[Piłka nożna] Górnik Zabrze
Wit - Pon Mar 23, 2009 12:03 am
Górnik nie dał się Legii, ale wciąż ostatni
Dariusz Wołowski, kd, Warszawa, pezet 2009-03-21, ostatnia aktualizacja 2009-03-21 00:13:58.0
Górnik wywiózł remis ze stolicy. - Jak nie można wygrać, to trzeba przynajmniej zremisować. Ten punkt może się okazać bezcenny - mówił po meczu obrońca Grzegorz Bonin. Sytuacja broniących się przed spadkiem zabrzan nadal jest jednak trudna.
Mecz na Łazienkowskiej z pewnością nie zapisze się jakoś specjalnie w bogatej historii rywalizacji obu klubów. Przeżywająca wyraźny kryzys formy Legia długo nie potrafiła zagrozić mądrze ustawionemu w defensywie Górnikowi. Dobre występy zanotowali chwaleni również w poprzednich meczach obrońca Michał Pazdan i pomocnik Mariusz Przybylski. Legia miała zasadnicze kłopoty z rozegraniem, a nawet wyprowadzeniem piłki. Trójka środkowych pomocników Piotr Giza, Maciej Iwański, Roger, mająca zapewnić drużynie Jana Urbana przewagę techniczną w środku, nie zapewniała absolutnie nic. Gracze Urbana coraz mocniej czuli się bezradni, momentami przestawali grać, a tylko sfrustrowani biegali przy przeciwnikach niczym niewybijających się ponad poprawność. Jedyną szansę na gola w pierwszej części zmarnował Giza, strzelając z 10 m nad bramką.
W pierwszej połowie to zabrzanie byli bliżej szczęścia, ale arbiter Hubert Siejewicz nie odważył się podyktować karnego po faulu Astiza na Robercie Szczocie.
W drugiej części trener Górnika Henryk Kasperczak uznał, że warto powalczyć o trzy punkty. Zdjął Przemysława Pitrego z pomocy, przesunął Szczota na skrzydło, a do ataku wprowadził Tomasza Zahorskiego. W grze Górnika niewiele to zmieniło, wciąż była tylko poprawna - bez zagrożenia bramki gospodarzy.
Gospodarze dopiero w ostatnich kilkunastu minutach zepchnęli Górnika do głębokiej defensywy. Mieli wtedy dwie wyborne okazje. Najpierw jednak Sebastian Nowak brawurową interwencją uratował zespół po strzale Takesure Chinyamy. Dwie minuty później Nowak niepotrzebnie wybiegł poza pole karne, ale na jego szczęście Chinyama z ostrego kąta nie trafił piłką do bramki.
Legia Warszawa 0
Górnik Zabrze 0
Legia: Mucha - Rzeźniczak, Choto, Astiz, Kiełbowicz - Radović (78. Ostrowski), Iwański, Giza (78. Jarzębowski), Roger, Rybus - Chinyama.
Górnik: Nowak - Bonin, Pazdan, Banaś, Marciniak - Gorawski (68. Kizys), Danch (84. Kołodziej), Przybylski, Strąk, Pitry (46. Zahorski) - Szczot.
Sędziował: Hubert Siejewicz (Białystok).
Widzów: 5000.
Rozmowy po meczu
Jan Urban
trener Legii
Wiedzieliśmy, że czeka nas trudne zadanie. Górnik ma nóż na gardle, a my chcieliśmy zrobić następny krok do naszego celu. Nie wyszło. Wiem, że kibice oczekują wygranej w każdym meczu, ale to jest niemożliwe.
Henryk Kasperczak
trener Górnika
W meczach z Legią i Lechem udowodniliśmy, że nie jesteśmy tak słabi, jak na to wskazuje tabela. Górnik gra z charakterem. Cały czas walczymy o utrzymanie. Graliśmy mądrze. Broniliśmy się i czekaliśmy na kontry. Zdobyliśmy cenny punkt.
Robert Szczot
piłkarz Górnika
Zdecydowanie zyskaliśmy punkt, a nie straciliśmy dwa. Przyjechaliśmy na Łazienkowską, gdzie wiadomo, że gra się trudno, i go wywalczyliśmy. Ten remis jest sprawiedliwym wynikiem. To nie jest tak, że przed meczem wzięlibyśmy punkt w ciemno. Zawsze wychodzimy na boisko po zwycięstwo, ale wiadomo, że mecz meczowi nierówny i dziś było ciężko o pełną pulę. Niestety, pozostałe zespoły z dołu tabeli też nie przegrywają.
Maciej Rybus
piłkarz Legii
Powinniśmy wygrać, bo jesteśmy Legią Warszawa i Legia w meczu z Górnikiem, nieważne - silnym czy słabym, powinna zdobyć trzy punkty. Zabrakło dwóch rzeczy: cierpliwości i skuteczności. Za szybko próbowaliśmy zagrać piłkę do przodu i te akcje często kończyły się stratą. Mimo to mieliśmy kilka dogodnych okazji, by zdobyć gola, a do siatki nie trafiliśmy. Nie przypominam sobie, żeby Górnik miał jakieś okazje.
Kapitan Górnika: wygramy z Piastem i Śląskiem
Rozmawiał: Piotr Płatek 2009-03-22, ostatnia aktualizacja 2009-03-22 18:49:06.0
Górnik Zabrze, choć od pięciu meczów jest niepokonany, wciąż pozostaje na dnie tabeli. - Jestem przekonany, że po dwóch kolejnych meczach na wyjeździe opuścimy strefę spadkową - twierdzi Sebastian Nowak, bramkarz i kapitan zabrzan.
Piotr Płatek: Górnik zdobył w piątek na stadionie Legii punkt po 9 latach przerwy. Ciężki to był mecz?
Sebastian Nowak, kapitan Górnika: Przed wyjazdem do Warszawy zakładaliśmy walkę o komplet punktów. Legia postawiła jednak trudne warunki i trzeba się cieszyć z remisu. Mam nadzieję, że będzie cenny w ostatecznym rozrachunku.
Co w przerwie meczu mówił w szatni trener Henryk Kasperczak?
- Miał pretensje, że na początku daliśmy się zepchnąć do defensywy. Legia nas stłamsiła skrzydłami i potrzebowaliśmy czasu, by sobie z tym poradzić.
To był dla Pana najtrudniejszy mecz z tych czterech tegorocznych?
- Chyba właśnie w nim najbardziej pomogłem drużynie. Najtrudniejsza była sytuacja sam na sam z Chinyamą, ale udało się z niej wyjść zwycięsko.
Mimo dużo lepszej gry, sytuacja Górnika jest nadal bardzo trudna. W dodatku teraz przed wami dwa wyjazdy - do Gliwic i Wrocławia.
- Kompletnie nie spodziewałem się, że Odra wygra w Chorzowie. Tym bardziej, że Ruch ostatnio wysoko wygrywał w lidze i Pucharze Polski. Ale my nie zamierzamy oglądać się na innych. Robimy po prostu swoje. Widać, że transfery nam pomogły. W zespole jest nowa jakość i chęć wygrywania. Na mecze z Piastem i Śląskiem jedziemy po dwa zwycięstwa. Nie ma znaczenia, że gramy na wyjeździe. Jestem przekonany, że po tych dwóch spotkaniach Górnik opuści już strefę spadkową.
Kris - Pią Mar 27, 2009 6:40 pm
Poldi: Górnik nie spadnie!
Lukas z koszulką Górnika. /Informacja prasowa
Piątek, 27 marca (12:33)
Wierny kibic zabrzańskiego klubu, Lukas Podolski wierzy w to, że piłkarze Górnika utrzymają się w ekstraklasie. W wywiadzie udzielonym oficjalnej stronie internetowej, urodzony w Gliwicach napastnik Bayernu Monachium i reprezentacji Niemiec zdradza, że trzyma kciuki za drużynę Henryka Kasperczaka, zaś po sezonie odwiedzi zabrzański klub.
Zapewne śledzisz wyniki polskiej ekstraklasy, a zwłaszcza rezultaty uzyskiwane przez zabrzański zespół. Czy jego kibice powinni się martwić, czy też finisz rundy wiosennej zrekompensuje im wcześniejsze zgryzoty?
Lukas Podolski, napastnik Bayernu i reprezentacji Niemcy - Wiem doskonale, jakie wyniki osiąga Górnik, jak grają inne drużyny. Mam w domu polską telewizję, jak również Canal Plus. Jak są mecze na żywo, a w tym samym czasie nie gra Bayern, to z ochotą oglądam polską ligę. Jestem więc na bieżąco z polską piłką. Martwiłem się jesienią ubiegłego roku o mój ulubiony klub, któremu kibicowałem od dziecka. Przed sezonem były wielkie ambicje, mówiło się o miejscu w pierwszej piątce, a nawet o tym, że Górnik będzie grał o mistrzostwo Polski. Ale to były ambicje na wyrost i bardzo szybko chłopcy wylądowali na ostatnim miejscu.
czytaj dalej
I nadal je zajmują, ale obecna gra drużyny Kasperczaka i ta z jesieni, to dwie zupełnie różne sprawy. Chyba Ty również widzisz sporo pozytywnych przemian w wiosennych występach Górnika?
- To ostatnie miejsce już wkrótce opuścimy i kibice tacy jak ja będą mieli wielkie powody do radości. Wierzę w chłopaków, jak to śpiewają jego fani - Górnik nigdy nie spadnie. Trener Kasperczak bardzo dobrze poukładał drużynę, w telewizyjnych przekazach widać było myśl, ambicję i serce do gry. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Trzeba się utrzymać, a po sezonie Kasperczak będzie to dalej układał. Górnik to zasłużony dla polskiego futbolu klub i musi walczyć o najwyższe cele. Z pomocą tak wielkiej firmy, jaką jest Allianz zajdzie bardzo daleko. Ja w to wierzę.
Wróćmy jednak na ziemię, czyli do arcyważnego meczu z Piastem Gliwice, który może być kluczowy w walce o pozostanie w ekstraklasie. Masz jakiś typ na to spotkanie?
- Spokojnie, wygramy go 2:0. Kto strzeli te gole? Nieważne kto, ważne, że będą trzy punkty, a o to w tym wszystkim chodzi. Chłopcy muszą wyjść na boisko skoncentrowani i grać twardo, nieustępliwie. Będzie dobrze, jestem o to spokojny.
Do tradycji weszły już Twoje wizyty na stadionie Górnika, do których dochodzi najczęściej po zakończeniu sezonu w Bundeslidze. Czy i tym razem znajdziesz czas, by pojawić się na Roosevelta i uzupełnić zapasy "górniczych gadżetów"?
- Najchętniej to wpadłbym na jakiś mecz ligowy, ale Bayern kończy sezon podobnie jak Górnik. Na koniec maja gracie chyba z Polonią Warszawa, ale ja w tym czasie mam wyjazd klubowy do Azji. O ile pamiętam, to chodzi o Chiny. Ale później mamy urlopy i na pewno przyjadę do Gliwic, gdzie mieszka moja babcia. Spokojnie, na pewno wpadnę na stadion, by kupić trochę szalików i koszulek. Zapasy już się kończą?
Czy nadal podtrzymujesz deklarację, że na koniec kariery zagrasz w barwach Górnika?
- Jeśli wrócę do Polski, to tylko do Górnika. To mój ukochany klub, od dziecka jestem z nim związany emocjonalnie i chciałem w nim grać. Wierzę, że jeszcze będzie okazja, by zostać piłkarzem tak utytułowanego klubu. Na razie jednak kończę kontrakt w Bayernie i myślę o grze w FC Koeln. No i trzymam kciuki za Górnika, by utrzymał się w ekstraklasie.
źródło informacji: INTERIA.PL
http://sport.interia.pl/pilka-nozna/new ... 281845,812
Wit - Pią Kwi 03, 2009 3:38 pm
Górnik na Piasta bez Pitrego, ale z Jarką
pp2009-04-01, ostatnia aktualizacja 2009-04-01 17:43
Dawid Jarka po raz pierwszy wiosną znalazł się w meczowej 18-stce Górnika na mecz ligowy.
W kadrze Górnika na mecz w Gliwicach zabrakło za to kontuzjowanego Przemysława Pitrego oraz Adama Banasia (nie może grać ze względu na umowę z Piastem) oraz Piotra Madejskiego (karnie przesunięty do zespołu Młodej Ekstraklasy). Nieoficjalnie mówi się, że ten ostatni planuje rozwiązać kontrakt z Górnikiem.
Madejski odsunięty od kadry Górnika
pp 2009-03-30, ostatnia aktualizacja 2009-03-30 21:04:32.0
Z pierwszego składu Górnika Zabrze na dobre wypadł skrzydłowy Piotr Madejski, który w rundzie jesiennej był najjaśniejszym punktem zagrożonej spadkiem drużyny.
Szkoleniowcy mieli mu zarzucać zbyt małe zaangażowanie na treningach. - Nie mogę nic potwierdzić. Będzie w tej sprawie oficjalne stanowisko w odpowiednim czasie - tajemniczo mówi trener Henryk Kasperczak. Bardziej rozmowny okazał się jednak prezes klubu Jędrzej Jedrych.
- Sprawa Madejskiego jest dla nas bardzo trudna. Wszyscy na niego bardzo liczyliśmy, to był przecież nasz czołowy piłkarz w rundzie jesiennej. Wydaje się, że obecnie nie do końca wykorzystuje swój potencjał. Na treningach i meczach Piotr może wykrzesać z siebie więcej. Aby go zmobilizować, został na czas nieokreślony odsunięty od pierwszego zespołu. Od niego będzie zależało, kiedy wróci. Swoją postawą w Młodej Ekstraklasie ma pokazać, że należy mu się miejsce w kadrze pierwszej drużyny - wyjaśnia Jędrych.
Henryk Kasperczak nie chce być następcą Leo?
pp 2009-03-30, ostatnia aktualizacja 2009-03-30 23:14:43.0
Szef klubu z Zabrza Jędrzej Jędrych potwierdza, że w kontrakcie Henryka Kasperczka jest zapis, który umożliwia mu ewentualne odejście z Górnika i objęcie posady selekcjonera reprezentacji.
- Z tego punktu widzenia nie byłoby przeszkód. Jednak nie zauważyłem, by szkoleniowiec szykował się do objęcia tej funkcji, spokojnie wypełnia swoje obowiązki w Górniku. Nawet gdyby z PZPN wpłynęła oferta, podejrzewam, że trener Kasperczak mocno by się zastanowił, czy warto ją przyjąć czy zakończyć robotę w Górniku. Na dziś nic nie wskazuje, by nasz szkoleniowiec miał w najbliższym czasie przejąć reprezentację - mówi Jędrych.
Sam Kasperczak nie chce nawet słyszeć pytań o w tej sprawie. - Nie ma takiego tematu - ucina szkoleniowiec.
Wit - Wto Kwi 07, 2009 4:43 pm
Radzą byli trenerzy Górnika: wzmocnić siłę ognia
Piotr Płatek 2009-04-06, ostatnia aktualizacja 2009-04-06 22:37:36.0
Z czego wynikają obecne kłopoty Górnika? Po pierwsze: brak napastnika z prawdziwego zdarzenia i w efekcie zbyt mała siła ognia w ataku/. Po drugie: aż trzech defensywnych pomocników w podstawowym składzie - wyliczają byli piłkarze i trenerzy klubu z Roosevelta.
Sytuacja ostatniego w tabeli Górnikai jest nie do pozazdroszczenia. Przed zabrzanami teraz bardzo trudny wyjazdowy mecz we Wrocławiu, potem jeszcze siedem spotkań i koniec sezonu. Ekipa trenera Henryka Kasperczaka wciąż ma szanse na utrzymanie, oczywiście pod warunkiem, że zacznie wygrywać. Co jest przyczyną kłopotów legendarnego klubu?
- Byłem rozczarowany postawą Górnika w Gliwicach. Zastanawiam się czy jest dobrym pomysłem granie jednym napastnikiem. Górnik chcąc wygrywać mecze musi dysponować większą siłą ofensywną - uważa Marek Motyka, były trener klubu z Roosevelta.
Hubert Kostka to legenda zabrzańskiej jedenastki, zdobywał z nią mistrzostwa jako bramkarz i trener. - Mecz z Piastem to było spotkanie z cyklu tych o sześć punktów. Szkoda, że tak się to zakończyło - mówi. - W Górniku zimą sprowadzono siedmiu nowych piłkarzy, ale zabrakło wśród nich najważniejszego - rasowego napastnika. Górnik musi strzelać gole, a tymczasem nie ma tego kto robić. Jeszcze podczas grudniowego jubileuszu klubu rozmawialiśmy o Szczocie i opinia była taka, że to świetny piłkarz, który jednak bramek zdobywać nie potrafi - przyznaje Kostka, który nie traci nadziei, że jego ukochany klub w lidze się utrzyma.
- Górnikowi brakuje napastnika z prawdziwego zdarzenia. Co z tego, że Frankowski jest stary, gdy raz za razem strzela gole dla Jagiellonii? W Zabrzu brak takiego łowcy bramek - przyznaje Jan Banaś, znakomity napastnik, który na przełomie lat 60 i 70. strzelił dla Górnika 35 bramek w ekstraklasie.
Pod adresem Kasperczaka padają zarzuty, że w meczu wystawia jednego napastnika i aż trzech defensywnych pomocników. - Nie chcę nic doradzać trenerowi Kasperczakowi, bo to fachowiec. Ja osobiście zawsze wolałem wzmacniać siłę uderzeniową, grając na dwóch napastników, tak by piłki dogrywane z boku było komu wykańczać - twierdzi Motyka, który dostrzega jeszcze inny problem ekipy z Roosevelta.
- Górnik gra z brzytwą na gardle i widać, że psychika tych młodych chłopców jest nadszarpnięta. Potrzeba im spektakularnego sukcesu, po którym by się odblokowali - dodaje Motyka.
Wszyscy moi rozmówcy dostrzegają nadzieję na lepsze czasy i utrzymanie w ekstraklasie. - Kasperczak świetnie odczytał taktykę na Lecha. Poznaniacy na boisku praktycznie nie istnieli. Myślę, że i tym razem nie ma sensu robić rewolucji w składzie, trzeba zaufać szkoleniowcowi - kończy Motyka.
Póki co sytuację Górnika komplikują kontuzje podstawowych piłkarzy. W poniedziałkowym treningu nie wzięli udziału Damian Gorawski, Robert Szczot i Sebastian Nowak. Cała trójka ma urazy i przechodziła badania.
Wit - Czw Kwi 09, 2009 3:14 pm
Pojedynek szkoły francuskiej: Tarasiewicz kontra Kasperczak
Piotr Płatek 2009-04-08, ostatnia aktualizacja 2009-04-08 18:22:01.0
W czwartkowy wieczór we Wrocławiu, w cieniu meczu o życie Górnika Zabrze, odbędzie się wielki pojedynek trenerów.
Jesienne spotkanie ze Śląskiem w Zabrzu było debiutem Henryka Kasperczaka w roli trenera Górnika. Ryszard Tarasiewicz był wtedy jednym z nielicznych, którzy nie zachłystywali się nowym szkoleniowcem ekipy z Roosevelta. Kasperczak? - Nie ma o czym mówić. Nie będę komentować. I dodał jeszcze: - Powiem tylko, że zmiany trenerów są w naszej lidze za szybkie.
Rok wcześniej we wrocławskim magistracie pojawił się... Kasperczak, który prowadził rozmowy w sprawie przejęcia Śląska przez francuskiego biznesmena Waldemara Kitę. Po tamtym spotkaniu media poinformowały, że Tarasiewicz pozostanie trenerem, ale dyrektorem klubu będzie właśnie Kasperczak. Tak się nie stało, ale "Taraś" o tamtej sprawie chyba nie zapomniał.
Zapowiada się ciekawy pojedynek trenerów ze szkoły francuskiej - Tarasiewicz, który ma za sobą występy w Nancy, Lens czy Besançon oraz trenerski staż w Lille kontra Kasperczak mający w dorobku Puchar z FC Metz i lata pracy z takimi drużynami jak Saint Etienne, RC Strasbourg czy paryski Racing Club.
- Obaj szkoleniowcy to na pewno wybitni przedstawiciele szkoły francuskiej w polskiej lidze. Ich zespoły cechuje konsekwencja taktyczna, gra do przodu, stawianie na atak - mówi Piotr Rzepka, obecny szkoleniowiec Odry Opole, również uważany za... przedstawiciela szkoły francuskiej (siedem lat gry w barwach SC Bastia, Guingamp i w położonym na Korsyce Ajaccio). - Są różni. Rysiu ciągle żyje przy linii, to wulkan emocji. Henryk ma twarz pokerzysty, ale wewnątrz też na pewno bardzo przeżywa każde zagranie - komentuje trener Rzepka.
Górnik przed meczem we Wrocławiu ma wielkie problemy z kontuzjami. Po spotkaniu w Gliwicach na urazy narzekali bramkarz Sebastian Nowak, pomocnicy Damian Gorawski i Robert Szczot. Wczoraj po południu okazało się, że dwaj pierwsi nie znaleźli się w meczowej osiemnastce i we Wrocławiu nie zagrają. Szczot do treningów wrócił, pojechał z zespołem i zapewne na boisku się pojawi. W tym tygodniu w zajęciach uczestniczył już także Przemysław Pitry, którego wcześniej uraz wyeliminował z meczu z Piastem.
Zabrzanie do Wrocławia wyjechali w środę. Zapowiadają walkę o komplet punktów. - Myślę, że wygra Górnik, który jest na skraju przepaści i zwyczajnie nie może się już pomylić. Tylko czy ta presja nie przeszkodzi zabrzanom? - zastanawia się Rzepka.
Początek czwartkowego meczu o godz.20.
Wit - Sob Kwi 11, 2009 10:35 am
heh...zaczynam poważnie obawiać się o efekt walki Górnika o ligowy byt...
Górnikowi zabrakło dziesięciu minut do wygranej
Michał Karbowiak, Wrocław 2009-04-09, ostatnia aktualizacja 2009-04-10 12:13:25.0
Czwarty remis Górnika w wiosennym sezonie. W słabym meczu ze Śląskiem Wrocław zabrzanie dali sobie strzelić wyrównującego gola w 83. minucie.
To był dziwny mecz. W pierwszej połowie Górnik strzelił gola, choć to rywale mieli więcej szans strzeleckich. Po przerwie gospodarze z każdą nieudana akcją tracili ochotę do gry, ale w końcu niespodziewanie doprowadzili do wyrównania. A w ostatnich minutach mogli jeszcze strzelić załamanemu Górnikowi kolejne gole. - Za bardzo się cofnęliśmy i dlatego straciliśmy gola. Teraz każdy mecz jest dla nas bardzo ważny - przyznał piłkarz Górnika, Robert Szczot.
Gracze Górnika w pierwszych minutach spotkania byli agresywniejsi, częściej utrzymywali się przy piłce i próbowali zagrażać bramce. Śląsk prezentował się nieporadnie.
Zabrzanie dość szybko objęli prowadzenie. Adam Banaś w 17. min świetnie wyszedł do centry Dariusza Kołodzieja i strzałem głową z kilku metrów nie dał szans bramkarzowi.
Potem zabrzanie już tylko bronili wyniku, czasem aż nazbyt kurczowo trzymając się własnego pola karnego. Gospodarze mieli więc sporo swobody w środku boiska. We wrocławskim zespole najlepiej prezentował się Sebastian Mila, inicjujący większość ofensywnych akcji. Gospodarze atakowali jednak bez efektu. Sebastian Łudziński najpierw - po koszmarnym błedzie Banasia - strzelił zbyt lekko, w innej sytuacji trafił piłką w poprzeczkę. Silny strzał Tadeusza Sochy wybił na róg Michal Vaclavik.
Szansę miał także Marek Gancarczyk, który wpadł z piłką w pole karne, ale po starciu z Michałem Pazdanem padł jak ścięty. Arbiter uznał, że zawodnik Śląska chciał go nabrać i pokazał mu żółtą kartkę.
Zabrzanie właściwie już od gola Banasia korzystali z każdej okazji, by "urywać" kolejne sekundy. Po przerwie już zdecydowanie postawili na utrzymanie nikłego zwycięstwa. Vaclavik za opóźnianie gry został ukarany żółtą kartką. Większa część drugiej połowy była nudna i stała na słabym poziomie. Na boisku nie działo się nic ciekawego. Śląsk próbował doprowadzić do remisu, ale czynił to nieporadnie. Górnik tylko się bronił. Wreszcie w 83. min po dośrodkowaniu Marka Gancarczyka, Jarosław Fojut z linii końcowej głową zgrał piłkę, a rezerwowy Sebastian Dudek z czterech metrów trafił do pustej bramki. Nie popisali się obrońcy Górnika, niezdecydowana była też interwencja Vaclavika. Śląsk zaatakował słabnących w oczach zabrzan, Vaclavik był w opałach, jednak wynik nie uległ już zmianie.
- Cieszę się, że zespół pokazał charakter. Remis nie polepsza naszej sytuacji, ale będziemy walczyć. Po przerwie nasza gra wyglądała dużo gorzej. Czasem nawet można wygrać, broniąc się, tym razem się nie udało - mówił po meczu trener Górnika Henryk Kasperczak. - Nie będę komentował wyniku, bo za dużym szacunkiem darzę Górnika i trenera Kasperczaka - odpowiedział szkoleniowiec Śląska, Ryszard Tarasiewicz.
Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze 1:1 (0:1)
Bramki: 0:1 Banaś (17.), 1:1 Dudek (83.)
Śląsk: Kaczmarek - Socha, Celeban, Fojut, Pawelec - M. Gancarczyk Ż, Łukasiewicz, Ulatowski (66. Dudek), Mila, Klofik (58. J. Gancarczyk) - Łudziński (72. Biliński).
Górnik: Vaclavik - Bonin, Banaś, Pazdan, Marciniak - Przybylski, Strąk, Kołodziej (67. Danch) - Pitry (73. Magiera), Zahorski (87. Kiżys Ż) - Szczot.
Sędziował: Tomasz Mikulski (Lublin). Widzów: 8000.
Tequila - Sob Kwi 11, 2009 11:10 am
No cóż magia Henryka Kasperczaka nie wystarcza nie polskie realia - jaki skład takie i wyniki - a i wielu fachowców wypowiada się sceptycznie co do taktyki i ustawienia preferowanego przez szkoleniowca zabrzan.
Kris - Śro Kwi 15, 2009 8:44 am
Śląsk Wrocław patrzy na Górnika Zabrze. "Pieniądze to nie wszystko"
Michał Karbowiak, Wrocław
2009-04-13, ostatnia aktualizacja 2009-04-13 17:00
Po przejęciu klubu przez Zygmunta Solorza w Śląsku pieniędzy brakować nie powinno. Ale przykład Górnika Zabrze pokazuje, że pieniądze nawet w polskim futbolu to nie wszystko.
Dlatego we Wrocławiu wydarzenia z Zabrza, gdzie klub przejął koncern ubezpieczeniowy Allianz, obserwują z tym większą uwagą, bardziej jako przestrogę. Środki trzeba jeszcze umieć wykorzystać. A w Górniku póki, co się to nie udało. Najpierw w zespole postawiono na prawie 40-letnich Jerzego Brzęczka i Tomasza Hajto, a teraz drużynie nie pomagają nawet wydane zimą na transfery 3 mln zł.
Nie pomaga też trener Henryk Kasperczak, z astronomicznym wynagrodzeniem 30 tys. euro miesięcznie. Szkoleniowiec miał przywrócić zabrzanom historyczny blask, a jego drużyna nie tylko jest na ostatnim miejscu w tabeli, ale gra wprost koszmarnie. We Wrocławiu po strzeleniu bramki zaprezentowała totalny antyfutbol i dała się zupełnie zdominować gospodarzom. Broniła się kurczowo i nieskutecznie.
- Cóż, czasami można wygrać mecz dziesięcioma obrońcami - udowadniał trener Kasperczak, który zamiast do triumfów może poprowadzić swój klub do spadku. Na siedem kolejek do końca sezonu do bezpiecznego miejsca Górnik ma aż sześć punktów straty. To o oczko mniej niż zespół zdobył od początku roku. A przecież po przejęciu klubu przez Allianz pojawiły się wielkie nadzieje i mocarstwowe plany.
Było, zatem dokładnie tak jak teraz we Wrocławiu. Od kilku dni właścicielem Śląska jest najbogatszy Polak Zygmunt Solorz. Wraz z nim do klubu mają przyjść wielkie sukcesy na arenie krajowej i międzynarodowej. I nie szkodzi, że na razie budżet nie będzie oszałamiający i powinien wynieść około 28 mln. zł. Wielka gotówka ma się w Śląsku pojawić dopiero w 2012 roku. Pojawić za to na stałe, bo wówczas Solorz skończy budowę galerii handlowej przy wrocławskim stadionie na Euro 2012, a pieniądze z tego przedsięwzięcia w całości pójdą na drużynę.
- Nie powiem: "dajcie mi do tego czasu spokój". Ja chcę walczyć o najwyższe cele już teraz - zapowiada jednak trener Śląska Ryszard Tarasiewicz.
Dlatego już latem ma ściągnąć do swojej drużyny trzech, czterech zawodników, większość z zagranicy. To oni mają zapewnić, że Śląsk w przyszłym sezonie powalczy o europejskie puchary. Tarasiewicz szuka bramkarza, napastnika i dwóch bocznych pomocników.
- Poprawią jakość naszej gry. Będą mieli wysokie umiejętności indywidualne, bo one pozwalają przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść - zaznacza szkoleniowiec.
W klubie marzą również o sprowadzeniu dyrektora sportowego - najlepiej z doświadczeniem z Bundesligi. On ma odciążyć Tarasiewicza w negocjacjach transferowych, a wiele rzeczy w klubie poukładać. Śląsk ma grać pięknie i zapełnić 40 tysięczny stadion na Maślicach, na którym powinien występować od 2011 roku. Tak jak teraz zapełnia 9 tys. obiekt na Oporowskiej, co jeszcze na początku sezonu regułą wcale nie było.
I najważniejsze, by nikt o Śląsku nie musiał mówić, tak jak Tarasiewicz powiedział po remisie z Górnikiem:
- Wyniku nie będę komentował. Za dużą sympatią darzę taki klub jak Górnik Zabrze i trenera Kasperczaka - zakończył.
http://www.sport.pl/sportGW/1,91756,649 ... iadze.html
Wit - Pią Kwi 17, 2009 6:38 pm
Balon i szpileczka, czyli derby w Zabrzu
Piotr Płatek, Maciej Blaut 2009-04-16, ostatnia aktualizacja 2009-04-17 08:15:06.0
Szukasz gwarantowanych emocji? Zapraszamy w sobotę na stadion Górnika przy ul. Roosevelta. Jeśli uboga Polonia Bytom pokona zabrzańskich bogaczy, to prawdopodobnie przesądzi o ich spadku z ekstraklasy!
Marek Motyka, który Górnika w ostatnich latach trenował trzykrotnie, a Polonię prowadził jeszcze kilka tygodni temu, jest przekonany, że w Zabrzu będzie bardzo ciekawy mecz. - Górnik jest w arcytrudnej sytuacji i ten mecz musi wygrać. Ale znam piłkarzy z Bytomia i wiem, że zabrzanom może być o sukces bardzo trudno. Na pewno będzie interesujące widowisko - zapowiada.
Musimy, musimy, musimy
W sobotę staną przeciw sobie Górnik, który ma najsłabszy atak w lidze i Polonia, zespół z najbardziej dziurawą obroną. Kibiców to nie zraża, bo bilety (mimo podwyższonej ceny) rozchodzą się bardzo dobrze i na Roosevelta tradycyjnie można się spodziewać kompletu. Z Bytomia ma przyjechać półtora tysiąca fanów.
W Zabrzu o tym spotkaniu mówi się, że to mecz ostatniej szansy. I choć podobną rangę nadawano spotkaniom z Piastem Gliwice i Śląskiem Wrocław, to tym razem "ostatnia szansa" może okazać się rzeczywiście ostatnia. Ewentualna porażka czy nawet remis może oznaczać prawdziwe trzęsienie ziemi w klubie z Roosevelta.
- Co by się stało, gdybyśmy nie wygrali ? Nawet nie chcę tego komentować. Jestem przesądny i nie chcę zapeszyć. To jest bardzo istotny mecz, który musimy wygrać. Musimy! - twierdzi kategorycznie Michael Mueller, szef Rady Nadzorczej Górnika.
Zabrzańscy kibice zastanawiają się, czy Kasperczak wreszcie zagra dwoma napastnikami. Czy do gry wejdzie od pierwszej minuty Dawid Jarka? Czy miejsce w składzie straci Tomasz Zahorski, który ostatnio gra słabo? Kasperczak zachowuje twarz pokerzysty i nie zdradza szczegółów swoich planów na sobotni pojedynek. - Górnik musi zagrać va banque. Muszą zebrać całą pulę, bo remis to dla nich też porażka - przewiduje Motyka.
Jarka bardzo chce zagrać. Półtora roku temu właśnie w meczu z Polonią ustrzelił hat-tricka. - w tamtym okresie wszystko mi wychodziło. Gdzie nie kopnąłem, wpadało do siatki. Pozostały wspomnienia. Teraz będzie zupełnie inny mecz. Chciałbym zagrać, strzelić choć jednego gola, który zapewniłby nam komplet punktów. Dla nas to spotkanie to jak ostatnia deska ratunku. Musimy wygrać, by przedłużyć nadzieje na utrzymanie - uważa zabrzański napastnik.
Wbił sobie palec
W Bytomiu nie obawiają się tego, że zdeterminowany Górnik już od pierwszej minuty meczu rzuci się do huraganowych ataków. - Trener Kasperczak to wytrawny strateg. Podejrzewam, że Górnik zagra ofensywnie, ale jednocześnie bardzo ostrożnie w defensywie - przewiduje Jacek Trzeciak, kapitan Polonii. - Bardzo bym tego chciał, aby rywale się na nas rzucili, bo wtedy zrobi się więcej miejsca dla naszych ataków. Piłkarze Górnika na pewno będą w tym meczu bardzo zmobilizowani. Ale czy nie za bardzo? Jak się człowiek za bardzo napompuje, to przypomina balon. A wtedy wystarczy dołożyć szpileczkę... - mówi Jurij Szatałow, trener Polonii.
Szkoleniowiec bytomskiego zespołu nie ukrywa, że darzy Kasperczaka olbrzymim szacunkiem. - Podziwiałem prowadzone przez niego reprezentacje afrykańskie czy Wisłę Kraków. Charakterystyczne dla jego zespołów było to, że zawsze bardzo szybko potrafiły zmieniać ustawienie. Górnik tak jednak nie funkcjonuje - to chyba nie ta klasa piłkarzy - uważa Szatałow.
Trener Polonii ma przed meczem kłopot z zestawieniem linii pomocy. Z kontuzją zmaga się Trzeciak. - W ostatnim meczu napastnik Odry Deivydas Matulevicius naskoczył mi na stopę. Boli mnie staw skokowy i palec u nogi. Tego palca to miałem nawet wybitego, ale... sam sobie go wbiłem - wyjaśnia piłkarz.
Na pewno w Polonii nie zagra pozyskany z Górnika Jerzy Brzęczek. Doświadczony pomocnik nie dość, że jest kontuzjowany, to z zabrzańskim klubem wiążę go umowa, która zakazuje mu gry przeciwko Górnikowi. - Postawię na młodego Wojtka Mroza [ten piłkarz nie zagrał w tym sezonie w ekstraklasie ani minuty - przyp. red.] albo przesunę do pomocy kogoś z obrońców - zapowiada Szatałow.
W kadrze Polonii brakuje takiego gracza jak Mariusz Przybylski, którego zimą sprzedano do... Górnika. - Z ciężkim sercem podpisywałem się pod tym transferem. Gdyby u nas został, to może już teraz bylibyśmy pewni utrzymania? Z drugiej strony na pewno mielibyśmy też teraz problemy finansowe. Pieniądze ze sprzedaży Mariusza przecież bardzo się przydały. Gdybym mógł z kadry Górnika wybrać kogoś do Polonii, to byłby to właśnie on - mówi Damian Bartyla, prezes Polonii.
Szef bytomskiego klubu zapowiada, że przed tym meczem piłkarze nie mają co liczyć na dodatkową superpremię. - Jeszcze się na tym zastanowię, ale raczej jestem temu przeciwny. Nigdy nie gram w zakładach bukmacherskich, ale przed tym meczem typowałbym remis albo nasze zwycięstwo. Górnikowi życzę oczywiście utrzymania - mogą wygrywać już wszystko do końca poza meczem z nami. W ekstraklasie jest pięć śląskich zespołów i chciałbym, aby tak pozostało - mówi Bartyla.
Optymistą jest też Trzeciak. - Wiemy, że na wiosnę z naszą formą nie było dotąd zbyt dobrze. Czujemy jednak progres, ostatnio z Odrą zagraliśmy o klasę lepiej niż kilka tygodni wcześniej z Ruchem. Na Górnika możemy już trafić z apogeum formy - zapowiada.
Różnie może być
Brak Brzęczka i ewentualnie Trzeciaka to zdaniem Motyki spore osłabienie bytomian. - Obaj to doświadczeni piłkarze, Jurek wprowadza spokój do gry, a Jacek jesienią był mistrzem ostatnich podań, niejeden młodziak mógłby mu pozazdrościć motoryki - mówi Motyka. W Górniku zabraknie Damiana Gorawskiego, który narzeka na ból stawu skokowego. Z powodu urazu nie zagra bramkarz Sebastian Nowak, mało prawdopodobny jest także występ Mariusa Kiżysa. Litwin także narzeka na ból mięśnia dwugłowego. - Co do Gorawskiego to także spore doświadczenie i dobry piłkarz. Ale brak jednego zawodnika nie może spowodować sytuacji, że wszyscy włosy rwą na głowie. Jestem przekonany, że trener Kasperczak wybierze optymalne ustawienie - dodaje.
Podobnie uważa prezes Mueller. - Brak Damiana to oczywiście osłabienie, ale zawsze gra cały zespół. I często brak kluczowego gracza jeszcze bardziej zmobilizuje drużynę - mówi Mueller.
Motyka chce wybrać się na sobotni mecz, ale nie podejmuje się typować zwycięzcy. - Oba zespoły są bliskie mojemu sercu. Chyba najbardziej prawdopodobny jest remis, ale różnie może być - kręci głową były szkoleniowiec Polonii i Górnika.
......................
PIŁKA NOŻNA Tajemnica "Gory"
wczoraj
Co dolega Damianowi Gorawskiemu? Nad tym zagadnieniem głowi się już nie tylko sztab medyczny Górnika Zabrze, ale także lekarze zewnętrzni. Wczoraj pomocnik ekipy Henryka Kasperczaka pojechał na badania do znanego ortopedy Krzysztofa Ficka i zabrał ze sobą wyniki badań wykonanych w ostatnich dniach. Według nieoficjalnych informacji trudno na ich podstawie wytłumaczyć ból, o jakim zawodnik wciąż mówi szkoleniowcom. Ostatecznie w jego papierach znalazło się jednak stwierdzenie o zapaleniu pochewki ścięgnistej, co prawdopodobnie oznacza, że Gorawski nie będzie brał udziału w treningach, a co za tym idzie nie zagra w sobotnim, niezwykle ważnym, meczu z Polonią Bytom.
To kolejna w ostatnim czasie kontuzja Damiana Gorawskiego, który także tuż przed przyjściem do Górnika zmagał się z urazem.
- Damian ma taki sam kontrakt, jak każdy inny zawodnik. Nie ma w nim zapisu, że jeśli nie rozegra określonej liczby meczów czy też dozna kontuzji, wówczas będziemy mogli go obniżyć lub rozwiązać - mówi prezes Górnika, Jędrzej Jędrych. - Zresztą do takich rozważań nie ma na razie podstaw, mam nadzieję, że szybko wróci do pełnej sprawności - dodaje szef klubu.
Sam Gorawski z irytacją reaguje na wyliczanie ostatnich kontuzji.
- Taka jest piłka, nie uważam, żebym leczył się częściej niż inni - stwierdził krótko zawodnik.
W spotkaniu z Polonią nie zagra także kapitan i pierwszy bramkarz Górnika, Sebastian Nowak, który dopiero od poniedziałku wróci do normalnych treningów.
Sam Kasperczak robi jednak dobrą minę do złej gry (i jeszcze gorszych wyników), zapewniając klubowych działaczy, że w sobotę drużyna przełamie impas i odniesie zwycięstwo.
Tymczasem wśród kibiców sporo emocji budzi kwestia cen biletów na to spotkanie.
- Nie rozumiem tego zamieszania. Już przed początkiem rundy spotkaliśmy się ze Stowarzyszeniem Kibiców i wyjaśniliśmy także tę kwestię. Spotkanie podwyższonego ryzyka, a takim jest to z Polonią, generuje większe koszty związane z zapewnieniem porządku, więc bilety będą droższe. Dlatego wejściówki na sobotę kosztują 25 złotych, a na pozostałe wiosenne mecze będą po 20 zł - wyjaśnia Jan Ozga, który na stadionie Górnika odpowiada za bezpieczeństwo.
Zabrzanie spotkali się już także z przedstawicielami Polonii. W wyniku rozmów goście otrzymają na sobotni mecz 1500 biletów, a więc więcej niż regulaminowe 5 procent pojemności stadionu.
Rafał Musioł - POLSKA Dziennik Zachodni
http://zabrze.naszemiasto.pl/sport/987331.html
Wit - Pon Kwi 20, 2009 8:15 pm
Górnik Zabrze złapał kontakt z rywalami
Piotr Płatek 2009-04-20, ostatnia aktualizacja 2009-04-20 10:42:03.0
Henryk Kasperczak wreszcie dał szansę Dawidowi Jarce, a ten odwdzięczył się strzeleniem gola. Wygrywając z Polonią Bytom Górnik przedłużył nadzieje na utrzymanie. - Zwyciestwo dedykujemy naszemu trenerowi - zgodnie twierdzili zabrzańscy piłkarze.
Na boiskach Młodej Ekstraklasy Górnik jest wiceliderem. Zabrzanie przegrali tylko cztery z 23 meczów, rozbijają kolejnych rywali. O sile Górnika ostatnio przekonały się drużyny Śląska Wrocław i Piasta Gliwice, którym podopieczni trenera Marka Piotrowicza zaaplikowali pięć goli nie tracąc żadnego. Liderami drużyny w ostatnich tygodniach byli Dawid Jarka i Piotr Madejski. Ten drugi, odsunięty od pierwszego zespołu, w sobotę zasiadł na trybunach i mecz z Polonią Bytom oglądał popijając colę.
Jarka wreszcie dostał swoją szansę na grę w pierwszej jedenastce i ... został bohaterem spotkania. Strzelił jednego bardzo ważnego gola, a mógł zdobyć kilka. W pierwszej połowie zjadły go nerwy. W doskonałej sytuacji tak niefortunnie strzelił, że zamiast piłki kopnął ....powietrze. - Dawno temu nie grałem w lidze i w pierwszej połowie na pewno byłem zdenerwowany. W szatni trener powiedział, bym nie myślał za dużo, tylko grał to co potrafię. I udało się - cieszył się Jarka. Mógł strzelić co najmniej jeszcze jednego gola, ale sędzia dopatrzył się spalonego. Chyba niesłusznie. - Gola dedykuję rodzicom, którzy są przy mnie na dobre i na złe - stwierdził piłkarz.
Kasperczak, nieskory zwykle do pochwał, tym razem w kilku słowach ciepło wspomniał o Jarce. - Dałem mu okazję gry, bo po meczu Młodej Ekstraklasy, w którym strzelił dwie bramki, wyglądał dużo lepiej fizycznie. Z Polonią miał jeszcze drugą okazję, której nie wykorzystał, ale gołym okiem było widać, że walczył i starał się - komentował trener.
Poza Jarką bohaterami sobotniego meczu byli Adam Banaś i zabrzańska publiczność. Obrońca Górnika strzelił właśnie trzeciego gola tej wiosny, w snajperskich umiejętnościach prześcignął zabrzańskich napastników.
Ale wydaje się, że sukces gospodarze w dużym stopniu zawdzięczają swoim kibicom. Niewiele jest stadionów w Europie, gdzie na mecze ostatniej drużyny w tabeli regularnie chodzi komplet widzów. W dodatku to publika, która przez 90 minut zdziera gardło, by pomóc swoim pupilom.
- Jeśli się utrzymamy, to będziemy musieli nosić naszych kibiców na rękach. To co się dzieje na trybunach jest niesamowite, przy takich kibicach chciałoby się grać do końca życia! - chwalił Banaś.
Polonia w pierwszej połowie sobotniego meczu sprawiała całkiem solidne wrażenie. Gdyby piłka po uderzeniu Rafała Grzyba z 44. minuty znalazła się w siatce zamiast trafić w słupek, to zespół trenera Jurija Szatałowa mógłby być niemal spokojny o losy swego utrzymania. A Górnik znalazłby się wtedy pewnie na samej krawędzi spadku.
Bytomianie w pierwszej części grali z pomysłem, wyprowadzali groźne kontrataki, brakowało im tylko wykończenia. Po przerwie jednak dali się zdominować, a po pierwszym straconym golu wyglądali już na przestraszonych. - Wiedzieliśmy, że Górnik jest w naszym zasięgu, ale tym razem nie udało się wywieźć punktów z Zabrza. Szkoda - kręcił głową rozżalony pomocnik Polonii Marcin Radzewicz.
Górnik wygrał po serii pięciu spotkań bez zwycięstwa. W tabeli zabrzanie zrównali się punktami z Cracovią i wyraźnie zbliżyli się do kilku innych drużyn. Czy najgorsze już za nimi? Tak śmiałej tezy chyba nikt nie zaryzykuje. W najbliższym czasie przekonamy się, czy karnie odsunięty do Młodej Ekstraklasy Madejski otrzyma wreszcie szansę powrotu na boiska ekstraklasy. Najlepszy zawodnik Górnika bardzo by się przydał zabrzanom na finiszu ligowych rozgrywek. Nasz zespół już w najbliższy piątek czeka arcytrudny mecz w Krakowie. Czy zabrzanie powstrzymają Wisłę?
Górnik Zabrze - Polonia Bytom 2:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Banaś (52), 2:0 Jarka (58.)
Górnik: Vaclavik - Bonin (90. Gancarczyk), Banaś, Pazdan, Marciniak Ż - Szczot, Przybylski, Strąk, Kołodziej (68. Danch), Pitry (82. Zahorski) - Jarka Ż
Polonia: Pesković - Hricko, Broniewicz (63. Gikiewicz), Killar, Sokolenko Ż - Jaromin (66. Tomasik), Grzyb, Klepczyński, Bazik, Radzewicz - Zieliński.
Sędziował: Artur Radziszewski (Warszawa). Widzów: ok. 20000.
Rozmowy po meczu
Jurij Szatałow (trener Polonii): Zdecydowanie łatwiej ocenić pierwszą połowę, gdzie mecz był wyrównany. Górnik trafił w poprzeczkę, my w słupek. Po przerwie Górnik zaczął grać dłuższe piłki, a my zaczęliśmy robić poważne błędy. W ciągu 5 minut straciliśmy dwie bramki i to był właściwie nasz koniec. Punktów będziemy szukać w następnych meczach.
Henryk Kasperczak (trener Górnika): W trudnej sytuacji, w jakiej Górnik się znajduje, nie było łatwo o zwycięstwo. W pierwszej połowie mieliśmy powiązane nogi. Polonia grała dobrze i musieliśmy zmienić taktykę, opierającą się na szybszej grze do przodu. To zwycięstwo powinno nam dać zyski w przyszłości, choć teraz czeka nas trudny mecz w Krakowie z Wisłą. Dziękuję zawodnikom, pokazali charakter.
Adam Banaś (Górnik): To zwycięstwo dedykujemy trenerowi Kasperczakowi i całemu sztabowi, wiemy ile nerwów ta cała sytuacja ich kosztuje.
Marcin Radzewicz (Polonia): Bramki straciliśmy po głupich błędach. Pozostał żal, bo Górnik to był zespól w naszym zasięgu, tymczasem wracamy do Bytomia bez punktów.
Dariusz Kołodziej (Górnik): Wielki szacunek dla Adama za kolejny gol tej wiosny. Potrafił się znaleźć tam, gdzie było trzeba i strzelił tę upragnioną bramkę. Myślę, że teraz w kolejnych meczach będzie nam łatwiej o dobre wyniki.
Michał Zieliński (Polonia): Na drugą połowę wyszliśmy chyba rozkojarzeni. Straciliśmy kuriozalne gole. Mieliśmy spokojnie grać swoje, tak jak robiliśmy to w pierwszej połowie, tymczasem zupełnie nam to nie wyszło.
Wit - Pią Kwi 24, 2009 12:42 pm
Kasperczak wraca na Reymonta. Na chwilę, po punkty
Piotr Płatek, pj 2009-04-23, ostatnia aktualizacja 2009-04-24 11:59:43.0
Przebojem piątku jest pierwszy mecz Henryka Kasperczaka w Krakowie od czasu opuszczenia Wisły. Czy Henri powstrzyma pod Wawelem walczących o mistrzostwo gospodarzy?
Górnik po raz ostatni punkt z Krakowa z meczów z Wisłą przywiózł 16 lat temu. 1 sierpnia 1993 roku zabrzanie zremisowali pod Wawelem 1:1. Przez kolejnych kilkanaście lat wiślacy regularnie katowali zabrzan, rękę do tego przykładał trener Kasperczak, za którego kadencji w Wiśle Górnik nigdy nie wywalczył choćby punktu.
Teraz Kasperczak wraca na Reymonta pierwszy raz od rozstania z krakowskim klubem w 2004 roku. - Odkąd Bogusław Cupiał przejął Wisłę, krakowianie zwykle grali o tytuł mistrzowski, a my mieliśmy z nimi wielkie problemy - wspomina Adam Kompała, który zapisał się jako ostatni, po którego golu Górnik ograł Wisłę. To było w październiku 1999 roku w Zabrzu.
- Stare czasy, krakowianie grali wtedy w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Rysia Czerwca. Ale w piątek Górnikowi w Krakowie będzie o punkty bardzo ciężko. Wisła musi wygrać, a zabrzanie nie mogą sobie pozwolić na porażkę. Remis byłby sukcesem Górnika - twierdzi Kompała, dziś lider Ruchu Radzionków.
W Krakowie wiele będzie zależeć od dyspozycji bramkarza. Do treningów po kontuzji wrócił już Sebastian Nowak, który wiosną był pierwszym bramkarzem Górnika. Wydaje się jednak, że pod Wawelem między słupkami stać będzie nadal Michal Vaclavik. Czech nie puścił gola w zwycięskim meczu z Polonią Bytom. - To spotkanie mocno nas podbudowało, atmosfera się poprawiła. W Krakowie na pewno się nie poddamy - uważa Vaclavik.
Co ciekawe, w Krakowie mieszka cały sztab szkoleniowy Górnika - Kasperczak, Jerzy Kowalik, Antoni Szymanowski, a także kilku piłkarzy - Michał Pazdan, Piotr Madejski i Damian Gorawski. - Ostatni raz na stadionie przy Reymonta byłem chyba ze cztery lata temu - zastanawia się 30-letni pomocnik. Po chwili przypomina sobie, że kilka miesięcy temu korzystał na Reymonta z siłowni oraz odnowy biologicznej. Półtora roku temu Maciej Skorża rozmawiał z Gorawskim o przeprowadzce do Krakowa, ale za wypożyczenie z FK Moskwa Wisła musiałaby zapłacić i sprawa upadła.
Gorawski po dłuższej przerwie w środę wrócił do treningów. Narzekał na bóle stawu skokowego. Czy zagra w Krakowie? Wszystko wskazuje na to, że Kasperczak nie zaryzykuje wpuszczenia rekonwalescenta na boisko i zagra składem podobnym do tego z meczu z Polonią Bytom. Początek piątkowego meczu o godz. 20.
Kris - Pią Kwi 24, 2009 8:03 pm
Niestety porażka , choć po I poł. była jeszcze jakaś nadzieja na korzystny wynik
Wisła Kraków - Górnik Zabrze 3:1 (1:1)
Bramki: 0:1 Banaś (14.), 1:1 Paweł Brożek (28.), 2:1 Boguski (73. z podania Ćwielonga), 3:1 Paweł Brożek (84. głową z podania Łobodzińskiego).
Wit - Wto Kwi 28, 2009 3:55 pm
Górnik prowadził, ale nie dał rady Wiśle
Paweł Czado, Kraków 2009-04-24, ostatnia aktualizacja 2009-04-24 23:45:07.0
Nie udał się powrót Henryka Kaperczaka na Reymonta. Górnik Zabrze nie zdołał przerwać fatalnej wyjazdowej passy dwunastu kolejnych ligowych porażek z Wisłą w Krakowie. Nie było na to szans.
Porażka zabrzan jest zasłużona. To nie Górnik grał jednak źle, ale Wisła dobrze. Ten mecz dobitnie pokazał, ile dzieli zespół Kasperczaka od krajowej czołówki. Nie o dogonieniu czołówki myślą jednak w Zabrzu...
Gospodarze rozpoczęli spokojnie, jakby z pewnością, że prędzej czy później gola strzelą. Po kwadransie na Reymonta konsternacja, bo... stracili. Podanie Mariusza Przybylskiego z zimną krwią wykorzystał Adam Banaś, który z lewej strony zdążył piłkę przyjąć i spokojnie strzelić w długi róg. Wiślacy próbowali założyć pułapkę ofsajdową, ale na ziemi leżał Marek Zieńczuk i sędzia słusznie gola uznał. Zieńczuk skarżył się potem, że został sfaulowany przez Mariusza Magierę i gola nie powinno być.
Gospodarze pokazali w tym momencie, że nie są byle jaką drużyną. Inni rozpamiętywaliby ten moment, długo dochodziliby do siebie, tymczasem Wisła rzuciła się do wściekłych ataków. W ciągu zaledwie kilku minut piłka dwa razy uderzyła w poprzeczkę bramki Górnika (strzelali Arkadiusz Głowacki, Paweł Brożek) i dwa razy do niej wpadła. Za pierwszym razem po strzale Rafała Boguskiego sędzia odgwizdał spalonego, za drugim nie było już żadnych wątpliwości, Michal Vaclavik nie miał żadnych szans. Nawałnica Wisły rosła z każdą chwilą, jeszcze przed przerwą po fantastycznym zgraniu piłki głową przez Marcelo, Radosław Sobolewski potężnie uderzył, poprzeczka zajęczała po raz trzeci.
Szyki naszej drużynie pomieszały kontuzje. Jeszcze przed przerwą w krótkim odstępie czasu z boiska musieli zejść Banaś (naciągnął mięśnie brzucha) i dopiero co wyleczony Damian Gorawski (odnowiła mu się kontuzja kostki). W tej sytuacji Kasperczak na prawą pomoc przesunął Roberta Szczota, na szpicy miał straszyć Dawid Jarka. Był jednak zupełnie niewidoczny.
Druga połowa zaczęła się nieźle dla Górnika. Tomasz Bonin po bardzo dobrej akcji Szczota strzelał z ostrego kąta, piłka minimalnie minęła słupek. Potem znów jednak dominowała Wisła. Gospodarze pięknie grali skrzydłami, rozgrzewali kibiców indywidualnymi rajdami, ale i podaniami z pierwszej piłki. Z upływem czasu grali jednak coraz bardziej nerwowo, coraz częściej udawały się zabrzanom ofiarne wślizgi. Ale w 70. min Górnik miał wyjątkowo dużo szczęścia, kiedy wprowadzony na boisko chwilę wcześniej Piotr Ćwielong chybił z pięciu metrów!
Wydawało się, że przy takim szczęściu zabrzanie mogą myśleć o remisie, ale dwie minuty później wyrok zapadł. Po składnej akcji gospodarzy będący w świetnej formie Boguski spokojnie posłał piłkę obok bezradnego Vaclavika. Trzeciego gola świetnym strzałem głową po precyzyjnej centrze Wojciecha Łobodzińskiego zdobył Paweł Brożek, który grał tak, jakby w ogóle ostatnio nie pauzował z powodu paskudnej kontuzji.
Wisła Kraków - Górnik Zabrze 3:1 (1:1)
Bramki: 0:1 Banaś (15.), 1:1 Paweł Brożek (29.), 2:1 Boguski (72.), 3:1 Paweł Brożek (83.)
Wisła: Pawełek - Baszczyński, Głowacki, Marcelo, Piotr Brożek - Małecki (62. Ćwielong), Diaz (68. Jirsak), Sobolewski, Zieńczuk (69. Łobodziński Z) - Paweł Brożek, Boguski
Górnik: Vaclavik - Bonin, Pazdan, Banaś (35. Smirnovs), Magiera - Gorawski (40. Jarka), Strąk, Przybylski, Danch, Pitry (74. Kołodziej) - Szczot
Sędziował: Hubert Siejewicz (Białystok). Widzów: 13200.
Rozmowy po meczu
Henryk Kasperczak, trener Górnika: Przyjechałem tu z sentymentem i sympatią. Szkoda, że nie było lepszego wyniku. Górnik grał otwartą piłkę, szukał punktów, ale tu nie jest łatwo o dobry wynik. W końcówce straciliśmy gole z własnej winy, Wisła grała z wielką swobodą. Dlaczego w Wiśle preferowałem system 4-4-2, a w Górniku już nie? Bo w Górniku tak się nie da, system gry trzeba dopasować do potencjału zawodników. Walczymy o utrzymanie, najważniejsze mecze przed nami.
Maciej Skorża, trener Wisły: Wisła, zresztą Górnik też, zagrała dobry mecz. Ciekawy, żywy, toczony w szybkim tempie, z mnóstwem sytuacji podbramkowych - mecz mógł się podobać. Potrafiliśmy kolejny raz dogonić wynik. Tracimy pierwsi bramkę, a potrafimy tę stratę odrobić i dziś nam się to udało, choć do 70. minuty widać było, że nasz impet zaczyna trochę spadać. W naszej drużynie nie było słabych punktów.
Jędrzej Jędrych, prezes Górnika: Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po cichu liczyliśmy na jeden punkt. Serca nam urosły po bramce Banasia. Mimo porażki uważam, że zagraliśmy przyzwoite zawody, nie ma co narzekać. Teraz przed nami superważny mecz z Lechią u siebie.
Przemysław Pitry (Górnik): W pierwszej połowie szczęście mocno nam dopisywało, a w drugiej - kiedy zagraliśmy dużo lepiej - szczęście nas opuściło. O porażce zadecydował brak koncentracji. Przy stanie 1:2 straciliśmy wiarę, że możemy coś zdziałać. Wisła nas zmiotła. Byli pewni zwycięstwa, grali swobodnie piłką.
Wit - Sob Maj 02, 2009 9:26 am
w Zabrzu mecz o życie...
PIŁKA NOŻNA Piłkarze Górnika są przed meczem w bojowych nastrojach
dziś
Zespół Górnika Zabrze znalazł się pod ścianą - sytuacja w tabeli nie pozostawia złudzeń, margines błędu zniknął. Teraz ekipa Henryka Kasperczaka zamieniła się w sapera, który wędruje po polu minowym i musi rozbroić co najmniej trzy kolejne ładunki wybuchowe.
Pierwszy z nich oznaczony jest napisem Lechia Gdańsk. - Nie musimy nikomu tłumaczyć o co gramy. Po chłopakach widać wielką mobilizację, poza Tomkiem Zahorskim wszystkich mamy do dyspozycji - mówi drugi trener Jerzy Kowalik.
Dla Górnika dzisiejsze starcie ma także dodatkową otoczkę - będzie to jego mecz numer 1500 w ekstraklasie. Nikt nie chciałby, żeby stał się on gwoździem do trumny.
::: Reklama :::
- Wygramy, musimy wygrać. Patrzymy w tabelę i wiemy, że nie ma już innego wyjścia. Sporo wyników naszych rywali dodatkowo skomplikowało naszą sytuację, ale nadal wszystko zależy od nas. Trzy zwycięskie mecze z rzędu sprawią, że to inni będą musieli się martwić - deklaruje Robert Szczot.
Razem z trenerem Kasperczakiem zawodnicy analizowali grę Lechii. - Powiedzenie, że to trudny rywal byłoby banałem. W dodatku przyjedzie do nas mocno zmotywowany, bo też walczy o utrzymanie i nawet remis będzie dla nich korzystny, bo to my stracimy dwa punkty, a nie zyskamy jeden - nie ukrywa Kowalik.
- Liczymy na tradycyjne mocne wsparcie z trybun, bo w dwunastu gra się lepiej, a na naszych kibicach jeszcze nigdy się nie zawiedliśmy. W sobotę damy z siebie wszystko! - deklaruje Adam Banaś.
Górnik Zabrze - Lechia Gdańsk, sobota, godzina 19.15
Rafał Musioł - POLSKA Dziennik Zachodni
http://zabrze.naszemiasto.pl/sport/994282.html
kr0lik - Sob Maj 02, 2009 10:40 am
Górnik raczej się utrzyma, a nawet jak nie to zostają jeszcze licencje, więc tak czy inaczej zagrają w ekstraklasie w przyszłym roku. (pomijając to, że z obecnym budżetem powinni walczyć o puchary)
Wit - Pon Maj 04, 2009 6:49 pm
Górnik przedłużył nadzieje na utrzymanie
Piotr Płatek 2009-05-03, ostatnia aktualizacja 2009-05-03 19:29:09.0
Kilkanaście tysięcy kibiców zrezygnowało z piłkarskiej uczty przed telewizorami i zamiast El Clasico w Madrycie dopingowało z trybun Górnika. Zabrzańscy piłkarze odpłacili im kompletem punktów w arcyważnym meczu z Lechią.
Henryk Kasperczak po ostatnim gwizdku w meczu z Lechią uściskał się ze swoimi asystentami, poklepał schodzących z boiska piłkarzy, bił brawo w stronę wiwatujących widzów. - Presja, która na nas ciąży, jest ogromna. Zawodnicy na szczęście dobrze sobie z nią radzą - powiedział dziennikarzom na konferencji.
Ulga szkoleniowca była uzasadniona. Górnik wygrał drugi raz z rzędu na własnym boisku, po raz drugi ograł rywala, który też walczy o utrzymanie. Kasperczak ma wytłumaczenie sukcesów swoich zawodników. - Oni są jak muszkieterowie z powieści Dumasa. Wszyscy za jednego, jeden za wszystkich - komplementował graczy.
Mecz Górnika toczył się równocześnie z najsłynniejszym chyba światowym starciem ligowym - El Clasico w Madrycie. Zabrzańscy kibice nie żałowali, że poświęcili mecz Realu z Barcą na rzecz ligowego spotkania na Roosevelta. W komplecie stawili się na stadionie imienia Ernesta Pohla i ze wszystkich sił dopingowali swoich pupili. - Oni są wspaniali - rozpływał się potem Kasperczak. - W trudnych momentach, gdy Lechia naciskała, nie mieliśmy ani chwili zwątpienia. Przy takim dopingu nogi same rwały się do walki - dodawał lider zabrzan Adam Banaś.
- Scenariusz meczu z Lechią miał być taki: zaatakować, szybko strzelić gola, a potem kontrolować przebieg gry - mówił mi przed spotkaniem pomocnik Dariusz Kołodziej.
Kasperczak dokonał w składzie kilku zmian, nieco zaskakujących - na ławkę rezerwowych posadził bramkarza Michala Vaclavika i napastnika Przemysława Pitrego, zaś do zespołu włączył odsuniętego przed miesiącem za "brak zaangażowania" Piotra Madejskiego.
Plan szybkiego zdobycia gola mógł runąć już w 3. minucie, gdy sam na sam przed bramkarzem wyrósł Maciej Kowalczyk. Strzał napastnika Lechii Sebastian Nowak obronił nogami. Miejscowi dodatkowo się zmobilizowali i rozpoczęli realizację scenariusza Kasperczaka - w 9. min po akcji Madejskiego bramkę zdobył Mariusz Magiera.
Z zapowiadanym kontrolowaniem gry było potem różnie. Zabrzanie mieli co prawda swoje syutuacje (Robert Szczot, Madejski, Dawid Jarka), jednak kwadrans przed końem spotkania dali się rywalom zamknąć niczym w hokejowym "zamku". - Jestem dumny z moich chłopaków, że w II połowie mimo niekorzystnego wyniku, potrafili zdominować grę - zapewniał Tomasz Kafarski, młody trener Lechii.
Kasperczak tym razem zrobił jednak dobre zmiany. Nie wprowadził obrońców, ale Przemysława Pitrego i Kołodzieja. Ten ostatni tuż przed zakończeniem regulaminowego czasu strzelił nie do obrony i podwyższył wynik. - Darek okazał się naszym jokerem - mówił Nowak. - Darek dał nam drugi oddech - dodawał Banaś.
W Zabrzu zapowiada się bardzo gorący maj. Górnik po wygranej nad Lechią nie może zwolnić tempa i powinien zdobywać komplety punktów w co najmniej trzech z czterech ostatnich meczów. Muszkieterów Kasperczaka czeka teraz trudny mecz w Łodzi, potem na Roosevelta emocjonujące odwiedziny trenera Ryszarda Wieczorka z Odrą, wreszcie wyjazd do będącej w równie trudnej sytuacji Cracovii. Te trzy spotkania zapewne rozstrzygną o losie klubu z Zabrza.
Górnik Zabrze - Lechia Gdańsk 2:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Magiera (9.), 2:0 Kołodziej (87.)
Górnik: Nowak - Bonin, Banaś, Pazdan, Magiera Ż - Szczot (77. Pitry), Przybylski, Strąk, Danch, Madejski (83. Kołodziej) - Jarka (88. Kiżys).
Lechia: Kapsa - Bąk, Wołąkiewicz, Cvirik, Mysona - Wiśniewski (62. Rogalski), Piątek, Surma, Kaczmarek - Kowalczyk (75. Buzała), Zabłocki Ż (84. Rybski).
Sędziował: Marcin Szulc (Warszawa). Widzów: 18000.
Rozmowy po meczu
Tomasz Kafarski, trener Lechii: Spotkanie było bardzo ciekawe. Szybko strzelony gol otworzył grę obu zespołów. Jestem dumny z moich piłkarzy, że w II połowie potrafili zdominować grę. Szkoda, że nie udało się wyrównać.
Henryk Kasperczak, trener Górnika: To było zacięte spotkanie, oba zespoły chcą się utrzymać w lidze. Psychologicznie Lechia była w nieco lepszej sytuacji, bo miała cztery punkty więcej od nas. My zaś cały czas gramy pod presją. Weszliśmy w decydującą fazę sezonu, muszę podziękować zawodnikom za pokazany charakter.
Adam Banaś, obrońca Górnika: Mamy świetny kolektyw, każdy może strzelać gole. Tym razem ja nie strzelałem, a zrobili to Mariusz i Darek. Dzięki wspaniałym kibicom nie było zwątpienia w trudnych momentach meczu. Co do mojego urazu, to do 75. minuty grało mi się dobrze, potem zacząłem odczuwać mięsień brzucha.
Krzysztof Bąk, obrońca Lechii: Mieliśmy wręcz idealną sytuację na początku meczu, szkoda, że jej nie wykorzystaliśmy, bo wtedy spotkanie inaczej by się potoczyło.
Mariusz Magiera, obrońca Górnika: Nie wiem jak to wytłumaczyć, po raz kolejny po zdobyciu gola podświadomie cofamy się. Tak było w meczu z Lechem, gdy straciliśmy gola w doliczonym czasie. Tym razem na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
Dariusz Kołodziej, pomocnik Górnika: Gdy piłka po moim uderzeniu odbiła się od słupka, byłem zasłonięty i zupełnie nie widziałem, w którą stronę leci. Później zobaczyłem, że wpadła do siatki. Była ogromna radość. Rola jokera mnie nie satysfakcjonuje, będę robił wszystko, by grać w pierwszym składzie.
Sebastian Nowak, bramkarz Górnika: Cieszę się, że pomogłem kolegom. W zespole jest wiara w cel, jakim jest utrzymanie. To jest najważniejsze. Jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa.
Piotr Madejski, pomocnik Górnika: Nikomu nie mam zamiaru niczego udowadniać. Gram dla naszych wspaniałych kibiców i mam nadzieję, że moja gra przełoży się na lepsze wyniki Górnika. O tym, że zagram, dowiedziałem się na przedmeczowej odprawie. Wcześniej odbyłem rozmowę z trenerem. Powiedziałem, że jestem gotowy pomóc Górnikowi.
Kris - Czw Maj 07, 2009 2:00 pm
Jarka: W Łodzi robią przekręty
Czwartek, 7 maja (12:01)
Przed rozpoczęciem obecnych rozgrywek Dawid Jarka - najskuteczniejszy piłkarz Górnika w sezonie 2007/08 - został wypożyczony do Łódzkiego Klubu Sportowego.
22-latek szybko odnalazł się w zespole byłego już szkoleniowca łodzian, Marka Chojnackiego. To właśnie po jego trafieniach cieszono się w Łodzi z pokonania Jagiellonii Białystok i GKS Bełchatów.
Na początku tygodnia zawodnicy łódzkiej drużyny rozpoczęli strajk, by kilkadziesiąt godzin potem go zakończyć. Czy myśl o tym, że u Waszego najbliższego przeciwnika nie dzieje się najlepiej może negatywnie wpłynąć na postawę zawodników Górnika?
- Uważam, że może to wpłynąć na nas bardzo mobilizująco, zresztą od początku było wiadomo, że treningi zostaną szybko wznowione. Tworzymy zgraną "paczkę", dawno nie było w Zabrzu takiej atmosfery. Wracając do strajku to pan Goszczyński często jest dłużny graczom pieniądze. Składa sporo obietnic, a wywiązuje się z nich po kolejnych dziesięciu spotkaniach. Tam brzydko mówiąc są robione przekręty, chłopcy od kilku miesięcy nie widzieli pieniędzy na oczy. Wiem, co mówię, bo sam musiałem wielokrotnie upominać się o swoją wypłatę. Na szczęście wszystko zostało mi oddane i mam z tym święty spokój. Na kłopoty najlepsza jest ogromna mobilizacja w drużynie. Właśnie w trudnych momentach udowadnia się, że nie jest się mięczakiem.
Czyli co, mamy obawiać się ostrych ataków ze strony ŁKS?
- Jeżeli my jako drużyna Górnika pokażemy zęby, a jestem pewien że tak będzie, to zrobi się ciekawe widowisko. Dobrze wiemy, że każdy szykuje się na mecz z nami. Bogaty klub sponsorowany przez firmę Allianz, jest łakomym kąskiem każdego przeciwnika z dolnych rejonów tabeli. Zajmujemy przedostatnią pozycję w tabeli i teraz każdy chce, abyśmy to właśnie my opuścili ekstraklasę. W przypadku naszego zwycięstwa łodzianie sami będą mocno zagrożeni, natomiast my będziemy na fali. Z pewnością stać nas na zwycięstwa do końca.
Czujecie, że inne zespoły są już na wyciągnięcie ręki? W przypadku dwóch wygranych z rzędu możecie w końcu opuścić strefę spadkową.
- O to nam właśnie chodzi! Chcemy wygrać na ŁKS, udowodnić wszystkim niedowiarkom, że nie jesteśmy zwykłą grupką ludzi, a Allianz też nie jest tutaj przypadkowo. Górnik to jest solidna drużyna. OK., zostały popełnione pewne błędy, ale po przyjściu trenera Kasperczaka wszystko na nowo odżyło. Szkoda, że sezon nie rozpoczął się w rundzie wiosennej, bo wtedy na pewno byliśmy na piątym miejscu, jak zakładano przed rozpoczęciem bieżącego sezonu. Było minęło, musimy uratować ligę dla Górnika!
źródło informacji: www.gornikzabrze.pl
http://sport.interia.pl/pilka-nozna/eks ... ,1302434,6
Wit - Sob Maj 09, 2009 10:11 am
W Łodzi Górnik gra o wszystko z "ekipą emerytów"
Piotr Płatek 2009-05-07, ostatnia aktualizacja 2009-05-07 23:22:25.0
Górnik rozpoczął zgrupowanie przed kolejnym meczem o wszystko. Tylko trzy punkty w Łodzi mocno przybliżą zabrzan do utrzymania w ekstraklasie.
Oba zespoły dzielą ledwie cztery punkty, a w razie wygranej Górnika przewaga ŁKS-u stopniałaby do zaledwie jednego. Gdyby o wyniku decydowały finanse i organizacja, wiadomo, kto by wygrał - Górnik z solidnym możnym właścicielem, znanym trenerem i zawodnikami z wielkimi kontraktami, a w ŁKS-ie chaos - jeszcze w poniedziałek zawodnicy organizowali strajk, grozili, że nie wyjdą na sobotni mecz, a trener składał dymisję.
Łodzianie zdecydowali się grać, ale sytuacja wokół spraw właścicielskich nadal pozostaje niejasna. W tabeli jednak to ŁKS jest lepszy od Górnika i aby myśleć o utrzymaniu, zabrzanie muszą w Łodzi co najmniej zremisować. - Jedziemy po trzy punkty. Chcemy je zdobyć na boisku, a nie przez ewentualny walkower, gdyby ŁKS jednak nie zagrał - mówi Michael Mueller, szef rady nadzorczej Górnika.
Poprzedni ligowy mecz obu zespołów w Łodzi zakończył się wygraną Górnika 1:0. Teraz w Zabrzu wszyscy taki wynik przyjęliby bez wahania, jednak trzeba przypomnieć, że z tamtej drużyny na Roosevelta gra obecnie tylko czterech piłkarzy, a Tomasz Hajto i Tadas Papeckys są teraz zawodnikami ŁKS-u. Obaj zagrać teoretycznie nie mogą. Papeckys z powodu klauzuli przy umowie wypożyczenia (w dodatku Litwina i tak eliminują kartki), a Hajto ze względu na porozumienie z Górnikiem, który w zamian wypłacił mu pieniądze należne do końca sezonu. - Tomek świadomie podpisał i liczę, że będzie przestrzegał umowy. Jeśli złamie porozumienie, wtedy podejmiemy odpowiednie kroki, a on będzie musiał zapłacić odszkodowanie - twierdzi prezes Mueller.
Warto przypomnieć, że patent na ŁKS miał ostatnio Tomasz Zahorski, który strzelał ważne gole w trzech kolejnych meczach z łodzianami! Obecnie reprezentacyjny napastnik jest poważnie kontuzjowany, w środę przeszedł w Niemczech zabieg artroskopii.
Jesienią w Łodzi grał wypożyczony z Zabrza Dawid Jarka. Strzelił w poprzedniej rundzie dwa gole dla ŁKS-u. W meczu obu zespołów nie mógł wystąpić z powodu zapisanej mu przez zabrzan klauzuli. Teraz zapewne zagra. - Mam drobny uraz, odczuwam ból pleców, ale liczę, że zagram. Fajnie byłoby zdobyć w Łodzi gola - mówi Jarka.
- O ŁKS-ie mówiono, że to ekipa emerytów, ale Tomek Hajto i Piotrek Świerczewski udowodnili, że w piłkę grać potrafią, i wiosną sprawili już kilka sensacji. Wydaje się, że ten, kto pierwszy strzeli gola, wygra, bo oba zespoły mają kłopoty z odrabianiem strat - przewiduje Jarka.
Kris - Sob Maj 09, 2009 10:29 pm
ekipa emerytów wygrała
Wit - Wto Maj 12, 2009 3:55 pm
Otchłań coraz bliżej Górnika
Jerzy Walczyk, Łódź 2009-05-10, ostatnia aktualizacja 2009-05-11 12:57:14.0
Totalne rozczarowanie: zabrzanie grali w Łodzi z ŁKS-em tak jakby nie musieli waczyć o utrzymanie, jakby byli w połowie tabeli. - Mam pretensje do drużyny, że nie podjęła walki - przyznał trener Henryk Kasperczak
U gospodarzy zagrał Tomasz Hajto, który opuszczając Górnika podpisał klauzulę, że nie zagra przeciw niemu. Hajto wahał się do ostatniej chwili, czekał na deklarację łódzkich działaczy, czy poprą go w ewentualnym procesie. Według Marcina Adamskiego, oliwy do ognia dolało rozmowa z jednym z kibiców, którzy zarzucił Hajcie, że nie wychodząc na boisko chce pomóc Górnikowi. - Dla Tomka występ był więc sprawą honorową - tłumaczy Adamski. - Stanęliśmy za nim murem i przeciwko dawnej drużynie zagrał nawet z opaską kapitana.
Ostatnią rzeczą, jaką można zarzucić Hajcie, to brak zaangażowania. W sobotę starał się jeszcze bardziej i nie popełnił chyba żadnego błędu, podobnie zresztą jak cała defensywa ŁKS-u. A przecież nie mógł zagrać Tadas Papeckys. Jednak w środku boiska znakomicie przerywali ataki gości Robert Sierant, a zwłaszcza najlepszy na boisku Mladen Kaszczelan. Czarnogórzec pod nieobecność Świerczewskiego był liderem drugiej linii gospodarzy. Na jego tle Paweł Strąk z Górnika wyglądał jak oldboj po długiej i bardzo męczącej karierze, albo jak górnik po zejściu ze zmiany.
Ełkaesiacy kontrolowali grę, ale rzadko stwarzali zagrożenie pod bramką Sebastiana Nowaka. Najlepszą akcję przeprowadzili w 30. min, kiedy po zagraniu Jakuba Biskupa Marcin Smoliński ładnie przyjął piłkę i kopnął pod poprzeczkę. Niestety, znakomitą interwencją popisał się Nowak.
W atakach łodzian najaktywniejsi byli Wahan Geworgyan i Biskup, ale dobrych szans z tego nie było. Kiedy wszyscy szykowali się na przerwę, sędzia podyktował rzut wolny z lewej strony boiska. Geworgyan kopnął w światło bramki, a piłka wpadła do siatki. Kiedy skończyła się radość, rozpoczęło się ustalanie, kto był autorem prowadzenia. Bo piłka przeleciała bardzo blisko Rafała Kujawy, który na pewno zasłonił i zmylił bramkarza. - To gol Wahana - mówił Kujawa. Powtórki telewizyjne też nie rozwiały watpliwości. - Rafał był ostatnim zawodnikiem, który dotknął piłki, a więc gol jest jego autorstwa - stwierdził trener Wesołowski.
Początek drugiej połowy należał do Górnika. Najpierw Piotr Madejski uderzył z rzutu wolnego, a po chwili pomocnik z Zabrza po indywidualnej akcji próbował zaskoczyć Bogusława Wyparłę. Ale bramkarzowi ŁKS-u więcej kłopotów sprawiało słońce świecące mu w oczy niż zabrzanie. Dlatego przysłał na ławke rezerwowych jednego z chłopców podających piłkę z prośbą o czapkę z daszkiem.
W 58. min bardzo pracowity Geworgyan kolejny raz wykonywał rzut wolny, tym razem pośredni sprzed pola karnego. Znów uderzył dość mocno, a Adamski z pięciu metrów wpakował piłkę głową do siatki.
Po stracie gola goście ruszyli do bardziej zdecydowanych ataków, ale stworzyli sobie tylko dwie okazje. Nie były one jednak takie, żeby przestraszyć ełkaesiaków. W 65. min Dariusz Kołodziej uderzył z dystansu, ale obok słupka. Po chwili także z daleka strzelał Grzegorz Bonin, też niecelnie.
Widać było, że Górnik nie jest w stanie w niczym zaszkodzić łodzianom. Nic dziwnego, że szkoleniowiec gospodarzy mógł dać szansę występu zawodnikom z Młodej Ekstraklasy - Wojciechowi Mordzakowskiemu (trzeci raz w lidze) i Tomaszowi Ostalczykowi (czwarty)!
ŁKS Łódź - Górnik Zabrze 2:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Kujawa (45.), 2:0 Adamski (58.)
ŁKS: Wyparło - Radzius, Hajto, Adamski, Łakomy (70. Mordzakowski) - Geworgyan (75. Ostalczyk), Kaszczelan, Sierant Ż, Smoliński (83. Ognjanović), Biskup - Kujawa.
Górnik: Nowak - Bonin, Banaś, Pazdan, Magiera - Szczot, Strąk Ż, Przybylski (65. Kołodziej), Danch, Madejski - Jarka (46. Pitry).
Sędziował: Artur Radziszewski (Warszawa). Widzów: 7000.
Zdaniem trenerów
Henryk Kasperczak (Górnik Zabrze): ŁKS miał więcej szczęścia. Bramka do szatni padła w dość szczęśliwych dla gospodarzy okolicznościach. Mam pretensje do drużyny, że nie podjęła walki. ŁKS mógł zremisować, my musieliśmy wygrać, ale tego nie było widać. Po drugiej bramce chłopcy opadli z sił, a do tego szwankowała też psychika. Nadal żyjemy nadzieją, że będzie lepiej.
Grzegorz Wesołowski (ŁKS): Bardzo się cieszę ze zwycięstwa, bo sytuacja w klubie była w minionym tygodniu bardzo napięta. Trener Henryk Kasperczak uważa, że mogliśmy zremisować, ale ja myślę, że musieliśmy wygrać, bo remis skomplikowałby nam sytuację w tabeli. Według mnie jeszcze się nie utrzymaliśmy. Był to typowy mecz walki, bez fajerwerków, a o naszej wygranej zadecydowała determinacja.
Rozmowy pod szatnią
Robert Szczot (Górnik): Przedmeczowe założenia były takie, że mieliśmy grać bardzo agresywnie i kontratakować. Co z tego wyszło, wszyscy widzieli... Nie potrafiliśmy, tak jak ŁKS, zagrać piłką, momentami graliśmy niczym pajace. Nie tak wyobrażałem sobie mój powrót do Łodzi. Staraliśmy się, walczyliśmy, a tu taki klops. Przede wszystkim zabrakło nam dobrych sytuacji, których nie potrafiliśmy sobie stworzyć. Pod koniec meczu nasze strzały były przejawem rozpaczy i niemocy.
Piotr Świerczewski (ŁKS): Nie grałem z powodu kontuzji, ale chłopcy poradzili sobie beze mnie. Nie poznawałem Górnika, który stracił swój dawny śląski charakter. Spodziewałem się, że drużyna z Zabrza mając nóż na gardle będzie walczyć. Tymczasem w grze gości nie było żadnej determinacji. Tak się nie gra, gdy walczy się o utrzymanie w ekstraklasie.
Wit - Śro Maj 13, 2009 8:00 am
Były prezes Górnika: żal patrzeć na piłkarzy
Rozmawiał Maciej Blaut 2009-05-11, ostatnia aktualizacja 2009-05-11 20:58:17.0
Zbigniew Koźmiński, dawny szef Górnika, jest przekonany, że obecna dramatyczna sytuacja klubu z Zabrza w tabeli ekstraklasy to skutek złej polityki kadrowej.
Maciej Blaut: Jak wytłumaczyć fenomen, że piłkarze Górnika grają teraz gorzej niż wtedy, gdy w klubie panowała bieda?
Zbigniew Koźmiński, były prezes Górnika: W Górniku postawiono na złych ludzi. Nie znam kompetencji obecnego prezesa. Wiem, że był kiedyś posłem i pewnie w jakichś dziedzinach jest dobry. Nie da się jednak nagle przyjść skądś i zacząć kierować klubem piłkarskim. To wymaga bardzo specyficznej wiedzy. Widać, że w codziennej robocie sportowej prezesowi nie za bardzo idzie. A może to panowie z Allianza za bardzo ingerują w funkcjonowanie klubu?
Błędna polityka kadrowa dotyczy też trenerów i piłkarzy?
- Wszystkich! Efekty pracy w sporcie ocenia się przez pryzmat miejsca w tabeli. Heniek Kasperczak to mój dobry kolega. To wielkie nazwisko, ale coś mu nie poszło. Chyba nawet on się ze mną zgodzi, że ocena jego pracy w Górniku na dziś jest fatalna, tragiczna. Z niezłych piłkarzy nie potrafiono zrobić drużyny. Żal było patrzeć, jak w meczu z ŁKS-em ci ludzie w ogóle nie walczą. Piłkarze snuli się po boisku.
Może to błąd, że z Górnika pozbyto się zimą Jerzego Brzęczka i Tomasz Hajty?
- Obaj to fajni chłopcy, ale najlepsze lata mają już za sobą. Budowanie zespołu wokół tych piłkarzy akurat nie byłoby dobre. Błędem było natomiast, że nie znaleziono ich następców. Dziwi mnie kreowanie na siłę na lidera zespołu Adama Banasia, który jeszcze niedawno grał w Radzionkowie. To jest Górnik Zabrze! Tu muszą grać ludzie, którzy do tego dorośli.
Kto Pana zdaniem ma rację w sporze Górnika z Hajtą o zakazie występu piłkarza w meczu z byłym pracodawcą?
- Ten zakaz jest na pewno niesportowy i bezsensowny. Skoro się kogoś pozbywam, to znaczy, że się go nie boję. Jeśli jednak zawarta została w tej sprawie umowa cywilnoprawna, to Górnik ma teraz pełne prawo domagać się odszkodowania.
Co by Pan teraz zrobił na miejscu prezesa Jędrycha?
- Sytuacja jest tak dramatyczna, że nie wiem, czy cokolwiek da się jeszcze zrobić. Rewolucja to teraz za wielkie ryzyko. Trzeba ciągnąć te metody Heńka Kasperczaka, przeżegnać się i czekać, co będzie. Terminarz jest nie najgorszy, więc może się uda.
Piłkarze Górnika na dywaniku u prezesa
Maciej Blaut, Piotr Płatek 2009-05-11, ostatnia aktualizacja 2009-05-12 10:38:18.0
Zdobyć minimum siedem punktów to zadanie dla piłkarzy Górnika na trzy ostatnie kolejki sezonu. Wczoraj rada drużyny była w tej sprawie u prezesa klubu Jędrzeja Jędrycha.
W Zabrzu, choć sytuacja drużyny jest krytyczna, nie ma co liczyć na gwałtowne wstrząsy. Klubowe życie toczy się normalnym trybem. Pierwszą osobą spotkaną na stadionie Górnika był Stanisław Sętkowski. Zagorzały kibic i fundator kogutów dla najlepszych piłkarzy był załamany. - U nas żałoba. Jak tak dalej będą grali, to spadniemy. Byłem na meczu w Łodzi, ta gra to była żenada - mówił.
Trener Henryk Kasperczak pojawił się na stadionie Górnika prawie dwie godziny przed planowanymi zajęciami. Był lekko zaskoczony obecnością dziennikarzy, ale nie unikał rozmowy.
Kasperczak zaprosił nas do... szatni sędziów. - Takie tu mamy warunki - rozłożył ręce.
Choć po fatalnej porażce z ostatniej kolejce z ŁKS-em Łódź na zabrzańską drużynę spadła lawina krytyki, Kasperczak nie wyglądał na załamanego. Ze spokojem opowiadał o:
meczu z ŁKS-em: - To był pojedynek dwóch szachistów, którzy długo wzajemnie się badali. Rywale po prostu wykazali się lepszą skutecznością i zdobyli bramki. W postawie moich piłkarzy brakowało zaangażowania, determinacji i walki
braku napastnika: - Chciałbym mieć w zespole takiego gracza jak Paweł Brożek z Wisły czy Takesure Chinyama z Legii. Zimą nie było jednak takich wolnych graczy na rynku
kibicach: - Nie czujemy, aby fani zaczęli się od nas odwracać. Wiemy, że mamy wsparcie z ich strony
taktyce: 4-5-1 jest za mało ofensywne? Proszę zauważyć, że jesienią graliśmy dwójką napastników i strzelaliśmy mniej bramek niż teraz.
spadku: - Jestem życiowym optymistą. Nie zakładam, abyśmy mogli w przyszłym sezonie zagrać w pierwszej lidze.
Na koniec wyjaśnił nam: - Nie uważam się za doskonałość. Wiem, że ja też popełniam błędy i zapewniam, że czuję olbrzymią presję na sobie.
Niedługo po ekipie szkoleniowców na Roosevelta zaczęli zjeżdżać piłkarze. Trzej z nich, z tajemniczą kartką w ręku, udali się do gabinetu prezesa Jędrycha.
Osiem lat temu Górnik był w podobnych tarapatach jak obecnie. Po porażce z Widzewem w Zabrzu zasłużony klub znalazł się na przedostatnim miejscu w tabeli, z trzypunktową stratą do trzeciego od końca Śląska Wrocław. Kilka dni wcześniej zabrzanie w fatalnym stylu przegrali z Ruchem Radzionków, a z zespołem pożegnał się trener Antoni Piechniczek. Prezes Stanisław Płoskoń rugał swoich piłkarzy w szatni, a Piechniczek w prasie stwierdził: "Spadek wydaje się nieunikniony". Chwilę później z pracy w Zabrzu zrezygnował kolejny trener - Józef Dankowski, a w zamian przyszedł Waldemar Fornalik. Terapia wstrząsowa była ogromna, a po dramatycznym finiszu Górnik się utrzymał. O sukcesie przesądził kontrowersyjny mecz w Katowicach, gdzie Górnik w ostatniej kolejce zremisował po golu w ostatniej minucie. Płoskoń nie chciał komentować okoliczności utrzymania: - Ja się na piłce nie znam - rzucił tylko do dziennikarzy.
Obecny prezes ani myśli wpadać do szatni i rugać swoich piłkarzy. - Jak byłem 18-latkiem, to miałem charakter rewolucjonisty. Życie uczy pokory i dystansu. Dziś nie widzę potrzeby rewolucji w klubie. Może to nie jest normalne w świecie futbolu, ale ja nie będę na piłkarzy krzyczał czy ubliżał im. Wiem z opowieści, jak reagowali po porażkach moi poprzednicy: Jan Szlachta czy Stanisław Płoskoń. Nasi zawodnicy nie mają co liczyć na podobne występy w moim wykonaniu - mówi prezes Jędrych.
Jego spotkanie z bramkarzem Sebastianem Nowakiem, obrońcą Adamem Banasiem i pomocnikiem Piotrem Madejskim trwało ponad pół godziny. - Uznaliśmy, że musimy się spotkać i wyjaśnić, dlaczego drużyna tak słabo wypadła w meczu z ŁKS-em. Taka wpadka nie powinna się nam przydarzyć. To była powtórka z fatalnego występu przeciwko Piastowi Gliwice. Zawodnicy potwierdzili mi, że nie ma mowy o jakimkolwiek braku zaangażowania z ich strony. Zapowiedzieli, że się nie poddadzą do samego końca. Muszę też podkreślić, że ze strony piłkarzy nie padło ani jedno słowo na temat jakichś dodatkowych pieniędzy - opowiada Jędrych.
Potwierdza to Banaś. - Taki kiepski mecz, jak ten w Łodzi, już nam się nie zdarzy. Prosimy kibiców o cierpliwość i doping w sobotnim meczu z Odrą. Będziemy w nim walczyć na całego. Jest światełko w tunelu. Jeśli pokonamy wodzisławian, wtedy nasze szanse na utrzymanie wzrosną - mówi obrońca, który jest najlepszym strzelcem zespołu.
W Zabrzu wiele mówiło się wczoraj o sprawie Tomasza Hajty. Przypomnijmy, że były zawodnik Górnika złamał umowę i zagrał w barwach ŁKS-u przeciwko swojemu poprzedniemu klubowi. Górnik już przygotował pismo z wezwaniem do zapłaty 100 tysięcy złotych za udział piłkarza w sobotnim meczu. - Tomek to wojownik, nie akceptuje reguł. Złamał kolejną. Teraz nam się należy 100 tysięcy złotych - mówi Michael Mueller, szef Rady Nadzorczej Górnika. - W sądzie sprawa pewnie potrwa, może nawet 10 lat, ale i tak nie odpuścimy - zapewnia.
Hajto naruszył także drugą klauzulę umowy z Górnikiem. - Tomek miał nic nie mówić o wewnętrznych sprawach klubu. Obecnie opowiada niestworzone rzeczy o trenerze i Górniku, więc nie wykluczamy, że tę sprawę też oddamy do sądu - mówi prezes Mueller. Sam Kasperczak jest jeszcze niezdecydowany. - Zastanawiam się, co z tym zrobić - twierdzi szkoleniowiec. - Szkoda, że Tomek tak postąpił. Nie powinien sobie mostów burzyć. A przecież o jego odejściu nie decydowałem tylko ja. Podobnie było ostatnio z Piotrem Madejskim. Wszyscy mówili, że to ja go odstawiłem od składu, a to nie była prawda - dodaje.
Prezes Jędrych pilnie studiuje ostatnie wyniki i tabelę ekstraklasy. Do jakich wniosków doszedł? - Muszę pójść do empiku i kupić film "Piłkarski poker". Tam jest taka scena, gdy zbierają się działacze i ustalają ostateczny kształt tabeli - uśmiecha się tajemniczo.
Strona 12 z 22 • Wyszukiwarka znalazła 1155 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22