[Warszawa] O wszystkim i o niczym...
Mies - Czw Maj 24, 2007 7:19 am
Przewodnik po Warszawie dla zakręconych
Agnieszka Kowalska 2007-05-23
Fundacja Bęc Zmiana stworzyła alternatywny przewodnik po Warszawie. Nie ma tu Starówki i Traktu Królewskiego. Są za to bloki i krzaki nad Wisłą
Z tego przewodnika wyłania się nietypowy obraz miasta. Taki, który może zainteresować ludzi młodych, awangardowych i szukających u nas czegoś wyjątkowego. Przewodnik już jest wydrukowany, wkrótce trafi do warszawskich kulturalnych miejsc: muzeów, kawiarni, księgarni i hoteli. Tam będzie go można dostać za darmo. To dzięki wsparciu, jakie projektowi udzieliło miejskie biuro kultury. Jest też dostępny w internecie, na stronie http://notesfromwarsaw.blogspot.com skonstruowanej na zasadzie blogu, w którym każdy może umieścić swój komentarz. Nie jest ogromny, ale bardzo profesjonalnie przygotowany - wszystkie teksty przetłumaczono na język angielski, jest tu też kalendarium imprez kulturalnych na cały rok i praktyczne informacje. Np. jak poruszać się po Warszawie komunikacją miejską, jaki wybrać hostel, gdzie zjeść i skorzystać z internetu.
Według Bogny Świątkowskiej, szefowej fundacji Bęc Zmiana, w innym polskim mieście wystarczy turystę wysadzić w odpowiednim miejscu i za trzy godziny odebrać, żeby zobaczył to, co najciekawsze. - U nas nie jest tak łatwo. Tu trzeba mieć dobrego przewodnika, który zawiezie, gdzie trzeba, albo wskaże fajne punkty rozrzucone po całym mieście. Oczywiście, o ile nie mamy do czynienia z kimś, kogo zadowala sztuczna Starówka i Zamek Królewski - mówi Bogna Świątkowska. - Dlatego postanowiliśmy wydać taki przewodnik dla freaków, czyli tych, którzy chcą zobaczyć, czym naprawdę żyje dziś to miasto - dodaje.
Rzeczywiście, to przewodnik bardzo subiektywny, w którym znajdziemy nasze smaczki smaczków: żoliborskie osiedla, bloki w osiedlu za Żelazną Bramą, detale wystroju Pałacu Kultury, dzielnicę żydowską, Pragę, Stadion Dziesięciolecia, ogródki działkowe, kopulaki, czyli okrągłe domki zbudowane w latach 60. na Okęciu. Mikołaj Długosz prezentuje tu nudne pocztówki z PRL, które zebrał w książce "Pogoda ładna". Maurycy Gomulicki - swoje fotografie betonowych detali. Sklep Babaryba - nietuzinkowe pamiątki z Warszawy. A Przemek Pasek z fundacji Ja Wisła - nadrzeczne chaszcze, z których można obserwować ptaki i pomnik Chwała Saperom ("Pięknie wygląda w promieniach zachodzącego słońca").
- Atuty Warszawy nie polegają na zestawie obowiązkowym, który ma każde szanujące się miasto. Nie na tym, że zdołaliśmy odbudować Starówkę. Naszym atutem jest nasza swoistość. To miasto, które warto odkryć - podsumowuje Bogna Świątkowska.
A jak już się je odkryje, dzięki stronie internetowej będzie można tu wracać z różnych zakątków świata. Przewodnik można znaleźć na stronie http://notesfromwarsaw.blogspot.com.
---
Warto zastanowić się czy nie można czegoś podobnego zrobić o Katowicach
Niektóre rozdziały:
Osiedla: http://notesfromwarsaw.blogspot.com/200 ... tates.html
Kopulki: http://notesfromwarsaw.blogspot.com/200 ... ulaki.html
Podróż do Azji: http://notesfromwarsaw.blogspot.com/200 ... -side.html
Kawa: http://notesfromwarsaw.blogspot.com/200 ... offee.html
Wisła i krzaki: http://notesfromwarsaw.blogspot.com/200 ... r-and.html
Kluby: http://notesfromwarsaw.blogspot.com/200 ... -bars.html
salutuj - Czw Maj 24, 2007 8:58 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
Mies - Czw Maj 24, 2007 9:11 am
W dodatku, w pierwszym kwartale przyszłego roku mają tam skończyć budować stację metra (Młociny).
miglanc - Wto Maj 29, 2007 9:44 am
No wlasnie siedze od niedzieli w Warszawie i miasto robi wrazenie jesli idzie o inwestycje. Tu na jednym osiedlu powstaje w ciagu roku wiecej nowych mieszkan niz w calym GOPie i przyleglosciach powstaje w 3 lata. W poludniowej czesci Warszawy dominuje nowe budownictwo.
Taki widok laduje pozytywna energia - widac rozwoj, przyszlosc. Nie to co w Katowicach gdzie ciagle patrzy sie na "dawne dobre czasy".
Miasto od czasu jak tu bylem kilka lat temu, mam wrazenie stalo sie przyjemniejsze. Jest wiecej ludzi na ulicach i w parkach, jest spokojniej. Znajomi mowia ze poziom bezpieczenstwa sie poprawil i teraz ludzie juz chetniej wychodza na zewnatrz. Kiedy pare lat temu wladze miasta oglaszlay strategie "zero tolerancji" wszyscy sie smiali - Dzis widze, ze to bylo dobre posuniecie. Warto aby i u nas stosowac te metody.
Warszawa jest dziwnym miastem i trzeba dobrze ja znac, by moc cokolwiek o niej powieziec. Sam Plac Defilad to niestety ciagle wiocha - wprawdzie zniknal juz handel uliczny to jednak te blaszaki nadal strasza. Przed Euro to musi zniknac. Plac Konstytucji i okolice bardzo wypieknialy. Podobnie Plac Unii Lubelskiej - robia wrazenie te 7 pietrowe kamienice. Czysciutko, przyjemnie.
Pole Mokotowskie - fantastyczna sprawa. Przez cala noc bawia sie tam ludzie. W ciagu dnia jest tam pelno studentow, ktorzy sie ucza. Ludzie jezdza na rolkach rowerach. Czysto schludno i bezpiecznie.
Genialna komunikacja publiczna. Autobusy nocne, dobre polaczenia wszystkich dzielnic. To kolejna rzecz ktora nalezy zrobic i u nas.
kaspric - Wto Maj 29, 2007 10:32 am
http://notesfromwarsaw.blogspot.com
REWELACJA!
tak btw ciekaw jestem, czy blogspot oferuje takie rodzaje blogów "na kliknięcie myszą", nie wiem, czy nie wejdę w ten system z stroną o gliwickich inwestycjach, bo idealnie się nadaje
brysiu - Pią Cze 08, 2007 1:56 pm
chcialem to zapodac do Przestrzeni i ladu publicznego, ale...
2007.06.07 g. 13:23
Konkurs architektoniczny
Projekt altanki do karmienia piersią
Urząd Dzielnicy Śródmieście ogłasza konkurs na projekt altanki służącej do karmienia piersią w miejscu publicznym. Konkurs skierowany jest do studentów i absolwentów wydziałów architektonicznych.
Konkurs organizuje Dzielnica Śródmieście przy wsparciu Fundacji MaMa i grupy Działam.pl
Celem konkursu jest wyłonienie projektu altanki - kącika do karmienia piersią, który zostanie zrealizowany w warszawskiej przestrzeni miejskiej.
Przy projektowaniu kącika do karmienia, należy kierować się przede wszystkim wygodą i bezpieczeństwem matki karmiącej i dziecka, także ceną, dostępnością i bezpieczeństwem materiałów, z których miałby być wykonany.
Projekty zostaną ocenione przez komisję konkursową, którą powoła Burmistrz Dzielnicy Śródmieście.
Projekt, który zostanie uznany za najlepszy może być zrealizowany i sfinansowany przez dzielnicę Śródmieście. Imię i nazwisko autora/autorki projektu będzie zaznaczone na zrealizowanym projekcie oraz umieszczane w materiałach promujących program „Warszawa przyjazna matkom” oraz Dzielnicę Śródmieście. Autor najlepszego projektu zostanie wyróżniony również upominkiem od Dzielnicy Śródmieście.
Konkurs adresowany jest do studentów i absolwentów wydziałów architektonicznych.
Oferty/wnioski należy przesłać do dnia 30.06.2007 r. (decyduje data stempla pocztowego) na adres:
Urząd m. st. Warszawy Dzielnica Śródmieście
ul. Nowogrodzka 43,
00-691 Warszawa;
z dopiskiem na kopercie: "Konkurs na altankę”
lub złożyć w Urzędzie Dzielnicy Śródmieście, ul. Nowogrodzka 43 w pokoju 231.
Regulamin konursu z zakresu edukacji i kultury „Zaprojektowanie altanki do karmienia piersią w miejscu publicznym”
Autor: Urząd Dzielnicy Śródmieście
Opublikowal: Michał Pawlik
Mies - Pon Cze 11, 2007 11:35 am
No wlasnie siedze od niedzieli w Warszawie i miasto robi wrazenie jesli idzie o inwestycje. Tu na jednym osiedlu powstaje w ciagu roku wiecej nowych mieszkan niz w calym GOPie i przyleglosciach powstaje w 3 lata. W poludniowej czesci Warszawy dominuje nowe budownictwo.
Taki widok laduje pozytywna energia - widac rozwoj, przyszlosc. Nie to co w Katowicach gdzie ciagle patrzy sie na "dawne dobre czasy".
Miasto od czasu jak tu bylem kilka lat temu, mam wrazenie stalo sie przyjemniejsze. Jest wiecej ludzi na ulicach i w parkach, jest spokojniej. Znajomi mowia ze poziom bezpieczenstwa sie poprawil i teraz ludzie juz chetniej wychodza na zewnatrz. Kiedy pare lat temu wladze miasta oglaszlay strategie "zero tolerancji" wszyscy sie smiali - Dzis widze, ze to bylo dobre posuniecie. Warto aby i u nas stosowac te metody.
Warszawa jest dziwnym miastem i trzeba dobrze ja znac, by moc cokolwiek o niej powieziec. Sam Plac Defilad to niestety ciagle wiocha - wprawdzie zniknal juz handel uliczny to jednak te blaszaki nadal strasza. Przed Euro to musi zniknac. Plac Konstytucji i okolice bardzo wypieknialy. Podobnie Plac Unii Lubelskiej - robia wrazenie te 7 pietrowe kamienice. Czysciutko, przyjemnie.
Pole Mokotowskie - fantastyczna sprawa. Przez cala noc bawia sie tam ludzie. W ciagu dnia jest tam pelno studentow, ktorzy sie ucza. Ludzie jezdza na rolkach rowerach. Czysto schludno i bezpiecznie.
Genialna komunikacja publiczna. Autobusy nocne, dobre polaczenia wszystkich dzielnic. To kolejna rzecz ktora nalezy zrobic i u nas.
Autobusy nocne przechodzą właśnie modernizację (chodzi o łatwiejszą orientację w zagmatwanych połączeniach). W dodatku, metro od paru miesięcy w week jeździ już nawet w nocy. Co dziwne zarząd metra sam na to wpadł i nie było w prasie wielkiego nacisku na takie rozwiązanie. Co do bezpieczeństwa, to ostatnio parę razy włóczyliśmy sie ze znajomymi do rana po śródmieściu i nawet nie tyle nic się nie działo, ale nie było takich sytuacji, że ktoś z nas mógł podejrzewać, że mogłoby sie coś stać (za to, że to napisałem, pewnie mnie ktoś wkrótce skroi;). Faktem jest jednak, że jest sporo policji i od zeszłego roku pojawiło sie dużo kamer nawet w spokojniejszych dzielnicach. Co do schludności, to mam wrażenie, że jednak kamienic w Kat. odnawia się więcej, ale to może jest związane z tym, że Katowice zawsze mnie czymś miłym zaskakują po przyjeździe, czego nie obserwuję na codzień. W dodatku w Kat. na szczęście nie ma tylu reklam (jest teraz dużo artykułów w GW żeby się tego w końcu pozbyć). Na przyszłość polecam się (wszystkim) jako przewodnik, jeśli ktoś chciałby pozwiedzać mniej znane miejsca w Waw.
salutuj - Pon Cze 11, 2007 12:07 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
Mies - Pon Cze 11, 2007 12:13 pm
Gdyby ktos był akurat w Waw, to "architektoniczne" wydarzenia w tym miesiącu przedstawiają się następująco:
--------------
12 czerwca, godzina 17.30
> Temat wiodący: Star system - koniec czy kontynuacja.
> Film: Building the Gherkin (Norman Foster) 89 minut,
> Dyskusja: prof. Stefan Kuryłowicz Kuryłowicz & Associates, WA
> Politechniki Warszawskiej, Maciej Miłobędzki; JEMS Architekci,
> Olga Wasilkowska; artystka, architekt
>
> Film ;Budowanie ogórka; jest poświęcony kulisom budowy
> słynnego biurowca firmy Swiss Re w centrum Londynu. Film został
> zrealizowany w charakterystycznym dla brytyjskich dokumentów stylu -
> ludzie i ich praca od kuchni. Główną postacią filmu jest brytyjski
> architekt Norman Foster – ikona współczesnej architektury
> komercyjnej. Projekcja będzie pretekstem do dyskusji na temat wpływu
> logiki mediów na architekturę, feudalnej struktury wielkich biur
> architektonicznych, komercyjnego wymiaru architektury współczesnej i
> budowaniu współczesnych ikon architektonicznych.
------------------------------------------------------------------------
13 czerwca, godzina 17.30
> Temat wiodący: Modernizm - trudne dziedzictwo.
> Filmy: \'City of Dreams\' - 50 min,
“A diary of an eccentric
> architect” -
> Philip Johnson - 50 minut
> Dyskusja: Czesław Bielecki – pracownia „Dom i Miasto”,
> publicysta, Henryk Drzewiecki – krytyk architektury, członek
> Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Architektury, Magdalena
> Mostkowska – WA Politechniki Warszawskiej
>
> Film \"Miasto marzeń\" mówi o słynnym, afrykańskim mieście Asmara
> wybudowanym w latach 1935 - 1941 roku ubiegłego wieku na terenie Erytrei
> przez włoskich kolonizatorów. Asmara jest jedynym zespołem
> urbanistycznym na świecie,
> który został konsekwentnie zbudowany w stylu Art Deco, Novocento i
> modernizmu. Z tego powodu Asmara nazywana jest też „Frozen
> City”.
>
> Film \"Dziennik ekscentrycznego architekta\" opowiada o Philipie Johnsonie
> - architekcie, który z jednej strony zaszczepił ruch modernistyczny na
> terenie Stanów Zjednoczonych, a z drugiej stworzył krytykowany styl
> międzynarodowy. Opowiada o człowieku, który z jednej strony był
> chodzącą historią architektury światowej, a z drugiej egocentrykiem dla
> którego
> architektura była przede wszystkim odskocznią do kariery.
>
> Projekcje będą pretekstem do dyskusji na temat znaczenia pojęcia
> „modernizm” w architekturze oraz budowaniu jako procesie
> nieobojętnym społecznie i politycznie. Przedmiotem rozmowy będzie także
> ocena dorobku polskiej architektury modernistycznej oraz współczesnych
> realizacji minimalistycznych.
----------------------------------------------------------
14 czerwca
> Temat wiodący: Kultura i architektura
> Filmy: ;My Architect: A Son\'s Journey; - Louis Khan - 115
> minut
> Dyskusja: dr Jerzy Grochulski – prezes SARP, pracownia ;Pro
> Arte;, Jarosław Kozakiewicz - artysta, prof. Marek Budzyński
; pracownia ;Architekt;, WA Politechniki Warszawskiej
>
> Film \"Mój architekt: podróż syna\" został wyprodukowany i
> wyreżyserowany przez syna słynnego, amerykańskiego architekta Louisa
> Kahna. Film mówi o losie architekta, który chciał być artystą, a
> jednocześnie musiał zmagać się z trudną materią realizacji koncepcji
> intelektualnych. Film opowiada też o człowieku całkowicie pochłoniętym
> realizacją swoich planów zawodowych, uwikłanym w trudne decyzje osobiste.
>
> Prowadzenie dyskusji: Krzysztof Sołoducha
> Początek seansów: 17.30 Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski,
> Kino Lab/Audytorium
---------------------------------------
16 czerwca 2007, Warszawa
Dzień Architektoniczny w ramach Tygodnia Szwajcarskiego
Sala Wykładowa Instutu Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego ul. Krakowskie Przedmieście 26/28
12:00 wykład "Nowa architektura Szwajcarii. Morze bez dna" wygłosi Hubert Trammer
14:00 "Nie tylko o Kerezie" dyskusja o architekturze Szwajcarii.
Dyskusję rozpoczną paneliści:
Katarzyna Jackowska - w latach 2003-2007 architekt w pracowni Herzog & de Meuron Architekten. Od jesieni 2007 będzie prowadzić zajęcia na Wydziale Architektury ETH w Zurichu
Urszula Kropiwiec - dyrektor warszawskiego biura Szwajcarskiej Fundacji dla Kultury Pro Helvetia
Wojciech Kaczura - absolwent Wydziału Architektury w Lozannie, członek SIA (szwajcarskiego związku inżynierów i architektów), pracował w pracowni Mario Botty
Marcin Kwietowicz - współautor holu wejściowego do Zamku Ujazdowskiego i autor scenografii pomieszczeń więziennych do projektu Artura Żmijewskiego "Powtórzenie"
Marcin Sadowski - współwłaściciel pracowni JEMS Archotekci
Po dyskusji pokaz filmów o szwajcarskich architektach.
---------------------------
26 czerwca 2007 godz. 18:00 Warszawa, Narodowa Galeria Sztuki,
wejście od ul. Burschego
Wykład "Minimalizm płomienisty" wygłosi Hubert Trammer
Mies - Pon Cze 11, 2007 12:23 pm
wpadniesz 23.06 na zlot?
Hmm, nie wiedziałem nic o zlocie. Zaplanowałem już przyjazd do Kat. na piątek 15
absinth - Pon Cze 11, 2007 12:36 pm
Na przyszłość polecam się (wszystkim) jako przewodnik, jeśli ktoś chciałby pozwiedzać mniej znane miejsca w Waw.
ja planuje jakas wyprawe do wawy w wakacje wiec nieomieszkam sie zglosic do Ciebie
Mies - Pon Cze 11, 2007 12:48 pm
Nie ma problemu, jakby co to nawet jakieś rowery się znajdą
salutuj - Pon Cze 11, 2007 2:28 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
Mies - Pon Cze 11, 2007 2:29 pm
Może się uda. Będę wiedział koło piątku
caterina - Pon Cze 11, 2007 7:22 pm
Na przyszłość polecam się (wszystkim) jako przewodnik, jeśli ktoś chciałby pozwiedzać mniej znane miejsca w Waw.
Hmm,szkoda,ze dopiero dzis pojawiła sie propozycja..akurat jak wrociłam ze stolicy....mam nadzieje,ze bedzie jeszcze aktualna przez dłuzszy czas...i bede mogła skorzystac,bo niestety ja zawsze mam ta sama trase zwiedzania,przepiekna lecz juz lekko opatrzona,pozdrawiam serdrcznie!!!!
Mies - Wto Cze 12, 2007 1:49 pm
Będzie aktualna. Pozdrawiam;)
zasnuty - Wto Cze 12, 2007 7:02 pm
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4219369.html
Ochroniarze w tramwajach i autobusach
PAP, wot2007-06-12, ostatnia aktualizacja 2007-06-12 15:47
W autobusach i tramwajach na terenie Warszawy pojawi się 42 ochroniarzy. Zarząd Transportu Miejskiego ogłosił przetarg na ochronę - poinformował we wtorek PAP rzecznik ZTM Igor Krajnow.
Warszawskie autobusy będą pod nadzorem ochroniarzyOchroniarze mają działać przede wszystkim prewencyjnie i wspomagać pracę straży miejskiej i policji. "Ich obecność ma odstraszać potencjalnych przestępców i chuliganów. W przypadku zauważonego jakiegoś zagrożenia dla pasażerów, będą podejmować interwencję i sprawców oddawać w ręce policji" - powiedział.
"Będą również dbać o to, by nikt nie oklejał nielegalnymi ogłoszeniami i nie dewastował przystanków" - podkreślił Krajnow. Jak dodał, w szczególnych przypadkach na pomoc będą wzywani ochroniarze w radiowozie. Wszystkie patrole będą mieć łączność radiową z dyżurnym ZTM.
Na razie nie wiadomo ile to będzie kosztować. Oferty zostaną otwarte 20 lipca. Wygra ta firma, która zaproponuje najniższą cenę. Umowa z wybraną agencją ochrony zostanie podpisana na okres do końca tego roku.
"Jest to próbny okres. Zobaczymy jak sprawdzi się to rozwiązanie i być może będziemy tę ofertę powiększać" - dodał Krajnow.
Ulicami Warszawy jeździ codziennie około 1500 autobusów i 800 tramwajów.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
to tak a propo naszego świetnego miejskiego programu przeciwko przestępstwom.
ciekawe jak duzy budzet ma ZTM, ze stac go na wynajęcie 42 ochroniarzy? (dla przypomnienia: UM Katowice dał pieniądze na co najwyzej 12 policjantów)
absinth - Wto Cze 12, 2007 9:31 pm
dla przypomnienia
Policja nie byla w stanie wykorzystac nawet tych pieniedzy...
zasnuty - Śro Cze 13, 2007 6:01 am
dla przypomnienia
Policja nie byla w stanie wykorzystac nawet tych pieniedzy... po pierwsze: chodzi o pieniądze w tamtym roku, a nie w tym.
po drugie: nie nie była w stanie, tylko nie mogła - bo ustawa o zamówieniach publicznych jest tak skonstruowana, ze przetarg jak dostają kasę na 2006 rok to nie mogą jej wydawać w 2007 roku, a dopiero wtedy by te radiowozy mogla firma ktora wygrala dostarczyc (przynajmniej tak się tłumaczyli w artykule)
po trzecie: przetargi organizują komendy wojewódzkie (w tamtym roku nasza, w tym roku kraków), a nie miejskie, więc miejskiej się nie można czepiać w tej sprawie.
po czwarte: dawanie kasy na radiowozy i potem "niech sobie policja organizuje przetargi", to jest jednak coś innego niż dawanie kasy na utworzenie/uzupełnienie stanowisk policjantów. szeregowych policjantów.
po piąte i ostatnie: ile samochodów policja za te 300 tys zł była w stanie kupić policja?
3? trzy furgonetki?
i to ma być wsparcie dla policji? i to ma być ten wielki program walki z przestępczością?
danie kasy na trzy samochody?
po prostu pusty śmiech na sali....
(pomijając już fakt iż policjanci wyraźnie sugerowali że potrzebują co najmniej dziewięć takich samochodów, ale jak wiadomo to byłby taki wielki wydatek dla miasta, że byśmy musieli się zadłużyć i zakasać rękawy dla tych niebotycznie ogromnych 900 tys zł, w końcu mamy tylko nieco ponad miliard budżetu...)
ten cały wielki i wspaniały program walki z przestępczością w katowicach to jedna wielka lipa. przekazują jakieś grosze komendzie policji, "zeby był, ze wam pomagamy" i tyle.
bo i po co w sumie mają dawać więcej?
fura uszoka jest pewnie pilnowana przez straż miejską, dom przez jakąś ochroniarską, a w samochodzie, jak się wozi po miescie (bo tramwajami i autobusami czy per pedes to już nie łaska) to raczej nikt go nie napadnie.
radni też tylko samochodami się poruszają (o czym swiadczą ciąge protesty w sprawie miejsc parkingowych dla ich samochodów podczas sesji rady miasta).
a moze dobrze ze się przestępczość w katowicach rozwija? moze w koncu ktos ich okradnie do cna i tak pobije, ze zrozumieją, iz nalezy w policje NIECO więcej inwestować. hm, mam nadzieję, że takie coś nastąpi, bo jak widać na przekazanie większej liczby pieniędzy nie można liczyć. a szkoda.
absinth - Śro Cze 13, 2007 7:34 am
powiedz mi tak szczerze, czy Ty czytałes kiedykowlwiek ustawe o zamowieniach publicznych?, albo o partnerstwie publiczno-prywatnym czy tez o uzytkiowaniu wieczystym? (to juz tak odnosnie Twoich rewelacji w przedmiocie stadionu Gornika Zabrze)
Piszesz z taka pewnoscia takie osobliwosci czasem, ze wydaje mi sie ze funkcjonujesz w jakies alternatywnej rzeczywistosci
no offence, ale piszesz czesto po prostu bzdury z takim namaszczeniem jakbys objawial prawde absolutna
zasnuty - Śro Cze 13, 2007 8:15 am
powiedz mi tak szczerze, czy Ty czytałes kiedykowlwiek ustawe o zamowieniach publicznych?, albo o partnerstwie publiczno-prywatnym czy tez o uzytkiowaniu wieczystym?
widzę że masz problemy z czytaniem.
było napisane tak:
po drugie: nie nie była w stanie, tylko nie mogła - bo ustawa o zamówieniach publicznych jest tak skonstruowana, ze przetarg jak dostają kasę na 2006 rok to nie mogą jej wydawać w 2007 roku, a dopiero wtedy by te radiowozy mogla firma ktora wygrala dostarczyc (przynajmniej tak się tłumaczyli w artykule)
pojmaju?
sam zresztą ten artykuł wkleiłeś w innym wątku ^^
a w sprawie górnika, to przecież pisałem, że nie przeczytałem jednego posta bo się na poprzednią stronę zawinął i stąd całe nieporoznumienie :\
zresztą nie rozumiem tych problemów prawnych z inwestycją zagraniczną i budową stadionu górnika - jak to jest mozliwe ze we wroclawiu mogą zrobić inwestycje w inny sposób bez problemów, a w zabrzu się nie da. specyfika śląska czy wybierają inne (czyt. gorsze) rozwiązania prawne na zbudowanie nowego stadionu?
absinth - Śro Cze 13, 2007 8:22 am
widzisz problem polega chyba na tym, ze dosc czesto albo czegos nie przeczytales, albo przeczytales tylko to co pisza dziennikarze ( a im wyjatkowo czesto zdarza sie stosowac "skroty myslowe" hehe ) i potem sadzisz takie "ciekawostki" piszac je z takim przekonaniem graniczacym z pewnoscia, ze wychodzi troche kuriozalnie
Pieczar - Śro Cze 20, 2007 8:25 am
Torca W. zburzy centrum Jupiter
www.biznespolska.pl
Torca W. - spółka, której głównym udziałowcem jest hiszpańska firma Torca Industrial - zamierza wybudować na warszawskiej Woli kompleks mieszkalno-biurowy. Inwestycja powstanie w rejonie ulic Towarowej, Pańskiej, Srebrnej i Miedzianej, na miejscu centrum handlowego Jupiter Centrum. Na działce o powierzchni ponad 2,3 ha inwestor chce postawić kompleks o pow. 160 tys. mkw. (około 50-60 tys. mkw. przypadnie na mieszkania, w tym 120-metrową wieżę). Nad projektem pracuje biuro hiszpańskiego architekta Alonso Balaguer oraz APA Kuryłowicz Associates. Rozpoczęcie budowy planowane jest na początek 2009 roku. Deweloper zamierza wybudować w Warszawie również biurowiec (6-7 tys. mkw.). Obiekt stanie przy skrzyżowaniu ulicy Puławskiej i al. Wilanowskiej. Firma czeka na wydanie warunków zabudowy
Pieczar - Śro Cze 20, 2007 8:26 am
Grupo Lar na Bielanach
www.biznespolska.pl
Hiszpański deweloper Grupo Lar wybuduje osiedle mieszkaniowe Nowe Bielany. Inwestycja stanie w kwartale ulic Kasprowicza, Nocznickiego, Kaliszówka i Sokratesa. Projekt będzie budowany w trzech etapach po 150-200 mieszkań o powierzchni od 30 do 120 mkw. Deweloper otrzymał już decyzję o warunkach zabudowy. Prace budowlane ruszą w IV kwartale tego roku. Koncepcję architektoniczną przygotowała pracownia ArchiCo Projekt.
Mies - Śro Cze 27, 2007 7:53 am
Muzeum na gruzach getta
Tomasz Urzykowski 2007-06-27
Będzie na wskroś nowoczesne. Stanie w miejscu zrównanej z ziemią dzielnicy żydowskiej. We wtorek obok pomnika Bohaterów Getta wmurowano akt erekcyjny pod budowę Muzeum Historii Żydów Polskich
Zaprojektowany przez fińskich architektów Rainera Mahlamakiego i Ilmariego Lahdelmę gmach będzie pierwszym od 70 lat nowym budynkiem muzealnym w Warszawie. Poprzedni - siedzibę Muzeum Narodowego - wzniesiono jeszcze przed wojną.
Wczorajsza uroczystość rozpoczęła się urwaniem chmury. Na szczęście organizatorzy rozłożyli olbrzymi namiot, pod którym skryli się polscy i zagraniczni goście. Na honorowych miejscach zasiedli m.in. prezydent RP Lech Kaczyński, byli prezydenci Polski i Niemiec - Aleksander Kwaśniewski i Niemiec Richard von Weizsäcker, prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz i metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz. Tylko były ambasador Izraela w Polsce Szewach Weiss nie mógł usiedzieć na miejscu, podchodząc z uśmiechem do kolejnych przybywających VIP-ów. Za nim podążał tłum fotoreporterów.
- To spóźniony sukces. Muzeum powinno powstać dużo wcześniej - powiedział Lech Kaczyński.
- Lepiej późno niż wcale - stwierdził po angielsku Meir Lau, urodzony w Piotrkowie Trybunalskim naczelny rabin Tel Awiwu. - Mam nadzieję, że niebo płacze dziś z radości - zażartował. Z swoje żywiołowe przemówienie, w którym z dumą mówił o polskich korzeniach i znajomości z Janem Pawłem II, zebrał największe brawa.
Akt erekcyjny wmurowano w fundamenty XVIII-wiecznego gmachu koszar artylerii koronnej, w którym podczas okupacji mieściła się podporządkowana Niemcom żydowska rada getta (Judenrat). Jego mury rozebrano już po wojnie, tworząc łąkę przed pomnikiem Bohaterów Getta. Do wykopanego dołu wchodzili po kolei z kielnią w ręku najważniejsi goście. Zagrały sekcje dęte Teatru Wielkiego i Wiedeńskich Filharmoników. Wystąpili mistrz trąbki Tomasz Stańko i aktorka Nina Stiller.
Przygotowania do budowy muzeum trwały ponad dziesięć lat. Zainicjowało je Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny. W 1998 r. władze Warszawy przekazały 13 tys. m kw. gruntu. W 2005 r. miasto i Ministerstwo Kultury zobowiązały się wspólnie sfinansować postawienie budynku inwestycji (dadzą po 40 mln zł). Z kolei Stowarzyszenie ŻIH ma zebrać pieniądze na urządzenie ekspozycji. Do tej pory darczyńcy ze świata przekazali 45 mln zł. - Pierwsza dotacja pochodziła z Wielkiej Brytanii. Były to fundusze po polskim rządzie na uchodźstwie - zaznaczył Jan Chodakowski, założyciel brytyjskiego komitetu wspierania muzeum.
Równo dwa lata temu rozstrzygnięto konkurs na projekt budynku. Wygrała prosta bryła rozcięta holem w formie szczeliny. Wewnątrz nie zobaczymy gablot z pamiątkami. Zabytki z całego świata można będzie oglądać na monitorach komputerów. Już dziś w bazie danych Muzeum skatalogowano ich około 60 tys. Najważniejszą częścią muzeum będzie projektowana przez międzynarodowy zespół ekspozycja o dziejach polskich Żydów od średniowiecza do czasów obecnych. Przejście przez osiem chronologicznych galerii stanie się niezwykłą podróżą w czasie.
- Teraz żydowskie wycieczki oglądają w Polsce tylko miejsca kaźni. To błąd. Muzeum musi pokazać jak żyliśmy w tym kraju przez tysiąc lat - mówił Zygmunt Rolat, pochodzący z Częstochowy prezes komitetem wspierania muzeum w USA.
Rolę inwestora powierzono Stołecznemu Zarządowi Rozbudowy Miasta. W tym roku ma wyłonić wykonawcę. Budowa powinna się zacząć w marcu 2008 r., a zakończyć pod koniec 2009 r. Wtedy muzeum przejdzie pod skrzydła Ministerstwa Kultury.
Tomasz Urzykowski
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,4255121.html
jacek_t83 - Śro Cze 27, 2007 8:05 am
a mozesz dla przypomnienia podac jeszcze inne projekty ktore zostaly nominowe??
tak z ciekawosci bral w ogole udzial Zvi Hecker ??
Mies - Śro Cze 27, 2007 8:07 am
I film video o budynku http://www.jewishmuseum.org.pl//article ... 31&lang=pl
Mies - Śro Cze 27, 2007 8:11 am
a mozesz dla przypomnienia podac jeszcze inne projekty ktore zostaly nominowe??
tak z ciekawosci bral w ogole udzial Zvi Hecker ??
Zvi Hecker brał udział i dostał wyróżnienie. Zaprojektował coś w stylu wachlarza czy czegoś co wachlarz na mój gust przypomina
jacek_t83 - Śro Cze 27, 2007 8:22 am
http://miejsca.org/2007/muzeum-zydow-polskich/ tutaj tez jest troche wizualek. tego Heckera to sobie potem poszukam
Mies - Śro Cze 27, 2007 8:27 am
Mówisz, masz:)
Zvi Hecker:
http://www.pushpullbar.com/forums/attac ... 1143207776
i jeszcze Peter Eisenman:
http://www.pushpullbar.com/forums/attac ... &d=1143210
Mies - Pią Lip 20, 2007 2:19 pm
Takie będzie Centrum Nauki "Kopernik"
Dariusz Bartoszewicz 2007-07-19
Od odkopania tunelu Wisłostrady między mostem Świętokrzyskim a Biblioteką Uniwersytecką zacznie się budowa warszawskiego Centrum Nauki "Kopernik". Zapowiada się ciekawa eko-architektura z ogrodem na dachu nad samą Wisłą.
- W moim projekcie nie są najważniejsze technologie i architektoniczne gadżety. Fundamentem jest idea zrównoważonego rozwoju - przekonywał wczoraj dr Jan Kubec, główny projektant Centrum Nauki "Kopernik", w Stołecznym Zarządzie Rozbudowy Miasta.
Budynek ma "oddychać". Mimo klimatyzacji przynajmniej w niektórych jego częściach będzie można otwierać okna. W dachu pojawią się "pory". - Ich działanie można porównać do oddychającej skóry żywego organizmu - tłumaczył architekt. I wyświetlał wizualizacje dachu z "kraterami", które przebijają strop, tworząc w środku budynku efektowne patia ze szklanymi ścianami. Dzięki nim zwiedzający będą oglądać rosnące w patiach drzewa czy urządzone tam sadzawki z roślinnością.
Z przystankiem tramwaju wodnego
Aż połowę obszaru Centrum Nauki "Kopernik" pokryje zieleń. Ogród zostanie urządzony na dachu, pnącza pojawią się na niektórych elewacjach. Nie zabraknie samooczyszczających się małych zbiorników wodnych, które mają służyć jako wodopoje dla ptaków.
System ramp i wind sprawi, że wszystkie obiekty i cały teren staną się dostępne dla osób niepełnosprawnych. Budynek (tylko 12 m wysokości) harmonijnie wpisze się w krajobraz nad Wisłą, a układ jego brył tworzyć ma przy okazji pejzaż nowy i sztuczny, lecz pozostający w ścisłym związku z naturalnym. Jego atrakcyjność podniesie urządzenie nabrzeży Wisły z przystanią tramwaju wodnego, może także molo.
- Dzięki Kopernikowi Warszawa zbliży się do rzeki, bo teraz stoi do niej trochę tyłem, trochę bokiem. Ta inwestycja pokaże, że można budować w zgodzie z naturą i ideą zrównoważonego rozwoju, dysponując oszczędnie energią zarówno w trakcie produkcji materiałów budowlanych, jak i potem w czasie eksploatacji gotowego już obiektu - zachwalał projekt Jerzy Grochulski, prezes Stowarzyszenia Architektów Polskich.
Centrum Kopernik składać się będzie z kilku części. Dwa budynki główne w rzucie przypominają wielką literę "L". Najpierw powstanie część poprzeczna, prostopadła do tunelu i Wisły. To w niej znajdą się głównie przestrzenie wystawiennicze (eksponaty już powstają), recepcja i kasy.
Potem zostanie zrealizowany budynek wzdłuż Wybrzeża Kościuszkowskiego (z centrum konferencyjnym i pracowniami). Między nimi, blisko rzeki, stanie kopuła planetarium skrywająca się w bryle przypominającej wielki głaz. Jego powierzchnię utworzą tafle z rastrowanego szkła o rdzawym kolorze, tak by tafle nie odbijały światła ani nie stanowiły zagrożenia dla przelatujących ptaków. Ten obiekt będzie efektownie podświetlony nocą. Przy planetarium na zewnątrz projektowany jest amfiteatr terenowy i scena na wodzie. Na niej - z widokiem na podświetlony most Świętokrzyski - będą się odbywać rozmaite imprezy.
Elewacje Kopernika zostaną wykonane z płyt betonu zbrojonego włóknem szklanym. Ta technologia jest znana zaledwie od kilku lat.
Inwestycja powinna się zacząć jeszcze w tym roku. - W sierpniu ogłosimy przetarg. Mamy nadzieję, że zakończy się on w ostatnim kwartale tego roku. Wykonawca będzie mieć 16 miesięcy na wykonanie pierwszego etapu, a 23 miesiące na całość. Pozwolenie na budowę już jest - zapowiedział wczoraj Paweł Barański, szef Stołecznego Zarządu Rozbudowy Miasta, który jest inwestorem zastępczym Kopernika.
Zarząd ma nadzieję, że początkowy budżet - 85 mln zł, podniesiony niedawno do 151 mln zł, pozwoli na zrealizowanie nowatorskiego jak na Polskę projektu. Że wykonawca nie zażąda więcej pieniędzy, tak jak to się dzieje przy okazji wszystkich inwestycji realizowanych teraz z kasy miasta.
Wycinka drzew i odkrywka tunelu
Zanim cokolwiek da się zbudować między mostem Świętokrzyskim a ul. Lipową, trzeba najpierw odsłonić tunel na długości ok. 70-80 m - nie tylko strop, ale także jego boczne ściany. Ruch samochodów pod ziemią w czasie realizacji inwestycji ma być utrzymany.
- Zarząd Dróg Miejskich cieszy się z naszej budowy. Przy okazji zrobimy to, co powinno być od samego początku - tunel techniczny. Powstanie wzdłuż podziemnego przejazdu, z obu jego boków. Po jednej stronie znajdą się instalacje sanitarne, a po drugiej - elektryczne. Teraz jak jest jakaś awaria, to trzeba kopać w ziemi. Po zbudowaniu Kopernika nie będzie już takiej potrzeby. Do tunelu technicznego o przekroju dwa na trzy metry da się spokojnie wejść i w środku naprawić wszystko, co trzeba - tłumaczył dr Jan Kubec.
Nie kryje, że jeszcze w tym roku trzeba będzie wyciąć drzewa. - Ale część przesadzimy bliżej mostu Świętokrzyskiego. Zadbamy zwłaszcza o kasztanowce i drzewa najstarsze. I posadzimy nowe po zakończeniu budowy, od razu wysokie na dwa-trzy metry - zapewnia architekt.
Dariusz Bartoszewicz
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,4327294.html
salutuj - Pon Lip 23, 2007 10:16 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
depress_wist2 - Pon Lip 23, 2007 10:27 am
niech moc będzie z Tobą !
salutuj - Pon Lip 23, 2007 10:44 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
maciek - Pon Lip 23, 2007 12:11 pm
Salutuj, co to za park/skwer na pierwszych dwóch zdjęciach? Coś mi się kojarzy, ale ja zwykle nie zwracam uwagi na to gdzie mnie prowadzi Panna M.
P.S. To z tym teletubisiem niezłe
Mies - Pon Lip 23, 2007 1:22 pm
Salutuj, co to za park/skwer na pierwszych dwóch zdjęciach?
Nie wiem czy Salutuj pamięta nazwę, więc odpowiem za niego, że to Park Ujazdowski przy Pięknej. Na drugim zdjęciu wskazuje kierunek natarcia na Sejm
maciek - Pon Lip 23, 2007 3:49 pm
Salutuj, co to za park/skwer na pierwszych dwóch zdjęciach?
Nie wiem czy Salutuj pamięta nazwę, więc odpowiem za niego, że to Park Ujazdowski przy Pięknej. Na drugim zdjęciu wskazuje kierunek natarcia na Sejm
salutuj - Pon Lip 23, 2007 4:20 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
Mies - Pon Lip 23, 2007 6:40 pm
To jest ten park co tam ta fontanna jest i zegar słoneczny?:)
Jeśli chodzi tę fontannę
to pewnie to Ogród Saski;)
Ujazdowski jest jakieś 10 min. od Kruczej w stronę Wisły;)
salutuj - Wto Lip 24, 2007 5:49 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
salutuj - Wto Lip 24, 2007 5:54 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
salutuj - Wto Lip 24, 2007 5:56 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
salutuj - Wto Lip 24, 2007 5:58 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
salutuj - Wto Lip 24, 2007 6:06 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
salutuj - Wto Lip 24, 2007 6:07 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
absinth - Wto Lip 24, 2007 8:56 pm
http://img2.putfile.com/main/7/20305434195.jpg
bardzo lubie to miejsce i okolice
SPUTNIK - Wto Lip 24, 2007 9:08 pm
czy to jest :
mlodszym/starszym bratem tego ?
absinth - Wto Lip 24, 2007 9:33 pm
dawny Komitet Centralny byl pierwszy:
Dom Partii, wybudowany w latach 1948-51. Projektu W. Kłyszewskiego, J. Mokrzyńskiego, E. Wierzbickiego
tymczasem nasz Dom Zwiazkow Zawodowych jest z lat 1951-55, a prjektowali go Buszko i Franta
salutuj - Wto Lip 24, 2007 10:28 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
Mies - Pią Lip 27, 2007 8:29 am
Zdjecie KC jest ciekawe dlatego, że rzadko fotografuje się ten budynek od tej strony, a widać tu balkon, na którym komunistyczni dygnitarze mieli odbierać defilady idące Al.Ujazdowskimi. W tej chwili przed balkonem jest pusta ściana, bo na szczęście zrezygnowano z wyburzenia pięknej kamienicy, która stoi po drugiej stronie.
Jakby ktoś był w okolicy to polecam wycieczkę:
W najbliższą sobotę i niedzielę Jarek Zieliński zaprasza chętnych na spacer
po Nowym Świecie. Zbiórka przy stoisku "STOLICY" w namiocie "Nowy Świat
smaków" w pobliżu ul. Ordynackiej. Każdego dnia będą dwa "spacery": o 14:00 i
o 16:00.
miglanc - Pią Lip 27, 2007 12:49 pm
Tak w ogole to warszawskie KC zaprojektiwal ten sam zespol co nasza hale dworca PKP.
Mies - Pią Sie 10, 2007 8:57 am
Rozkwitną warszawskie dworce PKP
Dariusz Bartoszewicz 2007-08-10
Kolej zmienia wizerunek. PKP chcą swoje stacje przekształcić w architektoniczne cuda, które mają lśnić jak biżuteria. Najszybciej zmienią się przystanki Ochota i Powiśle
Projekty modernizacji awangardowych pawilonów PKP, które stanęły wzdłuż linii średnicowej w latach 50. i 60., są gotowe. Trwa przetarg na wykonawcę. - Dodając tylko trochę współczesnego detalu i blichtru, chcemy jak najwierniej odtworzyć to, co zaprojektował Arseniusz Romanowicz - zapowiada architekt Henryk Łaguna z pracowni MAAS.
Kolejarze marzą, by na widok warszawskich dworców w zachwyt wpadły tłumy kibiców przyjeżdżających na Euro.
Budy pożarły kwiaty
Stacje linii średnicowej były po wojnie czymś absolutnie wyjątkowym. Kiedy w latach 50. Feliks Candela realizował w Meksyku swoje dachy łupinowe o ekspresyjnej formie, Arseniusz Romanowicz pracował już nad podobnymi w Warszawie dla PKP. - W latach 80. przejeżdżałyśmy przez stację Warszawa Powiśle. Naszą uwagę zwróciły świeżo odremontowane daszki nad peronami. Prof. Maria Poprzęcka powiedziała wtedy: "Popatrz, te dachy i pawilony to jak kwiaty w siermiężnej architekturze PRL" - wspomina dr Małgorzata Omilanowska, historyk sztuki.
Zaniedbane "kwiaty" zwiędły. Dzieła zniszczenia dopełnili handlarze, którzy szpetnymi budami oblepili dachy o zjawiskowo pięknych kształtach paraboloid hiperbolicznych. - "Gazeto", pomóż! - apeluje Piotr Zatorski, dyrektor oddziału Dworce Kolejowe PKP. - Bo co z tego, że nasze dworce nabiorą blasku, jeśli miasto nie usunie bud przy stacji Ochota. Z bazarem obok efekt będzie mierny!
Zarząd Dróg Miejskich broni się, że tylko część pawilonów stoi na jego terenie. - I wszystkie umowy obowiązują tylko do końca roku. Jeśli będzie taka potrzeba, to ich nie przedłużymy - zapewnia Urszula Nelken, rzeczniczka ZDM. Przypomina, że budy stoją też na chodnikach podlegających władzom Ochoty, ale za część odpowiada kolej.
Biżuteria z klipsami
W najbliższych miesiącach stacje zostaną wyczyszczone do konstrukcyjnych kości. Jako że "zwichrowany" dach łupinowy PKP Ochota tworzy tzw. piątą elewację, bo jest widoczny z ulicy (dwa narożniki dachu sięgają ziemi, dwa przeciwległe wznoszą się ku niebu), na jego powierzchni znów pojawi się wyraźny rysunek "zebry": czarno-białych pasów ułożonych z drobnej mozaiki z gresu. Wymienione będą szklane elewacje, a łatwo brudzący się tynk zastąpi dobrej jakości szlifowane bądź polerowane lastriko. - Wandaloodoporne lampy efektownie podświetlą dach. Chcemy, by te stacje mieniły się jak biżuteria. Dlatego np. na stacji Powiśle na metalowych ramach w miejscu śrub dodamy "klipsy" ze stali nierdzewnej - planuje Henryk Łaguna.
To nie koniec zamierzeń kolei. - Na Euro 2012 zmodernizujemy podziemną część Dworca Centralnego i wzmocnimy konstrukcję. Na ten projekt staramy się o fundusze unijne. Po 2012 r. w miejscu hali można będzie postawić wysokościowiec, który powinien tworzyć całość z kolejnymi budynkami po drugiej stronie al. Jana Pawła II - uważa dyr. Piotr Zatorski z PKP. I marzy, by przy okazji Euro przystanek Stadion przekazać miastu: - Łatwiej zagospodarować tę stację, realizując kompleksowy projekt Narodowego Centrum Sportu.
Dariusz Bartoszewicz
Źródło: http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,4378819.html
----
Duży rozmiar
http://img182.imageshack.us/img182/6787/wochota1tc0.jpg
Mies - Pon Sie 27, 2007 1:54 pm
delete
Mies - Sob Wrz 15, 2007 6:54 pm
Neony znów świecą
Agnieszka Kowalska
2007-09-14
Tej jesieni będziemy mieć w Warszawie prawdziwy wysyp wydarzeń związanych ze starymi neonami: renowację kultowych reklam świetlnych "Teatr" i "Dancing", wystawę oryginalnych projektów i fotografii oraz prezentację starego neonu "Kino Praha" w Czułym Barbarzyńcy. Można nawet powiedzieć, że trwa wyścig, cicha rywalizacja, kto zrobi w tej sprawie więcej i lepiej.
Teatr docenia neony
Zaczyna w tę niedzielę TR Warszawa (Teatr Rozmaitości), odsłaniając uroczyście na budynku przy ul. Marszałkowskiej 8 swój odrestaurowany neon z lat 70. z napisem "TEATR". - Oryginalnie był statyczny, my dodamy mu życia - litery zapalać się będą po kolei, a na końcu przez dłuższą chwilę świecić się będą dwie ostatnie "TR" - zapowiada Michał Goździk, kierownik administracyjny teatru. Na renowację neonu TR dostał pieniądze z miasta w lipcu tego roku. - Wiedzieliśmy, że musimy zgłosić się do firmy Reklama, spadkobierczyni Stołecznego Przedsiębiorstwa Instalacji Reklam Świetlnych, która produkowała nasz neon w latach 70., jak zresztą wszystkie wtedy w mieście. Miała na to całkowity monopol. I do dziś jest najlepsza - przyznaje Goździk. Zachwyciło go przebogate archiwum Reklamy, która zachowała w swoich zbiorach oryginalne projekty starych warszawskich neonów, autorstwa wybitnych grafików i architektów. - Takie rzeczy nie mogą się marnować, dlatego postanowiliśmy archiwum uporządkować i chociaż w części pokazać warszawiakom - mówi Goździk. Już w niedzielę wieczorem, równolegle z odpaleniem neonu, w foyer TR-u będzie można zobaczyć wystawę projektów neonów z najbliższej okolicy teatru - ulicy Marszałkowskiej, Puławskiej, MDM-u - uzupełnionych zdjęciami z czasów, kiedy jeszcze świeciły.
Po "Siatkarce" i "Berlinie" - "Dancing"
Kolejnym kultowym już neonem z początku lat 60., który odzyska swój blask, będzie "zapisany" piękną czcionką "Dancing" z Nowego Światu 3/5. Przez ostatnie lata straszył bardzo zniszczony. Odnowi go najprawdopodobniej już w październiku artystka sztuk wizualnych Paulina Ołowska, autorka najbardziej spektakularnej jak dotychczas renowacji starego neonu - "Siatkarki" z pl. Konstytucji. Ołowska działa dyskretnie, nie pragnie rozgłosu i szczególnie zależy jej na tym, by neony zostawały na swoim miejscu. Tę działalność traktuje jako integralny element swojej sztuki, w której czerpie z estetyki okresu, w którym powstawały najlepsze warszawskie neony, a finansuje wraz z Fundacją Galerii Foksal ze sprzedaży swoich obrazów.
"Dancing" i inne stare neony zachwyciły też Ilonę Karwińską, fotografkę która od początku lat 90. mieszka w Londynie. Przez kilka tygodni krążyła po ulicach Warszawy ze swoim wielkoformatowym aparatem i dokumentowała to, co jeszcze ocalało. Udało jej się np. sfotografować neony "Maszyny do szycia" i "Berlin" z Marszałkowskiej, które wkrótce potem trafiły na śmietnik wyrzucone przez nieświadomych ich wartości właścicieli sklepów. Na szczęście "Berlin" zdołała w porę przechwycić i odnowić, w firmie Reklama oczywiście. Pokazała go w maju wraz ze swoimi fotografiami w londyńskiej galerii w Covent Garden. Tak się spodobały, że została zaproszona do wzięcia udziału w dużej wystawie designu z naszego regionu Europy, która otwarta zostanie za rok w prestiżowym londyńskim Victoria & Albert Museum. Na wiosnę przyszłego roku Ilona Karwińska wyda w Wielkiej Brytanii i Polsce dwujęzyczny album poświęcony polskim neonom, a już tej jesieni chce zorganizować wystawę swoich zdjęć tu, w Warszawie.
Urok starej Prahy
Swój stary neon ma też kluboksięgarnia Czuły Barbarzyńca, która wkrótce otworzy swoją filię na Pradze-Północ w minipleksie NoveKino Praha, który powstał na miejscu dawnego kina Praha. Neon starego kina znalazł na gruzowisku pozostałym po rozbiórce Prahy pewien młody antykwariusz i wystawił na internetową aukcję. - Kupiliśmy go i zdecydowaliśmy, że pozostawimy w takim podniszczonym stanie - mówi Tomasz Brzozowski, szef Czułego Barbarzyńcy. - Spodobały nam się stare świetlówki, których już nie sposób dziś wymienić na podobne. Dlatego zostawiamy neon "Kino Praha" taki, jaki jest, zamontujemy wewnątrz księgarni i podświetlimy tylko - zapowiada Brzozowski. Otwarcie filii księgarni nazwanej Bambini di Praga planowane jest na październik.
Otwarcie wystawy projektów starych warszawskich neonów oraz uroczyste odsłonięcie neonu "Teatr" w TR Warszawa (Marszałkowska w niedzielę (16 września) o godz. 20.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34861,4490891.html
---------
Ciekawe jakie zachowały się jeszcze w Kat. Na Skarbku był chyba kiedyś spory neon.
marianus - Sob Wrz 15, 2007 7:22 pm
Wydaje mi sie że na Hotelu Katowice albo na Hotelu Silesia zachował się oryginalny neon który świeci na niebiesko.
Ale chyba z 95 % neonów w Katowicach usunięto a było ich kiedyś całkiem sporo.
Kiedyś nawet w wywiadzie arch. J. Jurecki wspomniał że Katowice swego czasu, rozświetlone neonami wyglądały jak małe Las Vegas
absinth - Sob Wrz 15, 2007 8:10 pm
^^^
no w Kato bylo sporo neonow pamietam jeszcze za bajtla jak mialem moze z 6 lat ze byly i strasznie mi sie to podobalo
a tu troche starsze foty z Kato:
Bartek - Sob Wrz 15, 2007 9:06 pm
Olbrzymia inwestycja Ghelamco w Warszawie
Belgijski deweloper Ghelamco zamierza wybudować na ponad 2 hektarowej działce w centrum Warszawy dwie wieże, w pobliżu hotelu Hilton.
Lokacja w której mają stanąć w ostatnich latach bardzo zyskała na atrakcyjności. W ciągu 10 lat wartość ziemi w tym miejscu zdrożała 10-krotnie i sięga nawet do 3000 euro za metr kwadratowy.
Pierwsza wieża będzie miała 117 500 metrów kwadratowych powierzchni biurowej. Druga z wież będzie miała charakter wielofunkcyjny. W górnej części będzie 76 250 metrów kwadratowych luksusowych mieszkań. Natomiast na pierwszych 14-u kondygnacjach znajdować się będzie 50 680 metrów kwadratowych powierzchni biurowych. Kompleks będzie dysponował podziemnym 5-kondygnacyjnym garażem o powierzchni 86 000 metrów kwadratowych. Cały projekt będzie nosił nazwę Art Park i będzie miał łączną powierzchnię 330 000 metrów kwadratowych. Wieża mieszkalna nazywać się będzie Chopin Tower. Za projekt odpowiedzialna będzie belgijska firma architektoniczna M.&J-M Jaspers - J. Eyers & Partners. Budowa obu wież ma się zacząć tej jesieni.
Firma Ghelamco ma także w planach budowę kolejnych pięciu wież w Warszawie. Posiadają już ziemie pod te inwestycje. Budynki maja także pozwolenie na budowę. Wysokość kolejnych wież będzie się wahać między 120 a 280 metrów, czas ich realizacji zależy od koniunktury na rynku. Bank ziemi jakim dysponuje firma w Polsce sięga 300 hektarów, jest to połowa wszystkich ziem jakimi dysponuje firma w Europie.
Tego lata Ghelamco sprzedała ING Real Estate dwa biurowce. Transakcja - Prosta Office Centre oraz Trinity Park II - warta 167 milionów euro obejmuje dwa budynki zlokalizowane w Warszawie.
Ghelamco jest międzynarodową firmą deweloperską specjalizująca się w budowie budynków biurowych, centrów dystrybucyjnych oraz budynków apartamentowych. Firma prowadzi działalność głównie w Polsce, Belgii, Francji i Holandii. W 2005 roku rozpoczęła działalność także w Rosji i na Ukrainie. Firma została utworzona w Belgii w roku 1985 przez Paula Gheysensa i obecnie zatrudnia ponad 170 osób.
urbanity.pl
--------------------------------------------------
Jak wypali to ArtPark będzie jednym z najwyższych budynków w Europie
Mam nadzieję że za hmm 3-5 lat stanie taki 250-300m budynek przy rondzie który wg. projektu Koniora nazywać się ma Silesia Tower
Mies - Nie Wrz 16, 2007 6:58 am
No taka świetlówka idąca po dachu Zenitu, jeszcze dziś by się przydała. Faktycznie jak Las Vegas, tylko ludzi trochę jakby mniej na ulicach;)
Ten neon Jubiler to jeszcze chyba jest?
caterina - Nie Wrz 16, 2007 5:14 pm
ja niestety nie pamietam tych neonow,ale na zdj wyglada to niesamowicie,na pewno sa o klase wyzej od kasetonow ,tak mocno ingerujacych w wyglad budynkow.
Mies - Pon Wrz 17, 2007 6:56 am
Awangarda w bloku w al. "Solidarności"
Agnieszka Kowalska 2007-09-12
Takiego wydarzenia architektonicznego i kulturalnego jeszcze w Warszawie nie było. Na ostatnim piętrze zwykłego bloku z lat 60. powstaje nowoczesny szklany pawilon, w którym mieścić się będzie Instytut Awangardy.
Przechodnie spekulują, co dzieje się na dachu bloku w al. "Solidarności" 64: Czy mieszkańcy budują sobie ogród zimowy? A może zabudowują taras, żeby wygospodarować kolejny pokój? Ale wspólnota mieszkaniowa bloku już wie, bo po wielu miesiącach negocjacji zaakceptowała ten unikatowy projekt. Z dołu, z ulicy widać zarys szklanej konstrukcji, a na niej prostokątną ramę przypominającą szkielet billboardu. Tu zamontowany zostanie ekran, na którym wyświetlane będą filmy. Ale po kolei.
Szklany pawilon na tarasie mieszkania na 11 piętrze budują na zaproszenie Fundacji Galerii Foksal holenderscy architekci z pracowni BAR: Joost Glissenaar i Klaas van der Molen wraz z Polakiem Marcinem Kwietowiczem ( http://www.bararchitects.com/ ) . Choć blok jest zwyczajny, typowy dla budownictwa mieszkaniowego okresu PRL-u, to samo mieszkanie już takie nie jest. W latach 60. i 70. mieszkali tu i tworzyli wybitni polscy artyści Henryk Stażewski i Edward Krasiński. Stażewski otrzymał od państwa ten 120-metrowy lokal na mieszkanie i pracownię w 1962 r. Rankami malował, a wieczorami przyjmował gości. Edward Krasiński pomieszkiwał u niego od 1967 r., a w 1970 został tu na stałe. Mieszkanie stało się jednym z najważniejszych intelektualnych salonów stolicy. Po śmierci Stażewskiego w 1988 r. Krasiński przejął puste studio i zaczął zapełniać je swoimi pracami - obiektami, fotografiami, a całość obklejać charakterystyczną niebieską taśmą.
Tak 5 października będzie wyglądał szklany pawilon na tarasie bloku w al. "Solidarności" 64. Już trwają intensywne prace budowlane
W ostatnich latach życia Krasińskiego, kiedy ten ciężko chorował i nie przebywał już w al. "Solidarności", mieszkaniem na jego prośbę opiekowali się Andrzej Przywara i Joanna Mytkowska z Fundacji Galerii Foksal. Po jego śmierci w 2004 r. wraz z córką artysty Pauliną Krasińską zdecydowali, że należy zachować unikatowy charakter tego wnętrza i udostępnić je publiczności.
Pracownia Edwarda Krasińskiego pozostanie nienaruszona
- To wyjątkowe miejsce. Pamiętam, jak jeszcze jako student odwiedziłem tu Henryka Stażewskiego. Ściany gęsto były zawieszone jego obrazami. Edward Krasiński, który przejął po nim ten lokal, nie zamalował śladów na ścianach, tylko na nich instalował swoje prace - opowiada Andrzej Przywara z FGF. - Nie chcemy, żeby to wnętrze funkcjonowało jako izba pamięci, stąd pomysł, żeby połączyć stare z nowym. Zachowaną bez ingerencji pracownię Krasińskiego i nowoczesną architekturę na 70-metrowym tarasie. Założymy tu Instytut Awangardy. Urządzimy studio dla artystów, którzy będą tu przyjeżdżali na stypendia i realizowali swoje nowe projekty w odniesieniu do tego, co tu zastaną. Będą mogli organizować tu wystawy, spotykać się z widzami - dodaje Przywara.
Instytut Awangardy będzie otwarty dla publiczności dwa razy w tygodniu. Będzie można obejrzeć pracownię Krasińskiego i szklaną dobudówkę na tarasie, którą można obejść dookoła, ale również wejść na jej dach i stamtąd podziwiać piękną panoramę centrum Warszawy. Całość zostanie udostępniona 5 października równolegle z międzynarodową konferencją naukową "Awangarda z bloku" organizowaną przez Fundację Galerii Foksal.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Safin - Śro Paź 03, 2007 11:17 pm
a teraz coć z serii Złe wzory
Polsko, otwórz się
Katarzyna Surmiak-Domańska
2007-10-02, ostatnia aktualizacja 2007-09-28 17:16
Do nas przyjeżdżają geografowie i urbaniści z Niemiec, żeby studiować zjawisko osiedli zamkniętych. Rozmowa z profesor Marią Lewicką i jej doktorantką Katarzyną Zaborską z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego
Co robi na paniach największe wrażenie w osiedlach zamkniętych?
Maria Lewicka: Może dzieci...
Katarzyna Zaborska: Na pewne osiedle zamknięte przeniknęły raz dzieci z sąsiadującego z nim osiedla otwartego. Te z zamkniętego początkowo były zadowolone, że jest więcej towarzystwa. Zaczęła się zabawa, jakaś gra, rywalizacja. Było miło, dopóki dzieci z otwartego nie zaczęły wygrywać. I wtedy rezolutny chłopiec z zamkniętego poszedł po ochroniarza. Kazał mu wyprosić tamte dzieci, bo to nie ich podwórko.
M.L.: Przygnębiające są place zabaw. Piaskownica z huśtawką ogrodzona płotem. Chyba to niezbyt dla dzieci atrakcyjne.
Dlaczego?
M.L.: Bo przypomina klatkę. Dzieci muszą mieć przestrzeń otwartą, którą mogą samodzielnie eksplorować. Dzikie tereny, jakaś górka w pobliżu, z której można zjeżdżać na sankach, drzewo, na które można wejść.
K.Z.: W osiedlu Marina Mokotów, pięciotysięcznym miasteczku o powierzchni 32 ha ogrodzonym murem, każdy z bloków jest dodatkowo ogrodzony osobnym płotem. Jest plac zabaw zbiorczy i są place przydomowe zamykane na kod. Dziecko nie może spontanicznie zacząć bawić się z innym, bo dzieli je płot.
M.L.: Miejmy nadzieję, że dzieci z Mariny zrobią dziurę w płocie. Dzieci zawsze robiły dziury w płotach.
Niedawno zakończyły panie badania w dziewięciu warszawskich osiedlach zamkniętych. Ankietowały panie 295 mieszkających tam osób.
K.Z.: Teraz dla porównania badamy mieszkańców osiedli otwartych sąsiadujących z zamkniętymi. Interesują nas ich wzajemne relacje. Jak łatwo się domyślić, nie zawsze są one najlepsze. Przy czym, co ciekawe, większa jest niechęć mieszkańców osiedli otwartych do zamkniętych niż odwrotnie.
M.L.: Zaczyna się od tego, że gdy w środku blokowiska wyrośnie nagle nowe zamknięte osiedle, zmienia ono życie dotychczasowych mieszkańców. Na trasie wytartego skrótu do autobusu czy do osiedlowego sklepu wyrasta płot i trzeba nadkładać drogi. Teren osiedla otwartego traktowany jest jako gorszy, tu mieszkańcy zamkniętego wyprowadzają psy, a ich goście parkują swoje samochody, żeby uniknąć nużącej rozmowy z ochroniarzem. Dzieci z osiedla otwartego nie mogą korzystać z placu zabaw na zamkniętym, ale dzieci z zamkniętego chodzą bawić się na otwarte, bo tam jest fajniej. Nic dziwnego zatem, że osiedla otwarte, położone w sąsiedztwie zamkniętych, też zaczynają się grodzić.
K.Z.: W ramach protestu pewni mieszkańcy osiedla otwartego wtargnęli raz na teren zamkniętego i zrobili sobie pod oknami sąsiadów grill z głośnymi śpiewami i krzykami.
M.L.: Jedna z naszych studentek zapytała 30 osób z osiedla zamkniętego i 30 osób z sąsiadującego z nim osiedla otwartego, jak rozdzieliłyby hipotetyczną kwotę pieniędzy spółdzielni pomiędzy swoje osiedla, biorąc pod uwagę takie cele jak malowanie klatek, obniżenie czynszu, odnowienie placu zabaw dla dzieci itp. "Otwarci" przyznawali sobie zdecydowanie więcej. Natomiast "zamknięci" dzielili po równo, a nawet więcej przyznawali otwartym.
Jak to wytłumaczyć?
M.L.: Tym, że większość osób, które teraz mieszkają na osiedlach zamkniętych, kiedyś mieszkała na otwartych - przeprowadziła się w wyniku awansu społecznego. Znają ludzi z osiedli otwartych i potrzeby ich osiedli, które zwykle są większe niż osiedli zamkniętych. Natomiast ci, którzy pozostali na przestrzeni otwartej, często patrzą na ogrodzonych sąsiadów z niechęcią. Przypisują im bogactwo, snobizm, mniejszą otwartość na obcych. Z drugiej jednak strony badania, które w 2002 roku przeprowadził profesor Jałowiecki, pokazują, że większość warszawiaków zaakceptowała fakt istnienia w naszym miejskim krajobrazie zamkniętych osiedli i apartamentowców.
Skąd to grodzenie się wzięło?
M.L.: Ze Stanów Zjednoczonych. Zaczęło się od enklaw w USA dla ludzi starych. W latach 60. powstawały w Kalifornii całe obmurowane miasteczka ze wszystkimi usługami, przystosowane do potrzeb ludzi nie w pełni sprawnych, którzy potrzebowali odgrodzenia od zgiełku i niebezpiecznego świata. Na szeroką skalę zaczęło się to rozwijać w latach 80. Wtedy powstają osiedla zamknięte ze względu na bezpieczeństwo, ze względu na styl życia - na przykład dla miłośników gry w golfa - oraz czysto prestiżowe. W Polsce mamy głównie do czynienia z tymi pierwszymi - nastawionymi na bezpieczeństwo.
Angielska Wikipedia podaje, że "gated communnities" występują głównie w USA, Ameryce Południowej, Afryce, Chinach. Natomiast w Europie szczególnie dużo jest ich w Polsce.
M.L.: Przede wszystkim szczególnie dużo jest ich w Warszawie. W innych naszych miastach są mniej popularne, choć występują. W Skandynawii nie ma ich w ogóle. W Niemczech bardzo mało. Są za to w Wielkiej Brytanii, pojawiają się w Holandii. Są w Rosji - tu pojawiają się też typowe osiedla prestiżu. Niektórzy tłumaczą to tym, że potrzeba własności, tłumiona przez lata komunizmu, realizuje się teraz w przesadzonej formie. Ale kiedy nasi studenci organizowali spotkania na ten temat dla studentów ze Słowenii i Estonii, dla nich była to rzecz nowa. W Czechach osiedli grodzonych chyba też nie ma, podobnie w byłym NRD.
A w Warszawie mamy już 400.
M.L.: Polska w większym stopniu naśladuje wzory amerykańskie niż na przykład zachodnioeuropejskie. Do nas przyjeżdżają geo-grafowie i urbaniści z Niemiec, żeby studiować zjawisko osiedli zamkniętych. Kiedy proszą nas o wypowiedź na ten temat, to muszę przyznać, że często czuję się w obowiązku jakoś nas usprawiedliwiać, tłumaczyć, że jest to sposób odreagowywania czasów, gdy wszystko było wspólne, czyli niczyje, i gdy nie mieliśmy wpływu na to, gdzie i jak mieszkamy.
A oni jak to widzą?
M.L.: Jako czystą formę segregacji społecznej.
I mają rację?
M.L.: Niestety, tak.
K.Z.: Ludzie z osiedli strzeżonych to w pewnym sensie miejska elita. Zarabiają lepiej niż przeciętna, mają wyższy status społeczny. Za murem pozostają ci, których jeszcze na takie mieszkania nie stać. Może to powodować wzajemne antagonizmy. Z psychologii wiadomo, że wystarczy dowolny podział, według jakiegokolwiek kryterium. Wystarczy nazwać jednych ludzi grupą A, a drugich grupą B, żeby pojawiła się wzajemna niechęć - podnoszenie wartości własnej grupy i deprecjonowanie drugiej. Takim naturalnym kryterium podziału na "my" i "oni" jest oczywiście płot lub strażnik broniący dostępu osobom obcym.
Dlaczego Polacy tak zapamiętale się grodzą?
K.Z.: Pierwszym powodem, który podają w ankietach, jest bezpieczeństwo.
Znajoma mówi: "Chcielibyśmy się przeprowadzić na osiedle strzeżone. Ale wiesz, my tylko z powodu bezpieczeństwa". Ona mieszka w kamienicy na Starym Mokotowie. Pytam: czy ktoś was okradł? Odpowiada, że nie.
M.L.: Ale może okraść.
W Warszawie przestępczość maleje, a płotów i murów przybywa. Czego się tak strasznie boimy?
M.L.: Nie ma związku między obiektywnym poziomem bezpieczeństwa a jego subiektywnym odczuciem. To potwierdzają badania zarówno polskie, jak i amerykańskie. Bezpieczeństwo może pojawiać się na pierwszym miejscu jako powód grodzenia, niezależnie od tego, jak bardzo bezpieczna jest okolica. Brak poczucia bezpieczeństwa wpisuje się w charakterystyczny dla Polaków brak zaufania do nieznanych sobie osób. Europejskie sondaże pokazują, że Polacy plasują się najniżej w całej Europie, jeśli chodzi o poziom zaufania do ludzi w ogóle. A - jak z kolei pokazują nasze badania - to właśnie brak zaufania jest najlepszym wyznacznikiem stosunku do grodzenia. Ci, którzy zasadniczo ufają ludziom, są przeciwni grodzeniu i woleliby mieszkać na przestrzeni otwartej.
K.Z.: Drugim podawanym motywem jest estetyka. Osiedla zamknięte są bardziej zadbane, a klatki czystsze. Trudno się zresztą dziwić temu, że ludzie chcą mieszkać schludnie.
Natomiast na trzecim miejscu w naszych ankietach pojawia się potrzeba prywatności. W Polsce zaczyna ona graniczyć z obsesją. Znikły tabliczki z nazwiskiem na drzwiach. Nie wiemy, jak się nazywamy. Kiedy stoję pod klatką koleżanki i zdarzy się, że zapomnę numeru drzwi, muszę dzwonić do niej na komórkę.
We Francji, podając adres domowy, nie podaje się numeru mieszkania, bo wiadomo, że listonosz czy gość zawsze znajdzie nazwisko na domofonie. U nas najlepiej sprzedają się domofony bez wizytowników.
K.Z.: Polacy masowo, kiedy to tylko stało się możliwe, wycofali swoje nazwiska z list lokatorów i z książek telefonicznych.
Umieściłam takie pytanie w ankiecie: czy znajomi, którzy mnie odwiedzają, powinni mieć obowiązek legitymowania się w portierni? Wiele głosów było za. Znam osiedla, na których trzeba pokazać portierowi dowód tożsamości. I znam osoby, które nie lubią odwiedzać swoich znajomych, bo to uciążliwe.
Ja przez kilka lat mieszkałam na warszawskich Stawkach. W latach 70. osiedle to uchodziło za elitarne. Było otwarte i nikomu to nie przeszkadzało do czasu, gdy w połowie lat 90. obok zaczęły wyrastać znacznie bardziej elitarne Osiedle Prezydenckie i Babka Tower. Wtedy zaczęto zbierać podpisy pod wnioskiem o ogrodzenie naszych wieżowców. Sąsiadka przekonywała: "Chyba pani nie chce, żeby ktoś obcy przechodził sobie przez nasze podwórko".
M.L.: Pytanie tylko, kim jest ten obcy. Ludzie na nowych osiedlach i tak mało się znają. Duża grupa to osoby, które wynajmują mieszkania. I ciągle się zmieniają.
K.Z.: Widok obcej osoby nie dziwi, bo nie wiadomo, czy to gosposia, niania, mama sąsiada, a może i sam sąsiad, przecież tak naprawdę nie znamy się z sąsiadami. Ludzie coraz rzadziej mówią sobie dzień dobry. Jeden ze znajomych opowiadał, że powiedział kiedyś dzień dobry sąsiadce, którą często mija, a ona się wystraszyła.
Bezpieczeństwo to słowo fetysz?
M.L.: W pewnym sensie fetysz.
K.Z.: Poza tym łatwiej jest powiedzieć, że zależy mi na bezpieczeństwie, niż że chodzi o snobizm.
A chodzi trochę o snobizm?
K.Z.: Względy prestiżowe są przez naszych badanych wymieniane na jednym z ostatnich miejsc. Ale z pewnością mieszkanie w strzeżonym osiedlu lub apartamentowcu to tak zwany dobry adres - znak, że nam się w życiu powiodło. O wyjątkowości adresu mają też świadczyć choćby nazwy: Zielone Zacisze, Leśna Polana, Brzozowy Zagajnik, Bukowy Dworek, Osiedle Zeusa, Lazurowa Dolina, Zielone Mieszkanko II, Słoneczny Stok. Deweloperzy kreują modę na domy szczęśliwych ludzi.
Kto więc tam mieszka?
M.L.: Z naszych badań wynika, że są to na ogół osoby młode (średnia wieku około 35 lat) i dobrze wykształcone. 41 proc. badanych przez nas osób miało w domu więcej niż 200 książek. Byli też bardziej aktywni społecznie - tylko 12 proc. nie uczestniczyło w żadnej formie aktywności niezawodowej.
Zdecydowanie odbiegają od przeciętnej krajowej pod względem przekonań politycznych i obyczajowych: 62 proc. głosowało na Platformę Obywatelską, 39,6 proc. uznało, że w stosunkach homoseksualnych nie ma nic niewłaściwego, 67,5 proc. to czytelnicy "Gazety Wyborczej" i tylko 4,1 proc. "Naszego Dziennika".
Prawdopodobnie traktują mieszkanie na tego typu osiedlach jako adres tymczasowy - docelowym będzie dopiero własny domek. Pracują lub studiują całymi dniami, wracają do domu późnym wieczorem, chcą mieć gwarancję, że mieszkanie jest bezpieczne, że nikt nieproszony ich nie będzie nawiedzał.
K.Z.: Trzeba też pamiętać, że mieszkania w osiedlach strzeżonych mają wyższy standard. Jeśli ktoś, kogo na to stać, chce mieszkać nowocześnie, bez dziurawych rur, z miejscem do zaparkowania samochodu, to nie ma wyboru. Innych domów się u nas nie buduje.
Deweloperzy tłumaczą się, że budują osiedla zamknięte, bo wszyscy chcą zamkniętych.
K.Z.: Na targach mieszkaniowych pytałam ludzi, na jakim osiedlu woleliby mieszkać. Tylko połowa chciała mieszkać na osiedlu całkowicie zamkniętym. Ale jedna czwarta chciała w zamykanym na noc. Więc generalnie większość jest za. I oferty są przygotowywane pod kątem tej większości. Poza tym nasze badania pokazują, że ludzie, którzy już tam zamieszkali, są z tego zadowoleni. Gdyby mieli się przeprowadzić, to też na osiedle zamknięte.
Zwolennicy grodzenia mówią, że ono zawsze miało miejsce.
M.L.: Owszem, przed wojną w szanujących się kamienicach był stróż, który otwierał bramę. Ale to nie jest to samo. Czym innym jest zamknięcie podwórka, które i tak jest zamknięte architektonicznie, czy ogrodu, a co innego, gdy zamyka się przestrzeń, która jest taka sama jak ta, która zostaje na zewnątrz.
O ile naturalne jest zamykanie przestrzeni prywatnej czy półprywatnej, jak podwórko, o tyle nie jest naturalne zamykanie przestrzeni półpublicznej. Ona co prawda należy do jakiejś wspólnoty, na przykład spółdzielni, ale korzystają z niej inni, bo na jej terenie znajduje się sklep, krawiec czy warsztat samochodowy. Nie przekonuje mnie tłumaczenie, że to czyjaś własność. Jeżeli widzę płotek wokół willi czy wiejskiej chatki, zamknięte podwórko miejskiej kamienicy - to jest widok naturalny, ale gdy płot ogradza pięć domów albo kilkanaście bloków, to już nie jest.
K.Z.: Charakter i urodę miasta tworzą place, rynki, skwery, zaułki, do których można zajrzeć, zwiedzając miasto, czyli tak zwana przestrzeń publiczna. Tylko że jeżeli zawłaszczymy sobie przestrzeń półpubliczną, to publiczna przestaje być nam potrzebna. Zostaje sprowadzona do roli korytarzy doprowadzających nas do naszych twierdz.
M.L.: W Los Angeles, w Beverly Hills, w części, gdzie mieszkają najbogatsi, nie ma nawet chodników, jest zakaz fotografowania i zakaz zatrzymywania samochodu. Jest jedno miejsce, gdzie można zatrzymać samochód, ale tak usytuowane, że nic z niego nie widać. Jeśli trafi się jakiś zabłąkany przechodzień, to podjeżdża do niego policjant i pyta, czy mu nie pomóc.
Znam takie miejscowości pod Warszawą. Składają się z ogrodzonych obiektów i zaniedbanej jezdni pomiędzy murami. Znajomi mieszkają na osiedlu, które reklamuje się bliskością Lasu Kabackiego. Problem w tym, że do lasu, który jest oddalony zaledwie o 400 metrów, trudno przejść piechotą, bo brakuje chodnika.
K.Z.: Funkcje przestrzeni publicznej przejmują centra handlowe. Tam są rzeźby, place zabaw, fontanny i tam się teraz chodzi na spacery.
M.L.: Warto też zwrócić uwagę, że atrakcyjność miasta, również dla inwestorów, zależy od tego, jak dobrą ma przestrzeń publiczną. A więc czy w mieście są miejsca, gdzie mogą się spotkać nieznane sobie osoby. Takie miejsca przyciągają klasę twórczą, jak mówi amerykański teoretyk miasta Richard Florida, a więc osoby, które będą decydować o rozwoju tego miasta. Krakowski Rynek został uznany za najlepszą przestrzeń publiczną na świecie. Może dlatego w Krakowie osiedli zamkniętych jest jak na lekarstwo. Podobnie w Pradze. A w Warszawie, zamiast się zastanowić, jak tę przestrzeń stworzyć - bo jej właściwie nie ma - wykrawamy jej kolejne kawałki i otaczamy płotem.
Czy osiedla strzeżone rzeczywiście są bezpieczniejsze?
M.L.: Jednak trochę tak.
K.Z.: Tylko że to nie musi być zasługa grodzenia.
M.L.: Z drugiej strony anonimowość, jaka się z nim wiąże, skutecznie to bezpieczeństwo obniża.
Prasa opisywała przypadek, kiedy to z pewnego mieszkania złodzieje wywieźli komuś wszystkie meble pod pretekstem przeprowadzki. W starej kamienicy to by nie było możliwe, sąsiedzi wiedzą, kto się przeprowadza. I to sąsiedzi są najlepszą ochroną pani mieszkania.
Ciekawym rysem naszych strzeżonych osiedli jest zanik indywidualnego poczucia odpowiedzialności za to, jak mieszkamy. Ludzie coraz częściej przenoszą tę odpowiedzialność na ochronę, rozmaite wynajęte firmy, administrację. Jeżeli ktoś niepowołany wejdzie do mojego domu, to wina ochrony. Jeżeli klatka schodowa nie jest nazbyt czysta, to wina firmy sprzątającej. Ja tylko płacę i wymagam.
Zresztą w tych osiedlach trudno jest mieć indywidualną inicjatywę - niech pani spróbuje na własną rękę posadzić kwiatki pod domem!
K.Z.: Nie ma nic złego w tym, że ludzie chcą mieszkać bezpiecznie i prestiżowo. Chodzi o to, że to wszystko można osiągnąć inaczej.
Jak?
K.Z.: W Holandii od pięciu lat buduje się osiedla według projektu secure by design, czyli bezpieczeństwo poprzez projekt. Przestrzeń jest dobrze oświetlona, zwłaszcza śmietniki, klatka schodowa przeszklona. Bryła budynku jest prosta, bez niepotrzebnych zaułków, załamań. Z każdego okna jest widok na optymalnie duży teren. Zamiast muru ostrokrzew, kwietnik. W tej przestrzeni jest coś takiego, że jak nie mam powodu, to nie wchodzę. Przysłowiowy menel nie będzie tam się czuł komfortowo.
Pierwsze takie osiedle u nas powstało w Siechnicach pod Wrocławiem. Drugie podobne powstaje w Szczecinie. Projektanci postawili na wzrost wzajemnego zaufania, na integrację mieszkańców, między innymi poprzez organizację osiedlowych imprez. Jest system kamer, dzięki którym każdy może w telewizji osiedlowej popatrzeć, co się dzieje w pobliżu.
Za kamerami panie są?
K.Z.: One działają. Tam, gdzie wiadomo, że są, chuligaństwo się zmniejsza. To efekt psychologiczny.
Mam wrażenie, że grodzenie wiąże się też ze sporą niewygodą. Te wszechobecne karty zbliżeniowe, kody, goście pałętający się w poszukiwaniu jakiejś bramy z domofonem, uzgadnianie wszystkiego ze strażnikami, trąbiące pod oknami samochody, które domagają się otwarcia szlabanu, bo chcą np. dostać się do magla za murami.
M.L.: A zamknięte na klucz bramy z napisem droga pożarowa?
K.Z.: Warto pomyśleć, jaka cenę płacimy za to bezpieczeństwo, które i tak jest fikcją, bo jak widać, pod pretekstem skorzystania z magla i tak wjeżdża każdy, kto chce.
Czy mury runą?
M.L.: Na razie się na to nie zanosi. Czytałam wprawdzie reklamę nowego budynku czy też zespołu budynków, chyba na warszawskiej Woli, której istotnym elementem było to, że nie będzie zamknięty. Może zatem stopniowo pojawi się nowe zjawisko: snobizm na otwarcie. Ale na razie, przynajmniej w Warszawie, to chyba niestety tylko margines. Grodzeń jest na świecie coraz więcej... Michael Moore wyśmiał to w filmie "Zabawy z bronią", który opowiada o tym, jak boją się Amerykanie. Moore porównuje ich z Kanadyjczykami, którzy w ogóle nie zamykają domów na klucz. Nawet jeśli zostaną okradzeni, to nadal nie uważają za potrzebne się zamykać.
W Polsce mało jest osób, które świadomie rezygnują z osiedla strzeżonego. Takich jak mój znajomy, który przeniósł się z warszawskich Kabat na Powiśle i jest z tego bardzo zadowolony. Mówi: Wyniosłem się z tej Kabaciarni. Wreszcie mieszkam w normalnym domu, gdzie starsza pani podlewa kwiatki na klatce schodowej i gdzie mam na dole pijaka.
Ja z kolei walczę o to, żeby nie dopuścić do zamknięcia mojego osiedla, które zresztą znajduje się w centrum miasta, więc zdecydowanie nie należy go ogradzać płotem. Jest strzeżone, ale niezamknięte.
Kiedy się już zabezpieczymy, zawsze może pojawić się pokusa, żeby zabezpieczyć się jeszcze bardziej.
M.L.: Gdyby pani jeszcze raz zapytała, co mnie najbardziej uderza w osiedlach zamkniętych, to powiedziałabym, że bezrefleksyjność ludzkich decyzji o tym, czy płot jest nam naprawdę potrzebny. Większość ludzi rozumuje według schematu: oni się już zamknęli, to my też musimy.
Warszawiacy nie lubią swojego miasta, w każdym razie - jak wynika z naszych badań - lubią je mniej, niż lubią swoje miasto poznaniacy, wrocławianie czy krakowianie... Ale robią wszystko, żeby to miasto było jeszcze brzydsze i jeszcze mniej się dawało lubić.
Myślę, że najwyższy czas zacząć ogólniejszą dyskusję na ten temat. I zacząć kreować modę na alternatywne sposoby zapewniania bezpieczeństwa. Wzorem mogą być rozwiązania europejskie - trzeba je jednak ludziom pokazać.
K.Z.: Najciekawsze jest to, że poczucie bezpieczeństwa osób żyjących w osiedlach strzeżonych paradoksalnie coraz bardziej się obniża. Przemykamy ze strzeżonego parkingu przy domu do takiego samego w pracy, hipermarkecie. Tu strażnicy, tu kamera, tam szlaban, karta - na każdym kroku coś mi przypomina, że trzeba uważać.
Tworzy się kultura strachu. Im bardziej się zamykamy, tym bardziej boimy się ludzi.
Źródło: Duży Format
Wyślij Wydrukuj Podyskutuj na forum
~~~~~~~~
Miglanc wskazuje również na pominiętą w tekście bardzo istotną sprawę, jaką jest brak ciągłości mieszczańskiej. Co kraj to obyczaj...
NIE DLA OGRODZONYCH OSIEDLI NA ŚLĄSKU!!!
Mies - Czw Paź 04, 2007 8:23 am
ZABYTKI PRZEMYSŁOWE
Czy firma Rywina zburzy Norblina ?
Deweloper chce zrównać z ziemią większość zabudowań XIX-wiecznej fabryki blachy i rur na Woli. W jej miejscu chce wybudować blok z niemal tysiącem mieszkań. Plany inwestora starają się pokrzyżować konserwator zabytków, wojewoda i sąd.
Wojewódzki konserwator zabytków Barbara Jezierska nie widzi możliwości wykreślenia z rejestru zabytków zabudowań XIX-wiecznej fabryki Norblina
"Rzeczpospolita" dotarła do planów firmy deweloperskiej, która na miejscu zakładu chce wybudować kilkudziesięciopiętrowy blok mieszkalny o powierzchni ponad 60 tys. mkw.
W prywatne ręce ponadstuletnia fabryka Norblina trafiła w lutym. Przetarg ogłoszony przez syndyka masy upadłościowej Norblina SA wygrała niewielka firma Alm Dom. Połowę udziałów w firmie ma spółka Heritage Films należąca doznanego producenta filmowego Lwa Rywina. Za ponad dwuhektarową działkę z zabudowaniami zaoferowała 67,5 mln zł.
Inwestor: stawiamy duży blok
Żeby zrealizować swoje zamiary, Alm Dom planuje niemal całkowicie wyburzyć zabudowania Norblina. Z 29 znajdujących się tam budynków (połowa z nich wpisana jest do rejestru zabytków) ma pozostać zaledwie pięć. Pod kilofem zniknęłyby m.in. zabytkowa odlewnia, rurownia, laboratorium mechaniczne oraz hala zakuwarek.
Andrzej Pietrzak, prezes Alm Domu, zaprzecza: -Burzenia wcale nie będzie tak dużo. Poza tym cały czas zmieniamy koncepcje. Może postanowimy zostawić najwartościowsze budynki fabryki, np. rurownię.
Pietrzak potwierdza jednak, że budynek, który stanie w miejscu Norblina, będzie ogromny.
- Taki jak stojący nieopadal Norblina blok-szafa J.W. Construction przy ul. Łuckiej? -pytamy.
Andrzejowi Pietrzakowi z Alm Domu takie porównanie nie przeszkadza.
- Nasz budynek byłby oczywiście ładniejszy, ale gabaryty byłyby podobne -przyznaje.
Konserwator: nie dla burzenia
Zamiary inwestora zaszokowały wojewódzkiego konserwatora zabytków Barbarę Jezierską.
-Nie wyobrażam sobie wyburzenia choćby jednego obiektu z Norblina - mówi stanowczo pani konserwator, która wpisuje obiekty na listę zabytków.
- To jedyny w stolicy istniejący zespół pofabryczny z XIX w. W dodatku z całkiem dobrze zachowanymi zespołami maszyn. Nie dopuszczę do jego zniszczenia. Norblin nie jest miejscem na budowę osiedla mieszkaniowego.
Z kolei stołeczny konserwator zabytków Ewa Nekanda-Trepka, która opiniuje propozycje inwestora, uspokaja. - Firma nie złożyła jeszcze formalnego wniosku o wydanie zaleceń konserwatorskich. Przedstawiono mi jedynie jakieś propozycje, ale ja nie prowadzę potajemnych gabinetowych dyskusji. Czekam na oficjalny wniosek - zastrzega Ewa Nekanda-Trepka.
Takiego zamieszania można było uniknąć, gdyby miasto przyjęło gotowy już miejscowy plan zagospodarowania uzgodniony z wojewódzkim konserwatorem zabytków. Dokument dopuszcza stawianie na terenie fabryki tylko niewielkich budynków mających uzupełniać historyczny obiekt. Przez jego środek przebiegać ma ogólnodostępna piesza aleja. Nie planowano tam wysokiej zabudowy mieszkaniowej. Konserwator dopuścił tylko zburzenie fragmentu hali przy ul. Prostej, tak by móc wyprostować tę ulicę. Pozostałych budynków nie wolno rozbierać.
Niech budują gdzie indziej
Zabytkowej fabryki bronią przed zakusami dewelopera także wojewoda mazowiecki Jacek Sasin oraz Sąd Rejonowy na Woli. W ciągu kilku miesięcy na Alm Dom spadły dwa ciężkie ciosy.
Pod koniec kwietnia sąd zablokował możliwość sfinalizowania sprzedaży gruntu deweloperowi. Tłumaczył decyzję toczącym się postępowaniem w sprawie zasiedzenia gruntu przez Muzeum Techniki, które ma siedzibę w fabryce Norblina.
Z kolei w lipcu wojewoda Sasin na prośbę prokuratury wznowił postępowanie, które w 2003 r. zakończyło się przyznaniem bankrutującej firmie Norblin SA gruntu z fabryką (decyzję podpisał poprzedni wojewoda Leszek Mizieliński). Syndyk reprezentujący tę firmę ogłosił przetarg na sprzedaż fabryki, który wygrał Alm Dom.
- Liczymy, że wojewoda nie uchyli swojej decyzji sprzed kilku lat. Inaczej narazi nas na straty finansowe. Jeśli do tego dojdzie, będziemy walczyć o odszkodowanie -zapowiada Andrzej Pietrzak.
Z kłopotów Alm Domu cieszy się dyrektor Muzeum Techniki, które od 1982 r. jest gospodarzem fabryki Norblina. - Spodziewamy się potwierdzenia władania przez nas terenem - mówi dyrektor Jerzy Jasiuk. -Przecież wspólnie z Muzeum Historycznym m.st. Warszawy wykonujemy tam nieprzerwanie od 25 lat zadania w dziedzinie kultury.
Muzeum Techniki ma program rewitalizacji starej fabryki. Jerzy Jasiuk chce zainteresować Norblinem Unię Europejską.
- Do takich unijne środki płyną szerokim strumieniem. U nas na pewno się nie zmarnują. Mieszkania niech powstają gdzie indziej -mówi.
MACIEJ SZCZEPANIUK
http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/wa ... a_a_1.html
Mies - Pon Paź 08, 2007 9:39 pm
Kilka zdjęć z weekendowej wycieczki z Cateriną - jeszcze raz dzięki za miłe towarzystwo
Po zwiedzaniu Powiśla, odpoczynek w słynnym barze "Pod Rurą" koło Cytadeli.
Most Gdański z 1957 roku.
Żoliborz - Willa własna Brukalskich z 1927 roku (wzorowana na willi na Prins Hendriklaan 50 w Utrechcie).
Żoliborz - Kolonia Urzędnicza z 1923 r.
Budynek A z Kolonii IV, proj. Brukalscy, rok 1928.
Kolejne dzieło Brukalskich z ok. 1939 r.
Modernistyczna zabudowa ulicy Mickiewicza.
Praga - kamienica na ulicy Targowej.
Stara Praga - Wytwórnia Wódek Koneser/Galeria Luksfera/Galeria Magazyn Praga
Park Skaryszewski na Pradze.
Saska Kępa - Dom Avenariusów z 1938 (proj. Lachert, Szanajca, Barylski)
Saska Kępa, ul. Katowicka
Widok z Mostu Poniatowskiego.
Niedzielny poranek na Nowym Świecie i KP
Kościół Św. Krzyża.
Pomnik Bartolomeo Colleoniego - czyli szczecińska kopia kopii z weneckiego oryginału Veroccia W tle Pałac Czapskich.
Wiadukt Markiewicza z 1902 roku na ul. Karowej.
absinth - Wto Paź 09, 2007 7:31 am
widze, ze Zoliborz nalezy do stalego programu
mam nadzieje, ze jak nastepnym razem bede to uda sie jeszcze zobaczyc inne dzielnice
Strona 7 z 12 • Wyszukiwarka znalazła 1099 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12