ďťż
 
[Gospodarka] Górnictwo i sprawy z nim związane



Wit - Czw Mar 12, 2009 12:08 am
Dwie spółki górnicze zamroziły wynagrodzenia
Tomasz Głogowski2009-03-11, ostatnia aktualizacja 2009-03-11 22:21



Czy to koniec marzeń o podwyżkach dla górników z Jastrzębskiej Spółki Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego? Obie spółki ogłosiły w środę, że zamrażają w tym roku wynagrodzenia, aż do odwołania. Wszystko po to, by ratować miejsca pracy.

Zamrożenie wynagrodzeń oznacza, że stawki za przepracowane dniówki w kopalniach należących do JSW (oraz we wszystkich spółkach kapitałowych), będą w tym roku identyczne, jak w ostatnim kwartale 2008 roku. Pracownicy mogą też zapomnieć o jednorazowych nagrodach, które były sporym zastrzykiem gotówki. Wynosiły zazwyczaj od 500 do tysiąca złotych.

JSW tłumaczy, że zamrożenie płac to próba ratowania prawie 23 tysięcy miejsc pracy. Sytuacja finansowa JSW pogarsza się z tygodnia na tydzień, przede wszystkim z powodu kłopotów ArcelorMittala, największego odbiorcy węgla koksującego z jastrzębskich kopalń. W pierwszym kwartale tego roku Mittal nie kupił od JSW ani tony węgla, bo sam musi ograniczyć produkcję stali. - W tej sytuacji zapotrzebowania na węgiel jest automatycznie mniejsze - mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Mimo to spółka zapewnia, że nie będzie zwolnień pracowników. W tym roku z tamtejszych kopalń odejdzie 1300 osób, ale będą to górnicy, którzy przejdą na emerytury. Na ich miejsce spółka nie przyjmie natomiast nowych, mimo że co roku pracę w jastrzębskich kopalniach znajdowało 1600-1800 nowych górników.

Związkowcy z największych central działających w JSW nie zgadzają się na zamrożenie wynagrodzeń, ale w odróżnieniu od swoich kolegów z Kompanii Węglowej, gdzie w czwartek dojdzie do dwugodzinnego strajku ostrzegawczego, nie planują na razie żadnych protestów. Wyjątkiem jest tylko Sierpień '80, który jako jedyny jest już w sporze zbiorowym z zarządem JSW.

Katarzyna Jabłońska-Bajer mówi, że postulaty Sierpnia '80, czyli 10 proc. podwyżki i wyrównanie deputatu węglowego do 8 ton, są niemożliwe do spełnienia. - Musieliśmy zamrozić wynagrodzenia, bo w innym przypadku spółka na pewno odnotowałaby w tym roku straty - mówi rzeczniczka.

Zarząd JSW deklaruje, że jeżeli sytuacja finansowa spółki się poprawi, to wróci do negocjacji w sprawie podwyżek. Dojdzie do tego jednak nie wcześniej niż pod koniec 2009 roku.

Decyzję o zamrożeniu wynagrodzeń podjął też w środę Katowicki Holding Węglowy. Odpowiednie zarządzenie w tej sprawie zostało już rozesłane do kopalń.
..........


W Kompanii nie ma porozumienia
wczoraj
Nie udało się osiągnąć kompromisu, więc będzie strajk. Już jutro kopalnie staną na dwie godziny. Wczorajsze ośmiogodzinne rozmowy "ostatniej szansy" nie przyniosły efektów.

- Propozycje zarządu były niepoważne - tłumaczą górnicy.

Działacze związkowi i szefowie największej górniczej spółki w Europie, Kompanii Węglowej, do rozmów zasiedli wczoraj w samo południe. Odeszli po blisko dziewięciu godzinach negocjacji. Bez porozumienia. Jedynym efektem było spisanie tzw. protokołu rozbieżności

- Propozycje były niesatysfakcjonujące - informuje Przemysław Skupin, jeden z liderów Sierpnia 80.

Choć nikt oficjalnie nie chciał informować o przebiegu negocjacji, to z kuluarowych rozmów wynika, że szefowie KW w pierwszej fazie rozmów podnieśli swoją propozycję podwyżek z nieco ponad 1 proc. - do 4,6 proc. To jednak nie usatysfakcjonowało działaczy, którzy zaczynali rozmowy od propozycji 10-proc. wskaźnika wzrostu wynagrodzeń.

W odpowiedzi zarząd Kompanii Węglowej wycofał się ze swojej wcześniejszej propozycji i wrócił do punktu wyjścia (1,14 proc.).

- Nie przyjęliśmy tej propozycji, bo nas nie satysfakcjonuje. Nie załatwia kilku rzeczy, między innymi wyrównania deputatów węglowych i 6 złotych podwyżki na dniówce - tłumaczy Skupin.

A brak satysfakcji działaczy oznacza, że już w czwartek we wszystkich szesnastu kopalniach Kompanii Węglowej górnicy na dwie godziny odejdą od łopat i kilofów. Praca stanie pod koniec I zmiany, pomiędzy godz. 6.00 a 8.00. Jeszcze dzisiaj w 16 kopalniach KW odbędą się masówki informujące o efektach wczorajszych rozmów.

Dopiero po strajku ostrzegawczym działający w spółce komitet protestacyjny (należą do niego wszystkie centrale związkowe) zdecyduje, czy zaostrzyć protest. Wiadomo, że negocjacje będą kontynuowane 19 marca.

Czy przyniosą efekt? - Problem jest duży - ocenia Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce. - Wygląda na to, że to już nie tylko walka z Kompanią, ale z całym światem. Chyba są jakieś naciski z góry. Platforma obrała drogę oszczędzania, najlepiej na pracownikach - dodaje.

Związkowcy domagają się podwyżek, nie zważając na utyskiwania szefów swojej spółki o kryzysie ekonomicznym. Ich zdaniem, sytuacja finansowa Kompanii Węglowej pozwala na ich sfinansowanie. Stanowisko górników usztywniły również informacje, że na pewno pod- wyżki otrzymają zarządzający spółką. Dzięki zapisom ustawy kominowej, które nakazują waloryzację wynagrodzeń szefów państwowych spółek, na paskach zarządu Kompanii mają pojawić się kwoty wyższe o ponad 6 proc.

Przypomnijmy, że w ub. roku w Kompanii, w której pracownicy zarabiają najmniej w polskim górnictwie, porozumienie udało się zawrzeć dopiero po 24-godzinnym strajku ostrzegawczym. Aż 46 dni trwał za to strajk na tle płacowym w kopalni Budryk w Ornontowicach, która należy do Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Krzysztof P. Bąk - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/972073.html

Płace górników staną w miejscu
12.03.2009
Górnicy kopalń należących do JSW w dobie kryzysu mogą zapomnieć o podwyżkach płac

Zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej oraz zarządy spółek wchodzących w jej skład podjęły decyzję o zamrożeniu płac w całej grupie.

Na taką strategię wpłynęła przede wszystkim pogarszająca się sytuacja ekonomiczno-finansowa spółek wynikająca ze zmniejszenia się produkcji stali, co w konsekwencji doprowadziło do zmniejszenia zapotrzebowania na węgiel koksujący.

- Ta decyzja ma na celu utrzymanie miejsc pracy - wyjaśnia Jarosław Zagórowski, prezes JSW.

Prezes zarządził także, że w przypadku kopalń należących do JSW wskaźnik przyrostu przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia będzie w tym roku rezultatem polityki płacowej polegającej na utrzymaniu wynagrodzenia za dniówkę przepracowaną w dni robocze 2009 roku na poziomie uzyskanym w ostatnich czterech miesiącach 2008 roku. Do utrzymania wartości dniówki na poziomie nie wyższym od tego z ubiegłego roku zobowiązano dyrektorów kopalń. Prezes Zagórowski polecił też ograniczenie dniówek przepracowanych w dniach wolnych od pracy.

Związkowcy nie kryli wczoraj zaskoczenia takim obrotem sprawy, bo w ich opinii takie rozwiązania przyniosą górnikom realną obniżkę płac.

- Z naszych wyliczeń wynika, że cały fundusz płac może się obniżyć o 2,5 do 3 procent w skali roku. Górnicy dostaną po kieszeni, a spółka zaoszczędzi grubo ponad 75 milionów złotych - mówi Piotr Szereda, szef Solidarności 80 w kopalni Jas-Mos.

Dlatego związkowcy spotkają się jutro o godz. 9, by zastanowić się, co z tym fantem zrobić. Coraz częściej w kuluarach mówi się o akcji protestacyjnej.

- To jest niestety możliwy scenariusz. Zarząd, unikając z nami rozmów, nie przedstawiając szczegółowych dokumentów finansowych, nie daje nam wyboru - dodaje Szereda.

I wyjaśnia, że zarząd jeszcze niedawno podawał inne dane finansowe, na przykład dotyczące kopalni Jas-Mos. - Kopalnia miała rok zakończyć na 260-tysięcznym plusie, ale teraz przedstawili, że jest jednak minus i to rzędu 5 milionów. Chcemy widzieć, skąd się wzięły te rozbieżności - mówi Szereda. - Odmówiono nam nawet podania średniej ceny zbytu węgla, nie wiadomo też, ile firma straciła na opcjach walutowych. Możemy negocjować politykę płacową, ale znając odpowiedzi na te pytania - dodaje.

Jedyny mały sukces, jaki udało się osiągnąć stronie społecznej, to wartość ekwiwalentu za deputat węglowy. Do tej pory był obliczany na podstawie średniej ceny węgla w czterech wybranych kopalniach Kompanii Węglowej. Jednak od tego roku górnicy mogą wybierać węgiel tylko w zakładach JSW i zarząd uznał, że cena powinna być obliczana na podstawie ceny węgla ze swojej kopalni, konkretnie ze stycznia i lutego w kopalni Budryk. Obecnie to ok. 550 złotych brutto. Przy starym systemie naliczania kwota ta byłaby wyższa o około 16 złotych.

- Na tym manewrze spółka chciała zyskać 3 mln zł. Ale na szczęście wycofali się z tego pomysłu - mówi Szereda. Ubiegły rok spółka zakończyła na 650-milionowym plusie.

Rano protest

We wszystkich 16 kopalniach Kompanii Węglowej dziś rano odbędzie się dwugodzinny strajk ostrzegawczy.

To efekt fiaska negocjacji płacowych, które odbyły się w miniony wtorek. Protest rozpocznie się na porannej zmianie o godz. 6 i zakończy kilka minut po godzinie 8. W kopalniach odbywać się będą masówki, podczas których związkowcy poinformują załogę o przebiegu negocjacji. Zarząd Kompanii Węglowej proponuje wzrost wynagrodzeń%07o 1,14 proc. Związkowcy domagają się podwyżek o 10 proc. Następne rozmowy z udziałem mediatora zaplanowano na 19 marca. Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności zapowiedział, że jeżeli podczas kolejnej tury rozmów nadal nie dojdzie do porozumienia, związkowcy nie wykluczają nawet strajku generalnego.

Jacek Bombor - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/972488.html




Wit - Pią Mar 13, 2009 9:32 pm


Górnicy strajkowali przez dwie godziny
dziś
We wszystkich kopalniach Kompanii Węglowej wczoraj na dwie godziny przerwano pracę. Strajk ostrzegawczy ma zmiękczyć zarządzających przed kolejną turą negocjacji w przyszłym tygodniu.

Dwugodzinny protest odbył się pod koniec pierwszej zmiany, pomiędzy godz. 6 a 8 rano. Strajk ostrzegawczy przeprowadzono we wszystkich 16 kopalniach i pięciu zakładach należących do Kompanii Węglowej, największej węglowej spółki w Europie. Protest zorganizowano między innymi w Bytomiu, Rudzie Śląskiej, Knurowie, Rybniku, Radlinie, Rydułtowach, Łaziskach, Bieruniu i Brzeszczach.

Gdy górnicy przerwali pracę, związkowi liderzy rozpoczęli masówki. Relacjonowali nieudane rozmowy - propozycje zarządu KW oraz oczekiwania związkowców. Działacze mówili również o sytuacji finansowej firmy. Że ich zdaniem nie jest zła i są pieniądze na podwyżki.

Wielu uczestników masówek zgadzało się z tymi słowami. Górnicy popierają żądania stawiane przez swoich liderów. - Dostaję 2,5 tys. zł na rękę, rodzina jest do utrzymania, dzieci są w szkole, to proszę sobie samemu odpowiedzieć, czy ciężko czy lekko jest wyżyć - powiedział nam Zbigniew Wojdyga z kopalni Bobrek-Centrum w Bytomiu. Pod ziemię zjeżdżą od 15 lat. Wczorajszy strajk ostrzegawczy ma być sygnałem dla zarządu KW, że tegoroczne rozmowy o podwyżkach nie będą łatwe, a sami górnicy - jak mówią ich liderzy - nie dadzą się odprawić słowami o kryzysie. Tym bardziej, że - jak się okazało - zarząd Kompanii może liczyć na podwyżkę o aż 6,9 proc., czyli, jak wyliczyli związkowcy, po ok. 1,5 tys. zł. - Podwyżki prezesów wynikające z ustawy kominowej też nie są obligatoryjne. Jednocześnie na podstawie ustawy o negocjacyjnym kształtowaniu wynagrodzeń, rząd określił tegoroczny wzrost płac w przedsiębiorstwach na 8 proc. Skoro mamy państwo prawa, to nie można tak wybiórczo traktować różnych grup. To jest sytuacja kuriozalna - denerwuje się Dominik Kolorz, lider górniczej Solidarności. - Prezesi dostają po 1,5 tys. zł, a górnikom się mówi, że jako jedyni muszą ponosić koszty kryzysu - dodaje.

Mirosław Kugiel, prezes Kompanii Węglowej, odpowiada, że wystąpił do rady nadzorczej spółki o zastosowanie wobec zarządzających takiego samego wskaźnika wzrostu wynagrodzeń, jak w całej spółce. Czyli ok. 1,1 proc., jak proponował w czasie negocjacji.

Kolejna tura rozmów ma się odbyć w przyszły czwartek. Jeżeli nie przyniesie porozumienia, związkowcy rozpiszą referendum. Wtedy załogi kopalń zdecydują, czy chcą podjąć bezterminowy strajk.

Zamrożone płace w KHW i JSW

Zarządy Katowickiego Holdingu Węglowego i Jas-trzębskiej Spółki Węglowej ogłosiły, że nie będzie pod-wyżek. Takie prawo daje im ustawa o negocjacyjnym systemie kształtowania przyrostu wynagrodzeń. Jeżeli nie zawarto porozumienia, zarząd wprowadza określony wskaźnik wzrostu w drodze zarządzenia.

Krzysztof P. Bąk - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/973151.html

Egzotyczne podróże będą powodem zmian w spółkach węglowych?
10.03.2009
Szefowie spółek węglowych mogą stracić stołki. Resort gospodarki, a także premier Donald Tusk nie są zadowoleni z ich pracy.

Czarę goryczy przelała nasza publikacja sprzed dwóch tygodni. Opisaliśmy w niej rzekomą misję gospodarczą do Kambodży wiceprezesów Kompanii Węglowej, dyrektorów kopalni należących do tej spółki oraz kopalń Katowickiego Holdingu Węglowego. Towarzyszyli im związkowcy z "Kadry". Dotarły do nas informacje, że nie była to jedyna taka wyprawa górniczych tuzów. Rzekomo od połowy 2007 roku do teraz specjaliści mieli zwiedzać także m.in. Wietnam, Szwecję i Bułgarię. Nasz informator twierdzi, że tak naprawdę były to wyjazdy niemal turystyczne na koszt Skarbu Państwa, czyli podatników.

Już tydzień temu wysłaliśmy w tej sprawie pismo do Zbigniewa Madeja, rzecznika Kompanii Węglowej. Pytaliśmy, czy takie delegacje rzeczywiście miały miejsce? A jeśli tak, to kto w nich brał udział, ile kosztowały wyjazdy i kto za nie płacił? Chcieliśmy się także dowiedzieć, na czyje zaproszenie delegaci pojechali i jaki był cel tych wypraw? Odpowiedzi nie uzyskaliśmy. Zbigniew Madej nie odbierał telefonów i nie oddzwaniał. Dopiero wczoraj rano udało się nam z nim skontaktować. Rzecznik rozmowny jednak nie był. - Nie wiemy, nie pamiętamy. Pytania są mało konkretne. To jakieś stare czasy. Rozmawiałem w spółce na ten temat, ale niczego się nie dowiedziałem - mówił.

Obiecał, że zapyta jeszcze raz i oddzwoni. Słowa nie dotrzymał. - W Kompanii jest nerwowo, bo prezesi boją się utraty stołków. Jest o tym coraz głośniej. Więc jak ognia unikają kolejnych skandali - podkreśla nasz informator.

Za skandal wyprawę do Kambodży (za 9200 zł od osoby) uznała wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska. - Wiceminister czeka na wyjaśnienia od spółek węglowych. Zażądała ich tydzień temu - podkreśla Zbigniew Kajdanowski, rzecznik resortu gospodarki. Strzelec-Łobodzińska dowiedziała się wczoraj także o problemach z uzyskaniem informacji od Kompanii na temat kolejnych wojaży górniczych tuzów.

Przypomnijmy, że dwutygodniowa wyprawa do Kambodży ośmiu pracowników Kompanii (w tym wiceprezesów Włodzimierza Mikody i Ewy Malek-Piotrowskiej), czterech z KHW oraz związkowców z "Kadry", w tym przewodniczącego Dariusza Trzcionki, kosztowała ponad 100 tys. zł. Pojechali tam na zaproszenie Departamentu Górnictwa oraz Kambodżańskiej Izby Handlowej (Instra Mekong Co Ltd). W tym czasie inne związki protestowały domagając się podwyżek dla górników.

Czego prezesi, dyrektorzy i związkowcy nauczyli się na koszt podatników za 9200 zł od osoby? Jakie korzyści z tej wizyty będziemy mieć?

- To niestosowne pytania. Przecież mówię, że to podróż służbowa była, a nie wycieczka. Korzyści są i będą. Nie od razu wszystko można na pieniądze przeliczyć - wyjaśniał nam dwa tygodnie temu Zbigniew Madej.

Kambodżańską wyprawę skrytykował były minister gospodarki Jerzy Markowski.

- Ten wyjazd to wyrzucanie pieniędzy i przejaw głupoty. Może udałoby się tam sprzedać maszyny, czy też projekt zagospodarowania złoża. Spółki zajmujące się wydobyciem nie mają tam czego szukać - podkreślał w rozmowie z nami.

Zobacz także:

Fedrowali w Kambodży Rzekoma misja gospodarcza zbiegła się w czasie z ostrymi negocjacjami płacowymi i protestem szeregowych górników, a zarazem z informacją o wcześniejszych podwyżkach dla zarządów spółek. Dlatego wyjazd wywołał oburzenie szefa resortu gospodarki wicepremiera Waldemara Pawlaka. Czy na stanowiskach szefów węglowych spółek nastąpią zmiany? Tego wykluczyć nie można.

Aldona Minorczyk-Cichy - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/971357.html

Czechowice-Dziedzice: Nadzieja w Silesii
12.03.2009

Do końca marca do czecho-wickiej kopalni Silesia zostanie sprowadzony kombajn chodnikowy Alpina AM 50. Dla załogi oznacza to jedno, że kopalnia raczej nie zostanie zamknięta i - mimo trudnej sytuacji w jakiej się znajduje - nadal będzie w niej prowadzone wydobycie.

- Mam zapewnienie dyrekcji, że taki kombajn zostanie sprowadzony w trzeciej dekadzie marca. Pierwszego kwietnia powinien być już pod ziemią i przygotowywać złoże do eksploatacji - stwierdził wczoraj Dariusz Dudek, przewodniczący "Solidarności" w Silesii. Dodał, że druga maszyna takiego samego typu powinna się pojawić w Czechowicach-Dziedzicach w sierpniu.

- To dobra wiadomość, bo prace przygotowujące złoża do wydobycia nie były prowadzone od kilku lat - podkreśla Dudek.

Przypomnijmy, że w połowie lutego Silesia została po raz drugi wystawiona na sprzedaż przez Kompanię Węglową. Do końca marca kontrahenci mogą składać oferty, później zostanie stworzona krótka lista podmiotów, które złożą oferty wiążące. Kompania Węglowa zaprosi je do negocjacji na temat zakupu kopalni. Zbigniew Madej, rzecznik prasowy KW, powiedział nam wówczas, że cena, jaką zaproponują zainteresowani zakupem jest ważna, ale nie najważniejsza. Podczas negocjacji będą się także liczyły inwestycje i pakiet socjalny dla załogi.

Zakupem kopalni zainteresowana jest m.in. Enea, jedna z największych grup energetycznych w Polsce. Zdaniem związkowców, gdyby kopalnię kupiła Enea, byłoby to najlepsze rozwiązanie.

- Na razie czekamy, aż wpłyną wszystkie oferty. Mamy nadzieję, że tym razem sprzedaż powiedzie się - dodaje przewodniczący Dudek.

Jacek Drost - POLSKA Dziennik Zachodni

http://slask.naszemiasto.pl/wydarzenia/972490.html



Wit - Pon Mar 23, 2009 12:58 am
Górnicy nie dostali podwyżek. Będzie strajk
Tomasz Głogowski 2009-03-19, ostatnia aktualizacja 2009-03-19 22:52:53.0



Strajk generalny w kopalniach Kompanii Węglowej jest praktycznie przesądzony! Negocjacje ostatniej szansy zakończyły się w czwartek fiaskiem.

To oznacza, że w przyszłym tygodniu - prawdopodobnie w środę - w kopalniach należących do Kompanii przeprowadzone zostanie referendum. Górnicy będą musieli odpowiedzieć na jedno pytanie: "Czy jesteś za strajkiem generalnym?".

Ale to głosowanie to tylko formalność. Protest w kopalniach jest przesądzony, bo jeszcze się nie zdarzyło, by górnicy w takiej sytuacji byli przeciw. Do strajku generalnego dojdzie prawdopodobnie w pierwszych dniach kwietnia. Nie wiadomo tylko, czy potrwa on 24 godziny, czy też może 48. Dziś każdy scenariusz jest możliwy, bo pomimo trwających od kilku tygodni przepychanek zarząd Kompanii i związkowcy nie posunęli się w sprawie podwyżek dla górników ani o krok.

- Strajk to najgorsze rozwiązanie, ale nie usłyszeliśmy żadnych poważnych propozycji. To będzie prawdziwa próba sił nie tylko w górnictwie. Jeżeli nam się uda, to inni przestaną się bać. Nie tylko upomną się o podwyżki, ale o prawa pracownicze, które są powszechnie łamane - przewiduje Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności".

Podczas czwartkowych negocjacji Kompania zaproponowała 4,6 proc. podwyżki i dopłatę do dniówki wynoszącą od 3,50 do 8,20 zł w zależności od zajmowanego stanowiska. Zbigniew Madej, rzecznik spółki, przekonuje, że każdy zatrudniony otrzymałby wtedy średnio 3 tys. zł podwyżki brutto rocznie.

Zarząd Kompanii postawił jednak warunek: ostateczna wysokości tegorocznych podwyżek miałaby być uzależniona od analizy kondycji ekonomicznej spółki dokonywanej co kwartał. Na takie rozwiązanie nie chcieli zgodzić się związkowcy, argumentując, że to mogłoby oznaczać, że podwyżek w kopalniach nie będzie wcale. - Zarząd zaproponował nam jakieś wirtualne pieniądze uzależnione od tak wielu czynników, że podwyżka byłaby fikcją. A na coś takiego nie mogliśmy się zgodzić - przekonuje Kolorz.

Strajk generalny w kopalniach będzie oznaczał spore straty dla Kompanii Węglowej. Jeżeli wszystkie kopalnie staną na dwa dni, spółka może stracić nawet 80 mln zł. W sytuacji gdy w zeszłym roku przyniosła ok. 37 mln zł straty, mógłby być to prawdziwy gwóźdź do trumny. Spółka może też zapomnieć o planowanym przyjęciu do pracy w tym roku 3 tys. nowych ludzi!

Przedsmak czarnego scenariusza mieliśmy już tydzień temu, gdy doszło do dwugodzinnego strajku ostrzegawczego. Kopalnie nie wydobyły wtedy ok. 8 tys. ton węgla, czyli tyle, ile dziennie fedruje jedna średniej wielkości kopalnia.

- Ten strajk będzie samobójstwem - przestrzega Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo, i przypomina, że na kopalnianych zwałach jest już ponad 2,5 mln ton węgla, którego nie udaj się sprzedać.

Ale Markowski przekonuje, że błąd popełniają nie tylko związkowy, ale również szefowie Kompanii, którzy źle przygotowali się do negocjacji. - To nie zarząd firmy powinien rozmawiać o podwyżkach, ale każda kopalnia z osobna. Dyrektor ma takie możliwości, by lepiej płacić temu górnikowi, który się stara, i gorzej, temu, który lekceważy robotę - przekonuje Markowski.

Związkowcy zwracają z kolei uwagę, że negocjacje od początku były skazane na niepowodzenie, bo ich zdaniem prawdziwe decyzje w sprawie zablokowania podwyżek dla górników i tak podejmowano w Ministerstwie Gospodarki i Ministerstwie Skarbu, a nie w zarządzie Kompanii. - Prezesom dano jasno do zrozumienie, że gdy zgodzą się na podwyżki dla górników, ich dni na tym stanowisku będą policzone. Trudno żeby w takiej sytuacji podejmowali samodzielne decyzje - przekonuje Kolorz.

Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce, przekonuje, że strajk w Kompanii może poderwać do boju górników z pozostałych spółek węglowych, gdzie związkowcy też domagają się podwyżek. Pięć największych związków zawodowych działających w Jastrzębskiej Spółce Węglowej w czwartek wszczęło spór zbiorowy z zarządem firmy, domagając się wzrostu płac. Związkowcy nie przejęli się decyzją zarządu JSW, który z powodu kryzysu na rynku stali i koksu zamroził w tym roku wszystkie wynagrodzenia.



Wit - Śro Mar 25, 2009 5:30 pm


Albo podwyżka, albo strajk
dziś
Górnicy Kompanii Węglowej zdecydują dziś w referendum, czy są za strajkiem, z powodu zbyt niskiej - zdaniem związkowców - podwyżki płac, jaką im zaproponowano. Na jutro związkowcy Sierpnia 80 zapowiedzieli także manifestację w Warszawie, by pokazać rządowi swoją determinację. Związki toczące spór zbiorowy z pracodawcą uważają, że to właśnie rząd blokuje im wzrost wynagrodzeń.

Wrze w całej branży węglowej, która ubiegły rok zakończyła wynikiem dodatnim. Górnicy domagają się więc podwyżek i w zasadzie nie chcą ustąpić ani na jotę. Jeśli dopną swego, a zwykle wygrywają, inne branże też mogą upomnieć się o większe prawa. Dlatego ten konflikt jest tak bardzo niebezpieczny, obserwowany przez polityków i innych działaczy związkowych.

Wynik dzisiejszego referendum w 16 kopalniach Kompanii Węglowej należy uznać raczej za przesądzony, bo kto by nie chciał zarabiać więcej. Do jednodniowego strajku dojdzie najpewniej między 1 a 3 kwietnia. A to oznacza stratę w wysokości 40 mln zł.

- Jesteśmy gotowi w każdej chwili usiąść znów do rozmów, ale czekamy na konkretne propozycje. Na razie przyszłość widzę czarno - mówi Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności.

Perspektyw na kompromis w Kompanii Węglowej, która zatrudnia 65 tys. górników, nie widać. Wprawdzie obydwie strony deklarują wolę porozumienia, ale każda postaje przy swoim stanowisku. Zarząd spółki chce przeznaczyć na podwyżki dla górników 195 mln zł (wzrost średnio o 4,7 proc.). Związkowcy żądają wzrostu pensji o 8,9 proc., na co potrzeba 372 mln zł.

- Na spełnienie żądania związków zawodowych firmy obecnie nie stać - wyjaśnia Mirosław Kugiel, prezes zarządu Kompanii. - Nie zamykam pola do dalszych rozmów. Musimy jednak uwzględniać sytuację ekonomiczno-finansową spółki. Pomimo dramatycznych informacji o zwolnieniach grupowych w wielu przedsiębiorstwach i zamrażaniu płac w spółkach o dobrej kondycji finansowej, Zarząd Kompanii Węglowej przedstawił związkom propozycję skutkującą przyrostem wynagrodzeń o około 3 tys. zł brutto na jednego zatrudnionego rocznie.

Zyski w górnictwie, owszem, są, Jastrzębska Spółka Węglowa zarobiła blisko 700 mln zł - to jednak o połowę mniej niż w roku poprzednim. Natomiast Kompania Węglowa z zysków poczyniła rezerwy - 220 mln zł na poczet zaległego i bieżącego podatku od podziemnych wyrobisk górniczych oraz 166 mln zł na stare długi, które trzeba w tym roku zapłacić. Jest więc na minusie - 37 mln zł. Szacuje, że z powodu mniejszego zapotrzebowania na węgiel jej przychody zmaleją w tym roku o około 66o mln zł. Już zalega z zapłaceniem faktur na kwotę 700 mln zł. Dlatego m.in. ostateczną wysokość podwyżki chce uzależnić od analiz finansowych i ekonomicznych dokonywanych co kwartał. Związkowcy uważają, że Kompania proponuje im wirtualne pieniądze i nie chcą przyjąć takich propozycji.

Dominik Kolorz z Solidarności zapewnia, że gdyby spółka rzeczywiście znalazła się w dramatycznej sytuacji wskutek kryzysu, to związki zrobiłyby wszystko, by ją ratować. Gotowe byłyby renegocjować wysokość pensji.

- Ta wiosna może okazać się dla rządu wiosną ludów, powszechnych protestów, do których szykują się różne branże i organizacje związkowe - twierdzi Bogusław Ziętek, przewodniczący Sierpnia 80, który współorganizuje - ze związkami działającymi w służbie zdrowia i ratownictwie medycznym - jutrzejszą demonstrację w stolicy.

Problem w tym, że obecny zarząd Kompanii Węglowej nie ma moralnej legitymacji do prowadzenia dialogu ze związkowcami. Po pierwsze ciąży na nim skandaliczne zachowanie w związku z lutowym wyjazdem służbowym do Kambodży, gdzie menedżerowie raczej wypoczywali niż zabiegali o przyszłość firmy. W tym czasie toczyły się już spory płacowe. Po drugie, ten sam zarząd otrzymał podwyżkę płac od początku 2009 roku, choć podległych górników przekonywał, że na żaden wzrost płac spółki nie stać.

- Jeśli strajk 24-godzinny nie przyniesie efektu, protest będzie kontynuowany aż do strajku ciągłego - zapowiada Bogusław Ziętek z Sierpnia 80. To ten związek nadaje dziś ton rozmowom płacowym w branży górniczej.

--------------------------------------------------------------------------------

5274 zł - wynosiło w ubiegłym roku średnie wynagrodzenie brutto w Kompanii Węglowej

5459 zł - wynosiło w ubiegłym roku średnie wynagrodzenie brutto w KHW

6449 zł - wynosiło w ubiegłym roku średnie wynagrodzenie brutto w JSW

--------------------------------------------------------------------------------

KHW: płace zamrożone

W Katowickim Holdingu Węglowym (KHW) płace utrzymane zostały na ubiegłorocznym poziomie.
W sporze zbiorowym z zarządem spółki jest tylko Wolny Związek Zawodowy Sierpień 80, który domaga się wzrostu wynagrodzeń dla górników o 12 proc. i wyrównania deputatu węglowego do 8 ton dla każdego zatrudnionego. Ministerstwo właśnie wyznaczyło mediatora, który poprowadzi dalsze negocjacje.
W ubiegłym roku KHW miała wynik dodatni, ale w związku z planami wejścia spółki na giełdę nie ujawnia szczegółów.
- Najważniejsze zadanie dla Holdingu to w tej chwili kontynuowanie inwestycji, które pozwolą zwiększyć wydobycie i utrzymać miejsca pracy - wyjaśnia Ryszard Fedorowski, rzecznik KHW. - W drugim półroczu br. spółka wyemituje tzw. obligacje węglowe na kwotę 900 mln zł skierowane głównie do naszych odbiorców i ta suma w całości przeznaczona zostanie na inwestycje.
KHW istnieje od 1993 roku i aktualnie zatrudnia około 20 tys. osób.

JSW: trwa spór zbiorowy

Spór zbiorowy (dotyczący płac) z zarządem Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) trwa od 18 marca.
Porozumienie Związków Zawodowych, w skład którego wchodzą: NSZZ Solidarność, Solidarność 80, Związek Zawodowy Górników w Polsce, Kadra i Kontra, domaga się utrzymania w pierwszym półroczu 2009 funduszu płac na poziomie 2008 roku i wzrostu, o co najmniej 8 proc., wskaźnika wynagrodzeń w drugim półroczu 2009. Związkowcy chcą także wyrównania wielkości przysługującego górnikom deputatu węglowego do 8 ton dla wszystkich pracowników. Na dziś, 25 marca wyznaczone zostały kolejne negocjacje. Zarząd JSW ogłosił w tym roku zamrożenie wynagrodzeń z powodu zmniejszenia zapotrzebowania na węgiel koksujący. Chce płacić górnikom za dniówkę roboczą tyle, ile płacił w czterech ostatnich miesiącach ubiegłego roku. Związkowcy domagają się, by uwzględniać wynagrodzenia w soboty i święta, które były wyższe. JSW zatrudnia ponad 22 tys. osób.

Nie wykluczam, że też będę zachęcał ludzi, by wyszli na ulice

Z Januszem Śniadkiem, przewodniczącym Solidarności rozmawia Magdalena Kula

Związkowcy z Sierpnia 80 będą w czwartek maszerować przez Warszawę i palić opony przed urzędami z hasłem "Nie będziemy płacić za wasz kryzys". Pan się pod tym podpisuje?
Jest w tym haśle trochę racji. Niekompetentne, pazerne środowiska, stawiane na ołtarzach światowej finansjery, popełniły błędy, za które płacą dziś podatnicy na całym świecie. Jako związkowcy powtarzamy jednak mocno, że teraz ciężar tego kryzysu musimy dźwigać wspólnie: pracownicy, ale też pracodawcy i budżet państwa.

Wielu pracowników dobrowolnie godzi się na obniżenie swoich pensji, wielu bierze bezpłatne urlopy, by ratować miejsca pracy. Tak było choćby w Stalowej Woli. Czy w obliczu takich gestów protest Sierpnia 80 z żądaniami podwyżek jest moralny?
Nie chcę tego oceniać. Będę wierny swojej zasadzie, żeby nie wprowadzać konfliktów pomiędzy związkami zawodowymi, bo jako pracownicy powinniśmy stać po tej samej stronie barykady. Zwrócę uwagę na coś innego: 13 marca wspólnie z pracodawcami przedstawiliśmy propozycje walki z efektami kryzysu. Czy uwierzy pani, że do tej pory nie udało się spotkać z przedstawicielem rządu i omówić tych kilkunastu punktów? To frustrujące. Ale czekamy.

Pan namawiałby swoich związkowców, by w obliczu 11-procentowego już bezrobocia wyszli na ulice w walce o lepsze płace?
Nie o płace tylko chodzi. Jeśli będą dalsze masowe zwolnienia pracowników, i będą oni pozostawiani samym sobie, bez żadnego wsparcia, jeśli rząd nie zorganizuje systemu pomocy, ja także będę zachęcał naszych związkowców do wyjścia na ulice.

Górnicy żądają podwyżek płac na poziomie 10 procent. To uzasadnione żądania w obliczu kryzysu gospodarczego?
Odpowiem na przykładzie Kompanii Węglowej, w której sytuacja jest najbardziej napięta. Uposażenia zarządu spółki w ubiegłym roku wzrosły o około 8 proc. Dostrzegam więc pewną legitymację dla pracowników, którzy domagają się podniesienia płac na podobnym poziomie. U nas na Wybrzeżu jest zasada: kapitan schodzi z pokładu ostatni. Dobry szef zadba najpierw o swoich ludzi, o siebie na końcu.

--------------------------------------------------------------------------------

Śląsk pokazuje Polsce swój egocentryzm

Z prof. Andrzejem Barczakiem z katowickiej Akademii Ekonomicznej rozmawia Teresa Semik

Kto wygra w tym konflikcie płacowym?
Nikt.

Kto więc przegra?
Przede wszystkim górnictwo, bo zwiększy swoje koszty, a węgiel się nie sprzedaje w takich ilościach, jak kiedyś. Ograniczyło zamówienia hutnictwo i energetyka, która w dodatku może kupić węgiel tańszy, na przykład na Ukrainie.
Czy Śląsk traci w oczach Polski?Oczywiście. Konflikt płacowy pokazuje bowiem, że Śląsk to region ludzi egocentrycznych, zapatrzonych tylko w siebie. Nie dostrzegają, że w Oplu pracę straciło tysiąc osób, że upadają polskie stocznie.

Na Śląsku zabrakło solidaryzmu?
Właśnie! Często jeżdżę po Polsce i słyszę: "Co wy na tym Śląsku wyrabiacie?!", "Czego chce Śląsk?!". Jest mi zwyczajnie przykro. Należy górnictwo czym prędzej sprywatyzować.
Nie zastanawia pana profesora fakt, że to Sierpień 80 narzucił teraz innym związkom tempo i ton tegorocznych żądań płacowych? Pozostałe związki są rzeczywiście w trudnej sytuacji, ale to nie zwalnia ich przywódców od myślenia. Uważam jednak, że winę za niepowodzenie negocjacji płacowych w Kompanii Węglowej ponosi zarząd. Nie szukał rozsądnego kompromisu.

Teresa Semik - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/978552.html




Cuma - Śro Mar 25, 2009 8:09 pm
Kurde, jak gruby zaczną mieć problemy finansowe to mom nadzieja że jako piyrwsi do odstrzału pójdom ci związkowcy z Sierpnia co namawiali do strajku



Wit - Pią Mar 27, 2009 8:56 pm
Górnicy zdecydowali: będzie strajk w kopalniach
Tomasz Głogowski2009-03-27, ostatnia aktualizacja 2009-03-27 20:28



We wszystkich kopalniach Kompanii Węglowej 7 kwietnia odbędzie się strajk, bo związkowcy nie dogadali się z zarządem w sprawie podwyżki. - Jeśli ktoś uważa, że nam się nie należy, to zapraszam na ścianę - mówi Piotr Jurek, górnik z Piekar Śląskich.

Jurek, górnik z 25-letnim stażem pracy z Zakładu Górniczego "Piekary", jest za strajkiem i wkurzają go ludzie, opowiadający o tym, że górnicy mają wysokie zarobki. - To mit. Pracuję na samym przodku i moje wynagrodzenie nie dobija nawet do 3 tys. A robota jest koszmarna. Ściana wysoka na metr dwadzieścia, że nawet trudno stanąć. Jeżeli ktoś nie wierzy, to zapraszam na dół - mówi Jurek. Obliczył, że w razie ośmioprocentowej podwyżki pensji dostanie co miesiąc o 130 zł więcej.

Tyle tylko, że zarząd Kompanii na podwyżkę w tej wysokości nie chce się zgodzić. Obiecuje 4,6 proc., ale to dla związkowców za mało. Dlatego w piątek 13 central związkowych jednomyślnie opowiedziało się za protestem. Dwa dni wcześniej w referendum, które odbyło się w kopalniach należących do spółki, za taką decyzją opowiedziały się załogi. Frekwencja w porównaniu do poprzednich takich akcji była niska (tylko 62 proc.), ale 92 proc. ważnych głosów padło za strajkiem. - Tylko w ten sposób możemy skłonić zarząd, by dał górnikom godziwe podwyżki. Decyzja jest nieodwołalna, a z przeprowadzeniem strajku nie będziemy mieli żadnych kłopotów. Nastroje wśród górników są bojowe - przekonuje Bogusław Ziętek, szef Sierpnia '80.

24-godzinny strajk generalny został wyznaczony na 7 kwietnia. 16 kopalń wchodzących w skład Kompanii nie tylko wstrzyma wydobycie, ale również wysyłkę węgla do odbiorców. Szefowie Kompanii obliczyli, że spółka straci na tym co najmniej 40 mln zł. Z tego powodu ciągle szukają sposobów na zapobieżenie protestowi. 2 kwietnia mają się odbyć kolejne rozmowy zarządu ze związkami. Czy Kompania jest gotowa na ustępstwa? - Nie wiem, czy będą nowe propozycje podwyżek, a nawet jeżeli tak, to najpierw powiemy o nich stronie związkowej. Nie będziemy rozmawiać za pośrednictwem mediów - mówi Zbigniew Madej, rzecznik spółki.

Tymczasem prezes Mirosław Kugiel deklaruje, że jest gotowy powołać niezależną firmę audytorską, która oceni obecną i przyszłą sytuację finansową spółki. Wszystko po to, by udowodnić związkom, że Kompanii nie stać dziś na większe podwyżki niż proponowane. Związkowcy do tego pomysłu odnoszą się sceptycznie. - Obecną sytuację firmy dobrze znamy, a co do przyszłości, to pan prezes powinien raczej wynająć wróżkę, a nie audytorów - komentuje Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.

Górnik Jurek z Piekar Śląskich wolałby sprawę z podwyżkami załatwić trochę inaczej niż centrale związkowe. Najbardziej sprawiedliwe, jego zdaniem, by było, gdyby każdy górnik dostał do ręki określoną kwotę, na przykład 200 zł. Bo przy podwyżce procentowej tacy jak on skorzystają najmniej, a najwięcej dostanie znów dozór, po 300 albo i 400 zł.



Wit - Pią Kwi 03, 2009 4:32 pm
Strajku w Kompanii Węglowej jednak nie będzie
Tomasz Głogowski 2009-04-02, ostatnia aktualizacja 2009-04-03 09:32:00.0



Wielki przełom w górniczych negocjacjach. W czwartek po prawie 12 godzinach morderczych rozmów związkowcy i szefowie Kompanii Węglowej zrzeszającej 16 kopalń wreszcie się dogadali.

To oznacza, że nie będzie zaplanowanego na 7 kwietnia 24-godzinnego strajku generalnego. Protest kosztowałby firmę co najmniej 40 mln zł.

Górnicy zatrudnieni na dole dostaną 900 zł brutto jednorazowego wyrównania za pierwszy kwartał, pracownicy przeróbki 700 zł, a osoby zatrudnione na powierzchni 550 zł. Ustalono też, że dopłata do dniówki wyniesie dla górników dołowych 10 zł, a dla pozostałych od 7 do 8 zł. Ten ostatni warunek będzie jednak uzależniony od comiesięcznej analizy sytuacji finansowej firmy, którą będzie prowadzić specjalna komisja. To ukłon związkowców w stronę zarządu Kompanii, który od początku domagał się systematycznego monitorowania finansów spółki.

- Świetnie, że się dogadaliśmy i strajku nie będzie. Nie zależało nam na proteście, ale na podwyżkach dla górników. Szkoda tylko, że trwało to tak długo, bo mogliśmy sprawę załatwić znacznie wcześniej. A tak w świat znów poszła informacja o górnikach, którzy walczą o swoje - mówi Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.

Sukcesem związkowców jest też deputat węglowy, który w całej spółce zrównany zostanie z sześciu do ośmiu ton.



beschu - Nie Kwi 05, 2009 6:09 pm
Górnicy wywalczyli podwyżki
wczoraj


Związkowcy porozumieli się z zarządem Kompanii Węglowej w sprawie tegorocznych podwyżek dla górników. W czwartkową noc wywalczyli wzrost wynagrodzeń, który kosztować będzie spółkę - na razie - ponad 200 milionów złotych. O kolejne podwyżki związki upomną się już w połowie roku.

W czwartek, pod presją zapowiedzianego na 7 kwietnia jednodniowego strajku, odbyły się rozmowy ostatniej szansy między związkowcami, a władzami KW. Zarząd spółki, zatrudniającej 66 tysięcy osób, był więc przyparty do muru. Obie strony zapewniają jednak, że z rezultatu negocjacji - trwających 11 godzin - są zadowolone. Każda z nich poszła na jakieś ustępstwa.

Spór o wysokość tegorocznej podwyżki trwał od stycznia. W tym czasie odbyły się uliczne manifestacje w Katowicach i Warszawie, przeprowadzono dwugodzinny strajk ostrzegawczy.

Kompania godziła się na średnią podwyżkę w wysokości 4,7 proc., to jest o 242 zł brutto miesięcznie dla każdego pracownika. Zamierzała przeznaczyć na ten cel w 2009 roku w sumie 195 mln zł. Sporne było przede wszystkim to, że gwarantowała podwyżkę w tej wysokości tylko w pierwszym kwartale br. W następnych miesiącach zarząd KW uzależnił jej wypłatę od realizacji planów techniczno-ekonomicznych.

Związek Sierpień 80 chciał 12-procentowej podwyżki, ostatecznie ustąpił i strona związkowa (w sumie 13 central działających w górnictwie) zażądała wzrostu wskaźnika wynagrodzeń o 8,9 proc. Zgodnie z tą propozycją, miesięczna wypłata wrosłaby średnio o 464 zł, co kosztowałoby Kompanię Węglową w sumie 372 mln zł i na to zarząd nie chciał się zgodzić. Za strajkiem opowiedziało się wówczas 91,5 proc. górników.

Na pięć dni przed zaplanowanym strajkiem z inicjatywy prezesa Kompanii doszło do kolejnego spotkania. Mirosław Kugiel przyleciał na rozmowy aż z Egiptu, gdzie od poniedziałku przebywa z rodziną na urlopie.

- Prezes wykupił wczasy dużo wcześniej i w chwili wyjazdu wiedział, że będzie musiał wrócić na rozmowy ostatniej szansy - twierdzi Zbigniew Madej, rzecznik KW.

Związkowcy domagali się przede wszystkim, by wyższe pensje na pewno zostały wypłacone także w kolejnych miesiącach, a nie tylko w pierwszym kwartale i swego dopięli. Zarząd uzależniał dalszą podwyżkę od sytuacji finansowej. Prawie do północy liczono z kalkulatorem, ile kto zyska, a ile straci.

Nagle w Kompanii znalazły się pieniądze, choć od kilku tygodni zarząd spółki przekonywał, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej.

- Wypłacie większych pieniędzy za przepracowaną dniówkę, wynegocjowanych teraz, nic nie zagraża do końca roku. Podwyżka zwiększa fundusz płac tylko o 14 mln zł miesięcznie - mówi Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności.

Związkowcy zgodzili się natomiast przełożyć na połowę roku rozmowy z Kompania Węglową o wzroście stawek osobistego zaszeregowania górników. Ta podwyżka uzależniona jest od kondycji finansowej spółki. Analizę wyników ekonomicznych dokonywać będzie specjalny, sześcioosobowy zespół, w którym pracować będzie trzech związkowców.

Zarząd Kompanii najpierw chwalił się zyskiem za 2008 roku. Gdy spór o płace zaostrzył się na dobre, nagle okazało się, że rok zakończył stratą 37 mln zł. Teraz znów jest lepiej. - Zgodnie z oceną zewnętrznego audytu spółka osiągnęła w 2008 roku zysk netto w wysokości 24,7 mln zł - wyjaśnia Zbigniew Madej rzecznik spółki.

W połowie marca Mirosław Kugiel, prezes zarządu Kompanii Węglowej, zapowiadał, że zgoda na żądania związkowców oznaczałaby konieczność rezygnacji z przyjęcia do pracy prawie 3 tysięcy nowych pracowników. O większym zatrudnieniu rzeczywiście na razie nie ma mowy.

Kompania rocznie przeznacza na fundusz płac ponad 4 mld zł. Akurat teraz nieustannie traci z powodu zmniejszonego popytu na węgiel. Mniejsze zamówienia zgłasza energetyka w związku z kryzysem i spadkiem zapotrzebowania na energię. Jednocześnie coraz częściej pojawiają się komunikaty o imporcie węgla z Ukrainy.


O kolejne podwyżki górnicy kopalń KW upomną się już w połowie roku. fot. Arkadiusz Gola

Podwyżki w Kompanii Węglowej w 2009 roku

Za pierwszy kwartał jednorazowe wypłaty wyniosą:

900 zł górnicy dołowi

700 zł pracownicy przeróbki

550 zł pozostali pracownicy

Od kwietnia wzrosną dopłaty do przepracowanej dniówki:

10 zł górnicy dołowi

8 zł pracownicy przeróbki

7 zł pozostali pracownicy

Dotychczasowe stawki tych dopłat wynosiły od 10 do 28 zł, w zależności od miejsca pracy.

Deputat węglowy został wyrównany w całej firmie i wynosi 8 ton dla każdego pracownika.

Średnie wynagrodzenie brutto w kopalniach Kompanii Węglowej wzrosło od chwili powstania spółki w 2003 roku o 37,7 proc. W 2008 roku wyniosło 5.274 zł i było najniższe spośród pozostałych spółek węglowych.

Bogusław Ziętek

lider związku Sierpień 80

Teraz wynegocjowaliśmy tyle, ile było możliwe bez strajku w górnictwie. Na wyższe kwoty zarząd Kompanii Węglowej zgodził się stosunkowo szybko. W ostatniej chwili podbiliśmy jednorazową dopłatę dla górników dołowych z 700 do 900 zł. Nie godziliśmy się natomiast na uzależnienie podwyżek od wykonywania planów techniczno-ekonomicznych, na które nie mamy wpływu. Nie od nas zależy to, że spada sprzedaż węgla.

Dominik Kolorz

szef górniczej Solidarności

Podpisaliśmy porozumienie, które jest realne do wykonania. Świadczy też o dużej odpowiedzialności związkowców za los pracowników i firmy. Gdyby jednak ktoś teraz próbował "ograć" górników, strajkujemy natychmiast, bez uprzedzenia. Sztab protestacyjno-strajkowy się nie rozwiązał. W połowie roku wracamy do rozmów na temat wzrostu stawek osobistego zaszeregowania. Punktem wyjścia do negocjacji jest wzrost o 6 proc.

Mirosław Kugiel

prezes zarządu Kompanii Węglowej

Po raz pierwszy w historii Kompanii Węglowej podpisane zostało takie porozumienie płacowe, w którym podwyżki wynagrodzeń w danym roku powiązane zostały z wynikami finansowymi spółki i na bieżąco będą analizowane przez specjalnie do tego powołany zespół. Ważne jest również to, że spór płacowy ostatecznie rozwiązany został przy stole negocjacyjnym. Uniknęliśmy ulicznych protestów i strajku.

Teresa Semik - POLSKA Dziennik Zachodni
http://tychy.naszemiasto.pl/wydarzenia/982839.html



Wit - Pon Kwi 06, 2009 8:47 pm
Są chętni na kopalnię Silesia
Tomasz Głogowski2009-04-05, ostatnia aktualizacja 2009-04-05 21:09



Dwie firmy złożyły wstępne oferty kupna kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach. Na razie ich nazwy trzymane są w tajemnicy

Wygląda na to, że Silesia będzie jednak pierwszą czynną kopalnią węgla kamiennego sprzedaną prywatnemu inwestorowi. Oferty kupna wpłynęły w ostatnim dniu przyjmowania zgłoszeń (31 marca): jedna o 7, druga o 9 rano. Zostaną otwarte 20 kwietnia i wtedy poznamy nazwy firm, które chcą kupić Silesię. Nieoficjalnie mówi się, że wśród zainteresowanych jest jeden koncern zagraniczny oraz grupa energetyczna Enea, której przedstawiciele już wcześniej mówili o zamiarze kupna Silesii.

Kopalnię, która jest najmniejszym zakładem wchodzącym w skład Kompanii Węglowej, wyceniono na 115 mln zł. Ale nie cena będzie miała decydujące znaczenie. - Ważna będzie też wizja rozwoju przedsiębiorstwa oraz pakiet socjalny podpisany z załogą - mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii.

Silesia w porównaniu z innymi kopalniami to maleństwo. Zatrudnia 808 pracowników i wydobywa tylko 1,5 tys. ton węgla na dobę. W kopalni działa jedna ściana wydobywcza, ale niedawno Kompania zdecydowała, że przygotuje do eksploatacji drugą. - To świetna decyzja, bo przyszły inwestor kupi kopalnię, która jest w ruchu, a nie stoi - chwali Dariusz Dudek, szef zakładowej "Solidarności". Dodaje, że dla ratowania miejsc pracy jest w stanie podpisać pakiet socjalny z diabłem, ale zapewnia, że najważniejszych dla górników kwestii nie odpuści. - Zależy nam, by inwestor zadeklarował, że Silesia zostanie kopalnią, a nie stanie jakimś innym zakładem - mówi Dudek. Jego zdaniem choć kopalnia przynosi dziś straty (około 37 mln zł rocznie), to ma przed sobą przyszłość. Jej atutem są przede wszystkim pokaźne złoża węgla pozwalające na prowadzenie wydobycia przez co najmniej 40 lat.

Przypomnijmy, że pierwsze podejście do tej historycznej transakcji nie udało się. W lipcu zeszłego roku unieważniono przetarg na sprzedaż kopalni szkockiej firmie Gibson Group International, bo spółka nie spełniła wszystkich wymogów formalnych.

Tym razem Kompania zdecydowała się nie na przetarg, ale tzw. zaproszenia do rokowań. Takie rozwiązanie daje więcej możliwości. Przyszły inwestor może nie tylko kupić Silesię za gotówkę, ale zaproponować Kompanii założenie wspólnej spółki wydobywczej.



Wit - Wto Kwi 14, 2009 8:02 pm
Czy premier Buzek może mówić o górnictwie?
Tomasz Głogowski 2009-04-14, ostatnia aktualizacja 2009-04-14 20:30:53.0



Związek Zawodowy Górników w Polsce zastanawia się, czy były premier Jerzy Buzek ma moralne prawo mówić o przyszłości górnictwa, skoro za jego czasów zamykano kopalnie. - To demagogia. Ani jeden górnik nie stracił wtedy pracy, a dzięki reformom branża przetrwała - mówi Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki.

W Katowicach rozpoczyna się dzisiaj Europejski Kongres Gospodarczy, impreza, jakiej nie było w naszym regionie od lat. Ponad 3 tys. naukowców, biznesmenów i polityków, wśród których będzie troje unijnych komisarzy, przez trzy dni będzie dyskutować o przyszłości gospodarki, edukacji, służby zdrowia. Jedną z najciekawszych ma być dyskusja o górnictwie, m.in. o nowoczesnych metodach pozyskiwania energii z węgla kamiennego. Wiadomo, że od lat gorącym zwolennikiem nowych technologii węglowych jest Jerzy Buzek, przewodniczący komitetu organizacyjnego kongresu. I właśnie ten fakt zdenerwował członków Związku Zawodowego Górników w Polsce, którzy tuż przed kongresem napisali do premiera list otwarty w tej sprawie.

- Z całym szacunkiem, nie ma pan moralnego prawa mówić o branży, której o mało co pan nie zlikwidował - grzmią członkowie Rady Krajowej ZZGwP.

List górniczych związkowców oburzył byłych współpracowników premiera Buzka, którzy murem stanęli za swoim szefem. Janusz Steinhoff, który jako minister gospodarki i wicepremier odpowiadał za reformę górnictwa, przypomina, że pod koniec lat 90. do każdej tony węgla wydobytego ze śląskich kopalń trzeba było dopłacać 22 zł, a gdy rząd AWS-u odchodził, na każdej tonie kopalnie zarabiały już 7 zł.

- Ani jeden górnik nie stracił wtedy pracy, a ci, którzy odchodzili, robili to dobrowolnie, w zamian za odprawy. Gdyby nie reformy, śląskie kopalnie podzieliłyby los polskich stoczni - przypomina Steinhoff i przekonuje, że list ZZG to część politycznej gry przed wyborami do europarlamentu. Związek zdaniem byłego wicepremiera sprzyja bowiem kandydatom lewicy.

Andrzej Chwiluk, szef Związku Zawodowego Górników w Polsce, odrzuca te sugestie i zapewnia, że protest nie ma nic wspólnego z eurowyborami (związek nie poparł żadnego z kandydatów). - Nie przeczę, że warunki gospodarcze były wtedy inne, ale reformy wprowadzone przez premiera Buzka odarły górników z godności. Dziś, gdy otwiera się zamykane wtedy kopalnie, od nikogo nie usłyszeliśmy słowa przepraszam - mówi Chwiluk.

Tymczasem prof. Andrzej Barczak z Akademii Ekonomicznej w Katowicach uważa, że ekipa premiera Buzka nie ma za co przepraszać. - Gdyby nie reformy, górnictwo byłoby dziś w dużo gorszej sytuacji niż obecnie. Szkoda tylko, że nie udało się ich doprowadzić do końca, bo moim zdaniem powinny pójść jeszcze dalej - przekonuje prof. Barczak.



Wit - Śro Kwi 22, 2009 6:58 am
Enea chce kupić Silesię
Tomasz Głogowski 2009-04-21, ostatnia aktualizacja 2009-04-21 22:19:31.0



Koncern energetyczny Enea będzie miał szansę kupić kopalnię Silesia w Czechowicach-Dziedzicach. Załoga się cieszy. - Fajnie, że trafimy w ręce polskiego kapitału - mówią górnicy.

Oferty kupna czechowickiej kopalni Silesia złożyły dwie firmy: koncern energetyczny Enea oraz szwajcarska spółka inwestycyjna Mincomes. Podczas tajnego posiedzenia komisji przetargowej uznano, że do dalszego etapu przejdzie tylko Enea. W dokumentacji złożonej przez Szwajcarów dopatrzono się uchybień formalnych i spółka ostatecznie odpadła z rywalizacji. To ucieszyło górników, którzy nie ukrywają, że wolą polski kapitał. - Dla ludzi to ma znaczenie, bo w stosunku do zagranicznych inwestorów są już ostrożni. Poza tym Enea to firma energetyczna, więc powiązana z naszą branżą górniczą - mówi Dariusz Dudek, szef zakładowej "Solidarności".

Górnicy w przypadku sprzedaży ich zakładu chcą gwarancji zatrudnienia, specjalnej premii prywatyzacyjnej oraz wszystkich przywilejów związanych z pracą w górnictwie. - Jestem przekonany, że szybko się dogadamy. Na pewno nie będziemy jednak stawiać jakichś zaporowych żądań - zapewnia Dudek.

Teraz Enea, która sprzedaje ponad 14 proc. całej energii wytwarzanej w kraju, będzie miała kilka miesięcy na podpisanie pakietu socjalnego z załogą, przygotowanie wizji rozwoju kopalni oraz złożenie ostatecznej oferty kupna. Choć kopalnię wyceniono wcześniej na 115 mln zł, to nie cena będzie miała w tym przypadku decydujące znaczenie. Dla Kompanii Węglowej, właściciela Silesii, najważniejsza ma być przyszłość zakładu, czyli gwarancja, że Enea będzie w stanie zainwestować kilkaset milionów złotych w rozwój kopalni. - Transakcję powinniśmy sfinalizować do końca roku - mówi Zbigniew Madej, rzecznik prasowy Kompanii.

Spółka zostawiła sobie także specjalną furtkę. Tym razem nie zdecydowano się na tradycyjny przetarg, ale tzw. zaproszenia do rokowań. Takie rozwiązanie daje więcej możliwości, bo przyszły inwestor może nie tylko kupić Silesię za gotówkę, ale też zaproponować Kompanii założenie wspólnej spółki wydobywczej. Nie wiadomo jeszcze, czy Enea zdecyduje się na taki krok, czy też kupi kopalnię za gotówkę.

- Jednym z naszych celów jest stworzenie łańcucha rozpoczynającego się od kopalni, poprzez elektrownie, po dystrybucję i sprzedaż energii. Dostęp do paliwa to ważny czynnik wpływający na stabilność i bezpieczeństwo dostaw - powiedział PAP Piotr Ludwiczak z biura prasowego Enei.

Sprzedaż zakładu budzi spore zainteresowanie, bo Silesia ma szansę stać się pierwszą czynną kopalnią węgla kamiennego sprzedaną prywatnemu inwestorowi. Pierwsze podejście zupełnie się nie udało. W lipcu zeszłego roku unieważniono przetarg na sprzedaż kopalni szkockiej firmie Gibson Group International, bo spółka nie spełniła wszystkich wymogów formalnych. Sprawa trafiła nawet do sądu, bo Szkoci domagali się cofnięcia tej decyzji, ale nic nie wskórali.

Silesia w porównaniu z innymi kopalniami to maleństwo. Zatrudnia 808 pracowników i wydobywa tylko 1,5 tys. ton węgla na dobę. Co roku przynosi około 37 mln zł strat, ale eksperci uznali, że ma ogromny potencjał: złoża węgla, które wystarczą jeszcze na 40 lat.

Kompania Węglowa zdecydowała się na sprzedaż Silesii, bo sama nie jest w stanie sfinansować ogromnych inwestycji, które są potrzebne, by zakład istniał dalej.



Wit - Pią Kwi 24, 2009 10:59 am
Prezes JSW uderzył w związkowe przywileje
Tomasz Głogowski 2009-04-23, ostatnia aktualizacja 2009-04-24 09:19:23.0



Szefowie Jastrzębskiej Spółki Węglowej mieli odwagę wystąpić przeciwko związkom zawodowym działającym w kopalniach. To wystarczyło, by w spółce rozpętało się piekło, a związkowcy zwołali na piątek wielką manifestację. - Mam prosty wybór. Albo patrzeć na wygodę 60 facetów działających w związkach, albo ratować 22 tysiące miejsc pracy - mówi Jarosław Zagórowski, prezes JSW.

Przed siedzibą JSW ma odbyć się dzisiaj kilkugodzinna manifestacja górników. Zwołali ją związkowcy ze wszystkich największych central działających w jastrzębskiej spółce. Będzie naprawdę gorąco. Manifestanci przyszykowali już kukłę prezesa, taczki i transparenty. - Mamy dość zagórowszczyzny - grzmią związkowcy, nawiązując do nazwiska prezesa.

Choć oficjalnie chodzi o obronę miejsc pracy w kopalniach, sprawa ma drugie, znacznie ciekawsze dno. Wybuchła wojna, bo kilka dni temu szefowie JSW zdecydowali się uderzyć bezpośrednio w związkowe przywileje. To nie mogło pozostać bez echa!

Poszło o ujednolicenie tzw. układu zbiorowego pracy. Zarząd firmy chce, aby od maja pracodawcą górników była JSW, a nie tak jak dotychczas, poszczególne kopalnie. Wprowadzenie tych samych zasad dla wszystkich pracowników pozwoliłoby nie tylko łatwiej zarządzać spółką w czasie kryzysu, ale też wyeliminować jeden z największych absurdów górnictwa: do dziś bowiem nie tylko w JSW, ale wszystkich spółkach węglowych, górnicy na tych samych stanowiskach i z tym samym stażem pracy mają różne wynagrodzenia.

Ale wprowadzenie jednolitego układu zbiorowego pracy to też - albo przede wszystkim - potężny cios dla działaczy związkowych. Zamiast kilkunastu komisji zakładowych w każdej kopalni, związki miałyby tylko swoje przedstawicielstwa w spółce. Automatycznie spadłaby również liczba związkowych etatów. - Powiedzmy sobie szczerze, przeciętny pracownik w ogóle nie odczuje tej zmiany. Odczują ją natomiast liderzy związkowi, bo dzięki uchwale liczba działaczy oddelegowanych na stałe może zmniejszyć się z 61 do 40 osób. Koszty zmniejszą się o prawie 6 milionów złotych, z 16 do 10 mln zł - powiedział w niedawnej rozmowie z portalem gospodarczym wnp.pl prezes Zagórowski, a "Gazecie" dopowiada: - Mam prosty wybór. Albo patrzeć na wygodę 60 facetów działających w związkach, albo ratować 22 tysiące miejsc pracy - podkreśla Jarosław Zagórowski, prezes JSW.

Związkowcy zaprzeczają, że walczą o własne interesy i zapewniają, że chodzi im tylko o dobro firmy. Zarzucają szefom JSW nieudolność i brak kompetencji. - Zarząd prawie całkowicie uzależnił się od Arcelor Mittal i pozbył się atrakcyjnych rynków w Skandynawii i Europie Południowej. Nie jest w stanie sprzedać węgla za dobrą cenę - mówi Sławomir Kozłowski, przewodniczący "Solidarności" w JSW.

Związkowcy zaczęli też zbierać podpisy pod wnioskiem o odwołanie Mariana Ślęzaka wiceprezesa ds. pracowniczych, który w zarządzie JSW reprezentuje załogę. Nie ukrywają, że poszło o zgodę wiceprezesa na wypowiedzenie układów zbiorowych pracy i formalną zmianą pracodawcy.

Tymczasem wiceprezes Ślęzak przeszedł do kontrofensywy. Wystosował do górników specjalne oświadczenie, które można usłyszeć w kopalnianych radiowęzłach. Zapewnia w nim, że nie będzie żadnych zmian w umowach o pracę. - Ale uchwała spowoduje utratę przez "Działaczy Związkowych" dziewiętnastu intratnych posadek. Poproście ich, aby Wam pokazali swoje paski i będziecie doskonale znali ich prawdziwe powody. Jaki to musi być "ogromny ból" nie tylko stracić te zarobki, ale podjąć ponownie trudną i niebezpieczną pracę, którą Wy wykonujecie. Oni już dawno zapomnieli jak ona wygląda. Zapytajcie ich też jakie dostają pensje z klubów sportowych! - apeluje w oświadczeniu wiceprezes Ślęzak.

- Zebraliśmy już ponad 10 tysięcy podpisów. To wystarczy do odwołania - odcinają się związkowcy.

Tymczasem wczoraj zarząd JSW zdecydował, że z powodu drastycznego spadku zapotrzebowania na węgiel koksowy, kopalnie przez dwa dni robocze, 30 kwietnia i 4 maja, nie będą wydobywać węgla. Pracownicy mogą w tych dniach skorzystać z urlopu wypoczynkowego lub niepłatnego dnia wolnego.



Wit - Śro Kwi 29, 2009 6:44 pm
Górnik z Jastrzębia w piątki nie pofedruje?
Tomasz Głogowski 2009-04-24, ostatnia aktualizacja 2009-04-27 10:43:11.0



Wszystko wskazuje na to, że jastrzębskie kopalnie będą pracować tylko cztery dni w tygodniu, od poniedziałku do czwartku. W piątek, zamiast fedrować, górnicy mają konserwować maszyny. - Musimy się ratować - mówi Jarosław Zagórowski, prezes JSW.

Dwa dni temu zarząd spółki podjął odważną i niespotykaną do tej pory w górnictwie decyzję. Z powodu drastycznego spadku zapotrzebowania na węgiel przez dwa dni: 30 kwietnia i 4 maja jastrzębskie kopalnie nie będą fedrować węgla. Pracownicy mogą w tym czasie albo skorzystać z urlopu wypoczynkowego, albo wziąć dzień wolny, za który nie dostaną wynagrodzenia.

Wszystko wskazuje na to, że to nie koniec rewolucyjnych zmian i spółka pójdzie jeszcze dalej. Rozważany jest pomysł, by w maju oraz w czerwcu jastrzębskie kopalnie fedrowały tylko przez cztery dni w tygodniu, od poniedziałku do czwartku. Piątek byłby przeznaczony na konserwację maszyn oraz niezbędne remonty, a sobota i niedziela - do tej pory ekstra płatne - byłyby wolne.

Już teraz część górników z oddziałów wydobywczych przeniesiono do innej pracy, głównie w działach przygotowawczych, a większość kopalń i tak fedruje na 30-40 proc. swoich możliwości.

Mimo to pomysł budzi ogromne emocje, bo skrócenie czasu pracy oznaczałoby, że górnicy będą przynajmniej przez jakiś czas zarabiać mniej niż do tej pory. Za weekendy górnicy mogą dostać nawet 200 proc. więcej niż normalna dniówka.

- Musimy się ratować, bo jeżeli niczego nie zrobimy, to w połowie roku możemy być zmuszeni do zwolnień pracowników. A tego sobie w ogóle nie wyobrażam - deklaruje Zagórowski i dodaje, że wprowadzenie czterech dni wydobycia nie jest przesądzone. - Nawet jeżeli do tego dojdzie, będzie to tylko rozwiązanie na jakiś czas. Gdy koniunktura się poprawi, wrócimy do starych zasad - zapewnia prezes.

Tłumaczy, że z powodu mniejszego zapotrzebowania na węgiel koksowy przychody spółki zmniejszyły się w ostatnim czasie o 2 mld zł. Spadło też wydobycie, które może być nawet o 3 mln ton mniejsze niż w 2008 roku. - Nie ratuje nas już nawet węgiel energetyczny, bo elektrownie przestały odbierać zamówiony surowiec - przekonuje Zagórowski.

Tymczasem w piątek pod siedzibą JSW związkowcy zorganizowali manifestację. Protestowali nie tylko przeciwko skróceniu czasu pracy, ale też wprowadzeniu w JSW jednolitego układu zbiorowego pracy. Zarząd przekonuje, że taki krok pozwoliłby na lepsze zarządzenie firmą w czasie kryzysu. Górnicy obawiają się tymczasem, że wszystkie zmiany doprowadzą do zamrożenia wynagrodzeń i wstrzymania premii czy barbórek.

Górnicy chcą pikietować pod domami szefów JSW
Tomasz Głogowski 2009-04-29, ostatnia aktualizacja 2009-04-30 11:18:47.0

8 maja będzie kolejnym, trzecim już dniem bez wydobycia w kopalniach należących do Jastrzębskiej Spółki Węglowej - zdecydował w środę zarząd spółki. Związkowcy tymczasem mają nowy pomysł. Chcą pikietować pod domami szefów JSW.

Piątek 8 maja to normalny dzień fedrowania. Ale nie w jastrzębskich kopalniach, gdzie pracownicy będą musieli wziąć urlop albo skorzystać z niepłatnego dnia wolnego. Zarząd spółki wprowadził już trzeci w ostatnim czasie dzień bez wydobycia. Jastrzębskie kopalnie staną też dziś oraz 4 maja. - Dzięki temu nie będziemy wydobywać węgla, którego i tak nie moglibyśmy sprzedać - mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW.

Ponieważ dzienne wydobycie jastrzębskich kopalń waha się od 40 do 48 tys. ton, szacuje się, że na zwały nie trafi około 120 tys. ton węgla.

Zarząd postanowił również, że w soboty i niedziele liczba pracowników ograniczona zostanie do bezwzględnego minimum. To poważny cios dla górniczych kieszeni, bo do tej pory praca w weekendy była ekstrapłatna. Górnicy mogli zarobić za dniówkę dwa razy tyle co normalnie.

Przesądzona wydaje się też sprawa wolnych piątków, o których pisała niedawno "Gazeta". W maju i czerwcu kopalnie będą fedrować tylko cztery dni w tygodniu - od poniedziałku do czwartku. Specjalny zespół składający się z przedstawicieli zarządu i dyrektorów kopalń ma zdecydować, co zrobić z załogą w piątki. Są dwie propozycje: górnicy przychodzą normalnie do pracy, ale zamiast wydobywać węgiel, konserwują maszyny i przeprowadzają remonty, albo idą na tzw. postojowe i dostają 60 proc. wynagrodzenia. Ten drugi wariant oznaczałby, że górnik, który dostaje za dniówkę 258 zł, zarobiłby tylko 120 zł.

Tymczasem związki działające w Jastrzębskiej Spółce Węglowej powołały wspólny komitet protestacyjno-strajkowy i weszły w spór zbiorowy z zarządem. Zarzucają szefom JSW brak kompetencji. - Zarząd prawie całkowicie uzależnił się od Arcelor Mittala i doprowadził do sytuacji, w której nasza własna koksownia Przyjaźń musiała sprowadzać węgiel z Australii - mówi Sławomir Kozłowski, przewodniczący "Solidarności" w JSW. Dodaje, że póki co związkowcy nie chcą strajkować, bo zdaniem Kozłowskiego przerwa w pracy jest na rękę szefom spółki. - Mogliby ukryć swoją nieudolność - mówi.

Związkowcy przymierzają się do organizowania pikiet pod domami szefów JSW. Kozłowski: - Napisaliśmy też do premiera i ministra gospodarki. Niestety, pies z kulawą nogą nie zainteresował się tym, co dzieje się ze spółką.



Wit - Czw Maj 07, 2009 4:51 pm


Cała górnicza branża szykuje się do strajku. Będą flagi, masówki i postulaty do rządu
dziś
Górnicza Solidarność ogłosiła pogotowie strajkowe w całym sektorze górnictwa węgla kamiennego. W przyszłym tygodniu spotka się ze związkami stoczni, przemysłu zbrojeniowego i branży energetycznej. Wspólnie mają opracować listę postulatów, którą skierują do rządu.

Skąd tak nagła decyzja związkowców? - Powodów jest kilka, drastycznie pogarszająca się sytuacja w górnictwie, łamanie praw pracowniczych i związkowych, nierealizowanie przez rząd programu dla górnictwa i brak jakichkolwiek działań antykryzysowych mających na celu utrzymanie miejsc pracy - wylicza Dominik Kolorz, przewodniczący Sekcji Krajowej Górnictwa Węgla Kamiennego. I dodaje, że nie do przyjęcia dla związkowców jest taki "dialog społeczny", jaki rząd zaproponował 29 kwietnia podczas manifestacji stoczniowców. Pod Pałacem Kultury i Nauki doszło wówczas do starć ze służbami porządkowymi. Górnicza Solidarność chce poważnych rozmów i wytyka zarządom spółek węglowych, że działają nieskutecznie, nie zajmują się sprzedażą urobku, co dodatkowo pogarsza sytuację finansową. A rząd to toleruje.

- Jeśli rząd nie zareaguje na podaną przez nas rękę, będziemy musieli wyciągnąć pięść - zapowiada Kolorz.

Szczególnie trudna sytuacja jest w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Zarząd planuje ograniczyć wydobycie do czterech dni w tygodniu, skoro nie ma zbytu na węgiel. Ograniczony ma być również zakres robót przygotowawczych, co zmniejszy front robót w przyszłości. Związkowcy na razie zrezygnowali z żądań płacowych, ale konsekwentnie domagają się określenia takiego wskaźnika wynagrodzeń w pierwszym kwartale, by mogli zarobić tyle, ile w czwartym kwartale minionego roku. Natomiast związkowcy z Sierpnia 80 wciąż negocjują podwyżkę w wysokości 12 proc. dla górników Katowickiego Holdingu Węglowego.

Pogotowie strajkowe w górnictwie rozpocznie się spokojnie, od wywieszenia flag na budynkach kopalń. Będą też masówki wśród załóg.

Solidarność nie odpuszcza spółkom górniczym - ogłosiła pogotowie strajkowe dla całej węglowej branży

Kopalnie od dziś są oflagowane, bo górnicza Solidarność ogłosiła pogotowie strajkowe w całej branży. Planowane są masówki, a do największej dojdzie 12 maja w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, gdzie konflikt płacowy ciągle narasta na sile. Uchwałę w sprawie pogotowia uchwaliła wczoraj Rada Sekcji Krajowej Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ Solidarność i dziś przekształciła się w Komitet Protestacyjno-Strajkowy. Decyzję tę podjęła z "powodu drastycznie pogarszającej się sytuacji w górnictwie oraz łamania praw pracowniczych i związkowych". Akcja wymierzona jest przede wszystkim w rząd, który, zdaniem związkowców, nie realizuje programu dla górnictwa, w tym strategii do 2015 roku i brakuje jakichkolwiek działań antykryzysowych, ratujących rynek pracy.

Sytuacja w górnictwie na Śląsku jest napięta od początku roku, we wszystkich spółkach węglowych toczyły się lub toczą spory zbiorowe w związku z żądaniami płacowymi. Spółki górnicze, ze względu na trwający kryzys i kłopot ze zbytem węgla, nie wyrażają zgody na podwyżki. W kopalniach katowickiej Kompanii Węglowej protesty płacowe zakończyły się jednak powodzeniem.

Nie przyniosła natomiast rezultatu wczorajsza tura negocjacji związkowców z Sierpnia 80 z zarządem Katowickiego Holdingu Węglowego. Rozmowy toczą się z udziałem mediatora, Jerzego Nowaka, przysłanego przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Sierpień 80 domaga się 12-procentowej podwyżki płac dla górników. Holding najpierw mówił o zamrożeniu wynagrodzeń, teraz proponuje, by o wzrośnie płac zdecydowano dopiero po wykonaniu półrocznego planu techniczno-ekonomicznego. Żadna strona nie ustępuje, eskalacja roszczeń na razie się nie zapowiada. Związkowcy poprosili o wyniki finansowe spółki za pierwszy kwartał i umówili się na kolejne negocjacje za kilkanaście dni.

Teresa Semik - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/996155.html

Kopalnie duszą się pod zwałami węgla
dziś
Na zwałach w kopalniach i elektrowniach zalega już ok. 6 mln ton węgla. Wydobycie jest ograniczane, a przyjęcia do pracy nowych górników wstrzymane. Kopalnie przygotowują plany kryzysowe. Związkowcy się burzą. Górniczy eksperci twierdzą jednak, że sytuacja nie jest tak zła, a "moce" zaoszczędzone na wydobyciu można przekazać na inwestycje. Czy to może być tak proste?

- Rok temu zarządy spółek węglowych płakały, że nie są w stanie zaspokoić nawet krajowych potrzeb i że konieczne są inwestycje. Teraz mają czas, by się tym zająć. Pieniądze też się znajdą dzięki funduszowi poręczeń kredytowych. Problem w tym, że rząd nie ma pomysłu na węgiel, a szefowie spółek boją się sami o tym decydować. W tej branży brak kompetentnych ludzi - twierdzi Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.

W najtrudniejszej sytuacji jest Jastrzębska Spółka Węglowa. Sprzedaje mniej, bo drastycznie zmalała produkcja stali. A to właśnie do hut głównie trafia jej węgiel (w formie koksu). Na zwałach w sześciu kopalniach leży już 1,4 mln ton węgla. Spółka wprowadza dni bez wydobycia. Po 30 kwietnia i 4 maja, fedrunku nie ma także dzisiaj.

- O ograniczeniu wydobycia myślimy na razie przez dwa miesiące z możliwością przedłużenia. To może być dzień w tygodniu bez wydobycia lub też likwidacja jednej zmiany produkcyj- nej. Decyzji jeszcze nie ma. Nad wyborem formy pracuje zespół przedstawicieli wszystkich kopalni - wyjaśnia Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW.

Takim rozwiązaniom sprzeciwiają się związkowcy. Chcieliby podwyżek, a postoje w wydobyciu oznaczałyby raczej zmniejszenie zarobków. Protesty wiszą w powietrzu. Tym bardziej, że od 11 maja to JSW, a nie poszczególne kopalnie będą pracodawcami górników. Liczba etatów związkowych zmniejszy się o 20. Górnicy będą mogli być oddelegowywani do pracy w innych kopalniach spółki. M.in. dlatego związkowcy przez tydzień pikietowali w Ustroniu i w Tychach pod domami wiceprezesa Mariana Ślęzaka i prezesa Jarosława Zagórowskiego. W poniedziałek m.in. w sprawie sytuacji w JSW w Warszawie rozmawiać ma zespół trójstronny do spraw górnictwa. Związkowcy zapowiadają, że w przypadku braku porozumienia we wtorek wyjdą na ulice.

- To pewne. Pojawimy się w Jastrzębiu. Chyba, że prezes Zagórowski wyemigruje z kraju. W przeciwnym wypadku nie uniknie spotkania z nami - podkreśla Bogusław Ziętek, przewodniczący WZZ Sierpień 80.

Związkowcy są zdesperowani, we wtorek przed siedzibą JSW może być naprawdę gorąco. Pozostałe spółki: Kompania Węglowa i Katowicki Holding Węglowy problem mają mniejszy, bo wydobywają głównie węgiel energetyczny. W Kompanii na zwałach leży obecnie 2,4 mln ton węgla.

- W porównaniu z planem ekonomicznym nasze wydobycie w tym roku będzie mniejsze o 2,6 mln ton, a sprzedaż o 6,6 mln ton. Wstrzymaliśmy też przyjmowanie nowych pracowników - mówi Zbigniew Madej, rzecznik KW.

W tym roku pracę w kopalniach Kompanii miało znaleźć 4000 górników. W pierwszym kwartale przyjęto 1088 osób. Z kolejnymi 450 osobami podpisano umowy o przyjęciu. To absolwenci szkół. Na tym koniec.

W KHW sytuacja jest lepsza. Tak przynajmniej zapewnia Ryszard Fedorowski, rzecznik spółki: - Węgiel leżący na zwałach nie jest dla nas aż takim problemem. Większość jest już sprzedana. Mamy umowy ze 180 autoryzowanymi dilerami i oni będą surowiec sukcesywnie odbierać - podkreśla.

Dodaje, że rosnące górki węgla to przede wszystkim specyfika wiosny. Po zakończeniu sezonu grzewczego surowca po prostu trzeba mniej.

- Wydobycie mamy zgodne z planem. Póki co nie ma mowy o jego zmniejszaniu. Oszczędności owszem szukamy, ale nie w płacach, bezpieczeństwie i w strategicznych inwestycjach. Ograniczamy wydatki w biurach, rezygnujemy z pewnych prac, które nie są niezbędne dla funkcjonowania spółki - podkreśla Fedorowski.

Twierdzi, że dzięki temu planowi kryzysowemu spółce powinno udać się utrzymać zatrudnienie na obecnym poziomie 20 tys. osób i poziom zarobków.

Tymczasem związkowcy obaw zarządu nie podzielają i chcą podwyżek. 6 maja WZZ Sierpień 80 z powodu braku porozumienia z zarządem w sprawie płac ogłosił w Holdingu pogotowie strajkowe. Holding planuje na ten rok kilka poważnych inwestycji. Pieniądze na nie (900 mln zł) mają się znaleźć z prowadzonej obecnie sprzedaży tzw. obligacji węglowych.

- Jednym z priorytetów jest zwiększenie wydobycia węgla niskosiarkowego dla energetyki. W ministerstwie środowiska złożyliśmy także wniosek o pozwolenie na eksploatację pola Brzezinka. Tam jest około 70 mln ton węgla. Chcemy dobrać się do tych złóż. Planujemy tam na miejscu wraz z inwestorem zbudować elektrownię. Prowadzimy w tej sprawie rozmowy - wyjaśnia Ryszard Fedorowski.

W tym roku KHW planuje też dokończyć techniczne połączenie w jedno centrum wydobywcze trzech kopalń: Murcek, Staszica i Wieczorka.

- Nie może też zabraknąć pieniędzy na bezpieczeństwo. Nasze wydatki na bhp z roku na rok się zwiększają - podkreśla Fedorowski.

Spółka nie planuje przyjęć do pracy. Priorytetem jest utrzymanie dotychczasowych miejsc pracy. To zła wiadomość dla 3 tysięcy polskich górników zatrudnionych w Czechach. Niepokojące wieści płyną m.in. z Karviny. Czesi boją się o pracę. Kiedy koncern OKD ogłosił 5-procentowe obniżki pensji albo zwolnienia grupowe, tamtejsze związki zażądały, by w pierwszej kolejności zwalniano Polaków z tzw. firm zewnętrznych.

Adldona Minorczyk-Cichy - POLSKA Dziennik Zachodni

http://katowice.naszemiasto.pl/wydarzenia/996157.html



Wit - Wto Maj 12, 2009 5:37 pm
Związkowcy na dół do roboty. Od poniedziałku
Tomasz Głogowski 2009-05-08, ostatnia aktualizacja 2009-05-09 01:13:18.0



Wszyscy związkowcy, zamiast siedzieć w biurach, mają od poniedziałku wrócić do zwykłej pracy w kopalni - zdecydował w piątek zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej. - Niech ktoś wyleje na głowę prezesa kubeł zimnej wody, bo łamie prawo - odpowiada Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności".

Jeżeli ktoś myślał, że do tej pory atmosfera w JSW była napięta, to sytuację, do której teraz doszło, można nazwać wojną. Poszło o ujednolicenie tzw. układu zbiorowego pracy. Zarząd firmy chce, aby pracodawcą górników była Jastrzębska Spółka Węglowa, a nie tak jak dotychczas poszczególne kopalnie. Wprowadzenie tych samych zasad ma ułatwić zarządzanie spółką w czasie kryzysu i wyeliminować patologie, m.in. to, że dziś górnicy na tych samych stanowiskach i z tym samym stażem pracy mają różne wynagrodzenia.

Na wprowadzenie jednolitego układu zbiorowego pracy nie zgodziły się jednak związki zawodowe działające w jastrzębskiej spółce. Żaden nie podpisał porozumienia w tej sprawie, chociaż umożliwiało związkowcom zachowanie oddelegowań i wynagrodzeń na dotychczasowych zasadach do końca czerwca w zamian za ograniczenie liczby związkowcy etatów.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Wczoraj dyrektorzy kopalń wchodzących w skład JSW poinformowali związkowców, że od poniedziałku 11 maja ich organizacje zakładowe tracą swój status. Oddelegowani do pracy w biurach działacze - a jest ich w JSW ponad 60 - mają zgłosić się do swoich dawnych kierowników na oddziałach i wrócić do pracy. Dla większości z nich oznacza to powrót na dół kopalni. - Niepodjęcie pracy będzie potraktowane jako ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych - ostrzega zarząd JSW.

- Stawi się pan w poniedziałek u swojego dawnego kierownika gotowy do pracy? - pytamy Sławomira Kozłowskiego, przewodniczącego "Solidarności" w JSW.

- Do swojego kierownika to pan może przyjść, a mnie chroni ustawa o związkach zawodowych i żadne oświadczenie prezesa tego nie zmieni. To jakaś paranoja. Żyjemy w kraju demokratycznym, wśród ludzi, którzy demokracji nie uznają - denerwuje się przewodniczący Kozłowski i przekonuje, że Jarosław Zagórowski, prezes JSW, szuka pretekstów, by w najbliższym czasie zwolnić niewygodnych związkowców dyscyplinarnie z pracy. - Do tego to wszystko zmierza - dodaje Kozłowski.

Wtóruje mu Andrzej Ciok, wiceprzewodniczący "S" w spółce. - Prezesowi wydaje się, że jest stan wojenny, a on rządzi dekretami - przekonuje.

Tymczasem pragnący zachować anonimowość przedstawiciel spółki ocenił w rozmowie z PAP, że duża część działaczy związkowych pełniących swoje funkcje od kilkunastu lat nie byłaby w stanie wrócić do pracy fizycznej na dawne stanowiska. - To grupa ludzi, którzy pozbawieni związkowych stanowisk nie będą w stanie znaleźć sobie miejsca, dinozaury, z których opada puder - powiedział.

Związkowcy zaprzeczają, że walczą o własne interesy, i zapewniają, że chodzi im tylko o dobro firmy. Zarzucają szefom JSW nieudolność i brak kompetencji. W pierwszym kwartale tego roku sprzedaż węgla z JSW spadła o 25 proc., a przychody o 31 proc. Na wtorek 12 maja związkowcy zapowiadają wielką górniczą manifestację. Do Jastrzębia-Zdroju może przyjechać kilka tysięcy górników, także z Kompanii Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego. Demonstranci mają przejść spod pomnika Porozumień Jastrzębskich przy kopalni Zofiówka, przez prawie całe miasto, aż pod siedzibę JSW.

Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności", zapowiada, że w poniedziałek podczas spotkania z przedstawicielami rządu w ramach Komisji Trójstronnej górnicze związki poinformują Ministerstwo Gospodarki o działaniach zarządu JSW. - Ktoś powinien wylać na głowę prezesa Zagórowskiego kubeł zimnej wody. Nie dość, że dąży do wojny, to jeszcze łamie prawo. To pierwszy przypadek w historii, gdy pracodawca decyduje o tym, czy związki zawodowe mają istnieć, czy nie - przekonuje Kolorz.

Związkowcy nie przyszli do roboty w kopalni
Tomasz Głogowski 2009-05-11, ostatnia aktualizacja 2009-05-12 08:08:43.0



Żaden z ponad 60 związkowców z Jastrzębskiej Spółki Węglowej nie przyszedł w poniedziałek do swojej dawnej pracy w kopalni. - Większość wzięła urlopy - usłyszeliśmy w spółce.

Jarosław Zagórowski, prezes JSW, wydał w piątek zarządzenie, które odbiło się szerokim echem. Ponieważ związki zawodowe działające w spółce węglowej nie podpisały jednolitego układu zbiorowego pracy, spółka uznała, że wszyscy działacze oddelegowani do pracy związkowej w biurach - a w JSW jest ich ponad 60 - muszą w poniedziałek stawić się u swoich dawnych kierowników w oddziałach i wrócić na dawne stanowiska pracy. Żaden ze związkowców nie posłuchał prezesa.

Dowiedzieliśmy się, że trzech działaczy pojechało w delegację na odbywający się w poniedziałek w Warszawie Zespół Trójstronny, gdzie dyskutowano o sytuacji w górnictwie, a reszta wzięła urlopy. - Mają sporo dni do wykorzystania, więc nie było z tym żadnych kłopotów - przyznaje Katarzyna Jabłońskia-Bajer, rzeczniczka JSW. Zastrzega, że spółka nie monitorowała dokładnie, co ostatecznie zrobili działacze. - Nie chcemy, aby posądzano nas, że ich prześladujemy - mówi rzeczniczka.

Tymczasem prezes Zagórowski, który w poniedziałek rano był gościem TVN24, wyjaśniał, że ujednolicenie układu zbiorowego pracy tak, by pracodawcą górników była Jastrzębska Spółka Węglowa, a nie - tak jak dotychczas - poszczególne kopalnie, ułatwi zarządzanie spółką w czasie kryzysu. Jego zdaniem związkowcy nie chcą się na to zgodzić właśnie w obawie przed utratą stołków. Po wprowadzeniu nowych zasad liczba związkowych etatów od razu zmalałaby z 61 do 40. JSW zaoszczędziłaby na tym kilka milionów złotych rocznie. - Niektórzy z etatowych działaczy sprawują swoje funkcje od 18 lat! Dawno już zapomnieli, co to praca na kopalni - mówił prezes Zagórowski. Ujawnił, że związkowcy rekordziści zarabiają od 6 do 14 tys. zł brutto miesięcznie. - To prawie tyle samo, ile zarabiają członkowie zarządu spółki - stwierdził prezes.

Przedstawiciele JSW zapewniają, że zarządzenie o odesłaniu związkowców do dawnych zajęć nie oznacza, że związki zawodowe w Jastrzębskiej Spółce Węglowej przestają istnieć. - Działacze dalej mogą wykonywać swoje obowiązki, tyle że społecznie, po godzinach pracy. Nie mogą liczyć na oddelegowanie do pracy związkowej, za które otrzymywali normalne wynagrodzenie - mówi Jabłoński-Bajer.

Spółka przekonuje, że w momencie, gdy związki zlikwidują komisje w poszczególnych kopalniach i przeprowadzą wybory do organizacji działających w całej JSW, firma znów będzie mogła oddelegować część działaczy do biur. Ale wtedy liczba związkowych etatów zmniejszy się o ponad 20.

Związkowcy nie chcą o tym słyszeć: - Chroni nas ustawa o związkach zawodowych, która jest ważniejsza niż jakieś zarządzenia prezesa - mówi Sławomir Kozłowski, przewodniczący "Solidarności" w JSW. Zapowiada, że jeżeli spółka będzie chciała zwolnić tych, którzy w poniedziałek nie stawili się w dawnych oddziałach, sprawy trafią do sądu.

Na 12 maja związkowcy zapowiadają wielką górniczą manifestację. Do Jastrzębia-Zdroju może przyjechać kilka tysięcy górników, także z Kompanii Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego. Demonstranci mają przejść spod pomnika Porozumień Jastrzębskich przy kopalni Zofiówka, przez prawie całe miasto, aż pod siedzibę JSW.

Z ostatniej chwili

W poniedziałek, podczas obraz tzw. górniczego zespołu trójstronnego w Warszawie, w którym uczestniczyli przedstawiciele spółek węglowych, Ministerstwa Gospodarki oraz związkowcy, ustalono, że sytuację w JSW zbada Państwowa Inspekcja Pracy. Inspektorzy ustalą, czy Jastrzębska Spółka Węglowa ma prawo dokonać zmian organizacyjnych. Prezes Zagórowski zobowiązał się, że do tego czasu związkowców, którzy nie przyszli w poniedziałek do pracy w kopalniach, nie spotkają żadne konsekwencje służbowe.



Kris - Śro Maj 13, 2009 8:37 pm
Enea wybierze Bogdankę zamiast Silesii?

Jak pisze "Rzeczpospolita", sprzedaż kopalni Silesia stoi pod znakiem zapytania. Jedyny oferent - Enea - ma zakusy na prywatyzowaną Bogdankę.

Poznańska spółka energetyczna Enea startuje w drugiej próbie sprzedaży przez Kompanię Węglową (KW) Silesii w Czechowicach-Dziedzicach. Jeśli nie kupi zatrudniającego ok. 900 osób zakładu - najmniejsza kopalnia KW zostanie zamknięta. Największa górnicza spółka w Europie nie ma pieniędzy na sięgnięcie po jej nowe złoża.

Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że jeśli Enea będzie musiała wyłożyć zbyt wiele na uruchomienie nowego złoża, nie kupi kopalni. Zwłaszcza że inwestycja w Silesię to tylko niewielka część wydatków inwestycyjnych Enei, która planuje budowę dwóch bloków po 1000 MW w elektrowni Kozienice oraz projekty związane z odnawialnymi źródłami energii. Poza tym jest zainteresowana odkupieniem od Skarbu Państwa akcji Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin z kopalniami.

– Enea powinna się skupić na najlepszej polskiej kopalni, Bogdance, która debiutuje w czerwcu na giełdzie – mówi „Rzeczpospolitej” osoba z branży górniczej. – Zwłaszcza że ku temu prędzej skłaniałby się Vattenfall (posiada ok. 19 proc. udziałów w Enei – przypomina "Rzeczpospolita"). (www.wnp.pl)
http://ww6.tvp.pl/6605,20090511905336.strona



Kris - Śro Maj 20, 2009 8:24 pm
Kompania Węglowa spłaciła stare długi wobec gmin górniczych

Kompania Węglowa (KW) spłaciła wszystkie stare długi wobec gmin górniczych, przejęte sześć lat temu po pięciu dawnych spółkach węglowych. Samorządy dostały w ratach 518,4 mln zł, a 101,9 mln zł odsetek umorzono.


fot. arch.

O zakończeniu trwającego od 2004 r. do końca kwietnia tego roku procesu spłat poinformował w środę rzecznik KW Zbigniew Madej. Podkreślił, że firma spłaciła długi, choć dotąd nie otrzymała całości obiecanego przez rząd m.in. na ten cel dokapitalizowania brakuje ponad 400 mln zł. Chodzi głównie o należne samorządom tzw. opłaty eksploatacyjne z tytułu prowadzenia eksploatacji węgla w danej gminie, a także podatek od nieruchomości. Powołana w 2003 r. z kopalń pięciu dawnych spółek KW przejęła w sumie 665,4ĂĄmlnĂĄzł zaległości wobec gmin Ĺą 498 mln zł z tytułu opłaty eksploatacyjnej i 167,4 mln zł podatku od nieruchomości, wraz z odsetkami.

Restrukturyzacja tego długu polegała przede wszystkim na porozumieniach z gminami, które w większości zgodziły się na ratalną spłatę (od maja 2004 do kwietnia 2009) i umorzenie odsetek. Część środków gminy zwindykowały. W sumie do kas samorządów, w ramach zwartych porozumień, wpłynęło 378,5 mln zł z tytułu opłaty eksploatacyjnej 139,4 mln zł podatku od nieruchomości. Dodatkowe pół miliona, wraz z odsetkami, KW zapłaciła tym gminom, którym była winna poniżej 100 tys. zł.

"Restrukturyzacja finansowa przejętych przez KW zobowiązań wobec gmin odbywała się przy przychylnej postawie wielu z nich, jednak część gmin odmówiła podpisania jakichkolwiek porozumień, dochodząc wierzytelności na drodze egzekucji" powiedział rzecznik. Z danych wynika, że wyegzekwowane przez gminy oraz przedawnione środki to ok. 45 mln zł. Spłata poddanych restrukturyzacji zobowiązań nie kończy jednak całkowicie sprawy starych długów wobec samorządów. Od wielu miesięcy trwa spór prawny, czy podatkiem od nieruchomości powinny być opodatkowane także podziemne budowle. Ostateczne rozstrzygnięcia nie zapadły, choć w większości sądy nakazywały spółkom węglowych zapłatę podatku na rzecz gmin. W tym roku KW utworzyła na ten cel rezerwę w wysokości 220 mln zł. Na tę kwotę składa się ok. 35 mln zł za ten rok oraz 185 mln zł rezerw na podatek za lata 2004-2008.

"Gminy żądają uregulowania przez Kompanię Węglową nienależnego podatku od wyrobisk górniczych za lata 2003-2009. Biorąc pod uwagę terminowe regulowanie bieżących zobowiązań oraz nasz wysiłek związany ze spłatą +starych+ długów, przejętych ze spółek węglowych,ĂĄtaka roszczeniowa postawa niektórych gmin budzi nasze niezrozumienie" ocenił Madej. Potwierdził, że niektóre samorządy egzekwują ten podatek przez komorników, co według rzecznika "w przyszłości może doprowadzić do sytuacji, którą przeżywają dzisiaj niektóre gminy, to jest braku środków na spłatę zobowiązań powstałych w wyniku wcześniej wydanych błędnych decyzji urzędników". Madej nie ujawnił, jakie kwoty zostały wyegzekwowane przez komorników. Na początku roku przedstawiciele KW mówili o 18 mln zł. KW zapewnia, że bieżące zobowiązania wobec gmin górniczych reguluje w terminie. W sumie w latach 2004-2008 firma zapłaciła samorządom ponad 1,5 mld zł. (PAP)

http://ww6.tvp.pl/6605,20090520907521.strona



Wit - Pon Maj 25, 2009 8:09 pm
Żony górników piszą e-maile: Co z wydobyciem?
Tomasz Głogowski 2009-05-25, ostatnia aktualizacja 2009-05-25 21:45:28.0



Od kilku dni w Jastrzębskiej Spółce Węglowej urywają się telefony i maile. - Czy to prawda, że w lipcu kopalnie wstrzymają wydobycie? Co z nami będzie? - pytają zrozpaczeni górnicy oraz... ich żony. Prezes spółki uspokaja w specjalnym oświadczeniu.

"Jestem żoną górnika z kopalni Jas-Mos. Mamy małe dziecko i kredyt mieszkaniowy na głowie. Mąż przyszedł właśnie z pracy i powiedział, że podobno przez cały lipiec kopalnia nie będzie wydobywać węgla. Czy to prawda? Nie wiem, jak sobie poradzimy, gdy dostanie jeszcze mniejszą wypłatę" - to tylko jeden z kilkudziesięciu rozpaczliwych e-maili, które trafiły niedawno do Jarosława Zagórowskiego, prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Z powodu załamania się zbytu na węgiel koksowy firma znalazła się w potężnych tarapatach.

Piszą i telefonują górnicy, ich żony, a nawet rodzice uczniów, którzy w tym roku kończą górniczą zawodówkę i liczą na zatrudnienie w kopalni. - Czy syn rzeczywiście będzie miał zapewnioną pracę na dole? Czy to prawda, że zamknięta zostanie kopalnia Jas-Mos? Podobno jest już wyrok na Borynię? Dlaczego emeryci nie odchodzą z pracy i blokują miejsca młodym? - pytają zdezorientowani ludzie.

Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW, zapewnia, że spółka stara się odpowiadać na każdy, nawet najmniejszy sygnał. - Uspokajamy, że nie ma mowy o zamykaniu kopalń czy zwalnianiu ludzi. Sądzę, że większość osób udaje się nam przekonać, ale pewnie nie wszystkich. Atmosfera jest nerwowa - nie ukrywa rzeczniczka.

Jabłońska-Bajer przyznaje, że najwięcej zamieszania zrobiła ostatnio plotka, która lotem błyskawicy obiegła Jastrzębie i okoliczne miejscowości. Poszło o całkowite wstrzymanie wydobycia w lipcu. Wielu górników potraktowało to jako początek zbliżającego się końca JSW i wchodzących w jej skład kopalń...

Prezes Zagórowski, by uspokoić nastroje, wziął niedawno udział w internetowym czacie (w portalu jasnet.pl), podczas którego odpowiedział na prawie 200 pytań dotyczących przyszłości JSW. Ale w sprawie wolnego lipca nawet to nie pomogło. Spółka musiała więc opublikować specjalne oświadczenie: „Zarząd nigdy nie rozważał takiej możliwości ani też nie prowadził żadnych analiz dotyczących takiego rozwiązania. Wprowadzone do tej pory działania oszczędnościowe, w tym ograniczenie wydobycia do czterech dni w tygodniu, są wystarczające i pozwalają dostosować wielkość produkcji do istniejących możliwości sprzedaży” - zapewnił w oświadczeniu Jarosław Zagórowski.

Odkąd ze względu na kryzys w maju i czerwcu wprowadzono w jastrzębskich kopalniach wolne piątki, 23-tysięczna załoga JSW dostała po kieszeni. Przeciętni górnicy z powodu tzw. postojowego tracą około 400 zł miesięcznie. Skończyły się też nadgodziny za soboty i niedziele, który były sporym zastrzykiem dla rodzinnych budżetów. Dla niektórych górników brak możliwości dorobienia w weekendy oznacza wypłatę mniejszą nawet o 700 zł.

Spółka przekonuje, że plan oszczędnościowy zaczyna przynosić efekty. Pracujące tylko przez cztery dni w tygodniu kopalnie nie mają już kłopotu ze zbytem i sprzedają cały wydobyty węgiel. Nic - zdaniem JSW - nie trafia już na zwały. Wolne piątki, soboty i niedziele pozwalają zdaniem Zagórowskiego uniknąć zwolnień pracowników.

- Tylko żeby jeszcze ktoś nie siał tych wrednych plotek - usłyszeliśmy w poniedziałek w siedzibie JSW.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tohuwabohu.xlx.pl



  • Strona 19 z 23 • Wyszukiwarka znalazła 1325 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • resekcja.pev.pl
  •