[Gospodarka] Górnictwo i sprawy z nim związane
Wit - Wto Kwi 15, 2008 7:51 pm
Śląskie miasta boją się faworyzowanych kopalń
Tomasz Głogowski, Przemysław Jedlecki2008-04-15, ostatnia aktualizacja 2008-04-15 20:42
Rząd chce zmienić prawo górnicze. Samorządowcy krytykują projekt, bo, ich zdaniem, faworyzuje kopalnie. Boją się, że będą fedrować tam, gdzie dotąd nie było wolno. I nikt im nie będzie mógł tego zabronić
Projekt nowego prawa górniczego i geologicznego powstał pod koniec zeszłego roku. Nie jest jednak tajemnicą, że stworzyła go poprzednia ekipa, a rząd PO-PSL wyjął go tylko z szuflady i poparł.
Teraz Platforma Obywatelska może tego pożałować, bo projekt nie podoba się samorządowcom, szczególnie tym z gmin górniczych. - Zobaczyliśmy tę żabę na początku marca. W projekcie jest kilka bardzo szkodliwych dla śląskich gmin pomysłów - mówi Tadeusz Chrószcz, wójt Marklowic i szef Stowarzyszenia Gmin Górniczych.
Najwięcej emocji wzbudza sprawa uruchamiania nowych pokładów węgla.
Do tej pory, gdy kopalnie chciały fedrować w nowym miejscu, za każdym razem musiały uzgadniać to z gminami. Tymczasem w projekcie rządowym znalazł się zapis, że nie będzie to już konieczne. Wystarczy, że kopalnie opracują tzw. ocenę oddziaływania na środowisko naturalne. - Czeka nas wolna amerykanka. Kopalnia będzie mogła fedrować gdzie chce, praktycznie bez żadnej kontroli. A my nie będziemy w stanie przewidzieć, gdzie powstaną nowe szkody górnicze, ani w żaden sposób się przed nimi bronić. Nie mówiąc o tym, że trudno będzie zaplanować rozwój gminy na dalsze lata. Może się bowiem okazać, że nowe inwestycje powstaną na terenach, które za kilka lat będą zdegradowane - ostrzega Chrószcz.
Podobnego zdania jest Arkadiusz Godlewski (PO), wiceprezydent Katowic. - Górnictwo jest nadal ważne, ale to nie znaczy, że ma być uprzywilejowane naszym kosztem - mówi. Podkreśla, że kopalnie nie mogą utrudniać rozwoju miast, a tak się może stać w razie przyjęcia projektu. Przypomina, że Katowice za 300 mln euro będą przebudowywać kanalizację w wielu miejscach. - Nie wyobrażam sobie, że z powodu szkód górniczych za kilka lat trzeba by ją naprawiać. Właśnie dlatego musimy mieć prawo do decydowania, gdzie kopalnie będą fedrować. Na razie to, co proponuje ta ustawa, jest nieodpowiedzialne - dodaje Godlewski.
Kolejny problem to opłaty eksploatacyjne. To swego rodzaju odszkodowanie dla gmin za to, że działa u nich kopalnia. Samorządy z tych pieniędzy budują drogi czy kanalizację. Teraz są wypłacane co trzy miesiące, a mają być co pół roku. - To zdezorganizuje obrót pieniędzmi w gminie. My przecież też mamy pewne zobowiązania - mówi Jan Błaż, zastępca naczelnika wydziału kształtowania środowiska w Katowicach. Według Chrószcza wypłacanie odszkodowań co pół roku zatrzyma wiele prac, bo trudno będzie w takiej sytuacji rozliczać się z wykonawcami.
Zanim rządowy projekt nowego prawa górniczego i geologicznego trafi na biurko marszałka Sejmu, musi się nim zająć jeszcze sejmowa komisja ochrony środowiska. Samorządowcy liczą, że uda im się przekonać zasiadających tam posłów do zmiany przynajmniej niektórych zapisów. Niewykluczone, że znajdą sprzymierzeńców, bo Henryk Siedlaczek (PO), poseł z tej komisji, już teraz mówi, że nie poprze niekorzystnych dla gmin zmian. - Nie może tak być, że z racji tego, że są u nich kopalnie, dodatkowo cierpią. To gminy muszą też decydować, gdzie węgiel będzie można wybierać - podkreśla poseł.
Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej, dziwi się jednak obawom samorządowców. - Nigdy do tej pory nie wybieraliśmy węgla z miejsc, gdzie miasta się na to nie godziły. I nie mamy zamiaru tego zmieniać. Zawsze będziemy starali się dojść do porozumienia z gminami. A co do pieniędzy, to przecież i tak je samorządom zapłacimy - zapewnia.
Wit - Czw Kwi 24, 2008 7:17 pm
400 mln zł spod ziemi
Czwartek, 24 kwietnia (17:08)
Nawet 400 mln zł mogą kosztować spółki węglowe roszczenia gmin górniczych za nieegzekwowany od 2003 r. podatek od podziemnych wyrobisk górniczych- szacują specjaliści branży węglowej.
Na taką kwotę oszacowali koszta uregulowania tego podatku przedstawiciele Kompanii Węglowej, Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), Katowickiego Holdingu Węglowego, Południowego Koncernu Węglowego oraz lubelskiej kopalni "Bogdanka".
Problem dotknął już JSW, która - zgodnie z niedawną decyzją władz Ornontowic - powinna zapłacić 8 mln zł podatku za kopalnię "Budryk". Jak powiedziała PAP w czwartek rzeczniczka spółki Katarzyna Jabłońska-Bajer, niedawne wezwanie gminy dotyczy zapłaty ok. 8 mln zł tylko z tytułu podatku za 2003 r. Chodzi o 5 mln zł podatku i 3 mln zł odsetek.
Według rzeczniczki, mimo że spółka złożyła już w odwołanie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Katowicach, zapłaci żądaną przez gminę kwotę, by uniknąć dodatkowych kosztów egzekucji. W przesłanym w czwartek mediom oświadczeniu JSW określiła jednak żądanie gminy jako "krótkowzroczne i nieodpowiedzialne".
-Obawiamy się, że zapoczątkuje ono lawinę roszczeń ze strony innych gmin górniczych, a to oznacza wydatki, których większość spółek węglowych nie udźwignie. Gminy mogłyby dostać takie pieniądze pod warunkiem, że kopalnie zrezygnują z inwestycji, co w przyszłości oznacza konieczność zwalniania ludzi lub nawet likwidacji zakładów- uważają władze spółki.
-Jest to miecz obosieczny. Gmina może na początku zyskać, jednak dotychczasowe doświadczenia pokazują, że gminy musiały podatek oddawać, czego przykładem jest Jastrzębie Zdrój- podkreślają przedstawiciele Jastrzębskiej Spółki Węglowej powołując się jednak przy tym na orzeczenie Sądu Najwyższego z 2002 r., czyli sprzed nowelizacji spornego prawa.
Położony na terenie gminy Ornontowice należący od stycznia tego roku do JSW "Budryk", podobnie jak wiele innych kopalń, od 2003 r. nie płacił gminie części podatku od nieruchomości - w związku z prawnymi sporami o interpretację, czy podziemne wyrobiska w kopalniach podlegają takiemu opodatkowaniu czy nie.
Obecne wezwanie do zapłaty podatku władze Ornontowic podparły ogłoszoną 7 marca decyzją Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Katowicach (SKO) podtrzymującą wcześniejsze wezwanie gminy. Podstawą decyzji SKO była obowiązująca od 2003 r. nowelizacja ustawy o podatkach i opłatach lokalnych.
Nowelizacja rozszerzyła wcześniejsze rozumienie pojęcia nieruchomości m.in. na zdefiniowane w niej budowle. Późniejsze orzeczenia sądów administracyjnych stwierdzały m.in., że urządzenia górnicze znajdujące się w podziemnych wyrobiskach górniczych są w nowym rozumieniu ustawy "budowlami" i na tej podstawie podlegają opodatkowaniu.
JSW zapowiedziała, że wpłaci pieniądze do kasy gminy, tym bardziej, że złożenie odwołania od decyzji SKO do sądu administracyjnego nie powoduje wstrzymania jej wykonalności. Władze spółki będą jednak oczekiwały na wynik podobnej sprawy wniesionej już przez holding miedziowy KGHM do Trybunału Konstytucyjnego.
Jeśli kolejne orzeczenia okażą się korzystne dla spółek węglowych, Ornontowice będą musiały zwrócić wpłaconą przez JSW kwotę. Prócz spornego podatku, spółki węglowe na bieżąco wpłacają do gmin pieniądze z kilku tytułów, m.in. podatku od nieruchomości na powierzchni, opłat eksploatacyjnych oraz za składowanie odpadów.
Źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Wit - Czw Kwi 24, 2008 8:52 pm
Kopalnie chcą fedrować w soboty i niedziele
Tomasz Głogowski 2008-04-24, ostatnia aktualizacja 2008-04-24 20:54
- Koniunktura na węgiel jest tak dobra, że kopalnie powinny fedrować sześć, a może nawet siedem dni w tygodniu - uważa Jarosław Zagórowski, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej. - Nie po to walczyliśmy o wolne soboty i niedziele, żeby teraz harować na okrągło - odpowiadają oburzeni związkowcy.
Zdaniem prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej koniunktura na węgiel jest tak dobra, że kopalnie powinny fedrować sześć, a może nawet siedem dni w tygodniuCeny węgla oszalały. Za tonę węgla energetycznego w portach europejskich płaci się nawet 148 dolarów - dwa razy więcej niż przed rokiem. Jeszcze lepiej sprzedaje się węgiel koksujący, za który odbiorcy płacą już po 300 dolarów za tonę. Tymczasem nasze kopalnie nie potrafią wykorzystać tej koniunktury. W pierwszych dwóch miesiącach tego roku wszystkie spółki węglowe wydobyły zaledwie 14 mln ton węgla. Tymczasem popyt jest tak duży, że gdyby wydobyły go dwa razy więcej, też by nie miały kłopotu ze sprzedażą. Jarosław Zagórowski, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, największego w Polsce producenta węgla koksującego, uważa, że sytuację mogłoby uratować wprowadzenie pracujących sobót, a nawet niedziel. - Brak szóstego, a może i siódmego dnia pracy kopalni to marnowanie pieniędzy, sprzętu i dobrej okazji rynkowej. Na całym świecie kopalnie w okresie koniunktury pracują w ruchu ciągłym. Widziałem, bo wciąż jeżdżę, podglądam i uczę się - stwierdził ostatnio prezes Zagórowski w rozmowie z portalem gospodarczym wnp.pl.
Ta deklaracja wywołała w środowisku górniczym burzę. Związkowcy przypominają, że wolne soboty i niedziele były jednym z kluczowych postulatów pamiętnych strajków w 1980 roku zakończonych porozumieniem jastrzębskim. Górnicy bronią tego zapisu tak samo zaciekle jak prawa do wcześniejszych emerytur po 25 latach pracy na dole. - Nie po to walczyliśmy o wolne soboty i niedziele, żeby teraz górnik musiał harować na okrągło - podkreśla Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności".
Prezes Zagórowski w rozmowie z "Gazetą" uspokaja, że nie zamierza w żaden sposób łamać prawa górników do wolnych sobót i niedziel. Podkreśla, że zgodnie z kodeksem pracy dalej pracowaliby pięć dni w tygodniu. Wprowadzono by jedynie dodatkową zmianę, która pozwoliłaby kopalniom fedrować przez cały czas.
- Dyskusja dopiero się zaczyna. Na razie przekonuję związkowców - mówi Zagórowski i dodaje, że prawdziwym problemem może być brak ludzi na rynku pracy. - Już teraz firmy zewnętrzne pracujące dla nas mają kłopoty z ludźmi, a za chwilę takie kłopoty zaczniemy mieć my - przyznaje.
- Gdyby prezes Zagórowski lepiej przygotował już istniejące ściany do wydobycia, nie musiałby teraz wymyślać pracy na soboty i niedziele. Wiele kopalń ma jeszcze niewykorzystane rezerwy. Poza tym maszyny też muszą trochę odsapnąć - mówi Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce.
Część menedżerów związanych z górnictwem popiera prezesa Zagórowskiego, ale nie chcą przyznać tego głośno, żeby nie narazić się związkowcom. - Plan jest dobry, ale trzeba by przyjąć nowych ludzi. A to z kolei znów są koszty - mówi jeden z nich.
W praktyce część śląskich kopalń i tak fedruje już przez siedem dni w tygodniu. Oficjalnie weekend to czas na remont sprzętu, prace przygotowawcze i ograniczone wydobycie, zgodne z tzw. limitami, które ma każda kopalnia. Ale naprawdę to okazja do tego, by poprawić wyniki spółki i dać dodatkowo zarobić ludziom. Górnicy, którzy pracują w weekendy, zarabiają bowiem dwa razy tyle co w dni powszednie. Tymczasem gdyby kopalnie fedrowały w ruchu ciągłym, nadgodziny nie byłyby tak atrakcyjne jak teraz. - I tu jest pies pogrzebany - słyszy się w branży.
Wit - Wto Maj 06, 2008 6:04 pm
ECHO MIASTA
Górnik to nie zadymiarz 2008.05.05
Agencje kreowania wizerunku mają pomóc górnictwu, które nie chce już być kojarzone tylko ze strajkami i demolowaniem Warszawy
Demonstracje, demolki, roszczeniowa postawa - z tym kojarzy się górnictwo (fot. Arkadiusz Ławrywaniec/"Dziennik Zachodni")
Górnikom zaczyna doskwierać ich kiepski wizerunek. Powód - firmy ze złym wizerunkiem odstraszają inwestorów. A to przecież od nich zależy przyszłość górniczej branży.
Profesor Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego, opowiada, że gdy jest w Łodzi, pytają go: Czemu wasi górnicy wywalczyli sobie przywileje, a nasze włókniarki nie? W Szczecinie o to samo pytają pracownicy byłych PGR-ów. A Warszawa to chyba nigdy nie zapomni nam latających płyt chodnikowych, którymi górnicy wywalczyli sobie prawo do wcześniejszych emerytur.
- Badania pokazują, że rośnie prestiż górniczego zawodu, ale okazuje się, że w społecznej ocenie można mieć prestiżowy zawód i jednocześnie zły jego wizerunek - mówi prof. Szczepański.
Strajki i awantury
Gdy wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk podsumowywał swoje pierwsze 100 dni urzędowania, mówił, że minęły mu głównie na gaszeniu społecznych niepokojów. Strajkujący przez 46 dni górnicy kopalni "Budryk" prawie codziennie byli bohaterami telewizyjnych wiadomości. Ten strajk kosztował kopalnię roczny zysk. Do tego doszły protesty i straty w kopalniach Kompanii Węglowej i na mniejszą skalę w Katowickim Holdingu Węglowym.
- Przez te protesty nie jesteśmy dobrze postrzegani przez rządzących w Warszawie - mówił wtedy wojewoda.
To za sprawą "Budryka" do górnictwa wkroczył public relations, który zajmuje się kreowaniem wizerunku. Niepotrafiąca poradzić sobie własnymi siłami z kryzysem wywołanym strajkiem w "Budryku", Jastrzębska Spółka Węglowa sięgnęła po wsparcie katowickiej firmy PR.
- Wsparli nas w zarządzaniu kryzysowym - mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzecznik JSW. - Tworzyli komunikaty, ale musieliśmy na tym czuwać. To kwestia znajomości specyfiki górniczej. Nie wszystko, co przygotowali, można było od razu, bez zmian zaprezentować górnikom. Ten sam problem był z drugą firmą PR, którą wynajęliśmy do obsługi spółki. Na pewno po agencję PR sięgniemy znów, gdy pojawi się sprawa prywatyzacji.
Druga strona branży
Zdaniem speców od kreowania wizerunku, to właśnie planowana przez rząd prywatyzacja spółek węglowych powoduje zainteresowanie branży górniczej pomocą PR-owców.
- Gdy inwestor słyszy, że strajk spowodował stratę w wysokości rocznego zysku firmy, to przestaje się nią interesować - wyjaśnia Rafał Czechowski, szef Imago PR. - Roszczeniowa i obciążająca cały naród - takie dziś przeważają skojarzenia z branżą górniczą. A nikt ludziom nie pokazuje, że jest to istotna część gospodarki, dostarczająca energii i ciepła i korzystająca z nowoczesnych technologii.
W sferze biznesowej, zdaniem Rafała Czechowskiego, górnictwo przeszło już duże zmiany, gorzej w sferze społecznej. Zarządy spółek muszą się komunikować z wszystkimi pracownikami, a nie tylko ze związkami zawodowymi.
- Musimy pamiętać, że nowoczesna technologia nigdy nie wygra z burdą pod Sejmem - ostrzega Czechowski. - Zmiana wizerunku wymaga też czasu. Nie podjąłbym się tego zadania w czasie krótszym niż trzy lata. Ale na pewno skorzysta na niej nie tylko górnictwo, ale cały region.
Roszczeniowa i obciążająca cały naród - tak górników postrzegają Polacy.
Zdaniem związkowców
Spółki górnicze nie potrafią, więc niech podpowiedzą fachowcy
Bogusław Ziętek, przewodniczącym Sierpnia 80:
Wizerunek górnictwa jest zły. Spółki górnicze nie potrafią się promować ani dbać o wizerunek górnictwa. Nikt nie tłumaczy społeczeństwu, że energia pozyskiwana z węgla jest wielokrotnie tańsza na przykład od gazu, że wydajność górnika jest dziś 3, 4 razy większa niż kiedyś. Zamiast tego pokazuje się górników, jako grupę żądającą dla siebie przywilejów. Zatrudnienie agencji PR-owskiej wszystkiego nie załatwi. Poprawa wizerunku górnictwa to rola spółek górniczych, odpowiedzialnych za nich ministrów, posłów tego regionu i samorządowców.
Wacławem Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników.
Wizerunek górnictwa jest fatalny. To się zaczęło jeszcze w stanie wojennym, od sklepów górniczych i trwa do dziś. Ja od dawna jestem za tym, by jego poprawę powierzyć fachowcom. Zależy mi tylko na tym, że jeśli ktoś już wyda pieniądze na ich usługi, to żeby te propozycje wprowadzać w życie, a nie odkładać do szuflady.
Jolanta Szymczyk-Przewoźna
absinth - Śro Maj 07, 2008 8:39 am
Czarne złoto w cenie
Karolina Baca 07-05-2008, ostatnia aktualizacja 07-05-2008 03:15
Górnicy czekają na następcę Eugeniusza Postolskiego. Czas nagli, bo zbliża się prywatyzacja spółek węglowych, a branża nie ma swojego wiceministra
Maksymilian Klank (były szef Kompanii Węglowej), Zbigniew Łukaszczyk (wojewoda śląski), Mirosław Kugiel (nowo wybrany prezes KW) i Leszek Jarno (były prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej) – to czterej wymieniani na Śląsku na giełdzie kandydatów na nowego wiceministra gospodarki ds. górnictwa. Jeden z nich może zastąpić Eugeniusza Postolskiego odwołanego na własną prośbę półtora tygodnia temu.
Swój człowiek
– To musi być ktoś stąd, kto zna branżę, wolelibyśmy nie mieć drugiego Pawła Poncyljusza – ocenia Janusz Olszowski, prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej. Jedno z tych nazwisk pada najczęściej: Jarno. – To świetny fachowiec, postawił JSW na nogi – mówi jeden z jego byłych współpracowników. Związkowcy też stawiają na niego. – Ale Jarno pracujący teraz jako prezes Odlewni Żeliwa SA dla grupy kapitałowej Gwarant na objęcie funkcji może się nie zgodzić, choćby ze względów finansowych – mówi jeden z naszych rozmówców.
Może więc nowy prezes KW – wybrany 25 kwietnia Mirosław Kugiel? Do dziś nie odbyło się walne, które zatwierdziłoby jego wybór. Gdyby Kugiel poszedł do ministerstwa, Kompania zostałaby bez prezesa.
– Trzeba byłoby powtórzyć konkurs – mówi Zbigniew Madej, rzecznik KW. Tyle że nieoficjalnie wiadomo, iż górniczy minister ma być z PSL, a czterem faworytom bliżej jest do PO.
– PSL nie ma już na Śląsku silnego kandydata. Na przykład Klemens Ścierski już w listopadzie odmówił objęcia tej funkcji. Być może więc premier Pawlak powoła dwóch ministrów, oddając górnictwo PO, a dla PSL zostawiając energetykę, którą też zajmował się Postolski – mówi jeden z rozmówców „Rz”.
Skąd brać pieniądze na inwestycje?
Branży niezbędny jest wiceminister fachowiec, bo stoją przed nią ogromne wyzwania. Chińczycy zmniejszyli w 2007 r. eksport węgla, bo zima ograniczyła wydobycie surowca. Im węgla mniej, tym droższy. Tona w portach ARA (Amsterdam – Rotterdam – Antwerpia) osiągnęła rekordową cenę 150 dolarów (ok. 325 zł, podczas gdy w Polsce, już po podwyżkach o średnio 11 proc., tona czarnego złota kosztuje średnio ok. 200 zł). Dla porównania półtora roku temu było to ok. 50 dolarów.
Rekordy cenowe bije najlepszy węgiel koksujący. Nippon Steel, japoński koncern stalowy, i BHP Billiton, firma australisko-brytyjska, ustaliły swoją cenę dostaw na 300 dolarów – to o 210 proc. więcej niż rok temu.
Przy niskich cenach w Polsce spółki nie są w stanie wypracować zysków, które pozwoliłyby wygospodarować 19 mld zł planowanych do 2015 r. na inwestycje. Co gorsza nie wykorzystują światowej koniunktury na węgiel, ograniczając eksport. Nasze wydobycie spada (w 2007 r. było o 7 mln ton mniejsze niż w 2006 r.), tymczasem zapotrzebowanie elektrowni na paliwo nie maleje (90 proc. energii w Polsce wytwarza się z węgla, w tym 65 proc. z kamiennego).
– Bez zabezpieczenia dostaw paliw stałych nie ma szans na pokrycie rosnącego zapotrzebowania na energię – uważa Janusz Steinhoff, były minister gospodarki.
Po 17 latach restrukturyzacji, w której najważniejsza była likwidacja nierentownych kopalń i obniżanie zatrudnienia, okazuje się, że węgla może być za mało. Od 1989 r. liczba czynnych kopalń zmniejszyła się z 70 do 31. Wydobycie wyniosło w 2007 r. ok. 87 mln ton, co wobec 177,7 mln w 1989 r. oznacza spadek o 47 proc.
Ożywić kopalnie
Dlatego spółki węglowe zastanawiają się, jak przywrócić życie dawnym kopalniom. Na przykład Katowicki Holding Węglowy planuje sięgnąć po złoża zamkniętej Niwki-Modrzejów. Kompania podpisała list intencyjny z RWE, by na bazie zamkniętego Czeczota stworzyć elektrownię, w której będzie zgazowywany węgiel do produkcji energii. Z kolei po złoża zamkniętych kopalń Morcinek i Dębieńsko chce sięgnąć niderlandzki koncern New World Resources. Pełną parą idą też prace nad nowymi polami wydobywczymi – Stefanów 2 w Bogdance oraz Pawłowice i Bzie-Dębina w JSW.
Ale spółkom węglowym pieniędzy na inwestycje brakuje, choć zapowiadają, że tylko w 2008 r. wydadzą na nie 2,5 mld zł. Tyle że np. KW, największa branżowa spółka w Europie, ma zobowiązania na kwotę ok. 5 mld zł. Na dodatek musi w tym roku przeznaczyć 600 mln zł na ustalone z górnikami podwyżki płac. Trudno jej będzie skończyć rok na plusie, jeśli nie uda się sprzedaż Silesii w Czechowicach-Dziedzicach szkockiej firmie Gibson Group, która oferuje ok. 250 mln zł. Transakcja wciąż się opóźnia.
Na ratunek – giełda
Kompania nie może szukać ratunku na giełdzie. Szacuje się, że przez najbliższych pięć lat nie będzie na to przygotowana, w przeciwieństwie do KHW i Jastrzębskiej Spółki Węglowej oraz lubelskiej Bogdanki (ta ostatnia ma zadebiutować na giełdzie na Barbórkę lub na przełomie 2008 i 2009 r.). Załoga KHW w listopadzie 2007 r. zgodziła się na upublicznienie ok. 30 proc. akcji, dzięki którym holding może zarobić 600 mln zł. KHW miał być pierwszą sprywatyzowaną spółką górniczą, jeszcze w 2005 r. Mimo to na giełdę pierwsza pójdzie Bogdanka. – Są najbardziej zdeterminowani – przekonuje wiceminister skarbu Krzysztof Żuk (w ubiegłym roku pojawiały się pomysły włączenia Bogdanki do któregoś z koncernów energetycznych – red.). Resort skarbu nie wyklucza też w ciągu kilku miesięcy samodzielnej prywatyzacji dwóch koksowni – w Zabrzu i Wałbrzychu.
– To podważa plan tworzenia grupy węglowo-koksowej na bazie JSW. Jest ona zapisana w strategii dla górnictwa do 2015 r. – uważa Steinhoff. Wicepremier Waldemar Pawlak w rozmowie z „Rz” zapewnił, że na razie to alternatywne pomysły.
– W latach 2005 – 2006 podjęto prace nad utworzeniem grupy węglowo-koksowej na bazie JSW, włączając do JSW kopalnię Budryk i koksownie. Budryk jest w JSW, a docelowo przy tworzeniu grupy JSW powinna być większościowym udziałowcem Koksowni Przyjaźń, Polskiego Koksu, Kombinatu Koksowniczego Zabrze SA oraz Zakładów Koksowniczych w Wałbrzychu – utrzymuje resort gospodarki.
– Akcje spółek węglowych mogłyby kupić fundusze – uważa Michał Marczak z DI BRE Banku. – To spółki surowcowe, jak KGHM. I tak jak część inwestorów wierzyła w KGHM, podobna grupa może uwierzyć w spółki węglowe.
Najwięcej w 2007 r. zarobiła samodzielna Bogdanka, najmniej największa Kompania Węglowa, najbardziej zadłużona. Na ten rok wszystkie spółki zapowiadają poprawę wyników mimo niższego wydobycia, które rok temu spadło o 7 mln ton.
Najdroższy jest węgiel koksujący, niezbędny dla przemysłu stalowego. Choć prognozy na ten i przyszły rok są dość ostrożne i mówią o 200 dolarach za tonę, to światowe kontrakty opiewają już nawet na 300 dolarów za tonę tego surowca.
100 tys. ludzi zatrudnia górnictwo węgla kamiennego. To ponad połowa zatrudnionych w branży górniczej.
Źródło : Rzeczpospolita
Kris - Nie Maj 11, 2008 4:26 pm
Podatkowe miliony od kopalń
Karolina Baca, Katarzyna Ostrowska 08-05-2008, ostatnia aktualizacja 08-05-2008 07:00
Kopalnie płacą ponad 2 mld zŁ podatków do kas gmin i budżetu. Może być o 500 mln zł więcej, jeśli Trybunał Konstytucyjny każe im płacić podatek od wyrobisk
źródło: Rzeczpospolita
Każdy duży przedsiębiorca płaci sowite daniny, np. grupa Lotos w ubiegłym roku zapłaciła 27 mln zł podatku od nieruchomości oraz 137 mln zł CIT. Gminy górnicze są z tego powodu szczególnie uprzywilejowane. Mają swój udział w podatku CIT trafiającym do budżetu państwa a do lokalnych kas wpływają również np. opłaty za szkody górnicze. Znaczące wpływy zapewniają też pieniądze z tzw. opłaty eksploatacyjnej, której wysokość uzależniona jest od wielkości wydobycia. Trzy spółki węglowe: Kompania Węglowa, Katowicki Holding Węglowy oraz Jastrzębska Spółka Węglowa, płacą z tego tytułu ok. 100 mln zł rocznie.
– Wpływy podatkowe od kopalń mają dla nas ogromne znaczenie. Prawie 40 proc. lokalnego podatku od nieruchomości pochodzi od firm górniczych – przyznaje Dariusz Holesz, skarbnik Jastrzębia-Zdroju. W ubiegłym roku dało to miastu ponad 12 mln zł. Do tego dochodzi opłata eksploatacyjna (5,5 mln zł) oraz wpływy z tytułu zabezpieczenia inwestycji przed szkodami górniczymi – ponad 225 tys. zł.
KW zapłaciła w 2007 r. m.in. 10,2 mln zł podatków w Rudzie Śląskiej i 8 mln zł w Knurowie. JSW w ciągu trzech ostatnich lat zapłaciła w Jastrzębiu-Zdroju 115 mln zł podatków, a Budryk w 2007 r. w Ornontowicach – 16,8 mln zł. KHW zasilił kasy m.in. Chorzowa oraz Katowic.
Dla stolicy Śląska pieniądze od producentów węgla mają spore znaczenie, ale np. ich udział w podatku od nieruchomości wynosi tylko 11 proc., co dało w ubiegłym roku ponad 18 mln zł. Do tego dochodzi ponad 16 mln zł z innych opłat. Według Danuty Kamińskiej, skarbnika Katowic, wpływy z zabezpieczenia inwestycji przed szkodami górniczymi są jednak nieadekwatne do faktycznych skutków. – Kopalnie zatrudniają dobrej klasy kancelarie prawne i otrzymanie środków na zabezpieczenie inwestycji przed szkodami górniczymi, względnie środków na usunięcia szkód górniczych, jest trudne – mówi Kamińska.
Dlatego górnicze gminy chcą wywalczyć ponowne wprowadzenie podatku od wyrobisk, który kopalnie płaciły do 2002 r. Sąd Najwyższy uznał wtedy, że nie muszą go płacić. – Trudno uznać wyrobisko, pustkę w górotworze, za budowlę – mówi Janusz Olszowski, prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej. W 2006 r. NSA uznał jednak, że ten podatek trzeba płacić. I np. JSW zapłaciła 5 mln zł za przejętego w styczniu Budryka (3 mln zł podatku od 2003 r. plus 2 mln zł odsetek).
– Każdy sąd interpretuje sprawę inaczej, a sprawą od dwóch lat na wniosek KGHM zajmuje się Trybunał Konstytucyjny, który do tej pory nie wydał oświadczenia. Jeśli będzie niekorzystne dla kopalń, kilka upadnie, bo dla całej branży będzie to moim zdaniem kolejne 500 – 700 mln zł opłat – przewiduje Olszowski.
współpraca a.ła.
Najwięcej płaci największy. Podatki od wydobycia Kompanii Węglowej są dwa razy większe niż u pozostałych firm – rocznie KW wydobywa 46 mln ton węgla (połowa wydobycia w Polsce).
Źródło : Rzeczpospolita
http://www.rp.pl/artykul/131374.html
Wit - Czw Maj 15, 2008 4:05 pm
Śląski węgiel znów jest w cenie
dziś
Jeszcze 10 lat temu zasypywaliśmy i zatapialiśmy, dziś uruchamiamy i nowe, i uśpione pokłady węgla. Największe śląskie firmy wydobywcze: Kompania Węglowa, Jastrzębska Spółka Węglowa i Katowicki Holding Węglowy, w ciągu najbliższych siedmiu lat zainwestują 16,5 mld złotych w budowę nowych poziomów wydobywczych. By pozyskać pieniądze, Holding i JSW wejdą na giełdę.
Ekspansję na Śląsku zwiększyli też Czesi i Niemcy. Jak się dowiedzieliśmy, spółka HMS Niwka z udziałem kapitału niemieckiego sięgnie po uznawane za najlepsze w Polsce pokłady węgla sosnowieckiej kopalni Niwka-Modrzejów. Zakład został zlikwidowany w 1999 roku za rządów AWS. Niemiecki inwestor przygotowuje właśnie projekt techniczny uruchomienia eksploatacji. Jeszcze nie wiadomo, jak dobierze się do czarnego skarbu: z pochylni czy nowego szybu. Budowa kopalni, co też wchodzi w grę, to dziś koszt ok. 500 mln dolarów i trwa około 5 lat. Ale warto - z jednej tylko ściany Niwki wydobyć można co najmniej 6 mln ton surowca. Eksperci twierdzą, że pod ziemią jest jeszcze 50 mln ton. Zasoby te są udokumentowane.
- Naszego węgla starczy na 200 lat %07- mówi Jerzy Markowski, były pełnomocnik rządu (SLD) ds. restrukturyzacji górnictwa. Sama Kompania Węglowa, skupiająca 16 kopalń, uzyska dostęp aż do 320 mln ton węgla o najwyższej jakości.
Kopalnie już dziś nie nadążają z wydobyciem. Prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, Jarosław Zagórowski, zaproponował górnikom pracę w soboty i niedziele, choć podczas sierpniowych strajków w 1980 roku walczyli oni o wolne weekendy, a siedmiodniowy tydzień pracy w latach 70 i 80. był symbolem ich niewolniczego wyzysku.
Boom na węgiel - wywołany wysokimi cenami ropy i gazu - oznacza na Śląsku więcej pracy i więcej pieniędzy dla górników. Już w 2008 roku ich płace wzrosną o 14 procent, czyli ok. 700 zł brutto. Firmy na gwałt kształcą i opłacają naukę przyszłych górników.
Śląsk znów staje się węglową potęgą. W ciągu siedmiu lat kosztem 16,5 mld zł zostanie uruchomionych ok. 20 nowych poziomów wydobywczych. Reaktywowane mają być również pokłady, które jeszcze kilka lat temu zamykano jako nierentowne. To oznacza nawet 10 tys. nowych miejsc pracy i wyższe pensje dla górników.
Do eksploatacji nowych, jak i uśpionych pokładów węglowych przystąpią trzy największe polskie firmy górnicze - Kompania Węglowa, Katowicki Holding Węglowy oraz Jastrzębska Spółka Węglowa, a także przedsiębiorstwa czeskie, które już wystąpiły do resortu środowiska o przyznanie koncesji na wydobycie węgla.
Czeski koncern OKD będzie wydobywał węgiel i metan w dwóch zamkniętych przez rząd AWS kopalniach: Dębieńsko i Morcinek, gdzie w czasie likwidacji wysadzano w powietrze wieże wydobywcze.
Sensacją jest plan reaktywacji wydobycia węgla z kopalni Niwka-Modrzejów w Sosnowcu przez spółkę HMS Niwka z udziałem niemieckiego kapitału. Zalano ją kilka tygodni po uroczystym poświęceniu nowej ściany przez sosnowieckiego biskupa.
Budowa pierwszych nowych poziomów węglowych w górniczych spółkach rozpocznie się jeszcze w tym roku. Pierwszy od trzydziestu lat szyb uruchomi Jastrzębska Spółka Węglowa. Będzie to kosztowało 600 mln zł. Skąd górnictwo weźmie potrzebne pieniądze na pozostałe planowane inwestycje?
Katowicki Holding Węglowy, właściciel pięciu kopalń, i JSW chcą wejść na giełdę.
Sama tylko Jastrzębska Spółka planuje do 2015 r. wydać prawie 6 mld zł.
Skalę planowanych węglowych inwestycji można porównać jedynie ze śląskim boomem z pierwszej połowy lat 70., gdy powstały kopalnie Morcinek, Siersza i Czeczott.
- Naszego węgla starczy na 200 lat - mówi Jerzy Markowski, były pełnomocnik rządu (SLD) ds. restrukturyzacji górnictwa. Sama Kompania Węglowa, skupiająca 16 kopalń, uzyska dostęp do 320 mln ton węgla o najwyższej jakości.
Kopalnie już dziś nie nadążają z wydobyciem. Prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, Jarosław Zagórowski zaproponował górnikom pracę w soboty i niedziele, choć podczas sierpniowych strajków w 1980 r. walczyli oni o wolne weekendy.
Obecnie w kopalniach zatrudnionych jest 120 tysięcy osób, ale spółki na gwałt potrzebują kombajnistów, strzałowych oraz mechaników. Z analiz przeprowadzanych przez Wyższy Urząd Górniczy wynika, że w spółkach węglowych około 70 proc. pracowników ma ponad 40 lat. Za kilka lat przejdą na resortowe emerytury i nie będzie miał ich kto zastąpić. Tylko w 2007 roku niedobór wykwalifikowanych pracowników w kopalniach szacowano na ponad 5000 osób. Brakowało ponad 1200 pracowników dozoru.
Na powrót otwierane są górnicze szkoły zawodowe.
Już cztery tysiące uczniów uczy się w zawodówkach, które podpisały umowy ze spółkami węglowymi. Kompania Węglowa za pięć lat zatrudni ponad 3 tysiące absolwentów. Natomiast JSW liczy na ponad tysiąc młodych górników gotowych tuż po szkole rozpocząć pracę pod ziemią.
Według oficjalnych danych, średnia płaca w Katowickim Holdingu Węglowym wynosi ok. 4,8 tys. zł brutto. Górnicy dołowi zarabiają średnio 5000 zł brutto, a pracownicy powierzchni ponad 3000 zł brutto. Średni zarobek w Kompanii Węglowej dla pracownika dołowego wynosi ok. 4,5 tys. zł brutto, a na powierzchni - ok. 2,9 tys. zł brutto. Z kolei w Jastrzębskiej Spółce Węglowej średnie wynagrodzenie brutto to 4,6 tys. zł.
Zachętą dla przyszłych górników mają być wyższe pensje.
W tym roku płace w górnictwie wzrosną średnio o ok. 14 proc ., czyli o 700 zł brutto.
Zdaniem ekspertów, koniunktura na węgiel utrzyma się nawet przez 30 lat. To rezultat wzrostu ceny ropy naftowej oraz gazu.
- To my, związkowcy, a nie te wielkie tuzy od ekonomii, mieliśmy rację, protestując przeciwko zamykaniu kopalń - przypomina Wacław Czer-kawski, szef Związku Zawodowego Górników. Przestrzega jednak przed hurraoptymizmem.
Brak inwestycji i ciągłe ograniczanie zatrudniania doprowadziły górnictwo, zdaniem związkowców, na skraj przepaści. Nie ma rąk do pracy. Cały czas na ścianach pracują zmniejszone obsady, rośnie zagrożenie wypadkami.
Ale Polska jest skazana na węgiel. Aż połowę energii zużywanej przez Polaków produkuje się z węgla wydobywanego w śląskich kopalniach.
Największe wydobycie w 2007 roku było w Kompanii Węglowej - 46,8 mln ton węgla, a w Katowickim Holdingu Węglowym osiągnęło ok. 16-17 mln ton. W Jastrzębskiej Spółce Węglowej, największym w Unii Europejskiej producencie węgla koksowego, wywieziono na powierzchnię 11,8 mln ton kruszcu.
Żeby zapewnić Polsce bezpieczeństwo energetyczne, trzeba rocznie wydobywać ok. 90 mln ton surowca. Zagraniczni inwestorzy mogą podnieść poziom wydobycia o co najmniej 10 milionów ton. Dla porównania w latach 70. wydobywano prawie 200 milionów ton węgla.
- Przyszłością górnictwa jest prywatyzacja - mówi Janusz Steinhoff, były premier, który swoim nazwiskiem firmował likwidację kopalń.
- Byle tylko wszystkiego jak zwykle nie spieprzyli politycy - komentuje Czerkawski. - Potrzeba nam mądrego ministra. Po odwołaniu Eugeniusza Postolskiego jest wakat, a wśród kandydatów nie wymieniono tylko jeszcze Tinky Winky.
A. Pustułka, M. Wroński - POLSKA Dziennik Zachodni
kropek - Czw Maj 15, 2008 4:40 pm
Na TVS wlasnie skonczyla sie rozmowa z jakims facetem, kotre zna sie na sprawach zwiazanych z gornictwem itp.
Naprawde dobra i ciekawie prowadzona konwersacja
salutuj - Czw Maj 15, 2008 5:04 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko
Wit - Nie Maj 18, 2008 10:02 pm
Wicepremier Pawlak za pracą kopalń w weekendy
Tomasz Głogowski2008-05-18, ostatnia aktualizacja 2008-05-18 21:42
Nie stać już nas no to, żeby kopalnie fedrowały tylko pięć dni w tygodniu. Górnicy, szykujcie się na pracę w weekendy! - Zaniedbania w górnictwie doprowadziły do tego, że w zeszłym roku nie wydobyto 7 mln ton węgla - wykazał wicepremier Waldemar Pawlak
Gdy dwa tygodnie temu Jarosław Zagórowski, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, napomknął, że koniunktura na węgiel jest tak dobra, że kopalnie powinny fedrować sześć, a nawet siedem dni w tygodniu, wielu przyjęło tę deklarację z ironicznym uśmiechem. Teraz górnikom i związkowcom zrzedły jednak miny. Za pracą kopalń w weekendy opowiedział się ostatnio Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki, stwierdzając, że trzeba znaleźć sposób, aby odbudować zapasy węgla.
- Chcemy zaproponować wydobycie także w soboty i ewentualnie w niedziele, by można było w pełnym zakresie wykorzystać techniczne możliwości kopalń. Zaniedbania w górnictwie doprowadziły do tego, że w zeszłym roku nie wydobyto 7 mln ton węgla - wykazał wicepremier Pawlak.
Pomysł oprócz JSW podchwyciła już Kompania Węglowa, największa górnicza firma w Europie. Mirosław Kugiel, nowy prezes spółki, na niedawnym spotkaniu ze związkowcami powiedział, że Kompanii nie stać na to, by maszyny pracowały tylko przez pięć dni w tygodniu. To rozsierdziło związkowców, którzy nie chcą zgodzić się na pracę górników w soboty i niedziele, bo to oznaczałoby likwidację nadgodzin.
- Nie będzie taniego wydobycia za tanie pieniądze - grzmi Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności", i dodaje, że większość maszyn jest tak wyeksploatowana, że nie wytrzymuje pracy przez pięć dni w tygodniu, a co dopiero przez siedem. - Pomysł jest nierealny - pomijając już fakt, że w 1980 r. górnicy walczyli o wolne soboty i niedziele - zatrudnienie w kopalniach musiałoby wzrosnąć o 30 proc. - mówi Kolorz.
Zgodnie z kodeksem pracy górnicy dalej pracowaliby pięć dni w tygodniu, więc trzeba by wprowadzić dodatkową zmianę, która pozwoliłaby kopalniom fedrować przez cały czas.
To nie pierwszy pomysł na pracę górników w weekendy. Taki wariant - tyle że wielkiej tajemnicy - rozpatrywano już za rządów Leszka Millera. Z opracowań, które przygotowały wtedy spółki węglowe na zlecenie resortu gospodarki, wynikało, że byłoby to opłacalne. - Ceny węgla były o 100 proc. niższe niż teraz, więc tym bardziej taki zabieg miałby sens - słyszymy w jednej ze spółek węglowych.
Wygląda na to, że szykuje się ostry spór wokół pracujących sobót i niedziel. Sierpień '80 zapowiada na 20 czerwca demonstrację w Warszawie w obronie praw pracowniczych.
Kris - Czw Maj 29, 2008 6:35 pm
Główny problem górnictwa to zbyt niskie inwestycje
Karolina Baca 29-05-2008, ostatnia aktualizacja 29-05-2008 01:59
Specjalnie dla „Rzeczpospolitej”: Piotr Buchwald, prezes Wyższego Urzędu Górniczego
„Rz”: Wydobycie węgla w pierwszym kwartale w porównaniu z analogicznym okresem 2007 r. spadło o blisko 3 mln ton. Zyski kopalń są wyższe tylko dzięki wzrostowi cen węgla. Co się dzieje w górnictwie?
Piotr Buchwald: Polskie górnictwo po 1989 r. było reformowane, a każdy rząd miał na to inny pomysł. Moim zdaniem brakuje nam najważniejszego dokumentu, który funkcjonuje np. w Niemczech – bilansu paliwowo-energetycznego na 25 lat naprzód. I nie mówię tu o strategii, lecz m.in. o określeniu złóż do eksploatacji czy terenów chronionych, które przez kilka czy kilkanaście lat nie będą uwzględniane w eksploatacji. Żeby nie dochodziło później do takich sytuacji, że np. potrzebujemy nowych pokładów, a okazuje się, że zgodnie z innym planem na tym terenie będzie przebiegać droga ekspresowa (tak jest np. w okolicach Legnicy na nieuruchomionych jeszcze polach węgla brunatnego – red.). Do tego dochodzi problem limitów CO2, a nie zmienimy nagle tego, że nasza energetyka w ponad 90 proc. oparta jest na węglu. Trzeba myśleć alternatywnie, m.in. o zgazowaniu węgla czy sposobach na składowanie CO2 w górotworze. Polska powinna odbierać zmniejszenie limitu emisji CO2 nie jako problem, tylko szansę m.in. na postęp technologiczny. Powinniśmy też pomyśleć o większym gospodarczym wykorzystaniu metanu wychwytywanego w kopalniach. Z 900 mln m sześc., które powstają rocznie przy wydobyciu węgla, zużywamy tylko 156 mln, a by to zwiększyć – konieczne są nowe regulacje prawne.
U nas węgiel traktowany jest trochę po macoszemu. Kopalnie były zamykane, a teraz np. KHW chce sięgać po złoża nieczynnej Niwki-Modrzejów, bo brakuje surowca. Za to Czesi interesują się nieczynnymi Dębieńskiem i Morcinkiem. Szkoci kupują Silesię. Im się opłaca, a nam nie?
Czechom po prostu węgla zaczyna brakować, dlatego szukają innych możliwości. Niemniej jednak u nas to właśnie wynik reform, na które każdy rząd zapatrywał się inaczej, oraz brak inwestycji spowodowały dzisiejsze problemy w górnictwie, które narastały latami.
Kopalnie zapowiadają, że w tym roku wydadzą na inwestycje 2,5 mld zł, zwiększą też nakłady na bezpieczeństwo. Czy jest to realne?
Tak. I cieszy mnie każdy kolejny złoty przeznaczany na inwestycje, ale uważam, że tych pieniędzy jest wciąż za mało. Górnictwo schodzi coraz niżej, średnio 8 m rocznie; to kosztuje, podobnie jak nowoczesne urządzenia, a my mamy przestarzały park maszynowy. Kończymy w WUG raport na temat zasobów w cienkich pokładach węgla, dzięki czemu będzie można pozyskać więcej surowca, a także pomyśleć o zgazowywaniu węgla właśnie tam.
Czy z powodów bezpieczeństwa którejś z kopalń grozi zamknięcie? Było ostatnio kilka problemów, np. podziemny pożar w Piekarach.
Na razie na szczęście nie ma takiego zagrożenia.
WUG kończy raport dotyczący katastrofy w Kopalni im. Zasiadki na Ukrainie, gdzie zginęło w ubiegłym roku 106 osób. Czy to także wnioski dla nas?
Raport przedstawimy w połowie czerwca w Kijowie, nikogo nie obarczamy winą, pokazujemy techniczne problemy, które przyczyniły się do katastrofy. Dyrekcja Kopalni im. Zasiadki przebywa właśnie na Śląsku, gdzie ogląda systemy bezpieczeństwa w mocno zametanowionej Zofiówce. Mamy bardzo dobrych ekspertów, dzięki czemu, także po takiej katastrofie, jaką u nas była Halemba, od nas mogą uczyć się inni.
30 maja na Śląsku będzie wicepremier Waldemar Pawlak. Z przedstawicielami spółek węglowych ma rozmawiać o problemach w górnictwie, przedstawi też może wiceministra ds. górnictwa. Ma pan swoje typy?
Z giełdy nazwisk, która krąży w mediach od miesiąca, gdy odwołano Eugeniusza Postolskiego, bardzo dobrze oceniam m.in. Maksymiliana Klanka, byłego prezesa Kompanii Węglowej, oraz Leszka Jarnę, byłego szefa JSW.
Źródło : Rzeczpospolita
http://www.rp.pl/artykul/140676.html
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Pawlak jedzie na Śląsk
Karolina Baca 29-05-2008, ostatnia aktualizacja 29-05-2008 01:56
Wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak 30 maja jedzie na Śląsk. Tam może ogłosić nazwisko wiceministra odpowiedzialnego za górnictwo
Jak dowiedziała się „Rz” w źródłach zbliżonych do resortu, nazwisko górniczego ministra na Śląsku na pewno padnie.
Mariusz Kozłowski z biura prasowego Ministerstwa Gospodarki potwierdził zaś w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, że wicepremier spotka się z przedstawicielami spółek węglowych (Kompanii Węglowej, Katowickiego Holdingu Węglowego i Jastrzębskiej Spółki Węglowej).
21 mln ton tyle węgla kamiennego wydobyto w I kw. 2008 r. – o 3 mln ton mniej niż w I kw. 2007 r.
– Pytanie o ministra to najważniejsze pytanie, które padnie na spotkaniu ze związkowcami – zapowiada Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce. – Cała Warszawa wie już podobno, że ma to być Jan Bogolubow (były zastępca dyrektora Departamentu Energetyki w Ministerstwie Gospodarki – red.), ale gdy z nim rozmawiałem, roześmiał się i powiedział, że chętnie, ale na razie nie dostał takiej propozycji – dodał Czerkawski.
Na giełdzie nazwisk, obok Bogolubowa, pojawiają się także m.in. Mirosław Kugiel (nowo wybrany prezes Kompanii), Maksymilian Klank (były szef KW, teraz szef Euracoalu), Leszek Jarno (były prezes JSW) czy Zygmunt Łukaszczyk (wojewoda śląski).
Jednak nie tylko nazwisko górniczego wiceministra będzie tematem piątkowych rozmów. – Chcemy się dowiedzieć czegoś więcej na temat planu pracy górników w weekendy, o którym ostatnio wspomniał wicepremier, oraz o tym, na jakim etapie są przygotowania do prywatyzacji – mówi Czerkawski.
Szefowie spółek węglowych natomiast będą się tłumaczyć ze spadającego wydobycia węgla (w pierwszym kwartale polskie kopalnie wydobyły 21 mln ton surowca, czyli o blisko 3 mln ton mniej niż w analogicznym okresie 2007 r., zaś niezłe wyniki finansowe osiągnęły głównie dzięki podwyżkom cen węgla – średnio o blisko 20 proc. w tym roku).
– Chcemy przedstawić wicepremierowi aktualną sytuację w branży i pokazać, że jest coraz więcej problemów m.in. geologicznych, bo górnictwo schodzi coraz niżej, a także porozmawiać o możliwej pracy kopalń w weekendy, by zwiększyć efektywność pracy sprzętu i kopalń – przyznaje Jarosław Zagórowski, prezes JSW.
Natomiast szefostwo Kompanii Węglowej spróbuje się m.in. dowiedzieć, kiedy odbędzie się walne zgromadzenie, które mogłoby zatwierdzić zarząd siódmej kadencji wybrany 25 kwietnia. Dodatkowo w KW padnie też pytanie o zgodę na sprzedaż Gibson Group kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach.
Dokumenty trafiły do resortu gospodarki 12 maja, a bez zgody ministra (oraz resortu skarbu, który także je analizuje) transakcja za 250 mln zł nie może zostać sfinalizowana. Tymczasem zgodnie z warunkami przetargu czasu na jej zakończenie zostało niewiele – do 30 czerwca.
Z kolei Katowicki Holding Węglowy najprawdopodobniej przedstawi Pawlakowi stan przygotowań do prywatyzacji (w przyszłym tygodniu wybierze doradcę finansowego).
Źródło : Rzeczpospolita
http://www.rp.pl/artykul/140674.html
Wit - Pią Maj 30, 2008 9:37 pm
Górnictwo nadal bez wiceministra
Tomasz Głogowski2008-05-30, ostatnia aktualizacja 2008-05-30 20:59
Ci, którzy spodziewali się, że wicepremier Waldemar Pawlak ujawni podczas wizyty na Śląsku nazwisko nowego wiceministra odpowiedzialnego za górnictwo, srodze się rozczarowali. - Nie ma chętnych - stwierdził wicepremier Pawlak.
To był prawdziwy rajd po spółkach węglowych, podczas którego wicepremier i minister gospodarki spotkał się z zarządami firm i związkowcami. Wszędzie padało to samo pytanie: kto zastąpi Eugeniusza Postolskiego, odwołanego ponad miesiąc temu ze stanowiska wiceministra gospodarki odpowiedzialnego za górnictwo? Ci, którzy liczyli, że padnie nazwisko, szybko się rozczarowali. - To nie są decyzje, które trzeba podejmować szybko - stwierdził wicepremier Pawlak. Przyznał jednak, że z powodu braku chętnych ma kłopoty z wyłonieniem odpowiedniego kandydata.
Wszystko dlatego, że wymagania są wysokie. Przyszły wiceminister ma odpowiadać nie tylko za górnictwo, ale za całą energetykę, nie mówiąc już o tym, że musi biegle znać angielski oraz mieć duże doświadczenie w międzynarodowych negocjacjach związanych chociażby z limitami CO2.
Pawlak uspokoił związkowców, że resort gospodarki nie będzie na siłę wprowadzał pomysłów związanych z pracą kopalń w soboty i niedziele. Dodał jednak, że spółki węglowe muszą wykorzystać koniunkturę na węgiel i zwiększyć wydobycie. To jak to zrobią, będzie jednak zależało od nich samych.
Jarosław Zagórowski, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, już zapowiedział, że będzie przekonywał związkowców, by zgodzili się na pracę kopalń w soboty. - Nie ma mowy, by górnicy pracowali w niedziele, ale musimy zyskać przynajmniej jeden dodatkowy dzień wydobycia - przekonywał prezes Zagórowski.
Wicepremier obiecał też górnikom, że będzie starał się, aby w przyszłorocznym budżecie znalazły się pieniądze na inwestycje początkowe w kopalniach. To jeden z najpoważniejszych problemów branży. Z powodu braku pieniędzy kopalnie przez lata nie inwestowały w uruchomienie nowych złóż wydobywczych. Efekt jest taki, że nie mają żadnych rezerw i dramatycznie walczą o utrzymanie obecnego poziomu wydobycia.
Wit - Wto Cze 03, 2008 4:49 pm
Bogdanka pobiła śląskie kopalnie
Tomasz Głogowski 2008-06-02, ostatnia aktualizacja 2008-06-03 12:47
Śląskie kopalnie przegrały wyścig prywatyzacyjny. Pierwszą firmą z branży górniczej, która jeszcze w tym roku trafi na giełdę, będzie lubelska kopalnia Bogdanka.
Lubelski Węgiel "Bogdanka" jest jedyną kopalnią węgla kamiennego w Polsce usytuowaną poza Śląskiem. Dziś firma przeżywa prawdziwy triumf. Nie dość, że w sobotę publicznie pochwalił ją premier Donald Tusk, stawiając za wzór całemu górnictwu, to jest już pewne, że Bogdanka będzie pierwszą w branży węglowej, która trafi na Giełdę Papierów Wartościowych. Wczoraj potwierdziła to w Katowicach wiceminister skarbu Joanna Schmid i poinformowała, że może stać się to jeszcze w tym roku. - Zarząd kopalni jest zdeterminowany i przedstawił konkretny plan prywatyzacji - stwierdziła wiceminister Schmid.
Kopalnia chce ponaddwukrotnie zwiększyć wydobycie (do 12 mln ton), ale żeby to osiągnąć, potrzebuje ok. 1,1 mld zł. Część pieniędzy zamierza pozyskać z giełdy.
Tymczasem jeszcze do niedawna wydawało się, że pierwszymi spółkami, które wejdą na GPW, będą śląskie firmy: Katowicki Holding Węglowy oraz Jastrzębska Spółka Węglowa. Holding wyłonił już nawet doradcę prywatyzacyjnego, ale na giełdę trafi nie wcześniej niż pod koniec 2009 roku. Holding musi jeszcze wynegocjować pakiet socjalny z załogą, a rozmowy nawet nie ruszyły. Podobnie jak w JSW, gdzie rząd musi jeszcze rozstrzygnąć, czy bardziej opłaca się prywatyzować samą spółkę, czy też w połączeniu z dwiema koksowniami w Wałbrzychu i Zabrzu.
Śląskie spółki węglowe są w gorszej sytuacji prywatyzacyjnej, bo podlegają Ministerstwu Gospodarki, a nie tak jak Bogdanka resortowi skarbu. To powoduje zamieszanie, bo aby wprowadzić śląskie kopalnie na giełdę, oba resorty muszą się w tej sprawie porozumieć. Tymczasem - jak wynika z informacji "Gazety" - negocjacje są w powijakach i do tej pory nie ma w tej sprawie żadnych konkretów.
- Przykład Bogdanki pokazuje, że samodzielność w górnictwie to atut, a nie obciążenie. Mogliśmy już dawno wprowadzić na giełdę kopalnię Budryk w Ornontowicach, a zamiast tego przyłączono ją do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Jesteśmy w tyle nie tylko za lubelską Bogdanką, ale i za czeskim biznesmenem Zdenkiem Bakalą. Jego koncern węglowy niedawno zadebiutował na GPW - mówi Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki w rządzie SLD-PSL.
Na pocieszenie pozostaje nam fakt, że prędzej czy później rząd sprzeda mniejszościowy pakiet zarówno katowickiego holdingu, jak i JSW. Chyba że prywatyzację zablokują nasi związkowcy, którzy w odróżnieniu od tych z Bogdanki na giełdę patrzą z niechęcią
Wit - Pią Cze 06, 2008 5:28 pm
Znika Bytomska Spółka Restrukturyzacji Kopalń
05-06-08 07:06:06:08, Robert Grzesiński, Gospodarka Śląska
Rozpoczęła się procedura likwidacji Bytomskiej Spółki Restrukturyzacji Kopalń Sp. z o.o. Zostanie ona wchłonięta przez katowicką Spółkę Restrukturyzacji Kopalń (SRK SA).
– Miesiąc temu rozpoczęliśmy procedurę połączenia – mówi „Gospodarce Śląskiej” prezes SRK SA w Katowicach, Marek Tokarz. – Jednak niezbędna jest decyzja Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy naszej spółki, które reprezentuje minister gospodarki, a dokładnie wiceminister odpowiedzialny za sprawy górnictwa. Tego na razie nie ma, stąd i formalne połączenie musi poczekać.
Bytomska Spółki Restrukturyzacji Kopalń od dawna miała kłopoty finansowe, m.in. dług wobec samorządu Bytomia. Dlatego też SRK SA, która jest w dobrej kondycji finansowej, przekazała swojej bytomskiej odpowiedniczce tereny zamkniętej kopalni „Rozbark”. BSRK odda je teraz miastu Bytom w rozliczeniu zadłużenia.
– W styczniu przekazaliśmy już BSRK aktem notarialnym tereny kopalni „Rozbark” – wyjaśnia Marek Tokarz. – Procedura przekazania ich teraz samorządowi Bytomia jeszcze potrwa, bo majątek musi być na nowo wyceniony. Ale na pewno w tym roku transakcja się zakończy.
SRK SA zmienia siedzibę. Tylko do końca czerwca będzie się jeszcze mieścić w budynku byłej kopalni "Katowice". Gmach oraz cały teren kopalni należy do Muzeum Śląskiego i będzie tu wybudowana nowa siedziba muzeum. SRK będzie teraz urzędować Bytomiu, w budynku Bytomskiej SRK przy ul. Strzelców Bytomskich 207.
Obie spółki, SRK i BSRK, zostały powołane do zagospodarowania majątku zlikwidowanych kopalń. Od 2001 r. jedynym właścicielem Bytomskiej SRK jest katowicka SRK SA (wcześniej BSRK należała do Bytomskiej Spółki Węglowej SA).
Kris - Pon Cze 16, 2008 8:49 pm
Lepiej zalać niż sprzedać?
Nadal nie ma zgody Ministerstwa Gospodarki na sprzedaż kopalni Silesia szkockiej spółce Gibson Group. Transakcja miała być sfinalizowana do końca czerwca. Jeśli resort nie wyrazi na nią zgody, zakład zostanie prawdopodobnie zlikwidowany.
- Wicepremier Pawlak wstrzymuje decyzję o sprzedaży, a Kompania Węglowa znowu czyni starania, by ją zamknąć - mówi Kazimierz Grajcarek, szef Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ "Solidarność". - Wiemy, że Pawlak wystąpił ostatnio do zarządu kopalni o symulację, jakie byłyby koszty zalania Silesii i późniejszego utrzymywania zamkniętej kopalni.
Biuro prasowe Waldemara Pawlaka stanowczo zaprzecza, by wicepremier żądał takich symulacji. Przedstawiciele Kompanii twierdzą, że nawet gdyby list do zarządu dotarł, to nie powiedzieliby nam o tym. Ale też otwarcie mówią, że jeśli kopalnia nie zostanie sprzedana, nie zamierzają jej utrzymywać.
- Złoże się kończy, a żeby uruchomić nowe, trzeba zainwestować kilkaset milionów złotych. Jeśli mielibyśmy wydać taką kwotę, to raczej w innej kopalni, gdzie osiągnięte zyski byłyby większe - mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii. Madej ma nadzieję, że transakcja jednak dojdzie do skutku. Przypomina, że pracownicy kopalni w ubiegłym roku zdecydowanie poparli pomysł sprzedaży. Zakład zatrudnia teraz około tysiąca osób i przynosi 30 mln zł straty rocznie. Nakłady inwestycyjne, których wymaga zakład, są szacowane na co najmniej 500 mln zł.
Gibson był jedynym oferentem, który stanął w grudniu do przetargu na kupno tego zakładu. Zaoferował 250 mln zł, gdy tymczasem cena wywoławcza opiewała na 111,5 mln zł. Tom Gibson, właściciel GG, i zarząd Kompanii Węglowej parafowali umowę miesiąc temu. Jednak do tej pory żaden z dwóch resortów (skarbu i gospodarki), które muszą ją zatwierdzić, nie wydał oficjalnej decyzji.
Podczas ostatniej wizyty na Śląsku wicepremier Pawlak stwierdził, że "sprawdzane są różne informacje". Być może sugerował, że należy poczekać na rezultaty kontroli, prowadzonej w Kompanii Węglowej przez Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Wątpliwości resortu gospodarki budzić może także wiarygodność GG, której kapitał zakładowy wynosi... 100 funtów brytyjskich. Przedstawiciele KW bronią się jednak zabezpieczeniami, jakie zostały zawarte w umowie sprzedaży. Jeśli Gibson Group od niej odstąpi, to przepadnie wpłacone przez spółkę wadium w wysokości 4 mln zł.
Na razie szkocka spółka snuje także ambitne plany dalszych inwestycji w Polsce - chce kupić kolejne kopalnie i zbudować kilka elektrociepłowni.
(Wirtualny Nowy Przemysł)
tvp3katowice
http://ww6.tvp.pl/6605,20080616735883.strona
Wit - Wto Cze 17, 2008 10:58 pm
Zielone światło dla nowej kopalni NWR w Polsce
Rzeczpospolita 17.06.2008 05:47
Zarejestrowany w Holandii koncern górniczy New World Resources jeszcze w tym miesiącu może otrzymać koncesję na wydobycie węgla na miejscu nieczynnej kopalni Dębieńsko.
Zależna od NWR spółka Karbonia PL o koncesję na wydobycie węgla na miejscu nieczynnej kopalni Dębieńsko wystąpiła do resortu środowiska na przełomie lutego i marca. Zdenek Bakala, wiceprezes i największy akcjonariusz NWR, szacuje, że budowa kopalni ruszy jeszcze w tym roku i potrwa pięć lat. – Bardzo prawdopodobne, że zaczniemy produkować węgiel już podczas budowy kopalni – powiedział „Rzeczpospolitej” Bakala.
Należąca wcześniej do nieistniejącej Gliwickiej Spółki Węglowej kopalnia została zamknięta w 2000 r. w taki sposób, że teraz, by dostać się do złóż szacowanych na ok. 190 mln ton, trzeba zbudować nowy zakład. Zatrudniłby ok. 3 tys. ludzi i wydobywałby 4 mln ton węgla rocznie – tyle, ile duże kopalnie największej spółki górniczej w Europie, Kompanii Węglowej: Piast (ok. 5 mln ton rocznie) i Ziemowit (4,2 mln ton).
NWR kontrolujący czeski OKD chce dostać się także od strony Czech do złóż należącego do Jastrzębskiej Spółki Węglowej nieczynnego Morcinka w Kaczycach. NWR i JSW podpisały w 2007 r. list intencyjny. Rozpoznaniem złoża ma się zająć NWR. Gdy zamykano kopalnię w 1998 r., szacowano je na ok. 340 mln ton, ale możliwości eksploatacji określano jako bardzo trudne - pisze dziennik.
Jak wynika z informacji „Rz”, NWR zamierza przy inwestycjach w Polsce zatrudniać polskich specjalistów – w kręgu zainteresowań są m.in. byli pracownicy JSW.
Na inwestycję w Dębieńsko NWR chce przeznaczyć 600 – 800 mln euro, koszty w Morcinku nie są znane. Środki mają pochodzić z giełdy.
http://gornictwo.wnp.pl/zielone-swiatlo-dla-nowej-kopalni-nwr-w-polsce,52516_1_0_0.html
absinth - Śro Cze 18, 2008 8:45 am
Dopłacą, a nie zarobią na metanie
Karolina Baca 18-06-2008, ostatnia aktualizacja 18-06-2008 04:14
120 mln złotych mogłyby zarobić dodatkowo polskie kopalnie. Zamiast tego ich koszty wzrosną o prawie 2,5 mln zł rocznie. Winni są urzędnicy
– Od trzech lat lobbujemy za tym, by metan, który jest dla nas odpadem górniczym, mógł być uznany za zieloną energię – mówi Jarosław Zagórowski, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Resort gospodarki, powołując się na prawo unijne, uznaje metan, którego wybuchy powodują katastrofy w kopalniach (ostatnio w Boryni, gdzie zginęło 6 osób), za kopalinę, a ta zieloną energią być nie może. Tyle że np. Niemcy i Czesi dostosowali przepisy tak, że pozwalają wykorzystać ten gaz jako energię odnawialną.
Tymczasem energią odnawialną będzie w Polsce między innymi energia powstająca w procesie spalania śmieci, które ulegają biodegradacji. Chodzi m.in. o tkaniny, papier i resztki zieleni. Resorty środowiska i gospodarki przygotowały rozporządzenie, które pozwoli spalarniom odpadów zarabiać na sprzedaży zielonej energii. A na razie w kraju istnieje jeden taki zakład w Warszawie.
Natomiast dzięki stacjom odmetanowiania kopalnie wychwytują ok. 250 mln m sześc. metanu rocznie, a z danych Wyższego Urzędu Górniczego wynika, że tego gazu powstaje w kopalniach co roku 878 mln m sześc. Gdyby metan został uznany za zieloną energię, kopalnie mogłyby dodatkowo wykorzystać 150 mln m sześc. gazu, co pozwoliłoby na produkcję ok. 500 tys. megawatogodzin energii elektrycznej. A to oznacza, że spółki węglowe zarobiłyby rocznie dodatkowo 120 mln zł (megawatogodzina zielonej energii kosztuje 240 zł).
– A metan jest gazem, którego potencjał cieplarniany jest 21 razy większy niż dwutlenku węgla. W ciągu minionych 200 lat jego stężenie w atmosferze wzrosło ponaddwukrotnie – mówi Sylwia Jarosławska-Sobór, rzeczniczka Głównego Instytutu Górnictwa. Być może dlatego w projekcie rozporządzenia rady ministrów w sprawie opłat za korzystanie ze środowiska (projekt do 10 lipca będzie konsultowany) opłaty za emisję metanu wzrastają aż 21-krotnie.
– To kolejny nieuzasadniony podatek nałożony na przemysł węglowy – mówi Zagórowski. Zwłaszcza że stawki dotyczące innych zanieczyszczeń wzrosły o ok. 2,5 proc.
Górnictwo jako jedyne z dziewięciu dziedzin gospodarki emitujących metan wylicza poziom emisji gazu ze względu na podziemny monitoring zagrożenia metanowego. – Reszta emisji zostaje nieoszacowana, ale to górnictwo będzie ponosić niewspółmiernie wysokie koszty w stosunku do realnego wpływu na środowisko – mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej.
Ponad 61 proc. wychwytywanego metanu kopalnie wykorzystują na własne potrzeby. 14 z 31 używa go np. do ogrzewania łaźni czy zasilania klimatyzacji.
Dodatkowo JSW pierwsza w górniczej branży w Polsce podpisała w marcu umowę na sprzedaż praw do emisji gazów cieplarnianych z japońskim koncernem energetycznym Chugoku Electric Power, dzięki czemu rocznie zarobi ok. 1 mln zł. Jednak umowy podobne do tej – tzw. projekty wspólnych wdrożeń na mocy protokołu z Kioto – dotyczą tylko nowych inwestycji i partnerstwa zagranicznego. – Takie umowy nie mogą dotyczyć inwestycji wykonanych wcześniej – potwierdza Jarosław Zagórowski.
Jak dowiedziała się „Rz”, do umowy na handel emisjami szykuje się Kompania Węglowa, która mogłaby zarobić dzięki temu nawet 120 mln zł rocznie. – Przygotowujemy się do przetargu, który wyłoni firmę zajmującą się w naszym imieniu handlem emisjami – potwierdza Madej.
Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki:
k.baca@rp.pl
Źródło : Rzeczpospolita
Wit - Czw Cze 19, 2008 6:37 pm
Ponad 30 tysięcy osób chce fedrować
Tomasz Głogowski2008-06-19, ostatnia aktualizacja 2008-06-19 19:47
Po raz pierwszy od wielu lat spółki węglowe nie muszą już pytać Ministerstwa Gospodarki o zgodę na zatrudnienie nowych górników. O pracę w kopalniach stara się ponad 30 tys. osób.
Jeszcze nie tak dawno obowiązywało specjalne zarządzenie resortu gospodarki zakazujące kopalniom przyjmowania nowych pracowników. Jeżeli spółka węglowa chciała na miejsce odchodzących na emeryturę górników przyjąć nowych ludzi, za każdym razem musiała pytać o zgodę ministra odpowiedzialnego za górnictwo. Koniunktura na węgiel oraz to, że kopalnie nie nadążają dzisiaj z wydobyciem sprawiły, że zakaz został całkowicie zniesiony. Mało tego. Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki, który był niedawno w Katowicach stwierdził nawet, że spółki węglowe mają zielone światło w przyjmowaniu nowych pracowników. - Trzeba zwiększyć wydobycie - tłumaczył wicepremier.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Kompania Węglowa przyjmie w tym roku 6,5 tys. nowych ludzi, czyli o 800 więcej niż planowała. A trzeba pamiętać, że jeszcze rok temu pracę oferowano tu 1,7 tys. górnikom i już wtedy mówiono, że to prawdziwa rewolucja. - Potrzebujemy nowych rąk do pracy, bo zamierzamy zwiększyć w tym roku wydobycie o 3 mln ton - tłumaczy Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii.
Okazuje się, że zainteresowanie górniczą pracą nie słabnie. Do Kompanii wpłynęło 18 tys. podań, więc na jedno miejsce przypada prawie trzech chętnych. Spółka tak jak w poprzednich latach będzie preferować osoby do 30. roku życia, z wykształceniem co najmniej zawodowym i dobrym stanem zdrowia. Mimo, że nie ma już formalnych przeszkód, by zatrudniać osoby, które kiedyś wzięły odprawy i skorzystały z Górniczego Pakietu Socjalnego, tacy kandydaci raczej nie mają szans. - Dziś zdecydowana większość z tych osób ma już ponad 40 lat. Na powrót do kopalni jest już za późno - mówi Madej.
Zmienia się też podejście do emerytów. Do tej pory każdy, kto przepracował na dole 25 lat, automatycznie był wysyłany na emeryturę. Teraz, jak zapewniają przedstawiciele Kompanii, jeżeli ktoś czuje się na siłach, może pracować dalej. - Emerytura to przywilej, a nie obowiązek pracownika - mówi rzecznik.
W kwietniu w Kompanii prawo do górniczej emerytury miało 2211 osób pracujących na dole, z czego 875 górników zdecydowało się zostać jeszcze na kopalni. Inna rzecz, że na taki krok decydują się przede wszystkim sztygarzy i nadsztygarzy, dla których różnica pomiędzy wynagrodzeniem a emeryturą jest spora. Zwykłym górnikom pracującym na dole opłaca się przejść na emeryturę, bo jest ona zazwyczaj wysoka (nawet 2,5-3 tys. zł). - Chcielibyśmy zatrzymać niektórych ludzi, ale oni uciekają - przyznają niektórzy dyrektorzy kopalń.
Więcej górników niż planowano przyjmą też w tym roku Jastrzębska Spółka Węglowa i Katowicki Holding Węglowy, gdzie o pracę stara się w sumie ok. 11 tys. chętnych. Przedstawiciele tych firm zwracają jednak uwagę, że czasem ilość kandydatów nie przekłada się na faktyczne zatrudnienie. - Zdarzają się przypadki, że po przeszkoleniu i kilku miesiącach pracy kandydat rezygnuje. Dochodzi do wniosku, że praca górnika jest ciężka, a wynagrodzenie niższe niż oczekiwał - mówi Ryszard Fedorowski, rzecznik KHW.
Początkujący górnik, w zależności od spółki może liczyć na 1,7-2 tys. zł brutto. Do tego dochodzi czternasta pensja, barbórka i deputat węglowy.
Choć dziś nie ma kłopotów ze znalezieniem rąk do pracy na dole, wcale nie ma pewności, że taka sytuacja utrzyma się przez kilka następnych lat. Do 2013 roku z kopalń odejdzie na emeryturę co najmniej 55 tys. górników pracujących na dole. Czy znajdą się chętni, aby ich zastąpić? - Myślimy już o tym i, oprócz techników górniczych, w porozumieniu ze szkołami, otwieramy też zwykłe zawodówki - przekonuje Madej.
mark40 - Pon Cze 23, 2008 7:12 pm
Niwka-Modrzejów znów będzie fedrować
Po dziewięciu latach od zamknięcia kopalni Niwka-Modrzejów w Sosnowcu, zakład znów może wznowić wydobycie. Co ciekawe, za reaktywację kopalni ma zapłacić prywatny inwestor zainteresowany budową obok niewielkiej elektrowni.
Do zamkniętych przed laty kopalń, które dziś mogą rozpocząć drugie życie dołączyła właśnie Niwka-Modrzejów w Sosnowcu. Katowicki Holding Węglowy przygotowuje wniosek o ponowne wydanie koncesji na fedrowanie w tamtym miejscu. Kopalnia zniknęła w 1999 roku, gdy uznano, że dalsze wydobycie jest w niej nieopłacalne, ale teraz ma szansę wrócić i to w nietypowy sposób. Za ewentualną reaktywację kopalni ma bowiem zapłacić prywatny inwestor zainteresowany wybudowaniem obok elektrowni na węgiel kamienny.
Władze holdingu liczą, że inwestorów skuszą przede wszystkim szacowane na ok. 100 mln ton złoża węgla pozostawione w Niwce-Modrzejów. - Prowadzimy negocjacje z kilkoma firmami, bo sami nie bylibyśmy w stanie sfinansować tak dużej inwestycji - przyznaje Ryszard Fedorowski, rzecznik KHW i dodaje, że do 2015 roku holding zamierza zwiększyć wydobycie węgla o 3 mln ton. Reaktywacja Niwki-Modrzejów ma w tym bardzo pomóc, nie mówiąc już o tym, że ponowne uruchomienie kopalni może też zwiększyć wartość całego holdingu przed planowanym na przyszły rok debiutem giełdowym spółki.
Na podobną współpracę - zapewniającą stałe dostawy węgla kamiennego - zdecydował się ostatnio niemiecki koncern energetyczny RWE podpisując umowę z Kompanią Węglowa. Obie firmy wybudują w Woli k. Pszczyny elektrownię o mocy 800 megawatów, która ma zużywać rocznie 2,5 mln ton węgla dostarczanego wyłącznie przez dwie wchodzące w skład kompanii kopalnie: Piast i Ziemowit.
Ale sosnowiecka kopalnia nie będzie jedyną, która ma szansę ruszyć po kilku latach przerwy. We wrześniu, mają rozpocząć się pierwsze prace w zamkniętej przed laty kopalni Dębieńsko w Czerwionce-Leszczynach. Kopalnię chce uruchomić spółka NWR należąca do czeskiego potentata węglowego Zdenka Bakali. Pełną parą Dębieńsko ma fedrować za pięć lat i zatrudniać co najmniej 3 tysiące osób.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
absinth - Pon Cze 23, 2008 10:18 pm
Transfer technologii między USA i Polską
W Katowicach podpisano porozumienie o współpracy pomiędzy Głównym Instytutem Górnictwa oraz Instytutem Chemicznej Przeróbki Węgla a Narodowym Laboratorium Technologii Energetycznych Departamentu Energii USA.
W uroczystości uczestniczył marszałek Bogusław Śmigielski.
Celem umowy jest podejmowanie wspólnych działań służących doskonaleniu technicznych, środowiskowych oraz ekonomicznych aspektów technologii paliw kopalnianych. Szczególnie dotyczy to takich obszarów, jak: zagazowanie węgla, nowoczesne technologie zagospodarowania dwutlenku węgla, w tym jego składowania, technologie współspalania i upłynnianie węgla. Obie strony mają nadzieję, że wymiana informacji i specjalistów pozwoli na transfer technologii i wspierać będzie innowacyjne badania naukowe.
Narodowe Laboratorium Technologii Energetycznych jest jednostką państwową, zarządzaną przez Departament Energii USA, której podstawowym celem jest zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego Stanom Zjednoczonym. Wprowadza w życie zaawansowane programy badawczo-rozwojowe, zmierzające do produkcji „czystej energii” przy wykorzystaniu paliw płynnych.
Wit - Czw Cze 26, 2008 2:52 pm
W weekendy będą fedrować prywatne firmy
Tomasz Głogowski2008-06-25, ostatnia aktualizacja 2008-06-25 20:21
Jak obejść zakaz wydobywania węgla w weekendy? Wystarczy wynająć firmę zewnętrzną, w której będą pracować... górnicy na co dzień zatrudnieni w kopalniach. - To chore - grzmią związkowcy, ale wprowadzenie takiego systemu rozważają już Katowicki Holding Węglowy oraz Jastrzębska Spółka Węglowa.
Kopalnie od początku lat 80. oficjalnie pracują tylko przez pięć dni w tygodniu, od poniedziałku do piątku. Ale nie jest tajemnicą, że często normalne wydobycie prowadzi się też w weekendy, np. pod pozorem robót przygotowawczych. Tyle że stawki są wtedy o sto procent wyższe od normalnych. Jednak i tak pojawia się problem teoretycznie nie do przeskoczenia - zgodnie z kodeksem pracy górnicy nie mogą przepracować w roku więcej niż 150 godzin nadliczbowych.
W sytuacji gdy węgiel sprzedaje się jak ciepłe bułeczki, a ceny na rynkach światowych dochodzą do niewyobrażalnych poziomów, spółkom węglowym zależy, by kopalnie pracowały jak najdłużej. Limity godzin nadliczbowych stały się więc prawdziwą zmorą dyrektorów kopalń.
Katowicki Holding Węglowy wymyślił właśnie, jak sobie z tym problemem poradzić. Spółka chce wynająć Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Handlowo-Usługowe "Phoenix Business", by fedrowało w soboty i niedziele. W tej firmie mają pracować górnicy, którzy na co dzień zatrudnieni są w kopalniach holdingu. Górnikom proponuje się stawki takie same jak u "starego" pracodawcy - ok. 300 zł za przepracowany weekend. Rekrutacja chętnych zaczęła się już w trzech kopalniach: Wesoła-Mysłowice, Murcki oraz Staszic. - Naganiaczami są sztygarzy, którzy kierują nas do pokoju nr 17, gdzie można podpisać umowę o pracę na czas określony - mówi jeden z górników z kopalni Wesoła-Mysłowice. - Ja na razie nie podpisałem, bo nie chcą powiedzieć, jakie będą obowiązywały zasady. Czy jak ulegnę wypadkowi, to będzie to traktowane tak samo, jakbym pracował u siebie w kopalni? - zastanawia się górnik.
Phoenix Business ma swoją siedzibę na terenie dawnej kopalni Śląsk w Rudzie Śląskiej. Firma powstała w 1993 roku. 49 proc. udziałów ma w niej KHW, resztę osoby prywatne: przede wszystkim byli dyrektorzy kopalń wchodzących w skład holdingu. Chcieliśmy wczoraj zapytać prezesa Phoenix Business o pracę w weekendy, ale okazało się to niemożliwe. - W tej sprawie proszę kontaktować się z władzami holdingu - usłyszeliśmy.
Ryszard Fedorowski, rzecznik KHW, potwierdza, że spółka zastanawia się nad podpisaniem umowy z Phoenix Business, ale sprawa nie jest jeszcze przesądzona. - Wielu górników chce pracować w weekendy, a limity nadgodzin im to uniemożliwiają. Wszystko jest zgodne z przepisami, choć pomysł może rzeczywiście wydawać się kontrowersyjny - przyznaje Fedorowski.
Innego zdania są związkowcy, którzy wczoraj wysłali do władz KHW pismo w tej sprawie. Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności", przekonuje, że nie można zatrudniać ludzi na tych samych stanowiskach, by wykonywali tę samą pracę w firmach zewnętrznych. Związkowcy zamierzają poinformować Państwową Inspekcję Pracy. - Zrobimy wszystko, żeby zablokować ten absurdalny pomysł, który ma doprowadzić do wypompowania kolejnych pieniędzy z górnictwa - mówi Kolorz.
Związkowcy podejrzewają, że zaangażowanie firm zewnętrznych do fedrowania w weekendy to ukłon spółek węglowych w stronę wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka. Gdy był ostatnio na Śląsku, oświadczył, że kopalnie muszą zwiększyć wydobycie.
Tymczasem dowiedzieliśmy się, że także Jastrzębska Spółka Węglowa zastanawia się nad zatrudnieniem górników w firmie zewnętrznej. Pomysł jest analizowany przez prezesów, ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła.
Informacje o zamiarach spółek węglowych dotarły już do PIP w Katowicach, która zamierza do połowy lipca przeprowadzić w kopalniach kontrolę. - Inspektorzy będą sprawdzać, czy taka forma zatrudnienia górników jest zgoda z prawem - przyznaje Magdalena Skalmierska, rzeczniczka Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach.
Wit - Czw Cze 26, 2008 4:27 pm
Czechowice-Dziedzice: Silesia czeka na Gibsona
dziś
Do 30 czerwca kopalnia Silesia nie zostanie sprzedana szkockiej firmie Gibson Group International. Zdaniem Kompanii Węglowej, przeszkodą są kwestie formalne, których nie dopełnił GGI. Z kolei Szkoci czekają na zgodę resortu gospodarki dotyczącą transakcji.
Tom Gibson, prezes szkockiego koncernu, nie sądził, że minister gospodarki będzie namyślał się tak długo. Jest zdruzgotany, ale chce walczyć do końca. Przedłużył ważność swojej oferty o trzy miesiące.
Nerwowo jest też w Silesii. Górnicy z napięciem spoglądają w kalendarz. 30 czerwca miało dojść do podpisania umowy sprzedaży kopalni energetycznemu potentatowi z Glasgow. W tym terminie do tego nie dojdzie. - To nierealne - rozwiewa wątpliwości Zbigniew Madej, rzecznik prasowy Kompanii Węglowej.
Kompania obwinia Szkotów, że nie dopełnili formalności zawartych w specyfikacji istotnych warunków zamówienia, potwierdzonych w porozumieniu. Gibson sygnował dokument z poślizgiem, bowiem jego treść musiała zostać przetłumaczona na angielski. Zgodnie z wymogami specyfikacji, żeby otrzymać koncesję na wydobywanie węgla, GGI musi otworzyć w Polsce oddział.
- Gibson nie wystąpił do Krajowego Rejestru Sądowego o zarejestrowanie oddziału - mówi Madej. Dodaje, że nie złożył także wniosków do MSWiA o zgodę na kupno działek oraz do UOKiK o wydanie zezwolenia na transakcję.
Tylko że Szkoci wciąż nie mogą się doczekać opinii resortów gospodarki i skarbu. Tadeusz Mroziński, reprezentujący interesy GGI w Polsce, stwierdził po wtorkowym spotkaniu, że KW nie jest przygotowana do sprzedaży kopalni. Kompania twierdzi, że z jej strony wszystkie kwestie formalne zostały zamknięte.
Ministerstwo Gospodarki nadal analizuje dokumenty, złożone w stolicy w pierwszej połowie maja. Minister Waldemar Pawlak w żaden sposób nie zasygnalizował czy jest zwolennikiem, czy też przeciwnikiem odsprzedania Silesii koncernowi z Wysp Brytyjskich - pierwszej takiej transakcji w historii polskiego górnictwa. Bez wniosku walnego zgromadzenia akcjonariuszy KW, czyli szefa resortu gospodarki, opinii nie może wydać minister skarbu. - Takiego wniosku jeszcze nie mamy - mówi Maciej Wewiór, rzecznik Ministerstwa Skarbu.
Zdaniem Kompanii to kwestie formalno-prawne, których nie dopełnił inwestor, hamują wydanie decyzji. KW nie kryje, że zależy jej na sprzedaży zakładu, który rocznie przynosi około 36 mln zł strat. Przyszłością Silesii po ewentualnej odmowie ministra będzie najpewniej jej "uśpienie". Oznacza to likwidację kopalni. Załoga zostanie przeniesiona do kopalni w Brzeszczach i innych zakładów spółki, a pokłady Silesii zalane.
Ofertę kupna Silesii jako jedyni złożyli Szkoci. Gibson przebił cenę wywoławczą (nieco ponad 111,5 mln zł netto) dwukrotnie. Chce dać za kopalnię 250 mln zł (kwota z podatkiem VAT). Złożył oświadczenie, w którym zadeklarował przedłużenie swojej oferty do końca września. Zanim KW podejmie jakiekolwiek kroki w tej sprawie, musi zasięgnąć opinii prawników.
Zastrajkujemy, bo nie mamy nic do stracenia
Rozmowa z Dariuszem Dudkiem, przewodniczącym Solidarności w kopalni Silesia
Co zrobicie, jeśli minister gospodarki powie "nie"?
Będziemy rozmawiać w Warszawie na ulicach. Nie pojedziemy w dziesięciu, popiera nas Sekcja Krajowa Górnictwa NSZZ Solidarność. Nie mamy nic do stracenia. Albo nas sprzedadzą, albo zaleją. Nie zamierzamy się poddawać!
Czy Szkoci znali wymogi specyfikacji istotnych warunków zamówienia?
Tak. Nie spodziewali się, że minister będzie podejmował decyzję tak długo. Najpierw powinna być zgoda właściciela, potem można otwierać oddział firmy, załatwiać formalności. Odwrotna kolejność jest bez sensu. To nie sprzedaż fabryki guzików.
W grę wchodzą koncesje, szkody górnicze...
Zgadza się. Do przekazania jest ponad dwa tysiące umów. A dopiero we wtorek Tom Gibson otrzymał wykaz działek do przekwalifikowania i dokumenty potrzebne do otrzymania koncesji.
--------------------------------------------------------------------------------
Długa droga do zmiany właściciela
KWK Silesia istnieje od ponad stu lat, jest najmniejszym zakładem wydobywczym Kompanii Węglowej (załoga liczy obecnie 942 osoby)
6 maja 2003 r. kilkuset górników rozpoczyna podziemny strajk w obronie swoich miejsc pracy; otrzymują zapewnienie, że do 2006 r. kopalnia nie zostanie zamknięta
2005 r. Silesia zostaje połączona z brzeszczańską w jeden zakład, wkrótce potem KW postanawia ją "uśpić" z początkiem 2008 roku; dostępne złoża kopalni wyczerpują się, potrzebne są gigantyczne inwestycje; kopalniane związki szukają inwestora; dochodzi do spotkania z Tomem Gibsonem
jesienią 2006 r. Gibson składa w resorcie gospodarki ofertę zakupu Silesii
2007 r. - w lutowym referendum ponad 90 proc. załogi opowiada się za prywatyzacją kopalni, dostaje od GGI gwarancje socjalne
31 października 2007 r. ogłoszono przetarg, termin składania ofert mija w grudniu, oferta GGI jest jedyną, w maju dokumenty trafiają do Warszawy
Gabriela Lorek - POLSKA Dziennik Zachodni
kropek - Czw Cze 26, 2008 10:11 pm
Limity godzin nadliczbowych stały się więc prawdziwą zmorą dyrektorów kopalń.
Wit - Czw Cze 26, 2008 10:38 pm
Górnicy żądają pracy i akcji
Tomasz Głogowski2008-06-26, ostatnia aktualizacja 2008-06-26 22:00
10-letnich gwarancji zatrudnienia oraz możliwości szybkiej sprzedaży darmowych akcji - to warunki, jakie stawiają pracownicy Katowickiego Holdingu Węglowego w związku z planowanym na przyszły rok debiutem spółki na giełdzie. - Tanio skóry nie sprzedamy - mówią górnicy.
Katowicki Holding Węglowy jest po kopalni Bogdanka drugą spółką węglową, która w przyszłym roku ma szansę trafić na Giełdę Papierów Wartościowych. Holding wybrał już doradcę prawnego (spółkę White&Case) i przymierza się do wyłonienia doradcy finansowego, który dokona wyceny firmy i przygotuje prospekt emisyjny. Ale przed zarządem spółki (która dziś obchodzi 15-lecie) stanęło właśnie bardzo trudne zadanie: wynegocjowanie pakietu społecznego z załogą.
Okazuje się, że oczekiwania pracowników są spore. Związki domagają się aż 10-letnich gwarancji zatrudnienia dla górników pracujących w kopalniach holdingu. To sporo, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że dotychczas w większości prywatyzowanych spółek gwarancje dla załogi sięgały najwyżej trzech lat. Tylko w wyjątkowych przypadkach były dłuższe: na przykład pracownikom Polskich Hut Stali Mittal Steel w 2004 roku zagwarantował pracę przez pięć lat. - Sytuacja na rynku pracy w górnictwie bardzo się zmieniła. Kopalnie szukają dziś chętnych do pracy, a nie zwalniają ludzi. 10-letnie gwarancje, których się domagamy to nic nadzwyczajnego - przekonuje Roman Gorczyca, wiceprzewodniczący związku zawodowego Przeróbka i szef specjalnego zespołu negocjacyjnego zrzeszającego wszystkie związki działające w KHW.
Przedstawiciele holdingu nie chcą na razie mówić o szczegółach negocjacji pakietu socjalnego, ale z nieoficjalnych informacji wynika, że spółka jest gotowa zgodzić się na 10-letnie gwarancje zatrudnienia. Problemy mogą dotyczyć innej kwestii: związkowcy chcą mieć pewność, że górnicy dostaną 15 proc. darmowych akcji prywatyzacyjnych. Domagają się również, by Skarb Państwa szybko sprzedał należącą do niego symboliczną akcję. Tylko w takim bowiem przypadku pracownicy holdingu będą mogli szybko obracać swoimi papierami i sprzedać je z zyskiem podczas giełdowego debiutu. - Nie chcemy sytuacji, która jest w PGNiG-u, że państwo od dwóch lat trzyma swoją akcję - wyjaśnia Gorczyca.
KHW będzie musiał rozwiązać jeszcze jeden bardzo poważny problem. Z 20 tysięcy obecnych pracowników kopalń wchodzących w skład holdingu, prawie aż 4 tysiące nie ma prawa do darmowych akcji prywatyzacyjnych. To dlatego, że w 1993 roku w momencie tworzenia spółki nie byli jeszcze jej pracownikami. W sumie uprawnienia do akcji ma 61 400 osób - byłych i obecnych pracowników. - Zastanawiamy się nad formą rekompensaty dla tych, którym akcje się nie należą - potwierdza Ryszard Fedorowski, rzecznik KHW.
- Ludzie powinny dostać jakieś odszkodowanie, na przykład równowartość darmowych akcji - postulują związkowcy.
Lista postulatów, w tym także prośba o gwarancję, że Skarb Państwa nigdy nie pozbędzie się pakietu kontrolnego KHW, trafiła już na biurko Waldemara Pawlaka, wicepremiera i ministra gospodarki. Związkowcy odpowiedzi jeszcze nie dostali.
Strona 14 z 23 • Wyszukiwarka znalazła 1219 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23