bez owijania w bawełnę, gładkiego pustosłowia, otwarcie przyznając się w kilku punktach do niedostatków wiedzy, utrudniających ocenę sytuacji.

W najważniejszej kwestii jego pogląd jest zbieżny ze stanowiskiem RAŚ - konstytucja powinna umożliwiać osiąganie autonomii przez regiony, w których pojawi się taka wola większości mieszkańców.

Kandydat opowiedział się także za wprowadzeniem do szkół przedmiotu wiedza o regionie. Popiera przyznanie samorządom udziału w podatku VAT, przy czym podkreśla, że pamiętać należy o zasadzie solidarności samorządów bogatszych z biedniejszymi. Dostrzega potrzebę ochrony mowy śląskiej, choć nie jest przekonany do nazywania jej językiem. Podobnie jak do konieczności zbadania legalności dekretu znoszącego autonomię województwa śląskiego - gdyż, jak argumentuje, po II wojnie światowej Polska przeszła większe i na pewno boleśniejsze przemiany.

Odpowiedź nadesłał także Grzegorz Napieralski. W grzecznych słowach zapewnił o swej trosce o prawa mniejszości etnicznych i językowych. Wyraził również wolę rozszerzania samorządności polskich regionów - także w sferze finansów. Autonomię uznał za niemożliwą w obecnym porządku prawnym.

Wobec milczenia pozostałych kandydatów, ich poglądy na kwestie regionalne wyłuskiwać trzeba z innych wypowiedzi.

W dwóch przypadkach sprawa wydaje się prosta.

Janusz Korwin-Mikke konsekwentnie głosi potrzebę większej samodzielności regionów, przestrzegając jednak przed próbami prowadzenia przez nie polityki zagranicznej. Za takie bezeceństwa kandydat wsadzałby winowajców do więzienia.

Jarosław Kaczyński, jeszcze przed niedorobioną reformą samorządową Jerzego Buzka, straszył widmem landyzacji. Wzmocnienie województw miałoby - według Kaczyńskiego - sprawić, że polscy obywatele żyć będą tak nędznie, jak ich zachodni sąsiedzi, a Rzeczpospolita stanie się na arenie międzynarodowej słabeuszem i pośmiewiskiem niczym Republika Federalna Niemiec. Nie przeszkodziło to prezesowi PiS ogłosić niedawno, że Górny Śląsk powinien iść drogą Bawarii. Co przez to rozumiał, wie chyba tylko on. Jeśli wie!

Największą zagadką pozostaje Bronisław Komorowski. Podczas wizyty na Uniwersytecie Śląskim od odpowiedzi na pytanie o autonomię po prostu się wymigał. Z jego telewizyjnych spotów dowiadujemy się, że upodobał sobie zaczerpnięte z komunistycznej nowomowy pojęcie Ziem Odzyskanych oraz, że pochodzi konkretnie z całej Polski. Raczej nie świadczy to o regionalnym myśleniu kandydata.

Dodam, że choć jego sztab nie znalazł czasu, by odpowiedzieć na przesłane pytania, katowickie biuro PO miało go dość, by zadzwonić do mnie z propozycją
przystąpienia do honorowego komitetu poparcia dla marszałka.

Takie zwyczaje panują w polskiej polityce. Ci, którzy jawnie nas lekceważą, oczekują naszych głosów i - co gorsza - często je dostają. Ja jednak od czasu do czasu lubię być potraktowany poważnie. Zwłaszcza, kiedy występuję w imieniu stowarzyszenia według badań uznawanego przez ponad 40 proc. mieszkańców województwa śląskiego za najlepszą reprezentację Ślązaków.

http://www.dziennikzachodni.pl/fakty24/ ... ,id,t.html



bidzis004 - Sob Cze 12, 2010 4:58 pm
No to już wiem na kogo mam głosować... , zresztą wiedziałem już o tym wcześniej właśnie po tych słowach , i tym "dziwnym zachowaniu" po pytaniu o Autonomie , myślał głąb że przyjedzie pogada i już 4mln głosów ze Śląskiego pójdzie na niego , to i tak dobrze że nie spotkał się z górnikami.

Artykuł bardzo dobry rzeczowo wytknięte wady i zalety pod kątem regionu z którym to duża część nas się identyfikuje.



maciek - Sob Cze 12, 2010 9:38 pm
W dzisiejszej Wybiórczej (gazecie Michnika i jego tatusia, dziadka i innych niepewnych - i tu nie ma żadnej ironii, nie lubię gościa i jego przodków) w listach do redakcji tematem przewodnim był patriotyzm. Oczywiście ten chory...polski. Ten, którym wymiotuję kiedy o tym pomyślę. W każdym razie napisał tam pewien Czech mieszkający w Polsce. I wiecie co? Napisał, że u nich tj. w Czechach, na Morawach i na Śląsku to patriotyzm to przede wszystkim KRAJ a nie chora pogoń za tym kto bardziej..., np. kocha Matkę Boską Częstochowską. W każdym razie nie o Tę Matę chodzi, ale o to, że Śląsk jest przecież ODWIECZNIE POLSKI! To nie mógł być Czech moim zdaniem. To musiał być Żyd. Dobranoc.



miglanc - Sob Cze 12, 2010 10:09 pm
Ok, nie lubisz przodków Michnika i jak widzisz, że ktoś podważa odwieczną śląskość Polski tudzież polskość Czukotki whatever to dedukujesz, że autor jest Żydem. Sefardyjskim, czy aszkenazyjskim? Ci pierwsi używają ciecierzycy do robienia macy, mnie to nie przeszkadza, ale warto wiedzieć, jakby co...



maciek - Nie Cze 13, 2010 7:45 am
Oczywiście, że nie sefardyjskich. Aszkenazyjskich, czyli potomków Chazarów z Plemienia Nie-Dawida;) BTW, mam nadzieję, że wyczułeś ironię w moim poście, bo mam wrażenie, że słabo

A co do Michnika no cóż nie będę udawać, ale przytulanki z Jaruzelskim i innymi Kiszczakami są tym co mnie brzydzi.



Kris - Nie Cze 13, 2010 3:54 pm

tekst z DZ o autonomii
_____________

Minusy autonomii na przykładzie Belgii

2010-05-29 12:00:11, aktualizacja: 2010-05-29 12:00:11

Jest w Europie kraj, który decentralizacja władzy i obdarzanie regionalnych społeczności kolejnymi kompetencjami doprowadziły na skraj administracyjnej zagłady; po prostu likwidacji.
Tym krajem jest Belgia. Państwo to nie powstało, wbrew obiegowej opinii, przed blisko dwoma wiekami sztucznie. Nazywający się zgodnie Belgami - Flamandowie i Walonowie - wzniecili w 1830 roku rewoltę przeciw uciskowi państwa niderlandzkiego i wybili się na niepodległość. Tożsamość i jedność narodowa miała się dobrze jeszcze kilkadziesiąt lat temu.

Dziś niewiele z niej zostało i teraz w Belgii rdzenni mieszkańcy określają się głównie mianem Flamandów, Walonów, Niemców lub Brukselczków. Za to Belgami z dumą nazwą się już tylko asymilowani imigranci i to oni, oprócz króla (czy sporu o to, kto miałby zatrzymać stolicę) stoją jeszcze na drodze do absolutnego rozpadu federacji. Kiedyś jednak, gdy powstawało królestwo, mówiono, że wreszcie dopełnia się sprawiedliwość dziejowa dająca ludowi Belgów własny kraj; że ludzie, którzy przez stulecia żyli pod okupacją sąsiednich potęg, wreszcie odzyskali niepodległość. Czyż nie brzmi to znajomo? Czy wskazując odpowiedni okres w historii, nie doliczylibyśmy się na naszym kontynencie pół, a może nawet całego tuzina, podobnych przykładów powstawania nowej lub odrodzonej państwowości?

Dlaczego więc bogaty, wysoce cywilizowany kraj, którego miasto stołeczne powszechnie uważane jest za stolicę Unii Europejskiej, ma tak podzielone społeczeństwo? Ano dlatego, że przez lata prowadzono w nim politykę pielęgnowania odrębności sub narodów go zamieszkujących. Dotyczy to głównie Walonów i Flamandów, bo Niemcy zajmują tylko jedno miasteczko i kilka wiosek w południowo-wschodniej Belgii. Sankcjonowano istnienie 3 urzędowych języków, ale dzieci w szkole nie miały obowiązku nauki choćby jednego z dwóch pozostałych, który nie były ich ojczystym. W efekcie frankofońscy Walonowie, jako drugi, wybierają zwykle język angielski zamiast flamandzkiego czy niemieckiego.

Po drugie, wszystkie główne siły polityczne: chadecja, socjaliści czy liberałowie występują w osobnych partyjnych odmianach - flamandzkiej i walońskiej. Także w parlamencie federalnym. Po trzecie, zaczęto publiczne debaty o tym, ile poszczególne subnarody płacą, a ile biorą ze wspólnej kasy. Wyszło, że Walonowie to darmozjady utrzymywane przez Flamandów. Ostatnio zgodzono się więc tak zmienić konstytucję, przy okazji przerywając kadencję parlamentu, by jeszcze więcej środków i decyzji o ich wydawaniu pozostało w regionach.

Przypomina to jednak pojenie pijaka wódką, by mu ulżyć, skoro wszystkie poprzednie posunięcia tego typu podmywały, a nie cementowały państwowość Belgii. Na razie wszyscy łudzą się, że zmieniona w kilkudziesięciu miejscach ustawa zasadnicza, powstrzyma rozpad państwa. Moim zdaniem, zupełnie bezpodstawnie.

Upadkowi Belgii kibicują separatyści z Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Włoch. Nawet przywódcy UE przestraszyli się prowadzonej od wielu lat pod hasłem Europy Regionów promocji małych ojczyzn. Bystrzy urzędnicy lobbują więc od niedawna za ideą tzw. obszarów, których wspólnym mianownikiem ma być nie tyle historyczne posadowienie, co raczej wspólne lecz współczesne problemy. Ładne, prawda?

http://www.dziennikzachodni.pl/opinie/2 ... pzw_130198


Belgia: Nacjonaliści flamandzcy wygrali wybory

1 godz. 24 minuty temu Więcej na temat: Belgia, wybory na świecie

Według wstępnych wyników belgijskich wyborów parlamentarnych, zgodnie z oczekiwaniami we Flandrii zwycięstwo odnieśli flamandzcy nacjonaliści z partii N-VA, osiągając ponad 20 proc. poparcia - podała telewizja VRT. Po stronie francuskojęzycznej górą są socjaliści.

Według publicznej flamandzkiej VRT, rządząca dotychczas flamandzka chadecja zdobyła w niedzielnym głosowaniu ok. 20 proc. Stracił natomiast ksenofobiczny, separatystyczny Vlaams Belang oraz flamandzcy liberałowie.

Z sondaży exit pools przeprowadzonych wśród wyborców francuskojęzycznych wynika, że pierwsze miejsce w Walonii ponownie zdobyli socjaliści (32,4 proc.), a na drugim miejscu są liberałowie (22,5 proc.). O trzecie miejsce walczą centrowi chadecy oraz Zieloni (po ok. 15 proc.).

W Brukseli prowadzenie utrzymali liberałowie przed socjalistami, chadekami i Zielonymi.

Przewidywana wcześniej wygrana N-VA to wynik porażki dotychczasowego chadeckiego premiera Yvesa Leterme'a, który wbrew obietnicom wyborczym sprzed trzech lat nie potrafił doprowadzić do porozumienia z frankofońską mniejszością w Belgii co do dalszego wzmocnienia regionów kosztem państwa federalnego. Na skutek fiaska negocjacji pięciopartyjny rząd Leterme'a podał się do dymisji 22 kwietnia, co pociągnęło za sobą przedterminowe wybory.

W podzielonej na regiony i wspólnoty językowe Belgii Walonowie i Flamandowie głosują tylko na "swoje" partie. Skomplikowana federalna struktura i proporcjonalna ordynacja wymagają tworzenia szerokich koalicji i oznaczają w praktyce, że wybory odbywają się w dwóch turach - najpierw wyborcy oddają głosy, a potem partie w długotrwałych negocjacjach między sobą ustalają, kto tak naprawdę będzie rządził w koalicji rządowej.

Belgijscy dyplomaci zapewniają, że nie zakłóci to prac unijnej prezydencji, którą Belgia obejmuje 1 lipca.
http://fakty.interia.pl/swiat/news/belg ... ry,1491870



maciek - Pon Cze 14, 2010 7:22 pm

Oczywiście, że nie sefardyjskich. Aszkenazyjskich, czyli potomków Chazarów z Plemienia Nie-Dawida;) BTW, mam nadzieję, że wyczułeś ironię w moim poście, bo mam wrażenie, że słabo

A co do Michnika no cóż nie będę udawać, ale przytulanki z Jaruzelskim i innymi Kiszczakami są tym co mnie brzydzi.


BTW, z tymi Chazarami i Aszkenezyjczykami to jest tak, że z uwagi na to, że teoria nieżydowskości Izreala jest obecnie dość popularna a za prawdziwych potomków Dawida uznaje się bardziej Palestyńczyków niż Żydów z Europy Środkowo-Wchodniej to nowe "badania" (grupa ~230 osób) wykazują, że jednak są z Plemienia Dawida http://www.cell.com/AJHG/retrieve/pii/S0002929710002466



bobtrebor - Czw Cze 17, 2010 11:32 am

Mianowicie jestem przekonany iż w latach np. 70 - tych większość osób w Europie była przekonana, że Serbia ze stolecznym Belgradem jest najsilniejszym gospodarczo i najbardziej samowystarczalnym rejonem Jugosławii, a np. Słowenia to peryferyjny niewiele znaczący "region".

Mylisz się, Słowenia zawsze była najbogatszą republiką Jugosławii, wiedzieli o tym także Austriacy i Włosi, nie bez powodu nie jest zaliczana do państw bałkańskich.



Kris - Śro Lip 14, 2010 4:53 pm
Jutro Statut Organiczny, w sobotę marsz autonomii

PAP

2010-07-14 14:42:01, aktualizacja: 2010-07-14 14:42:01

W przypadającą 15 lipca 90. rocznicę ustanowienia autonomii polskiej części Górnego Śląska, Ruch Autonomii Śląska przedstawi projekt ustawy nawiązującej do przedwojennego ładu, a w najbliższą sobotę zorganizuje - już po raz czwarty - Marsz Autonomii.

Autonomia polskiej części Górnego Śląska została ustanowiona na mocy ustawy konstytucyjnej Sejmu Ustawodawczego (Statut Organiczny Województwa Śląskiego) z 15 lipca 1920 r. Statut Organiczny nadawał województwu śląskiemu szeroką autonomię w wielu dziedzinach życia. Na jego mocy m.in. powołano Sejm Śląski, uchwalający własny budżet, który zasilał Skarb Śląski.

Odwoływanie się do tradycji autonomii Śląska w II Rzeczypospolitej oraz do nowoczesnej decentralizacji w Europie Zachodniej deklarują członkowie Ruchu Autonomii Śląska, którzy na czwartek zapowiadają prezentację projektu nowego Statutu Organicznego. Podczas happeningu w podcieniach Centrum Kultury Katowice będą też częstować "autonomicznym tortem".

W sobotę w Katowicach odbędzie się też czwarty Marsz Autonomii. Na przygotowywaną co roku w rocznicę ustanowienia autonomii imprezę przychodzą głównie - jak deklarują - zwolennicy "radykalnej decentralizacji" państwa. Uczestnicy marszu ubrani w śląskie - żółte i niebieskie - barwy w piknikowej atmosferze przechodzą ulicami miasta.

Ruch Autonomii Śląska zabiega o przywrócenie autonomii od kilkunastu lat. Działacze Ruchu uważają, że ich postulat jest przyjmowany z coraz większą otwartością i życzliwością. Jak przekonują, za autonomią przemawiają względy tożsamościowe, ekonomiczno-finansowe, a także psychologiczno-społecznie, czyli poczucie "bycia u siebie".

Autonomiczne woj. śląskie przestało funkcjonować we wrześniu 1939 r., wraz z okupacją i przyłączeniem do III Rzeszy, a formalnie - 6 maja 1945 r., kiedy komunistyczna Krajowa Rada Narodowa zniosła autonomię. Do przedwojennej tradycji odwołują się radni obecnego Sejmiku Woj. Śląskiego, którzy niedawno zaapelowali do władz państwa o dokończenie reformy samorządowej.

Podczas ostatniej sesji śląscy radni zaprosili też specjalistę tematu, prawnika i historyka prof. Józefa Ciągwę z Uniwersytetu Śląskiego, który m.in. mówił o doniosłości ustanowienia przed 90 laty autonomii dla rozwoju polskiej samorządności. Ciągwa przypomniał też m.in., że Statut Organiczny był pierwszą w II Rzeczypospolitej ustawą konstytucyjną.

Podczas historycznego dla Ślązaków posiedzenia Sejmu Ustawodawczego 15 lipca 1920 r. sprawozdawcą komisji konstytucyjnej był dziadek stryjeczny prof. Jerzego Buzka, prof. Józef Buzek. Prof. Buzek był współautorem jednego z dwóch projektów Statutu Organicznego. Drugi projekt przygotowała komisja samorządowa Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu.

Kontekstem uchwalenia Statutu Organicznego był bowiem przygotowywany zgodnie z traktatem wersalskim plebiscyt dotyczący części Górnego Śląska. Statut Organiczny był odpowiedzią na ówczesną ustawę pruskiego landtagu dotyczącą poszerzenia samorządu prowincjonalnego - pomysł na uruchomienie podobnej ścieżki prawnej miał podsunąć Wojciech Korfanty.

Tekst Statutu Organicznego zawierał 45 artykułów. Podczas prac nad nimi dążono do zachowania równowagi między samorządnością regionu a zwierzchnictwem władzy państwowej. Przykładem był rodzaj śląskiego minirządu, Śląska Rada Wojewódzka, w której skład wchodziło dwóch przedstawicieli rządu państwowego: wojewoda i wicewojewoda oraz pięciu corocznie wybieranych samorządowców.

Przewodniczącym tego organu był wojewoda. Zgodnie ze Statutem, uchwały Śląskiej Rady Wojewódzkiej były ważne, jeśli ze strony samorządowej stawiało się co najmniej trzech członków. Wojewoda miał prawo zawieszenia przyjętej uchwały, choć natychmiast po zawieszeniu musiał przekazać decyzję do rozpatrzenia przez Sąd Najwyższy.

Innym przykładem dążenia do równowagi była tzw. tangenta, czyli wzór, według którego obliczano należność Skarbu Śląskiego wobec Skarbu Państwa odnoszący się do dochodu ludności na Śląsku do dochodu mieszkańców reszty kraju. Jak zaznaczają historycy, choć teoretyczna konstrukcja tego mechanizmu była jasna, wzajemne rozliczenia budziły emocje.

Spory dotyczyły również m.in. kwestii, czy ustawodawstwo śląskie powinno być niezależne od władz centralnych, czy też w jakiś sposób powinno im podlegać. Ostatecznie marszałek wysyłał ustawy wojewodzie, który zarządzał ogłoszenie w dzienniku ustaw śląskich. W całym okresie działania Sejm Śląski uchwalił ok. 500 własnych ustaw. PAP

http://www.dziennikzachodni.pl/stronagl ... ,id,t.html



Kris - Czw Lip 15, 2010 7:27 am
Olbrycht: Koncepcja RAŚ wykracza poza możliwości Śląska

Dziennik Zachodni Agata Pustułka

2010-07-14 22:08:20, aktualizacja: 2010-07-14 22:08:20

Z europosłem PO, Janem Olbrychtem, rozmawia Agata Pustułka
Ruch Autonomii Śląska przedstawił projekt Autonomia 2020. Czy widzi pan szansę na realizację tej koncepcji?
Realizacja tego pomysłu jest związana z koniecznością wprowadzenia zmian w ustroju państwa polskiego. Być może taka dyskusja się zacznie, ale teraz wśród głównych graczy na naszej scenie politycznej nie widzę woli, by taką dyskusję w ogóle rozpocząć. Poza tym sądzę, że sprawa ta natrafi na duży opór ze strony innych regionów, w których nie pojawiają się takie koncepcje i które nie chcą zmian.

PO chce jednak śląskiej metropolii, co też będzie rozwiązaniem szczególnym...
Tak, ale jej wprowadzenie nie wymaga
zmian ustrojowych. Metropolia ma ułatwić zarządzanie i takie jest jej główne przesłanie.

Na Śląsku dyskusja o autonomii jednak się toczy i jak widać przybiera na sile. Mnożą się pomysły, inicjatywy.
Tak i to zrozumiałe, bo wynika z trudnych historycznych uwarunkowań i chęci podkreślania śląskiej tożsamości, co jest bezcenne choćby z powodów kulturowych. Jednak koncepcja RAŚ, ze względu na prawne konsekwencje, wykracza poza granice regionu i przede wszystkim możliwości Śląska. Warto pamiętać, że przedwojenna autonomia była skuteczną próbą przywiązania Śląska do Polski. Taki był cel nadania województwu autonomii.

http://www.dziennikzachodni.pl/opinie/2 ... ,id,t.html



Kris - Czw Lip 15, 2010 7:30 am
Rok 2020: Śląsk jak Katalonia


Po ubiegłorocznym marszu autonomistów, RAŚ planuje kolejny - już 17 lipca w Katowicach (© ARC DZ)

Dziennik Zachodni Agata Pustułka

2010-07-15 07:15:06, aktualizacja: 2010-07-15 07:15:06

Ruch Autonomii Śląska przedstawi dziś w południe nowy Statut Organiczny województwa śląskiego - dokument będący w istocie projektem regionalnej konstytucji.
Zakłada on powstanie dwuizbowego regionalnego parlamentu (izby wyższej i Sejmu) oraz regionalnego rządu. Poza tym śląska konstytucja postuluje autonomię fiskalną regionu, czyli wprowadzenie czytelnych i sprawiedliwych rozliczeń podatkowych województwa z rządem w Warszawie. Projekt pierwszej w dziejach powojennej Polski regionalnej konstytucji nosi nazwę Autonomia 2020. W nadziei na skuteczniejszą walkę
o śląską sprawę, działacze RAŚ zamierzają także samodzielnie wystartować w listopadowych wyborach do Sejmiku Województwa Śląskiego.

Dzień ogłoszenia nowego Statutu Organicznego nie jest przypadkowy: właśnie dziś przypada 90. rocznica nadania Śląskowi autonomii w ramach II Rzeczpospolitej. Ale nowy projekt statutu nie odwołuje się tylko do zapisów jego pierwowzoru sprzed 90 lat. Prezes RAŚ Jerzy Gorzelik przyznaje, że korzystał też z doświadczeń hiszpańskich regionów autonomicznych: Andaluzji, Katalonii i Kraju Basków.

- Oczywiście nasze plany są długofalowe i wymagają zmian w Konstytucji RP, do których musimy przekonać posłów. Liczymy, że przygotowanie i przyjęcie przez Sejm prawnych rozwiązań będzie możliwe w następnej dekadzie - twierdzi Gorzelik.

Na razie RAŚ chce zdobyć mandaty w sejmiku województwa śląskiego. Jego listę już poparły dwa śląskie autorytety: poseł Kazimierz Kutz i Alojzy Lysko. Liderem jednej z list będzie prezes RAŚ.

- Wystawimy kandydatów we wszystkich okręgach, choć na największe poparcie możemy liczyć w katowickim, gliwickim, chorzowskim i rybnickim. Optymizmem napawają m.in. badania politologów z Uniwersytetu Śląskiego, z których wynika, że liczba zwolenników decentralizacji państwa rośnie - cieszy się Gorzelik.

W istocie. Z badań tych wynika, że 32,4 proc. mieszkańców regionu widzi śląskie jako jedyne w kraju województwo autonomiczne lub jako jedno z wielu polskich województw cieszących się autonomią. Według tych samych badań, po wyborach RAŚ może się stać trzecią siłą polityczną w województwie, z poparciem 9,5 proc. głosujących, przy 35 proc. dla PO i 11,7 proc. dla PiS.

A PiS jest przeciw.
- Zmiana statusu województwa to chybiony i groźny pomysł - ocenia szef tej partii w regionie, Wojciech Szarama. - Potrzebna jest natomiast ustawa metropolitalna, która pozwoli skoordynować plany inwestycyjne i ochronę środowiska.

Ustawę metropolitalną, jako swój pomysł na silny Śląsk, przygotowują z kolei posłowie Platformy. Ustanowiony przez nią Śląski Powiat Metropolitalny ma być pierwszą próbą konsolidacji miast na prawach powiatu w Polsce.
- W sierpniu ta ustawa trafi do Sejmu - zapowiada poseł PO, Wojciech Saługa.

Ruch Autonomii Śląska, przedstawiając swój autorski Statut Organiczny dla województwa śląskiego, narzuca ton dyskusji o przyszłości regionu, w której ważne miejsce zajmuje też ustawa metropolitalna, forsowana przez PO, obecnie główną siłę polityczną w województwie.

- Polska na tle innych krajów przedstawia się jako państwo scentralizowane. Tymczasem inne państwa umożliwiają regionom większą samodzielność. Wzorem jest Hiszpania, ale procesy te przebiegają też we Włoszech i w Wielkiej Brytanii - ocenia dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego.

Jego zdaniem w regionie doszło do górnośląskiego przebudzenia, a krokami milowymi były: batalia o rejestrację Związku Ludności Narodowości Śląskiej, powstanie w 1990 r. RAŚ oraz wyniki spisu powszechnego z 2002 roku, gdy narodowość śląską zadeklarowało 173 tysiące osób.

Dziś mamy do czynienia z kolejnym etapem wybijania się na śląską samodzielność: w Sejmie trwają zabiegi o uznanie języka śląskiego za język regionalny, na rynku właśnie ukazał się ślabikorz - śląski elementarz, z niecierpliwością oczekujemy też wyników przyszłorocznego spisu powszechnego, który będzie dla regionalistów sprawdzianem, czy ich idee trafiły na podatny grunt.

- To oczywiste, że nie ma powrotu do autonomii sprzed II wojny światowej, ale koncepcję RAŚ trzeba traktować z powagą. Klucze do zmian leżą w centrali, a przecież to władzę tej centrali chcemy ograniczać - twierdzi dr Słupik. - Sposobem na przełamanie oporu jest zachęcenie innych regionów do podobnych rozwiązań.

Kierując się tą myślą, RAŚ chce od września uruchomić specjalny portal, który stanie się ogólnokrajowym polem dyskusyjnym, skupiającym podobnie myślących Polaków. Ma to być wpływowa i obecna w głównym nurcie politycznego dyskursu grupa zwolenników regionalizacji.

Zarówno przedstawiciele PO, jak i PiS nie chcą jednak, by woj. śląskie realizowało scenariusz RAŚ, który prowadzi do powstania autonomicznego województwa śląskiego. To koncepcja metropolii ma zaspokoić regionalne ambicje.

- Na województwo śląskie patrzymy z innej niż RAŚ perspektywy. Chcemy rozwiązywać problemy, a nie podkreślać odrębności, choćby wynikające z historii - mówi poseł PO Wojciech Saługa. - Każde województwo w Polsce musi mieć takie same szanse rozwoju.

Ustawa metropolitalna, której ostateczny kształt jest opiniowany przez zespół ekspertów, jest jednak i tak rozwiązaniem szczególnym, w pierwszej kolejności przygotowanym dla Śląska (dopiero później skorzystają z niego Trójmiasto i Warszawa). Ma być sposobem na przyspieszenie rozwoju regionu i uporządkowanie kompetencji ośrodków władzy.

- Nie wystarczy powiesić szyld z napisem: autonomia. Do pewnych pomysłów trzeba dojrzeć. Ich realizacja musi wynikać z rzeczywistych chęci mieszkańców - twierdzi Józef Buszman, przewodniczący Związku Górnośląskiego. - Obe-cnie samo słowo autonomia budzi emocje: u jednych wywołuje przerażenie, u innych tęsknotę, a jeszcze u innych agresję. Zanim zaczniemy planować przyszłość, wykorzystujmy lepiej
to, co mamy, choćby potencjał sejmiku wojewódzkiego.

O tym, jak potężne emocje budzą kwestie autonomii, mogliśmy się przekonać oglądając niedawno w telewizji migawki z Barcelony, gdzie na ulicę wyszło ok. miliona Katalończyków, demonstrujących w obronie autonomii swojego regionu. Powodem była decyzja hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego, który m.in. odmówił prawa do nadania Katalończykom statusu narodu.

Ułożenie wzajemnych relacji: region - centrum, mimo takich sporów, jest możliwe, o czym świadczą właśnie hiszpańskie rozwiązania dotyczące Katalonii, czy Andaluzji.

- Podstawą prawną funkcjonowania każdej wspólnoty autonomicznej stała się konstytucja państwa oraz statut autonomii, uchwalany przez parlament centralny dla każdej z nich z osobna - przypomina dr Małgorzata Myśliwiec, politolog z Uniwersytetu Śląskiego, specjalizująca się m.in. w kwestiach związanych z autonomią. - Regionalne elity polityczne, posiadające swoich przedstawicieli w parlamentach regionalnych, mogą proponować rozszerzanie katalogu kompetencji, przysługujących danej wspólnocie autonomicznej. Żadna zmiana nie może zyskać mocy obowiązującej bez zgody parlamentu centralnego. Jak wyjaśnia dr Myśliwiec: polityczne centrum zachowuje swoisty pakiet kontrolny nad regionami.

http://www.dziennikzachodni.pl/slask/ry ... #pz_159118



Kris - Czw Lip 15, 2010 7:50 am
Statut, czyli nowy pomysł RAŚ na śląską autonomię

Polska Dziennik Zachodni Agata Pustułka

Dzisiaj 06:01:06 , Aktualizacja dzisiaj 08:30:11
Ruch Autonomii Śląska przedstawi dziś w południe nowy Statut Organiczny województwa śląskiego - dokument będący w istocie projektem regionalnej konstytucji.

Zakłada on powstanie dwuizbowego regionalnego parlamentu (izby wyższej i sejmu) oraz regionalnego rządu. Poza tym śląska konstytucja postuluje autonomię fiskalną regionu, czyli wprowadzenie czytelnych i sprawiedliwych rozliczeń podatkowych województwa z rządem w Warszawie. Projekt pierwszej w dziejach powojennej Polski regionalnej konstytucji nosi nazwę "Autonomia 2020". W nadziei na skuteczniejszą walkę o śląską sprawę, działacze RAŚ zamierzają także samodzielnie wystartować w listopadowych wyborach do Sejmiku Województwa Śląskiego.

Dzień ogłoszenia nowego Statutu Organicznego nie jest przypadkowy: właśnie dziś przypada 90. rocznica nadania Śląskowi autonomii w ramach II Rzeczpospolitej. Ale nowy projekt statutu nie odwołuje się tylko do zapisów jego pierwowzoru sprzed 90 lat. Prezes RAŚ Jerzy Gorzelik przyznaje, że korzystał też z doświadczeń hiszpańskich regionów autonomicznych: Andaluzji, Katalonii i Kraju Basków.

- Oczywiście nasze plany są długofalowe i wymagają zmian w Konstytucji RP, do których musimy przekonać posłów. Liczymy, że przygotowanie i przyjęcie przez Sejm prawnych rozwiązań będzie możliwe w następnej dekadzie - twierdzi Gorzelik.

Na razie RAŚ chce zdobyć mandaty w sejmiku województwa śląskiego. Jego listę już poparły dwa śląskie autorytety: poseł Kazimierz Kutz i Alojzy Lysko. Liderem jednej z list będzie prezes RAŚ.

- Wystawimy kandydatów we wszystkich okręgach, choć na największe poparcie możemy liczyć w katowickim, gliwickim, chorzowskim i rybnickim. Optymizmem napawają m.in. badania politologów z Uniwersytetu Śląskiego, z których wynika, że liczba zwolenników decentralizacji państwa rośnie - cieszy się Gorzelik.

W istocie. Z badań tych wynika, że 32,4 proc. mieszkańców regionu widzi śląskie jako jedyne w kraju województwo autonomiczne lub jako jedno z wielu polskich województw cieszących się autonomią. Według tych samych badań, po wyborach RAŚ może się stać trzecią siłą polityczną w województwie, z poparciem 9,5 proc. głosujących, przy 35 proc. dla Platformy i 11,7 proc. dla PiS.

A PiS jest przeciw.

- Zmiana statusu województwa to chybiony i groźny pomysł - ocenia szef tej partii w regionie Wojciech Szarama. - Potrzebna jest natomiast ustawa metropolitalna, która pozwoli skoordynować plany inwestycyjne i ochronę środowiska.

Ustawę metropolitalną, jako własny pomysł na silny Śląsk, przygotowują z kolei posłowie PO. Ustanowiony przez nią Śląski Powiat Metropolitalny ma być pierwszą próbą konsolidacji miast na prawach powiatu w Polsce.

- W sierpniu ta ustawa trafi do Sejmu - zapowiada poseł PO Wojciech Saługa.

9,5
na tyle procent poparcia może, wg UŚ, liczyć Ruch Autonomii Śląska, jeśli w wyborach wystartuje samodzielnie

RAŚ chce, byśmy mieli własny rząd, parlament i podatki

90 lat temu województwo śląskie otrzymało autonomię. I choć trwała zaledwie kilkanaście lat, do wybuchu II wojny światowej, ten bezprecedensowy w dziejach Polski epizod do dziś jest wspominany z nostalgią jako najlepszy czas w historii regionu.

Plany współczesnych regionalistów spod znaku Ruchu Autonomii Śląska mają udowodnić, że autonomia województwa jest sprawą otwartą, choć odległą w czasie. "Autonomia 2020" - to nowy polityczny superprojekt, który ma skupić najbardziej aktywne środowiska w regionie.

Ruch Autonomii Śląska, przedstawiając swój autorski Statut Organiczny dla województwa śląskiego, narzuca ton dyskusji o przyszłości regionu, w której ważne miejsce zajmuje też ustawa metropolitalna, forsowana przez PO, obecnie główną siłę polityczną w województwie.

- Polska na tle innych krajów przedstawia się jako państwo scentralizowane. Tymczasem inne państwa umożliwiają regionom większą samodzielność. Wzorem jest Hiszpania, ale procesy te przebiegają też we Włoszech i w Wielkiej Brytanii - ocenia dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego. Jego zdaniem w regionie doszło do "górnośląskiego przebudzenia", a krokami milowymi były: batalia o rejestrację Związku Ludności Narodowości Śląskiej, powstanie w 1990 r. RAŚ oraz wyniki spisu powszechnego z 2002 roku, gdy narodowość śląską zadeklarowało 173 tysiące osób.

Dziś mamy do czynienia z kolejnym etapem wybijania się na śląską samodzielność: w Sejmie trwają zabiegi o uznanie języka śląskiego za język regionalny, na rynku właśnie ukazał się ślabikorz - śląski elementarz, z niecierpliwością oczekujemy też wyników przyszłorocznego spisu powszechnego, który będzie dla regionalistów sprawdzianem, czy ich idee trafiły na podatny grunt.

- To oczywiste, że nie ma powrotu do autonomii sprzed II wojny światowej, ale koncepcję RAŚ trzeba traktować z powagą. Klucze do zmian leżą w centrali, a przecież to władzę tej centrali chcemy ograniczać - twierdzi dr Słupik. - Sposobem na przełamanie oporu jest zachęcenie innych regionów do podobnych rozwiązań.

Kierując się tą myślą, RAŚ chce od września uruchomić specjalny portal www.polskaregionow.pl, który stanie się ogólnokrajowym polem dyskusyjnym, skupiającym podobnie myślących Polaków. Ma to być wpływowa i obecna w głównym nurcie politycznego dyskursu grupa zwolenników regionalizacji.

Zarówno przedstawiciele PO, jak i PiS nie chcą jednak, by woj. śląskie realizowało scenariusz RAŚ, który prowadzi do powstania autonomicznego województwa śląskiego. To koncepcja metropolii ma zaspokoić regionalne ambicje.

- Na województwo śląskie patrzymy z innej niż RAŚ perspektywy. Chcemy
rozwiązywać problemy, a nie podkreślać odrębności, choćby wynikające z historii - mówi poseł PO Wojciech Saługa. - Każde województwo w Polsce musi mieć takie same szanse rozwoju.

Ustawa metropolitalna, której ostateczny kształt jest opiniowany przez zespół ekspertów, jest jednak i tak rozwiązaniem szczególnym, w pierwszej kolejności przygotowanym dla Śląska (dopiero później skorzystają z niego Trójmiasto i Warszawa). Ma być sposobem na przyspieszenie rozwoju regionu i uporządkowanie kompetencji ośrodków władzy.

- Nie wystarczy powiesić szyld z napisem: "autonomia". Do pewnych pomysłów trzeba dojrzeć. Ich realizacja musi wynikać z rzeczywistych chęci mieszkańców - twierdzi Józef Buszman, przewodniczący Związku Górnośląskiego. - Obecnie samo słowo autonomia budzi emocje: u jednych wywołuje przerażenie, u innych tęsknotę, a jeszcze u innych agresję. Zanim zaczniemy planować przyszłość, wykorzystujmy lepiej to, co mamy, choćby potencjał sejmiku wojewódzkiego.

O tym, jak potężne emocje budzą kwestie autonomii, mogliśmy się przekonać oglądając niedawno w telewizji migawki z Barcelony, gdzie na ulicę wyszło ok. miliona Katalończyków, demonstrujących w obronie autonomii swojego regionu. Powodem była decyzja hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego, który m.in. odmówił prawa do nadania Katalończykom statusu narodu.

Ułożenie wzajemnych relacji: region - centrum, mimo takich sporów, jest możliwe, o czym świadczą właśnie hiszpańskie rozwiązania dotyczące Katalonii, czy Andaluzji.

- Podstawą prawną funkcjonowania każdej wspólnoty autonomicznej stała się konstytucja państwa oraz statut autonomii, uchwalany przez parlament centralny dla każdej z nich z osobna - przypomina dr Małgorzata Myśliwiec, politolog z Uniwersytetu Śląskiego, specjalizująca się m.in. w kwestiach związanych z autonomią. - Regionalne elity polityczne, posiadające swoich przedstawicieli w parlamentach regionalnych, mogą proponować rozszerzanie katalogu kompetencji, przysługujących danej wspólnocie autonomicznej. Żadna zmiana nie może zyskać mocy obowiązującej bez zgody parlamentu centralnego. Jak wyjaśnia dr Myśliwiec: polityczne centrum zachowuje swoisty "pakiet kontrolny" nad regionami.

Jak to było

Sejm Śląski w latach 1922-1939 uchwalił aż 500 ustaw.

Wpływy Skarbu Śląskiego dzielono na podstawie wzoru matematycznego, zamieszczonego zresztą w dodatku do statutu organicznego. To Śląska Rada Wojewódzka określała, a Rada Ministrów zatwierdzała ostateczną kwotę. Generalnie 60 proc. dochodów zostawało w województwie, a 40 proc. było odprowadzanych do Warszawy.

Ponad 70 proc. produkcji przemysłowej przedwojennej Polski wytwarzane było właśnie w województwie śląskim.

RAŚ chce do Trybunału

Ruch Autonomii Śląska uważa, że odebranie Śląskowi autonomii odbyło się z naruszeniem prawa, bo tę decyzję powinien przegłosować Śląski Sejm, do czego nie doszło. Rzecznik praw obywatelskich (wtedy był nim Janusz Kochanowski), do którego trafił taki wniosek, nie przekazał go do Trybunału Konstytucyjnego, a to jedyny organ, mogący wydać w tej sprawie wiążącą decyzję.

http://katowice.naszemiasto.pl/artykul/ ... ,id,t.html



aliveinchains - Czw Lip 15, 2010 10:31 am
Burza w szklance wody...pozostaje nadzieja że Gorzelik ze swoja organizacja na dobre odczepi się od Bielska-Bialej i okolic, nie bedzie dzielił miasta i regionu (juz podział na nowe woj w 1998r.. zrobił sporo zlego) , a skupi się wyłacznie na pruskim slasku...tyle pode mnie. Powodzenia, bawcie się dobrze w szalikach Oberschlesien, byle wam upał nie dokuczyl



katowiceR - Czw Lip 15, 2010 11:14 am

Burza w szklance wody...pozostaje nadzieja że Gorzelik ze swoja organizacja na dobre odczepi się od Bielska-Bialej i okolic, nie bedzie dzielił miasta i regionu (juz podział na nowe woj w 1998r.. zrobił sporo zlego) , a skupi się wyłacznie na pruskim slasku...tyle pode mnie. Powodzenia, bawcie się dobrze w szalikach Oberschlesien, byle wam upał nie dokuczyl
Żebyś się za kilka lat nie zdziwił. Autonomia TAK. Oczywiście sprawy zagraniczne oraz wojsko centralne.



aliveinchains - Czw Lip 15, 2010 11:23 am

Żebyś się za kilka lat nie zdziwił. Autonomia TAK. Oczywiście sprawy zagraniczne oraz wojsko centralne.

a róbcie sobie autonomie, ale od regionów gdzie jej poparcie jest bliskie zero (patrz ślask Cieszyński) warto się odstosunkowac..po co uszczęśliwiac na siłę???



katowiceR - Czw Lip 15, 2010 11:29 am
Tylko i wyłącznie referendum w każdej gminie i to mieszkańcy gminy niech zdecydują. Nie ogólnie województwo tylko każda gmina za siebie.



Kris - Czw Lip 15, 2010 12:39 pm
Co z tym zegarkiem? 90 lat temu Śląsk dostał autonomię
Józef Krzyk
2010-07-15, ostatnia aktualizacja 2010-07-15 11:28

Szkoda, że po pamiętnym, obraźliwym dla Polski powiedzonku brytyjskiego premiera o małpie i zegarku równie zawrotnej kariery u nas nie zrobiły wypowiedziane wkrótce potem słowa marszałka Sejmu Śląskiego. Nikt lepiej od niego nie zdefiniował autonomii śląskiej - o 90. rocznicy tego wydarzenia pisze Józef Krzyk.


Fot. Bartłomiej Barczyk/Agencja Gazeta
Katowice, 18 lipca 2009. III Marsz Autonomii Śląska

- Przyłączyć Śląsk do Polski to jak małpie dać zegarek - mówił tuż po I wojnie światowej David Lloyd George, premier Wielkiej Brytanii. Niektórzy nie mniej uszczypliwie dodają już od siebie, że Polska o ten zegarek gorliwie zabiegała - nadanie Śląskowi autonomii przez Sejm Ustawodawczy było kiełbasą wyborczą, którą zamierzano znęcić ludzi.

Biedne jak mysz kościelna państwo, które dopiero co powstało po ponadwiekowych zaborach i nie miało stabilnego rządu, ale za to na głowie wojnę z bolszewikami (trwała właśnie ich ofensywa na Warszawę), próbowało przekonać mieszkańców Śląska, żeby w zbliżającym się plebiscycie porzucili kilkuwiekowe związki z Niemcami.

W gruncie rzeczy nie było ku temu racjonalnych powodów, a w Polsce świetnie zdawano sprawę z tego, że Śląska - przemysłowego, z dobrze wynagradzanymi robotnikami - nie da się w łatwy sposób inkorporować. Żeby nie zepsuć dobrze działającego mechanizmu, rynek pracy na Śląsku był chroniony przed zalewem taniej siły roboczej z innych części kraju.

Lloyd George, mówiąc o małpie i zegarku, musiał przynajmniej co nieco wiedzieć o tych polsko-śląskich różnicach. A jednak jego zdania do dziś w Polsce są przywoływane wśród innych przykładów krzywdzących dla naszego kraju i niesprawiedliwych opinii. Trzeba zaraz dodać, że nie wszyscy mają pretensje do brytyjskiego polityka o te słowa. Kilka lat temu przytaknął im, a nawet rozwinął, Jerzy Gorzelik, lider Ruchu Autonomii Śląska, mówiąc, że z perspektywy czasu widać, że małpa zegarek zepsuła.

Oburzenie, jakie tym stwierdzeniem wywołał, uniemożliwiło, właściwie do dziś, rzeczową dyskusję o tym, czy przyjęty w lipcu 1920 roku Statut Organiczny był dobrym rozwiązaniem. Choć emocje już nieco opadły (nikt, zdaje się, w tej chwili nie grozi Gorzelikowi postawieniem przed sądem), to wciąż każdy, kto nie jest przeciwnikiem autonomii, naraża się na zarzut zdrady polskiej racji stanu. Z kolei na tych, którzy wątpią w sens postulowanego przez RAŚ przywrócenia modelu ustrojowego sprzed kilkudziesięciu lat, czekają mało wybredne docinki internautów. Bo tu jest jak na wojnie: kto nie z nami, ten przeciw nam, nie ma miejsca na wątpliwości ani dyskusje.

Może byłoby inaczej, gdyby uczestnicy tego sporu przyjrzeli się temu, co o autonomii myśleli ludzie, którzy nie znali jej tylko z opowiadań i książek, bo jej zaznali na własnej skórze.

Przede wszystkim mieli mniej nabożny do niej stosunek i sami nie byli do końca zgodni, czy autonomia oznacza, że Śląsk jest czymś w rodzaju państwa w państwie, czy też tylko nieco innym niż w pozostałych województwach rodzajem samorządu, ale jednak bez umniejszenia suwerenności władz państwowych.

Po drugie, Wojciech Korfanty, którego wielu uważa za uosobienie i symbol śląskiej autonomii, początkowo wcale nie był jej zwolennikiem. Zmienił stosunek do niej dopiero po przewrocie majowym, gdy do władzy doszli jego przeciwnicy, jednocześnie orędownicy centralizacji państwa. Zamach stanu Piłsudskiego, o czym też dziś nie wszyscy chcą pamiętać, sprawił, że autonomia została ograniczona już w 1926 roku. A skoro tak się stało, nie sposób zgodzić się z tym, co robią bezkrytyczni piewcy autonomii, i przypisywać wszystkie przedwojenne osiągnięcia regionu jego specjalnemu modelowi ustrojowemu.

Po trzecie, województwo śląskie za sprawą autonomii wcale nie zostało nagle krainą mlekiem i miodem płynącą, jak to próbują dziś niektórzy przedstawiać. Względny w porównaniu z resztą Polski dostatek wynikał z innego punktu startu, a kryzys gospodarczy przełomu lat 20. i 30. mocno w miejscowy przemysł uderzył.

Autonomia nie uchroniła też Śląska przed gorszącymi sporami, a nawet aferami. Dlaczego więc mimo wszystko tak ciepło ją wspominamy? Najlepiej chyba na to pytanie odpowiedział Konstanty Wolny, marszałek Sejmu Śląskiego. Pewnego razu, robiąc aluzję do słynnego powiedzenia Lloyda George'a, stwierdził: "Ten zegarek nam wolno nakręcać, psuć i naprawiać bez dozoru".

I to jest chyba najlepsza definicja autonomii.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... nomie.html



Kris - Czw Lip 15, 2010 7:42 pm
W czwartek 90. rocznica ustanowienia autonomii Górnego Śląska
14.07.2010

W przypadającą 15 lipca 90. rocznicę ustanowienia autonomii polskiej części Górnego Śląska, Ruch Autonomii Śląska przedstawi projekt ustawy nawiązującej do przedwojennego ładu, a w najbliższą sobotę zorganizuje - już po raz czwarty - Marsz Autonomii.

Autonomia polskiej części Górnego Śląska została ustanowiona na mocy ustawy konstytucyjnej Sejmu Ustawodawczego (Statut Organiczny Województwa Śląskiego) z 15 lipca 1920 r. Statut Organiczny nadawał województwu śląskiemu szeroką autonomię w wielu dziedzinach życia. Na jego mocy m.in. powołano Sejm Śląski, uchwalający własny budżet, który zasilał Skarb Śląski.

Odwoływanie się do tradycji autonomii Śląska w II Rzeczypospolitej oraz do nowoczesnej decentralizacji w Europie Zachodniej deklarują członkowie Ruchu Autonomii Śląska, którzy na czwartek zapowiadają prezentację projektu nowego Statutu Organicznego. Podczas happeningu w podcieniach Centrum Kultury Katowice będą też częstować "autonomicznym tortem".

W sobotę w Katowicach odbędzie się też czwarty Marsz Autonomii. Na przygotowywaną co roku w rocznicę ustanowienia autonomii imprezę przychodzą głównie - jak deklarują - zwolennicy "radykalnej decentralizacji" państwa. Uczestnicy marszu ubrani w śląskie - żółte i niebieskie - barwy w piknikowej atmosferze przechodzą ulicami miasta.

Ruch Autonomii Śląska zabiega o przywrócenie autonomii od kilkunastu lat. Działacze Ruchu uważają, że ich postulat jest przyjmowany z coraz większą otwartością i życzliwością. Jak przekonują, za autonomią przemawiają względy tożsamościowe, ekonomiczno-finansowe, a także psychologiczno-społecznie, czyli poczucie "bycia u siebie".

Autonomiczne woj. śląskie przestało funkcjonować we wrześniu 1939 r., wraz z okupacją i przyłączeniem do III Rzeszy, a formalnie - 6 maja 1945 r., kiedy komunistyczna Krajowa Rada Narodowa zniosła autonomię. Do przedwojennej tradycji odwołują się radni obecnego Sejmiku Woj. Śląskiego, którzy niedawno zaapelowali do władz państwa o dokończenie reformy samorządowej.

Podczas ostatniej sesji śląscy radni zaprosili też specjalistę tematu, prawnika i historyka prof. Józefa Ciągwę z Uniwersytetu Śląskiego, który m.in. mówił o doniosłości ustanowienia przed 90 laty autonomii dla rozwoju polskiej samorządności. Ciągwa przypomniał też m.in., że Statut Organiczny był pierwszą w II Rzeczypospolitej ustawą konstytucyjną.

Podczas historycznego dla Ślązaków posiedzenia Sejmu Ustawodawczego 15 lipca 1920 r. sprawozdawcą komisji konstytucyjnej był dziadek stryjeczny prof. Jerzego Buzka, prof. Józef Buzek. Prof. Buzek był współautorem jednego z dwóch projektów Statutu Organicznego. Drugi projekt przygotowała komisja samorządowa Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu.
Kontekstem uchwalenia Statutu Organicznego był bowiem przygotowywany zgodnie z traktatem wersalskim plebiscyt dotyczący części Górnego Śląska. Statut Organiczny był odpowiedzią na ówczesną ustawę pruskiego landtagu dotyczącą poszerzenia samorządu prowincjonalnego - pomysł na uruchomienie podobnej ścieżki prawnej miał podsunąć Wojciech Korfanty.

Tekst Statutu Organicznego zawierał 45 artykułów. Podczas prac nad nimi dążono do zachowania równowagi między samorządnością regionu a zwierzchnictwem władzy państwowej. Przykładem był rodzaj śląskiego minirządu, Śląska Rada Wojewódzka, w której skład wchodziło dwóch przedstawicieli rządu państwowego: wojewoda i wicewojewoda oraz pięciu corocznie wybieranych samorządowców.

Przewodniczącym tego organu był wojewoda. Zgodnie ze Statutem, uchwały Śląskiej Rady Wojewódzkiej były ważne, jeśli ze strony samorządowej stawiało się co najmniej trzech członków. Wojewoda miał prawo zawieszenia przyjętej uchwały, choć natychmiast po zawieszeniu musiał przekazać decyzję do rozpatrzenia przez Sąd Najwyższy.

Innym przykładem dążenia do równowagi była tzw. tangenta, czyli wzór, według którego obliczano należność Skarbu Śląskiego wobec Skarbu Państwa odnoszący się do dochodu ludności na Śląsku do dochodu mieszkańców reszty kraju. Jak zaznaczają historycy, choć teoretyczna konstrukcja tego mechanizmu była jasna, wzajemne rozliczenia budziły emocje.

Spory dotyczyły również m.in. kwestii, czy ustawodawstwo śląskie powinno być niezależne od władz centralnych, czy też w jakiś sposób powinno im podlegać. Ostatecznie marszałek wysyłał ustawy wojewodzie, który zarządzał ogłoszenie w dzienniku ustaw śląskich. W całym okresie działania Sejm Śląski uchwalił ok. 500 własnych ustaw. (PAP)
http://www.tvp.pl/katowice/aktualnosci/ ... ka/2094992

RAŚ przedstawił nowy projekt
15.07.2010

Dziewięćdziesiąt lat temu województwo śląskie uzyskało autonomię. W rocznicę tego wydarzenia Ruch Autonomii Śląska przedstawił projekt nowego Statutu Organicznego - czyli regionalnej konstytucji.
Zakłada on powstanie autonomicznego regionu w historycznych granicach Górnego Śląska. Miałby on posiadać własny parlament i rząd oraz niezależność podatkową. Region nadal stanowił by część terytorium państwa polskiego.

Działacze RAŚ-iu zakładają, że autonomię uda się uzyskać w 2020 roku.(Aktualności)
http://www.tvp.pl/katowice/aktualnosci/ ... kt/2108581



maciek - Sob Lip 17, 2010 1:52 pm
Z głównej onet.pl Śląski marsz: "Nie Polak, Nie Niemiec - Ślązak"

Polska to jednak kraj debili. Komentarze nie są nawet komenatrzami ćwierćinteligentów. Im Putina i bacika potrzeba. Wtedy im dobrze będzie. Radziecki człowiek wciąż żyje nad Wisłą.



kickut - Sob Lip 17, 2010 2:02 pm
Trzeba wziąć na poprawkę, że komentarze onetu są zagłębiem różnego rodzaju prowokatorów, których cieszy wkurzanie innych ludzi i wywoływanie kontrowersji, a wcale tak naprawdę nie myślą jak piszą (może w ogóle nie myślą..? ).
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 8 z 9 • Wyszukiwarka znalazła 1232 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •