ďťż
 
[Warszawa] O wszystkim i o niczym...



Mies - Wto Paź 09, 2007 10:34 am
Wiesz, ten Żoli to i tak obeszliśmy bardzo skrótowo;)




caterina - Wto Paź 09, 2007 8:28 pm
tak.....ja tez czuje niedosyt...Warszawa da sie lubic...
kazdemu polecam Mies na przewodnika.I to ja dziekuje (po raz setny chyba)



salutuj - Wto Paź 09, 2007 10:05 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



caterina - Pią Paź 12, 2007 7:30 pm

a teraz coć z serii Złe wzory

Polsko, otwórz się
Katarzyna Surmiak-Domańska
2007-10-02, ostatnia aktualizacja 2007-09-28 17:16

[

~~~~~~~~
Miglanc wskazuje również na pominiętą w tekście bardzo istotną sprawę, jaką jest brak ciągłości mieszczańskiej. Co kraj to obyczaj...

NIE DLA OGRODZONYCH OSIEDLI NA ŚLĄSKU!!!


cos w temacie

----Znalezione, ciekawe, warte zobaczenia----

czyli projekt wyróżniony w konkursie studenckim "Akupunktura miasta" organizowanym przez miesięcznik "Architektura".

Projekt, na który zwróciliśmy uwagę, porusza bardzo ważny problem w przestrzeni miejskiej: zjawisko grodzenia nowopowstających osiedli. Skontaktowaliśmy się z autorami projektu. W odpowiedzi przysłali nam informacje o tym projekcie, które mamy przyjemność publikować. Warto przeczytać, zajrzeć, podać dalej.

Niewątpliwie widoczny staje się problem ścian nie do przebycia, płotów, jakimi nowi mieszkańcy grodzą się przed... no właśnie, przed czym? przed kim? Może należy rozpocząć naprawdę poważną dyskusję na ten temat?
SYTUACJA: Wewnątrz osiedla już istniejącego (otwartego) wybudowany został zamknięty zespół mieszkaniowy otoczony płotem. Powstało osiedle – wyspa.

PROBLEM: Przez budowę i grodzenie nowych obiektów część wspólnej przestrzeni osiedla zostaje ograniczona. Czysty i zadbany obszar zamkniętego osiedla z zakazami deptania trawników i wyprowadzania psów nie spełnia funkcji użytkowych. Mieszkańcy „ekskluzywnych" bloków korzystają z przestrzeni, od której się odgrodzili (np. wyprowadzają psy). Nowe osiedle jest pasożytem, który wykorzystuje okolicę nie oferując nic w zamian. Ponadto ogrodzenie implikuje relacje lepsi/ gorsi , bogaci/ biedni, czy jak chcieliby niektórzy: uczciwie pracujący/ lenie i złodzieje.

DZIAŁANIE: Akcja – Happening : mieszkańcy osiedla otwartego budują wspólnymi siłami prowizoryczny płot-barykadę.

ciekawa akcja przy okazji zjawiska zamknietych osiedli

CEL: Zwrócenie uwagi mieszkańców osiedla zamkniętego na to, że to „zamknięcie” generuje negatywne relacje pomiędzy ludźmi po obu stronach płotu. Wyrażenie sprzeciwu mieszkańców starego osiedla przeciw traktowaniu ich jako gorszych, podejrzanych, użytkowaniu „ich” przestrzeni łącznie z jej zanieczyszczaniem (psy!) Zamanifestowaniu prawa starego osiedla do własnej przestrzeni.

CZAS TRWANIA AKCJI: 1 tydzień, następnie płot zostanie zdemontowany, a materiały z których był zrobiony – posegregowane i wywiezione.

REZULTAT: W wersji minimum akcja wywoła dyskusję, zwróci uwagę na istniejący problem.

Trudno oczekiwać, by mieszkańcy nowego osiedla rozebrali (zdemontowali) swój płot, ale może uda się doprowadzić do tego, by poczuli się współodpowiedzialni za przestrzeń, z której de facto korzystają...... może stanie się to zalążkiem pozytywnych zmian.

PODSUMOWANIE: Akcja ma być punktem wyjścia do dyskusji nad sensem odgradzania się od sąsiadów, co powoli staje się rutynowym działaniem narzucanym przez developerów. Zakładamy, że nabywcy mieszkań przyjmują ogrodzenia jako rzecz oczywistą i nie zastanawiają się jak wpływa ono na ich relacje z innymi ludźmi.

Prowokująco brzydka barykada/płot ma obnażyć absurd powszechnie ­­­akceptowanego standardu. Uzmysłowić, że estetyka ogrodzenia nie ma znaczenia - funkcja pozostaje ta sama.: PŁOT DZIELI.
==============================
polecam wejsc na linka,grafiki do projektu sa ciekawe ,wpis z 10 pazdz 2007
http://strukturapozioma.blox.pl/html




d-8 - Czw Paź 18, 2007 8:52 am
W Warszawie powstanie miasto biurowców

Polnord zbuduje w warszawskim Wilanowie ogromny kompleks biurowy, powierzchnią porównywalny z całkowitymi zasobami biurowymi Poznania.

Czterokondygnacyjne biurowce mają powstać na 17-hektarowej działce na pograniczu Wilanowa i Ursynowa. Przez środek kompleksu będzie przechodzić południowa obwodnica Warszawy łącząca się z autostradą A2. Budynki mają mieć łącznie ok. 150 tys. m kw. powierzchni biurowej (to prawie tyle, ile biur jest w całym Poznaniu; całkowite zasoby Warszawy to 2,65 mln m kw.). Będą budowane w trzech etapach. Wojciech Ciurzyński, prezes Polnordu, powiedział wczoraj, że jego firma chce rozpocząć inwestycję na wiosnę 2008 r., a zakończyć ją w 2012. Przychody z inwestycji szacowane są na 1,5 mld zł. Koszt wykonawstwa - około 1 mld zł.

Wczoraj Polnord podpisał list intencyjny z Asseco Poland na wynajęcie przez tą firmę 20-30 tys. m kw. biur w pierwszym etapie inwestycji. Do kompleksu mają się też przeprowadzić niektóre spółki z grupy Prokom: Bioton, Petrolinvest oraz sam Polnord. Firma Wojciecha Ciurzyńskiego jeszcze na wiosnę podpisała też list intencyjny na 20-30 tys. m kw. z pekińską organizacją China International Industry and Commerce Co. Ltd, skupiającą firmy zainteresowane inwestowaniem w Polsce.

Dziś teren inwestycji Polnordu to pola nieskomunikowane z resztą Warszawy. Sukces kompleksu biurowego zależy od tego, kiedy powstanie południowa obwodnica Warszawy (dziś mówi się o 2012 r.) oraz al. Rzeczypospolitej, której miasto nie buduje, bo nie chce wykupić od Polnordu gruntów, po których ma ona przebiegać.

Źródło: Gazeta Wyborcza

calkiem calkiem
na Śląsku też jest miejsca a miejsca na takie inwestycje :-) i autostrada juz jest jedna, druga bedzie ;-)



Mies - Wto Paź 30, 2007 4:07 pm
Rozwiązanie, które przydałoby się też w innych miastach.

---
Zobaczysz, ile minut do odjazdu tramwaju
Krzysztof Śmietana 2007-10-29

Na przystankach wzdłuż Al. Jerozolimskich pojawiły się pierwsze elektroniczne tablice, na których ma się wyświetlać czas do przyjazdu określonego tramwaju.

Wyświetlacze, które działają już w wielu europejskich miastach, teraz montowane są wzdłuż trasy z Ochoty na Gocławek. Latem krakowska firma Grupa ZUE zmodernizowała tam tory i przystanki. Pierwsze ekrany można już zobaczyć m.in. przy rondzie de Gaulle'a, Rotundzie i na pl. Zawiszy. Na tych przystankach - podobnie jak na rondzie Waszyngtona, przy Dworcu Centralnym i pl. Narutowicza - tablice będą duże. Zmieści się na nich więcej informacji. Po kolei będą się tam wyświetlać numery linii (jest ich siedem) z czasem, który został do przyjazdu kolejnych tramwajów, a także dodatkowe informacje np. o objazdach albo utrudnieniach w ruchu.



Mniejsze tablice staną na pozostałych przystankach między pętlą na ul. Banacha a rondem Waszyngtona. Wszystkie mają zostać uruchomione najpóźniej 15 listopada. To miesiąc później, niż pierwotnie zakładano. Firma Ascom, która je dostarcza, obiecuje, że w ramach rekompensaty zamiast 26 tablic zamontuje o dwie więcej - na tych przystankach przy rondzie Waszyngtona i na pl. Zawiszy, z których tramwaje skręcają w al. Zieleniecką i w Towarową.

Prezes Tramwajów Warszawskich Krzysztof Karos zapowiada, że czas do przyjazdu tramwaju wyświetlany na tablicach będzie określany bardzo dokładnie. - Wszystko dzięki zainstalowanym w tramwajach nadajnikom GPRS, które pomagają zlokalizować wagony - przybliża Krzysztof Karos. Numery linii mają pokazywać w kolejności chronologicznej - na pierwszym miejscu tramwaj, który przyjedzie najszybciej. Gdy czas oczekiwania będzie krótszy niż minutę, napis zacznie migać.

Oprócz niego wyświetli się nazwa pętli, do której zmierza tramwaj, a także informacja, czy jest to skład niskopodłogowy. A tych na razie jest niewiele. Do końca listopada trasą linii 9 z Okęcia na Gocławek ma jeździć piętnaście 32-metrowych niskopodłogowców z bydgoskiej Pesy. Oprócz tego pasażerowie mogą się natknąć na jeden z 30 tramwajów z Chorzowa z częściowo obniżoną podłogą.

Krzysztof Śmietana http://miasta.gazeta.pl/drukuj?sponsor= ... 24545.html



salutuj - Wto Paź 30, 2007 9:11 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Mies - Śro Lis 07, 2007 2:49 pm
Coś takiego planują zrobić koło Centralnego



Tekst: http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,4649762.html



d-8 - Śro Lis 07, 2007 2:51 pm
DOBRE !!



caterina - Śro Lis 07, 2007 7:47 pm
oby nie zapodali tego na estakadzie kolo naszego dworca.Juz widze kaskady sztucznej zieleni zakrywajacej meneli pod schodami.mi sie nie podoba ale bede w listopadzie w Wawie to ocenie na zywo.moze to bedzie wygladało tak ciekawie jak Palma ?



salutuj - Śro Lis 07, 2007 8:16 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Bartek - Śro Lis 07, 2007 8:27 pm
Tylko że ten bluszcz ma być sztuczny



caterina - Śro Lis 07, 2007 8:33 pm
no własnie dlatego nie jestem przekonana jak to moze wygladac



caterina - Sob Lis 10, 2007 11:43 am
Sklep Comme des Garçons

W opuszczonym warzywniaku w socrealistycznej kamienicy w Warszawie powstał sklep japońskiego domu mody Comme des Garçons zorganizowany według formuły Guerrilla Store – “sklepu partyzanckiego

Strategia Guerrilla Store polega na tymczasowym “okupowaniu” wnętrza. Sklep Comme des Garçons ma prawo działać w jednym miejscu maksymalnie przez rok, a następnie przenieść się gdzie indziej, więc zajmowany lokal jest tylko pobieżnie przystosowany do nowej funkcji. Pozostawiane są ślady zużycia i działalności poprzednich użytkowników, a nowe półki czy wieszaki porozstawiane z pozorną niedbałością tworzą dziwne, surrealistyczne kompozycje. Przewrotność tej formuły polega na tym, że kreacje warte kilka tysięcy złotych sprzedawane są w scenografii rodem z filmu katastroficznego.
Pierwszy Guerrilla Store w Polsce otworzył w Warszawie, w dawnym zakładzie szklarskim przy ul. Mokotowskiej wiosną 2006 Robert Serek, stylista, szef działu mody miesięcznika “A4”. Wnętrze to prezentowaliśmy w “Architekturze-murator” 1/2007, a sklep został oficjalnie zamknięty w lutym 2007. Następny powstał wiosną w Krakowie, a trzeci – 27 października, znów w Warszawie. Tym razem wybór padł na lokal zajmowany dotąd przez warzywniak. Do istniejących kafelków i seledynowych ścian zostały dodane spiętrzone meblościanki i zawieszone na ścianie krzesła.
Zwiedzać (i kupować) można od poniedziałku do piątku 13.00-20.00 i w soboty 12.00-17.00.

+4822 Guerrilla Store, Warszawa, ul. Koszykowa 1, projekt: Robert Serek, 2007

http://architektura.muratorplus.pl/real ... 6_2615.htm



absinth - Sob Lis 10, 2007 12:43 pm
hehe rozumiem, ze to odnosnie naszej wczorajszej dyskusji ze Sputnikiem w archi?



caterina - Sob Lis 10, 2007 12:51 pm
odnosnie dyskusji i odnosnie tematu ,taki zbieg okolicznosci



Kris - Sob Lis 10, 2007 1:03 pm

Coś takiego planują zrobić koło Centralnego



Tekst: http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,4649762.html


Fajne. W Katowicach "nasz Giulliani" też planuje zaadaptować bluszczami ekrany.
Pierwsze efekty - zamalowane graffiti - swojej polityki "0 Tolerancji" już widać pod wiaduktami (np. koło Rialta)



d-8 - Wto Gru 11, 2007 7:43 pm
Smutny koniec różowych jeleni

Różowe świecące jelenie niepostrzeżenie zniknęły z Powiśla. Miały wkrótce wrócić odnowione. Raczej tak się nie stanie.
Fundacja Nowej Kultury "Bęc Zmiana", która opiekuje się jeleniami, zdemontowała je w piątek 7 grudnia. Firma Vattenfall obiecała pieniądze na ich renowację. Przyszłość jeleni malowała się w różowych barwach. Pojawił się jednak problem.

- Poinformowałam o planach renowacji autorki jeleni: Luizę Marklowską i Hannę Kokczyńską - mówi Bogna Świątkowska, szefowa fundacji Bęc Zmiana. - Poprosiły mnie o zaproponowanie warunków, na jakich miałoby się to odbyć. Napisałam więc pismo, w którym fundacja zwraca się do nich z prośbą o bezpłatne udostępnienie do wykonania replik jeleni form, które w ubiegłym roku fundacja oddała im w ramach honorarium autorskiego. Nie otrzymałam jeszcze odpowiedzi w tej sprawie.

Hanna Kokczyńska: - O demontażu jeleni dowiedziałyśmy się przypadkiem, mój ojciec przejeżdżał przez Powiśle i zobaczył, że są usuwane. Zrobiło nam się przykro, że Bogna Świątkowska zrobiła to bez porozumienia z nami.

Stare, sfatygowane już jelonki, które stały przy BUW-ie nad Wisłą od 2004 roku, fundacja chciała wystawić w ten weekend na aukcję podczas imprezy „Przetwory” w PZO, a dochód przeznaczyć na nagrodę w konkursie dla młodych projektantów. Na mailowe zapytanie Bogny Świątkowskiej w tej sprawie projektantki odpisały: „Zgodnie z pkt. 1.4 porozumienia zawartego w dniu 15 maja 2006 r. między twórcami »instalacji artystycznej « a Fundacją, Fundacja została upoważniona do prezentowania »instalacji artystycznej « co najwyżej do dnia 15 maja 2008 r. W związku ze zniszczeniem wyżej wymienionego obiektu, który nie nadaje się do dalszej konserwacji, prezentacji oraz sprzedaży, powyższe porozumienie wygasło. Prosimy zatem o zniszczenie »instalacji artystycznej « w naszej obecności".

- Zwyczajnie nie chcemy brać odpowiedzialności za to, że ktoś kupi zniszczone jelenie, a potem na przykład coś mu się podczas ich eksploatacji stanie. One już nie nadają się na sprzedaż - wyjaśnia Hanna Kokczyńska.

Czy jest szansa, że różowe jelenie wrócą jeszcze na Powiśle?

- Z fundacją Bęc Zmiana nie chcemy już współpracować, ale nie wykluczam, że kiedyś tam powrócą - mówi Hanna Kokczyńska.

Bogna Świątkowska też już straciła serce do jeleni. Wczoraj spotkała się z przedstawicielami firmy Vattenfall, ale rozmawiała już z nimi o zrealizowaniu zupełnie nowego projektu w przestrzeni miejskiej. - Jelenie zdobyły sympatię wielu mieszkańców Warszawy. Trafiły do rodzinnych albumów z pamiątkowymi fotografiami. Stały się jednym z symboli młodej Warszawy. Ale od początku pomyślane były jako projekt czasowy. I tak eksponowaliśmy je dziesięć razy dłużej, niż na początku przewidywaliśmy. Zakończenie tego projektu nas zaskoczyło, ale jego gwałtowność ogólnie pasuje do całości założeń - różowe świecące jelenie nagle się pojawiły i nagle zniknęły - podsumowuje Bogna Świątkowska.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna



caterina - Wto Gru 11, 2007 8:27 pm
wielka szkoda.były bardzo pozytywny elementem przestrzeni.mam nadzieje,ze szybko pojawi sie cos rownie optymistycznego,moze tym razem u nas



Mies - Wto Gru 11, 2007 9:14 pm
To było takie pozytywne miejsce, letnia noc, świecące różowe jelenie, czekający na koncert w Aurorze, rowerzyści na kocach, piwo... Szkoda.





maciek - Wto Gru 11, 2007 9:39 pm
Ponieważ to wątek o wszystkim i o niczym a w Novotelu na 23 jakoś tak nudno to napiszę, że ponieważ uwaliłem się ketchupem w Pizza Hut to musiałem kupić sobie koszulę. I pomimo, że nie dokonuję zakupów w tym mieście(warsiawie) z uwagi na wrodzony patriotyzm lokalny koszula mi się podoba

pozdro dla Jacka, który będzie miał wielkie wejście już wkrótce



salutuj - Wto Gru 11, 2007 9:58 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



SPUTNIK - Wto Gru 11, 2007 10:47 pm
mam nadzieję że ten nie zniknie





salutuj - Wto Gru 11, 2007 10:58 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



kaspric - Sob Gru 15, 2007 2:32 pm
pozwolę sobie skopiować Dj Rexa:




Warszawa w tym roku udowodniła, że to jest inna liga, niż inne miasta. I Wrocław może się puszyć, ale niestety



miglanc - Sob Gru 15, 2007 3:46 pm
Warszawa jest swietna. Jedyne polskie miasto, ktore nie pachnie nadeta stechlizna
Warszawa wkrotce myknie Frankfurt nad Menem.



salutuj - Sob Gru 15, 2007 3:52 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



miglanc - Sob Gru 15, 2007 4:03 pm
Warszawa sie zmienia. 5 lat temu jak bylem tam to miasto bylo syfiaste i malo eleganckie. Teraz juz jest duzo lepiej. Cale kwartely miasta wygladaja juz bardzo "europejsko". Ciagle jednak straszy Pl Defilad i okolice.



kaspric - Sob Gru 15, 2007 4:48 pm

Liga inna to fakt.
Jednak ciekawe czy wysunie to Warszawę "na zachód Europy", bo w czasie mojej wizyty stwierdziłem, że jednak jest to stolica wschodnioeuropejska (choć "Zachód" wkracza do niej).
Co kto lubi. Ja osobiście cenię Warszawę za to, że jest zwyczajnie inna niż wszystkie "idealne" zachodnie miasta. I wcale nie chcę, by była taka europejska .



Mies - Sob Gru 15, 2007 4:50 pm
To może dodam od siebie, że albo ja wcześniej na pewne rzeczy nie zwracałem uwagi, albo coś się rzeczywiście zmieniło, ale ilość różnych imprez kulturalnych jest taka, że dosłownie trudno zdecydowac się na co pójść.
Przykładowo, niby grudzień, a są dwa całkiem dwa spore festiwale aternatywne.
A np. wykłady o architekturze są dosłownie co drugi dzień albo w CSW, albo SARP,Zachęcie Muzeum PW itd.
Na wieżowce to ja nie zwracam uwagi na tym etapie, chyba że juz coś widać;)



salutuj - Sob Gru 15, 2007 6:40 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Bartek - Sob Gru 15, 2007 10:25 pm
Lilium jest zajebisty! Tak jak Zlota44 i najbardziej mnie ciekawi jak będzie wyglądał budynek Kulczyka bo która widać na wizualizacjach to taka ich koncepcja.

A co do Sky Towera z Wrocławia to poza wysokością budynek nie jest interesujący i nie wnosi nic ciekawego. Co innego Odra Tower



Mies - Pon Gru 17, 2007 12:17 pm
Filmik z wizualizacją Lilium projektu Zahy Hadid.

http://www.dziennik.pl/multimedia/artic ... Tower.html



d-8 - Pon Gru 17, 2007 3:00 pm
^^^ spoko projekt

fajnie ze takimi wysokimi budynkami dopelniaja ta przestrzen wokol centralnego.

wawa daje rade, nie ma co. bez dwoch zdan.



d-8 - Pon Sty 07, 2008 12:51 pm
Absurdalne nazwy warszawskich osiedli

Electra Resort - pod linią wysokiego napięcia. Wiślany Zakątek - 3 km od Wisły. Villa L'Azur - na końcu Bemowa przy Lazurowej. I absolutny hit - Wyspy Luksusu w Piasecznie

Deweloperzy budujący w Warszawie celują w nadawaniu domom i osiedlom nazw pompatycznych, niezrozumiałych i śmiesznych. Wyjątkowość ich budynków ma podkreślać angielszczyzna, np. Wola Prestige czy Kazimierzowska Residence. Firma Atlas Estates budująca przy Grzybowskiej dwie apartamentowe wieże nazwała je Platinum Towers. No, ale to tak drogie mieszkania, że i tak kupują je prawie wyłącznie obcokrajowcy.

W Piasecznie powstanie osiedle Electra Resort - o tyle to zabawne, że w pobliżu biegnie linia wysokiego napięcia. Śmiesznie wyszło też z nazwą inwestycji Marvipolu przy Prostej - Prosta Tower, czyli Prosta Wieża, zwana jest powszechnie Krzywą Wieżą, bo architekt Stefan Kuryłowicz wyposażył budynek w pofalowaną szklaną elewację.

Wyjątkowym poczuciem humoru popisali się inwestorzy 16-piętrowca tuż przy obwodnicy Piaseczna, którzy nie tylko przetłumaczyli na angielski słowo wieża, ale także nazwę miasta, nadając swej inwestycji dumną nazwę Sand City Tower. Przebija to pretensjonalnością wiecznego faworyta nazewniczych rankingów - białołęckie osiedle Płudy Village. Chociaż, z drugiej strony, inwestor zespołu dwóch willi przy Kruczkowskiego w Piasecznie nie rozmieniał się na drobne i swoje dzieło ochrzcił po prostu Heaven, czyli Niebo. Ciężko to przebić. Co nie znaczy, że nikt nie próbuje - firma Prestige swoje osiedle w Ożarowie Mazowieckim nazwała Zen Garden.

Deweloperzy - i to zjawisko nowe - nie ograniczają się wyłącznie do pompatycznych nazw anglojęzycznych. Francuska firma Buoygues Immobillier swoje bloki przy ul. Lazurowej na samym końcu Bemowa ochrzciła nazwą Villa L'Azur, osiedle ciasno ustawionych obok siebie domów na Polach Wilanowskich - La Lumiere (Światło), a najnowszą planowaną inwestycję przy ul. Włodarzewskiej - Mont Blanc.

Osobny rozdział to nazwy obiecujące więcej, niż powinny. City Apartments wcale nie są położone w city, czyli sercu miasta. To bloki budowane na poprzemysłowych gruntach w rejonie ul. Rydygiera, gdzie długo przyjdzie czekać nie tylko na kluby, ale nawet na najzwyklejszą ulicę. Osiedle Wiślany Zakątek firmy Yuniversal Podlaski (nazwa tej firmy zasługuje na osobny wątek) jest położone w pobliżu ul. Milenijnej i Pomorskiej, ok. 3 km od Wisły. Nie jest chyba zaskoczeniem, że w Wiślanych Ogrodach firmy Star Investment nie ma ogrodów (to zespół bloków o wysokości do 15 pięter), a położone jest nie przy Wiśle, ale przy skrzyżowaniu Wisłostrady i wiaduktu Trasy AK.

Najbardziej rozpoznawalnym sąsiadem osiedla Sokratesa Park są tereny Huty Warszawa. Źródła nazwy osiedla Górczewska Park firmy J.W. Construction nawet trudno się domyślić - powstaje co prawda przy Górczewskiej, ale nie przy parku, tylko wzdłuż linii kolejowej, a z drugiej strony sąsiaduje z hałdami gruzu zalegającymi na terenie Przedsiębiorstwa Budownictwa Uprzemysłowionego "Północ". Nawiasem mówiąc, inwestor tego osiedla w reklamach radiowych tak podkreśla bliskie sąsiedztwo stacji II linii metra, że niewtajemniczeni nie zorientują się, że na budowie tejże linii na razie nie wbito ani łopaty.
Z niektórych nazw można wywnioskować, że powstały w wyniku bezowocnej burzy mózgów. Zrozpaczeni brakiem pomysłów twórcy osiedla powstającego przy ul. Mołdawskiej posadzili na podwórku kilka berberysów i tak pojawił się pretekst do nazwania inwestycji Berberysowymi Ogrodami. Poszło im i tak lepiej niż firmie BRE.Locum, która na siłę udowadnia, że kształt domów jej osiedla przy Kluczborskiej uzasadnia nazwę Trzy Korony, choć wciśnięcie ich w istniejącą zabudowę byłoby raczej argumentem dla nazwy Trzy Plomby.

No i ten patos. Piaseczyński Piekut Development nie dość, że kolejne swoje osiedle określa jako Wyspy Luksusu, to jeszcze na ścianach bloków wiesza tablice z wierszami, np. "Daremne żale" Asnyka na inwestycji przy ul. Zielonej. Zaś swoje najnowsze domy ten deweloper ochrzcił nazwą, której nie powstydziliby się mistrzowie purnonsensu Salvador Dali i Luis Bunuel - Fabryka Mebli Giętkich i Parasoli. To bardziej surrealistyczne niż Nowa Rezydencja Królowej Marysieńki firmy Robyg, choć królowa nie tylko nigdzie się nie przeprowadza, ale też od kilkuset lat nie żyje.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

po prostu - i lowe you warszawa



caterina - Pon Sty 07, 2008 8:29 pm
po prostu ja tez! teraz i zawsze



SPUTNIK - Pon Sty 07, 2008 8:41 pm
phi



Safin - Pon Sty 07, 2008 10:29 pm
WWA
Nasz rywal w dziedzinie "Stolica Absurdu"
Co jest nie tak z tym Stołecznym parkingiem




Bartek - Pon Sty 07, 2008 10:36 pm
LOL!!!



absinth - Wto Sty 08, 2008 7:31 am

WWA
Nasz rywal w dziedzinie "Stolica Absurdu"
Co jest nie tak z tym Stołecznym parkingiem


chodzi o choinke?

...



salutuj - Wto Sty 08, 2008 8:16 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



absinth - Wto Sty 08, 2008 8:17 am
no co Ty nie powiesz



salutuj - Wto Sty 08, 2008 8:42 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Mies - Wto Sty 08, 2008 2:30 pm
Nie wiem czy ktoś wrzucał reportaż, który ukazał się w Stołku:

"Żyrardów skazany na lofty"
http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34309,4811542.html







Stronka inwestora: http://www.loftydegirarda.eu/



caterina - Wto Sty 22, 2008 11:39 pm
TAJEMNICA RÓŻOWYCH JELENI

Oświadczenie Fundacji Bęc Zmiana w sprawie Różowych Świecących Jeleni

Nie było zamiarem Fundacji Bęc Zmiana usunięcie Różowych Świecących Jeleni z przestrzeni Warszawy, a jedynie ich remont i renowacja. Ku naszemu zaskoczeniu jesteśmy posądzani o to, że staliśmy się bezdusznymi mordercami tego symbolu nowej Warszawy. Tymczasem sprawa ma się tak, że jeśli autorki projektu zgodzą się na wykorzystanie form, z jakich wykonać można nowe jelenie - projekt może powrócić. Dlatego wyjaśniamy:

1. Trzy Różowe Jelonki stanęły na Powiślu w sierpniu 2004 r., bo Fundacja, przekonana o wartości projektu autorstwa dwu studentek Wydziału Wzornictwa Przemysłowego w Warszawie - Luizy Marklowskiej i Hanny Kokczyńskiej, przekonała do niego władze miasta, znalazła sponsora, jakim przez cały czas trwania tego projektu była firma Vattenfall.

2. Jelonki podbiły serca Warszawiaków. Zdobyły Nagrodę Publiczności w plebiscycie dodatku do Gazety Wyborczej "Co jest grane" - Wdechę 2004 w kategorii Wydarzenie Roku. Ale nie brakło też wandali. Renowacją zajmowała się Fundacja.

3. Jesienią tego roku stan jelonków był już fatalny, nie nadawały się do remontu. W porozumieniu ze sponsorem, firmą Vattenfall, postanowiliśmy je zdemontować i przygotować nowe kopie, o czym autorki zostały powiadomione po raz pierwszy mailem z 30.10.2007. W tej sprawie nie przekazały nam żadnej decyzji do dziś. O ich braku chęci dalszej współpracy z Fundacją dowiedzieliśmy się z lektury Gazety Stołecznej w dniu 12.12.2007.

4. Chcieliśmy przeprowadzić remont bez rozgłosu, a przy okazji przekonać się w jaki sposób czasowe zniknięcie tego projektu zostanie przyjęte przez Warszawiaków. 4 grudnia zdemontowaliśmy zniszczone jelenie. I czekaliśmy na reakcję.

5. Żal za jeleniami okazał się powszechny. To naprawdę fantastyczne, że ten projekt zdobył sympatię tak wielu osób. Ale niepodziewanie okazało się, że nie będziemy mogli odnowionych jeleni postawić na Powiślu.

6. Zgodnie z umową, którą Fundacja podpisała w brzmieniu zaproponowanym przez Luizę Marklowską i Hannę Kokczyńską w dniu 15 maja 2006 r. wszystkie prawa do tego projektu należą oczywiście do autorek. Formy z których nowe jelenie mogą być odlane, także należą do autorek projektu.
Fundacja miała prawo do eksponowania projektu na Powiślu, ale jedynie przez okres dwu lat, czyli do maja roku 2008. Fundacja miała obowiązek ponoszenia kosztu renowacji i remontów.
Istniejące figury Jeleni na mocy umowy należą do Fundacji, stąd nasz pomysł, by wystawić je na aukcję i uzyskane w ten sposób pieniądze przeznaczyć na nagrodę dla autora najciekawszego projektu w konkursie na realizację parkową miejską w roku 2008. Dnia 10.12.2007 otrzymaliśmy maila od autorek (przytaczamy pełną treść, nie było tam żadnego "cześć", czy "jak się macie"): "Zgodnie z pkt. 1.4 Porozumienia zawartego w dniu 15 maja 2006r. między twórcami "Instalacji artystycznej", a Fundacją, Fundacja została upoważniona do prezentowania "Instalacji artystycznej" co najwyżej do dnia 15 maja 2008r. W związku ze zniszczeniem wyżej wymienionego obiektu, który nie nadaje się do dalszej konserwacji, prezentacji oraz sprzedaży powyższe porozumienie wygasło. Prosimy zatem o zniszczenie "Instalacji artystycznej" w naszej obecności".
Zatkało nas trochę, ale zgodziliśmy się na to, ponieważ nie jest naszą intencją działanie wbrew autorkom projektu.

7. Ważne jest, że pomimo, iż autorki odebrały Fundacji prawo do ekspozycji projektu, Jelenie mogą wrócić na Powiśle. Ale ci którzy tego chcą, muszą przekonać nie Fundację, lecz autorki Jeleni.

8. Fundacja Bęc Zmiana dziękuje mimo wszystko obu autorkom, że podjęły się realizacji swojego projektu oraz za to, że mogliśmy prezentować ich pracę przez trzy lata na Powiślu, Warszawiakom dziękuje za miłe słowa i gesty, sponsorowi i partnerom projektu za odwagę eksperymentu.
Mamy nadzieję, że w przedświąteczny czas twarde serca zmiękną.
Dziewczyny, pieniądze to nie wszystko!

http://www.funbec.eu/nowydizajn.php#nowydizajn286



jacek_t83 - Pią Lut 01, 2008 2:42 pm
http://www.tvn24.pl/0,1537361,0,1,wiadomosc.html

niewiele tam widac, ale jak na razie to mi sie kojarzy z wiklinowym koszykiem



Michał Gomoła - Pią Lut 01, 2008 4:32 pm
Galeria

Wg mnie prezentuje się całkiem nieźle, szczególnie, że posiada całkowicie zamykany dach. Miejmy nadzieję, że na Śląskim dobudują dodatkową trybunę, bo tylko poprzez pojemność będziemy mogli konkurować z Narodowym.



jacek_t83 - Pią Lut 01, 2008 5:03 pm

Galeria

Wg mnie prezentuje się całkiem nieźle, szczególnie, że posiada całkowicie zamykany dach. Miejmy nadzieję, że na Śląskim dobudują dodatkową trybunę, bo tylko poprzez pojemność będziemy mogli konkurować z Narodowym.

no teraz to jakos wyglada. calkiem zgrabnie.



babaloo - Pią Lut 01, 2008 8:34 pm
Ech ..... by trafił te mistrzostwa My na tym nie zyskamy.



caterina - Nie Lut 03, 2008 6:30 pm
Wdechy 2007 rozdane!

Reżyser Krzysztof Warlikowski - Człowiekiem Roku, REDakcja "Krytyki Politycznej" - Miejscem Roku, Dotleniacz - Wydarzeniem Roku 2007 - po raz czwarty wręczyliśmy wczoraj Wdechy, kulturalne nagrody "Gazety Co Jest Grane".
Największe show podczas piątkowej gali w Laboratorium Zamku Ujazdowskiego zrobiła ekipa TR Warszawa, która odebrała wielką deskę surfingową w imieniu Krzysztofa Warlikowskiego (dostał nagrodę m.in. za reżyserię spektaklu "Anioły w Ameryce"). Na scenie pojawili się aktorzy: Magdalena Cielecka, Maja Ostaszewska, Andrzej Chyra, Jacek Poniedziałek i Rafał Maćkowiak. - Ja jako jedyny pływam, więc ta decha będzie dla mnie - powiedział Andrzej Chyra. - Mam nadzieję, że to nie będzie ostatnia deska ratunku - dodał Jacek Poniedziałek.

Joanna Rajkowska po Wdechę za Dotleniacz na pl. Grzybowskim stawiła się na scenie razem ze swoim psem Butelką i wyraźnie wzruszona powiedziała tylko: "Dziękuję!".

http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,3486 ... 2-02-04-06
==============
a jak tam z antynagroda -Kostka Brukowa ?
moze tez jaka pozytywna akcje nagrodzic? np.ASP za opieke nad Kopuła



Bartek - Nie Lut 03, 2008 6:39 pm

a jak tam z antynagroda -Kostka Brukowa ?
moze tez jaka pozytywna akcje nagrodzic? np.ASP za opieke nad Kopuła


Kostka należy się Uszokowi za całokształt jego działalności i tych obiecanek które prawie rok temu wypowiadał na spotkaniu żę ilu to ma inwestorów i kartkę na której miał zapisane co i gdzie jest planowane. Jak widać były to kłamstwa.



MarcoPolo - Nie Lut 03, 2008 7:04 pm
A moze "kostką brukową"?



Bartek - Nie Lut 03, 2008 7:09 pm

A moze "kostką brukową"?

Nie no bez takich



Mies - Pon Lut 04, 2008 2:26 pm
To jeśli już mowa o Wdechach to wrzucę dwa teksty o Przemku Pasku (Wdecha od czytelników), który prowadzi masę akcji dotyczących Wisły,a pewnie niewiele osób o nim tu słyszało. Ilość imprez, które mają miejsce tylko dzięki jego zapałowi jest niesamowita. Wycieczki rowerowe, spływy kajakowe, sprzątanie brzegów Wisły, rejsy po rzece, odnawianie starych łodzi, wykłady o rzece prowadzone przez ostatnich kapitanów rzecznych, koncerty, puszczanie w lecie kronik filmowych pod Mostem Łazienkowskim (miasto dostarcza tam piasek i leżaki) itd. itd.

Nominacja do Wdech 2007: Przemek Pasek
Rozmawiała: Agnieszka Kowalska 2008-01-15, ostatnia aktualizacja 2008-01-16 11:02

2007 to był jego rok! Przemek Pasek, szef fundacji Ja Wisła zdobył "Stołek" - nagrodę dziennikarzy "Gazety Stołecznej", a teraz jest nominowany do Wdech - nagrody "Gazety Co Jest Grane" - w kategorii Człowiek Roku

Agnieszka Kowalska: Kto twoim zdaniem był w dechę w 2007 r.?

Przemek Pasek: Leszek Sobczyński z Józefowa, który sam jeden, małymi kroczkami, z uporem i troską chroni dwa wielkie rezerwaty przyrody (ponad 1000 hektarów) - Wyspy Zawadowskie i Wyspy Świderskie. W 2007 r. doprowadził do oznakowania ich granic i został ich pierwszym społecznym strażnikiem jako wolontariusz fundacji Ja Wisła.

I zapewne Wisła jest dla ciebie najbardziej „wdechowym” miejscem?

- Tak, bo w niej jest piękno i tajemnica. To zapomniana księga przyrody, kultury i historii. Otworzyłem ją kilka lat temu i nie mogę się oderwać. Odpowiada mi rytm i czas rzeki. Fascynuje mnie jej uroda i niezwykła energia. Dobrze się z nią czuję. Nad Wisłą łapię wdech na maksa!

A co „wdechowego” może być w 20-kilometrowej wycieczce rowerowej po trudnym nadwiślańskim terenie?

- Kryterium Wisły, które organizujemy, to wyprawa w królestwo przyrody, gdzie zanika telewizor. Spotyka się niezwykłych ludzi, przebywa w pięknych miejscach i dotyka nieznanych historii. Nad rzeką roztokową regułą jest przygoda, odkrycie i nowe doświadczenie. Myślę, że uczestnikom rajdów udziela się energia rzeki.

A Warszawa? Jest w dechę?

- Jest biedna strasznie i ma wielkiego pecha, że została stolicą, a jeszcze większego do podejmujących ważne decyzje. Warszawa jest jak niepełnosprawne dziecko, trzeba się nią bardziej zajmować i umieć dostrzegać dobre strony.

Co „wdechowego” udało ci się zrobić w 2007 r.?

- Najbardziej jestem zadowolony z projektu "Nocny patrol". 53 nocne rejsy łodzią "Stwora" po Wiśle i Porcie Czerniakowskim wykończyły mnie maksymalnie. Jednak spotkania z ludźmi i nocne rozmowy o Powstaniu Warszawskim na środku rzeki były niezwykłym przeżyciem. Ten projekt tworzyli uczestniczący w nim ludzie i każdej nocy był inny. Dla mnie było to coś naprawdę ważnego.

A co ci się marzy w 2008 r.?

- Mamy kilka zabytkowych barek, statków i łodzi, które powinny jak najszybciej znaleźć się w Muzeum Wisły w Porcie Czerniakowskim. Moim marzeniem na 2008 rok jest porozumienie pomiędzy prezydentem miasta a fundacją Ja Wisła w sprawie rewitalizacji Portu Czerniakowskiego i budowy w nim wiślanego centrum edukacyjnego. A w perspektywie roku 2010 najważniejszą sprawą dla Wisły jest oczyszczanie przez Warszawę wszystkich ścieków, w tym również tych spływających z ulic. Żeby spokojnie można było surfować po Wiśle na desce. To dopiero byłoby w dechę!

***

Głosujcie w plebiscycie publiczności Wdechy 2007 - więcej informacji na www.wdechy.pl. W czwartkowej "Gazecie" rozmowa z Krzysztofem Warlikowskim.

Rozmawiała: Agnieszka Kowalska http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34889,4841146.html






d-8 - Pon Lut 04, 2008 2:52 pm

miasto dostarcza tam piasek i leżaki

no własnie !!!

miasto dostarcza...

takich Przemków i u nas by sie znalazło wielu, oj wielu. jestem pewien.
problemem jest jednak gmach przy Młyńskiej, który juz niejeden raz odwiódł wielu Przemków od tego typu akcji i inicjatyw i jeszcze nie raz to zrobi...

ale ciesze sie, ze przynajmniej w Warszawie wychodzi



Mies - Pon Lut 04, 2008 3:14 pm
Właściwie to piasek dostarczył Zarząd Dróg Miejskich.
Jeszcze jeden artykuł, gdzie jest nieco więcej o sprawach finansowania.

"Przemek Pasek - nasz pan od Wisły.

Zaślubiony z Wisłą

Przemka Paska poznałam dwa lata temu, gdy ostro spierał się z dyrektorem Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. Tamten nie miał z Paskiem szans. Bo Pasek niezależnie od tego, czego broni i o co walczy, zawsze jest dobrze przygotowany. A wtedy bronił przed wycinką 10 tys. drzew nad Wisłą, które - jak twierdzili urzędnicy - mogą doprowadzić do powodzi. Pasek udowodnił, że nie ma sensu usuwać drzew, na których gniazdują ptaki, i podpowiedział, żeby Zarząd zlikwidował największe zagrożenie powodziowe, czyli tony śmieci nad Wisłą.



Pasek zna rzekę jak mało kto. Gdy trzy lata temu rzucił pracę w agencji reklamowej, założył fundację Ja Wisła. Jej nazwę ściągnął z szyfru, jakim operowano w serialu "Czterej pancerni i pies". Nad Wisłą zorganizował dziesiątki bezpłatnych atrakcji.

Przy barce "Herbatnik", którą kupił za symboliczną złotówkę, witał flisaków z Pienin, którzy w czerwcu po 400 km wpłynęli do portu Czerniakowskiego. Kilka dni później Pasek przygotował tam magiczną noc Kupały. Cały port był oświetlony tysiącami świec, na drzewach wisiały jabłka i banany, po rzece pływały lampiony. Warszawiacy bawili się wokół ogniska do późnej nocy.

Wspaniałą przygodą, którą Pasek fundował od wiosny do jesieni z dotacji od urzędu marszałkowskiego, były spływy kajakowe. Gdy wywróciłam się na Radomce (choć woda sięgała zaledwie do kolan), Pasek stwierdził, że to major Hubal pociągnął mnie za nogę. I wyjaśnił, że dokładnie w tym miejscu w 1939 r. wojska Hubala rozgromiły Niemców.

1 sierpnia Pasek zaczął kolejną akcję, z której jest najbardziej dumny. Co wieczór do 23 września wypływał swoją drewnianą łodzią "Stwora" z portu Czerniakowskiego śladem powstańczych walk po Czerniakowie i Solcu. Chętnych do przejażdżki - i młodych, i kombatantów - było tak wielu, że trzeba się było zapisywać z dużym wyprzedzeniem.

Przede wszystkim jednak Pasek walczy o Wisłę, żeby była czysta. W ostatnich dniach pojechał z przyjaciółmi pod Toruń, żeby usuwać z rzeki tłuste plamy po awarii ropociągu koło Płocka. Wysypał piasek pod mostem Łazienkowskim, by wyświetlać tam przez całe lato filmy dokumentalne. Znalazł sojuszników wśród instytucji zarządzających terenami nad Wisłą i wzdłuż niej stanęły już pierwsze toalety i kosze na śmieci. Kilka razy w ciągu roku organizował sprzątanie nadwiślańskich brzegów lub się do niego przyłączał.

Ostatnia akcja Paska, którą wsparł wojewódzki konserwator przyrody, to znakowanie rezerwatów przyrody Wyspy Zawadowskie i Wyspy Świderskie. Czerwone tabliczki z orzełkiem stanęły w miejscach rozjeżdżanych przez amatorów rajdów samochodowych. Akcję powtarzał trzy razy, bo tabliczki były niszczone. I będzie powtarzał dalej, bo Pasek łatwo nie odpuszcza. Zapowiada, że za każdą zniszczoną tablicę postawi trzy nowe. http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34889,4799562.html



d-8 - Śro Lut 06, 2008 11:52 am
Jedzie nowe: od mikrobusa do 24-metrowca

Rekordowa liczba nowych autobusów w 2008 r. W marcu po ciasnych uliczkach nowych osiedli na Bemowie i w Białołęce zaczną kursować mikrobusy. Pod koniec roku wyjedzie zaś 150 dłuższych autobusów. Ostatni ikarus z wysoką podłogą zniknie z warszawskich ulic w 2011 r.

Trzy nowe linie obsługiwane mikrobusami marki Autosan Solina wyruszą 1 marca. Dotrą przede wszystkim do nowych osiedli, które do tej pory były pozbawione komunikacji. Zarząd Transportu Miejskiego będzie je numerował jako dwusetki.

Pierwszą (201) pojadą mieszkańcy bloków, które powstały w ostatnich latach w rejonie ul. Obrońców Tobruku na Bemowie. 202 ma okrążać Bródno i Targówek, a 204 połączy z Bródnem nowe osiedla w Białołęce. Zanim autobusy ruszą na trasę, władze dzielnic muszą przygotować przystanki i w niektórych miejscach zdemontować progi zwalniające.

W marcu na ulice wyjedzie dziesięć mikrobusów. Dwa z nich spotkamy na trasach istniejących linii: 104 (z Bródna do Brzezin w Białołęce), a jeden na 305 (między Falenicą a Wawrem).

- Wraz z następnymi dostawami pojazdów będziemy uruchamiać kolejne lokalne linie, np. na ul. Włodarzewskiej na Ochocie czy na Zielonym Ursynowie - zapowiedział wczoraj Leszek Ruta, szef Zarządu Transportu Miejskiego.

W sumie wiosną wyjedzie 20 ośmiometrowych solin i 30 dziewięciometrowych jelczy libero. Wszystkie sprowadzi do stolicy wybrana w przetargu firma Mobilis. Od marca na ulicach sukcesywnie będą się też pojawiać nowe, 12-metrowe autobusy marki Scania firmy PKS Grodzisk Maz. - w sumie 50. Od czerwca zeszłego roku tego typu autobusy kursują np. na trasie linii 119 z Międzylesia do centrum i 166 z Kabat do Dworca Wschodniego.

Największe od siedmiu lat zakupy taboru planuje też spółka Miejskie Zakłady Autobusowe. Właśnie ogłosiła przetarg na kupno 150 autobusów: 70 12-metrowych i 80 przegubowych. Będą wyposażone m.in. w klimatyzację i kamery monitorujące bezpieczeństwo pasażerów. Jeśli szybko uda się wybrać dostawcę, pierwsze autobusy dojadą latem, a ostatnie przed zimą. Prezes MZA Mieczysław Magierski ogłosił wczoraj plany na najbliższe lata - do 2012 r. chce wymienić na nowe prawie 600 wozów, już w 2011 r. z ulic powinny zniknąć ostatnie ikarusy.

MZA zamierza też kontynuować testy nietypowych pojazdów. Po próbach niemal 20-metrowego mercedesa, który kursował w styczniu między Tarchominem a pl. Wilsona, zamierza sprowadzić 24-metrowy autobus Phileas zwany metrobusem. Tak długie pojazdy z dwoma przegubami kursują m.in. w Holandii. - Nie chcemy, żeby zastępowały tramwaje czy metro. Mogłyby jeździć na obleganych trasach, np. na lotnisko czy do Piaseczna - uważa Mieczysław Magierski. Nie wiadomo jednak, czy rzeczywiście Warszawa kupi takie "jamniki".

MZA chce też testować autobusy na biopaliwa czy z napędem hybrydowym (wspomaganym przez silnik elektryczny). Na przyszły rok spółka przesuwa zakup autobusów na gaz.

Nowe linie od marca

201 - z pętli Nowe Bemowo przez ul. Powstańców Śląskich, Piastów Śląskich, Osmańczyka, Obrońców Tobruku, Księcia Bolesława, Księcia Janusza na Koło (co 10 min w godzinach szczytu i co 15 min poza szczytem i w święta).

• 202 - z pętli Suwalska na Bródnie przez Łabiszyńską, Łojewską, Chodecką, Kondratowicza, Młodzieńczą, Radzymińską, Trocką, Borzymowską, św. Wincentego, Budowlaną, Chodecką, Wyszogrodzką, Bartniczą, Wysockiego, Bazyliańską, Kondratowicza, Łabiszyńską (co 40 min w godz. szczytu, co godzinę poza szczytem i w święta).

204 - wyruszy z pętli Grodzisk w Białołęce Głębocką, Berensona (powrót ulicami: Berensona, Oknicką, Lewandów), Skarbka z Gór (podjazd do os. Derby), Berensona, Ostródzką, Juranda ze Spychowa, Białołęcką, Kopijników, Łabiszyńską, Kondratowicza, Rembielińską, Bartniczą, Wysockiego, Pożarową do stacji PKP Praga (co 20 min w godz. szczytu, co pół godziny poza szczytem i w święto).

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

te male autosany smigaja bodajze w kraku od wielu lat juz.
u nas tez pewnie na kilku liniach by sie sprawdzily ( np podczas remonow na gliwickiej gdzie u nas wysyla sie jakies prototypy typu przerobiony mini-mercedesik w warsztacie przydomowym wygladajacy jak import z kuby! )

poza tym takie male busy moglyby tez swietnie zdawac egzamin jako tabor nocnych linii.

no i zyczylbym sobie tez dostaw na poziomie 150 nowych autobusow. nowych!



Mies - Śro Lut 06, 2008 1:39 pm
MSN już zaczęło dynamicznie prowadzić działalność w tymczasowej siedzibie na Pańskiej 3. Jak ktoś będzie w okolicy to polecam, bo jest tam sporo imprez i dyskusji. Zdaje się, że szef Kroniki się tam przeniósł?

Tu trochę foto z tymczasowej siedziby sprzed remontu i gazetka do ściągnięcia http://artmuseum.waw.pl







Wewnątrz jest tak:
[youtube]Is9SX9V6K00[/youtube]

A to Mikrowafle;)
[youtube]6_xhTQy3yS8[/youtube]



d-8 - Pią Lut 08, 2008 11:36 am
Książki i kawa na Świętokrzyskiej

Na mapie Warszawy przybyła nowa księgarnio-kawiarnia. W Domu Książki przy Świętokrzyskiej działa teraz bookhousecafe

Na parterze oprócz regałów z książkami znajduje się bar z kanapkami, ciastami i kawą. Na górze jest antresola, gdzie można zaszyć się z książką i poczytać w spokoju. W bookhousecafe obowiązuje zakaz palenia.

- Dom Książki istnieje na rynku już prawie 60 lat, ma 30 księgarni w całym kraju. Postanowiliśmy go trochę unowocześnić, stąd pomysł na bookhousecafe - miejsce spotkań, rozmów przy książce i kawie. Chcemy być alternatywą dla galerii handlowych i wielkich sieci salonów księgarskich - mówi Jacek Wilkoszewski, prezes Domu Książki SA. - Naszym klientom oferujemy 50 tys. tytułów, 700 metrów kwadratowych przestronnego i jasnego wnętrza oraz miłą atmosferę.

Bookhousecafe ma być miejscem wydarzeń kulturalnych. Właściciele stawiają na młodych. - Planujemy koncerty, pokazy filmów, promocje książek. Poniedziałek to dzień z literaturą, wtorek z filmem, a czwartek z muzyką. Chcemy stworzyć miejsce przyjazne młodym ludziom, w którym będą mogli zadebiutować. Zachęcamy wszystkich, aby przynosili nam swoje nagrania, filmy czy fotografie - mówi odpowiedzialna za program kulturalny Agnieszka Leśniewska.
Księgarniokawiarnia na Świętokrzyskiej zaprasza do siebie również dzieci. Już w najbliższą niedzielę o 10 Małgorzata Kożuchowska przeczyta "Nowe przygody Mikołajka". W planach też pokaz animowanego filmu nominowanego do Oscara "Piotruś i Wilk".

Dom Książki chce przyciągnąć klientów nie tylko ofertą kulturalną, ale także menu. Zarówno kawa, jak i ciasta są przygotowane według przepisów opracowanych specjalnie dla bookhousecafe (np. można trafić na zamrożoną szarlotkę). Wiosną mają się pojawić wypiekane na miejscu muffiny, tarty owocowe i biszkopty z owocami.

- To powinno podziałać na klientów: kiedy wejdą, będzie się tu unosił zapach pieczonego właśnie ciasta połączony z zapachem świeżo parzonej kawy i gorącej czekolady - zapowiada Paweł Manista z Domu Książki. Zapewnia też, że w ofercie są "zdrowe" ciasteczka, np. z mąki graham albo zbożowe.

- W tym roku planujemy otwarcie jeszcze czterech bookhousecafe w Warszawie i po jednej we Wrocławiu, w Bydgoszczy i Poznaniu - dodaje Jacek Wilkoszewski..

Dom Książki - bookhousecafe ul. Świętokrzyska 14; czynne pon.-pt. 7.30-23, sob. 8-23, niedz. 8.30-22

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
fajnie by było miec taki dom ksiazki w kato
tak jak i mediateke na przyklad...



Mies - Pon Lut 11, 2008 2:51 pm
Dziś o 22.05 w TVP Polonia:

"Widma Warszawy niezaistniałej..."

"Patrząc na Warszawę mało kto zastanawia się dlaczego stolica 38 milionowego państwa wygląda właśnie tak. W mieście tym na pierwszy rzut oka brakuje spójnej koncepcji urbanistycznej.

Nie ma co się oszukiwać, Warszawa nie jest ładnym miastem i poza starówką, Nowym Światem. czy królewskimi łazienkami jest jako miasto mało interesująca. Przyjmujemy że stolica wygląda właśnie tak i już. Gdyby historia potoczyła się nieco inaczej Warszawa mogła by mieć zupełnie inne oblicze, a jej obecny kształt jest skutkiem wielu nieszczęśliwych wypadków i zbiegów okoliczności.

Już przed wojną powstały liczne plany obejmujące między innymi wybudowanie na miejscu Pól Mokotowskich wspaniałej i monumentalnej dzielnicy im. Marszałka Piłsudskiego. W dwudziestoleciu międzywojennym zakładano także przebudowa nowożytnego centrum miasta, oraz regulację placu Krasińskich, rewitalizację Starego Miasta, oraz przebudowę Zamku Królewskiego. Przed wojną zachwyt budziły Prudential, Gmach BGK, czy gmach Polskiej Poczty i Telegrafu. Jednak miały stanowić one jedynie początek tworzenia nowoczesnej stolicy państwa na miarę XX wieku. Wszystkie te plany zostały zniweczone przez II Wojnę Światową.

Dziś Dworzec Centralny wydaje nam się stałym elementem stolicy, a próby jego zburzenia spotkały się z wieloma protestami nie tylko architektów, ale i przyzwyczajonych do jego widoku warszawiaków. Trzeba jednak pamiętać, że zanim powstał obecny Dworzec Centralny Arseniusz Romanowicz wraz z zespołem przygotował aż sześć koncepcji architektonicznych i lokalizacyjnych, przy czym pierwsza powstała tuż po zakończeniu wojny w 1946 roku.

Kolejne dziesięciolecia zarzucają holistyczne marzenia o mieście skończonym, wznoszonym według jednego planu. Pozostaje jednak długi katalog nigdy nie powstałych budynków, czy regulacji urbanistycznych.

W ostatnich 60 latach powstawało wiele utopijnych projektów dla Warszawy począwszy od idei miasta liniowego Oskara Hansena przez koncepcję Warszawy Olimpijskiej Zabłockiego po ideę przebudowy osiedla Za Żelazną Bramą z 1984, aż do najnowszych takich jak Transfer Jarosława Kozakiewicza prezentowany w Wenecji w 2006. Wiele z nich wciąż żyje w powszechnej świadomości. Wiele domaga się realizacji w tej czy innej formie.

Reportaż będzie podróżą między widmami Warszawy niezaistniałej. Po często fantastycznych i rewolucyjnych pomysłach architektów i urbanistów pozostało wiele projektów, makiet zdjęć i szkiców. Wiele z nich zostało zapomnianych i przez wiele dziesięcioleci zalegało w bibliotekach i archiwach. Dopiero teraz ujrzały światło dzienne. W reportażu zostaną one zestawione z obecnym stanem i wyglądem najbardziej charakterystycznych miejsc w stolicy. Punktem wyjścia do opowieści o Warszawie która nigdy nie powstała będzie cykl wykładów „Warszawa niezaistniała” zorganizowanych przez Muzeum Powstania Warszawskiego” i prowadzonych przez historyka sztuki Jarosława Trybusia."

Autor: Piotr Boruszkowski.
Audycja własna. Reportaż.
Produkcja 2008. Premiera.

http://www.tvp.pl/tvppolonia/programy/s ... lej.646861



d-8 - Wto Lut 12, 2008 2:47 pm
Megakonkurs na otoczenie Stadionu Narodowego

Centrum kongresowe, pięciogwiazdkowy hotel wysoki nawet na 160 metrów, hale wystawienniczo-targowe, biurowce o łącznej powierzchni porównywalnej z dawnym wieżowcem Daewoo, nowoczesny dworzec kolejowy, centrum rozrywkowe i mieszkania - to wszystko ma powstać na terenach otaczających Stadion Narodowy. Wczoraj ogłoszono konkurs architektoniczny na to, jak to wszystko pomieścić.

To największy konkurs architektoniczny w historii Warszawy. Obejmie tereny o powierzchni ponad 30 hektarów. Podzielono je na trzy części. Ta zachodnia obejmuje grunty należące do PKP. Tam ma powstać nowy dworzec Stadion, który kolejarze chcą przebudować we współpracy z prywatnym inwestorem. Jak napisaliśmy wczoraj, mały przystanek może się rozrosnąć w czterokondygnacyjny obiekt łączący funkcje komunikacyjne i biurowo-handlowe. Ma być też zintegrowany ze stacją drugiej linii metra.

Druga część obejmuje grunty wokół stadionu pomiędzy torami kolejowymi, Wałem Miedzeszyńskim, al. ks. Poniatowskiego a ul. Zieleniecką. Architekci mają tam zaprojektować pięciogwiazdkowy hotel na 400 miejsc, halę imprezową dla 20 tys. widzów, centrum kongresowe z salą na 8 tys. miejsc i mniejszymi salami konferencyjnymi, 40 tys. m kw. biur oraz centrum rozrywkowe, w którym może powstać np. kino. Trzecia część to tereny położone w pobliżu obecnego dworca PKS Stadion, od strony ul. Zamoyskiego. Tu architekci mogą zaplanować domy z mieszkaniami. Dopuszcza się tu bardzo wysoką zabudowę, nawet aż do 160 metrów (tyle do dachu ma biurowiec Rondo 1). Mieszkania są jedyną pozycją nieobowiązkową, cała reszta musi się zmieścić. Obowiązkowe jest też wytyczenie ciągu pieszego od ronda Waszyngtona do ul. Zamoyskiego oraz placu lub placów w rejonie skrzyżowania ul. Zamoyskiego z ul. Zieleniecką oraz przy tunelu pod dworcem Stadion.

Konkurs we współpracy ze stołecznym samorządem ogłosiło Narodowe Centrum Sportu - podlegająca Ministerstwu Sportu spółka, która nadzoruje przygotowania do budowy Stadionu Narodowego i modernizacji jego otoczenia. - Nikt jeszcze nie robił niczego o takiej skali - podkreśla Michał Borowski, dyrektor NCS. Szacuje, że same koszta budowy placów, ścieżek rowerowych i dróg, urządzenie zieleni i ustawienie altan, pergoli czy fontann może pochłonąć nawet 100 mln zł. Kto je wyłoży?

- W założeniu cały ten kompleks ma się samofinansować, to znaczy sprzedając działki pod inwestycje prywatne, jak hotel czy centrum kongresowe, powinniśmy uzyskać pieniądze pozwalające na urządzenie tego terenu - mówi Borowski.

Rewitalizacja tego obszaru ma dać potężnego PR-owego kopa całej Pradze. W dokumentacji konkursowej wpisano, że prace mają "podnieść prestiż" tego miejsca i sprawić, że Praga zdobędzie nową renomę i stanie się "porównywalna z położonymi w pobliżu stadionów rejonami innych stolic europejskich". Jednak autorzy konkursu jasno zaznaczyli, że nie chodzi im o prace science-fiction. Prawie połowę punktów architekci mogą zdobyć za "atrakcyjność i realność proponowanych rozwiązań urbanistycznych i komunikacyjnych", a kolejną jedną trzecią - za "sprawność funkcjonalną" swojej propozycji.

Zwycięski zespół dostanie nagrodę w wysokości 100 tys. zł, a także podpisze wartą nawet 6 mln zł umowę na zaprojektowanie zagospodarowania terenu.

Architekci mają czas na zgłaszanie się do konkursu do 3 marca. Prace muszą złożyć do 19 maja, a publiczne rozstrzygnięcie konkursu nastąpi w czerwcu.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna



caterina - Wto Lut 12, 2008 11:39 pm
mysle,ze ciekawa wystawa
==========================

Zakazane rewiry

Raport policyjny donosił: "Matka rzuciła córce torebkę z paczkami kokainy, krzycząc: Uciekaj, Hazel!"

Dwa ujęcia twarzy, z przodu i z profilu, tablica z imieniem i nazwiskiem, numerem identyfikacyjnym i datą aresztowania. Tak wygląda tradycyjne zdjęcie dołączone do policyjnej kartoteki. Po angielsku 'mug shot' - dosłownie 'zdjęcie gęby'. W slangu 'mug' oznacza grymas. Legenda głosi, że pierwsi fotografowani przestępcy wykrzywiali twarz, żeby zniekształcić swój wizerunek, a tym samym uniemożliwić późniejszą identyfikację. Klasyczny 'mug shot' ma ponad sto lat. Jego pomysłodawcą jest francuski uczony Alphonse Bertillon, który oprócz fotografii śledczej wprowadził do kryminalistyki m.in. portret pamięciowy oraz identyfikację przestępców na podstawie dokładnych pomiarów ciała, tzw. antropometrii.

"Specjalne fotografie"

Pod koniec lat 80. XX wieku w zalanych podczas powodzi magazynach policyjnych w Lidcombe na przedmieściach Sydney dokonano niezwykłego odkrycia. Spod warstw mułu wydobyto kilka ton szklanych negatywów i zdjęć, które powstały w latach 1912-60. Całość przeniesiono do pustego, świeżo odrestaurowanego Muzeum Wymiaru Sprawiedliwości i Policji i powołano zespół do renowacji archiwum. - Szklane negatywy znajdowały się w kartonowych pudełkach, po 10-20 w każdym. Po 50 takich pudełek umieszczono w drewnianych skrzyniach. W sumie było ich z 70 tys., ale wiele było tak zniszczonych, że nie udało się ich uratować - wspomina Tamara Lavrencic, która nadzorowała prace konserwatorskie. - Wszędzie pachniało zgnilizną i starą emulsją fotograficzną. Wilgotne zdjęcia suszyły się na drewnianych paletach, na podłodze i stojakach. Całe muzeum było jedną wielką suszarką. Byliśmy strasznie podekscytowani tym odkryciem!
W miarę jak posuwała się reanimacja kolekcji, z archiwum zaczął się wyłaniać niezwykły obraz Sydney z początku XX wieku. Tego Sydney, które szanujący się obywatel omijał szeroki łukiem. Sieć niebezpiecznych ulic lokalni taksówkarze nazywali Horseshoe, czyli podkową, bo w taki kształt układały się na mapie. To było miejsce, które dotkliwie przypominało o niechlubnych początkach miasta pomyślanego w 1788 r. jako kolonia karna dla odległej o 15 tys. km Wielkiej Brytanii. Specjaliści z Muzeum Wymiaru Sprawiedliwości zaczęli rekonstruować historię zakazanych rewirów i ludzi, którzy je zamieszkiwali. W archiwach znalazły się zdjęcia podejrzanych podwórek, ciemnych alejek, podrzędnych hotelików, salonów gry i nielegalnych barów, ale też miejsc zbrodni i kryjówek przestępców. Najbardziej poruszającą część kolekcji stanowił zbiór wyjątkowych mug shotów zrobionych w latach 1912-30. 3 tys. zdjęć aresztowanych przestępców sfotografowanych w celi na posterunku policji.
Galeria prostytutek, złodziei, handlarzy narkotyków, morderców, paserów, akuszerek i politycznych podżegaczy. W policyjnych kartotekach zdjęcia te nazywano 'specjalnymi fotografiami', bo znacznie różniły się od typowych portretów śledczych. Zamiast zbliżenia twarzy - cała sylwetka. Zamiast plakietki z numerem identyfikacyjnym - ręcznie wydrapane na negatywie pierwsza litera imienia, nazwisko i data aresztowania. Zamiast ostrego światła - światło naturalne. Zamiast poszarpanej koszuli - futro, garnitur, elegancki kapelusz. Zamiast obojętnego wyrazu twarzy - cała gama uczuć. W tle widać odrapane ściany celi, czasem rząd toalet, niedopałki na podłodze, porzucone gazety, a nawet cień innej postaci. Policjanta? Detektywa? Innego przestępcy, który czeka na swoją kolej? Nie wiadomo. Brak też innych informacji: dlaczego? kto? za co?

Chanel w celi

Pod koniec lat 90. dokumentacją tej części kolekcji zajął się Peter Doyle - australijski autor kryminałów, wykładowca i kurator Muzeum Wymiaru Sprawiedliwości i Policji w Sydney. Dzięki niemu wiemy m.in., że: Fay Watson aresztowano 24 marca 1928 r. w domu na Crown Street za posiadanie kokainy i wyznaczono grzywnę 10 funtów.

Emmę Rolfel (znaną także jako May Mulholland, Sybile White, Jean Harris i Eileen Mullholand) zatrzymano 1 kwietnia 1920 r. za kradzież. Przedtem była kilkakrotnie skazana za kradzieże biżuterii, jedwabnych bluzek, kimon i szali z prywatnych domów i sklepów. W 1934 r. miała już na swoim koncie cenne futra i jedwabie wyniesione z domów towarowych. Z notatek policyjnych wiadomo, że 'podczas przesłuchania stanowczo zapewnia o swojej niewinności'.

Hazel McGuinness aresztowano 26 lipca 1929 r. razem z matką Adą za posiadanie dużej ilości kokainy. Raport policyjny donosił: 'Matka rzuciła córce torebkę z paczkami kokainy, krzycząc: » Uciekaj, Hazel! «”. Detektywi wstawili się za 'biedną' Hazel, argumentując, że „nie miała żadnych szans, wychowując się w burdelu i wśród narkotyków'. Hazel dostała wyrok w zawieszeniu.

Eugenie Falleni zatrzymana w 1920 r. jako Harry Leon Crawford funkcjonuje jako mężczyzna od 21 lat. Jest sprzątaczem hotelowym. Crawford został aresztowany za zabójstwo swojej żony Annie, które popełnił w 1914 r. Kilka lat po ślubie Annie miała wyznać jednemu z krewnych, że "odkryła coś niesamowitego w związku z Harrym". Zaraz potem znikła. Crawford utrzymywał, że uciekła z hydraulikiem. Jej zwęglone zwłoki znaleziono trzy lata później. Crawford usiłował także zabić swojego pasierba. Po jego aresztowaniu i ujawnieniu prawdziwej płci jego druga żona miała powiedzieć: "Zawsze zastanawiałam się, czemu jest tak chorobliwie nieśmiały". Negatyw znaleziono w papierowej okładce z napisem 'Falleni, kobieta/mężczyzna'.

Frank Murray trafił na posterunek 4 lutego 1929 r.; został skazany na 12 miesięcy ciężkich robót za włamanie i kradzież. W policyjnych archiwach napisano: 'Przekazuje kradzioną własność właścicielom barów hotelowych lub ludziom na ulicy, podając się za sprzedawcę rzeczy używanych'. Chociaż 'zadaje się z prostytutkami' i 'uczęszcza do barów i hoteli w Haymarket', ma 'spokojne usposobienie'.

Jack Samuels, H. Fletcher i M.P. Ryan aresztowani 1 sierpnia 1930 r. na demonstracji z okazji Międzynarodowego Dnia Antyimperializmu. Była to jedna z pierwszych masowych demonstracji, które pojawiły się wraz z nadejściem wielkiego kryzysu. Kiedy zaczęto wysiedlać niewypłacalnych lub nielegalnych mieszkańców, rozpętały się zamieszki. Starcia z policją miały także charakter polityczny. W demonstracjach brali udział głównie robotnicy i uboższa część miasta sympatyzująca z komunistami.

Odkrycie z Lidcombe zainspirowało wielu artystów, fotografów, a nawet projektantów. Pojawiają się kolejne projekty klony z ludźmi pozującymi do zdjęć w konwencji mug shotów. Karl Lagerfeld, zauroczony zdjęciami przestępców, uważa, że powinny one przejść do historii mody, bo wiernie oddają ducha tamtych czasów. Kristie Clements, naczelnej australijskiego 'Vogue'a', najbardziej podoba się portret Fay Watson. 'Bo w perłach i lekko pomarszczonych pończochach jest chodzącą kwintesencją stylu Chanel'.

Z Peterem Doyle'em, pomysłodawcą wystawy "Miasto Cieni", rozmawia Agnieszka Jucewicz

Dlaczego te mug shoty są tak różne od tych, które znamy?

To wielka tajemnica i cały czas próbuję się tego dowiedzieć. Częściowo za ten efekt odpowiada technika. Fotografowie korzystali z naturalnego światła w celi, co zmiękczało rysy pozującego. Przy wywoływaniu zdjęć używano bardzo toksycznych chemikaliów, które sprawiały, że odcień skóry był jeszcze łagodniejszy. To są bardzo dobre, profesjonalne zdjęcia. Ale jest jeszcze coś. Początkowo fotografowano około 10 proc. wszystkich zatrzymanych i oskarżonych. Policyjni detektywi mieli przykazane, żeby fotografować tylko tych, którzy "najprawdopodobniej znowu osuną się w życie pełne nieuczciwości i przestępstw", więc fotografowie musieli się wykazać pewną intuicją w doborze obiektów. Sydney po pierwszej wojnie światowej stało się dużą, ruchliwą metropolią. Zamieszkiwało je milion ludzi. To był złoty czas dla wszelkiego rodzaju oszustów, złodziejaszków, naciągaczy - ludzi, którzy byli ekspertami w tworzeniu alternatywnych tożsamości, w przebieraniu się. Przypuszczam, że celem tych fotografii było przyszpilenie tych osób w celu ustalenia ich prawdziwej tożsamości. Między fotografem a fotografowanym tworzyła się więc pewna emocjonalna więź, co widać. Dzięki temu te zdjęcia mają etnograficzny charakter.

A eleganckie ubranie?

Taka była wtedy moda. My o tym już nie pamiętamy. Stawiamy na nonszalancję i luz, ale proszę zapytać babci i dziadka, jak ubierali się ich rodzice. Wtedy wszyscy, bez względu na zawód, ubierali się elegancko. To był wiek nowej demokracji, kiedy po raz pierwszy gotowe ubrania można było kupić w sklepie. Każdy mężczyzna był sobie w stanie kupić trzyczęściowy garnitur, kapelusz i płaszcz. Kobiety, niezależnie od klasy i pochodzenia, stać było na coś ładnego. Wiele kobiet na zdjęciach ma na sobie futro, choć jeśli przyjrzeć się bliżej, jest ono często znoszone, postrzępione. To, że ludzie wtedy dbali o swój wygląd, utrudniało pracę policji. Nie tak łatwo było rozstrzygnąć, czy ta osoba na pewno handluje kokainą. A może jest szanowaną obywatelką? Czy to na pewno złodziej, czy biznesmen? Sam na początku miałem wątpliwości. Myślałem, że ta galeria postaci to detektywi w cywilu.

Kiedy odkryto kolekcję, miał pan do dyspozycji tylko zdjęcie i nazwisko. Jak szukał pan informacji na temat sfotografowanych osób?

Miałem jeszcze datę zrobienia zdjęcia, co ułatwiło poszukiwania. Najpierw uderzyłem do archiwum policyjnego i archiwum gazet z tamtego okresu. To okazało się trudniejsze, niż myślałem, bo w latach 20. pisanie o zbrodniach wcale nie było popularne. Tylko jedna gazeta miała niewielką kronikę policyjną i kilka razy w tygodniu pisała o morderstwach, narkotykach i seksie, zwłaszcza jeśli w tle był jakiś jazz club albo ładne dziewczyny. Nie pomijano za to żadnych detali, nawet jakiego rodzaju skarpetki założył podejrzany na rozprawę sądową. Jeśli były we wzorek, to znaczyło, że miał coś na sumieniu! Są jeszcze zapiski z rozpraw sądowych i prywatna gazetka policyjna, która zawierała szczegółowe biografie przestępców, opisy ich zbrodni, a nawet portrety psychologiczne. I to była dla mnie największa kopalnia wiedzy. Ale w większości wypadków nie udało mi się ustalić ich tożsamości. Przestępcy bardzo często zmieniali nazwiska, więc ich "prawdziwa" tożsamość jest zawsze podejrzana. Przez lata pracy nad tą kolekcją przyzwyczaiłem się już do nich. Wydaje mi się, że znam ich osobiście - niektórych nawet lubię... Kiedy wystawę po raz pierwszy pokazano w Sydney, zaczęli się zgłaszać do mnie ludzie, którzy rozpoznali na zdjęciach swoich pradziadków, dziadków, babcie i wujków. Uzupełniali wiedzę, której mi brakowało. Co ciekawe, wcale nie czuli wstydu. Byli dumni ze swoich przodków!

Ma pan jakiś pomysł, kto jest autorem tych zdjęć?

Gdy zaczęliśmy pracę nad kolekcją, żaden z ówczesnych fotografów już nie żył. Wiemy tyle, że byli to policjanci, nie profesjonalni fotografowie. Z tego, co udało mi się ustalić, byli to młodzi mężczyźni zafascynowani najnowszymi możliwościami technicznymi. Tacy technomaniacy, tyle że dużej postury i o silnych pięściach. Rozmawiałem z policjantami, którzy robili zdjęcia w latach 40. i 50. Obruszają się na jakąkolwiek sugestię, że mogli robić artystyczne zdjęcia, że to sztuka. Oni po prostu "odwalali swoją robotę". Ale dla mnie jest oczywiste, że byli to fotografowie bardzo oddani swojej pracy, na bieżąco z najnowszymi osiągnięciami w tej dziedzinie. Byli dumni z tego, co robili, i nie oczekiwali przy tym specjalnie na jakieś nagrody czy pochwały, bo nikt oprócz paru detektywów czy policjantów tych zdjęć nie oglądał. I ta anonimowość, to oddanie połączone z pokorą wzrusza mnie najbardziej.

Więcej mug shotów można zobaczyć na wystawie 'Miasto Cieni' w Yours Gallery w Warszawie do 16 marca 2008 r. oraz w magazynie 'Pozytyw' (www.pozytyw.org.pl). Materiał opublikowano za zgodą Historic Houses Trust www.hht.net.au.

http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy ... 17629.html



d-8 - Pią Lut 15, 2008 9:41 am
co do wystroju jednej z knajp ( przyszlej ?) w kato - tak jakos mi sie skojarzylo w wystroju...
multikino w zlotych tarasach w warszawie - jak na kino to niczego sobie!













źródło: http://www.ronet.pl/impresje_Multikino- ... a_270.html



SPUTNIK - Nie Lut 17, 2008 2:08 pm
skoro jesteśmy w temacie warszawy , znalezione na naszej klasie





Emenefix - Nie Lut 17, 2008 2:18 pm
Ok to też w tym temacie pasuje
Kto lubi Cejrowskiego?

[youtube]QfqfajUofR4[/youtube]



jacek_t83 - Nie Lut 17, 2008 3:03 pm

skoro jesteśmy w temacie warszawy , znalezione na naszej klasie
a dziś mamy dzień kota



maciek - Nie Lut 17, 2008 5:15 pm
A ja w środę byłem w warsiawie w ZEN: http://www.gastronauci.pl/lokal.php?p=503
Naprawdę fajnie zrobiona knajpa, i kurde nie dużym kosztem.



Mies - Wto Lut 19, 2008 3:07 pm

A ja w środę byłem w warsiawie w ZEN: http://www.gastronauci.pl/lokal.php?p=503
Naprawdę fajnie zrobiona knajpa, i kurde nie dużym kosztem.

To kolejna z tej grupy http://www.jazzbistro.pl
Te które znam, mają podobny wystrój.

---
Szpital żydowski przy Wolskim
Robert Rybarczyk 19-02-2008
Źródło : Rzeczpospolita

Moszaw Zkenim – tak po hebrajsku będzie się nazywał pierwszy w Warszawie szpital i dom spokojnej starości, które zbuduje gmina żydowska

Trzypiętrowy obiekt stanie na działce przy ul. Brylowskiej. Znajduje się ona na tyłach Instytutu Matki i Dziecka, nieopodal Szpitala Wolskiego. Przed wojną teren należał do Szpitala Starozakonnych na Czystem przy ul. Kasprzaka. Działkę o powierzchni 4,3 tys. mkw. gmina otrzymała od miasta po ośmiu latach starań o zwrot mienia. Wraz z gruntem przejęła też przedwojenny pawilon nr 4 dawnego szpitala. Budynek, od lat nieużytkowany, trzeba było jednak rozebrać z powodu złego stanu technicznego.

Teraz powstanie tu Moszaw Zkenim łączący w jednym kompleksie szpital i dom spokojnej starości. Lecznica, zgodnie z projektem, zajmie 4 tys. mkw., skrzydło dla pensjonariuszy to 1,4 tys. mkw. Budynek ma mieć wykusz taki, jaki miał jego przedwojenny odpowiednik z ul. Górczewskiej. Z tego domu pochodzi także hebrajska nazwa nowego obiektu.

– Historyczne ulokowanie budynku ma dla nas duże znaczenie sentymentalne. Zwłaszcza dla osób rozsianych po świecie, które na starość chcą wrócić do Polski z Ameryki lub Izraela. Większość jest samotna, ponieważ ich bliscy zginęli podczas wojny – mówi Piotr Zandberg, dyrektor do spraw nieruchomości Gminy Wyznaniowej Żydowskiej, który zaproponował, jak wykorzystać odzyskaną działkę.

Szpital usytuowano od frontu obiektu, zaś na zapleczu, tam gdzie jest dalej od ulicy i ciszej – dom dla seniorów. Będzie w nim 39 pokoi. Każdy tylko dla jednej osoby. Pokoje zaprojektowano jako autonomiczne kawalerki po 30 mkw. Będą w nich: sypialnia, łazienka, kuchenka i wnęka na szafy. – Gdy projektowaliśmy ten obiekt, ruszyłem w podróż po domach spokojnej starości, nie tylko w Warszawie, ale też w Izraelu. Stwierdziłem, że wszyscy oszczędzali na wielkości pokojów. A to błąd, jeśli chcemy, by pensjonariusze poczuli się jak we własnym domu – mówi Zandberg.

Kto i na jakich zasadach będzie mógł zamieszkać w Moszaw Zkenim, zdecyduje stowarzyszenie budowy domu. Zgłaszają się już chętni.

Dom seniora ma być finansowany przez najemcę szpitala. Wygląda na to, że nie będzie z tym problemów. Zainteresowanie przedsięwzięciem jest duże. – Mamy już pierwsze oferty od firm. Jedna z nich widziałaby w tym miejscu klinikę dla dzieci chorych na raka. Możliwe więc, że powstanie tu prywatny szpital onkologiczny dla najmłodszych pacjentów – mówi Zandberg.Standard nowego szpitala ma być zbliżony do tego w Instytucie Hematologii na Ursynowie. – To nowoczesna, ładna lecznica. Podobną widzielibyśmy na Brylowskiej – twierdzi Zandberg.

Gmina wystąpiła do miasta o warunki zabudowy. Liczy, że otrzyma je w maju. Resztę decyzji chce uzyskać do końca roku. Starania ułatwia to, że przeznaczenie działki się nie zmieniło. Budowa ma ruszyć w styczniu 2009 r., sfinansuje ją gmina. Ile inwestycja będzie kosztować, Zandberg nie chce zdradzić. Według deweloperów obiekt o takiej powierzchni może kosztować ponad 50 mln zł.

Przedstawiciele GWŻ szacują, że za dwa lata Moszaw Zkenim będzie gotowy.

Budynek ma powstać w dwa lata. Koszty budowy w całości pokryje Gmina Wyznaniowa Żydowska.





d-8 - Śro Lut 20, 2008 12:55 pm
"iSaw" - piana na warszawskiej Starówce

Przestrzenna struktura przypominająca pęcherze powietrza uwięzione w mlecznobiałej substancji. Koncepcyjny projekt działających w Nowym Jorku i Londynie twórców z grupy Kokkugia to szalony plan wkomponowania organicznej instalacji architektonicznej w obszar warszawskiej Starówki.

Nazwa grupy założonej przez Jonathana Podboroska, Rolanda Snooksa and Roba Stuarta-Smitha wywodzi się z komedii "Ptaki" starogreckiego dramaturga Arystofanesa. Podniebne miasto Nefelo-Kokkugia wybudowane wśród chmur przez ptasich bohaterów stanowi czytelną metaforę obszaru zainteresowań projektantów. Zajmują się oni bowiem rozwojem tzw. algorytmów architektonicznych. Umożliwiają one tworzenie przestrzennych form podobnych do pajęczej sieci albo struktury kryształu. W odróżnieniu jednak od projektantów pokroju Zahy Hadid, którzy tworzą swoje wizje najpierw na papierze, członkowie grupy Kokkugia zajmują się jedynie kodem, pozostawiając finalny efekt mocy obliczeniowej komputerów

Podczas projektowania instalacji "iSaw" dla warszawskiej Starówki, posłużyli się oni algorytmem nazwanym "wetFoam". Chociaż termin "wilgotnaPiana" kojarzy się raczej z reklamą szamponu niż z awangardowym projektem architektonicznym, twórcy uznali, że najlepiej oddaje on formę ich konstrukcji. Algorytm ten odtwarza w postaci matematycznej interakcje zachodzące między płynem oraz gazem. I taki też jest projekt modernizacji starego centrum Warszawy

Jak twierdzą sami twórcy, geometria wilgotnej piany jest wykorzystywana do ukształtowania dwóch oddzielnych, jednak wzajemnie zależnych przestrzeni. Organiczna bryła na funkcjonować na zasadzie kontrastu ze starą architekturą tak jak ?dom publiczny może koegzystować z katedrą nieświadomy obecności sąsiada" (Kokkugia - mistrzowie oryginalnych porównań). Celem ich działań jest stworzenie miejsca, w którym będzie intensyfikować się życie miasta, punktu spotkań i punktu orientacyjnego na mapie stolicy.

Kokkugia jest grupą zajmującą się działalnością edukacyjną oraz rozwijaniem własnych algorytmów pomocnych w projektowaniu. Projekt dla Warszawy jest więc tylko teoretyczną koncepcją. Czy miałby szansę powstać mimo tradycyjnego podejścia do zagadnień architektonicznych dużej części decydentów?









źródło: http://www.bryla.pl/bryla/1,85301,4934563.html



Wit - Śro Lut 20, 2008 4:23 pm
przypomina to piankę montażową



absinth - Pią Lut 22, 2008 10:04 am


Całe dzielnice stolicy trafiają pod wynajem
ksta 22-02-2008, ostatnia aktualizacja 22-02-2008 09:43

Mieszkańcy warszawskich przedmieść, którzy kilka lat temu kupili mieszkania w dzielnicach boomu deweloperskiego, czyli na Targówku, a także na Białołęce i Ursynowie mają dość problemów z komunikacją i brakiem infrastruktury. Oddają lokale pod wynajem.

Mieszkańcy obrzeży wiecznie stoją w korkach, nie mogą doczekać się obiecywanej (także przez deweloperów, którzy w ten sposób przyciągali klientów) infrastruktury: metra, mostu Północnego, szybkiej kolei miejskiej.

Na osiedlach nie brakuje za to sklepów z artykułami dla dzieci, co nie do końca spełnia oczekiwania wszystkich młodych ludzi z kluczem w ręku.



jacek_t83 - Wto Lut 26, 2008 9:44 am
Krytyczna ocena nowego stadionu:
http://www.architektura.pl/content/view/108/48/



caterina - Wto Lut 26, 2008 9:46 pm
http://i245.photobucket.com/albums/gg43 ... 34568X.jpg

tylko to mi sie podoba
reszta jakas ...i ta nazwa



Mies - Śro Lut 27, 2008 8:39 am
Śródmiejskie dworce wyładnieją na wakacje

Michał Wojtczuk
2008-02-26



Przy pl. Zawiszy robotnicy z firmy Complex-Bud zdejmują właśnie papę, którą pokryty jest "naleśnikowy" dach Dworca Ochota. - Nowy będzie wyłożony mozaiką z gresu układającą się w czarno-białe pasy - zapowiada Henryk Łaguna, architekt z firmy MAAS, która zaprojektowała przebudowę dworca. Podkreśla, że zrobiła to z szacunkiem dla budynku zaprojektowanego w 1963 r. przez zmarłego w tym miesiącu Arseniusza Romanowicza. Przy okazji remontu z okolic stacji znikną szpetne stragany, które obrosły ją przez lata. Complex-Bud startuje też z pracami na Dworcu Powiśle. Wszystko ma być gotowe na przełomie lipca i sierpnia.

Rzecznik Polskich Kolei Państwowych Michał Wrzosek podaje zakres robót na obu stacjach, które będą kosztować ok. 3 mln zł: • będą wymienione materiały wykończeniowe, • fragmenty asfaltowej posadzki zastąpią granitowe płyty, • remont czeka schody prowadzące na perony, • niepełnosprawni zjadą tam na platformach, • będzie nowe oświetlenie, • budynki zostaną ocieplone.

Budynek Dworca Ochota zyska też nową elewację. - Jeszcze nie zapadła decyzja, czym zastąpimy tynk. Będzie to albo polerowane lastryko, albo jakiś kamień - mówi Henryk Łaguna.

Remont nie obejmuje peronów tej stacji, bo w przyszłości zostaną one gruntownie przebudowane. - Od dawna planujemy wykorzystać komercyjnie przestrzeń nad torami linii średnicowej - mówi Piotr Zatorski, dyrektor oddziału Dworce Kolejowe PKP. - Tory i tak będą wymieniane i zostaną położone na wygłuszonej płycie żelbetowej. Można będzie je zadaszyć i zbudować coś na górze między pl. Zawiszy a al. Jana Pawła II.

- Wtedy perony Dworca Ochota znalazłyby się pod ziemią, a to wymusza ich przekonstruowanie - dodaje rzecznik Wrzosek. PKP właśnie przygotowują studium wykonalności przykrycia torów płytą. Operacja ma być przeprowadzona we współpracy z prywatnym inwestorem. Pierwszy chętny już jest. To spółka Chmielna Development założona przez Kulczyk Holding przed budową 280-metrowego wieżowca przy ul. Chmielnej tuż obok biurowca Warty. Jej przedstawiciele rozmawiają z PKP o współfinansowaniu przykrycia torów na przedłużeniu ul. Miedzianej. W ten sposób wieżowiec zyskałby dojazd od strony Al. Jerozolimskich. Kiedy linia średnicowa zostanie schowana pod ziemią? - Po Euro 2012 - odpowiada dyrektor Zatorski.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna



Mies - Śro Lut 27, 2008 2:20 pm
Nowe życie fabryki mikroskopów na Grochowie
Tomasz Urzykowski 2008-02-26

Pierwsze w Warszawie lofty powstaną w halach Polskich Zakładów Optycznych przy Grochowskiej.



Niektóre pomysły inwestora budzą jednak kontrowersje.

Choć przebudowa fabryki zaczyna się w kwietniu, już sprzedano dziesięć mieszkań. - Zainteresowanie jest dużo większe - zaznacza Monika Maciejewska z firmy West Development, inwestora przebudowy PZO. - Niebawem dziewięć kolejnych lokali wystawimy na aukcji na internetowej w witrynie Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych - zapowiada. Metr kwadratowy wyceniono na 13,4-14 tys. zł.



Lofty, czyli mieszkania urządzane w poprzemysłowych budynkach, są na świecie bardzo popularne. W ostatnich latach moda na nie dotarła też do Polski. Powstają w starych fabrykach Łodzi i Żyrardowa. Budynki PZO na Kamionku odkrył dla loftów znany architekt Stanisław Fiszer, działający w Paryżu i Warszawie. Zachwycił się zwłaszcza żelbetową konstrukcją i przeszklonymi ścianami wzniesionego tuż przed wojną gmachu frontowego. Nawiązują do dzieł niemieckiego Bauhausu. Z grupą młodych projektantów Fiszer przygotował plany adaptacji opustoszałych hal. Pisaliśmy o tym w "Gazecie" w 2006 r.



Potem jednak zmienił się inwestor, a projekt zlecono nowym architektom ze znacznie mniej renomowanej warszawskiej pracowni Pro Arte. Do adaptacji przeznaczono budynki między Grochowską a Kamionkowską. W ich najniższych kondygnacjach od strony obu ulic znajdą się sklepy, kawiarnie, galerie i biura. Wyżej - 48 loftów o powierzchni od 71 do 270 m. kw., choć mogą być też większe, nawet na całe piętro. Na najwyższej, szóstej kondygnacji głównego gmachu planowany jest tylko jeden penthouse. Mieszkania będą jedno- i dwupoziomowe. Niektóre zyskają dodatkowy atut w postaci tarasu na dachu lub ogrodu zimowego w przytwierdzonych do elewacji przeszklonych wykuszach. Pod całą działką powstanie podziemny garaż. Wszystko ma być gotowe w końcu 2009 r.



- Staramy się zachować jak najwięcej oryginalnych elementów: lamp, przełączników, rur, które tworzą przemysłowy klimat tego miejsca. W wystroju wnętrz chcemy pokazać produkowane w PZO mikroskopy, soczewki i pryzmaty. A na dachu pozostawimy neon z logo PZO - obiecuje Monika Maciejewska.

Ale niektóre propozycje inwestora są mocno wątpliwe. Rozebrana ma być część fabryki po drugiej stronie Kamionkowskiej, spięta dziś z resztą zakładów charakterystycznym krytym korytarzem przerzuconym nad ulicą. Stanisław Fiszer widział w nim jedną z atrakcji przebudowanej fabryki. W obecnym projekcie korytarz kończy się ślepo i wygląda jak kikut.

- Będzie częścią jednego z loftów. Można w nim urządzić kuchnię z jadalnią. Chcemy, by Kamionkowska była otwarta dla ruchu jak przed wojną. Mieszkanie nad ulicą to atrakcja w skali Warszawy a nawet Polski - zachwala Monika Maciejewska.



Inwestor zamierza też zburzyć przylegającą do głównego gmachu PZO kamienicę przy Grochowskiej 320. W latach 30. jako dom mieszkalny pracowników zakładów "Pocisk"zaprojektował ją wybitny architekt Lucjan Korngold. W tym miejscu ma stanąć budynek biurowy o kiepskiej architektonicznie "pseudofabrycznej" elewacji ze szkła i czerwonego klinkieru.

- Przedwojenny dom powinien być zachowany. To część zachowanego do dziś osiedla mieszkalnego "Pocisku". Jest cenniejszy od głównego gmachu PZO, który w połowie odbudowano po wojnie - podkreśla historyk warszawskiej architektury Jarosław Zieliński.

Tomasz Urzykowski
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,4967058.html
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 8 z 12 • Wyszukiwarka znalazła 1174 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •