ďťż
 
[Gospodarka] Górnictwo i sprawy z nim związane



Pieczar - Pon Paź 09, 2006 2:13 pm
NIK: górnictwo dobrze wydaje publiczne pieniądze

www.wnp.pl

Najwyższa Izba Kontroli ocenia, że górnictwo w ubiegłym roku dobrze wydawało pieniądze na likwidację kopalń i restrukturyzację zatrudnienia. Ale jest i problem: części pieniędzy nie wydano, a to zagrażało bezpieczeństwu w kopalniach.

Do kontroli wydawania pieniędzy głównie z pożyczki Banku Światowego doszło na początku roku. NIK zbadał na co przeznaczono niemal 800 mln zł. To trzecia taka kontrola, poprzednie odbyły się w 2004 i 2005 roku.

Urzędnicy NIK przyznają, że sytuacja stale się poprawia i wyniki nie są złe. Pieniądze przeznaczano na ustawowe cele. Sęk w tym, że wydano nie wszystkie.

Z ponad 370 mln zł przeznaczonych na likwidację kopalń wydano 59 proc. tej kwoty. Jak czytamy w ustaleniach NIK, pieniądze zostały wydane na cele oczekiwane przez resort gospodarki. Problem w tym, że wydawano je zbyt wolno, co nie tylko niepotrzebnie wydłużało procedury likwidacyjne (przy okazji podnosząc ich koszt), ale także spowodowało powstanie zagrożeń dla górników.

Chodzi o wart około 30 mln zł przetarg na pompy głębinowe rozpisany przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń. Choć SRK istnieje już sześć lat, to wciąż nie rozwiązała jednego z głównych swoich zadań czyli pompowania wody z nieczynnych kopalń, aby nie zagrażała zatopieniem sąsiednich zakładów.

W ubiegłym roku była szansa na rozwiązanie tego problemu. Jednak przetarg na dostawę pomp był tak źle skonstruowany, że nie tylko w praktyce wykluczał terminowe dostawy urządzeń, ale spowodował, że w ogóle nie było ofert.

Główny zarzut NIK to umieszczenie w dokumentach zapisu, że kary umowne mogą wynieść 100 proc. wysokości kontraktu. Spowodowało to ucieczkę potencjalnych oferentów. Co więcej, gdy zapis zmieniono, stał się jeszcze groźniejszy, bowiem nie określał górnej granicy wysokości ewentualnych kar.

- Brak pomp mógł oznaczać zagrożenie dla dwóch czynnych kopalń: "Mysłowice" i "Kazimierz-Juliusz" - mówi Tomasz Kuźniak, jeden z uczestników kontroli. - Martwi nas, że SRK nie potrafi rozwiązać sprawy pomp już od sześciu lat - dodaje Kuźniak.

Jak dowiedzieliśmy się to właśnie kwestia pomp doprowadziła w czerwcu tego roku do zmian w zarządzie SRK.

Po raz kolejny NIK wytyka także brak działań, by połączyć enia w jeden organizm SRK i Bytomską SRK. - Funkcjonowanie dwóch spółek to przecież niepotrzebne mnożenie kosztów - przyznają przedstawiciele NIK.

O ile na likwidację kopalń nie potrafiono wydać wszystkich zarezerwowanych na ten cel środków, to nie było takiego problemu z restrukturyzacją zatrudnienia. Ogółem na te cele wydano 385 mln zł (głównie kontynuację świadczeń górniczych np. wcześniejsze emerytury).

Urzędnicy Izby przy ich wydawaniu nie dopatrzyli się nieprawidłowości. Kontrolerów zmartwiło jednak to, że pomimo tak dużych środków dalsza restrukturyzacja zatrudnienia właściwie zatrzymała się. "Potrzebne są nowe instrumenty, które zachęciłyby pracowników kopalń do szukania nowej pracy" - czytamy we wnioskach pokontrolnych. Potrzebne są także zmiany w Górniczej Agencji Pracy, tak aby lepiej spełniała swoje statutowe cele.




Wit - Wto Paź 10, 2006 6:23 pm


Czy PKE kupi kopalnię Bolesław Śmiały?
Tomasz Głogowski
2006-10-08, ostatnia aktualizacja 2006-10-09 09:43

Południowy Koncern Energetyczny chce przejąć kopalnię Bolesław Śmiały w Łaziskach Górnych. Kompania Węglowa, do której należy zakład, nie mówi nie, ale stawia sprawę jasno: wyłóżcie gotówkę na stół!

Kopalnia Bolesław Śmiały w Łaziskach Górnych, w której pracuje prawie 2 tys. ludzi, znajduje się tuż obok elektrowni Łaziska. Oba zakłady mają ze sobą mnóstwo wspólnego, m.in. taśmociąg dostarczający węgiel i wspólną sieci wodociągową, a mimo to należą do różnych firm: kopalnia do Kompanii Węglowej, elektrownia do Południowego Koncernu Energetycznego.

To od dawna nie podoba się nie tylko miejscowym samorządowcom, ale i samym górnikom. Domagają się przyłączenia Bolesława do PKE, bo wiedzą, że elektrownia nie dałaby kopalni zginąć. Już dziś odbiera od niej ponad 50 proc. węgla, a mogłaby jeszcze więcej.

Poza tym jeszcze niedawno Kompania chciała zamknąć kopalnię. Obronili ją sami mieszkańcy (żony górników pojechały m.in. do Ministerstwa Gospodarki i Watykanu). Dziś "Bolek" przynosi zyski - 16 mln zł rocznie.

W sobotę elektrownię i kopalnię odwiedził Michał Krupiński, wiceminister skarbu odpowiedzialny za energetykę. To m.in. od niego może zależeć, czy dojedzie do połączenia obu firm. Tylko jak go do tego przekonać? - zastanawiali się organizatorzy. Sposób się znalazł. Ministra zapakowano do minibusa i wywieziono na szczyt słynnej hałdy w Łaziskach, by z góry mógł zobaczyć, że oba zakłady to już dziś praktycznie jeden wielki organizm. Poskutkowało. - Powiązanie obu zakładów ma sens - stwierdził wiceminister Krupiński, oczarowany widokiem gór na horyzoncie. Dodał, że jego resort nie będzie sprzeciwiał się przejęciu przez PKE kopalni Bolesław Śmiały.

Ustalono, że Kompania i PKE powołają specjalny zespół, który zdecyduje o losach zakładu. Będą w nim także związkowcy z obu firm. Kontrowersje budzi bowiem sposób przejęcia: Kompania jest skłonna sprzedać kopalnię, ale tylko za gotówkę. PKE chce powiązania kapitałowego, a więc przejęcia akcji bez wykładania pieniędzy. - Na to się nie zgodzimy - stwierdził Grzegorz Pawłaszek, prezes KW SA.

- Nie zapominajmy, co nas tutaj przywiodło. To strach ludzi, co będzie dalej. Kiedyś w Łaziskach było 12 tys. miejsc pracy, dziś jest 5 tys. Gdyby nie ogłoszono planów likwidacji "Bolka", to górnicy nie chcieliby połączenia z PKE - przypomniał Klemens Ścierski, dyrektor elektrowni Łaziska.

Nieoficjalnie mówi się, że do transakcji może dojść jeszcze w tym roku, tuż po dokonaniu wyceny kopalni.


Minister Michał Krupiński (z lewej) na szczycie hałdy w Łaziskach
FOT.MARTA BŁAŻEJOWSKA/AG GWL KATO MB DIGI



jacek_t83 - Wto Paź 10, 2006 6:40 pm
http://bi.gazeta.pl/im/4/3672/z3672204X.jpg

co on lapowke daje??



babaloo - Wto Paź 10, 2006 8:02 pm
Hehe, stoją jak na pogrzebie. A tak swoją droga to wybrałbym się na tą hałdę




Pieczar - Śro Paź 11, 2006 2:31 pm
Poncyljusz zapowiada koniec deputatów

Dziennik Zachodni

Kilkaset tysięcy ton węgla rocznie jest rozdawanych pomiędzy pracowników i emerytów górniczych w ramach deputatu węglowego. - Już podjęliśmy decyzję, że deputaty znikną - zapowiada resort gospodarki.
- Deputaty znikną. Będą zamienione na ekwiwalenty pieniężne wypłacane pracownikom - wyjaśnia wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz, odpowiedzialny za górnictwo.

Jak pisze "Dziennik Zachodni", szefowie spółek dostali już stosowne wytyczne na ten temat. O problemach z deputatami węglowymi mówi się na Śląsku od lat. To przywilej kopalniany, wymyślony jeszcze w czasach poprzedniego ustroju i pilnie strzeżony przez związkowców.

Jednak sposób wydawania kwitów powoduje, że system jest dziurawy i tworzą się patologie. Największa z nich to wtórny system handlu deputatami. Pracownicy i emeryci odsprzedają swoje kwity po znacznie niższych cenach handlarzom. Ze względu na różnicę cen węgla w poszczególnych kopalniach interes kwitnie.

- To psuje rynek węgla na Śląsku i przynosi straty dla sektora. W przyszłości zamiast deputatu, każdy pracownik będzie sobie mógł sam kupić węgiel za pieniądze, które otrzyma zamiast kwitu - wyjaśnia minister Paweł Poncyljusz.

Deputaty przysługują emerytom i rencistom górniczym: rocznie od 2,5 do 3 ton rocznie, natomiast pracownicy kopalń średnio dostają 7,2 tony. - Deputaty węglowe wydajemy 222 tysiącom osób rocznie. Nasi pracownicy to 68 tysięcy, a reszta to emeryci - szacuje Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej. - Dostają rocznie 362,6 tysiąca ton węgla.

Wydawanie deputatów i ich obsługa przez urzędników to olbrzymi koszt dla kopalni. Rocznie w samej KW kosztuje to ponad 300 milionów złotych.

Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności" przyznaje, że pomysł jest dobry, ale może być trudny do zrealizowania. - Z pewnością nie pozwolimy, aby pracownik stracił na całej zmianie. Wiadomo, że różne są ceny na różnych kopalniach, więc dyskusja na temat wysokości ekwiwalentów może być gorąca - mówi Kolorz. Związkowcy nie wyobrażają sobie, by pracownicy, którym jest węgiel potrzebny, musieliby osobno dobijać się do bramy kopalni.

- Na razie zapisy o deputatach są zapisane w układach zbiorowych pracy, a to ustalenia wiążące - przypomina Kolorz. - Z drugiej strony to kilkadziesiąt milionów złotych dodatkowo rocznie. Więc trudno powiedzieć, czy zakłady podołają temu finansowo - dodaje.



Wit - Pią Paź 13, 2006 9:48 pm


Górnicy nie chcą połączenia kopalń Mysłowice i Wesoła
Tomasz Głogowski2006-10-13, ostatnia aktualizacja 2006-10-13 22:40

Burza wokół połączenia kopalń Mysłowice i Wesoła, które na początku 2007 roku mają stworzyć jedno Centrum Wydobywcze. - Nikt nie straci pracy, a ferment robią ci, którzy boja się, że ustawione przetargi nie dojdą do skutku - grzmiał w Sejmie Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki.

O połączeniu kopalń zdecydował zarząd Katowickiego Holdingu Węglowego, ale pomysł zaakceptowało też Ministerstwo Gospodarki. Górnicy z Mysłowic nie chcą jednak o tym słyszeć. Boją się, że stracą pracę. Jak nie teraz, to za kilka miesięcy.

- Póki nasza kopalnia ma węgiel, powinna normalnie fedrować, a nie łączyć się z inną. Zawsze przy takiej okazji mówi się, że dla nas, górników, nic się nie zmieni. A potem okazuje się, że są zwolnienia - mówi Józef Stępień, górnik z kopalni Mysłowice.

Plany połączenia nie podobają się też innym górnikom. - Tu się wychowałem, tu przez 28 lat pracował mój ojciec. Dlaczego nikt nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć, po co to całe połączenie? - wzdycha Zbigniew Mleczko.

Katowicki Holding Węglowy przekonuje, że plan ma sens. Kopalnie sąsiadują ze sobą, a po połączeniu podziemnych chodników koszty wydobycia będą niższe niż teraz.

Sprawa trafiła nawet na czwartkowe posiedzeniu Sejmu, gdzie Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki, odpowiadał na pytania śląskich posłów. - Podkreślam, że nie ma mowy o likwidacji żadnej z dwóch kopalń i nikt nie straci pracy - uspokajał wiceminister. I mówił: - Mam poczucie, że ferment, jaki powstał wokół połączenia Mysłowic i Wesołej, odnosi się do kilkudziesięciu przetargów, które w tej chwili są tam przeprowadzane. Obawiam się, że tam już dawno zostały uzgodnione prowizje i ktoś się bardzo boi, że przy okazji połączenia te prowizje nie popłyną do odpowiednich rąk - stwierdził Poncyljusz.

W późniejszej rozmowie z "Gazetą" podtrzymał swoje stwierdzenia. - Nie wycofuję się ze słów w Sejmie - stwierdził wiceminister.

Krzysztof Urban, szef "Solidarności" w kopalni Mysłowice, podkreśla, że wszystkie przetargi odbywają się u pracodawcy, czyli w zarządzie KSW SA. Kopalnie nie mają z nimi nic wspólnego. Urban przekonuje, że wiceminister Poncyljusz, zamiast mówić o ustawionych przetargach, powinien raczej "skupić się na liczbach". Jego zdaniem połączenie jest złe, bo obie kopalnie są zadłużone na blisko 250 mln zł. - Najpierw kopalnie powinny wyjść z długów, potem można myśleć, co dalej. Może być nawet połączenie, ale za dwa, trzy lata - przekonuje Urban.

Stanisław Gajos, prezes KHW: - Po połączeniu centrum będzie miało taki potencjał, że szybko upora się ze spłatą zadłużenia obu kopalń.

"Solidarność" zapowiada, że nie będzie organizować strajku, bo to pogrążyłoby obydwa zakłady. W kopalniach cały czas organizowane są jednak masówki. - Jeżeli jednak górnicy będą chcieli protestować, to będziemy musieli spełnić ich wolę - mówi Urban.

I znowu kolejna awantura o górnictwo
Tomasz Głogowski2006-10-13, ostatnia aktualizacja 2006-10-13 22:40

Być może połączenie obu kopalń ma jakiś ekonomiczny sens, a górnicy powinni wreszcie zrozumieć, że i tak są w lepszej sytuacji niż tysiące pracowników innych restrukturyzowanych firm. Przynajmniej nikt z dnia na dzień nie wyrzuca ich na bruk, mają za sobą potężnych związkowców.

Jednak coraz trudniej godzę się z atmosferą i formą tej dyskusji. Na początku, gdy minister Paweł Poncyljusz powiedział odważnie, że przyszedł do Ministerstwa Gospodarki, by walczyć z patologicznymi układami w górnictwie, uwierzyłem mu. Teraz, gdy po raz kolejny z sejmowej trybuny rzuca oskarżenia, że górnictwo na Śląsku to tylko układy i korupcja, ustawione przetargi i łapówki, czekam na konkrety i dowody.

Panie Ministrze, jeżeli wie Pan, że dzieje się coś złego, proszę zawiadomić prokuraturę. Pokazać dowody, wskazać policjantom tropy. Zapewniam, że ludzie na Śląsku będą Panu wdzięczni. Zamiast tego coraz częściej czujemy, że po prostu uwziął się Pan na Śląsk, na górnictwo i miejsce, gdzie żyjemy.



jacek_t83 - Śro Paź 18, 2006 8:12 am
Strategia dla górnictwa na posiedzeniu senackiej komisji

17.10.2006 19:46 - PAP

Spółki węglowe będą decydować o poziomie wydobycia i zatrudnieniu, jednak decyzje te muszą być oparte na rachunku ekonomicznym - tłumaczył we wtorek Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki podczas posiedzenia senackiej komisji gospodarki narodowej.

Poncyljusz przedstawił senatorom "Strategię działalności górnictwa węgla kamiennego na lata 2007-2015", nad którą pracuje resort gospodarki. Dokument ten jest obecnie w konsultacjach ze stroną społeczną i w uzgodnieniach międzyresortowych.

W Strategii założono, że co najmniej 2-3 spółki węglowe w ciągu roku lub półtora powinny być gotowe do prywatyzacji. Jak wyjaśnił Poncyljusz, chodzi o upublicznienie części akcji tych spółek (20- 30 proc.) na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.

Jego zdaniem, mogłyby to być Jastrzębska Spółka Węglowa, Katowicki Holding Węglowy i Węglokoks. Zaznaczył, że na upublicznienie nie ma szans Kompania Węglowa.

Wiceminister mówił m.in. o trudnej sytuacji Kompanii Węglowej, której długi przekraczają 2 mld zł. - Zdajemy sobie sprawę, że spłacenie tego będzie bardzo trudne - stąd propozycja rządu, by wydłużyć okres spłat wobec ZUS do 2015 r. i podzielić je na równe raty - powiedział wiceminister.

Poncyljusz powiedział, że rząd chce, by kolejne odprawy pracowników powierzchni odbywały się "tylko na koszt spółki węglowej i tylko w takiej sytuacji, kiedy spółkę węglową na to stać". Przypomniał, że dotąd wszystkie odprawy dla odchodzących z górnictwa pracowników odbywały się na koszt państwa, którego - jak podkreślał - dzisiaj już na to nie stać.

- Trudno jest polskim podatnikom wytłumaczyć, że z pieniędzy budżetu płacone są odprawy, kiedy rokrocznie spółki węglowe wypłacają nagrody z zysku - zauważył wiceminister.

Strategia zakłada również uzależnienie wynagrodzeń od zysków poszczególnych zakładów. Punkt ten - jak dodał - "spotyka się z oporem strony społecznej". "Wydaje się, że (propozycja rządowa - PAP) to jest jasne postawienie sprawy i unikanie corocznych targów, co się komu należy z tzw. wypłat z nagród z zysku. Takie będą premie dla załogi, jaki jest zysk kopalni" - powiedział Poncyljusz.

Wiceminister powiedział, że kopalnia "Budryk" ma być włączona w struktury Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW). Jego zdaniem, JSW i "Budryk są do siebie podobne, ale JSW jest w znacznie lepszej sytuacji finansowej. JSW miała w 2005 r. 270 mln zł zysku, a "Budryk" 5 mln zł. "Budryk" potrzebuje potężnych inwestycji, a samodzielnie nie ma na to szans.

Poncyljusz wyjaśnił, że Strategia przewiduje również sprzedaż do "Węglokoksu" "dwóch nie najlepszych kopalń". Sprecyzował jedynie, że chodzi o kopalnie sprzedające węgiel w "eksporcie morskim

http://www.wnp.pl/gornictwo/15673_1_0_0.html



Pieczar - Śro Paź 18, 2006 3:23 pm
PKE do Kompanii Węglowej: chcemy kopalnię "Bolesław Śmiały"

www.wnp.pl

Południowy Koncern Energetyczny chce, by kopalnia "Bolesław Śmiały" została włączona do Południowego Koncernu Węglowego. W środe PKE wysłał do Kompanii Węglowej pismo w tej sprawie.

- Dzisiaj (w środę - wnp.pl) wystosowaliśmy pismo do Kompanii Węglowej, w którym powtarzamy to, co już mówiliśmy wielokrotnie. Chcemy, aby Kompania Węglowa wniosła aportem kopalnię "Bolesław Śmiały" do Południowego Koncernu Węglowego. PKW zainwestuje w tę kopalnię i unowocześni ją - mówi Jan Kurp, prezes Południowego Konceru Energetycznego.

W PKW większość udziałów należy do Kompanii Węglowej, ale to PKE posiada większość głosów w WZA oraz ma prawo do decydowaniu o składzie zarządu PKW.



Wit - Śro Paź 18, 2006 10:17 pm


Polityka w handlu węglem
Piotr Purzyński, Tomasz Głogowski
2006-10-18, ostatnia aktualizacja 2006-10-18 23:25

PiS-owski desant z Dolnego na Górny Śląsk. Prezesem jednej z największych państwowych spółek handlujących węglem został 27-letni politolog Jacek Rawecki, w listopadowych wyborach kandydat PiS-u do Sejmiku Województwa Dolnośląskiego.

Stanowisko prezesa Katowickiego Węgla Rawecki objął na początku tego tygodnia. Spółka zajmuje się sprzedażą węgla z kopalń Katowickiego Holdingu Węglowego [holding jest jej właścicielem - przyp. red.] i zatrudnia 150 osób. Według naszych informacji w spółce, która osiąga rocznie ok. 400 mln zł obrotu, będzie zarabiał blisko 8,8 tys. zł brutto (plus premia, w sumie 10,6 tys. zł brutto).

Dla nowej pracy Rawecki zrezygnował już z kierowania wrocławskim biurem posła PiS-u Wiesława Kiliana. - To był czas na przygotowanie się do pisania pracy doktorskiej, w tym czasie swoje CV wysyłałem do wielu firm. Zainteresował mnie Katowicki Węgiel, bo od dawna nie było tu żadnych zmian - powiedział nam wczoraj nowy prezes.

Dodał, że nie zamierza rezygnować z ubiegania się o mandat radnego w sejmiku dolnośląskim. Wystartuje we Wrocławiu z czwartego miejsca listy Prawa i Sprawiedliwości. - Jeśli wygram wybory, będę zabiegał o pieniądze z Unii Europejskiej dla Katowickiego Holdingu Węglowego - mówił nam wczoraj całkiem poważnie Rawecki.

Dodał, że co prawda nie ma żadnych doświadczeń w branży górniczej, ale od 18. roku życia prowadził własną działalność gospodarczą, był też dyrektorem w dwóch firmach i zajmował się pozyskiwaniem dotacji z Unii Europejskiej. - Przecież niekoniecznie dobry lekarz musi być dyrektorem szpitala - tłumaczył.

Jak ustaliliśmy, CV Raweckiego nie trafiło bezpośrednio do holdingu, ale do... Ministerstwa Gospodarki. Przyniósł je tam jeden z posłów PiS-u. Odpowiedzialny za górnictwo wiceminister Paweł Poncyljusz twierdzi, że nie ma w tym nic dziwnego, bo codziennie dostaje kilka takich życiorysów.

- Szukaliśmy odpowiedniego kandydata i na rozmowę zaprosiliśmy kilka osób. Pan Rawecki wypadł zdecydowanie najlepiej. Młody wiek i zarzucany mu brak doświadczenia w branży górniczej nie mają tutaj żadnego znaczenia - nie ukrywa Poncyljusz.

Rawecki nie będzie się stanowiskiem długo cieszył. - Ma sprawnie zlikwidować spółkę, która - naszym zdaniem i zdaniem zarządu KHW - jest niepotrzebna. W nowej strukturze organizacyjnej holdingu powstanie bowiem osobny departament, który zajmie się handlem węglem - stawia sprawę jasno Poncyljusz.

Komentarz: Niezła kasa za fikcję
Piotr Purzyński
2006-10-18, ostatnia aktualizacja 2006-10-18 23:26

Mogę się tylko domyślać, że wiadomość o likwidacji Katowickiego Węgla nie poprawi nastroju zatrudnionym w tej spółce pracownikom. Skoro jednak ministerstwo i szefowie holdingu uznali, że ma to sens, nie będę dyskutować z ich opinią. Ale już decyzji o powołaniu Jacka Raweckiego na stanowisko prezesa spółki nijak pojąć nie mogę.

Wiceminister Paweł Poncyljusz przyznaje, że brak doświadczenia w branży górniczej nie miał tu znaczenia, tłumaczeń nowego prezesa, że umie pozyskiwać pieniądze z Unii Europejskiej też pewnie nie sprawdzano, a jak znam życie - nikogo nie obchodziło, czy Rawecki ma jakieś doświadczenie w likwidowaniu spółek. Pozostaje więc tylko jeden argument przemawiający za jego wyborem - rekomendacja przyniesiona przez jednego z posłów PiS-u. A co? Niech sobie na koniec Katowickiego Węgla jeszcze ktoś zarobi!



Wit - Śro Paź 18, 2006 10:25 pm
i jeszcze raz o górnictwie dziś


Trzy spółki węglowe trafią na giełdę
Tomasz Głogowski
2006-10-18, ostatnia aktualizacja 2006-10-18 23:22

Trzy spółki węglowe trafią niebawem na Giełdę Papierów Wartościowych - poinformował Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki. - Jeżeli dojdzie do prywatyzacji, będziemy protestować - zapowiadają związkowcy.

Katowicki Holding Węglowy, Jastrzębska Spółka Węglowa i Węglokoks mają w ciągu roku, a najdalej półtora być gotowe do prywatyzacji. - Chcemy wprowadzić na giełdę od 20 do 30 proc. ich akcji - stwierdził podczas poniedziałkowego posiedzenia senackiej komisji gospodarki narodowej Poncyljusz. Według pomysłu resortu w najbliższym czasie spółki mają wybrać doradców prywatyzacyjnych, którzy dokonają ich wyceny i stworzą prospekty emisyjne. Związkowcy nie czekali długo z odpowiedzią. Wczoraj zapowiedzieli, że jeżeli dojdzie do wprowadzenia spółek węglowych na giełdę, będą protestować. - PiS w swoim programie wyborczym podkreślał, że w górnictwie prywatyzacji nie będzie. I tego się trzymamy - mówi Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności".

Z planów prywatyzacyjnych jest wyłączona Kompania Węglowa SA. Jak podkreślił wiceminister Poncyljusz, ta spółka nie ma szans na prywatyzację. Kompania zrzeszająca 17 kopalń ma olbrzymi dług do spłacenia i wiadomo już, że nie dostanie z budżetu państwa obiecanych pieniędzy na tzw. dokapitalizowanie. Chodzi o 400 mln zł, które miała przeznaczyć m.in. na spłatę długów wobec ZUS-u. W zamian, jak podkreślił Poncyljusz, spółka będzie mogła spłacać raty zadłużenia dłużej, niż planowano, bo do 2015 roku.

Kompania ma też inne problemy. Wczoraj Południowy Koncern Energetyczny oficjalnie zwrócił się do niej z wnioskiem o przejęcie kopalni Bolesław Śmiały w Łaziskach Górnych. PKE chce połączyć ją z Elektrownią Łaziska (pisaliśmy o tych planach). Problem w tym, że PKE nie zamierza płacić za kopalnię gotówką, a jedynie przejąć w niej udziały. Kompania nie chce się na to zgodzić, bo Bolesław Śmiały przynosi spore zyski - w tym roku już ponad 16 mln zł.



jacek_t83 - Czw Paź 19, 2006 6:08 am
http://miasta.gazeta.pl/i/30/katowice/00.gif

Polityka w handlu węglem
Piotr Purzyński, Tomasz Głogowski
2006-10-18, ostatnia aktualizacja 2006-10-18 23:25




Pieczar - Czw Paź 19, 2006 2:54 pm
Węgiel w Polsce skończy się za 15 lat

Gazeta Prawna

W Polsce może zabraknąć węgla - alarmują specjaliści. Brak inwestycji w nowe złoża spowoduje, że obecne wyczerpią się za kilkanaście lat. Z innymi surowcami jest jeszcze gorzej - napisała "Gazeta Prawna".

"GP" napisała, że w przypadku ropy naftowej wciąż jesteśmy uzależnieni od Rosji, podobnie w przypadku gazu. Dotychczasowa polityka dywersyfikowania źródeł energii nie przyniosła zmian obiecywanych przez rząd. Kryzys energetyczny może więc być kwestią czasu.

Z najnowszego bilansu kopalin, jaki do resortu środowiska przesłał Państwowy Instytut Geologiczny, wynika, że węgiel w kopalniach wyczerpie się za 15-17 lat. Choć zasoby są dużo większe (te rozpoznane powinny wystarczyć na 50 lat), nie ma do nich dostępu. Uruchomienie wydobycia wymagałoby budowy nowych kopalń i miliardowych inwestycji. Jednak sprawujące nadzór nad spółkami węglowymi Ministerstwo Gospodarki oraz same spółki wstrzymują się z decyzjami - czytamy w "Gazecie Prawnej".

- Tracimy czas. Udokumentowanie zasobów trwa 5-6 lat, kolejne 10 - budowa nowej kopalni. Jeżeli dziś nie zabierzemy się do pracy, za 15 lat zaczną się poważne problemy - uważa doc. Stanisław Przeniosło z Państwowego Instytutu Geologicznego.

Nowe inwestycje planuje jedynie Jastrzębska Spółka Węglowa, najbardziej zyskowna w branży z uwagi na węgiel koksowy. Aby jednak utrzymać wydobycie, musi udostępnić nowe pokłady. Potrzeby inwestycyjne do roku 2010 przekraczają 3,5 mld zł. Pierwotnie planowano uzyskać pieniądze, wprowadzając spółkę na giełdę. Resort gospodarki wstrzymał jednak prywatyzację - czytamy w "GP".

W krakowskim oddziale PAN obliczono, że przy obecnej polityce za ćwierć wieku pozostanie nam zaledwie połowa czynnych obecnie kopalń - ok. 21, przy czym w zaledwie dziesięciu węgiel będzie łatwo dostępny. Eksperci PAN uważają, że gdyby politykę wobec branży zmieniono, węgiel byłby tańszy. Pozwoliłby także zarabiać na eksporcie, wypierając z unijnego rynku dostawców z RPA oraz Kolumbii - napisała "Gazeta Prawna".



martin13 - Sob Paź 28, 2006 9:21 am


Cięcie po górnikach

dziś

Resort pracy chce pozbawić górników urodzonych po 1968 roku prawa do ich wcześniejszej emerytury i zaoferować im niższe emerytury pomostowe. Ta nieoficjalna informacja wywołała prawdziwą burzę w śląskich kopalniach.

Będziemy walczyć - mówi Andrzej Chwiluk, przewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce. - Nie po to narobiliśmy szumu z emerytalną ustawą górniczą, żeby teraz odpuszczać! Jeśli zgodzimy się na utratę czegokolwiek, odbiorą nam wszystko.

Dominik Kolorz, przewodniczący Sekcji Krajowej Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ "Solidarność", która była inicjatorem obywatelskiej ustawy o emeryturach górniczych i pomyślnie zakończyła prace nad nią - wzmocnione pamiętnymi wydarzeniami na Wiejskiej - ma pewne wątpliwości.

- Nikt nam tego nie chce potwierdzić - mówi DZ Dominik Kolorz. - Dlatego nasi przedstawiciele w Komisji Trójstronnej będą o żądać wyjaśnień od minister pracy Anny Kalaty. Musimy wiedzieć na czym stoimy.

Z jego wyliczeń wynika, że gdyby do zamiany emerytury pomostowej na górniczą miało dojść w przypadku górników urodzonych po 1968 roku, objęłaby ona co trzeciego uprawnionego do przywileju wcześniejszego świadczenia!

- Nie zamierzamy się na to zgodzić. Mamy nadzieję, że to tylko prowokacja przedwyborcza - mówi Kolorz.

Jednak taka zmiana jest możliwa - rząd pracuje właśnie pilnie nad ustawą o emeryturach pomostowych. Niosłaby za sobą konieczność opłacania przez pracodawców dodatkowej składki za uprawnionych do wcześniejszych emerytur. A na to wśród pracodawców zgody nie ma... (bs)

Gdyby górnicy urodzeni po 31 grudnia 1968 roku mieli stracić swoje przywileje emerytalne, przechodziliby na emerytury pomostowe na takich samych zasadach jak pozostali zatrudnieni w szczególnych warunkach lub charakterze. To oznacza nie tylko utratę przez co trzeciego z nich prawa do wcześniejszych emerytur finansowanych z budżetu państwa, ale i do dużo niższego świadczenia.

"Przedwyborcza prowokacja" - wedle słów Dominika Kolorza - to jedna z teorii na temat planowanych zmian. Dodajmy - niepozbawiona podstaw. Tuż po wyborach samorządowych Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej zamierza bowiem ujawnić projekt nowej ustawy o emeryturach pomostowych. Nieoficjalnie wiadomo, że resort chce, aby w 2008 r. został utworzony odrębny system wypłaty wcześniejszych emerytur. Ma on być finansowany z Funduszu Emerytur Pomostowych. Fundusz byłby zasilany m.in. z dodatkowych składek opłacanych przez pracodawców, którzy zatrudniają pracowników w warunkach szczególnych.

Oficjalnie resort mówi, że nie chce zabierać możliwości przechodzenia na wcześniejsze emerytury uprzywilejowanym grupom, zamierza jednak premiować tych, którzy zechcą dłużej pracować. Jak to wyglądałoby w praktyce także wobec trzydziesto- i dwudziestoparoletnich górników, którzy utraciliby przywileje emerytalne? Do "pomostówki" miałyby prawo niektóre kobiety po ukończeniu 55. roku życia, a mężczyźni po 60. Zmieniłby się sposób wyliczania wysokości świadczeń. Ci, którzy przejdą na emeryturę pomostową w pierwszym roku jej obowiązywania - 2009 - dostaną około 20 proc. mniej niż dziś, za 20 lat może to już być o 50 proc. mniej. Zasada jest bowiem jasna: im kto dłużej będzie pracował, tym więcej pieniędzy odłoży, czyli w konsekwencji będzie mógł liczyć na wyższą emeryturę.

Na to wśród górników zgody nie ma. Irytuje ich także pogląd wygłaszany np. przez Jeremiego Mordasewicza, eksperta Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych, że górnicy są najbardziej uprzywilejowaną grupą zawodową, za co płacą wszyscy podatnicy. Zdaniem PKPP Lewiatan pracodawcy zatrudniający górników muszą płacić składki na emerytury pomostowe w takiej wysokości, aby w pełni finansowały wypłaty świadczeń. Nie ma bowiem żadnych powodów, aby pozostałe gałęzie przemysłu dopłacały do kopalń.

- W zeszłym roku górnictwo odprowadziło do budżetu państwa 9 mld złotych! - grzmi Andrzej Chwiluk, szef ZZGwP. - Jak długo jeszcze mamy słuchać, że ktoś do nas dopłaca?

A jeśli rząd każe płacić kopalniom składki na emerytury pomostowe, wypłacane w okresie przejściowym, między zakończeniem pracy zawodowej a osiągnięciem powszechnego wieku emerytalnego? Chwiluk mówi wprost, że jeśli do tego dojdzie, to kopalnie w Polsce nie udźwigną obciążeń podatkowych i padną.

- Obowiązujący od 1999 r. system emerytalny opiera się na zasadzie, że wysokość emerytury jest ściśle powiązana z wysokością i okresem płacenia. Ważne jest, aby propozycja stworzenia odrębnego funduszu wypłat wcześniejszych emerytur nie zburzyła tego systemu. Dlatego propozycję, aby fundusz ten zasilany był ze składek pracodawców, oceniamy negatywnie - mówi Rafał Baniak, doradca prezydenta Konfederacji Pracodawców Polskich. - Znowu wzrosną pozapłacowe koszty pracy. Już dziś są tak wysokie, że stanowią barierę rozwoju przedsiębiorczości. Poszerzy się tzw. szara strefa. Górnicy uważają też, że pomostówka dla nich to nieporozumienie.

- Takie rozwiązanie jest sprzeczne z obowiązującą ustawą o emeryturach górniczych. Dlatego będziemy jej bronić - mówi Dominik Kolorz, szef górniczej "S".

Mówią górnicy Kopalni Węgla
Kamiennego „Wieczorek” w Katowicach:
Janusz Świderek

z Siemianowic Śląskich

Tak nie może być, by górnicy po 25 latach pracy nie mogli pójść na emeryturę. I tak nie będzie. Już dziś można przewidzieć, że jeżeli takie przepisy zostaną wprowadzone - będą strajki. Prawodawcy nie zdają sobie sprawy z tego w jakich warunkach pracujemy, jakie grożą nam choroby zawodowe. Gdyby choć trochę się orientowali w tym co robimy wiedzieliby, że jest to fizyczną niemożliwością pracować dłużej.

Artur Krynicki

z Katowic

Wprowadzenie takich przepisów nie będzie w porządku! Czy ci co zamierzają je wprowadzić wierzą, że będziemy pracować pod ziemią do 65. roku życia?! Żaden z górników tak długo nie pożyje, by doczekać się emerytury na proponowanych zasadach.

Marcin Jaskólski

z Katowic

Ci, którzy siedzą w Sejmie, zarabiają grube pieniądze i zajmują się tylko wciskaniem przycisków w trakcie głosowania. Nie mają pojęcia, na czym polega nasza praca. Zapraszamy: niech przyjadą i niech choć przez jeden dzień popracują na dole. Zobaczymy, jak będą wtedy mówić o zawodzie górnika.

Waldemar Nadolny

z Katowic

Kopalnia to nie fabryka czekolady. My nie możemy pracować dłużej niż 25 lat. Gdybyśmy byli zatrudnieni gdzie indziej nie groziłaby nam pylica czy choroby kręgosłupa. Wojskowi czy policjanci po 15 latach idą na emeryturę. A ich praca jest lżejsza od naszej.



salutuj - Sob Paź 28, 2006 10:29 am
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Pieczar - Pon Paź 30, 2006 3:23 pm
AGH: możemy produkować paliwa syntetyczne z węgla

Gazeta Krakowska

Możemy produkować paliwa syntetyczne z węgla kamiennego. Pracuje nad tym grupa naukowców z Komitetu Naukowo-Technicznego ds. Kryzysu Paliwowego przy AGH - informuje "Gazeta Krakowska".

Naukowcy próbują tym pomysłem zainteresować polityków, by ci wsparli badania i produkcję.
Z wnioskiem o unijne dofinansowanie spółka, która musi do tego celu powołać rząd, powinna wystąpić najpóźniej do końca roku. - Jeśli tak się nie stanie, pieniądze mogą trafić gdzie indziej - przestrzega prof. Jan Adamczyk, przewodniczący powołanego pod koniec ubiegłego roku Komitetu Naukowo-Technicznego ds. Kryzysu Paliwowego przy AGH. Polskę mogą wyprzedzić inni (już zainteresowały się tym bliżej co najmniej dwa kraje UE), a polska inicjatywa wyląduje w koszu.

Z 9 mln ton węgla można uzyskać 3 mln ton paliw, ropy lub benzyn najwyższej jakości. - Kolejna jedna trzecia węglowego "wsadu" to ok. 200 rodzajów chemikaliów. Również jedną trzecią stanowią żużle wysokiej klasy - wylicza prof. Jan Adamczyk. Metoda obróbki chemicznej węgla gwarantowałaby przy tym niską emisję CO2.

Różnych korzyści jest oczywiście więcej, chociażby zwiększenie zatrudnienia w kopalniach. Nie mówiąc już o kwestii chyba najistotniejszej - bezpieczeństwie energetycznym, nieporównywalnie większym dzięki własnym źródłom.

Według obliczeń, będącego również w składzie naszego komitetu, wybitnego znawcy tej problematyki prof. Włodzimierza Kotowskiego z Politechniki Śląskiej, litr benzyny kosztowałby 64 eurocenty, czyli ok. 2,5 zł. Ile płacilibyśmy przy dystrybutorze, zależy już głównie od fiskusa.

Pomysł komitetu spodobał się senatorom z Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska, którzy mieli ostatnio wyjazdowe posiedzenie w Małopolsce. Rzecz jednak nie w "konkursie piękności" (wcześniej spodobał się także członkom, sejmowej tym razem, Komisji Gospodarki), ale w konkretnych decyzjach resortu gospodarki. A ten ostatni jak dotąd milczy w tej sprawie.



salutuj - Pon Paź 30, 2006 6:37 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



martin13 - Pon Paź 30, 2006 6:40 pm


Burza wokół górniczych emerytur
Tomasz Głogowski 2006-10-30, ostatnia aktualizacja 2006-10-30 18:47

Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej chce, by górnicy urodzeni po 31 grudnia 1968 roku stracili prawo do wcześniejszych emerytur. Ma to przynieść budżetowi wielomilionowe oszczędności. Górnicy nie chcą nawet o tym słyszeć.

Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej zastanawia się, czy młodym górnikom nie zabrać części przywilejów emerytalnych. Od 2008 roku mieliby przechodzić na emerytury pomostowe, tak jak inni pracownicy zatrudnieni w szczególnych warunkach: kolejarze, energetycy czy hutnicy.

To oznacza, że pracowaliby do 60. roku życia, a więc dłużej niż obecnie. "Gazeta Prawna" napisała, że dotyczyłoby to górników urodzonych po 31 grudnia 1968 roku.

Dziś górnicy mogą przechodzić na emeryturę po 25 latach pracy na dole, bez względu na wiek. Gwarantuje im to osobna ustawa emerytalna, która jednak mogłaby zniknąć po wejściu w życie nowej ustawy pomostowej. Górnicy nie chcą nawet o tym słyszeć. Zapowiadają, że niczego nie będą bronić tak zaciekle, jak przywilejów emerytalnych. - Powiem brutalnie: wara od naszych emerytur, nigdy nie zgodzimy się na żadne zmiany - mówi Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności". Przekonuje, że całe zamieszanie związane jest z kampanią wyborczą. - Do sześćdziesiątki to mogą pracować najwyżej dyrektorzy kopalń, a nie ci, którzy tyrają na dole - dodaje wzburzony.

- Ten, kto to wymyślił, ma chyba coś z głową. W pewnym wieku trudno być już przedszkolanką i opiekować się dziećmi, a co dopiero fedrować węgiel. Ale może nawet i dobrze. Ten idiotyczny pomysł znów zjednoczy nas, górników. Pokażemy, że dalej jesteśmy na tyle silni, by bronić swego - mówi Andrzej Powała z kopalni Budryk w Ornontowicach.

Związkowcy alarmują, że nowa ustawa zagrozi całemu górnictwu. Składki na emerytury pomostowe miałyby płacić bowiem kopalnie, a wiadomo, że nie mają na to pieniędzy. - Wiedzą, że nie mogą uderzyć we wszystkich górników, więc chcą odbierać przywileje po kawałku. Ale jesteśmy czujni. Mamy wtyki u naszych posłów i jeżeli tylko dowiemy się, że te głupie pomysły mają w Sejmie jakieś szanse, wychodzimy na ulicę - ostrzega Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce.

Ze wstępnych wyliczeń wynika, że gdyby ustawa pomostowa objęła górników, prawo do wcześniejszych emerytur straciłoby ok. 30 tys. pracowników kopalń.



Tequila - Śro Lis 01, 2006 8:34 pm


Samoobrona chce decydować o węglu

jozef krzyk
2006-11-01, ostatnia aktualizacja 2006-11-01 19:33

Józef Wolski jest nowym kandydatem Samoobrony na wiceministra gospodarki. Jeśli uzyska akceptację premiera, przejmie z rąk Pawła Poncyljusza nadzór nad górnictwem.

Kandydaturę Wolskiego mocno popiera śląski poseł Samoobrony Rajmund Moric, który wcześniej przez kilka tygodni walczył o powierzenie tego stanowiska Maksymilianowi Klankowi, byłemu prezesowi Kompanii Węglowej. Choć Klanka oficjalnie już zgłosił lider Samoobrony Andrzej Lepper, skończyło się niczym. Klankowi zaszkodziło prawdopodobnie m.in. to, że miał dobre kontakty z SLD - za rządów tej partii kierował największą spółką górniczą w Europie.

Wolski był współpracownikiem Klanka w czasach, gdy ten kierował Katowickim Holdingiem Węglowym. W branży górniczej jest osobą dobrze znaną - zajmował kierownicze stanowiska w spółkach węglowych, nigdzie nie zagrzał jednak dłużej miejsca. Ostatnia jego posada to dyrektor ds. marketingu i rozwoju w Centrum Usług Specjalistycznych Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego.

Poseł Moric informuje, że do końca tego tygodnia mają potrwać konsultacje jego partii ze środowiskiem górniczym. - Czas najwyższy, żeby nadzór nad górnictwem objął wreszcie ktoś, kto się na tej branży zna - mówi.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że konsultacje idą opornie. Związkowcy, głównie z "Solidarności", którzy ostro krytykowali nieraz wiceministra Poncyljusza, mówią, że wolą go od Wolskiego.

Samoobrona chce mieć swojego człowieka w górnictwie, bo marzy o powtórzeniu sukcesu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości z tamtego roku. Partia braci Kaczyńskich zdobyła sobie wówczas poparcie górników zapowiedzią wycofania z Trybunału Konstytucyjnego korzystnej dla pracowników tej branży ustawy emerytalnej. Przy obecnej, niezłej koniunkturze dla węgla górnictwem można kierować bez podejmowania niepopularnych reform i zaskarbić sobie wdzięczność górników.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3713942.html



Wit - Śro Lis 01, 2006 8:45 pm
tylko nie SO



martin13 - Czw Lis 02, 2006 1:55 pm


Kasa topiona w kopalni

dziś

Ministerstwo gospodarki chce, żeby w przyszłości istniejące kopalnie same utrzymywały zamknięte zakłady, które paradoksalnie pozwalają im bezpiecznie fedrować. Na razie jednak pieniądze przeznaczone na ten cel wykłada budżet państwa, czyli wszyscy podatnicy.

- Wiemy, że utrzymanie tych zakładów sporo kosztuje, dlatego w przyszłości te koszty wezmą na siebie spółki węglowe - informuje DZ Aleksandra Magaczewska, wicedyrektor departamentu przemysłu w ministerstwie gospodarki.

Sprawdziliśmy, jak wygląda życie w zlikwidowanych przez laty kopalniach. Okazało się, że w większości z nich nadal pracują górnicy, ślusarze. Są też oczywiście dyspozytorzy ruchu i sztygarzy. W sumie takie "zamknięte" śląskie kopalnie dają pracę 687 osobom!

Na przykład KWK "Dębieńsko" w Czerwionce-Leszczynach - przestała istnieć w 2000 roku, a jednak nadal funkcjonuje. Co prawda już nie wydobywa węgla, ale automatyczne pompy wciąż wysysają wodę z wyrobisk.

- W ten sposób chronimy istniejące zakłady, z którymi Dębieńsko graniczy. Czyli kopalnię Szczygłowice i pośrednio Knurów - wyjaśnia nam Bogdan Pabiszczak, zastępca kierownika ruchu zakładu.

Po przekroczeniu bramy zakładu słowo "zlikwidowana kopalnia" wydaje się nie na miejscu. Na placu uwijają się robotnicy, a do kopalnianego szybu zjeżdżają górnicy.

- Obecnie pracuje tutaj 96 ludzi. Ślusarze pilnują, by pompy głównego odwaniania sprawnie działały, elektrycy doglądają rozdzielni i wentylatorów. Na dół zjeżdżają górnicy, odpowiedzialni za utrzymanie podziemnych wyrobisk w należytym stanie, naprawiają usterki, badają atmosferę i mierzą poziom metanu - wylicza Pabiszczak.

Ich "rewir" liczy sobie nadal siedem kilometrów podziemnych korytarzy. W ciągu roku z kopalni wypompowuje 5,5 miliona kubików wody. Ile to kosztuje? Według danych Ministerstwa Gospodarki ok. 18, 8 miliona złotych rocznie!

Takich zakładów jak dawna kopalnia Dębieńsko w Czerwionce-Leszczynach jest na Śląsku kilkanaście. Jak wylicza resort górnictwa, za sześć pierwszych miesięcy 2006 roku koszt odwadniania zlikwidowanych zakładów górniczych wyniósł 68 mln 884 tys. zł. Odpompowano łącznie 42,38 mln kubików wody.

O fedrunku nikt nie myśli

Odwadnianie likwidowanych w minionych latach kopalniach prowadzone jest przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń SA oraz Bytomską Spółkę Restrukturyzacji Kopalń Sp.z o.o. W ramach SRK zadania te wykonuje przede wszystkim specjalnie w tym celu powołany w 2000 roku Centralny Zakład Odwadniania Kopalń (m.in. w kopalni Dębieńsko).

Dziś zatrudnienie w pompowniach wynosi 687 osób z czego zdecydowana większość, bo aż 629 osób, pracuje właśnie w strukturach CZOK. Pozostali na KWK "Katowice-Kleofas" w Katowicach - 13 osób, ZG "Bytom II" w Bytomiu - 18 osób, KWK "Powstańców Śląskich-Bytom I" - 27 osób.

I tym razem jak bumerang wraca pytanie, czy nie lepiej wpuścić do zlikwidowanych zakładów prywatne firmy, które mogłyby przejąć pozostałą tam część węgla, ale jednocześnie wziąć olbrzymie koszty utrzymania zakładu na siebie?

- Zlikwidowane kopalnie, ale odwadniane, są faktycznie przygotowane do tego, by można było tam wejść na nowo przy odpowiednich inwestycjach. Za parę lat? Czemu nie, jednak obecnie taki wariant nie wchodzi w grę i nie jest brany przez nas pod uwagę - wyjaśnia Aleksandra Magaczewska, wicedyrektor departamentu przemysłu w ministerstwie gospodarki.

Ministerstwo upatruje w prywatnych kopalniach niepotrzebnej konkurencji dla już istniejących państwowych zakładów.

- To niekorzystne z punktu widzenia sektora - mówił nam ostatnio wiceminister odpowiedzialny za resort, Paweł Poncyljusz.

Spółki same utrzymają

Koszty generowane przez likwidowane zakłady są duże, ale ma to się wkrótce skończyć. Zgodnie z opracowywaną przez Ministerstwo Gospodarki strategią, jeszcze w 2007 roku koszty pompowania wody będą ponoszone w całości przez budżet państwa.

- Ale już od 2008 roku częściowo zostanie przejęty przez kopalnie czynne, na rzecz których usługę może wykonywać Centralny Zakład Odwadniania Kopalń, który do końca 2007 r. roku zostanie wydzielony ze struktur SRK jako samodzielna spółka i przejmie zadania zakładów Bytomskiej Spółki Restrukturyzacji Kopalń Sp. z o.o. - wyjaśnia szczegóły planu minister Paweł Poncyljusz.

Skąd kopalnie wezmą na to pieniądze? Mogą wykorzystać utworzony w tym celu Fundusz Likwidacji Zakładu Górniczego. Ministerstwo planuje też sięgnięcie po fundusze związane z ochroną środowiska.

W początkowym okresie usługi CZOK będą współfinansowane przez państwo.

- W 2008 r. w wysokości 75 procent kosztów działalności, rok później 50 procent, by w 2010 roku już tylko 25 procentach - wyjaśniają w ministerstwie.

Trzeba pompować

Dlaczego nie można zasypać wszystkich zlikwidowanych kopalń i raz na zawsze pozbyć się niepotrzebnych kosztów?

Bo kopalnie to podziemna pajęczyna połączonych ze sobą wyrobisk. Gdy zlikwiduje się jedną, w sąsiedniej pojawia się zagrożenie zalaniem. Problem ten dotyczy przede wszystkich kopalń, położonych w tzw. Górnośląskim Zagłębiu Węglowym. Znajduje się tam blisko 40 czynnych i nieczynnych kopalń. W tych warunkach zaprzestanie odwadniania i dopuszczenie do niekontrolowanego spiętrzenia wody w wyrobiskach może doprowadzić do bezpośredniego zagrożenia kopalń już istniejących. Zabezpieczenie jest więc konieczne i o tym nikt nie dyskutuje.

Zasypani

Są jednak na Śląsku kopalnie, których likwidacja oznacza naprawdę definitywny koniec. Na przykład 1 Maja w Wodzisławiu Śląskim, zlikwidowana 31 grudnia 2000 roku, choć tak naprawdę ostatnia tona węgla zjechała tam z taśm 8 lutego 2001 roku.

- Pracują tylko wynajęte ekipy remontowe, trwa rozbiórka budynków. Szyby i podziemia zostały zasypane specjalnym materiałem. Trwa wyprzedaż terenów i gruntów - wyjaśnia nam Antoni Tomas ze Spółki Restrukturyzacji Kopalń, odpowiedzialny za całkowitą likwidację rejonu kopalni 1 Maja, Morcinka i Moszczenicy.

Taki sam los spotyka także inne śląskie kopalnie: Czeladź-Sosnowiec - Jan Kanty - Siersza, czy zakłady w Wałbrzychu i Nowej Rudzie.

Czy wiesz, że...
Spółka Restrukturyzacji Kopalń powstała w wyniku realizacji założeń Korekty Programu Rządowego Reforma Górnictwa Węgla Kamiennego w Polsce w latach 1998 – 2002, przyjętej przez rząd w dniu 21 grudnia 1999 roku.
Powstanie Spółki jest wynikiem połączenia w sierpniu 2000 roku kopalń spółek akcyjnych: „Jan Kanty”, „Sosnowiec”, „Porąbka-Klimontów”, „Saturn”. SRK prowadzi od tamtej pory likwidację kopalń, które zakończyły już wydobycie, zajmuje się sprzedażą ich majątku. Jednym z jej celów jest tworzenie na jego bazie nowych miejsc pracy.

Trzy pytania do prof. Pawła Krzystolika, konsultanta naukowego Głównego Instytutu Górnictwa

Dziennik Zachodni: Po co likwidowano kopalnie, skoro teraz ich utrzymanie nadal kosztuje majątek?

Paweł Krzystolik: Kopalnie zamykano ze względu na prostą ekonomikę. W pewnym momencie przestało być opłacalne wydobywanie węgla z kończących się zasobów. Wiele tych zakładów nadal jest utrzymywanych i wcale nie jest wykluczone, że być może kiedyś będzie się jeszcze opłacało wydobywanie z nich.

DZ: Czyli teraz są uśpione. Kiedy będą mogły więc na nowo funkcjonować?

PK: Ich los może się odwrócić wraz z postępem, wprowadzaniem nowych technologii i inwestycji. Na przykład takich klimatyzacji, które będą pozwalały pracować bezpiecznie na bardzo głębokich pokładach. Dzisiaj panuje tam wysoka temperatura, więc górnicy nie mogliby tam normalnie pracować.

DZ: A czy jest szansa na wykorzystanie kopalń już całkowicie zlikwidowanych?

PK: W krajach zachodnich bardzo popularne jest wydobywanie metanu z nieczynnych kopalń. To technologia niezbyt kosztowna, a bardzo pożyteczna. We Francji na przykład wydobywany jest metan z zamkniętych kopalń, tłoczony jest wprost do gazociągu francuskiego, co w naszych warunkach nie byłoby możliwe. Kopalnie próbowały sprzedawać metan, ale ceny zaproponowane przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo były zbyt niskie, by się to opłacało na masową skalę.

Ale metan jest także wykorzystywany ze zlikwidowanej kopalni Morcinek w Kaczycach. Robią to Czesi, którzy uzyskali stosowną koncesję polskiego rządu. Poza tym u nas tak naprawdę nie likwidowano jeszcze kopalń typowo metanowych, choć mamy dobre przykłady kopalń funkcjonujących, wykorzystujących ten gaz. Światowym osiągnięciem jest wykorzystanie metanu do ochładzania podziemnych wyrobisk w kopalni "Pniówek" w Pawłowicach Śląskich.



martin13 - Czw Lis 02, 2006 7:42 pm


Spór o miejsce negocjacji w sprawie górnictwa
Tomasz Głogowski
2006-11-02, ostatnia aktualizacja 2006-11-02 20:13

Negocjacje w sprawie nowej strategii dla górnictwa zerwane, bo minister i związkowcy nie mogą ustalić miejsca wspólnego spotkania: minister nie chce przyjechać na Śląsk, związkowcy nie wybierają się do stolicy.

Ważą się losy śląskich kopalń. Od 2007 roku ma obowiązywać nowa strategia dla górnictwa, zakładająca m.in. sprzedaż kopalń, częściową prywatyzację spółek węglowych i wypłacanie odpraw pracownikom powierzchni. Realizacja każdego z tych pomysłów może skończyć się strajkiem, więc sytuacja z dnia na dzień staje się coraz bardziej napięta.

Do tego stopnia, że Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki, i przedstawiciele górniczych związków zawodowych przestali ze sobą rozmawiać. Tyle że powód jest niecodzienny: minister chce negocjować w Warszawie, a związkowcy w Katowicach.

Wszystko zaczęło się, gdy związkowcy zjawili się niedawno w stolicy. Poncyljusz nie miał dla nich czasu, bo w ostatniej chwili pojechał do Sejmu. - Zostaliśmy zlekceważeni. Po co tłukliśmy się tyle kilometrów? - wściekają się związkowcy.

Paweł Poncyljusz: - To nie była żadna złośliwość, po prostu musiałem uczestniczyć w wyborze nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Głosowanie zarządzono wcześniej, niż planowano, nie zdążyłem na spotkanie. Zapraszam związkowców 10 listopada do Warszawy.

Ale górnicy ani myślą jechać. "Gazeta" dowiedziała się, że szefowie największych central związkowych wydadzą dziś w tej sprawie specjalne oświadczenie. Negocjacje zostaną zerwane do czasu, aż minister Poncyljusz pofatyguje się na Śląsk. - Czekamy na pana ministra w Katowicach. Możemy spotkać się nawet na "jego" terenie, np. w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim - przekonuje Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce.

Wiceminister Poncyljusz jest zdziwiony i przypomina, że zgodnie z regulaminem tzw. zespołu trójstronnego ds. bezpieczeństwa socjalnego górników negocjacje w sprawie strategii powinny odbywać się w stolicy. Póki co na Śląsk się więc nie wybiera.



salutuj - Czw Lis 02, 2006 8:11 pm
www.pajacyk.pl - Wejdź i nakarm głodne dziecko



Bartek - Czw Lis 02, 2006 8:33 pm
To niech się w Częstochowie spotkają i pomodlą o troche oleju do głowy. Paranoja.



martin13 - Pią Lis 03, 2006 6:45 pm


Brakuje pociągów do transportu węgla
Tomasz Głogowski
2006-11-03, ostatnia aktualizacja 2006-11-03 19:30

Kłopoty z transportem węgla! Choć kopalnie fedrują pełną parą, brakuje węglarek do jego transportu. Jeśli nic się nie zmieni kopalnie mogą wstrzymać wydobycie.

Kompania Węglowa SA, największa górnicza firma w Europie, ujawniła wczoraj, że nie może na bieżąco wysyłać węgla do klientów. W ostatnich dwóch tygodniach października na zwałach zostało ponad 280 tys. ton węgla, a wszystkie niewysłane zapasy przekroczyły już 1,5 mln ton! Winna opóźnień jest spółka PKP Cargo, która nie podstawia na czas wystarczającej liczby węglarek (specjalnych wagonów do transportu węgla).

Jeżeli sytuacja się nie zmieni, węgla zabraknie nie tylko dla klientów, którzy mają w domach piece węglowe, ale też dla elektrowni i koksowni. Tam zapasy węgla kurczą się najszybciej. - Alarmujące sygnały o kończących się zapasach dotarły już do nas z elektrowni Dolna Odra, Opole, Skawina i Połaniec. Problem mają też koksownie Zdzieszowice i Przyjaźń - mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej. - Z tak dramatyczną sytuacją spotkaliśmy się po raz pierwszy. Opóźnienia w transporcie węgla przed zimą czasem się zdarzały, ale nigdy nie na taką skalę. Grożą nam duże kary - dodaje Madej.

Kłopoty z wagonami mogą też uderzyć w same kopalnie, które będą musiały wstrzymać wydobycie. Zakłady nie nadążają bowiem z przerobieniem węgla, który zostaje na składowiskach. - Zagrożony jest cały system dystrybucji węgla - alarmuje Madej. - Wielokrotnie zwracaliśmy kolei uwagę na ten problem. Ale bez efektu - dodaje.

Przedstawiciel jednej z dużych koksowni przyznał w rozmowie z "Gazetą", że zapasy węgla w jego zakładzie dramatycznie się kurczą, a z PKP Cargo od dawna są kłopoty. Nie chce jednak zadzierać ze spółką oficjalnie, bo wciąż jest ona największym graczem na kolejowym rynku transportowym. - Będziemy musieli się jakoś dogadać - wzdycha.

Jacek Wnukowski, rzecznik PKP Cargo, przyznaje, że są kłopoty z węglarkami dla kopalń. - Ubiegłoroczna długa zima sprawiła, że przewozy kruszyw pod budowę dróg ruszyły dopiero wiosną i jeszcze trwają. Musimy też dowieźć płody rolne do magazynów i punktów skupu, a na to wszystko nakładają się remonty torów i rosnąca konkurencja ze strony przewoźników prywatnych. Na torach robi się za ciasno - mówi Wnukowski.

Zapewnia, że opóźnienia w górnictwie zostaną nadrobione, głównie w soboty i niedziele. Wtedy ruch na torach jest mniejszy.



Tequila - Nie Lis 05, 2006 7:13 pm


Jastrzębska Spółka Węglowa sięgnie po nowe pokłady węgla

Tomasz Głogowski
2006-11-05, ostatnia aktualizacja 2006-11-05 19:48

Jastrzębska Spółka Węglowa w przyszłym roku rozpocznie rozbudowę kopalń Zofiówka i Pniówek. Na sto procent możliwości obie będą fedrować dopiero za 36 lat.

Przygotowania do tych inwestycji trwały kilka lat, ale decyzja o ich rozpoczęciu zapadła dopiero teraz. "Gazeta" dowiedziała się, że w 2007 r. rozpocznie się rozbudowa dwóch kopalń należących do JSW: Zofiówka i Pniówek. Udostępnione zostaną nowe złoża węgla w rejonie tzw. Bzia-Dębiny i Pawłowic 1.

Choć przedstawiciele spółki podkreślają, że chodzi o rozbudowę istniejących zakładów, to w branży nikt nie ma wątpliwości, że w praktyce będzie to budowa nowych kopalń, przy których zostaną stare nazwy. Skala inwestycji będzie ogromna, niespotykana od wielu lat w górnictwie - spółka wyda ponad 3 mld zł. Pieniądze mają pochodzić z oszczędności i przyszłych zysków. JSW póki co nie planuje zaciągania kredytów.

Obie kopalnie wydobywają dziś węgiel z głębokości 840 m. W ciągu najbliższych kilkunastu lat zejdą jeszcze 450 m niżej. To będzie skomplikowana operacja. Wydobycie węgla poniżej 1000 m pod ziemią staje się bardzo kosztowne i niebezpieczne, trzeba bowiem budować m.in. specjalną klimatyzację, by górnicy mogli pracować w normalnych warunkach. Na Śląsku zdecydowały się na to do tej pory tylko nieliczne kopalnie, m.in. Budryk w Ornontowicach.

Rozbudowa jastrzębskich kopalń będzie prowadzone etapami. Na początku 2007 r. rozpocznie się pogłębianie szybu Bzie i zejście do poziomu 1110 m. Właściwe wydobycie ruszy w tym miejscu w 2017 r., by w 2030 sięgnąć 12 tys. t węgla na dobę.

Inwestycje w obrębie Pawłowic 1 ruszą w 2009 r., by w ciągu siedmiu lat osiągnąć poziom 1000 m pod ziemią. Wydobycie rozpocznie się w 2018 r., by w 2025 osiągnąć 7 tys. t na dobę.

Według naszych informacji obie kopalnie na sto procent możliwości będą fedrować dopiero za 36 lat, czyli w 2042 r. Rozbudowa kopalń jest dla JSW sprawą życia lub śmierci. Bez tego węgla zabraknie w nich za jakieś 30-35 lat.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3720233.html



martin13 - Pon Lis 06, 2006 7:51 am


Czechowice-Dziedzice: Górnicy nie chcą słyszeć o zamykaniu kopalni
dziś

We wtorek związki zawodowe kopalni Silesia mają poznać nowe propozycje zarządu Kompanii Węglowej dotyczące przyszłości zakładu. Tymczasem pojawił się inwestor zainteresowany kopalnią.

Górnicy rozmowy określają mianem "ostatniej szansy". Zapowiadają, że jeżeli Kompania dalej będzie proponować zamknięcie Silesii (ukryte pod nazwą "uśpienia"), to sięgną po wszelkie środki przewidziane przez prawo. Zdaniem zarządu Kompanii, Silesia jest nierentowna i przynosi straty. Aby można było eksploatować jej niewykorzystane złoża, potrzebne są inwestycje zbliżone do kosztów utworzenia nowej kopalni.

Związkowcy z Silesii zaprzeczają temu. - Koszt nowej kopalni to wydatek około miliarda złotych. I rzeczywiście takich pieniędzy nikt nie znajdzie. Ale tutaj jest cała infrastruktura. Jedyne co trzeba zrobić, to pogłębić istniejący szyb i wybudować nowy poziom. To wydatek około 350 mln zł. W zamian będzie dostęp do złoża wysokiej jakości węgla, na dodatek wyjątkowo wydajnego - mówią Grzegorz Babij i Zdzisław Pyka z kopalnianej "Solidarności". Fedrując na poziomie 2 mln ton węgla rocznie kopalnia będzie rentowna. Nowe złoże szacowane jest na 500 mln ton, zakładając, że rocznie wydobywać się będzie 3 mln ton, praca w Silesii potrwa co najmniej 150 lat!

Zdaniem związkowców, to właśnie z powodu tego złoża Silesią zainteresowała się spółka energetyczno-paliwowa.

- Na razie za wcześnie na ujawnianie, o jaką spółkę chodzi - mówi Dariusz Dudek, szef kopalnianej "Solidarności". Zaprzecza jednak, aby chodziło o Południowy Koncern Energetyczny, do którego należy m.in. czechowicka elektrociepłownia. - Skarb Państwa ma udziały w tej spółce, posiada elektrownie i elektrociepłownie, jest ona obecna także na Śląsku - ujawnia Dudek.

Inwestor wyraził wstępną wolę zainwestowania w kopalnię. Węgiel z nowych złóż Silesii byłby wykorzystany, oprócz typowego paliwa dla elektrowni, także jako materiał do przerabiania na benzynę. Silesia od półtora roku jest włączona w strukturę jednego zakładu górniczego Brzeszcze-Silesia. Ale zdaniem Dudka, nie jest to problem, bo obie kopalnie niewiele łączy. - Prezes nam kiedyś powiedział, że odda nam kopalnię nawet za złotówkę. To będziemy go teraz trzymać za słowo - dodaje.

W kopalni do końca

Przed trzema laty na wiadomość o planach zamknięcia kopalni górnicy z Silesii zastosowali niespotykaną, ale dramatyczną formę protestu. Nie przerwali wydobycia, odmawiali jednak wyjechania na powierzchnię. Strajk rozpoczął się 26 maja, górnicy na powierzchnię wyjechali dopiero po 204 godzinach protestu. Strajk trwał 9 dni, do momentu zagwarantowania przez Kompanię dalszego istnienia Silesii. Zarząd wyjaśniał, że czechowickiej kopalni nie ma na liście do likwidacji (w ogóle miało nie być takiej listy), a jednak nie chciał podpisać gwarancji. Uległ dopiero, gdy dalsze przedłużanie strajku na dole groziło niebezpieczeństwem dla zdrowia górników.



martin13 - Wto Lis 07, 2006 3:37 pm


Południowy Koncern Energetyczny weźmie kopalnię „Bolesław Śmiały”

dziś

Potrzebujemy pieniędzy na spłatę ponad półtora miliarda złotych zadłużenia. Albo zarobimy te pieniądze, albo sprzedamy kopalnie - odpowiada Grzegorz Pawłaszek, prezes Kompanii Węglowej, na pytanie, czy wzięcie "Bolesława Śmiałego" przez PKE oznacza rozbijanie Kompanii.

Jeżeli "Bolesław Śmiały" zostałby w Kompanii Węglowej, kopalnia istniałaby co najwyżej 18 lat (niektórzy specjaliści twierdzą, że tylko 8 ), bo nie ma pieniędzy, by dotrzeć do nowych złóż węgla. Kiedy trafi do PKE i dostanie pieniądze na inwestycje, przed nią jeszcze 100 lat.

Dlatego dla pracowników "Bolesława Śmiałego" wczoraj był ważny dzień. Do kopalni przyjechał Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo. Pracownicy witali go brawami i kwiatami, dostał też wspaniały kufel i figurę św. Barbary wyrzeźbioną w węglu. Około 200 zatrudnionym kopalni powiedział, że połączenie z PKE ma sens. Zebrał tyle braw, że przez chwilę sprawiał wrażenie zaskoczonego.

- Połączenie zostało zapisane w propozycji nowego programu dla górnictwa. Prezesi obu firm muszą ustalić szczegóły transakcji. Powinna ona być korzystna dla Kompanii i PKE - mówił Paweł Poncyljusz.

Słowa wiceministra oznaczają, że PKE nie może liczyć na "darmochę".

- Myślę, że PKE powinien zapłacić nam około 360 milionów złotych. To wystarczyłoby Kompanii na dwuletnie opłaty ZUS - mówił Pawłaszek. Jan Kurp, prezes PKE, chciałby, żeby "Bolesław Śmiały" został przejęty podobnie jak kopalnia "Janina". Wtedy powstała spółka stworzona przez Kompanię i PKE. Nie było mowy o żadnej zapłacie w gotówce.

Pracownicy kopalni starali się kilka lat, by kopalnię przejął koncern energetyczny. Ponad trzy lata temu "Bolesław Śmiały" został przeznaczony do likwidacji. Powstał Komitet Obrony Kopalni. - Jeździliśmy do Warszawy, wydeptałyśmy ścieżkę do Jolanty Kwaśniewskiej, która nas poparła. Byliśmy u Jana Pawła II, który pobłogosławił kopalnię. Chcieliśmy, żeby kopalnia została przekazana PKE. Dopiero po kilku latach nasze starania przyniosły efekt - mówi Barbara Kisielewicz, która ciągle działa w Komitecie Obrony Kopalni. - Rozwiążemy się, jak wejdziemy do PKE. Wtedy kopalnia będzie miała zapewniony byt i nie trzeba będzie jej bronić - dodaje.

"Bolesław Śmiały" jest najmniejszą i najsłabszą ekonomicznie kopalnią w Kompanii. W każdej chwili może być zamknięty. A to byłaby katastrofa dla Łazisk, bo kopalnia jest tu największym pracodawcą. Dzięki niej utrzymują się dziesiątki małych firm, które dostają zlecenia na usługi. Dlatego tak bardzo walczymy o jej utrzymanie - mówi posłanka Izbela Kloc.

- Pani poseł wydeptywała ścieżki do Ministerstwa Skarbu i Ministerstwa Gospodarki. Z dużym sukcesem - chwali posłankę Kisielewicz.

- Żeby pokazać, jak bardzo chcemy połączenia, zorganizujemy wśród pracowników referendum. Jestem przekonany, że przytłaczająca większość opowie się za połączeniem z energetyką. Tu przecież chodzi o gwarancję pracy na 100 lat. Nikt poza PKE nie da nam takiej gwarancji - mówi Andrzej Zatorski z Sierpnia '80.

Powiedzieli nam

Alojzy Roj,
przewodniczący Komitetu Obrony Kopalni

Przez trzy lata walczyliśmy o to, żeby kopalnia została włączona do PKE, bo to jedyny ratunek przed likwidacją. Pracuję tu od 25 lat. Jestem najstarszym pracownikiem i cieszę się, że pojawiła się szansa na utrzymanie kopalni nawet przez 100 lat. Warto było organizować manifestacje, jeździć do Warszawy i przekonywać urzędników.

Klemens Ścierski,
dyrektor elektrowni Łaziska

Spory o cenę kopalni nie są potrzebne. PKE i kopalnia mają tego samego właściciela - Skarb Państwa. Przecież chodzi o to, żeby wartość kopalni wzrosła. A wzrośnie, kiedy PKE ją przejmie i zainwestuje w rozwój. Tylko wtedy właściciel zyska.

Paweł Poncyljusz,
wiceminister gospodarki

To powinna być transakcja handlowa. Skoro Kompania jest gotowa sprzedać kopalnię, a PKE chce ją kupić, to należy wycenić "Bolesława Śmiałego" i jak najszybciej przeprowadzić transakcję. Myślę, że można to załatwić jeszcze w tym roku.
Sławomir Starzyński - Dziennik Zachodni



martin13 - Wto Lis 07, 2006 6:05 pm
Kopalnie Polska-Wirek i Halemba mają być połączone, Silesia uśpiona

2006-11-07 16:31

Kopalnia Polska-Wirek w Rudzie Śląskiej, przeznaczona do zamknięcia w związku z wyczerpaniem złoża węgla, ma być połączona z pobliską kopalnią Halemba - planuje Kompania Węglowa.

Kompania planuje również, że tzw. ruch górniczy Silesia w Czechowicach-Dziedzicach ma być "uśpiony", z możliwością powrotu do złóż w przyszłości.

Plany zamknięcia kopalń Silesia i Polska-Wirek, w których kończy się węgiel możliwy do opłacalnego wydobycia, Kompania ogłosiła w połowie października. Wywołało to protesty związków zawodowych. We wtorek firma zmodyfikowała swoje stanowisko, proponując, zamiast zamknięcia, połączenie Polski-Wirek z Halembą oraz sprawdzenie w ciągu najbliższego roku, czy Silesia może rentownie pracować. Jeśli nie, w 2008 roku wstrzyma wydobycie.

Kopalnia Polska-Wirek ponad dwa lata temu znalazła się na rządowej liście kopalń przeznaczonych do likwidacji. Górnicze protesty i poprawa koniunktury na rynku węgla sprawiły, że ostatecznie zlikwidowano wówczas tylko jedną kopalnię, z planowanych czterech.

Zamknięcie Polski-Wirek przesunięto na koniec 2006 roku, potem mówiono o końcu 2007 r., a niedawno o pierwszej połowie 2008 roku. Jak powiedział we wtorek PAP rzecznik Kompanii Zbigniew Madej, połączenie z Halembą umożliwi eksploatację resztek pozostałego tam jeszcze węgla i wydłuży funkcjonowanie Polski-Wirek. Według informacji związkowców, wstrzymanie wydobycia przesunęłoby się wówczas o ponad rok, do 2009 roku.

Inaczej przedstawia się sprawa Silesii, o której związkowcy z tego zakładu dyskutowali we wtorek z zarządem Kompanii. To najmniejsza kopalnia należąca do KW. Blisko dwa lata temu połączono ją z kopalnią Brzeszcze w małopolskich Brzeszczach. W Silesii są jeszcze złoża węgla, ale ich udostępnienie do wydobycia byłoby olbrzymią inwestycją, na którą firmy nie stać.

W październiku, Kompania zaproponowała związkowcom z Silesii podpisanie aneksu do zawartego przy łączeniu kopalń porozumienia. Gwarantowało ono wydobycie i zatrudnienie w kopalni co najmniej do 2010 roku. Firma zaproponowała skrócenie tego okresu do pierwszego kwartału 2008 r., powołując się na zapis porozumienia, że wydobycie będzie utrzymane, ale pod warunkiem "efektywnej ekonomicznie eksploatacji ścian".

Tymczasem Silesia przynosi straty; według Madeja, kilkadziesiąt milionów złotych rocznie. Związkowcy odpowiadają, że straty to efekt celowego wstrzymywania robót przygotowawczych i zmniejszania wydobycia węgla, choć są na niego klienci.

Podczas wtorkowego spotkania związkowcy ostatecznie odrzucili propozycję zawarcia aneksu do porozumienia, domagając się jego realizacji w brzmieniu z 2005 roku. Jak powiedział Madej, w tej sytuacji Kompania nie będzie narzucać związkowcom aneksu. Przypomniał przy tym, że także tamto porozumienie daje możliwość wcześniejszego zamknięcia kopalni, jeżeli nie będzie efektywna.

Zadeklarował, że Silesia - zgodnie z życzeniem strony społecznej - będzie wydobywać węgiel z dwóch, a nie jednej ściany. Dopiero wówczas okaże się, czy jest to opłacalne. Rzecznik podkreślił, że udostępnienie zupełnie nowych złóż w pobliżu Silesii to olbrzymia inwestycja. "Uśpienie", a nie likwidacja kopalni ma otworzyć możliwość powrotu do złóż w przyszłości.

Rzecznik zapewnił, że nikt z liczącej obecnie ponad 1,7 tys. osób załogi Silesii i 2,2-tysięcznej załogi Polski-Wirek nie straci pracy. Górnicy z Silesii przejdą do ruchu Brzeszcze, a z Polski- Wirek docelowo do Halemby. To jedna z największych kopalń węgla, zatrudniająca obecnie ponad 4,2 tys. osób.

Kompania Węglowa to największy górniczy koncern w Europie. Zatrudnia ponad 68 tys. osób w 17 kopalniach. Rocznie wydobywa ponad 50 mln ton węgla. (Di, PAP)

Źródło:Portal pb.pl



martin13 - Wto Lis 07, 2006 9:54 pm


Górnicy nie chcą łączenia kopalń
Tomasz Głogowski
2006-11-07, ostatnia aktualizacja 2006-11-07 22:34

Górnicy zapowiadają na środę pikietę przed siedzibą Katowickiego Holdingu Węglowego, a w przyszłości być może inne górnicze demonstracje. Nie zgadzają się na łączenie kopalń.

Zarząd KHW już zdecydował: od przyszłego roku kopalnia Mysłowice połączy się z kopalnią Wesoła. Znikną stare nazwy, powstanie nowe Centrum Wydobywcze. Prezesi holdingu zapewniają, że żaden górnik nie straci pracy.

Potwierdza to Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki: - To połączenie, a nie likwidacja kopalń. Ludzie mogą spać spokojnie.

Ale górnicy nie bardzo wierzą w te zapewnienia. Ich zdaniem przyszedł już czas na działanie. Dzisiaj będą pikietować przed siedzibą KHW, a jeżeli to nic nie da, zastanowią się, co robić dalej. Być może będą nawet strajkować.

Po raz pierwszy górnicy spróbowali też przekonać do swoich racji mieszkańców miasta. Zebrali ponad 4 tys. podpisów pod petycją, by kopalnia Mysłowice fedrowała samodzielnie. - Nie chcemy żadnej awantury, ale ludzie są mocno poirytowani. Wszystko może się wydarzyć. Nie zgadzamy się na łączenie kopalń, bo to pierwszy krok do utraty miejsc pracy - przekonuje Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.

Pikieta przed holdingiem będzie pierwszą, ale zapewne nie ostatnią tej jesieni. W kolejce do połączenia stoją już bowiem kopalnie Silesia w Czechowicach Dziedzicach i Brzeszcze w Brzeszczach. Tam też nikt nie chce słyszeć o wspólnym fedrowaniu. Związkowcy z Silesii domagają się nawet, by kopalnie działały osobno co najmniej do 2010 roku.

Dlaczego górnicy tak boją się łączenia kopalń? Koniunktura na węgiel jeszcze trwa, ale wszystkie spółki zarabiają dużo mniej niż przed laty. Jeszcze nie przynoszą strat, ale granica jest już cienka.

Kompania Węglowa latem była już na minusie i dopiero teraz powoli odrabia straty. Gdy przyjdzie załamanie rynku, trzeba będzie ograniczyć wydobycie, a więc zamknąć kopalnie. Górnicy wiedzą, że w takiej sytuacji pod nóż pójdą najpierw te, które kiedyś nie radziły sobie najlepiej i połączono je z innymi. Stąd lepsza dla nich licha samodzielność niż triumfalna fuzja z inną.

Nastrojów na Śląsku nie uspokaja też nowa strategia dla górnictwa, która powstała właśnie w Ministerstwie Gospodarki. Jest w niej mowa o prywatyzacji spółek, nowych technologiach wydobycia, jednorazowych odprawach, ale ani słowa o tym, na co górnicy czekali najbardziej: że nie będzie zamykania kopalń przez najbliższych osiem-dziesięć lat.

Po raz pierwszy decyzji o tym, czy ograniczać, czy zwiększać wydobycie, zamykać czy otwierać kopalnie, nie będzie już podejmować rząd. Cała odpowiedzialność ma od 2007 roku spaść na zarządy spółek węglowych. A to górnikom się nie podoba. Ich zdaniem za sznurki i tak będzie pociągała Warszawa. Tyle że z drugiego siedzenia.

Dlaczego trzeba łączyć kopalnie?

Rząd i spółki węglowe chcą łączyć kopalnie, bo przekonują, że wtedy nie trzeba zwalniać ludzi i płacić im odpraw. Każda kopalnia może zaoszczędzić na tym nawet kilka milionów złotych rocznie. Nie trzeba też utrzymywać nieczynnej kopalni ani płacić za likwidację szybów. Zamknięcie kopalni to bowiem nie taka prosta sprawa. Wiele z nich ma wspólny system odwadniania i wentylacji. Gdy przestaje fedrować jedna kopalnia, to woda i trujące gazy zaczynają zagrażać drugiej. Często jest więc tak, że w zamkniętej kopalni i tak pozostaje część pracowników, którzy muszą jej pilnować.

Dlaczego nie należy łączyć kopalń?

Górnicy nie chcą łączenia kopalń, bo nie mają żadnej gwarancji, że przy tej okazji nie stracą pracy. Każde połączenie to okazja do likwidacji stanowiska czy funkcji. W każdej chwili można dostać przeniesienie na inny oddział, do obcego środowiska, a nawet innego miasta. Bywa, że po połączeniu kopalń górnicy, którzy mieli pracę na miejscu, kilka metrów od domu, muszą dojeżdżać kilkadziesiąt kilometrów do innej kopalni. Oczywiście nie muszą się na to godzić. Wtedy słyszą jednak: możesz odejść, bo na twoje miejsce czekają inni.



jacek_t83 - Czw Lis 09, 2006 11:39 am
Górnicy do premiera: chcemy obrad na Górnym Śląsku

09.11.2006 10:24 - wnp.pl (Jerzy Dudała)

Obradujący w czwartek przedstawiciele 13 górniczych central związkowych poprosili premiera Jarosława Kaczyńskiego, by do 17 listopada zwołał na Górnym Śląsku obrady Zespołu Trójstronnego ds. bezpieczeństwa socjalnego górników z udziałem kompetentnych przedstawicieli rządu.

List z tą prośbą wysłali do premiera liderzy górniczych związków zawodowych.

- Nasz postulat do premiera podyktowany jest wysoce napiętą sytuacją - mówi portalowi wnp.pl Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce. - Brak odpowiedzi w zaproponowanym przez nas terminie spowoduje, że powołamy sztab protestacyjno-strajkowy, który podejmie decyzje co do dalszych działań, niekoniecznie o charakterze pokojowym.

Wacław Czerkawski zaznacza, że związki nie będą już polemizować z Pawłem Poncyljuszem, wiceministrem gospodarki, który odpowiada za górnictwo

- Do Warszawy w piątek 10 listopada nie jedziemy. Zatem Poncyljusz się na nas nie doczeka. Teraz oczekujemy odpowiedzi od premiera Kaczyńskiego - podsumowuje Wacław Czerkawski.




martin13 - Czw Lis 09, 2006 3:18 pm


200 górników z kopalni "Mysłowice" pikietowało wczoraj przed siedzibą Katowickiego Holdingu Węglowego

dziś

Od 1 stycznia kopalnie "Mysłowice" i "Wesoła" mają stanowić jedno centrum wydobywcze. Szyb "Mysłowic" zostanie zburzony. Obie kopalnie połączy podziemny chodnik. Górnicy z "Mysłowic" obawiają się, że za jakieś dwa lata kopalnia przestanie istnieć.

Łapy precz od "Mysłowic!"; Na Warszawę!; Niech Poncyljusz walczy z układem, ale niech się odpie... od Mysłowic! - krzyczeli wczoraj górnicy zebrani pod katowicką siedzibą Holdingu.

- Nie pozwolimy zlikwidować naszej kopalni, bo to oznaczałoby zagładę dla miasta Mysłowice - twierdzi Dariusz Stolarski, który pracuje w kopalni od 20 lat.

- Łączenie kopalń od 1 stycznia to absurdalny pomysł. Ani rząd, ani zarząd KHW nie mają odwagi mówić o likwidacji. A przecież pod hasłem łączenia kryje się likwidacja kopalni "Mysłowice" - mówi Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.

Ryszard Lawrenty, który obsługuje sprężarki, jest przekonany, że będzie miał kłopoty ze znalezieniem nowej pracy. - W kopalni pracuję od 22 lat. Ponieważ jestem pracownikiem z powierzchni, muszę pracować do 65. roku życia. Jak kopalnia zostanie połączona, moje stanowisko pracy zlikwidują. Co ja będę robił przez 17 lat, które zostały mi do emerytury? - pyta.

- Gwarantujemy, że nikt nie straci pracy po połączeniu kopalń. Dwa lata temu połączyliśmy "Śląsk" i "Wujek", ale żaden z pracowników nie stracił zatrudnienia - zapewnia Ryszard Fedorowski, rzecznik prasowy KHW.

- Po połączeniu obie kopalnie będą miały ponad 200 milionów zł długu. Około 150 milionów trzeba wydać na inwestycje, żeby z dwóch kopalń stworzyć jeden organizm. Gdzie tu sens? - pyta Krzysztof Urban z kopalni "Mysłowice".

- Zarząd Holdingu chce łączyć biedę z biedą. Z takiego połączenia wyjdzie tylko nędza - grzmiał Dominik Kolorz, przewodniczący górniczej "Solidarności".

- Tworzymy centra wydobywcze, dzięki którym zmniejszymy koszty wydobycia. Pierwsze centrum powstało po połączeniu kopalń "Śląsk" i "Wujek". Drugie centrum powstanie po połączeniu "Wesołej" i "Mysłowic". Trzecie centrum utworzą kopalnie "Staszic", "Wieczorek" i "Murcki" - mówi Fedorowski

- Centra wydobywcze to pomysł wiceministra Poncyljusza, który chce przeprowadzić cichą likwidację kopalń! - krzyczeli górnicy.

- Koncepcja powstała ponad dwa lata temu. Poncyljusz nie ma nic wspólnego z tą koncepcją - odpowiada Fedorowski.

W czwartek górnicy chcą spotkać się z członkami Rady Nadzorczej KHW. - Może w końcu ktoś nam powie, co nas czeka i wysłucha naszych argumentów - mówi Urban.

Kolorz i Czerkawski ostrzegali, że pikieta w obronie kopalni "Mysłowice" to początek górniczych protestów przeciw Poncyljuszowi.

KWK "Wesoła" wydobywa rocznie ok. 3,6 mln ton węgla. Zatrudnia 3,7 tys. osób. "Mysłowice" wydobywają o połowę mniej, zatrudniają 2,5 tys. osób. •
Sławomir Starzyński - Dziennik Zachodni



martin13 - Wto Lis 14, 2006 7:36 pm


Jastrzębska Spółka Węglowa chce wydać 95 milionów złotych na połączenie trzech kopalń: Boryni, Zofiówki i Jas-Mos!
dziś

Po ostatnich protestach w Katowickim Holdingu Węglowym, gdzie górnicy nie zgadzają się na łączenie zakładów, pomysł spółki podgrzewa atmosferę w całym Jastrzębiu.

- To nie jest dobry pomysł - uważa Ireneusz Lincer, górnik z kopalni Jas-Mos. Związkowcy są ostrożniejsi w sądach i czekają na konkrety.

- 15 grudnia mamy zaplanowane spotkanie z zarządem, wtedy pewnie temat zostanie podniesiony. Na razie słyszymy tylko plotki - mówi Zenon Dąbrowski, szef Związku Zawodowego Górników w Polsce w JSW. - Dla mnie łączenie oznacza fizyczną likwidację którejś części - dodaje.

W JSW zapewniają, że żaden górnik pracy nie straci, a cała operacja ma w przyszłości przynieść "ograniczenie kosztów produkcji i uproszczenie struktury organizacyjnej JSW S.A." - czytamy w oficjalnym komunikacie spółki.

A to oznacza, że kopalnią będzie zarządzać jeden dyrektor, jedna administracja. - Na niedawnym spotkaniu z ministrem Pawłem Poncyliuszem ustaliliśmy, że część osób z kadry zarządzającej kopalniami już dawno powinna odejść na emeryturę. Łączenie kopalń pozwoli to wprowadzić w życie - mówi nam nieoficjalnie jeden ze związkowców.

Jak dowiadujemy się w JSW, firma planuje techniczną i organizacyjną integrację kopalń. Będzie to polegać m.in. na wydrążeniu przekopu łączącego wyrobiska na poziomie 950 metrów w kopalni Borynia z wyrobiskami na poziomie 900 metrów w kopalni Zofiówka. Wydrążony będzie także przekop łączący Jas-Mos z Zofiówką.

- Na taką integrację trzech kopalń Jastrzębska Spółka Węglowa wyda ponad 95 milionów złotych. Integracja techniczna będzie odbywała się etapami. Rozpocznie się w 2009 roku. Planowane jej zakończenie to rok 2017 - wyjaśnia Edyta Tomaszewska, rzecznik JSW.

Data utworzenia Kopalni Zespolonej obejmującej początkowo dwa rejony - Boryni i Zofiówki, będzie zależała m.in od kształtowania się poziomu wydobycia i sytuacji na rynku węgla.

- Koncepcja powstania łączonej kopalni ma na celu przede wszystkim poprawę efektywności wykorzystania złóż węgla - dodaje Edyta Tomaszewska.

Choć górnicy podchodzą do pomysłu z dystansem, część związkowców nie obawia się gwałtownych ruchów i protestów.

- Szczerze powiem, że byłem zaskoczony wystąpieniami w Katowicach. Musimy wspólnie dogadać szczegóły. W naszym rejonie takie pomysły odbywały się do tej pory bez większych problemów. Przecież Jas-Mos to połączone kopalnie Jastrzębie i Moszcznica. U naszych sąsiadów połączono kopalnię Rydułtowy i Annę i nie było protestów - przypomina Piotr Szereda, szef "Solidarności 80" w KWK Jas-Mos.

Kończą się złoża

Połączenie kopalń pozwoli na znacznie przedłużenie żywotności kopalń w rejonie jastrzębskim, zwłaszcza, gdy JSW zainwestuje w wydobycie węgla koksowego w nowych złożach: w polach Bzie Dębina i Pawłowice 1. Obecnie każda z kopalń ma bowiem określoną żywotność. W kopalniach Jas-Mos i Borynia węgiel skończy się za 15 lat, w kopalni Pniówek za 30, natomiast w kopalni Zofiówka za 35 lat.
Jacek Bombor - Dziennik Zachodni



absinth - Czw Lis 30, 2006 10:39 am


Niemcy chcą zamykać kopalnie

Niemieckiemu rządowi ze względu na różnice zdań w koalicji nie udało się w środę uzgodnić programu zamykania kopalń węgla kamiennego. Za likwidacją wszystkich ośmiu kopalń zatrudniających 34 tys. górników do 2018 roku opowiada się CDU. W 2005 roku wydobycie węgla przekroczyło 26 mln ton, budżet RFN musiał dopłacić do górnictwa 2,7 mld euro. Koszt likwidacji kopalń oszacowano na 40 mld euro.
z.l.



martin13 - Czw Lis 30, 2006 7:08 pm
Rozmowy o strategii dla górnictwa będą kontynuowane

2006-11-30 17:17

Górnicze związki zawodowe domagają się zmian w przygotowanej przez Ministerstwo Gospodarki strategii dla górnictwa. Resort nie wyklucza ich, ale podkreśla, że strategia jest dokumentem rządowym i to rząd odpowiada za przyszłość sektora węglowego.

Rozbieżnościami - jak ustalono w czwartek w Katowicach - ma zająć się specjalny zespół roboczy.

Czwartkowe spotkanie zespołu trójstronnego ds. bezpieczeństwa socjalnego górników w tej sprawie, jeszcze przed jego rozpoczęciem związkowcy nazwali rozmowami "ostatniej szansy". Po zakończeniu toczących się w Katowicach obrad szef górniczej "Solidarności", Dominik Kolorz ocenił, że szansa na wprowadzenie do strategii postulowanych przez związki zmian nadal istnieje, a groźba protestów została odsunięta w czasie.

Uczestnicy spotkania zdecydowali o powołaniu zespołu lub ewentualnie kilku zespołów roboczych, które w wąskim gronie mają omówić wszystkie sporne kwestie i wypracować kompromisowe rozwiązania.

Jak powiedział wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce, Wacław Czerkawski, zespół powinien zebrać się 12 grudnia. W najbliższy wtorek ma być wiadomo, kto ze strony związków wejdzie w jego skład.

"Zrobiliśmy malutki krok w kierunku tego, aby strategia dla górnictwa wyglądała jednak inaczej. Mimo nieprzyjęcia wielu naszych postulatów, zdecydowaliśmy, że będziemy nadal pracować nad strategią. Chcemy punkt po punkcie, w sposób roboczy przedyskutować wszystkie sporne kwestie finansowe, organizacyjne i społeczne" - powiedział PAP Kolorz.

Według niego, chodzi przede wszystkim o sprawę przyszłej struktury organizacyjnej górnictwa, nowej ustawy górniczej, prywatyzacji branży, a także finansów górnictwa. Związkowcy domagają się, aby w związku z brakiem obiecanego przez rząd dokapitalizowania Kompanii Węglowej kwotą 400 mln zł, ustawowo zawieszono spłatę starych zobowiązań firmy, które miały być regulowane od 2007 roku.

Podczas obrad zespołu omawiano również kwestię przyjęć do kopalń nowych pracowników. Brak doświadczonej, wykwalifikowanej kadry związkowcy zaliczają do ważnych przyczyn wypadków w górnictwie. Wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz zapewnił, że problem ten będzie przeanalizowany.

Prawdopodobnie po myśli związkowców zostanie też załatwiona kwestia osłon socjalnych dla odchodzących z pracy górników. Według strategii, miałyby finansować je z własnych środków spółki węglowe, a nie budżet, co budziło sprzeciw związków. Według związkowców, resort gospodarki zamierza wycofać się z pomysłu zapisania w strategii kwestii osłon, pozostawiając je do decyzji spółkom węglowym w sytuacji, kiedy musiałyby one zmniejszać zatrudnienie.

W czwartkowym posiedzeniu zespołu trójstronnego uczestniczyli przedstawiciele górniczych związków, rządu oraz pracodawców i górniczych instytucji. Zwołania posiedzenia w Katowicach, a nie w Warszawie, domagali się związkowcy, grożąc powołaniem sztabu protestacyjno-strajkowego. Mówili o tym także w przypadku fiaska czwartkowych rozmów. Na razie jednak - według Kolorza - taka groźba została odsunięta.

Odpowiedzialny za górnictwo wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz liczy na osiągnięcie porozumienia ze związkami. "Nie jestem osobą, której nie można do czegoś przekonać, ale trzeba przekonywać merytoryką, konkretnymi wyliczeniami i mocną argumentacją, mającą oparcie w gospodarce rynkowej, a nie argumentami emocjonalnymi" - zaznaczył przed obradami.

Poncyljusz, którego dymisji żądały wcześniej górnicze związki, podkreślił, że strategia to dokument rządowy. "Oczywiście mamy obowiązki wobec strony społecznej, ale to rząd potem ponosi odpowiedzialność za to, czy te spółki węglowe mają przed sobą przyszłość. Chcemy, aby miały przyszłość także w sytuacji, kiedy koniunktura na węgiel kamienny na rynkach światowych spadnie" - powiedział.

Według Kolorza, strategia powinna być napisana inaczej niż proponuje resort gospodarki. "W obecnym kształcie ona powoduje zwijanie sektora. A nam chodzi przede wszystkim o dywersyfikację działań na węglu, żeby sektor się rozwijał. Trzeba pamiętać, że z tego sektora w kraju żyje ponad milion ludzi. Nie ma drugiego takiego sektora gospodarczego" - mówił.

Jednym z tematów czwartkowych obrad były także kwestie bezpieczeństwa w kopalniach, po niedawnym wypadku w kopalni "Halemba", gdzie zginęło 23 górników. Związkowcy zarzucali stronie rządowej, że wcześniej ignorowano ich sugestie dotyczące pogarszającego się stanu bezpieczeństwa w górnictwie. (PAP)

Źródło:Portal pb.pl
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 5 z 23 • Wyszukiwarka znalazła 920 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •