ďťż
 
[Gospodarka] Górnictwo i sprawy z nim związane



onto - Sob Gru 05, 2009 11:08 am
Węglowy regulator

Na całym świecie produkuje się dużo węgla, natomiast sprzedaje się go niewiele - mówi dr Ralf Bartels, przewodniczący Wydziału Górnictwa i Polityki Energetycznej IG BCE.

W Polsce często można usłyszeć opinię, że węgiel pozostaje paliwem niedocenianym w Unii Europejskiej. Niedawno mówiła o tym wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska. Jak Pan, przewodniczący Wydziału Górnictwa i Polityki Energetycznej IG BCE (Przemysłowego Związku Zawodowego Górnictwa, Chemii i Energii - IG BCE Industriegewerkschaft Bergbau, Chemie, Energie) zapatruje się na tę kwestię?

Odnoszę podobne wrażenie. Stąd wspólnymi, polskimi i niemieckimi, siłami powinniśmy tłumaczyć na arenie unijnej, że utrzymanie produkcji węgla leży nie tylko w interesie samych producentów. To leży w interesie całej Unii Europejskiej, bo węgiel pozostaje naszym jedynym surowcem energetycznym. Stąd nasze postulaty i petycje słane do Komisji Europejskiej, by po 2010 roku nadal można było wspierać górnictwo.

Myślę, że nie stoimy na straconej pozycji. Natomiast sprawa jest pilna, bo 2010 rok zbliża się wielkimi krokami.

Europa nie może być tylko centrum finansowym i miejscem dla banków oraz usług. Europa musi również produkować i posiadać własne zaplecze surowcowe.

Stąd górnictwo jest niezmiernie istotne nie tylko dla Polski i Niemiec, ale dla całej Unii Europejskiej.

Co Pan sądzi o czystych technologiach węglowych CCS? Mówi się o nich wiele, ale są one dopiero w fazie studialnej. Czy mogą one być opłacalne, skoro wychwyt, transport i składowanie dwutlenku węgla wiąże się z koniecznością ponoszenia ogromnych kosztów?

- Długoterminowo widzimy technologię CCS jako przyszłościową. W Unii Europejskiej powinno się położyć nacisk na jej rozwój. Badania są już zresztą zaawansowane.

Na dłuższą metę nasze osiągnięcia w dziedzinie CCS mogą być bardzo cenne dla dużych odbiorców węgla, jak Chiny, Indie czy Brazylia.

Tu jednak dochodzimy do polityki - potrzebne są bowiem decyzje polityczne.

Należy do 2020 roku rozwiązać kwestie transportu oraz składowania dwutlenku węgla. A nie ma na razie wytycznych w tej sprawie.

W Niemczech mamy trzy tego typu obiekty demonstracyjne, gdzie jest wychwyt dwutlenku węgla przy spalaniu węgla brunatnego. Dwie znajdują się na terenie byłej NRD, a jedna blisko Kolonii.

Jednak koncerny energetyczne muszą mieć pewność, że warto inwestować w CCS. Musi być określony system finansowania tego typu inwestycji. Do tego potrzebne są odpowiednie rozwiązania polityczne, które wskazałyby na opłacalność tego typu inwestycji.

Ile górnictwo niemieckie wydobywa obecnie węgla kamiennego? Jak Pan zapatruje się na sprawy wydobycia w niemieckich kopalniach?

- W 2008 roku to wydobycie wyniosło ok. 18 mln ton.

W 2012 roku mają być w Niemczech cztery kopalnie, które będą wydobywać ok. 12 mln ton węgla.

W 2007 roku został podpisany tzw. system finansowania górnictwa w Niemczech, w którym to dokumencie wyznaczono określone kryteria. Z tego tytułu koncern RAG, który jako jedyny wydobywa węgiel w Niemczech, otrzymuje pomoc finansową na zamykanie kopalń, na działania dotyczące kopalń już zlikwidowanych oraz otrzymuje bieżące dofinansowanie.

Szczególnym obciążeniem są koszty, jakie trzeba ponosić na działania dotyczące zlikwidowanych już kopalń.

Należy podkreślić, że w Niemczech państwo w podobnym zakresie wspiera zarówno energetykę odnawialną, jak i węglową. Tak jest dobrze i jest to sprawiedliwe.

Wysokość wsparcia jest uzależniona od sytuacji panującej w danym okresie na rynku światowym. To wsparcie dla górnictwa wynosi ok. 1,5-2 mld euro rocznie.

Te środki są przeznaczane na zamykanie kopalń, na działania dotyczące kopalń już zamkniętych oraz na pokrycie różnicy między ceną węgla na świecie, a ceną po jakiej jest on wydobywany w Niemczech.

W 2012 roku w Niemczech mają być cztery kopalnie, które wydobywać będą ok. 12 mln ton węgla. Owych 12 mln ton jest niezmiernie istotnych, to dla nas swoiste ubezpieczenie energetyczne wpływające wydatnie na bezpieczeństwo energetyczne kraju.

Jak zapatruje się Pan na możliwość prywatyzacji sektora węglowego w Polsce?

- Akurat w Niemczech górnictwo, wprawdzie w różnych konfiguracjach, ale zawsze było prywatne. A to, czy prywatyzować sektor węglowy, to tylko i wyłącznie sprawa polska.

Warto natomiast nadmienić, że planowanie w górnictwie musi być długoterminowe. To nie może być planowanie „od jednych do drugich wyborów”. Polityka polityką, ale górnictwo potrzebuje roztropnych, długofalowych strategii.

My w Niemczech zawsze domagamy się tego, by były jasne perspektywy określone na ileś lat w przód. Owe perspektywy muszą być przez polityków jasno określone i prawnie zabezpieczone.

I pewnie tego samego domaga się środowisko górnicze w Polsce: jasnej i klarownej sytuacji oraz wskazania kierunków dalszego rozwoju górnictwa.

Jak Pan zapatruje się na przyszłość niemieckiego górnictwa?

- W Niemczech w 2007 roku podjęto decyzję o zakończeniu wydobycia węgla do roku 2018 na obecnych warunkach. W 2012 roku ma zostać przedstawiona parlamentowi niemieckiemu informacja dotycząca sytuacji energo-politycznej Europy i świata.

Wówczas rozstrzygnie się, czy górnictwo niemieckie będzie w roku 2018 zamknięte, czy też pozostaniemy z kopalniami wydobywającymi ok. 12 mln ton węgla rocznie.

Tyle że w Niemczech są też inne źródła energii. Natomiast w Polsce 95 proc. energii elektrycznej produkuje się w oparciu o węgiel.

- Wydobycie węgla w Niemczech jest istotne, ale w przypadku Polski kwestia wydobycia jest o wiele bardziej znacząca.

W Polsce 95 proc. energii elektrycznej wytwarza się z węgla, głównie z węgla wydobywanego w polskich kopalniach.

My w Niemczech spalamy prawie 70 mln ton węgla kamiennego, w tym wiele węgla z Polski. W przyszłości będziemy tego węgla potrzebować i zapewne będziemy go sprowadzać z Polski. Dlatego też stan polskiego górnictwa jest istotny dla całej Europy. My we wszystkich gremiach zwracamy uwagę na to, że Polska jest bardzo ważnym producentem węgla.

Ile węgla kamiennego importują Niemcy?

- W Niemczech 25 proc. produkcji energii elektrycznej powstaje na bazie węgla kamiennego. Ale z tych 25 procent zaledwie jedną piątą stanowi nasz własny węgiel.

Niesłusznie zarzuca się nam czasem, że jesteśmy mało liczącym się producentem dla gospodarki niemieckiej. To błędne rozumowanie.

Weźmy inne surowce, jak choćby ropa naftowa. Jej koszty produkcji nie mają nic wspólnego z cenami na rynku. Jak długo ma się we własnym kraju węgiel kamienny, który tworzy rodzaj regulatora rynkowego - tak długo nie mogą inne firmy ustalać horrendalnych cen. Dlatego, że jest zawsze możliwość sięgnięcia po własny surowiec.

Na całym świecie produkuje się dużo węgla, natomiast sprzedaje się go niewiele. Jest tylko kilka krajów na świecie, które sprzedają węgiel. W tym Stany Zjednoczone, choć one większość węgla potrzebują dla siebie, sprzedają też węgiel Kolumbia i Australia.

Na świecie jest kilka istotnych przedsiębiorstw znających się na sprzedaży węgla i potrafiących go sprzedawać. Te przedsiębiorstwa są w fazie łączenia się. I to one będą rządzić rynkiem sprzedaży węgla. One wnikliwie obserwują to, co dzieje się w krajach, w których wydobywa się węgiel.

Kiedy owego regulatora - w postaci własnego węgla - nie ma, to te firmy doskonale wiedzą, że mogą narzucać całkiem inne, wyższe ceny.

Obecnie w Niemczech wydobywa się ok. 18 mln ton węgla rocznie, a importuje się go ok. 70 mln ton. Gdybyśmy nie mieli węgla u siebie, to zapłacilibyśmy za to wysoką cenę. Trzeba o tym pamiętać.

Przyznam, że nie potrafię sobie wyobrazić, jak mogłaby funkcjonować gospodarka polska czy niemiecka bez posiadania własnego zaplecza surowcowego w postaci węgla.

W Polsce nie brak głosów, że niepotrzebny nam węgiel, bo można go kupić w Rosji czy na Ukrainie. Tyle że jak nie będziemy mieli swojego węgla, to zaproponują nam węgiel po wysokich cenach.

- Dokładnie. Do tego dochodzi też kwestia niepewności dostaw.

Przy całym szacunku dla tych krajów, ale pamiętamy, jakie były niedawno problemy z dostawami gazu.

Tak samo, jak wykorzystywać można „broń gazową”, można by też wykorzystać „broń węglową”. Chęć zepchnięcia problemu i powoływanie się na możliwość zakupu węgla za granicą jest krótkowzroczne.

Jak ocenia Pan energetykę jądrową? Czy to zagrożenie, czy raczej uzupełnienie dla energetyki węglowej?

- To uzupełnienie, bowiem energetyka jądrowa może funkcjonować obok energetyki węglowej. W przypadku całego świata nie ma najmniejszych szans, by energetyka atomowa zastąpiła węglową. To raczej może być uzupełnienie dla energetyki węglowej.

Tutaj decyzje należą do polityków. Decyzją rządu niemieckiego z 2002 roku było odejście od energetyki atomowej w Niemczech w 2023 roku. Nadal dyskusje trwają, energetyka atomowa to w Niemczech bardzo upolityczniony, drażliwy temat.

Jak ma być z rozwojem energetyki jądrowej w Polsce, trudno mi powiedzieć. Natomiast ważne jest tu określenie jasnych perspektyw. Fachowcy od energetyki atomowej, podobnie jak fachowcy od górnictwa, muszą wiedzieć, co dalej. W Niemczech wiedza odchodzi z obu tych branż - fachowcy odchodzą na emeryturę i nie ma ich kto zastąpić. Nie wiadomo bowiem, co dalej będzie z energetyką atomową.

Kiedy nie ma jasnej perspektywy, to brakuje fachowców. A sama wiedza książkowa nie wystarczy. Zarówno w przypadku energetyki atomowej, jak i węglowej potrzebne jest doświadczenie zdobyte w pracy.

Rozmawiał: Jerzy Dudała

http://biznes.onet.pl/weglowy-regulator ... rasa-detal




kiwele - Sob Gru 05, 2009 12:25 pm
Bardzo dobry artykul.
Warto go bylo przeczytac.



tremolo - Śro Gru 09, 2009 9:32 am
To ściema z tym CO2. Nie trzeba nic z nim robić, wulkany go produkują więcej niż cała cywilizacja. Po za tym wykradziono informacje, że klimatolodzy trochę "podkręcili" wyniki swoich badań w aspekcie efektu cieplarnianego a w szczególności wpływu nas, ludzi na ten "problem". Po za tym CO2 się rozpuszcza w oceanach.

Tu działa polityka. Brakuje politykom istrumentów do ściągania haraczy. Wymyślają teorie spiskowe na podbudowie naukowej.



onto - Czw Gru 10, 2009 5:15 pm
Szansa leży pod Myszkowem

Pod Myszkowem jest co najmniej 726 milionów ton rud wolframu, molibdenu i miedzi. Ich eksploatacja zajęłaby 100 lat. Tak oszacowała, tylko na podstawie przeprowadzonych wstępnych odwiertów złóż, australijska firma Coffey Mining.
- Przeprowadzanie kalkulacji ekonomicznej na tak długi okres nie jest możliwe więc raport Coffey Mining koncentruje się jedynie na centralnej części złoża zawierającej około 100 mln ton i programie wydobycia na pierwsze 20 lat - mówi Andrew Zemek, dyrektor europejskiego projektu Strzelecki Miting Ltd, spółki która jest zainteresowana złożem w Myszkowie i jego okolicach.

- Kopalnia jest wielką szansą na pozbycie się przez gminę niedostaków finansowych i rozwiązania problemu bezrobocia. Z drugiej strony trzeba mieć też świadomość pewnych uciążliwości związanych z sąsiedztwem kopalni - mówi burmistrz Myszkowa Janusz Romaniuk.

Najbardziej zaniepokojeni budową kopalni są mieszkańcy domów w sąsiedztwie pól będuskich. Niektórzy jawnie sprzeciwiają się inwestycji, inni, choć mają obawy, wiedzą, że jest to dla miasta wielka szansa.

- Niektórzy ludzie się boją, ale kopalnia przecież nie powstanie w samym Myszkowie. Większej szansy dla naszego regionu nie będzie. Cały przemysł padł tu w latach 90. Można zrobić referendum, ale to nic nie da. Jeżeli kopalnia nie powstanie, to Myszków upadnie - mówi Józef Sypniewski, mieszkający obok pól, pod którymi są złoża cennych minerałów.

Koszt inwestycji szacowany jest na 427 milionów dolarów, z czego 224 mln na budowę kopalni i 203 mln na budowę zakładu wzbogacania rudy.

Wydobycie rudy planowane jest na poziomie od 5 do 7 milionów ton rocznie (dla porównania KGHM Lubin wydobywa rocznie 30 mln ton). Okres eksploatacji przyjęty do rachunku ekonomicznego wyniesie więc 17-20 lat.

- Nie znaczy to, że kopalnia zostanie po tym okresie zamknięta. Jakiś horyzont trzeba jednak przyjąć, bo nie sposób przeprowadzać kalkulacji ekonomicznej ¬w nieskończoność - twierdzi Zemek.

Budowa kopalni może ruszyć już za 4-5 lat. Przekazanie do eksploatacji nastąpiłoby po około 2 latach. W pobliżu kopalni powstanie zakład przetwórczy. Jego miejsce nie zostało jednak na razie ustalone. Kopalnia Myszków produkować będzie trzy oddzielne koncentraty: molibdenu, miedzi i wolframu.

Zmielona skała, po odzyskaniu metalu, składowana będzie w zbiornikach odpadów poflotacyjnych. Studium przewiduje jednak, że 73 proc. tych odpadów trafi z powrotem do do pustych wyrobisk kopalni.
- Takie rozwiązanie jest bardzo przyjazne dla środowiska, gdyż zmniejsza zapotrzebowanie na stawy osadowe na powierzchni - wyjaśnia Zemek.

Studium przewiduje kopalnię na głębokości od 200 m do 800 m. Zdaniem autorów raportu całkowita powierzchnia zbiorników osadowych w ciągu 20 lat istnienia kopalni wyniesie jedynie 56 ha.

W praktyce może to oznaczać kilka mniejszych zbiorników. Starsze zbiorniki będą zamykane i rekultywowane, a nowe otwierane. Dla porównania, powierzchnia zbiornika odpadów poflotacyjnych Żelazny Most w KGHM Lubin wynosi ponad 1400 ha.

Studium zawiera szereg zaleceń i rekomendacji, co do przeprowadzenia dalszych szczegółowych badań w różnych dziedzinach, w tym środowiskowych, hydrologicznych, metalurgicznych itp.

Niezbędne są również dalsze wiercenia w celu bardziej precyzyjnego zdefiniowania kształtu złoża.

http://www.dziennikzachodni.pl/pieniadz ... ,id,t.html




Wit - Czw Gru 10, 2009 11:09 pm
KATOWICKI HOLDING WĘGLOWY ZAMIERZA WEJŚĆ NA GIEŁDĘ W 2011 ROKU
PAP, 2009-12-08 17:46

Katowicki Holding Węglowy (KHW) zamierza zadebiutować na warszawskiej giełdzie papierów wartościowych w 2011 roku - zapowiedział we wtorek prezes spółki Stanisław Gajos.

"Jest bardzo prawdopodobne, że w połowie przyszłego roku wrócimy do prac nad wejściem na giełdę. W tym roku spowolniliśmy je z powodu sytuacji rynkowej, ale tak naprawdę nigdy ich nie przerwaliśmy. Wstrzymaliśmy tylko prace związane z ponoszeniem kosztów" - powiedział dziennikarzom prezes.

Pierwotnie KHW miał być częściowo (poprzez sprzedaż
mniejszościowego pakietu akcji) prywatyzowany już w 2009 r., ale spadki na giełdzie i pogorszenie sytuacji w sektorze górniczo-energetycznym sprawiły, że plany zostały odłożone.

Potem zakładano, że wejście na giełdę mogłaby poprzedzić emisja obligacji zamiennych przez inwestorów
na akcje w momencie debiutu KHW na parkiecie. Obecnie jednak - jak powiedział Gajos - doradcy rekomendują, by holding wszedł na giełdę bezpośrednio, w 2011 r.

Natomiast już w 2009 roku spółka wyemitowała tzw. obligacje węglowe, które spłaca węglem. Dotychczas - według prezesa - inwestorzy objęli je na kwotę ok. 200 mln zł, a do końca roku powinna nastąpić finalizacja umów
na kolejne ok. 150 mln zł.

"W sumie program emisji ma wartość 900 mln zł. Liczymy, że zamknie się to w trzy lata, po ok. 300 mln zł rocznie. Mamy jednak możliwość wydłużenia terminu nawet do pięciu lub siedmiu lat" - powiedział prezes, zaznaczając, że jeżeli w odpowiednim czasie KHW pozyska pieniądze z giełdy, nie będzie potrzeby rolowania programu obligacji.

Dotychczas obligacje objęły m.in. firmy zaplecza górniczego kooperujące z holdingiem. Umowy zawarte są albo bezpośrednio z odbiorcami węgla, albo z energetyką, za pośrednictwem podmiotów finansujących, które obejmują obligacje; węgiel trafia jednak do energetyki.

Jak podał prezes, 2009 rok KHW zakończy zyskiem
netto rzędu 85-100 mln zł; po dziesięciu miesiącach firma miała ok. 78 mln zł zysku - najwięcej w branży, nie licząc sprywatyzowanej kopalni Bogdanka na Lubelszczyźnie.

Pieniądze z obligacji, a w przyszłości z giełdy, KHW przeznaczy na inwestycje. Planuje m.in. stworzenie z większości swoich zakładów jednej megakopalni, która będzie w stanie bardziej elastycznie reagować na sytuację na rynku w zakresie ilości wydobycia i struktury kosztów. Megakopalnia ma powstać w ciągu 3-5 lat. Osobno pozostanie katowicka kopalnia "Wujek" i zależna od KHW kopalnia "Kazimierz-Juliusz".

Megakopalnia ma koncentrować się wokół jednego szybu - "Bronisław", który ma zostać pogłębiony z 465 do 1230 metrów. Holding liczy, że przedsięwzięcie wspomogą budżetowe środki z puli przeznaczonej na tzw. inwestycje początkowe w górnictwie. W projekcie przyszłorocznego budżetu państwa na takie inwestycje zapisano ok. 400 mln zł.

"Byłaby to wspólna inwestycja dla całej spółki, która rozwiąże cały szereg problemów, od kwestii bezpieczeństwa, bo na 20-30 lat likwidujemy podpoziomy (niebezpieczne wydobycie z miejsc, gdzie nie sięgają kopalniane szyby - PAP), po dostęp do nowych złóż rzędu ok. 550 mln ton zasobów przemysłowych" - wyjaśnił Gajos.

Katowicka Grupa Kapitałowa, skupiająca złożony z pięciu kopalń Katowicki Holding Węglowy i kopalnię zależną "Kazimierz Juliusz", to jedna z trzech największych spółek węglowych. Specjalizuje się w wysokiej jakości węglu energetycznym. Kopalnie grupy zatrudniają ok. 21,5 tys. osób i wydobywają ok. 15 mln ton węgla rocznie. W ubiegłym roku zysk netto KHW wyniósł ponad 7 mln zł.

http://www.tvs.pl/informacje/19102/



Wit - Sob Sty 09, 2010 9:09 pm
Kopalnie muszą przegrać
Nowy Przemysł | 08.01.2010 | 16:47



Polska to ostatni liczący się na świecie producent węgla kamiennego w Unii Europejskiej. Górnictwo nie opłaca się we Francji, Belgii, Hiszpanii czy Niemczech. Czy u nas może być inaczej? Czy mówienie o dochodowych kopalniach to mrzonki?

Polskie zasoby węgla kamiennego stawiają nasz kraj na pierwszym miejscu w Unii Europejskiej i szóstym na świecie (bez krajów byłego ZSRR). Pod powierzchnią, w tzw. zasobach przemysłowych, leży około 16 mld ton węgla. Zasoby geologiczne wynoszą aż czterokrotnie więcej. To ogromne bogactwo, a zarazem kłopot, bo czy wydobycie tego węgla ma sens ekonomiczny?

W każdej działalności biznesowej największą rolę odgrywają koszty. One bowiem decydują o tym, czy produkcja jest zyskowna, czy też przynosi straty. Nie inaczej jest w przypadku węgla. Wydobycie węgla kosztuje. Jednak nie sposób mówić tu o średniej, bo czynników decydujących o kosztach jest mnóstwo, począwszy od głębokości i miąższości złóż, poprzez rodzaj węgla, a np. na kosztach zatrudnienia kończąc. W największym skrócie można jednak powiedzieć, że najtaniej z wielu względów produkuje się węgiel w kopalniach odkrywkowych.

Jako przykład niech służy tzw. Powder River Basin w Montanie, w USA, gdzie funkcjonuje spora liczba kopalń odkrywkowych, które dostarczają niemal 40 proc. wydobywanego w USA węgla. W sierpniu ubiegłego roku wydobycie tony surowca kosztowało tam 10,61 dolara.

Dla porównania, wydobycie tony surowca w śląskich kopalniach jest obecnie około siedmiokrotnie droższe! W niemieckich niemal 20-krotnie! Nic więc dziwnego, że w ubiegłym roku węgiel z USA stanowił, obok surowca z Czech i Rosji, główną część z ponad 10 mln ton sprowadzonego do Polski paliwa.

Nie może być zresztą inaczej, skoro jednym z głównych składników kosztów jest obciążenie płacowe (w Polsce sięga ono 50 proc. wszystkich kosztów). Tymczasem kopalnie odkrywkowe biją głębinowe na głowę właśnie pod względem zatrudnienia. W dużej amerykańskiej kopalni odkrywkowej (dobowe wydobycie sięga nawet 100 tys. ton) zatrudnionych jest 30-50 osób! Dla porównania, w 21 kopalniach i zakładach Kompanii Węglowej pracuje ponad 64 tys. osób!

Tymczasem wydobycie węgla kamiennego metodą odkrywkową jest coraz powszechniejsze. Ogromne nowe kopalnie odkrywkowe otwierają Australijczycy. Całe szczęście, że ich głównym obszarem zainteresowania są kraje Azji, bo inaczej na europejskim rynku węgla zrobiłoby się jeszcze ciaśniej.

Co więcej, polscy górnicy powinni kibicować... Aborygenom. W ostatnich latach rodzimym mieszkańcom Australii udało się bowiem zablokować kilka inwestycji w wydobycie nie tylko zresztą węgla. Jednak należy zaznaczyć, że już obecnie węgiel spoza Europy skutecznie może konkurować nawet na naszym rynku z rodzimym surowcem.

"…W ostatnim okresie (połowa 2009 roku) obserwuje się wyrównywanie cen węgla importowanego poprzez porty ARA z ceną polskiego węgla, co wpływa na zwiększenie importu szczególnie do północnych regionów kraju. Z obliczeń wynika, że urealniona cena węgla importowanego poprzez porty ARA w polskich portach (głównie Świnoujście) jest porównywalna z ceną polskiego węgla loco kopalnia" - czytamy na stronie Ministerstwa Gospodarki.

Słowem, cena węgla importowanego (np. z Australii) jest w Świnoujściu identyczna jak węgla krajowego na Górnym Śląsku! Praktycznie więc zlokalizowane na wybrzeżu ciepłownie i elektrownie mniej zapłacą, kupując importowany niż krajowy węgiel.

Patrząc na rachunek ekonomiczny, należy się więc spodziewać, że część zakładów zacznie odchodzić od krajowego węgla, stawiając przy zakupie węgla na pierwszym planie konkurencyjność oferty.

Tymczasem koszty wydobycia zamiast maleć, będą rosły, a proste możliwości cięcia kosztów (takie jak redukcja zatrudnienia) polskie górnictwo już wykorzystało. W wyniku procesu restrukturyzacji spółki w latach 2003-09 stan zatrudnienia obniżył się o 20,7 tys. osób - chwali się Kompania Węglowa. Podobne procentowo redukcje załogi dotyczyły także Katowickiego Holdingu Węglowego, jak i Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Zapowiedzi oszczędności związanych z bardziej racjonalnym zarządzaniem zasobami ludzkimi oraz w zakresie logistyki i transportu pod ziemią oznaczają pod ziemią prawdziwą rewolucję. Górnicy, a przede wszystkim związkowcy, powinni zrozumieć, że będą musieli pracować tam, gdzie jest to najbardziej pożądane. Dla własnego dobra w przypadku koniunktury muszą być bardziej elastycznie nastawieni do możliwości pracy np. w soboty czy nawet niedziele. Absurdalna jest sytuacja, gdy w okresie wielkiej koniunktury na koks nie pracują warte miliony urządzenia, bo nie godzą się na to związki zawodowe.

Związkowcy powinni skończyć także z bojami o podwyżki za wszelką cenę. W tym roku JSW dopiero w październiku zanotowała pierwszy zysk! Z powodu kryzysu zamrożone zostały płace. Nie było nadgodzin, a latem, by nie wydobywać węgla na zwały, zrezygnowano w JSW z wydobycia w piątki. I fundusz wynagrodzeń zmniejszył się o 100 mln zł. Łatwo więc sobie wyobrazić, o ile wyższe byłyby straty na koniec roku, gdyby płac nie zamrożono.

Przy tym wszystkim wydaje się, że perspektywy ograniczania kosztów są raczej ograniczone. Węgiel wydobywamy z coraz większych głębokości. To oznacza wzrost zagrożeń. By im przeciwdziałać, trzeba kosztownych zabezpieczeń. Wraz ze wzrostem głębokości, z której będziemy wydobywali węgiel, będą rosły koszty utrzymania wymaganego poziomu bezpieczeństwa, a więc i będą rosły koszty wydobycia.

Należy więc sobie zadać pytanie, do kiedy należy kontynuować wydobycie w polskich kopalniach? Związkowcy często szafują hasłem o podziemnym bogactwie, którego nie można marnotrawić (czytaj - pozostawić niewydobytym). Ale czy sięganie po węgiel w kopalniach, w których kumulują się wszystkie rodzaje zagrożeń, ma ekonomiczny sens? Temu pytaniu zwykle towarzyszą też dylematy moralne, bo pojawia się ono zwykle przy okazji kolejnej tragedii pod ziemią.

W zakładach odkrywkowych - w skali całego światowego górnictwa - rocznie podczas pracy ginie około stu osób. To mniej niż jeden procent wypadków śmiertelnych w górnictwie głębinowym!

Czy jeżeli polski węgiel będzie (z różnych względów) droższy niż importowany, należy zrezygnować z krajowej produkcji? To już kwestia decyzji politycznych i koniecznej kalkulacji - jak najtaniej i najefektywniej zapewnić krajowi bezpieczeństwo energetyczne, jednocześnie biorąc pod uwagę społeczne skutki ograniczania wydobycia.

Najlepsze krajowe kopalnie zapewne przetrwają. Jednak nawet przy rosnącym imporcie nie grozi nam szantaż surowcowy - światowe zasoby węgla są rozłożone względnie równomiernie na wszystkie kontynenty, a rynek reguluje jego cenę.

Dariusz Malinowski

http://finanse.wp.pl/kat,104122,title,K ... omosc.html



absinth - Sob Sty 09, 2010 9:34 pm
w tym kontekscie niedawny artykul z Rzeczpospolitej:



Rekordowy import rosyjskiego węgla do Polski
jp , kbac 05-01-2010, ostatnia aktualizacja 05-01-2010 20:03

Import węgla z Rosji osiągnął w 2009 r. rekordowy poziom zbliżony do 7 mln ton. Polska kupiła go więc na Wschodzie o 90 proc. więcej niż w 2008 r.

– Rosyjski węgiel w Warszawie jest tańszy niż polski. Zakontraktowaliśmy go na 2010 r. także dlatego, że ma niską zawartość siarki – mówi "Rzeczpospolitej" Krzysztof Kabała, menedżer portfela zakupów w Vattenfall Heat Poland. – Rosjanie dobrze znają nasz rynek i potrafią być elastyczni cenowo, dlatego w 2009 r. zwiększył się ogromnie udział ich paliwa i będzie rosnąć, choć może nie aż tak szybko – uważa Jerzy Galemba, rzecznik Węglokoksu, eksportera węgla.
[...]
Zakup rosyjskiego węgla jest najbardziej opłacalny dla firm z północnej, centralnej i wschodniej Polski. Jednak i śląscy przedsiębiorcy obserwują sytuację. – Niemal 100 proc. zapotrzebowania pokrywamy surowcem krajowym – mówi Krzysztof Krukowski, rzecznik Elektrociepłowni Kraków. – Mamy wieloletni kontrakt z Katowickim Holdingiem Węglowym, który gwarantuje dostawy nisko zasiarczonego węgla. A wiele firm nieposiadających takich kontraktów importuje węgiel rosyjski – dodaje.

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

wobec powyzszego w zasadzie nieuniknione jest odejscie od gornictwa glebionowego. Pytanie w zasadzie nie brzmi czy tylko kiedy. imo nie oznacza to jeszcze rezygnacji z slaskiego wegla, ale tu kluczowa jest sprawa UCG czyli podziemnej gazyfikacji wegla



Wit - Nie Sty 10, 2010 12:29 am
Górnicy znaleźli inwestora. Chcą kupić kopalnię Silesia
Tomasz Głogowski 2010-01-09, ostatnia aktualizacja 2010-01-09 00:57:21.0



Rosną szanse na sprzedaż kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach. Obie firmy zainteresowane kupnem zakładu wpłaciły w piątek wadium potrzebne do rozpoczęcia negocjacji. Niewykluczone, że Silesię kupi spółka założona przez samych górników!

Zarówno Przedsiębiorstwo Górnicze Silesia stworzone przez samych górników, jak i Alpha Construction AG ze Szwajcarii, wpłaciły wczoraj po 3,6 mln zł wadium i mogą w najbliższy poniedziałek rozpocząć negocjacje z Kompanią Węglową w sprawie sprzedaży czechowickiej kopalni Silesia. To będzie jedna z najciekawszych transakcji w naszym regionie od lat. Kompania Węglowa chce bowiem sprzedać czynną kopalnię, która przez cały czas wydobywa węgiel. - Nie stać nas na inwestowanie w Silesię, dlatego jedyną szansą, aby mogła działać, jest jej sprzedaż - tłumaczy spółka węglowa.

Niewykluczone, że Silesię kupią - przynajmniej pośrednio - pracujący w niej górnicy! Okazało się, że Przedsiębiorstwo Górnicze Silesia, czyli spółka założona przez pracowników (przystąpiło do niej 600 pracowników z - liczącej ponad 900 osób - załogi) znalazło inwestora strategicznego, który zamierza wyłożyć potrzebną gotówkę. Nazwa firmy wciąż pozostaje tajemnicą, ale Dariusz Dudek, szef zakładowej Solidarności i jeden z inicjatorów utworzenie PGS-u, zapewnia, że to zachodni koncern z branży energetycznej. - To nie żadna firma "kogucik" zarejestrowana w raju podatkowym, ale poważna firma z Unii Europejskiej. Poważnie traktuje naszą współpracę - zapewnia Dudek i zdradza, że górnicy podpisali już z inwestorem wstępne porozumienie. Jeżeli PGS kupi Silesię, to nowy inwestor zobowiązał się zatrudnić co najmniej tysiąc nowych pracowników, a wszyscy górnicy pracujący w Silesii dostaną gwarancje zatrudnienia. Nieoficjalnie wiadomo, że mogą one obowiązywać nawet przez 10 lat. - Sami znaleźliśmy inwestora i przedstawiliśmy mu biznesplan - dodaje Dariusz Dudek.

O szwajcarskiej firmie Alpha Construction AG wiadomo zdecydowanie mniej. Spółka zajmuje się m. in. handlem nieruchomościami i - jak kilka miesięcy temu podała "Rzeczpospolita" - ma do dyspozycji kapitał w wysokości zaledwie 100 tys. franków.

Niewykluczone, że wszystkie formalności związane ze sprzedażą Silesii zakończą się w ciągu 180 dni. Chcą tego zarówno inwestorzy, jak i Kompania Węglowa, która w przypadku zakończenia transakcji będzie musiała jeszcze przenieść koncesję na wydobycie węgla na nowego właściciela.

Silesia, którą najpierw chciała kupić szkocka grupa Gibson, a później koncern energetyczny Enea, jest najmniejszą kopalnią wchodzącą w skład KW. Wydobywa od 200 do 500 ton węgla dziennie. To bardzo mało, biorąc pod uwagę fakt, że najbardziej wydajne kopalnie fedrują 10 tys. ton węgla na dobę.

Jeżeli nie uda się sprzedać Silesii, kopalnia zostanie prawdopodobnie zlikwidowana. Kompania zapewnia, że nawet w przypadku tego scenariusza wszyscy górnicy będą mieli zapewnioną pracę w kopalni Brzeszcze.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... lesia.html



kr0lik - Nie Sty 10, 2010 1:35 pm
Niech jeszcze Staszica sprzedadzą, a ten moloch padnie z wielkim hukiem.



Iluminator - Nie Sty 10, 2010 6:18 pm
"wobec powyzszego w zasadzie nieuniknione jest odejscie od gornictwa glebionowego. Pytanie w zasadzie nie brzmi czy tylko kiedy. imo nie oznacza to jeszcze rezygnacji z slaskiego wegla, "

Ja nie mam aż tak krytycznej opinii na ten temat. Oczywiście sytuacja robi się coraz bardziej skomplikowana, ale głównie ze względu na czynniki krajowe. Pisałem o tym w czerwcu Problemy to nieudolne zarządzanie (brak prywatyzacji) i przerośnięte związki zawodowe. Uważam, że dzięki nowocześniejszym kopalniom jesteśmy w stanie konkurować z importem tego surowca. Dodatkowo wcześniej czy później ceny w Rosji i na Ukrainie też pójdą do góry.

Inną kwestią też jest to o jakiej perspektywie mówimy. W ciągu 50 lat schyłek górnictwa jest raczej zapewniony.



Wit - Nie Sty 10, 2010 9:32 pm
Wszyscy chcą być górnikami, bo kopalnie znowu w modzie
Tomasz Głogowski 2010-01-10, ostatnia aktualizacja 2010-01-10 20:20:27.0



Nie Opel, nie Fiat, nie firmy z katowickiej strefy ekonomicznej, ale kopalnie są teraz najbardziej atrakcyjnym pracodawcą w naszym regionie. W zeszłym roku wpłynęło do nich ponad 40 tys. podań o pracę! To więcej niż siedem lat temu, kiedy górnictwo miało rekordowe w historii zyski. Ale na zatrudnienie mogą liczyć tylko najlepsi

Tylko do Kompanii Węglowej w zeszłym roku wpłynęło około 38 tys. CV i każdego dnia docierają nowe. Po kilka tysięcy chętnych zgłasza się też do kopalń należących do Katowickiego Holdingu Węglowego oraz Jastrzębskiej Spółki Węglowej. - Zdecydowana większość z tych, którzy do nas dzwonią lub piszą, pyta o pracę - potwierdza Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii.

Wydawałoby się, że biorąc pod uwagę ostatnie katastrofy i kryzys w przemyśle ciężkim, górnictwo będzie na ostatnim miejscu pożądanych pracodawców. Ale jest inaczej. Zjawiskiem zainteresowali się nawet naukowcy. Profesor Marek Szczepański z Uniwersytetu Śląskiego na zlecenie Kompanijnego Ośrodka Szkolenia (zajmuje się m.in. szkoleniem górników) przeprowadził badania wśród młodych górników i zapytał, dlaczego wybrali taką drogę kariery. Wyniki są dopiero opracowywane, ale pierwsze wnioski są interesujące. Okazuje się, że wśród 11 tys. przepytanych młodych górników aż 80 proc. kontynuuje tradycje rodzinne i świadomie wybrało zawód górnika.

Młodzi chcą "dziedziczyć" zawód górnika. Tak jak 22-letni Michał, który złożył już dokumenty do pracy w kopalni Chwałowice, gdzie pracował jego ojciec, ale w grudniu przeszedł na emeryturę. Michał jeszcze do niedawna pracował w firmie produkującej ciastka, ale rzucił to, gdy zaczął dostawać pensje w ratach po 300 zł. - Tata od początku przekonywał mnie do kopalni, ale nie chciałem go słuchać. Teraz się zdecydowałem - mówi Michał. Niestety, chętnych jest tylu, że nawet on nie ma pewności zatrudnienia.

- W sytuacji, gdy takie giganty światowej gospodarki jak Opel nie poradziły sobie z kryzysem, kopalnia wciąż jest dla młodych ludzi stabilnym miejscem zatrudnienia. I to oferującym ponadprzeciętne zarobki - mówi prof. Szczepański. Dodaje, że zawód górnika po latach okupowania ostatnich miejsc w rankingach znów wrócił do grona najbardziej poważanych profesji w kraju i znajduje się na czwartym miejscu - po profesorze uniwersytetu, lekarzu i policjancie. - Gdy w 1997 roku zapytaliśmy uczniów szkół średnich, kim chcą zostać w przyszłości, ani jeden nie odpowiedział, że górnikiem. Historia zatoczyła koło - mówi profesor Szczepański. Jego zdaniem musimy mieć świadomość, że przez najbliższych 40 lat dla kopalń węgla kamiennego i tak nie będzie żadnej alternatywy. - Oczywiście, potrzebna będzie zmiana w strukturze zatrudnienia. Zamiast masowych przyjęć kopalnie będą musiały szukać specjalistów od handlu, zarządzania, a nawet psychologii - przekonuje prof. Szczepański.

Pierwsze zmiany będą widoczne już w tym roku. Tysiące chętnych, którzy marzą o fedrowaniu węgla za ponadprzeciętną pensję i emeryturze po 25 latach pracy na dole, czeka spore rozczarowanie. W 2010 roku, a prawdopodobnie i w kolejnych latach - poza nielicznymi wyjątkami - kopalnie nie będą przyjmować nowych pracowników. Do tej pory starano się zatrudnić przynajmniej tylu nowych ludzi, ilu odchodzi na emerytury, ale teraz ten prosty przelicznik przestanie być aktualny. Katowicki Holding Węglowy, w którym pracuje około 20 tys. ludzi, zredukuje liczbę zatrudnionych do 15 tys., podobnie będzie w JSW i Kompanii. Powodem jest nie tylko zmniejszające się z roku na rok wydobycie, ale też łączenie się kopalń i coraz większa ich automatyzacja. - Pewność zatrudnienia będą mieli tylko absolwenci szkół górniczych - mówi Madej.

Być może nawet nie wszyscy. Jastrzębska Spółka Węglowa, która prowadzi własne klasy górnicze, w pierwszej kolejności zatrudniła tych z najlepszymi ocenami z przedmiotów górniczych i... z zachowania. - Chcemy wybierać najlepszych kandydatów z określonymi kwalifikacjami i na konkretne stanowiska. I co najważniejsze, wreszcie możemy sobie na to pozwolić. Hurranaboru nie będzie już ani w tym roku, ani w latach następnych - cieszy się Jarosław Zagórowski, prezes JSW.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... odzie.html

Tysiące ludzi chce być górnikami. Nikt ich jednak nie zatrudni

40 tysięcy osób chce pracować w kopalniach. - Tyle podań leży na biurkach, ale nikt tych ludzi do pracy nie przyjmie. To bardzo groźne dla branży - twierdzi Bogusław Ziętek - szef WZZ Sierpień 80. Inne związki uważają podobnie.

Rzeczywiście , szanse na pracę w górnictwie są praktycznie zerowe. Spółki zamroziły przyjęcia w tym roku . - Mamy spadek sprzedaży węgla ,a tym samym spadek wydobycia- tłumaczy Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej i dodaje - Trzeba jednak pamiętać o tym ,że w ostatnich dwóch latach KW przyjęła do pracy pod ziemią ponad 10 tys. osób.

Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce uważa , że brak nowych pracowników w kopalniach stworzy lukę pokoleniową, która ma bezpośrednie przełożenie na bezpieczeństwo pracy w kopalniach. - Chcielibyśmy powrotu do sytuacji, kiedy za jednego górnika odchodzącego na emeryturę kopalnia przyjmowała nowego pracownika. Teraz nawet to jest niemożliwe - mówi Czerkawski.

- Nie w ilości pracowników mierzy się poziom bezpieczeństwa na dole. Pamiętajmy o tym, że górnictwo jest co raz bardziej zmechanizowaną branżą - odpowiada Madej.

Również górnicza Solidarność zauważa problem. - Za kilka lat na rzecz kopalń będą pracować firmy prywatne, gdzie pracownicy będą zarabiać po 1 tys. zł, a warunki pracy będą przypominać Kambodżę - ironizuje szef górniczej Solidarności Dominik Kolorz. Zapowiada on zresztą gorącą wiosnę w górnictwie. - Może się tak zdarzyć , że będziemy walczyć nawet o utrzymanie miejsc pracy. Sytuacja spółek jest bardzo zła. Tzw. zyski mają więcej wspólnego z wirtualną księgowością niż z rzeczywistością - mówi Kolorz i dodaje, że do Polski wpływa 10-12 mln ton węgla importowanego - I to o dziwo wcale nie tańszego niż polski. - To skandal - kwituje.

Po Solidarności także Sierpień 80 zawiesił dziś swoje uczestnictwo w górniczym zespole trójstronnym. Górniczy związkowcy nieoficjalnie mówią ,że już wczesną wiosną mogą postraszyć protestami. - Ostatni duży protest był w 2008 roku. Mamy ciszę przed burzą - mówi jeden z nich.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... ednak.html



Iluminator - Czw Sty 14, 2010 8:14 am
Za Pulsem Biznesu:

"Chińczycy budzą węglową hossę

Na świecie drożeje węgiel. Akcjonariusze spółek z sektora górniczego mogą zacierać ręce.

Na przełomie roku kontrakty terminowe na węgiel w holenderskich portach ARA (Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia) poszły w górę o blisko 18 proc. W ślad za tym dynamicznie rosną też notowania spółek z sektora górniczego. Na GPW przez ostatnie dwa tygodnie akcje Bogdanki (LWB) i New World Resources (NWR) zdrożały o ponad 15 proc."



Wit - Czw Lut 04, 2010 9:11 pm
Zalewa nas rosyjski węgiel. Solidarność chce wyjaśnień
Tomasz Głogowski 2010-02-04, ostatnia aktualizacja 2010-02-04 12:07:21.0



W 2010 roku kupimy za granicą, głównie w Rosji, aż 12 mln ton węgla. To tyle, ile wydobywają dwie nasze kopalnie! Szefowie górniczych spółek są bezradni w starciu z konkurencją.

Jeszcze dwa lata temu wydawało się, że nas to nie dotyczy. Owszem, sprowadzany z Rosji węgiel trafiał się na składach opału, ale przeważnie w północnej Polsce. Vattenfall, największy w naszym regionie dostawca energii elektrycznej, kupował dla swoich elektrociepłowni zaledwie 300 tys. ton rosyjskiego węgla. Na szefach polskich spółek węglowych nie robiło to żadnego wrażenia. U szczytu światowej koniunktury przed igrzyskami w Pekinie kopalnie nie narzekały na brak zamówień i mało kto spodziewał się, że wszystko tak szybko się zmieni. Z obecnych szacunków wynika, że w 2010 roku w Rosji kupimy około 10 mln ton węgla. O tym, że Rosjanie z naszego rynku nie zamierzają ustępować, może świadczyć np. powołanie przez Sibirskają Ugolnają Energieticzeskają Kompanię (największego producenta węgla w Federacji Rosyjskiej) przedstawicielstwa w Polsce. Wprawdzie Piotr Matuszak, prezes SUEK Polska, uspokaja, że kompania nie chce zmonopolizować polskiego rynku, ale z jego słów wynika, że i tak śląskie górnictwo ma wiele powodów do obaw. Zdaniem Matuszaka największym zagrożeniem nie są duzi importerzy, ale malutkie firmy, które w czasach kryzysu wzięły się za handel. - Taka firma sprzeda 50 tys. ton węgla z Rosji i jest ustawiona na cały rok - przekonuje Matuszak.

Na problem zwróciła już uwagę górnicza "Solidarność". W środę skierowała do Waldemara Pawlaka, wicepremiera i ministra gospodarki, list, w którym domaga się "pilnego dwustronnego spotkania negocjacyjnego". Jednym z tematów ma być właśnie rosnący import węgla. Zdaniem "S" zagraża on funkcjonowaniu polskich kopalń. - Okazuje się, że importowany węgiel w wielu przypadkach nie jest tańszy od naszego. Ale spółki węglowe są źle zarządzane i nie radzą sobie z rosnącą konkurencją - mówi Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności". Twierdzi, że Katowicki Holding Węglowy za pośrednictwem spółki zależnej sam sprowadza węgiel z Rosji, bo nie jest w stanie wywiązać się ze zobowiązań wobec kontrahentów.

Przedstawiciele KHW wyjaśniają, że tylko raz kupiono niewielką ilość węgla ze Wschodu, bo był niezbędnym składnikiem do stworzenia ekologicznego paliwa pod nazwą ekoret. - Nie importujemy węgla, bo sami nie nadążamy z jego wydobyciem - zapewnia Ryszard Fedorowski, rzecznik holdingu, i dodaje, że w zeszłym roku spółka sprzedała ponad 12 mln ton węgla, czyli wszystko, co wyfedrowała.

Wydobycie węgla maleje jednak z roku na rok. Odczuwają to bez wyjątku wszystkie kopalnie i spółki węglowe, ale najbardziej chyba największa z nich, czyli Kompania Węglowa. W 2003 roku należące do niej kopalnie wydobyły 54 mln ton węgla, w 2009 roku - zaledwie 42 mln ton. Na tak duży spadek, zdaniem specjalistów, wpływ miały warunki geologiczne - po węgiel trzeba schodzić już nawet 1000 metrów, a także brak pieniędzy na inwestycje.

Nawet po doliczeniu kosztów transportu węgiel rosyjski jest od polskiego tańszy, bo często wydobywany jest metodą odkrywkową. - Nawet gdybyśmy zatrudnili Billa Gatesa, to nie pokonamy tej różnicy w kosztach - mówi Janusz Olszowski, prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej w Katowicach. Jego zdaniem nad rozwiązaniem problemu Polska powinna zastanowić się wspólnie z innymi krajami Unii Europejskiej. Czas nagli, bo Rosja rozbudowuje swoje górnictwo i już wkrótce chce eksportować około 135 mln ton węgla rocznie, czyli więcej niż wynosi całe polskie wydobycie.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... snien.html

Liderzy górniczych związków obrazili się na rząd
Tomasz Głogowski 2010-01-22, ostatnia aktualizacja 2010-01-22 13:55:41.0

Trzy największe związki zawodowe zawiesiły uczestnictwo w górniczym zespole trójstronnym! Twierdzą, że rząd ich lekceważył, a prezesi spółek węglowych obrażali.

Najpierw górnicza "Solidarność" i Sierpień '80, a wczoraj Związek Zawodowy Górników w Polsce zdecydowały, że nie będą już brały udziału w spotkaniach Zespołu Trójstronnego ds. Bezpieczeństwa Socjalnego Górników. To zaskakująca decyzja, bo zespół był jednym z najważniejszych miejsc, w którym prezesi spółek węglowych, przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki i związkowcy rozmawiali o sytuacji górnictwa. Tu ustalało się strategię dla branży, rozmawiało o bezpieczeństwie i prywatyzacji. - Nie będziemy już brać udziału w tej farsie - mówią teraz związkowcy.

Czarę goryczy przelała zapewne sprawa rządowej dotacji na podniesienie bezpieczeństwa w kopalniach. Po tragedii w kopalni Wujek-Śląsk, gdzie zginęło 20 górników, a 30 zostało ciężko rannych, na zespole trójstronnym ustalono, że sprawą ciężkich warunków panujących w kopalniach zainteresowane zostaną wszystkie kluby parlamentarne. To mogło zwiększyć szansę na "wyrwanie" dodatkowych pieniędzy dla górnictwa. Tyle że sprawa skończyła się porażką. - Gdy przyszło do konstruowania budżetu, okazało się, że nikt nie przekazał żadnych informacji o tym, w jakich warunkach pracują górnicy. Niepotrzebnie strzępiliśmy sobie języki - denerwuje się Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności".

Związkowcy uważają, że byli lekceważeni nie tylko przez ministerstwo, ale głównie przez szefów spółek węglowych. Dostało się przede wszystkim Jarosławowi Zagórowskiemu, prezesowi Jastrzębskiej Spółki Węglowej. - Pan prezes na każdym spotkaniu zespołu dawał nam do zrozumienia, że tylko marnuje czas. Był arogancki, nawet wobec przełożonych. Gdy próbowała go upominać wiceminister gospodarki, odpowiedział, że musi wyjść, bo ma ważniejsze sprawy na głowie - opowiada Kolorz.

Decyzja największych związków może być początkiem batalii o dalsze funkcjonowanie kopalń. Nie brakuje opinii, że 2010 rok może być gorszy od zeszłego. Zwały, na których jest już ponad 2,5 mln ton, nie maleją, spółki ograniczają wydobycie, wzrasta import węgla z Rosji.

- Wcale nie jest dużo tańszy od naszego, ale nie potrafimy sprostać konkurencji. Dlaczego? Bo spółki węglowe są źle zarządzane. O tym chcielibyśmy rozmawiać z rządem i pracodawcami, ale nasz głos był lekceważony - przekonują związkowcy.

Wciąż nierozwiązana pozostaje też sprawa prywatyzacji. Związkowcy alarmują, że rząd zmienił strategię dla branży bez pytania ich o zdanie. - Skarb państwa miał zachować dla siebie pakiet kontrolny spółek węglowych, tymczasem już słyszymy, że kopalnia Bogdanka zostanie sprzedana w całości. To skandal - przekonuje Kolorz i zapewnia, że "S" nie pozwoli, by ten scenariusz powtórzył się w przypadku śląskich kopalń.

Wiceminister gospodarki Joannę Strzelec-Łobodzińską dziwi decyzja trzech związków. - Zespół trójstronny miał rozwiązywać najważniejsze problemy górnictwa, a ciągle tylko słyszeliśmy skargi i żale na prezesów. Takie sprawy powinny być załatwiane w spółkach węglowych, a nie w Warszawie - przekonuje wiceminister i dodaje, że jest jeszcze szansa na porozumienie. - Poczekajmy, aż emocje nieco opadną. Potem wrócimy do stołu - mówi.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... _rzad.html



kiwele - Czw Lut 04, 2010 9:34 pm

Szansa leży pod Myszkowem

Pod Myszkowem jest co najmniej 726 milionów ton rud wolframu, molibdenu i miedzi. Ich eksploatacja zajęłaby 100 lat. Tak oszacowała, tylko na podstawie przeprowadzonych wstępnych odwiertów złóż, australijska firma Coffey Mining.
- Przeprowadzanie kalkulacji ekonomicznej na tak długi okres nie jest możliwe więc raport Coffey Mining koncentruje się jedynie na centralnej części złoża zawierającej około 100 mln ton i programie wydobycia na pierwsze 20 lat - mówi Andrew Zemek, dyrektor europejskiego projektu Strzelecki Miting Ltd, spółki która jest zainteresowana złożem w Myszkowie i jego okolicach.

- Kopalnia jest wielką szansą na pozbycie się przez gminę niedostaków finansowych i rozwiązania problemu bezrobocia. Z drugiej strony trzeba mieć też świadomość pewnych uciążliwości związanych z sąsiedztwem kopalni - mówi burmistrz Myszkowa Janusz Romaniuk.

Najbardziej zaniepokojeni budową kopalni są mieszkańcy domów w sąsiedztwie pól będuskich. Niektórzy jawnie sprzeciwiają się inwestycji, inni, choć mają obawy, wiedzą, że jest to dla miasta wielka szansa.

- Niektórzy ludzie się boją, ale kopalnia przecież nie powstanie w samym Myszkowie. Większej szansy dla naszego regionu nie będzie. Cały przemysł padł tu w latach 90. Można zrobić referendum, ale to nic nie da. Jeżeli kopalnia nie powstanie, to Myszków upadnie - mówi Józef Sypniewski, mieszkający obok pól, pod którymi są złoża cennych minerałów.

Koszt inwestycji szacowany jest na 427 milionów dolarów, z czego 224 mln na budowę kopalni i 203 mln na budowę zakładu wzbogacania rudy.

Wydobycie rudy planowane jest na poziomie od 5 do 7 milionów ton rocznie (dla porównania KGHM Lubin wydobywa rocznie 30 mln ton). Okres eksploatacji przyjęty do rachunku ekonomicznego wyniesie więc 17-20 lat.

- Nie znaczy to, że kopalnia zostanie po tym okresie zamknięta. Jakiś horyzont trzeba jednak przyjąć, bo nie sposób przeprowadzać kalkulacji ekonomicznej ¬w nieskończoność - twierdzi Zemek.

Budowa kopalni może ruszyć już za 4-5 lat. Przekazanie do eksploatacji nastąpiłoby po około 2 latach. W pobliżu kopalni powstanie zakład przetwórczy. Jego miejsce nie zostało jednak na razie ustalone. Kopalnia Myszków produkować będzie trzy oddzielne koncentraty: molibdenu, miedzi i wolframu.

Zmielona skała, po odzyskaniu metalu, składowana będzie w zbiornikach odpadów poflotacyjnych. Studium przewiduje jednak, że 73 proc. tych odpadów trafi z powrotem do do pustych wyrobisk kopalni.
- Takie rozwiązanie jest bardzo przyjazne dla środowiska, gdyż zmniejsza zapotrzebowanie na stawy osadowe na powierzchni - wyjaśnia Zemek.

Studium przewiduje kopalnię na głębokości od 200 m do 800 m. Zdaniem autorów raportu całkowita powierzchnia zbiorników osadowych w ciągu 20 lat istnienia kopalni wyniesie jedynie 56 ha.

W praktyce może to oznaczać kilka mniejszych zbiorników. Starsze zbiorniki będą zamykane i rekultywowane, a nowe otwierane. Dla porównania, powierzchnia zbiornika odpadów poflotacyjnych Żelazny Most w KGHM Lubin wynosi ponad 1400 ha.

Studium zawiera szereg zaleceń i rekomendacji, co do przeprowadzenia dalszych szczegółowych badań w różnych dziedzinach, w tym środowiskowych, hydrologicznych, metalurgicznych itp.

Niezbędne są również dalsze wiercenia w celu bardziej precyzyjnego zdefiniowania kształtu złoża.

http://www.dziennikzachodni.pl/pieniadz ... ,id,t.html


W latach osiemdziesiatych dokumentowano jakies olbrzymie zloze metali kolorowych gdzies w polnocno-wschodniej PĂślsce.
Mowa byla nawet o inwestowaniu tam, ale potem sprawa ucichla.
Sa jeszcze jakies echa tamtej mazurskiej czy raczej bialostockiej sprawy?



bankier - Pią Lut 05, 2010 11:17 am
jakies olbrzymie zloze metali kolorowych



kiwele - Pią Lut 05, 2010 5:53 pm


Nie jakieś i nie zabardzo kolorowych (chociaż kolorowo to wyglądało) - dotyczyło to złoża rud pierwiastka tytanu lub samego tytanu nie wiem jak tam występuje (a przynajmniej ten był strategiczny pewnie było coś więcej) - w tej chwili nie planuje się uruchomienia złoża o ile kiedykolwiek zostanie to uruchomione. Do poczatku lat 90 wszystko było ściśle tajne - tzn to co tam znaleźli było tajne.


Do poczatku lat 90 wszystko bylo scisle tajne...
Tak, tak tajne, ze dowiedzialem sie o tym wlasnie w latach 80-tych przez takie pisma jak "Mining Annual Review" i to w srodku Afryki.
Zaczalem sie tym nawet interesowac, bo juz z polskich zrodel sie dowiedzialem, ze byly daleko posuniete prace koncepcyjne i projektowe nad jego zagospodarowaniem.
Konkretniej mowiac jest to wielkie zloze, a nawet kilka, rud ilmenitowych z zawartoscia zelaza, wanadu, tytanu, kobaltu, niklu, miedzi i pierwiastkow z grupy ziem rzadkich o duzym strategicznym znaczeniu. Na dosc duzej glebokosci, minimum 800 metrow i nawet ponizej glebokosci 2000 metrow.
Zloze zblizone w swojej formie i warunkach zalegania do szwedzkich zloz w Kiruna-Gellivara i do tego ktorym sie zajmowalem w Kipushi w Katandze: zloze hydrotermalne zylowo-gniazdowe miedzi, cynku i innych metali (german, zloto!), eksploatowane na glebokosci ponizej 1000 metrow.
Gdyby sprawy z polskim zlozem szly dalej, to moglbym nawet tam sie znalezc , bo mialem dlugie doswiadczenie z eksploatacja w podobnych, nieznanych dotad w Polsce warunkach.
W latach 90-tych zainteresowanie zlozem na Suwalszczyznie malalo. Zostalo nawet zaliczone do pozabilansowych.
Wystarczy jednak zmiana koniunktury, by sprawa sie stala znowu interesujaca.



Tequila - Sob Lut 20, 2010 2:11 pm


KHW sięgnie po złoża zlikwidowanej kopalni "Niwka-Modrzejów"

W najbliższym czasie Katowicki Holding Węglowy spodziewa się uzyskania koncesji na eksploatację węgla z tzw. pola wydobywczego Brzezinka w Mysłowicach. Umożliwi to sięgnięcie po złoża zamkniętej ponad 10 lat temu sosnowieckiej kopalni "Niwka-Modrzejów". Dzięki inwestycjom spółka zyska dostęp do złóż ok. pół miliarda mln ton węgla.

"Starania o koncesję są na końcowym etapie. Jej uzyskanie, w połączeniu z rozpoczęciem inwestycji zmierzających do utworzenia w ramach holdingu tzw. megakopalni, otworzy nam dostęp do złóż węgla na wiele lat" - powiedział PAP prezes KHW Stanisław Gajos. Dodał, że otrzymanie koncesji nastąpi po wielu miesiącach starań.

Zamknięciu kopalni "Niwka-Modrzejów" w ramach programu restrukturyzacji górnictwa towarzyszyły pod koniec lat 90. ostre protesty społeczne. Związkowcy wskazywali, że kopalnia dysponuje dużą ilością dobrej jakości węgla. Przynosiła jednak straty, a zdolności produkcyjne polskiego górnictwa były wówczas zbyt wysokie.
Teraz KHW zamierza sięgnąć po węgiel z pola Niwka, a także nieeksploatowanego jeszcze wówczas pola Brzezinka, gdzie znajduje się - w zależności od wariantu wydobycia - od 60 do ponad 120 mln ton węgla. Będzie on eksploatowany już za kilka lat, przy wykorzystaniu infrastruktury kopalni "Mysłowice-Wesoła".

Za ok. 3-5 lat ta kopalnia oraz większość innych zakładów KHW mają stać się częścią megakopalni, która będzie w stanie bardziej elastycznie reagować na sytuację na rynku w zakresie ilości i struktury wydobycia, a zwłaszcza daje możliwość znacznego ograniczenia kosztów. Osobno pozostanie katowicka kopalnia "Wujek" i zależna od KHW kopalnia "Kazimierz-Juliusz".

Megakopalnia ma koncentrować się wokół jednego szybu - "Bronisław", który ma zostać pogłębiony z 465 do 1 tys. 230 metrów. Prace mogą rozpocząć się jeszcze w tym roku. Dzięki inwestycjom KHW zyska dostęp do złóż ok. 550 mln ton węgla, na wiele lat zlikwiduje też tzw. wydobycie podpoziomowe, czyli pochodzące z miejsc, gdzie nie sięgają kopalniane szyby. Powstanie centralna klimatyzacja, uprości się model kopalni, stopnieje też ilość stanowisk administracyjnych, przede wszystkim w centrali.

"Dzięki koncepcji megakopalni te same inwestycje będą służyć większości naszych kopalń. Gdybyśmy chcieli realizować je w każdej z nich osobno, kosztowałoby to nawet trzykrotnie drożej" - ocenił prezes. Koszty związane z tworzeniem megakopalni szacuje się na ok. 600 mln zł w ciągu kilku lat. Środki KHW zamierza pozyskać z kontynuacji programu emisji tzw. obligacji węglowych oraz z giełdy, gdzie chce zadebiutować w 2011 r.

http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/ ... ejow_.html



Wit - Sob Mar 06, 2010 4:16 pm
Katowicki Holding Węglowy zostanie giełdowym rekinem?
Tomasz Głogowski 2010-03-05, ostatnia aktualizacja 2010-03-05 21:22:03.0



Po roku przerwy Katowicki Holding Węglowy wznowił przygotowania do giełdowego debiutu. - To właściwa decyzja - przekonuje Ministerstwo Gospodarki.

Holding, który zatrudnia ponad 20 tys. osób, miał być nie tylko pierwszą na Śląsku, ale pierwszą w Polsce górniczą spółką, która zostanie częściowo sprywatyzowana. Tak się jednak nie stało, bo w zeszłym roku ubiegła go lubelska kopalnia Bogdanka. Nie dość, że pierwsza zadebiutowała na giełdzie, to jeszcze zrobiła to z ogromnym powodzeniem, zyskując w ten sposób ponad 500 mln zł na inwestycje. Tymczasem holding musiał zrezygnować ze swoich planów, bo załamała się nie tylko koniunktura na węgiel, ale i sama giełda.

Ale to już przeszłość. Niedawno KHW znów wznowił przygotowania do giełdowego debiutu, który zdaniem prezesa Stanisława Gajosa może nastąpić w drugim kwartale przyszłego roku. - To realny termin - ocenia prezes Gajos i dodaje, że wznowiono już prace nad wyceną spółki oraz prospektem emisyjnym. Nie udało się ich stworzyć za pierwszym podejściem, ale zlecono wtedy szczegółowe analizy ekonomiczne, które po uaktualnieniu zostaną teraz wykorzystane.

Holding zamierza sprzedać na giełdzie od 30 do 40 proc. swoich akcji. Pakiet kontrolny - zgodnie ze strategią dla górnictwa - ma zachować dla siebie skarb państwa. Joanna Strzelec-Łobodzińska, wiceminister gospodarki, mówi, że resort popiera przygotowania holdingu do giełdy, bo to dziś jedyna możliwość na pozyskanie przez spółkę gotówki na inwestycje. - Niestety, banki są nieufne wobec kopalń i niechętnie udzielają im kredytów. Górnictwo musi finansować wszystko z własnej kieszeni, a to niełatwe - przekonuje minister Strzelec-Łobodzińska i przypomina, że co roku wydatki na nowe złoża, maszyny i unowocześnienie wydobycia sięgają 2 mld zł. Jedna czwarta tej kwoty przypada na KHW.

Holding, w odróżnieniu od innych śląskich spółek węglowych, ma już zgodę górników na częściową prywatyzację. W 2008 roku w kopalniach zorganizowano specjalne referendum, w którym 51 proc. załogi zgodziło się na wprowadzenie spółki na GPW. - Referendum wciąż jest ważne i nie będziemy go powtarzać - zapewnia prezes Gajos.

Górnicy nie mają nic przeciwko planom prywatyzacyjnym, bo zdają sobie sprawę, że skorzysta na nich nie tylko firma, ale i oni sami. Zgodnie z prawem załodze przypadnie bowiem 15 proc. akcji holdingu. Gdy kilka lat temu zrobiono ostrożne symulacje, ile akcje są warte, wyszło, że pakiet przypadający na jednego pracownika może wynieść 30-40 tys. zł.

Co ciekawe, pomysłu wprowadzenia KHW na giełdę nie torpedują też związkowcy. Zastrzegają jednak, że zgodzą się tylko na częściową prywatyzację, w której kontrolę nad spółką na zawsze zachowa państwo. - Ważne będą też gwarancje zatrudnienia dla załogi. To dla nas priorytet - mówi Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... inem_.html

Kopalnie do zamknięcia? Dwie przyniosły 400 mln strat
Tomasz Głogowski 2010-03-03, ostatnia aktualizacja 2010-03-03 11:16:33.0

Niedługo okaże się, czy wszystkie kopalnie wchodzące w skład Kompanii Węglowej będą dalej fedrować węgiel. Zagrożone są Halemba-Wirek i Rydułtowy-Anna, które tylko w zeszłym roku przyniosły w sumie 400 mln zł strat

Losy obydwu kopalń rozstrzygną się w kwietniu, bo wtedy Kompania ma przedstawić radzie nadzorczej oraz Ministerstwu Gospodarki nową strategia funkcjonowania spółki do 2015 roku. Mirosław Kugiel, prezes KW, przyznał w niedawnej rozmowie z Polską Agencją Prasową, że spółce grozi nadprodukcja węgla szacowana na 10 mln ton. W związku z tym będzie musiała poważnie zastanowić się, czy "wszystkie jej kopalnie muszą dalej pracować". Nie chciał wyjaśnić, czy chodzi o likwidację kopalń przynoszących straty, ale przyznał, że w grę może wchodzić ewentualne wstrzymanie w nich wydobycia.

- Problem ma dwa aspekty. Pierwszy to czysta ekonomia, która wytycza jednoznaczne decyzje, z drugiej strony jest interes społeczny, kwestia rosnącego bezrobocia i skutków takich decyzji - stwierdził prezes Kugiel.

Kompania musi szybko rozwiązać problem obydwu kopalń, bo w sumie przyniosły one w zeszłym roku około 400 mln zł strat. To katastrofalny wynik, biorąc pod uwagę, że w tym samym czasie Ziemowit, najlepsza kopalnia wchodząca w skład Kompanii, zarobił 500 mln zł.

Aleksandra Magaczewska, szefowa rady nadzorczej Kompanii oraz dyrektorka departamentu górnictwa w Ministerstwie Gospodarki, uspokaja, że decyzje nie zapadną pochopnie. - Musimy mieć pewność, że te kopalnie są rzeczywiście trwale nierentowne. To, że teraz przynoszą straty, wcale nie oznacza, że tak samo będzie za kilka miesięcy - przekonuje Magaczewska.

Kompania musi jednak przygotować nową strategię, bo zaczyna mieć kłopoty nie tylko z nierentownymi kopalniami, ale całym wydobyciem i sprzedażą węgla. Jeszcze w 2008 roku spółka dostarczała krajowym elektrowniom i elektrociepłowniom 22 mln ton węgla rocznie, teraz zaledwie 14 mln ton. Lukę - jak niedawno pisała "Gazeta" - błyskawicznie wypełniły rosyjskie kopalnie, których węgiel jest ponad 20 proc. tańszy od naszego. I choć firma razem z innymi spółkami węglowymi domaga się teraz wprowadzania ceł na węgiel rosyjski, to zanim Unia zajmie się tą sprawą, minął co najmniej dwa lata.

Sytuację Kompanii pogarsza też wciąż nierozwiązana sprawa podatku, którego domagają się gminy. Kopalnie nie płaciły go od 2003 roku, bo wtedy pojawił się spór prawny, czy wyrobiska podlegają opodatkowaniu, czy nie. Kwestię rozstrzygnęło dopiero Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Katowicach, które nakazało w 2008 roku Jastrzębskiej Spółce Węglowej zapłatę zaległego podatku gminie Ornontowice, na terenie której pracuje kopalnia Budryk. Od tego czasu posypały się pozwy od innych gmin domagających się od kopalń pieniędzy. Efekt jest taki, że Kompania, która jest największą spółką górniczą w Polsce, musiała stworzyć 450 mln rezerwy na ewentualne pokrycie roszczeń. To z kolei odbija się na kondycji całej firmy, która w tym roku może zanotować przez to 200 mln zł strat.

Sprawą podatku zajmie się w czwartek sejmowa podkomisja pracująca nad nowelizacją prawa górniczego i geologicznego. Jej przewodniczący, poseł Jan Rzymełka (PO), stoi po stronie spółek węglowych i przekonuje, że niedługo kopalnie nie będą już miały z czego płacić kolejnego haraczu. Przypomina, że Górnicza Izba Przemysłowo-Handlowa wyliczyła, że 2000 roku w cenie każdej tony węgla było około 35 zł różnego rodzaju opłat i podatków. Obecnie jest to już 85 zł.

- Trzeba jak najszybciej uregulować sprawę podatku od wyrobisk, bo teraz wszystko zależy od prawników, którzy przerzucają się różnymi opiniami. W zależności od tego, jak zinterpretują je sądy, spółki węglowe płacą albo i nie. Tak dalej być nie może - przekonuje Rzymełka i dodaje, że projekt znowelizowanej ustawy może pojawić się już latem tego roku.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,97 ... strat.html



Wit - Śro Mar 24, 2010 9:48 pm
Związkowcy martwią się, że górnictwo w Polsce upadnie
Tomasz Głogowski 2010-03-19, ostatnia aktualizacja 2010-03-19 23:18:43.0



Dlatego postanowili wspólnie walczyć nie tylko o podwyżki, ale też o przyszłość kopalń. W piątek spotkali się w Katowicach i zaapelowali do premiera, by ratował górnictwo. - Jest krawędzi upadku - zaalarmowali.

Do tej pory scenariusz lubił się powtarzać: na początku każdego roku w górnictwie zaczynały się tzw. negocjacje płacowe. Jeżeli Solidarność i Związek Zawodowy Górników w Polsce zaproponowały powiedzmy 300 zł podwyżki dla każdego górnika, konkurencyjny "Sierpień 80", nie chcąc wypaść gorzej, przebijał stawkę przynajmniej dwukrotnie. I zamiast negocjacji ze spółkami węglowymi zaczynały się kłótnie związkowców. - A w świat szła informacja, że zależy nam tylko na kasie - mówi jeden z nich.

W tym roku jest inaczej. Gdy Kompania Węglowa zasygnalizowała niedawno, że w 2010 roku podwyżek dla górników raczej nie będzie, wszyscy czekali aż oburzeni związkowcy zaczną straszyć pikietami albo strajkiem. Ale nic z tych rzeczy. Czyżby związkowcy złagodnieli?

Nie, chcą zjednoczyć siły i wspólnie rozmawiać nie tylko o podwyżkach (z których rzecz jasna nie zamierzają rezygnować), ale też przyszłość kopalń i całego górnictwa. W piątek w Katowicach spotkali się szefowie 12 największych central i w specjalnym liście do premiera wezwali do ratowania branży. Ich zdaniem sytuacja górnictwa jest tragiczna. - Osoby nadzorujące sektor chowają głowy w piasek i udają, że nic się złego nie dzieje. Taka postawa grozi konfliktem społecznym o największej od lat skali - napisali do premiera związkowcy.

Ich zdaniem problemem jest nie tylko import węgla z Rosji, spór o podziemny podatek w kopalniach, ale także niekompetencja niektórych menadżerów kierujących spółkami węglowymi. Pytają co dalej z kopalnią Halemba-Wirek i Anna-Rydułtowy, które fedrują gigantyczne straty sięgające 400 mln zł rocznie, czy przyjęciami do kopalń, które są dużo mniejsze niż w poprzednich latach. - Chcemy poznać odpowiedzi na te pytania - mówi Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności".

Związkowcy przekonują, że źle dzieje się nie tylko w Kompanii, ale także w pozostałych firmach górniczych. Choć Jastrzębska Spółka Węglowa, która z powodu kryzysu straciła w zeszłym roku 340 mln zł, powoli odrabia straty (w styczniu i w lutym zarobiła na czysto 81,4 mln zł) daleko w niej do spokoju. Konflikt narasta, bo Jarosław Zagórowski, prezes JSW stwierdził ostatnio, że byłoby nieodpowiedzialnie zaledwie po dwóch miesiącach podnosić ludziom pensje. W zamian zaproponował jednorazowe premie , ale nie wzbudził tym zachwytu związkowców.

Skomplikowana sytuacja panuje też w Katowickim Holdingu Węglowym, który zadeklarował, że chce wznowić przygotowania do wejścia na giełdę. Sierpień 80, od razu zażądał po 300 zł podwyżki dla każdego górnika. - Skoro holding jest w tak świetnej kondycji finansowej jak twierdzą jego szefowie, to nie będzie chyba z tym problemów - kpi Bogusław Ziętek, szef "Sierpnia 80".

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,97 ... adnie.html

Kończy się era górnictwa? Kopalnie ostro zetną etaty
Tomasz Głogowski 2010-03-11, ostatnia aktualizacja 2010-03-11 20:19:13.0

Kto w tym roku będzie chciał znaleźć pracę w jednej z kopalń Kompanii Węglowej, raczej może o tym zapomnieć. Firma wznowi przyjęcia nowych ludzi dopiero w przyszłym roku i to też nie na masową skalę. Do 2015 roku z górnictwa odejdzie więcej ludzi, niż zostanie w nim zatrudnionych.

Spółka, będąca wciąż jednym z największych pracodawców w regionie, w tym roku zatrudni zaledwie 630 osób. Aż 581 z nich stanowić będą absolwenci szkół górniczych. Reszta z ogromnej rzeszy chętnych do pracy w Kompanii (w zeszłym roku do firmy wpłynęło aż 38 tys. podań o pracę) zostanie na razie odprawiona z kwitkiem.

Masowe przyjęcia Kompania wznowi w przyszłym roku. Według planów do kopalń przyjętych zostanie wtedy ponad 2,8 tys. osób (nie licząc 500 absolwentów szkół górniczych). W ciągu kolejnych pięciu lat firma zatrudni ponad 14,3 tys. nowych górników.

Te liczby mogą robić wrażenie, tyle że w tym samym czasie z kopalń więcej osób odejdzie, niż zostanie przyjętych. Malejące z roku na rok wydobycie, rosnąca konkurencja ze strony Rosji oraz wyczerpujące się złoża w niektórych kopalniach sprawiają, że do 2015 roku z Kompanii odejdzie 25 tys. osób, z czego aż 19,5 tys. na emerytury. Firmie trudno będzie przez to załatać dziurę pokoleniową. Już teraz 43 proc. zatrudnionych ma co najmniej 20-letni staż pracy pod ziemią, czyli do emerytury zostało im zaledwie pięć lat.

Naukowcy, w tym prof. Marek Szczepański z Uniwersytetu Śląskiego, przypominają, że spadek zatrudnienia w górnictwie dla nikogo nie powinien już być zaskoczeniem. Choć z wydobywania węgla wciąż żyje na Górnym Śląsku około 400 tys. osób, to górnictwo nie będzie już wiodącą branżą w naszym regionie.

- Najwięcej miejsc pracy powstanie w handlu, usługach i nowych technologiach - mówi prof. Szczepański. Nie znaczy to oczywiście, że kopalnie znikną, choć część z nich rzeczywiście może nie przetrwać najbliższych pięciu lat. Kończą się na przykład zasoby węgla w Ruchu Anna, będącego częścią kopalni Anna-Rydułtowy. Jeszcze w tym roku 200 pracowników z Anny zostanie przeniesionych do Rydułtów, a podobne "transfery" możliwe są także pomiędzy innymi kopalniami.

Przedstawiciele Kompanii mówią, że spadek zatrudnienia to także efekt m.in. coraz większej automatyzacji prac pod ziemią i ciągłego ograniczania kosztów na powierzchni, gdzie łączone są kolejne działy. Jeszcze niedawno każda kopalnia miała własną księgowość, dziś zajmuje się tym centrala firmy. - Nie zapominajmy jednak, że do 2030 roku ponad 60 proc. energii elektrycznej w Polsce wciąż pochodzić będzie z węgla - przypomina Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii.

Nie zmieni to faktu, że zatrudnienie zmniejszy się także w Katowickim Holdingu Węglowym - z około 20 tys. do 15 tys. osób. Podobnie będzie w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, która zatrudniać będzie w przyszłości tylko absolwentów klas górniczych i to tylko tych z najlepszymi ocenami z przedmiotów górniczych i z zachowania. - Chcemy wybierać najlepszych kandydatów z określonymi kwalifikacjami i na konkretne stanowiska. I co najważniejsze, wreszcie możemy sobie na to pozwolić. Huranaboru nie będzie już ani w tym roku, ani w latach następnych - mówił niedawno "Gazecie" Jarosław Zagórowski, prezes JSW.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,97 ... etaty.html

Mity o górnictwie legły w gruzach. Zobacz wyniki badań
Tomasz Głogowski 2010-03-10, ostatnia aktualizacja 2010-03-10 17:41:12.0

Młody górnik czuje się Ślązakiem, ma super kolegów, średnie wykształcenie i żonę, która zamiast siedzieć w domu, pracuje zawodowo - taki obraz wyłania się z najnowszych badań socjologicznych przeprowadzonych przez naukowców pod kierunkiem prof. Marka Szczepańskiego. Kilka mitów o górnictwie legło w gruzach.

Wygląda na to, że od 1998 roku, gdy prof. Szczepański przeprowadził podobne badania, w górnictwie zaszła prawdziwa rewolucja. Wtedy zdecydowana większość ankietowanych górników deklarowała zawodowe albo podstawowe wykształcenie, choć zdarzali i się tacy, którzy nie skończyli żadnej szkoły. Wydawało się, że przez ostatnie 12 lat niewiele się w tej kwestii zmieniło, ale przeprowadzone na przełomie listopada i grudnia 2009 roku badania Szczepańskiego pokazały, że jest zupełnie inaczej. Naukowcy na zlecenie Kompanijnego Ośrodka Szkolenia (spółki należącej do Kompanii Węglowej) przepytali ponad 800 młodych, pracujących nie dłużej niż trzy lata w zawodzie, górników. Chcieli dowiedzieć się, jakie mają wykształcenie, aspiracje zawodowe i dlaczego zatrudnili się w kopalni.

Okazało się, że prawie połowa (44 proc.) ma wykształcenie średnie zawodowe i policealne, a 11,4 proc. nowo przyjętych górników na stanowiska robotnicze skończyło nawet studia. Młodzi ludzie nie wybierają pracy w kopalniach przypadkowo, tylko dziedziczą tradycje rodzinne. Aż 90 proc. badanych miało przed podjęciem pracy kontakt z kopalnią. Pracowali w niej ojciec (39,7 proc.), dziadek (23 proc.), bracia (11,4 proc.) albo teść (14 proc.). W przypadku tak niebezpiecznego zawodu ma to znacznie. Młodzi górnicy wiedzą mniej więcej, czego mają się na dole spodziewać, nawet jak wcześniej nie przepracowali w kopalni ani jednego dnia.

Więcej niż co drugi górnik (56,7 proc.) wybrał kopalnię ze względu na stabilność zatrudnienia i co ciekawe, bliskość kopalni od miejsca zamieszkania. Na kolejnych miejscach znalazły się wyższe niż gdzie indziej zarobki, dodatkowe świadczenia, uzyskanie nowych kwalifikacji zawodowych oraz zainteresowanie zawodem górnika. - Młodzi ludzie są pragmatyczni. Wiedzą, że mając kopalnię pod nosem zaoszczędzą na dojazdach, a dysponując dyplomem szkoły średniej w górnictwie zarobią dużo więcej niż w innych zakładach - mówi prof. Szczepański.

Nieco ponad 20 proc. zadeklarowało, że zatrudniła się w kopalni ze względu na prestiż zawodu górnika. To nieźle, biorąc pod uwagę, że na początku lat 90. żaden z uczniów szkół średnich pytanych wtedy o to przez prof. Szczepańskiego nie chciał nawet słyszeć o pracy na kopalni.

Młodzi górnicy, z których większość zadeklarowała się jako Ślązacy, nie żałują, że wybrali taki zawód: 65 proc. stwierdziło, że podjęło bardzo dobrą, a 30,2 proc., że dobrą decyzję. To istotne, zważywszy, że większość (78 proc.) pracowało wcześniej w innych firmach niezwiązanych w żaden sposób z górnictwem. Trzeba jednak przyznać, że część badanych (10 proc.) zostawiło sobie "furtkę" i pomimo, iż doceniają stabilność zatrudnienia, to rozważają w przyszłości zmianę pracy.

Jeżeli tak, to z pewnością nie z powodu złej atmosfery w pracy. Mało kto by się spodziewał, ale w kopalni jest wręcz idealnie! Ponad 94 proc. młodych górników zadeklarowało, że relacje ze sztygarami są pozytywne, tak samo jak z kolegami ze zmiany, gdzie oceny były jeszcze lepsze i sięgnęły 97,4 proc. Tylko niecały 1 proc. stwierdziło, że stosunki układały się źle albo bardzo źle.

Niepracująca żona siedzi w domu i wychowuje dzieci? Nie w młodych górniczych rodzinach. Z badań wynika, że ponad 31 proc. żon pracuje zawodowo, a 6,8 proc. jeszcze się uczy. Zaledwie 15,4 proc. nie pracuje albo jest na bezrobociu (1,8 proc.)

Badania pokazały też, że młodzi górnicy nie zamierzają już godzić się na niepotrzebne narażanie ich życia. Domagają się rzetelnych szkoleń o zagrożeniach związanych z robotami strzałowymi, metanem czy pracami transportowymi. Chcą też wiedzieć wszystko o drogach ucieczkowych czy wentylacyjnych.

Szefowie Kompanii Węglowej deklarują, że opinie zebrane przez socjologów nie trafią do szafy, ale zostaną wykorzystane podczas szkoleń młodych pracowników.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,97 ... badan.html



Cuma - Czw Mar 25, 2010 8:35 am
Jestem za redukcją etatów w górnictwie ale stopniowym. Wiadomo że kopalnie nie będa istnieć wiecznie, wiadomo że najbliższe lata przyniosą pare likwidacji, wiec lepiej jak stopniowo bedzie się już zmniejszać ilość etatów niż jak nagle sie zwolni kilka tysiecy osób.



Wit - Nie Mar 28, 2010 3:48 pm
Koniec kryzysu. Górnicy czekają na premię i podwyżki
Tomasz Głogowski 2010-03-26, ostatnia aktualizacja 2010-03-27 00:25:12.0



Jastrzębska Spółka Węglowa chce wynagrodzić swoim pracownikom ciężkie miesiące kryzysu. W połowie roku dostaną jednorazowe premie, na które firma przeznaczy około 30 mln zł. Jest tylko jeden warunek: węgiel musi się sprzedawać przynajmniej tak dobrze jak teraz.

O końcówce zeszłego roku wiele rodzin w Jastrzębiu i okolicach wolałoby pewnie zapomnieć. Z powodu kryzysu górnicy Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która jest największym pracodawcą w regionie, pracowali tylko cztery dni w tygodniu. Ich wynagrodzenia spadły o 400-500 zł miesięcznie, a firma zaoszczędziła około 100 mln zł. Teraz Jarosław Zagórowski, prezes JSW, zadeklarował, że odda pracownikom zaciągnięty w zeszłym roku "dług", ale do funduszu płac trafi tylko 70 mln zł (płace wzrosną przez to o 3,7 proc.), a reszta, czyli 30 mln zł, zostanie przeznaczona na jednorazowe premie. Zostaną wypłacone w czerwcu, ale pod warunkiem, że sytuacja spółki się nie pogorszy.

W JSW pracuje nieco ponad 20 tys. osób, więc każdy mógłby liczyć średnio na 1,5 tys. zł premii. Nie wszyscy dostaną tyle samo. - Chcemy skończyć z zasadą: czy się stoi, czy się leży, wypłata się należy. Bywały przypadki, że część pracowników poszła w zeszłym roku na L4 i wcale na tym nie straciła. Dlatego teraz nie dostaną takich samych premii jak ci, którzy ciężko pracowali - mówi Zagórowski. Przyznaje, że dzieląc zaoszczędzone pieniądze, chce uniknąć powiększenia funduszu płac, który - raz powiększony - musi pozostać na takim samym poziomie niezależnie od tego, czy firma radzi sobie dobrze, czy źle. Pierwsze miesiące tego roku pokazały, że nie jest źle. JSW zarobiła ponad 80 mln zł, co jest bardzo dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę, że w zeszłym roku straciła aż 340 mln zł. Nie ma jednak gwarancji, że tak będzie zawsze. Spółkę czekają potężne inwestycje. Musi rozbudować istniejące kopalnie, bo jeżeli tego nie zrobi, za kilkanaście lat zabraknie w nich węgla.

Tymczasem związkowcy nie chcą zgodzić się na propozycje zarządu. Ich zdaniem oznaczałoby to, że w tym roku podwyżek w JSW nie byłoby wcale. Argumentują, że wszystko zje inflacja, i domagają się, by fundusz płac był w 2010 roku większy nie o 100 mln, ale o 182 mln zł. Każdy pracownik mógłby wtedy liczyć na mniej więcej 6-proc. podwyżkę.

- Przy pogarszającej się wydajności byłoby to dla firmy bardzo niebezpieczne - ostrzegają szefowie JSW.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... wyzki.html

Chcesz zostać prezesem spółki węglowej? Zgłoś się
Tomasz Głogowski 2010-03-28, ostatnia aktualizacja 2010-03-28 23:49:26.0

Czy na czele śląskich spółek węglowych staną niebawem nowi ludzie? Rozpoczynają się konkursy na stanowiska w zarządach, ale faworytami są dotychczasowi szefowie kopalń.

Waldemar Mróz jest na razie jedynym członkiem zarządu Katowickiego Holdingu Węglowego, który przez następne trzy lata może być spokojny o swoją posadę. Mróz został właśnie wybrany przez załogę na stanowisko wiceprezesa do spraw pracowniczych. Poparło go prawie 93,5 proc. z ponad 14 tys. pracowników, którzy wzięli udział w głosowaniu (KHW zatrudnia 20,3 tys. osób). Pozostałych członków zarządu KHW, czyli prezesa i trzech zastępców, nie będą już wybierać pracownicy, ale komisja konkursowa. Kandydaci mogą zgłaszać się do 7 kwietnia, a rozmowy kwalifikacyjne zaplanowano na 15 i 16 kwietnia.

Stanisław Gajos, dotychczasowy szef KHW, jak wynika z nieoficjalnych informacji, ma ogromne szanse, by utrzymać stanowisko na następną kadencję. Holding pomimo kryzysu zarobił w zeszłym roku ponad 80 mln zł i choć zaangażował się w opcje walutowe, wyszedł z tego obronną ręką. Spółce udało się nawet sprzedać obligacje węglowe i pozyskać dzięki temu 300 mln zł na inwestycje (cały program ma przynieść 900 mln zł). Trzeba też pamiętać, że prezes Gajos sprawuje swoją funkcję od 2003 roku, najdłużej ze wszystkich urzędujących szefów spółek węglowych na Śląsku.

2 kwietnia ukaże się ogłoszenie o konkursie w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, a kandydaci na prezesa i wiceprezesów będą mogli zgłaszać się do 20 kwietnia. Rozmowy odbędą się od 10 do 14 maja. Jarosław Zagórowski, dotychczasowy szef JSW (z nieoficjalnych informacji wynika, że również jest murowanym kandydatem na następną kadencję), mówi, że jeszcze podjął ostatecznej decyzji o starcie w konkursie. - Ministerstwo nie rozpieszcza szefów spółek węglowych. Ostatnio obcięli nam czternaste pensje, nagrody barbórkowe i deputat węglowy - żartuje Zagórowski, przypominając decyzję resortu gospodarki, który uznał, że korzystanie z tych świadczeń przez prezesów prowadzi do ominięcia tzw. ustawy kominowej.

Konkursy będą miały także prestiżowe znaczenie. Wybrani w nich prezesi będą prawdopodobnie tymi, którzy wprowadzą spółki węglowe na giełdę. Przygotowania do debiutu wznowił już Katowickie Holding Węglowy, niebawem zrobi to też prawdopodobnie JSW. W niedawnym wywiadzie dla portalu nettg.pl, Joanna Strzelec-Łobodzińska, wiceminister gospodarki, powiedziała, że możemy być świadkami wyścigu o wejście na giełdę między KHW i JSW.

W tym roku skończyły się też kadencje niektórym liderom związkowym. Ale i tu nie było niespodzianek. Bogusław Ziętek został niedawno ponownie szefem Sierpnia 80, a Andrzej Chwiluk Związku Zawodowego Górników w Polsce.

http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... s_sie.html



absinth - Śro Mar 31, 2010 4:06 pm
wrzucam a propos toczacej sie w watku o renowacjach pare dni temu dyskusji o przyszlosci wegla:

Gaz, biomasa i odpady będą zastępowały węgiel

"Głównym źródłem produkcji ciepła w systemach centralnego ogrzewania jest obecnie węgiel – odpowiada za prawie 80 proc. dostarczanego ciepła. Za dziesięć lat udział jego może spaść do 46 proc. Elektrociepłownie będą coraz częściej zastępowały paliwa stałe odnawialnymi surowcami takimi jak biomasa czy odpady komunalne. Izba wśród potencjalnych nowych źródeł produkcji ciepła wymienia także wody geotermalne oraz biogaz. Jej zdaniem spalarnie odpadów mogą w przyszłości dostarczyć aż 18 proc. ciepła dla systemów centralnego ogrzewania.

W ciągu dziesięciu lat znacznie zwiększy się także udział gazu w produkcji ciepła. Obecnie odpowiada on za ok. 5 proc. ciepła systemowego, w 2020 r. będzie odpowiadał za prawie 27 proc.

Powodem spadku udziału węgla w produkcji ciepła jest konieczność redukcji emisji dwutlenku węgla, a także zwiększenie do 15 proc. w 2020 r. produkcji energii w odnawialnych źródłach. "

http://www.rp.pl/artykul/9211,454726_Ga ... egiel.html



GoldBoy - Czw Kwi 08, 2010 7:09 pm
Stanisław Gajos, prezes KHW, o debiucie giełdowym, wynikach i zaletach megakopalni
wnp.pl (Jerzy Dudała) - 29-03-2010 08:42, aktualizacja: 29-03-2010 10:35
Dzięki megakopalni możliwa będzie likwidacja siedmiu szybów, co da oszczędności roczne w wysokości ok. 600 mln zł - mówi dla portalu wnp.pl Stanisław Gajos, prezes zarządu Katowickiego Holdingu Węglowego.
Jaki był dla Katowickiego Holdingu Węglowego rok 2009?
- Za rok 2009 Katowicki Holding Węglowy odnotował ponad 89 mln zł zysku netto. W ostatnich dniach grudnia jedna z gmin wystąpiła o sporny podatek od wyrobisk górniczych i trzeba było utworzyć 104 mln zł rezerw.
Sprzedaż wyniosła 12 mln 700 tys. ton węgla, a wydobycie było większe o 200 tys. ton.
Wzrosła nam wartość majątku, dzięki dużym inwestycjom. Trzeba tu zaznaczyć, że wynik to nie pieniądze, tylko różnica między zobowiązaniami, a majątkiem.
Efekty przyniósł też plan antykryzysowy, jaki wdrożyliśmy. Dzięki planowi antykryzysowemu zaoszczędziliśmy ok. 312 mln zł. Natomiast, co warto zaznaczyć, te redukcje kosztów nie dotyczyły naszych inwestycji, które będą stanowić o przyszłości spółki.
Ile węgla KHW zamierza wydobyć w 2010 roku?
- Wydobycie będzie się kształtować na poziomie ok. 14-15 mln ton z możliwością dojścia w przyszłości do poziomu 18-20 mln ton, gdyby takie było zapotrzebowanie ze strony rynku.
Mamy już 14 mln ton węgla zakontraktowanych na ten rok. Czas pokaże, jak będzie się przedstawiał odbiór tego zakontraktowanego węgla.
W 2009 roku odbiór był bowiem mniejszy niż to wynikało z kontraktów.
W swych planach KHW ma debiut giełdowy w drugiej połowie 2011 roku. Czy to realny plan?
- Sądzę, że tak. Wracamy do prac związanych z naszym wejściem na giełdę. Planujemy debiut giełdowy w drugiej połowie 2011 roku.
Przypomnę tu, że w ostatnim referendum 52 proc. załogi opowiedziało się za giełdą. Strona społeczna zdaje sobie sprawę z tego, że do dalszego rozwoju spółki niezbędne są inwestycje.
Katowicki Holding Węglowy ma w planie połączenie zakładów w jedną "megakopalnię". Co da realizacja tego przedsięwzięcia?
- W ciągu najbliższych pięciu lat zostaną połączone obszary górnicze kopalń: Mysłowice-Wesoła, Murcki-Staszic oraz pozostałości złoża KWK Wieczorek.
Dzięki temu łatwiej będzie holdingowi funkcjonować na konkurencyjnym rynku. Megakopalnia będzie szybciej reagować na warunki rynkowe.
Poza tym oznacza to udostępnienie nowych złóż z ok. 250 mln zasobów operatywnych, możliwości stopniowego przenoszenia eksploatacji poza obszary zurbanizowane oraz likwidację szczególnie groźnego problemu polskiego górnictwa na kilkadziesiąt lat do przodu: eksploatacji podpoziomowej.
Nie sposób tu nie wspomnieć o kosztach. Dzięki megakopalni możliwa będzie likwidacja siedmiu szybów, co da oszczędności roczne w wysokości ok. 600 mln zł.
W nowej strukturze organizacyjnej nie będzie też potrzeba więcej niż 15 tysięcy pracowników. Przy czym nie będzie zwolnień. Po prostu część górników odejdzie na emerytury, natomiast holding ograniczy przyjęcia nowych pracowników.
Będzie też uruchomione centrum usług wspólnych i decentralizacja kompetencji, szczególnie technicznych.
Rozmawiał: Jerzy Dudała
http://gornictwo.wnp.pl/stanislaw-gajos-prezes-khw-o-debiucie-gieldowym-wynikach-i-zaletach-megakopalni,105775_1_0_1.html

KHW rozważy przyszłość kopalni "Murcki-Staszic"
PAP - 07-04-2010 16:20
Zarząd Katowickiego Holdingu Węglowego powołał zespół, który do końca maja ma przeanalizować sytuację i perspektywy należącej do holdingu katowickiej kopalni "Murcki-Staszic". Firma uspokaja, że załoga nie ma powodów do obaw o pracę.
"Nie ma żadnej decyzji dotyczącej likwidacji tej kopalni. Jest natomiast konieczność przeanalizowania jej sytuacji, szczególnie pod kątem jakości produkowanego węgla, aby znaleźć najbardziej optymalne rozwiązania organizacyjne na przyszłość" - powiedział w środę PAP prezes KHW Stanisław Gajos.
Samodzielne do niedawna katowickie kopalnie "Murcki" i "Staszic" zostały na początku tego roku formalnie połączone w jeden podmiot, zatrudniający ponad 7 tys. osób. Już wówczas zapowiadano, że jest to jeden z etapów tworzenia tzw. megakopalni z kilku kopalń holdingu. Chodzi o to, by efektywnie i bezpiecznie gospodarować złożami węgla, obniżając przy tym koszty jego produkcji.
"Tworzenie megakopalni to proces zaplanowany na kilka lat. Liczymy, że w sensie technicznym ten organizm może zacząć działać za trzy do pięciu lat. W tym czasie musimy także dostosowywać strukturę i organizację firmy" - wyjaśnił prezes.
Według Gajosa, ewentualną likwidację kopalni "Murcki-Staszic" należałoby rozumieć nie jako fizyczną likwidację kopalni, a jedynie likwidację podmiotu prawnego pod taką nazwą. W wyniku przekształceń nikt z załogi nie straci pracy (choć docelowo ma zmniejszyć się zatrudnienie na powierzchni), a złoża katowickiej kopalni będą dostępne od strony kopalni "Mysłowice-Wesoła".
Ewentualne zmiany organizacyjne będą miały uzasadnienie, jeżeli okaże się, że w obecnej strukturze trudna byłaby poprawa parametrów węgla, produkowanego w kopalni "Murcki-Staszic". Oceny w tym zakresie ma dokonać specjalny zespół. Mógłby on zarekomendować np. połączenie kopalń "Murcki-Staszic" i "Mysłowice-Wesoła", z czym wiązałyby się przesunięcia części załogi w miejsca, gdzie węgiel jest najlepszej jakości, a jego wydobycie najbardziej efektywne.
"Na razie nie podjęliśmy żadnych decyzji, będziemy czekać na rekomendację zespołu" - zastrzegł Gajos.
KHW od dawana planuje stworzenie z większości swoich zakładów jednej megakopalni, która będzie w stanie bardziej elastycznie reagować na sytuację na rynku w zakresie ilości wydobycia i struktury kosztów. Osobno pozostanie katowicka kopalnia "Wujek" i zależna od KHW kopalnia "Kazimierz-Juliusz". Kopalnia "Wieczorek", gdzie kończy się węgiel, ma być podstawą stworzenia holdingowego przedsiębiorstwa robót i usług górniczych.
Megakopalnia ma koncentrować się wokół jednego szybu - "Bronisław" w Mysłowicach, który ma zostać pogłębiony z 465 do 1230 metrów. Holding liczy, że przedsięwzięcie wspomogą budżetowe środki z puli przeznaczonej na tzw. inwestycje początkowe w górnictwie.

http://gornictwo.wnp.pl/khw-rozwazy-przyszlosc-kopalni-murcki-staszic,106522_1_0_1.html



Kris - Czw Kwi 15, 2010 9:22 am
W Jastrzębiu Zdroju rośnie nowa kopalnia


Docelowo szyb będzie sięgał na głębokość 1164 metrów (© fot, arc/Tomasz Sanowski Kopex-PBSz)

Dziennik Zachodni Jacek Bombor

2010-04-14 07:00:04, aktualizacja: 2010-04-14 07:00:04

Wykopano pierwsze 30 metrów szybu kopalnianego Bzie 1. Inwestycja, pierwsza tego typu od 20 lat w polskim górnictwie, przedłuży żywotność kopalni Zofiówka o kilkadziesiąt lat.
Pierwsze metry szybu wykopano dzięki specjalistycznemu żurawiowi, który za jednym zamachem mógł wybrać ponad tonę ziemi. W najbliższych miesiącach robotnicy skupią się na zabezpieczeniu powierzchni i przygotowaniu urządzeń, dzięki którym będzie możliwe głębienie szybu metodą typowo górniczą. Sami eksperci budowlani przyznają, że to dla nich bardzo ekscytujące zadanie inżynierskie.

- Zanim to się stanie, musimy przygotować teren na powierzchni, zamontować specjalistyczny pomost wiszący z ładowarką, przy pomocy której górnicy będą głębić szyb i wydobywać na powierzchnię skałę. Z tymi robotami ruszymy w sierpniu - wyjaśnia Janusz Rusek, zastępca dyrektora do spraw marketingu z firmy Kopex-PBSz, wykonawcy inwestycji. Co ciekawe, do tego czasu powstanie wieża z maszyną wyciągową i charakterystycznymi kołowrotami linowymi - symbol każdej kopalni.

- Jesteśmy w końcowej w fazie uzyskiwania decyzji o możliwości przystąpienia do budowy maszyny wyciągowej - potwierdza Rusek.

Już teraz na powierzchni powstają magazyny na przyszłe warsztaty. Na montaż czeka rozdzielnia, trwa budowa drogi dojazdowej - praca wre od rana do wieczora.

Docelowo na powierzchni powstanie budynek administracyjno-socjalny, będą łaźnie dla górników, stacje odmetanowania i obiekty systemu klimatyzacji. Rura szybowa ma średnicę 8 metrów. Jej obudowa będzie się składać przede wszystkim z betonu, o grubości - w zależności od miejsca - 40 centymetrów i więcej.

Od sierpnia prace ruszą z szybkością 2-5 metra na dobę i tak aż do głębokości 1164 metrów. Natomiast na głębokości 1119 metrów pojawią się wloty z obydwu stron.

Pierwszych problemów inżynierowie spodziewają się na głębokości 747 metrów - występują tam tzw. warstwy dębowieckie. - Jest tam mnóstwo wody, która tryska pod wysokim ciśnieniem. Oczywiście wiemy, jakie zastosować zabezpieczenia, żeby wszystko było w porządku, ale czasem natura zaskakuje, więc musimy
być przygotowani na niespodzianki - mówi Rusek.

Prawdopodobnie pierwsi górnicy zjadą nowym szybem w 2013 r. Pozwoli on na dobranie się do nowych złóż węgla Bzie Dębina, po które można się dostać od strony kopalni Zofiówka.

- Samo głębienie kosztować będzie 180 milionów złotych, by dostać się do złóż i zacząć wydobywać węgiel, do 2020 roku Jastrzębska Spółka Węglowa musi zainwestować ponad miliard złotych - twierdzi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW.

http://www.dziennikzachodni.pl/rybnik/2 ... ,id,t.html
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 22 z 23 • Wyszukiwarka znalazła 1392 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •