ďťż
 
[Gospodarka] Górnictwo i sprawy z nim związane



Pieczar - Wto Mar 21, 2006 8:58 pm
Wieści o śmierci górnictwa są mocno przesadzone - uspokajają specjaliści z branży. Choć zyski kopalń w tym roku są trzy razy mniejsze niż przed rokiem, pojawiło się światełko w tunelu. Ostatnio ceny węgla poszły do góry.

Śląskie kopalnie zarobiły w styczniu 47 mln zł. To trzy razy mniej niż przed rokiem, gdy zysk wyniósł 155 mln zł. Pesymiści nie mają wątpliwości. Kończy się koniunktura na węgiel i ten rok może być ostatnim, w którym spółki węglowe przyniosą zyski. Szczególnie tragiczny był grudzień, gdy ceny węgla na rynkach światowych spadły do 52 dolarów za tonę (dziś 67). Kompania Węglowa SA, największa górnicza firma w Europie, eksportowała wtedy węgiel na granicach opłacalności. Spekulowano nawet, że dopłaca do tego interesu.

Ostatnio pojawiło się jednak światełko w tunelu. - Nie jest już tak źle. Ceny wzrosły do 67 dolarów i to na pewno wpłynie na lepsze wyniki górnictwa - uspokaja Janusz Olszowski, prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej w Katowicach. - Wszyscy biadolą, że kopalnie coraz mniej zarabiają, ale nikt nie pamięta już, że jeszcze pięć, sześć lat temu przynosiły same straty. Jestem optymistą - przekonuje Olszowski.

Kompania Węglowa SA postanowiła jednak ograniczyć eksport, który jest coraz mniej opłacalny. Chce za to zwiększyć sprzedaż węgla w kraju (już teraz jest to o ok. 30 proc. więcej niż w 2005 r.). Przez dwa pierwsze miesiące tego roku na każdej tonie KW SA zarobiła ok. 12 zł, mniej niż przed rokiem. - Wahania cen są normalne. Raz są wyższe, raz niższe, ale najważniejsze, że Kompania jest na plusie - uspokaja Zbigniew Madej, rzecznik firmy.

Niedawno okazało się, że cztery kopalnie wchodzące w skład KW SA - Rydułtowy-Anna, Halemba, Bielszowice i Sośnica-Makoszowy - przyniosą w tym roku gigantyczne straty, sięgające nawet 130 mln zł. Górnicy mogą być jednak spokojni. Zarząd Kompanii nie ma zamiaru zamykać deficytowych kopalń. Będą fedrować do wyczerpania się złóż. - Straty to w dużej mierze efekt łączenia tych kopalń. Gdy ten proces się zakończy, kopalnie wyjdą na plus - zapewnia Madej.

Kompania Węglowa chce w tym roku zarobić na czysto 102 mln zł, a Jastrzębska Spółka Węglowa ok. 400 mln zł. Jedno jest więc pewne. Rekordowy rok 2004, gdy pierwsza z tych firm zarobiła 450 mln zł, a druga aż 1,5 mld zł, już się nie powtórzy. - Pamiętajmy, że wtedy ceny oszalały i doszły do nienormalnych poziomów - przypomina Olszowski.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3226438.html




Wit - Czw Mar 23, 2006 12:12 am
"Górnik z odprawą może wrócić do kopalni

Tomasz Głogowski, Piotr Purzyński 22-03-2006 , ostatnia aktualizacja 22-03-2006 22:49

Górnicy, którzy przed laty wzięli jednorazowe odprawy, mogą wracać do kopalń! Przestała obowiązywać ustawa, która tego zakazywała, a Ministerstwo Gospodarki nie widzi przeszkód, żeby szefowie kopalń sięgali po fachowców, jeśli ich zabraknie na dole.

Zakaz zatrudniania w kopalniach górników, którzy skorzystali z Górniczego Pakietu Socjalnego, wprowadził rząd Jerzego Buzka. - Wtedy brak przepisu byłby absurdem, przecież chodziło o odprawy sfinansowane przez budżet państwa - tłumaczy Janusz Steinhoff, ówczesny wicepremier i minister gospodarki.

Odprawy kosztowały budżet państwa blisko 2 mld zł. Pieniądze państwo pozyskało z kredytów Banku Światowego, który pożyczył 700 mln dolarów.

W latach 1998-2001 rząd AWS-u zamknął 13 kopalń, 10 częściowo zlikwidował. Z górnictwa dobrowolnie odeszło ponad 100 tys. osób, prawie 37 tys. wzięło jednorazowe odprawy. Każdy z górników dostał średnio po 37 tys. zł na rękę. Z badań śląskich socjologów wynika, że tylko połowa zainwestowała te pieniądze, pozostali wydali je na meble, samochody czy wycieczki. Górnicy brali odprawy i podpisywali "cyrograf", że nigdy już nie wrócą do kopalń.

- Nikt za 37 tys. zł nie urządził sobie życia. Odprawy w górnictwie były niskie, nieporównywalne z energetyką, gdzie ludzie dostawali nawet po 200 tys. zł. Dziś górnicy, którzy wzięli odprawy, często za psie pieniądze pracują w prywatnych firmach, które świadczą usługi na rzecz kopalń. Pozwólmy im do nich wrócić, bo to bardzo dobrzy fachowcy - mówi Jerzy Markowski, przed laty dyrektor kopalni Budryk, senator poprzedniej kadencji.

Zakaz utrzymywały także rządy Leszka Millera i Marka Belki.

Okazuje się, że formalnie przepis wygasł z końcem 2002 roku, gdy przestała obowiązywać ustawa z czasu rządów AWS-u. Według władz spółek węglowych w nowej, na latach 2003-2006, zakaz obowiązuje na zasadzie domniemania. - Chodzi o artykuł, który mówi, że nie wolno przyjmować na stanowisko, które zostało zlikwidowane, bo ktoś wziął np. odprawę - tłumaczy Stanisław Gajos, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego.

W zeszłym tygodniu wiceminister gospodarki Tomasz Wilczak powiedział w Sejmie, że szefowie spółek węglowych nie muszą już respektować tego zakazu, a górnicy z odprawami mogę się starać o pracę w kopalniach. Opinię ministra potwierdza Jan Bogolubow, wicedyrektor departamentu bezpieczeństwa energetycznego w Ministerstwie Gospodarki. - Zakazu już nie ma - kwituje krótko.

- Więc górnicy mogą wracać - cieszy się Tadeusz Motowidło, szef Związku Zawodowego Górników w Polsce w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu. Motowidło od dwóch lat zabiegał o to. Jastrzębska Spółka Węglowa, w której pracuje, drugi rok z rzędu przyjmuje do pracy tysiąc osób. Zgłaszają się byli górnicy, ale jeśli wzięli odprawę, są odsyłani z kwitkiem. - To bezsensowna polityka. Ci ludzie siedzą teraz w domach przed telewizorem albo pracują w czeskich kopalniach, a mają uprawnienia, które absolwenci szkół górniczych zdobędą dopiero za siedem-osiem lat - mówi Motowidło. Dodaje, że zamiast fachowców kopalnie przyjmują dziś ludzi z ulicy, którzy dołu nie widzieli.

Leszek Jarno, prezes JSW, przypomina, że zakaz od lat budził kontrowersje jako niekonstytucyjny. - Właściciel kopalń, czyli państwo, prowadził jednak politykę, według której w kategoriach moralnych i logicznych nie mieściło się ponowne zatrudnianie górników - mówi Jarno. I tego na razie trzymają się szefowie JSW: nie przyjmują ludzi, którzy wzięli odprawy. Szefowie JSW nie wykluczają, że po tym, co mówi ministerstwo, takie przyjęcia nastąpią.

- Trudno mi komentować możliwość przyjmowania górników, którzy skorzystali z GPS. Obecny rząd wciąż nie przyjął programu dla górnictwa, więc w ogóle nie wiadomo, co chce robić. Dobra koniunktura nie potrwa wiecznie, lepiej wykorzystać ją na likwidację nierentownych kopalń i inwestycje w tych z przyszłością. Umożliwiłoby to przenoszenie do nich ludzi z kopalń zamykanych - ocenia Steinhoff.

Jego zdaniem Bank Światowy, który udzielał kredytów na redukcję zatrudnienia, nie powinien jednak kwestionować możliwości ponownego przyjmowania górników z odprawami, bo pozostawia rządom w tych sprawach suwerenność. - Moim zdaniem tylko JSW, która osiąga dobre wyniki, mogłaby sobie jednak na to pozwolić. Tę decyzję powinni wziąć na siebie szefowie spółki. W przypadku Kompanii Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego z przyjęciami w ogóle byłbym ostrożny - dodaje Steinhoff.

Specjaliści Banku Światowego nie krytykują rządu, ale są zaskoczeni. Przypominają, że górnicy podpisywali wtedy zobowiązania, że do kopalń nie wrócą. - Będziemy rozmawiać z rządem na ten temat, podobnie jak i w sprawie dalszej reformy branży - mówi Roman Pałac, specjalista ds. sektora energetycznego Banku Światowego."

Gazeta Wyborcza



absinth - Czw Mar 23, 2006 3:36 pm


Ponad sto tysięcy pracowników stoczni i kopalń może czuć się zagrożonych. W obu branżach sytuacja wyraźnie się pogarsza.

Kompania Węglowa, największa tego typu spółka w Europie, w ciągu paru miesięcy może stanąć w obliczu bankructwa. Firma topi swoje zyski, utrzymując nierentowne kopalnie, głównie z obawy przed reakcją związków zawodowych.

Od 2002 do 2004 r. z państwowej kasy, czyli z podatków nas wszystkich, wydano ok. 33 mld zł na pomoc w restrukturyzacji firm z trzech dużych branż. Górnictwo otrzymało 21,5 mld złotych, a ponad 10 mld dostała kolej. Około 1,2 mld zł zostały wsparte dwie największe stocznie morskie - w Gdyni i Szczecinie. Mimo znacznej pomocy sytuacja finansowa tych firm pozostaje zła.

Węgiel traci blask

W tym roku zyski polskich spółek węglowych spadną dwu-, a nawet trzykrotnie. - Polityka państwa wobec węgla jest błędna. Oparta jest na zasadzie, że wspólnie klepiemy biedę. Jeżeli kopalnie są nierentowne i wiadomo, że nic już z nich nie będzie, trzeba się zastanowić nad jak najszybszym ich zlikwidowaniem i zacząć rozwijać rentowne - mówi Wiesław Blaschke z Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią Polskiej Akademii Nauk w Krakowie.

Kompania Węglowa, największa w Polsce (54 proc. rynku) i w Europie spółka węglowa, prawdopodobnie jeszcze w tym roku stanie w obliczu upadłości. Kompania utrzymuje nierentowne kopalnie, a robi to głównie z obawy przed reakcją silnych w górnictwie związków zawodowych. Z planów spółki, do których dotarła "Rz", wynika, że w tym roku jej wpływy będą niższe o prawie 950 mln zł od ubiegłorocznych, natomiast wydatki wzrosną o blisko 420 mln zł. Kompania planuje też zaciągnięcie 420 mln zł kredytów, a więc dużo wyższych niż rok temu.

Węglowa hossa zaczęła się na świecie w połowie 2003 roku. Ceny węgla gwałtownie wzrosły. Z poziomu ok. 35 dol. za tonę w połowie 2003 r. do ponad 70 dol, w 2004. Koniunkturę na węgiel powodował wysoki wzrost gospodarczy w Indiach i Chinach. Sytuacja na rynkach międzynarodowych miała wpływ na polskie górnictwo, w ciągu bowiem zaledwie dwóch lat (2003 - 2005) średnia cena wzrosła o jedną czwartą (ze 143 zł za tonę do 192 zł), co sprawiło, że w 2004 r. górnictwo przyniosło 2,65 mld zł zysku netto. Jednak już w 2005 r. zysk spadł o połowę. Oczywiste było, iż koniunktura nie będzie trwać wiecznie, dlatego program rządowy przewidywał konieczność przeprowadzania dalszych reform, tym bardziej że zużycie węgla w kraju systematycznie spada. Alternatywny, łagodniejszy wariant reform nalata 2004 - 2006 zakładał konieczność redukcji zdolności wydobywczych o 7,8 mln ton w ciągu roku. Ustawa sejmowa dopuściła możliwość redukcji wydobycia przez łączenie kopalń, a nie ich likwidację. Chodziło o to, aby uniknąć protestów ze strony związków zawodowych...



arnold7 - Czw Mar 23, 2006 4:04 pm
Niestety, przy tak lewackim rzadzie to niemozliwe, ale moim skromnym zdaniem KW, JSW i KHW powinny byc jak najszybciej sprywatyzowane.




absinth - Czw Mar 23, 2006 4:17 pm
zgadzam sie ale teraz kiedy ceny wegla znow spadaja to mozna tylko powiedziec tyle, ze znow przespano najlepszy moment do prywatyzacji jaki byl rok temu



arnold7 - Czw Mar 23, 2006 4:29 pm
Panstwowe gornictwo to mnostwo cieplych posadek dla partyjnego elementu.



GoldBoy - Czw Mar 23, 2006 10:48 pm
Sprywatyzować KHW czy JSW dalej można. KHW ma z tego co pamiętam ma lepszy węgiel, długoterminowe kontrakty i płynność finansową. JSW też ma dość stabilne perspektywy, gdyż wydobywa węgiel dla hut. Problemem jest kwestia ceny. O wiele gorsza sytuacja jest KW, która i tak by pewnie nie mogła być sprywatyzowana ze wglądu na duże długi. Jeżeli zacznie być na minusie to będziemy mieli do wyboru dopłacanie do interesu i problemy z uzyskaniem funduszy na inne inwestycje lub rozruby i problemy społeczne.



arnold7 - Czw Mar 23, 2006 11:05 pm

Sprywatyzować KHW czy JSW dalej można. KHW ma z tego co pamiętam ma lepszy węgiel, długoterminowe kontrakty i płynność finansową. JSW też ma dość stabilne perspektywy, gdyż wydobywa węgiel dla hut. Problemem jest kwestia ceny. O wiele gorsza sytuacja jest KW, która i tak by pewnie nie mogła być sprywatyzowana ze wglądu na duże długi. Jeżeli zacznie być na minusie to będziemy mieli do wyboru dopłacanie do interesu i problemy z uzyskaniem funduszy na inne inwestycje lub rozruby i problemy społeczne.

Zadluzone firmy tez idzie sprywatyzowac, trzeba tylko ludzi z jajami w rzadzie (bo zdaje sie, ze minister skarbu jest jedynym wlascicielem akcji KW), a nie lewackich hampelmanow.



Pieczar - Nie Kwi 09, 2006 9:25 pm
02

Węgla w śląskich kopalniach starczy jeszcze na 40 lat! Potem trzeba będzie szukać nowych pokładów, które oszacowano aż na 8 mld ton. Jest tylko jeden problem: jak się do tego węgla dobrać

Kompania Węglowa, największa górnicza firma w Europie, zrzeszająca 17 kopalń, policzyła, ile węgla mamy na Śląsku. Raport przygotowano dla Ministerstwa Gospodarki, które pracuje nad strategią dla górnictwa. Z dokumentu, do którego dotarła "Gazeta", wynika, że w śląskich kopalniach jest jeszcze 2 mld ton węgla. Zakładając, że Kompania wydobywa rocznie 52 mln ton tego surowca rocznie, zasoby starczą średnio na 40 lat.

Najwięcej węgla ma kopalnia Szczygłowice, gdzie na wydobycie czeka ok. 207 mln ton. Zachowując dzisiejsze tempo - 2,8 mln ton rocznie - kopalnia może fedrować jeszcze 69 lat. W niewiele gorszej sytuacji są kopalnie Piast i Ziemowit, które mają przed sobą jeszcze 34 i 38 lat spokojnej pracy (obie kopalnie mają 170 mln ton węgla).

Węgiel kończy się natomiast w kopalniach Bolesław Śmiały (ok. 15 lat fedrunku) i Piekary, gdzie pozostało 26 mln ton, które starczą na siedem lat. Natomiast KWK "Polska-Wirek" będzie działać najwyżej do 2009 roku, czyli aż do wyczerpania złoża. - Potem górnicy zostaną przeniesieni do innych kopalń. Nie przewidujemy żadnych zwolnień - zapewnia Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej.

Z raportu wynika, że na Śląsku jest jeszcze 8 mld ton węgla, który można wydobyć! To pokłady na głębokości nie przekraczającej 1000 metrów o nachyleniu 35 stopni. Ich wydobycie zajęłoby śląskim kopalniom... 153 lata.

Na razie to jednak tylko teoria. Po pierwsze, fedrunek tych pokładów może okazać się zbyt kosztowny. Po drugie, nikt nie jest w stanie przewidzieć koniunktury na węgiel. Choć górnictwo od trzech lata przynosi zyski - tylko Kompania Węglowa SA zarobi w tym roku na czysto ok. 102 mln zł - nie ma pewności, że tak będzie zawsze. - Wahania cen węgla są normalne. Raz są wyższe, raz niższe, ale najważniejsze, że Kompania jest na plusie. Ogromne złoża dowodzą natomiast, że o bezpieczeństwie energetycznym kraju stanowi nie gaz czy ropa, ale właśnie węgiel - przekonuje Madej.

Aby kopalnie mogły eksploatować nowe pokłady, muszą inwestować. Co roku KW SA przeznacza na ten cel ponad 600 mln zł. To jednak tylko tzw. inwestycje odtworzeniowe, pozwalające na utrzymanie wydobycia. Budowa tylko jednej nowej kopalni pochłonęłaby natomiast gigantyczną kwotę ok. 2 mld zł. - Potencjał węgla mamy rzeczywiście ogromny i to cieszy. Jeżeli dziś możemy czymś przegrać na rynkach światowych, to kosztami jego produkcji, które wciąż są za wysokie. Kopalnia to niestety taka fabryka, która sama się "pożera". Cały czas trzeba w nią ładować pieniądze. Nakłady inwestycyjne pozwalające na eksploatację nowych złóż muszą być dużo większe niż obecnie - ocenia Jerzy Markowski, b. wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo.

- Nie można oceniać zasobów węgla w oderwaniu od warunków ekonomicznych - przypomina natomiast Janusz Steinhoff, b. wicepremier z AWS-u. - Dziś już mało kto pamięta, że w 1998 roku tona węgla na świecie kosztowała 28-30 dolarów, a więc o połowę mniej niż obecnie. Dlatego trzeba wykorzystać dobrą koniunkturę na węgiel oraz jego zapasy i doprowadzić do szybkiej prywatyzacji górnictwa. Wstrzymywanie tego procesu przez obecny rząd i powoływanie się przy tym na bezpieczeństwo energetyczne kraju to absurd - dodaje Steinhoff.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3270611.html



GoldBoy - Śro Kwi 12, 2006 8:56 pm
Giełda prywatnych śląskich interesów?
12 kwietnia 2006
Maria Trepińska
Powstała Międzynarodowa Giełda Węglowa. Na razie na papierze. Projekt trafił do wiceministra gospodarki. Stoi za nim „grupa rudzka”.

Wczoraj w Ministerstwie Gospodarki dyskutowano o możliwości funkcjonowania międzynarodowej giełdy węglowej na Śląsku. Skąd pomysł? Grupa przedsiębiorców, skupiona m.in. wokół Grzegorza Tobiszowskiego, posła PiS z Rudy Śląskiej, byłego wiceprezydenta tego miasta, próbuje przekonać do pomysłu Pawła Poncyljusza, wiceministra gospodarki odpowiedzialnego za górnictwo. Skutecznie — na wtorkowe spotkanie zostali zaproszeni prezesi spółek węglowych.

— Sprawa jest na etapie prezentacji propozycji — mówi Paweł Poncyljusz.

Dla Jacka Piechoty, byłego ministra gospodarki, sprawa jest jasna.

— Jest to próba zrobienia interesu przez pewne środowiska wokół górnictwa — uważa Jacek Piechota.
Druga strona medalu

Co ciekawe — 7 marca została rejestrowana spółka Międzynarodowa Giełda Węglowa (MGW) z kapitałem 1,3 mln zł. Udziały objęły m.in. spółki kontrolowane przez Rudę Śląską (Rudzki Inkubator Przedsiębiorczości) oraz bracia Adam, Andrzej i Jacek Jadwiszczokowie. Oni też zasiadają w zarządzie MGW. Są to osoby znane z handlu węglem, dostaw m.in. do zakładów karnych i wojska. Opinie na ich temat są podzielone. Prowadzili m.in. prywatną spółkę Panaceum Holding, która zbankrutowała. Nie jest też tajemnicą, że syn byłego wiceprezesa ds. finansowych Węglozbytu miał w ich firmie intratną posadę. To przypadek? Teraz zasiadają głównie w radach nadzorczych, jako przedstawiciele Rudy Śląskiej, m.in. w Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej, Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji. Czy to też przypadek? Wiceprzewodniczącym rady nadzorczej MGW jest Zbigniew Bułka, śląski przedsiębiorca związany z branżą węglową — handlował węglem, świadczy usługi dla górnictwa.
Polscy prekursorzy

Dotychczas nigdzie na świecie taka instytucja jak giełda węglowa nie powstała. Dlaczego?

— Na giełdzie musi być produkt jednorodny, dużo dostawców i odbiorców, towar musi być zabezpieczony. Organizacja międzynarodowej giełdy to bardzo drogie przedsięwzięcie. Nie wiem, czy kogokolwiek na świecie stać na takie rozwiązanie — ocenia dr Joanna Kulczycka, kierownik Pracowni Badań Strategicznych Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią PAN.

Michał Sobel, wiceprezes Węglokoksu, nie chciał komentować pomysłu.
Źródło: Archiwum Puls Biznesu
wyd. 2076 str. 10
[hr]
http://www.pb.pl/content.aspx?sid=2289&guid=B7A1759A-C274-49C1-9F7F-579438DE4E75



Pieczar - Czw Kwi 13, 2006 8:43 pm
Śląskie kopalnie mają nowy pomysł na biznes. Oprócz węgla na masową skalę chcą sprzedawać kruszywo pod budowę autostrad i domów. Czy kopalniane hałdy, nieodzowny dotąd krajobraz Śląska, wkrótce będą tylko wspomnieniem?

Kompania Węglowa, największa górnicza firma w Europie, wydobywa rocznie 52 mln ton węgla. Produktem ubocznym jest ponad 16 mln ton skały płonnej, która do tej pory była kłopotliwym odpadem. Za jej składowanie KW SA płaciła rocznie ponad 100 mln zł. Cały Śląsk zaś usłany jest hałdami, których rekultywacja pochłonęła już setki milionów złotych.

Kompania postanowiła teraz na kamieniu zarabiać. Program odzyskiwania kruszywa zakłada, że aż 70 proc. skały płonnej można przerobić na kruszywo, czyli pełnowartościowy materiał budowlany. Można z niego wytwarzać bloczki potrzebne do budowy domów czy podbudowy pod autostrady. Już dziś śladowe ilości kruszywa odzyskiwanego z pokopalnianych odpadów służą do budowy nasypów drogowych w Rybniku. - Chcemy zainteresować nim przede wszystkim firmy zaangażowane w budowę autostrad. Przygotowaliśmy już ofertę na najbliższe targi budowlane w Katowicach i Kielcach - mówi Zbigniew Madej, rzecznik KW SA.

Produkcją kruszywa zajmą się dwie firmy: należący do Kompanii Węglozbyt i spółka Haldex, w której koncern ma udziały. Reszta udziałów należy do węgierskich partnerów, ale KW SA planuje je odkupić. - Chcemy przejąć nad Haldeksem kontrolę, bo spółka ma instalacje potrzebne do odzyskiwania ze skały płonnej kruszywa i węgla - zdradza Maksymilian Klank, prezes Kompanii.

Kompania chce produkować ok. 13 mln ton kruszywa rocznie. Ostrożnie założono, że na jednej tonie zarobi 2 zł. Roczne zyski sięgnęłyby więc 26 mln zł. - Przede wszystkim jednak zaoszczędzilibyśmy 100 mln zł rocznie, które dziś wydajemy na składowanie bezwartościowych odpadów - mówi prezes Klank.

Podobne rozwiązania stosuje już Jastrzębska Spółka Węglowa, która co roku produkuje 9,5 mln ton skały płonnej. - Nie tylko pod autostrady, ale i pod leśne dukty. Część kamienia wykorzystujemy do rekultywacji, czyli np. zasypywania ubytków w ziemi. Wtedy nie ponosimy opłat za składowanie kamienia - mówi Zygmunt Łukaszczyk, wiceprezes JSW. Jednak w październiku zmienią się przepisy i nie będzie to już możliwe. Dlatego kopalnie myślą o handlowaniu kruszywem.

Nowe przepisy uniemożliwią też "uszlachetnianie" kamienia. Szczególnie nadawał się do tego kamień z JSW, który zawiera sporo węgla, jest czarny i drobny.Wiele firm odbierało go chętnie z kopalń, by mieszać go z węglem i sprzedawać do elektrowni. Traciły na tym oczywiście kopalnie, bo mieszanki były tańsze.

W przyszłości Kompania Węglowa chce też odzyskiwać kruszywa z już istniejących hałd i być może część z nich całkowicie rozebrać. - Cały czas zgłaszają się do nas prywatne firmy, które chcą na hałdach zarabiać. Wszystkim odmawiamy, bo sami chcemy odzyskiwać z nich kruszywo - nie ukrywa Madej.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3282119.html



Pieczar - Sob Kwi 15, 2006 1:28 pm
Kompania Węglowa ograniczy górnicze przywileje

Koniec talonów na węgiel i bonów żywnościowych dla górników? Kompania Węglowa zapowiada, że ograniczy przywileje dla pracowników kopalń. - Bez zatrzymania handlu bonami nigdy nie odzyskamy kontroli nad detaliczną sprzedażą węgla - mówi Maksymilian Klank, prezes Kompanii

Kompania Węglowa wydaje deputaty 203 tys. ludzi: 70 tys. zatrudnionych w koncernie pracowników dołowych i biur oraz 133 tys. rencistów i emerytów górniczych. Górnikowi przysługuje rocznie osiem ton węgla, emerytowi - od dwóch do trzech. Rocznie firma wydaje na ten cel ponad 200 mln zł. Zainteresowani mogą wybrać, czy chcą pieniądze, czy bony, za które odbierają węgiel z kompanii.

Gdyby górnik zdecydował się na gotówkę, Kompania wypłacałaby mu ją w ratach przez cały rok. Większość wybiera bony. Można je bowiem, choć znacznie poniżej obowiązujących cen, sprzedać handlarzom węgla pod kopalniami i dostać pieniądze do ręki.

- Musimy zlikwidować ten proceder, inaczej nigdy nie odzyskamy pełnej kontroli nad detaliczną sprzedażą węgla. Zależy nam na uśrednieniu cen węgla w Polsce, tak by we wszystkich regionach kosztował tyle samo. Bez zatrzymania handlu talonami będzie to niemożliwe - przekonuje prezes Klank.

Dodaje, że górnicy, którzy udowodnią, że rzeczywiście wykorzystują węgiel do własnych celów, będą go mogli nadal otrzymywać. - Jeżeli ktoś ma piec węglowy w domu, to nie będzie z tym żadnych problemów - mowi Zbigniew Madej, rzecznik koncernu.

Górnicze związki nie protestują przeciwko zmianom. Zastrzegają jednak, że konieczny jest kompromis w dwóch sprawach: liczbie ton węgla i cenie, którą górnicy będą otrzymywać za każdą z nich.

- Górnicy z kopalń rybnickich i nadwiślańskich wolą węgiel w naturze, bo za tonę proponuje im się od 190 do 280 zł gotówki. Z kolei w kopalniach gliwickich za tonę węgla górnicy dostają nawet do 500 zł. Wybierają więc gotówkę - mówi Jarosław Grzesik, wiceszef górniczej "Solidarności". Kompania proponuje górnikom wszystkich 17 kopalń po 320 zł za tonę.

Problem jest również z liczbą ton przypadającą na pracownika. "Solidarność" zaproponowała, by górnicy dołowi dostawali 10 ton rocznie, Kompania zgadza się na sześć. Wszystko wskazuje na to, że obie strony spotkają się przy ośmiu tonach.

Najwięcej emocji wzbudza sprawa posiłków regeneracyjnych. W zaledwie kilku kopalniach funkcjonują stołówki z ciepłymi posiłkami. W pozostałych pracownicy otrzymują miesięcznie ok. 200 zł w bonach do realizacji w przykopalnianych sklepach. Teoretycznie powinni dostawać je tylko ci, którzy pracują w warunkach szkodliwych. W praktyce otrzymuje je aż 98 proc. zatrudnionych w Kompanii, m.in. zatrudnieni w biurach i administracji. - Bony powinni dostawać tylko ci pracownicy dołowi, którzy rzeczywiście wykonują najcięższe prace - uważają szefowie koncernu.

Na tej linii szykuje się ostry spór. - Kompania chce zabrać bony nawet tym, którzy pracują na przeróbce węgla, nie mówiąc już o pracownikach powierzchni, którzy wykonują ciężkie prace. Na to zgody nie będzie - mówi Grzesik.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3284025.html



DivinaCommedia - Nie Kwi 16, 2006 11:24 am

Kompania Węglowa ograniczy górnicze przywileje

- Górnicy z kopalń rybnickich i nadwiślańskich wolą węgiel w naturze, bo za tonę proponuje im się od 190 do 280 zł gotówki. Z kolei w kopalniach gliwickich za tonę węgla górnicy dostają nawet do 500 zł. Wybierają więc gotówkę - mówi Jarosław Grzesik, wiceszef górniczej "Solidarności". Kompania proponuje górnikom wszystkich 17 kopalń po 320 zł za tonę.

P!!!!!!!!!!!!!!! "Solidarność" zaproponowała, by górnicy dołowi dostawali 10 ton rocznie,!!!!!!!!!!!!! Wszystko wskazuje na to, że obie strony spotkają się przy ośmiu tonach.
!!!!!!!!
Najwięcej emocji wzbudza sprawa posiłków regeneracyjnych. W zaledwie kilku kopalniach funkcjonują stołówki z ciepłymi posiłkami. W pozostałych pracownicy otrzymują miesięcznie ok. 200 zł!!!!!!!!!!w bonach do realizacji w przykopalnianych sklepach. Teoretycznie powinni dostawać je tylko ci, którzy pracują w warunkach szkodliwych. W praktyce otrzymuje je aż 98 proc. zatrudnionych w Kompanii, m.in. zatrudnieni w biurach i administracji. - Bony powinni dostawać tylko ci pracownicy dołowi, którzy rzeczywiście wykonują najcięższe prace - uważają szefowie koncernu.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3284025.html


To już jest KURDE przesada!!!! Sorry, ale gdzie jest jakakolwiek sprawiedliwość!!!!! Troszkę się zdenerwowałam... Tym samym przez chwilkę wstrzymam się z komentarzem, bo na usta cisną mi się niegodne damy epitety:)



bobtrebor - Nie Kwi 16, 2006 7:11 pm
dla relaksu ciekawa strona o dawnych czasach górnictwa

http://gimnazjum12.dyn.pl/beatensgluck/



SPUTNIK - Nie Kwi 16, 2006 8:09 pm

dla relaksu ciekawa strona o dawnych czasach górnictwa

http://gimnazjum12.dyn.pl/beatensgluck/


tego linka juz tu kiedyś chyba wrzucał stolek , który zdaje się ja współtworzy , ale warto przypomnieć



Pieczar - Pon Kwi 17, 2006 9:29 pm
Górnicy znów mają powody do zadowolenia. Mimo gorszych wyników w 2005 r., spółki węglowe drugi rok z rzędu podzielą się z nimi zyskami. Ministerstwo Gospodarki postawi najpewniej tylko jeden warunek: jednoczesną dywidendę dla Skarbu Państwa.

Trzy węglowe spółki w 2005 r. były na plusie. Jastrzębska Spółka Węglowa zarobiła 800 mln zł, Kompania Węglowa - 261 mln, Katowicki Holding Węglowy - prawie 81 mln. To dużo mniej niż dwa lata wcześniej, gdy branża zanotowała rekordowe w swej historii zyski, a trzy spółki zarobiły wtedy ponad 2 mld zł. Najwięcej, bo prawie 1,5 mld zł, JSW. Wtedy też po raz pierwszy w kilkunastoletniej historii reformowania górnictwa spółki węglowe podzieliły się zyskiem z górnikami. Najwięcej, bo po ok. 4 tys. zł brutto, otrzymali górnicy z JSW.

Wszystko wskazuje na to, że podobnie będzie w tym roku. - Nie wyobrażam sobie, by JSW nie wypłaciła górnikom zysków - mówi Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności". W JSW sprawa jest już właściwie przesądzona. - Wystąpimy do Ministerstwa Gospodarki z wnioskiem o zgodę na wypłatę pracownikom 8,5 proc. z zysku za 2005 r. - przyznaje Leszek Jarno, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Do podziału między pracowników będzie ok. 68 mln zł, górnicy otrzymają więc średnio po 2,8 tys. zł brutto.

Szefowie JSW chcieliby jednak przekonać Ministerstwo Gospodarki, by zrezygnowało z dywidendy. Jako byłe przedsiębiorstwo państwowe przekształcone w spółkę ze stuprocentowym udziałem Skarbu Państwa, JSW bez względu na dywidendę i tak musi odprowadzić do kasy państwa 15 proc. zysku.

Wnioski o wypłatę nagród górnicze związki przekazały też zarządowi Katowickiego Holdingu Węglowego. Jego szefowie przyznają, że cały zeszłoroczny zysk (80,8 mln zł) najchętniej przeznaczyliby na inwestycje w kopalniach. Tym bardziej że ministerstwo postawiło sprawę jasno: bez dywidendy dla Skarbu Państwa nie może być mowy o wypłacie części zysku pracownikom.

Także wśród szefów Kompanii Węglowej pomysł dzielenia się zyskiem z górnikami nie wzbudza entuzjazmu. Koncern zarobił co prawda w 2005 r. 261 mln zł, ale wciąż ma do spłacenia ponad 3 mld zł zobowiązań odziedziczonych po pięciu spółkach węglowych. - Będziemy rozmawiać z odpowiedzialnym za branżę wiceministrem gospodarki Pawłem Poncyliuszem, by i holding, i Kompania także wypłaciły zysk - zapowiada przewodniczący Kolorz. Związkowcy mają nadzieję, że powtórzy się scenariusz z zeszłego roku. Wtedy szefowie KHW i Kompanii także narzekali, w końcu jednak wypłacili górnikom w bonach odpowiednio po 900 i 1000 zł.

- Wnioski ze spółek jeszcze nie wpłynęły, ale nie wykluczamy zgody na wypłatę zysków - przekazał nam wiceminister Poncyliusz.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3288322.html



Pieczar - Śro Kwi 19, 2006 11:35 am
Kompania Węglowa będzie miała chudszą Radę Nadzorczą

Zamiast 9 osób 7. W Radzie Nadzorczej kopalni Budryk zasiądą, tak jak do tej pory, trzy osoby.

Chude, nie znaczy złe. W skład nowej Rady KW weszli dwaj profesorowie: Krystian Probierz z Politechniki Śląskiej i Andrzej Barczak z Akademii Ekonomicznej w Katowicach. W nowej radzie zasiądzie także Aleksandra Magaczewska, przedstawicielka Ministerstwa Gospodarki, prawnik Bogusław Leśniodorski i Wojciech Banasiewicz. Ze starego składu w Radzie zostali dotychczasowy przewodniczący Edward Nowak i Marek Rusakiewicz. W trzyosobowej Radzie Nadzorczej kopalni Budryk zasiądą: Katarzyna Hincz, przedstawicielka resortu gospodarki, Artur Krawczyk, skarbnik UM w Rudzie Śląskiej, były pracownik Regionalnej Izby Obrachunkowej i Krzysztof Tytko.

Lista nowych członków rad jest nieoficjalna. Paweł Poncyliusz, wiceminister gospodarki, zapowiadał, że będzie szukał ludzi, którzy przede wszystkim zadbają o interes Skarbu Państwa.

- Na podstawie kilku nazwisk osób, które zostały nominowane, można powiedzieć, że ten warunek ma szansę zostać spełniony - mówi Grzegorz Tobiszowski, śląski poseł PiS.

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/592320.html



Pieczar - Pią Kwi 21, 2006 4:41 pm
Zamach stanu w Kompanii Węglowej
dziÂś
W Kompanii Węglowej szykujĹĄ się rewolucyjne zmiany. Miejsce dyrektorów zajmĹĄ kierownicy ruchu. Skończy się też organizowanie przetargów przez kopalnie, więc prywatnym firmom trudniej będzie dotrzeć do węglowych pieniędzy.

- Nic nie powiem o tym pomyÂśle, ale koncepcja mi się podoba - mówi Maksymilian Klank, prezes Kompanii Węglowej.

Szybko okazuje się, że prezes Klank sporo wie o projekcie. W jego firmie pracuje już grupa specjalistów od zarzĹĄdzania, która ma przygotować "górniczy zamach stanu".

- Musimy doprowadzić do sytuacji, w której branża będzie czysta. Za dużo pieniędzy wycieka z kopalń, poza tym chodzi o usprawnienie zarzĹĄdzania i obniżenie kosztów zaopatrzenia - przyznaje Klank.

Na czym ma to polegać w praktyce? Jeżeli Kompania będzie zamawiała np. koszule dla wszystkich górników, wytarguje większe upusty.

- JeÂśli taka centralizacja nie sparaliżuje funkcjonowania kopalń, jestem za - mówi Dominik Kolorz, przewodniczacy górniczej SolidarnoÂści.

- JesteÂśmy zdziwieni. Tydzień temu spotkaliÂśmy się z prezesami spółek węglowych i nie było o tym mowy - twierdzi przedstawiciel Ministerstwa Gospodarki.

Kilku dyrektorów kopalń, z którymi rozmawialiÂśmy, jest pewnych, że ten pomysł nie przejdzie.

Ale może przejÂść. Kompania Węglowa zmieni swojĹĄ strukturę organizacyjnĹĄ w taki sposób, że nie będzie samodzielnych kopalń. BędĹĄ zakłady, które dostanĹĄ zaopatrzenie z centrali. Żaden z dyrektorów nie będzie więc mógł zamawiać towarów i usług.

- RzeczywiÂście, pracujemy nad tĹĄ koncepcjĹĄ - przyznaje w końcu Klank. Choć nie chce mówić o szczegółach, zapewnia, że wkrótce przedstawi projekt zmian organizacyjnych w firmie.

Co takiego się stało, że prezes Kompanii Węglowej postanowił zrealizować ten pomysł?

Kilka tygodni temu w kopalni "Szczygłowice" doszło do nieoficjalnego spotkania między Klankiem a prezesem Mittal Steel Poland. Obaj panowie rozmawiali o tym, jak Kompania może dojÂść do węgla koksujĹĄcego, który będzie kupował Mittal.

- Zdziwiłem się, kiedy prezes Mittala powiedział, że Âświatowyn koncernem zarzĹĄdza niespełna 60 osób. Też jesteÂśmy wielkim koncernem, musimy działać tak samo - mówi Klank.

Dyrektorzy powinni być dyrektorami - mówi Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczĹĄcy ZwiĹĄzku Zawodowego Górników w Polsce. - Nie, nie powinni, wystarczy ich samowoli - odpowiada Bogusław Ziętek, przewodniczĹĄcy "Sierpnia 80". Dominik Kolorz, przewodniczĹĄcy górniczej "SolidarnoÂści" jest za zmianami pod jednym warunkiem: ludzie nie mogĹĄ stracić pracy.

ZwiĹĄzkowcy majĹĄ podzielone zdania, ponieważ sprowadzenie kopalń do roli zakładów spowoduje, że wpływy stracĹĄ zarówno dyrektorzy, jak i lokalni działacze zwiĹĄzkowi.

- Około 200 milionów złotych rocznie Kompania zaoszczędziła na ukróceniu handlu węglem. To dane z biura Kompanii. Możliwe, że na następnych operacjach może zaoszczędzić tyle samo. Poprzemy Klanka, jeżeli będzie chciał przeprowadzić ten zamach stanu - mówi Ziętek.

Wyliczenia zwiĹĄzkowców sĹĄ oszczędne. Jeżeli dojdzie do zamachu na dyrektorów, Kompania zaoszczędzi więcej. Teraz dyrektorzy majĹĄ prawo decydować sami o jednorazowym zakupie do 40 tysięcy złotych. Do kwoty 175 tysięcy majĹĄ stałe upoważnienie z Kompanii Węglowej. Powyżej tej kwoty muszĹĄ mieć za każdym razem upoważnienie Kompanii. Wystarczy jeden duży zakup podzielić na dwie częÂści i wtedy można uniknĹĄć przekroczenia górnej bariery, która np. nakazuje uzyskanie zgody. Drobne zakupy, choćby częÂści ubrań roboczych, to kilkadziesiĹĄt tysięcy złotych rocznie w skali jednej kopalni. W kopalni Piast jeden z liderów zwiĹĄzkowych ma monopol na koszule.

- ZrobiliÂśmy kiedyÂś test. Firma, którĹĄ lansował, miała być najlepsza. Chciał nam pokazać, że każdĹĄ koszulę porwie, a z firmy przez niego upatrzonej, koszuli się nie da porwać. ZamieniliÂśmy koszule, porwał własnĹĄ, a i tak wygrał przetarg - mówi jeden z byłych pracowników Ministerstwa Gospodarki.

Jeżeli dojdzie do konfliktu między zarzĹĄdem Kompanii a dyrektorami, ucierpi kilka firm zwiĹĄzkowych, które żyjĹĄ z realizacji bonów żywnoÂściowych, bo Kompania podpisze umowy ze sklepami najtańszymi.

- To sĹĄ tak zwane "flapsy". Będziemy pilnować, żeby zwiĹĄzki nie miały z tym nic wspólnego - zapewnia Ziętek.

"Flaps" to około 10 złotych dziennie dla górnika. Górnik dostaje te pieniĹĄdze na posiłek regeneracyjny. Dziennie kopalnie Kompanii na "flapsy" wydajĹĄ około 60 tysięcy złotych. Górnicy zamiast pieniędzy dostajĹĄ talony. MogĹĄ je realizować w wybranych sklepach, najczęÂściej spółek zwiĹĄzkowych. Tam ceny sĹĄ znacznie wyższe niż w innych sklepach.

Czy możliwe jest zabranie takich pieniędzy firmom zwiĹĄzkowym? Klank nie komentuje tego. W kilku kopalniach ten eksperyment już się powiódł. Kompanii będzie łatwiej zawrzeć korzystne porozumienia z innymi sklepami niż zwiĹĄzkowe.

Dyrektorzy nie chcĹĄ oficjalnie komentować pomysłu prezesa Maksymiliana Klanka, bo jeżeli będĹĄ za, to narażĹĄ się Âśrodowisku. Jeżeli będĹĄ przeciw, narażĹĄ się prezesowi. ZwracajĹĄ jednak uwagę, że centralne zarzĹĄdzanie ma wady. - Jeżeli będziemy musieli czekać na decyzję Kompanii, może się okazać, że to sparaliżuje pracę kopalni. Urzędnicy majĹĄ swoje procedury, a w kopalni często z godziny na godzinę trzeba podjĹĄć decyzję o zakupie potrzebnych częÂści. Sprawne zarzĹĄdzanie przez centralę to ideał, którego nie da się u nas osiĹĄgnĹĄć - mówiĹĄ.

Co zmieni reorganizacja?
Teraz kopalnie nie majĹĄ osobowoÂści prawnej. Jednak od czasu, kiedy z pięciu spółek węglowych powstała Kompania, nie ma na przykład tych samych stawek dla górników za pracę na tych samych stanowiskach. Górnicy z kopalń dawnych spółek: NadwiÂślańskiej i Rybnickiej zarabiajĹĄ najlepiej. W kopalniach dawnych spółek:Gliwickiej i Rudzkiej – najgorzej. Teraz różnice wynoszĹĄ około 150 złotych. Jeszcze dwa lata temu było to nawet 300 złotych miesięcznie. Struktury zwiĹĄzkowe pozostały takie same, choć z pięciu firm powstała jedna. W nowej strukturze mniej działaczy będzie miało oddelegowania do pracy zwiĹĄzkowej. Teraz, nawet jeżeli dwie kopalnie sĹĄ łĹĄczone w jednĹĄ, zwiĹĄzki mogĹĄ działać tak, jakby to były dwie różne kopalnie. Nadal obowiĹĄzujĹĄ różne układy pracy, w zależnoÂści od przynależnoÂści do dawnej spółki węglowej.
Tylko raz przedstawiciele zarzĹĄdu Kompanii rozmawiali ze zwiĹĄzkowcami o zmianach organizacyjnych. Padł pomysł, żeby zlikwidować w kopalniach stanowiska dyrektorów odpowiedzialnych za ekonomię i finanse. Nieoficjalnie mówiono także o tzw. dyrektorach pracowniczych.

Plusy i minusy w oczach zwiĹĄzkowców

DochodzĹĄ do nas tylko szczĹĄtkowe informacje o planach odchudzania administracji w kopalniach - mówiĹĄ górnicy i zwiĹĄzkowcy w kopalniach Kompanii Węglowej na południu ÂŚlĹĄska.

- Na konkrety czekamy, ale na razie panuje informacyjny chaos - przyznaje Bronisław Capłap, wiceszef kopalnianego ZwiĹĄzku Zawodowego Górników w Polsce w kopalni Marcel.

Już teraz zwiĹĄzkowcy przyznajĹĄ, że samodzielnoÂść kopalń niknie z każdym dniem. - Daje do myÂślenia to, że o kopalni Marcel mówimy oddział Marcel - wyjaÂśnia Capłap.

- Coraz mniej przetargów jest organizowanych na kopalniach. Zamówieniami publicznymi zajmuje się już zazwyczaj centrala Kompanii Węglowej w Katowicach - komentuje Eugeniusz Gruchel, wiceszef ZZG w rybnickiej kopalni Chwałowice.

Czy możliwe jest, że z kopalń zniknĹĄ dyrektorzy i administracja w obecnej formie zostanie przeniesiona do KW? - Na razie w to nie wierzę, ale za pół roku, rok, wszystko będzie możliwe - zastanawia się Gruchel.

Zdecydowanie przeciwny takiemu ubezwłasnowolnieniu kopalń jest Rajmund Kowol, wiceszef SolidarnoÂści w kopalni Marcel. - To poroniony pomysł - mówi wprost. - Na kopalni musi być dyrektor, osoba odpowiedzialna 24 godziny na dobę za bezpieczeństwo ludzi zjeżdżajĹĄcych na dół.

W jego opinii także scentralizowanie dostaw materiałów, czy organizacja w centrali wszystkich przetargów, może się odbić czkawkĹĄ. - Kopalnie majĹĄ czasem dostęp do małych firm we własnych regionach, które mogĹĄ oferować mniejsze ceny. Dostawy dla całej Kompanii Węglowej może robić tylko jakaÂś bardzo duża firma - mówi.

Gdy zostanie odchudzona administracja, odchudzone zostanĹĄ także organizacje zwiĹĄzkowe na poszczególnych zakładach. Eugeniusz Gruchel wylicza, że obecnie na kopalni Chwałowice jest osiem central zwiĹĄzkowych. - Na tysiĹĄc pracowników mamy delegowanych trzech ludzi do pracy w zwiĹĄzku. Gdyby zmiany weszły w życie, na wszystkich kopalniach moglibyÂśmy mieć zaledwie 16 funkcyjnych - wylicza.

Z danych KW wynika, że obecnie na wszystkich jej kopalniach działa 186 organizacji zwiĹĄzkowych. - W sumie do pracy w zwiĹĄzkach jest oddelegowanych 170 pracowników - wyjaÂśnia Zbigniew Madej, rzecznik KW. KW nie chce mówić o kosztach, jakie ponoszĹĄ na ich działalnoÂść. PrzypominajĹĄ jedynie, że Âśredni zarobek w KW wynosi ponad 4 tysiĹĄce złotych.

Górnicy o planowanych zmianach nic nie wiedzĹĄ. ZapowiedÂź kadrowej zawieruchy przyjmujĹĄ ze spokojem. W końcu ich ona nie dotyczy. Argumenty oszczędnoÂści kosztem dyrektorskich etatów jednak ich nie przekonujĹĄ.

- Niech lepiej w samej centrali Kompanii Węglowej wezmĹĄ się za zaciskanie pasa. Tam jest pole do popisu dla oszczędzania. Niby jest popyt na węgiel, a nasze pensje stojĹĄ od lat w miejscu. Szychy na górze majĹĄ to gdzieÂś. A przecież my też mamy rodziny na utrzymaniu. I żołĹĄdki mamy jednakowe - uważa Piotr zatrudniony w KWK Halemba w Rudzie ÂŚl., górnik z 28-letnim stażem.

- Dyrektorzy kopalń sĹĄ na miejscu, wiedzĹĄ co się tutaj dzieje. SĹĄ blisko ludzi. A takie sterowanie ze stołków w Kompanii Węglowej nie będzie miało żadnego sensu. Oni dostajĹĄ raporty i to im wystarczy. Nawet nie muszĹĄ przyjeżdżać na miejsce - dodaje Mirosław, fedrujĹĄcy od 16 lat.

Dla górników to nic innego jak powrót do przeszłoÂści. W dodatku tej nie do końca chlubnej. KiedyÂś były zjednoczenia, potem gwarectwa. I wszystkie decyzje zapadały odgórnie. Ich zdaniem pożegnanie dyrektorów poszczególnych kopalń właÂśnie do tego zmierza.

- To i wtedy nie przynosiło żadnych oszczędnoÂści, i teraz też nie przyniesie - przekonuje Bronisław Białas z KWK Halemba, który pierwszy raz na dół zjechał 37 lat temu. - Ta proponowana zmiana to jedynie kosmetyka. Obojętnie jak kto się będzie nazywał, czy dyrektor, czy kierownik. Będzie musiał na kopalni rzĹĄdzić.

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/593139.html



jacek_t83 - Nie Kwi 23, 2006 8:15 pm


Kompania Węglowa ograniczy górnicze przywileje

Tomasz Głogowski, Piotr Purzyński Katowice 23-04-2006, ostatnia aktualizacja 23-04-2006 20:38

Szefowie największej firmy górniczej w Europie chcą skończyć z wydawaniem górnikom, emerytom i rencistom deputatów w naturze. Firma woli wypłacać gotówkę, bo wtedy skończy się handlowanie talonami na węgiel. Pod nóż mają też pójść bony żywnościowe za pracę w szkodliwych warunkach.

Kompania Węglowa wydaje deputaty armii 203 tys. ludzi: węgiel otrzymuje nie tylko 70 tys. zatrudnionych w koncernie, ale i 133 tys. rencistów i emerytów górniczych. Rocznie kosztuje to ponad 200 mln zł.

Konsekwencją wydawania węgla jest szara strefa, w której większość uprawnionych do deputatów, ze znacznym upustem, sprzedaje swoje talony handlarzom węgla pod kopalniami.

- Chcemy wyeliminować ten proceder. Zależy nam na uśrednienia cen węgla w Polsce, tak by we wszystkich regionach kosztował tyle samo. Bez zatrzymania handlu talonami będzie to niemożliwe - przekonuje Maksymilian Klank, prezes Kompanii.

Zapewnia, że górnicy, którzy udowodnią, że wykorzystują węgiel do własnych celów, będą go nadal otrzymywać.

Górnicze związki nie mówią "nie". Zastrzegają, że konieczny jest kompromis w dwóch sprawach: ilości ton węgla i cenie, którą będą otrzymywać za każdą z nich. Dziś w różnych kopalniach Kompanii panuje ogromny rozrzut. - Górnicy z kopalń rybnickich i nadwiślańskich wolą węgiel w naturze, bo za tonę dostaję od 190 do 280 zł. Z kolei w kopalniach gliwickich za tonę górnicy dostają nawet do 500 zł - mówi Jarosław Grzesik, wiceszef górniczej Solidarności. Kompania proponuje średnio 320 zł za tonę. Sytuacja jest patowa.

Sporna jest także liczba ton. W niektórych kopalniach zatrudnionym na dole przysługuje 8,8 t węgla rocznie. Kompania proponuje, by otrzymywali 6 t.

Najwięcej emocji wzbudza sprawa posiłków regeneracyjnych. Wydaje je górnikom tylko kilka kopalń. W pozostałych pracownicy otrzymują miesięcznie ok. 200 zł w bonach do realizacji w przykopalnianych sklepach. Teoretycznie powinni dostawać je tylko ci, którzy pracują w warunkach szkodliwych. W praktyce otrzymuje je aż 98 proc. zatrudnionych w Kompanii, m.in. zatrudnieni w biurach i administracji. - Bony powinni dostawać tylko ci pracownicy dołowi, którzy rzeczywiście wykonują najcięższe prace - uważają szefowie koncernu.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... 01643.html



DivinaCommedia - Nie Kwi 23, 2006 8:27 pm



Kompania Węglowa ograniczy górnicze przywileje

Tomasz Głogowski, Piotr Purzyński Katowice 23-04-2006, ostatnia aktualizacja 23-04-2006 20:38

Szefowie największej firmy górniczej w Europie chcą skończyć z wydawaniem górnikom, emerytom i rencistom deputatów w naturze. Firma woli wypłacać gotówkę, bo wtedy skończy się handlowanie talonami na węgiel. Pod nóż mają też pójść bony żywnościowe za pracę w szkodliwych warunkach.

Kompania Węglowa wydaje deputaty armii 203 tys. ludzi: węgiel otrzymuje nie tylko 70 tys. zatrudnionych w koncernie, ale i 133 tys. rencistów i emerytów górniczych. Rocznie kosztuje to ponad 200 mln zł.

Konsekwencją wydawania węgla jest szara strefa, w której większość uprawnionych do deputatów, ze znacznym upustem, sprzedaje swoje talony handlarzom węgla pod kopalniami.

- Chcemy wyeliminować ten proceder. Zależy nam na uśrednienia cen węgla w Polsce, tak by we wszystkich regionach kosztował tyle samo. Bez zatrzymania handlu talonami będzie to niemożliwe - przekonuje Maksymilian Klank, prezes Kompanii.

Zapewnia, że górnicy, którzy udowodnią, że wykorzystują węgiel do własnych celów, będą go nadal otrzymywać.

Górnicze związki nie mówią "nie". Zastrzegają, że konieczny jest kompromis w dwóch sprawach: ilości ton węgla i cenie, którą będą otrzymywać za każdą z nich. Dziś w różnych kopalniach Kompanii panuje ogromny rozrzut. - Górnicy z kopalń rybnickich i nadwiślańskich wolą węgiel w naturze, bo za tonę dostaję od 190 do 280 zł. Z kolei w kopalniach gliwickich za tonę górnicy dostają nawet do 500 zł - mówi Jarosław Grzesik, wiceszef górniczej Solidarności. Kompania proponuje średnio 320 zł za tonę. Sytuacja jest patowa.

Sporna jest także liczba ton. W niektórych kopalniach zatrudnionym na dole przysługuje 8,8 t węgla rocznie. Kompania proponuje, by otrzymywali 6 t.

Najwięcej emocji wzbudza sprawa posiłków regeneracyjnych. Wydaje je górnikom tylko kilka kopalń. W pozostałych pracownicy otrzymują miesięcznie ok. 200 zł w bonach do realizacji w przykopalnianych sklepach. Teoretycznie powinni dostawać je tylko ci, którzy pracują w warunkach szkodliwych. W praktyce otrzymuje je aż 98 proc. zatrudnionych w Kompanii, m.in. zatrudnieni w biurach i administracji. - Bony powinni dostawać tylko ci pracownicy dołowi, którzy rzeczywiście wykonują najcięższe prace - uważają szefowie koncernu.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... 01643.html


Wcześniej ten sam problem został przekazany przez Pieczara... i znowu się poddenerwowałam. Bo denerwuje mnie fakt, że na każdym kroku ktoś udowadnia, że są równi i równiejsi. Ech... szkoda słów. Też chcę posiłeczki regeneracyjne



Pieczar - Pon Kwi 24, 2006 11:51 am
Kopalnie KHW przyjmą w tym roku 900 osób

Kopalnie Katowickiego Holdingu Węglowego przyjmą w tym roku 900 osób. Po raz pierwszy od kilkunastu lat będą wśród nich uczniowie z klas górniczych. Na pierwszy ogień pójdą absolwenci Zespołu Szkół Zawodowych nr 3 im. Adama Kocura w Katowicach.

Katowicka szkoła była pierwszą, która po latach przerwy uruchomiła w 2002 roku klasy górnicze. Na mocy umowy z KHW kopalnie holdingu wszystkim gwarantowały pracę. Ale przymusu nie ma. Nikt nie musi iść do kopalni, jeśli nie ma na to ochoty. Z pięciu utworzonych wtedy klas (specjalności: technik górnictwa podziemnego, technik elektryk i technik elektronik) do pracy w kopalniach KHW sposobi się od lipca większość z ponad 100 uczniów.

- To niesamowite, jak chłopcy przesiąknęli kopalnią. Po dwóch latach praktyk na dole oni nie widzą się w innej robocie - chwali uczniów Henryk Jurowicz, kierownik warsztatów szkolnych w ZSZ nr 3.

- Niech ludzie gadają, ale górnictwo ma przed sobą przyszłość. To wciąż jeden z najważniejszych przemysłów w Polsce - przekonywał mnie dwa lata temu Marcin Zarzyka, specjalność technik górnictwa podziemnego.

Marcin zdania nie zmienił. Ma za sobą praktykę pod ziemią, mniej więcej wie, czego się spodziewać. - Czuję podekscytowanie. Jeśli zdam maturę i egzamin zawodowy, chciałbym pracować w kopalni Staszic, tam gdzie tata - mówi Marcin. - Ale wiem, że dziś bez studiów człowiek nic nie znaczy, dlatego jednocześnie będę studiował wieczorowo - dodaje.

O łączeniu pracy ze studiami myśli również Rafał Miś, także technik górnictwa podziemnego.

- Też chciałbym pracować na Staszicu, bo to bardzo dobra kopalnia - mówi Rafał, który do szkoły w Katowicach przyjeżdżał z Będzina.

Szefowie KHW twierdzą, że będą się starali zatrudniać uczniów w wybranych przez nich kopalniach. A już na pewno w sytuacjach, gdy na danej kopalni pracuje ojciec czy ktoś z rodziny.

W tym roku z kopalń holdingu na emerytury odejdzie blisko 1300 osób. Na ich miejsce ma zostać przyjętych 1200 osób. 300 zostanie przeniesionych w ramach różnych kopalń i spółek, z zewnątrz zostanie przyjętych 900 osób, w tym setka uczniów z katowickiej szkoły. Kopalnie stawiają na młodych, przed 35. rokiem życia, i nie będą zatrudniać osób, które przed laty wzięły jednorazową odprawę.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3301660.html



Pieczar - Pon Kwi 24, 2006 12:09 pm
Jak juz zauwazyla DivinaCommedia moj post o tym juz jest, wiec nie wiem czy jest sens pisac dwa razy to samo, chociaz z tego co widac jest to troche uaktualnione bynajmniej z daty JAk ja ostatnio zrobilem nowy watek o centrach finansowo ksiegowych w Katowicach, wg mnie bardzo wazny to zostal on bardzo szybko do jakichs Bankow wrzucony, co uwazam nie bylo dobrym rozwiazaniem, ale nie ja tu rzadze. W konsekwencji tego ktos wrzucil jeszcze raz to samo tylko, ze na KSSE.



Pieczar - Śro Kwi 26, 2006 3:54 pm
Górnictwo: TopniejĹĄ zyski i zobowiĹĄzania

26.04.2006 07:43 - Puls Biznesu

Zysk mniejszy o 189,3 mln zł, długi o 615 mln zł. Spadła wydajnoÂść i płynnoÂść. To branża widziana oczami właÂściciela.

Resort gospodarki, który na bieżĹĄco monitoruje wyniki spółek węglowych, podsumował dane za dwa pierwsze miesiĹĄce tego roku. Pozytywnie ocenił fakt, że kopalnie na bieżĹĄco regulujĹĄ zobowiĹĄzania publicznoprawne. Ich długi spadły o 615 mln zł. Nadal jednak wynoszĹĄ ponad 6 mld zł. Na koniec lutego spółki węglowe wypracowały 91 mln zł zysku netto, czyli o 189,3 mln zł mniej niż w tym samym okresie 2005 r. To tyle, według resortu, dobrych wiadomoÂści o branży - napisał "Puls Biznesu".

Kolejne oceny sĹĄ już negatywne. I tak po raz pierwszy od dłuższego czas Âźle jest z wydajnoÂściĹĄ pracy. W lutym, czyli w okresie największego wydobycia, spadła. — Nie potrafię wyjaÂśnić, jaka była przyczyna — mówi Janusz Olszowski, prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.

Resort gospodarki niepokoi też fakt, że zarzĹĄdy spółek zbyt wolno realizujĹĄ program restrukturyzacji zatrudnienia. Do końca tego roku z branży powinno odejÂść 5,6 tys. osób. Obecnie w kopalniach pracuje ponad 122 tys. osób. Negatywnie także oceniono wysoki stan zapasów węgla. Zalega go 3,4 mln ton (Âśrednia roczna produkcja dwóch kopalni) - czytamy w "PB".

Od stycznia systematycznie obniżajĹĄ się wskaÂźniki płynnoÂści finansowej spółek. Ponadto spadajĹĄ ceny węgla, zwłaszcza koksowego. W kraju kosztuje on 141,72 zł za tonę, czyli ponad 30 proc. mniej niż przed rokiem. Jak kopalnie poradzĹĄ sobie w tej sytuacji z tegorocznymi planami inwestycyjnymi, które sięgajĹĄ 1,83 mld zł? W ciĹĄgu dwóch miesięcy wydano na ten cel 156,3 mln zł — aby utrzymać poziom wydobycia, kopalnie muszĹĄ prowadzić tzw. roboty przygotowawcze.

— Kopalnie nie mogĹĄ korzystać z pomocy publicznej, muszĹĄ samodzielnie dbać o wyniki finansowe oraz Âśrodki na rozwój — mówi prof. Andrzej Barczak z Akademii Ekonomicznej w Katowicach.

Na koniec lutego Kompania Węglowa miała 28 mln zł zysku netto, Katowicki Holding Węglowy — 19,3 mln zł, a Jastrzębska Spółka Węglowa — 47,9 mln zł.



Kris - Śro Kwi 26, 2006 8:13 pm
Rząd nie chce prywatyzować kopalń

Tomasz Głogowski, Piotr Purzyński 26-04-2006 , ostatnia aktualizacja 26-04-2006 21:18

Wiceminister gospodarki podporządkował się żądaniom górniczych związków i zrezygnował z pomysłu prywatyzacji górnictwa: - Za kilka lat to będzie konieczność, bo śląskie kopalnie będą musiały walczyć z węglem z Rosji i Chin oraz z energią atomową - przestrzega prof. Andrzej Barczak

Dla rządu podstawowym zadaniem w górnictwie są zmiany personalne. Ministerstwo Gospodarki wymieniło już rady nadzorcze w samodzielnej kopalni Budryk, w Jastrzębskiej Spółce Węglowej i Kompanii Węglowej. Wczoraj wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz zapowiedział zmiany w Katowickim Holdingu Węglowym. - Ci, którzy dziś są w radzie, mnie nie reprezentują - mówił Poncyljusz dziennikarzom w Katowicach.

Nowe rady mają przedstawić ministrowi informacje o tym, jak w ostatnich dwóch latach wyglądała realizacja reformy górnictwa: obniżanie kosztów, zmniejszanie zatrudnienia, wreszcie powiązanie wzrostu wynagrodzeń z wydajnością pracy. - Dziś nie mam na ten temat żadnych analiz, tylko propagandę uprawianą przez górniczych menedżerów. Jak to się ściśnie, niewiele z tego zostaje - mówi Poncyliusz. Minister chce też wiedzieć, czy mniejsze zyski górnictwa w 2005 roku to wynik słabnącej koniunktury, czy złego zarządzania. Zapowiedział, że zmiany w zarządach spółek węglowych są nieuniknione.

Informacje od nowych rad nadzorczych, a także raporty ze spółek posłużą przygotowaniu programu dla branży na lata 2007-2010. Poncyljusz chce, żeby kopalnie się unowocześniały i stawiały na nowe technologie - zgazowania czy upłynniania węgla. Na pewno nie będzie natomiast prywatyzacji, bo kategorycznie sprzeciwiają się temu górnicze związki. Nawet wejście JSW na giełdę zostało odłożone.

- Powiedzmy sobie szczerze: wszyscy zachłystują się zyskami JSW, ale spółka nie jest jeszcze gotowa do wejścia na giełdę, bo wiele spraw trzeba w niej uporządkować - mówił wczoraj Poncyljusz. Przyznał, że w rok mógłby to zrobić prywatny właściciel i czerpać z JSW profity. Ambicje uporządkowania sytuacji ma jednak minister, by państwo miało większą korzyść z prywatyzacji spółki, gdy wreszcie do niej dojdzie.

O prywatyzacji KHW i Kompanii nie chcą słyszeć związkowcy. - Dziś rzeczywiście prywatyzacja jest niemożliwa ze względów politycznych i społecznych, ale za 8-12 lat będzie wręcz konieczna, bo w państwowych kopalniach praca wygląda zupełnie inaczej niż w firmie prywatnej: wypłata na czas, nie ma zwolnień, silne związki zawodowe - powiedział wczoraj "Gazecie" prof. Andrzej Barczak z Akademii Ekonomicznej w Katowicach, nowo mianowany członek rady nadzorczej Kompanii Węglowej. - Za parę lat polskie górnictwo będzie musiało walczyć z coraz bardziej konkurencyjnym węglem z Rosji i Chin oraz, o czym jestem w stu procentach przekonany, z energią atomową - dodaje.

Ministerstwo krytycznie ocenia też łączenie kopalń, bo w wielu przypadkach - zdaniem urzędników - okazało się ono fikcją. - Poza pieczątką wszystko funkcjonuje po staremu, łącznie z nadmiarem zatrudnienia na powierzchni - twierdzi Poncyljusz. Zwrócił na to uwagę Bank Światowy, który domaga się też od Polski ograniczania eksportu. Ceny spadają, więc może on być nieopłacalny i znów wpędzić górnictwo w dołek. Bank mówi wprost o nierentownym eksporcie i potrzebie ograniczenia wydobycia, ale to oznaczałoby zamknięcie kilku kopalń. Rząd PiS w swoim programie zapisał, że nie będzie tego robić.

Likwidacja czeka natomiast Górniczą Agencję Pracy, która - zdaniem Poncyljusza - nie spełniła swojego zadania. Aktywizacją pracowników powierzchni, których liczbę trzeba będzie ograniczyć, miałyby się zająć spółki węglowe wspólnie z urzędami pracy. - Byłbym ostrożny w likwidacji GAP-u, bo można wylać dziecko z kąpielą. Na początku lat 90., gdy 30 tys. górników wzięło odprawy, GAP pomógł wielu z nim znaleźć nową pracę. W tej instytucji pracuje wielu świetnych socjologów, którzy wiedzą, jak pracować z górnikami - specyficzną grupą klientów - mówi socjolog, prof. Marek Szczepański.

Żródło:



Kris - Pią Maj 05, 2006 6:18 pm
Górnictwo węgla kamiennego w latach 2003-05 miało zyski
17:13



Górnictwo węgla kamiennego w latach 2003-2005 uzyskało dodatni wynik finansowy - wynika z informacji o restrukturyzacji tej branży, którą rząd rozpatrzył w piątek.(5.05.2006)

Jak poinformowało Centrum Informacyjne Rządu (CIR) w komunikacie przesłanym PAP, rząd zapoznał się w piątek z informacją o przebiegu restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego, ze szczególnym uwzględnieniem 2005 r., wraz z oceną realizacji programu i rekomendacją zmian programowych, przedłożoną przez ministra gospodarki.

Jak informuje w depeszy PAP, w latach 2004-2005 zmniejszono zdolności produkcyjne sektora górniczego o 4,75 mln ton na rok. Przyjęte założenia programowe zostały więc zrealizowane w 80 proc. Nie wykonano również w pełni założeń w zakresie zmniejszenia zatrudnienia. W tych latach odeszło z sektora 16,6 tys. osób, a zakładano, że odejdzie 21,5 tys. osób. Zrealizowano zatem 77,2 proc. przyjętych założeń. Wzrosła wydajność pracy w górnictwie.

Przegląd i ocena efektów działań restrukturyzacyjnych oraz analiza aktualnego stanu górnictwa węgla kamiennego wykazała jednak, że sektor ten nadal stoi przed poważnymi wyzwaniami - informuje CIR.

Istotnym zadaniem jest ograniczenie nadmiernego zatrudnienia wśród pracowników powierzchniowych. Nadal pozostają do rozwiązania takie problemy, jak m.in.: zakończenie restrukturyzacji finansowej, wzrastające koszty produkcji węgla, niska dynamika zbywania majątku nieprodukcyjnego i zbędnego majątku produkcyjnego oraz niezadowalająca dynamika ograniczania negatywnego oddziaływania górnictwa na środowisko, w tym rekultywacja terenów zdegradowanych działalnością górniczą.

"W dłuższej perspektywie wyzwaniem dla sektora będzie narastająca konkurencja na rynkach eksportowych ze strony tanich producentów węgla, charakteryzujących się wyższą wydajnością i niższymi kosztami produkcji niż przedsiębiorstwa polskie. Wykorzystanie węgla na rynku krajowym do produkcji energii elektrycznej może zostać także ograniczone przez limity emisji gazów cieplarnianych" - informuje CIR.

"Coraz bardziej restrykcyjna polityka ekologiczna wymaga również ciągłego doskonalenia technologii wydobycia i przetwarzania węgla oraz ograniczania negatywnego oddziaływania produkcji górniczej na środowisko. Pociąga to za sobą wzrost kosztów na modernizację maszyn i urządzeń oraz zmusza do poszukiwania i wdrażania nowych technologii" - ocenia CIR w komunikacie.
WST, PAP

Puls Biznesu



absinth - Pon Maj 08, 2006 10:46 am


GÓRNICTWO Rosną straty kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej
Fedrowanie za wszelką cenę

Zarząd Kompanii Węglowej za wszelką cenę unika likwidacji kopalń. Nawet tych, które przynoszą wielomilionowe straty

Kopalnia Bielszowice w Rudzie Śląskiej znalazła się na trzecim od końca miejscu w rankingu 17 zakładów należących do Kompanii. W ubiegłym roku przyniosła ponad 15,6 mln zł strat. W tym roku mają wynieść 22,5 mln zł - wynika z planu techniczno-ekonomicznego Kompanii Węglowej, do którego dotarła "Rz".

Wyniki kopalni mogą być jeszcze gorsze, ponieważ od 2 maja w jednym z pokładów na głębokościponad 800 metrów trwa pożar. Z bliżej nieustalonych powodów zapalił się taśmociąg. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń. Płonącychodnik został przez ratowników odcięty od reszty pokładu, a kilkanaście zastępów ratowników gasi pożar, wtłaczając do chodnika dwutlenek węgla. Wydobycie zostało zatrzymane, co oznacza stratę ok. 3,5 tys. ton węgla na dobę. Ratownicy nie są w stanie ocenić, jak długo potrwa gaszenie pożaru.

Dyrekcja odmawia jakichkolwiek informacji o sytuacji finansowej kopalni. Wiceprezes Kompanii Węglowej Franciszek Niezgoda pytany przez "Rz" o straty z ubiegłego roku i planowane na ten rok nie zaprzecza, że takie są. Twierdzi natomiast, że w przyszłym roku kopalnia osiągnie zysk.

Średnie ceny węgla sprzedawanego przez Kompanię Węglową spadły w ubiegłym roku o blisko 17 zł za tonę, jednak mimo to 14 kopalń spośród 17 należących do Kompanii przyniosło zysk. Dodatni wynik spodziewany jest także w tym roku. Kopalnia Bielszowice wraz z trzema innymi (Sośnica-Makoszowy, Halemba i Rydułtowy-Anna) ma przynieść natomiast blisko dwukrotnie większe straty. Zarząd Kompanii Węglowej nie bierze jednak pod uwagę likwidacji kopalni lub połączenia jej z inną. - Kopalnia musi ograniczać koszty. Będzie wydobywać więcej droższego węgla koksowego, lecz jej likwidacja absolutnie nie wchodzi w rachubę - tłumaczy Zbigniew Madej, rzecznik prasowy Kompanii Węglowej.
BARBARA CIESZEWSKA

Lepsze wyniki, ale większe zagrożenia

Górnictwo węgla kamiennego w latach 2003 2005 uzyskało dodatni wynik finansowy wynika z rządowej informacji na temat kondycji tego sektora. Przez ostatnie dwa lata zdolności produkcyjne kopalń malały o 4,75 mln ton węgla rocznie. Plan zmniejszenia wydobycia zrealizowano więc w 80 proc. Nie wykonano również w pełni założeń w zakresie zmniejszenia zatrudnienia. W tych latach odeszło z sektora 16,6 tys. osób, a zakładano, że będzie to 21,5 tys. osób. Autorzy analizy podkreślają, że wzrosła wydajność pracy w górnictwie. Ale ciągle zatrudnienie przekracza potrzeby, a dotyczy to osób pracujących na powierzchni. Za kilka lat wyzwaniem dla branży może się okazać coraz większa konkurencja ze strony innych krajów, które produkują węgiel taniej niż my. Może się także okazać, że trzeba będzie ograniczyć wykorzystanie tego surowca do produkcji energii elektrycznej ze względu na wyśrubowane limity emisji gazów cieplarnianych.

Kompania Węglowa
Przychody 10 MLD 22 MLN ZŁ
Zysk netto 283 MLN ZŁ
Zatrudnienie 69 822 ETATY
Dane za 2005 rok



Pieczar - Pon Maj 08, 2006 8:15 pm
Ministerstwo Gospodarki chce, aby emeryci odeszli z kopalń

Szykuje się wielki przegląd kadr w górnictwie. Czy dyrektorzy kopalń i wysocy rangą inżynierowie, mający prawo do emerytury, będą musieli odejść?

Ministerstwo Gospodarki poleciło władzom spółek węglowych, by w ciągu kilku najbliższych tygodni przygotowały raport na temat liczby pracowników kopalń, którzy mają już prawa do emerytury. Ci, którzy nadal pracują, będą musieli odejść. Sprawa dotyczy przede wszystkim kadry zarządzającej: dyrektorów kopalń, głównych inżynierów i szefów działów. - Skoro górnicy walczyli o prawa do wcześniejszych emerytur, powinni z nich bezwzględnie korzystać - mówi Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki.

Zastrzega, że informacje o emerytach przygotowane przez spółki będą jeszcze weryfikowane przez nowe rady nadzorcze. Okazuje się bowiem, że resort nie do końca wierzy górniczym menedżerom. - Często słyszymy, że członkowie kierownictwa jakiejś kopalni są nie do zastąpienia. Sprawdzimy, czy tak jest rzeczywiście - zapowiada wiceminister.

O tym, że problem istnieje, świadczy chociażby przykład samodzielnej kopalni Budryk w Ornontowicach. Naczelny inżynier tej kopalni uzyskał prawa do górniczej emerytury w... 1998 roku. Zawiesił ją jednak i do 2003 roku pracował na umowie cywilnoprawnej. Trzy lata temu zarząd kopalni przyjął go z powrotem na etat i dodatkowo zrobił jeszcze prokurentem, czyli osobą mającą prawa reprezentować kopalnię na zewnątrz. Teraz pełnomocnictwo cofnięto, ale naczelnemu inżynierowi nie można wręczyć wypowiedzenia, bo często choruje. - To patologiczna sytuacja. Na wszelkie sposoby chroni się emerytów i blokuje awanse młodym - mówi Wiesław Wójtowicz, szef "Kadry" w Budryku.

Związek od dawna walczy o zwolnienie z pracy osób, które nabyły już prawa do emerytury. Wiele z nich to schorowani ludzie, którzy skończyli 60 lat. Jak dotąd z marnym skutkiem.

Szef działu personalnego dużej kopalni: - Na każdej kopalni są emeryci, a w naszej naliczyłem ich z dziesięciu. Chronią ich sami dyrektorzy, bo mają jedną podstawową zaletę - są wierni jak psy. Górnicza emerytura, choć wysoka, jest nieporównywalnie mniejsza z normalnymi zarobkami. Te zasady nie obowiązują zwykłych górników. Ich pozbywa się od razu, ledwo mają 25 lat pracy pod ziemią.

Dodaje, że spółki węglowe w raportach do Ministerstwa Gospodarki, broniąc emerytów, używały do tej pory słów-kluczy. Pisano, że są "niezbędni dla utrzymania ruchu zakładu" albo "potrzebni ze względu na zapewnienie bezpieczeństwa pracy w kopalni". - Sam napisałem dziesiątki takich raportów. Zawsze działały - mówi nasz informator.

Nie tylko wysocy rangą inżynierowie, ale i spora część dyrektorów śląskich kopalń może już przejść na emeryturę. W Katowickim Holdingu Węglowym, w skład którego wchodzi osiem kopalń, połowa dyrektorów ma uprawnienia emerytalne. W Kompanii Węglowej, największej górniczej firmie w Europie, jest ich jeszcze więcej. Na 17 dyrektorów aż 10 z punktu widzenia prawa jest już emerytami. Przedstawiciele KW SA nie chcą komentować zaleceń resortu gospodarki. Na razie listę osób z uprawnieniami emerytalnymi przesłano ministerstwu. Czy będą zwolnienia? - Trzeba się najpierw zastanowić, czy stać nas na to, żeby pozbywać się takich fachowców. Większość dyrektorów przekroczyła dopiero pięćdziesiątkę. Sa u szczytu kariery zawodowej - mówi jeden z przedstawicieli Kompanii.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że pretekstem do wymiany kadr w kopalniach może być przygotowywana reforma struktury Kompanii Węglowej. Dyrektorów kopalń mają niebawem zastąpić kierownicy zakładów wydobywczych.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3331908.html



Pieczar - Wto Maj 09, 2006 5:32 pm
2,50 zł za litr: paliwo z węgla

Sejmowa komisja gospodarki przyjęła we wtorek dezyderat, w którym wezwała rząd do pilnego opracowania studium wykonalności budowy instalacji do produkcji paliw z węgla.

Jak powiedział wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz, koszt opracowania takiego studium przez firmę zachodnią wynosi ok. 1 mln USD, a w przypadku firmy polskiej - ok. 2 mln zł. Podczas posiedzenia komisji posłowie zapoznali się z opracowaniami naukowców z Głównego Instytutu Górnictwa (GIG) i Instytutu Przeróbki Węgla nt. możliwości produkowania w Polsce paliw płynnych z węgla kamiennego.

Jak powiedział prof. Józef Dubiński z GIG, litr takiego paliwa przy produkcji ok. 8-10 tys. ton dziennie, kosztowałby dziś bez akcyzy ok. 2,50 zł. "To co najmniej perspektywa około 5 lat; koszty budowy instalacji, z której mogłyby popłynąć pierwsze litry takiego paliwa, to są miliardy dolarów i dlatego nie jest to suma, którą można szybko wyłożyć" - powiedział Poncyljusz. Jego zdaniem, nie ma możliwości, by budowę instalacji do zgazowywania węgla można pokryć z pieniędzy budżetowych."Pieniądze na budowę tych instalacji muszą pochodzić z rynku" - podkreślił wiceminister. W jego opinii, pozyskane z procesu zgazowania węgla paliwa płynne są ostateczną, ale nie jedyną korzyścią, jaką przyniósłby ten proces. "Np. produkcję metanolu, który dziś jest w stu procentach importowany, wytwarzany w procesie gazyfikacji gaz mógłby zastąpić gaz ziemny; to oznacza, że elektrownie opalane dziś gazem ziemnym mogłyby być opalane gazem pochodzącym z węgla" - powiedział. Jak podkreślił prof. Dubiński, realizacja projektu wpłynęłaby korzystnie na dywersyfikację źródeł energii; pozwoliłaby również wykorzystać wielkie polskie zasoby węgla, w tym węgla gorszej jakości, co z kolei korzystnie przełożyłoby się na sytuację ekonomiczno-społeczną np. na Śląsku. Do tego - jak podkreślił profesor - rozwój nowej technologii mógłby się przyczynić do tworzenia nowych miejsc pracy. Na świecie działa 128 zakładów zgazowania węgla; wiodące technologie w tej dziedzinie stosuje m.in. Shell, Texaco, GE, Lurgi i Destec. Proces zgazowania węgla to zespół reakcji chemicznych i termicznych, w wyniku których z węgla, pod wpływem czynnika zgazowującego (pary wodnej, tlenu) uzyskuje się gaz syntezowy. Odpowiednio odczyszczony gaz syntezowy, zawierający tlenek węgla i wodór, zostaje skierowany do specjalnych reaktorów; w nich, w obecności katalizatora, przebiegają reakcje tworzenia węglowodorów, czyli metanolu i paliw płynnych.

http://biznes.interia.pl/news?inf=746608



absinth - Pon Maj 15, 2006 8:54 am


Zamiast węgla zaczną produkować paliwo?
dziś
Nie dam zamazać tego napisu – zapowiada wójt Bogdan Taranowski. Zdjęcia: Karina Trojok

Kopalnia "Czeczott" była ostatnią wielką górniczą inwestycją PRL-u. Przy niej, we wsi Wola w gminie Miedźna, powstało osiedle dla kilku tysięcy osób. Kopalnia miała fedrować kilkadziesiąt lat. Zamiast tego połączono ją z kopalnią "Piast", a wkrótce ma zostać zatopiona.

- Jest tam dużo węgla, ale jego wydobycie jest nieopłacalne. Natomiast tereny dawnej kopalni "Czeczott" są świetnym miejscem, żeby zlokalizować tam fabrykę paliw płynnych z węgla - powiedział nam Maksymilian Klank, prezes Kompanii Węglowej.

Sejmowa komisja gospodarki przyjęła tydzień temu dezyderat, w którym wezwała rząd do pilnego opracowania studium wykonalności budowy instalacji do produkcji paliw z węgla. Koszty jej budowy to około 3 miliardów dolarów. Skarb Państwa takich pieniędzy nie wyłoży. Ale polskim projektem są zainteresowane koncerny światowe.

- To jest jakaś propozycja. Ale muszę mieć pewność, że nie są to wyłącznie obiecanki, aby się nas pozbyć - mówi wójt Woli Bogdan Taranowski, który walczy o to, aby jednak nie zalewać kopalni.

- Jeżeli uda się przekonać rząd i znaleźć inwestorów, taka fabryka powstanie - zapewnia prezes Kompanii Węglowej.

Wójt Bogdan Taranowski dba o przystanek autobusowy jak o relikwię. To ostatnie miejsce, na którym został napis "KWK Czeczott". Przynajmniej raz w roku każe go malować i odnawiać napis.

Wkrótce podziemne chodniki "Czeczotta" zaleje słona woda z sąsiednich kopalń i zrobi się podziemne morze.

Kopalnia "Czeczott" była ostatnią wielką górniczą inwestycją PRL-u. Przy niej, we wsi Wola gmina Miedźna, powstało osiedle dla kilku tysięcy osób. Kopalnia zaczęła pracę ćwierć wieku temu i miała fedrować kilkadziesiąt lat. Zamiast długiego żywota spotkało ją połączenie z kopalnią "Piast", a wkrótce zostanie zatopiona.

Wójt był w Ministerstwie Gospodarki, żeby walczyć o utrzymanie wydobycia w dawnym "Czeczocie". Nie wskórał nic konkretnego.

Taranowskiemu, człowiekowi z Mazur przyzwyczajonemu do słodkiej wody i dawnemu górnikowi z dawnej kopalni Czeczott serce się kraje, jak sobie to podziemne morze wyobrazi. - Tam leżą dziesiątki milionów ton węgla, który można wybrać, a Kompania Węglowa chce wpompować setki tysięcy ton wody. Nie pozwolimy na to - mówi Taranowski.

Wójt skrzyknął ekspertów, którzy na kilku stronach maszynopisu podważyli koncepcję zamykania dawnego "Czeczotta".

Morał jest dla wójta jasny: kopalnia ma przyszłość, złoża nadają się do eksploatacji, a Kompania niesłusznie przekwalifikowała je na nieprzemysłowe.

- Jest tam dużo węgla, ale jego wydobycie jest nieopłacalne. Natomiast tereny dawnej kopalni "Czeczott" są świetnym miejscem, żeby zlokalizować tam fabrykę paliw płynnych z węgla - mówi Maksymilian Klank, prezes Kompanii Węglowej.

Zbigniew Taska, naczelnik gminy w latach 1982-89 uważa, że jest to sensowna propozycja. Za jego kadencji budowano kopalnię. To on musiał przekonywać miejscowych rolników, żeby oddali ziemię pod socjalistyczną inwestycję. Chłopi bronili ojcowizny, sądzili się, targowali aż w końcu pogodzili się, że na ich polach stanie kopalnia. Dla miejscowych przez lata kopalnia to było wielkie zło. - Jeżeli rzeczywiście trzeba ostatecznie zlikwidować tę kopalnię, to niech ludzie dostaną coś w zamian - mówi Taska.

Ksiądz Leonard Knapik, proboszcz parafii św. Urbana w Woli jest przekonany, że okolicznym mieszkańcom należy się coś w zamian. W parafii stoi sześć bloków wybudowanych na samym początku górniczej inwestycji. W każdym jest kilka opuszczonych mieszkań. Dawni pracownicy "Czeczotta", którzy mają już emerytury wyjeżdżają w rodzinne strony. - Jeżeli ktoś ma tu grób w którym spoczywa ktoś bliski, jest szansa, że zostanie. Ale przyjezdni najczęściej chowają bliskich w rodzinnych stronach - mówi proboszcz.

Parafia św. Urbana to tzw. stara parafia w starej Woli. Tu mieszkają przede wszystkim ludzie, którzy mają korzenie w Woli od pokoleń. Proboszcz doliczył się jednego bezrobotnego. Młodzież uczy się. Jednemu uczniowi pomaga cała rodzina. Nie tylko rodzice, ale dziadkowie, wujkowie, ciotki. W tej parafii nigdy nie było ubóstwa.

W nowej Woli, gdzie mieszka kilka tysięcy przyjezdnych, w parafii Matki Boskiej Piekarskiej wszyscy są przyjezdni.

- Przyjeżdżaliśmy tu z całej Polski. Ja i mąż jesteśmy z Warszawy. Kiedy dowiedziałam się, że w Warszawie będę czekać na mieszkanie 30 lat, namówiłam męża, żeby został górnikiem - wspomina Elżbieta Grzybowska. Przyjechali do Woli w 1986 roku.

Państwo Grzybowscy dochowali się dwójki dzieci. Syn i córka wyjechali do Holandii. Nie mieli przyszłości w Woli. Tam pracują, szlifują angielski. - Może kiedyś wrócą. Może znajdą pracę w Polsce, dzięki której będą żyć godnie. Fabryka paliwa to dobry pomysł - mówi Grzybowska.

Grzybowska pracuje w pubie "Tawerna". Jak "Czeczott" pracował pełną parą, w "Tawernie" był tłok. Teraz tylko od czasu do czasu jest ciasno. "Tawerna" to idealny przykład, jak ważna dla ludzi była kopalnia.

Grzybowska tęskni za zgiełkiem w "Tawernie". Jak będzie fabryka ropy, może znów będzie gwar w "Tawernie"? - zastanawia się Grzybowska.

Sejmowa komisja gospodarki przyjęła we wtorek dezyderat, w którym wezwała rząd do pilnego opracowania studium wykonalności budowy instalacji do produkcji paliw z węgla. Koszt opracowania to około 2 milionów złotych. Koszty budowy instalacji, z której mogłyby popłynąć pierwsze litry takiego paliwa, to około 3 miliardów dolarów.

Skarb Państwa takich pieniędzy nie wyłoży. Ale polskim projektem są zainteresowane koncerny światowe. Na przykład Shell i firma SASOL z RPA. W RPA ropę z węgla produkuje się na skalę przemysłową. I właśnie w oparciu o technologię firmy SASOL mogłaby działać polska fabryka ropy.

- To piękna wizja. Ale czy to realne plany? - zastanawia się wójt Taranowski.

Taranowski boi się, że Wola wyludni się. Już kilka lat temu prof. Marek Szczepański prowadził badania w Woli. Wniosek był jeden - młodzież gromadnie chce stad wyjeżdżać. - Profesor po badaniach wyjechał, a młodzi zostali. Jednak nie będą tu siedzieć w nieskończoność, jeżeli nie zobaczą perspektyw na przyszłość - mówi wójt.

- Plany są realne - zapewnia prezes Klank. W Kompanii opracowano wstępną analizę, z której wynika, że dawny "Czeczott" to idealne miejsce na "emirat".
Sławomir Starzyński - Dziennik Zachodni



Kris - Śro Maj 17, 2006 8:55 am


Górnictwo

Tańszy węgiel uderza w firmy

Na światowych rynkach ceny węgla energetycznego od kilku tygodni powoli spadają. Jeszcze niedawno za tonę płacono ok. 64 dol., teraz mniej niż 60 dolarów.

W Polsce głównym powodem pogorszenia się wyników górnictwa jest właśnie spadek cen węgla, głównie koksowego, o blisko 30 proc. W pierwszym kwartale tego roku branża zarobiła na sprzedaży węgla ponad 0,5 mld zł mniej niż rok wcześniej. Zysk netto obniżył się z 462 mln zł do 288 mln zł.

Gorsze notowania węgla najbardziej dotknęły Jastrzębską Spółkę Węglową, głównego producenta węgla koksowego w kraju. Jej przychody spadły o 353 mln zł, a zysk netto obniżył się po pierwszym kwartale z 381,6 mln zł do 103,7 mln zł. Wszystko dlatego, że przed rokiem ceny węgla koksowego sięgały 400 zł, teraz nie przekraczają 300 zł za tonę.

- To prawda, że przychody spółki spadły, ale trzeba pamiętać, że porównujemy się z bardzo dobrym okresem, jakim był rok 2004 i początek 2005. Dlatego nikt dzisiaj w spółce nie rwie włosów z głowy z powodu mniejszego zarobku - mówi Edyta Tomaszewska, rzecznik prasowy Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Ubiegły rok firma zakończyła zyskiem 800 mln zł, w tym roku wypracuje blisko trzykrotnie niższy - 284 mln zł.

Pogorszenie wyników w tym roku odnotowała też Kompania Węglowa (KW) - zysk spółki spadnie o połowę z 254 mln zł w roku ubiegłym do 102 mln zł w tym. Bliższa analiza wyników Kompanii za pierwszy kwartał tego roku pokazuje, że 39,6 mln zł zysku, jakie osiągnęła, to zysk problematyczny. Do przychodów spółki wliczono bowiem ponad 84 mln zł z rozliczeń powstałych przy przejmowaniu pięciu spółek węglowych przez kompanię. Oznaczałoby to, że zysk KW jest czysto "papierowy", z czym zgadza się monitorujący górnictwo katowicki oddział Agencji Rozwoju Przemysłu.

- Przychody te nie mają wpływu na wynik spółki - twierdzi Jacek Nowak, wiceprezes KW do spraw finansowych. Dowodzi, że odpowiednikiem owych 84 mln zł przychodu jest zwiększony koszt amortyzacji majątku firmy. Jeśliby kompania nie uwzględniała dodatkowego przychodu (84,4 mln zł), należałoby zwiększyć koszty amortyzacji, co oznaczałoby, że wynik finansowy firmy nie zmieniłby się.

Jedynym naprawdę pozytywnym sygnałem płynącym z górnictwa jest fakt, że płaci ono w 100 proc. wszelkie swoje zobowiązania publicznoprawne, m.in. wobec ZUS oraz podatek dochodowy.

Barbara Cieszewska



jacek_t83 - Pią Maj 19, 2006 3:16 pm
nie wiedziałem gdzie to wrzucic
[hr]
Wybrano logo na ćwierćwiecze pacyfikacji Wujka


Dagmara Tymków ze zwycięskim logo
Fot. Dawid Chalimoniuk / AG Fot. Dawid Chalimoniuk / AG

Józef Krzyk 18-05-2006 , ostatnia aktualizacja 18-05-2006 19:04

Dagmara Tymków, studentka trzeciego roku katowickiej Akademii Sztuk Pięknych, wygrała konkurs na opracowanie logo obchodów 25. rocznicy pacyfikacji kopalni Wujek. Śląsko-dąbrowska "Solidarność", która patronowała imprezie, chce, by w tym roku uroczystości na Wujku miały szczególnie uroczystą oprawę.

Do udziału w rozstrzygniętym wczoraj konkursie przystąpiło około około 20 studentów ASP, którzy nadesłali ponad sto prac. Większość z nich nawiązywała w swoich dziełach do pomnika, który od kilkunastu lat upamiętnia pacyfikację kopalni. Taki motyw wykorzystała też Tymków: jej logo to dziewięć ukośnie położonych krzyży - takich, jakie znajdują się u podstawy pomnika. Jak tłumaczyła sama autorka, miały jednocześnie przypominać zasieki przeciwko czołgom. Na jednej z innych prac uwagę zwracał górniczy kask na tle kopalnianych budynków, a na innej - czarny, jak bryła węgla, bochenek chleba.

- Widać, że zadali sobie sporo trudu. To ważne, dzięki temu konkursowi pogłębi się u młodych ludzi wiedza o tym tragicznym wydarzeniu - komentował Piotr Duda, szef śląsko-dąbrowskiej "S" i jeden z członków konkursowego jury. Oprócz niego prace oceniali Stanisław Płatek, w grudniu 1981 r. ranny podczas pacyfikacji Wujka, a także Marian Oslizlo, rektor ASP, i Adam Romaniuk, prorektor tej uczelni. - Mieszkałem wtedy przy ul. Wincentego Pola, tuż koło kopalni, z pewnej odległości mogłem więc obserwować, co się tam wtedy działo - mówił Romaniuk. Wszyscy uczestnicy jury podkreślali wysoki poziom nadesłanych prac. Można je będzie zobaczyć w grudniu tego roku podczas wystawy w Górnośląskim Centrum Kultury w Katowicach.

Zgodnie z regulaminem konkursu autorka zwycięskiej pracy ma teraz przygotować plakat na rocznicowe obchody. Jeden plakat przesłała już na wczorajszy konkurs - przedstawia na czarnym tle okrwawioną przestrzeloną dłoń ułożoną w symbol "V". Wystarczy, że w uzgodnieniu z wykładowcami ASP trochę go zmodyfikuje. Prace będą wykorzystane w materiałach promujących uroczystości - m.in. na plakatach, billboardach, okolicznościowych znaczkach i monetach, a także przy oprawie graficznej koncertu i wystawy. - W swojej pracy chciałam zawrzeć tragedię i ból górników. Oglądałam krzyż stojący przy kopalni, czytałam książki o tamtych czasach - mówi zwyciężczyni.

Co roku uroczystości pod kopalnią Wujek znajdują się nieco w cieniu odbywających się w tym samym czasie imprez z okazji grudnia 1970 r. na Wybrzeżu. "Solidarność" chce, by w tym roku więcej niż zazwyczaj w całej Polsce mówiło się o Śląsku - nie tylko o Wujku, ale też o najdłuższym na początku stanu wojennego strajku w kopalni Piast. Patronat nad uroczystościami w katowickiej kopalni objął prezydent Lech Kaczyński.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3354976.html
[hr]



Pieczar - Pią Maj 19, 2006 8:58 pm
Wiceminister gospodarki: górnicy nie dostaną wypłat z zysków kopalń

Podczas piątkowego zjazdu górniczej "Solidarności" związkowcy, którzy obradowali w Międzybrodziu Żywieckim, zażądali od Ministerstwa Gospodarki wypłaty zeszłorocznych zysków dla górników. W tym samym czasie, tyle że 70 km dalej, w Katowicach, wiceminister Paweł Poncyljusz oficjalnie potwierdził, że resort się na to nie zgadza.

Zjazd Sekcji Krajowej Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ "Solidarność", który zorganizowano w piątek w Międzybrodziu Żywieckim, był ważny przynajmniej z dwóch powodów. Dominik Kolorz miażdżącą przewagą głosów został ponownie wybrany na szefa górniczej "Solidarności". Głosowało na niego 98 spośród 105 delegatów. - Mamy się czym pochwalić - ocenił mijającą kadencję Kolorz. - Cztery lata temu musieliśmy stanąć w obronie siedmiu kopalń przeznaczonych do likwidacji i miejsc pracy 30 tysięcy górników. To się udało. Obroniliśmy przed prywatyzacją Jastrzębską Spółkę Węglową i Katowicki Holding Węglowy. O nasze prawa upominaliśmy się podczas wielkich manifestacji w Warszawie i Katowicach, a także podczas akcji w spółkach węglowych i kopalniach - przypomniał.

Dodał, że największym osiągnięciem górniczej "Solidarności" było przygotowanie i doprowadzenie do uchwalenia tzw. ustawy o emeryturach górniczych. - Powinniśmy być wzorem dla całego związku. Jako "Solidarność" jesteśmy w zbyt dużej defensywie - stwierdził Kolorz.

Drugim ważnym wydarzeniem było jednogłośne podjęcie uchwały, w której delegaci domagają się od ministra gospodarki wypłat nagród z zysku w kopalniach. - Po wielu latach zamrożenia płac i wielu wyrzeczeniach związanych z restrukturyzacją górnictwo zaczęło przynosić zyski. Dobrych wyników finansowych żadna ze spółek nie osiągnęłaby bez ciężkiej pracy górników - podkreślili związkowcy.

W czasie, gdy związkowcy obradowali w Międzybrodziu, do Katowic przyjechał Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki. Potwierdził oficjalnie, że resort nie zgodził się na wypłatę dywidend dla górników, bo pogorszyłoby to sytuację finansową kopalń. - Nie wzrosła efektywność pracy, nie udało się wynegocjować układów zbiorowych pracy, które pozwoliłyby na ujednolicenie płac w górnictwie - argumentował wiceminister.

Górnicy zapowiadają, że o pieniądze będą twardo walczyć. Jastrzębska Spółka Węglowa w zeszłym roku wypłaciła górnikom po 4 tys. zł. W Kompanii Węglowej i Katowickim Holdingu Węglowym górnicy dostali zaś bony o wartości 900 zł. Górnicy mieli nadzieję, że w tym roku wypłaty zysków będą takie same.

GAZETA WYBORCZA
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 2 z 23 • Wyszukiwarka znalazła 806 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •