ďťż
 
[Gospodarka] Górnictwo i sprawy z nim związane



Wit - Śro Sie 05, 2009 10:08 am
Holding węglowy na minusie, ale nie padnie
Piotr Purzyński2009-08-04, ostatnia aktualizacja 2009-08-05 09:55



Katowicki Holding Węglowy jest zagrożony bankructwem - napisała we wtorek "Rzeczpospolita". Wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska potwierdziła, że firma ma kłopoty z płynnością finansową. Ale prezes KHW nazywa całą tę sytuację czarnym PR-em.

Jak napisała "Rz", należności holdingu sięgnęły astronomicznej kwoty 600 mln zł. Zdaniem anonimowych ekspertów, m.in. z innych spółek węglowych, może to doprowadzić do upadłości spółki. Stanisław Gajos, prezes KHW, potwierdził nam wczoraj, że zobowiązania wynoszą 600 mln zł.

- Ale do niedawna byliśmy krytykowani za brak inwestycji. A te zobowiązania w sporej mierze są właśnie wynikiem ich realizacji. Spadek sprzedaży węgla spowodował natomiast kłopoty z terminowym płaceniem za te inwestycje.

Największą bolączką zatrudniającego 22 tys. osób KHW jest niższa sprzedaż węgla dla energetyki. Na zwałach zalega już milion ton, które trudno będzie w tym roku sprzedać. Brak dopływu gotówki sprawił, że znacznie pogorszyła się płynność finansowa KHW - przyznaje wiceminister Strzelec-Łobodzińska.

Jak pisała już "Gazeta", holding planuje emisję obligacji węglowych - spłacanych gotówką i węglem - o wartości 900 mln zł. - Pozyskane w ten sposób pieniądze przeznaczymy na spłatę zobowiązań za zrealizowane w 2008 roku inwestycje, a także za te prowadzone obecnie - mówi prezes.

Mowa o ewentualnej upadłości, to jego zdaniem czarny PR. - Być może ktoś chciał zaszkodzić emisji obligacji. Nie wszystkim podoba się, że próbujemy coś zrobić dla przyszłości spółki - dodaje Gajos.

Na specjalnie zwołanej wczoraj konferencji prasowej minister gospodarki Waldemar Pawlak potwierdził słowa prezesa Gajosa i wykluczył możliwość upadłości holdingu.



KHW: Nie będzie zwolnień ani bankructwa
05.08.2009

Niejeden z 20 tys. pracowników Katowickiego Holdingu Węglowego, drugiej co do wielkości spółki w polskim górnictwie, zadrżał pewnie wczoraj o swoje miejsce pracy. "Rzeczpospolita", powołując się na jednego z ważnych kontrahentów KHW, napisała bowiem, że spółka od miesięcy ma problem z regulowaniem należności i grozi jej bankructwo. Według dziennikarzy tej gazety jeden z banków - wierzycieli KHW przygotowuje wniosek o ogłoszenie upadłości holdingu.

Katowicką firmę węglową mają pogrążać ogromne, przekraczające łącznie 600 mln zł, długi. Przyczyną tak gigantycznego zadłużenia mają być m.in. nietrafione transakcje na opcjach walutowych, na których holding miał stracić nawet 100 mln zł.

Jednak holding kategorycznie zaprzecza diagnozom gazety. - Dementuję informację, jakoby transakcje opcji walutowych zachwiały finansami spółki - mówi nam Ryszard Fedorowski, rzecznik prasowy KHW, dodając, że straty holdingu na opcjach walutowych faktycznie opiewały na 100 mln zł, ale na początku roku. - Teraz w wyniku zmiany kursu walut ta kwota jest zdecydowanie niższa - dodaje Fedorowski.

Rzecznik zaznacza też, że ze wszystkimi kooperantami uzgadniane są terminy płatności, z których KHW się wywiązuje.

- W trakcie 12 miesięcy ubiegłego roku zysk netto KHW wyniósł 17,2 mln zł. W pierwszym półroczu tego roku zarobiliśmy prawie 55 mln zł! To najlepszy wynik finansowy ze wszystkich spółek węglowych - dowodzi Fedorowski. - Wszystkie zobowiązania publiczno-prawne, a także w stosunku do ponad 20-tysięcznej załogi, realizowane są co do grosza i w terminie.

Wczorajsze enuncjacje "Rz" to według niego czarny piar, który ma popsuć atmosferę wokół sprzedaży tzw. obligacji węglowych. Umowy na te obligacje zostaną podpisane w najbliższych dniach. Fedorowski nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytanie, czy jego firma zgłosi sprawę do Komisji Papierów Wartościowych. Przyznał za to, że KHW będzie się domagał od "Rzeczpospolitej" sprostowania.

Emisja obligacji węglowych, których wartość będzie opiewać na 900 mln zł, to pierwszy taki manewr w historii polskiego górnictwa. "Środki z obligacji chcemy przeznaczyć nie tyle na poprawę płynności finansowej, co na już zrealizowane i realizowane prorozwojowe inwestycje" - czytamy w oświadczeniu, które KHW przysłał do naszej redakcji.

Wczorajsze sensacje prasowe zdziwiły nie tylko zarząd KHW, ale i związkowców. - Nie ma żadnych przesłanek do tego, żeby Katowicki Holding Węglowy był zagrożony upadłością. Jednak jesteśmy lekko zaniepokojeni treścią artykułu i monitorujemy sytuację, żeby doniesienia gazety nie stały się faktem - mówi Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce. Zapewnia, że nie wierzy w spiskową teorię o tym, by medialna zawierucha wokół KHW i emisji obligacji węglowych była sprawką potężnego inwestora, który chce maksymalnie zbić ich cenę.

Tego samego zdania jest Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, według którego do takich zabiegów mogłoby dojść jedynie w czasie deficytu węgla. A teraz mamy go pełno.

Joanna Strzelec-Łobodzińska, wiceminister gospodarki ds. górnictwa, nie zabrała w tej sprawie głosu, bo od wczoraj jest na urlopie. Do sprawy odniósł się za to na swoim blogu minister gospodarki Waldemar Pawlak (www.waldemarpawlak.blog.onet.pl.. Przyłożył zarówno bankom, które wciskały klientom niekorzystne dla nich umowy o opcjach walutowych, jak i dziennikarzom.

"Jak widać niektóre banki nie cofną się przed szantażem, aby wyszarpać rozliczenia za opcje, pomimo niedotrzymania należytej staranności przy zawieraniu umów. KHW skutecznie dochodzi swoich praw i oznacza to, że bank musiałby wziąć na siebie rozliczenia nieprawidłowo zawartych umów - pisze Pawlak. - Tymczasem jak widać "czwarta władza" upowszechnia informacje zmiękczające KHW".

Dla lepszego zilustrowania problemu przytacza przykład spółki naftowej notowanej na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, która wg bankowego analityka miała zerową wycenę. "Pomimo braku wiarygodności informacja zdołowała ceny akcji do poziomu 8 zł za sztukę. (...) Gdzie jest dzisiaj ten analityk i bank, czy ktoś mógłby sprawdzić, kto zrobił na tym interes?" - pyta retorycznie Pawlak.

20 tys.
pracowników zatrudnia obecnie Katowicki Holding Węglowy

55 mln zł
zarobił Katowicki Holding Węglowy w pierwszej połowie tego roku

100 mln
złotych sięgały straty KHW wynikające z transakcji opcjami walutowymi

Nie czekać z giełdą

Mówi Jerzy Markowski były wiceminister gospodarki, odpowiedzialny za górnictwo

Moim zdaniem upadłość Katowickiego Holdingu Węglowego jest wykluczona, b0 spółka ma łatwy do sprzedania węgiel o wyjątkowych parametrach, który nie wymaga wzbogacania, generującego wysokie koszty. KHW ma ogromne złoża tego surowca i może go z powodzeniem eksploatować nawet przez 50-60 lat. Nie ma ani geologicznych, ani ekonomicznych, ani koniunkturalnych warunków, by twierdzić, że holdingowi grozi upadłość. Nie powinna do niej doprowadzić nawet niekompetencja władz KHW, które minister Pawlak powinien już dawno wymienić. Niekompetencja, bo władze KHW, które kierują spółką od co najmniej 10 lat, przespały okres koniunktury. Nie zauważały np. korzyści wynikających z tego, co jest na granicy górnictwa - handlu posiadanymi przez siebie nieruchomościami, które jeszcze rok temu osiągały rekordowe ceny. Holding szuka teraz pieniędzy poprzez emisję obligacji węglowych, a zaniedbał wejście na Giełdę Papierów Wartościowych, choć pierwszy zgłaszał taką chęć. Śmiem wątpić czy teraz, gdy mamy zdecydowanie więcej węgla niż potrzebujemy, znajdą się chętni, którzy poprzez zakup obligacji zechcą zagwarantować sobie dostęp do tego surowca. Lepszym rozwiązaniem byłoby połączenie Katowickiego Holdingu Węglowego z Kompanią Węglową i wspólne wprowadzanie na giełdę poszczególnych kopalń.

Bartłomiej Wnuk - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/1032705.html




Wit - Sob Sie 08, 2009 5:05 am
Czechowice-Dziedzice: Czy górnicy kupią Silesię? 31.07.2009

Zarząd Kompanii Węglowej, do której należy deficytowa kopalnia Silesia w Czechowicach-Dziedzicach, jest skłonny przychylić się do propozycji związkowców, by jej majątek przejęła spółka pracownicza i na nim gospodarowała.

- Będziemy gospodarować modelowo, bo na swoim zawsze pracuje się inaczej, lepiej - mówi optymistycznie Dariusz Dudek, szef zakładowej Solidarności. Majątek kopalni wyceniony został na 111,5 mln zł, ale górnicy liczą na cenę preferencyjną. Co najmniej dwa razy tyle trzeba wyłożyć na inwestycje, by móc fedrować dalej.

Kompania Węglowa, największa w Europie spółka wydobywcza, już dwukrotnie bezskutecznie próbowała sprzedać kopalnię, bo nie stać jej na kosztowne inwestycje. Rozpoznane pokłady węgla w Silesii szacuje się na wiele milionów ton, ale potrzeba też ogromnych pieniędzy, by się do nich dostać. Wczorajsze robocze rozmowy nad przyszłością tej niewielkiej kopalni skończyły się bez merytorycznych decyzji i zarząd kompanii dał czas stronie związkowej do 10 sierpnia br. na przedstawienie biznesplanu.

::: Reklama :::

- W branży górniczej nie było do tej pory takich form prywatyzacji, nie wiemy jeszcze, czy to w ogóle jest możliwe, dlatego oczekujemy na konkretne propozycje przejęcia kopalni przez spółkę pracowniczą - wyjaśnia Jan Czypionka z KW.

Prof. Andrzej Barczak z katowickiej Akademii Ekonomicznej uważa, że takie przekształcenia nie mają sensu i z punktu widzenia społecznego, i ekonomicznego.

- Jest to nawiązanie do kapitalizmu ludowego, który wprowadził po drugiej wojnie światowej Josip Broz Tito, przywódca Socjalistycznej Republiki Jugosławii i który się nie sprawdził - mówi profesor. - Zamiast spółki pracowniczej lepiej założyć spółdzielnią, do której każdy wnosi swój wkład i działa dla dobra ogółu. Spółdzielnie na Zachodzie funkcjonują od dawna.

Związkowcy z Silesii nie chcą słyszeć o niepowodzeniach. W kopalni pracuje 800 osób, walczą o miejsca pracy z ogromną determinacją.

- Przedstawimy kompanii dwa warianty biznesplanu, nad którym pracuje niezależna firma - pesymistyczny i realny. Wierzymy w sukces. Wygramy przyszłość tego zakładu, a zyska na tym także miasto - dodaje przewodniczący Dudek. Skąd związkowcy wezmą pieniądze? Kiedy po raz pierwszy Kompania Węglowa wystawiała kopalnię do sprzedaży, jej majątek wyceniono na 111,5 mln zł. Potrzebne są także pieniądze na roboty przygotowawcze do nowych złóż.

- Załogi nie stać na to przedsięwzięcie, ale prowadzimy %07rozmowy z pięcioma europejskimi inwestorami strategicznymi, których nazw na razie nie chcę ujawniać - wyjaśnia Dariusz Dudek.

Już raz związkowcy z Silesii zaufali zagranicznemu inwestorowi. Całym sercem byli za Gibson Group International Ltm. w Glesgow, której właściciel rok temu gotowy był zapłacić 250 mln zł za majątek kopalni i drugie tyle wyłożyć na inwestycje. Do umowy sprzedaży jednak nie doszło. Kilka miesięcy temu zainteresowanie Silesią wykazywał gigant energetyczny Enea pozostający pod kontrolą Skarbu Państwa. Bogate pokłady Silesii mogłyby w stu procentach zapewnić węgiel dla elektrowni Enei. Ostatecznie jednak firma wycofała się z transakcji.

Rozmowy ze związkowcami na razie oddalają decyzję o likwidacji kopalni, ale jej nie eliminują. W latach 90. przejmowanie firm poprzez spółki pracownicze było dość często praktykowane. Załoga dostawała udziały lub akcje na zasadach preferencyjnych. Koleje ich losów były najróżniejsze. Dobrym przykładem jest gliwicki GZUT, który zachował produkcję. Złym katowicki HPR, którego olbrzymi majątek przeszedł de facto w ręce jednej osoby, prezesa.

111,5 mln złotych - na tyle wyceniono majątek kopalni kiedy po raz pierwszy kompania wystawiała ją na sprzedaż

Teresa Semik - POLSKA Dziennik Zachodni

http://bielskobiala.naszemiasto.pl/wyda ... 30966.html



Wit - Pią Sie 14, 2009 1:02 pm
Sytuacja górnictwa jest zła, a nawet bardzo zła
Tomasz Głogowski 2009-08-13, ostatnia aktualizacja 2009-08-14 02:43:10.0



Górnictwo przyniosło w tym roku już 153 mln zł strat. Spada sprzedaż i wydobycie, a rosną zwały węgla. Wszyscy wypatrują końca kryzysu, bo jeśli się szybko nie skończy, przyszłość górnictwa będzie się rysować w czarnych barwach

Ministerstwo Gospodarki opublikowało właśnie dane o kondycji górnictwa węgla kamiennego w pierwszym półroczu 2009 roku. Jest źle, a nawet bardzo źle. Wydobycie spadło o 3 mln ton, sprzedaż o 8 mln ton, a straty kopalń, które do maja wynosiły 121 mln zł, wzrosły po pierwszym półroczu do 153 mln zł. Na zwałowiskach leży już prawie 6 mln ton węgla.

Słabe wyniki to głównie zasługa Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która w tym roku ma już co najmniej 200 mln zł strat. To dane nieoficjalne, bo spółka postanowiła nie ujawniać cząstkowych wyników finansowych. - Żeby poprawić sytuację, przez cały czas szukamy nowych odbiorców węgla. Podpisaliśmy umowy w Turcji i Indiach, czyli w krajach, w których do tej pory nie byliśmy obecni - mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Pociesza, że choć spółka sprzedaje ponad 40 proc. węgla mniej niż przed rokiem i za ceny o ponad 40 proc. niższe, zamówienia na węgiel koksowy wzrosły na tyle, że jastrzębskie kopalnie zaczęły w sierpniu fedrować w piątki. Przez ostatnie kilka miesięcy piątki były dniami wolnymi od pracy, a górnicy mniej przez to zarabiali. - Nie możemy jednak zagwarantować, że utrzymamy piątkowe wydobycie do końca roku - mówi rzeczniczka. Dopóki huty, czyli tradycyjni odbiorcy koksu produkowanego z węgla wydobywanego w JSW, nie zwiększą produkcji stali, sytuacja spółki nie ulegnie zmianie.

W lepszej kondycji wydaje się być Katowicki Holding Węglowy, który w tym roku zarobił na czysto 55 mln zł, ale za to sprzedaż i wydobycie zmalały o blisko 10 proc., czyli o milion ton. Dlatego firma mimo sporego zysku ma kłopoty z płaceniem wszystkich rachunków na czas. - To nasz największy problem, ale liczymy na to, że pod koniec roku sytuacja wróci do normy. Wdrożyliśmy plan antykryzysowy, który zaczyna przynosić efekty - zapewnia Stanisław Gajos, prezes KHW.

Największa z firm górniczych, czyli Kompania Węglowa, zarobiła w tym roku nieco ponad 16 mln zł, ale spółka, podobnie jak pozostałe firmy górnicze, też wydobywa i sprzedaje dużo mniej węgla niż w 2008 roku. Na przykopalnianych zwałach leży ponad 3,5 mln ton niesprzedanego węgla, a do końca roku może być to nawet 4 mln ton.

Na szczęście wszystkie spółki węglowe, choć wstrzymały przyjęcia nowych ludzi, zadeklarowały, że nie będą zwalniać pracowników.



Wit - Pon Sie 17, 2009 9:15 am
Związkowcy z Silesii mają plan. Biznesplan
Tomasz Głogowski 2009-08-16, ostatnia aktualizacja 2009-08-16 21:43:53.0



Tego jeszcze nie było. Związkowcy sami wynajęli firmę konsultingową, która przygotowała biznesplan określający przyszłość kopalni "Silesia" w Czechowicach-Dziedzicach. Ale czy to wystarczy, by uratować kopalnię zatrudniającą ponad 800 pracowników?

Związkowcy nie chcą zdradzić, ile zapłacili za przygotowanie analizy finansowej, ale zapewniają, że nie były to małe kwoty. - Pieniądze pochodziły z kasy związku, a nie od sponsora - zastrzega Dariusz Dudek, szef zakładowej "Solidarności", i dodaje, że z powodu wynajęcia znanej firmy konsultingowej, związek będzie musiał przez jakiś czas bardzo oszczędzać. - Ale warto było, bo ta kopalnia utrzymywała nas, górników, przez ostatnie 107 lat. Teraz musimy się jej jakoś odwdzięczyć - dodaje Dudek.

Wstępna wersja biznesplanu została już przekazana władzom Kompanii Węglowej, w skład której wchodzi Silesia. Analiza zakłada dwa warianty - pesymistyczny, w którym jest mowa o 1 tys. 150 zatrudnionych oraz, jak określają to związkowcy, realistyczny - 1 tys. 350 osób potrzebnych do pracy. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku wynajęci przez związek eksperci orzekli, że kopalnia może przetrwać przez najbliższe 30-40 lat, pod warunkiem, że zainwestuje się w nią około 215 mln zł. To i tak nieźle, biorąc pod uwagę, że dotychczasowe wyliczenia mówiły o 400 mln zł na początek i dalszym 1,5 mld zł, by utrzymać produkcję. - Tamte analizy dotyczyły powstania całkiem nowej kopalni. Najnowszy biznesplan przewiduje wykorzystanie istniejącej infrastruktury - przekonuje Dudek.

Potwierdza, że związkowcy chcą powołać spółkę pracowniczą i przejąć od Kompanii koncesję na wydobywanie w Silesii węgla. To umożliwiłoby spółce pracowniczej albo pozyskanie inwestora strategicznego, albo zaciągnięcie kredytów potrzebnych na przetrwanie. Ostateczna wersja biznesplanu ma być gotowa 20 sierpnia, a kilka dni później odbędzie się spotkanie z zarządem Kompanii i dyskusja o przyszłości zakładu.

Czy spółka pracownicza ma szansę na przejęcie kopalni? Początkowo władze Kompanii chętnie mówiły o inicjatywie związkowców i stworzonym przez nich biznesplanie. - Przyjmujemy związkowe propozycje. Warunkiem jest oczywiście powołanie spółki pracowniczej, a następnie uzyskanie koncesji na wydobycie - mówił jeszcze kilka dni temu PAP rzecznik Kompanii Zbigniew Madej.

Gdy sprawa nabrała rozgłosu i nadzieje górników z Silesii odżyły, Kompania nabrała wody w usta. - Do czasu podjęcia ostatecznych decyzji nie będziemy niczego komentować - ucina dziś Madej.

Silesia, najmniejsza kopalnia wchodząca w skład Kompanii Węglowej, już dwa razy została wystawiona na sprzedaż, ale do transakcji nie doszło. Niedawno pojawiła się informacja, że zakład może zostać zlikwidowany, a górnicy przeniesieni do innych kopalń.



Czechowice-Dziedzice: Związkowcy z Silesii za wszelką cenę chcą uratować kopalnię
12.08.2009
Związki zawodowe działające w zagrożonej likwidacją czechowickiej kopalni Silesia przedstawiły wczoraj Kompanii Węglowej roboczy biznesplan przejęcia kopalni przez spółkę pracowniczo-biznesową.

Jak informuje Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii, do której należy Silesia, zarząd spółki zapozna się z nim do 24 sierpnia. Na ten dzień wyznaczone zostało kolejne spotkanie z prezentacją multimedialną przygotowaną przez stronę związkową i ofertą potencjalnych inwestorów. Związkowcy na razie nie ujawniają, kim są ci wspólnicy, gotowi zainwestować w deficytową na razie kopalnię, a jedynie to, że reprezentują kapitał polski i zagraniczny.

- Mamy ciągle nadzieję, że do tego planu przekonamy i zarząd Kompanii Węglowej, i rząd, który jest za formą przekształceń pracowniczo-menadżerską państwowych zakładów - mówi Dariusz Dudek, szef Solidarności w Silesii.

Od dwóch lat Kompania usiłuje pozbyć się Silesii, bo - jej zdaniem - potrzeba zbyt dużo pieniędzy na inwestycje umożliwiające dostanie się do bogatych złóż węgla. Mówi się nawet o 400 mln zł. Inwestycje w innych miejscach są dla spółki korzystniejsze z ekonomicznego punktu widzenia. Dlatego najpierw wystawiła Silesię do sprzedaży. Jedyny kontrahent, Grupa Gibsona ze Szkocji, która ostała się w przetargu, z przyczyn formalnych też została wyeliminowana. Potem rozpoczęto rokowania z gigantem energetycznym Eneą. Ostatecznie jednak firma wycofała się z transakcji. Silesii, zatrudniającej tysiąc osób, grozi cały czas zamknięcie.

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/1035140.html
Teresa Semik - POLSKA Dziennik Zachodni




Wit - Pią Sie 21, 2009 9:29 am
Niebezpieczny złom zagraża życiu górników
Tomasz Głogowski, Marcin Pietraszewski2009-08-20, ostatnia aktualizacja 2009-08-21 00:45



Wyższy Urząd Górniczy podejrzewa, że niektóre maszyny pracujące na ścianach w śląskich kopalniach mogą nie spełniać norm przeciwwybuchowych i stanowić zagrożenie dla górników. - Sprawa jest poważna - przyznaje Piotr Litwa, prezes WUG-u.

Kombajny to maszyny, które warstwa po warstwie odłupują węgiel z węglowych ścian. Podczas pracy potężne tarcze spryskiwane są wodą, aby neutralizować drobinki pyłu węglowego, który stanowi śmiertelne zagrożenie dla górników. Eksplozja pyłu zamienia bowiem podziemny chodnik w piekło. Tak było m.in. trzy lata temu w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej, gdzie wybuch pyłu zabił 23 górników, a do identyfikacji ciał potrzebna była analiza DNA.

Z naszych informacji wynika, że górnicy w wielu kopalniach mogą być w niebezpieczeństwie. Wyższy Urząd Górniczy otrzymał informacje, że zamontowane w większości kopalń elementy systemów zraszania kombajnów mogą nie spełniać norm przeciwwybuchowych. Jak to możliwe? Niektóre części mają certyfikaty dopuszczające je do pracy w przemyślne... chemicznym, czyli certyfikaty drugiej kategorii. - Tam też co prawda występuje metan, ale nie ma już występującego jedynie w górnictwie pyłu węglowego. Dlatego sprzęt pracujący pod ziemią powinien mieć certyfikaty pierwszej kategorii - mówi nasz informator. Nieoficjalnie wiadomo, że WUG zna już nazwy i symbole kwestionowanych elementów systemów zraszania oraz wie, kto jest ich producentem.

Zdaniem Piotra Litwy, prezesa Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach, sprawa wymaga jak najszybszego wyjaśnienia. W grę wchodzi bezpieczeństwo pracujących pod ziemią górników. - Informacje na ten temat traktujemy bardzo poważnie, podjęliśmy już decyzję o przeprowadzeniu kontroli - zapewnia prezes Litwa. Inspektorzy WUG-u sprawdzą, czy wprowadzając systemy zraszania do kopalń, oceniono ryzyko pracy w warunkach wybuchowych. Jeżeli okaże się, że nie, producent będzie musiał usunąć usterkę lub nawet wycofać urządzenia z eksploatacji.

- W takiej sytuacji trzeba będzie także ustalić, dlaczego taki sprzęt został dopuszczony do pracy pod ziemią i kto za to odpowiada - mówi jeden z górniczych inżynierów.

Specjaliści z WUG-u uspokajają, że do tej pory w historii górnictwa nie zdarzyło się jeszcze, aby wady konstrukcyjne jakiegoś urządzenia pracującego na dole kopalni były bezpośrednią przyczyną eksplozji metanu lub pyłu węglowego. Mirosław Krzysztolik, zastępca dyrektora departamentu energomechanicznego WUG-u, mówi, że jeżeli już pojawiała się iskra inicjująca wybuch, to podejrzewano, że przyczyną była zawsze niewłaściwa eksploatacja sprzętu. Dodaje jednak, że zagrożeń związanych z wadami konstrukcyjnymi nie można wykluczyć. W górnictwie zdarzały się już bowiem wypadki, w których nie dało się jednoznacznie ustalić, co zapaliło metan lub pył węglowy. Procedura jest taka, że kiedy stężenie metanu w wyrobisku przekracza 2 proc., instalacja alarmowa powinna automatycznie odciąć wszystkie urządzenia elektryczne pracujące na dole. Jednak katastrofa w kopalni Halemba pokazała, że to tylko teoria. Tam stężenie metanu wielokrotnie bowiem przekroczyło normy alarmowe, a mimo to urządzenia pracowały dalej. W efekcie wybuch metanu wywołał eksplozję pyłu węglowego, który spustoszył chodnik.

Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce, powiedział nam, że związkowcy od dawna informują Ministerstwo Gospodarki i WUG o sprzęcie, który nie spełnia wymogów bezpieczeństwa. - Zdarza się, że nawet renomowane firmy sprzedają do kopalń urządzenia bez odpowiednich certyfikatów. Niebezpieczny złom trzeba bezwzględnie wycofywać z eksploatacji - podkreśla Czerkawski. - Dość szafowania życiem górników.



Tequila - Śro Sie 26, 2009 6:19 pm


Katowicki Holding Węglowy połączy kopalnie Murcki i Staszic

wnp.pl (Jerzy Dudała) - 27-05-2009 12:37
Na początku 2010 roku Katowicki Holding Węglowy połączy kopalnie Murcki i Staszic w jedno centrum wydobywcze. To część działań antykryzysowych - dowiedział się portal wnp.pl.

To połączenie odbędzie się o rok szybciej niż pierwotnie planowano i nie ograniczy się tylko do administracji, bo kopalnie będę mieć ok. 1,5-kilometrowe podziemne połączenie.

Najpewniej w 2011 roku do centrum włączona też zostanie kopalnia Wieczorek.
Strategia KHW przewiduje łączenie kopalń w centra wydobywcze. Holding połączył już kopalnie Mysłowice i Wesoła, a także kopalnie Śląsk i Wujek.

Ostateczne, formalne decyzje w sprawie połączenia kopalń Staszic i Murcki jeszcze nie zapadły, ale ich administracyjne połączenie na początku 2010 roku jest planowane i najpewniej do niego dojdzie.

Działania antykryzysowe, w tym szybsze niż pierwotnie zakładano łączenie kopalń, związane są ze spodziewanym spadkiem sprzedaży węgla w bieżącym roku, który uderza we wszystkie spółki węglowe. Na zwałach KHW jest obecnie ok. 700 tys. ton węgla.

O planach łączenia kopalń w KHW portal wnp.pl informował już rok temu w tekście zatytułowanym: KHW: nowa kopalnia zespolona będzie na przełomie lat 2010/2011.

- Najpierw trzeba wszystko przygotować, a następnie stworzyć infrastrukturę techniczną, która sprawi, że to połączenie będzie uzasadnione - mówił wówczas dla portalu wnp.pl Stanisław Gajos, prezes KHW.
------------------------------------------------------

Kopalnia zespolona Katowickiego Holdingu Węglowego, w wyniku połączenia kopalń Murcki, Staszic i Wieczorek, może powstać na przełomie lat 2010/2011 - dowiedział się wnp.pl.

Na razie trwają w tym względzie wstępne prace przygotowawcze.

- Termin łączenia kopalń w kopalnię zespoloną nie ma nic wspólnego z planowanym debiutem giełdowym Katowickiego Holdingu Węglowego - podkreśla w rozmowie z portalem wnp.pl Stanisław Gajos, prezes zarządu KHW. - Najpierw trzeba wszystko przygotować, a następnie stworzyć infrastrukturę techniczną, która sprawi, że to połączenie będzie uzasadnione. Sądzę, że ta kopalnia zespolona mogłaby zacząć swe funkcjonowanie na przełomie lat 2010/2011. Tak wynika z harmonogramu robót, które trzeba wykonać, by to połączenie przyniosło spodziewane efekty.

Będzie to kolejne połączenie kopalń działających w ramach KHW. W 2005 roku doszło do połączenia kopalń Wujek i Śląsk. Natomiast w ubiegłym roku Wesołej z Mysłowicami.

http://gornictwo.wnp.pl/katowicki-holdi ... 1_0_0.html



Wit - Czw Wrz 03, 2009 7:43 pm
Prezydent Kaczyński przeciwny prywatyzacji
Przemysław Jedlecki 2009-09-03, ostatnia aktualizacja 2009-09-03 21:50:21.



Prezydent Lech Kaczyński jest przeciwny prywatyzacji kopalń. - Nie oddaje się pereł w koronie - stwierdził na zorganizowanych przez "Solidarność" uroczystościach w Jastrzębiu.

Prezydent przyjechał w czwartek na Śląsk na obchody 29. rocznicy porozumień jastrzębskich. Komunistyczne władze zgodziły się wtedy m.in. na wolne od pracy soboty w kopalniach. Kaczyński przypomniał, że górnicze strajki w 1980 roku były elementem solidarnościowego zrywu. - Strajkowała stocznia w Gdańsku, strajkowała Gdynia, Szczecin. Czekaliśmy na Śląsk i się doczekaliśmy - stwierdził.

Później odniósł się do współczesności, krytykując pomysł prywatyzacji kopalń: - Ci, którzy sądzą, że Polska może funkcjonować bez jedynego surowca energetycznego, którego ma pod dostatkiem, czyli węgla, mylą się bardzo. Ci, którzy sądzą, że dobrze by było kopalnie prywatyzować, też mylą się bardzo. A już absurdem jest przeniesienie własności z państwa polskiego na inne państwo.

Piotr Duda, szef śląsko-dąbrowskiej "Solidarności", mówił, że górnicy z Jastrzębia nie są już traktowani jak bohaterowie. - Kreuje się innego bohatera, prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej, który walczy z prawami pracowniczymi - mówił, odnosząc się do działań nielubianego przez związkowców prezesa Jarosława Zagórowskiego, który naraził się im pomysłem ujednolicenia układu zbiorowego pracy, co zmniejszyłoby liczbę związkowych etatów. Do tych pomysłów odniósł się też Janusz Śniadek, szef komisji krajowej "S": - Zarzuca się nam, że związki są reliktem PRL-u i żerują na publicznych pieniądzach. To krucjata przeciwko związkom, a atak na nie to atak na społeczeństwo obywatelskie - stwierdził.

W Jastrzębiu prezydent odznaczył działaczy "S" z lat 80: Michała Lutego, Irenę Kanię, Leszka Witelusa, Ryszarda Nikodema, Jerzego Sonka i Leonarda Wardę, Stanisława Czarnotę, Jana Mazurkiewicza, Józefa Łopatkę, Juliana Pichura, Bogusława Światowca i pośmiertnie: Andrzeja Kisielińskiego, Władysława Rosickiego i Krzysztofa Zakrzewskiego.

Górnicy chcą kupić sobie kopalnię Silesia. I mają szansę

Czy 28 października górnicy kupią sobie kopalnię Silesia w Czechowicach-Dziedzicach? Okazuje się, że mają dużą szansę.

Za niespełna dwa tygodnie Kompania Węglowa, która jest właścicielem czechowickiej kopalni Silesia, rozstrzygnie trzeci i ostatni już przetarg na jej sprzedaż. Tym razem do spółki węglowej wpłynęły dwie oferty, z których jedna pozostaje tajemnicą, a drugą złożyli sami górnicy, czyli stworzona przez nich spółka pracownicza Przedsiębiorstwo Górnicze Silesia.

PGS powstało zaledwie miesiąc temu i na razie działa jako spółka w organizacji. Przystąpiło do niej 550 z liczącej 800 osób załogi kopalni Silesia. Większość pracowników wniosła minimalny wkład w wysokości 50 zł, ale część zdecydowała się na kupno większej liczby udziałów - nawet za 2 tys. zł. Co im to daje? Gdyby spółce pracowniczej udało się przejąć Silesię, udziałowcy, czyli zwykli górnicy, będą mieli prawo do podziału zysku wypracowanego przez zakład. - Przepuszczamy, że liczba udziałowców jeszcze wzrośnie, bo cały czas spływają kolejne podania - mówi Dariusz Dudek, szef zakładowej "Solidarności", która była pomysłodawcą stworzenia spółki pracowniczej.

Aby spółka miała szansę na wygranie przetargu, musi znaleźć inwestora strategicznego albo zaciągnąć kredyt bankowy. Biorąc pod uwagę, że na utrzymanie kopalni przy życiu potrzeba minimum 215 mln zł, w przypadku PGS bardziej realne wydaje się to pierwsze rozwiązanie. - Jest kilku potencjalnych inwestorów, nie tylko z polskim, ale zagranicznym kapitałem - zapewnia Dudek, ale nie chce zdradzić więcej szczegółów.

Jeszcze kilka miesięcy temu szanse górników na przejęcie Silesii byłyby minimalne, ale teraz sytuacja się zmieniła. Po tragedii w kopalni Wujek-Śląsk nawet wicepremier Waldemar Pawlak stwierdził, że szansą dla śląskich kopalń może być przede wszystkim prywatyzacja pracownicza. - My możemy być tego modelowym przykładem - przekonuje Dudek.

Nie wiadomo, czy do takich samych wniosków dojdzie komisja przetargowa, która oceni proponowaną przez inwestora cenę oraz plany inwestycyjne. Ważna będzie też gwarancja pracy dla wszystkich zatrudnionych w kopalni.

Silesia, którą najpierw chciała kupić szkocka grupa Gibson, a później koncern Enea, jest najmniejszą kopalnią wchodzącą w skład Kompanii Węglowej. Wydobywa od 200 do 500 ton węgla dziennie. To bardzo mało, biorąc pod uwagę, że najbardziej wydajne kopalnie dają 10 tys. ton węgla na dobę.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... _maja.html



Cuma - Pią Wrz 04, 2009 9:01 am
Po raz kolejny nasz kaczorek "zabłysnoł"



Wit - Czw Wrz 10, 2009 10:41 pm
Kopalnie pod młotek? Głośno o prywatyzacji
Tomasz Głogowski 2009-09-06, ostatnia aktualizacja 2009-09-07 10:42:23.0



Ministerstwo Skarbu Państwa chce przejąć kontrolę nad śląskimi spółkami węglowymi! Związkowcy są przeciwni, bo boją się, że to wstęp do całkowitej prywatyzacji. - Na to zgody nie będzie - zapowiadają.

O planach swojego resortu wobec górnictwa napomknęła w piątek wiceminister Joanna Schmid. - Trwają prace nad tym, by resort skarbu przejął nadzór nad spółkami węglowymi - powiedziała w rozmowie opublikowanej przez portal wnp.pl. Zaznaczyła, że nie może zdradzić więcej szczegółów, ale to wystarczyło, żeby wokół prywatyzacji śląskich kopalń znów zrobiło się gorąco. Związkowcy chcą, aby tym tematem zająć się 22 września podczas najbliższego spotkania Zespołu Trójstronnego w Warszawie (zrzesza pracodawców, związkowców i przedstawicieli rządu). O co chodzi? Związkowcy obawiają się, że rząd - przekazując kopalnie Ministerstwu Skarbu - postąpi ze śląskimi spółkami węglowymi tak samo jak z kopalnią Bogdanka, która po częściowej sprzedaży akcji zostanie w 2010 roku całkowicie sprywatyzowana.

Wprawdzie niedawny debiut Bogdanki na Giełdzie Papierów Wartościowych zakończył się ogromnym sukcesem - na wzroście kursu akcji kopalnia zarobiła już ponad 500 mln zł, które zamierza przeznaczyć na rozwój ścian wydobywczych - ale liderzy górniczych związków są przekonani, że tego rozwiązania nie należy naśladować. - Bogdanka to samodzielna kopalnia, której jest po prostu łatwiej. Nasze spółki obok bardzo dobrych kopalń zrzeszają też słabsze. A co stanie się w przypadku całkowitej prywatyzacji? Słabsze kopalnie od razu zostałyby zamknięte - argumentuje Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.

W strategii rozwoju górnictwa do 2015 roku zapowiedziana została częściowa (z pozostawieniem pakietu kontrolnego w rękach państwa) prywatyzacja Katowickiego Holdingu Węglowego oraz Jastrzębskiej Spółki Węglowej. O wprowadzeniu akcji obu spółek na giełdę związkowcy nie chcą nawet słyszeć. Chyba że skarb państwa zachowałby w nich pakiet kontrolny na zawsze. - Takiej gwarancji nikt nie chce nam jednak dać - przypomina Czerkawski. Atmosferę w kopalniach dodatkowo podgrzewają pogłoski, że KHW mógłby dostać się w ręce inwestora strategicznego. To dlatego z aplauzem przyjęto zeszłotygodniowe słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że nie zgodzi się na prywatyzację, bo nie oddaje się pereł w koronie.

Tymczasem niektórzy specjaliści od górnictwa, zachęceni giełdowym debiutem Bogdanki, uważają, że śląskie spółki węglowe powinny skorzystać z jej doświadczeń. Bez tego wiecznie będzie im brakować pieniędzy na inwestycje. Na początek, ich zdaniem, trzeba oddać je spod kurateli resortu gospodarki do Ministerstwa Skarbu Państwa. Właśnie dlatego wypowiedź minister Schmid wywołała taką burzę.

Szefowie spółek węglowych nie chcą komentować decyzji politycznych. Stanisław Gajos, prezes KHW, deklaruje jednak, że strategiczne plany spółki nie zmieniły się i jego zdaniem holding mógłby w 2010 lub 2011 roku sprzedać na giełdzie mniejszościowy pakiet akcji, około 30-40 proc. (z czego 15 proc. zgodnie z prawem rozdzielonych zostałoby między pracowników).

O wprowadzeniu spółki na giełdę myśli też Jarosław Zagórowski, prezes JSW. Ciężkie czasy dla węgla koksowego powoli się kończą. Spółka zaczęła już pracować pięć dni w tygodniu, ma coraz więcej zamówień. - Prędzej czy później będziemy zmuszeni wejść na giełdę, bo inaczej nie zdobędziemy pieniędzy na rozwój - przyznaje Zagórowski.

Nieoficjalnie mówi się, że JSW już zrobiła pierwszy krok w stronę giełdy. To głośne już ujednolicenie układu zbiorowego pracy, które spowoduje, że liczba związkowych działaczy zmniejszy się o jedną trzecią.

Tylko szkoła gwarantuje pracę w kopalniach
Tomasz Głogowski 2009-09-08, ostatnia aktualizacja 2009-09-08 16:48:02.0

Tylko absolwenci szkół górniczych mają w tym roku zagwarantowane miejsca pracy w kopalniach. Reszta chętnych będzie musiała uzbroić się w cierpliwość, bo dwie spółki węglowe wstrzymały przyjęcia.

Gdy w 2004 r. reaktywowano na Śląsku klasy górnicze, ich absolwenci mieli być tylko uzupełnieniem corocznego naboru pracowników. I przez kilka lat tak właśnie było. Poza absolwentami klas górniczych kopalnie przyjmowały do pracy po kilka tysięcy osób: mechaników, elektryków czy ślusarzy. Inaczej będzie w tym roku. Kompania Węglowa i Jastrzębska Spółka Węglowa wstrzymały przyjęcia i zatrudnią tylko tych, którzy ukończyli klasy górnicze w technikach.

To i tak dobra wiadomość dla 270 absolwentów jastrzębskich szkół górniczych, którym jeszcze niedawno groziło nieprzyjęcie do pracy, mimo że spółka gwarantowała im wcześniej etaty. Wszystko przez kryzys na rynku węgla koksowego. Ostatecznie szefowie JSW zmienili zdanie. - Ale to będzie wyjątek. Innej rekrutacji nie będzie - mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW.

450 absolwentów przyjmie też Kompania Węglowa, choć jeszcze na początku roku koncern deklarował przyjęcie w sumie ponad 4 tys. pracowników. Te plany szybko jednak zweryfikował kryzys i spadek wydobycia. W tym roku zatrudniono więc jedynie 1,3 tys. osób i na tym koniec. - Jeżeli ceny węgla nie wzrosną, to nie będziemy mogli zwiększyć wydobycia, a co za tym idzie - zatrudnienia - przyznaje Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii.

Okazuje się, że zawód górnika nie przyciąga dziś młodzieży tak jak jeszcze kilka lat temu. Zespół Szkół Zawodowych nr 3 im. Adama Kocura w Katowicach, który jako pierwszy reaktywował kilka lat temu klasy górnicze, w tym roku z trudem zebrał 15 chętnych. - Młodzież wybiera liceum, gdzie po trzech latach zdaje maturę. Tymczasem nauka w naszym technikum trwa cztery lata, a oprócz egzaminu dojrzałości jest jeszcze trudny egzamin zawodowy - mówi Romuald Stasik, wicedyrektor szkoły. Dodaje, że młodych nie zachęca do nauki nawet 350 zł stypendium, które Katowicki Holding Węglowy co miesiąc wypłaca uczniom ze średnią 3,5. - W praktyce dostaje je więc każdy - przyznaje wicedyrektor.

KHW zatrudnił już w tym roku 1000 osób (w tym 200 absolwentów) i przyjmie jeszcze do końca roku około 300 osób. - My akurat wciąż szukamy rąk do pracy - mówi Ryszard Fedorowski, rzecznik KHW. Zastrzega jednak, że zatrudnienie i tak nie wzrośnie, bo nowi przychodzą na miejsce odchodzących na emerytury.



Prince - Sob Wrz 26, 2009 6:00 am


Premier Pawlak: kopalnie dla Ślązaków

Prywatyzacja kopalń, inwestycje w nowe technologie i monitoring pod ziemią - to recepty wicepremiera Waldemara Pawlaka na bezpieczeństwo w kopalniach

Swoje pomysły Pawlak ogłosił wczoraj na konferencji w towarzystwie prezesów spółek węglowych i szefa Wyższego Urzędu Górniczego. - Bezpieczeństwo w górnictwie możemy zwiększyć dzięki stosowaniu nowych technologii, zautomatyzowanemu wydobyciu węgla i zwiększeniu liczby prac przygotowawczych związanych z wentylacją kopalń - ogłosił Pawlak. Zapowiedział też, że do zagrożonych metanem kopalń zostanie wprowadzony monitoring.

- Kamery już dziś są w strefach zagrożonych tąpaniami. Śledzą one pracę maszyn - mówił Piotr Litwa, prezes WUG. Wyjaśniał także szczegóły dotyczące zeszłotygodniowej katastrofy w kopalni Wujek-Śląsk. Powiedział, że ściana, przy której doszło do tragedii, nie była bezpieczna. - W rejonie feralnej ściany w zeszłym roku było 12 kontroli, a w tym roku pięć. Stwierdzano przekroczenia metanu, wydawano zalecenia co trzeba zrobić, by poprawić bezpieczeństwo - dodał Litwa.

Stanisław Gajos, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia Wujek-Śląsk, mówił, że dziś nie pozostaje nic innego, jak dalej kopać węgiel z głębokich pokładów: - Musimy być na to przygotowani. Wracamy więc do kwestii finansowych.

Skąd wziąć te pieniądze, wiedział Pawlak. Zaapelował do śląskich posłów, by w przyszłorocznym budżecie państwa zapewnili fundusze na inwestycje w górnictwie. Stwierdził też, że kopalnie należy prywatyzować. - Ale to powinna być prywatyzacja dla Śląska: dla kadr, dla pracowników, dla przedsiębiorców, może dla śląskich samorządów - mówił Pawlak.

Przy okazji powołał się na Kazimierza Kutza, śląskiego posła PO, który także opowiada się za prywatyzacją kopalń. - On mógłby być gwarantem tych zmian, że górnictwo nie pójdzie w ręce inwestorów z dalekich krajów - stwierdził Pawlak, który w Kutzu widzi strażnika prywatyzacji kopalń. Pawlak przekonywał, że mieszkańców Śląska i tutejsze firmy stać będzie na wyłożenie wielu miliardów złotych na prywatyzację kopalń. - W ostatnich pięciu latach Śląsk zapłacił 35 mld zł w formie różnych podatków. Są tu firmy, które mogą sobie poradzić z prywatyzacją kopalń - przekonywał.

Mniejszym optymistą jest jednak Krzysztof Koj, ekonomista i dziekan Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie. - Ważne, czy kapitał jest uczciwy, czy nie, a nie skąd pochodzi - komentuje. Przyznaje, że owszem, gdyby zebrać razem wszystkie śląskie firmy, to może uzbierałyby się pieniądze na kopalnie, ale przecież nie w tym rzecz. - Nie wierzę w prywatyzacje robione tylko przez mieszkańców jakiegoś regionu. To nie pachnie mi zdrowym mechanizmem rynkowym. Trudno wyobrazić sobie śląskie pospolite ruszenie, by kupować kopalnie - komentuje Koj.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... gn=1077751

Komu chciał się przypodobać Pawlak? Ślązakom?

Waldemar Pawlak nie chce, by polskie firmy trafiły w ręce zagranicznych inwestorów. Woli je sprzedawać pracownikom i kadrze zarządzającej. I choć ekonomiści na pomyśle nie zostawili suchej nitki, Pawlak to samo mówi o kopalniach. Dlaczego wizja Pawlaka jest z kosmosu? - zastanawia się Przemysław Jedlecki

- Prywatyzacja kopalń powinna się odbywać w ten sposób, że ich nabywcami powinni być pracownicy, kadra inżynieryjno-techniczna, przedsiębiorcy ze Śląska, być może samorządy - obwieścił kilka dni temu w Katowicach Waldemar Pawlak (PSL), wicepremier i minister gospodarki.

Chciał się przypodobać Ślązakom. Kokietował mieszkańców regionu, mówiąc, że to oni wiedzą przecież najlepiej, w jaki sposób wykorzystać bogactwa tej ziemi. Przekonywał, że śląskie firmy stać będzie na zakup kopalń, bo przecież w ciągu ostatnich pięciu lat wpłaciły do budżetu 35 mld zł w postaci rozmaitych podatków i opłat.

Pawlak już po raz kolejny lansuje własną wizję prywatyzacji. W lipcu, to samo co teraz o kopalniach, mówił o innych przedsiębiorstwach należących do skarbu państwa. Proponował, by nie sprzedawać państwowych spółek zagranicznym inwestorom, bo i tak niewiele za nie zapłacą. Wolałby je sprzedawać pracownikom i kadrze zarządzającej. Już wtedy był krytykowany przez ekonomistów, którzy przestrzegali, że pracownicy i tak pewnie zechcą sprzedać akcje na giełdzie, a kupi je od nich zagraniczny inwestor branżowy albo jakiś fundusz inwestycyjny.

Janusz Steinhoff, były minister gospodarki i wicepremier w rządzie Jerzego Buzka, orędownik prywatyzacji kopalń, krytycznie patrzy na pomysły Pawlaka. Zwraca uwagę, że byłoby absurdem, gdyby to gminy były właścicielami kopalń. Jak niby prezydent Katowic albo Rudy Śląskiej miałby zarządzać takim zakładem?

Inna sprawa to propozycja sprzedaży kopalń pracownikom i kadrze. To nic innego jak prywatyzacja pracownicza. Pawlak nic jednak nie mówi o szczegółach. Wyjaśnił tylko, że chodzi mu o to, by kopalnie nie przeszły w ręce inwestorów z nieznanych krajów (aluzja do nieudanej sprzedaży polskich stoczni katarskim inwestorom aż kłuje w oczy). Ale czy inwestycja szwedzkiego koncernu Vatenfall w Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny zakończyła się klapą i skandalem? Nic podobnego! Firma ma się dobrze i cały czas się rozwija.

- Kopalnie powinny związać swoją przyszłość z energetyką, a prywatyzacja powinna się odbywać z udziałem inwestorów branżowych - apeluje Steinhoff. Na razie, niestety, nic z tego. Politycy wolą mówić o prywatyzacji, niż ją przeprowadzić.

Po każdej tragedii w śląskich kopalniach politycy zaczynają mówić o tym, co trzeba w nich zmienić, jak zwiększyć bezpieczeństwo, pomóc ofiarom. Czasem, tak jak teraz Pawlak, roztaczają wizję zmian, która już na wstępie budzi wątpliwości ekonomistów i osób znających górnictwo. Pomysły Pawlaka już zostały ocenione. Ślązacy nie wiwatują na jego cześć, nie biegną do banków sprawdzić, ile zaskórniaków mogą wyłożyć na akcje kopalń. Dlaczego wizja Pawlaka jest z kosmosu? Bo śląscy przedsiębiorcy nie mają wolnych miliardów, które mogliby przeznaczyć na kupno kopalń.

Po co więc Pawlak opowiada o "kopalniach dla Ślązaków"? Czyżby o tym nie wiedział? Pewnie rację ma Witold Michałek, ekspert Business Center Club do spraw gospodarki. Jego zdaniem PSL chce być samodzielnym graczem na scenie politycznej i szuka poparcia, gdzie może. Teraz zamierza zdobyć przychylność Ślązaków. Kopalnie stały się elementem gry politycznej. Nic dobrego nie może z tego dla nich wyniknąć.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... akom_.html



Prince - Śro Wrz 30, 2009 9:58 pm


Górnicze inwestycje pod presją

Potrzeby inwestycyjne polskiego górnictwa do 2015 roku to ponad 20 mld zł. Bez realizacji tych niezbędnych przedsięwzięć wydobycie będzie spadało, a branża będzie się chyliła ku upadkowi. W spółkach węglowych - w miarę możliwości - inwestują, mimo kryzysu.
Joanna Strzelec-Łobodzińska, wiceminister gospodarki odpowiedzialna za górnictwo i energetykę, podkreśla, że jeśli szybko nie znajdą się środki na niezbędne inwestycje, będzie źle. - Nie inwestujemy nawet tyle, żeby utrzymać obecny poziom wydobycia węgla - przyznaje Joanna Strzelec-Łobodzińska, wiceminister gospodarki. - Trudno zatem mówić o zwiększeniu wydobycia, skoro nie jesteśmy w stanie utrzymać status quo.

Nie sposób się spodziewać, by Bank Światowy pożyczył środki na wsparcie polskiego sektora węglowego. Rozmowy mocno wyhamowały...

Minister gospodarki wnioskował do ministra finansów o wyasygnowanie przeszło 850 mln zł na inwestycje początkowe w górnictwie. Jednak w kryzysie raczej na pewno środki te w budżecie na 2010 rok się nie znajdą.

- I to będzie ciężki grzech gospodarczy - ocenia Krzysztof Tchórzewski, były wiceminister gospodarki. - Powinniśmy myśleć, co zrobić, by węgiel w Polsce zbytnio nie drożał. Należałoby zabiegać o to, żeby uzyskać zgodę na kierowanie środków z Unii Europejskiej przynajmniej do otoczenia górnictwa, jeśli

już nie bezpośrednio do spółek węglowych. Trzeba myśleć o tym, by poszerzyć zakres wykorzystania środków unijnych. Oczywiście zaraz odezwą się głosy że przecież Komisja Europejska się na to nie zgodzi. Ale czy w ogóle ktoś zgłosił taki postulat, czy w ogóle ktoś o to spytał?

Według Tchórzewskiego, nie ma sensu pozbywać się spółki, która co roku przynosi zyski. Jego zdaniem, spółki węglowe - jako przedsiębiorstwa strategiczne - powinny pozostać pod kontrolą państwa.

O kredytach bankowych spółki węglowe mogą sobie teraz pomarzyć. Banki są niechętne branży węglowej i traktują ją nieufnie. Bankowcy wskazują, że sektor węglowy jest źle zarządzany. Dodatkowym minusem są roszczenia zgłaszane co pewien czas przez górnicze związki zawodowe. Kopalnie są więc zmuszone finansować większość inwestycji ze środków własnych, a te są coraz szczuplejsze.

Wspierajmy polski węgiel!

- Liczymy że przedłużony zostanie okres obowiązywania zasad zawartych w obecnej unijnej regulacji węglowej - mówi Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce. Rada

Krajowa Związku Zawodowego Górników w Polsce wystosowała niedawno do rządu, posłów Parlamentu Europejskiego, partnerów społecznych i organizacji pracodawców apel o wspólne działania w interesie polskiego górnictwa. ZZG chce, by po 2010 roku nadal obowiązywało w państwach Unii wsparcie dla przemysłu węglowego. Czy ta inicjatywa może przynieść coś konkretnego?

Przede wszystkim ma przypomnieć, że po 2010 roku przestanie obowiązywać unijne rozporządzenie dotyczące wsparcia państwowego dla przemysłu węglowego. ZZG uważa, że konieczne jest przedłużenie tego terminu, bo górnictwo jest bardzo potrzebne zarówno Polsce, jak i całej Europie. Jeżeli nie zostaną podjęte aktywne działania, to może się po 2010 roku okazać, że polski węgiel bardzo straci na znaczeniu.

Według Markowskiego, obszarem największego zagrożenia jest dostęp do surowców energetycznych, które - bezalternatywnie - przez najbliższe 30 lat będą stanowiły fundament polskiej elektroenergetyki. Surowcami tymi są węgiel brunatny, którego zasoby polskie - przy aktualnym poziomie wydobycia, wynoszącym ok. 65 mln ton na rok - wystarczą na 60 lat, oraz węgiel kamienny, którego zasoby (przy wydobyciu ok. 84 mln ton na rok) wystarczą na ponad 100 lat. Cały problem w tym, że zasoby te wymagają kosztownych inwestycji w celu ich udostępnienia.

- Szacuje się, że nakłady gwarantujące wydobycie w ilości adekwatnej dla potrzeb energetycznych kraju wynoszą dla obu węgli ok 50 mld zł - uważa Markowski. - Kluczowe jest pytanie o źródła finansowania. W przyszłości będą to środki od tych, którzy dla własnych celów technologicznych potrzebują węgla. Chodzi tu o energetykę, hutnictwo czy przemysł cementowy. Oczywiście inwestowanie w polskie złoża nastąpi tylko wtedy, kiedy będzie to tańsza droga do węgla niż kupowanie go poza granicami Polski.

Ostatnio najgłośniej było o Lubelskim Węglu Bogdanka, który w czerwcu 2009 roku zadebiutował na giełdzie. Bogdanka dzięki środkom z giełdy planuje podwojenie wydobycia, podczas gdy wydobycie innych kopalń spada. Wartość oferty wyniosła 528 mln zł. Środki zostaną przeznaczone na budowę nowej oraz modernizację istniejącej infrastruktury technicznej w ramach Pola Stefanów, co pozwoli spółce na podwojenie produkcji węgla od 2014 roku.

Inwestują również w całkiem dobrze sobie radzącym Południowym Koncernie Węglowym, znajdującym się w grupie energetycznej Tauron. PKW ma przeznaczyć na inwestycje w 2009 roku niemal 130 mln zł. PKW zainwestuje w tym roku przeszło 61 mln zł w kopalni Sobieski, a w kopalni Janina ok. 68,9 mln zł. Wartość nakładów inwestycyjnych PKW do 2015 roku ma sięgnąć pół miliarda złotych. W 2009 roku PKW zainwestuje głównie w infrastrukturę techniczną na dole kopalń. Inwestycje nie ominą też zakładu przeróbki węgla.

Czas na przesunięcia

W przypadku największej górniczej spółki, czyli Kompanii Węglowej, pierwotnie planowano, że w 2009 roku nakłady inwestycyjne mają wynieść 1 170 mln zł. Jednak w związku z kryzysem w gospodarce Kompania przeznaczy na inwestycje w tym roku ok. 900mln zł. Kompania cały czas nie otrzymała obiecanego dokapitalizowania w wysokości 416 mln zł, poza tym nie otrzymała środków na inwestycje początkowe. A zatem trudno w tej sytuacji przewidywać wzrost nakładów na inwestycje.

- Na pewno, mimo problemów, główny nacisk będziemy kładli na realizację robót przygotowawczych, na udostępnienie nowych poziomów - podkreśla prezes zarządu Kompanii Węglowej Mirosław Kugiel. - Chodzi tu o inwestycje w złoże, w nowe poziomy i wyrobiska.

Dochodzi też w KW wymiana parku maszynowego na maszyny wysokowydajne, bazujące na nowoczesnych technologiach. Wzrastać będą też nakłady na bezpieczeństwo pracy. W Kompanii cały czas inwestują też w przeróbkę węgla.

Katowicki Holding Węglowy na bieżąco realizuje plan inwestycyjny, choć pewne przesunięcia mogą mieć miejsce. Pierwotnie planowano, że na inwestycje w 2009 roku KHW przeznaczy miliard złotych. Możliwe, że nastąpią pewne przesunięcia. Być może plan inwestycyjny w 2009 roku będzie zrealizowany na poziomie niższym o około 300 mln zł. Zależeć to będzie od tego, jak w kolejnych miesiącach będzie się kształtowała sytuacja na rynku węgla.

- Istotne jest, że spółki nie wstrzymują w kryzysie swoich inwestycji, bo wiadomo, że one zaprocentują w kolejnych latach -podkreśla wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska. KHW poczeka na pre-IPO do przyszłego roku. Przedtem ma wyemitować obligacje węglowe za 900 mln zł. Pre-IPO zobowiązuje do debiutu w trakcie kolejnych dwóch, trzech lat. KHW chce też zrealizować ambitny plan sięgnięcia po złoża byłej kopalni Niwka-Modrzejów.

- Interesują nas złoża po byłej kopalni Niwka-Modrzejów, po które chcemy sięgnąć od strony kopalni Mysłowice-Wesoła, z wykorzystaniem infrastruktury tejże kopalni - mówi prezes zarządu KHW Stanisław Gajos. - Wszystkie dokumenty już złożyliśmy, jesteśmy przygotowani, by niebawem rozpocząć realizację tego przedsięwzięcia.

Obecnie KHW prowadzi rozmowy z koncernami energetycznymi, bowiem całe to przedsięwzięcie wiązałoby się z ulokowaniem w pobliżu kopalni Niwka-Modrzejów nowej elektrowni węglowej o mocy ok. 850 megawatów.

Najpewniej Katowicki Holding Węglowy wraz z którymś z koncernów energetycznych zawiąże w postaci joint venture spółkę celową do realizacji tego projektu.

- Będziemy cięli koszty, jednak oprócz kosztów związanych ze strategicznymi dla przyszłości firmy inwestycjami - zaznacza prezes zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej Jarosław Zagórowski. - W tym obszarze postaramy się nie obcinać kosztów, bo te inwestycje będą stanowiły o naszym położeniu w przyszłości.

W JSW się nie poddają i mimo trudnej sytuacji, chcą utrzymać inwestycje strategiczne. - Jastrzębską Spółkę Węglową dotknęła dekoniunktura na rynku stalowym - przypomina Markowski. - A mimo to JSW inwestuje w nowe złoża, można popatrzeć choćby na inwestycje w Bzie-Dębina oraz w kopalnię Budryk Poza tym JSW inwestuje też w nowe technologie eksploatacji, czyli w strugi węglowe. To zasługuje na pochwałę. Trzeba też pamiętać, że to, co miało być dla JSW dodatkowym atutem - przyłączenie do JSW Kombinatu Koksochemicznego Zabrze i posiadanie Koksowni Przyjaźń - stało się niespodziewanie obciążeniem. Jednakże w JSW inwestują z myślą o przyszłości.

W JSW planowano nakłady inwestycyjne w 2009 roku w wysokości ok. 750 mln zł. Jednak w związku z kryzysem spółka najpewniej zainwestuje ok. 548 mln zł. Najważniejsze w JSW jest utrzymanie inwestycji o charakterze strategicznym, w tym budowy szybu 1 Bzie.

http://www.wnp.pl/artykuly/gornicze-inw ... 0_0_0.html



Prince - Czw Paź 01, 2009 11:42 am


Kropla w morzu potrzeb: zapisano 400 mln zł na inwestycje początkowe w górnictwie

Na bezrybiu i rak ryba, bo miało to być prawie 900 mln zł - mówi dla portalu wnp.pl Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności.
W projekcie przyszłorocznego budżetu zapisano 400 mln zł na realizację inwestycji początkowych w górnictwie.

Ta decyzja zapadła we wtorek 29 września na posiedzeniu Rady Ministrów.

- Na bezrybiu i rak ryba, bo miało to być prawie 900 mln zł - mówi dla portalu wnp.pl Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności. - Przecież minister gospodarki zwrócił się z wnioskiem o dofinansowanie inwestycji początkowych kwotą ok. 860 mln zł. No cóż, resort gospodarki miał przykry handicap przy zabieganiu o te pieniądze w postaci tragedii w kopalni Wujek-Śląsk. To kropla w morzu potrzeb.

Projekt ustawy budżetowej jest w Sejmie. Wydaje się, że środki na inwestycje początkowe są niezagrożone.

- Tym samym rząd dał sygnał, że górnictwo jest warte wsparcia - komentuje w rozmowie z portalem wnp.pl pracownik resortu gospodarki.

Jerzy Dudała

http://gornictwo.wnp.pl/kropla-w-morzu- ... l#sonda185



miglanc - Czw Paź 01, 2009 4:00 pm


Na Śląsku powstanie Centrum Czystych Technologii Węglowych

wnp.pl (Dariusz Ciepiela) - 01-10-2009 14:17
1 października 2009 roku Główny Instytut Górnictwa w Katowicach oraz Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla w Zabrzu formalnie rozpoczęły realizację największego projektu inwestycyjnego w infrastrukturę badawczą na Śląsku - budowę Centrum Czystych Technologii Węglowych.
To przedsięwzięcie, z listy projektów kluczowych dla Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka jest współfinansowane przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Jego wartość to prawie 162 mln zł (45 mln euro). Dofinansowanie ze środków unijnych wynosi około 137 mln.zł (38 mln euro).

W ramach projektu zostaną wybudowane i wyposażone nowoczesne laboratoria badawcze w Katowicach i Zabrzu oraz dwie instalacje badawczo - technologiczne w Mikołowie i Zabrzu, gdzie powstaną, m.in. instalacje podziemnego i naziemnego zgazowania węgla. Realizacja inwestycji umożliwi prowadzenie badań w różnej skali: laboratoryjnej, wielkolaboratoryjnych do badań w skali pilotowej - od badań podstawowych do prac demonstracyjnych. Wybudowana infrastruktura badawcza CCTW będzie unikalna w skali Unii Europejskiej, dzięki czemu w Polsce powstanie wiodący europejski ośrodek badawczy, w których będą rozwijane i opracowywane nowe procesy i technologie z obszaru czystych technologii węglowych. Zapotrzebowanie na czyste technologie węglowe , z uwagi na rosnący popyt na energię i ważną rolę węgla w zaspakajaniu tego popytu wciąż rośnie. Warunkiem dalszego wykorzystania węgla jest jednak ograniczenie wpływów środowiskowych pozyskania i utylizacji tego bogactwa Polski i regionu. W tym zmniejszenie udziału wykorzystania węgla w emisji gazów cieplarnianych Węgiel musi być przetwarzany z większą sprawnością, na większą gamę produktów finalnych - w tym na gaz oraz paliwa ciekłe Zwiększy to dodatkowo bezpieczeństwo energetyczne kraju
- Najważniejsze jednak, że prace realizowane w Centrum Czystych Technologii Węglowych będą miały realne przełożenie na praktykę przemysłową oraz przyczynią się do poprawa konkurencyjności polskiej gospodarki - mówi prof. Krystyna Czaplicka z Głównego Instytutu Górnictwa, Kierownik Projektu.

W Centrum Czystych Technologii Węglowych naukowcy będą udoskonalać technologię węglowe we współpracy z naukowcami z Europy i USA i innych krajów. Już podpisano stosowne porozumienia. Centrum będzie też pełniło funkcje edukacyjne dla kadr naukowych z innych ośrodków, studentów oraz kadr z przemysłu.

Realizacja projektu potrwa trzy lata, a umowę na jego realizację instytuty podpisały z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

---------

Bardzo dobra wiadomosc



SPUTNIK - Pią Paź 23, 2009 9:34 am
tym razem wiadomość mniej wesoła



Podatkiem węglowym w emisję gazów cieplarnianych
Konrad Niklewicz
2009-10-22, ostatnia aktualizacja 2009-10-22 19:54

Jak dowiedziała się "Gazeta", minister środowiska będzie namawiał kolegów z rządu, żeby taki podatek rozważyć także w Polsce. Obowiązuje on już w ośmiu, a wkrótce w dziewięciu krajach UE

Nowe podatki nigdy nie przynoszą społecznego poklasku. A jednak polski rząd zacznie wkrótce dyskutować o wprowadzeniu "podatku węglowego", wzorem Szwecji, Finlandii, Danii, Holandii, Włoch, Wielkiej Brytanii, Norwegii, Francji, a w przyszłym roku - także Irlandii. Dyskusję chce rozpocząć minister środowiska Maciej Nowicki.

- Będę rozmawiał z wicepremierem ministrem gospodarki Waldemarem Pawlakiem o tej propozycji już w najbliższym czasie. Bo to jest genialny, bardzo prosty mechanizm, żeby mieć więcej pieniędzy na działania mające prowadzić do ograniczenie emisji CO2, także w sektorze transportowym - powiedział "Gazecie" Nowicki.

Gazeta Biznes
Pomysł "podatku węglowego", który - wbrew nieco mylącej nazwie - dotyczy paliw używanych w transporcie i w elektroenergetyce, nie jest niczym nowym. W Europie zaczęto go stosować już w latach 90. Teoria ekonomiczna, leżąca u podstaw "podatku węglowego", jest prosta. Kupując i wykorzystując paliwo, konsument nie płaci za straty wywołane przez zatrucie środowiska, zwłaszcza za efekty emisji CO2 do atmosfery. Rynek sam z siebie - przyznają ekonomiści - nie jest w stanie wytworzyć mechanizmu, który te koszty pokrywa.

Wprowadzenie "podatku węglowego" problem rozwiązuje, bo konsument zaczyna płacić za zanieczyszczenie, które osobiście powoduje. I dlatego taki podatek jest uważany za rozwiązanie społecznie sprawiedliwe. Dodatkowo - argumentują niektórzy politycy i ekonomiści - "podatek węglowy" skłania do oszczędzania paliw, i w konsekwencji, zmniejsza uzależnienie gospodarki od ich importu. Z tych powodów kolejne państwa europejskie decydują się na wdrożenie "podatku węglowego".

Jak to działa w praktyce? Np. we Francji podatek będzie nakładany bezpośrednio na paliwa, tak jak akcyza. W pierwszym roku obowiązywania (2010), obciążenie wyniesie 4,5 eurocenta na każdy litr oleju napędowego, 4 eurocenty na litr benzyny i ok. 0,4 eurocenta na taką ilość gazu, która pozwala wytworzyć jedną kilowatogodzinę energii. Oznacza to, że emisja jednej tony CO2 będzie kosztować każdego mieszkańca Francji 17 euro. Z czasem podatek wzrośnie, ale jego wprowadzeniu we Francji będzie towarzyszyć obniżka innych podatków pośrednich, np. CIT.

Wyższe stawki są pobierane w innych krajach. W Szwecji stawka "podatku węglowego" wynosi ok. 2,34 korony na każdym litrze, co w przeliczeniu na tonę CO2, daje ok. 108 euro. We Francji - tak w Szwecji - dochody z podatku węglowego będą wydawane na ochronę środowiska. W Szwecji "podatek węglowy" przyniósł zresztą spektakularne efekty: przyczynił się do 9-proc. redukcji emisji CO2 (od 1991 r.), podczas gdy wzrost gospodarczy w tym okresie wyniósł 48 proc. Co roku "podatek węglowy" przynosi 15 mld koron (ok. 1,4 mld euro).

Oczywiście podatek węglowy ma swoje wady. Jak każde obciążenie fiskalne, negatywnie wpływa na wzrost gospodarczy. Podwyższając ceny paliw, ma też wpływ (negatywny) na wzrost cen towarów i usług. - Z podatkiem węglowym trzeba postępować ostrożnie, bo przy jego zaletach, jest on jednocześnie narzędziem do zwiększania inflacji - mówi Nowicki. Przykład Szwecji (inflacja na poziomie 3 proc.) przekonuje jednak, że takiej groźby da się uniknąć.

Zresztą już wkrótce Polska (i inne kraje UE) mogą nie mieć wyboru: będą musiały rozmawiać o "podatku węglowym". Komisja Europejska już oficjalnie zaproponowała pod koniec września br., żeby wprowadzić obowiązkowy carbon tax przy okazji zbliżającej się reformy unijnych przepisów o akcyzie paliwowej.

Taki podatek - przypomina Komisja - załatałby dziurę w europejskim systemie ograniczania emisji CO2. Unijny ETS (European Trading Scheme) na razie dotyczy tylko podstawowych branż przemysłu (hutnictwa, elektroenergetyki, chemii). Fabryki muszą płacić za swoje emisje CO2. Tymczasem europejski sektor transportowy płacić nie musi. Komisja jest znacznie ostrożniejsza niż np. rząd Francji - proponuje tylko 1 eurocent za każdy kilogram CO2 wyemitowany do atmosfery - czyli mniej niż 1 eurocent na litrze benzyny i/lub oleju napędowego.

http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,717 ... anych.html



beschu - Pią Paź 23, 2009 10:43 am
^^Jakoś nie przekonuje mnie argumentacja zwolenników nowego podatku i to nie tylko dlatego, że nie lubię(myślałem, że nikt nie lubi) podatków.
1. Co z tego, że w niektórych krajach Europy taki podatek jest- w pozostałych przecież go nie ma. Czy musimy wprowadzać każdy możliwy podatek- a może by tak wzorować się na tych krajach, które takiego podatku nie mają? Poza tym w Polsce pozyskuje się energię głównie z węgla(w przeciwieństwie do opisywanych w artykule Francji i Szwecji; Francja wytwarza ponad ¾ energii elektrycznej w elektrowniach atomowych, Szwecja produkuje energię w ponad 90% w elektrowniach atomowych i wodnych)- po co działać na swoją niekorzyść?
2. Czy istnieją jakiekolwiek jednoznaczne naukowe dowody, że CO₂ w ilościach emitowanych przez człowieka do atmosfery ma znaczący wpływ na klimat?



SPUTNIK - Pią Paź 23, 2009 11:17 am

^^Jakoś nie przekonuje mnie argumentacja zwolenników nowego podatku i to nie tylko dlatego, że nie lubię(myślałem, że nikt nie lubi) podatków.
1. Co z tego, że w niektórych krajach Europy taki podatek jest- w pozostałych przecież go nie ma. Czy musimy wprowadzać każdy możliwy podatek- a może by tak wzorować się na tych krajach, które takiego podatku nie mają? Poza tym w Polsce pozyskuje się energię głównie z węgla(w przeciwieństwie do opisywanych w artykule Francji i Szwecji; Francja wytwarza ponad ¾ energii elektrycznej w elektrowniach atomowych, Szwecja produkuje energię w ponad 90% w elektrowniach atomowych i wodnych)- po co działać na swoją niekorzyść?
2. Czy istnieją jakiekolwiek jednoznaczne naukowe dowody, że CO₂ w ilościach emitowanych przez człowieka do atmosfery ma znaczący wpływ na klimat?


tu nie chodzi o przekonujące argumenty a o zebranie kapitału potrzebnego na uruchomienie, w dużej mierze dotowanego centralnie, rynku bio.

takich pseudopodatków w bardziej lub mniej zakamuflowanej formie jest już kilka, a będzie więcej.

polecam artykuł z przed roku

http://www.forbes.pl/forbes/2008/12/18/ ... onych.html



Prince - Pią Paź 23, 2009 12:19 pm
Osobiście uważam, że pseudopodatków jest więcej niż kilka. Ludzie nawet nie uświadamiają sobie ile własnych pieniędzy oddają państwu. Już dawno przekroczyliśmy 50%.

Dlatego w moim odczuciu każdy podatek zbliża nas do pewnej katastrofy, a dodając do tego kryzys i wzrost bezrobocia robi się nieciekawie.

Z drugiej strony każdy widzi, że pieniądze publiczne są marnotrawione, a ich zarządzanie jest dalece różne od ideału. Dlatego osobiście jestem przeciwny nowemu podatkowi - w jakiejkolwiek formie i z jakąkolwiek argumentacją by nie był.



rasgar - Pią Paź 23, 2009 1:39 pm

Czy istnieją jakiekolwiek jednoznaczne naukowe dowody, że CO₂ w ilościach emitowanych przez człowieka do atmosfery ma znaczący wpływ na klimat?

Nie ma.
Jest to aksjomat, i jeśli podzielisz się szerzej jakimikolwiek wątpliwościami co do tego "faktu", naślą na Ciebie: policję, służby specjalne, urząd kontroli skarbowej, inkwizycję biskupią, psy, koty i wszystko co będzie pod ręką.
"The Great Global Warming Swindle" nieco to może przejaskrawia, ale otwiera oczy na to jak dzisiejsze "cywilizowane" społeczeństwo daje sobie zakładać klapki na oczy w niektórych sprawach (czyt: w każdej, na której można zarobić).



brysiu - Wto Paź 27, 2009 11:56 am
hehe - jakby na potwierdzenie wcześniejszego mojego wywodu nt. górnictwa i w ogóle na Śląsku (w wątku o wizerunku regionu):


Miejsce górnika w świadomości społecznej jest niezagrożone

88 proc. pytanych przez TNS OBOP zgadza się z hasłem, że "węgiel to nasze bogactwo narodowe", a 82 proc. - że zawód górnika zasługuje na większy szacunek niż inne. 72 proc. uważa Śląsk za serce polskiej gospodarki - wynika z badań.

"Można więc powiedzieć, że wysokie i wyjątkowe miejsce górnika w wyobraźni społecznej w Polsce jest niezagrożone (...) Zyskało ono status +faktu społecznego+, wyobrażenia zbiorowego, czegoś co istnieje w kolektywnej świadomości społecznej, a jednostki tylko je przyjmują, tak jak wiele innych przekonań i stereotypów o świecie i społeczeństwie" - komentują przedstawiciele ośrodka.

TNS OBOP postanowił zbadać społeczne wyobrażenia o górnictwie oraz poznać opinie o jego problemach. Badania przeprowadzono w sytuacji wzmożonego zainteresowania sytuacją górnictwa po katastrofie w kopalni "Wujek-Śląsk".

Jak podają przedstawiciele TNS OBOP, w świadomości społecznej od lat trwają przekonania o wyjątkowej pozycji Śląska, węgla i górnika. W ciągu jedenastu lat, które upłynęły od pierwszego badania (1998 r.), ich zasięg w społeczeństwie nie zmalał.

Z tymi przekonaniami wiąże się opinia, że biorąc pod uwagę warunki pracy, zarobki, to uprawnienia socjalne i emerytury górników są w porównaniu z innymi zawodami takie, jak powinny (39 proc.), 33 proc. uznało je za niskie. Jedynie 8 proc. badanych sądzi, że są za wysokie.

Ankietowanych pytano także o przyczyny katastrof. Za najczęstszą badani uznawali lekceważenie zagrożeń przez władze kopalni (47 proc.). Według 17 proc. przyczynami są ludzkie błędy. Tylko 12 proc. wskazało na wydobywanie węgla w trudnych warunkach, a 15 proc. - na przestarzałą technikę górniczą.

Gdyby zamknięto najbardziej niebezpieczne kopalnie, to zdaniem 40 proc. badanych państwo powinno zagwarantować górnikom inną pracę, 37 proc. - pomóc znaleźć zatrudnienie, a w najgorszym wypadku - dać im odprawy na założenie własnego interesu (9 proc.).

Prywatyzacja kopalń - nawet powolna - ma w społeczeństwie stosunkowo niewielu zwolenników (33 proc.). 53 proc. opowiada się za pozostawieniem kopalń w rękach państwa.

Co ciekawe, na Śląsku, a dokładniej w rejonie katowickim, poparcie dla prywatyzacji kopalń jest większe niż w innych regionach kraju. Zwolenników prywatyzacji jest tam niewiele mniej (40 proc.) niż zwolenników pozostawienia kopalń w rękach państwa (46 proc.). Rozkład opinii wśród mieszkańców Śląska jest taki sam jak w warstwie ludzi z wykształceniem wyższym w Polsce.

"Bez dokładniejszych badań trudno wyjaśnić ten fenomen. Mieszkańcy Śląska lepiej niż ludzie z innych regionów znają skalę problemów polskiego górnictwa i może dlatego są bardziej przychylni ich rozwiązywaniu przez powolną prywatyzację?" - zastanawiają się przedstawiciele TNS OBOP.

Więcej informacji: tns obop


Nic dodać, nic ująć.

...chociaż nie - dodam:
Jak podkreśliłem, badania były robione zaraz po tragedii w KWK "Wujek-Śląsk", czyli tragedia = współczucie = niech Rząd coś zrobi; jakby taka ankieta byłaby prowadzona teraz albo po demonstracji górników w Wa-wie, pokazywanej we wszystkich TV, w tym w niektórych na żywo, wyniki mogłyby być nieco inne.

Ale są, jakie są, a "prawda leży tam, gdzie leży"...;-P



Wit - Śro Paź 28, 2009 9:25 pm
Są chętni na Silesię, ale muszą poprawić dokumenty
Tomasz Głogowski 2009-10-28, ostatnia aktualizacja 2009-10-28 20:24:52.0



Przedsiębiorstwo Górnicze Silesia oraz Alpha Construction AG to firmy, które chcą kupić kopalnię Silesia w Czechowicach-Dziedzicach

W siedzibie Kompanii Węglowej, właściciela Silesii, odbyło się w środę otwarcie ofert chętnych na zakup kopalni. I na tym proces sprzedaży na razie utknął, bo w obu zgłoszeniach komisja przetargowa dopatrzyła się braków i zobowiązała firmy do uzupełnienia dokumentacji. Mają na to czas do 12 listopada tego roku.

Przedsiębiorstwo Górnicze Silesia to spółka założona przez pracowników kopalni. Przystąpiło do niej około 600 osób z liczącej 800 osób załogi, które zgromadziły 70 tys. zł kapitału. O szwajcarskiej firmie Alpha Construction AG wiadomo zdecydowanie mniej. "Rzeczpospolita" ustaliła, że spółka zajmuje się handlem... nieruchomościami i ma do dyspozycji kapitał w wysokości 100 tys. franków.

Dopiero po uzupełnieniu dokumentacji komisja zdecyduje, czy dopuści obie firmy do dalszych negocjacji, w których decydujące znaczenie będzie miała wiarygodność oraz cena zaproponowana za kopalnię. Nieoficjalnie mówi się, że będzie to około 200 mln zł. Zwycięzca przetargu będzie musiał też zgromadzić pieniądze na inwestycje oraz uzgodnić pakiet socjalny z załogą.

Silesia, którą najpierw chciała kupić szkocka grupa Gibson, a później koncern Enea, jest najmniejszą kopalnią wchodzącą w skład Kompanii Węglowej. Wydobywa od 200 do 500 ton węgla dziennie. To bardzo mało, biorąc pod uwagę fakt, że najbardziej wydajne kopalnie fedrują 10 tys. ton węgla na dobę.

Jeżeli nie uda się sprzedać Silesii, kopalnia zostanie prawdopodobnie zlikwidowana. Kompania zapewnia, że nawet w przypadku tego scenariusza wszyscy górnicy będą mieli zapewnioną pracę w kopalni Brzeszcze.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... menty.html

To mit, że górnicy nie chcą prywatyzacji kopalń!
Tomasz Głogowski 2009-10-28, ostatnia aktualizacja 2009-10-28 14:37:33.0

Z ostatniego badania TNS OBOP wynika, że zwolenników prywatyzacji kopalń jest na Śląsku więcej niż w innych regionach kraju. - Górnicy na własne oczy przekonali się, że kopalnie potrzebują pieniędzy na inwestycje - tłumaczą eksperci.

Po katastrofie w kopalni Wujek-Śląsk, w której zginęło 20 górników, TNS OBOP postanowił sprawdzić, jak Polacy postrzegają górników i całą branżę węglową. Okazało się, że nie jest tak źle. PAP, która przeanalizowała raport, poinformowała, że 82 proc. badanych stwierdziło, że zawód górnika zasługuje na większy szacunek niż inne zawody, a 88 proc. ankietowanych zgodziło się z hasłem, że "węgiel to nasze bogactwo narodowe".

O ile te odpowiedzi - biorąc jeszcze pod uwagę emocje po katastrofie w kopalni Wujek-Śląsk - nie są zaskakujące, to już inaczej przedstawia się sprawa związana z prywatyzacją śląskich kopalń. Okazało się, że na Śląsku zwolenników takiego rozwiązania jest więcej (40 proc.) niż w innych regionach kraju (33 proc.)! To fenomen, bo do tej pory Śląsk był postrzegany jako bastion przeciwników prywatyzacji spółek państwowych, a w szczególności kopalń. Podobnie przedstawiano samych górników, którzy w większości referendów organizowanych przez związki zawodowe (poza referendum w Katowickim Holdingu Węglowym) zawsze byli przeciwko prywatyzacji górnictwa. Co się zatem zmieniło?

Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce, mówi, że przełom nastąpił w tym roku po udanym wprowadzeniu na giełdę lubelskiej kopalni Bogdanka. To był ogromny sukces - na wzroście kursu akcji kopalnia zarobiła ponad 500 mln zł, które zamierza przeznaczyć na rozwój ścian wydobywczych. Skorzystali też sami górnicy, którym przypadło 15 proc. akcji. - Bogdanka znalazła się na giełdzie i świat się nie zawalił. Kopalnia dalej istnieje, nie przejął jej żaden prywaciarz, a ludzie mają pracę. To zmieniło nastawienie części górników do prywatyzacji - przyznaje Czerkawski. Dodaje, że związki zawodowe nigdy nie były przeciwko takim rozwiązaniom. Podkreśla, że domagały się tylko, by pakiet większościowy spółek węglowych pozostał w rękach skarbu państwa. - I tego postulatu nigdy nie odpuścimy - zastrzega związkowiec.

Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo, nie jest zaskoczony wynikami badania opinii publicznej, bo jego zdaniem mieszkańcy Śląska patrzą na kopalnie przez pryzmat pracy i inwestycji, a reszta kraju przez pryzmat polityki. - Ktoś, kto mieszka daleko od Śląska, łatwo daje się złapać na hasła o grabieży majątku narodowego. A górnicy już zrozumieli, że bez pieniędzy kopalnie nie mają żadnych szans na rozwój. Państwowy nadzór nad branżą - poza zastojem i biernością - niczego już nie wnosi - mówi Markowski.

Zgadza się z tym Jan Chojnacki, prezes prywatnej kopalni Siltech w Zabrzu, który zapewnia, że gdyby górnikom rzeczowo przedstawić wszystkie "za" i "przeciw", to zwolenników prywatyzacji byłoby jeszcze więcej.

Chojnacki: - Prywatny właściciel bardziej dba o zakład, bo od tego zależy również jego życie. To jak z kierowcą ciężarówki. Właściciel prywatnego auta będzie jeździł ostrożnie, a państwowego zaliczał wszystkie dziury.

Niestety, wygląda na to, że nawet coraz lepsze nastawienie górników do prywatyzacji nie przyspieszy tego procesu. Dwie z naszych spółek węglowych - Katowicki Holding Węglowy oraz Jastrzębska Spółka Węglowa - już dawno miały być notowane na Giełdzie Papierów Wartościowych. Kryzys pogrzebał jednak te plany. W efekcie nie wiadomo, kiedy - a nawet czy w ogóle - spółki te zostaną częściowo sprywatyzowane.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... paln_.html

Górnicy zaczynają rozumieć, że kopalnie bez prywatyzacji nie dadzą rady
Tomasz Głogowski 2009-10-28, ostatnia aktualizacja 2009-10-28 14:30

Zawsze byłem przekonany, że chroniczna niechęć górników do prywatyzacji kopalń to wymysł związków zawodowych. Oczywiście są tacy górnicy, którzy mentalnie zatrzymali się w latach 70. i ciągle narzekają na małe zarobki, morderczą pracę, "złodziei" w rządzie. I nie widzą, że lista górniczych przywilejów wciąż jest długa: zaczyna się na piórnikowym, czyli specjalnej wyprawce szkolnej dla dzieci, a kończy na Barbórce oraz "trzynastce", czyli dwóch dodatkowych pensjach w roku. Jednak wierzę, że ci górnicy są dzisiaj w mniejszości. Zwłaszcza młodzi ludzie widzą już, że pod wieloma względami kopalnia to dziś dobre i stabilne miejsce pracy, oferujące dużo więcej niż inne zakłady pracy, szczególnie na Śląsku. Ale kopalnie bez przynajmniej częściowej prywatyzacji na dłuższą metę na pewno sobie nie poradzą. Trzeba szukać jakieś alternatywy. I górnicy zaczynają to rozumieć.



Wit - Wto Lis 10, 2009 1:13 pm
Holding Węglowy pozywa ING Bank Śląski za opcje walutowe
Tomasz Głogowski 2009-11-09, ostatnia aktualizacja 2009-11-10 01:30:53.0

Katowicki Holding Węglowy złożył w sądzie pozew przeciwko ING Bankowi Śląskiemu i zażądał unieważnienia umów na tzw. opcje walutowe. Spółka przekonuje, że bank nie poinformował jej o wszystkich zagrożeniach wynikających z tego typu transakcji.

Sprawa stała się głośna wiosną tego roku, gdy media poinformowały, że spółki węglowe mogły na tzw. opcjach walutowych (popularny sposób zabezpieczania się firm przed ryzykiem kursowym) stracić nawet 600 mln zł. Przedstawiciele firm górniczych zaprzeczyli tym doniesieniom, ale Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki - po otrzymaniu raportów ze spółek węglowych - zdymisjonował cały zarząd Węglokoksu oraz wiceprezesów do spraw finansowych Jastrzębskiej Spółki Węglowej i KHW. Jeden z dzienników napisał nawet, że bank wierzyciel KHW przygotowuje wniosek o upadłość holdingu. Informacja wywołała ogromne poruszenie w branży, a spółka w specjalnym oświadczeniu alarmowała, że stała się ofiarą "czarnego PR-u". Pojawiły się głosy, że za przeciekiem o rzekomym bankructwie KHW stoi ING Bank Śląski.

- Otrzymaliśmy od banku zapewnienie, że nigdy nie zamierzał składać wniosku o ogłoszenie bankructwa holdingu i wierzymy w te deklaracje - mówi Stanisław Gajos, prezes KHW. Potwierdza jednak, że Holding złożył przeciwko ING Bankowi Śląskiemu pozew w sądzie i domaga się unieważnienia umów na opcje. Zdaniem prezesa Gajosa, bank przy sporządzaniu umów nie dochował staranności i nie poinformował pracowników KHW o wszystkich zagrożeniach wynikających z tego typu transakcji. - W niektórych przypadkach nasi ludzie zostali nawet wprowadzeni w błąd - mówi prezes Gajos i dodaje, że termin rozprawy nie został jeszcze wyznaczony. - Zależy nam, by odbyło się to jak najszybciej - zapewnia.

- Nie komentujemy publicznie relacji z klientami - mówi Joanna Majer-Skorupa, zastępczyni rzecznika prasowego ING Banku Śląskiego.

Holding złożył też pozew przeciwko innemu bankowi, z którym zawarł umowy na opcje, ale niedawno zawiesił postępowanie. Podobno pojawiła się szansa na ugodę. - Jesteśmy bliscy zawarcia kompromisu - przyznaje prezes Gajos.

Negocjacje z bankami rozpoczęła też JSW, ale prezes Jarosław Zagórowski odmawia podania szczegółów. - Umówiliśmy się, że wszystkie ustalenia i same negocjacje pozostaną tajemnicą - mówi Zagórowski. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że JSW chce wywalczyć korzystniejsze niż do tej pory warunki spłaty opcji.

Zarówno JSW, jak i KHW zapewniają, że opcje walutowe nie będą miały żadnego wpływu na kondycję finansową obu firm, bo stworzono już specjalne rezerwy na wypadek, gdyby trzeba było uregulować należności.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... utowe.html

Związkowcy wysłali do premiera swoje pomysły na kopalnie
Tomasz Głogowski 2009-11-06, ostatnia aktualizacja 2009-11-08 00:59:03.0

Większa odpowiedzialność spółek węglowych, zakaz eksploatowania ścian metanowych i podporządkowanie Wyższego Urzędu Górniczego bezpośrednio premierowi - to tylko niektóre z pomysłów związkowców na poprawę bezpieczeństwa w kopalniach. List w tej sprawie trafił do premiera Donalda Tuska.

W tym roku w kopalniach zginęło już 36 górników i jest to najtragiczniejszy bilans w ciągu ostatnich trzech lat. Na tę smutną statystykę wpływ miał ostatni wypadek w kopalni Wujek-Śląsk, gdzie wybuch metanu zabił 20 górników, a 30 ranił. Tragedia wstrząsnęła całym krajem i spowodowała, że znów rozpoczęły się dyskusje o tym, co zrobić, by w kopalniach było bezpieczniej. Związek Zawodowy Górników w Polsce jako jeden z pierwszych zaproponował konkretne rozwiązania. W specjalnym liście skierowanym do premiera Donalda Tuska związkowcy domagają się, aby odpowiedzialnością za przestrzeganie bezpieczeństwa pracy obarczyć nie tylko dyrektorów kopalni (kierowników ruchu zakładu), ale również właścicieli, czyli spółki węglowe kontrolowane przez skarb państwa.

Kolejny postulat to podporządkowanie Wyższego Urzędu Górniczego bezpośrednio premierowi. Teraz WUG podlega Ministerstwu Ochrony Środowiska, co było już niejednokrotnie krytykowane przez ekspertów. - Po ostatniej tragedii na Wujku minister ochrony środowiska zaproponował, by na dole masowo montować kamery. Każdy górnik wie, że nic na nich nie widać - ironizuje Wacław Czerkawski, wiceszef ZZG, i dodaje, że mamy też do czynienia z konfliktem interesów. Ministerstwo z jednej strony nadzoruje policję górniczą, czyli WUG, a z drugiej wydaje koncesje na wydobycie, czyli decyduje o funkcjonowaniu kopalń.

Związkowcy domagają się także ograniczenia do minimum eksploatacji ścian, gdzie występuje zagrożenie metanowe. Przypomnijmy, że feralna ściana w kopalni Wujek-Śląsk miała najwyższą, czwartą kategorię zagrożenia. Z powodu przekroczenia dozwolonego poziomu metanu czujniki wybijały tam prąd aż 727 razy. "Owszem, zaproponowane rozwiązania kosztują, ale decyzje wobec górnictwa musi podjąć właściciel i za nie odpowiadać. Dotychczas płacą za nie górnicy - niestety, nawet swoim życiem" - czytamy w liście.

http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,3501 ... alnie.html



Cuma - Wto Lis 10, 2009 1:21 pm
Trza było sie w to nie pakować. Madry gorol po szkodzie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 21 z 23 • Wyszukiwarka znalazła 1368 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •