[Historia] Świadomość historyczna Ślazaków
Wit - Pią Cze 27, 2008 6:14 pm
W Warszawie patrzą na nas, jak na Indian
Józef Krzyk2008-06-26, ostatnia aktualizacja 2008-06-26 22:08
- Oni nie rozumieją, jak to mogło się zdarzyć, że w czasie wojny jeden z braci służył w Wehrmachcie, a drugi w polskim wojsku - mówił jeden z uczestników spotkania poświęconego książce "Czarny ogród" Małgorzaty Szejnert w warszawskiej siedzibie "Gazety"
Szejnert - warszawianka pochodząca z Podlasia - przez trzy lata odkrywała katowicki Giszowiec. Dzięki jej reporterskiej opowieści o tej dzielnicy Katowic udało się na nowo obudzić zainteresowanie Śląskiem w stolicy. Na spotkanie zorganizowane przed kilkoma dniami w warszawskiej siedzibie "Gazety" przyszło około stu osób. Fragmenty nominowanej do nagrody Nike książki czytał Olgierd Łukaszewicz.
Z każdą minutą okazywało się, że Śląsk, mimo ciążących na nim negatywnych stereotypów, ma wielu przyjaciół. Do tego, że takim stereotypom ulegała, przyznała się też sama autorka "Czarnego ogrodu". - Gdy rozpoczynałam pracę nad książką teoretycznie coś wiedziałam, ale na miejscu byłam ciągle zaskakiwana. Obraz Śląska, który w sobie nosiłam - krainy ludzi zajętych pracą - okazał się zupełnie odmienny od rzeczywistości. Przeżyłam zaskoczenie, bo "czarny Śląsk" wcale nie jest czarny, lecz zielony, a ludzie mają w sobie wiele radości - opowiadała Szejnert.
- Ta książka porządkuje mój kraj dzieciństwa i pomoże w zasypywaniu mitów - chwalił Łukaszewicz, który urodził się w Chorzowie.
Henryk Waniek, pisarz i malarz pochodzący ze Śląska, ale od wielu lat mieszkający w Warszawie, stwierdził zaś, że w Śląsku jest coś zaraźliwego. Nawet osoby, które Ślązakami się nie czują, po pewnym czasie zaczynają przeplatać zdania w literackiej polszczyźnie wyrażeniami gwarowymi.
Sama Szejnert nazwała Ślązaków pragmatykami, którzy wierzą w duchy. Pragmatyzm pomaga im przetrwać dziejowe zawieruchy, lecz niektóre decyzje podejmują wbrew niemu. Za przykład posłużył jej wybuch pierwszego powstania śląskiego. - Nie rozumiem dlaczego Ślązacy ruszyli do niego? Dlaczego tak pragmatyczni ludzie poszli na coś, co z góry skazane było na niepowodzenie, tylko z jednym zardzewiałym karabinem, który w dodatku zaciął się w momencie, gdy był potrzebny - mówiła reporterka.
Wiele osób przyznało, że dziennikarce udało się dotknąć "ducha Śląska". Jednak ta ziemia wciąż czeka na swoich odkrywców. - W Warszawie patrzą na nas jak na Indian, bo nie rozumieją, jak to mogło się zdarzyć, że w czasie wojny jeden z braci służył w Wehrmachcie, a drugi w polskim wojsku. Książka Małgorzaty Szejnert pomoże spojrzeć wszystkim na to od innej strony - mówił jeden z uczestników dyskusji.
Kris - Nie Gru 28, 2008 10:25 pm
W sobotę głośno było w mediach nt powstania wielkopolskiego. http://www.27grudnia.pl/ i dobrze.
Taka szansa x3 pojawia przed władzami śląskimi
Zastanawiam się, czy u nas będą organizowane "jakieś" uroczystości (mam na myśli nie tylko lokalne) w związku z obchodami powstania śląskiego. Od 2009 do 2011 będzie przypadać kolejno 90 rocznica I, II i III Powstania.
3 lata na promowanie województwa i na edukowanie reszty kraju nt historii Śląska.
Duża dawka promocji Śląska przed EURO 2012 (w Chorzowie)
Bruno_Taut - Nie Gru 28, 2008 10:45 pm
Broń nas Boże przed takimi patetycznymi obchodami jak w Poznaniu. Zresztą, co tu sprzedawać światu? To, że część podzielonej na dwa wrogie obozy społeczności postanowiła rozstrzygnąć spór uciekając się do przemocy?
kiwele - Pon Gru 29, 2008 12:14 pm
Broń nas Boże przed takimi patetycznymi obchodami jak w Poznaniu. Zresztą, co tu sprzedawać światu? To, że część podzielonej na dwa wrogie obozy społeczności postanowiła rozstrzygnąć spór uciekając się do przemocy?
To byla mala, zenujaca klotnia w rodzinie bez istotnego wsparcia z zewnatrz? Bez konfliktu interesow panstwowych?
Wydaje sie to swieze i dosc zaskakujace.
Mozeby tak z taka teza podjac cala nowatorska kariere naukowa?
Tego co zabil ksiecia Ferdynanda nalezalo szybko osadzic jako izolowanego terroryste i nie trzeba by bylo zawracac sobie potem glowy cala wojna swiatowa.
Bruno_Taut - Pon Gru 29, 2008 7:59 pm
Cieszę się, że podjąłeś kwestię wsparcia z zewnątrz. Udział czterech tysięcy powstańców wielkopolskich, dwóch tysięcy lwowiaków, znacząca część korpusu oficerskiego z Polski, przygotowane odpowiednio wcześniej magazyny z bronią i amiunicją wzdłuż śląskiej granicy - to wszystko fakty. Można się nimi chlubić tak, jak Serbia wsparciem dla chłopców z Pale, czy Ankara pomoca dla cypryjskich Turków, ale wątpię czy świat podzieli ten entuzjazm. Zwłaszcza, że w 1921 roku zaatakowano siły rozjemcze, a więc odpowiednik dzisiejszych wojsk ONZ. Kiepsko to wygląda. Jak to określiłeś, żenująca kłótnia w rodzinie, podsycana skutecznie przez sąsiadów walczących o prawo własności zajmowanego przez nią lokalu.
maciek - Pon Gru 29, 2008 8:18 pm
Z własnego podwórka dodam, że dowiedziałem się całkiem niedawno (przeglądając archiwa na stronie Muzeum Śląskiego), że jeszcze jeden z pradziadków walczył w powstaniu, chyba III... Jednak się do tego nie przyznawał. Nie wiem, czy się wstydził, czy kierowały nim inne pobudki, jednak nie mówił i rodzina też niewiele wiedziała.
Kiwele, a Twoja rodzina, gdzie wtedy była?
Bruno_Taut - Pon Gru 29, 2008 8:26 pm
To archiwum dotyczy 1921 roku. W 1920, a zwłaszcza w 1919 walczyło zdecydowanie mniej osób.
Udział w walkach 1921 nie musiał być dobrowolny. Znane są przykłady przymusowego poboru na terenach opanowanych przez powstańców.
absinth - Pon Gru 29, 2008 9:14 pm
zgadzam sie z Krisem ze rocznice powstan warto i powinno sie uczcic.
Byc moze taki a nie inny moj poglad w tym zakresie wynika z tego, ze moj dziadek akurat przez nikogo sila wcielany do szeregu powstancow nie byl. Moze gdyby bylo inaczej mialby inny poglad. nie wiem
ale juz co do samych uroczystosci to warto to zrobic w sposob nowoczesny i strawny. Mysle, ze wowczas moznaby liczyc na spora frekwencje
salutuj - Pon Gru 29, 2008 9:18 pm
moje wstążki się zakurzyły już, więc będzie okazja ku temu :-)
miglanc - Pon Gru 29, 2008 10:01 pm
To archiwum dotyczy 1921 roku. W 1920, a zwłaszcza w 1919 walczyło zdecydowanie mniej osób.
Udział w walkach 1921 nie musiał być dobrowolny. Znane są przykłady przymusowego poboru na terenach opanowanych przez powstańców.Jak zatem wyjasnisz fakt ze w wielu gminach w plebiscycie ludnosc glosowala za opcja polska? W kilku powiatach polska wygrala ten plebiscyt.
A mojej rodziny wiem ze wielu przodkow bylo zdecydowanie za Polska.
Bruno_Taut - Pon Gru 29, 2008 10:42 pm
To archiwum dotyczy 1921 roku. W 1920, a zwłaszcza w 1919 walczyło zdecydowanie mniej osób.
Udział w walkach 1921 nie musiał być dobrowolny. Znane są przykłady przymusowego poboru na terenach opanowanych przez powstańców.Jak zatem wyjasnisz fakt ze w wielu gminach w plebiscycie ludnosc glosowala za opcja polska? W kilku powiatach polska wygrala ten plebiscyt.
A mojej rodziny wiem ze wielu przodkow bylo zdecydowanie za Polska.
Bruno_Taut - Pon Gru 29, 2008 10:55 pm
zgadzam sie z Krisem ze rocznice powstan warto i powinno sie uczcic.
Byc moze taki a nie inny moj poglad w tym zakresie wynika z tego, ze moj dziadek akurat przez nikogo sila wcielany do szeregu powstancow nie byl. Moze gdyby bylo inaczej mialby inny poglad. nie wiem
ale juz co do samych uroczystosci to warto to zrobic w sposob nowoczesny i strawny. Mysle, ze wowczas moznaby liczyc na spora frekwencje
A jeśli ktoś miał dziadka w Wehrmachcie, powinien uczcić wkroczenie do Katowic generała Neulinga?
Proponuję więcej takich obchodów. Jednocześnie trzeba oczywiście wpajać dzieciom, że zabijanie jest złe (jeśli zabijają nas), nacjonalizm zły (jeśli to nie nasz nacjonalizm), przemoc zła (ale tylko wobec nas). No i oczywiście bośniaccy Serbowie to zbrodniarze.
Historia widać nie nauczyła niektórych, że nie należy ludziom robić wody z mózgu, bo kończyć się to może tragicznie. Nigdy nie byłem pacyfistą, ale afirmacja przemocy, do jakiej sprowadza się polityka historyczna w tym kraju, jakoś mi nie leży.
Mam małe pytanie do entuzjastów obchodów romzaitych powstań. Dlaczego przegapiliście 160. rocznicę uzyskania przez Katowice połączenia kolejowego?
miglanc - Wto Gru 30, 2008 12:52 am
nacjonalizm zły (jeśli to nie nasz nacjonalizm), rozumiem ze to kryterium stosujesz do nacjonalizmu slaskiego...
Mam małe pytanie do entuzjastów obchodów romzaitych powstań. Dlaczego przegapiliście 160. rocznicę uzyskania przez Katowice połączenia kolejowego?A dlaczego zakladasz ze przegapilismy?
Prince - Wto Gru 30, 2008 8:24 am
Jeśli chodzi o moje stanowisko w sprawie. W powstaniach śląskich na pewno w I i III walczyło trzech moich pradziadków. Na pewno jeden organizował też biura plebiscytowe na terenie naszego miasteczka. Do tego 70% ówczesnych mieszkańców opowiedziało się za Polską.
Powstańcy zaś, walczyli mimo czekających ich później represji.
I właśnie ze względu na nich należy uczcić pamięć tamtych wydarzeń...
salutuj - Wto Gru 30, 2008 9:15 am
Wg mnie nie ma co czcić - jak rozmawiałem z prawujkiem, ze strony w której byli ludzie czynnie zaangażowani w powstanie to stwierdził, że było to nieroztropne.
W sumie nie dziwię się do końca XIX wieku np Wrocław był miastem grającym w takiej lidze jak Brema Frankfurt nad Menem, Praga czy Hamburg. Powstanie i dalsze konsekwencje tych nierozumnych wschodnich ciągot skutecznie zahamowały jego rozwój.
W zasadzie to samo można powiedzieć o losie miast wschodnich, z wyjatkiem okresu autonomii, który wpłynął na ich rozwój, ale w oparciu o słabe podstawy - tzn "postaw sie a zastaw się". Żeby oddać sprawiedliwość po obu stronach, choc po tej wschodniej stronie aglomeracji bardziej.
salutuj - Wto Gru 30, 2008 9:17 am
Oczywiście w przypadku Wrocławia mam na myśli konsekwencje powojenne, jakby ktoś miał wątpliwości.
salutuj - Wto Gru 30, 2008 9:20 am
rozumiem ze to kryterium stosujesz do nacjonalizmu slaskiego...
Co jak co ale nacjonalizm śląski nie świętuje np. powstań.
absinth - Wto Gru 30, 2008 9:21 am
Pawle moglbys nie pisac 3 postow pod rzad?
salutuj - Wto Gru 30, 2008 9:22 am
nie moge edytowac moich postow bo cos sie spieprzylo
absinth - Wto Gru 30, 2008 9:48 am
w takim razie bylbym wdzieczny, gdybys to potraktowal jako uwage na przyszlosc
salutuj - Wto Gru 30, 2008 9:52 am
staram się myśleć dwa razy, ale czasem chęć dodania przychodzi za późno :-)
m20 - Wto Gru 30, 2008 9:59 am
Uroczystości pewnie będą, tylko czy będzie to się wiązało z "promowaniem województwa i edukowaniem reszty kraju nt. Śląska"(cyt.Kris), to mam spore wątpliwości. Raczej bym się spodziewał dalszych uproszczeń.
Im dłużej się człowiek na tym zastanawia, to chyba łatwiej dojść do wniosku że w naszym regionie sprawa tożsamości narodowej, i jej manifestacji dla dużej większości ludzi to sprawa drugoplanowa i często podchodziło się do niej jak najbardziej pragmatycznie.Tak chyba było 100, 50 , 20 lat temu i ciągle jest dzisiaj.
Trudno nawet powiedzieć czy to dobrze czy źle...
Kris - Wto Gru 30, 2008 10:08 am
zgadzam sie z Krisem ze rocznice powstan warto i powinno sie uczcic.
...
ale juz co do samych uroczystosci to warto to zrobic w sposob nowoczesny i strawny. Mysle, ze wowczas moznaby liczyc na spora frekwencje
Oczywiście to miałem na myśli, niestety rozmowa potoczyła się inaczej.
Nie widzę nic złego w tym, że telewizja publiczna informowałaby przez cały dzień o historii powstań ( o ciekawych miejscach np. Kopiec Wyzwolenia w Piekarach etc.) oraz o uroczystościach obchodów.
Co do samych obchodów to chciałbym, żeby każdy mieszkaniec znalazł coś dla siebie
Chciałbym , aby było to takie Święto Śląska ( uroczyste jak 4 lipca w USA)
Wit - Wto Gru 30, 2008 10:09 am
cóż...nie spodziewam się nic więcej poza narodowym show w stylu el presidente veto...rola i zasługi Śląska np w budowaniu kraju w ostatnim wieku zostaną spłycone na margines
obym się mylił
absinth - Wto Gru 30, 2008 10:12 am
Uroczystości pewnie będą, tylko czy będzie to się wiązało z "promowaniem województwa i edukowaniem reszty kraju nt. Śląska"(cyt.Kris), to mam spore wątpliwości. Raczej bym się spodziewał dalszych uproszczeń.
Im dłużej się człowiek na tym zastanawia, to chyba łatwiej dojść do wniosku że w naszym regionie sprawa tożsamości narodowej, i jej manifestacji dla dużej większości ludzi to sprawa drugoplanowa i często podchodziło się do niej jak najbardziej pragmatycznie.Tak chyba było 100, 50 , 20 lat temu i ciągle jest dzisiaj.
Trudno nawet powiedzieć czy to dobrze czy źle...
tzn ja bym to wykorzystal raczej jako okazje do wyciagniecia ludzi z domow i zainteresowania ich miastem i regionem.
Np frekwencja na 11 listopada byla imo fenomenalna, mnostwo ludzi zwiedzalo Sejm Slaski (byly dlugie koljki) a same uroczystosci, gdzie mozna bylo zobaczyc sprzet wosjkowy i inne takie odwoedzila ogromna liczba ludzi
Pomijam tu wszelkie kwestie ideologiczne. Jezeli da sie wycagnac ludzi i zainteresowac ich choc troche regionem i miastem to takie rocznice sa swietnym pretekstem, tym bardziej, ze to nie jest nic wstydliwego. I pomysl Bruna z linia kolejowa tez imo sie w to wpisuje.
Bruno_Taut - Wto Gru 30, 2008 2:22 pm
Jeśli chodzi o moje stanowisko w sprawie. W powstaniach śląskich na pewno w I i III walczyło trzech moich pradziadków. Na pewno jeden organizował też biura plebiscytowe na terenie naszego miasteczka. Do tego 70% ówczesnych mieszkańców opowiedziało się za Polską.
Powstańcy zaś, walczyli mimo czekających ich później represji.
I właśnie ze względu na nich należy uczcić pamięć tamtych wydarzeń...
Zaraz, zaraz. Powstańców po 1922 roku czekały przywileje, a nie żadne represje. Mój pradziadek dostał dobrą robotę i piękne mieszkanie w centrum Katowic. Gdyby wysługiwał się sanacji, to po 1926 cieszyłby się i z innych świadczeń. Mo, musiałby pewnie łazić z kumplami po proboszczach i żądać od nich zniesienia niemieckich nabożeństw, ale za to jakiś preferencyjny kredycik by wpadł.
Ale intryguje mnie co inngo. Gdyby nawet przyjąć, że powstańców czekały represje. Naziści też byli represjonowani po puczu monachijskim. Tak więc sama walka mimo spodziewanych represji nie jest chyba wystarczającym uzasadnieniem organizowania obchodów.
Tak więc nasuwa się pytanie - jakie to aktualne i uniwersalne wartości uosabiają powstańcy i powstania?
W moim przekonaniu żadnych. I tu nie zgodzę się z Absinthem - wojna 1921 roku to fakt wstydliwy. Sprzeczny z ogólnie przyjętym (na poziomie deklaracji) systemem wartości (stąd warto przeanalizować podobieństwo do niedawnej sytuacji w Bośni). Oczywiście, taka jest polityka - by realizować cele trzeba uciekać się do kłamstw, a nawet do przemocy. Ale czy to powód do świętowania? Nie sądzę.
Jedyne uroczystości, jakie uważam za stosowne w rocznicę tzw. III powstania śląskiego, to upamiętnienie ofiar konfliktu (z obu stron). A to kłóci się z koncepcją radonsego święta, prezentowaną przez Krisa.
kiwele - Wto Gru 30, 2008 2:40 pm
Cieszę się, że podjąłeś kwestię wsparcia z zewnątrz. Udział czterech tysięcy powstańców wielkopolskich, dwóch tysięcy lwowiaków, znacząca część korpusu oficerskiego z Polski, przygotowane odpowiednio wcześniej magazyny z bronią i amiunicją wzdłuż śląskiej granicy - to wszystko fakty. Można się nimi chlubić tak, jak Serbia wsparciem dla chłopców z Pale, czy Ankara pomoca dla cypryjskich Turków, ale wątpię czy świat podzieli ten entuzjazm. Zwłaszcza, że w 1921 roku zaatakowano siły rozjemcze, a więc odpowiednik dzisiejszych wojsk ONZ. Kiepsko to wygląda. Jak to określiłeś, żenująca kłótnia w rodzinie, podsycana skutecznie przez sąsiadów walczących o prawo własności zajmowanego przez nią lokalu.
Moje intencje zostaly naduzyte. "Zenujaca klotnia w rodzinie" to byla ironia.Twoj post jest najwyrazniej stronniczy. Jakby nie bylo, w najwiekszym skrocie, nasza sytuacja wtedy, patrzac wedlug dzis, byla bardziej palestynska niz izraelska. Konkluzja: "watpie czy swiat podzieli ten entuzjazm" jest dla mnie wiecej niz szokujaca, to nie te porownania.
Nie piszesz nic o wsparciu ze strony niemieckiej, ktore jak zawsze czytalem bylo niewspolmiernie wieksze jak i w ogole cala polityka w tej dziedzinie orkiestrowana z Berlina. Nasi powstancy odczuwali raczej osamotnienie, jesli chodzi o faktyczne oficjalne wsparcie ze strony Polonia Restituta, bardziej kotlujacej sie wtedy po stronie obrony i ustalania granic wschodnich.
kiwele - Wto Gru 30, 2008 4:15 pm
Z własnego podwórka dodam, że dowiedziałem się całkiem niedawno (przeglądając archiwa na stronie Muzeum Śląskiego), że jeszcze jeden z pradziadków walczył w powstaniu, chyba III... Jednak się do tego nie przyznawał. Nie wiem, czy się wstydził, czy kierowały nim inne pobudki, jednak nie mówił i rodzina też niewiele wiedziała.
Kiwele, a Twoja rodzina, gdzie wtedy była?
Na Forum na ogol niewiele piszemy o sobie. Na zyczenie, bedac troche ekstrawertykiem, zlamie niejako ten dyskretny zwyczaj.
Dziadek byl gdzies w austriackiej armii. Po I wojnie znalazl sie na kopalni i dosc szybko zginal w wypadku, porazony pradem. Nie bylo zadnego epizodu powstaniowego.
Babcia, delikatnego wychowania i delikatnego zdrowia, jako wdowa, uparla sie i poszla do pracy na kopalnie. Krotko tam pracowala. Dzieci potem same dawaly sobie rade w zyciu.
Matka i ojciec tez byli na kopalni. Tuz przed II wojna ojciec byl kierownikiem dzialu turbin w elektrowni Mikolaj w Rudzie Sl. Znany w Rudzie, czynny w srodowisku (LOPP, obrona terytorialna, teatr i inne), umieszczony na liscie Gestapo. Po wytropieniu znalazl sie w Auschwitz w czerwcu 1940, gdzie potem zginal.
Nie zamkne tu kola w watku o powstancach. Matka po wojnie nie odpowiedziala na zaproszenia pomocy w zwiazku z aresztowaniem Ojca. Podejrzewany byl osoba znana i to szokujaco. Matka na pewne sprawy reagowala potem zawsze alergicznie.
Dawne sprawy.
maciek - Wto Gru 30, 2008 7:11 pm
^ Nie pytałem o aż takie szczegóły z życia rodzinnego, ale dziękuję za tę historię (historię jednej z linii Twojego rodu). Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego nikt z bliskich krewnych a przecież mieszkali na G. Śląsku w powstaniach udziału nie wziął? Jesteś niewątpliwie starszy od nas i na pewno wiesz więcej aniżeli my możemy się dowiedzieć od bliskich, ponieważ dzieli nas dodatkowo jedno pokolenie.
Bruno_Taut - Wto Gru 30, 2008 9:50 pm
Moje intencje zostaly naduzyte. "Zenujaca klotnia w rodzinie" to byla ironia.Twoj post jest najwyrazniej stronniczy. Jakby nie bylo, w najwiekszym skrocie, nasza sytuacja wtedy, patrzac wedlug dzis, byla bardziej palestynska niz izraelska. Konkluzja: "watpie czy swiat podzieli ten entuzjazm" jest dla mnie wiecej niz szokujaca, to nie te porownania.
Nie piszesz nic o wsparciu ze strony niemieckiej, ktore jak zawsze czytalem bylo niewspolmiernie wieksze jak i w ogole cala polityka w tej dziedzinie orkiestrowana z Berlina. Nasi powstancy odczuwali raczej osamotnienie, jesli chodzi o faktyczne oficjalne wsparcie ze strony Polonia Restituta, bardziej kotlujacej sie wtedy po stronie obrony i ustalania granic wschodnich.
Po pierwsze, nie Niemcy byli w tej sytuacji napastnikiem. Po drugie, czytałeś zapewne wyłącznie polską literaturę pisaną z mocno zideologizowanych pozycji. Wasi powstańcy nie byli bynajmniej osamotnieni, skoro wspierały ich 4 tysiące powstańców wielkopolskich, 2 tysiące kadetów i żołnierzy ze Lwowa plus grono polskich oficerów, a w Polsce przygotowano dla nich magazyny z bronią i amunicją. Możliwości niemieckie były zdecydowanie bardziej ograniczone, choć trudno przypuszczać, by strona niemiecka, po której opowiedziała się większość Górnoślązaków, nie przygotowywała się do militarnej konfrontacji. Jednak Niemcy pogrążone były w chaosie, a główną siłą na obszarze plebiscytowym stanowili sprzyjający Polakom Francuzi. Polska najgorsze miała już za sobą. Bitwa warszawska miała miejsce pół roku przed plebiscytem.
miglanc - Wto Gru 30, 2008 10:02 pm
Po pierwsze, nie Niemcy byli w tej sytuacji napastnikiem.W tej sytuacji trudno powiedzic zeby byl napastnik. To byl wewnetrzny konflikt w prowincji o ktora spieraly sie dwa kraje. Niemcy przegraly wojne i musialy zgodzic sie na przekazanie czesci swych ziem innym krajom. W prawie miedzynarodowym winny jest de facto zawsze przegrany.
Samo zas powstanie musialo miec duze poparcie spoleczne skoro w strajkach z 1921 roku po upublicznieniu niekorzystnych dla Polski ustalen Komisji Miedzysojuszniczej wzielo udzial prawie 200 tys Slazakow. Mowienie ze wiekszosc Gornuslazakow wybrala Niemcy to upraszczanie zawilej sytuacji jaka wtedy panowala.
Bruno_Taut - Wto Gru 30, 2008 10:13 pm
W roku 1921 był napastnik - tylko jedna strona zakwestionowała zbrojnie propozycję podziału obszaru plebiscytowego, bo tylko jedna miała w tym interes.
kiwele - Śro Gru 31, 2008 11:59 am
Nie bede dalej dyskutowal o powstaniach, bo uczciwie mowiac nie znam sie na tym obecnie wystarczajaco. Faktograficznie wiele rzeczy zapomnialem, pozostala ogolna ocena ogladu tamtej sytuacji, nie kryje, ze z domieszka sentymentalna. W tego rodzaju sprawach mamy po temu prawo i nawet niejaki obowiazek, bo nic nigdy nie jest jednoznacznie obiektywne. Nie bede szperal po archiwach, by te sprawy na nowo ozywic, mam inne zajecia.
Rzeczywiscie czytalem tylko literature polska, jak to piszesz, "z mocno zideologizowanych pozycji". Jaka inna mialem czytac, gdy dla Ciebie z tej strony wszystko pachnie brzydko? "Wasi powstancy"?! Twoja stronniczosc jest zbyt silna, chyba nie jestes z naszej rzeczywistosci. To byly ludowe powstania, ale struktury panstwa pruskiego byly wszechobecne. Obok Francuzow nalezalo bodaj napomknac kim byli dla nas wtedy Brytyjczycy. Nieprzypadkowo zrobilem niezbyt adekwatne nawiazanie palestynsko-izraelskie.
Jakos nie bronimy sie, gdy Litwini, Ukraincy czy nawet Bialorusini zarzucaja nam spolonizowanie niegdys ich elit, podobnie nie reagujemy tez, gdy chodzi o historyczne juz zniemczenie naszej ludnosci. Jak sie potem dziwic tendencjom widzenia powstan ze strony nam obcej.
Szkoda, ze nie pochodzisz ze wschodnich kresow. Jesli nie mielibysmy dzisiaj Wilna, a moze nawet Kijowa, to bylbys tego wciaz wojujacym oredownikiem w imie racii dziejowych i wyboru stron w klotni niejako rodzinnej (to zagranie, przyznaje, ze nie jest eleganckie, ale nie stac mnie w tej chwili na lepsza zlosliwosc).
salutuj - Śro Gru 31, 2008 12:42 pm
W przypadku ludności Śląska bezsasadne jest przez Polaków zarzucanie jakiegoś "zniemczenia" skoro Ślask, po tym jak Kazimierz Wielki zrzekł się praw do niego, był czeski i habsburski przez kilka wieków przed przynależnością do Niemiec.
Bruno_Taut - Śro Gru 31, 2008 1:46 pm
Nie bede dalej dyskutowal o powstaniach, bo uczciwie mowiac nie znam sie na tym obecnie wystarczajaco. Faktograficznie wiele rzeczy zapomnialem, pozostala ogolna ocena ogladu tamtej sytuacji, nie kryje, ze z domieszka sentymentalna. W tego rodzaju sprawach mamy po temu prawo i nawet niejaki obowiazek, bo nic nigdy nie jest jednoznacznie obiektywne. Nie bede szperal po archiwach, by te sprawy na nowo ozywic, mam inne zajecia.
Rzeczywiscie czytalem tylko literature polska, jak to piszesz, "z mocno zideologizowanych pozycji". Jaka inna mialem czytac, gdy dla Ciebie z tej strony wszystko pachnie brzydko? "Wasi powstancy"?! Twoja stronniczosc jest zbyt silna, chyba nie jestes z naszej rzeczywistosci. To byly ludowe powstania, ale struktury panstwa pruskiego byly wszechobecne. Obok Francuzow nalezalo bodaj napomknac kim byli dla nas wtedy Brytyjczycy. Nieprzypadkowo zrobilem niezbyt adekwatne nawiazanie palestynsko-izraelskie.
Jakos nie bronimy sie, gdy Litwini, Ukraincy czy nawet Bialorusini zarzucaja nam spolonizowanie niegdys ich elit, podobnie nie reagujemy tez, gdy chodzi o historyczne juz zniemczenie naszej ludnosci. Jak sie potem dziwic tendencjom widzenia powstan ze strony nam obcej.
Szkoda, ze nie pochodzisz ze wschodnich kresow. Jesli nie mielibysmy dzisiaj Wilna, a moze nawet Kijowa, to bylbys tego wciaz wojujacym oredownikiem w imie racii dziejowych i wyboru stron w klotni niejako rodzinnej (to zagranie, przyznaje, ze nie jest eleganckie, ale nie stac mnie w tej chwili na lepsza zlosliwosc).
Zacznę od wyrażenia mego rozbawienia Twoim stwierdzeniem o mojej stronniczości. Otóż moja wypowiedź "Wasi powstańcy" nie jest dowodem stronniczości, natomiast Twoja "nasi powstańcy" bez wątpienia jest. To, że nie stoję po stronie powstańców, nie oznacza, że stoję po jakiejkolwiek stronie konfliktu. Natomiast Ty niewątpliwie wyraziłeś swoją identyfikację z jedną ze stron. To jest właśnie stronniczość.
Oczywiście żadna narracja historyczna nie jest obiektywna. To nie oznacza jednak, że mamy prawo do każdej formy polityki historycznej. Moim zdaniem nie powinniśmy uzurpować sobie prawa do hipokryzji, a hipokryzją jest potępianie serbskiej polityki w Bośni, ataków na wojska rozjemcze, podważania decyzji międzynarodowych arbitrów, rozstrzyganie sporów przy pomocy środków militarnych, przy jednoczesnym gloryfikowaniu powstania w 1921 roku.
Francuzi stanowili zdecydowaną większość wojsk międzynarodowych. Brytyjczycy zachowali się w 1921 roku biernie. Jedynymi, którzy wykonywali swój mandat i stawili opór polskim wojskom byli Włosi.
A co to jest "nasza ludność", która została zniemczona? Bo na pewno słowiańskojęzyczni Górnoślązacy nie byli ludnością polską. Polska świadomość narodowa pojawiła się w naszym regionie późno, na dobrą sprawę dopiero pod koniec XIX w. I co złego w germanizacji lub polonizacji na wschodzie, jeśli nie dokonują się one drogą przymusu? Dla Górnoślązaków kultura niemiecka była atrakcyjna, podobnie jak dla szlachty ruskiej czy litewskiej atrakcyjna mogła być kultura polska.
Wit - Sob Sty 31, 2009 12:14 am
Pamięci Ślązaków
dziś
Dziś - dzień przed rocznicą ponownego otwarcia obozu w Zgodzie w Świętochłowicach - odbędzie się marsz ku pamięci więzionych.
1 lutego 1945 roku władzę nad tym miejscem przejęli komuniści i aparat bezpieczeństwa. Obóz działał kilka miesięcy. Wcześniej była tu filia KL Auschwitz. Od 1942 roku za bramą straciło życie około 2 tys. osób.
Zbiórka planowana jest na godz. 12 na pl. Wolności w Katowicach. Maszerujący będą przemieszczać się ul. Gliwicką. Około godz. 13.30 pochód dotrze ul. Armii Krajowej w okolice dworca PKP w Chorzowie Batorym. Tu do marszu mają dołączyć chorzowianie, a przy ul. Katowickiej w Świętochłowi-cach świętochłowiczanie.
Pod bramę byłego obozu wzdłuż ul. Wojska Polskiego planują dotrzeć o godz. 14.30.
- Ruch na ulicach, którymi będziemy się przemieszczać nie zostanie wstrzymany. Uczestnicy pochodu będą eskortowani przez policję - wyjaśnia Alan Zych z Ruchu Autonomii Śląska, jeden z organizatorów marszu.
Na miejscu zostanie odprawiona modlitwa, potem zebrani zapalą znicze. Dalej uczestnicy marszu udadzą się do pobliskiego Zespołu Szkół Salezjańskich, gdzie będą mogli posilić się ciepłą zupą.
- Spodziewamy się około stu osób - dodaje Zych.
Niestety, pamięć pomordowanych uczestnicy marszu uczczą, zamiast pod tablicami pamiątkowymi, na placyku budowy. Mimo deklaracji Rady Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie, że sprawa tablic pamiątkowych jest pilna, nadal nie ma obligatoryjnej opinii dotyczącej napisu, który miałby znaleźć się pod bramą. Rada nie wydaje opinii już prawie od roku. Ile razy można czytać kilkuzdaniowy tekst i nie zająć wobec niego stanowiska? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że bez tego stanowiska tablice pod bramą nie zostaną umieszczone.
Justyna Przybytek - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/954786.html
miglanc - Sob Sty 31, 2009 12:38 pm
A co to jest "nasza ludność", która została zniemczona? Bo na pewno słowiańskojęzyczni Górnoślązacy nie byli ludnością polską. Polska świadomość narodowa pojawiła się w naszym regionie późno, na dobrą sprawę dopiero pod koniec XIX w. I co złego w germanizacji lub polonizacji na wschodzie, jeśli nie dokonują się one drogą przymusu? Dla Górnoślązaków kultura niemiecka była atrakcyjna, podobnie jak dla szlachty ruskiej czy litewskiej atrakcyjna mogła być kultura polska.Na pewno Slązacy mieli swiadomosc ze jezyk ktorym sie posluguja jest jezykiem polskim, przez Niemcow nazywanym "Wasserpolsnisch". Wg opinie takich ludzi jak Gdacjusz, Bock, Zasadius, Kosny, czy pozniejszych pisazy jak Bienek to narzecze bylo jezykiem polskim. Za ta swiadomoscia nie musiala isc sympatia dla szlacheckiej Rzeczypospolitej. Slazacy byli lojalnymi poddanymi Habsburgow i identyfikacja jaka sie w XVII - XVIII wytworzyla opierala sie o te monarchie. Potem zostali wlaczeni do Prus, choc Panstwo Pruskie nie bylo dazone sympatia, dynastia Hohenzolernow byla u nas pogardzana - taki przynajmiej stosunek do niemieckosci mieli moi pradziadowie.
Slazacy nie mieli uksztaltowanej tozsamosci narodowej. Ale "narodowosc slaska" i proby robienia jezyka slaskiego, przy rownoczesnie bardzo silnej germanofilii i importowaniu coraz to nowych niemieckich slow do jezyka to jest tendencja ostatnich trzech dekad. Te wszystkie bawarskie szlagiery, to podniecanie sie niemiecka spuscizna i traktowanie jej jako wlasna to jest u nas calkowite novum. Dla mojego dziadka miasta Gliwice czy Bytom byly miastami "niemieckimi" czyli obcymi.
Bruno_Taut - Sob Sty 31, 2009 6:30 pm
Postrzeganie górnośląskich dialektów słowiańskich jako odmiany polskiego w czasach Gdacjusza i Bocka nie miało żadnego znaczenia. Dopiero w XIX w. taka klasyfikacja zyskała wymiar polityczny.
Według wielu relacji państwo pruskie darzono na Górnym Śląsku szacunkiem, a erozje zaufania do monarchii nastąpiła w czasach Cesarstwa Niemieckiego i wynikała głównie z prób rozdzielenia państwa od Kościoła.
Germanizmy w mowie śląskiej są czymś absolutnie naturalnym. Większość z nich pojawiła sią wiele dziesięcioleci temu w związku z rozwojem cywilzacyjnym i koniecznością tworzenia nowych pojęć. Groteskowe są próby ich eliminacji, np. przez zastąpienie określenia handbal (od niemieckiego hanball) dziwolągiem szczypiorniok (od polskiego szczypiorniak). Na Górnym Śląsku w handbal grało się już w czasach niemieckich, podobnie jak w fusbal i bestóż wyciepujemy bal z ausu, momy mita, lata, elwer, nec abo sztanga, a nie aut, środek, poprzeczkę, karny, siatkę czy słupek.
Moja rodzina w swej naiwności była propolska, natomiast nigdy nie postrzegała śląsko-niemieckiej kultury jako obcej. A germanofilia jest wśród moich krewnych faktycznie zjawiskiem stosunkowo nowym. Jej podstawą jest porównanie doświadczeń, jakie mieliśmy z Niemcami i Polską. Taki efekt to typowy czarny ekran.
miglanc - Nie Lut 01, 2009 12:02 am
Szacunek do panstwa niemieckiego nie oznaczal milosci ani utozsamiania sie. Z relacji ludzi ktorzy pamiataja czasy kiedy Slask do tego panstwa nalezal wynika, ze ludzie nie czuli sie w jego ramach dobrze. Natomiast liczba germanizmow w gwarze w ostatnich dekadach wzrosla. Mozna to tlumaczyc wplywem jaki na gware ma emigracja z lat 80 ktora zapewne wprowadza nowe niemieckiego slowa do swojej mowy, a nastepnie to przenika i do ludzie mieszkajcych tutaj.
"Mita" "lata" "sztanga" to slowa z fleksja z dialektu Oberschlesisch i takie byly w gwarze czym zwyczajnym Osttanio jednak widze nowe slowa zaczerpniete z Hochdeutsch, ktore nie sa przystosowane do naszej gwary. Na przyklad poczciwa "pukeltasza", wywodzaca sie z Oberschlesisch: zostala zastapiana "ruksakiem" wymawianym u umlaut mimo, ze tej gloski Slazacy nie wymawiali.
Mies - Nie Lut 01, 2009 4:46 pm
Postrzeganie górnośląskich dialektów słowiańskich jako odmiany polskiego w czasach Gdacjusza i Bocka nie miało żadnego znaczenia. Dopiero w XIX w. taka klasyfikacja zyskała wymiar polityczny.
I właśnie fakt postrzeganie dialektu śląskiego jako odmiany języka polskiego w czasach Gdacjusza (1610-1688), Bocka (1621-1690) ma znacznie z uwagi na to, że ich opinie nie były podyktowane czyimś politycznym interesem.
Polska świadomość narodowa pojawiła się w naszym regionie późno, na dobrą sprawę dopiero pod koniec XIX w.
Pod koniec? Niejaki Józef Treska w 1826 roku stojący na czele protestów przeciwko ograniczaniom narzucanym językowi polskiemu, w czasie śledztwa (a jakże, nie mogło mu to ujść płazem) zeznał "Moim językiem ojczystym jest język polski, i choć znam język niemiecki, jak większość tutejszych Polaków (pochodził z okolic Oławy), polskie słowo boże jest dla nas bardziej zrozumiałe i bliskie. (...) Nowy porządek nabożeństw krzywdzi ludność polską, stawiając ją w gorszym położeniu od Niemców, a petycję złożyłem po naradzie ze wszystkimi parafianami, w ich imieniu".
Bruno_Taut - Nie Lut 01, 2009 5:25 pm
A niby jakie znaczenie ma owo postrzeganie śląskiej mowy w czasach wczesnonowożytnych? Czyżbyś sugerował, że stoi za tym jakaś zobiektywizowana wiedza, poza świadomością pokrewieństwa słowiańskich dialektów Śląska i Polski oraz wcześniejszych związków politycznych obu krajów?
Uprawianie historii nie polega na cytowaniu źródeł, ale na ich interpretacji. A ta musi uwzględniać ewolucję pojęć. Dziś Polak oznacza członka narodu polskiego, w pierwszej połowie XIX w. znaczenie tego słowa było różne. Wiedza na temat świadomości słowiańskiej ludności Górnego Śląska prowadzi do wniosku, że Polakiem nazywano po prostu słowiańskojęzycznego mieszkańca Górnego Śląska. Zwiększenie społecznej mobilności i kontakty z mieszkańcami Polski prowadziły często do odejścia od stosowania takiego terminu - relacje z podróży po Górnym Śląsku zawierają informacje o wyraźnym dystansowaniu się Górnoślązaków od przybyszów z Kongresówki, Galicji czy Wielkopolski. Polscy historycy, jak np. Chwalba, coraz częściej przychylają się do tezy, że polski nacjonalizm pojawił się wśród Górnoślązaków na dobrą sprawę dopiero ok. 1900 roku. Ani Lompa, ani Miarka, ani Szafranek nie byli żadnymi polskimi działaczami narodowymi. Pionierską rolę (pomijając Wielkopolan) odegrał Korfanty.
No i ważna w tym kontekście uwaga. To nie Gdacjusz nazwał słowiańską mowę Górnoślązaków polską i nie dawni słowiańskojęzyczni Ślązacy nazwali się Polakami. Określenia te wprowadzili napływający z Zachodu koloniści, którzy, mając świadomość związków politycznych Śląska z Polską, to co zastane nazywać zaczęli polskim. Różnice między słowiańskimi etnolektami były dla germańskojęzycznych przybyszów niuansami, tak jak i dzisiaj dla przeciętnego Niemca słowacki, polski, czeski zlewają się w jedno.
salutuj - Nie Lut 01, 2009 10:55 pm
Szacunek do panstwa niemieckiego nie oznaczal milosci ani utozsamiania sie. Z relacji ludzi ktorzy pamiataja czasy kiedy Slask do tego panstwa nalezal wynika, ze ludzie nie czuli sie w jego ramach dobrze. Natomiast liczba germanizmow w gwarze w ostatnich dekadach wzrosla. Mozna to tlumaczyc wplywem jaki na gware ma emigracja z lat 80 ktora zapewne wprowadza nowe niemieckiego slowa do swojej mowy, a nastepnie to przenika i do ludzie mieszkajcych tutaj.
A to ciekawe nie tylko moja babcia ma wtrącenia stricte niemieckie (was ist los itp), jak i wspomina dobre współżycie Ślązaków, Polaków, Niemców, Żydów w miastach, podkreślając jak obecnie się to zmieniło.
W wielu rodzinach, równiez mojej, po I wojnie zawiązywały się małżeństwa dwunarodowe, po polskiej stronie.
Kris - Pon Lut 02, 2009 6:26 am
Marsz w intencji pamięci ofiar obozu na Zgodzie
O godzinie 12:00 z Palcu Wolności w Katowicach ruszył marsz w intencji ofiar obozu na Zgodzie. Ponad 50 członków i sympatyków Ruchu Autonomii Śląska przemierzyło podobną trasę, jaką 64 lata temu przeszli więźniowie obozu.
Najpierw zapędzono ich do hali targowej w Świętochłowicach (dziś w tym miejscu są obiekty handlowe), potem do obozu w Zgodzie. Pod bramą byłego obozu zagłady zostały złożone kwiaty i znicze.
"Na czele oddziału, do którego włączono mieszkańców śródmieścia Katowic, szedł człowiek otulony flagą ze swastyką hitlerowską. Za oddziałem Katowic ustawiono kolejno mieszkańców dzielnic, a to: Dąb, Załęże, Zawodzie, Bogucice i innych. Przed każdym z tych oddziałów również stał człowiek otulony flagą hitlerowską. Następnie zarządzono marsz całej kolumny ulicami 3 Maja, Gliwicką, Chorzów Batory, Świętochłowice do hali targowej w Świętochłowicach. Naszą grupę prowadził niejaki Franciszek Kielc, który był owinięty flagą. (...) Podczas nocnego pobytu w hali targowej bito więźniów, kopano i widząc to maltretowanie, schowałem się pod taczką na śmieci. Po tej masakrze kilka osób zmarło, a niektórzy odbierali sobie sami życie". Tak marsz wspominali jego uczestnicy.
Ślązacy, którzy 64 lata temu szli w marszu do Obozu Zagłady „Zgoda” podejrzewani byli o wrogi stosunek do władzy. Właśnie wtedy ponownie otwarto obóz „Zgoda”, który wcześniej był filią hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, zginęło tam wówczas kilka tysięcy osób wyczerpanych niewolniczą pracą, głównie Żydów i Polaków. W sumie do listopada 1945 roku, przez obóz przeszło ok. sześć tysięcy osób, blisko połowa zmarła.
Osadzane tam po wojnie osoby nazywano "zbrodniarzami faszystowsko- hitlerowskimi", ale trafiali tam najczęściej Ślązacy, a także np. żołnierze AK. Osoby te trafiały do obozu bez wyroków sądowych, a jedynie na podstawie fałszywych donosów. Obóz zlikwidowano w lidtopadzie 1945 roku, a więźniów przeniesiono do Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie.
"Historia obozu w Zgodzie i zbrodni, jakie miały tam miejsce, zostały już dość dobrze zbadane, udokumentowane i opisane. Mimo to wciąż nie funkcjonują w zbiorowej świadomości, a obchody kolejnych rocznic odbywają się bez udziału władz. Dlatego uważamy, że potrzebny jest taki symboliczny gest, przypominający te wydarzenia" - powiedział jeden z inicjatorów marszu, lider Ruchu Autonomii Śląska Jerzy Gorzelik.
Sympatycy RAŚ chcą, aby następna rocznica była należycie upamiętniona, a więc z udziałem władz państwowych, aby o ofiarach obozu „Zgoda” pamiętano tak samo, jak o ofiarach Auschwitz.
"Taki gest jest bardzo potrzebny, szczególnie w sytuacji, gdy wiadomo już, że żaden ze sprawców tamtych wydarzeń nie stanie już przed sądem" - ocenił Gorzelik, odnosząc się do niedawnego umorzenia przez IPN śledztwa w sprawie obozu w Zgodzie. Śledztwo zostało umorzone, bo zmarł komendant obozu Salomon Morel. Wcześniej polski wymiar sprawiedliwości bezskutecznie domagał się jego ekstradycji. Prokuratura w Katowicach oskarżała go o doprowadzenie do śmierci co najmniej 1538 więźniów.
(Aktualności, Maciej Poloczek/PAP)
http://ww6.tvp.pl/6605,20090131872722.strona
Wit - Pon Lut 02, 2009 10:34 pm
Marsz upamiętniający ofiary stalinizmu
Iwona Sobczyk2009-02-01, ostatnia aktualizacja 2009-02-01 21:58
Na przełomie stycznia i lutego 1945 roku po zajęciu Katowic przez Armię Czerwoną kilkuset mieszkańców miasta aresztowano i popędzono w kolumnie do dawnego hitlerowskiego obozu w Zgodzie. W sobotę, w 64. rocznicę tych wydarzeń, Ruch Autonomii Śląska i rodziny więźniów przeszły tą samą trasą.
Aresztowani Górnoślązacy noc przed odesłaniem do obozu spędzili w hali targowej w Świętochłowicach. Tam zaczęły się przesłuchania i tortury, których wielu nie przeżyło. Inni popełniali samobójstwa. - Znaczna część aresztowanych to osoby z II grupą volkslisty, uznani przez władze nazistowskie za Niemców, ale niezaangażowani w działalność niemieckich stowarzyszeń - wyjaśniał Jerzy Gorzelik, przewodniczący RAŚ.
Obóz w Zgodzie, dawna filia KL Auschwitz, po wycofaniu się armii niemieckiej tylko przez miesiąc był pusty. Działał do listopada 1945 roku, przeszło przez niego 6 tys. osób. Około 2 tys. obozu nie przeżyło.
- Rodziny ofiar nie doczekają się sprawiedliwości. Zbrodniarze z obozu z komendantem Salomonem Morelem na czele już nie żyją - mówił Gorzelik i podkreślał, że marsz, który upamiętniają, to symbol wszystkich represji, jakie dotknęły Górnoślązaków po wojnie. - Do 1989 roku te kwestie otaczała zasłona milczenia, do tej pory nie przedostały się do świadomości zbiorowej - mówił.
W przyszłym roku uroczystości mają mieć bardziej uroczystą oprawę. - To będzie już 65. rocznica. Nadszedł czas, żeby obchody odbyły się pod auspicjami władz wojewódzkich i państwowych. Liczymy na to, że pod bramą obozu w Zgodzie pojawią się prezydent i premier RP - mówił Gorzelik.
....................
Pamiętają o zabitych w dwóch obozach Zgody
02.02.2009
Dziewięć kilometrów przeszło kilkadziesiąt osób maszerujących w pochodzie "Ku pamięci", który w sobotę z Katowic do Świętochłowic poprowadził Ruch Autonomii Śląska.
64 lata temu podobną, tyle że w dramatycznych okolicznościach, trasą byli pędzeni mieszkańcy Górnego Śląska, którzy w Świętochłowicach mieli stać się pierwszymi więźniami ponownie otwartego obozu. Wcześniej, od 1942 roku, była tu jedna z wielu filii KL Auschwitz. Od zimy 1945 roku władzę sprawował nad nim komunistyczny aparat bezpieczeństwa.
- Idziemy w marszu ku czci dwóch tysięcy pomordowanych tu więźniów - mówili uczestnicy pochodu. Wśród nich był 13-letni Bartłomiej Wanot z Siemianowic Śląskich. Bartek marsz zniósł dobrze, mimo że pogoda nie sprzyjała: było zimno, padał mokry śnieg.
- Wiem, po co tu jesteśmy - zadeklarował na wstępie. - Tu był obóz i mordowano Ślązaków - wyjaśniał. O marszu dowiedział się z internetu. Tak jak 22-letnia Anna Kwartnik. - Kierowcy nas nie oszczędzali - mówiła. - Było warto upamiętnić ten dzień - przyznawała już poważniej.
Po trwającym dwie i pół godziny marszu przy ul Wojska Polskiego, pod bramą, jedyną już dziś pozostałością dawniej działających tu obozów, zapalono znicze, złożono kwiaty i pomodlono się. Uczestnicy zapowiadali, że pojawią się tu znów 17 czerwca, jak co roku, żeby w umowną rocznicę, uczcić pamięć pomordowanych w obozie.
- Mamy nadzieję, że do tego czasu wszystko będzie jak trzeba - mówił Józef Małek, przedstawiciel rodzin więzionych w Zgodzie. Chodzi o tablice pamiątkowe, które rok temu miały być zamontowane przed bramą. Nie są, gdyż ich treści nie zaopiniowała Rada Pamięci Walki i Męczeństwa.
Nowa tablica
Chrześcijańskie Stowarzyszenie Rodzin Oświęcimskich odsłoniło wczoraj na cmentarzu przy ul. Granicznej w Chorzowie kolejną tablicę z nazwiskami zabitych w Auschwitz mieszkańców miasta. Na postawionej rok temu tablicy znajduje się 159 nazwisk, na nowej - sześć kolejnych. - Podtrzymujemy apel do mieszkańców, którzy mogą udokumentować, że bliscy, którzy zginęli w Auschwitz urodzili się w Chorzowie - mówi Grzegorz Rosengarten, prezes ChSRO.
Justyna Przybytek, LIS - POLSKA Dziennik Zachodni
http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/955193.html
Wit - Śro Lut 04, 2009 12:14 am
przy okazji o tablicach upamiętniających ofiary obozu
Opinia w sprawie tablicy upamiętniającej ofiary obozu utknęła w Warszawie
27.01.2009
Jak długo można analizować i rozpatrywać kilkunastowierszowy tekst upamiętniający mękę ofiar filii byłego niemieckiego obozu Auschwitz i Obozu Pracy Świętochłowice-Zgoda? Prawie rok.
Tyle czasu zajmuje ocena stosowności i poprawności napisu pracownikom warszawskiej Rady Pamięci Walk i Męczeństwa. Zajmujący się tablicami Adam Siwek twierdzi, że sprawa jest w toku i zaleca cierpliwość.
Cierpliwości brakuje już rodzinom i krewnym ofiar pomordowanych w Zgodzie.
- To starsi ludzie, boją się, że nie dożyją już upamiętnienia dramatu swoich bliskich - mówi Eugeniusz Nagel, przewodniczący katowickiego oddziału Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców Województwa Śląskiego.
Sprawa świętochłowickiego miejsca pamięci ciągnie się już od lat. Pierwsze tablice pamiątkowe przed bramą, jedyną pozostałością po obozie, pojawiły się w czerwcu 2007 roku. Inicjatorami projektu były rodziny ofiar obozu. Tablice wkrótce zniknęły, gdyż świętochłowiccy urzędnicy uznali, że zostały zamontowane bez akceptacji władz i zawierały błędy. Kolejne ustawiono pod koniec października 2007 roku. Trzy płyty z napisem tłumaczonym na język polski, niemiecki i angielski wywołały burzę. Nie dość, że tłumaczenia zawierały błędy, to na dodatek rodziny i organizacje popierające powstanie pomnika na Zgodzie poczuły się dotknięte tym, że nowy napis firmowany przez magistrat zawiera zdanie, iż w obozie znajdowały się osoby podejrzane o kolaborację z hitlerowcami.
Burza trwała do 2008 roku. W kwietniu po konsultacjach z przedstawicielami rodzin więzionych, Ruchu Autonomii Śląska, Związku Górnośląskiego, a także z Wojewódzkim Komitetem Walk i Męczeństwa ustalono już ostateczną wersję napisu.
- Treść została poddana społecznym konsultacjom i uzgodniona z wszystkimi zainteresowanymi stronami, uwzględniającymi uwagi dr Adama Dziuroka, naczelnika biura edukacji publicznej Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach - wyjaśnia Roman Penkała, rzecznik urzędu miasta w Świętochłowicach.
"W tym miejscu w latach 1942-1943 mieścił się obóz pracy przymusowej dla ludności pochodzenia żydowskiego, a następnie w latach 1943-1945 filia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. W 1945 roku (luty-listopad) polskie władze komunistyczne zorganizowały tu Obóz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, głównie dla mieszkańców Górnego Śląska. Brama ta jest pozostałością po funkcjonujących w tym miejscu obozach, w których, w nieludzkich warunkach, przetrzymywano i katowano więźniów różnych narodowości. Pamięci ponad dwóch tysięcy ofiar totalitarnej przemocy systemów nazistowskiego i komunistycznego, które za tą bramą straciły życie" - tak brzmi wersja popierana przez wszystkie strony. Wszystkie, oprócz Rady Pamięci Walk i Męczeństwa z Warszawy, która nadal jej nie zaopiniowała. Dlaczego?
- Wiemy, że w Warszawie podobała się poprzednia wersja (z kontrowersyjnym zapisem o kolaborantach - przyp. red.) - przyznaje Paweł Kindler z Wojewódzkiego Komitetu Walk i Męczeństwa w Katowicach. - Naszym zdaniem trzecia propozycja to najbardziej kompromisowy tekst. Sprawa ciągnie się zbyt długo, ale nie mamy na nią żadnego wpływu - dodaje.
Na pośpiech nalegają także świętochłowiccy urzędnicy.
- Wysyłamy monity do komitetu w Katowicach i do rady w Warszawie, oczekując wydania opinii - zapewnia rzecznik Penkała.
Bez opinii z Warszawy tablice nie mogą znaleźć się przed bramą. To wymóg nakładany przez art. 4 Ustawy o Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, który nakłada obligatoryjny obowiązek zasięgania opinii rady jeszcze przed wykonaniem trwałych znaków i obiektów upamiętniających walki i męczeństwo.
- Niestety, ten przepis nie narzuca żadnych ram czasowych - przyznaje Kindler. Z kolei gdyby tablice zostały zamontowane bez opinii, władze rady mogłyby nakazać ich usunięcie.
- To wstyd, że tablic nadal nie ma - denerwuje się Nagel.
Wstydzili się już wszyscy, od samorządowców, po mieszkańców Świętochłowic. Ostatnio 17 czerwca. Tego dnia każdego roku pod bramą odbywają się uroczystości upamiętniające ofiary więzione w świętochłowickim obozie. W ubiegłym roku kwiaty składano jednak na pustym placyku. W tym roku może być podobnie. Jeszcze kilka dni temu Adam Siwek z rady zapowiadał, że opinia co do treści tablic pojawi się w ciągu miesiąca. Później wycofywał się już z tych zapewnień. A sekretarz generalny rady, Andrzej Przewoźnik, był dla nas nieuchwytny.
Justyna Przybytek - POLSKA Dziennik Zachodni
http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/952471.html
salutuj - Śro Lut 04, 2009 8:44 am
Najlepiej byłoby przykręcić jakieś tanie tablice nieoficjalnie, a jak będą interweniować to wtedy powiedzieć im że niech się zajmą najpierw tą opinią !
Wit - Śro Lut 18, 2009 11:46 pm
Sołtys Katowic nie był polskim patriotą
Anna Malinowska2009-02-12, ostatnia aktualizacja 2009-02-12 12:29
Kazimierz Skiba, ostatni sołtys Katowic, nie był polskim patriotą. Trzeba wreszcie powiedzieć prawdę i obalić wszystkie mity. To należy się nie tylko rodzinie, ale też historii - twierdzą Bernd Skiba i Jacek Siebel, autorzy książki "Trzy wieki rodziny Skibów - prawdy i mity".
Anna Malinowska: W niemal wszystkich publikacjach Kazimierz Skiba przedstawiany jest jako ostatni polski sołtys Katowic, z naciskiem na słowo "polski".
Bernd Skiba: Przez lata fałszowano fakty, a wokół nazwiska Skiba rosły mity! Nikt nie zadał sobie trudu, by sprawdzić i udokumentować, jak było naprawdę. Tylko jeden od drugiego spisywał banały i głupoty. W 1981 roku dostałem książkę Lecha Szarańca "Osady i osiedla Katowic". Dowiedziałem się, że wywodzę się ze staropolskiej rodziny, którą najlepiej charakteryzuje mój przodek Kazimierz Skiba. W 2002 roku przeczytałem podobną publikację w miesięczniku "Śląsk". Wypowiadał się wywodzący się z rodziny Skibów Józef Kocurek, wiceprezydent Katowic. Gloryfikował polskość Kazimierza. Do tego dochodziły jeszcze inne wyssane z palce historie. O jednym z moich wujków pisano, że był w kompanii karnej Wehrmachtu. Wujek co prawda został wciągnięty do wojska, ale w życiu nie do kompanii karnej! Powiedziałem sobie: dosyć! Jak długo można o takich głupotach czytać?
Dr Jacek Siebel: Bernd zaproponował, żebyśmy wspólnie przedstawili fakty. Bez laurek i propagandy. Postać Kazimierza Skiby potrzebna była propagandzie PRL-u, by ukazać, że tu, na tym zniemczonym Śląsku, był sobie sołtys, który walczył o polskość tych ziem. Została nawet wydana książka "Hetman Skiba" autorstwa Stanisława Pawliczka, pełna fałszu i błędów historycznych.
Jaka jest więc prawda historyczna?
J.S.: Stare Katowice to były dwa światy. Pierwszy tworzyli mieszkający tu od wieków chłopi. Ich językiem był polski gwarowy. Gwarowy, nie literacki. Wszyscy byli katolikami. Do tego świata zaczęli przyjeżdżać w interesach i do pracy ludzie z zewnątrz. Z różnych części Śląska, Opolszczyzny i Polski. Część z nich była ewangelikami, wielu posługiwało się niemieckim. Przyjeżdżający wynajmowali pokoje od miejscowych, żenili się z ich córkami. Dwa światy zaczęły się przenikać.
W 1846 roku sołtysem Katowic został Louis Troll, ewangelik, pisarz hutniczy. Urząd pełnił w trudnym czasie Wiosny Ludów, głodu i epidemii tyfusu. Nie wiemy na pewno, ale być może jedno z tych wydarzeń spowodowało, że w 1849 roku sołtysem został Kazimierz Skiba. Zmieniło się też prawo. Do przedstawicielstwa gminnego nie wybierali już tylko właściciele ziemscy, ale wszyscy mieszkający.
W tym samym czasie w Katowicach osiedlił się młody lekarz Richard Holtze, a zarządcą został Friedrich Grundmann. Minęły dwa lata i prawo znów się zmieniło. Do głosu doszli zamożni przybysze, których z roku na rok było coraz więcej. Struktura społeczno-zawodowa Katowic zmieniała się bardzo szybko. W skład rady gminnej weszli więc też ci, którzy chcieli, by Katowice stały się miastem. W 1855 roku Skibę albo zmuszono do ustąpienia z urzędu, albo go po prostu nie wybrano. Sołtysem ponownie został Troll. Był kimś w rodzaju łącznika między dworem, chłopami a rosnącą rzeszą imigrantów. Poza tym, jak Holtze i Grundmann, był ewangelikiem.
Skiba dbał o interesy chłopów i stąd jego słynne "nie chca"?
B.S.: Miasta nie chciał, bo to godziło w jego dotychczasowe życie i porządek świata. W nowym mieście nie było miejsca dla sołtysa. To był konflikt między mieszczaństwem a chłopstwem, a nie między Polakami i Niemcami. Konflikt ekonomiczny! Chłopi tracili władzę, a Skiba po prostu dbał o ich interes. Jego "nie chca" absolutnie nie miało innego podtekstu.
Ale Kazimierz Skiba brzmi jak najbardziej po polsku.
J.S.: Nazwisko rzeczywiście jest polsko brzmiące. Inaczej wygląda sprawa z pisownią imienia. Z dokumentów wynika, że podpisy były różne. Czasem przez C, czasem K. Kasimir, Casimier, ale nie Kazimierz ani nawet Kaźmirz.
Co wiemy o Skibie i jego rodzinie?
J.S.: Na pewno była to rodzina o wyjątkowym znaczeniu. Dziadek Kazimierza, Andreas Skiba, był wójtem Katowic. Później, już jako sołtys, stanowisko pełnił jego syn Jacob, a następnie jego brat Lorenz. Później sołtysem był Kazimierz, syn Jacoba. Tak więc Katowice miały swoją prawdziwą dynastię! Niejasny jest natomiast jego stosunek do powstania styczniowego. W PRL-u podawano, że współpracował z punktem konspiracyjnym, nie ma na to jednak jakichkolwiek dowodów.
Na pewno do końca życia był zapraszany jako świadek na śluby i chrzestny na chrzciny. A pamiętać trzeba, że wówczas na takie ceremonie byli zapraszani ludzie uważani. Skibowie byli szanowani i byli odważni. Kilka lat po śmierci Kazimierza na jego nagrobku na cmentarzu przy ul. Francuskiej pojawił się napis w języku polskim. Nie wiemy, z jakich powodów. Osobiście uważam, że nie chodziło o manifestowanie polskości, ale o zaznaczenie własnej odrębności i języka, w którym rozmawiano pod strzechą.
B.S.: Jak na ówczesne warunki rodzina Skibów szczyciła się sporym majątkiem. Ich ziemie położone były w południowej części wioski. Dziś to ul. Warszawska, a ziemie ciągnęły się do Francuskiej. Zarówno Casimir - upieram się przy takiej wymowie tego imienia, bo taki zapis znalazł się w metryce - jak i jego syn Johann obdarowali wszystkie swoje dzieci szczodrym wianem. W chorzowskim skansenie jest dom córki Casimira Susanny, u której mieszkał do końca życia po śmierci żony.
Nie godzi się Pan z potocznie przypisywaną Kazimierzowi polskością.
B.S.: On nie był polskim patriotą! Sam jestem Górnoślązakiem z niemieckim paszportem. W mojej rodzinie są i Polacy, i Niemcy, i ci, którzy uważają się za Górnoślązaków. Nie można być tym i tym po trochu! Nie można też zwyczajnie kłamać i robić z mojego przodka kogoś, kim nie był. Brat mojego dziadka, Franz, skłaniał się ku polskości. Był współtwórcą Koła Naukowego Studentów Górnego Śląska we Wrocławiu. Głównym celem koła była nauka języka polskiego. Skoro Franz pochodził z rzekomo polskiej rodziny, to dlaczego musiał się polskiego uczyć? I jeśli jego dziadek Casimir był takim Polakiem, to dlaczego nie posłał wnuka na studia do Krakowa, tylko do Wrocławia? I wreszcie: dlaczego w moim paszporcie wystawionym przez władze polskie w 1957 roku znajduje się wpis "obywatelstwo nieustalone"? A przecież pochodzę rzekomo ze staropolskiej rodziny!
* Książka "Trzy wieki dziejów rodziny Skibów - prawdy i mity" nie jest dostępna w księgarniach. Autorzy zamierzają rozesłać bezpłatne egzemplarze do muzeów, domów kultury i bibliotek.
absinth - Nie Mar 01, 2009 8:32 pm
niemiecka mapa z XIX wieku z zaznaczeniem zasiegu
kiwele - Nie Mar 01, 2009 9:05 pm
Okreslenie "z XIX wieku" to za bardzo ogolne. Na tej reprodukcji kolory zbyt blade, trudno sie zorientowac jaki jest zasieg poszczegolnych stref intensywnosci jezyka polskiego i odczytac te procenty.
salutuj - Nie Mar 01, 2009 9:27 pm
Prawdopodobnie z IIpoł/końca bo np Katowice są dość wyraźnie zaznaczone.
Wydaje się ze główny kolor na GŚ to ten środkowy, ale fakt że ciężko ocenić.
Bruno_Taut - Nie Mar 01, 2009 10:22 pm
Kiedy Niemcy godkę nazywali językiem polskim można było potraktować to jako przejaw ignorancji czy skłonności do uproszczonego postrzegania świata. Kiedy dziś czynią to Polacy, jest w tym jakaś nachalność. Ciekawe, gdzie byli, kiedy Ślązakom usiłowano wytłumaczyć, że ich mowa to zepsuty żargon.
Wit - Nie Mar 08, 2009 8:44 pm
Instytut - reaktywacja
06.03.2009
Urząd Marszałkowski zapowiada powołanie Śląskiego Instytutu Naukowego. To byłyby powtórne narodziny instytucji, która została założona w 1957 roku, a zlikwidowana w 1992 roku jako relikt PRL-u.
Instytut w swoich założeniach miał zajmować się badaniem zjawisk społecznych i politycznych zachodzących na Górnym Śląsku. W praktyce niewygodne fakty pomijano. Teraz instytut miałby być wolny od wszelkich politycznych wpływów.
- Nam chodzi o pokazanie niezakłamanej historii regionu i prawdy o bieżących wydarzeniach - mówi jeden z orędowników reaktywacji instytutu prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego, który stoi też na czele Rady Naukowej Międzynarodowego Centrum Studiów Śląskich.
Jednym z pierwszych zadań Śląskiego Instytutu Naukowego powinno być zgromadzenie akt powstańczych, obecnie rozproszonych między Centralne Archiwum Wojskowe w Warszawie i Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku.
Korfanty patronem?
Siedemnaście lat temu Śląski Instytut Naukowy, który powstał w 1957 roku, został zlikwidowany jako relikt PRL-u. Od początku miał zajmować się badaniem zjawisk społecznych i politycznych zachodzących na Górnym Śląsku. W praktyce był instrumentem politycznym. Po linii i na bazie powstawały takie naukowe dzieła jak: "Sosnowiec - drogi i czynniki rozwoju miasta przemysłowego".
W miejsce skompromitowanej placówki w latach 90. miał powstać Instytut Górnośląski, ale tej inicjatywy pierwszego niekomunistycznego wojewodę katowickiego Wojciecha Czecha nie udało się zrealizować. Obecnie największe zasługi badawcze dotyczące Śląska ma Instytut Śląski w Opolu, który działa pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Katowicka placówka mogłaby powstać pod auspicjami Biblioteki Śląskiej. Inna koncepcja mówi o przekształceniu w Instytut Śląskiego Centrum Dziedzictwa Kulturowego. W tym jednak wypadku potrzebna będzie zgoda ministerstwa.
- To my pierwsi wystąpiliśmy o reaktywację Instytutu. Najlepszą lokalizacją jest Biblioteka Śląska, bo tak będzie najszybciej. Po prostu trzeba od czegoś zacząć, a w dobie kryzysu nie ma szans na większe środki i oddzielną siedzibę - mówi prof. Zygmunt Woźniczka, członek Towarzystwa Obrony Zachodnich Kresów Polski, które powstało w reakcji na inicjatywy śląskich autonomistów. Towarzystwo chce, by patronem instytutu został Wojciech Korfanty. - Bo nie ma większego Ślązaka. To polityk rozpoznawalny w kraju i w Niemczech, formatu Józefa Piłsudskiego - mówi prof. Woźniczka. - Naszym celem jest przejęcie wybudowanego przed wojną w Krakowie za pieniądze województwa śląskiego "Domu Śląskiego", który stoi przy placu Inwalidów. Prawem kaduka został przejęty przez Ligę Obrony Kraju. Czynimy starania, by go odzyskać i wynająć, a z wynajmu czerpać środki wspomagające działalność Instytutu Śląskiego - wyjaśnia. Warto dodać, że w czasie II wojny w "Domu Śląskim" znajdowała się katownia gestapo, w której zginął zamęczony niedoszły przywódca powstania krakowskiego generał Stanisław Rostworowski. W 1920 roku był on szefem sztabu Obrony Plebiscytu, a potem przez krótki czas szefem sztabu Naczelnej Komendy Wojsk III Powstania Śląskiego.
Oprócz problemów technicznych i lokalowych istotne będą też kwestie związane z obszarem prac badawczych.
- Zależy nam na pokazaniu prawdy o bieżącej sytuacji - mówi jeden z orędowników reaktywacji Instytutu prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego, który stoi też na czele Rady Naukowej Międzynarodowego Centrum Studiów Śląskich. Jego zdaniem "niezbędne jest scalenie wysiłku wielu instytucji po to, by fotografia Śląska była w miarę pełna, bo dziś roi się w niej białych plam". Jednym z pierwszych zadań powinno być zgromadzenie akt powstańczych, obecnie rozproszonych między Centralne Archiwum Wojskowe w Warszawie i Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku.
Według Szczepańskiego, Instytut musi być jednostką mało etatową z rozbudowaną siecią współpracowników naukowych, którzy podejmowaliby się realizacji różnych projektów np. na zlecenie władz województwa. - Np. o metropolii - mówi Szczepański.
- Konieczność powołania takiej placówki widzimy od dawna, ale uważam, że powinna być ona wolna od narodowych uprzedzeń - mówi z kolei Jerzy Gorzelik, prezes Ruchu Autonomii Śląska. - Mam nadzieję, że Instytut nie będzie pomijał w swych badaniach tzw. trudnych spraw, a na czele takiej instytucji stanie młody historyk, wolny od PRL-owskiej oceny przeszłości Śląska jak choćby prof. Ryszard Kaczmarek.
Zdaniem Gorzelika, by uzyskać maksimum obiektywizmu, Instytutowi nie należy nadawać imienia żadnego polityka. - Pomysł, by Instytut nazwać imieniem dyktatora III Powstania Śląskiego jest zły - przyznaje.
Naukowcy liczą, że przy Instytucie powstanie Regionalne Centrum Badania Opinii Publicznej. Za niezbędne powołanie takiego Centrum Badań uznaje prof. Szczepański.
- Trudno mi sobie wyobrazić, aby region, w którym żyje prawie 5 mln osób, nie miał takiego niezależnego ośrodka. Podkreślam "niezależnego", a więc wolnego od wpływów polityków - ocenia.
Agata Pustułka - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/970082.html
kiwele - Nie Mar 08, 2009 9:09 pm
Gdybym sie nie patrzal na jakiekolwiek realia, to moglaby mi przejsc przez glowe mysl, ze calosc Starego Dworca, tak ta nieciekawa czesc srodkowa, biurowa jak i skrzydla, dawna obsluga podroznych, moglaby w sobie pomiescic zapowiadany nowy Slaski Instytut Naukowy, skrojony na miare tych murow.
Wyglada mi to jeszcze bardziej, nawet duzo bardziej interesujaco niz pomysl pomieszczenia w tym dawnym Dworcu katowickiej ASP.
Nie mam najmniejszego zaufania, by jakiejkolwiek proby komercyjnego wykorzystania pomieszczen Starego Dworca, nawet gdyby probowano dokonywac na nim wszelkich mozliwych transformacji i powiekszen, zostaly uwienczone powodzeniem.
Wit - Pią Mar 13, 2009 8:59 pm
Cały Śląsk w jednej księdze
dziś
O potrzebie wydania encyklopedii Śląska mówi się od wielu lat. Bo to niewiarygodne, by region o tak bogatej kulturze i tradycji nie miał jednego kompletnego zbioru wiedzy o swej historii.
Pomysł pisania encyklopedii odświeżył kilka dni temu arcybiskup katowicki Damian Zimoń podczas dyskusji o białych plamach w badaniach nad regionem, która odbyła się w sali Sejmu Śląskiego. Naukowcy przytaknęli. - Zbieramy informacje, kto i jakie badania aktualnie prowadzi - mówi prof. Marek Szczepański, dyrektor instytutu socjologii Uniwersytetu Śląskiego oraz przewodniczący Rady Naukowej Międzynarodowego Centrum Studiów Śląskich.
Dlaczego potrzebna jest nam taka encyklopedia? Bo choć od transformacji ustrojowej minęło dwadzieścia lat, to białych plam w śląskiej historii nie ubyło. Co gorsza, młode pokolenie nie kojarzy już nawet Wojciecha Korfantego.
- Zapytałem studentkę polonistyki, kim był Korfanty. Odpowiedziała, że nie wie. Wysłałem ją na Plac Sejmu Śląskiego, żeby przeczytała napis na pomniku. Kiedy wróciła, odparła, że nadal nic o nim nie wie, bo na postumencie jest tylko imię i nazwisko, a ona nie jest z Katowic. Oto przykład świadomości historycznej przeciętnego studenta - opowiada prof. Zygmunt Woźniczka, historyk z Uniwersytetu Śląskiego.
Zdaniem prof. Szczepańskiego szanse na wydanie encyklopedii papierowej są duże, jednak ze względu na koszty, na początek ukaże się prawdopodobnie w wersji elektronicznej. Historycy są jednak podzieleni, co do tego jakie granice należałoby przyjąć: Śląsk jako całość, czy tylko Górny Śląsk.
Problemów w czasie prac nad publikacją będzie znacznie więcej, bo wiele źródeł wiedzy na temat Śląska wciąż znajduje się za granicą. Pierwszy krok, by je ściągnąć do Polski już zrobiono. Kilka dni temu podpisano rezolucję o sprowadzeniu archiwów Powstań Śląskich z Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Brakuje też dobrych biografii wielu znanych Ślązaków. Dopracowania wymagają także - historia literatury, urbanistyka, geografia społeczna, socjologia, językoznawstwo. Okres związany z Polską Ludową też leży odłogiem. Jest monografia o Jerzym Ziętku i na tym koniec.
- Pomysł z wydaniem encyklopedii jest bardzo dobry. To jednak przedsięwzięcie na wielką skalę, trzeba zaangażować sporą grupę naukowców - mówi dr Jerzy Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska.
Czas na poznanie historii i kultury Górnego Śląska
Historycy uważają, że teraz jest dobry moment do rozpoczęcia największego przedsięwzięcia encyklopedycznego w dziejach Śląska. Żeby stworzyć encyklopedię Śląska, naukowcy będą musieli się sporo napracować.
- Nie zostały dobrze zbadane problemy mniejszości niemieckiej, ani nawet dzieje Wojciecha Korfantego. To postać znana i generalnie wydaje się, że wszystko o niej wiemy, tymczasem wiele informacji na jej temat nie ujrzało światła dziennego. Nie wydano przemów, mało kto wie, że była to postać z pierwszych stron gazet, znana w Warszawie. Najbardziej rozpoznawalny Ślązak, a nie tylko dyktator powstania - mówi prof. Zygmunt Woźniczka z Uniwersytetu Śląskiego.
Aby nadrobić zaległości, 12 kwietnia w Muzeum Śląskim w Katowicach otwarta zostanie wystawa poświęcona Korfantemu. Niestety, w muzeum jest tylko sześć fotografii z jego podobizną oraz niewiele pamiątek, które można pokazać. Muzeum apeluje zatem do wszystkich właścicieli dokumentów i zdjęć o ich użyczenie.
Okazuje się, że problem z dokumentacją dotyczy nie tylko tej wybitnej postaci. Brakuje dobrych biografii także wielu innych znanych Ślązaków, takich jak Karol Godula, Theodor Erdmann Kalide, czy ks. Leopold Markiefka. Dlaczego tak jest? Wiele źródeł wiedzy jest za granicą. Pierwszy krok, by je ściągnąć do Polski, już zrobiono. W marcu podpisano rezolucję o sprowadzeniu archiwów Powstań Śląskich z Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Dopracowania wymagają także - historia literatury, urbanistyka, geografia społeczna, socjologia, językoznawstwo.
- Okres związany z Polską Ludową też leży odłogiem. Mamy monografię o Jerzym Ziętku i na tym koniec - dodaje Woźniczka.
- Straciliśmy sporo czasu, ale przed laty nauka nie była wolna od ideologicznych skrzywień, podporządkowanych tezom politycznym, co rzutowało na wyniki. Narosło też wiele mitów, choćby wokół walk z 1921 roku. Obecnie mamy pokolenie młodych badaczy wolne od uprzedzeń. Nie ma w nim wielkich kontrowersji, jeśli chodzi o postrzeganie Śląska. Mamy więc świetny moment, żeby zabrać się za tak duże przedsięwzięcie, jakim jest encyklopedia Śląska - dodaje dr Jerzy Gorzelik z Ruchu Autonomii Śląska.
- Warszawa się dopieszcza - ma Muzeum Powstania Warszawskiego, wrocławianie napisali swoją encyklopedię, dlaczego więc i my nie mielibyśmy mieć swojej? - pyta retorycznie Woźniczka.
Licząca ponad tysiąc stron Encyklopedia Wrocławia została wydana w 2000 roku i była już dwukrotnie poszerzana. Zawiera ponad 7 tysięcy haseł związanych z historią i współczesnością miasta. Nad jej przygotowaniem, pod redakcją naukową prof. Jana Harasimowicza, pracowało ponad 600 osób. Naukowcy otrzymali wsparcie finansowe z Urzędu Miejskiego oraz Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.
Tworzenie śląskiej encyklopedii to przedsięwzięcie monumentalne. Śląskich badaczy czeka ogrom pracy przez wiele lat. Nie chodzi przecież o to, aby skompilować wszystkie materiały, jakie kiedykolwiek ukazały się drukiem. Ich dobór musi być przemyślany, ale obejmujący każdą dziedzinę życia.
- Nie jesteśmy w stanie przygotować w krótkim czasie tak wielkiego wydawnictwa i zebrać materiałów do niego, ponieważ różne cząstki historii znajdują się we Wrocławiu, Opolu, Katowicach i Cieszynie. To potrwa. W Instytucie Socjologii rozpoczęliśmy już zbieranie informacji o tym, co i kto robi. Jest to rodzaj bibliografii, cezury czasowe są w miarę świeże - wyjaśnia prof. Marek Szczepański.
Najważniejsze pytanie, jakie sobie zadają naukowcy, brzmi: kto będzie w zespole?
- Uważam, że encyklopedia powinna odzwierciedlać wielość stanowisk, bo Śląsk tego wymaga. Powinna zawierać trzy perspektywy widzenia, czyli polską, czeską i niemiecką. To konieczność, ponieważ wiele z dotychczasowych wydawnictw grzeszy stronniczością. Encyklopedia powinna przedstawiać pełny zakres wiedzy, także tej, która nam się nie podoba - mówi Leszek Jodliński, dyrektor Muzeum Śląskiego w Katowicach.
Kłopot w tym, że świadkowie wielu zdarzeń już nie pomogą historykom.
- Można tylko żałować, że nie wszystkie zapóźnienia zostaną wyjaśnione, ponieważ wiele osób, które mogły o czymś opowiedzieć, już nie żyje - dodaje Jodliński.
Każda dziedzina życia na śląskiej ziemi zasługuje choćby na wzmiankę w encyklopedii
Po II wojnie, w regionie, w którym dominowali robotnicy, powstał kulturowo-artystyczny fenomen.
Zespół malarzy amatorów znany pod nazwą Grupa Janowska powstał w 1946 roku w Katowicach Janowie. Jego organizatorem był Otton Klimczok, dzięki któremu przy miejscowej kopalni Wieczorek powstała najpierw świetlica, potem klub, a następnie istniejący do dzisiaj dom kultury - kolejne siedziby koła. W latach 1956-1971 instruktorem zespołu był malarz Zygmunt Lis. Nad uzdolnionymi amatorami roztoczył opiekę artystyczną, która ułatwiła im rozwój twórczy. Dzisiaj takie nazwiska jak Teofil Ociepka, Erwin Sówka, Eugeniusz Bąk, Ewald Gawlik nazywany śląskim Van Goghiem, Paweł Wróbel i Leopold Wróbel są uznawani za czołowych przedstawicieli nie tylko polskiego, ale i europejskiego nurtu malarstwa naiwnego.
Wojciech Korfanty (1873- 1939) był przywódcą narodowym Górnego Śląska. W latach 1903-1912 i 1918 był posłem do Reichstagu oraz pruskiego Landtagu (1903-1918), gdzie reprezentował Koło Polskie. Wystąpił z głośnym żądaniem przyłączenia do państwa polskiego wszystkich ziem polskich zaboru pruskiego oraz Górnego Śląska. Zmarł krótko po wypuszczeniu z więzienia na Pawiaku.
Jerzy Ziętek (1901-1985) przed wojną był aktywnym działaczem niepodległościowym na Śląsku. Jako wojewoda katowicki, a także poseł na Sejm, czy przewodniczący Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej dał się poznać jako wzorowy gospodarz. Zainicjował m.in. budowę Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku, kompleksu sanatoryjno-uzdrowiskowego w Ustroniu Zawodziu.
"Fotografia Ślubna" Pawła Wróbla
Katarzyna Piotrowiak - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/973188.html
Mies - Nie Mar 15, 2009 9:25 pm
Kiedy Niemcy godkę nazywali językiem polskim można było potraktować to jako przejaw ignorancji czy skłonności do uproszczonego postrzegania świata. W czasie spisów na terenie Łużyc, Ci "ignoranci" rozróżniali język łużycki od polskiego, a w czasie spisów na Śląsku np. czeski od polskiego. Gdyby uznali dialekt śląski za odrębny język, to zapewne by to uczynili.
Okreslenie "z XIX wieku" to za bardzo ogolne. Na tej reprodukcji kolory zbyt blade, trudno sie zorientowac jaki jest zasieg poszczegolnych stref intensywnosci jezyka polskiego i odczytac te procenty.
Poniżej niemiecka mapka autorstwa Josepha Partscha, na której zaznaczono obszary o dominacji języków niemieckiego, polskiego i czeskiego na Górnym Śląsku zgodnie z oficjalnymi niemieckimi danymi sporządzonymi na podstawie spisu ludności z 1890 roku (wydano ją w 1896 roku). Dodatkowo liniami Partsch zaznaczył zasięg występowania języka polskiego i czeskiego w roku 1790.
Okreslenie "z XIX wieku" to za bardzo ogolne. Na tej reprodukcji kolory zbyt blade, trudno sie zorientowac jaki jest zasieg poszczegolnych stref intensywnosci jezyka polskiego i odczytac te procenty.
Co do procentów, to poniżej nieco późniejsza mapa sporządzona na podstawie spisu z 1910 roku, opracowana przez P. Webera i wydana w roku 1914.
Nie wrzucam map polskich, bo oczywiście zaraz zarzucono by im stronniczość.
Wit - Śro Mar 18, 2009 7:15 pm
jeszcze taka ciekawostka związana z międzywojenną historią Śląska:
Kawałek Śląska stoi na ul. Pomorskiej w Krakowie
dziś
Towarzystwo Obrony Zachodnich Kresów Polski - organizacja z przedwojennymi korzeniami, która walczy z przejawami separatyzmu na Górnym Śląsku - chce odzyskać zbudowany w 1936 roku w Krakowie "Dom Śląski".
"Dom Śląski" to dawna własność mającego swój zarząd w Krakowie Towarzystwa. Ten niezwykle reprezentacyjny budynek przy ul. Pomorskiej 2 powstał przed wojną na działce wartej dziś fortunę, a podarowanej organizacji przez krakowską gminę. Miał służyć m.in. studentom ze Śląska studiującym w Krakowie.
Co istotne dom został sfinansowany m.in. dzięki dotacji Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego (ok. 4 mln zł), oraz zbiórkom powstańców śląskich.
Powstanie śląskiej placówki w Krakowie miało umacniać międzyregionalną przyjaźń i podkreślać polskość Śląska w burzliwych latach II RP - powstań i plebiscytu.
Towarzystwo Obrony Zachodnich Kresów Wschodnich o odzyskanie budynku zabiega od lat. Po wojnie "Dom Śląski" przekazano bowiem w administrowanie Lidze Obrony Kraju, która w 1967 r. została uznana za właściciela domu i działki. - Co figuruje w księgach wieczystych - wyjaśnia Filip Szatanik z krakowskiego Urzędu Miasta.
Zdaniem Towarzystwa odbyło się to z naruszeniem prawa. - LOK powołał się na nieistniejące dokumenty. Przed nami są dwie możliwości: albo wejść na kosztowną drogę sądową, albo odwołać się do władz Krakowa o pomoc, by wydały decyzję drogą administracyjną. Rada Miasta już w 2001 roku w swej rezolucji wyraziła wolę, by budynek wrócił właśnie do nas - twierdzi sekretarz generalny Towarzystwa Teresa Stanek, córka płk. Jana Stanka, jednego z organizatorów powstań śląskich. Jego losy są zresztą związane z historią "Domu Śląskiego". W czasie wojny znajdowała się tu siedziba Gestapo i Stanek był właśnie tu torturowany.
W podziemiach śmierć znalazł gen. Stanisław Rostworowski, który w czasie trzeciego powstania śląskiego był szefem sztabu Naczelnej Komendy Wojsk Powstańczych.
- Władze Krakowa z wielką życzliwością patrzą na nasze zabiegi. Prezydent Jacek Majchrowski zna sprawą - mówi Teresa Stanek. - W tej sprawy spotykamy się z prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Po co Towarzystwu Dom? - Liczymy na jego wynajęcie. Wtedy pomożemy finansowo działalność odradzającego się właśnie Instytutu Śląskiego im. Wojciecha Korfantego w Katowicach - wyjaśnia prof. Zygmunt Woźniczka historyk z Uniwersytetu Śląskiego oraz członek Towarzystwa.
- Życzę Towarzystwu powodzenia w staraniach o odzyskanie domu, bo prawo własności powinno być uszanowane -ocenia Jerzy Gorzelik przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska.
Mimo wielu prób nie udało nam się uzyskać opinii LOK na ten temat "Domu Śląskiego".
Zaginione skarby
Tryptyk z Wielowsi pod Gliwicami - znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie, choć przed wojną należał do Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu.
Lew Kalidego z Gliwic - Bytom już ma swój oryginał, który przez lata zdobił warszawskie zoo, a gliwicki zaginął w mrokach historii.
Figura św. Jana Nepomucena - przed wojną zdobiła centrum Mysłowic. Obecnie nie wiadomo, gdzie jest.
Budynek Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego - był własnością Skarbu Śląskiego a został przejęty przez Skarb Państwa. Dlatego obecnie właścicielem jest wojewoda, a nie marszałek, choć to on powinien być gospodarzem gmachu.
Agata Pustułka - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/975218.html
Wit - Śro Mar 25, 2009 5:40 pm
Odradza się Instytut Śląski
dziś
Podczas wczorajszego spotkania w Urzędzie Marszałkowskim zdecydowano, że na początek Instytut Śląski zostanie powołany jako wydział Biblioteki Śląskiej z własną radą naukową i kilkuosobowym zespołem badawczym.
- Chcielibyśmy od razu powołać odrębną instytucję, ale na razie nie ma na to pieniędzy - mówi prof. Zygmunt Woźniczka z Uniwersytetu Śląskiego. Inicjatywa nabierze rozmachu prawdopodobnie już 20 kwietnia podczas uroczystej sesji w Urzędzie Marszałkowskim poświęconej Wojciechowi Korfantemu.
- Na ten dzień zostanie przygotowana uchwała powołująca pracownię dziejów Śląska - dodaje prof. Woźniczka. Instytut Śląski został zlikwidowany na początku lat 90 jako relikt PRL-u. - Zaniechanie systematycznych badań naukowych nad tematyką śląską doprowadziło do powstania "białych plam" w wielu dziedzinach nauki. Głównym zadaniem instytutu byłoby monitorowanie i opis zjawisk istotnych dla województwa - czytamy w oficjalnym komunikacie UM.
Katarzyna Piotrowiak - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/978375.html
Chcą pisać encyklopedię
20.03.2009
Śląsk nigdy nie był i nie jest kulturalną pustynią! - napisał jeden z internautów na wieść o tym, że naukowcy przygotowują się do monumentalnego przedsięwzięcia, jakim będzie wydanie Encyklopedii Śląska. Na początek planowana jest jej wersja elektroniczna. O inicjatywie, odświeżonej przez arcybiskupa Damiana Zimonia, podczas dyskusji o białych plamach w badaniach nad regionem, pisaliśmy tydzień temu. W ciągu kilku dni profesor Marek Szczepański przewodniczący Rady Naukowej Międzynarodowego Centrum Studiów Śląskich, otrzymał dziesiątki listów od pasjonatów i historyków, którzy chcą wziąć udział w tworzeniu encyklopedii.
- Nie spodziewałem się aż takiego odzewu. W listach znalazłem propozycje haseł, konkretnych nazwisk i zdarzeń. Zdaniem nadawców nie powinno w nich na przykład zabraknąć informacji o początkach urzędów górniczych, czy inspekcji pracy - mówi prof. Szczepański.
Internauci, którzy od wielu dni toczą burzliwą dyskusję na temat osób zasłużonych dla Śląska, są zdania, że encyklopedia jest dobrym rozwiązaniem, które może pomóc w uporządkowaniu historii regionu. W encyklopedii widzieliby nie tylko sławy, które trwale zapisały się w annałach historii, ale i obecnych idoli. Obok nazwisk noblistów i przemysłowców, przewijają się także nazwiska piłkarzy, artystów malarzy, kompozytorów, oraz światowej sławy pianisty Krystiana Zimermana.
We wtorek, z inicjatywy marszałka województwa odbędzie się spotkanie w sprawie restytucji Instytutu Śląskiego zlikwidowanego na początku lat 90, jako relikt PRL-u.
- Idea Encyklopedii Śląska narodziła się w Instytucie Śląskim już w latach 70, niestety pomysł zakończył swój żywot wraz z likwidacją placówki. Wiem jednak, że pozostało sporo materiałów na ten temat. W jakiejś mierze część prac związanych z encyklopedią zostało już wykonanych, oczywiście w tamtych czasach powstawały na inne zlecenie, inny był też zestaw haseł rzeczowych. Obecnie należałoby to wszystko zweryfikować - mówi profesor Ryszard Kaczmarek z Uniwersytetu Śląskiego, który wraz z naukowcami z Czech oraz Niemiec pracuje nad wydaniem historii Górnego Śląska.
O Korfantym
Urząd Marszałkowski apeluje o pomoc w poszukiwaniu pamiątek związanych z Wojciechem Korfantym dla Muzeum Śląskiego.
Więcej informacji o Roku Korfantego w internecie na stronie: www.silesia-region.pl/rok_wojciecha_korfantego
Katarzyna Piotrowiak - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/976452.html
kiwele - Śro Mar 25, 2009 5:53 pm
Odradza się Instytut Śląski
dziś
Podczas wczorajszego spotkania w Urzędzie Marszałkowskim zdecydowano, że na początek Instytut Śląski zostanie powołany jako wydział Biblioteki Śląskiej z własną radą naukową i kilkuosobowym zespołem badawczym.
- Chcielibyśmy od razu powołać odrębną instytucję, ale na razie nie ma na to pieniędzy - mówi prof. Zygmunt Woźniczka z Uniwersytetu Śląskiego. Inicjatywa nabierze rozmachu prawdopodobnie już 20 kwietnia podczas uroczystej sesji w Urzędzie Marszałkowskim poświęconej Wojciechowi Korfantemu.
- Na ten dzień zostanie przygotowana uchwała powołująca pracownię dziejów Śląska - dodaje prof. Woźniczka. Instytut Śląski został zlikwidowany na początku lat 90 jako relikt PRL-u. - Zaniechanie systematycznych badań naukowych nad tematyką śląską doprowadziło do powstania "białych plam" w wielu dziedzinach nauki. Głównym zadaniem instytutu byłoby monitorowanie i opis zjawisk istotnych dla województwa - czytamy w oficjalnym komunikacie UM.
Katarzyna Piotrowiak - POLSKA Dziennik Zachodni
http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/978375.html
Zycze temu odradzajacemu sie Instytutowi Slaskiemu, by tak sie rozwinal, zeby jego naturalna siedziba mogl sie stac caly odnowiony Stary Dworzec.
Strona 5 z 10 • Wyszukiwarka znalazła 944 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10