ďťż
 
[Górny Śląsk] Autonomia



Kris - Pon Lip 19, 2010 4:54 pm
Czy Śląsk pójdzie drogą hiszpańskiej Katalonii?

Dziennik Zachodni

2010-07-17 12:00:25, aktualizacja: 2010-07-17 12:00:25

Aktywność polityczna ruchów regionalnych na Śląsku wydaje się być zjawiskiem spóźnionym przynajmniej o 20 lat - mówi dr Małgorzata Myśliwiec w rozmowie z Agatą Pustułką
15 lipca minęła 90. rocznica nadania Śląskowi autonomii. Dla Ślązaków okres istnienia ówczesnego województwa śląskiego to tak zwane złote czasy. Czy słusznie?
Każdemu, kto nie jest o tym przekonany, polecam jako wakacyjną lekturę zbiór ustaw Sejmu Śląskiego z lat 1922-1932. Został on wydany 1 października 1932 roku na polecenie ówczesnego marszałka Sejmu Śląskiego, Konstantego Wolnego.
Ta obszerna publikacja doskonale pokazuje, jak szerokie kompetencje należały do górnośląskich elit politycznych w okresie autonomii. Filarami autonomii były wówczas własny parlament oraz skarb. Oznaczało to przede wszystkim prawo do regulowania - w drodze ustawy - wielu spraw istotnych z punktu widzenia mieszkańców regionu: od kwestii administracji ogólnej i samorządowej, poprzez sprawy skarbowości, do problemu szkolnictwa i regionalnej infrastruktury.

Coraz więcej Ślązaków - a wynika to m.in. z pani badań dotyczących tożsamości politycznej mieszkańców województwa - w powrocie autonomii widzi szansę rozwoju regionu. Czy można - w tak uproszczony sposób - porównywać dwie rzeczywistości: przedwojenną i dzisiejsze aspiracje?
Wyniki przeprowadzonych badań to dobra prognoza. Świadczą one o coraz większym poziomie świadomości mieszkańców regionu w zakresie rozumienia pojęcia autonomii terytorialnej. U progu XX wieku pojęcie to było rozumiane jako status uprzywilejowania. Zazwyczaj państwo przyznawało autonomię regionom wyróżniającym się szczególnymi odrębnościami, co stanowiło dość niebezpieczny sposób łagodzenia konfliktów: centrum - peryferia. Uznanie przez polityczne centrum wyjątkowości konkretnego regionu, potwierdzone w formie aktu prawnego i wiążące się z nadaniem szczególnych uprawnień, z których nie mogły korzystać inne wspólnoty historyczne, mogło być rozumiane jako słabość owego państwa. To z kolei mogło prowadzić do wzrostu nastrojów separatystycznych w regionach autonomicznych. Dlatego po II wojnie światowej, kiedy na południu Europy najpierw Włochy, a nieco później Hiszpania, wkroczyły na ścieżkę demokratyzacji, zaczęto zadawać pytanie o racjonalność takiego rozwiązania. Ostatecznie zdecydowano się na zmianę podejścia, uznając autonomię terytorialną za zasadę konstytucyjną. Oznaczało to, że autonomia przestała być przywilejem zarezerwowanym wyłącznie dla regionów, które pozostawały w ostrym konflikcie z politycznym centrum. Stała się formą podziału terytorialnego. W ten sposób powstała na kontynencie europejskim nowa forma państwa nazywana państwem regionalnym.

We współczesnej Europie silne regionalne autonomistyczne dążenia występują w wielu krajach. Ale Katalończykom w Hiszpanii nie udało się doprowadzić do uznania odrębności narodowej.
Orzeczenie hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie konstytucyjności Statutu Autonomii Katalonii nie zamknęło dyskusji na ten temat. Zarówno Katalończycy, jak i przedstawiciele politycznego centrum oraz mieszkańcy pozostałych regionów czekają jeszcze na jego uzasadnienie. Niewątpliwie jednak cztery lata oczekiwania na wydanie orzeczenia pokazały, że problem utrzymania jedności państwa może prowadzić do sytuacji kuriozalnych. Ostatecznie poczucie przynależności do odrębnego narodu nie musi automatycznie oznaczać chęci oderwania regionu od całego państwa. Katalończycy potwierdzają ten fakt obdarzając największym zaufaniem w wyborach do parlamentu wspólnoty autonomicznej koalicję Convengencia i Unió, która nie głosi haseł separatystycznych. I czynią to niezmiennie od początku lat 80 zeszłego wieku. Podobnie sytuacja przedstawia się w Kraju Basków. Po przedstawieniu bardzo radykalnego - niemal separatystycznego - programu politycznego przez prezydenta Juana JosĂŠ Ibarretxe, Baskowie nie obdarzyli tej partii tak dużym zaufaniem, jak w poprzednich trzech dekadach i ugrupowanie to przestało rządzić w regionie.

Czy problemy Katalończyków oznaczają, że ostatecznie Europa regionów jest jakimś mitem, a centrum i tak trzyma na wszystkim łapę?
Przedstawiciele politycznego centrum za wszelką cenę chcą zdominować wyobraźnię mieszkańców poszczególnych regionów. Bo wtedy - z ich punktu widzenia - łatwiej przyciągnąć uwagę wyborców i nie trzeba tak bardzo się starać. Nie ma bowiem konkurencji w postaci silnych i ambitnych elit regionalnych.

Czy jest szansa, by Śląsk poszedł tą samą drogą co Katalonia? Czy jest uprawnione porównywanie tych dwóch regionów?
Zarówno Śląsk, jak i Katalonia posiadały autonomię u progu XX wieku. Była to jednak autonomia rozumiana jako status uprzywilejowania. Losy obydwu regionów potoczyły się jednak zupełnie inaczej w drugiej połowie XX stulecia. Hiszpania - po śmierci generała Franco - wkroczyła
na drogę demokratycznych przemian, przeprowadziła w pełni demokratyczne wybory i uznała prawo wszystkich regionów historycznych do autonomii. W efekcie całość terytorium państwa podzielono na 17 wspólnot autonomicznych, i - co ważne - zgodnie z wolą ich mieszkańców. Z perspektywy polskiej, mało kto pamięta, że w dzisiejszym państwie hiszpańskim mamy np. dwie wspólnoty baskijskie - Kraj Basków i Nawarrę. W Polsce natomiast w 1989 roku przeprowadzono wybory kontraktowe, w 1990 roku przyjęto ustawę wprowadzającą najniższy szczebel samorządu, czyli gminę i poprzestano na tym do 1998 roku. Przeprowadzona wówczas reforma samorządowa też nie może być porównywana do przypadku hiszpańskiego. Podziału na województwa dokonano bowiem odgórnie, nie pytając o zdanie mieszkańców regionów historycznych. Aktywność polityczna ruchów regionalnych na Śląsku wydaje się być zjawiskiem spóźnionym o przynajmniej 20 lat. Świadczy jednak o przemianach regionalnej świadomości politycznej.

Podczas zakończonych mistrzostw świata w piłce nożnej widzieliśmy drużynę hiszpańską, w której ton nadawali Katalończycy. Dla kogo, pytam - bo świetnie zna pani Katalonię - bardziej grał Carles Puyol? Dla Katalonii czy dla Hiszpanii?
Myślę, że jednak dla Hiszpanii. Katalończycy mają poczucie własnej odrębności, jednakże - jak wynika z ostatniego badania Instytutu Nauk Politycznych i Społecznych w Barcelonie - 42,5 procent mieszkańców określa swoją tożsamość za pomocą stwierdzenia: W równym stopniu czuję się Hiszpanem, jak i Katalończykiem. Dla porównania: tylko Katalończykiem czuje się nieco ponad 16 procent mieszkańców. Proszę jednak wziąć pod uwagę, że 8 spośród 23 piłkarzy hiszpańskiej reprezentacji narodowej na co dzień trenuje i reprezentuje klub FC Barcelona (w tym między innymi zdobywca zwycięskiej dla Hiszpanów bramki AndrĂŠs Iniestia). Nie można także zapominać, że osoba wyłaniająca skład reprezentacji to nie trener, a selekcjoner. Trudno sobie zatem wyobrazić potęgę tej drużyny bez potęgi klubu FC Barcelona, z którego wywodzą się gwiazdy reprezentacji państwowej. Podobnie jak trudno wyobrazić sobie bogatą i rozwijającą się Hiszpanię bez silnej i autonomicznej Katalonii.

W jaki sposób w państwach regionalnych ułożone są relacje: centrum-autonomiczny region?
Podstawą prawną funkcjonowania każdej wspólnoty autonomicznej stały się konstytucja państwa oraz statut autonomii, uchwalany przez parlament centralny dla każdej z nich z osobna. Regionalne elity polityczne posiadające swoich przedstawicieli w parlamentach regionalnych, mogą proponować rozszerzanie katalogu kompetencji przysługujących danej wspólnocie autonomicznej. Jednakże żadna zmiana nie może zyskać mocy obowiązującej bez zgody parlamentu centralnego. W tej sytuacji polityczne centrum zachowuje swoisty pakiet kontrolny nad regionami. Zaletą takiego modelu jest podział kompetencji pomiędzy centrum i wspólnoty autonomiczne. Dzięki temu istotne decyzje polityczne są podejmowane bliżej obywatela, co zapewnia znacznie większą ich trafność i bardziej racjonalny sposób gospodarowania finansami publicznymi. Natomiast władze centralne koncentrują się na problemach istotnych dla działania całego państwa.

Skoro tak łatwo poukładać wzajemne relacje, to nie rozumiem - skąd strach w Polsce przed większym usamodzielnieniem regionów?
Bo brak konkurencji w postaci silnych elit regionalnych to brak konkurencji politycznej. W takiej sytuacji łatwiej skoncentrować uwagę wyborców nawet na miernych pomysłach i łatwiej rządzić bez specjalnego wysiłku. Nie trzeba nawet podejmować dyskusji o celowości bądź szkodliwości niektórych rozwiązań. Bo partie opozycyjne szczebla centralnego pewnych tematów nigdy nie poruszą.

Jak przekonałaby pani polskich polityków do usamodzielniania regionów?
Tego typu rozwiązanie może być raczej szansą. W modelu tym państwo pozostaje wspólną i niepodzielną ojczyzną wszystkich jego obywateli. W pierwszej kolejności dlatego, że pozwala na zachowanie jego jedności i nadrzędnej pozycji politycznego centrum. Jednocześnie daje szansę członkom poszczególnych wspólnot historycznych na wzięcie odpowiedzialności za rozwój zamieszkiwanych przez nich regionów. Rola politycznego centrum polega na czuwaniu nad równomiernym rozwojem całego państwa poprzez wspieranie regionów najsłabszych, a także na zapewnianiu bezpieczeństwa wewnętrznego oraz zewnętrznego.

Czy w krajach, w których takie autonomiczne regiony funkcjonują, ujawniają się dążenia separatystyczne? Tego w przypadku Śląska boi się tzw. reszta Polski.
W żadnym państwie regionalnym, czy federalnym, w którym centrum prowadzi racjonalną i korzystną dla państwa politykę, nie obserwuje się tendencji separatystycznych. Pojawiają się one dopiero w przypadku słabości politycznego centrum.
Współczesna Hiszpania może być doskonałym przykładem dla wszystkich, którzy głosząc hasła solidarności, straszą jednocześnie autonomią terytorialną. Po dwudziestu latach istnienia hiszpańskiego państwa regionalnego, dzięki wspólnym wysiłkom władz centralnych i autonomicznych, udało się znacznie zniwelować drastyczne kontrasty ekonomiczne i cywilizacyjne pomiędzy poszczególnymi wspólnotami historycznymi.

W Polsce to wyrównanie poziomów między regionami jeszcze nie nastąpiło. Autonomia to zatem śpiewka dalekiej przyszłości?
Wszystko zależy od umiejętności formułowania postulatów politycznych przez regionalne elity. Myślę, że aktywność obywatelska coraz młodszych i coraz lepiej wykształconych Ślązaków dobrze wróży takiemu procesowi.

Dr Małgorzata Myśliwiec jest politologiem z Uniwersytetu Śląskiego i autorką m.in. książki poświęconej historii ruchu dążącego do autonomii Katalonii

http://www.dziennikzachodni.pl/slask/28 ... ,id,t.html




rasgar - Pon Lip 19, 2010 9:44 pm

Skoro tak łatwo poukładać wzajemne relacje, to nie rozumiem - skąd strach w Polsce przed większym usamodzielnieniem regionów?
Bo brak konkurencji w postaci silnych elit regionalnych to brak konkurencji politycznej. W takiej sytuacji łatwiej skoncentrować uwagę wyborców nawet na miernych pomysłach i łatwiej rządzić bez specjalnego wysiłku. Nie trzeba nawet podejmować dyskusji o celowości bądź szkodliwości niektórych rozwiązań. Bo partie opozycyjne szczebla centralnego pewnych tematów nigdy nie poruszą.


W samo sedno.



Kris - Śro Lip 21, 2010 9:09 am

09:00/Polityka, Jan Dziadul
Gra o Śląsk

Dlaczego młode państwo rezygnowało z części swoich uprawnień na rzecz regionu? Jak Ślązacy wykorzystali autonomię?

W połowie 1920 r. Śląsk nadal prawnie należał do Niemiec i czekał na plebiscyt – jeden z dwóch wyznaczonych na mocy traktatu wersalskiego. Ludność miała opowiedzieć się za Niemcami lub Polską, więc oba państwa rozpoczęły licytację ofert dla Ślązaków. Strona polska musiała wejść do gry odważnie, ale i rozsądnie, miała przecież za sobą przegrane referendum na Warmii, Mazurach i Powiślu, gdzie wybierano między Polską a Prusami Wschodnimi. Do wrót Warszawy właśnie pukała Armia Czerwona i związek z Rzeczpospolitą rysował się niezbyt atrakcyjnie. Trzeba było działać. Przede wszystkim błyskawicznie stworzono więc konstytucję dla Śląska. Już 15 lipca 1920 r. Sejm Ustawodawczy Rzeczpospolitej Polskiej uchwalił ustawę nadającą regionowi statut autonomiczny z oddzielnym sejmem i skarbem.

Kto da więcej

Gra o Górny Śląsk zaczęła się jeszcze przed zakończeniem I wojny światowej i odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Nieuchronna klęska państw centralnych i rewolucja w Rosji oznaczały załamanie się XIX-wiecznego porządku w Europie. Woodrow Wilson, prezydent USA, domagał się prawa do samostanowienia narodów – nowe etniczne państwa miały być jednym z filarów powojennego ładu politycznego. W 13 punkcie słynnej deklaracji ze stycznia 1918 r. zapisano, że powinno powstać niepodległe państwo polskie obejmujące "terytoria zamieszkane przez bezspornie polską ludność".

W ślad za tym Roman Dmowski przedstawił Wilsonowi w październiku 1918 r. – w imieniu Komitetu Narodowego Polskiego – projekt przyszłych granic państwa, w tym granicy polsko-niemieckiej na Śląsku. W Polsce miała znaleźć się cała rejencja opolska obejmująca terytorialnie Górny Śląsk, ponieważ w niemieckim spisie powszechnym z 1910 r., z ponad 2 mln mieszkańców rejencji, około 60 proc. przyznało się do polskości. 25 października 1918 r. Wojciech Korfanty zażądał w Reichstagu przyłączenia całego Górnego Śląska do powstającego państwa polskiego; w tym samym przemówieniu domagał się uwolnienia więzionego w Magdeburgu Józefa Piłsudskiego.

W przejęciu Górnego Śląska wspierała Polskę Francja, żywo zainteresowana osłabieniem Niemiec, także przez uszczuplenia terytorialne. Sprzeciwiała się jednak temu wspierana przez Włochy Wielka Brytania, która z kolei obawiała się wzrostu znaczenia Francji. Konsekwencją sporu było zapisanie w art. 88 traktatu wersalskiego (28 czerwca 1919 r.) decyzji, że o przynależności Górnego Śląska rozstrzygnie plebiscyt. Na początku 1920 r. przetłumaczony traktat ukazał się w Dzienniku Ustaw. I to on legalizował prawo polskiego sejmu do uchwalenia statutu województwa śląskiego, które miało obejmować "wszystkie ziemie śląskie przyznane Polsce".

Tak więc propozycja autonomii kierowana była do województwa, które dopiero miało powstać na ziemiach formalnie jeszcze będących w granicach Austrii (Śląsk Cieszyński) i Prus (Górny Śląsk). Śląsk był już wtedy po swoim pierwszym powstaniu (sierpień 1919 r.), miało ono jednak wymiar bardziej społeczny (wtedy mówiło się: proletariacki) niż narodowy. 11 lutego 1920 r. władzę zwierzchnią na Górnym Śląsku objęła Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa; dzień później rozpoczął działalność Polski Komisariat Plebiscytowy w Bytomiu z Wojciechem Korfantym na czele.

Miesiąc po przyjęciu przez polski sejm ustawy o autonomii Śląska wybuchło drugie powstanie śląskie. Była to odpowiedź na szerzące się akty terroru ze strony niemieckiej policji Sipo (Sicherheitspolizei – policja bezpieczeństwa) i paramilitarnych bojówek, których celem było zdezorganizowanie polskiej akcji plebiscytowej. Po tygodniu krwawych walk i po decyzji aliantów o rozwiązaniu Sipo działania ustały. Do utrzymania porządku powołano polsko-niemiecką policję plebiscytową.

Bez wątpienia polska oferta autonomii wobec Śląska miała charakter propagandowy – jej celem było osłabienie atrakcyjności propozycji niemieckich. Już wcześniej, w połowie października 1919 r., pruski parlament zdecydował bowiem o wydzieleniu rejencji opolskiej z Prowincji Śląskiej ze stolicą we Wrocławiu i utworzeniu Prowincji Górnośląskiej ze stolicą w Opolu; przyznano jej większą samorządność, niż miały pozostałe pruskie jednostki administracyjne. Ustawa polskiego sejmu szła dalej, bo gwarantowała większą niezależność regionu w ramach państwa polskiego niż pruska oferta wobec nowej prowincji.

Prof. Józef Buzek (brat dziadka prof. Jerzego Buzka), jeden ze współtwórców ustawy o autonomii Śląska, tak to wówczas komentował: "Otóż nasza ustawa jest odpowiedzią na tamtą ustawę, daje jednak nieskończenie więcej niż ustawa pruska. Nie boimy się porównania naszej ustawy z pruską. Możemy bowiem przeprowadzić dowód, że nasz sejm polski ma daleko większe zaufanie do ludu śląskiego niż sejm pruski. Lud śląski jest krwią z naszej krwi, kością z naszej kości, toteż mógł sejm nasz bez obaw o całość Rzeczypospolitej zgodzić się na dalej idące prawa samorządowe Śląska, niż mógł to ofiarować sejm pruski".

Ten argument próbowała z kolei przebić strona niemiecka, która zaproponowała wyłączenie Prowincji Górnośląskiej z Prus i przekształcenie jej w odrębny kraj związkowy w ramach Rzeszy. Propozycja ta szła dalej niż polska oferta autonomii, ale referendum w tej sprawie odbyło się dopiero we wrześniu 1922 r. (a więc po przyznaniu Polsce najatrakcyjniejszej gospodarczo części Górnego Śląska).

W obawie przed korzystnym dla Polski wynikiem plebiscytu lansowane też były inne pomysły na Górny Śląsk, m.in. koncepcja utworzenia samodzielnej i neutralnej, jak Szwajcaria, republiki śląskiej – Freistaat Schlesien. Równorzędnymi językami byłyby w nim niemiecki, morawski i polski, a neutralność gwarantowaliby sąsiedzi: Czechosłowacja, Niemcy i Polska. W imię niepodzielności Górnego Śląska miało powstać państwo buforowe między Polską i Niemcami. Ten pomysł podobał się szczególnie wielkiemu kapitałowi, który obawiał się przerzucenia na jego barki odszkodowań wojennych na rzecz zwycięskich mocarstw. Zarazem zamierzano odgrodzić się własną państwowością od zrewolucjonizowanego Berlina.

Urny i karabiny

Wyznaczony na 20 marca 1921 r. plebiscyt przekreślał wszelkie tego typu rachuby: Górny Śląsk mógł wybierać tylko między Polską a Niemcami. Ponad 1,2 mln uprawnionych do głosowania (po ukończeniu 20 lat) otrzymało po dwie kartki: białą – za Niemcami, czerwoną – za Polską. Frekwencja wyniosła ponad 97 proc. Blisko 60 proc. (ponad 700 tys. głosujących) opowiedziało się za Niemcami, a na Polskę padło trochę ponad 40 proc. (480 tys.) głosów. Wcześniej strona polska zaproponowała, aby do głosowania dopuścić osoby urodzone na Górnym Śląsku, ale pracujące i mieszkające poza nim, głównie w Zagłębiu Ruhry. Przypuszczano, że wzmocnią oni opcję Polską. Na plebiscyt przyjechało około 192 tys. emigrantów, ale zaledwie 10 tys. głosowało za Polską.

W sumie mogło być lepiej, na co strona polska liczyła, ale wynik nie był tragiczny. W aneksie do traktatu wersalskiego zapisano bowiem, że podstawą podziału nie będzie globalna liczba głosów, ale zwycięstwo w danej gminie. Z 1510 gmin, w których przeprowadzono wybory, w 674 (prawie 45 proc.) zwyciężyła opcja polska. Dlatego Korfanty ogłosił w odezwie, że odnieśliśmy wielkie zwycięstwo dziejowe. Jednak walka o polski Śląsk nie była jeszcze zakończona. Dwa dni po plebiscycie z poufnymi informacjami zjawił się u Korfantego wysokiej rangi oficer angielski sprzyjający polskiej racji stanu. Przekazał, że Anglicy i Włosi proponują przyznać Polsce jedynie powiaty pszczyński i rybnicki oraz skrawek powiatu katowickiego. W reakcji na to pojawiła się koncepcja nazwana Linią Korfantego, według której granica polsko-niemiecka znajdowałaby się pod Opolem. Dawała ona Polsce około 60 proc. obszaru plebiscytowego. Mapa trafiła do prawie wszystkich liczących się europejskich gazet i wywołała gorącą dyskusję w kołach dyplomatycznych.

Anglia i Włochy nadal optowały za ograniczeniem do minimum polskich roszczeń. 29 kwietnia 1921 r. Korfanty otrzymał kolejną informację od angielskiego oficera o niekorzystnym dla Polski podziale Górnego Śląska. Następnego dnia zapadła decyzja o wystąpieniu zbrojnym. Walki wybuchły w nocy z 2 na 3 maja, kiedy Korfanty ogłosił się dyktatorem powstania, i trwały prawie dwa miesiące. Był to najkrwawszy ze zrywów na Śląsku. Pod koniec czerwca wojska powstańcze (nieoficjalnie wspierane przez jednostki polskie) i oddziały niemieckie zostały rozdzielone przez żołnierzy alianckich. Na początku lipca obie strony z bronią w ręku opuściły tereny plebiscytowe.

Los Górnego Śląska oddano w ręce Ligi Narodów, która w październiku 1921 r. dokonała ostatecznego podziału terytorium. Polska otrzymała 29 proc. obszaru plebiscytowego, ale zamieszkanego przez 46 proc. ludności. Bardziej korzystny był podział okręgu przemysłowego: w Polsce znalazło się 90 proc. zasobów węgla, 53 z 67 kopalń, pięć z ośmiu hut żelaza oraz wszystkie huty cynku i ołowiu.

Ustalenia międzynarodowe w sprawie Górnego Śląska ciągnęły się jeszcze miesiącami. Dopiero 15 czerwca 1922 r. przedstawiciele Polski i Niemiec złożyli podpisy pod "Zarządzeniami w przedmiocie oddania przez Komisję Sojuszniczą Rządzącą i Plebiscytową Górnego Śląska obszarów przyznanych Niemcom i Polsce na podstawie traktatu pokojowego podpisanego w Wersalu 28 czerwca 1919 r.". W tym momencie dokonała się zmiana przynależności Śląska. Kilka dni później wycofały się stąd wojska alianckie, a 20 czerwca 1922 r. wkroczyło Wojsko Polskie pod dowództwem gen. Stanisława Szeptyckiego.

Państwo w państwie

Można było zacząć, z prawie dwuletnim opóźnieniem, przekształcanie Śląska w autonomiczne województwo. Tuż przed plebiscytem ustawa o autonomii została znowelizowana. Pierwsza poprawka gwarantowała autochtonom – w przypadku równych kwalifikacji zawodowych – pierwszeństwo w zatrudnieniu. A druga nowela mówiła o tym, że mieszkańca województwa śląskiego nie można przenieść bez jego zgody poza obszar autonomii. Pierwsze powszechne wybory do Sejmu Śląskiego, liczącego 48 posłów, odbyły się pod koniec września 1922 r.

Śląski parlament nie miał precedensu w prawodawstwie żadnego z państw zaborczych, nie był też organem samorządowym w ówczesnym i dzisiejszym rozumieniu. Najbliższych analogii należałoby chyba szukać w ustroju kantonów szwajcarskich. Sejm decydował m.in. o organizacji władz administracyjnych i samorządowych, chociaż wojewodę śląskiego mianował (na wniosek Rady Ministrów) najpierw naczelnik państwa, a następnie prezydent.

W jego kompetencjach leżała struktura policji i szkolnictwa. Zresztą, łatwiej wymienić sprawy, o których nie decydował: poza nim znalazła się tylko polityka zagraniczna i obronność. Autonomia miała też swoje gwarancje. W statucie organicznym zapisano, że jej rozszerzenie może nastąpić niezależnie od Sejmu Śląskiego, natomiast jej ograniczenie wymagało bezwzględnej jego zgody. Nic dziwnego, że w 1935 r. wybuchła awantura w trakcie dyskusji nad nową ustawą zasadniczą, w której zabrakło zastrzeżenia o koniecznej zgodzie Sejmu Śląskiego. Konstanty Wolny, marszałek Sejmu Śląskiego i jeden z twórców autonomii, grzmiał, że gdyby ten przepis nie znalazł się w konstytucji, toby oznaczało, że Sejm RP dał "Śląskowi statut autonomiczny dla celów agitacyjnych, dla blagi". Przepis się nie znalazł, ale autonomia aż do wybuchu II wojny światowej nie została ograniczona.

Najsilniejszym atutem autonomii był Skarb Śląski. Kiedy jeszcze trwały dyskusje nad ustawą, to długo spornym problemem była sprawa rozliczeń finansowych. Kto komu miałby dopłacać? Problem rozwiązał prof. Roman Rybarski, specjalista prawa finansowego, wówczas wiceminister skarbu. Opierając się na doświadczeniach monarchii austro-węgierskiej, stworzył wzór rozliczeń uwzględniający czynnik ludnościowy i finansowy. Część odprowadzana do Warszawy nazywana była tangentą. Dzisiaj szacuje się, że połowa dochodów Śląska zostawała na miejscu. Z drugiej strony województwo śląskie nie partycypowało, poza kosztami utrzymania urzędników państwowych i wojska, w dochodach skarbu Rzeczpospolitej. Wszystkie wydatki finansowało z własnego budżetu. Stąd były pieniądze m.in. na budowę urzędu wojewódzkiego i Sejmu Śląskiego – do dzisiaj największego takiego obiektu administracyjnego w kraju; Skarb Śląski zafundował także Ignacemu Mościckiemu Zamek Prezydencki w Wiśle.

Dzięki Skarbowi Śląskiemu autonomiczne województwo podjęło cywilizacyjny wyścig z niemiecką częścią regionu. Niemcy inwestowali w trójmiasto: Bytom-Zabrze-Gliwice, które miało imponować polskiej części Śląska. Władze autonomii postawiły zaś na szybki, i nie mniej imponujący, rozwój Katowic i Królewskiej Huty (przemianowanej potem na Chorzów).

Już w pierwszych latach, kiedy autonomia raczkowała, a przeżyła raptem 17 lat, znalazła się w ogniu krytyki. Prof. Władysław Jaworski, przedwojenny konstytucjonalista, tak ją oceniał: "Gdyby nie wyraźne stwierdzenie, że Śląsk jest częścią składową państwa, to można by sądzić, iż sam Śląsk ma znamiona państwowości".

Prof. Józef Kokot, początkowo surowy krytyk autonomii, tuż przed wybuchem wojny zmienił zdanie: uznał ją za teren doświadczalny dla realizacji postanowień konstytucji o samorządzie terytorialnym w Polsce. Postulował nawet rozszerzenie kompetencji Skarbu Śląskiego, którego 60 proc. wydatków stanowiły takie, które normalnie musiałby ponosić skarb państwa. "Pozostałe 40 proc. wydano dotychczas na Śląsku z niespotykaną gdzie indziej celowością i zawsze z dobrym rezultatem" – napisał w publikacji o zakresie działania województwa śląskiego.

W 1926 r., po przewrocie majowym, wojewodą śląskim został Michał Grażyński, jeden z polskich dowódców powstania w 1921 r. i zdecydowany zwolennik sanacji. Akceptował autonomię gospodarczą i kulturalną, ale niechętnie odnosił się do autonomii politycznej. Jasno deklarował: "Nie może być w państwie polskim dwóch władz suwerennych". Z czasem zaczął się do niej jednak przekonywać, bo wojewodzie, jak nikomu innemu, dawała szerokie uprawnienia do realizacji politycznych celów. Dzięki Skarbowi Śląskiemu powstały olbrzymie Śląskie Techniczne Zakłady Naukowe, Instytut Pedagogiczny, Konserwatorium Muzyczne i Muzeum Śląskie. Pole do popisu znaleźli w Katowicach architekci. Wojewoda przymierzał się do powołania uniwersytetu i politechniki.

Autonomiczne województwo przestało funkcjonować wraz z wkroczeniem we wrześniu 1939 r. wojsk niemieckich. Formalnie autonomię zniósł 6 maja 1945 r. dekret Krajowej Rady Narodowej.

http://wiadomosci.onet.pl/1619923,1292,1,kioskart.html



Iluminator - Śro Lip 21, 2010 10:36 am
"Stąd były pieniądze m.in. na budowę urzędu wojewódzkiego i Sejmu Śląskiego – do dzisiaj największego takiego obiektu administracyjnego w kraju;"

Już teraz nie pamiętam, ale czy gmach nie był przypadkiem finansowanych z pożyczki dolarowej?




Kris - Pią Lip 23, 2010 9:52 pm
Poradzymy!

Dziennik Zachodni Jerzy Gorzelik

2010-07-23 12:00:07, aktualizacja: 2010-07-23 12:00:07

Niech narastająca fala aktywności obywatelskiej zmyje z nas piętno śląskiej dupowatości Autonomiści! Przyszłość przed nami! Czynne uczestniczenie w boju o autonomię Górnego Śląska jest współczesnym obowiązkiem obywatelskim". Do prawdziwości słów Kazimierza Kutza odczytanych na IV Marszu Autonomii nie trzeba było przekonywać chyba nikogo z grubo ponad tysiąca zebranych. Przez Katowice przetoczyła się żółto-niebieska fala entuzjazmu i optymizmu. Czwarty już marsz organizowany przez RAŚ miał szczególny wymiar.

Nie tylko dlatego, że 15 lipca minęło równo 90 lat od ustanowienia autonomii województwa śląskiego przez Sejm Rzeczpospolitej Polskiej. Tym razem pochód górnośląskich regionalistów zdominowała przyszłość. Na bannerach i planszach w formie drogowskazów pojawił się postulat, w którym streszcza się projekt RAŚ - Autonomia 2020. Wszechobecne hasło "Poradzymy", wielokrotnie skandowane przez maszerujących, powtórzone na koszulkach, przypinkach i wręczanych dzieciom lizakach, wyrażało wiarę w realizację tego ambitnego planu. W przekonaniu o możliwości uzyskania autonomii Górnego Śląska w dziesięcioletniej perspektywie utwierdzali zgromadzonych goście z regionów, które już korzystają z dobrodziejstw tej wyższej formy samorządności - z hiszpańskiej Galicji oraz z Flandrii.

Marsz stał się medialnym sukcesem. Mimo konkurencji w postaci rekonstrukcji bitwy grunwaldzkiej i warszawskiej Europride, relacje pojawiły się w ogólnopolskich kanałach telewizyjnych. Warto podkreślić, że utrzymane były w to nie neutralnym czy nawet umiarkowanie życzliwym. Entuzjazm autonomistów, a także przedstawiony przez RAŚ projekt nowego statutu organicznego dla Górnego Śląska i plan jego wdrożenia do roku 2020, napotkały jednak i na gwałtownie negatywne reakcje. Na fanatyków centralizmu lub wszechpolskich mrzonek podziałały niczym płachta na byka.

Przez internetowe fora przelały się zużyte frazesy o V kolumnie, rozbiciu dzielnicowym i separatyzmie. Słowem - wszystko, co składa się na mocno nieświeży repertuar nacjonalistycznej propagandy pamiętający czasy Władysława Gomułki. Z roku na rok w tej towarzyszącej marszowi autonomistów erupcji szowinizmu czuć coraz większą bezsilność. Pozwala to żywić nadzieję, że postawa ta weszła w swą agonalną fazę.

W komentarzach przedstawicieli ogólnopolskich partii politycznych w regionie pobrzmiewała wyraźna nuta niepokoju. Część zareagowała mechanizmem wyparcia. Zbyszek Zaborowski z SLD wyznał rozbrajająco, że nie wierzy w wyniki przeprowadzonych przez politologów badań. Wskazują one, że na RAŚ w listopadowych wyborach do sejmiku zagłosować może więcej wyborców niż na lewicę. Piotr Spyra (PO) z kolei szukał pocieszenia, próbując przekonać samego siebie i internautów, że liczba uczestników marszu z roku na rok spada (Piotrze, nie chciałbym dodatkowo psuć Twojego samopoczucia, ale jeśli gotów jesteś zmierzyć się z twardą rzeczywistością, służę fotograficzną dokumentacją wszystkich marszów). Piotr Pietrasz z PiS-u, partii, z której działacze w województwie śląskim uciekali w ostatnich latach niczym szczury z tonącego okrętu, oświadczył, że RAŚ to środowisko "wąskie i bardzo zamknięte w sobie".

Ocena RAŚ i jego szans w wyborach samorządowych przez konkurentów była łatwa do przewidzenia. Polityczna rywalizacja rządzi się własnymi prawami. Zwraca jednak uwagę zmiana tonu komentarzy na temat samego projektu autonomii. Niektórzy z partyjnych liderów - niczym pijany płotu - uczepili się mglistej perspektywy przyjęcia ustawy metropolitalnej, próbując - wbrew zdrowemu rozsądkowi - prezentować ją jako alternatywę dla pomysłu autonomistów. Nie zaś jako jego ewentualne uzupełnienie. Głosy jednoznacznie odrzucające koncepcję RAŚ należą już jednak do rzadkości.

Plan "Autonomia 2020" jest prosty. Spróbować swoich sił na górnośląskim gruncie w zbliżających się wyborach samorządowych. W przypadku sukcesu - wykorzystać obecność w sejmiku do propagowania idei nowoczesnego regionalizmu. Jednocześnie tworzyć ogólnopolski ruch na rzecz większej samodzielności regionów i tą drogą wymóc zmianę konstytucji, by autonomia w RP stała się możliwa.
Widząc determinację zebranych na marszu młodych ludzi, jestem przekonany, że wyznaczony termin jest realny. Niech ta narastająca fala aktywności obywatelskiej, o którą apeluje Kazimierz Kutz, zmyje z nas raz na zawsze piętno śląskiej dupowatości.

http://www.dziennikzachodni.pl/opinie/2 ... ,id,t.html



bidzis004 - Sob Sie 07, 2010 8:38 pm
a Propo powodzi i Bogatyni która znajduje się na granicy 3 państw , znalazłem ciekawy komentarz na ten temat i w sumie słuszny bo tamte tereny gdyby należały do Niemiec to by były zadbane nie to co teraz , bo ani z Polską nie mają oni raczej nic wspólnego a będąc w RP tylko tracą na wartości , zerwało przynajmniej asfalt i zauważyłem stary poniemiecki bruk a osobiście chce mi się rzygać jak słucham tych byłych "zza buga" bo to przecież najprawdziwszy Śląsk tereny raczej bliżej europy niż Katowice czy Wrocław bliżej cywilizacji a tam ludzie mentalnie dalej widać bliskość Niemiec nie przyczyniła się w ich rozwoju i dalej zaciągają dalej w gumiokach po mieście ehh szkoda mi tak pięknych terenów i miast , kto płynął przez odre ten wie

http://wiadomosci.onet.pl/forum.html?ha ... VtMDAxLmpz



Cuma - Nie Sie 08, 2010 9:22 am
A Ty dalej swoje....



Kris - Nie Sie 15, 2010 7:23 am
Ja, kibic żółto-modry

Dziennik Zachodni Jerzy Gorzelik

2010-08-14 12:00:22, aktualizacja: 2010-08-14 15:49:05

To my naród śląski, Pierońskie hanysy - możemy przeczytać na banerach wywieszanych podczas imprez sportowych
Sport nie jest apolityczny. To prawda znana każdemu świadomemu kibicowi. Samo funkcjonowanie tzw. narodowych reprezentacji służy utrwaleniu politycznego porządku opartego na fundamencie państw, również zwanych narodowymi. Wielkie sportowe imprezy pogłębiać mają przywiązanie do barw, hymnów i godeł. Przyczyniają się do upowszechnienia upaństwowionego patriotyzmu i do ugruntowania grupowej solidarności.

Z reguły konsolidacja pod narodowym sztandarem jest krótkotrwała niczym zbiorowe uniesienie po zwycięstwie czy pojednanie kibiców zwaśnionych klubów po śmierci Jana Pawła II. Liczą się jednak masowa skala i powtarzalność, umożliwiające reżyserowanie zachowań tłumów. Te jednak nierzadko wymykają się spod kontroli. Wtedy areny sportowe stają się miejscem nieskrępowanego wyrażania niepożądanej z punktu widzenia władzy tożsamości. Spontanicznego protestu przeciw próbom narzucania kulturowych wzorców i ujednolicenia w duchu obowiązującej ideologii.

Corrida i mundial

Od lat ów splot sportu i buntu doświadczany jest ze szczególną intensywnością w Katalonii. Przed kilkunastoma dniami parlament tej autonomicznej wspólnoty zakazał organizowania w Barcelonie corridy. Podobny zakaz wprowadzono wcześniej na Wyspach Kanaryjskich, co nie wzbudziło jednak emocji podobnych do tych, wywołanych decyzją katalońskich deputowanych. Komentatorzy z Madrytu nie mają bowiem wątpliwości, że w tym przypadku chodzi nie tyle o obronę praw zwierząt, lecz o podkreślenie odrębności, poprzez eliminację wszystkiego, co hiszpańskie.

I pewnie intuicja ich nie zawodzi. Kiedy piłkarska reprezentacja Hiszpanii zmierzała po tytuł mistrzów świata, półtora miliona ludzi demonstrowało na ulicach Barcelony pod hasłami niepodległości swej krainy. Paradoksalnie, niechęć do rządów Madrytu nie przeszkodziła wielu z nich fetować ledwie kilka dni później tryumfu hiszpańskiej drużyny - opartej w znacznym stopniu na katalońskim zaciągu - w finale mundialu. Nie wszyscy jednak podzielali tę radość - najbardziej zatwardziałych nie przekonała nawet flaga Katalonii w rękach Puyola i Xaviego podczas ceremonii dekoracji zwycięzców turnieju.

Hiszpański model

Mapa kibicowskich sympatii może wiele powiedzieć o tożsamości Europejczyków, o skomplikowanej sieci etnicznych, historycznych i kulturowych więzi oplatających nasz kontynent, a na co dzień ukrytej pod rastrem doraźnych politycznych podziałów. Niejeden mieszkaniec hiszpańskiej Galicji zagrzewa do boju drużynę Portugalii, Fryz z Niemiec życzy Bundesmannschaftowi sromotnej klęski w starciu z Holandią, z kolei Górnoślązak nierzadko trzyma kciuki za swych ziomków, występujących w barwach naszych zachodnich sąsiadów.

Od pozasportowych emocji nie jest też wolna piłka klubowa. FC Barcelona to jeden z katalizatorów katalońskiego ruchu narodowego. Wywieszany na trybunach baner przypomina niezorientowanym, że Katalonia to nie Hiszpania. Duma Katalonii cieszy się zresztą sympatią w wielu zakątkach Półwyspu Iberyjskiego, gdzie każde zwycięstwo nad madryckim Realem odbierane jest jako utarcie nosa aroganckim Kastylijczykom.

Tożsamość to także jeden z filarów filozofii baskijskiego Athletic Bilbao. Jedynego, obok Barcelony i Realu, klubu ligi hiszpańskiej, występującego od początku w Primera División i nigdy nie relegowanego do niższej klasy rozgrywkowej. W drużynie występować mogą jedynie wychowankowie szkółek piłkarskich z terenu ziem baskijskich lub zawodnicy urodzeni na tym obszarze.

Model śląski

Etnopolityka - jak określa się sferę przenikania tożsamości etnicznej czy narodowej i polityki - gości coraz częściej i na śląskich stadionach. Jej najbardziej spektakularnym przejawem był w ostatnich latach spór o flagę Oberschlesien, wywieszoną przez fanów chorzowskiego Ruchu, angażujący nie tylko piłkarskie władze, ale także regionalną elitę. Niektórzy przedstawiciele tej ostatniej przekonywali, że sportowe areny to nie miejsce na politykę. Mamy zatem w ich opinii dwie miary - manifestacja polskości polityką nie jest, zaś śląskości - wręcz przeciwnie.

Ów osobliwy pogląd nie przeszkadza górnośląskim kibicom w podkreślaniu przywiązania do regionu. To my naród śląski, Pierońskie hanysy - możemy przeczytać na banerach. Inny wyraz umacniania się regionalnej świadomości stanowi postulat nadania przebudowanemu Stadionowi Śląskiemu barw żółto-niebieskich, poparty w krótkim czasie przez ponad pięć tysięcy internautów. Zarząd województwa do dziś nie podjął decyzji w tej sprawie, choć marszałek Bogusław Śmigielski (PO) nie ukrywa, że sam skłania się ku kolorystyce biało-czerwonej. Żeby było jak w Warszawie.

Tour d' Europe

Dyscypliną, która w sposób szczególny wiąże się z tożsamością bezpaństwowych narodów i regionalnych wspólnot, jest kolarstwo. Nie ukrywam, że sport ten nigdy nie wzbudzał moich szczególnych emocji. Transmisje Tour de France zdarzało mi się śledzić z trzech - głównie pozasportowych - powodów.
Po pierwsze, przemierzający setki kilometrów peleton pozwala posmakować bogactwa regionalnego zróżnicowania, kryjącego się za fasadowym pojęciem "Francja". Jak w kalejdoskopie zmieniają się nie tylko krajobrazy, ale także formy architektury. Kształty kościelnych wież i zwykłych domów przypominają, że współczesne państwa narodowe są tworem świeżej daty. I to tworem bynajmniej nie naturalnym, choć co innego mówią nam oficjalne podręczniki historii.

Drugi z powodów wynika poniekąd z pier-wszego. Na trasie pojawiają się tłumy wyposażone we flagi, których próżno szukać w atlasowych zestawieniach państwowych symboli. Gdy zawodnicy z mozołem wspinają się po stromych stokach Pirenejów, nad ich głowami dumnie powiewa baskijska Ikurriňa. Podczas etapów alpejskich dostrzec można z kolei flagi Sabaudii. Czasem o mrocznym obliczu dążeń do odrębności przypominają wymalowane na asfalcie litery ETA. Dominuje jednak pozytywny przekaz.

Tour de Pologne

Wreszcie powód trzeci - niepośledni talent Lance'a Armstronga, choć - jak twierdzą niektórzy - wyrosły na gruncie użyźnianym w sposób nie zawsze zgodny z zasadami sportowej rywalizacji. Siedmiokrotny zwycięzca Wielkiej Pętli to zresztą człowiek silnie zakorzeniony. Dał temu wyraz w swych wspomnieniach, opisując wrażenie, jakie wywarł na nim podczas ostatniego etapu wyścigu widok flagi Teksasu przed jednym z paryskich hoteli.

Transmitowane przez wielkie stacje telewizyjne kolarskie wyścigi to również możliwość zorganizowanej promocji tożsamości pozbawionych państwowego oparcia. Profesjonalna grupa Euskaltel-Euskadi to nieoficjalna reprezentacja Kraju Basków, założona z inicjatywy władz autonomicznej wspólnoty, rozpoznawalna przez fanów na całym świecie.

Górny Śląsk na autonomię musi jeszcze nieco poczekać. To jednak nie powód, by rezygnować z manifestacji przywiązania do regionu. A niedawno nadarzała się ku temu wyborna okazja. W dniach 3-5 sierpnia gościł u nas Tour de Pologne - wielka impreza transmitowana m.in. przez stację Eurosport. W rozpowszechnianym w internecie apelu Ruch Autonomii Śląska nawoływał: Przidź z żouto-modrom fanom i przywitej z nami tych, co pyndalujom na kole. Niych obejrzom, kaj przijechali. Warto było wybrać się na trasę z żółto-niebieską flagą, by także w ten sposób dołączyć do rodziny europejskich regionów. I pokazać, że Górny Śląsk to dla jego mieszkańców nie miejsce jak każde inne.

http://www.dziennikzachodni.pl/opinie/2 ... ,id,t.html



Kris - Wto Sie 24, 2010 6:58 pm
Śląscy separatyści czy autonomiści?

Polska Dziennik Zachodni Marcin Twaróg

Dzisiaj 01:01:05
Jerzy Gorzelik stwierdził niedawno, że tej jesieni jego głównym celem będzie zajęcie kilku foteli radnych wojewódzkich - napisał w swoim felietonie radny wojewódzki Witold Naturski. I dodaje wprost, że to realna groźba dla naszego regionu.
Jego słowa bardzo szybko zostały skomentowane przez zwolenników Ruchu Autonomii Śląska. Najbardziej zabolało ich określenie "separatyści", a nie "autonomiści".

- To straszne, jak ten gość miesza. Raz pisze, że RAŚ ociera się o próg, a potem, że Jerzy Gorzelik mógłby liczyć tylko na 173 tysiące głosów osób deklarujących narodowość. Jestem również ciekaw, czy "seperatyści" to zabieg celowy, żeby uderzyć w rozbiorowe obawy Polaków, czy też ignorancja. Jedno i drugie źle świadczy o autorze - napisał internauta.

Zwolennicy autonomii toczą nadal żywą dyskusję, lecz przeciwników można policzyć na palcach jednej ręki. - Od początku było wiadomo, że chodzi tylko o stołki, a sama pożal się Boże "idea autonomii" to pic na wodę... - takie głosy należą do zdecydowanej mniejszości.

- Do jednego muszę się odnieść. Gorolem nie jestem. Z tego co mi wiadomo mam w sobie więcej śląskiej krwi niż krojcok, Pan Gorzelik. Tym bardziej wiem, że ludzie myślący zawsze uważali się za Ślązaków-Polaków, Ślązaków-Niemców, Ślązaków-Czechów. Ci, którzy nie wiedzieli kim się czuć i określali się po prostu jako ludzie stąd, mieli najczęściej ogólnie niską wiedzę o świecie, wynikającą z braków edukacyjnych - napisał w podsumowaniu komentarzy Witold Naturski.

http://katowice.naszemiasto.pl/artykul/ ... egoria=678



bidzis004 - Czw Wrz 16, 2010 12:45 am
U nos cisza... GŚ dali w rozsypce.. , uszoki kople i inne dali majom wszisko w ziciach ,
a tymczasym "u omy" za nos rzykajom... za naszo prziszłoś !


...i aż ciśnie mi się na usta..
"Niech zstąpi duch twój i odmieni oblicze ziemi , TEJ ziemi..."
te słowa idealnie by tu pasowały tak sądzę i pewnie nie tylko ja

Nie wiedziałem gdzie to wrzucić , a myślę że warte zapostowania...
Pozdrawiam.



bidzis004 - Pią Wrz 24, 2010 3:46 am
http://www.redakcja.newsweek.pl/Tekst/P ... ozno-.html

Chyba jeszcze tego tu nie było.. a warto wrzucić bo można się nieżle pośmiać jak to Polacy potrafią
wszystko obrócić na swoją korzyść i obrócić kota ogonem jak to pięknie zwią w Polsce.

Ciekawe czemu w książkach o Śląsku z 1980 nie pisali o nim a pisali o wydobyciu o górnictwie o tym jak to na śląsku brudno syf kiła i mogiła... więcej ze Śląska w świat informacji nie szło bo wszystko było w kolorach czarno białych przedstawiane.

RAŚ zrobił o wiele więcej w ostatnim czasie niż niejedna partia czy nawet stowarzyszenie i władza lokalna... i z kim jak z kim ale jak widać na przykładzie wywalczonego LWA do Bytomia z RAŚiem się w Warszawce liczą , a może to jakiś lęk Warszawski który bierze RAŚ za separatystów z kilofami? , tak to mniej więcej wygląda z punktu widzenia Warszawiaka.

Najśmiesniejszy jest jednak ten fragment :

"Gdy powstała w 1980 roku NSZZ "Solidarność" , to na Ślasku nie było już miejsca na Vtą kolumnę . W stanie wojennym prawdziwi Ślązacy pokazali swą miłość do Polski , a górnicy z kopalni "Wujek" przeszli do historii jako bohaterzy "Solidarności"

Tiaa tak jakoby to "każdy prawdziwy Ślązak był a nawet jak niebył górnikiem to musiał nim zostać już uwierze w te Polskie legendy wyssane z palca... , ale cóz tak nas traktowano jako tanią siłe roboczą gorzej mieli już chyba tylko żydzi... teraz już wiecie za co m.in nienawidziło się i nienawidzi u nas "warszawioków i goroli".

Poza tym nie wiem co oni p.. bowiem co ma wspólnego historia sprzed 1945 do okupacji kopalni wujek? ja to zdanie zrozumiałem tak że za wyniesienie "prawdziwych ślązaków "czyt górników" na piedestał jako bohaterzy za walke z komunizmem, no tak ale co ma wspólnego komunizm do tradycji Autonomicznych sprzed czy po 45? gdzie tam Wujek a gdzie 45 , to tak na zdrowy umysł już coś nie tak mają z "opowiadaniem bajek prowdziwym Ślonzokom o "prawdziwych Ślązakach" , no tak przecież w Warszawie lepiej znają i wiedzą kim są i jak się zachowują i Kaszubi i Ślązacy , wiedzą co gdzie i kto robił i za kim był, baa przecież oni są jednocześnie i Warszawiakami i Polakami i Ślązakami i Europejczykami... no i kim tam jeszcze.

Szkoda że nie napisali o Piastach Śląskich i o tym jak to oni Walczyli po Stronie "prawdziwych Ślązaków" z Krzyzakami , to byłby dopiero "kiks" na skale światową , ale może jeszcze doczekamy się niedługo ... kto wie



bidzis004 - Pon Paź 11, 2010 9:24 pm
Zwróćcie uwagę na tablice rejestracyjną , co prawda dotyczy Kaszub , ale jednak tradycje kultywowania swojej kultury i szczycenia się nią mają wyrobioną dużo bardziej niż u nas..



Moje pytanie brzmi , czy u nich to nalepka czy wydają już w ich języku i z ich herbem tablice?
Kiedyś o tym dyskutowałem na innym forum i zrobiłem małą moją amatorsko-górnośląską wersje tablicy rejestracyjnej..

Zamiast PL powinny być gwiazdki niestety nie znalazłem na googlach wówczas takiej rejstracji na śląskich blachach
Czyż nie wyglądało by to pięknie?

Abstrahując od tematu tablic..

Powinno być Made In Silesia , w przypadku np Opla Astry (koncern niemiecki) , Made in Schlesien , Made in Śląsk tak jak tutaj jest dziwnie jakoś brzmi



Kris - Pią Paź 29, 2010 6:46 am
Staniszewska, Gorzelik i Jurek: Po co komu autonomia?


(Š Marzena Bugała)

Dziennik Zachodni Agata Pustułka

2010-10-28 22:40:07, aktualizacja: 2010-10-28 22:40:07

- Śląska tożsamość budowana jest na stereotypach, a to fałszowanie stanu rzeczywistego - mówił dr Adam Bartoszek, podczas konferencji naukowej poświęconej regionalnej tożsamości.
Statystyczny Ślązak ma mniejsze zaufanie do instytucji i urzędów niż statystyczny Polak i rzadziej deklaruje chęć opuszczenia swojej małej ojczyzny. Ale wie o niej niewiele. Uczniowie szkół ponadgimnazjalnych z trudem potrafią wymienić tzw. Wielkiego Ślązaka, a jeśli już, to wymieniają Wojciecha Korfantego.

Dyżurny Ślązak Kraju, czyli Kazimierz Kutz, w badaniach śląskich socjologów, którzy przepytali ok. 4 tys. młodych ludzi, miał mniej wskazań od Adama Małysza.

- Szkoła degraduje kulturę regionalną, jest usypiana biesiadnymi szlagierami - ocenia dr Tomasz Nawrocki, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.

Czy jest więc sens, by walczyć o uznanie języka śląskiego i formułować postulat autonomii, skoro młode pokolenie nie jest tym zainteresowane?

Grażyna Staniszewska, kandydatka na prezydenta Bielska-Białej
Gdy mieszkańcy Podbeskidzia słyszą postulaty autonomii Śląska, to nóż im się w kieszeni otwiera. Każdy taki postulat burzy z trudem uzyskany consensus dotyczący powstania województwa śląskiego z województw katowickiego, częstochowskiego i bielskiego. Jestem zwolenniczką decentralizacji, ale nie autonomii. Jesteśmy przede wszystkim Polakami i dążenie do autonomii na wzór hiszpańskich regionów jest nieporozumieniem.

Jerzy Gorzelik, prezes Ruchu Autonomii Śląska
Trzeba zacząć poważną dyskusję o zmianie ustroju województwa śląskiego. Naszym zdaniem autonomia będzie sprzyjać rozwojowi Śląska. Proponujemy nowy statut organiczny dla województwa, który da większą samodzielność finansową i możliwość ustanawiania rozwiązań prawnych. Nasz program Autonomia 2020 mówi o konkretnych krokach i celach. Prezentujemy postulaty ważne dla mieszkańców regionu. Ich realizacja w przypadku partii politycznych zależy od woli centrali. My nie mamy tych obciążeń.

Dariusz Jurek, Forum dla Zagłębia Dąbrowskiego
Nie można tworzyć sztucznego regionu autonomicznego na bazie sztucznej śląskiej tożsamości. Siłą naszego województwa jest różnorodność. Zagłębie ma problem, bo nie ma mocnych elit politycznych, które zabrałyby głos w ważnych regionalnych dyskusjach. Prawda jest taka, że potrzebujemy kilku zagłębiowskich Kutzów. Moim zdaniem, trzeba zmienić nazwę województwa śląskiego na województwo śląsko-małopolskie.

http://www.dziennikzachodni.pl/fakty24/ ... ,id,t.html



MBTM - Śro Lis 03, 2010 2:26 pm

U nos cisza... GŚ dali w rozsypce.. , uszoki kople i inne dali majom wszisko w ziciach ,
a tymczasym "u omy" za nos rzykajom... za naszo prziszłoś !


...i aż ciśnie mi się na usta..
"Niech zstąpi duch twój i odmieni oblicze ziemi , TEJ ziemi..."
te słowa idealnie by tu pasowały tak sądzę i pewnie nie tylko ja

Nie wiedziałem gdzie to wrzucić , a myślę że warte zapostowania...
Pozdrawiam.


Z tego co widzę jest to w Reichu, a tam nie ma się co dziwić że tradycje,kultura, i jynzyk Śląska żyją skoro tam więcej rodowitych Górnoślązaków mieszka aniżeli w województwie małopolsko-śląskim z wszelakiej maści przesiedleńcami. Cóż, Śląsk już z Śląskiem nie ma prawie nic wspólnego, nawet język się strasznie rozwodnił, i teraz przypomina bardziej gwarę ludzi z Kielc, niż prawidzwy ślónski jynzyk. Takie realia globalizacji. W Niemczech jest to piękne że 12 latka zagina mnie bez problemu w znajomości śląskiego. Piękne jest to, że tak zywa jest śląskość w DE, a smutne że Ślązacy z Górnego Śląska zapominają języka w gębie.

A swoją drogą napisze mi ktoś co byłoby w autonomii z składkami do ZUS?, i ogólnie jak daleko by ta autonomia sięgała. Czy faktycznie caly system zdrowotny,emerytalny, itd. nalezalby do wladz wojewodztwa, czy dalej do Warszawy?



Kris - Wto Lis 23, 2010 7:04 pm
Co dziesiąty mieszkaniec chce większej autonomii dla Śląska

2010-11-23, Aktualizacja: dzisiaj 13:17

Polska Dziennik Zachodni Agata Pustułka
Wejście Ruchu Autonomii Śląska do sejmiku, i to z ponad 9-procentowym poparciem, to rzecz w powojennej historii Polski bez precedensu. Po raz pierwszy od czasów 20-lecia międzywojennego rzecznicy autonomii Śląska zdobywają reprezentację w regionalnym samorządzie. A stąd już tylko krok do postawienia jej na forum krajowym. Zachętą do takich działań będzie dla RAŚ zapewne to, że w kilku okręgach województwa wyprzedził on SLD albo deptał po piętach PiS-owi.

Akcja RAŚ w sprawie koloru krzeseł na Stadionie Śląskim. (Š fot. Arkadiusz Ławryianiec.)

- Nie zdziwię się, gdy za cztery lata RAŚ będzie drugą siłą w sejmiku - ocenia dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego. - Ten dobry wynik to także efekt zmęczenia wyborców politycznym klinczem między PO i PiS oraz duża czerwona kartka dla ogólnopolskich partii politycznych.

Sukces RAŚ przewidzieli politolodzy z Uniwersytetu Śląskiego: w zeszłorocznych badaniach sympatii politycznych mieszkańców województwa śląskiego też dawali Ruchowi 9 proc. poparcia. Te tendencje rosną, a ich apogeum przypadnie na spis powszechny w 2011 roku. Trzy pewne mandaty dla Jerzego Gorzelika,
lidera RAŚ, Henryka Mercika i Janusza Wity oraz zgromadzenie przez wszystkich kandydatów z list Ruchu niemal 120 tys. głosów to czytelny znak, że duża część mieszkańców regionu chce dla niego większej samodzielności.

RAŚ miał do zaoferowania wyborcom konkret. Kampania Ruchu była oparta na jasnym przesłaniu i konsekwentnie realizowana. Koncepcja Gorzelika, który daje sobie czas do 2020 roku, by zmienić Śląsk w Katalonię, okazała się atrakcyjna, bo przywołuje przedwojenne sentymenty związane z funkcjonowaniem autonomicznego województwa. Doceniono zaangażowanie RAŚ w sprawę kodyfikacji języka śląskiego i zabiegi o uznanie go za język regionalny. Strzałem w dziesiątkę była kampania wymuszająca na zarządzie województwa niebiesko-żółtych, symbolizujących region, krzeseł na Stadionie Śląskim. RAŚ prowadził politykę małych kroków, by wykonać skok.

Tyle że to, co dla wielu Ślązaków jest wielkim politycznym sukcesem i manifestacją kulturowej odrębności, przez mieszkańców innych regionów może zostać potraktowane jak zagrożenie dla integralności kraju.

- Obawiam się, że ten wybór zostanie odebrany jako dążenie do autonomii i skomplikuje nasze relacje z innymi regionami - ocenia Tomasz Tomczykiewicz, szef PO w regionie.

Jerzy Gorzelik uważa, że trzy mandaty w sejmiku to sukces RAŚ oraz pochodna zmieniających się sympatii wyborców.

- Za badań naukowców z Uniwersytetu Śląskiego wynika, że 40 proc. mieszkańców województwa popiera różne formy samodzielności regionu do federacji włącznie, a więc nie tylko chodzi tu o autonomię - mówi. - RAŚ ma zdolność koalicyjną i jest gotowe do rozmów, ale celem nie są stanowiska.

Nowy statut?
Powstanie dwuizbowego regionalnego parlamentu (izby wyższej i sejmu) oraz regionalnego rządu, wyłonionego przez parlament, wprowadzenie autonomii fiskalnej, czyli czytelnych i rzetelnych rozliczeń podatkowych region-centrala - oto filary nowego statutu organicznego dla województwa śląskiego przedstawionego w lipcu tego roku przez RAŚ.

Prezes RAŚ Jerzy Gorzelik nie ukrywa, że tworząc projekt korzystał z doświadczeń hiszpańskich autonomicznych regionów: Andaluzji, Katalonii i Kraju Basków oraz przedwojennych rozwiązań zastosowanych na Śląsku. Autonomia to jego koncepcja rozwoju województwa. Plany są długofalowe i wymagają zmian w Konstytucji. Batalia o rejestrację Związku Ludności Narodowości Śląskiej, powstanie w 1990 roku Ruchu Autonomii Śląska oraz wyniki spisu powszechnego z 2002 roku, gdy narodowość śląską zadeklarowało 173 tysiące osób - to trzy kroki milowe, które doprowadziły RAŚ to dzisiejszego poparcia.

60 tys. zł wydał Ruch Autonomii Śląska na ostatnią kampanię wyborczą

Z dr Małgorzatą Myśliwiec, politologiem z Uniwersytetu Śląskiego, rozmawia Agata Pustułka

Czy poparcie udzielone Ruchowi Autonomii Śląska przez Kazimierza Kutza wpłynęło na wyborczy wynik?
Poparcie Kutza było jednym z najistotniejszych czynników. W przypadku RAŚ walka o głosy w sejmiku to była walka Dawida z Goliatem, bo za RAŚ stały nieporównywalnie mniejsze pieniądze niż za innymi komitetami. Kampanii w tradycyjnym rozumieniu tego słowa nie było. Nadzwyczaj skromne wydatki na kampanię zostały zresztą wykazane na stronie internetowej komitetu RAŚ.

Poparcie dla RAŚ to efekt zniechęcenia partiami czy bardziej wzrost poparcia dla autonomii regionu?
I jedno, i drugie. Zwróciłabym jednak uwagę na duże sukcesy ugrupowań lokalnych, np. w województwie dolnośląskim, gdzie komitet prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza zdobył 18 proc. poparcia. Pozapartyjne siły doszły także do głosu w świętokrzyskiem.

Co będzie mógł przeforsować RAŚ? Przecież to tylko trzy mandaty!
W tym wypadku liczyć się będzie jakość, a nie ilość. Gdy jeszcze przed wyborami rozmawiałam z przedstawicielami RAŚ, to mówili, że nawet jeden mandat byłby sukcesem, bo będą mogli na forum sejmiku przedstawiać inicjatywy, proponować uchwały. Trzy mandaty to sporo dla ugrupowania, które jest mocne merytorycznie i nie będzie potulnym uczestnikiem sesji. Myślę, że czekają nas bardzo ciekawe dyskusje o przyszłości regionu.
http://slask.naszemiasto.pl/artykul/669 ... ,id,t.html



masaccio - Wto Lis 23, 2010 8:03 pm
Co będzie mógł przeforsować RAŚ? Przecież to tylko trzy mandaty!
W tym wypadku liczyć się będzie jakość, a nie ilość. Gdy jeszcze przed wyborami rozmawiałam z przedstawicielami RAŚ, to mówili, że nawet jeden mandat byłby sukcesem, bo będą mogli na forum sejmiku przedstawiać inicjatywy, proponować uchwały. Trzy mandaty to sporo dla ugrupowania, które jest mocne merytorycznie i nie będzie potulnym uczestnikiem sesji. Myślę, że czekają nas bardzo ciekawe dyskusje o przyszłości regionu.



Wit - Wto Lis 30, 2010 4:00 pm
Chcą delegalizacji RAŚ
2010-11-30, Aktualizacja: dzisiaj 16:29
Łukasz Malina
Stowarzyszenie, które wcześniej domagało się umieszczenia krzyża w godle Polski a później protestowało przeciwko koncertowi Madonny w Warszawie, chce by Ruch Autonomii Śląska został zdelegalizowany.

- Stowarzyszenie Unum Principium zwróciło się do Przewodniczącego Platformy Obywatelskiej, Donalda Tuska, z apelem o niezawiązywanie w sejmiku województwa śląskiego koalicji z Ruchem Autonomii Śląska. W Apelu czytamy: "Jako urzędujący Premier Rzeczypospolitej Polskiej musi Pan zdawać sobie sprawę z mnogości zagrożeń wynikających z działalności organizacji, której nadrzędnym celem jest godzenie w integralność państwa polskiego. Ewentualne powołanie rzeczonej koalicji zostanie odczytane przez miliony Polaków za jednoznaczne utożsamienie się Pana i członków reprezentowanej przez Pana partii z hasłami głoszonymi przez Ruch Autonomii Śląska". Jednocześnie informuję, że Stowarzyszenie Unum Principium przygotowuje wniosek o delegalizację Ruchu Autonomii Śląska. Prosimy wszystkich polskich patriotów o wsparcie tej inicjatywy - czytamy w treści oświadczenia, do którego dotarliśmy.

Członkowie Unum Principium zareagowali w ten sposób na wiadomość o decyzji Rady Regionalnej PO, która zaakceptowała w środę koalicję Platformy Obywatelskiej, Ruchu Autonomii Śląska i Polskiego Stronnictwa Ludowego w województwie śląskim. Przekonują, że działania RAŚ są niekorzystne dla państwa polskiego i zmierzają do odłączenia Śląska od Polski.

"Zagrożenie" kontra "happening"

- Happeningi są od tego, by się z nich śmiać, a nie by je komentować - stwierdza poproszony przez nas o komentarz do sprawy Jerzy Gorzelik, przewodniczący RAŚ i przyszły wicemarszałek sejmiku województwa śląskiego.

- Ruch Autonomii Śląska obserwujemy od dłuższego czasu, zbieramy wypowiedzi osób z RAŚ, które pojawiają się w sieci i mediach i uważamy, że organizacja ta działa wbrew interesom państwa oraz zagraża jego integralności - mówi w rozmowie z NaszeMiasto.pl Krzysztof Zagozda, rzecznik prasowy stowarzyszenia Unum Principium.

- Doszliśmy do przekonania, że to najwyższy czas, aby działalność RAŚ została uniemożliwiona, dlatego za kilkanaście dni złożymy wniosek o delegalizację ruchu. Nasza historia w wystarczającym stopniu pokazała, że nie należy powielać błędów z przeszłości, a tworzenie precedensu, by jeden region mógł o sobie sam stanowić jest niebezpieczne - dodaje nasz rozmówca.

Chcieli krzyża w godle, protestowali przeciwko Madonnie

Krzysztof Zagozda przedstawia swoje stowarzyszenie jako grupę osób działających społecznie w "obszarze świeckim Kościoła Katolickiego". - To my wnioskowaliśmy o umieszczenie w godle Polski korony zwieńczonej krzyżem. Blokowaliśmy także koncert Madonny w Warszawie w ubiegłym roku - wyjaśnia rzecznik Unum Principium.

- Jeśli ktoś uważa, że RAŚ powinien zostać zdelegalizowany, to są od tego stosowne instytucje, które w sprawie się wypowiedzą - podsumowuje z kolei Jerzy Gorzelik.

Inauguracja obrad sejmiku województwa śląskiego kadencji 2010-2014 zaplanowana została na czwartek, 2 grudnia na godzinę 10. Radni z ramienia RAŚ zasiądą w sejmiku po raz pierwszy w historii.

Pełna treść apelu Stowarzyszenia Unum Principium do Donalda Tuska

"Stowarzyszenie Unum Principium
ul. Dębowa 31
86-065 Łochowo,

Bydgoszcz, 2010.11.30

Przewodniczący Platformy Obywatelskiej RP
Pan Donald Tusk

Panie Przewodniczący

W imieniu członków Stowarzyszenia Unum Principium zwracam się z apelem o podjęcie
przez Pana kroków skutecznie uniemożliwiających powołanie w sejmiku województwa śląskiego
koalicji Platformy Obywatelskiej RP i Ruchu Autonomii Śląska. Jako urzędujący Premier
Rzeczypospolitej Polskiej musi Pan zdawać sobie sprawę z mnogości zagrożeń wynikających z
działalności organizacji, której nadrzędnym celem jest godzenie w integralność państwa polskiego.
Ewentualne powołanie rzeczonej koalicji zostanie odczytane przez miliony Polaków za
jednoznaczne utożsamienie się Pana i członków reprezentowanej przez Pana partii z hasłami
głoszonymi przez Ruch Autonomii Śląska.

Tuż przed upadkiem systemu komunistycznego stwierdził Pan, że ‼polskość kojarzy się z
przegraną, z pechem, z nawałnicami”. Dziś ma Pan szansę własnym czynem zaprzeczyć tym
bolesnym słowom. Zacznijmy wreszcie wyciągać wnioski z tragicznych doświadczeń, których
współczesna historia nie szczędziła naszemu krajowi.

Dobro Polski niech pozostanie wartością nadrzędną wobec interesów jakiejkolwiek partii
politycznej.

Za Stowarzyszenie Unum Principium
Elżbieta Bączkowska, Prezes"

http://katowice.naszemiasto.pl/artykul/ ... ,id,t.html

hehe,
najpierw pan Buzek, potem Dorn i Napieralski, teraz to stowarzyszenie.
Może niech najpierw przeczytają program RAŚu, a nie wygadują głupot w mediach



bidzis004 - Wto Lis 30, 2010 10:56 pm
kolejni frustraci Rajmund Pollak bis , albo i spółka..

Normalnie śmiech na sali , niech najpierw wejdą cymbały na wiki i przeczytają chociaż co oznacza słowo "Autonomia" bo człowieka tu chce szlak trafić jak czyta te brednie o rzekomym odrywaniu czegokolwiek od Polski , niedługo będzie pokutowała dyskusja w Polskich mediach nt wojny polsko-śląskiej , a tak w ogóle to co ma wspólnego jakiś Łochów? do samorządu najludniejszego województwa Śląskiego?

Skoro mnie nie będą się podobać modernizacje statków szwedzkich w jednej ze stoczni na Pomorzu to też nie będę się pieprzyć.. zgłoszę to do Tuska w ramach "utrzymania państwa polskiego w ryzach" za powód podam godzenie w godność "Polskiego pracownika" i zagrożenie integralności państwa , ot taki moher któremu się nie podoba że Szwedzki statek jest naprawiany w "zawsze Polskiej stoczni Gdańskiej"

Absurd i widać jak bardzo w Polsce pokutuje jeszcze zapóżnienie cywilizacyjne , w tym mentalne

edit:

Chcecie się pośmiać? , to proszę bardzo.. kolejny janek z choinki się urwał wyznawca silnej Polski ludowej
oto i on..

(jest też druga i trzecia część tego kabaretu , łatwo można znaleźć)
(dziwicie się że , nie lubimy "goroli" , otóż ten pan właśnie jest z Sosnowca i jest potwierdzeniem faktów , że ci gorsi to faktycznie są zza brynicy) , i nazywanie ich "gorolami" jest jak najbardziej na miejscu , stąd dziwie się że modowie , w tym z tego forum reagują tak ostro na "goroli".

(ogólnie , wizja "gorola" to oczywiście wizja wojny , przepowiednie i wiara w zabobony.

Szkoda że "Janek" nie pamięta tylko o tym że to nie tak jak twierdzi "warszawa rozwijała Śląsk" , no dziwne ja jakoś znam fakty i wiem ile kasy poszło na jej odbudowę , wiem ile kasy popłynęło od nas , wiem też kto fundował darmowe dwupasmówki w całym kraju , kto stawiał bloki i sprowadzał stal ze Śląska aby tam mieli w czym mieszkać.., dziadek myli się jak szewc , ale cóż taką opinie ma 80% Polaków , którzy twierdzą że my za PRLU mieliśmy wszystko darmowe 13 14 na kopalniach dobrodziejstwa i wszystko za friko , okres PRLu różnie można rozpatrywać ale dla nas był krzywdzący a dla Polski to była jedyna szansa wyjścia z drewnianych lepianek , dla nich to było jakby wejście do Europy , nowoczesne bloki , warszawskie belfry czerwone w ancugach , wozili się dużymi fiatami , cała komuna przykryła im rzeczywisty obraz tego skąd to wszystko pochodziło , skąd ten skok cywilizacyjny , oczywiście powiemy kredyty gierkowskie , ale kasę całą wypracowaliśmy większości tutaj.



mark40 - Pią Gru 03, 2010 4:35 pm
Krakowianie chcieliby z nami tworzyć autonomię

http://www.skyscrapercity.com/showthrea ... 15&page=10

mam wrażenie, że jak się Silesia będzie odłączać od Polski w ramach jakiegoś samodzielnego euroregionu, to chyba trzeba iść razem z nimi... Bo to najwyraźniej nie jest już ta Polska, której Kraków był potrzebny.



bidzis004 - Pon Gru 06, 2010 5:54 am
http://wyborcza.pl/1,75248,8770279,Slas ... istow.html

zakazać wstępu pajacom do afiszowania się ze swoim "Śląskim rodowodem" po tej ziemi to mało.. , ale miejmy nadzieje że ludzie zrozumią i zobaczą w końcu na czym opiera się "centralizm" i rządzenie poprzez warszawkę , rządzenie nami naszymi sprawami i losem naszego rozwoju , to oni kierują nami a nie my sami sobą to z centrali mówią że trzeba zwiększać wydobycie , a ciągle tylko tąpie miasta już ledwo dyszą z rozbitymi szybami w kamienicach...

Rozstrzelać w p.. wszystkich w tej centrali albo pojadymy tam zaś z kilofami , poza tym.. , ponoć Komorowski wyzwoł nos od "czarnego luda" i straszył niby "Ślązaków" bo tak nazywa wyborcza Górników , co by nie powiedzieć Smolorz tym razem ma wiele racji.. mówiąc o sprowadzeniu "Śląskości" do roli górnika i uczczenia na pomniku powstańców.
Wszystkim platforma wchodzi w du.. taka jest prawda , ale co zrobić , ciekaw jestem jakie stanowisko w tej sprawie ma PJN hm.. , Migalski już robi nagonkę.

Dla mnie w sumie sprawa jest prosta , w Polsce ludzie żyją jeszcze większości jakieś 40% conajmniej w czasach Polski ludowej i do teraz sie nie obudzili , stąd nie znają pojęć , z zagranicą głównie czy to z zachodem czy wschodem odwołują się do Historii i udają niewinnego aniołka któremu wszystko się należy , udają że są mocarstwem , a tak na prawdę to państwo jest tak słabe że aż śmieszne , nie potrafią wyczarterować samolotu dla "prezydenta" a oni chcą się liczyć i być traktowani na poważnie w Europie?

Szkoda gadać , jestem zawiedziony postawą wszystkich ludzi działających z "centrali" , wypieli się na oddolny ruch Śląski , wolny , Europejski , wszak Ślązaków sprowadzają do roli górników , i im chcieli wmówić "bo górnik głupi wszystko łyknie" , że autonomia jest zła i żeby byli przeciw , oni dalej nie wiedzą że Śląsk się zmienił że Śląsk to nie tylko hubert dworniok i górnik z kopalni , Komorowski i Tusk pewnie są zaskoczeni i szukają tych wyborców chcących ich przekonać , jestem przekonany że twierdzą że to połowa "górników" poszła zagłosować na RAŚ , stąd taki ich wysoki wynik..

Śląsk to dziś wiele stowarzyszeń na całym świecie ,mamy jedyną na taką skale rozwiniętą współpracę na świecie z wieloma państwami mówię tu o stowarzyszeniach Ślązoków w Ameryce , czy miłośnicy Śląska w Warszawie , na prawde gdyby się tak zagłębić na dzień dzisiejszy to jesteśmy bardziej rozpoznawalni w Europie i na świecie niż Warszawa jako "stolica" , nie bez kozery patrząc z punktu Historycznego już w 1926 istniały wspólne Śląsko-Amerykańskie korporacje biznesowe
http://pl.wikipedia.org/wiki/Silesian-A ... orporation

istnieją na całym świecie knajpy Śląskie , Śląskie pensjonaty , na prawdę jest tego mnóstwo nie tylko takie już znane rzeczy jak Uniwersytety Śląskie w Opavie czy Muzea Śląskie w Niemczech czy Czechach , ciągle czytam i dowiaduje się tylu ciekawych rzeczy nt "Śląska" wręcz niewyobrażalnych z punktu widzenia "Ślązaka-Polaka" że aż trudno w nie uwierzyć , ale wiedza nasza na te tematy jest nikła , to efekt tego że nie identyfikujemy się z tradycją przedwojenną a ta była bardzo bogata i rozsławiła Śląsk na całym świecie..
przecież my byliśmy bodaj 4 najważniejszym regionem na świecie na ówczesne czasy ,
jak się wszystko rozwijało miasta powstawały , rozrastały się w szybkim tempie" to ludzie z takiej Polski patrzeli na nas w podobny sposób , jak my dziś patrzymy na rosnący w niewyobrażalne szybkim tempie Dubaj co za tym idzie znaczenie na lata tego kraju " Emiratów Arabskich" i rozpoznawalność tego kraju wzrosła w świadomości ogólnoświatowej z 5 proc do ok 80% , i to rzutuje na przyszłość , wspólnotą światową , szacunkiem przede wszystkim znajomością jako taką , gdyby nie rozwój to ja nic bym o takim Dubaju pewnie nie usłyszał.

ale w Polsce dalej a w szczególności w w-wie marzy im się wielka polska i wielki centralizm , problem w tym że żeby czuć się silnym (na zewnątrz) , najpierw trzeba wyrobić sobie szacunek u innych , a nie lansować dziadowską warszawe w reklamach w sensie stricte (jaka ta warszawa światowa) i stawiać ją na równi z Londynem) , lans nic tu raczej nie pomoże , propaganda jednak nie na wszystkich działa jednakowo.

RAz jeszcze przypomnę Śląsk od zawsze to familijność , silne poczucie własnej wspólnoty począwszy od dzielnic np w Rudzie Śląskiej gdzie bodaj występuje najliczniej w Europie zjawisko "najpierw dzielnica póżniej miasto" tożsamośći lokalnej w skrócie , czytałem i sluchałem gdzieś o tym " w tym , silne tradycje rodzinne , obyczaje , Śląsk to dziś i ludzie w TV w światowych mediach , Śląskość dziś jest w wielu sprawach w wielu dziedzinach , z tym że z punktu widzenia "warszawskiego" Durczok czy Kluzik nie pasują do wyrobionego w warszawie" stereotypu stąd nie uważają ich za "żadnych Ślązaków" bo nie pasują do obrazu który sobie wyrobili przez laty oglądając co roku relacje z wizyty premiera u czarnego luda na barbórkach...

Co by nie powiedzieć , Polska to dalej mentalnościowo zaścianek europy.. , dalej słysząc Autonomia myślą , Wojna , separatyzm chcą odłączyć" , słycząc Niemcy" widzą przed oczyma Hitlera , słysząc Rosja widzą stalina , itd itd... , najlepiej to faktycznie byłoby się odłączyć od tego chorego zaścianka europy , że też zacytuje "wodza" , Polskość to nienormalność"
http://www.redakcja.newsweek.pl/Tekst/P ... lnosc.html

Odkąd "Polskość-Śląskość" zaczynają być na równi kojarzone i odkąd Polacy zaczynają o sobie bez mówić " tak to ja Ślązak" , sęk w tym że 95% tych "Polaków-Ślązaków" w tym ja osobiście niema pojęcia co to jest właściwie Śląskość , co za wartości i czy w ogóle posiada ta narodowość czy etniczność , teraz już wszystko jest tu po Polsku nawet odwoływanie się do Historii z tym że u nas na II wojne i na "złego niemca" który bił przed wojną Polaków na Śląsku" i dobrego Polaka który osiadł dawno przed II w.ś na Śląsku niestety jego "rodowity dom" został rozstrzelany przez niemców.. itd i na wielu innych "zdrajców narodu Polskiego"



salutuj - Pon Gru 06, 2010 11:26 am
Ot tacy wielcy patriotyczni Slązacy z Buzków, że wolą SLD :-)



maciek - Pon Gru 06, 2010 3:28 pm
Cieszę się, że Buzek przestał robić za świętą krowę i coraz więcej ludzi zaczyna zadawać pytanie -Co ten facet wnosi dla regionu, poza tym, że wiele wyniósł?

Michał Smolorz: Eksplozja narodowego rozwolnienia



miglanc - Pon Gru 06, 2010 7:22 pm
Smolorz poruszył wazna kwestię - brak zrozumienia co sie dzieje w regionie jest wynikiem niemal zupełnego braku wiadomosci ze Ślaska w opiniotwórczych polskich mediach. Stąd nagle zdziwienie, że lokalne stryktury PO i PSL chcą wejśc w koalicje z RAŚiem i nie boją si e "dezintegracji państwa".

Dziennikarze sie tak zafiksowali wojenka na linii PiS-PO w Sejmie, że nie byli w stanie dostrzec co takiego działo sie w regionach. Stad jakieś bzdurne wyobrażenia na temat RAŚ, albo zaskoczenie, że komitet Dutkiewicza ma tak dobry wynik. Do mediów nie dociera np. to kim sa nowo wybrani radni sejmiku z RAŚ i co zrobili dla regionu.



Wit - Wto Gru 07, 2010 4:10 pm
ogólnopolska nagonka na RAŚ w skrócie:

Dlaczego politykom tak przeszkadza koalicja z RAŚ?
Józef Krzyk 2010-12-04, ostatnia aktualizacja 2010-12-06 14:36:30.0

Od chwili, gdy się okazało, że województwem śląskim współrządzić ma Ruch Autonomii Śląska, politycy z prawa i z lewa straszą, że to zagrożenie dla Polski. Pomysł koalicji skrytykowali też prezydent oraz premier. Tomasza Tomczykiewicza, który z tym wystąpił, czekają trudne dni

Wybory do sejmiku wojewódzkiego zakończyły się wielkim sukcesem RAŚ. Zdobył aż 8,5 proc. głosów, mniej od PO, PiS-u i SLD, ale więcej od PSL-u i po raz pierwszy będzie miał trzech swoich reprezentantów. Na Śląsku wiele osób odebrało to jako wotum nieufności wobec tradycyjnych partii. Gdzie indziej - z niepokojem. Bo RAŚ kojarzy się z kilkuletnimi staraniami o rejestrację Związku Ludności Narodowości Śląskiej i hasłami o "polskich obozach koncentracyjnych", w których po II wojnie światowej więziono Ślązaków.

Mało kto wie, że Jerzy Gorzelik, lider Ruchu Autonomii Śląska, już od dawna nie ma z tymi sprawami nic wspólnego. Pokłóceni z nim działacze chcieli wystartować pod własnym szyldem w wyborach do sejmiku, ale nie zdołali zarejestrować listy. Dziś Gorzelik otoczony jest głównie młodymi ludźmi. Wykształceni albo jeszcze studenci, z otwartą głową. Chcą, by o jak największej liczbie spraw decydowano na szczeblu lokalnym i regionalnym. Chwalą ustrój federacyjny. Powołują się na Skandynawię i Hiszpanię. Rzadziej na Niemcy, bo to od razu wywołuje skojarzenia, że chcą rewizji granic. Jednak autonomiści zarzekają się, że nie mają takich zamiarów. Odwołują się do tradycji II RP, w której województwo śląskie samo decydowało o szkolnictwie i regionalnych inwestycjach, a pieniądze miało z zatrzymywanych w większości na miejscu podatków.

Postawili sobie nowe cele. Autonomia - dopiero za 10 lat, jeśli wcześniej uda się przekonać do tego ludzi w ogólnokrajowym referendum i zmienić konstytucję. Na razie w kampanii wyborczej obiecywali wydanie podręcznika do edukacji regionalnej i troskę o zabytki. Obie te sprawy - a także przemalowanie na żółto i niebiesko (to historyczne kolory Śląska) krzesełek na Stadionie Śląskim w Chorzowie - zostały zapisane w umowie koalicyjnej, którą RAŚ w tym tygodniu zawarł z PO i PSL-em.

Ale nieufnych to nie przekonało. Najpierw przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek (sam Ślązak spod Cieszyna), a potem inni politycy skrytykowali dopuszczenie autonomistów do rządzenia w regionie. Ludwik Dorn, były wicepremier z czasów PiS-u, i szef SLD Grzegorz Napieralski zgodnie (choć zrobili to niezależnie od siebie) podkreślili, że w innych krajach prawica i lewica odmawiają współpracy z autonomistami. Jeszcze dalej poszedł Bogdan Święczkowski (był szefem ABW, gdy służby próbowały zatrzymać Barbarę Blidę), właśnie wybrany do sejmiku z listy PiS-u.

Poprosił, by premier Donald Tusk wytłumaczył się, czy i kiedy w zamian za koalicję z RAŚ kierownictwo PO doprowadzi do zmiany polskiej konstytucji, zmieni granice województwa śląskiego, a następnie nada mu autonomię. No i czy (a także kiedy) przewiduje, że te tereny wraz z innymi częściami Śląska wejdą w skład eurolandu Brandenburgia lub Saksonia.

Zapachniało Bałkanami. Głos w tej sprawie zabrał wreszcie i sam Tusk. Obiecał, że jego partia będzie ostrożna, bo choć on nie ma alergii do środowisk, które podkreślają rangę autonomii, to ideologom RAŚ trochę przesadzają. - Będziemy pilnowali interesów ogólnokrajowych, także w tej koalicji - stwierdził premier.

Efektem tej wrzawy jest jak na razie kryzys w dopiero co zawiązanej koalicji. Na pierwszej sesji sejmiku w tajnym głosowaniu kilku radnych się wyłamało i Gorzelik wbrew umowie nie został wybrany do zarządu województwa. Tomasz Tomczykiewicz, szef śląskich struktur PO, który był pomysłodawcą koalicji z autonomistami, ma teraz jeszcze kilka dni (ponowne głosowanie 10 grudnia), żeby przekonać oponentów. Ale po wczorajszej wizycie prezydenta na Śląsku będzie mu jeszcze trudniej. Bronisław Komorowski stwierdził, że nie rozumie tego pomysłu, i uznał go za niebezpieczny.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... _RAS_.html

Prezydent Komorowski w Bieruniu: Koalicja z RAŚ to błąd
wig, purz, pap 2010-12-03, ostatnia aktualizacja 2010-12-03 16:55:58.0

Prezydent Bronisław Komorowski, który z okazji Barbórki odwiedził w piątek górników w Bieruniu, wyraził zaniepokojenie włączeniem Ruchu Autonomii Śląska do koalicji w sejmiku województwa śląskiego.

Zdaniem prezydenta, problemu decentralizacji państwa nie należy mylić ze sprawą autonomii, a koalicja PO i PSL z RAŚ to błąd. - Nie rozumiem tego pomysłu i jestem nim zaniepokojony, bo uważam, że w ramach właśnie Polski samorządnej można realizować najlepiej wszystkie aspiracje lokalne. Dzisiaj odnoszę wrażenie, że takie ukształtowanie koalicji może oznaczać lekcję, jaką odebrał w znanej baśni uczeń czarnoksiężnika, który uruchomił złe moce, a potem nad nimi nie był w stanie zapanować - przestrzegał w Bieruniu Komorowski.

Umowę koalicyjną, przewidującą współpracę w sejmiku województwa śląskiego Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Ruchu Autonomii Śląska, podpisali w środę w Katowicach przedstawiciele tych trzech ugrupowań. Koalicja ma w 48-osobowym sejmiku 27 głosów. 22 radnych PO ma współpracować z dwoma radnymi PSL i trzema z RAŚ.

W porozumieniu koalicyjnym znalazły się m.in. postulowane przez RAŚ opracowanie podręcznika edukacji regionalnej, promowanie dziedzictwa kulturowego, szczególnie kultury industrialnej, a także zachowanie odpowiedniej symboliki - również w ramach prowadzonych inwestycji. Dlatego koalicjanci m.in. po raz kolejny mają rozpatrzeć wniosek RAŚ, by krzesełka na trybunach modernizowanego Stadionu Śląskiego nosiły barwy regionu - żółtą i niebieską - zamiast planowanej czerwonej.

Porozumienie wskazuje też konieczność zrównoważonego rozwoju całego województwa (nacisk na wiejskie obszary jego północnej i południowej części) oraz mobilizowania obywatelskiej aktywności, opowiadają się "za większą decentralizacją państwa i wzmacnianiem pozycji wspólnot regionalnych i lokalnych", zobowiązując się do wypracowywania w tej kwestii wspólnego stanowiska.

W czwartek koalicja nie przetrzymała pierwszej próby. Kilku radnych PO się wyłamało i nie zagłosowało na Jerzego Gorzelika, któremu umowa koalicyjna gwarantowała fotel wicemarszałka województwa. Adam Matusiewicz, marszałek województwa i szef PO w Katowicach zapowiedział, że ponownie zaproponuje radnym kandydaturę Gorzelika jako członka zarządu. - To efekt medialnej wrzawy i emocji. Tak naprawdę program RAŚ w sejmiku jest dobry i wyważony - tak przegrane przez koalicję głosowanie komentował Matusiewicz.

W czwartek o koalicję z RAŚ pytali premiera Donalda Tuska parlamentarzyści Polska jest jedna. - Wydaje nam się, że sytuacja jest dosyć kuriozalna. PO wchodzi do koalicji z RAŚ. Pytamy się premiera czy jest za autonomią Śląska? Jeśli jest za autonomią Śląska, to czy jest za autonomią innych regionów w Polsce? - pytał w trakcie konferencji prasowej w Sejmie europoseł PJN Marek Migalski.

Donald Tusk, pytany już na wtorkowej konferencji prasowej o koalicję z RAŚ, podkreślił, że idea większej samodzielności regionów "nie jest mu z gruntu obca". Zaznaczył, że kiedy ruszała reforma administracyjna, wierzył, że województwa, które wówczas stworzono, będą większe, że będzie ich mniej i że będą miały więcej kompetencji. - Bo uważam, że hasło sprzed lat: +bierzemy władzę po to, by oddać tę władzę ludziom+ jest ciągle aktualne. I nie mam jakiejś szczególnej alergii także do środowisk, które podkreślają rangę autonomii wspólnot lokalnych - mówił premier.

- Ale zawsze znajdą się ci, którzy trochę przesadzają. I moim zdaniem ideolodzy Ruchu Autonomii Śląska trochę przesadzają. Ale partnerów wybierają w samorządach, w sejmikach, wybierają wyborcy, wybierają ludzie" - zaznaczył. Tusk powiedział, że RAŚ dostał na Śląsku "może 200 tys. głosów". - Myśmy współpracowali i być może będziemy dalej współpracowali w sejmiku wojewódzkim na Opolszczyźnie z Mniejszością Niemiecką i nie widzę powodu, by nie współpracować ze Ślązakami, dla których historia Śląska jest trochę bardziej śląska niż wydaje się to w Warszawie, w Gdańsku, czy w Białymstoku - podkreślił premier.

Jak dodał, problem może by się zaczął, gdyby Ruch Autonomii Śląska wygrał miażdżąco wybory, tak jak na przykład autonomiści katalońscy bardzo wyraźnie wygrali wybory w Katalonii. - W każdym kraju tego rodzaju środowiska istnieją - ja nie będę ich wyklinał. Ale będziemy uważali, będziemy ostrożni, będziemy pilnowali interesów ogólnokrajowych, także w tej koalicji - zapowiedział szef rządu.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... AS_to.html



Wit - Wto Gru 07, 2010 4:12 pm
Dlaczego Komorowski obraził Ślązaków?
Aleksandra Klich 2010-12-04, ostatnia aktualizacja 2010-12-04 00:11:58.0

Inteligentny i wykształcony prezydent Rzeczpospolitej dokonał - zdawałoby się - niemożliwego: zamiast w barbórkę zdobyć z marszu serca Ślązaków, dał im po pysku. Postraszył całą Polskę czarnym śląskim ludem.

Pierwsza prezydencka wizyta Bronisława Komorowskiego na Górnym Śląsku miała być wyrazem szacunku dla tego regionu i ludzi, którzy w nim żyją. W piątek po południu prezydent przyjechał do Bierunia na barbórkę. A to przecież najlepszy moment, by niewielkim kosztem - za pomocą paru przyjaznych i mądrych słów oraz gestów - zjednać sobie przychylność Ślązaków.

Socjotechnicznej skuteczności takich "barbórkowych występów" wiele razy dowodzili już nawet najtępsi PRL-owscy partyjni sekretarze. Inteligentny i wykształcony prezydent Rzeczpospolitej dokonał - zdawałoby się - niemożliwego: zamiast w barbórkę zdobyć z marszu serca Ślązaków, dał im po pysku. Postraszył całą Polskę czarnym śląskim ludem.

Skrytykował koalicję zawartą przez regionalne władze PO w sejmiku województwa śląskiego z Ruchem Autonomii Śląska, mówiąc, że "nie rozumie tego pomysłu" i jest nim "zaniepokojony". Zawarcie koalicji porównał do "uruchomienia złych mocy przez czarnoksiężnika". ( przeczytaj tu relację z Bierunia)

Spieszę uspokoić prezydenta. Z moich wieloletnich obserwacji zarówno śląskiej mentalności, jak i działań ludzi z RAŚ wynika, że nie są ani agendą niemieckich ziomkostw, ani przybudówką ETA, i nie mają zamiaru ani robić podkopów pod polskimi granicami, ani niczego wysadzać w powietrze.

Być może trochę dlatego, że - o czym wie pół Polski - Ślązacy są poczciwi i mają temperament raczej cielęcy (Kutz nazwał to "dupowatością"), ale bardziej dlatego, że w programie RAŚ nie ma niczego ani o odrywaniu Śląska od Polski, ani o przyłączaniu go do Niemiec, ani o tworzeniu suwerennego państwie śląskiego.

I nie ma tu żadnej czarnej magii, tylko poważne potraktowanie praw, które mają obywatele demokratycznego państwa. W programie RAŚ jest sporo o edukacji regionalnej, języku śląskim i postulaty dla całego państwa: jego decentralizacji, którą przerobili już (z dobrym skutkiem!) i Włosi, i Niemcy, i Skandynawowie. Autonomia to samorządzenie: pozostawienie pieniędzy podatników na miejscu, samodzielne organizowanie edukacji i policji. Czyli wartości i rozwiązania, które Komorowskiemu z racji jego politycznego rodowodu i wygłaszanych przekonań powinny być bliskie.

Do sejmiku weszło trzech działaczy RAŚ: historyk sztuki, konserwator zabytków i wieloletni samorządowiec. Do rad gmin i miast - stu działaczy. Zagłosowało na nich 120 tys. Ślązaków, którzy z jakichś powodów uznali, że chcą mocniej podkreślić swoją regionalną tożsamość.

W Europie regionów, do której należymy, to raczej nic dziwnego. Chyba że należymy do niej tylko organizacyjnie, dla pieniędzy, które daje Bruksela, a mentalnie ciągle pozostajemy prowincjuszami - drżącymi, że ktoś może powiedzieć: jestem obywatelem polskim, a moją ojczyzną jest Śląsk.

Szkoda, że prezydent, którego wybrało - dam sobie uciąć rękę - 99 procent tych, którzy oddali w wyborach samorządowych głos na RAŚ, zamiast zrozumieć, dlaczego Ślązacy go popierają, przyjechał na Górny Śląsk jak biały misjonarz do czarnej Afryki. Nieoczekiwanie przemówił głosem Bogdana Święczkowskiego, szefa ABW w rządzie PiS, który obnosząc się z moherowym beretem w klapie martwi się o przyszłość Rzeczypospolitej zagrożonej przez RAŚ. Tyle, że RAŚ działa w granicach prawa i konstytucji RP. Histeria strażnika konstytucji, którym jest prezydent tym bardziej wydaje się niezrozumiała.

http://wyborcza.pl/1,86116,8765889,Dlaczego_Komorowski_obrazil_Slazakow_.html



maciek - Wto Gru 07, 2010 5:17 pm
W audycji Forum Regionu z przedstawicielami wyłącznie partii centralnych - prowadząca naprawdę powinna stuknąć się w swój blond łeb, bo nie można mówic o regionie bez ludzi zaangażowanych w sprawy regionu, no ale stronniczość tej baby kłuje po oczach od dawna. W każdym razie tutaj:

O 7:30min zaczyna się cyrk o RAŚ bez RAŚ. Standard obecnie. No, ale jak to ze sraczką polityczną bywa, lepiej nie zapraszać tego kogo się szkaluje. W każdym razie największym szczytem chamstwa i głupoty wykazał się komunista Zbigniew Z. Zbigniewie Z., czy aby na pewno za SLD nie stoi komunistyczna partia Korei Północnej? Ta sama logika i poziom postawionej tezy. Zresztą po co pytać. SLD to komuniści i na pewno utrzymują kontakty z KRLD. Dowód zakonczony.



bidzis004 - Wto Gru 07, 2010 9:41 pm

W audycji Forum Regionu z przedstawicielami wyłącznie partii centralnych - prowadząca naprawdę powinna stuknąć się w swój blond łeb, bo nie można mówic o regionie bez ludzi zaangażowanych w sprawy regionu, no ale stronniczość tej baby kłuje po oczach od dawna. W każdym razie tutaj:

O 7:30min zaczyna się cyrk o RAŚ bez RAŚ. Standard obecnie. No, ale jak to ze sraczką polityczną bywa, lepiej nie zapraszać tego kogo się szkaluje. W każdym razie największym szczytem chamstwa i głupoty wykazał się komunista Zbigniew Z. Zbigniewie Z., czy aby na pewno za SLD nie stoi komunistyczna partia Korei Północnej? Ta sama logika i poziom postawionej tezy. Zresztą po co pytać. SLD to komuniści i na pewno utrzymują kontakty z KRLD. Dowód zakonczony.


Przejrzałem te materiały już wczoraj , i w ogóle śmiech na sali siedzi sobie 5 goroli dwóch gdzieś z Częstchowy i Żywca , wszyscy jakby żywcem ściągnięci z Gorolandu , i oni mówią o nas o naszych sprawach?
"forum regionu" , ale tak jak to ktoś już kiedyś wspomniał , na Śląsku już niema Ślonzoków , Ślonzoki są w Westfalii a tukej łostali gorole" , i taka jest prawda , ta dyskusja przypomina mi rozmowe w Polsce o Rosji i dyskucje nt tradycji Rosyjskich itd m.in na TVNie trąbili o tym wczoraj w poranku , udawali że nie znają Rosji , udawali że niemają z nimi nic wspólnego a się wydalo , że jednak mają disco polo , komuchów , i wszeobecny burdel taki sam jak w Rosji jest w Polsce , z tym że tam na większą skalę , tu też mi to przypomina tą sytuacje bo o Śląsku wypowiadają się ludzie skądinąd nie mający pojęcia o uonos , stąd te dziwne podkopy i zagrywki z lewej z prawej i z głownego nadajnika prowadzącej.

No cóż , po woli okazuje się na nowo odbijamy Śląsk dla siebie , ponownie jesteśmy u siebie i ponownie powinniśmy być , tu lokalnie swojsko u siebie , a jak iśc do tego programu jak to coś w ogóle oglądać ? , dla nich wszystkich liczy się głos warszawskich decydentów a lokalnie są i tak pod butem , jedyne ich dążenia to posada na wiejskiej i domek z basenem w Łomiankach
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 9 z 9 • Wyszukiwarka znalazła 1258 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •