[Gospodarka] Górnictwo i sprawy z nim związane
Wit - Czw Lis 30, 2006 11:10 pm
Szansa na pracę w kopalniach
Tomasz Głogowski
2006-11-30, ostatnia aktualizacja 2006-11-30 21:58
Górnicze związki zawodowe chcą natychmiastowych przyjęć do kopalń. Pracę mogłoby znaleźć nawet 5 tys. osób, ale musi się na to zgodzić Ministerstwo Gospodarki.
Tragedia w Halembie, gdzie zginęło 23 górników, może otworzyć bramy kopalń dla nowych pracowników dołowych. Większość górników poległych 21 listopada była pracownikami firmy zewnętrznej, która tylko świadczyła usługi dla Halemby. W całym górnictwie w podobnych firmach pracuje około 25 tys. ludzi. Fedrują węgiel jak etatowi pracownicy kopalń, ale nie mają przywilejów górniczych. Związkowcy chcą to zmienić. Domagają się od Ministerstwa Gospodarki natychmiastowych przyjęć do górnictwa. - Na dole brakuje rąk do pracy, ale szefowie spółek węglowych do tej pory nie reagowali. Taniej było wynająć firmę z zewnątrz, niż zatrudniać górników. Wszyscy widzieliśmy, jak to się skończyło - mówi Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności".
Związkowcy chcą, aby przyjęcia do śląskich kopalń rozpoczęły się już na początku przyszłego roku. Ich zdaniem, żeby prowadzić bezpieczne wydobycie, w samej tylko Kompanii Węglowej trzeba zatrudnić około 5 tys. ludzi. Nowi pracownicy mają rekrutować się głównie z firm zewnętrznych, bo przeszli już przeszkolenie górnicze. - To zazwyczaj młodzi ludzie, którzy chcą pracować na dole i akceptują związane z tym ryzyko. W firmie prywatnej zarabiają marne grosze i często są wykorzystywani. Jako etatowi pracownicy kopalni mogliby liczyć na lepsze warunki - uważa Kolorz.
Zamkniętą drogę do kopalń mieliby jednak emeryci i górnicy, którzy w latach 90. wzięli jednorazowe odprawy. - Inaczej, żeby było sprawiedliwie, pozostałym górnikom też trzeba by wypłacić po 40 tys. zł premii. Na to oczywiście nikt się nie zgodzi - mówi Kolorz.
- W miejsce każdego odchodzącego na emeryturę do kopalni powinien trafić młody człowiek. W górnictwie muszą być przyjęcia na szerszą skalę. Szkół górniczych jest niewiele, nie nadążają z kształceniem - przekonuje Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.
Paweł Poncyljusz, który spotkał się wczoraj ze związkowcami w Katowicach, przyznał, że trzeba poważnie zastanowić się nad przyjęciami do górnictwa, tak jak nad dalszym funkcjonowaniem firm zewnętrznych w kopalniach. - Będziemy o tym rozmawiać - obiecał.
To ważna deklaracja, bo do tej pory ministerstwo nie chciało słyszeć o zwiększaniu zatrudnienia w Kompanii Węglowej. Zgodę na przyjęcia dostały tylko Katowicki Holding Węglowy i Jastrzębska Spółka Węglowa, Kompania zaś otrzymała jedynie zielone światło na uruchomienie klas górniczych. To jednak nie rozwiązuje problemu. W tym roku kopalnie KW zatrudniły pierwszych 23 absolwentów, w latach 2007-2008 planują przyjąć około 340 osób.
Tymczasem na dole, według związkowców, brakuje tysięcy rąk do pracy. Ministerstwa Gospodarki dotychczas wymagało od kopalń zwiększenia wydajności, ale bez zwiększania zatrudnienia.
Wiceminister Poncyljusz obiecał też wczoraj, że w najbliższym czasie specjalna komisja przeprowadzi kontrolę nie tylko w Halembie, ale we wszystkich śląskich kopalniach. Znajdą się w niej przedstawiciele ministerstw: gospodarki, pracy i spraw wewnętrznych. Kontrola ma nie tylko ujawnić poziom bezpieczeństwa w kopalniach, ale też wyjaśnić, czy na dole rzeczywiście brakuje rąk do pracy.
Krótka rozmowa między związkowcem a ministrem
Podczas spotkania w sprawie bezpieczeństwa w kopalniach, rozmowa związkowców z wiceministrem zeszła na temat emerytur górniczych. Pytał Andrzej Ciok z górniczej "Solidarności", a odpowiadał wiceminister Paweł Poncyljusz.
Ciok: - To w tym układzie, do kiedy mają pracować związkowcy?
Poncyljusz: - Do 65. roku życia.
Ciok: - A co potem?
Poncyljusz: - Potem poślemy po was karetkę i podamy pavulon.
Zaległa cisza, po kilkudziesięciu sekundach pierwszy odezwał się Poncyljusz: - Przepraszam, żartowałem.
martin13 - Pią Gru 01, 2006 8:38 pm
Nie będzie osłon socjalnych dla górników
Tomasz Głogowski
2006-12-01, ostatnia aktualizacja 2006-12-01 19:35
Nie będzie jednorazowych odpraw dla pracowników powierzchni kopalń! To oznacza, że zapowiadana reforma górniczej administracji skończy się wielką klapą.
Szacuje się, że w samej tylko Kompanii Węglowej z pracy powinno odejść od 1500 do 1700 pracowników administracji. Ze wszystkich śląskich kopalń - ponad 3 tys. ludzi zatrudnionych na powierzchni. W nowej strategii dla górnictwa, która ma obowiązywać do 2015 roku, znalazły się propozycje specjalnych osłon socjalnych dla nich. Każdy z pracowników, któremu zostało do emerytury więcej niż cztery lata, mógłby skorzystać ze stypendium na przekwalifikowanie. Po nim miałby do wyboru: 75 tys. zł jednorazowej odprawy lub 50 tys. pożyczki na otwarcie własnej firmy. Ministerstwo Gospodarki zaproponowało też, by odchodzącym ludziom wypłacać po 3 tys. zł na dojazdy w celu szukania nowej posady.
Osłony socjalne miały być finansowane przez spółki węglowe. Ta propozycja od początku nie podobała się związkowcom, którzy alarmowali, że kopalnie nie mają na to pieniędzy. Obliczono, że sama tylko Kompania Węglowa musiałaby wydać na odprawy, pożyczki i bilety ok. 200 mln zł, a dziś jej na to po prostu nie stać. Tegoroczny zysk spółki będzie znacznie mniejszy, niż zakładano, i nie przekroczy 50 mln zł.
W miniony czwartek, gdy w Katowicach zjawił się Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki, okazało się, że resort pod naciskiem związkowców wycofał się z osłon socjalnych dla górników. Ze strategii zniknął zapis, że spółki węglowe będą musiały płacić jednorazowe odprawy.
Czy to oznacza, że w przypadku zwolnień na powierzchni ludzie zostaną bez żadnych zabezpieczeń?
Związkowcy przekonują, że taka ewentualność nie wchodzi w ogóle w grę. - Odprawy powinny być finansowane z budżetu państwa, a nie przerzucane na barki kopalń. Są na to pieniądze, chociażby z Unii Europejskiej. Trzeba tylko umiejętnie po nie sięgnąć. Jeżeli rząd chce zwalniać górników, musi się liczyć z tym, że będzie musiał za to zapłacić - przekonuje Andrzej Chwiluk, szef Związku Zawodowego Górników w Polsce.
- Nie ma mowy o wydawaniu budżetowych pieniędzy na pomoc dla odchodzących górników - usłyszeliśmy wczoraj w Ministerstwie Gospodarki.
Mamy więc kolejny pat w górnictwie. Najpewniej skończy się tak, że po raz kolejny na powierzchni kopalń nie zostanie przeprowadzona żadna restrukturyzacja. Pracownicy zostaną na siłę "upchani" w biurach i dotrwają w nich do emerytury. Wielu zresztą na to liczy. - Jakbym zamiast 50 tys. zł dostał 500 tys., to może zastanowiłbym się nad odejściem - mówi jeden z nich.
Chwiluk nie widzi takiego zagrożenia. Przekonuje, że po unijne pieniądze mogłaby sięgnąć zreformowana Górnicza Agencja Pracy, ale nie po to, by rozdawać gotówkę, ale uczyć ludzi, jak znaleźć pracę poza bramą kopani. Problem tylko w tym, że ministerstwo chce zlikwidować GAP. Twierdzi, że do tej pory agencja pracowała mizernie. Pomogła garstce górników w znalezieniu nowego zajęcia.
Pieczar - Pon Gru 04, 2006 2:41 pm
Edward Nowak: Kompania Węglowa powinna zostać dokapitalizowana
www.wnp.pl
Wielokrotnie przypominaliśmy się resortom gospodarki i skarbu. I nadal podtrzymujemy postulat o konieczności dokapitalizowania Kompanii Węglowej - podkreśla w rozmowie z dziennikarzem portalu wnp.pl Edward Nowak, przewodniczący Rady Nadzorczej Kompanii Węglowej.
Kompania Węglowa nie może się doczekać obiecanego dokapitalizowania w wysokości 416 mln zł. Czy coś ostatnio drgnęło w tej kwestii?
- Niestety nie. Wielokrotnie przypominaliśmy się resortom gospodarki i skarbu. I nadal podtrzymujemy postulat o konieczności dokapitalizowania Kompanii Węglowej. Dla nas najważniejsze są oczywiście pieniądze. Jeżeli natomiast miałoby chodzić o akcje, to takie, które posiadają realną wartość i które można spieniężyć.
Jednak minister skarbu Wojciech Jasiński nie kwapi się, by dokapitalizować Kompanię Węglową.
- Ja wiem tyle, że było zobowiązanie dokapitalizowania Kompanii. A złożonych obietnic należy dotrzymywać.
Wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz uważa, że Kompania Węglowa będzie musiała sprzedać Południowemu Koncernowi Energetycznemu kopalnię Bolesław Śmiały. Jak Pan się odnosi do tego pomysłu?
- Nie jestem zwolennikiem "wyjmowania" kopalni ze struktur Kompanii Węglowej. Natomiast, jeżeli już taka koncepcja miałaby być realizowana - to kopalnia Bolesław Śmiały ostatecznie mogłaby trafić w struktury PKE. Ta kopalnia wymaga poczynienia znaczących inwestycji i być może PKE byłby w stanie je zrealizować. Choć z drugiej strony słyszałem, że PKE ma tak szeroki plan inwestycyjny do wykonania, że inwestycji w kopalnię Bolesław Śmiały mógłby już nie wykonać. Generalnie nie mam entuzjazmu do takich projektów, by z Kompanii wyjmować jakieś kopalnie.
Pieczar - Pon Gru 04, 2006 2:48 pm
JSW: giełda wesprze wydobycie
Puls Biznesu
Jastrzebska Spolka Weglowa, Kopalnia Borynia (Jestrzebie Zdroj)
15 grudnia Rada Nadzorcza zapozna się z planami inwestycyjnymi JSW. Sięgają one aż 4 mld zł. Część pieniędzy dostarczy GPW.
Zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), największego producenta węgla koksowego w Europie, pracuje nad nową strategią na lata 2007-15. Dokument ma być gotowy na początku przyszłego roku i wpisywać się w plany rządu wobec branży - napisał "Puls Biznesu".
- Najważniejsze zadanie to inwestycje, które pozwolą na utrzymanie mocy produkcyjnych i pozycji na rynku międzynarodowym - mówi Daniel Ozon, wiceprezes JSW.
JSW szacuje, że nakłady na inwestycje w kopalniach wyniosą w najbliższych dziesięciu latach około 4 mld zł. 15 grudnia z planami zarządu zapozna się rada nadzorcza.
JSW jest skazana na inwestycje. Musi udostępnić nowe pokłady węgla. Już na początku przyszłego roku rozpocznie rozbudowę kopalni Zofiówka i Pniówek. Trwają też przygotowania do prac związanych z udostępnieniem około 300 mln ton węgla w rezerwowym polu Bzie-Dębina. To wszystko kosztuje, a zyski spadają. Dlatego zarząd musi poszukać pieniędzy. Wiceprezes spółki liczy, że część uda się zdobyć na GPW pod koniec 2007 r. lub na początku 2008 r. Według Pawła Poncyljusza, wiceministra gospodarki odpowiedzialnego za branżę, na giełdę może trafić 25-30 proc. akcji JSW. Załoga otrzyma 15 proc - czytamy w "PB".
Dotychczas górnicy sceptycznie podchodzili do planów przekształceń własnościowych.
- Przedstawiamy dyrektorom i pracownikom wszystkie aspekty prywatyzacji - mówi wiceprezes.
JSW, która skupia 5 kopalni, ma także udziały w spółkach niezwiązanych z wydobyciem.
- Przed prywatyzacją chcemy uporządkować grupę kapitałową - podkreśla Daniel Ozon.
Są w niej m.in. Koksownia Przyjaźń (88 proc. udziałów) i Polski Koks (pośrednio 75 proc.). W drugiej spółce ma być zlikwidowany Zakład Zaopatrzenia i Logistyki, a jego działalność przejmie JSW. To oznacza wzrost rocznych przychodów o około 200 mln zł.
Zarząd JSW liczy, że przed prywatyzacją spółka zostanie dokapitalizowana akcjami samodzielnej kopalni Budryk, specjalizującej się również w produkcji węgla koksowego. Decyzje rządowe w tym zakresie zapadną w przyszłym roku. Spółka nie otrzyma natomiast zapowiadanych 73 proc. akcji dwóch koksowni: Zabrze i Wałbrzych.
Wit - Pią Gru 08, 2006 12:48 am
Pijarowcy mają przekonać górników do prywatyzacji
Tomasz Głogowski2006-12-07, ostatnia aktualizacja 2006-12-07 21:56
Jastrzębska Spółka Węglowa chce w nietypowy sposób przekonać górników, by zgodzili się wprowadzić spółkę na giełdę. JSW wynajęła specjalną firmę pijarowską, która ma tworzyć przyjazny klimat wokół prywatyzacji
Szefowie JSW 15 grudnia przedstawią radzie nadzorczej plany gigantycznych inwestycji i wstępny scenariusz wprowadzenia spółki na Giełdę Papierów Wartościowych. Do częściowej prywatyzacji jastrzębskich kopalń mogłoby dojść już w przyszłym roku. Rząd chce sprzedać od 35 do 45 proc. akcji JSW, zachowując pakiet kontrolny.
Wcześniej jednak szefowie JSW muszą wykonać trudniejsze zadanie: przekonać górników, że prywatyzacja im się opłaci. Nie będzie to łatwe, bo do tej pory wszystkie próby spaliły na panewce. Dwa lata temu górnicy powiedzieli "nie" w referendum prywatyzacyjnym. Do następnego głosowania nowy zarząd JSW postanowił dobrze się przygotować. Niedawno ogłosił konkurs na firmę pijarowską, która ma m.in. przekonywać górników, że na prywatyzacji zyskają. Przetarg wygrał PBL z Warszawy, która współpracuje m.in. z Hutą Częstochowa. Jednym z argumentów, przemawiających za wyborem właśnie tej firmy, było jej doświadczenie w rozmowach ze związkowcami. - Można ich przekonać do prywatyzacji pod warunkiem, że niczego się przed nimi nie ukrywa - uważa Jacek Łęski z PBL.
- Chcemy stworzyć wokół prywatyzacji dobry klimat, dlatego sięgnęliśmy po fachowców. Już zorganizowaliśmy kilka spotkań z załogą i dyrektorami kopalń, przygotowujemy się do następnych - mówi Daniel Ozon, wiceprezes JSW. - W każdej szanującej się firmie są osoby odpowiedzialne za komunikowanie się z załogą. Dlaczego w kopalniach miałoby być inaczej - dodaje.
Jacek Łęski: - Przede wszystkim postawimy na edukację. W zakładowej gazetce będziemy tłumaczyć górnikom, czym jest giełda, jak działa, jakie płyną z niej korzyści, ale także i zagrożenia.
Najmocniejszym atutem w negocjacjach będą zapewne pieniądze. Gdyby do prywatyzacji doszło, górnicy dostaliby do podziału co najmniej 15 proc. akcji JSW, które w momencie giełdowego debiutu mogliby sprzedać i zamienić na gotówkę.
- Nie jesteśmy przeciwni prywatyzacji z samego założenia. Chcemy jednak dokładnie wiedzieć, co na tym zyska załoga. Żeby nie było tak, że menedżerowie dostaną górę akcji, a zwykli górnicy jakieś mizerne resztki - mówi Zenon Dąbrowski, szef Związku Zawodowego Górników w Polsce w JSW.
Tymczasem z symulacji, do których dotarła "Gazeta", wynika, że średnio każdy z górników dostałby w akcjach od 40 do 50 tys. zł. To jednak tylko prognozy, bo nieznane są jeszcze wycena spółki ani tym bardziej kurs akcji.
- Podział akcji pracowniczych będzie przejrzysty i sprawiedliwy. Będziemy to konsultować ze związkami - zapewnia prezes Ozon.
JSW potrzebuje pieniędzy z giełdy, bo w przyszłym roku rozpocznie rozbudowę kopalń Zofiówka i Pniówek. Skala inwestycji będzie ogromna, niespotykana od wielu lat w górnictwie - spółka wyda ponad 3 mld zł. Szefowie JSW ostrożnie szacują, że wprowadzenie spółki na giełdę przyniosłoby ok. 1 mld zł, a więc jedną trzecią pieniędzy potrzebnych na inwestycje. Reszta ma pochodzić z oszczędności i przyszłych zysków.
Pieczar - Pon Gru 11, 2006 8:55 pm
Kompania Węglowa zaostrza kryteria wyboru firm zewnętrznych
GAZETA WYBORCZA
Lepsze urządzenia zabezpieczające przed metanem i dużo ostrzejsze kryteria wyboru firm zewnętrznych pracujących dla kopalń - to pierwsze posunięcia szefów Kompanii Węglowej po tragedii w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej.
Trzy tygodnie temu wybuch pyłu węglowego zabił w kopalni Halemba 23 górników, z których 15 było pracownikami firmy zewnętrznej Mard. Wczoraj rada nadzorcza Kompanii Węglowej, do której należy Halemba, postanowiła zaostrzyć kryteria wyboru firm, które świadczą usługi dla kopalń. Do tej pory przedsiębiorstwa zewnętrzne musiały jedynie zadeklarować, że zatrudniają specjalistów z uprawnieniami górniczymi. Teraz będą musiały podać ich nazwiska, adresy i szczegółowy przebieg kariery zawodowej. - Wszystkie informacje będziemy weryfikować - ostrzega Grzegorz Pawłaszek, prezes KW.
Zmienią się też zasady przetargów. Do tej pory jednym z najważniejszych kryteriów przy wyborze firm zewnętrznej była cena. Wygrywały te, które zaproponowały najniższą stawkę np. za rozbiórkę ściany. Teraz mają liczyć się przede wszystkim referencje i doświadczenie. Cena zejdzie na drugi plan. - Skończymy z terrorem najniższej ceny. To zwiększy wydatki Kompanii Węglowej, ale na bezpieczeństwie nie można oszczędzać - przekonuje Edward Nowak, szef rady nadzorczej spółki.
W Kompanii Węglowej powstanie też Centralna Stacja Odmetanowania, w której znajdą się nowoczesne urządzenia. Do tej pory każda z kopalń sama troszczyła się o wentylację chodników i dbała o bezpieczny poziom metanu.
Pawłaszek przekonywał, że to musi szybko się zmienić, bo w kopalniach wzrasta zagrożenie metanowe. - Nie dość, że zwiększyły się tzw. wypływy metanu, to gaz pojawił się w kopalniach, gdzie do tej pory nie było go wcale. Tak jest chociażby w kopalniach Knurów i Szczygłowice, gdzie rozpoczęliśmy już budowę nowych instalacji odmetanowania - stwierdził Pawłaszek.
Kopalnie, aby pozbyć się metanu, będą go też... sprzedawać. Gaz, mimo że doskonale nadaje się do ogrzewania mieszkań, wciąż jest mało popularny. Do tej pory tylko kopalnia Brzeszcze sprzedaje go do miejscowej elektrociepłowni. - Następna będzie Sośnica-Makoszowy - obiecuje Pawłaszek i dodaje, że ślimaczący się do tej pory przetarg na sprzedaż metanu do ciepłowni nabierze tempa.
Tragedia w kopalni Halemba przyspieszy też zamiany organizacyjne w samej Kompanii Węglowej. Od początku przyszłego roku 17 kopalń straci samodzielność i zostanie skupionych w czterech centrach wydobywczych. Kopalnie nie będą już samodzielnie organizować przetargów ani troszczyć się o sprzedaż i marketing. Tym zajmą się centra wydobywcze i centrala Kompanii w Katowicach. Powstaje tu specjalne biuro strategii marketingowej, z osobnym działem zajmującym się tylko klientami indywidualnymi.
W skład Centrum Południe wejdą kopalnie: Rydułtowy-Anna, Chwałowice i Marcel. Centrum Zachód będą tworzyć: Szczygłowice, Knurów, Sośnica-Makoszowy, a Centrum Wschód: Piast, Ziemowit, Brzeszcze, Silesia i Bolesław Śmiały. Ostatnim centrum wydobywczym będzie Północ, w skład którego wejdą: Piekary, Bobrek, Polska-Wirek, Pokój, Halemba i Bielszowice.
Z posadami pożegna się 12 obecnych dyrektorów kopalń i 11 naczelnych inżynierów. Większość odejdzie na emeryturę.
Ten rok nie był dobry dla Kompanii Węglowej. Katastrofy w kopalniach spowodowały m.in. wyłączenie kilku ścian wydobywczych w kopalniach i zmniejszenie wydobycia o 1,6 mln ton. Szacowano, że KW zarobi w 2006 roku na czysto ok. 102 mln zł. Wiadomo już, że zysk wyniesie zaledwie kilkanaście milionów.
Pieczar - Wto Gru 12, 2006 2:10 pm
Wybrano nowego członka zarządu Kompanii Węglowej
www.wnp.pl
Rada Nadzorcza Kompanii Węglowej wybrała 11 grudnia na członka zarządu Henryka Reymana, dotychczasowego dyrektora ds. ekonomiczno-handlowych kopalni Bielszowice.
Henryk Reyman będzie w zarządzie KW zajmował się sprawami ekonomiki, finansów, rachunkowości i logistyki materiałowej.
Obecnie zarząd Kompanii pracuje w pełnym, 6 osobowym składzie.
Pieczar - Wto Gru 12, 2006 2:14 pm
Zyski kopalń powoli wyparowują
Puls Biznesu
Kopalnie nie mają powodów do radości. Coraz mniej zarabiają. Na kopalnianych zwałach leży 3,9 mln ton węgla (głównie kiepskiej jakości), czyli tyle, ile produkują dwie średnie kopalnie przez cały rok. Lista przyczyn jest długa, m.in. ciepła jesień.
Wyniki górnictwa węgla kamiennego po dziesięciu miesiącach tego roku nie napawają optymizmem. Kopalnie zarobiły na sprzedaży węgla tylko 849,6 mln zł, czyli o 985,1 mln zł mniej niż przed rokiem. Wynik netto jest gorszy o 479,0 mln zł i wynosi 513,1 mln zł - napisał "Puls Biznesu".
- To jest jeszcze przyzwoity wynik. Najważniejsze, że kopalnie pracują z zyskiem - uważa Janusz Olszowski, prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (GIPH).
Tymczasem na kopalnianych zwałach leży 3,9 mln ton węgla (głównie kiepskiej jakości), czyli tyle, ile produkują dwie średnie kopalnie przez cały rok. W związku z wyjątkowo wysokimi temperaturami panującymi tej jesieni nie ma też spodziewanego sezonowego wzrostu sprzedaży. Jakby tego było mało, aż 2147 osób posiadających uprawnienia emerytalne nie chce się rozstać z kopalniami, blokując miejsca pracy - czytamy w "PB".
Kolejną kwestią, która uderza w kopalnie, są długi. Na koniec października zobowiązania branży wynosiły około 5,7 mld zł, przy należnościach sięgających 1,7 mld zł.
Największe, bo 4,4 mld zł (w tym 1,8 mld zł krótkoterminowych), ma Kompania Węglowa (KW). Największy w Europie koncern skupia 17 kopalni, w tym Halembę, w której doszło w listopadzie do tragicznego wypadku. Wczoraj rada nadzorcza KW, której przewodniczy Edward Nowak, oceniła wstępnie skutki ekonomiczne tej katastrofy. Według wstępnych danych szacunkowych, straty mogą sięgać około 80 mln zł. Na koniec października KW wykazała 105,5 mln zł zysku na sprzedaży węgla oraz 20,5 mln zł wyniku netto. Wcześniej Grzegorz Pawłaszek, prezes KW, prognozował, że koncern zamknie rok zyskiem około 50 mln zł - napisał "Puls Biznesu".
Zdaniem ekspertów, spadek przychodów i zysków na sprzedaży węgla wynika z obniżki cen surowca. Według prezesa GIPH, to skutek m.in. sytuacji na rynku międzynarodowym. - Szczególnie to widać po notowaniach cen węgla koksowego - podkreśla Janusz Olszowski.
Z danych resortu gospodarki wynika, że ceny węgla koksowego, potrzebnego produkcji stali, spadły w kraju o ponad 24 proc. To odbiło się na wynikach Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), która skupia pięć kopalni. Zysk netto na koniec października wyniósł 302,2 mln zł i był o ponad połowę niższy niż w 2005 r.
Tymczasem firmę od przyszłego roku czekają gigantyczne inwestycje, szacowane na ponad 3 mld zł. Zarząd JSW zamierza część środków uzyskać z GPW. Aby przekonać 19 tys. górników JSW do przekształceń własnościowych, już zaangażował agencję PR — PBL z Warszawy - napisał "Puls Biznesu".
zibi - Wto Gru 19, 2006 9:05 am
Zarząd największego producenta węgla koksowego w Europie zamierza wydać na rozbudowę i modernizację zakłady prawie 4 mld zł. Planami inwestycyjnymi zajęła się już rada nadzorcza.
- Na ostatnim posiedzeniu pozytywnie się do nich odniosła. Tym samym zaakceptowano wybraną przez zarząd strategię dalszego rozwoju - powiedziała "Parkietowi" Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzecznik prasowy JSW.
Nadzorcy omówili też perspektywy działania górniczego holdingu do 2040 roku. Część pieniędzy na niezbędne inwestycje spółka pozyska prawdopodobnie z planowanej emisji akcji i wejścia w 2008 r. na giełdę. Z wcześniejszych deklaracji Pawła Poncyljusza, wiceministra gospodarki, wynika, że na rynek kapitałowy mogłoby trafić 25-30 proc. walorów JSW - czytamy w "Parkiecie".
http://www.wnp.pl/gornictwo/18308_1_0_0.html
martin13 - Wto Gru 19, 2006 6:20 pm
ZGH Bolesław: myślami przy nowej kopalni
[url]wnp.pl[/url]
14.12.2006 10:20 -
Zakłady Górniczo-Hutnicze Bolesław SA w Bukownie są jednoosobową spółką Skarbu Państwa. Resort skarbu rozważa prywatyzację firmy poprzez giełdę. Ewentualny debiut planuje się na pierwszą połowę 2008 roku.
ZGH Bolesław wydobywają rudy cynkowo-ołowiane oraz produkują cynk. Koniunktura na rynku metali nieżelaznych sprawiła, że firma jest w dobrej kondycji.
- Szacujemy, że przychody w roku 2006 wyniosą ok. 530 mln zł, a zysk netto wyniesie ok. 100 mln zł - mówi Bogusław Ochab, prezes Zarządu ZGH Bolesław SA. Rok 2006 w spółce oceniają korzystnie, bo ceny surowców poszły w górę. W grudniu 2006 r. za tonę cynku płacić trzeba ponad 4 tysiące dolarów, natomiast średnia cena tony cynku w całym roku 2006 kształtowała się na poziomie około 3 tysięcy dolarów.
- Na część górniczą firmy składa się kopalnia Pomorzany oraz zakład przeróbczy - objaśnia prezes Bogusław Ochab. - Kopalnia eksploatuje dwa złoża i wydobywa 2 mln 700 tys. ton rud cynkowo-ołowianych rocznie. Eksploatacja ma miejsce 120 metrów pod ziemią.
Atutem ZGH Bolesław jest własna baza surowcowa. Natomiast minusem fakt, iż ta baza się kurczy.
Koncesję na eksploatację złóż kopalni Pomorzany spółka ma do 2013 roku, co jest konsekwencją wyczerpywania się tych złóż. - Chcielibyśmy przedłużyć żywotność kopalni Pomorzany o jakieś dwa, trzy lata poprzez eksploatację złóż Laski i Klucze - podkreśla Bogusław Ochab. - Jednocześnie zastanawiamy się nad budową nowej kopalni, która eksploatowałaby złoża koło Zawiercia. Jesteśmy na etapie przygotowywania dokumentów.
Zarządowi ZGH Bolesław marzy się sytuacja, by przedłużyć żywot kopalni Pomorzany do momentu uruchomienia nowej kopalni. Firma chce wystąpić o koncesję na wydobycie części złóż znajdujących się koło Zawiercia. Oczywiście formalności jest co niemiara; w firmie chcą, by dokładne opracowania były gotowe go połowy przyszłego roku.
Gdyby została podjęta decyzja o budowie nowej kopalni, to jej wykonawca zostałby wyłoniony w przetargu. Prawdopodobnie wykonawstwem zajęłoby się konsorcjum polskich biur projektowych działające pod merytorycznym nadzorem Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Wśród potencjalnych wykonawców wymienia się m.in. Przedsiębiorstwo Budowy Szybów znajdujące się w strukturach Grupy Zabrzańskich Zakładów Mechanicznych i Kopeksu. Atutem PBSz mogłoby być doświadczenie zdobyte m.in. na rynku tureckim.
Resort skarbu rozważa prywatyzację ZGH Bolesław poprzez giełdę. Decyzja resortu ma być uzależniona od rezultatów działań spółki skierowanych na pozyskanie nowych złóż. Gdyby wszystko poszło pomyślnie, to przeprowadzona byłaby zarówno sprzedaż akcji MSP, jak i nowa emisja w celu pozyskania kapitału na budowę kopalni rud cynku.
Zakładami Górniczo-Hutniczymi Bolesław interesuje się Impexmetal, który złożył w połowie 2006 roku propozycję resortowi skarbu, by rozważyć możliwość wprowadzenia na giełdę podmiotu kapitałowego złożonego z obu spółek.
- Zwiększyłoby to wartość debiutu giełdowego - ocenia Arkadiusz Krężel, przewodniczący Rady Nadzorczej Impexmetalu. - Jednak nie otrzymaliśmy żadnej konkretnej odpowiedzi z resortu skarbu. Poinformowano nas jedynie, że rozpatrują możliwość wprowadzenia ZGH Bolesław na giełdę w 2008 roku.
ZGH Bolesław jest liderem w produkcji i eksporcie cynku elektrolitycznego na rynek polski oraz na rynki zewnętrzne. Produkty ZGH Bolesław znajdują zastosowanie m.in. w przemyśle hutniczym, samochodowym, przetwórczym oraz w budownictwie. Co roku ZGH Bolesław przeznaczają na inwestycje średnio 25-35 mln zł. W roku 2007 zamierzają przeznaczyć na inwestycje ok. 65 mln zł.
martin13 - Wto Gru 19, 2006 6:21 pm
ZGH Bolesław: myślami przy nowej kopalni
http://www.wnp.pl
14.12.2006 10:20 -
Zakłady Górniczo-Hutnicze Bolesław SA w Bukownie są jednoosobową spółką Skarbu Państwa. Resort skarbu rozważa prywatyzację firmy poprzez giełdę. Ewentualny debiut planuje się na pierwszą połowę 2008 roku.
ZGH Bolesław wydobywają rudy cynkowo-ołowiane oraz produkują cynk. Koniunktura na rynku metali nieżelaznych sprawiła, że firma jest w dobrej kondycji.
- Szacujemy, że przychody w roku 2006 wyniosą ok. 530 mln zł, a zysk netto wyniesie ok. 100 mln zł - mówi Bogusław Ochab, prezes Zarządu ZGH Bolesław SA. Rok 2006 w spółce oceniają korzystnie, bo ceny surowców poszły w górę. W grudniu 2006 r. za tonę cynku płacić trzeba ponad 4 tysiące dolarów, natomiast średnia cena tony cynku w całym roku 2006 kształtowała się na poziomie około 3 tysięcy dolarów.
- Na część górniczą firmy składa się kopalnia Pomorzany oraz zakład przeróbczy - objaśnia prezes Bogusław Ochab. - Kopalnia eksploatuje dwa złoża i wydobywa 2 mln 700 tys. ton rud cynkowo-ołowianych rocznie. Eksploatacja ma miejsce 120 metrów pod ziemią.
Atutem ZGH Bolesław jest własna baza surowcowa. Natomiast minusem fakt, iż ta baza się kurczy.
Koncesję na eksploatację złóż kopalni Pomorzany spółka ma do 2013 roku, co jest konsekwencją wyczerpywania się tych złóż. - Chcielibyśmy przedłużyć żywotność kopalni Pomorzany o jakieś dwa, trzy lata poprzez eksploatację złóż Laski i Klucze - podkreśla Bogusław Ochab. - Jednocześnie zastanawiamy się nad budową nowej kopalni, która eksploatowałaby złoża koło Zawiercia. Jesteśmy na etapie przygotowywania dokumentów.
Zarządowi ZGH Bolesław marzy się sytuacja, by przedłużyć żywot kopalni Pomorzany do momentu uruchomienia nowej kopalni. Firma chce wystąpić o koncesję na wydobycie części złóż znajdujących się koło Zawiercia. Oczywiście formalności jest co niemiara; w firmie chcą, by dokładne opracowania były gotowe go połowy przyszłego roku.
Gdyby została podjęta decyzja o budowie nowej kopalni, to jej wykonawca zostałby wyłoniony w przetargu. Prawdopodobnie wykonawstwem zajęłoby się konsorcjum polskich biur projektowych działające pod merytorycznym nadzorem Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Wśród potencjalnych wykonawców wymienia się m.in. Przedsiębiorstwo Budowy Szybów znajdujące się w strukturach Grupy Zabrzańskich Zakładów Mechanicznych i Kopeksu. Atutem PBSz mogłoby być doświadczenie zdobyte m.in. na rynku tureckim.
Resort skarbu rozważa prywatyzację ZGH Bolesław poprzez giełdę. Decyzja resortu ma być uzależniona od rezultatów działań spółki skierowanych na pozyskanie nowych złóż. Gdyby wszystko poszło pomyślnie, to przeprowadzona byłaby zarówno sprzedaż akcji MSP, jak i nowa emisja w celu pozyskania kapitału na budowę kopalni rud cynku.
Zakładami Górniczo-Hutniczymi Bolesław interesuje się Impexmetal, który złożył w połowie 2006 roku propozycję resortowi skarbu, by rozważyć możliwość wprowadzenia na giełdę podmiotu kapitałowego złożonego z obu spółek.
- Zwiększyłoby to wartość debiutu giełdowego - ocenia Arkadiusz Krężel, przewodniczący Rady Nadzorczej Impexmetalu. - Jednak nie otrzymaliśmy żadnej konkretnej odpowiedzi z resortu skarbu. Poinformowano nas jedynie, że rozpatrują możliwość wprowadzenia ZGH Bolesław na giełdę w 2008 roku.
ZGH Bolesław jest liderem w produkcji i eksporcie cynku elektrolitycznego na rynek polski oraz na rynki zewnętrzne. Produkty ZGH Bolesław znajdują zastosowanie m.in. w przemyśle hutniczym, samochodowym, przetwórczym oraz w budownictwie. Co roku ZGH Bolesław przeznaczają na inwestycje średnio 25-35 mln zł. W roku 2007 zamierzają przeznaczyć na inwestycje ok. 65 mln zł.
Pieczar - Śro Gru 20, 2006 2:42 pm
Związki chcą przyjęć do pracy w Kompanii Węglowej
www.wnp.pl
Komisja Zakładowa Wolnego Związku Zawodowego Sierpień 80 w kopalni Szczygłowice wysłała pismo do Grzegorza Pawłaszka, prezesa Kompanii Węglowej, w którym domaga się zgody na przyjęcie pracowników do pracy na dole kopalni.
- W ciągu ostatnich kilku lat ilość zatrudnionych pracowników kopalni Szczygłowice zmniejszyła się o kilkaset osób. W pogoni za zyskiem oraz realizowaniem planu nałożonego przez Kompanię Węglową kopalnia nie jest w stanie realizować ich w normalnych godzinach pracy od poniedziałku do piątku, co powoduje dodatkowe zatrudnienia w soboty i niedziele, przekraczając w ciągu tygodnia od 300 do 400 roboczo dniówek sobotnio-niedzielnych - przekonuje Kazimierz Lubowicki, przewodniczący Sierpnia 80 w Szczygłowicach.
Jego zdaniem dalsze funkcjonowanie kopalni przy tak niskim zatrudnieniu zagraża bezpieczeństwu pracy górników i jest niezgodne z obowiązującymi przepisami. Dodaje, że przekroczenie wskaźnika zatrudnienia w soboty i niedziele ustalonego ze związkami zawodowymi, skutkuje znacznym obciążeniem funduszu płac, doprowadzając do jego przekroczenia i obniżenia wynagrodzenia za tzw. dni czarne - czyli w środku tygodnia.
- Zmniejszenie zatrudnienia powoduje nadmiar obowiązków, nerwowość w pracy oraz zwiększa zagrożenie zdrowia i życia zatrudnianych pracowników - przekonuje Lubowicki.
W pierwszych trzech kwartałach br. Kompania Węglowa zatrudniła około 100 nowych pracowników. W przyszłym roku, zdaniem związkowców, Kompania powinna przyjąć nawet do 4 tys. osób.
Wit - Śro Gru 27, 2006 9:34 pm
Ważą się losy kopalni Rydułtowy-Anna
Tomasz Głogowski 2006-12-27, ostatnia aktualizacja 2006-12-27 21:30
Z powodu silnych wstrząsów zamknięto już trzy z sześciu ścian wydobywczych w kopalni Rydułtowy-Anna. Wszystko wskazuje na to, że górnicy nie będą już w tych miejscach fedrować. Kompania Węglowa traci na tym pół miliona zotychł dziennie.
Tydzień temu, w nocy z 19 na 20 grudnia, 34 górników z kopalni Rydułtowy-Anna otarło się o śmierć. Silne tąpnięcie zdeformowało chodnik, który w ułamku sekundy obniżył się z trzech do jednego metra. Do wyrobiska dostał się metan. Stężenie gazu wyniosło 2,4 proc., automatycznie wyłączył się prąd. Na szczęście żadnemu górnikowi nic się nie stało.
Eksperci, z pięciu połączonych komisji, zdecydowali już, że przez miesiąc ściana w Rydułtowach, gdzie doszło do wstrząsów, będzie wyłączona z eksploatacji. Okazuje się, że te cztery tygodnie zdecydują o dalszym losie całej kopalni.
Jeżeli okaże się, że trzeba wymienić całą obudowę zniszczonego chodnika (ma to kosztować 30 mln zł), możliwe będzie nawet zamknięcie całego ruchu Rydułtowy. Od maja nieczynne są tam już dwie ściany, wyłączone po silnych wstrząsach. W całej kopalni Rydułtowy-Anna działa dziś już tylko połowa z sześciu ścian wydobywczych.
Jedno z zamkniętych w maju wyrobisk zostało już całkowicie zlikwidowane. Podobny los czeka prawdopodobnie drugą ścianę. - Ze względów bezpieczeństwa nie zgodzimy się na wznowienie tam wydobycia - mówi Piotr Buchwald, prezes Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach.
Buchwald nawiązuje do listopadowej tragedii w kopalni Halemba. Podkreśla, że zagrożenie tąpaniami jest poważniejsze niż zagrożenie metanowe. - Gdy bezwzględnie przestrzega się wszystkich zasad bezpieczeństwa, można prowadzić prace tam gdzie jest metan. W przypadku tąpań nie ma o tym mowy - mówi Buchwald.
Kompania Węglowa nie chce na razie słyszeć o zamknięciu Rydułtów, choć z powodu nieczynnych wyrobisk spółka traci dziennie pół miliona złotych (wydobycie jest mniejsze o 3 tys. ton).
Dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, że w KW pojawił się pomysł, by górników pracujących w Rydułtowach przenieść do innych kopalń w okolicy Rybnika. - Nie ma takich planów - zapewnia Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii, i dodaje, że decyzje o przyszłości kopalni Rydułtowy-Anna zapadną po ustaleniach WUG-u.
Przez zamknięcie trzech ścian w kopalni Rydułtowy-Anna Kompania Węglowa traci pół miliona złotych dziennie
Fot. Grzegorz Celejewski / AG[/b]
DivinaCommedia - Pią Gru 29, 2006 9:22 pm
Transport węgla: kolej na podwyżki
wnp.pl2006-12-29, ostatnia aktualizacja 2006-12-29 13:54
W budżecie zabrakło 400 mln złotych na remonty torowisk. Na wniosek Ministerstwa Transportu, PKP PLK podnoszą więc ceny dostępu do infrastruktury kolejowej. Prywatni przewoźnicy są zgodni - to zły pomysł, który podniesie ceny węgla nawet o 10 proc.
Przygotowana przez Ministerstwo Gospodarki "Strategia działalności górnictwa węgla kamiennego w latach 2007-2015" mówi, wbrew planom resortu transportu, o konieczności obniżenia kosztów transportu węgla. Czytamy tam, że w I połowie 2005 roku aż 29,4 proc. ceny węgla przewiezionego ze Śląska do portów morskich to koszt przewozów kolejowych. W II półroczu było jeszcze gorzej...
"Tak znaczny wpływ kosztów transportu na konkurencyjność polskiego węgla skłania do podejmowania pilnych działań mających na celu minimalizację tych kosztów" - czytamy w Strategii. Ministerstwo Transportu nie liczy się jednak z oczekiwaniami resortu gospodarki i trwając przy swoich planach wobec PKP PLK nie reaguje na protesty prywatnych przewoźników. Nowy cennik dostępu do infrastruktury zaczyna obowiązywać 10 grudnia br.
W I półroczu 2005 roku średnia cena polskiego węgla energetycznego była niższa od ceny w portach ARA (Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia) o 14,6 euro. I byłby to świetny wynik, gdyby nie fakt, że po pokonaniu 650 km z południa na północ Polski, różnica w cenie wynosiła już tylko tylko 4 euro.
Specjaliści z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR dokonali szczegółowej analizy porównawczej cenników z lat 2006 i 2007. Wynika z niej, że cena polskiego węgla będzie jeszcze mniej konkurencyjna, bo koszt dostępu do infrastruktury kolejowej przekroczy czasem nawet o 200 proc. ubiegłoroczne stawki.
TOR za jeden z przykładów podaje przejazd pociągu towarowego (masa 3200 ton) na trasie Częstochowa-Warszawa (292,06 km). Koszt pokonania trasy ze średnią prędkością techniczną 46,6 km/h w roku 2006 (stawka 20,31 zł/pockm) wyniósł 5931,78 zł. W 2007 r. i przy stawce 19,93 już tylko 5819,63 zł. Wydaje się więc, że jest taniej. Jednak zgodnie z nowym cennikiem opłatę za przejazd pociągu towarowego, który zwykle wymaga obsługi technicznej, związanej m.in. z przeładunkiem czy przełączaniem wagonów do innych składów na bocznicach, PKP PLK mnoży przez 0,47457 zł. Efekt? Cena stawki usługi podstawowej rośnie o 106,3 proc.
Wygląda więc na to, że podwyżka stawek mocno zachwieje polskim rynkiem kolejowym. Piotr Rybotycki, dyrektor marketingu i sprzedaży w PCC Rail Szczakowa, podkreśla, że jego firma zamierza przenieść wzrost cen na swoich klientów, jednak tylko wtedy, gdy takie działanie nie naruszy kondycji finansowej partnerów PCC. Podobnie zareagują pewnie i inni prywatni przewoźnicy. Nie uda się jednak uniknąć jednego - kondycja finansowa spółek branży transportowej drastycznie spadnie.
W PCC Rail Szczakowa mówi się nawet o zachwianiu korzystnych trendów rozwojowych w kolejowych przewozach ładunków. Od 2003 roku utrzymuje się bowiem tutaj tendencja wzrostowa. Prywatni przewoźnicy wożą coraz więcej i mówią nawet o 50-proc. wzroście zysków. Jak prognozuje Henryk Klimkiewicz, przewodniczący Związku Railway Business Forum, rządowe plany podniesienia cen spowodują jednak straty. Trudniej bowiem będzie utrzymać udział w rynku przewozowym, kolejny raz może bowiem dojść do przejęcia towarów transportowanych koleją przez samochody ciężarowe.
- Prowadzimy już intensywne rozmowy z Urzędem Transportu Kolejowego i jest szansa na pozytywną korektę tych elementów cennika, które w największym stopniu decydują o kosztach przewozu - mówi Henryk Klimkiewicz.
- Cennik opracowany przez PLK przenosi na przewoźników większą część kosztów PLK niż dotąd obowiązujący - zwraca uwagę Adrian Furgalski, ekspert RBF. Przypomina też, że wzrost cen w równym stopniu uderza w przewoźników prywatnych i państwowych. Jednak ci ostatni mogą liczyć na dopłaty rządowe, co wzmacnia monopolistyczną pozycję firm z grupy PKP. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) rozpoczął badanie tej sprawy, jednak PKP Cargo nie zgadza się z zarzutami.
UOKiK ma sprawdzić, czy PKP Cargo pobiera wygórowane opłaty za przewóz towarów oraz stosuje niejednolite kryteria wobec kontrahentów. Z wnioskiem o wszczęcie postępowania w tych sprawach zwróciły się do prezesa UOKiK dwie spółki: Lafarge Kruszywa i Sped-Pro. Pierwsza zakwestionowała pobieranie przez PKP Cargo zbyt wysokich opłat na krótkich trasach. Druga zarzuciła przewoźnikowi bezpodstawne różnicowanie swoich kontrahentów, z którymi zawarł różne rodzaje umów pomimo jednakowego zakresu świadczonych usług.
Po wstępnej analizie UOKiK postanowił wszcząć dwa postępowania przeciwko PKP Cargo. Za naruszenie ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów PKP Cargo może być zmuszone do oddania 10 proc. swoich rocznych przychodów.
Problem jednak sięga głębiej. Okazuje się bowiem, że PKP Cargo nie ma wystarczającej liczby węglarek i kopalnie nie wysyłają na bieżąco węgla do klientów. Opóźnienia w podstawianiu wagonów przewoźnik tłumaczy m.in. zwiększonymi przewozami innych ładunków i zapewnia, że zatory będą wkrótce rozładowane.
Problem narasta i z dnia na dzień staje się coraz poważniejszy.
- Na węgiel czekają m.in. koksownie. Maleją zapasy w niektórych elektrowniach. Jeżeli nic się nie zmieni, niektóre kopalnie będą musiały ograniczyć wydobycie, podczas gdy klienci czekają na węgiel - powiedział rzecznik Kompanii Węglowej, Zbigniew Madej. Według niego, tygodniowo wysyłki węgla są średnio o ok. 200 tys. ton mniejsze od zaplanowanych. To prawie czwarta część tygodniowej sprzedaży.
- Sytuacja jest złożona i wina leży po stronie PKP Cargo i samych kopalń - mówił Henryk Klimkiewicz, przewodniczący RBF. - PKP Cargo zbyt późno zajęły się sprawą remontu taboru przeznaczonego do wywozu węgla, a z drugiej strony kopalnie nie organizują wysyłki pociągów w święta.
Zmienia się też struktura zapotrzebowania na węgiel. Elektrownie coraz częściej zamawiają węgiel wysokokaloryczny, który ma być przygotowany przez kopalnie. Często tam pojawiają się opóźnienia, jednak winę zrzuca się na przewoźnika.
Według PKP Cargo to zwiększone przewozy innych towarów powodują, że mniej węglarek można podstawić do kopalń. Na to nakładają się ograniczające prędkość składów remonty sieci kolejowej, a także duża aktywność prywatnych przewoźników kolejowych, którym trzeba zapewnić dostęp do infrastruktury.
Zdaniem przewodniczącego RBF, coraz częściej można zaobserwować "nieufność" ze strony kopalń wobec prywatnych przewoźników. - Z jakichś powodów kopalnie chcą utrzymać, a może i wzmocnić pozycję PKP Cargo - twierdzi Klimkiewicz. - Oczywiście, jeśli pojawiają się uzgodnienia między kopalnią a PKP Cargo, to nigdy nie mają formalnego charakteru
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/ ... 05091.html
DivinaCommedia - Pią Gru 29, 2006 9:23 pm
Poruszony tragedią w kopalni Halemba, wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz stwierdził, że trzeba rozważyć, czy nie zamykać tak niebezpiecznych zakładów jak Halemba. Mogłoby to jednak oznaczać zamknięcie ponad połowy śląskich kopalń.
We wtorek, 21 listopada, tuż po godz. 16, doszło do potężnego wybuchu w rudzkiej kopalni Halemba. W strefie eksplozji znalazło się 23 górników. Pomimo prowadzonej przez dwa dni akcji ratunkowej, nie udało się uratować żadnego z pracujących.
Wybuch w kopalni Halemba to największa katastrofa w górnictwie od wielu lat. Nic więc dziwnego, że pojawiło się pytanie, czy taka kopalnia ma nadal działać? Czy górnicy mają ryzykować życie pracując w aż tak niebezpiecznych warunkach?
Wiceminister Poncyljusz zapowiedział, że w razie zamknięcia ze względu na nadmierne zagrożenia górnicy zostaliby przeniesieni do innych kopalń. Argumentem za zamknięciem Halemby jest to, że w 1990 roku doszło tam już do podobnej tragedii. Eksplozja metanu zabiła 19 górników, a 20 raniła. Póżniej Poncyljusz z planów zamykania nadmiernie niebezpiecznych kopalń się wycofał, ale jego pytanie pozostaje zasadne.
Zdaniem prof. Wiesława Blaschke, kierownika Zakładu Ekonomiki i Badań Rynku Paliwowo-Energetycznego PAN, słowa o zamykaniu zbyt niebezpiecznych kopalń zostały wypowiedziane w chwili dużych emocji.
- Na świecie i w Polsce wydobywa się węgiel w wielu kopalniach, gdzie występują liczne zagrożenia. Likwidacja całej kopalni ze względu na niebezpieczeństwo towarzyszące eksploatacji byłaby prawdopodobnie precedensem - uważa Blaschke. Według niego potrzebna jest rzetelna ocena zagrożeń. Dopiero po jej dokonaniu będzie wiadomo, czy zagrożenia mają permanentny charakter, czy są raczej incydentalne. Jeśli są stałe, wówczas można się zastanowić nad wyłączeniem z ruchu części kopalni.
Nasi rozmówcy związani z Kompanią Węglową przyznają jednak, że nakłady na bezpieczeństwo towarzyszące wydobyciu węgla w kopalniach zagrożonych tąpaniami, wypływami metanu, czy wybuchami pyłu są nawet kilkakrotnie większe niż w kopalniach o stosunkowo małych zagrożeniach i mogą sięgać nawet 20 proc. wszystkich kosztów. Często ma to więc bardzo negatywny wpływ na wyniki finansowe poszczególnych zakładów. Zależność tę mogłyby potwierdzać słabe wyniki Halemby. Po trzech kwartałach kopalnia zanotowała ponad 34 mln zł strat. Do każdej wydobytej tony węgla dopłacała ponad 21 zł.
Prof. Blaschke oponuje przeciwko łączeniu tych faktów. - Czasem bywa tak, że duże nakłady na początku umożliwiają większe zyski w przyszłości. Dzięki większym niż zwykle wydatkom na uruchomienie ściany można wydobywać lepszy węgiel. A Halemba właśnie sięga do lepszych pokładów surowca - wyjaśnia Blaschke.
Specjaliści powątpiewają także, czy wyłączenie całej kopalni pozostanie bez wpływu na sąsiednie zakłady górnicze. Przed takim dylematem stawali m.in. twórcy reformy górnictwa Janusz Steinhoff i Jan Szlązak. Ten ostatni przyznaje, że decydując się na wyłączenie z ruchu którejś z kopalń brano pod uwagę także występujące w niej zagrożenia. Ale jednak główną rolę odgrywały względy ekonomiczne i społeczne.
W polskich kopalniach zagrożenia będą narastały. To naturalny efekt schodzenia w głąb ziemi. Już teraz węgiel w Polsce wydobywa się z głębokości ponad 1000 metrów. W Jastrzębskiej Spółce Węglowej planuje się uruchomienie pokładów na głębokości nawet 1200-1300 metrów, bo tam znajdują się miliony ton wybornego i sprzedawanego po wysokich cenach węgla. To oznacza, że zagrożenia będą narastały.
Należy także pamiętać, że zamknięcie pojedynczych zakładów może spowodować wzrost zagrożeń w sąsiednich kopalniach. Konieczne jest m.in. kosztowne pompowanie wody. Często także naprężenia górotworu po prostu znajdą sobie nowe ujście w sąsiadujących z zamkniętym zakładem kopalniach.
Przeciwko zamykaniu kopalń z powodu zagrożeń są sami górnicy. Obecny w Halembie Andrzej Chwiluk, szef Związku Zawodowego Górników w Polsce, zapytany o słowa Poncyljusza stwierdził krótko, że zamykanie kopalń ze względów bezpieczeństwa to wybieg. - Pan minister próbuje wykorzystać sytuację do realizacji własnych celów - uważa Piotr Luberta, szef Związku Zawodowego Ratowników Górniczych w Polsce.
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/ ... 12758.html
Pieczar - Śro Sty 03, 2007 2:37 pm
Kopalnia Budryk trafi do Jastrzębskiej Spółki Węglowej
ww.wnp.pl
Kopalnia Budryk straci samodzielność. Trafi pod skrzydła JSW, ale nie powinna narzekać. Zyska bowiem hojnego wujka.
Klamka zapadła. Walne zgromadzenia akcjonariuszy Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) i samodzielnej kopalni Budryk, czyli resort skarbu, podjęło uchwałę o połączeniu dwóch państwowych firm. Przyjęty został także harmonogram. Wynika z niego, że kopalnia z Ornontowic koło Gliwic trafi pod skrzydła JSW do połowy tego roku - napisał "Puls Biznesu".
- Zapewniam, że górnicy zatrudnieni w kopalni Budryk, po włączeniu jej w struktury JSW, zachowają miejsca pracy - podkreśla Daniel Ozon, wiceprezes JSW.
Resorty skarbu i gospodarki planują, że w najbliższych dniach zostanie wyłoniona firma doradcza, która dokona wyceny JSW i Budryka. Badanie przez biegłego powinno przebiec sprawnie. Bazą może być prospekt emisyjny JSW, przygotowany w 2005 r. Zmiany polityczne wywróciły giełdowe plany. Teraz - niczym bumerang - wraca pomysł przekształceń własnościowych JSW. Przekonaniem górników już od początku grudnia zajmuje się firma PR z Warszawy. Zdaniem Daniela Ozona, decyzja o powiększeniu firmy z Jastrzębia o Budryka to krok w kierunku jej prywatyzacji poprzez giełdę. Mogłoby do tego dojść w 2008 r. - napisał "Puls Biznesu"
Plan konsolidacji zakłada, że kopalnia Budryk po wycenie zostanie wniesiona aportem do JSW poprzez podwyższenie kapitału spółki z Jastrzębia-Zdroju. W zamian skarb państwa obejmie akcje nowej emisji JSW. Po tej operacji Budryk będzie szóstą kopalnią w jastrzębskiej grupie i straci osobowość prawną. A co zyska? - pyta "PB".
- Przejęcie Budryka pozwoli na wspólne realizowanie planów inwestycyjnych. Posiadamy kapitał, którym możemy wesprzeć kopalnię - podkreśla Włodzimierz Hereźniak, prezes JSW.
Budryk jest jedną z najmłodszych kopalni w kraju. Jednak bez inwestycji w nowe złoża ma tylko perspektywy na 10-12 lat. - Wiele wskazuje na to, że połączenie z JSW przyśpieszy realizację inwestycji - mówi Piotr Bojarski, prezes Budryka.
Budryk posiada złoża węgla zarówno energetycznego, jak i koksowego. Na ich udostępnienie, zwłaszcza głęboko położonych pokładów, potrzebuje około 300 mln zł. Po zrealizowaniu inwestycji ornontowicka kopalnia będzie mogła wydobywać węgiel przez 70 lat - napisał "Puls Biznesu".
- Poza tym będziemy prowadzić wspólną politykę handlową - podkreśla wiceprezes JSW.
Według Piotra Bojarskiego, 2,4-tysięczna załoga Budryka ze zrozumieniem przyjęła wiadomość o połączeniu z JSW.
- Liczymy się ze zdaniem załogi - kwituje Andrzej Powała, szef Solidarności w kopalni Budryk.
kropek - Czw Sty 04, 2007 3:37 pm
http://www.gazeta.pl
1019 górników przyjmie w tym roku Kompania Węglowa
To pierwsze od wielu lat tak duże przyjęcia w spółce. Do tej pory szefowie Kompanii, największej węglowej spółki w kraju, powtarzali, że nie ma szans na masowe zatrudnienia w górnictwie
Do tej pory szefowie Kompanii, największej węglowej spółki w kraju, powtarzali, że nie ma szans na masowe zatrudnienia w górnictwie. Wczoraj okazało się jednak, że zmienili zdanie. W tym roku w kopalniach należących do Kompanii pracę znajdzie aż 1019 górników dołowych, z których 429 to będą absolwenci szkół górniczych i wyższych uczelni.
Szansę ma zatrudnienie mają przede wszystkim mechanicy, elektrycy i górnicy pracujący bezpośrednio przy wydobyciu węgla. To pierwsze od wielu lat tak duże przyjęcia do 17 kopalń należących do Kompanii. - Okazało się, że luka pokoleniowa jest tak duża, że trzeba zatrudnić nowych ludzi - mówi Zbigniew Madej, rzecznik prasowy KW.
Każdego roku na emeryturę odchodzi z kopalń ponad 3 tys. pracowników, ale do tej pory na ich miejsce rzadko przyjmowano nowych.
Kandydaci do pracy pod ziemią będą musieli mieć do 30 lat, wykształcenie średnie lub zasadnicze zawodowe (niekoniecznie górnicze) oraz dobry stan zdrowia. Na początek każdy z nowo przyjętych będzie mógł liczyć na pensję w wysokości ok. 1,3 tys. zł na rękę i próbną umowę na sześć miesięcy.
Pierwsze ogłoszenia o pracy w górnictwie ukażą się w prasie już w lutym. Szefowie KW spodziewają się dużego zainteresowania, więc najpewniej przeprowadzone zostaną rozmowy kwalifikacyjne. Zorganizowane zostaną w poszczególnych kopalniach.
Żadnych szans na pracę nie mają natomiast ci, którzy przed laty wzięli jednorazowe odprawy i odeszli z górnictwa. Kompania wyraźnie zaznaczy w swoich ogłoszeniach, że dla nich droga powrotu jest zamknięta.
Masowe przyjęcia do KW to triumf związków zawodowych, które od dawna alarmowały, że rąk do pracy pod ziemią jest zbyt mało. Niedawno wysłali nawet w tej sprawie list do wiceministra gospodarki Pawła Poncyljusza.
Związkowcy - choć są zadowoleni z decyzji szefów KW - mówią, że to dopiero kropla w morzu potrzeb. - Aby prowadzić bezpieczne wydobycie, do górnictwa powinno natychmiast trafić pięć tysięcy ludzi - ocenia Bogusław Ziętek, szef Sierpnia '80.
Na to jednak, jak wynika z naszych informacji, w tym roku nie ma szans.
Pieczar - Czw Sty 04, 2007 5:30 pm
Do pracy w kopalni tylko firmy z certyfikatem?
www.gazeta.pl
Wyższy Urząd Górniczy w Katowicach chce wprowadzenia specjalnych certyfikatów dla firm, które wykonują usługi dla kopalń. Okazuje się, że dziś każdy może założyć firmę i wysyłać ludzi do pracy na dół kopalni.
Tragedia w kopalni Halemba, gdzie ponad dwa miesiące temu wybuch pyłu węglowego zabił 23 górników, może doprowadzić do poważnych zmian w nadzorze górniczym - napisała gazeta.pl.
Większość poległych górników pracowała w firmie zewnętrznej, która tylko świadczyła usługi dla kopalni. Dziś taką firmę może założyć dosłownie każdy. Wystarczy wpis do ewidencji działalności gospodarczej. Ale najgorsze, że nadzór górniczy może kontrolować taką firmę, dopiero wtedy, gdy ta dostanie zlecenie z kopalni. Ale wtedy bywa jednak już za późno. - Wiemy też, że szkolenia górników z zakresu BHP przeprowadzane w tych firmach pozostawiają wiele do życzenia - mówi Piotr Buchwald, prezes Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach, który ma za zadanie dbać o bezpieczeństwo w kopalniach.
"Gazeta" dowiedziała się, że WUG chce wprowadzenia certyfikatów dla firm świadczących usługi dla kopalń. Byłby to rodzaj świadectwa, że przedsiębiorstwo zatrudnia tylko wykwalifikowanych górników, odpowiednią liczbę inżynierów z uprawnieniami górniczymi i ma sprzęt do pracy pod ziemią. Certyfikaty byłyby ważne pięć lat, potem firma musiałaby ubiegać się o nie ponownie. Firmy pracujące dla kopalń byłyby też regularnie kontrolowane przez WUG.
Projekt przygotowany przez WUG trafił już do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Teraz analizują go prawnicy resortu, potem trafi pod obrady rządu. - Jestem przekonany, że w ciągu kilku miesięcy uda się nam przeforsować te propozycje. Większy nadzór nad firmami zewnętrznymi jest potrzebny - mówi prezes Buchwald i przypomina statystykę wypadków, najgorszą od ośmiu lat w górnictwie.
W tym roku w całym górnictwie zginęło już 48 górników, w tym 44 pracujących w kopalniach węgla kamiennego. Większość pracowała w firmach, które tylko świadczyły usługi dla kopalń.
Na zaostrzenie kryteriów wyboru firm zewnętrznych zdecydowała się też ostatnio Kompania Węglowa, do której należy kopalnia Halemba. Od początku roku każda z firm, która wygra przetarg na prowadzenie prac pod ziemią, będzie musiała przedstawić szczegółową listę pracowników oraz dane o przebiegu ich kariery zawodowej. Chodzi o wyeliminowanie górników bez doświadczenia. Do tej pory firma zewnętrzna musiała jedynie zadeklarować, że zatrudnia określoną liczbę specjalistów. Nikt tego nie weryfikował.
Specjalna komisja powołana przez prezesa WUG nie ustaliła jeszcze, co było przyczyną tragedii w Halembie. Ze względu na duże stężenie metanu na dole wciąż nie można przeprowadzić wizji lokalnej. Pierwsze ustalenia wskazują, że mogło dojść do złamania zasad bezpieczeństwa. Wiadomo, że stężenie metanu w chodniku, w którym doszło do katastrofy, przekraczało 5 proc. (norma to 2 proc.). - Przy takim stężeniu nie prowadzi się robót górniczych - mówił Buchwald.
kropek - Pią Sty 05, 2007 8:20 pm
http://www.wp.pl
Górnicy grożą strajkiem - rozmowy z rządem zerwane
Związki zawodowe ogłosiły od poniedziałku pogotowie strajkowe we wszystkich kopalniach węgla kamiennego. Wolny Związek Zawodowy "Sierpień 80" obarczył rząd odpowiedzialnością za zerwanie rozmów ze związkami na temat strategii działalności górnictwa węgla kamiennego.
"Sierpień 80" oświadczył, że opracowany przez rząd dokument, dotyczący strategii rozwoju górnictwa, zakłada realne obniżanie wynagrodzeń, możliwość prywatyzacji kopalń, a także brak niezbędnych inwestycji, prowadzący do likwidacji kopalń i obniżania mocy wydobywczych. Nie zawarto w nim też żadnych konkretnych propozycji, dotyczących na przykład możliwości alternatywnego wykorzystania węgla w gospodarce.
Według związkowców, na dzisiejszym spotkaniu ze stroną rządową, które miało być poświęcone dyskusji nad przyszłością górnictwa, wiceminister gospodarki Paweł Poncyliusz odrzucił wszystkie uwagi krytyczne. Równocześnie oświadczył, że tym samym "konsultacje" na temat strategii zostały zakończone i rząd niedługo przystąpi do jej realizacji. Wobec takiej postawy przedstawiciele wszystkich górniczych central związkowych zdecydowali o ogłoszeniu z dniem 8 stycznia pogotowia strajkowego. (bart)
zibi - Pon Sty 08, 2007 3:39 pm
Samorząd chce utrzymać targi górnictwa w Katowicach
08.01.2007 15:24 - PAP
Samorząd Katowic, wspierany przez grupę polskich producentów sprzętu dla górnictwa, chce zatrzymać w mieście najbardziej prestiżową branżową imprezę wystawienniczą, nazywaną potocznie targami górnictwa. Targi o podobnej tematyce mają odbywać się też w Sosnowcu.
W poniedziałek Piotr Uszok, prezydent Katowic, ogłosił, że dołoży wszelkich starań, aby zaplanowane na wrzesień targi odbyły się w należącej do miasta hali "Spodek". Organizację targów w tym miejscu mają wesprzeć sami wystawcy - firmy skupione w grupie Polska Technika Górnicza (PTG), przy współpracy Międzynarodowych Targów Katowickich (MTK).
- Nie chcemy na tym zarobić; wystarczy, że nie stracimy. Część zysków będzie przeznaczona na rzecz ofiar ubiegłorocznej katastrofy hali wystawowej MTK. Rozliczymy się z każdej złotówki. Zamierzamy też sfinansować niezbędną modernizację "Spodka" na potrzeby targów - powiedział prezes PTG Henryk Stabla. Szczegóły finansowania targów oraz wzajemnych rozliczeń między organizatorami oraz wynajmującym powierzchnię "Spodkiem" mają być znane za ok. półtora miesiąca.
Prezes MTK Piotr Kubica poinformował, że zawarto już ponad 150 umów z wystawcami - to około połowa zwykłej liczby umów przed tymi targami. Część wystawców wstrzymuje się z decyzją, nie mając pewności, czy impreza, zaliczana do największych w tej branży na świecie, odbędzie się w Katowicach, czy w Sosnowcu. Połowę umów zawarto krótko po targach sprzed dwóch lat, a pozostałą część już po katastrofie hali MTK.
Niepewność dotycząca losów targów górnictwa pojawiła się po katastrofie hali MTK w styczniu 2006 r. Jesienią 2006 r. spółka Kolporter Expo z grupy kieleckiego Kolportera ogłosiła, że za ponad 100 mln zł wybuduje w Sosnowcu jedno z największych w Polsce centrów targowo-wystawienniczych. Ogłoszono, że jedną z pierwszych imprez będą Międzynarodowe Targi Przemysłu Wydobywczego, Metalurgicznego i Energetycznego Silmex w dniach od 11 do 14 września 2007 r.
Tymczasem w kalendarzu imprez MTK między 11 a 14 września widnieją Międzynarodowe Targi Górnictwa, Energetyki i Metalurgii "Katowice 2007".
Swoje stanowisko w sprawie konfliktu firma Kolporter Expo, która tworzy sosnowieckie, konkurencyjne wobec Katowic centrum wystawiennicze, ma przedstawić we wtorek w Katowicach.
W poniedziałek Uszok podkreślił, że Katowice powinny pozostać ośrodkiem wystawienniczym. Przypomniał, że z inicjatywy samorządu w bezpośrednim sąsiedztwie "Spodka" ma powstać międzynarodowe centrum kongresowe.
Zarówno prezydent, jak i przedstawiciele PTG, podkreślali, że na razie sosnowiecki ośrodek targowy nie istnieje, a organizacja tak ważnych dla branży targów nie może do ostatniej chwili stać pod znakiem zapytania. Stąd poparta przez samorząd Katowic umowa, zawarta między PTG i MTK na temat wspólnej organizacji targów w "Spodku".
Zdaniem Uszoka, utrzymanie targów górnictwa w Katowicach jest istotne także z punktu widzenia zaplanowanego w mieście w 2008 r. Światowego Kongresu Górniczego, w którym mają wziąć udział przedstawiciele sektora górniczego z całego świata.
Przedstawiciele firmy Kolporter Expo nie ukrywali wcześniej, że niejasna sytuacja MTK po katastrofie hali, w której zginęło 65 osób oraz związana z tym luka rynkowa, wpłynęły na decyzję o lokalizacji inwestycji w Sosnowcu.
O organizację międzynarodowych targów górnictwa, w których bierze udział zwykle ponad 800 firm, zabiegają także ośrodki z innych krajów. Targi przyciągają kilka tysięcy osób pracujących na rzecz wystawców oraz kilkanaście tysięcy zwiedzających.
http://www.wnp.pl/gornictwo/18830_1_0_0.html
No no no !!!
Pieczar - Wto Sty 09, 2007 9:15 pm
Kopalnie zatrudnią prawie 4,5 tys.osób w tym roku
PAP
Blisko 4,5 tysiąca nowych pracowników zatrudnią w tym roku kopalnie węgla kamiennego, uzupełniając ubytki związane m.in. z odejściami na emerytury. Mimo to łączne zatrudnienie w górnictwie będzie mniejsze niż przed rokiem. Związki zawodowe oceniają, że skala przyjęć jest wciąż zbyt mała.
Najwięcej, bo ok. 1,7 tys. nowych pracowników przyjmie w tym roku zatrudniający niewiele ponad 20 tys. osób Katowicki Holding Węglowy (KHW). Przyjęcia mają niemal w całości uzupełnić zapowiadane na ten rok ubytki w zatrudnieniu. Pracownicy będą zatrudniani sukcesywnie przez cały rok, w miarę potrzeb zgłaszanych przez dyrektorów kopalń.
- Szacujemy, że w 2007 roku z kopalń KHW odejście ok. 1,7 tys. osób, z czego ok. 1,5 tys. na emerytury. Planujemy przyjęcia na zbliżonym poziomie. Na koniec roku ogólne zatrudnienie będzie niewiele niższe od ubiegłorocznego, o kilkadziesiąt osób - powiedział we wtorek Ryszard Fedorowski, rzecznik KHW.
W ubiegłym roku z pracy w kopalniach KHW odeszło 1,8 tys. osób, z czego 1,4 tys. na emerytury. W ich miejsce przyjęto 1 tys. 254 osoby.
Od kilku lat zatrudnienie na dużą skalę uzupełnia również Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW). W ubiegłym roku pracę w jej kopalniach znalazło ponad 1 tys. 250 osób. Mimo przyjęć ogólne zatrudnienie w spółce w końcu 2006 roku zmniejszyło się o 117 osób, do niespełna 19,3 tys. pracowników.
- W tym roku z naszych kopalń odejdzie 1 tys. 585 osób, a wielkość planowanych przyjęć to 1 tys. 550 osób. 16 stycznia zarząd przyjmie kryteria naboru, a w lutym można spodziewać się opublikowania ogłoszenia o naborze - powiedziała rzeczniczka JSW Katarzyna Jabłońska-Bajer.
Po raz pierwszy w tym roku na nabór nowych pracowników zdecydowała się największa górnicza spółka - Kompania Węglowa, która w minionych latach nie przyjmowała do pracy więcej niż 100- 160 nowych pracowników. W tym roku przyjmie 1 tys. 19 osób. Jak mówią związkowcy, to o co najmniej 3 tys. osób za mało, wobec braków kadrowych w kopalniach.
- Będziemy przyjmować wyłącznie pracowników dołowych. Blisko 430 osób z tej grupy to absolwenci szkół - wyższych, średnich i zawodowych. Niespełna 200 z nich to osoby, które ukończyły zainicjowane przez nas klasy górnicze w szkołach i którym gwarantowaliśmy pracę - wyjaśnił Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii.
Rzecznik przypomniał, że od chwili powstania Kompanii przed pięcioma laty zatrudnienie w niej zmniejszyło się o 18 tys. osób, do ok. 67,1 tys. pracowników. Decyzję o przyjęciach nowych pracowników Madej tłumaczy m.in. powstałą w kopalniach luką pokoleniową i pojawiającymi się brakami kadrowymi. - Dane pokazują, że załoga się starzeje - podkreślił.
Odmłodzenie załóg kopalń to jedno z założeń projektu rządowej strategii dla górnictwa na lata 2007-2015. Średni wiek górników dołowych wynosi 41 lat. Szacuje się, że w latach 2006-2015 z kopalń może odejść z przyczyn naturalnych ok. 63 tys. osób, w tym 55,6 tys. pracowników zatrudnionych pod ziemią i 7,4 tys. z powierzchni. Stąd potrzeba przyjęć nowych ludzi.
Zatrudnienie zamierza również uzupełnić w tym roku samodzielna kopalnia "Budryk" w Ornontowicach. Jak powiedział jej rzecznik Mirosław Kwiatkowski, w ubiegłym roku przyjęto 190 nowych pracowników, w tym roku będzie to ok. 170. Oznacza to stabilizację stanu zatrudnienia, wynoszącego ok. 2,4 tys. osób. W kolejnych latach liczebność załogi nie przekroczy 2.450 osób.
Wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski ocenia, że tegoroczne przyjęcia nowych pracowników i tak są zbyt małe w stosunku do potrzeb. Jak powiedział, braki kadrowe skutkują pogorszeniem stanu bezpieczeństwa i potęgują zjawisko zatrudniania do niektórych prac w kopalniach zewnętrznych firm usługowych, często złożonych z emerytów górniczych lub młodych, niewykwalifikowanych pracowników.
- Żeby sytuacja wróciła do normy, postulujemy uzupełnianie zatrudnienia w tej samej wielkości co liczba odejść - człowiek za człowieka, chłop za chłopa - powiedział Czerkawski. Zaznaczył, że postulowane przez związkowców zatrudnianie nowych pracowników oznacza, w związku z koniecznością przygotowania ich do pracy, obniżenie średniej wydajności pracy. Stąd sprzeciw związkowców wobec postulowanego przez resort gospodarki powiązania wydajności ze wzrostem wynagrodzeń.
Pieczar - Śro Sty 10, 2007 4:13 pm
CEZ postawi elektrownię jeśli znajdzie dostawców węgla
Puls Biznesu
Czeski gigant przymierza się do budowy nowej elektrowni w Polsce. Choć nie przyznaje tego oficjalnie, to już szuka dostawcy węgla do 2054 r.
Koncern energetyczny CEZ, notowany na giełdach w Pradze i Warszawie, najwyraźniej chce mocniej usadowić się w Polsce. Według nieoficjalnych informacji "Pulsu Biznesu", spółka przymierza się do budowy nowej elektrowni.
Realizację tych zamierzeń CEZ rozpoczął od zapewnienia sobie stabilnych dostaw węgla. W grudniu polskie kopalnie otrzymały od czeskiej firmy zapytania o możliwość podpisania kontraktów na dostawy węgla energetycznego na lata 2014-54 - napisał "Puls Biznesu".
To pierwszy krok w realizacji przedsięwzięcia, wstępnie szacowanego na ponad 1 mld EUR - twierdzą rozmówcy "PB".
Iwona Cechowa, szefowa biura CEZ w Warszawie, odmówiła odpowiedzi na pytanie dotyczące planów inwestycyjnych.
Dziennik ustalił jednak, że pod koniec roku oferta CEZ wpłynęła do samodzielnej kopalni Budryk w Ornontowicach koło Gliwic.
- Mogę jedynie potwierdzić, że dostaliśmy taką ofertę i nasza odpowiedź będzie pozytywna - mówi Piotr Bojarski, prezes Budryka.
Krzysztof Miśka, wiceprezes ds. handlu Kompanii Węglowej (KW), zasłania się tajemnicą handlową. Jednak nieoficjalnie "PB" dowiedział się, że również jej zarząd odpowie pozytywnie na pytanie Czechów. Nic dziwnego. Stabilny klient na 40 lat to przecież nie lada gratka - napisał "PB".
"Pulsowi Biznesu" udało się potwierdzić również, że czeską ofertę otrzymał Katowicki Holding Węglowy (KHW). O tę państwową spółkę CEZ zabiegał dwa lata temu. W 2005 r. był nawet na krótkiej liście inwestorów, ale rok później resort skarbu unieważnił prywatyzację - przypomina "PB".
Dziennikowi nie udało się ustalić, gdzie czeski inwestor zdecyduje się wybudować elektrownię. Przedstawiciele branży twierdzą, że rozważane są dwa pomysły. Jeden to inwestycja od podstaw na północy kraju, a drugi - na południu w Skawinie. W tej miejscowości działa Elektrownia Skawina (ES), w której od maja 2006 r. CEZ posiada 75 proc. akcji.
- W związku z tym, że uzyskanie stosownych pozwoleń wymaga czasu, bardziej racjonalna wydaje się budowa w Skawinie - uważa ekspert z branży.
- Chcielibyśmy mieć nową elektrownię, bo starego kożucha nie da się połatać dobrze do końca - mówi Leszek Kurlit, rzecznik ES.
CEZ przymierzał się też do budowy nowych bloków energetycznych w elektrowniach Halemba i Blachownia, należących do Południowego Koncernu Energetycznego (PKE), ale wycofał się z tego przedsięwzięcia. Powód? Był zainteresowany przejęciem pełnej kontroli nad tymi inwestycjami, a na to nie zgodził się PKE - napisał "Puls Biznesu".
Pieczar - Czw Sty 11, 2007 10:37 am
CEZ niebezpiecznie zwiększy popyt na polski węgiel?
Parkiet
Jeśli czeski koncern CEZ postawi na Śląsku nową, wielką elektrownię, węgla z polskich kopalń może nie wystarczyć dla drobnych odbiorców.
Już za kilka lat jednym z największych odbiorców węgla z kopalni Budryk, Kompanii Węglowej, czy Katowickiego Holdingu Węglowego może być czeski gigant energetyczny CEZ. Koncern nosi się z zamiarem postawienia na Śląsku nowej elektrownie o wielkiej mocy. To do tego zakładu od 2014 r. miałaby trafiać część produkcji polskich kopalń. CEZ już zabiega o podpisanie długoletniej umowy na dostawy węgla. Kontraktem obowiązującym do 2054 roku trudno będzie pogardzić - napisał "Parkiet".
Co podpisanie takiego umowy mogłoby oznaczać dla dotychczasowych klientów Budryka, czy kopalń należących do KW? - pyta "Parkiet".
- Ten kontrakt to bardzo odległa sprawa, choć mamy zamiar pozytywnie odpowiedzieć na ofertę CEZ-u - zastrzega Mirosław Kwiatkowski, rzecznik Budryka. Przyznaje jednak, że teoretycznie jego skutki nietrudno przewidzieć. - Już teraz, choć nie ma przecież mrozów, całą naszą produkcję sprzedajemy na pniu. Zdarza się, że nie jesteśmy w stanie zaspokoić potrzeb naszych obecnych kontrahentów - mówi rzecznik.
Budryk sprzedaje rocznie prawie 3,6 mln ton węgla. W tej sytuacji, gdyby spółka podpisała długoletni kontrakt z czeskim koncernem, pewnie nie byłaby w stanie zaopatrywać części swoich dotychczasowych klientów - czytamy w "Parkiecie". - Węgla nie wystarczyłoby zapewne w pierwszej kolejności dla mniejszy odbiorców,, z którymi nie mamy podpisanych długoterminowych umów - deklaruje M. Kwiatkowski.
Według niego, CEZ mógłby kupować ok. 1/4 węgla wydobywanego przez kopalnię Budryk. Tyle spółka sprzedaje teraz swojemu największemu klientowi - Elektrowni Opole - napisał "Parkiet".
Mniej chętnie na temat ewentualnego kontraktu z czesmi koncernem wypowiada się Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej. - Na razie prowadzimy rozmowy, a są one objęte tajemnicą, dlatego nie możemy zdradzać żadnych szczegółów - powiedział "Parkietowi" rzecznik KW. Nie chce dywagować, czy jego firma, po zawarciu ewentualnego kontraktu z CEZ-em, przestanie sprzedawać surowiec części dotychczasowych odbiorców. - Na pewno nie będziemy zrywać umów - zapewnia.
Oczywistym skutkiem podpisania przez CEZ długoterminowej umowy na dostawy polskiego węgla może być również wzrost cen - napisał "Parkiet".
Pieczar - Czw Sty 11, 2007 3:43 pm
Kompania Węglowa straciła w 2006 r. ok. 60 mln zł
PAP
Po dwóch zyskownych latach Kompania Węglowa, największa górnicza spółka, w 2006 roku utraciła rentowność. Według wstępnych danych, jej strata netto za ub.r. wyniosła ok. 60 mln zł. To mniej więcej tyle, ile firma przeznaczyła na świadczenia dla górników z zysku za 2005 rok.
O tym, że wartość wywalczonych przez górnicze związki bonów towarowych dla załogi oraz wysokość ubiegłorocznych strat Kompanii są porównywalne, mówił w środę wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz. W czwartek rzecznik firmy Zbigniew Madej potwierdził, że chodzi o ok. 60 mln zł.
- Na skutek wielu zdarzeń, przede wszystkim naturalnych, ubiegłoroczne wydobycie i sprzedaż węgla były o ok. 2 mln ton mniejsze od planowanego. To oznacza ubytek w przychodach rzędu 300 mln zł i brak zysków z tego tytułu. To wszystko odbiło się na wyniku rocznym - powiedział rzecznik.
Na wyniki finansowe firmy wpłynęły m.in. tragedie w kopalniach "Pokój" i "Halemba" oraz wyłączenie z ruchu trzech ścian wydobywczych w kopalni "Rydułtowy-Anna". W porównaniu do poprzedniego roku spadły też ceny węgla w eksporcie realizowanym drogą morską. Z części tego eksportu firma wycofała się.
Wydanie załodze Kompanii bonów towarowych w lipcu 2006 r. było efektem porozumienia górniczych związków z przedstawicielami rządu i spółek węglowych, osiągniętego po protestach, groźbie strajku i zapowiedzi manifestacji w Warszawie. Górnicy dołowi otrzymali bony wartości 750 zł, pracownicy przeróbki mechanicznej węgla 600 zł, a pracownicy powierzchni kopalń 500 zł. W 2005 roku firma miała 254 mln zł zysku netto.
- Nagrody za wyniki i dobrą pracę w 2005 roku należały się górnikom. Mówienie, że z tego powodu firma zanotowała stratę, jest dla górników krzywdzące. Na dodatek sugeruje się, że za wszystko co złe odpowiadają związki zawodowe. W ten sposób usiłuje się zepchnąć winę za złe zarządzanie i gorsze wyniki - skomentował wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski.
Jego zdaniem, z danych wynika, że w ubiegłym roku nie nastąpił krach na rynku węgla, a ruch cen tego surowca był nieznaczny. - Należy więc zapytać, co się takiego stało, że wyniki aż tak się pogorszyły. Na pewno nie jest to winą związków - dodał Czerkawski.
Z danych Kompanii wynika, że choć po raz pierwszy zanotowała ona stratę w miesiącach letnich, kiedy sprzedaż węgla tradycyjnie spada, to w końcu listopada jej zysk netto wynosił 28,7 mln zł (wobec zysku z samej tylko sprzedaży węgla rzędu 128,7 mln zł). Strata w grudniu to m.in. efekt spadku cen węgla, kłopotów w kopalni Rydułtowy-Anna oraz wypłaty ponad 67-tysięcznej załodze tzw. barbórki, równej dodatkowej pensji.
Przedstawiciele Kompanii Węglowej podkreślają, że luka finansowa wiąże się m.in. z brakiem przewidzianego w rządowym programie dla górnictwa dokapitalizowania wartości ok. 400 mln zł. Firma po raz kolejny zwróciła się w tej sprawie do resortu skarbu.
W środę wiceminister Poncyljusz mówił, że czynione są starania, aby Kompania otrzymała "realne pieniądze". Jedną z możliwości byłaby sprzedaż akcji Ciechu, które otrzymała w ramach poprzedniego rządowego dokapitalizowania. Wówczas były warte 281 mln zł, obecnie ok. 700 mln zł.
- Depozytariuszem tych akcji jest Ministerstwo Skarbu Państwa i to ono zdecyduje w sprawie przyszłości tych walorów. Ze swojej strony Kompania przypomina jedynie o potrzebnie realizacji dokapitalizowania na przewidywanym wcześniej poziomie - powiedział Madej.
Aby poprawić efektywność, Kompania Węglowa planuje zmiany w swojej strukturze. W lutym kopalnie zostaną zgrupowane w 4 centrach wydobywczych, na szczeblu których będą m.in. organizowane przetargi i podejmowane decyzje dotyczące produkcji. Wiele zadań wykonywanych dotąd w kopalniach przejmą dyrekcje centrów oraz centrala Kompanii.
Kris - Pią Sty 12, 2007 11:02 am
MGPIPS: Górnictwo - kto jest "czarnym ludem"?
12.01.2007 09:56
/ AFP
Wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo - Paweł Poncyljusz - uważa, że aktyw związkowy manipuluje górnikami. Jego zdaniem, strajk w branży ogłoszony w związku z rządowymi planami zawartymi w "Strategii dla górnictwa na lata 2007-2015 r." jest szkodliwy dla sektora i zatrudnionych w nim ludzi.
W środę 13 górniczych central związkowych zdecydowało, że 18 stycznia we wszystkich kopalniach węgla kamiennego i zakładach górniczych odbędzie się referendum strajkowe, 24 stycznia 24- godzinny strajk ostrzegawczy, a od 1 lutego - w razie braku porozumienia z rządem - generalna akcja protestacyjno-strajkowa.
Związkowcy krytykują zapisy Strategii, szczególnie prywatyzację kopalń, sugestie zmian w zakładowych układach zbiorowych pracy, powiązanie wzrostu płac z wydajnością pracy - zapisy, których zwolennikiem jest Paweł Poncyljusz.
Związkowcy są skłonni do rozmów z rządem, ale nie chcą, by prowadził je Poncyljusz, bo - jak mówią - jest to bezcelowe. Sam wiceminister uważa, że niechęć aktywistów związkowych do jego osoby wynika z tego, że zabrał się do porządkowania branży i zagraża pozycji górniczych związków.
Poniżej pełny tekst rozmowy z wiceministrem Poncyljuszem.
Czy rząd przyjmie "Strategię dla górnictwa na lata 2007-2015"?
Paweł Poncyljusz: Mam nadzieję, bo to dobra strategia, którą można zaproponować w sytuacji, w jakiej znajduje się polski przemysł węglowy. Trzeba pamiętać, że obejmuje ona okres 8-letni, czyli dłuższy niż kadencja rządu czy Sejmu. Strategia to dokument ramowy, więc nic nie jest w nim przesądzone, ale stwarza pewne możliwości. Poza tym, jest ona odejściem od ręcznego sterowania górnictwem, czyli decydowania o wysokości wydobycia czy zatrudnieniu w poszczególnych spółkach. Powiadamy w niej tylko, że działalność spółek węglowych ma być oparta na zasadach gospodarki rynkowej. Są to rzeczy oczywiste, dlatego wydaje mi się, że rząd ją przyjmie.
Ale nie ma pan pewności, że tak będzie?
Poncyljusz: Pewność jest wtedy, gdy jest uchwała Rady Ministrów.
Skoro więc Strategia jest taka oczywista i świetna, to dlaczego nie ma Pan pewności co do decyzji rządu?
Poncyljusz: Nie jest świetna, bo chciałoby się więcej. Na przykład tego, by Kompania Węglowa stanęła na nogi i w szybszym tempie pozbyła się długów, ale wiem, że na dziś jest to niemożliwe. Chciałbym, by resorty ochrony środowiska i finansów bardziej przychylnie patrzyły na sprawy finansowania szkód górniczych w likwidowanych kopalniach czy finansowania odpompowywania wody.
Mamy więc dobrą, choć niedoskonałą Strategię i odpowiedź na nią związków zawodowych w postaci zapowiedzi strajku. Oni czegoś nie rozumieją?
Poncyljusz: Decyzję o strajku z powodu Strategii przyjmuję z bólem. Po pierwsze dlatego, że poświęciliśmy kilka miesięcy na dyskusję o tym, jak ma wyglądać górnictwo węgla kamiennego w Polsce. Oświadczenie związków zawodowych przekreśla ten czas, bo wychodzi na to, że był to czas stracony. Z oświadczenia związków zawodowych wynika, że rząd z nimi nie rozmawiał, że coś im narzucił. To jest nieprawda. Było bardzo wiele rozmów, również poza Zespołem Trójstronnym.
Czym się naraziłem? Kłopot w tym, że związki zawodowe czują, że tracą swe wielkie wpływy w górnictwie. Przecież jeszcze kilka lat temu to związki decydowały kto jest prezesem spółki węglowej, kto jest dyrektorem kopalni, a nawet kto jest w niej inżynierem ruchu. Jak wynika z dokumentów do jakich docieram, związki wchodziły również w relacje gospodarcze na terenie kopalń. A to już patologia. Związkowcy zdają sobie sprawę z tego, że ja się na to nie godzę. Może boli ich to, że chcę, by gospodarka w spółkach węglowych opierała się na jasnych i czystych zasadach.
To są poważne zarzuty, ma Pan dowody?
Poncyljusz: Wszystkie dowody, które mam, przekazuję odpowiednim organom, dalsze kroki nie należą już do mnie. Jako wiceminister gospodarki staram się skoncentrować bardziej na rozwoju branży, niż na ściganiu nieuczciwych ludzi. Jeżeli na takich trafiam - robię to, co powinien zrobić każdy obywatel.
Akcje protestacyjne w kopalniach, organizowane przez centrale związkowe, są przecież akceptowane przez załogi. Tak jest teraz. Górnikom zadano pytania dotyczące zapisów Strategii. (Górników zapytano, czy w związku z przyjętą przez Ministerstwo Gospodarki "Strategią dla Górnictwa", która swoimi zapisami doprowadzi do zagrożeń w funkcjonowaniu układów zbiorowych pracy, obniżeniu płacy, prywatyzacji sektora, sprzedaży i likwidacji kopalń, stopniowej likwidacji sektora, są za strajkiem generalnym).
Poncyljusz: Przecież te pytania zawierają nieprawdę! Na przykład gdzie w Strategii jest zapis o obniżaniu płac? Mówimy tylko o uzależnieniu płacy od wydajności po to, by ci, którzy pracują wydajniej, mogli więcej zarobić!
Prywatyzacja jest przecież przeciwieństwem likwidacji, o której aktyw pisze w następnym punkcie. Poza tym - co jest kluczowe - rozważamy prywatyzację tylko części (20-30 proc.) akcji spółek węglowych przez giełdę. O tym jednak aktyw nie pisze, choć to informacja podstawowa. Przeciętny górnik, słysząc "prywatyzacja", zaczyna wyobrażać sobie kapitalistę, który kupi kopalnię, zwolni większą część załogi, a potem tę kopalnię zamknie. A to jest kłamstwo. Chcemy wejścia spółek węglowych na giełdę po to, by zaczęła obowiązywać w nich przejrzystość, by pracownicy mogli uzyskać należne im akcje, by pozyskały kapitał potrzebny na inwestycje, które pozwolą na stabilny rozwój firm oraz zapewnienie niezbędnego bezpieczeństwa załogi. A państwo zachowa przecież pakiet większościowy w tych spółkach.
Chce Pan powiedzieć, że aktyw, manipulując górnikami, tak naprawdę broni swoich interesów? Chce Pan powiedzieć, że interesy te nie są zbieżne z interesami załóg?
Poncyljusz: Owszem, uważam, że górnicy są manipulowani przez aktyw związkowy. Czasami wygląda na to, że interes aktywu nie pokrywa się z interesem górników. Ci, którzy dyskutują o Strategii, to grupa 30-50 osób z aktywu związkowego, których miesięczne wynagrodzenie często przekracza 6 tys. zł, co wielokrotnie przewyższa płacę górników, ryzykujących dzień w dzień zdrowie i życie.
Ale dla górników to Pan jest "czarnym ludem", a nie związkowcy.
Poncyljusz: Fakt. Dla przeciętnego górnika jestem obcym ciałem, jakimś przyjezdnym z Warszawy, bez śląskich korzeni, bez doświadczenia pracy w kopalni. Ale nie jestem przeciwko górnikom. Śmiem twierdzić, że dla przeciętnego górnika, który niewiele ma wspólnego z aktywistami związkowymi, jestem sprzymierzeńcem.
Co nie przeszkadza Panu mówić, że jeśli strajk potrwa dłużej, to kopalnie należące do Kompanii Węglowej padną. Pan straszy, czy to poważnie?
Poncyljusz: Nie straszę. Boję się, że tydzień strajku w Kompanii Węglowej doprowadzi do tego, że należące do niej kopalnie będzie sprzedawał nie rząd, a syndyk masy upadłościowej. Mieszkańcy bloków kopalnianych Niwki-Modrzejów doświadczyli jak to jest, gdy likwidację prowadzi syndyk.
Ludzie się boją, że zapisy Strategii doprowadzą do likwidacji kopalń i likwidacji miejsc pracy.
Poncyljusz: Ale to nieprawda. Nawet jeśli w wyniku decyzji Wyższego Urzędu Górniczego konieczne będzie wstrzymanie wydobycia w części kopalń, to nikt z obecnych pracowników, którzy chcą pracować przy wydobyciu i mają do tego uprawnienia, nie straci pracy. Już dziś czeka na niego praca w innej kopalni.
Wybrał Pan sobie dosyć niebezpieczne zajęcie. Pan wierzy, że uda się Panu wygrać z górniczymi związkami?
Poncyljusz: Nie traktuję swojej misji jako walki z górniczymi związkami. Chcę doprowadzić do efektywnego rozwoju branży, która dzięki stabilności i konkurencyjności zagwarantuje pracę tysiącom mieszkańców regionu śląskiego. Po to w końcu premier mianował mnie na to stanowisko.
Ma Pan poparcie premiera?
Poncyljusz: Myślę, że pełnienie przeze mnie funkcji sekretarza stanu w Ministerstwie Gospodarki może być tego świadectwem.
Rozmawiała: Małgorzata Dragan
(PAP)
http://biznes.interia.pl/news?inf=857337
Pieczar - Sob Sty 13, 2007 10:47 pm
Protest przeciwko opieszałości śledztwa w sprawie katastrofy w kopalni Halemba
www.wnp.pl
22. stycznia w Rudzie Śląskiej ma przejść 'czarny marsz'. Jego uczestnicy będą w ten sposób protestować przeciwko opieszałości organów prowadzących śledztwo w sprawie tragedii w kopalni Halemba.
Marsz organizuje zakładowy związek Sierpień '80. Jego przewodniczący Zbigniew Domagała mówi, że do tej pory nie wskazano osób odpowiedzialnych za listopadową tragedię.
W kopalni Wesoła w Mysłowicach zginął górnik
PAP
43-letni górnik zginął w sobotę w kopalni Wesoła w Mysłowicach - poinformował kierownik działu robót górniczych tego zakładu, Jacek Szuścik. To pierwszy tegoroczny śmiertelny wypadek w górnictwie węgla kamiennego.
Do wypadku doszło na rannej zmianie na głębokości 665 metrów. Górnik wszedł na trasę transportu przenośnika, został uderzony jednostką transportową - jak się okazało śmiertelnie - powiedział Szuścik.
43-letni pracownik oddziału robót przygotowawczych zostawił żonę i dwójkę dzieci. W górnictwie pracował od ok. 20 lat, w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni Wesoła był zatrudniony od 1998 r.
Strona 6 z 23 • Wyszukiwarka znalazła 946 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23